Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

piątek, 18 lipca 2014
Odcinek 6




Dotarliśmy do studia przed chłopakami, co ostatnio było na prawdę osiągnięciem, bo zwykle byliśmy spóźnieni.
Jak na okoliczności, to miałem nawet niezły humor, czułem się jakiś wolny i nie wiedzieć czemu, szczęśliwy. Widziałem, jak Bill mnie obserwuje, był jakiś zmieszany, sam już nie wiedziałem, czy było mu przykro czy się cieszył, bo jak dla mnie dawał sprzeczne sygnały, więc postanowiłem na razie przy nim nie poruszać tego tematu, jednak chłopaki weszli mi w paradę.
- Cześć wszystkim – przywitali się, włażąc z torbą cholernie pachnącego jedzenia i kawy.
- Cześć - odpowiedziałem, a Gustav postawił przede mną kubek kawy.
- Widzieliśmy, że znowu komuś podpadliście – rzucił Georg, na co Bill od razu spojrzał na niego. – Co tak patrzysz? Widzieliśmy wasz samochód.
Tym razem Bill spojrzał na mnie.
- Widziałem – odparłem.
- Tom? – wiedziałem, o czym pomyślał Bill. A, że jego przeczucia zawsze się sprawdzały, patrzył teraz na mnie natrętnie.
- Nie miałem wypadku – powiedziałem.
- Jakiego wypadku? – zapytał Geo.  – Miałeś jakiś wypadek?
- Nie miałem – wyjaśniłem. – A tamto widziałem.
- No. Nie wiem, czy wymiana całej maski nie będzie tańsza niż lakierowanie tego. Lakier zdarty do samej blachy.
Odwróciłem wzrok, bo czułem, że Bill mnie świdruje swoim spojrzeniem na wskroś.
- Tom? – mój bliźniak zauważył moje uniki.
- O Jezu! – jęknąłem. – Nie macie innych problemów?
- Tom? - Bill nie ustępował.
- Czego chcesz?
- Masz mi coś do powiedzenia?
- Nie mam – wiedziałem, że tak będzie. Taki był właśnie Bill, musiał wszystko wiedzieć, a kiedy nie chciałem mu czegoś powiedzieć, tak długo drążył temat, aż już miałem dosyć i dla świętego spokoju mu powiedziałem.
- Na pewno?
- To tylko samochód.
- No tak, ale zawsze się wściekasz, a dziś cisza? Co, może powiesz jeszcze, że sam to zrobiłeś? – powiedział Gustav.
Westchnąłem, uczepili się tego, jakby naprawdę nie było lepszych tematów do rozmowy.
- Ria ją zarysowała.
Chłopaki parsknęli śmiechem.
- Czym, obcasem? Co wyście robili na masce tego samochodu? – ich wyobraźnia oczywiście poleciała w wiadomym kierunku, tylko Bill uważnie mi się przyglądał.
- Rozstałem się z Rią – odparłem, i tak by się dowiedzieli, a słysząc taką sensacyjną wiadomość od razu przestali się śmiać.
- Żartujesz? – zapytał Georg.
- Nie.
- Przykro mi - powiedział.
- A mnie nie - odparłem.
- Rii chyba też było przykro, skoro tak potraktowała wasz samochód.
Wzruszyłem ramionami. Naprawdę miałem to gdzieś.
- Nie ważne – powiedziałem, chcąc już zmienić ten temat. Dzisiejszy dzień i tak już zaliczałem do tych z rzędu „chujowych” i nie chciałem drążyć tematu, który już zamknąłem.
- Daj mi kluczyki do auta – powiedział Bill, wyciągając rękę.
- Po co?
- Zapomniałem czegoś.
Jasne, zapomniał, już widziałem jego wyraz twarzy.
- Nie ma co oglądać – powiedziałem, bo doskonale wiedziałem po co chce iść do samochodu.
- Daj!
Ale on nie ustępował. Nie wiem, czemu się łudziłem, że tym razem odpuści. Dałem mu w końcu te kluczyki, uciekając wzrokiem od jego natrętnego spojrzenia.
- Zaraz wracam – powiedział, zabierając je ode mnie.
No tak, musiał sam to zobaczyć. Szkoda, że nie zauważył w domu, miałbym to już z głowy.
Kiedy wrócił, patrzył się na mnie tak wymownie, że aż mnie ciarki przeszły.
- Już obejrzałeś? – zapytałem, wiedząc doskonale, po co tam tak naprawdę poszedł.
- Co tam się stało Tom? – zapytał cicho, żeby chłopaki nie słyszeli.
- Nie ważne – uciąłem krótko. - Było minęło. Nie chcę zresztą o tym rozmawiać.
Nie drążył tematu dalej, ale był jakiś milczący przez cały dzień. Nie chciał ze mną nawet iść do klubu, chociaż był piątkowy wieczór i zawsze razem do niego chodziliśmy. Przez to, wytrzymałem tam tylko do północy, bez niego dziwnie się jakoś czułem.
Wróciłem do domu, siedział na kanapie przed telewizorem. Stanąłem w drzwiach.
- Co oglądasz? – zapytałem, a on tylko zerknął na mnie.
- Turystę – odpowiedział.
- Ciekawy? – zapytałem, dosiadając się obok niego.
- Może być. Myślałem, że do rana nie wrócisz.
- Nie potrafię bawić się bez ciebie – powiedziałem, na co znowu na mnie spojrzał, a ja wepchałem rękę do paczki z chipsami leżącą obok niego.
- Jak byłeś z Rią nie przeszkadzało ci to, że zostawałem w domu sam.
Skrzywiłem się.
- Nie przypominaj mi o niej.
- Tom? – spauzował film i odwrócił się do mnie przodem. – O co tak na prawdę się pokłóciliście? Co się tam stało?
Znał Rię i wiedział, że musiała być doprowadzona do ostateczności, skoro wyładowała swoją złość na samochodzie. Chyba obawiał się też, że zrobiłem coś głupiego. Zdecydowanie, tego chyba obawiał się najbardziej. Uciekłem spojrzeniem w bok, przywołując w pamięci tamten moment.
- Właściwie, o wszystko.
- Dlaczego porysowała samochód?
- Bo jest złośliwą suką – powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. – Zresztą nie myśl już o tym. Chuj jej w dupę. Nie zamierzam więcej sobie zawracać nią głowy.
- A co ja mam zrobić?
No tak, o ile ja miałem sytuację jasną, o tyle Bill, to znaczy w jego mniemaniu, nie. Rozumiałem, że chciał być solidarny ze mną. I pewnie, jak tylko opadną emocje ja też będę potrafił z Rią rozmawiać na stopie koleżeńskiej, ale w tej chwili nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, a Bill się miotał, zupełnie niepotrzebnie.
- Bill, już ci powiedziałem, że dla ciebie nic się nie zmienia. Przecież ci nie każe zerwać z nią kontaktu.
- Tyle, że przez to, co się stało w jakiś sposób też jestem na nią wściekły. Wiesz, z auta korzystamy obaj, więc jest wspólne. Jeśli ze złości na ciebie je niszczy, to w porządku, jestem to w stanie zrozumieć, ale zniszczyła poniekąd moją własność, a to już zupełnie inna sprawa.
Wzruszyłem ramionami. Pod pewnymi względami różniłem się od Billa, ja zawsze rozstrzygałem sprawę krótko, on doszukiwał się podtekstów.
- Nie przejmuj się – powiedziałem i zarzuciłem mu rękę na szyję, przyciągając do siebie i roztrzepując mu włosy.
- Przestań Tom, to łaskocze! - darł się na cały dom. Trochę się przynajmniej rozchmurzył i obejrzeliśmy razem film do końca.
Na drugi dzień wyciągnąłem go na kort. Marudził trochę, a to, że zimno, a to, że pada, jakby to miało znaczenie pod dachem, ale po dwóch godzinach mojego stękania i nukania, chyba dla odczepnego pojechał ze mną. Zresztą musiał jechać, bo w przeciwnym razie nie miałbym z kim grać.
Zanim jednak dotarliśmy na kort zjedliśmy w naszej ulubionej restauracji.
- Po jedzeniu powinniśmy odpocząć, a nie grać – zaczął, przebierając się w szatni.
- Po takim jedzeniu trzeba to gdzieś spalić – stwierdziłem.
- Ja nie mam co spalać.
- Pokazać ci? – zażartowałem, na co spojrzał na mnie. – Naprawdę – starałem się, jak mogłem, nie wybuchnąć śmiechem, ale jego mina była tak powalająca, że się ugotowałem.
- Jesteś nienormalny – strzelił mi rakietą w tyłek.
- Ej! - rozmasowałem bolące miejsce.
- Rusz się. Pokaże ci przewagę szczupłego nad grubym – nagle wstąpił w niego duch walki.
- Ja nie jestem gruby.
- Tylko co?
- Umięśniony.
- Jasne.
- No zobacz – podwinąłem koszulkę, prezentując mu swój sześciopak. – Dotknij, żywe mięśnie, ani grama tłuszczu.
Położył rękę, a mnie przeszedł jakiś dziwny elektryzujący dreszcz.
- Fajne – powiedział.
- Też takie możesz mieć.
- Wiem. Idziemy? – Dziwnie się zachowywał, zmieszał się albo mi się wydawało.
- A co się nagle tak śpieszysz?
- Chcę cię ograć.
Parsknąłem śmiechem.
- Pomarzyć zawsze możesz.
Nie wiem, czy do tej pory udawał, czy akurat dzisiaj zależało mu na tym, żeby mi udowodnić, że potrafi mnie ograć, ale przegrałem rundę.
- No i co cieniasie? – zaśmiał się.
- Chcę rewanżu – zażądałem.
- Nie ma mowy – usiadł na ławce, dopadając butelki z wodą.
- No nie bądź taki.
- Przegrałeś. Naucz się w końcu przegrywać Tom.
- Jeśli pokonasz mnie w drugiej rundzie, to zrobię co zechcesz.
- Tak? – zainteresował się.
- Przysięgam – położyłem rękę na sercu.
Odstawił butelkę i wytarł twarz w ręcznik.
- Dobra. Jeśli przegrasz, to zrobisz mi masaż.
Uniosłem brew.
- Tylko tyle? – zdziwiłem się. Znałem Billa i znałem jego możliwości, a masaż, to nie był jego jakiś powalający pomysł.
- Wystarczy. To jak, umowa stoi? - wyciągnął do mnie rękę, a ja bez zastanowienia uścisnąłem mu dłoń.
W drugiej rundzie skatowaliśmy się na wzajem, dosłownie. Nie wygrałem, ale też nie przegrałem, był remis, chciałem dogrywki, ale Bill skapitulował. Wróciliśmy do domu.
Nalałem całą wannę wody, byłem nieźle zmęczony i obolały. Położyłem się w gorącej wodzie i leżałem z zamkniętymi oczami, powoli odzyskując energię.
- Tom? – usłyszałem, i szlak trafił mój relaks.
- No? – odezwałem się, widząc włażącego do łazienki bliźniaka.
Postawił szklankę soku na półce, rzucając też obok papierosy i przysiadł na brzegu wanny.
- Możemy pogadać?
- Jasne.
Wstał i zaczął się rozbierać, aż się podciągnąłem, siadając i patrzyłem, jak rzecz po rzeczy ląduje na ziemi, a on całkowicie nagi pakuje się do mojej kąpieli.
- Posuń się! - powiedział.
- Bill!
Chyba sobie żartował. I jeszcze obmacuje mnie po nogach.
- No posuń. Ta wanna jest dostatecznie duża, żeby kąpać się w niej razem.
Westchnąłem i zrobiłem mu miejsce.
- Ale gorąca – syknął, ale po mimo to pakował się, siadając do mnie tyłem.
- Możesz pomasować mi ramię? Chyba nadwyrężyłem mięsień.
- Ale masz wymagania – skomentowałem.
- To ty chciałeś rewanżu.
- Dobra, kapuje – uciąłem zanim zamieni się to w dyskusje. – Nie wiem, czemu mam cię masować skoro nie przegrałem – rzuciłem spostrzeżeniem.
- Ale też nie wygrałeś. Masuj.
Położyłem ręce na jego prawym ramieniu, uciskając je lekko.
- Tu? – zapytałem.
- Tak.
- To o czym chciałeś ze mną pogadać? – przypomniałem mu, bo właśnie po to wpakował się do mojej kąpieli, zresztą nie pierwszy raz.
- Tak sobie pomyślałem, że skoro odzyskałeś już wolność. Tylko nie pomyśl sobie, że się cieszę, jest mi przykro, ale skoro tak już się stało, to może wyjedziemy na jakiś czas do LA?
- Na jakiś czas? To znaczy ile?
- Nie wiem. Na zimę. Nie znoszę zimy. Mamy tam przecież dom, czy musimy tkwić w Hamburgu w tę paskudną pogodę? Co mamy tu do roboty? Występów w telewizji już nie mamy, płyta nagrana, co ty na to Tom?
- Powiedz lepiej, co tym razem cię trapi? – zapytałem. Zawsze, kiedy pojawiał się jakiś nietypowy problem, Bill chciał jechać do Los Angeles albo do Niemiec, w zależności gdzie akurat przebywaliśmy.
- Nic. Czy zawsze musi być jakiś powód? Oprócz tego, że potrzebuję ciepła i słońca.
- Zwykle jest – stwierdziłem.
A on tylko nabrał głęboko powietrze, starając się zignorować mój komentarz.
- Niżej – poinstruował mnie, gdzie mam go masować.
- Tu?
- Tak. I mocniej.
- Mocniej, mocniej, nie mam siły, ja też jestem obolały po tej grze. Ciekawe, kto mnie pomasuje?
- Mogę cię pomasować, wystarczy słowo.
- Obejdzie się.
- Więc jak będzie? – wrócił do tematu.
- Właściwie, to może i dobry pomysł – stwierdziłem. – A kiedy?
- Jutro – rzucił krótko.
- Wolne żarty – prychnąłem. Jego pomysły zawsze zwalały mnie z nóg.
- No to nie wiem. W tym tygodniu. Jak najszybciej w każdym razie.
- Co ci się tak nagle spieszy?
- Już mówiłem, jest mi zimno i mam dosyć tej pogody, ostatnio ciągle pada, przez nią zaczynam dostawać depresji.
Tak, jesienna pogoda nawet mnie potrafiła przygnębić, chociaż zwykle nie ma na mnie większego wpływu, a Bill faktycznie ostatnio był jakiś przygnębiony.
- No dobra. To trzeba zrobić rezerwację i poinformować chłopaków, że wyjeżdżamy. Już widzę ich miny.
Jak się tak zastanowiłem chwilę, pomysł wyjazdu był naprawdę dobry. Sam miałem nie najlepsze samopoczucie, zwłaszcza po tym rozstaniu z Rią. Musiałem się zdystansować i oderwać od wszystkiego, a LA było najlepszym do tego miejscem i Bill doskonale o tym wiedział.
- Dobra, starczy tego masażu. Mam nadzieję, że pomógł i jutro będę mógł normalnie funkcjonować. Skoro wyjeżdżamy muszę jeszcze załatwić kilka spraw – mówiąc to usadowił się między moimi nogami i oparł o mnie, sięgając w między czasie po papierosy. – Chcesz? – zapytał.
Wyciągnąłem jednego, bo czemu nie.
Obaj zaciągnęliśmy się głęboko dymem, jakby wraz z jego toksyczną zawartością miało otruć się wszystko to, co nas od środka gnębiło. Leżeliśmy tak w ciszy, on oparty o moją klatkę piersiową, ja z ręką na jego klatce, bawiąc się kolczykiem w jego sutku i, po prostu milczeliśmy, jak za dawnych dobrych czasów, upajając się jedynie dymem papierosowym. Uświadomiłem sobie nagle, ile przez Rię traciłem cennych i tak potrzebnych mi chwil z bratem. Nawet, jeśli Bill uczestniczył w moim i Rii życiu, był jednak w wielu sytuacjach odepchnięty ode mnie na bok, źle się z tym czułem, kiedy widziałem, jak na nas patrzy, jakby z jakąś tęsknotą w oczach. Nie wiem, czemu tak ciężko jest mu związać się z kimś, czego on tak właściwie szuka. Niby go znam, a jednak w tej jednej sprawie kompletnie go nie rozumiem. Teraz znowu razem, jak kiedyś, nawet wspólne kąpiele, i chociaż może dla wielu mogło by się to wydawać dziwne, czy nawet śmieszne, dla nas nie było to niczym niezwykłym, nie krępowałem się go, tak samo, jak on mnie, a wspólne kąpiele denerwowały mnie tylko dlatego, że jego niegdyś chuda dupa, już nie była taka chuda i zajmowała dość sporo miejsca w wannie, która dla nas obu od jakiegoś czasu zrobiła się ciasna.
- Możesz mi podać soku? – wyciągnął rękę w stronę szklanki.
- I właśnie, dlatego nie lubię się z tobą kąpać, nie potrafisz uleżeć w spokoju pięciu minut – wygarnąłem mu, ale podałem mu ten sok, samemu upijając trochę.
- Siedzę w gorącej wodzie, to chce mi się pić, chyba normalne.
- Zawsze możesz wyjść – rzuciłem.
- Zawsze mogę dolać zimnej wody.
- Tylko spróbuj, to wylecisz stąd w podskokach.
- To nie marudź, że pić mi się chce.
Westchnąłem, wycierając czoło z potu. Może faktycznie woda była trochę za gorąca.

11 komentarzy:

  1. Cudny odcinek ale już nie mogę się doczekać aż zacznie się coś dziać *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Odcinek cudo!!!!
    Już już coś się dzieje!
    Tom zauważył ile czasu zmarnował przez Rie
    Teraz mam nadzieję że zacznie się coś dziac i zacznie się twincest <3333
    Życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Noo noo , wreszcie akcja się rozkręca ! :D Fiuu fiuu ;D
    Bill chyba ma jakiś plan, dlatego też chce wyjechać do LA :D
    A Tom.. Tom zauważył dziwne zachowanie brata, ale jeszcze nie wie dlaczego się tak zachowuje ;d
    Kurcze, odcinek cudowny :) Czekam naa dalsze losy :)

    Buziaczkii :) :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana brak mi słów na to co napisał. Ty chyba czytasz mi w myślach :*

      Usuń
  4. Rozkręca się! Nareszcie.
    Ten wyjazd do LA jest jakiś podejrzany. Bill coś knuje i tyle! XD
    Życzę weny! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo się przekonasz, czy miałaś racje, całkiem niedługo. :)

      Usuń
  5. ROZWALASZ MI SYSTEM, PO PROSTU.
    2WRESZCIE COS SIĘ DZIEJE! *odwala indianski taniec deszczu*
    WIEDZIAŁAM, ZE BILLOWI JUŻ ODWALIŁO!
    PODEJRZEWAM, ZE W LA TOM SIĘ WSZYSTKIEGO DOWIE.
    WENY ŻYCZĘ
    KOTEK
    PS. U MNIE NEW

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli mam być szczera, to nie wiem co napisać. Jakoś nie mam weny do komentowania. Pewnie dlatego, że jestem zmęczona po wczorajszym wypadzie. I w sumie, to dlatego komentuje dopiero teraz. I mi też coś się zdaje, że w tym LA coś się wydarzy. Coś, co wszystko zmieni. Albo mi się po prostu wydaje. :D Zobaczymy. I obiecuję, że przy następnym odcinku postaram się napisać więcej.
    Weny życzę.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*