Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 8 czerwca 2014
22:02
Witajcie kochani.
Na wstępie pragnę wam powiedzieć, że mam dla was dobrą i
złą nowinę przeprosić, że dzisiaj tak późno odcinek, ale korzystał w końcu z pięknej
pogody.
Od której zacząć? Może od tej złej. Otóż zła jest taka,
że dzisiaj czytacie pierwszy z trzech ostatnich odcinków tego opowiadania, dla
ścisłości to oznaczy, że oprócz dzisiejszego odcinka będą jeszcze tylko dwa i
koniec opowiadania. Wiele spraw zacznie się naprostowywać, jak to zwykle bywa
pod koniec opowiadania, a z jakimi rezultatami, to sami zobaczycie. Dobra
wiadomość to taka, że się już nie będziecie musieli męczyć czytając te moje wypociny :)
No dobra, to tyle, co chciałam wam powiedzieć. Tym czasem
zapraszam na kolejny odcinek.
Wasza Niki
Odcinek 58
Po próbie wróciliśmy do domu, oboje stanęliśmy w drzwiach
naszej kiedyś pięknej i czystej kuchni i przyglądaliśmy się temu syfowi. Nie
wiem, jak się nam udało w tak krótkim czasie zrobić taki bałagan.
- Od patrzenia nie zniknie –
rzucił Tom.
Westchnąłem.
- Nie chce mi się tego
sprzątać - przyznałem.
- Mnie też, ale jeszcze ze dwa
dni i wszystko zacznie śmierdzieć, wtedy to już będziemy musieli coś z tym zrobić.
- No dobra, idę się przebrać,
jak to mówią, chciał nie chciał – musiał.
- Taa – przyznał Tom.
Ponad cztery godziny doprowadzaliśmy kuchnie do jej
pierwotnego stanu. Zmywarka do naczyń chodziła już trzeci raz. Najgorsze było
usunięcie zaschniętego jedzenia, wszystko trzeba było najpierw namoczyć, a to z
kolei zajmowało masę czasu, ale kiedy ostatni czysty i suchy talerz opuścił
zmywarkę i wylądował ułożony równiutko w szafce, opadłem na krzesło odetchnąwszy
z ulgą.
- Nigdy więcej – odezwałem
się. - Takiego sprzątania – dodałem, żeby nie było wątpliwości, że przyczyna
jego powstania była bardzo przyjemna i z całą pewnością do powtórzenia, tylko
już bez takiego syfu. – Mam dość i lecę na ryj, dosłownie.
- Zrobię ci zielonej herbaty –
rzucił Tom i nastawił czajnik.
- Duży kubek, jeśli możesz.
Uśmiechnął się.
Obaj usiedliśmy przy stole, to sprzątanie nas wykończyło,
a co gorsze zrobiłem się głodny, Tom też, bo już nawet słyszałem, jak burczy mu
w brzuchu.
Spojrzeliśmy się po sobie, śmiejąc się z tego.
- Nie dam rady zrobić czegoś
do jedzenia – stwierdziłem.
- Czekaj, zadzwonię po pizzę –
zaproponował i poszedł do pokoju po komórkę. Po chwili złożył zamówienie. – Mamy
jakieś pół godziny. Proponuję szybki prysznic.
- Tak i znowu będzie jak na
Malediwach, w kluczowym momencie karzesz mi otwierać drzwi. Nie mamowy.
Tom parsknął śmiechem.
- Obiecuję, że nic nie będę ci
robił.
- Ty mnie może nie, ale nie
wiem, czy ja wytrzymam i nie zacznę się dobierać do ciebie.
- Ach. No to mam propozycje.
Teraz grzecznie weźmiemy razem prysznic, bo tak będzie szybciej, potem spokojnie
zjemy pizzę, a potem…
- Potem będziemy się kochać – dokończyłem
z uśmiechem na twarzy.
- No, na przykład, jeśli nie
zaśniemy.
- Nie zamierzam spać. Chcę się
kochać. Muszę nadrobić cały miesięczny niedobór ciebie.
- No to do łazienki – powiedział
Tom i jak dzieci rzuciliśmy się biegiem.
Pod prysznicem jakoś się powstrzymaliśmy, chociaż nie
obeszło się bez czułych pocałunków, takich niby w przelocie, ale ja doskonale
zdawałem sobie sprawę, że Tom po prostu mnie prowokuje i kusi.
Pizzę tym razem odbierał Tom i dobrze, bo ja paradowałem
nadal w szlafroku, pod którym nie miałem kompletnie nic, bo i po co mi bielizna,
czy inne ubranie, skoro po napełnieniu brzucha mieliśmy zająć się najprzyjemniejszą
częścią tego dnia, właściwie, to już wieczoru i to dość późnego.
Cóż, z upojnej pełnej seksu, czułości, pocałunków i
dotyków nocy, wyszły nici. Wstyd się przyznać, ale jak tylko zjedliśmy i w
końcu przenieśliśmy się do mojego pokoju na łóżko, a Tom dosłownie na chwilę
wyszedł z niego, by pogasić w całym mieszkaniu światło, zasnąłem.
Przebudziłem się gdzieś nad ranem. Świtało. Czując tak błogie ciepłełko, oplatające mnie
i tak upojny zapach, który od razu poznałem, uśmiechnąłem się tylko pod nosem i
zamknąłem na powrót oczy, pogrążając się kolejny raz we śnie.
Kiedy zadzwonił budzik w komórce, jęknąłem. Nie miałem
zamiaru ruszyć się nawet o milimetr, a co dopiero wyłączyć go. Na szczęście płożyłem
komórkę akurat po tej stronie łóżka, po której spał Tom, więc to on go wyłączył.
Nie otwierałem oczu, ale czułem, że mi się przygląda. Robił to jednak na tyle natrętnie, że dałbym
sobie rękę uciąć, że gdyby miał lasery w oczach wypaliłby mi już milion dziur
na ciele. Uchyliłem powoli powieki od razu, natykając się na jego spojrzenie.
- Przestań – bąknąłem.
- Co mam przestać?
- Gapić się tak na mnie – zamknąłem
oczy, próbując sobie jeszcze, chociaż chwilę podrzemać. Jeśli Tom jeszcze chwilę
temu leżał spokojnie za pewne, nie chcąc mnie od razu wybudzać, to teraz wyraźnie
czułem, że się wierci. Otwarłem oczy i zmarszczyłem brwi.
- Co ty robisz?
- Rozbieram się.
- Widzę – oznajmiłem, przyglądając
się na niego już kompletnie nagiego i wiszącego tak bezceremonialnie nade mną z
fiutem na wierzchu. Wróć! Ze stojącym fiutem na wierzchu. – O nie. Nic z tego –
skomentowałem. A on odkrył mnie i dopiero teraz mi się przypomniało, że
przecież jestem kompletnie nagi, że wczoraj zrzuciłem tylko szlafrok i wpakowałem
się pod kołdrę z myślą o tym, że Tom się mną zajmie.
- Wczoraj spałeś tak słodko, że
nie miałem sumienia cię budzić, ale dzisiaj chyba nie pogardzisz moimi
pieszczotami i małym co nieco.
- Małe, to ono wcale nie jest
– zerknąłem na jego krocze.
Poruszył brwiami, co miało oznaczać; Jestem na ciebie
napalony.
- Nie zgadzam się, nie zmieści
się – zacząłem się z nim droczyć.
- Ależ oczywiście, że się
zmieści. Zobaczysz będzie pasował idealnie.
Odwróciłem się na brzuch z zamiarem ucieczki na drugi
brzeg łóżka, ale to było chyba najgorsze z możliwych posunięć, jakie wykonałem
tego jakże pięknego poranka. Natychmiast poczułem, jak mnie przygniata, czując
też na tyłku jego nabrzmiałą męskość.
- Jezu – jęknąłem. Ale nie
wszedł we mnie, leżał na mnie i czułem, jak ociera się, ale powstrzymywał się. Ja
za to, zacząłem walczyć ze swoją dolną częścią ciała. Zdecydowanie mój
przyjaciel miał mnie w dupie i rządził się swoimi prawami, a w tej chwili
jedynym panem, którego słuchał był Tom, który właśnie zajął się moją szyją, z
premedytacją, skupiając się na najwrażliwszych jej miejscach. Drażniąc je ustami
i ciepłym oddechem, sprawił, że na moim całym ciele pojawiła się gęsia skórka i
po na prawdę krótkim czasie zacząłem go prosić, żeby we mnie wszedł, czując, że
jeśli za chwilę nie rozładuję tego napięcia, oszaleję.
- Już? – zapytał bardziej z
przekory niż ze zdziwienia, że zdążyłem się tak napalić.
- Już! Chyba, że chcesz żebym
tu za chwilę oszalał.
- No to wypnij się.
Przewróciłem oczami, ale tego nie widział i podciągając
kolana wyżej uniosłem tyłek, wypinając się do niego jak najmocniej się dało, mając
nadzieje, że czuje się równie dziwnie jak ja.
- Piękny – rzucił.
Zmarszczyłem brwi. Co piękne? mój tyłek, otworek, ja?
Denerwowały mnie te jego pojedyncze słowa, w tym jednym jedynym wypadku nie lubiłem
kalamburów, reguły tej gry miały być jasne i wytyczane zgodnie z zasadami, a
Tom najwyraźniej znowu zamierzał mnie zaskoczyć.
Położył dłonie na moich pośladkach, były gorące, dużo bardzie
niż moja, jak mi się wydawało wcześniej rozgrzana skóra. Delikatnie masował je
i rozszerzał. Ukryłem twarz w poduszce, czując się zażenowany tą sytuacją. Tak
blisko ze sobą byliśmy, a bywały takie chwile, jak na przykład ta, że
krępowałem się go, bałem się, że nie jestem dla niego wystarczająco atrakcyjny,
że za chwilę odkryje we mnie coś, co mu się nie spodoba. Jednak poderwałem się
do góry, kiedy poczułem coś bardzo ciepłego i mokrego między swoimi pośladkami
i z całą pewnością nie był to jego członek.
- Co ty robisz? – zapytałem, odwracając
głowę i wlepiając w niego pytające spojrzenie.
- Liże cię.
- Zwariowałeś?!
- Nie podoba ci się?
- Nie o to chodzi.
Uśmiechnął się. Doskonale wiedział skąd moje oburzenie i
taka reakcja.
- To tylko kolejny etap. Przecież
nie wejdę w ciebie na sucho.
- No, ale nie musisz mnie tam zaraz
lizać, masz przecież ręce – zbulwersowałem się jego bezceremonialnością. Zachowywał
się tak, jakby to było codziennością, a przecież nie było, nie dla mnie.
- Co cię tak krępuje? Miałem w
ustach już twój członek i jakoś mniej cię to krępowało, a to, że cię tam liże,
właściwie nawilżam, to cię zawstydza?
- A ciebie nie?
- Kocham cię. Kocham każdy
skrawek twojego ciała. Oddałbym cześć każdemu milimetrowi twojej skórze, gdybym
wiedział jak.
- Dobra, nie było pytania –
uciąłem. Rozpędził się, a gdybym mu nie przerwał chyba bym się zapadł tam ze
wstydu pod ziemię i tak czułem, że robi mi się gorąco na twarzy, a to oznaczało,
że jestem czerwony jak burak.
- Mogę kontynuować? – zapytał,
powstrzymując się od roześmiania się na głos.
- Kontynuuj – bąknąłem niezrozumiale
nawet dla samego siebie, bo ukryłem twarz w poduszce i już było mi wszystko
jedno, najwyżej spłonę tam ze wstydu. Ale Tom chyba się domyślił i obejmując mnie
podniósł, opierając o siebie.
- Tom, co robisz?
- Rozluźnij się, cały się spiąłeś,
nie będę cię tam lizał, skoro tak cię to krępuje.
- Ja…
- Rozumiem, nie dzisiaj. A
teraz się odpręż i postaraj się nie spinać, bo będzie cię bolało – przez moment
nie rozumiałem, co ma mnie boleć, ale jak poczułem jego członek między
pośladkami, wszystko stało się jasne, jego dłoń zsunęła się na moje krocze,
druga drażniła moje brodawki. Jedno trzeba było mu przyznać, potrafił naprawdę
w ciągu paru sekund wynieść mnie na wyżyny podniecenia. Podparłem się rękami o ścianę
u zagłówka, wypinając się przy tym i dając mu znacznie lepszy dostęp do siebie,
natychmiast to wykorzystał. Jego ręce, usta, brzuch ocierający się o moje
pośladki, jego członek we mnie, czułe słówka, to wszystko sprawiło, że czułem
się jak na koksie. Doszedłem, opadając na łóżko, a on razem ze mną.
- Masz pojęcie, co ty ze mną
robisz? - zapytałem urywanymi słowami, próbując zaczerpnąć kolejne hausty
powietrza.
- A wiesz, co ty robisz ze mną?
– odparł wcale nie mniej zmęczony.
- Kocham cię Tom.
- Ja ciebie też. Wszystko
nareszcie powoli się układa.
- Między nami, bo reszta to
porażka – stwierdziłem.
Dotknął mojej twarzy, odgarniając mi włosy z czoła i zaczesał
je za ucho.
- Musimy powiedzieć chłopakom.
Może to głupie, ale wydaje mi się, że oni się domyślają – powiedział.
- Nie żartuj.
- Takie mam wrażenie. Geo ostatnio
robi dziwne uwagi. Te jego ciocia, wujek. No chyba, że ja jestem już przewrażliwiony.
- Geo?
- No.
To było ciekawe, bo dla mnie, to właśnie Gustav coś
wiedział.
- Ja bym stawiał na Gustava.
- Dlaczego?
- Bo według mnie najprędzej
Gustav się czegoś domyśla.
- Przed nami kolejna trasa,
nie uda się nam utrzymać przed nimi w tajemnicy naszego związku. Musielibyśmy
się od siebie trzymać na dystans, a nie wiem czy się powstrzymam.
- Ja też nie. Więc uważasz, że
trzeba im powiedzieć?
- Tak byłoby uczciwie -
stwierdził.
- A co jeśli nie zrozumieją?
Tom wzruszył ramionami. Nie podobało mi się to, on zawsze
był szybki do podejmowania decyzji, ale planu awaryjnego na wypadek tego, że coś
by poszło nie tak jak trzeba, nigdy nie miał. Zawsze improwizował, a ja nie
lubiłem tego.
Westchnąłem.
- Jeśli się nie zgadzasz, to im
nie powiemy.
- Nie o to chodzi. W jakimś
sensie masz rację, tylko boję się, co to będzie, jeśli przez to rozwalimy
zespół.
- Nie rozwalimy.
- Skąd taka pewność?
- Już nie raz były akcje i to nie
wiem, czy nie gorsze i jakoś zawsze byli po naszej stronie. Poza tym, pamiętasz,
jak zareagowali na nasz pocałunek?
- Tak, byli zgorszeni –
stwierdziłem doskonale, pamiętając ich miny.
- A ja to odebrałem raczej,
jak zmieszanie. Zresztą już nie raz między nami były dwuznaczne sytuacje, a oni
nie raz świadkami takich sytuacji. To wyznanie, to tylko kolejny krok.
- Boję się – przyznałem.
- Bill, nie mamy nic do
stracenia. Za tą kasę, którą już zarobiliśmy, możemy się nieźle urządzić na
przykład we Francji, tam nikomu nie będziemy wadzić, ani chłopakom, jeśli poślą
nas do diabła ani mamie. Jesteśmy młodzi, sławni, co prawda nie przepadam za ciągłym
modelingiem, ale poświęcę się i zgodzę na te sesje. Poza tym, przy tej technice
możemy stworzyć dwuosobowy zespół i grać, jako bracia Kaulitz.
- Wydaje ci się, że to takie
proste?
- Nie, prosto się tylko o tym mówi,
ale ja doskonale zdaję sobie sprawę, że jeśli trzeba będzie, to wszystko wcielić
w życie, będzie ciężko i nerwowo, ale razem damy radę. Dla ciebie jestem
wstanie ściągnąć nawet gwiazdkę z nieba.
Parsknąłem śmiechem.
- Głupek – pacnąłem go po
głowie.
- Ała, za co?
- Kocham cię. Tak bardzo, że
czuję ciągle tutaj – dotknąłem swojego żołądka – takie uczucie jakbym był ciągle
głodny.
Uśmiechnął się.
- Też to czuję, a im bardziej
o tobie myślę tym mocniej to odczuwam.
- Jesteśmy obaj zdrowo rąbnięci
– podsumowałem.
- No dobra, to kiedy im
powiemy?
Wzruszyłem ramionami.
- Dzisiaj? – rzucił propozycje.
Spojrzałem mu w oczy z niedowierzaniem czy mówi serio.
- Zresztą, jak chcesz. Myślę,
że powinniśmy im powiedzieć przy pierwszej nadarzającej się okazji, nie ważne
kiedy.
- A gdzie im to powiemy? –
zapytałem.
- Po co planować. Po prostu im
powiemy, nie wiem, w studiu, na parkingu, co za różnica?
- Może ich zaprosimy do
siebie?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie w domu. Myślę, że neutralny
grunt będzie o wiele lepszym rozwiązaniem. Nie będą się czuli osaczeni przez
nas. Wiesz, nawet, jeśli czegoś się domyślają, mogą się poczuć nieswojo w towarzystwie
dwóch pedałów.
- Nie mów tak! – nienawidziłem
tego określenia.
- Jak?
- Pedały.
- To gejami.
- To też jest obrzydliwe.
- A kim według ciebie
jesteśmy?
- Kochankami.
- Kazirodczymi – rzucił,
podkreślając to intonacją głosu w tak specyficzny sposób, jakby chciał
podkreślić to, jaki grzech mamy na sumieniu.
- Tom!
- Dobra, już nic więcej nie
powiem. Tylko nie rozumiem, czemu tak cię to razi?
- Bo dla mnie, to uczucie jest
piękne, czyste, szczere, czułe, a jacyś imbecyle musieli je nazwać takimi
obrzydliwymi słowami.
- Chodź tu moja ty miłości – zaczął
mnie całować i łaskotać.
- Tom, nie, przestań! – zacząłem
krzyczeć i bronić się. Darłbym się pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie mój telefon,
który się rozdzwonił. – Tom, czekaj, podaj mi komórkę.
Zerknąłem tylko na wyświetlacz dostrzegając, że to Jost i
odebrałem.
- Tak?
- Co tak? Długo będziemy czekać
na wielmożnych państwa?
Spojrzałem na Toma, domyślił się, o co chodzi.
- Mamy problem z samochodem – zacząłem
kłamać.
- Tak? A którym?
Złapałem się za głowę. Kolejna wtopa.
- Nie wiem, jak to zrobicie, ale
jak za pół godziny was tu nie będzie, to porozmawiamy sobie inaczej – mówiąc to
rozłączył się.
- To Jost – powiedziałem.
- Chyba nas poniosło. A od
przynajmniej pół godziny powinniśmy być w studiu – rzucił Tom. - Bardzo
wściekły?
- Nie pytaj.
- Zbieramy się.
Takiego tempa mogliby nam pozazdrościć nawet żołnierze na
służbie. W prawdzie nie byliśmy w studiu w pół godziny, bo przy natężeniu ruchu
o tej godzinie to było a wykonalne, ale chłopaki najwyraźniej byli pod
wrażeniem, nie bardzo wiedziałem jeszcze czego, ale kiedy Jost zaczął swój
wywód o tym, że nadal zachowujemy się jak dzieci i że on się poważnie nad nami
zastanawia czy chce dalej z nami współpracować i takie tam, wtrącił się Georg.
- David, nie krzycz na nich,
to moja wina.
Zapadła cisza. Obaj z Tomem spojrzeliśmy na niego kompletnie,
nie rozumiejąc co jest grane.
- Pisząc wam tego sms’a machnąłem
się z godziną, nie ten klawisz mi się wcisną, sorki chłopaki – mówiąc to spojrzał
na nas tak wymownie, że nie trudno było się nam domyśleć, że właśnie w tej o to
chwili ratuje nam dupę. Naszło mnie tylko jedno pytanie, dlaczego?
Tom jednak zareagował błyskawicznie.
- Spoko, zdarza się – i mówiąc
to spojrzał na Josta, który nagle wydawał się kompletnie zbity z tropu.
Łypnął na każdego z nas, po czym machnął ręką i wyszedł
ze studia, mówiąc, że wróci za piętnaście minut.
- Nie musiałeś ratować nam
tyłka – rzuciłem, jak tylko zamknęły się za Jostem drzwi.
- Jesteśmy przyjaciółmi, a
Jost trochę przesadza.
Przyjaciółmi! Wyłapałem to bardzo personalnie. Przyjaciel
to ktoś, komu można zaufać. Ktoś, kto zawsze jest po twojej stronie niezależnie,
jaką głupotę w życiu palniesz. Nie czułem się dobrze po tym tekście Georga,
zwłaszcza, że my, nie mówiąc im o naszej tajemnicy wcale nie zachowywaliśmy
się, jak przyjaciele, za który się uważaliśmy.
- No tak, ale dzisiaj to
ewidentnie daliśmy dupy - powiedziałem prawdę.
- Mamy nadzieję, że dobrze się
bawiliście – rzucił Gustav dziwnie mi się przyglądając. – A po tej pięknej
malince myślę, że ta mała ściema z naszej strony powinna być wam na rękę.
Zdrętwiałem.
- Jaka malinka? – zapytałem,
patrząc w tej chwili na Toma z mordem w oczach. Mówiłem mu tysiąc razy, żeby mi
nie robił malinek.
- Na twoim ramieniu – odparł
Gustav natrętnie, przyglądając się owemu miejscu.
Zerknąłem i aż zrobiło mi się gorąco. Malinka? Kurwa malinka?
To była malina! Ogromna, gigantyczna i bordowa jak dojrzała wiśnia.
- Kurwa, Tom! Pytałem się
ciebie czy widać coś po mnie? Pytałem? – krzyknąłem na niego i spojrzałem wymownie.
Tom wydawał się zmieszany, owszem mieliśmy powiedzieć
chłopakom o nas, ale tego, że wszystko ku temu zmierzało i to właśnie w tym
momencie, nie planowaliśmy. A co gorsze odnosiłem wrażenie, że chłopacy
doskonale wiedzą, kto mi ją zrobił i dlaczego dzisiaj się spóźniliśmy.
- Lepszej okazji chyba nie
będzie – rzucił do mnie Tom.
A ja cały zaniemówiłem. Bałem się tego, po tym jak
zareagowała nasza mama bałem się reakcji każdej dowiadującej się o nas osoby.
- Okazji, na co? – podłapał
Georg.
- Słuchajcie – zaczął Tom. –
Musimy wam o czymś powiedzieć.
Georg i Gustaw spojrzeli po sobie.
- Jesteście nie tylko członkami
zespołu, ale i naszymi przyjaciółmi – zaczął, podchodząc do mnie i naciągając
mi bluzkę, zakrywając ślady naszej porannej namiętności. Chłopaki patrzyli na nas,
ale nie wydawali się zdziwieni ani zszokowani, przynajmniej na razie.
- Doszliśmy z Billem do
wniosku, że powinniście coś wiedzieć.
- Zaczyna się robić ciekawie -
rzucił Geo.
- Zwłaszcza, że masz tak
cholernie poważną minę – dodał Gustav uważnie, sondując Toma.
- Bo to jest poważna sprawa –
odparł Tom. – Już dawno powinniśmy was uświadomić, ale trochę – przyznał. –
obawiamy się waszej reakcji.
- Tylko nie mówcie, że chcecie
rozwiązać zespół – rzucił Geo. Nie wiem, czemu pomyślał akurat o tym. Przez
moment sądziłem, że domyśla się wszystkiego, a te nasze wyflaczanie się, to
będzie tylko czysta formalność, a tu nagle wychodziło na to, że jednak się
myliliśmy i to obaj.
- Nie, nie – zacząłem machać rękami.
– Chociaż nie wiem, czy po tym co się dowiecie sami nie zechcecie go rozwiązać.
- Jeśli nie wpadliście na genialny
pomysł, by kogoś przyjąć do naszej czwórki, to raczej nie znamy powodu dla
którego mielibyśmy chcieć rozwiązania zespołu, no nie Gustav?
Gustav kiwnął głową, potwierdzając słowa Georga.
Tom spojrzał na mnie, a ja lekko kiwnąłem mu głową, żeby
kontynuował. Co miało być, to będzie. Czułem, że nie ma odwrotu, a to po mimo
swojej złożoności, dobra decyzja.
- No więc, cokolwiek uważacie
na ten temat, chciałbym tylko, żebyście po tym co usłyszycie zachowali się, jak
ludzie i między innymi, zostawili to dla siebie.
- Gadaj o co chodzi –
zniecierpliwił się Geo.
Tom wziął głęboki oddech, bał się, widziałem to wyraźnie,
może nawet bardziej się bał ode mnie.
- Ja i Bill jesteśmy w związku
– powiedział i na moment zapadła totalna cisza.
- Znaczy?- zapytał Gustav. –
No bo wiecie, żeby potem nie było niedomówień.
- Znaczy, że chodzimy ze sobą,
sypiamy i tak dalej, jak normalna para zakochanych – odpowiedział tak dobitnie,
że już chyba nikt będący w tym pokoju nie miał wątpliwości, co do tego, kim dla
siebie, oprócz braci, jeszcze jesteśmy.
Oboje patrzyli na nas, to było okropne uczucie. Czułem
się jakbym stał pod ścianą śmierci, czekając na strzał w głowę. Po ich minach
też ciężko mi było wywnioskować, co myślą. Gdzieś tam po głowie ciągle
przewijały mi się słowa, które nie raz słyszałem o pedałach i innych tego typu
ludziach, którymi poniekąd sami gardziliśmy, to sytuacja jak na ironie tak się
ułożyła, że sami nimi byliśmy, a największy homofob, którym był Tom, był przyczyną
tego, że stałem pod ścianą śmierci z sercem, które czułem w gardle.
- Cóż – zaczął Geo, a Gustav dziwnie
się uśmiechnął.- Przez was przegrałem 100 euro.
- Słucham? – zgłupiałem, Tom
najwyraźniej też, bo ani słowem się nie odezwał.
- Domyślaliśmy się. Sądziliście,
że te wasze dwuznaczne teksty i zachowania dobrze was maskują? Bo z Gustavem nic
nie mówimy.
- Od kiedy wiecie? – zapytałem.
- Wydaje się nam, że chyba od początku, ale pewność, że coś
więcej jest między wami nabraliśmy po tym waszym pocałunku, gdzie przegraliśmy
1000 euro. Bo wybacz Bill, ty może prędzej byś podchodził pod geja, ale Tom.
Wszyscy się uśmiechnęliśmy. Tak, Tom i gej, to naprawdę
było coś.
- I co o nas sądzicie?- pociągnąłem
ich za języki.
- No wiesz, od początku jak
was poznaliśmy, byliście dziwnym rodzeństwem. Oczywiście zdajemy sobie sprawę,
że między bliźniakami jest szczególnego rodzaju więź, ale wy jesteście w ogóle odjechani,
jeśli o to chodzi. Czasami mam wrażenie, że macie jeden mózg – stwierdził Geo, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem. –
Ciekawi nas jednak, któremu odwaliło pierwszemu. Stawiamy oczywiście na Billa.
Zacząłem kręcić głową, na co ich miny zrzedły.
- Mnie – rzucił Tom.
- Nie możliwe – stwierdził
Gustav. - Ty zawsze… - zaczął, mając na myśli, że uganiał się za laskami i to
on organizował imprezy w hotelu z fankami.
- To skomplikowane Gustav. Ja
wiem, jak to z boku musiało wyglądać.
- To, co się nagle zmieniło? –
dopytywał, on był tym chyba bardziej zdumiony niż ja, gdzie wydawało mi się, że
doskonale znam Toma.
- To nie tak, że wole facetów, nadal jestem
homofobem, żeby to było jasne.
- No, ale Bill… - rzucił
Georg.
- No właśnie – potwierdził
Tom. – Bill stanowi wyjątek od tej reguły i nie pytajcie mnie dlaczego, co się stało
i tak dalej, ja po prostu zawsze coś do niego czułem. Na początku sądziłem, że
to takie braterskie uczucie, ale później się zorientowałem, że to coś więcej.
Uwierzcie mi na słowo, to nie było przyjemne odkrycie.
- A ty Bill? – zapytał Gustav.
- Co ja? Próbowałeś powiedzieć,
kiedyś Tomowi nie? Znaczy, żebyśmy się teraz zrozumieli. Pomijając to co nas teraz łączy, Tom jest mi
bardzo drogi, nie wyobrażam sobie sytuacji, że go nagle nie ma przy moim boku,
a to co się stało nie było dla mnie wcale takie łatwe do zaakceptowania jak sądzicie.
- Wiesz, nie myśl sobie, że my
ciebie uważamy za geja czy coś.
- Wiem Geo, jak czasami na
mnie patrzycie. Akceptujecie mój makijaż, dziwne stroje i całą tą resztę, ale
zapewniam cię, że nigdy nie pomyślałem o żadnym facecie w kategorii ładne
ciacho.
- Oprócz mnie, oczywiście – wtrącił
się Tom.
- Ty siedź cicho.
Znowu wybuchliśmy śmiechem.
- W każdym razie, wyznanie
Toma, było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo wydawało mi się, że znam go jak własną
kieszeń, a tym czasem on przez tyle czasu ukrywał przede mną, co tak na prawdę
do mnie czuje.
- Wtedy w hotelu na trasie,
gdzie Tom chodził potem wściekły jak osa w czymś wam przeszkodziliśmy, prawda?
- Pomińmy tamto milczeniem – uciął
Tom.
- Czyli tak – dopowiedział
sobie Geo, a my nie wyprowadzaliśmy go z błędu.
- Długo się zbieraliście, żeby
nam powiedzieć – powiedział Gustav. Już myślałem, że przegram tą stówę. A właśnie
Geo, dawaj wygraną – wyciągnął rękę w kierunku przyjaciela.
- Założyliście się o to czy
jesteśmy razem? – zdziwiłem się.
- Nie. To akurat wiedzieliśmy.
Założyliśmy się, kiedy nam w końcu powiecie – powiedział Geo.
- Ja obstawiałem, że przed
trasą – oznajmił dumnie Gustav. – A Georg, że po.
- A my się zastanawialiśmy czy
w ogóle wam powiedzieć – rzuciłem.
- Dlaczego? – zapytał Georg.
- Mieliśmy trochę kłopotów –
oznajmił Tom.
- No widzieliśmy na twojej
wardze. Nie sądziliśmy, że dasz się Billowi znokautować.
- To nie Bill, ja sam to sobie
zrobiłem.
- Tylko nie próbuj nam wcisnąć
tej samej bajeczki, co Jostowi, że się pośliznąłeś w łazience.
- Nie zamierzam, ale to nie
Bill mi to zrobił.
- No dobra, nie będziemy wnikać,
może nawet nie chcemy znać szczegółów.
- Zresztą warga, to nic w porównaniu
z innymi naszymi problemami. Dlatego mieliśmy pewne opory czy wam powiedzieć.
- Znaczy?
- Nasza mama.
- Wie?
- A jak sądzisz, dlaczego z nią
już nie mieszkamy?
- Nakryła was?
- Zobaczyła filmik, który nie powinna
była widzieć – powiedziałem, ale nie wdawałem się w szczegóły.
- Widziała, jak się razem pieprzycie?
– Geo wydawał się tym faktem jakiś zafascynowany.
- Geo! – mimo wszystko jego
nazewnictwo mnie powalało.
- Coś w tym stylu – odpowiedział
mu Tom.
- No to nieźle. To wam
współczujemy.
- Trudno - powiedział Tom.
- Takie było ryzyko. Poczuliśmy się w
domu zbyt pewnie i wpadliśmy.
- W końcu to wasz dom, azyl.
- Już nie nasz – powiedziałem.
- Taa - przytaknął Tom. – W
każdym razie pozostaje pytanie, co z wami?
- Jak to co z nami?
- No czy chcecie nadal być z
nami w zespole?
Geo prychnął.
- Słuchajcie, właściwie to nie
nasza sprawa co robicie w łóżku. Jeśli nie będziemy zmuszeni przez was do oglądania
tego, co robicie, to pieprzcie się, ile chcecie, że tak powiem; Carpe Diem –
oznajmił Geo, a Gustav kiwnął głową na znak, że uważa dokładnie tak samo.
Tom się uśmiechnął.
- Spoko, obiecuję, że nic
ponad to, co już widzieliście w naszym wykonaniu więcej nie zobaczycie.
- Czyli Tokio Hotel nadal na
topie w starym składzie? – zapytałem.
- Na tobie i najlepszym składzie,
jaki może być – powiedział Geo i poklepał mnie po ramieniu, a potem Toma. –
Popaprańcy, daje słowo – pokręcił głową, a my się tylko uśmiechnęliśmy. To,
jaką ulgę poczułem nie da się opisać słowami, aż odetchnąłem, co Tom zauważył,
bo musnął dłonią o moją dłoń, a ja uciekłem wzrokiem w bok. - I jednak wujek i
ciocia – stwierdził Georg.- Powiedzcie
tylko kto jest ciocią, a kto wujkiem.
- Geo! – zbulwersowałem się.
- No co, muszę to jakoś Buddy’emu
przedstawić. Ty Bill jesteś ciocią, tak?
– dopytywał się. Domyślałem się, że będą się z nas nabijać, chociaż to miało
drugie dno, oni nie do końca sami wiedzieli, jak się w tej sytuacji odnaleźć. Domyślać
się to jedno, ale poznać w końcu prawdę, to już zupełnie inna sprawa.
- Nie jestem żadną ciocią –
mimo wszystko nie zamierzałem pozwolić sobie na jakikolwiek tego typu docinki.
- No to ty Tom w takim razie jesteś
ciocią.
- Spierdalaj Geo! Ciocią to
zaraz ty zostaniesz – odwarknął Tom.
- Czyli robicie to na zmianę.
- Geo! – krzyknęliśmy tym
razem jednocześnie, a w tej samej chwili do studia wrócił Jost.
- No, jestem już jestem.
Przez resztę pobytu w studiu błądziłem myślami. Byłem w
końcu spokojny o to, że chociaż chłopaków mieliśmy po naszej stronie.
Kiedy wróciliśmy w końcu do domu, byłem tak szczęśliwy,
że zacząłem dobierać się do Toma już na przedpokoju.
- Bill, co jest?
- Weź mnie – szepnąłem, rozpinając
mu pasek u spodni.
- Tutaj?
Nawet się nie bronił, chociaż przycisnąłem go do ściany i
rozbierałem.
- Tak, tutaj, teraz,
natychmiast.
Chwycił mnie za ręce, powstrzymując i zamieniając nas
miejscami, tym razem to on przycisnął mnie do ściany natychmiast, pozbawiając
mnie ubrań.
Kompletnie nadzy i spragnieni swoich ciał, jak gdybyśmy
to robili właśnie po raz pierwszy spojrzeliśmy sobie w oczy. Znowu czułem to dziwne
uczucie w żołądku.
- Boli – powiedziałem wymownie,
patrząc mu w oczy.
- Co cię boli?
- Żołądek. Jestem tak głodny
ciebie, że to aż boli.
Tom uniósł mnie, kładąc sobie moje nogi na biodra i przyparł
do ściany. I w końcu dostałem to co chciałem, a moje ciało powoli nasycało się
jego każdym pocałunkiem, głębokimi chociaż powolnymi pchnięciami i nareszcie
mogłem powiedzieć, że odczuwałem coś na kształt sytości, kiedy obaj zbliżaliśmy
się do tego jednego konkretnego momentu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Ostatnich odcinków? Znajdę cię i zabiję :P Oczywiście żartuję. Ja nie przeżyję bez tego opowiadania! No nic. Cieszę się, że Gus i Geo zaakceptowali chłopaków. I wg. Także czekam na nowy odcinek
OdpowiedzUsuńNo cóż, na szczęście ciężko będzie mnie znaleźć, a jeśli nawet jakimś cudem by ci się to udało, to jak mnie zabijesz już nic więcej nie przeczytasz :D
Usuńuhu ! jak to dobrze że chłopacy nie byli tak jak Simone. mam nadzieję że nic się juz nie rozwali bo to jeszcze dwa odcinki do końca :( i wszystko (znając ciebie) może sie zdarzyc . mam nadzieję że matka bliźniaków jakoś to zaakceptuje albo przynajmniej będzie to tolerować. odcinek jak zawsze świetny, ale strasznie długo trzeba było czekać! az bałam się, że go nie będzie.
OdpowiedzUsuńżyczę weny, duuuużo weny!! :D
Co do Simony, to już w następnym odcinku przekonasz się co też ona dla nich przygotowała, zapewniam cie, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewasz :P
UsuńJAKTO OSTATNICH ODCINKÓW?!? Kobieto, nie rób nam tego, please. :-(
OdpowiedzUsuńMówiłam, że się domyślają ;-) I wiedziałam, że ich nie odrzucą :-)
Pozostaje jeszcze kwestja ich mamy... Mam nadzieję, że się kobieta opamięta.
Przyszło mi do głowy pewne pytanie: czy Jost też się dowie??
A co z Angelą?
Pozdrawiam i życzę dużo weny :-)
No więc tak: Jeśli chodzi o Josta, nigdy się nie dowie, jakoś mam tą postać jako bardzo daleko planową i uznałam iż nie będę go w to mieszać. A Angela? Jeszcze będzie, a jakże, w końcu bliźniaki wiszą jej kolację i to własnej roboty :D
UsuńWiem, dlatego o nią pytam ;-) Nie mogę się tej kolacji doczekać ;-)
UsuńA czego się spodziewasz na tej kolacji ?
UsuńTak szczerze, to sama nie wiem czego, ale mam jakieś takie dziwne przeczucie ;-)
UsuńDziwne, znaczy jakie? :D
UsuńSama nie wiem. Jakoś tak mam przeczucie, że na tej kolacji niie będą tylko chłopcy i Angela. :-)
UsuńO nie!!
OdpowiedzUsuńJuż końcówka?
Jak to?
To było super i w ogóle <3
Szkoda że już koniec ale mówi się trudno i czeka na kolejne opowiadanie XD
Wypraszam sobie!
To opowiadanie to jedno z najlepszych twincest jakie czytałam!(nie licząc opowiadan obsesji)
Czekam na kolejny odcinku jak i mam nadzieję nowe opowiadanie:)
Pozdrawiam Mito *3*
Bardzo Ci dziękuje. Ciesze się, że mimo wszystko opowiadanie Ci się podobało. No i ma nadzieje, że inne które zamierzam jeszcze napisać, też Ci przypadną do gustu. :*
UsuńNapewno przypadna ^^
UsuńMam takie pytanie czy na gg można do cb pisać?
No wiesz pogadać itp??
Oczywiście. Wieczorem chyba najszybciej można mnie złapać, chociaż zwykle jestem na nie widoku :D
UsuńTRZY SPRAWY
OdpowiedzUsuń1. DZIEKI ZA POBUDKE O 4:30. NIC NMIE TAK NA NOGI POSTAWILO JAK TWOJA INFORMACJA.
2. JAK TO OSTATNICH?! JA NIE CHCE!
3. ODCINEK FAJNY. ZAKLAD MNIE ROZWALIL.
DUZO WENY ZYCZE
KOTEK
PS.WYBACZ BRAK PL ZNAKOW, ALE Z FONKA PISZE
No wiesz, wszystko co dobre też się kiedyś kończy. Myślę, że ciągniecie na siłę opowiadania, to jest najgorsza rzecz jaką można zrobić. Zawarłam w nim, to co planowałam napisać i pora je zakończyć. Chociaż też będzie mi w jakiś sposób przykro, no ale uszy do góry ^.^ :D
OdpowiedzUsuńNiieee ! To nie może być koniec !!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że chłopcy zrozumieli bliźniaków, widać, że sa prawdziwymi przyjaciółmi. A zakład ? Hah zakład kosmiczny, że też wpadli na taki pomysł ;D Hah jeszcze jeszcze ciekawa co z mamą. Czy spotkają się z matką i porozmawiają, czy nadal nie będa utrzymywać kontaktu ?
Ahh nie mogę się już doczekać kolejnego odcinku !
W kolejnym odcinku się przekonasz :d
UsuńChciałam jeszcze poinformować, że u mnie nowy odcinek ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam ! :) :*