Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 12 lipca 2014
00:00
Witajcie kochani
W dzisiejszym odcinku mieszanina emocji, trochę śmiechu,
trochę kłótni, jak to w życiu. Bardzo podobają mi się Wasze przemyślenia.
Dzisiaj pewnie Wielu z Was znowu zmieni zdanie, któremu pierwszemu odwali, ale
ostrzegam Was nie wszystko jest tak oczywiste, jak się Wam wydaje :)
Dobra, zapraszam Was na odcinek i biorę się za pisanie
kolejnego.
Wasza Niki
Odcinek 4
Po tych burzliwych dwóch dniach,
wszystko wróciło do normy. Za dwa tygodnie miał odbyć się pokaz mody, Bill
załatwił jej angaż, żeby mogła być jedną z modelek. Zrobiła wokół tego takie
zamieszanie, że już nawet mój bliźniak miał dosyć. Od rana w kółko marudziła mi
o sukience na bankiet, który miał się odbyć zaraz po pokazie. Sukienka miała
być piękna, jedyna w swoim rodzaju, bardzo droga, no i to ja miałem jej ją
kupić. Zapłacenie odpowiedniej sumy za sukienkę, wydawało się niczym w
porównaniu z jej znalezieniem. Jednak nie miałem zamiaru przechodzić przez to
sam, zwłaszcza, że w kwestii doradzania nie byłem odpowiednią osobą. Mnie Ria podobała
się we wszystkim czym chodziła, a najbardziej wolałem ją bez ubrania w moich
ramionach.
Wparowałem do pokoju brata,
nawet nie pukając, siedział przy biurku rysując coś. Spojrzał na mnie, ściągając
słuchawki.
- Zbieraj się – rzuciłem.
- Po co?
- Pojedziesz z nami, ja się kompletnie
nie znam na damskiej modzie, poradzisz jej - nawet nie musiałem mu tłumaczyć, o
czym od rana trwała dyskusja po między mną, a Rią. Sam się chyba zwiną do siebie,
nie mogąc już tego dłużej słuchać.
Popatrzył na mnie jakoś tak podejrzliwie, spojrzał
jeszcze raz na swój rysunek i znowu na mnie.
- Daj mi piętnaście minut –
odpowiedział w końcu.
- Okej – rzuciłem krótko i
wyszedłem z jego pokoju za nim mi powie, że zmienił zdanie.
Pojechaliśmy do tego sklepu, kilku sklepów, całe miasto zjeździliśmy,
na koncie miałem już cztery kawy, każda w innym sklepie, i chyba przez to
skoczyło mi ciśnienie i rozbolała mnie głowa, a Ria nadal nie zdecydowała się
na żadną z mierzonych w tych wszystkich sklepach kreacji.
- Tom, w której ci się
podobam?
- We wszystkich pięknie
wyglądasz – tak, kiedy kobieta mierzy dwudziestą sukienkę, lepiej powiedzieć
jej to, co chce usłyszeć.
Westchnęła.
- W tej czerwonej –
powiedziałem, uśmiechając się do niej, zanim mi zacznie, że nie obchodzi mnie
to jak wygląda.
- Której czerwonej? Tej czy
tej w poprzednim sklepie?
- W tej.
Spojrzała na Billa, a on pokiwał jej tylko głową, że
uważa podobnie jak ja.
- Ale czerwona? Może czarna
była by lepsza?
- Ale w tej byś się wyróżniała
– powiedział Bill. – Leży na tobie idealnie, podkreśla twoje długie nogi. Spójrz
w lustro, jak układa się na twoich biodrach i pośladkach.
No ten to potrafił wyjechać z takimi argumentami, że klękajcie
narody.
- Sama już nie wiem.
W tym samym momencie podeszła do nas ekspedientka.
- Napiją się panowie może
kawy? – zapytała uprzejmie.
Spojrzałem na nią jak na wariatkę, wypije jeszcze jedną,
a łeb mi na pewno pęknie.
- Macie tu tylko kawę? –
zapytałem trochę ironicznie.
- Nie. Mamy także herbatę i wodę.
- Wodę, świetnie. To ja
poproszę wodę – rzuciłem, siląc się na uśmiech.
- Ja też - powiedział Bill.
- Zaraz przyniosę.
- No to jak uważacie? –
zapytała Ria.
- W tej wyglądasz ślicznie. Ja
bym wziął tą – powiedziałem, mając nadzieję, że jednak się zdecyduje, kupimy ją
i wreszcie wrócimy do domu.
- Bill? – spojrzała na niego. Tak,
chyba w tej kwestii raczej na obiektywną ocenę nie mogła u mnie liczyć.
- Też tak uważam, chociaż ta u
Armaniego też była ładna.
Spojrzałem na niego, mając ochotę go teraz zabić. On
chyba nie zdawał sobie sprawy, co właśnie zrobił. Ona za chwilę pójdzie przebrać
się i będzie chciała wracać do Armaniego.
- Która? Ta czarna czy tamta
ecru?
- Czarna? – odpowiedział jej.
Ja się już nie odzywałem. Nie wiem, jak on pamiętał, w jakim sklepie, jaka była
sukienka i do tego jeszcze, w jakim była kolorze. Czyżby ściemniał?
Ekspedientka przyniosła wodę. W samą porę. Podziękowałem
jej i wypiłem niemalże całą na raz.
- Czyli co, ta czerwona czy tamta
czarna? – drążyła.
Bill się zastanowił.
- A może ta srebrna u Gucci’ego?
– rzuciła kolejną opcję.
- Nie – obaj odpowiedzieliśmy równocześnie.
Na co tylko skrzywiła się.
- A co się wam w niej nie podobało?
Była śliczna.
- Była, ale ty potrzebujesz coś,
co cię będzie wyróżniało z tłumu, nie żebyś świeciła jak choinka, a ona była
zbyt błyszcząca. Nie na taki bankiet, rozumiesz? – zaczął jej tłumaczyć mój
bliźniak, a ja miałem właśnie w tym momencie już dość. Odstawiłem szklankę na stolik obok kanapy, na
której siedzieliśmy już chyba z dobrą godzinę i wstałem.
- Mam dosyć – powiedziałem, wyciągając
z kieszeni portfel. – Wracam do domu, łeb mi zaraz rozsadzi.
Oboje spojrzeli na mnie podejrzliwie.
- Kup jej co chce – podałem
bratu swoją kartę kredytową – Pin znasz.
- Dokąd idziesz? – zapytała,
podchodząc do mnie.
- Wybacz kochanie, ale źle się
czuję. Jadę do domu.
- Przepraszam. To przeze mnie
– doskonale wiedziała, że przesadziła z tym kapryszeniem. I doskonale
wiedziała, że i tak długo wytrzymałem.
Przytuliłem ją, całując w policzek.
- Nie przez ciebie. Po prostu
głowa mnie rozbolała. Bill ci pomoże wybrać coś ładnego. Ja i tak się na tym
nie znam.
Wyciągnąłem jeszcze dokumenty i kluczyki od auta.
- Masz – podałem je bratu.
- A ty, czym wrócisz? – zapytał,
patrząc na mnie niemało zdziwiony.
- Wezmę taksówkę. Spotkamy się
w domu.
Pocałowałem ją jeszcze raz i życząc im dobrej zabawy zwinąłem
się stamtąd.
Jak tylko wydostałem się z tego sklepu na świeże powietrze,
poczułem się od razu lepiej. Nie miałem zamiaru jednak wracać do domu, chciałem
się stamtąd tylko ulotnić. Mogę robić zakupy, ale takiego bezsensownego łażenia
po sklepach nienawidzę. Nawet Bill, a wiem, że ma do tego talent szybciej się
na coś decyduje niż ona.
Złapałem jakąś taksówkę po drodze i kazałem się zawieść
do studia. Wiedziałem, że na pewno zastane tam chłopaków, a potrzebowałem ich
towarzystwa w tej chwili, jak niczego innego na świecie.
Jak tylko dotarłem na miejsce przywitali mnie.
- Kawki? – zapytał Geo.
- Żadnej kawy! Wypije jeszcze
jedną i łeb mi rozsadzi.
- A co taki bojowy? A gdzie
Billa zgubiłeś? – zasypał mnie kolejnymi pytaniami. To ciekawe, że nie zapytał,
gdzie zgubiłem Rię.
- Z Rią na zakupach –
odpowiedziałem.
- A ty nie?
- Byłem, ale miałem już dosyć,
więc zostawiłem ich samych.
- Czemu? To jest nawet zabawne
– stwierdził Georg.
- Tak, przez godzinę, góra
dwie, ale nie przez pół dnia. Byłeś kiedyś na zakupach z dziewczyną? – zapytałem
głupio, bo wiem, że był. - Ta ma za duży
dekolt. Ta za mały. Ta za krótka. Ta za długa, a ta ma dziwny odcień czarnego –
zacząłem wymieniać.
- To czarny ma odcienie? – zapytał
Gustav.
- Zdziwił byś się ile – rzuciłem
z ironią i zaczęliśmy się śmiać. – Dajcie spokój, to nie dla mnie. Miałem już
dosyć. A zauważyliście ciekawą rzecz?
Pokręcili głowami, nie mając pojęcia o czy mówię.
- W każdym z tych sklepów częstują
cię kawą. Nie herbatą, czy wodą albo sokiem, tylko zawsze kawą. Nie
zastanawialiście się dlaczego? A teraz, najciekawsze, obskoczysz tych sklepów
kilka i w każdym wypijesz kawę, to chodzisz nabuzowany, jak bokser przed walką.
Chłopaki zaczęli się śmiać, a śmiali się, dlatego, że
dokładnie wiedzieli, o czym mówię. Oni też ze swoimi dziewczynami chodzili od
czasu do czasu na zakupy, więc to, o czym mówiłem, było im bardzo bliskie.
- Ja zawsze pytam się o sok –
rzucił Georg.
Skrzywiłem się, bo ja na to nie wpadłem.
- A ty też się wybierasz na ten bankiet? –
zapytał Gustav.
- No idę, jako osoba towarzysząca,
a co?
- A garniak masz?
- No co ty. Widziałeś mnie
kiedyś w garniturze?
- Tak, na ślubie waszej matki.
- No to chyba tylko wtedy. Na pewno nie pójdę tam w garniturze.
- Jesteś tego absolutnie
pewny? – zapytał Geo, wzbudzając we mnie jakiś niepokój.
Oczywiście jego domysły stały się realne, jak tylko wróciłem
do domu.
Sukienki oczywiście nie kupili, widziałem, że Bill miał
już dosyć, bo porwał tylko butelkę Coli i szklankę, uciekając zaraz do swojego
pokoju, a Ria siedziała w kuchni przy stole z miną, że bałem się odezwać, żeby
nie wybuchła i nie zaczęła na mnie krzyczeć.
- Nie przejmuj się, to jeszcze
dwa tygodnie, coś się na pewno znajdzie, w czym będziesz pięknie wyglądała i
dobrze się czuła.
Popatrzyła na mnie tak rozczulająco, że aż podszedłem do
niej i objąłem ją.
- Kocham cię – powiedziałem,
całując ją w głowę.
- Ja ciebie też – objęła mnie
w pasie, wtulając się.
- Facetowi łatwiej kupić
garnitur niż kobiecie sukienkę – powiedziała, a mnie aż zmroziło.
- Tak ci się tylko wydaje,
kochanie – doskonale pamiętam, jak wyglądał zakup garnituru na ślub naszej
mamy.
- Ale na pewno szybciej się zdecydujesz
niż ja.
- Jesteś zmęczona, odwiozę cię
do domu – powiedziałem. Nawet, jeśli wcześniej nie było tego po niej widać, to
teraz widziałem, że miała dosyć.
- Mogę zostać – powiedziała.
- Nie, ja się dzisiaj źle
czuję. Chcę zostać sam.
Spojrzała na mnie w górę.
- Co się dzieje, Tom?
- Nic kochanie, głowa mnie
strasznie boli.
- Tym bardziej nie powinieneś
prowadzić.
- To poproszę Billa, żeby cię
odwiózł – odparłem i zostawiając ją w kuchni ruszyłem do pokoju brata. Znowu mu
wlazłem bez pukania, ale wiedziałem, że pewnie ma na uszach słuchawki i nie będzie
słyszał i nie myliłem się.
- Bill? – dotknąłem jego ramienia, a on aż podskoczył na
krześle.
- Jezu, puka się! – powiedział,
ściągając słuchawki.
- I tak byś nie słyszał. Odwiózłbyś
Rię do domu? – zapytałem w końcu.
- Czemu ja, a ty nie możesz?
- Powiedziałem jej, że boli mnie
głowa.
Spojrzał mi w oczy, czy aż tak było w nich widać moje
błaganie, że tylko westchnął i odkładając słuchawki na biurko, wstał?
- Jesteś żałosny Tom –
powiedział.
- O co ci chodzi? – nie miałem
pojęcia, o co mu chodziło.
- O nic – odparł. - Coś
jeszcze?
- Kup mi jeszcze papierosy,
jak będziesz wracał.
- I coś jeszcze? – zapytał, stając
przede mną.
- Nie. Dzięki.
- Naprawdę boli cię głowa? – zapytał
szeptem, żeby czasem Ria tego nie słyszała.
Przekrzywiłem głowę na bok z miną „no co ty”.
- Rozumiem – odparł. – Zaraz ją
odwiozę.
Z Billem nawet, jeśli chodziłem na zakupy i nawet, jeśli
były to zakupy, których nie cierpiałem robić, było inaczej, on wyczuwał moje
znudzenie, zniechęcenie i w końcu coś tak może by się wydawało dla wielu dziwne,
ale zmęczenie robieniem zakupów. Potrafił wyłapać już coś takiego, że mniej się
odzywam, a to zwykle były właśnie pierwsze oznaki tego, że mam już dosyć.
Wróciłem do kuchni, żegnając się z Rią i obiecując jej,
że jeszcze w tym tygodniu pojedziemy na zakupy.
Pojechali
w końcu. Wróciłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku, chociaż uciekłem
z tych zakupów czułem, że boli mnie każdy centymetr mojego ciała. Przymknąłem
na chwilę powieki, dając wytchnienie oczom i chyba przysnąłem, bo kiedy zarejestrowałem
coś z otaczającego mnie świata, zdecydowanie czułem, że ktoś nade mną wisi, a
na twarzy czuję oddech. Otwarłem powoli oczy, natykając się na taką samą parę oczu
wlepionych we mnie.
- Co jest? - odezwałem się,
kiedy dotarło do mnie, że to Bill.
- No nareszcie. Już myślałem,
że nie żyjesz.
- Bardzo śmieszne – skomentowałem.
- Naprawdę. Gadam do ciebie,
od co najmniej pięciu minut i zero reakcji. Pomyślałem już nawet, że jak się
zaraz nie obudzisz, to będę zmuszony cię pocałować, jak w bajce o śpiącej królewnie.
- No wiesz – prychnąłem, przełykając
ślinę. On nadal wisiał nade mną i jakoś tak dziwnie się z tym czułem. – Kupiłeś
mi fajki? – zapytałem, zmieniając temat i starając się jednocześnie odwrócić
jego uwagę.
On odsunął się i rzucił na wznak obok mnie.
- Kupiłem – wsadził rękę do
kieszeni i wyciągnął paczkę, kładąc ją na moim brzuchu.
- Dzięki.
Wyciągnął jeszcze z drugiej kieszeni portfel i oddał mi
moją kartę.
- Sorki, że cię dzisiaj zostawiłem
z nią w tym sklepie – było mi głupio mimo wszystko, bo w końcu to moja
dziewczyna.
- No, to nie było miłe –
przyznał.
- Najgorsze jest to, że nadal
nie ma tej sukienki i czekają mnie kolejne zakupy – westchnąłem, wsadzając rękę
do kieszeni i wyciągając zapalniczkę.
- Przykro mi – odparł.
- Mnie bardziej. Zapalisz? – zapytałem,
otwierając paczkę.
- W łóżku? – zdziwił się.
- Palisz czy nie?
Poczęstował się. Zapaliliśmy, zaciągając się dymem. Z
Billem fajne było to, że obaj potrafiliśmy gadać, jak nakręceni albo milczeć,
tak jak teraz, oddając się po prostu chwili.
- Daj popielniczkę – kiwnąłem
mu głową na stolik po jego stronie łóżka.
Sięgnął, kładąc ją między nami.
- Zjadłbym coś – rzucił po
chwili.
- W sumie, to ja też –
odparłem.
- To co, pizza? – odwrócił głowę
w moją stronę.
- Zamawiaj – odpowiedziałem, a
on wyciągnął telefon i wyszukując w kontaktach numer wcisnął połączenie,
składając po chwili zamówienie.
No, więc na kolację zjedliśmy pizzę, może nie zdrowo, ale
za to smacznie.
Kilka dni później, miałem
kolejne starcie z Rią. Wciąż krążyliśmy wokół tematu jej sukienki, no i w końcu
tego, w czym ja z nią pójdę.
- Może mi powiesz jeszcze, że pójdziesz
w tej dziurawej bluzce? – wydarła się na mnie.
- Mogę iść. Jest wygodna i
miła, w przeciwieństwie do ciebie.
- Ja nie jestem miła? Spójrz
na siebie, Tom! Kiedyś miałeś klasę, a teraz ubierasz się jak menel. Zresztą
nawet menele nie chodzą w podartych ubraniach.
- Moje ubrania nie są podarte
– starałem się być jeszcze opanowany, ale ona, z każdym kolejnym zdaniem
podkręcała atmosferę.
- Nie chcę się spalić ze wstydu
idąc z tobą.
- Mogę w ogóle nie iść –
stwierdziłem w końcu.
Do pokoju wszedł Bill.
- O co się znowu kłócicie? – zapytał.
- Spójrz na niego Bill –
zaczęła, wskazując na mnie ręką.
Bliźniak spojrzał, chyba nie całkiem wiedział, czego
konkretnego ma we mnie wypatrywać, bo znowu odwrócił wzrok na nią.
- On tak chce iść na bankiet.
- Tylko żartuje – zaczął
tłumaczyć jej.
- Nie, nie żartuje. Tak
pójdzie, jeśli mu na to pozwolę. Boże, dlaczego on nie może być taki jak ty?
Bill znowu spojrzał na mnie.
- On jest taki jak ja – odpowiedział.
- Pod jakim względem? Ty
potrafisz się ubrać z klasą. Kiedy idę gdzieś z tobą nie muszę się wstydzić jak
wyglądasz.
- Więc wstydzisz się mnie? – zapytałem,
wtrącając się do dyskusji.
- Tak, czasami tak.
- Super. To w takim razie idź
na ten bankiet z Billem.
- Słucham? – mój bliźniak aż
otworzył szerzej oczy, ale w tym momencie postanowiłem już, że ja nigdzie z nią
nie idę.
- Tak właśnie. To ty jej załatwiłeś
ten angaż i to twoja wina, że teraz się kłócimy o jakieś pierdoły.
- To nie są pierdoły! –
krzyknęła. – Będą tam wybitni projektanci mody.
- No i co z tego? - zapytałem.
Wiedziałem, że to dla niej szansa, tak samo jak wiedziałem, że Bill traktuje to
poważnie, ale lekceważąc to, chciałem zrobić jej na złość.
- Daj spokój Tom – Bill próbował
mnie uspokoić, już zauważył, że za chwilę postawie wszystko na jedną kartę.
- Nie, Bill. Oznajmiam wam
obojgu, że na żaden bankiet nie idę. I róbcie sobie, co chcecie.
- Oszalałeś? – zapytała.
- Nie, mówię całkiem poważnie.
I zacznij swoje wywody na temat mody na moim bracie, bo tylko on ci teraz
został.
- O czym ty mówisz? – zapytał
Bill.
- O tym, że to ty z nią
pójdziesz na ten bankiet. Od początku powinieneś ty z nią iść, chociażby,
dlatego, że moda to twoja działka.
- Nie wywiniesz się, Tom – Ria
nie dawała za wygraną.
- A udowodnić ci? – zapytałem.
Zapadła cisza, wszyscy po sobie zerkaliśmy. W końcu odezwałem się, widząc, że
resztę towarzystwa zamurowało. - Zostawcie mnie samego.
- Nie ma mowy, nie wywiniesz
się tak łatwo – odzyskała rezon.
Nie wytrzymałem już i uderzyłem w pudełko, w którym
trzymałem gitarowe piórka, rozsypując wszystko po całym pokoju.
- Powiedziałem wynocha!
Bill złapał ją za ramie i zaczął pchać do wyjścia.
- Chodź – powiedział. - Zanim wpadnie w jeszcze większą złość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
*come back pierwszy napisany pod tym komentarz* znowu wracam do Billa...sądzę że to on pierwszy wpadł XD
OdpowiedzUsuńRia działa mi na nerwy...niech Tom ja już zostawi i skupi się na Billu
Do tego jak ona mogła powiedzieć że się Toma wstydzi do cholery! Głupia jest i tyle! Tak samo jak Tom i Bill! Chciałabym już żeby zaczęło coś się między nimi dziać :)
Czekam czekam i ciekawość mnie zżera ;D
P.S teraz uciekam pisać komentarz.,zapomniany, u Joll ;)
Spokojnie kochana, wszystko będzie, a wiesz, że apetyt rośnie w miarę jedzenia :D
OdpowiedzUsuńNo nie... Teraz, to i mnie Ria wkurzyła. ;/ Przesadza i to ostro. A między bliźniakami już trochę bardziej wyczuwam wątek twc. :D I nadal uważam, że Bill się dziwnie zachowuje. Trochę, jakby coś ukrywał, albo naprawdę zażywał środki uspakajające, jak ktoś już wcześniej wspomniał. No cóż. Zobaczymy, co będzie działo się w dalszych częściach.
OdpowiedzUsuńWeny życzę! Duuużo weny!
Pozdrawiam,
Joll.
PS I to taka... "wiadomość" do Yume Mito; Proszę... Nie lubię, jak ktoś na moim i Czaki blogu zwraca się tylko do mnie... W końcu nie piszę tego opowiadania sama...
MÓWIŁAM, ŻE BILLOWI ODWALA!
OdpowiedzUsuńMOZE TOM JESZCZE TEGO NIE ZAUWAŻYŁ, ALE TE "ŻARTY" BILLA NIE SĄ ŻARTAMI, PRZYNAJMNIEJ W PEWNYM STOPNIU.
A RIA TO WIEDŹMA I TYLE. NIECH SIĘ WRESZCIE ROZSTANA TO BEDZIE WRESZCIE PRAWDZIWY TWC.
WENY ZYCZĘ
KOTEK
dalej czekam na rozwinięcie tematu twc XD
OdpowiedzUsuńWreszcie internet ! Kurde, coś mi się z nim dzieje, dlatego dopiero dziś komentuję i czytam..
OdpowiedzUsuńA więc .. kurde , Bill już powoli zaczyna się ujawniać, ale Tom tego nie dostrzega. Phi, oczy zaślepia mu ta .. Ria . Jeeeeeeezu, nie lubię jej ! Paniusia wielka ! Niech Tom ją zostawi (a wydaje mi się, że ta zrobi, bo już go denerwuje. W sumie mnie też by złosiła taka dziunia) i zajmie się Billem !!
no gdzie ta kolejna częęęęść? ja tu usychaaam xD czy może po prostu dziś nie jest 15? :(
OdpowiedzUsuń