Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 28 czerwca 2014
20:33
Odcinek 59
Tym czasem Bill zaczął się ubierać. Już od rana miał
zamiar udać się do sklepu, więc miał doskonałą wymówkę.
- Jedziesz? – zapytał Tom,
widząc jak zabiera listę zakupów przypiętą magnesem do lodówki.
- No skoczę, same się nie
zrobią.
- Okej. To ja popracuję trochę
nad muzyką.
- Może pojedziesz ze mną? To
zaledwie dwie przecznice.
Tom skrzywił się.
- Przepraszam, Bill – powiedział
i przytulił bliźniaka do siebie.
Bill objął go, wtulając się mocno w jego tors.
- Nie szkodzi – odparł. – To
jadę. Im szybciej pojadę, tym szybciej wrócę. Jakby coś, to jestem pod
telefonem.
Tom kiwnął tylko głową.
Kiedy Bill wyjechał z domu i
zajechał na prawie pusty parking marketu, od razu zauważył auta kumpli. Zaparkował
koło nich i wysiadając przesiadł się do samochodu Gustava.
- Macie szczęście, że miałem
jechać na zakupy, w przeciwnym razie nie było by tak łatwo nagle wyjść z domu.
Co to za tajemnica z tymi sms’ami i tą potajemną rozmową?
- Mamy pomysł, jak pomóc
Tomowi pokonać ten lęk, raz na zawsze – wypalił Geo.
Bill aż uniósł obie brwi, zerkając raz na Gustava raz na
Georga.
- To znaczy? – zapytał w
końcu.
- Próbowaliście już
wszystkiego, tak? – zapytał Gustav.
- No… chyba tak – odparł
niepewnie Bill.
- Tomowi trzeba zrobić terapię
wstrząsową – rzucił Gustav. – To jedyne wyjście. W przedziwnym razie umrze w
tym domu.
- Jaką terapie wstrząsową? –
Bill był w lekkim szoku.
- Tom za bardzo wziął sobie do
serca to, co się stało.
- Tyle to i ja wiem – odparł
Bill.
- Dlatego trzeba mu uświadomić,
że nie jest dla ciebie zagrożeniem, że tobie może się stać coś złego niezależnie
czy będziesz z nim, czy nie, a być może właśnie, gdyby przy tobie był, nic by ci
się nie stało. – powiedział Geo.
Bill zmarszczył brwi, nic nie rozumiał.
- Co wam chodzi po głowie? Mam
spowodować wypadek?
- Nie! Nie. Jeden, który
mieliście wystarczy. Przez ten czas, jak czekaliśmy na ciebie obmyśliliśmy wstępnie
plan – powiedział Gustav.
- Ta hala, na której mamy
nagrywać teledysk będzie do tego idealna – zaczął Georg. - Plan jest taki;
Powiesz Tomowi, że jedziesz oglądać z nami hale. Zawsze to robimy, więc nie
powinno być problemu wcisnąć mu ten kit. Na pewno nie pojedzie z nami, z wiadomych
powodów. I teraz najważniejsze! Pojedziemy na tą hale wszyscy razem jednym
autem, moim albo Gustava, nie ważne! Wasz samochód musi zostać w domu. Tom musi
mieć do niego dostęp. Rozumiesz?
Bill patrzył z szeroko otwartymi oczami na kumpli, był w
takim szoku, że tylko zerkał, to na jednego to na drugiego. A Georg kontynuował.
- Pojedziemy na hale i odczekamy jakiś czas, po
czym któryś z nas zadzwoni do Toma i
powie, że wpadłeś do szybu i że nie możemy cię wyciągnąć i że nie wiemy co z tobą,
bo się nie odzywasz. To go powinno sprowokować, żeby ruszył ci na ratunek.
- Zwariowaliście!? – oburzył
się Bill.
- To jedyny sposób, Bill. Wiemy,
że to brzmi okropnie i zdajemy sobie sprawę, jak poczuje się Tom na te
wiadomość, ale chcesz odzyskać dawnego brata, czy nadal sam się ze wszystkim męczyć?
Bill westchnął. Odwrócił głowę, patrząc przez szybę
gdzieś w przestrzeń. Próbowali już tylu różnych rzeczy i wszystko na nic.
Pomysł chłopaków był odjechany, ale wydawał się mieć potencjał w swej
prostocie.
- Nie podoba mi się ten pomysł
– zaczął Bill. – Boję się, że coś złego się stanie.
- Co ma się złego stać i
gdzie?
- Na przykład po drodze. Od
naszego domu do hali jest ładnych parę kilometrów. A wiesz, co on będzie czuł,
jak się dowie, że coś mi się stało?
- Spokojnie. To najwyżej
będziemy na zmianę z Gustavem za nim jechać.
- Jak, przecież on pozna wasze
samochody.
- To się wynajmie jakieś,
żaden problem. Poza tym, zrobimy to poza godzinami szczytu.
- Musisz się zgodzić, Bill –
powiedział Gustav. - Sorki, że to powiem, ale w naszej paczce, to ja uchodzę za
milczka, a dzisiaj, jak was odwiedziliśmy odniosłem wrażenie, że chcesz mnie wygryźć
z tej roli.
Bill znowu westchnął. Nawet nie zaprzeczał, że tak nie
było.
- Załóżmy, że dojedzie do hali
i co dalej?
- Ty tam będziesz na niego
czekał.
- Ja? I co?
- Powiesz mu, że to tylko dla
jego dobra.
- Aha. A co jeśli to nie zadziała?
- A co macie do stracenia? Ja
myślę, że warto spróbować – powiedział Gustav.
- W sumie, to pomysł może nie jest
aż taki głupi, ale boję się, że po wszystkim wścieknie się o to. Wiecie, jaki
on będzie przerażony, że coś mi się stało? A potem nagle okaże się, że to tylko
dowcip. Co wy byście zrobili na jego miejscu? Bo ja bym się wkurwił.
- Chyba lepiej, żeby się
wkurwił niż miał siedzieć w tym domu do końca życia – stwierdził Geo.
- Bill – wtrącił się Gustav. -
Próbowaliście już terapii u psychologa. Trzy tygodnie się ze sobą nie kontaktowaliście,
myślałem już, że wyłączę komórkę, żeby Tom więcej do mnie nie dzwonił i mi nie marudził.
- Ja też – dołączył się Geo.
- I nie wypaliło. Więc, nawet,
jeśli będzie wściekły, to mu przejdzie, a jeśli dobrze pójdzie może nam nawet podziękuję.
- Może macie racje – przyznał
Bill.
- To jak, zgadzasz się? – zapytał
Gustav. – Trzeba się z tym pospieszyć, Jost wraca za pięć dni, mamy mało czasu,
trzeba to zrobić na dniach.
- Nie wiem, jak ja wam pomogę,
żeby to wszystko zorganizować?
- My się wszystkim zajmiemy. Wyślemy
ci maila, co i jak zaplanowaliśmy. Godzina, dzień, plan. W ten dzień musisz
mieć naładowaną komórkę i słuchawkę bezprzewodową, masz coś takiego?
- Mam.
- To dobrze, będziemy się
kontaktować przez komunikator, musimy mieć cały czas ze sobą kontakt. I wiele zależy
od ciebie, Bill. Zorganizujemy, wszystko, ale tak naprawdę, to ty będziesz
musiał odwalić czarną robotę na sam koniec.
- Dobra. Przygotujcie wszystko,
nie będę się zastanawiał dłużej, bo dopatrzę się zbyt wielu słabych punktów w
tym planie i zrezygnuję.
- Spoko. Będzie dobrze. Zobaczysz
– zapewnił go Gustav.
- Na dniach damy ci znać –
powiedział Geo.
Bill kiwnął tylko głową, że się zgadza i żegnając się z
przyjaciółmi wyszedł z auta, idąc jeszcze na zakupy, które gdyby nie lista o
połowie by pewnie zapomniał.
Dwa dni później, wieczorem
dostał maila od chłopaków z opisem i zdjęciami oraz dokładnym planem oraz tym,
co ma mniej więcej mówić przy Tomie. Kiedy czytał tego kilku stronicowego maila
serce waliło mu jak szalone. Czytał tego maila kilkanaście razy, w ogóle nie
potrafił się skupić na treści, tak bardzo się bał, że to się źle skończy.
- Coś się stało? – zapytał
Tom, zauważając dziwną minę brata.
- Nie – oderwał się od laptopa,
patrząc w przerażeniu na Toma.
- Długo będziesz jeszcze siedział
przed tym komputerem?
- Już kończę.
- Co tam czytasz?
- A nic takiego, ploteczki.
- Znowu? Myślałem, że już z tym
skończyłeś.
- Siła przyzwyczajenia. Jestem
ciekawy, jak fani nas widzą po tych czterech latach nieobecności.
- I jak widzą?
- Nie zapomnieli.
- No to chyba dobrze. Jak
nagramy teledysk, to ci, którzy zapomnieli przypomną sobie. Nie zadręczaj się tym.
Zyskamy nowych fanów, nasza muzyka odbiega trochę od tego, co graliśmy
wcześniej, jednym się spodoba innym nie.
- Wiem o tym, nie przejmuję
się tym.
- Fani muszą to zrozumieć, że nie
jesteśmy już zbuntowanymi nastolatkami i nasze piosenki też się zmieniają, jak
i to, co chcemy im w nich przekazać.
- Wiem, Tom – zamknął laptopa,
odkładając go na stolik i wtulając się w ramiona brata pocałował go w usta. -
Dzwonił dzisiaj, Geo – powiedział. - Chce żebyśmy pojechali obejrzeć hale.
- Kiedy? – zapytał Tom.
Wiedział, że w zatrważającym tempie zbliża się dzień nagrywania teledysku,
dzień, w którym będzie musiał się zmierzyć sam ze sobą.
- Jutro. W sumie to już dawno
trzeba było to zrobić.
- No – przyznał Tom.
- Zobaczymy. Ma się jutro odezwać,
bo coś wspominał, że nie wie jak u niego będzie z czasem.
- Okej. Zamartwiasz się
wszystkim – stwierdził Tom.
- Nie, tak tylko myślę.
- Zamknij już ocz i śpij.
Zamknął. Tom jeszcze długo go gładził po ramieniu, aż sam
w końcu zasnął, a Bill nadal leżał w jego ramionach i myślał nad tym, co zamierzali
jutro zrobić. Nie spał prawie całą noc. Aż się zdziwił, że Tom się nie
zorientował, że nie śpi, bo wiercił się i dwa razy miał wrażenie, że go obudził.
Na drugi dzień po południu Geo
zgodnie z tym, co było w ich planie, zadzwonił do Billa.
- No cześć, Geo… Tak jesteśmy
w domu... No jak masz czas… a Gustav?... No to czekamy… Narka.
- Co chciał? – zapytał Tom,
słysząc, jak Bill rozmawiał przez komórkę.
- Pogadać z tobą, a przy
okazji kulnąć się na tą halę.
- A Gustav?
- Są razem i przyjadą razem.
- Acha, no to spoko.
Geo i Gustav pojawili się w ciągu pół godziny od
telefonu. Georg, żeby nie wzbudzić podejrzeń i nie spieprzyć ich misternie
przygotowanego planu udał się z Tomem do pokoju, by omówić z nim kilka pomysłów
odnośnie tonacji, o której wspominał Tomowi kilka dni wcześniej. A Gustav został
z Billem na dole.
- Napijesz się czegoś? – zapytał
Bill, zostając sam na sam z przyjacielem.
- Coli – Gustav ruszył za
Billem do kuchni.
- Light czy zwykła?
- Wszystko jedno. Denerwujesz
się.
- Mało powiedziane –
potwierdził Bill.
- Wyluzuj, bo widać jak na
dłoni, że masz coś na sumieniu – powiedział Gustav.
- Poważnie?
Gustav pokiwał tylko głową, upijając Coli.
Bill zrobił kilka głęboki wdechów, chciał zachowywać się naturalnie,
ale strach go dosłownie paraliżował.
- Komórkę masz naładowaną?
- Tak – wyciągną z kieszeni, sprawdzając.
– Słuchawkę też mam – wyciągną z drugiej kieszeni. – A wam udało się wynająć
auta?
- Tak, są pod halą. Pojedziemy
teraz autem Georga i zostaniesz tam, a my zajmiemy pozycje i zaczynamy.
- Boże… - jęknął Bill.
- Ale, jak nie zaczniesz się
zachowywać normalnie, to dupa z tego będzie, bo Tom się zorientuje zanim stąd wyjdziemy,
że coś jest na rzeczy.
- Łatwo ci mówić, nie chcę go okłamywać,
zwłaszcza w taki sposób.
- To dla jego dobra.
Usłyszeli, jak Tom i Georg schodzą na dół. Najwyraźniej omówili
już sugestie Georga odnośnie muzyki i nadeszła godzina zero dla wcielenia ich planu,
który zaczął się z chwilą, kiedy Georg kiwnął głową do Gustava i Billa, że zaczynają.
- To co, jedziemy zobaczyć co
Jost nam załatwił? – zapytał Geo.
- Jedziemy - odparł Bill.
- Może pojedziesz z nami Tom,
to niedaleko, a tak czy siak będziesz się musiał zmierzyć z tą drogą za kilka
dni.
- To jeszcze kilka dni, daj mi
żyć, okej? – odparł Tom.
- No okej – Geo ustąpił i spojrzał
na Billa. Było dobrze, na razie wszystko szło zgodnie z planem.
Wyszli przed dom, Tom oczywiście wyszedł z nimi.
- Zostaw auto – rzucił, tym
razem Gustav. - Odwieziemy cię i tak mamy po drodze.
Bill spojrzał na Toma, który wzruszył tylko ramionami.
- To łap, Tom - rzucił mu
kluczyki do auta.
Najważniejsza część planu wypełniona. Tom musiał mieć
dostęp do samochodu, a teraz, trzymając kluczyki w ręce miał świadomość, że samochód
jest do jego dyspozycji.
- Nie długo będę – rzucił.
- Uważaj na siebie –
odpowiedzią mu Tom.
Bill wsiadł na tylne siedzenie. Georg odpalił silnik i
ruszył.
Kiedy odjechali kawałek Bill zaczął panikować.
- Boże, tak się denerwuję, że
ręce mi się trzęsą.
- Będzie dobrze, uspokój się –
tym razem Gustav zaczął go uspokajać.
- Droga pusta i prosta, sam
widzisz. Mało samochodów. Nawet pieszych mało. Za chwilę będziemy na miejscu, to
niecałe dziesięć minut jazdy, rzut beretem można by powiedzieć.
- Zostawię swoje auto i
przesiądziemy się z Gustavem do wynajętych samochodów i pojedziemy asekurować Toma.
A ty Bill będziesz musiał tu zostać.
- Okej.
- Najpierw będę ja za nim
jechał – wyjaśniał Geo dalej. - A zaraz za rondem pojedzie za nim Gustav. Kiedy
Tom zobaczy stojące auto pod halą, będzie wiedział gdzie jesteśmy, to znaczy ty
jesteś, bo nas tam nie będzie.
- O ile przyjedzie – zwątpił
Bill. Dokładnie zdawał sobie sprawę, jak bardzo Tom zamknął się ze swoimi lękami
w sobie. Nie chciał nawet wyjść za bramę posesji na ławkę, która była zaledwie po
drugiej stronie ulicy, a co dopiero ruszyć się z domu i to taki kawałek drogi.
- Miałbyś więcej wiary w swojego
brata – powiedział Georg.
- Mam, ale nie zdajecie sobie
sprawy, jak on się zmienił.
- Nie zmienił się, tylko się
ogranicza, a o to, czy się ruszy z domu nie martw się. Ja wiem, że to zrobi.
- Skąd wiesz?
- A ty byś w tej sytuacji, nie
rzucił się mu na ratunek?
- Oczywiście, żebym się rzucił.
Ale ja, to ja.
- Działacie tak samo. A jak usłyszy,
że jego biedny młodszy braciszek ma kłopoty, rzuci się mu na ratunek, nie zważając
na to, co go ogranicza.
Bill pokręcił tylko głową.
- Obyś miał rację.
Zajechali pod hale. Przed wejściem do obiektu stały dwa
wynajęte przez chłopaków samochody.
Wysiedli z samochodu i weszli do środka budynku.
- Jezu, ile tu kurzu i syfu –
stwierdził Bill.
- No – przyznał Gustav.
- I Jost myśli, że tu będziemy
nagrywać teledysk? – zapytał Bill.
- A to nie widziałeś, jaki był
syf, kiedy nagrywaliśmy teledysk do Don’t jump?
Bill pokręcił głową.
- Poważnie nie widziałeś, Tom
ci nie mówił?
- No nie.
- Jost wynajął specjalną ekipę
i cały obiekt został dosłownie spłukany wodą pod ciśnieniem.
- To dlatego było tam tyle kałuż,
a ja się zastanawiałem czemu tam jest tak mokro.
- Nie obeschło, ale to nawet
dobrze, bo fajnie wyszło na klipie. Więc pewnie i teraz będzie podobnie.
Weszli na samą górę, na trzecią ostatnią kondygnację.
- Kto będzie dzwonił? – zapytał
Bill, rozglądając się po pomieszczeniu. Kilka gołębi czmychnęło przez wybite
szyby, kiedy podeszli dalej.
- Ja – powiedział Georg. – Powiem mu, że wpadłeś do
szybu.
- A gdzie ten szyb? – Bill zaczął
się rozglądać wokoło.
- Nie ma, za niski budynek
żeby był, ale Tom o tym nie wie.
Podeszli do okna, z którego było widać drogę dojazdową i
samochody poniżej.
- To jedyna droga tutaj, więc będziesz
widział jak nadjeżdża. Tylko nie stój centralnie w oknie, bo cię zauważy.
- Okej.
- Podjedziemy za nim, jak już wejdzie
do środka – Gustav podał Billowi kawałek rury, która leżała na podłodze.
- Kiedy zajedzie, zacznij
walić tym o co się da, żeby wiedział, że ma biec na górę. Będzie na pewno nas
wołał, ale nie odzywaj się. On do ostatniej chwili musi być przekonany, że coś
ci się stało. Wiesz, im większy stres tym lepszy efekt. My poczekamy na dole, wejdziemy,
jak nam dasz znać przez komórkę żebyśmy weszli.
- On mnie za to zabije –
stwierdził krótko Bill. Sam był już tak zdenerwowany, że czuł jak tętno pulsuje
mu w skroniach, a to, co będzie czuł Tom mógł sobie w tej chwili tylko
wyobrazić i pewnie i tak nawet w połowie nie był bliski w swoich domysłach. - Zaczniecie się lepiej zastanawiać, który z was
przygarnie mnie do siebie – rzucił, zerkając na chłopaków.
- Dlaczego?
- Bo jak mnie wypierdoli z
domu za ten numer, nie będę miał się gdzie podziać, a że to wasz pomysł, to
ktoś będzie musiał mnie przygarnąć.
Gustav się tylko uśmiechnął.
- Dobra, nawiążmy lepiej połączenie
przez komunikatory. Żebyśmy się wszyscy nawzajem słyszeli.
Każdy wyciągną telefon i wsadzając słuchawkę w ucho
połączył się z siecią.
- Słyszymy się? – zapytał Geo.
- Słyszę – odparł Bill.
- Ja też was słyszę – potwierdził
Gustav.
- No to dobra.
- Drugi telefon mam, żeby zadzwonić
do Toma. Bill wie, co ma robić. No to chyba tyle. Jedziemy w takim razie na
nasze stanowiska i będziemy za nim jechać, więc Bill, nie denerwuj się – powiedział
Geo.
- Łatwo ci mówić.
- Będzie dobrze – powtórzył tym
razem Gustav.
- To co, zaczynamy? – zapytał
Geo, patrząc uważnie na Billa. Ostateczna decyzja wciąż należała do Kaulitza.
Bill kiwnął głową, nie był do końca przekonany, ale musiał
zaryzykować, robił to dla Toma, musiał mu pomóc, musiał go uwolnić od tych
durnych ataków paniki, które zmieniają jego i Toma życie w jakiś teatrzyk lalek
zamkniętych w betonowym pudełku, jakim był ich dom.
- No to jedziemy i zepnijmy
się, bo dubla nie będzie. Musi nam wyjść wszystko za pierwszym razem.
Zeszli na dół, zostawiając Billa samego. Dopóki Geo i Gus
był z nim jakoś odciągali od niego czarne myśli, ale teraz, kiedy tylko wsiedli
do wynajętych samochodów i ruszyli w drogę, naszły go takie wątpliwości, że ledwo
się powstrzymywał, żeby powiedzieć, że się rozmyślił.
- Słyszysz nas, Bill – zapytał
Gustav?
- Głośno i wyraźnie. Dojeżdżam
już do ronda i zostaję tu.
- Okej.
Pięć minut później odezwał się Georg.
- Słyszysz mnie, Bill?
- Tak.
- Jestem już pod waszym domem.
Bill przełknął ślinę, zachciało mu się pić, a nawet nie
miał przy sobie choćby małej butelki wody.
- Jest spokojnie, wasza sąsiadka
właśnie podlewa kwiatki.
Kaulitz przewrócił oczami, nie bardzo był zainteresowany,
co w tej chwili robi pani Trezer, ale puścił ten komentarz mimo uszu.
- Wysiądę z auta i zrobię kilka
przysiadów, żebym miał zmęczony głos, jakby naprawdę coś się stało.
- Uważaj na sąsiadkę –
ostrzegł go Bill.
- Wiem. Tu gdzie parkuję nie
widzi mnie.
Po chwili naprawdę zdyszany odezwał się znowu.
- Dobra, już jestem. Dzwonie
do Toma. Jesteście gotowi?
- Tak – odezwał się Bill.
- Tak – odezwał się też
Gustav.
- To się nie odzywajcie przez
chwilę.
Bill słuchał tego wszystkiego, a serce waliło mu jak oszalałe.
Georg wybrał numer do Toma i czekał na połączenie.
W tym czasie Tom właśnie miał
nalać sobie kawy, kiedy rozdzwonił się jego telefon. Nic nie świadomy, nawet
nie podejrzewając wyciągną z kieszeni komórkę patrząc na wyświetlacz, że dzwoni
do niego Georg. Trochę zaskoczony, że to nie Bill, bo zwykle, kiedy byli razem
z chłopakami, to Bill do niego dzwonił, odebrał. Nawet nie podejrzewał, z jaką wiadomością
za chwilę wyskoczy mu kumpel.
- Co tam, Geo?
- Tom! Bill… - wykrzyczał na
jednym wdechu.
Tom zmarszczył brwi, ale coś go boleśnie ukłuło w klatce piersiowej.
- Co z Billem? – zapytał, nie
rozumiejąc, o co chodzi, chociaż podświadomie coś już do niego dotarło, jednak
spychał to w głąb siebie, nie chciał słyszeć, że coś się stało Billowi, chodź właśnie
w tym momencie to usłyszał.
- Bill spadł do szybu windy. Jest
źle Tom, nie rusza się i nie odzywa, nie możemy go wyciągnąć, Nawet nie wiemy
czy żyje. Karetka już w drodze, ale… - nie dokończył, bo połączenie urwało się.
Tom wypuścił telefon z dłoni, a ten, upadając na kafelki
w kuchni rozleciał się. Nogi się pod nim ugięły. W jednej chwili czas zatrzymał
się w miejscu, myśli przelatywały przez jego umysł z taką prędkością, że sekunda
wydawała się przy tym wiecznością.
Rzucił się biegiem do przedpokoju, ubierając jedynie buty
i chwytając kluczyki od auta wybiegł z domu, zatrzaskując z hukiem drzwi. Nawet
się nie zastanawiał, co robi, to był impuls. Wsiadł do auta i odpalił silnik. Ruszył
z posesji z piskiem opon, kierując się w stronę hali. Wiedział gdzie pojechali,
dobrze znał tamte okolice, nieraz tamtędy przejeżdżali, więc doskonale wiedział,
dokąd ma jechać.
- Jedzie – rzucił Georg.
- O Boże – jękną Bill.
- Spokojnie Bill, jadę za nim.
Wiedziałem, że ruszy ci na ratunek.
Tym czasem Tom cisnął, ile mógł. Zastanawiał się, jak Bill mógł spaść do
szybu, jak to w ogóle możliwe? Czy tam nie
było żadnych ostrzeżeń? A może podłoga się zarwał albo winda się urwała. Co się
do cholery, tak na prawdę stało i dlaczego właśnie Bill?
Wyobrażał sobie, jak bliźniak leży na dnie tego szybu. Co
gorsze, jeśli wisiała nad nim winda, mogła w każdej chwili na niego spaść. Serce
waliło mu tak szybko, że czuł je w gardle, ale nie biło mu, dlatego, że miał
kolejny atak paniki, biło mu z obawy o brata. Jeśli coś mu się stało, jeśli
Bill zginie albo zginął, myśl, którą spychał w tej chwili, a przynajmniej
starał się spychać w najgłębszy rejon swojej świadomości, to on nawet nie wróci
do domu. Wsiądzie w auto i zatrzyma się dopiero na drzewie. Tak to w tym momencie
widział. Nie będzie żył ani minuty dłużej bez bliźniaka.
- Gustav, przygotuj się,
zbliża się do ronda – ostrzegł go Georg.
- Okej, jestem gotowy – powiedział
i widząc przejeżdżające auto bliźniaków ruszył za nim, zmieniając Georga.
- Bill trzymasz się? – zapytał
Geo. Nadal jechał w kierunku hali, ale trzymał się już daleko w tyle.
- Ledwo – odparł Bill.
- Za pięć minut będziesz go miał i reszta
zależy od ciebie.
- Byle dotarł na miejsce w całości.
- Dotrze. Co prawda ciśnie nieźle,
mam nadzieję, że nie natkniemy się na policję, bo będzie problem – stwierdził
Gustav.
- Jezu – Bill był przerażony.
- Spokojnie, jedzie bezpiecznie,
tylko trochę szybko. Zjechaliśmy już na boczną drogę, zaraz zobaczysz jego samochód,
ja się wycofuję zanim się zorientuję, że ktoś za nim jedzie.
- Okej – odpowiedział Bill, dostrzegając
z okna ich samochód. Tom faktycznie jechał szybko. Dobrze, że na tym terenie
nikt się nie kręcił. Chwycił pewnie w dłoń metalową rurę, którą dał mu Gustav i
obserwował, jak Tom podjeżdża pod budynek.
Trafił bez problemu. Z daleka
dostrzegł pod budynkiem samochód Georga. Zatrzymał się i wysiadł, nawet nie zamykając
drzwi, rzucił się do wejścia. Szarpiąc
duże stalowe drzwi stanął na dole, rozglądając się gdzie biec.
- Geo! Gus! – zaczął wołać.
Bill usłyszał jego wołanie, aż go ścisnęło coś w żołądku,
jednak zaczął uderzać rurą o metalowe konstrukcję budynku, roznosząc dźwięk po
całym obiekcie.
Tom słysząc jakiś stłumiony dźwięk dochodzący gdzieś, jak
mu się zdawało z góry, rzucił się schodami na górę.
Bill cały czas uderzał. Denerwował się tak bardzo, że miał
wrażenie, że zaraz zemdleje z przejęcia. Bał się wszystkiego. Miny brata. Tego,
co pomyśli. Co powie. Co zrobi. Jak zareaguje? Czy mu wybaczy. Czy się zdenerwuje.
Pierwszy raz w życiu nie chciał być tu, gdzie był.
Nagle zobaczył w drzwiach okropnie zdyszanego Toma.
Przestał uderzać i upuścił rurę na podłogę, robiąc
ostatni raz hałas na całe pomieszczenie.
Tom stał, patrząc na niego, dzieliło ich jakieś pięćdziesiąt
metrów, niby widział, że to Bill, ale nie był pewny czy nie ma przywidzeń, z
jego głową równie dobrze mógł mieć już zwidy.
- Bill? – odezwał się, robiąc
kilka kroków w jego kierunku.
- To ja, Tom. Nic mi nie jest.
Tom podszedł niepewnie do niego, jeszcze nie wierzył, czy
to na pewno Bill. Wizyta chłopaków, wyjazd, by oglądać hale przed nagraniem teledysku,
to nie mogła być prawda, to wszystko było zbyt idealne, zbyt dopracowane, żeby
okazało się tylko żartem, chociaż życzył sobie tego w tym momencie z całego
serca.
- To naprawdę ty? – zapytał
niepewnie, zbliżając się do Billa z każdym kolejnym krokiem.
Bill jeszcze nigdy nie widział na twarzy brata takiego
niedowierzania, był totalnie zagubiony. Oddychał przez usta, bieg po schodach
na górę porządnie go zmęczył, oczy miał szeroko otwarte centralnie skupione na nim,
nawet na sekundę nie spuszczał go z oczu, ewidentnie nie wierzył, że go widzi.
- Ja żyję, Tom. Nic mi nie
jest. To wszystko tylko po to, żebyś się przełamał i pozbył tych ataków paniki,
przez które nie możesz normalnie żyć. Przepraszam – to ostatnie słowo Bill już
wyszeptał, bo głos mu się załamał, a z oczu popłynęły łzy.
Tom w końcu zatrzymał się przed nim i upadł na kolana,
siły go opuściły, emocje nagle opadły, a do świadomości dotarły fakty, te
najbardziej oczywiste i najważniejsze. Bill żyje! Zamknął na chwilę oczy, jakby
próbował się skoncentrować, po czym podniósł do góry głowę, patrząc bliźniakowi
prosto w oczy.
- Czy ty masz pojęcie, co zrobiłeś?
– zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć złość.
- Przepraszam, ale to był jedyny
sposób.
Tom pokręcił głową.
- To co zrobiłeś, przekroczyło
wszelkie granice.
- Przepraszam – Bill pociągnął
nosem, ocierając nerwowo łzy, doskonale wiedział, że w tym momencie jego łzy jeszcze
bardziej zdenerwują brata. I doskonale wiedział, że się wścieknie.
Chwilę się do siebie nie odzywali. Tom podparł się rękami
o podłogę. Musiał ochłonąć. Zamkną oczy, skupiając się na własnych myślach. Dotarło
do niego, jak wiele wysiłku musiało kosztować to bliźniaka, żeby w ogóle pozwolić
na odegranie tej całej szopki. Ile jeszcze razy będzie go ratował? Ile razy on
jeszcze będzie go zmuszał do podejmowania tak trudnych decyzji? Powinien mu
teraz podziękować za to, że w ogóle chciało mu się coś takiego zorganizować.
Jednym ruchem objął go w pasie, mocno wtulając twarz w
jego brzuch. Nadal klęczał, ale mocno zacisnął ramiona wokół tali Billa i
rozpłakał się. Emocje wzięły górę, po prostu się rozpłakał.
- Tom… - Bill objął go mocno.
Wybacz mi, proszę.
Tom spojrzał w górę, z oczu Billa same płynęły łzy.
- Nie mam ci czego wybaczać. Teraz
wiem, jak bardzo mnie kochasz, widzę to bardzo wyraźnie i nie mam żadnych wątpliwości,
co do siły tego uczucia.
Bill dotknął twarzy Toma, wycierając mu kciukami łzy z
policzków.
- Dla ciebie zrobię wszystko,
a nawet więcej – mówiąc to klęknął tym razem samemu, wtulając się w ramiona
Toma. Klęczeli tak naprzeciwko siebie, tuląc się przez dłuższą chwilę. Obaj, uspokajając
się i odzyskując spokój. Pozwolili sobie nawet na delikatne pocałunki, a
jednocześnie bardzo namiętne.
Dwoje najbardziej oddanych sobie kochanków, braci
bliźniaków. Trwali tak, celebrując każdą wspólną sekundę.
Tym czasem Gustav i Georg zdążyli
wypalić już po trzy papierosy, chociaż żaden z nich nie palił. Czekali, z każdą
upływającą minutą będąc bardziej pełni obaw.
Chwilę później bliźniacy oderwali się od siebie, dopiero
teraz, orientując się gdzie są i co tu robią. Do Toma dotarła w końcu myśl,
która nasunęła się mu w chwili, kiedy zobaczył Billa stojącego na środku
pomieszczenia, kompletnie samego. No właśnie, samego!
- A gdzie chłopaki? – zapytał.
- Czekają na dole – mówiąc to
Bill przycisnął guzik w słuchawce, którą cały czas miał w uchu, a której Tom
nawet nie zauważył.
- Geo, Gus słyszycie mnie?
- Tak – odezwał się pierwszy
Georg.
- Możecie wejść.
- Zaraz będziemy – odpowiedział.
- Mieliście cały czas kontakt
ze sobą? – zdziwił się Tom.
- Tak.
Tom pokręcił głową ze zdumienia.
- To nie wszystko. Chłopaki
całą drogę jechali za tobą. Pilnowali, żeby ci się nic nie stało, gdyby... no
wiesz.
- Jak to jechali? Kiedy tu
przyjechałem Georga samochód stał przed wejściem.
- Wynajęliśmy jeszcze dwa inne
samochody.
- Zaplanowaliście to wszystko?
- Tom nie mógł w to uwierzyć.
- Tak – Bill kiwną głową na
potwierdzenie tego.
- Ale kiedy, jak?
Na górze pojawili się chłopaki.
- To jak Bill, do którego
pierwszego się wprowadzasz? Bo wiesz, ustaliliśmy z Gustavem, że będziemy się tobą
wymieniać.
Tom spojrzał na kumpli, nie rozumiejąc, o czym oni w
ogóle mówią.
- Wprowadzać? – wydusił z
siebie.
- Tak, jak go wyjebiesz z domu
za ten numer – wyjaśnił Georg.
- Ach… - zreflektował się Tom.
- Do nikogo nie będzie się wyprowadzał, zabieram go ze sobą do domu.
Gustav podszedł i objął Toma za szyję, poklepując go po
plecach.
- Wybacz stary nam tą akcję,
ale mieliśmy dobre intencje i mamy nadzieję, że to pomogło.
- Oby, bo przeraziłem się na śmierć.
- Jak na nieboszczyka,
wyglądasz całkiem żywo – zaśmiał się Geo.
- Jezu, naprawdę macie wszyscy,
łącznie z moim bratem nierówno pod sufitem, gdzie mi tam do was.
- Mówiłem ci, że z twoją głową
jest wszystko w porządku – powiedział Georg, śmiejąc się.
- O tak, w przeciwieństwie do
was zdecydowanie sam mogę to nawet stwierdzić, że z moją głową jest wszystko w
porządku, ale żeby wymyślić coś takiego? Chyba za dużo filmów oglądacie.
- Ale zareagowałeś błyskawicznie,
nawet mi nie dałeś dokończyć co z Billem.
- Wystarczyło mi to, co
usłyszałem. Nie wiem tylko czy to pomogło – przyznał. - Pomysł może mieliście
dobry, ale ja działałem pod wpływem impulsu, nie wiem, czy to będzie działało w
normalnych warunkach.
- Musi, bo wymyślenie i zorganizowanie
drugiego równie odjechanego przedstawienia nie będzie już takie proste.
- Pojeby z was i to równo.
- No widzisz, ale przynajmniej
sam możesz obejrzeć hale, a tak się opierałeś przyjechać z nami. Dobry argument
i raz dwa przyjechałeś – zaśmiał się Geo, a Tom tylko szturchnął go w ramie, samemu
się z tego śmiejąc. Jedynie Bill był jakiś przygaszony, strasznie przeżył to,
chyba nawet bardziej niż Tom. Kiedy ich spojrzenia spotkały się na moment, Tom widział
w jego oczach tą obawę przed tym, co będzie dalej, czy to wszystko miało sens,
czy mu pomógł.
Obejrzeli obiekt, mając, jak
zwykle mnóstwo pomysłów. Wyszli w końcu z budynku, stając przy samochodach.
- No to będziesz miał teraz
dobry test – odezwał się Georg, widząc, że Tom się zamyślił.
- Test? – spojrzał na niego
wyrwany z zadumy.
- Jakoś musicie wrócić do domu.
Tom popatrzył na bliźniaka, z nadzieją, że to Bill usiądzie
za kierownicą, ale on tylko pokręcił głową i obszedł samochód, lokując się na
miejscu pasażera. Tom zerknął na chłopaków.
- A jeśli… - nie dokończył.
- To już przeszłość, Tom –
powiedział Gustav.
- Przeszłość – powtórzył pod
nosem Tom i spojrzał w kierunku wyjazdu.
- Dasz radę. Wsiadaj i jedź –
zdopingował go Georg.
Wsiadł. Przekręcił kluczyk w stacyjce, pasy automatycznie
zapięły się. Położył dłoń na gałce sprzęgła, wrzucając bieg. Bill położył rękę na
jego dłoni, zaciskając mocno palce. Tom spojrzał najpierw na ich dłonie, potem
na twarz bliźniaka.
- Jesteś już zdrowy, Tom.
Jak niesamowitą rzeczą jest
ludzka psychika Tom przekonał się na własnej skórze. Czuł się w tym momencie,
jak ktoś, kto już nie ma problemów z napadami paniki, po prostu to czuł. Nie
potrafił tego uczucia ani opisać ani wytłumaczyć, ale czuł to w głębi siebie.
Puszczając sprzęgło wcisnął gaz, ruszając z miejsca pozostawiając
za sobą tylko tumany kurzu wzbijające się w powietrze.
Kiedy wrócili spojrzał na ich dom, jak na azyl, a nie więzienie,
którym od pewnego czasu był.
Wchodząc do kuchni skrzywił się na widok tego, co zostało
z jego komórki. Pozbierał wszystko, kładąc na wyspie. Bill spojrzał na pęknięty
wyświetlacz, to że nic już z niego nie będzie było więcej niż pewne.
- Przepraszam, to moja wina –
odezwał się.
- Przestań, to tylko telefon.
- Ale lubiłeś go.
- Kupię sobie drugi i to
jeszcze dzisiaj, a ty pojedziesz ze mną i pomożesz mi wybrać.
Bill patrzył na bliźniaka z niedowierzaniem. Do miasta
mieli ładny kawałek drogi, to nie market, który mieścił się zaledwie dwie przecznice
od ich domu.
- Jesteś pewny? – zapytał.
Tom podszedł do niego i przycisnął sobą do wyspy.
- Jestem pewny. Jestem tak pewny, jak tego, że
cię kocham ponad swoje życie, że mam w życiu największe szczęście, jakie można mieć,
a tym szczęściem jesteś ty. I tego, że mogę to wszystko dzielić razem z tobą – musnął
jego usta. – Nie wiem, jak zdołam ci się odwdzięczyć za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.
- Tylko mnie kochaj, nic
więcej od ciebie nie chcę.
Tom się uśmiechnął.
- Po grobową deskę, to mogę ci
obiecać.
- To co, jedziemy? – zapytał niepewnie
Bill.
- No jasne, tylko się przebiorę,
bo od tego syfu na hali mam całe spodnie uwalone.
- Ja też – powiedział Bill, przyglądając
się teraz swoim kolanom. Obaj przecież klęczeli tam.
- No to przebieramy się i jedziemy.
Pierwsze wspólne zakupy po tak
długim czasie. Pierwsze od czasu wypadku, bo wcześniej nawet, jeśli jeździł z
Billem, to tylko, jako pasażer. Teraz wróciło wszystko na dawny tor.
- Przestań Bill, bo się zaczynam
denerwować – upomniał go Tom w drodze powrotnej ze sklepu.
- A co ja takiego robię?
- Gapisz się na mnie.
- No to co?
Tom zatrzymał się na światłach.
- Wiesz, jakie to dziwne
uczucie?
- Jakie?
- Jakbyś mnie pożerał wzrokiem.
- No, bo pożeram, bardzo
dobrze to odczuwasz.
Tom pokręcił tylko głową i ruszył na zielonym.
- A tak przy okazji wiesz, że
za dwa tygodnie, za niecałe dwa tygodnie, są nasze urodziny? – zapytał, zerkając
przelotnie na Billa.
- Pamiętam.
- Co chcesz ode mnie dostać?
- Ciebie – rzucił bez namysłu
Bill, nie mając pojęcia o konsekwencji swojej nieprzemyślanej wypowiedzi.
Tom zerknął na niego.
- Jezu Tom, przerabialiśmy już
to w zeszłym roku i dwa lata temu. Mieliśmy sobie nie dawać prezentów. Sami dla
siebie jesteśmy prezentami, pamiętasz? Sam tak powiedziałeś.
- Pamiętam, ale wiesz, ten rok
jest szczególny, tyle się wydarzyło, pomyślałem, że może zrobimy jakiś wyjątek.
- A ty, co byś chciał ode mnie?
– Bill odwrócił pytanie.
- Nie musisz mi dawać prezentów.
- A widzisz, nie ma tak! Jeśli
ty mi nie powiesz, co byś chciał, to ja też ci nie powiem.
- Może chcesz gdzieś pojechać?
- Niekoniecznie. Wiesz, proponuję
żebyśmy sobie zamówili tort, dobrego szampana i jakieś przekąski i rozłożyli
się z tym w salonie i po prostu ugościli się we własnym towarzystwie, tylko ty
i ja. Co ty na to?
- I właśnie tego naprawdę chcesz? – zapytał Tom.
- Tak. Chcę ten dzień spędzić
w spokoju tylko z tobą, nic więcej mi nie potrzeba.
- No dobra – zgodził się Tom, ale
już podjął decyzję, już dawno ją podjął, tego wieczoru w dniu ich urodzin odda
się Billowi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Fantastyczne! Aż chce mi się płakać ze szczęścia =D
OdpowiedzUsuńMatkoo jaka ja byłam podekscytowana tym planem. Czytałam i z każdą linijką emocje rosły, czułam się tak jakbym tam była i była obserwatorem całej tej sytuacji. Łzy miałam w oczach, gdy Tom uklęknął przed Billem i zaczął płakać .. Kurcze, na początku byłam na niego zła za to, że się tak użala nad sobą, a teraz mi go szkoda. Widać, że jemu też było ciężko. Ahh kocham Gucia za to, że wpadł na taki pomysł. Dość drastyczny, ale pomógł Tomowi !! Aaaaaa .. jest mi smutno, że następny odcinek jest ostatnim odcinkiem, ale mam wielką nadzieję, że masz już dla nas jakieś nowości i z niecierpliwością na nie czekam ! :) Cudowny odcinek i to bardzo ! :)
OdpowiedzUsuńPs. U mnie w końcu pojawił się 9 odcinek ;) Zapraszam ;) :*
nie każ nam dłużej czekać :D
OdpowiedzUsuń,,- Tylko mnie kochaj, nic więcej od ciebie nie chcę.''
OdpowiedzUsuń"Tylko mnie kochaj" oglądałaś?