Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 3 sierpnia 2014


Witajcie kochani

Ostatnio nie piszę Wam przedmów, bo właściwie, to nie wiem co napisać. Od kilku dni mam doła i zero motywacji do czegokolwiek. Złożyło się na to kilka czynników i jedna osoba, ale szkoda mi nawet czasu by o niej pisać. Wybaczcie, że Wam to pisze, ale nie mam się nawet komu wyżalić, bo kto mnie zrozumie? Ludzie, którymi otaczam się, na co dzień widzą mnie inaczej niż ja się czuję. Każdy postrzega mnie, jako osobę uśmiechniętą i pełną energii, to ja wspieram innych i daje im siłę i motywację do walki i życia, ale robię to dlatego żeby nie myśleć o sobie, bo jeśli zacznę się skupiać na swoim beznadziejnym życiu, którego nie potrafię zmienić, bo już nie mam siły, to pozostanie mi tylko skoczyć z mostu i zakończyć ten bezsensowny żywot. Nie martwcie się, moje samopoczucie nie będzie miało wpływu na opowiadanie i publikowanie go, ale wybaczcie, że przez jakiś czas nie będę wam pisać przedmów. Muszę to po prostu psychicznie odchorować. Na wasze komentarze postaram się Wam odpisywać na bieżąco. Już dawno nie osiągnęłam takiego apogeum wszelkiej bezsensowności.


Miłej niedzieli Wam życzę.
Wasza Niki



Odcinek 13

Kiedy się przebudziłem, gdzieś w okolicach południa, pierwszą rzeczą, jaką poczułem, to brak czucia w lewej ręce, a to dlatego, że Bill na niej leżał. Odwróciłem głowę, zerkając na niego, wtulony w mój bok, spał jak małe dziecko. Poruszyłem się, chcąc jakoś wyciągnąć rękę, a on natychmiast poderwał się.
- Śpij jeszcze, chciałem tylko wyciągnąć rękę, strasznie mi ścierpła.
Chwilę mi się przyglądał, miał minę jakby był zły, że go zbudziłem, chociaż pewny jestem, że już nie spał, tylko sobie jeszcze drzemał. Każdy, kto uważa, że Bill jest miłym i uroczym facetem powinien go zobaczyć tuż po przebudzeniu. Bez kija lepiej nie podchodzić, dosłownie.
On jednak odwrócił się do mnie dupą i miał mnie gdzieś.
Uśmiechnąłem się tylko pod nosem; Stary dobry Bill. Spuściłem nogi z łóżka, rozcierając rękę, po której zaczęły mi już chodzić mrówki.
Wyszedłem z kajuty, zamykając za sobą drzwi. Była niedziela, a to zwykle u nas dzień błogiego i niekończącego się leżenia w łóżku. Tak że chociaż warunki, a raczej miejsce było trochę nie typowe, to nie miało wpływu na rytuały, które tego dnia wykonywaliśmy.
Poszedłem do kuchni i zacząłem robić śniadanie, chociaż pewnie powinienem pomyśleć o obiedzie skoro na zegarku dochodziła pierwsza po południu. Zaparzyłem kawy, usmażyłem gofry, ledwo usiadłem by zjeść, a pojawił się Bill.
- Tak pachnie, że narobiłeś mi smaka – powiedział, a ja się na niego gapiłem. Jego włosy, sterczały każdy w inną stronę, ja sam nie wyglądałem lepiej jak wstałem, ale Billa fryzury zawsze powalały.
- Siadaj – powiedziałem tylko i wstałem, żeby mu nalać kawy i postawić przed nim talerz z goframi.
- Dzięki. Jak się spało? – zapytał, a ja spojrzałem na niego nieco nieufnie, miałem nadzieję, że nie zrobił mi czegoś, gdy spałem.
- Dobrze, jak już zasnąłem to jak zabity, a ty?
- Też. Wzdrygasz się przez sen – rzucił.
- Tak? Nie wiedziałem.
- A to oznacza, że jesteś zestresowany w ciągu dnia. Wyluzuj trochę.
Skrzywiłem się. On i te jego teorie, ale owszem, byłem zestresowany.
- No wiesz, jakby nie patrzeć okazji do stresu to mi ostatnio nie brakuje – popatrzyłem na niego wymownie.
- Przeze mnie więcej martwić się nie będziesz, przecież ci obiecałem.
- Mam nadzieję. Ale mam jeszcze inne sprawy na głowie.
- Jakie? Czym się jeszcze stresujesz? Kasy ci nie brakuje, jesteś wolny, robisz co chcesz.
No tak, dla Billa może tak teraz wyglądał pobyt w Ameryce, ja to jednak widziałem trochę inaczej. Po pierwsze; on i jego obsesja na moim punkcie. Po drugie; Ria. Musiałem jej odpisać na maila, ale oprócz zdania że; Nie chce być z tobą w związku, nic innego nie przychodziło mi do głowy. I gdybym był naprawdę taki, za jakiego mnie uważają, czyli ruchacz, którego nie obchodzą uczucia innych, pewnie bym tak napisał, ale ja chciałem mieć w niej przyjaciółkę, chociaż wiem, że nie ma czegoś takiego, jak przyjaźń między kobietą a mężczyzną, przynajmniej tak się mówi. W każdym razie, chciałem zachować tego typu relację i wiedziałem, że nie będzie łatwo, dlatego ociągałem się z odpisaniem jej na tego maila, a ona naciskała, co tylko pogarszało sprawę.
- Tak ogólnie – odparłem mu, nie chcąc poruszać przy nim tematu Rii.
Spojrzał na mnie jakoś tak podejrzliwie. Nawet, jeśli nie wiedział, to wyczuwał mój nastrój, a udawanie przed nim, że wszystko jest w najlepszym porządku, kiedy nie było, to jak stąpanie po polu minowym, jedno złe spojrzenie, zmiana intonacji głosu i już wierciłby mi dziurę w brzuchu, chcąc mi pomóc rozwiązać mój problem. Oczywiście doceniałem to i wiele razy sam prowokowałem taką sytuację, żeby tylko pogadać na dręczący mnie temat i usłyszeć jego punkt widzenia, ale bywały też sytuacje, w których nie chciałem mu mówić, o co tak naprawdę mi chodzi, no i Ria oraz on, z tą swoją obsesją na moim punkcie, były właśnie takimi tematami. Oczywiście tego, co zrobił ostatnio, na szczęście nie puścił w nie pamięć, tylko obiecał mi więcej takich numerów nie odwalać, ale nie tyle martwiłem się o to, że znowu weźmie jakieś narkotyki, co dosłownie czekałem, kiedy mnie zaatakuje. Znałem Billa i wiedziałem, że jest konsekwentny i uparty, jeśli czegoś chce. Ja byłem zupełnie inny, kiedy widziałem, że nie mam na coś szansy, coś było dla mnie nieosiągalne, zaczynałem robić się złośliwy i wszystko bagatelizowałem, tak naprawdę powoli niszcząc, to co zdążyłem już zbudować, a Bill wręcz odwrotnie, kręciło go to, że może o coś powalczyć, to dosłownie sprawiało, że mobilizował się jeszcze bardziej, a przy tym stawał się cholernie spokojny i opanowany, zupełnie jak teraz.
Jedno, co mnie pocieszało, to fakt, że Bill zawsze szukał dogodnego momentu. To nie była jakaś przypadkowa chwila, żeby zbliżyć się do mnie. Potrzebował dogodnej okazji i najlepiej, gdybym był pijany, tyle że teraz postanowiłem przystopować z piciem, po ostatnim razie, kiedy cały dzień przeleżałem w łóżku z bólem żołądka. Dlatego właśnie w tej chwili nie obawiałem się, że mi wyskoczy z czymś nietypowym. Jedyną okazję, jaką mógłby wykorzystać, a przynajmniej, jak mi się wydawało, to noc, kiedy spaliśmy razem w jednym łóżku. Tej nocy był grzeczny, przynajmniej ja o niczym nie wiem, ale przypuszczam, że nic mi nie zrobił, bo uciekałby wzrokiem, kiedy natrętnie świdrowałem go spojrzeniem, a to właśnie tym od razu by się zdradził, ale została nam jeszcze kolejna noc, podczas, której mieliśmy spać razem i miałem nadzieję, że zachowa się normalnie.
Po południu popływaliśmy sobie do oporu. Tego jednego zawsze brakowało mi w Niemczech, ciepłego i krystalicznie czystego oceanu. Tak się zmęczyłem tym pływaniem i nurkowaniem, że wieczorem przysypiałem już na siedząco.
- Kładź się spać, a nie walczysz ze sobą.
- A ty? – zapytałem.
- Też się kładę, ledwo żyję.
Uśmiechnąłem się, bo już myślałem, że tylko ja jestem tak nieludzko skonany.
- No dobra, to idę jeszcze pod prysznic.
- Okej. To ja pozmywam naczynia za ten czas.
Zostawiłem go i poszedłem do łazienki.
Kiedy wyszedłem z niej Bill pogasił już wszędzie światła, jedynie w kajucie sypialnej zostawił jedno punktowe oświetlenie. Minęliśmy się w drzwiach, a ja zrobiłem nurka na łóżko i uchyliłem jeszcze okno, wpuszczając świeżego powietrza, i dopiero teraz ułożyłem się wygodnie na poduszce, naciągając na siebie koc. Po chwili Bill wyszedł z łazienki i prawie natychmiast wlazł na łóżko, kolejny raz przełażąc przeze mnie.
- Jezu, Bill!
- To jak mam przejść?
- Normalnie. Nie wiem czy wiesz, ale nie jesteś taki lekki, jak ci się wydaje.
- Ważę mniej od ciebie.
- Ile mniej? Pięć kilo?
- Osiem i pół.
- To tyle, co nic.
- To bardzo dużo.
- Ja nie jestem gruby – zaparłem się, bo czułem, że za chwile wyjedzie mi właśnie z takim argumentem.  A ja nie byłem gruby tylko umięśniony, a mięśnie zawsze więcej ważą.
- A ja nie jestem chudy.
- Dobra, kładź się – uciąłem krótko. A on zaczął się do mnie znowu przytulać.
- No co ty!?
- Przytulam się.
- Przestań! Już jedną noc tu spaliśmy, chyba drugą możesz spać sam. Wystarczy, że i tak śpimy w jednym łóżku.
- Co ci przeszkadza, źle ci się spało?
- Owszem, ręka mi zdrętwiała.
- Nawet nie czułeś podczas snu, a poza tym nie musisz mi jej kłaść pod głowę.
- Nie Bill, chcę się wyspać, przesuń się na swoją połowę.
Nie odezwał się, tylko obrażony odwrócił dupą do mnie.
- Dobranoc – powiedziałem, ale nie odpowiedział mi.
Zignorowałem to i zgasiłem światło. Znowu kompletnie nic nie widząc w tych ciemnościach. W końcu i ja odwróciłem się do niego tyłem, ale przez to, że jestem kurwa, jakiś pojebany i przejmuję się nim, zupełnie nie wiem czemu, nie mogłem zasnąć. Wkurzyłem się tym jego fochem.
- Kurwa! – poderwałem się, przekręcając na wznak. – Dobra, niech ci będzie, ale robię to tylko dlatego, że nie cierpię tych twoich fochów.
- Bez łaski – powiedział.
- Więc nie chcesz się przytulić?
- Już nie.
- Super! Wiesz co? Wal się! – odwróciłem się znowu do niego tyłem. Teraz to mnie już wkurwił. Potrafił mi naprawdę podnieść ciśnienie. Nie wiem, jak długo leżałem, ale o spaniu nie było mowy, chociaż kładąc się do łóżka oczy same mi się zamykały i sądziłem, że zasnę, jak tylko przyłożę głowę do poduszki, to w tym właśnie momencie nie było nawet o tym mowy, oczywiście, przez kogo? Mojego obrażonego bliźniaka.
- Długo jeszcze zamierzasz się fochać? – zapytałem.
- Nie focham się.
- Jasne.
Znowu zapadła cisza. I wiedziałem, że nie ma szans, żebym teraz zasnął. Nie miałem pomysłu, co zrobić. Nie przytuli się do mnie, choćby miał do rana nie zmrużyć oka, wiedziałem to, za dobrze go znałem pod tym względem. A ja, przez to, że przejmuję się jego dąsami, też nie zasnę.
Odwróciłem się znowu na wznak, a potem przekręciłem się do niego przodem, przysuwając się do jego pleców.
- Czasami cię nienawidzę, wiesz? – powiedziałem.
- Ja ciebie też.
Objąłem go ręką, mocno przyciskając do siebie.
Chwycił moją dłoń, jakby bał się, że za chwilę ją zabiorę i przytulił się do niej, aż się uśmiechnąłem. Jest dobrze, wiedziałem, że tylko udawał obrażonego, pieprzony kombinator.
Wcisnąłem kolano między jego nogi, żeby było nam obu wygodniej, nawet nie zaprotestował, ja na jego miejscu zjebałbym go za to i to równo, a on? Cóż… doskonale rozumiałem, jak to w tej chwili odbierał, ale trudno, nie mogłem się przecież zachowywać sztucznie i uważać na każdy swój gest tylko dlatego, że mojemu braciszkowi odwaliło na moim punkcie. Jedno sobie postanowiłem, nie zmienię zachowania względem niego tylko dlatego, że jemu to się teraz z czym innym kojarzy. To on miał z tym problem, a nie ja. I tego właśnie postanowiłem się trzymać.
- Śpij już, bo rano nie wstaniesz.
Tylko mruknął pod nosem, ale dałbym sobie teraz rękę uciąć, że się uśmiechnął.
Trzymając tego kretyna w objęciach, zasnąłem prawie natychmiast. Spałem całą noc jak zabity. Bill się nie wiercił jakoś mocno, zresztą nawet nie czułem. Kiedy się przebudziłem poczułem, jak bawił się moją dłonią.
- Co robisz? – zapytałem.
- To już nigdy nie zejdzie? – zapytał, mając na myśli moje szorstkie opuszki palców.
- To od gitary, zejdzie jak przestanę grać – wyjaśniłem. – Długo nie śpisz?
- Nie wiem, trochę, nie chciałem się ruszać, żeby cię nie zbudzić.
Mruknąłem i w końcu wypuściłem go ze swoich ramion. Jak na kogoś, kto w tym momencie cierpiał na homofobie strasznie zaborczo go przy sobie trzymałem. Przewróciłem się na plecy, rozciągając się.
- Aż mi się nie chce wracać – rzuciłem.
- To zostańmy.
- Jasne. Nie zapominaj, że mieliśmy się dzisiaj wieczorem spotkać z Jostem w studiu.
- No to przełożymy.
- Już raz przekładaliśmy, chcesz, żeby się wkurzył? Jeśli tak, to sam do niego zadzwoń i mu to powiedz.
- O Jezu – jęknął, a ja sięgnąłem po komórkę na półkę.
- No nie jest tak źle, dopiero dziewiąta. Zdążymy zjeść śniadanie i jeszcze popływać trochę. Rusz dupę - szturchnąłem go.
Poniedziałek zleciał nam nawet nie wiem kiedy. Wieczorem spotkaliśmy się jeszcze z naszym managerem. W środę miał jechać do Niemiec, więc przy okazji przekazaliśmy mu kilka rzeczy dla naszej mamy, zawsze tak robiliśmy, a on nigdy nie miał o to pretensji, dlatego i tym razem zabrał te kilka drobiazgów, obiecując, że przekaże je.
Kiedy wróciliśmy do domu leciałem już ze zmęczenia na ryj. Dobrze, że Bill mnie zagadywał podczas jazdy, bo mógłbym przysnąć. Nawet nie zjadłem całej kolacji, jakoś nie byłem głodny, jedyną rzeczą, o jakiej marzyłem, to moje łóżko. Tuż po dwunastej wziąłem tylko szybki prysznic i życząc Billowi dobrej nocy zwinąłem się spać.
Spałem dwanaście godzin, rzadko mi się zdarza tak długo, nawet Bill zdążył już wstać przede mną, a pewnie siedział do czwartej. W każdym razie ja jeszcze dogorywałem w łóżku. Usiadłem, przecierając twarz rękami, miałem jakiś dziwny sen. Na tyle dziwny, że nie potrafiłem o nim zapomnieć. Śniło mi się, że nasza mama była w ciąży i nikomu o tym nie powiedziała. Czułem momentami jej obawę, przed tym, co będzie w przyszłości. To uczucie było dla mnie tak przykre, że nawet teraz, kiedy już nie spałem ciągle je czułem.
Poszedłem do kuchni i nastawiłem czajnik, wrzuciłem torebkę herbaty do kubka i czekałem na wodę, kolejny raz pogrążając się w myślach nad swoim snem. Tak się zamyśliłem, że straciłem kompletnie kontakt z rzeczywistością, nawet fakt, że Bill pojawił się w kuchni i chyba coś do mnie mówił nie trafiało do mnie.
- Mówię, że woda się zagotowała – dotarło do mnie po chwili zdanie kompletnie wyrwane z kontekstu.
- Co? – zapytałem i spojrzałem na brata.
- To ja chciałbym się dowiedzieć, co się z tobą dzieję. Już dwa razy mówiłem ci, że woda się zagotowała, a ty śnisz na jawie.
Zmarszczyłem brwi i chwyciłem czajnik, nalewając wrzątek do kubka, dwóch kubków, nawet nie wiem, kiedy Bill dostawił drugi kubek.
- Tom? – on jednak w takich sytuacjach nigdy nie odpuszczał.
- Zamyśliłem się – odparłem.
- Widzę. Tylko nad czym?
- Miałem dzisiaj dziwny sen – zacząłem. Często sobie opowiadaliśmy sny, więc i tym razem nie było to nic nadzwyczajnego.
- Jaki? – zapytał z ciekawością. Mnie rzadziej niż jemu coś się śniło, a raczej ja rzadziej to pamiętałem, dlatego zawsze był okropnie ciekawy, jakie niedorzeczności śnią się jego braciszkowi.
- Śniło mi się, że mama była w ciąży i chciała ją chyba usunąć.
Spojrzał na mnie dziwnie.
- I co?
- Nie wiem. To się kupy nie trzymało – odpowiedziałem i wyrzuciłem torebki zaparzonej już herbaty do kosza.
- Urodziła? – zapytał.
- Nie, ale miała już dość duży brzuch, była przerażona, czułem momentami to, co ona czuła. Ona wiedziała, że ta ciąża wszystko zmieni i bała się tej zmiany.
- A to z nami była w ciąży? – zapytał. Zawsze się dopytywał.
Chwyciłem kubki i postawiłem na stole, podsuwając jeden z nich do bliźniaka.
- Chyba nie – przetarłem twarz rękami i usiadłem przy stole. – Bez sensu to wszystko było. Nie wiem, o co w tym chodzi.
- Może i było bez sensu, ale ciągle nad tym myślisz.
- Tak, bo nawet nie wiesz, jakie to było dziwne uczucie, takie osaczenie, bezradność, ten strach, okropne – aż się wstrząsnąłem, przypominając to sobie. - Myślisz, że ona mogła być faktycznie w ciąży i ją usunęła?
Bill prychnął.
- Nie sądzę. Mama nawet, jeśli wcześniej nie opływała w luksusy, nigdy by się do czegoś takiego nie posunęła. Miała zawsze wsparcie w dziadkach, a sam dobrze wiesz, jacy są dziadkowie, to mądrzy i wyrozumiali ludzie, nie zostawiliby ją z jakimikolwiek problemami.
- To może zrobiła coś, o czym nikomu nie powiedziała – stwierdziłem.
- To był tylko sen, Tom.
- To nie był zwyczajny sen. Byłem nią, rozumiesz to? Czułem to co ona czuje i uwierz mi nie chciałbyś tego doświadczyć.
- I jakie to uczucie być w ciąży? – zapytał, irytując mnie tym pytaniem.
- Chujowe! – rzuciłem już wściekły. – Ja tu poważnie, a ty mi z durnymi pytaniami.
Westchnął.
- Staram się uświadomić ci, że to był tylko sen. Jak tak cię to dręczy, to zadzwoń do mamy i pogadaj z nią.
- I co? Może mam jej jeszcze powiedzieć, co mi się śniło?
- Po prostu z nią pogadaj – wstał od stołu i chwytając swój kubek z herbatą podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu, zaciskając ją lekko. – Będę u siebie, jakbyś mnie potrzebował – powiedział i wyszedł z kuchni, kierując się do swojego pokoju.
Może miął rację. Siedzieliśmy tu już miesiąc, a ja rozmawiałem z nią chyba tylko raz i to przez chwilę. To zawsze Bill wisiał na telefonie i z nią gadał, potrafił to robić godzinami, więc ja nie czułem już potrzeby wydzwaniania do niej i opowiadania jej kolejny raz tego samego. Zresztą i tak praktycznie wszystko robiliśmy z Billem razem.
- A żebyś wiedział, że zadzwonię! – krzyknąłem jeszcze zanim usłyszałem, że zamyka drzwi swojego pokoju. Poderwałem się z krzesła i poszedłem po telefon.
Zerknąłem tylko, która w Niemczech jest teraz godzina i wybrałem połączenie.
Oczywiście, była zaskoczona, że to ja dzwonie, a nie Bill, ale zapewniłem ją, że wszystko u nas w porządku, o wybrykach Billa, nawet nie wspominając i dyskretnie zacząłem ją podpytywać o jej przeszłość i o to, co by zrobiła, gdyby na przykład zaliczyła wpadkę. Jej odpowiedzi były diametralnie inne niż odczucia, jakie miałem we śnie. Powoli zacząłem dopuszczać do siebie myśl, że faktycznie coś sobie wkręcam. Kiedy w końcu skończyłem z nią rozmawiać i wróciłem do kuchni, moja herbata była już zimna. Co oczywiście nie było niczym nie zwykłym, skoro gadałem z mamą ponad godzinę, a zawsze wytykałem Billowi, że za długo gada przez telefon, w tym momencie sam nie byłem lepszy. Cóż… W każdym razie odzyskałem spokój. Zjadłem śniadanie, popijając zimną herbatą. Powkładałem jeszcze brudne naczynia do zmywarki i zawinąłem się do swojego pokoju. Odpaliłem laptopa i zacząłem grzebać w sieci. Taki zwyczajny codzienny mój rytuał. Otworzyłem pocztę, natykając się na wciąż nieodpisanego maila do Rii. Pominąłem go, jak wiele razy w ciągu tych kilku dni, w ciągu, których ona na pewno czekała na moją odpowiedź i sprawdziłem resztę. Jeszcze dobrze nie skończyłem przeglądać poczty, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, to Ria. Ta to ma wyczucie, nie ma co. Miała cierpliwie poczekać, a znowu zawraca mi dupę. Ona naprawdę chciała się ze miną koniecznie pokłócić.
 Odebrałem.
- Cześć – przywitałem się.
- Cześć Tom.
- Co tam? – zapytałem.
- W sumie to co i było.
Rozmowa się nam nie kleiła.
- Chciałaś czegoś, czy tylko tak dzwonisz, bo jestem trochę zajęty.
- Właściwie…
- No?
- Nie bardzo wiem, jak ci to powiedzieć, żebyś się nie wściekł.
Zmarszczyłem brwi.
- Co takiego?
- Jestem w ciąży Tom – rzuciła. – Z tobą - dodała, żebym nie miał już żadnych wątpliwości.

12 komentarzy:

  1. hell nooooo, ria wkręca go, to nie moze byc prawda :O nie nie nie i jeszcze raz nie! i kurcze, myślałam, że coś tam sie wydarzy na jachcie a tu dupa :( stanowczo za długo trzymasz nas w niecierpliwości

    ps. miałam wrażenie jakbym czytała o samej sobie, tylko, że ja przechodzę to od kilku miesięcy, także łączę się z Tobą w bólu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana :* Co do odcinka i opowiadania, ja Was tak specjalnie trzymam w napięciu, i tak będzie jeszcze wiele razy :) A Tom? tylko można sobie wyobrazić, co poczuł słysząc taką wiadomość.

      Usuń
  2. O..cholera...ja nawet nie wiem co napisać. Do momentu, w którym Ria do niego zadzwoniła, to był naprawdę fajny, lekki odcinek, a to co powiedziała...Padłam i nie wstaje. Nie mam pojęcia jak to się dalej potoczy, bo jakoś ślub i ta cała szopka to jakoś do Toma nie pasuje...po prostu nie wiem...zamurowało mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no weź! Jak możesz w takim momencie?!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo nie! Tylko nie To !! Ria nie może być w ciąży ! Nie wyobrażam sobie teraz tego związku.. a co z Billem ? Przecież on się załamię. Ah nie wiem, nie potrafię powiedzieć jak to będzie dalej i jak akcja się rozwinie .Nie mam żadnych pomysłów .
    A sen ? Dość dziwny, ale może wląsnie nie chodziło o Simone tylko o Rię ?
    Szczerze ? wątpie by to było jego dziecko..
    Czekam z niecierpliwością.
    Całuskii ;****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze snem zgadłaś, ale co do reszty przekonasz się już w następnym odcinku.

      Usuń
  5. Kochana przejęłam się tym co napisałaś o sobie :(
    Chciała bym jakoś pomoc, tez jestem osobą która nie ma łatwego życia i tez nie ma się komu zwierzyc
    na moim blogu jest mój e mail, fb i ask napisz jeśli będziesz chciała się wygadac :**

    Odcinek super jak zawsze ale końcówka mnie zaniepokoila :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci. Wiesz, czasami człowiek brutalnie się przekonuje, że nie warto mięć uczuć. I cokolwiek by się nie zrobiło i tak zawsze niektórzy będą cię postrzegali przez jakiś pryzmat.
      Stwierdziłam, że muszę po prostu olać wszystko i skupić się na tym co daje mi przyjemność, na przykład pisanie dla Was i tyle, tylko potrzebuje trochę czasu żeby się pozbierać do kupy, że tak powiem, przetrawić to wszystko. W każdym razie dziękuje Ci bardzo :*

      Usuń
    2. Rozumiem, oh no dobrze jak uważasz. Oby to coś dało, obyś się uśmiechała i nie przejmowała niczym.
      Em.. Ja nie zawsze komentuje Twoje odcinki, ale to nie znaczy, że ich nie czytam. Tylko.. po prostu dla mnie każdy jest świetny xD. Tylko troszkę już nie mogę się doczekać tych akcji między nimi, heh, i teraz przez ciążę Rii na pewno to się jeszcze bardziej oddali no ale cóż. Poczekam i poczytam :). Zapewne też wrócę do Twoich dawniejszych opowiadań :3

      W każdym razie, jeśli by dopadła Cię chwila załamania, jeśli byś chciała z kimś pogadać, o czymkolwiek, to pisz :*

      Usuń
  6. Jak już Ria zadzwoniła, to wiedziałam co będzie. Chociaż nie spodziewałam się, że sen Toma będzie o jego własnym dziecku, więc coś mi mówi, że ona wcale go nie wkręca i sama jest tym przerażona. Tylko teraz zastanawiam się, co zrobi Tom? A Bill...? Biedaczysko pewnie w ogóle się załamie. Szkoda mi go. Bo widać, jak bardzo kocha tego idiotę...

    A co do Twych... No w sumie, to spraw osobistych, to... Wiem co czujesz - uwierz mi. Sama kiedyś tkwiłam w takiej beznadziejności, nawet nie wiem ile. Teraz też zdarza mi się łapać doła, ale odkąd przy mnie jest pewna osoba, to jest znacznie lepiej. Miłość jednak daje siłę. :) Więc... Nie martw się. Nie może być cały czas źle, prawda?:) Także głowa do góry!
    Weny życzę i żebyś... poukładała tam wszystko i aby było Ci lepiej i lżej.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak myślisz, co w takiej sytuacji może zrobić?

      Co do moich spraw osobistych, to ja tak już tkwię w tym baaaardzo długo, ale znalazłam sobie, że tak to ujmę mój mały raj, i kiedy się zamykam w tym moim świecie jakoś żyję, staram się nie myśleć nad dniem codziennym mojego życia, chociaż bardzo długo tak wlanie było, to teraz nie robię już tego, bo to i tak niczego nie zmienia, a czuję się jeszcze gorzej. Tyle, że widzisz, zawsze się ktoś taki trafi co ci "przypierdoli" i potem stoi nad tobą i ci prawi kazania mądrząc się. Łatwo jest w życiu podejmować dobre decyzje, jak się ma za plecami tych którzy cie we wszystkim wesprą, ja nie mam, jeśli podejmę złą decyzje nie ma, się nawet do kogo zwrócić o pomoc, muszę sama się zmierzyć z konsekwencjami, a wkurwiam się dlatego, że ta osoba kiedyś wiele dla mnie znaczyła i ja nigdy bym jej nie powiedziała, że widocznie zasługuje sobie na to co mnie spotyka, tak jak ona mówi to mnie. Ale spoko, jakoś to przetrawię, już tyle przeszłam, że odchoruje to psychicznie, a do tej osoby niestety pogłębi się tylko moja nienawiść.

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*