Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

czwartek, 24 lipca 2014


Witajcie kochani

Dziś krótka przemowa, bo muszę się szybko zwijać,  burza idzie i muszę powyłączać Internet i komputer. Mam tylko nadzieje, że nie zechcecie mnie na końcu odcinka zlinczować albo zabić. Pewnie zechcecie :)

Wasza Niki
 


Odcinek 9
 


Podszedłem do niego, siedział, właściwie leżał podparty na łokciach i wpatrywał się w zachód słońca. Usiadłem koło niego.
- Szukałem cię – zagadałem, widząc, że nie zwraca na mnie uwagi.
- No to znalazłeś – odparł oschle.
- Posłuchaj – zacząłem. – Trochę za nerwowo zareagowałem, przepraszam.
Milczał.
- No co mam ci więcej powiedzieć?
- Przykro ci? – zapytał. odwracając głowę w moją stronę?
- Wiesz… to znaczy – zacząłem się jąkać, miałem tysiąc myśli i nie wiedziałem, od której zacząć, żeby znowu czegoś nie spieprzyć.
- To nie przepraszaj, skoro nie jest ci przykro.
Nigdy nie owijał w bawełnę. Jeśli miałem usłyszeć szczerą prawdę, to wiedziałem, że z całą pewnością zawsze usłyszę ją od Billa.
- Kurwa, Bill! Postawiłeś mnie w takiej niezręcznej sytuacji i czego się spodziewałeś?
- Masz rację, sam nie wiem, czego się spodziewałem – zaczął wstawać.
- Gdzie idziesz?
- Chcę zostać sam – odparł i zaczął odchodzić.
- Zaczekaj – ruszyłem za nim, ale jak tylko zorientował się, że za nim idę zaczął uciekać, a we mnie odezwał się instynkt łowcy, czy sam nie wiem co, jedno wiedziałem, nie pozwolę mu tak po prostu odejść i mnie olać po tym, jak zmarnowałem cały dzień na szukaniu go.
Goniłem go z dobre pół kilometra, zanim udało mi się go chwycić za ubranie i powalić na piasek. Byłem w tej chwili na niego wściekły. Zaczęliśmy się szarpać. Nawet jeśli był ode mnie słabszy, to  bronił się zacięcie. Nieźle się namęczyłem zanim chwyciłem go pewnie za nadgarstki i przytwierdziłem ręce do podłoża.
- Uspokój się do cholery! – krzyknąłem na niego, łapiąc haustami powietrze, on też szybko oddychał. Nie mogłem pozwolić na to bym został sam, a w tej chwili wszystko ku temu zmierzało.
- Puszczaj!
- Nie, dopóki mi nie obiecasz, że nie będziesz uciekał.
Odwrócił głowę w bok.
- Bill!
- Nie chcesz mnie, kiedy ci się oddaje, a teraz nagle żądasz, żebym był przy tobie?
- Posłuchaj…
- Nie chcę cię już więcej słuchać, mam dosyć. Zawsze idziesz na całość bez względu, jak to coś jest dla ciebie nieznane, a w moje ramiona, chociaż doskonale wiesz, że jestem jedyną osobą na tym świecie, która by cię nigdy nie skrzywdziła, nie oszukała ani nie zostawiła, nie chcesz.
- Bill, wiesz, co ty mi proponujesz? – zapytałem, może nie do końca rozumiał konsekwencji tego, czego pragnął. Chociaż w tej chwili doskonale rozumiałem, jak bardzo pragnie czułości, sam jej pragnąłem, przez to schlałem się jak idiota i przez to całe to zamieszanie, ale nie wiedziałem czy rozumie, że proponuje mi związek, pomijając już fakt, że był moim bratem, to związek homoseksualny. Nie mogłem! Po prostu, mnie faceci nigdy nie pociągali.
- Nie podobam ci się?
- Jezu, Bill – przewróciłem oczami.
- Jeśli choć trochę lubisz swoje odbicie w lustrze, powinienem ci się podobać.
- Podobasz mi się – ugryzłem się zaraz w język. - To znaczy, Boże, nie wiem, jak ci to powiedzieć, żebyś mnie znowu opacznie nie zrozumiał. Podobasz mi się, ale nie w ten sposób, rozumiesz?
- Puść mnie i zejdź ze mnie.
- Obiecaj, że nie będziesz uciekał.
No tak, odwrócił głowę, a to oznaczało, że właśnie to zrobi, jak tylko go puszcze.
- No to będziesz tu tak długo leżał aż sobie wszystko wyjaśnimy.
Prychnął.
- Dla mnie wszystko jest jasne, to ty się miotasz.
- Ja się z niczym nie miotam.
- Nie? To czemu się upiłeś? Czemu rozpamiętujesz zakończony związek?
No tak, o mailu od Rii przecież nic nie wiedział.
- Bill, nie chcę zagłębiać się w coś, co nie jest istotne dla sprawy.
- Dla sprawy? Traktujesz to jak sprawę?
- Nie łap mnie za słówka, do cholery! Powiedz mi, czym cię sprowokowałem? Powiedziałem ci coś? Może zrobiłem coś, co popchnęło cię do tego?
- Do czego?
Wziąłem głęboki oddech, już się we mnie gotowało, a on tylko podsycał atmosferę.
- Sądzisz, że sprowokowałeś mnie czymś teraz? – zaczął się śmiać, a ja aż uniosłem brwi. – Otóż, informuję cię, że kocham cię już od bardzo dawna, ale czy to ważne, skoro i tak mnie nie chcesz.
- Nie powiedziałem, że nie chcę, to znaczy… Jezu, Bill! Nie możesz przestać?
- Co przestać?
- Kochać mnie.
- Kochać cię, jako kogo, ukochanego, czy jako brata?
Lubił mi mieszać w głowie.
- Dobrze wiesz, o czym mówię.
- Nie mogę.
Westchnąłem. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Wiedziałem, że on doskonale rozumie, co mówię i o czym mówię i nie zamierza dać za wygraną, bo ja go o to proszę.
- Posłuchaj Bill. Lubię spędzać z tobą czas, lubię te nasze niebraterskie dziwne sytuacje, ale nie chcę i nie czuję takiej potrzeby, żeby przekraczać tę granicę. Ja cię nie kocham, tak jak ty tego oczekujesz, rozumiesz?
- Nieźle. Nie sądziłem, że dasz radę mi to powiedzieć, w dodatku, patrząc mi prosto w oczy.
- Bo mi na tobie zależy, i chcę żeby wszystko wróciło do normy.
- Żeby było po staremu? – zapytał.
- Właśnie – potwierdziłem.
- Czyli jesteś pewny, że nic do mnie nie czujesz prócz braterskiej miłości?
- Jestem pewny.
- Dobra, rozumiem, nie będę się narzucał. Sam do mnie przyjdziesz.
- Bill do cholery, nie! – No i co ja miałem z nim zrobić, jak mu wybić te głupoty z głowy?
- Możesz mnie puścić.
-  A będziesz uciekał? – zapytałem.
- Nie będę, chcę wrócić do domu.
- No to wracajmy – powiedziałem i puściłem mu ręce, obserwując uważnie, czy za chwilę nie rzuci się na mnie albo nie zacznie uciekać, ale nie zrobił nic takiego. Wstaliśmy, otrzepując się z piasku.
- Jesteś tu samochodem? – zapytał.
- Tak, zaparkowałem… - odwróciłem się w stronę parkingu, na którym zostawiłem auto, ledwo go było widać. – Tam – wskazałem ręką.
- No to chodźmy – powiedział i ruszył pierwszy w stronę auta. Szliśmy w milczeniu, a mnie ciągle nie opuszczało wrażenie, że on coś knuje. Za szybko odpuścił, to znaczy, byliśmy już dorośli i nie upieraliśmy się już, jak kiedyś, ale to było dla Billa zbyt istotne, żeby tak po prostu dać za wygraną. Wiedziałem, że muszę mieć się na baczności.
                Kiedy wróciliśmy do domu, Bill zadekował się w łazience. Ja tym czasem zacząłem robić kolację, przez jego ucieczkę cały dzień nic nie jadłem, on z pewnością też. Zanim wyszedł z łazienki poustawiałem wszystko na stole.
- Zrobiłem kolację, chodź zjeść – zawołałem go, jak tylko usłyszałem, że wychodzi z łazienki.
- Już idę – odpowiedział, jednak poszedł jeszcze do swojego pokoju. Kiedy w końcu przyszedł do kuchni i spojrzałem na niego, wnętrzności boleśnie mi się skręciły. Jego policzek był siny. Nawet nie musiałem go pytać, co mu się stało, sam go tak urządziłem. Chyba wcześniej musiał to zapudrować, że nie zauważyłem.
Podszedłem do niego, dotykając jego policzka.
- Bardzo cię boli?
On jednak tylko syknął, kiedy go dotknąłem, a ja cofnąłem rękę, nie chcąc sprawiać mu już więcej bólu.
- Przepraszam.
- Przejdzie, nie przejmuj się – odparł.
- Nie wiem, jak mam cię przeprosić, nie wiem, co mnie naszło.
- Przecież mówiłeś, że cię zaskoczyłem.
- Tak, ale…
Jakimś dziwnym impulsem objąłem go, mocno przytulając, poczułem zapach jego perfum, aż zakręciło mi się w głowie, ten zapach przemieszany z zapachem jego skóry uwodził, dosłownie, przez sekundę poczułem impuls, żeby zakosztować jego ust, ale otrząsnąłem się, reflektując się, w jakim kierunku pobiegły moje myśli i odsunąłem się od niego.
- Wybacz mi Bill.
- Już dobrze Tom, nie mam do ciebie o to żalu, naprawdę. To przecież tylko siniak, nie pierwszy i nie ostatni, jaki mi zrobiłeś – wiedziałem, że ma na myśli nasze bójki z dzieciństwa.
- Ale nie na twarzy.
Patrzył mi w oczy, a ja czułem, że zaczynam się gotować, już nie wiedziałem, czy patrzy na mnie tak jak zawsze, czy z jakimś podtekstem. Teraz, gdy wiedziałem, co do mnie czuje, każde jego spojrzenie, czy gest będę odbierał w ten sposób. Przełknąłem ślinę, a on odwrócił wzrok.
- Siadamy? – zapytał, przerywając tą niezręczną dla mnie sytuację.
- Tak – odparłem i zająłem swoje miejsce. – A w ogóle, jadłeś coś dzisiaj? – zapytałem, smarując chleb masłem.
- Nie, jakoś mi się nie chciało. Podasz mi sól? – wyciągnął rękę w kierunku solniczki.
- Tak myślałem – odparłem, podając mu ją.
Jedliśmy, rozmawiając w między czasie o różnych rzeczach, ani razu oczywiście, nie schodząc na temat tego, co się stało, a mnie to odpowiadało.
Przez kolejny tydzień wszystko wróciło względnie do normy. Przestałem obsesyjnie doszukiwać się podtekstów ze strony Billa, można powiedzieć, że powoli wracałem do równowagi i powoli zaczynałem dopuszczać do siebie myśl, że może jednak zrozumiał, że na nic więcej prócz braterskich uczuć z mojej strony nie ma co liczyć. Rii nie odpisałem na maila. Myślałem nad nim, czytałem go kilkadziesiąt razy i o ile za pierwszym razem, czytając go czułem tęsknotę i byłem gotowy wrócić do Niemiec, tak po tym incydencie z Billem definitywnie przeszła mi ochota na wyjazd. Postanowiłem, że nie będę odpisywał. Jeśli jeszcze kiedykolwiek mieliśmy spotkać się i porozmawiać już, jako tylko przyjaciele, bo chciałem mieć w niej przyjaciółkę, oboje musieliśmy się zdystansować.
Zaczęliśmy z Billem znowu imprezować, ale głównie, dlatego, że większość z naszych znajomych, to robiła, a my, żeby nie spędzać czasu wyłącznie w swoim towarzystwie chodziliśmy po różnych klubach, chociaż głównym celem zwykle był dobrze nam znany i lubiany Paradise.
Dziś także wylądowaliśmy w nim, a to dlatego, że James i Brooke zaręczyli się i z tego właśnie powodu świętowali. Świętowanie w gronie przyjaciół ma tą zaletę albo wadę, jak kto woli, ja w każdym razie wole to widzieć, jako zaletę, że leją się hektolitry alkoholu, a człowiek przestaje w pewnym momencie liczyć, ile już wypił, sądząc, że to jeszcze nie jego limit i może wypić kolejnego. Jednak ja zawsze czułem, kiedy dochodziłem do swojej granicy.
- Ja już dziękuję – położyłem dłoń na kieliszku, wiedząc, że teraz każdy kolejny będzie mnie zwalał z nóg.
- No przestań Tom! Zaręczyłem się dzisiaj, a ty nie chcesz za to wypić?
- James ja piję już za to od dobrych… – zerknąłem na zegarek. – trzech godzin, znowu zaleję się w trupa – sądziłem, że ten argument po tym, jak mnie ostatnio pakował do taksówki będzie wystarczający, on jednak widząc, że u mnie nic nie wskóra, posunął się do innego fortelu.
- Bill, powiedz mu coś – i jak zwykle szukał wsparcia u mojego brata, który w piciu dotrzymywał mi kroku, ale jakimś cudem on zawsze mógł wypić więcej zanim się upił.
Bill spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
- Co, niedobrze ci? – zapytał, nachylając się do mojego ucha, żeby nie musieć przekrzykiwać muzyki.
- Nie, ale jestem już wstawiony.
A on chwycił mnie tylko za rękę, odsłaniając kieliszek, który zakrywałem, dając tym pole do popisu Jamesowi.
- Daj spokój, pij. Jest przecież okazja.
- I co, będziesz mnie taszczył do domu jak się zaleje?
- Poradzę sobie.
- No dobra. Żebyś potem nie żałował - mówiąc to wziąłem kieliszek i wypiłem całą zawartość jednym tchem. James tylko się zaśmiał i poklepał mnie po ramieniu.
- O! I to rozumiem, Teraz wiem, że dobrze nam życzysz.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Impreza się kręciła, a ja piłem skoro Bill nie patrzył na mnie krzywo, kiedy wlewałem w siebie kolejną porcję alkoholu, jak to zwykle bywało. Do tego, mając jakąś durną nadzieję, że on przynajmniej w minimalnym stopniu panuje na tym ile pije, nie czułem potrzeby kontrolowania się, co po kilku kolejnych godzinach miało swoje skutki, bo leżałem na stole, otumaniony i obojętny na to, co się wokół mnie działo. Ciągle jednak słyszałem, jak Bill i James gadają i śmieją się, a Billa słyszałem chyba najgłośniej, chociaż to może dlatego, że siedział koło mnie. Była już gdzieś czwarta nad ranem, a ja przysypiałem i budziłem się na zmianę, bo nie wszystko do mnie docierało, więc musiałem pewnie momentami przysnąć, ale ani trochę nie czułem się przez to trzeźwiejszy, chociaż nie wlałem w siebie już ani kropli alkoholu od dobrych kilku godzin.
- Słuchajcie kochani, na nas już pora – rzucił mój bliźniak.
- Na nas też – odparł James. – Masz już chyba dość kochanie - zwrócił się do Brooke siedzącej mu na kolanach.
- Już? – zdziwiła się.
- Jesteś już zmęczona.
- To zatańcz ze mną jeszcze raz – zaczęła go prosić, a Bill w końcu zainteresował się mną.
- Tom, obudź się, wracamy – poczułem, jak Bill mnie szturcha, a ja nie miałem nawet siły podnieść głowy.
- Oj, chyba będziesz miał problem, Bill.
- Spoko, zaraz dojdzie do siebie. Potrzebuję tylko trochę wody z lodem i cytryną.
James kiwnął ręką do kelnerki, zamawiając dla mnie wodę, a potem ulotnił się z Brooke na parkiet, zostawiając nas.
- Tom, no dalej podnieś się. Wiem, że mnie słyszysz.
Podniosłem tylko rękę i miałem już dość. W tym samym czasie kelnerka przyniosła wodę.
- Dziękuję – usłyszałem i znowu poczułem, że Bill mnie szturcha.
- Tom?
- Czego chcesz? – warknąłem na niego wkurzony, że nie da mi spać.
- Wracamy do domu.
- Spoko, zaraz, daj mi jeszcze chwilę.
- Wyśpisz się w domu. No dalej podnieś się – podniosłem lekko głowę i na wpół otwartymi oczami spojrzałem na niego.
- To ja, poznajesz mnie jeszcze?
Co za durne pytanie, nawet mi się nie chciało tego komentować, palnąłem się znowu na stół. On jednak chwycił mnie za ramiona i podniósł, opierając o oparcie klubowej kanapy.
- Wypij to, dojdziesz trochę do siebie – podsunął mi przed nos szklankę, a ja spojrzałem tylko na nią, i zamykając oczy znowu oparłem głowę o zagłówek kanapy.
- Jezu! – jęknął podenerwowany, ale sam tego chciał, ostrzegałem go. – Chyba faktycznie zalałeś się – powiedział i poczułem jak wsuwa mi rękę pod głowę i przykłada szklankę do ust.
- No pij! – powiedział i poczułem coś zimnego na usta. Zrobiłem kilka łyków, krzywiąc się i łapiąc go za rękę, w której trzymał szklankę odsunąłem ją od siebie.
- Nie chcę już – odparłem, rozglądając się tempo po sali.
- Wiesz gdzie jesteś? – zapytał dziwnie. Być może nie wyglądałem w jego mniemaniu na dość przytomnego.
- W klubie – odparłem, spoglądając na niego.
- Tak i musimy wracać już do domu, rozumiesz? Więc musisz się podnieść, bo sam cienie dźwignę.
- To mnie tu zostaw.
- Jasne – odparł ironicznie.
- Jak tam? – zapytał James wróciwszy z Brooke do stolika. – Widzę, że jeszcze żyjesz.
Machnąłem ręką, pokazując mu tym jak się czuję.
- James możesz mi pomoc zaprowadzić go do taksówki?
- Pewnie.
- Zadzwonię tylko po taksówkę – powiedział Bill, a ja oparłem głowę o zagłówek kanapy, zamykając oczy i próbując zatrzymać ten wirujący świat.
Po chwili poczułem, jak obaj podnoszą mnie i zawisłem na ich ramionach.
- Oj Bill, jutro to mu głowa pęknie.
- Trudno – powiedział, wcale nie przejmując się moim stanem. – Nie wiem, czemu on zawsze tak szybko się upija. Piliśmy chyba tak samo, poza tym od kilku godzin nie wypił ani kropelki, powinien być już trochę trzeźwiejszy.
- Widocznie ma mniejszą tolerancję na alkohol.
Staliśmy na dworze, ja wisiałem między nimi, a oni gadali ze sobą, jakby mnie tam wcale nie było. Może i byłem na wpół przytomny, ale słyszałem i rozumiałem każde słowo.
- A jak ty go z taksówki wyciągniesz?
- Poproszę kierowcę o pomoc, jak zwykle – odparł Bill.
- Może faktycznie za dużo mu polałem – James zaczął mieć wyrzuty sumienia, szkoda, że dopiero teraz, jak mu wisiałem na ramieniu.
- Nie przejmuj się, nic mu nie będzie – oczywiście, a co innego mógłby mu powiedzieć mój braciszek, sam dał mi przyzwolenie, więc teraz musiał udawać, że wcale nie jest zły o to, w jakim jestem stanie.  - O! Jest taksówka – pomachał ręką, dając znak kierowcy gdzie ma stanąć. – Dzięki James za pomoc – powiedział, kiedy siedziałem już, a właściwie leżałem na tylnym siedzeniu taksówki.
- Nie ma za co. Trzymaj się Bill.
Długo jednak nie ujechaliśmy, nawet nie zdążyłem przysnąć, bo Bill ciągle się wiercił, no chyba, że robił to specjalnie, sam już nie wiem, w każdym razie nie byłem wstanie nawet zmrużyć oka, a po kolejnych pięciu minutach byliśmy już w domu.
W sumie dobrze, że byłem tak narąbany, bo całkiem straciłem poczucie wstydu, kiedy razem z kierowcą, Bill prowadził mnie do domu i na łóżko.
- Dziękuję jeszcze raz – słyszałem, jak odprowadza gościa do drzwi, a po chwili po jego krokach, jak wraca do mnie.
- Tom? – nachylił się nade mną i poczułem jego oddech, śmierdział alkoholem.
- Śmierdzisz – wymamrotałem, odwracając od niego głowę.
- Och! Dobrze, że ty pachniesz. Podnieś się, chyba nie zamierzasz spać w ubraniu.
- Zamierzam. To ty chciałeś, żebym pił, to mnie teraz porozbieraj, jeśli tak bardzo ci to przeszkadza – sądziłem, że strzeli focha po tych słowach i pójdzie sobie, zostawiając mnie w spokoju, ale się pomyliłem.
Poczułem, jak zdejmuje mi buty i skarpetki. Jak mocuje się z moim paskiem u spodni i rozpina mi rozporek, znowu naszła mnie chęć na seks, ale tym razem nie zamierzałem się odzywać na ten temat ani jednym słowem. Owszem, byłem pijany, ale pamięci nie straciłem i wiedziałem, co się wydarzyło, gdy ostatnim razem w podobnych okolicznościach wyraziłem swoją potrzebę. Nie chciałem znowu czegoś palnąć i w domu mieć kolejny raz piekła.
- Podnieś tyłek – powiedział. – Nie będę się z tobą szarpał.
- Nie mam siły.
- No to się zmobilizuj.
Uniosłem jakoś dupę, ale zaraz spojrzałem na niego zaskoczony, kiedy razem ze spodniami ściągnął mi bokserki. Łypnął na moje krocze, zatrzymując tam wzrok i unosząc przy tym jedną brew.
Oho! I już wiedziałem, czemu się tak dziwnie patrzy. Na sto procent było widać, że mi stoi, i to nie żebym był tylko trochę pobudzony, to by to jeszcze jakoś przeszło, ja miałem pełny wzwód i czułem w nim pulsowanie, podnieciłem się, cholera wie czym i dlaczego, a do tego ten głupek cały czas się gapił.
- Masz ochotę? – zapytał, patrząc mi w oczy.

14 komentarzy:

  1. no wiesz co? w takich momentach definitywnie nie powinno się kończyć! miałaś racje mam ochotę cię zabić :D oh i jeszcze każesz nam czekać calutkie 3 dni?! fochforever.

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam niech Tom powie że ma xD ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Napiszę krótko: Znajdę cię i zabije, za przerwanie w takim momencie. :D ciekawa jestem, co odpowie Tom...

    OdpowiedzUsuń
  4. Noooo nie !! Uduszę Cię ! Jak możesz kończyć w takim momencie ?! I jeszcze każesz czekać 3 dni !!
    Aaaaaaa! Ostro między naszymi chłopcami, już się bałam, że Bill gdzieś zwiał i nie chce wrócić. A Toma kręci Bill, tylko jeszcze jest to gdzieś tam w nim, jeszcze do tego nie doszedł ;p
    Jestem ciekawa, co Tom mu odpowie ;D jest zalany , więc pewnie zgodzi się na jakieś pieszczoty, chociaż ... mam dziwne domysły co do zachowania Billa :D Czekam na kolejny odcinek !! :)

    Całuuusy ;* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, Ty robisz dokładnie tak samo, więc wzięłam przykład od Ciebie, możesz być z siebie dumna :D

      Usuń
    2. Ooo to nie bierz ze mnie przykładuu ! :P

      Usuń
  5. No i znowu ja :) U mnie 3 odcinek Marzeń ;)
    Zapraszaam ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim momencie skończyć?! Serio?! No ej... Bez przesady...! Za karę, to już dzisiaj powinnaś wstawić kolejny odcinek! ;-; Jestem cholernie ciekawa, czy coś między nimi się wydarzy, bo widać, że Tom nie jest obojętny na swojego brata. No cóż, zobaczymy za te dwa dni, więc czekam niecierpliwie.
    Weny.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, to mam już napisany i mogłabym wrzucić wcześniej, ale chyba Was jednak podręczę i poczekacie :P

      Usuń
    2. jak możesz! wstaw dzisiaj po 24 :D

      Usuń
  7. POPIERAM PRZEDMÓWCÓW
    W TAKICH MOMENTACH NIE POWINNO SIE KONCZYC!
    ZWŁASZCZA, ŻE POTEM TRZEBA TAK DŁUGO CZEKAĆ NA CIAG DALSZY
    ODCINEK CIEKAWY
    STRASZNIE MNIE CIEKAWI, CO ODPOWIE TOM.
    WENY ŻYCZĘ
    KOTEK
    PS. SORRY, ŻE DOPIEROTERAZ KOMENTUJE, ALE NIE MIAŁAM JAK WCZEŚNIEJ

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*