Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

sobota, 14 czerwca 2014

Witajcie kochani
Dzisiaj ostatnia część opowiadania „Przeznaczeni Sobie”. Co chciałabym Wam powiedzieć na jego temat? Może to, że jest to pierwsze moje opowiadanie o chłopakach z TH. Kiedyś parę lat wstecz, miałam okazje przeczytać kilka, ale o ile do samych opowiadań nie miałam zastrzeżeń, jakoś tematyka twincest TH do mnie nie trafiła, chyba dlatego, że akurat na tapecie mojej chorej fantazji było coś innego. W każdym razie przyszedł w końcu ten dzień i poraziło mnie, było to dokładnie prawie rok temu, jakoś w połowie sierpnia, o ile dobrze pamiętam i wtedy też powstała myśl na opowiadanie, którego dzisiaj czytacie ostatnią część. Oczywiście TH nie było mi obce, znałam i miałam, mam nadal kilkanaście ich piosenek, które bardzo mi się podobają. Gdzieś tam nawet nie interesując się nimi trafiałam na różne o nich informacje, zdjęcia, zwykle Billa, które mnie powalały, jeśli chodzi o jego ciągłe zmiany wyglądu, ale jakoś nigdy nie czułam potrzeby zagłębienia się, jeśli o nich chodzi w twincest, aż się stało. Nie pytajcie jak? To było jak impuls, jedna chwila, strzeliło mnie i już.
Kilka faktów, które wyszły niespodziewanie w opowiadaniu. Jeden najbardziej śmieszny, w który pewnie będzie wam ciężko uwierzyć, to te nieszczęsne Malediwy. Szukając im w opowiadaniu miejscówki na wakacje nie wiedziałam, nie miałam zielonego pojęcia, i nawet mi przez myśl nie przeszło, że te kilka fotek, które gdzieś tam znalazłam w Internecie z ich wakacji, to są właśnie Malediwy. Druga sprawa; każde z moich opowiadań nawet, jeśli historie są naprawdę dziwne, zawsze staram się podpierać rzeczywistymi faktami z życia bohaterów, dlatego niektóre sceny są, że tak powiem z życia wzięte, ich życia, oczywiście.
No dobrze, co jeszcze na zakończenie chciałam Wam powiedzieć. Acha! Jeszcze jedna sprawa. To opowiadanie pierwotnie miało się skończyć na Malediwach. No wiecie, w końcu Bill przekonał się do Toma i żyli długo i szczęśliwie, ale jednej zimowej nocy, kiedy się przebudziłam i leżąc w swoim łóżku w totalnych ciemnościach, no może nie totalnych, bo mi w okno lampa świeci, no ale nie licząc tej lampy, leżąc sobie i jakoś nie mogąc kolejny raz zasnąć, myślałam nad tym opowiadaniem, jak je zgrabnie zakończyć i nagle wpadł mi pomysł, żeby  jeszcze zamieszać,  wykorzystać kilka faktów, między innymi zdjęcia, które chłopcy sobie robili i Angele, która nagle znów się pojawiła, teraz wiecie dlaczego. Pierwotnie w moim zamyśle nie miała się już więcej pojawić w tym opowiadaniu, a przydała się jak znalazł. Tak więc moi kochani, bardzo dziękuję Wam za wytrwanie do końca tej opowieści. Dziękuję wszystkim za komentowanie. Wasze komentarze i pomysły bardzo mnie inspirują i nawet nie wiecie, jaki macie wielki wpływ na to, co się jeszcze w opowiadaniu pojawia.
Dziękuje Wam, że jesteście  :*
Zapraszam Was na ostatni odcinek „Przeznaczonych sobie” i na kolejne „Poza granicami umysłów”

Wasza Niki.



Odcinek 60 - End




Przez kolejny kilka dni nie wydarzyło się nic szczególnego, na szczęście. Znaczy, mama do mnie dzwoniła, długo rozmawialiśmy przez telefon, strasznie mi tych rozmów brakowało.
Wypytywała się, gdzie teraz mieszkamy i jak sobie radzimy. Radziliśmy sobie bardzo dobrze i żeby jej to udowodnić zaprosiłem ją na kolację w weekend. Przez głowę przeleciała mi może głupia myśl, ale wydawała mi się tak odjechana, że postanowiłem wcielić ją w życie. Tom też stwierdził, że to świetny pomysł.
Dogadałem się z chłopakami, których też zaprosiłem i Angele naszego honorowego gościa.
Chciałem im wszystkim podziękować, że po mimo tego, że wiedzieli o naszym sekrecie nie odwrócili się od nas i nadal nas wspierali.

                Był sobotni wieczór, zwijaliśmy się z Tomem w naszej kuchni, starając się wszystko przygotować, znaczy przygotować pizzę. Tylko co zdążyliśmy ją włożyć do piekarnika, jak pierwsza pojawiła się mama. Ochrona powiadomiła nas przez telefon, że właśnie przyjechała.
- Weź to ogarnij, ja idę po mamę - rzuciłem do Toma.
- Sam?
- Co sam?
- Sam mam sprzątać ten burdel?
- Jaki burdel, zgarnij tylko ze stołu i gotowe.
-  A to? – zapytał, wskazując gestem głowy na szafkę zastawioną mnóstwem produktów.
- Poradzisz sobie - pocałowałem go, żeby zmotywować i zostawiłem samego, udając się po mamę.

- Cześć mamo – przywitałem się, całując ją w policzek.
- Cześć kochanie, a gdzie Tom?
- W domu, chodźmy.
- Ciężko się tu do was dostać.
- Tak, ale wiesz, że w naszym przypadku, to konieczność.
- Bałam się, że jesteście narażenie na atak fanów, ale widzę, że tu wam na pewno to nie grozi.
Pokręciłem głową i wcisnąłem guzik, oczekując na jedną z wind. Po chwili weszliśmy do środka i wcisnąłem guzik na samej górze tablicy.
- Mieszkacie na dziesiątym piętrze?
- Tak. Tom tak wybrał. Zobaczysz, jaki mamy widok z okna.
- Uśmiechnęła się.
Kiedy wysiedliśmy i skręcili w korytarz na końcu, którego były drzwi naszego apartamentu ona uważnie rozglądała się.
Nacisnąłem klamkę i otwarłem drzwi, krzycząc od progu.
- Jesteśmy!
Tom pojawił się zaraz na przedpokoju, podchodząc do mamy.
- Cześć mamo.
- Cześć. Nadal się na mnie gniewasz?
- Nie, już nie.
- To gdzie całus? – nastawiła policzek, a my zaśmialiśmy się.
Pocałował ją oczywiście i objął mocno do siebie tuląc.
- No, tak już lepiej – powiedziała. – No to oprowadźcie mnie po swoim królestwie.
- Jakim tam królestwie, to tylko zwyczajny apartament – rzuciłem, ale oczywiście pokazałem jej wszystko.
- A to wasza sypialnia? – zapytała, patrząc na wielkie łoże, które owszem miało być naszym miłosnym gniazdkiem, ale jakoś na razie sypialiśmy głównie w moim łóżku.
- Nie – odpowiedziałem. Tam jest mój pokój - wskazałem gestem głowy. -  A tamten, Toma.
- Nie śpicie razem?- spojrzała na mnie, a potem na Toma.
- Pytasz o spanie czy seks? – zapytał Tom.
Zmieszała się, ale Toma pytanie było jak najbardziej na miejscu, nie chcieliśmy żadnych niedomówień.
- Przepraszam – wycofała się.
- Dobra – zmieniłem temat. – Tom zrób mamie coś do picia, zaraz przyjdzie Georg i Gustav.
- Oj, to ja nie potrzebnie tu przyszłam.
- Bardzo potrzebnie i przyjdzie ktoś jeszcze. Chcemy wam kogoś przedstawić, ani ty ani chłopaki nie mieliście okazji poznać tej fantastycznej osoby, a wiele jej zawdzięczamy.
Była zaskoczona.
Po kilku minutach pojawili się chłopacy. Geo przyniósł ze sobą Buddy’iego, zapomniałem przez to o całym świecie.
- Daj mi go – zacząłem wyciągać małego za pazuchy jego kurtki. – Cześć skarbie, ucałowałem szczeniaka. - Wujek zaraz się tobą zajmie – zacząłem mówić do szczeniaka, a Geo oczywiście to podłapał.
- Więc jednak ty Tom jesteś ciocią.
Tom uderzył go w ramie.
- Zamknij się, nasza mama tu jest - weszliśmy wszyscy do salonu.
- Sorki nie wiedziałem. Dzień dobry pani – przywitali się.
- Dzień dobry chłopcy.
- Mogliście nas uprzedzić, nie przyszlibyśmy.
- Właśnie, dlatego was nie uprzedzaliśmy - oznajmił Tom.
Chłopaki usiedli w salonie. Kiedy jeszcze nie byliśmy z Tomem w związku, często u nas nocowali zwłaszcza na początku, jak pracowaliśmy nad nowymi piosenkami, byli dla naszej mamy, jak synowie, a ona dla nich, jak druga matka, ale po chwili, jak tylko oswoili się z sytuacją, relacja sprzed tego zajścia wróciła do normy.
Zaczęliśmy żartować, a ja oczywiście bawić się ze szczeniakiem.
- Bill, macie może jakieś papierowe ręczniki? - zapytał Geo.
- Jasne.
- Proponowałbym ci je przynieść, bo za chwilę zleje ci się na spodnie.
Spojrzałem na niego.
- Mnie już zalał nie jedną parę.
- Trzymaj go, Tom - wcisnąłem mu psiaka.
- Dlaczego ja, sam sobie go teraz trzymaj.
Wszyscy płakali ze śmiechu, a ja pobiegłem do kuchni po ręczniki. Przyniosłem całą rolkę.
Geo wstał z kanapy i wziął psiaka od Toma.
- No chodź kolego, idziemy na stronę – powiedział i zabrał ze sobą rolkę papieru.
Oczywiście nie zamierzałem siedzieć tu jak kołek, poszedłem za Geo zobaczyć, czego zdążył go nauczyć przez te dwa tygodnie.
- Jak go nauczyłeś sikać na papier?
- Normalnie. Trochę wymagało to cierpliwości, ale teraz wie, że jak się go stawia na ręcznik, to znaczy, że czas na toaletę.
I tak faktycznie było.  Jak tylko Georg położył kilka warstw papieru na kafelkach, a potem postawił szczeniaka na środku, ten natychmiast kucnął załatwiając się.
- No i po sprawie – mówiąc to podął mi małego, a sam zgarnął ręczniki, wyrzucając je do ubikacji.
- Po powrocie z trasy też weźmiemy sobie z Tomem psa, albo nawet dwa, bo jednym się nie podzielimy – powiedziałem.
Geo się zaśmiał.
Wróciliśmy do salonu.
- Już? - zdziwił się Tom.
- Aha – odpowiedziałem.
- To daj mi go, ty się już nacieszyłeś – wyciągną ręce, zabierając mi go.
Szczeniak jednak zaczął ziewać.
- Chyba jest śpiący – stwierdził Tom, tuląc szczeniaka.
- Jego pora – powiedział Geo.
- Przyniosę mu jakiś kocyk i położymy go – rzuciłem i pobiegłem do pokoju.
Kiedy pościeliliśmy mu na jednym z foteli, który był pusty, a Tom go położył i przykrył, maluch zamknął oczka, posyłając nam jeszcze ostatnie ziewnięcie i zasnął.
- Jakieś trzy godziny spokoju – stwierdził Georg.
- Dalej z nim śpisz? - zapytałem.
- Chyba on ze mną. Ale powoli przyzwyczaja się do swojego legowiska. Czasami przesypia sam prawie całą noc, no ale jeszcze zdarzają się mu nocki, że skamle, wtedy biorę go do łóżka.
- Cały czas mógłby z tobą spać, jest taki malutki, że niewiele miejsca ci zajmie – powiedział Tom.
- A jak zechcę spać z dziewczyną, to jak ja jej to wytłumaczę?
- Bez przesady – skomentował Tom. – To ty nie wiesz, że laski lecą na takich czułych facetów?
Geo tylko uniósł brwi.
Już miałem powiedzieć, że jak weźmiemy sobie psy, to będą spały razem z nami, ale właśnie kolejny raz zadzwoniła ochrona, że nasz honorowy gość się pojawił.
- Zaraz wracam - powiedziałem i zostawiłem całe towarzystwo.
Zjechałem na dół, Angela stała, rozmawiając z ochroniarzem.
- Angela? – zawołałem ją.
- Bill.
Podszedłem obejmując ją.
- Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać.
- Nie szkodzi, porozmawiałam sobie z tym panem.
Podziękowałem ochroniarzowi, że zatroszczył się jakby nie patrzeć o naszego najważniejszego tego wieczora gościa i ruszyliśmy w stronę wind.
- Jak tam, dawno się nie widzieliśmy, pięknie wyglądasz – powiedziałem, kiedy czekaliśmy już pod windami.
- Jak zwykle.
- Posłuchaj Angela, nic ci nie mówiłem, bo nie wiedziałem, czy gdybyś wiedziała przyszłabyś – zacząłem, jak tylko wsiedliśmy do windy, a drzwi zasunęły się, uniemożliwiając jej ucieczkę.
- O co chodzi Bill?
- Chcieliśmy z Tomem, żebyś poznała Georga i Gustava i naszą mamę.
- Bill! Nie mogę! – spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem.
- Ach, możesz oczywiście, że możesz, nawet musisz.
- Ja nie mogę – zaczęła machać rękami. – Nie potrafię. Wstydzę się i w ogóle. Nie, nie dam rady Bill, proszę cię.
- Będziemy  z Tomem przy tobie, niczego się nie bój.
Winda zatrzymała się i wysiedliśmy. Nacisnąłem po chwili klamkę i otwarłem drzwi, wpuszczając ją do środka.
Była przerażona, widziałem to, trochę może nie fair, że stawialiśmy ją znaczy ja, przed faktem dokonanym, ale w tym momencie była dla mnie najważniejszą osobą na tym przyjęciu.
- Tom? – zawołałem go. Po chwili pojawił się.
- Hej – przywitał się z nią. – Co to za mina? Chyba się nie boisz? – zapytał.
- Mało powiedziane. Jak mogliście mnie postawić w takiej sytuacji? – zapytała, patrząc mu prosto w oczy.
- Przepraszam, to Billa wina. Ja mówiłem, żeby cię uprzedzić, ale powiedział, że na pewno wiedząc nie przyszła byś.
- I miał rację. Jak ja mam tam przed wszystkimi... - zaczęła dukać.
- Jakimi wszystkimi? – zapytałem. – Jest tylko nasza mama i chłopaki.
- No to są wszyscy – podsumowała.- Ja nie mogę. Nie wejdę tam.
Tom miał zawsze głupie pomysły, ale zawsze działały, bez zastanowienia objął ją mocno, przytulając do siebie.
- Spokojnie. Nie musisz się niczego obawiać, Bill i ja będziemy przy tobie, co więcej będziemy trzymać cię za ręce. To dla nas bardzo ważne – puścił ją, nachylając się i spoglądając jej prosto w oczy.
- Jesteś dla nas bardzo ważna, najważniejsza z całego tego towarzystwa, rozumiesz? – zaczął jej tłumaczyć. – Gdyby nie ty, ten głupek nigdy nie dałby mi drugiej szansy.
- Sam jesteś głupek – odwarknąłem się, na co uśmiechnęła się.
- No widzisz, przynajmniej się uśmiechnęłaś? – powiedział, nadal trzymając ręce na jej ramionach. – Popatrz mi w oczy.
- Patrzę – powiedziała.
- Dobrze, a teraz weź głęboki wdech i wydech.  Jesteś wielka, pamiętaj o tym?
- Tak się motywujecie? – zapytała. Na co tym razem to ja z Tomem się uśmiechnęliśmy.
- Tak – odparł Tom.
- Prawie ci się udało.
- Było by łatwiej gdybym znał cię tak dobrze jak Billa, a tak muszę improwizować.
- Nie pomagasz jej Tom – stwierdziłem.
- Tam są tylko trzy osoby, które w dodatku chcą cię bardzo poznać – kontynuował.
- Łatwo ci mówić, ty jesteś przyzwyczajony do publiki, ja nie.
- A mówił ci Bill, jaką tremę miałem przed pierwszym naszym koncertem?
Pokręciła przecząco głową.
- Rozbolał mnie brzuch i zapomniałem wszystkich nut. Powiedziałem wtedy Billowi, że nie wejdę na scenę, bo się skompromituję.
Spojrzała na mnie, a ja pokiwałem tylko głową. Pamiętam tamten moment bardzo dobrze, nigdy wcześniej ani później nie nagadałem się tyle, motywując Toma, by się wziął w garść.
- Mogę skorzystać z toalety? – zapytała. A my obaj jednocześnie odpowiedzieliśmy.
- Nie!
Popatrzyła na nas z niezrozumieniem, ale nam się od razu przypomniało, to jak Tom się wtedy zamknął w łazience i nikogo nie chciał wpuścić do środka. Nie mam pojęcia, jakim cudem udało mi się go przekonać żeby otworzył.
- Zapłacisz mi za to Bill – powiedziała.
- Radzę ci wyegzekwować co tylko się da od niego, on uwielbia czuć się winny – rzucił Tom, nabijając się ze mnie.
- To twoja wina – odparłem.
- Moja?
Dlaczego uważałem, że to była jego wina? A dlatego, że to on się pierwszy we mnie zakochał, dlatego to wszystko co się teraz działo i przez co musiała przechodzić między innymi Angela, było jego winą.
- Porozmawiamy sobie, jak zostaniemy sami – powiedziałem.
- Czy ja muszę tego słuchać? – wtrąciła się.
- No właśnie – przytaknął Tom. – Musi tego słuchać?
- Ach! - machnąłem ręką. – Mniejsza o to. Idziemy?
- Boję się.
- Daj nam ręce – powiedział Tom, a ona chwyciła nas za dłonie mocno zaciskając palce. Jak na tak kruchutką osóbkę, miała dość silny uścisk.
- Ludzie! – krzyknąłem. – Zamknijcie się na chwilę, bo mam wam kogoś do przedstawienia.
Weszliśmy do salonu, między nami, trzymając nas za ręce stała Angela, wszyscy się na nią patrzyli, nie na nas, tylko właśnie na nią.
- O kurde – jęknął Geo.
- No właśnie. Wiele o niej słyszeliście, ale tak naprawdę nikt z was nie miał okazji jej poznać. To jest właśnie Angela, moja i – tu zerknąłem na Toma, który chociaż nie spojrzał w moją stronę spuścił wzrok na panele uśmiechając się. – I Toma przyjaciółka. Mamo – spojrzałem teraz na nią. – Nie okłamaliśmy cię, kiedy mówiliśmy o dziewczynie, którą poznałem na trasie, to właśnie ona. Geo, Gus – teraz spojrzałem na chłopaków. – To właśnie ta dziewczyna, którą Tom określił, że jest zjawiskowa.
- Tom! – oburzyła się.
- No co? – odparł, spoglądając na nią. – Jesteś zjawiskowa, powiedziałem prawdę.
- Masz chłopaka?- wyskoczył Gustav.
- Gustav! – skarciłem go. Możecie się na chwilę przymknąć i wysłuchać mnie do końca?
Gustav podniósł ręce w geście poddania.
- Zebraliśmy was tu, bo jesteście jedynymi osobami, które wiedzą, co łączy mnie i Toma, oprócz naszej braterskiej więzi. Jesteśmy wam wdzięczni za zrozumienie i wsparcie, a tobie Angela za wytrwałość i cierpliwość.
- Do ciebie – dodał Tom.
Westchnąłem. Dobrze, że Angela nas oddzielała, bo zarobiłby już łokciem w żebra, jak Boga kocham.
- Jeszcze z tobą na ten temat pogadam – rzuciłem mu tylko, na co wszyscy się zaśmiali. - Co to ja mówiłem? A! No właśnie! Dzięki Angeli nadal zespół Tokio Hotel jest w tym samym składzie, a nawet powiem więcej, w ogóle istnieje. I dzięki Angeli mamo, widzisz nas dzisiaj razem, chodź wiem, że wolałabyś by to nasze razem, nie było tak daleko idące.
Mama pokiwała tylko głową. - W każdym razie, Angela jest naszą przyjaciółką i chcielibyśmy, by stała się też waszą. I proszę was, nie osaczajcie jej, bo i tak jest już przerażona tą sytuacją i pewnie przy pierwszej nadarzającej się okazji odpłaci mi się za to.
- Obaj mi za to zapłacicie – oznajmiła, a wszyscy zaczęli się śmiać.
- Powiedz coś – zwróciłem się do niej.
- Nie jestem dobrą mówczynią.
- Ja też nie – rzucił Tom.
- Tobie zaraz po Billu gęba się nie zamyka – odezwał się Geo. - Nie słuchaj ich, to obaj ściemniacze, jakich mało.
- Cicho bądź Geo – powiedziałem i znowu wszyscy zaczęli się śmiać.
Odetchnęła głęboko.
- Poznałam Billa na jednym z sympozjów mojego taty. Szwendałam się po mieście i nie mogłam uwierzyć, kiedy go zobaczyłam spacerującego samego bez ochrony.
- Bill! – tym razem mama się odezwała.
Wzruszyłem ramionami.
- Ja też tam byłem – wtrącił się Tom.
- Jezu, Tom! Kogo to obchodzi? Daj jej powiedzieć do końca! – co za ludzie, każdy musiał wsadzić swoje pięć groszy, a ona naprawdę była zdenerwowana.
- Byłam tak zszokowana, że postanowiłam go zaczepić i przekonać się czy to faktycznie on, czy może jego sobowtór. I tak się zaczęła nasza znajomość.
- Sobowtór? – zdziwił się Tom. – To chyba musiałbym być ja, bo nie znam nikogo innego podobnego do Billa.
- Tom! – tym razem wszyscy na niego warknęli. Najwyraźniej opowieść Angeli spodobała się chłopakom, bo chcieli wiedzieć więcej.
- A jak poznałaś Toma? – zapytał Gustav.
- Bill mi go przedstawił, przyjechali razem i tak go poznałam.
- No tak, Bill zawsze musi wszędzie ciągnąć ze sobą Toma, to normalne.
- To nie tak – zacząłem się bronić. – Sam miałem jechać bez ochrony?
- Przypuszczasz, że Tom by cię obronił? – zaczął się śmiać Georg.
- O Jezu no.
- Fanki rozszarpałyby was na strzępy.
- Wiesz Geo, po prostu żal ci, że nie masz rodzeństwa i nie wiesz, co to znaczy troszczyć się o kogoś - wtrącił się Tom.
- Dobra, sorki, nie było tematu. To, co myślisz o tych dwóch wariatach?
- Nigdy nie przypuszczałam, że są takimi fajnymi chłopakami, zupełnie normalnymi.
- Oni nie są normalni – rzucił Gustav.
- Zamknij się Gus – skarciłem go. Boże, jak nie jeden to drugi, tylko wstyd mi przynoszą.
Ale nasza mama się śmiała, jej uśmiech był w tym momencie dla mnie bezcenny. Cieszyłem się, że to wszystko słyszy, bo chciałem, żeby w końcu zrozumiała, że nic się nie zmieniło, oprócz tego jednego szczegółu, jakim było uczucie między mną i Tomem, a tego nie mieliśmy zamiaru pokazywać przy wszystkich. Te intymne chwile, kiedy się przytulamy, całujemy, pieścimy i kochamy chcieliśmy mieć tylko dla siebie.  
- Siadaj – wskazałem jej ręką na kanapę.
- Jak się dowiedziałaś o nich? – zapytał Gustav.
- Tom mi powiedział.
Wszyscy spojrzeli na Toma.
- No co tak patrzycie? Byłem przyparty do muru, co miałem robić?
- Chyba w potrzebie – skomentował Georg.
- Wydaje ci się, że my się tylko pieprzymy?
- Tom! – jego nazewnictwo też mnie denerwowało.
- No co? Słyszysz co on mówi?
- Niech sobie mówi, bądź mądrzejszy i nie daj się sprowokować.
- Jak tak bardzo brakowało ci Billa, było pisać, wysłałbym ci zdjęcie, jak razem śpicie – rzucił Gustav.
- Gustav, miałeś je skasować! - nie mogłem uwierzyć, że nadal ma tą fotkę, jak byłem chory i spałem w busie w ramionach Toma.
- Jakie zdjęcie? - zainteresował się oczywiście. – Dlaczego ja nic o nim nie wiem? Pokaż.
Gustav wyciągną komórkę i odszukując zdjęcie podał aparat Tomowi.
Tom uśmiechnął się na ten widok. Było do czego, wiem o tym, wyglądaliśmy tam naprawdę słodko.
- Świetne zdjęcie, wyślij mi je.
- Gustav, miałeś to skasować! – marudziłem. Wszystko to jednak nie zmieniało faktu, że ciągle był w jego posiadaniu.
- Nie ma mowy, chyba że za 500 euro.
- Słucham? – byłem zdumiony.
- Dlaczego 500? – dopytywałem.
- Za zakład. Pamiętasz, ten o pocałunek.
- Przegraliście, o co ci chodzi?
- Oszukiwaliście.
- Kto oszukiwał?
- Wy. To nie było dla was żadne wyzwanie.
Prychnąłem i spojrzałem na Toma.
- Przypomnij mi, kto wpadł na pomysł szukania basisty i perkusisty do naszego zespołu?- zwróciłem się do brata.
- Ty – odpowiedział Tom.
- A kto stwierdził, że lepszych nie znajdziemy i ich bierzemy?
- Ty.
Wszyscy znowu się zaczęli śmiać, tym razem ze mnie.
- Chyba przestane podejmować decyzję, bo jak widać nie są najlepsze – skomentowałem.
- Mogę zobaczyć? – zapytała mama, a wszyscy zamilkliśmy.
Tom bez wahania podał jej komórkę Gustava.
Spojrzała na zdjęcie i uśmiechnęła się.
- Mamo – odezwałem się, czułem się strasznie skrępowany, że to zobaczyła, chociaż akurat na tym zdjęciu nic takiego nie było.
- Strasznie blady jesteś.
- Byłem chory.
- Chory? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
- To tylko grypa żołądkowa.
- Tylko? Żgałeś całą noc – powiedział Georg
- Nie przesadzaj Geo – wtrącił się Tom, chcąc ratować sytuacje. Wiedział, jak mama była przewrażliwiona na punkcie mojej lub jego jakikolwiek choroby. - Zwymiotował raz czy dwa.
- Raz czy dwa? A po co to pogotowie w takim razie?
- Jezus Maria – jęknęła mama.
- Dzięki Geo, naprawdę tylko ci pogratulować.
- Nic mu nie było, Jost spanikował, a przecież byliśmy na trasie i Bill miał być zdrowy w 100%, stąd to pogotowie. Gdzie mieliśmy jeździć i szukać lekarza, który przepisałby mu jakieś tabletki na żołądek? – tłumaczył Tom.
- Tak było?- zapytała, spoglądając na Georga i Gustava. Gustav jednak szybko załapał i kiwnął tylko głową potwierdzając, a Geo widząc jak ja i Tom natrętnie się na niego patrzymy, też w końcu przytaknął.
- Mniej więcej. Może faktycznie Jost trochę przesadził, ale przynajmniej mamy teraz fajne zdjęcie, was razem. Może znowu chcecie się założyć o pocałunek? – nie odpuszczał.
- To by się nie liczyło, doskonale wiesz, że zrobilibyśmy to – odparł Tom.
- Tak? No to zróbcie.
- Niczego nie będziemy wam udowadniać. Koniec tego – wtrąciłem się zanim ta dyskusja zabrnęłaby za daleko.
Mama oddała Gustavowi komórkę.
- Gustav wyślij mi je – rzucił szeptem Tom, a wszyscy zaczęliśmy się z niego śmiać.
- Za 500 – rzucił Gustav.
- Zapłacę ci później, wyślij – Tom nie zamierzał zrezygnować.
- Dobra kochani, jako że obiecaliśmy Angeli za jej starania pizzę własnej roboty… - zacząłem.
- No właśnie, długo będziecie kazali nam na nią jeszcze czekać? – wtrącił się Geo. – Odkąd tu weszliśmy takie zapachy się rozchodzą, że ślinka leci.
Westchnąłem.
- Pomożesz mi? – zwróciłem się do Toma.
- Chodź – popchnął mnie w stronę kuchni.
Pizza wyszła nam przepyszna. Nawet mamie smakowała. Ledwo skończyliśmy jeść, a nasz zapomniany gość właśnie się obudził.
Angela aż podskoczyła, kiedy zauważyła, że coś się ruszyło na fotelu pod kocem.
- Nie bój się – chwyciłem ją za rękę. - To Buddy.
- Kto?
- Szczeniak Georga.
- Macie tu szczeniaczka i nic mi nie powiedzieliście? – natychmiast rzuciła się w stronę fotela.
- No proszę - odezwał się Georg.
- Jezu, jest taki malutki i śliczny – zaczęła go przytulać.
- Lubisz psy? – zapytałem.
- Kocham, ale z uwagi na to, że często się przeprowadzamy na razie nie mogę go mieć.
- Jeśli będziesz kiedyś szukała chłopaka z psem, to wiesz, ja jestem wolny – rzucił Geo.
A wszyscy się zaśmialiśmy.
- Geo odpuścił byś sobie takie żarty – stwierdziłem.
- Ale ja wcale nie żartuję. Gdybyście nie byli parą, nawet bym tego nie powiedział, ale macie siebie, więc wychodzi na to, że Angela jest sama. A co jest w tym złego, że proponuję pięknej dziewczynie chodzenie?
- A proponujesz?- tym razem zapytał Tom.
Zapadła cisza. Georg spojrzał na Angele, ona na niego. Byli by ładną parą, ani ja ani Tom nie mieliśmy nic przeciwko.
- Tak – odpowiedział. - Umówisz się ze mną? – zapytał ją.
- Angela zerknęła na mnie, uśmiechnąłem się tylko, potem spojrzała na Toma, który najpierw wzruszył ramionami, a potem nieznacznie kiwnął jej głową. Geo, to wspaniały facet, wiedzieliśmy, że jeśli by się im ułożyło na pewno byli by ze sobą szczęśliwi.
- Jasne, czemu nie – odpowiedziała.
Mama siedziała obserwując nas. Mało się odzywała, chyba zrozumiała, że ja i Tom jesteśmy szczęśliwi, mamy wspaniałych przyjaciół i jej obawy były naprawdę niepotrzebne.
- No dobrze kochani – odezwała się w końcu. – Miałam tu wpaść tylko na chwilkę, a siedzę od paru godzin.
- Możesz tu nawet zostać na noc – powiedziałem.
- Nie kochanie, Gordon na mnie czeka – wstała, zbierając się.
- Odprowadzę cię do samochodu.
- Ja to zrobię – Tom poderwał się z kanapy.
- Nie trzeba, sama trafię do samochodu, a wy macie gości.
- To nie są goście - powiedział Tom. – Tylko przyjaciele.
Uśmiechnąłem się na te słowa. Tak, zgadzałem się z nim, wszystkie osoby przebywające w tym apartamencie były dla nas przyjaciółmi. Tom mimo wszystko zaczął ubierać buty, kiedy ja wpierałem mamie, że ma nie dyskutować i pozwolić się Tomowi odprowadzić do samochodu.
- Zaraz wracam rzucił tylko, kiedy pożegnałem się już z mamą.

Kiedy Tom wrócił, zaczęliśmy znowu żartować i wspominać różne śmieszne sytuacje z koncertów i tras. Było już koło północy, kiedy Angela powiedziała, że musi się już zbierać.
- Odwiozę cię do domu – powiedziałem. To było oczywiste i nie podlegało absolutnie żadnej dyskusji.
- Pojadę taksówką – upierała się.
- Nie ma mowy. Nie puszcze cię samej z jakimś obcym facetem.
- To taksówkarz.
- Nie ważne.
- Mysię też będziemy zbierać – wtrącił się Georg. Odwieziemy ją do domu. Jesteś z Magdeburga? – zapytał ją.
- Tak.
- Odwiozę ją – upierałem się, nie łapiąc aluzji Georga.
- Wiesz Geo, to by było bardzo ładnie z twojej strony – rzucił Tom, uśmiechając się do niego znacząco.
- Skoro mamy po drodze, to żaden problem. Nas już zna, więc nie musi się niczego obawiać.
Już się miałem odezwać, kiedy Tom mnie szturchnął i spojrzał na mnie tak wymownie, że od razu zrozumiałem, dlaczego Geo się zaoferował.
- Mogę cię odwieść, jeśli wolisz pojechać ze mną – zapytałem ostrożnie. – Albo może z Tomem – dodałem.
-  W porządku, pojadę z chłopakami. Jeśli ta kruszynka nadal żyje – miała na myśli Buddy’iego, którego cały czas trzymała na rękach. – To chyba nic mi nie grozi.
- Na pewno? – zapytałem jeszcze raz. Nie chciałem, żeby czuła się zmuszona do czegoś.
- Tak  – opowiedziała i pocałowała mnie w policzek na do widzenia. – Dziękuję za pyszną pizzę i wspaniały wieczór.
- A ja? – zapytał Tom, nastawiając się.
Wszyscy się zaśmiali, a przez to Tom, jak zwykle wychodził najlepiej, bo on dostał buziaka w usta.
- Ej, to nie fair – zaprotestowałem.
- Ty się nie odzywaj – Tom zasłonił mi usta dłonią, odciągając do tyłu.
Wyrywałem się, ale z każdym moim szarpnięciem uścisk Toma tylko zacieśniał się.
- No chodźcie już, bo tu się za chwilę będzie działo – rzucił Geo.
- Nic się nie będzie działo - zaprzeczył Tom, ale obaj doskonale wiedzieliśmy, że Geo ma rację.
- No to trzymajcie się i do poniedziałku – zamknęły się za nimi drzwi, a Tom w końcu mnie puścił.
Odwróciłem się do niego, żeby powiedzieć mu, że przesadził, a on chwycił mnie oburącz za twarz i wpił w moje usta. Po moim ciele natychmiast rozeszła się fala podniecenia. Geo miał rację będzie się działo.
Nareszcie wszystko wróciło do normy. Mama chyba zrozumiała, że my po prostu jesteśmy sobie przeznaczeni. Gustav zhandlował Tomowi nasze zdjęcie, jak się później dowiedziałem za 500 euro, cwaniak jeden. A Georg już dwa razy umówił się z Angelą; raz zaprosił ją do kina, a drugi; do jakieś restauracji. No i byliśmy na ślubie mamy, było naprawdę fajnie.
                 Za tydzień jedziemy na wakacje, jeszcze nie zdecydowaliśmy, dokąd. Tom chce jechać na Malediwy, dokładnie do tego samego domku, w którym byliśmy, nie wiem czy uda się mu to załatwić, ale jeśli nie to chyba i tak tam wylądujemy.
Geo zaproponował w końcu Angeli chodzenie, lepią się do siebie, gdzie tylko mogą, czasami wydaje mi się, że są gorsi od nas. Co do Toma, to nadal, kiedy tylko zostajemy sami, nie możemy się sobą nasycić. Jestem taki szczęśliwy, że trudno mi to wyrazić jakimikolwiek słowami. Po wakacjach czeka nas dwu miesięczna trasa, a po niej chcemy z Tomem kupić dom. Czuję, że to będzie naprawdę gorący okres w naszym życiu, kupno domu i urządzenie go, to ogromne wyzwanie, ale dopóki mam Toma przy sobie, niczego się nie boję i jestem pełen optymizmu.



THE END

13 komentarzy:

  1. Ha, wiedziałam, że na tej kolacji nie będzie tylko Angela :-) i że zeswatasz ją z Geo :-) kurde, szkoda, że już koniec, no... tak fajnie mi się to czytało... ale mam nadzieję, że będziesz pisać następne opowiadanie :-)
    pozdrawiam i życzę weny do następnego opowiadania :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne wyszło ci to zakończenie. No i Geo i Angela... Cudowne opowiadanie i okropnie szkoda, że to już koniec.
    Mam szczerą nadzieję, że będziesz pisała kolejne opowiadanie! Więc życzę weny i dobrych pomysłów. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe opowiadanie! Z ciężkim sercem przeczytałam ostatnie zdanie. Mam nadzieję, że będziesz pisała coś jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  4. CÓŻ JA MOGĘ POWIEDZIEĆ?
    BĘDZIE MI CHOLERNIE BRAKOWAĆ TEGO OPOWIADANIA. SZKODA, ŻE JUŻ KONIEC, ALE MASZ RACJĘ. CIĄGNIĘCIE HISTORII NA SIŁĘ NIE JEST DOBRE.
    CZEKAM NA NOWE OPOWIADANIE.
    CIESZĘ SIĘ, ŻE WSZYSTKO SIĘ WRESZCIE UŁOŻYŁO, CHOĆ MYŚLAŁAM, ZE ZAKOŃCZYSZ TO TROSZECZKĘ INACZEJ, ALE CO TAM. TAK JEST NAWET LEPIEJ.
    DUŻO WENY ŻYCZĘ
    KOTEK
    PS.SZKODA, ZE NOWY DOPIERO WE WTOREK. NIE BĘDĘ MIAŁA CO ROBIĆ NA WDŻ-CIE.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeeeju nie miałam dostępu do internetu prawie przez cały weekend dlatego też dziś szybko dorwałam laptopa i z niecierpliwością właczałam przeglądarke :p
    Cóż .. po pierwsze to szkoda,że już koniec, bo opowiadanie było świetne, bardzo mi się podobało, no ale wiadome, wszystko sie kiedyś kończy. Po drugie . Angela z Geo ? nie spodziewałam się tego ! :D Super ! :)
    Przede wszystkim cieszę się z tego, że matka wreszcie zrozumiała chłopaków, że nie robiła im problemów i że się pogodzili. Naprawdę bardzo się ciesze, że przyjaciele się nie odwrócili od nich i że wreszcie się wszystko poukładało w ich życiu ;)
    Kurczee szkoda, że już koniec, będzie mi brakowało tego opowiadania, ale mam nadzieję, że pojawi się jakies inne ;) Zyczę Ci duuuuuuuzo weny na nowe twórczości ;)

    Ps. U mnie wreszcze 6 odcinek ;) Zapraszam ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz co...?
    Masz w tych dwóch tekstach masę literówek, błędów różnej maści, lecz kocham Cię. <3
    Napisałaś 2 świetne fabularnie opowiadania, które nieraz mnie rozbawiły tak, że zarobiłam po kilkanaście zdziwionych spojrzeń ze strony mojej rodziny. I wiesz co jeszcze?
    Mam wrażenie, że Ty i Nerisa jesteście do siebie bardzo podobne w niektórych zachowaniach i wypowiedziach. Podobne do tego stopnia, że naprawdę ciężko byłoby rozróżnić Was po tekstach. xD
    A teraz piszesz kolejną historię... Jeju! :D
    Już nie mogę się doczekać!

    Ri

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam wszystko świetne opowiadanie! Znalazłam przez przypadek twój blog bo nagle sobie przypomniałam o tym zespole :D jak byłam nastolatką byli modni. Bardzo mi się podobało a chyba najbardziej moment jak Bill był zły na Toma a najbardziej podobało mi się połączenie Angeli z Georgiem. Jesteś świetna pisz dalej a ja zabieram się za czytanie kolejnego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  8. To było jedne z lepszych opowiadań o TH jakie mialam okazje przeczytac. Znalazlam tu duzo fajnych scenek, ktore z przyjemnoscia bede wspominac. Takze przeczyatlam ze wykorzystywalas sceny z ich prawdziwego zycia a wlasnie tak to odczuwalam, jakby wszystko dzialo sie naprawde. Bardzo podobalo mi sie ze znalazlam tu takie emocje jak radość gniew irytacja zazdrosć duzoo smiechu duzoo milosci i dramatu no prawdziwe zycie. Gratuluje przemyslanego opowiadania, ktory od poczatku do konca trzymal mnie w napięciu i przez ciebie spac po nocach nie moglam :p takze misze powiedziec ze postacie byly perfekcyjne dopracowane, nie mialy tylko zalet ale i naprawde wady. Jeszcze raz ale to raz bardzo dziekuje ze napisalas i zakonczylas te opowiadanie w pieknym stylu. Chetnie poczytam kolejne twoje opowiadania, ale chyba narazie sie wstrzymam bo są dla mnie jak narkotyk - jak zaczne o niczym innym nie moge myslec, jak o tym by czytac kolejne rozdzialy! Kochana! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Ciesze się że Ci się podobało i zyskałam nową czytelniczkę.
      Co do uzależnienia do doskonale Cię rozumiem, mam ten sam problem, siedzę po nocach i czytam, a potem problem ze wstaniem. Zapraszam Cię serdecznie na bloga na pewno znajdziesz tu jeszcze inne opowiadania, które też mam nadaję Ci się spodobają.
      Całuję mocno :*

      Usuń
    2. Mija juz troche tych dni i wiem ze jeszcze nieraz przeczytam to samo opowiadanie. I chciałam zapytać czy masz , kochana , gdzies w jednym miejscu całe opowiadanie: notanik, word? Czy moglabys przeslac mi je na poczte? ayumi25@interia.pl
      Byłabym bardzoo, bardzo wdzięczna!
      Pozdrawiam serdecznie! ^^

      Usuń
  9. Dzień dobry. Najpierw przeczytałam Twoich "Kochanków", jednak nie skomentowałam (czemu?). Jestem teraz tutaj, to moje drugie Twoje opowiadanie, trzecie chyba twincest z TH... I Ci powiem, że piszesz CUDOWNIE. Jestem pełna podziwu dla Twojego stylu, tempa pisania (wnioskowałam po datach) i ogólnie całej historii.
    Od początku lubiłam Angelę i nie rozumiałam reszty czytelników, dlaczego jej nienawidzą. Za to na mamę to miałam takiego wkurwa, że ja nie mogę. A jak ja się szczerzyłam do telefonu, kiedy czytałam początkowe i końcowe sceny...
    Twincest stało się chyba moim nałogiem, a to opowiadanie pochłonęłam dosłownie w mniej niż tydzień (nie lada wyzwanie, dużo tego było).
    Tak, koniecznie muszę przeczytać więcej (a widzę, że masz pełno).
    Nie wiem, czy dalej piszesz, jeżeli tak, to życzę weny (mnóstwo weny!), jeżeli nie, to życzę kolejnych wspaniałych pomysłów na kolejne wspaniałe opowiadania!
    Pozdrawiam serdecznie,
    Twoja nowa czytelniczka

    PS. Wcześniej może raz słyszałam o TH, nigdy ich nie słuchałam i raczej tego stanu rzeczy nie zmienię, ale BillxTom to moje OTP. Kolejne.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej i znowu Bill jest na dole ...........

    OdpowiedzUsuń
  11. Tyle emocji przez te 60 rozdziałów... Wiem że to już wieki od końca tego opowiadania, ale nie mogłam się powstrzymac przed napisaniem tu kilka nieskładnych słów :D Jesteś po prostu mistrzynią!!!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*