Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 29 lipca 2014
00:05
Odcinek 11
Jak tylko zamknąłem drzwi wróciłem do brata. Chociaż
ciotka Brooke zapewniała mnie, że nic mu nie grozi, to przerażał mnie jego
stan, jakby był martwy. Gdyby nie jego rytmicznie unosząca się klatka
piersiowa, już dawno wpadłbym w panikę, że nie żyje. Jedno wiedziałem, jeśli ludzie
biorą narkotyki po to, żeby tak potem wyglądać, to ja nigdy nawet nie spróbuję.
Dochodziła pierwsza w nocy, a
on nadal był nieprzytomny. Położyłem się na łóżku obok niego i kładąc mu dłoń
na klatce piersiowej obserwowałem jak oddycha.
Przypomniały mi się słowa Dankana, te, które rzekomo powiedział
mu Bill, że już dłużej nie zniesie takiego traktowania. Dlaczego tak mnie to
bodnęło? Przecież o to mi właśnie chodziło. Chciałem tak długo obrzydzać mu
siebie i to niemające racji bytu uczucie do mnie, żeby w końcu odpuścił sobie, a
zamiast tego on wolał na chwilę zapomnieć o wszystkich przykrościach z mojej strony
i trwać w nich nadal. Czyli reasumując, nadal tkwiłem w tym samym miejscu,
niczego swoim zachowaniem nie osiągnąłem, no może nie tak niczego, prawie go
zabiłem, wpychając go w ramiona tego dealera. Niezły ze mnie brat, nie ma co. On
by mi nigdy czegoś takiego nie zrobił. Westchnąłem i zamknąłem na chwilę oczy, chyba
przysnąłem, bo ocknąłem się, czując jak się poruszył. Natychmiast poderwałem
się i spojrzałem na niego. Był cały mokry, tak jak mówiła ciotka Brooke. Spojrzałem
na zegarek, było kilka minut po trzeciej. Ile spałem? Godzinkę? Może trochę
dłużej. Poszedłem do łazienki po miskę z zimną wodą i jakąś ściereczkę, z
której mógłbym zrobić mu kompres i wróciłem. Zanim jednak położyłem mu kompres
na głowie zacząłem go wycierać, strasznie się pocił, kropelki potu dosłownie
zsuwały się po jego skroni i szyi. Kiedy położyłem mu zimny okład na czoło zaczął
się wiercić.
- Spokojnie. Śpij, jestem przy
tobie - powiedziałem, choć nie miałem pojęcia czy mnie słyszy.
- Tom…
- No jestem – dotknąłem jego
policzka.
- Tom…
Najwyraźniej majaczył, czemu nie zdziwiło mnie, że wołał właśnie
mnie?
- Tom, nie odtrącaj mnie.
Kocham cię – powiedział i nawet gdybym chciał powiedzieć, że się przesłyszałem,
to nie mógłbym, bo powiedział to tak wyraźnie, jakby był już całkowicie
przytomny. Aż poczułem bolesny ścisk w żołądku. Zrozumiałem w jednej chwili, że
wszystko, co robił do tej pory nie było podyktowane braterską więzią, tylko miłością.
To nie była tylko zachcianka, jakiś kaprys, albo eksperyment z jego strony,
którego niechcący stałem się częścią, on mnie kochał naprawdę i to nie jak brata.
- Tom..
- Spokojnie – próbowałem go
jakoś uspokoić, ale dopiero, kiedy chwycił mnie za rękę, mocno zaciskając, zasnął.
Do rana nie zmrużyłem już oka. Ciągle się odkrywał, przez
co byłem tak wykończony szarpaniem się z nim, że przysypiałem na siedząco, a on
w końcu przestał gorączkować. Wyniosłem miskę z wodą do łazienki i poszedłem do
kuchni zrobić sobie mocnej kawy. Nie mogłem sobie pozwolić na sen, dopóki nie
będę pewny, że nic mu już nie grozi. Z dużym kubkiem kawy wróciłem do pokoju. Położyłem
się na pościeli obok niego i gładząc go po twarzy obserwowałem jak śpi. Myślałem
o różnych rzeczach, o nim i o tym, co by było gdybym pozwolił na to co mi
proponował. Nie, że chciałem się zgodzić, nie kręciło mnie to i nadal krzywiłem
się z niesmakiem, przypominając sobie ostatni nasz pocałunek z dodatkiem mojej
spermy, to chyba było najbardziej obrzydliwe doświadczenie w moim życiu, ale pomijając
to, nadal deliberowałem nad tym wszystkim. Miał taką delikatną skórę, pełne
usta. Przyglądałem się jego długim rzęsom, kiedyś, gdy je jeszcze malował były
jeszcze dłuższe, często się mu przyglądałem, jak je malował, cholernie mnie to
fascynowało, zupełnie nie wiem dlaczego. Bez sensu. Wyzywałem go od pedałów, a
w tej chwili prawie nic nie zostało w nim z dawnego Billa. Nie malował się, nie
ubierał w obcisłe ciuchy, nie miął już nawet swoich długich włosów, a zawsze pomalowane
paznokcie już dawno znikły. Za to przybyło mu masę tatuaży i zaczął nosić
zarost, ten jakże męski atrybut. Nawet nie pamiętam, który pierwszy wpadł na
to, żeby go zapuścić, stało się to jakoś tak z dnia na dzień. Westchnąłem i
przetarłem twarz rękami. Oczy mnie już szczypały ze zmęczenia. Sięgnąłem po kubek
z kawą, upijając kilka łyków.
Jakieś dwie godziny później, kiedy na dworze zrobiło się
już jasno, przebudził się. Spojrzał na mnie zdezorientowany, zastanawiał się jakąś
chwilę, pewnie próbując sobie przypomnieć, co się stało.
- Co ty tu robisz? – zapytał w
końcu.
- Dotrzymuje ci towarzystwa –
odpowiedziałem. – Co ci strzeliło do głowy, żeby brać narkotyki?
Skrzywił się na to pytanie.
- Odpowiedz – zażądałem, chodź
doskonale znałem powód.
- I tak nie zrozumiesz –
odbąknął, sądząc, że taka odpowiedź mnie zadowoli.
- To mi wytłumacz.
- Teraz nagle chcesz ze mną
rozmawiać?
- Chcę znać powód.
- Po co?
- Chyba mi się należą jakieś
wyjaśnienia, po tym, jak kompletnie nieprzytomnego zabrałem cię z kibla w
Paradisea. Do tego zorganizowałem ci lekarza, bo geniuszu nie wiem czy wiesz,
ale prawie umarłeś przez to gówno. I co tam jeszcze było? A, no tak! Nie zmrużyłem
przez ciebie oka w nocy, opiekując się tobą. Więc?
- Co więc?
- Po co brałeś to świństwo?
- Co za różnica. Co cię to w ogóle
obchodzi? Trzeba było mnie tam zostawić.
- Nie denerwuj mnie Bill. Jesteś
moim bratem i martwię się o ciebie.
- Bratem pedałem.
Pięknie, dokładnie wiedział, jak sprawić, żebym poczuł
się jak szmata.
- Przestań! – wkurzył mnie
tym.
- Sam mnie tak nazwałeś.
- Bo mnie wytrąciłeś z
równowagi. Co nie zmienia faktu, że jesteś moim bratem i boję się o ciebie.
- Szkoda, że jestem. Gdybym
nie był, byłoby może prościej.
I już wiedziałem, że to co wziąłem za majaki, wcale nimi
nie były. Postanowiłem, że porozmawiam z nim. Może, kiedy spokojnie mu to wytłumaczę,
że ja nie odwzajemnię jego uczuć, że on mnie nie pociąga, zrozumie i da sobie z
tym spokój.
- Posłuchaj Bill. To, co
wydaje ci się, że do mnie czujesz, to tylko urojenia.
- Wiem co czuję i to nie są
żadne urojenia.
- U-r-o-j-e-n-i-a! – przeliterowałem
mu to. – Słyszysz? Brakuje ci po prostu miłości drugiej osoby.
- Twojej – wtrącił, podnosząc
mi tym tekstem ciśnienie.
- Nie mojej, a przynajmniej nie
takiej, jak ci się wydaje.
- Nie oszukuj się Tom, było ci
dobrze, kiedy się tobą zająłem. Podobało ci się to.
- Na litość Boską, Bill! Byłem
pijany, nie wiele z tego pamiętam.
Prychnął, lekko się przy tym uśmiechając.
- Myślisz, że nie wiem, że
alkohol nie odbiera ci pamięci. Możesz być zalany w trupa, ale pamiętasz każde
słowo i każdą rzecz. Mogłeś być pijany, ale byłeś świadomy tego, co ci robiłem,
świadomy i spragniony mojego dotyku i mojej uwagi.
- Przestań! – przerwałem mu.
Denerwowało mnie to, co mówił, głównie dlatego, że mówił prawdę, a seks po
alkoholu w moim przypadku, to najgorsze z możliwych połączeń, bo kiedy się już podnieciłem
zaczynałem myśleć tylko dolną połową ciała i Bill doskonale o tym wiedział. –
Wykorzystałeś mnie Bill.
- Ja?! Mogłeś mnie odepchnąć,
a leżałeś i chciałeś więcej. I miej chociaż tyle godności, by nie zaprzeczać.
Patrzyłem na niego, zastanawiając się, czy to nie jest
jakiś kiepski żart. To się nie mogło dziać naprawdę. Takie rzeczy się nie
zdarzają, po prostu.
- Posłuchaj Tom – zaczął,
przerywając panującą między nami ciszę. - Obaj mamy potrzeby, potraktuj to,
jako tymczasowe rozwiązanie.
- Odbiło ci?
- Dlaczego? To dobry układ.
- Jeśli zechce sobie ulżyć, to
wyrwę jakąś pannę w klubie, to dla mnie żaden problem Bill.
- To dlaczego tego nie robisz?
Odkąd tu przyjechaliśmy z tego co wiem, nie zaliczyłeś żadnej.
Prychnąłem. Tego było już za wiele, jeszcze może wie, ile
razy sam sobie ulżyłem.
- To już nie twoja sprawa Bill.
Nie mam już piętnastu lat, żeby ruchać wszystko co się nawinie.
- Masz dwadzieścia cztery, więc
to jeszcze gorzej.
- Dlaczego gorzej? – spojrzałem
mu w oczy.
- Bo to już nie jest tylko
popęd. Teraz szukasz bardziej wyrafinowanych doznań.
- O czym ty mówisz?
- Dobrze wiesz o czym.
- Idę do siebie – rzuciłem, widząc,
że znowu zaczynamy schodzić na temat, który do niczego nie prowadził, prócz
kłótni.
- Źle się czuję – powiedział, sądząc,
że to mnie zatrzyma.
- Nie Bill, czujesz się
wystarczająco dobrze, żeby pieprzyć takie farmazony. Ogarnij się, weź prysznic,
zjedz coś, idź na zakupy, wszystko jedno, tylko skończ gadać te głupoty. A! I zadzwoń
do Jamesa powiedzieć, że żyjesz, bo to on zorganizował ci lekarza w środku
nocy.
Na chwilę zapadła cisza, już myślałem, że odpuścił, a on
tylko zmienił taktykę.
- Ach! - westchną teatralnie.
– Zrobię to znowu.
- Co? – odwróciłem się, będąc
już prawie przy wyjściu.
- Wezmę, jeśli mnie odtrącisz.
- Nie szantażuj mnie Bill!
Wzruszył bezczelnie ramionami.
- Wybór należy do ciebie.
Nie wiedziałem, czy mówi poważnie czy blefuje. Jedno było
pewne, już raz to zrobił. Czułem się w tym momencie postawiony pod ścianą.
- Posłuchaj – podszedłem do
niego. - Przestań się upierać, bo to i tak do niczego nie prowadzi. Zrozum
wreszcie, że ja nic do ciebie nie czuję i nie przekonasz mnie, więc daruj sobie
te szantaże i inne takie.
- Dlaczego nie chcesz nawet spróbować?
- Bo nie chcę. Nie kręci mnie
to.
- Nawet nie spróbowałeś, a już
z góry zakładasz, że cię to nie kręci.
- Kurwa, nie spróbowałem? A
kto mi obciągnął dwa razy?
- I co, źle ci było?
- Przestań!
- Doszedłeś, to chyba nie byłem
taki najgorszy. Obserwowałem twoją twarz, kiedy ci ssałem, byłeś wniebowzięty.
- Jesteś chory – tylko tyle mu
odpowiedziałem, bo już czułem, jak mi skronie z nerwów pulsują, a on zaczął się
śmiać.
- Założę się z tobą, o co chcesz,
że jeszcze w tym tygodniu zrobimy to po raz trzeci. I powiem ci coś jeszcze,
sam mi to zaproponujesz.
- Wal się! – podniosłem głos i
podirytowany wyszedłem z jego pokoju, po chwili z impetem trzaskając drzwiami
swojego pokoju, aż spadł obrazek ze ściany wiszący koło moich drzwi.
- Brawo! – krzyknął, co
jeszcze bardziej mnie rozzłościło i przywaliłem z całej siły pięścią w drzwi.
- No i co jeszcze?! – najwyraźniej
mój braciszek nie zamierzał zostawić mnie w spokoju, a już na pewno zależało mu
na tym, żebym wyszedł z pokoju. Zorientowałem się, że tak właśnie jest, gdy
chwyciłem za klamkę z zamiarem wyjścia i rozpętania wojny.
O nie! – pomyślałem. - Nie tym razem Bill. Zacząłem głęboko
oddychać, chcąc się chociaż trochę uspokoić. Nosiło mnie, gdybym teraz stanął w
ringu do walki z Mike Tyson’em, znokautowałbym go w pierwszej rundzie, taki
byłem wkurwiony.
Nie wiedziałem, co się działo w głowie Billa, kompletnie
nie rozumiałem tej jego obsesji, a bez wątpienia była to jego nowa obsesja,
kolejna z wielu, jakie miałem okazję obserwować i nawet by mnie to wiele nie
obeszło, bo już zdążyłem się przyzwyczaić do jego dziwnych upodobań, gdyby nie
fakt, że najwyraźniej, to ja się nią stałem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
te odcinki są chyba coraz krótsze, tak sie nie robi!! oszustka! :D
OdpowiedzUsuńKrótkie?Może dlatego tak się wydaje, bo dużo opisów. Średnio jest 4-5 stron w Wordzie, więc chyba nie tak mało. Mogę robić dłuższe, ale na pewno nie dam rady publikować je co 2-3 dni tylko powiedzmy raz na tydzień, wybór oczywiście pozastawiam Wam :)
UsuńTak jak jest jest dobrze :-) moim zdaniem :-D
UsuńŚwietny odcinek. Bill się obudził- jest dobrze. Tylko tak strasznie mi szkoda, że się kłócą.
OdpowiedzUsuńNo nie i co ja teraz zrobię. Już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka a na dodatek wyjeżdżam na 2 tygodnie i nie będę mogła czytać ani komentować. :( No nic jak wrócę to nadrobię zaległości.
Weny. :*
Jak to się mówi, kto się czubi ten się lubię. Nie martw się Bill jest wytrwały, a Tom też nie potrafi żyć bez niego, więc trzymaj kucki za Billa :)
UsuńPo raz kolejny przez kilka dni nie miałam internetu, dlatego piszę teraz. Coo temu Billowi odbiło żeby się na narkotyki brać !? Kurde ! Powaliło go, ale Tom zachował się wspaniale.
OdpowiedzUsuńW końcu Bill jest jego bratem, ale ... niech ogarnie tyłek i się przyzna sam przed sobą, że Bill go kręci :D I zaskoczył mnie upór Billa. Widać, że łatwo nie odpuści, ale na jedno dobrze, bo może Tom w końcu się ogarnie :)
Dziś krótko , bo nie mam za bardzo czasu ;) czekam na nowy odcinek !
Całuję ;* :*
Heh, daj Tomowi trochę czasu on dojrzewa :)
UsuńSzkoda mi Billa, chociaż trochę przegina. Mógłby trochę bardziej...delikatnie, z wyczuciem, ze smakiem. Już myślałam, że Tom naprawdę zacznie się nad tym wszystkim zastanawiać, ale szybko zmieniłam zdanie.
OdpowiedzUsuńNa początku pisałaś, że to opowiadanie będzie krótsze, niż wcześniejsze. Nie zmieniłaś zdania? ;)
Masz talent do pisania, więc życzę, żeby twoja wena nie osłabła. ;*
Wiesz, pisząc, że będzie krótsze miałam na myśli, że raczej nie dobije do 60 odcinków, jak w przypadku poprzednich.Chyba :) .
UsuńI taki Bill mi się podoba. Pewny siebie i wiedzący, czego tak naprawdę chce, a nie jakiś w pół przytomny I jak widzę, ten narkotyk niewiele w nim wywołał, prócz ciężkiej nocy, bo jak widać, czuje się teraz świetnie. XD Ale wiadome jest teraz, że Bill jest zdolny do wszystkiego, więc Tom musi uważać, co powie, bądź zrobi. Chociaż i tak widać, że waha się nad swoją decyzją. Bo gdyby był pewny swego "stanowiska", to nie myślałby o tym "co by było gdyby...".
OdpowiedzUsuńDawaj szybciutko nową część! Weny. :D
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Oj kochana Bill jest bardzo pewny siebie, Ty jeszcze o tym nie wiesz, bo to będzie w dalszej części, ale zarówno Tom jak i Ty sama zdziwisz się jaki z niego gagatek :)
UsuńNowy odcinek już napisałam czekam na dzień publikacji.
BILL TO DEBIL, A TOM ZA BARDZO SIĘ WŚCIEKA.
OdpowiedzUsuńCIEKAWE CO BILLOWI STRZELI DO GŁOWY.
AŻ SIE BOJĘ.
WENY ŻYCZĘ
KOTEK