Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

środa, 13 sierpnia 2014


Witajcie kochani.

Dawno do Was nic nie pisałam, ale sami wiecie dlaczego. Jeszcze nie jestem w 100% w formie, ale nie jestem też człowiekiem, który umie się długo dołować. Wybaczcie też, że wrzucam odcinek tak późno, znaczy w sumie to wcale nie późno, bo nadal jest dzień, no ale zwykle robię to zaraz po 00:00 a dzisiaj nie, tak dzisiaj wyszło, wiedziałam, że się nie ogarnę z tym wczoraj, miałam i nadal mam kilka innych spraw na głowie i nie udało mi się wrzucić tego wcześniej. Wybaczcie.

No dobrze, co jeszcze chcę wam powiedzieć...
Ja wiem, że już nie możecie się doczekać, kiedy będzie coś więcej między bliźniakami, ale wszystko w swoim czasie. Musicie też zrozumieć, że Tom w moim opowiadaniu musi rozwiązać najpierw sprawy, które w jego mniemaniu są najważniejsze, czyli w tym przypadku Ria, którą kochał i planował wspólną przyszłość, dlatego nie będzie między nimi nic więcej dopóki pewne sprawy w swoim życiu nie zamknie. Ale spokojnie, dzisiejszy odcinek wiele spraw naprostuje, więc można powiedzieć, że powoli zbliżamy się do celu, znaczy Bill się zbliża. :)
Co do Billa, musicie wiedzieć też, dlaczego Bill nie jest bardziej konsekwentny w tym co robi. To bardzo proste, on doskonale zna mechanizm działania psychiki Toma i doskonale zdaje sobie sprawę, że i tak już zaszczepił w bracie tak ważną dla niego idee, że nie jest Tomowi obojętny i wcale nie chodzi o czysto braterskie uczucie. Poza tym Bill go kocha i nie zależy mu wyłącznie na seksie, dlatego nie wykorzystuje każdej nadarzającej się okazji żeby było między nimi coś więcej, doskonale wie, że pośpiech tylko wszystko zniszczy, ale konsekwentnie i coraz śmielej mówi i pokazuje to Tomowi. Tak że, trzymajcie kciuki za Billa i zapraszam Was na kolejny odcinek.

Wasza Niki


Odcinek 17




Natknąłem się na niego w kuchni.
- Może mi łaskawie odpowiesz na moje pytanie?
- Jakie pytanie? – udał głupka, ale nie zamierzałem odpuścić tak łatwo.
- Czego się obawiasz?
- Czy to nie wszystko jedno?
- Nie, nie wszystko jedno. Zaczynasz jakiś temat, robisz mi wodę z mózgu, a potem zostawiasz. Mam już dosyć, nic nie rozumiem i zaczynam się denerwować, a to dla ciebie nic dobrego nie wróży.
- Może właśnie o to mi chodzi, żeby cię sprowokować – powiedział, wlepiając we mnie swoje spojrzenie.
- Do czego?
- Do jakieś reakcji. Kiedyś byłeś inny Tom. Od czasu, kiedy związałeś się z Rią, zrobiłeś się strasznie uległy.
- Uległy? – teraz to już kompletnie nie wiedziałem, o co mu chodzi. – Przecież ci nie uległem. O co ci chodzi?
- Nie o tym mówię.
- A o czym? To, że potrafię odpuścić, że nie wszczynam niepotrzebnie kłótni ani się nie biję, nazywasz uległością? – zapytałem, ale nie odpowiedział mi, więc kontynuowałem. – Otóż nie Billy, to się nazywa dojrzałość.
- Niech ci będzie. Nie mam już siły Tom, kładę się spać. Pogadamy o tym jutro, dobra?
- Jutro? Tak jak ostatnim razem, będę czekał na ciebie cały dzień, a na koniec i tak mnie spławisz? – zastawiłem mu wyjście ręką.
- Przepuść mnie – położył rękę na moim ramieniu, próbując się przepchać.
- Odpowiedz mi i możesz iść spać.
Uśmiechnął się.
- Więc jednak potrafisz się postawić.
Zmarszczyłem brwi.
- A już myślałem, że całkiem straciłeś pazury.
Przycisnąłem go sobą do ściany, aż przymknął na chwilę oczy. Czy mi się wydawało, czy on czerpał z tego przyjemność?
- Posłuchaj mnie uważnie. Mam wystarczająco dużo zmartwień na głowie, jesteś dla mnie najważniejszy, zawsze tak było i zawsze tak będzie. To znaczy, mam nadzieję, że będzie – dodałem, żeby zrozumiał, że tymi niedorzecznościami zaczyna niszczyć to, co jest między nami. – Teraz potrzebuję twojego wsparcia, a nie dodatkowego problemu. Rozumiesz, o czym mówię? I patrz do cholery na mnie, jak do ciebie mówię!  - wrzasnąłem na niego, ale wreszcie otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Rozumiem.
- Dobrze – przytaknąłem, przynajmniej tyle. – Jeśli nie będziesz mi odwalał jakiś szopek, nie  masz podstaw do jakichkolwiek obaw, że między nami coś się zmieni, a to co się już stało potraktuję jak wygłup. Sam nie byłem lepszy i odwalałem różne durne numery, to i to można podpiąć pod tego typu wygłupy, pasuje ci taki układ?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie? Dlaczego nie? – zapytałem, czując na twarzy jego oddech. Patrzyłem mu w oczy, co jakiś czas, zerkając na jego usta, błyszczały w nich dwa złote kolczyki, otaczając swoim kształtem ich wydatną fakturę i w jakiś sposób kusiły mnie.
- Kocham cię Tom. Chcesz, żebym do końca życia udawał, że mi przeszło, kiedy każdy twój dotyk sprawia, że moje ciało płonie?
Odskoczyłem od niego jak poparzony, orientując się, że nasze usta dzieliły zaledwie centymetry, a jego ciało było szczelnie przyciśnięte moim. Przez cały ten czas czułem jego ciepło i ruch unoszącej się klatki piersiowej i było mi wygodnie, chodź nie powinno. Ciężko było mi to przyznać, ale nasze ciała pasowały do siebie, jak dwie połówki całości. Przeraziło mnie to co poczułem i w nerwach zacząłem na niego krzyczeć.
- Wypieprzaj spać! - wskazałem mu ręką kierunek.
Uśmiechnął się tylko, widząc jak zareagowałem. Spuszczając głowę ruszył do swojego pokoju, nie odzywając się już do mnie ani jednym słowem.
Patrzyłem za nim, nawet nie byłem zły. Martwiłem się o niego. Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że nie miałem nawet z kim o tym porozmawiać, bo co bym powiedział? Mój bliźniak się we mnie zakochał i proponuje mi związek. Już widzę tę reakcję. Zostałem z tym problemem kompletnie sam. W tym momencie Bill miał nade mną druzgoczącą przewagę i czułem, że przegrywam. Cokolwiek zrobię i powiem on mi nie odpuści, doskonale to wiedziałem. Chodziły mi już różne myśli po głowie, łącznie z tą, żeby go tu zostawić samego i wrócić do Niemiec, ale nie wytrzymałbym bez niego. Może dzień, dwa, co najwyżej tydzień, ale nie dłużej. Nawet, jeśli miałbym się do niego nie odzywać miesiącami, musiałem go widzieć, słyszeć, czuć jego obecność. Przegrałem i on doskonale o tym wiedział.
W każdym razie, następnego dnia nie miałem ochoty z nim o czymkolwiek gadać, nawet ten wczorajszy niedokończony wątek miałem daleko gdzieś. Złapałem znowu jakiegoś doła i leżałem w łóżku z planem, że pozostanę w nim cały dzień. Przewróciłem się na drugi bok tyłem do drzwi i leżałem, nie spałem, chociaż oczy miałem cały czas zamknięte, po prostu pogrążyłem się, jakby w letargu na pograniczu jawy i snu, gdzie docierały do mnie dźwięki z poza mojego pokoju, a jednocześnie przysypiałem, tracąc orientację czy to, co słyszę, to jeszcze jawa, czy może już sen. Jednak w pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi i wiedziałem doskonale, że to mi się nie śni, domyślałem się, że to z całą pewnością Bill, ale nie miałem ochoty z nim gadać, zresztą w ogóle z nikim nie miałem ochoty dziś gadać, nawet komórkę wyłączyłem, co w moim przypadku podchodziło już pod depresję. Bill, nie czekając na moje zaproszenie otworzył powoli drzwi.
- Tom, mogę wejść?
- Nie – zaprotestowałem. – Śpię, nie widzisz?
- Już prawie piętnasta – powiedział, wchodząc w głąb pokoju. – Boże, jak tu gorąco – podszedł do okna z zamiarem otwarcia i z całą pewnością podniesienia rolet i wpuszczenia tu światła, którego nie chciałem widzieć.
- Nie wpuszczaj mi tu żadnego światła! W ogóle niczego nie dotykaj! Zostaw mnie. Dziś nie wstaję z łóżka.
- Źle się czujesz? Jesteś chory?
- Tak, źle się czuję – potwierdziłem.
Zrezygnował z ataku na moje okno i przypuścił go na mnie, siadając na brzegu łóżka akurat po tej stronie, w którą byłem odwrócony.
- Co ci jest? – dotknął mojego czoła. – Jesteś spocony, ale nie wydaje mi się, żebyś miał gorączkę.
- Bo nie mam. Chcę odpocząć, po prostu.
Domyślił się, że mam chandrę.
- Chcesz o tym pogadać?
- O czym?
- Wszystko jedno. O tym, co cię dręczy?
- Masz na myśli na przykład siebie? – spojrzałem na niego, a on tylko wzruszył ramionami.
- Mam to już gdzieś. Ode chciało mi się gadać na ten temat. Mam póki co inne zmartwienia.
- Jakie? - zapytał.
- Rie i dziecko.
- Ach, no właśnie. Wyłączyłeś telefon?
- A co?
- Jeśli chodzi o Rię, to ten problem masz już z głowy.
- O czym ty mówisz? – poderwałem się do siadu.
- Nie mogła się do ciebie dodzwonić, więc zadzwoniła do mnie. Powiedziała mi o dziecku.
- I co? – patrzyłem na niego z przerażeniem.
- Powiem ci tylko tyle, że ma ci napisać maila.
- Co jej powiedziałeś Bill? – chwyciłem go za bluzę, żeby mi nie zwiał.
- Czy to ważne? Jesteś wolny Tom.
- Jak to wolny? – nie rozumiałem, to znaczy rozumiałem, ale nie wiedziałem, jakim cudem.
- Zwyczajnie. W każdym razie miałem ją za zupełnie inną osobę. Co tak patrzysz? Oszukała nie tylko ciebie, ale i mnie, ale to już koniec.
- A dziecko?
- Jakie dziecko? – zapytał.
- No moje.
- Nie ma żadnego dziecka i nigdy nie było, reszty dowiesz się od niej z maila.
- Bill, coś ty narobił? Co jej powiedziałeś?
- Prawdę. Ja w przeciwieństwie do niej posługuję się prawdą.
Bałem się. Nie miałem pojęcia, co jej powiedział. Nadal pewne fakty do mnie nie docierały.
- Co jej kazałeś zrobić, gadaj!?
- Zapomnieć o tobie, tylko tyle – uśmiechnął się. – Jesteś wolny Tom, ciesz się tą wolnością.
Zerwałem się z łóżka. Ode chciało mi się już leżenia. Włączyłem pospiesznie komórkę, natychmiast przyszło kilkanaście sms’ów, w tym dwa od Rii. Jeden treści; Dlaczego się nie odzywasz i masz wyłączony telefon? A drugi, bardzo krótki; Przepraszam. Popatrzyłem na Billa, siedział nadal na moim łóżku i przyglądał mi się.
- Przepraszam? – powiedziałem na głos, co to miał oznaczyć? – Kiedy z nią rozmawiałeś?
- Rano. Miała ci wszystko wyjaśnić w mailu, sprawdź pocztę może ci już napisała.
Chwilę patrzyłem z niedowierzaniem na niego, ale chwyciłem laptopa z półki i rzuciłem go na łóżko, włączając. Odpaliłem pocztę, ściągając wszystkie wiadomości w tym tą, jedną dla mnie w tym momencie najważniejszą, od niej. Otwarłem ją.

Drogi Tomie
Wszystko co chciałabym ci powiedzieć, to przepraszam. Tak bardzo cię kocham i za Tobą tęsknie, że okłamałam cię, wmawiając ci, że jestem w ciąży. Nie wiem, na co liczyłam, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że przecież to i tak się szybko wyda, jednak miałam nadzieję, że to nas do siebie zbliży, a stało się inaczej. Wybacz mi, jeśli potrafisz. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała, szkoda, że zrozumiałam to dopiero, kiedy cię straciłam. Jeśli, kiedyś…, jeśli w ogóle, zechcesz się do mnie jeszcze odezwać, to wiedz, że na mnie możesz zawsze liczyć w każdej sytuacji. Jeszcze raz przepraszam i wybacz mi.
Ria.

Gapiłem się na ten list, będąc w szoku. Przeczytałem go chyba ze trzy razy, kompletnie nie zwracając uwagi na wciąż obecnego tu brata. Dopiero teraz spojrzałem na niego.
- Co jej powiedziałeś? – zapytałem.
- To, o czym wczoraj rozmawialiśmy. Zapytałem się jej, jakim cudem jest w dziewiątym tygodniu ciąży skoro przed bankietem miała okres.
Patrzyłem na niego, oczekując ciągu dalszego.
- Rozpłakała się, więc tylko potwierdziła moje przypuszczenia.
- I to wszystko? – jakoś wierzyć mi się w to nie chciało.
- Nie, nie wszystko, ale ta część rozmowy pozostanie pomiędzy mną a Rią.
- Zabroniłeś się jej ze mną kontaktować, tak?! Przyznaj się! – zacząłem na niego krzyczeć.
- Nie Tom, niczego jej nie zabraniałem, pragnę tylko twojego szczęścia.
- Wpieprzając się w moje życie? Robiąc coś za moimi plecami? Wyjdź z mojego pokoju. Chcę zostać sam – powiedziałem.
A on tylko wstał bez słowa i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Wybrałem natychmiast numer do Rii, czekając na połączenie, ale nie odebrała, próbowałem jeszcze kilka razy, ale nie odbierała ode mnie.
Nie wiedziałem, co się tak naprawdę dzieje. Bill nigdy mnie nie oszukał, ale zachowanie Rii mnie zdziwiło, nie odpuściła by tak szybko. Czyżby Bill powiedział jej, że mnie kocha? Niemożliwe! Na pewno nie, poprzestawiało mu się w głowie, ale nie był idiotą.
Podenerwowany wyszedłem z pokoju i lokalizując go po dźwiękach wparowałem do jego pokoju.
- Daj mi swoją komórkę.
- Po co ci?
- Dawaj! – nie czekając na jego pozwolenie sam ją sobie wziąłem i wybrałem od razu do niej numer.
Tym razem odebrała, ale tylko dlatego, że sądziła, że to Bill.
- Ria?
- Tom?
- Nie odkładaj słuchawki!
- Tom, przepraszam, tak bardzo cię przepraszam – rozpłakała się.
- Ria powiedz mi, dlaczego to zrobiłaś?
- Bo cię nadal kocham, ale wiem, że ty mnie już nie, i rozumiem. Przepraszam. Bill ma rację, jeśli kiedykolwiek cię kochałam powinnam pozwolić ci odejść. Zmarnowałam swoją szanse, wiem to. Proszę cię tylko, żebyś nie skreślał mnie, jako człowieka, przyjaciółkę, jeśli jeszcze w ogóle potrafisz mi zaufać.
Słuchałem tego i nie wiedziałem właściwie, co powiedzieć. Już nawet nie byłem na nią zły, ale jedno wiedziałem z całym przekonaniem, nic już do niej nie czułem.
- Posłuchaj, to co zrobiłaś było naprawdę głupie.
- Wiem.
- Ale nadal cię lubię, mimo wszystko.
- Dziękuję – pociągnęła nosem.
- Na razie mam tu trochę innych spraw na głowie – nie powiedziałem, że chodzi mi o Billa, ale on się uśmiechną, doskonale wiedząc, że mam na myśli właśnie jego. – Jak się z tym wszystkim ogarnę, zadzwonię do ciebie i jeszcze pogadamy.
- Dobrze.
- Wiesz, rozeszliśmy się, ale to nie oznacza, że mamy ze sobą już nigdy więcej nie rozmawiać. Spędziliśmy razem kilka lat, których nie żałuję, bo było mi z tobą dobrze, po prostu ja jestem zbyt swobodny, że tak to ujmę, a ty zbyt zaborcza, a te dwie cechy nie idą ze sobą w parze, rozumiesz mnie?
- Rozumiem. Gniewasz się na mnie?
- W tej chwili nie wiem co czuję, mam skrajne uczucia, muszę ochłonąć. Ta wiadomość o dziecku…
- Rozumiem, domyślam się, że to był dla ciebie cios.
Cios? Mało powiedziane.
- W każdym razie, za jakiś czas odezwę się do ciebie i odbierz ode mnie połączenie, nie chciałbym używać znowu podstępu, żeby się z tobą skontaktować.
- Dobrze. Przepraszam Tom.
- Już dobrze, uspokój się i przestań płakać, co się stało już się nie odstanie.
- Zapłacę też za to, że zniszczyłam ci samochód.
Aż uniosłem brwi. To było ładnie z jej strony, miałem szczerą nadzieję, że to ją czegoś nauczyło i więcej nikomu takiego numeru nie odwali.
- Nie przejmuj się tym teraz, jeszcze pogadamy, a teraz muszę już kończyć.
- Trzymaj się Tom.
- Ty też. Na razie – rozłączyłem się i rzuciłem telefon bratu.
- Trzeba było powiedzieć jej jeszcze, że ją kochasz – zironizował.
- Nie jestem, taki jak ty.
- Znaczy, jaki?
- Że nie daje drugiej szansy.
- Chcesz się z nią z powrotem związać?
- Chcę się z nią przyjaźnić.
- Jeszcze się nie nauczyłeś Tom? Ile razy jeszcze ktoś cię będzie musiał zranić, żebyś się w końcu nauczył?
- A tobie, ile razy jeszcze będę musiał powtórzyć, że nigdy nie będziesz mnie miał?
Prychnął i odwrócił się w stronę biurka, zajmując się tym, co dotychczas robił.
- Dobrze, że się zrozumieliśmy - powiedziałem i wyszedłem z jego pokoju.
Sprawdziłem pozostałe sms’y. Znalazł się też od Jamesa, który podał adres i oficjalnie zapraszał nas na parapetówkę w sobotę o dwudziestej. Mieliśmy dwa dni z Billem, żeby kupić im coś w prezencie do ich nowego gniazdka. Westchnąłem i poszedłem z powrotem do brata.
Spojrzał na mnie, kiedy wparowałem do jego pokoju.
- Przemyślałeś sprawę, że wróciłeś? – wiedziałem, o co pytał, ale udałem, że nie usłyszałem tego pytania.
- W sobotę o dwudziestej jest parapetówka u Jamesa, trzeba im coś kupić, bo nie wypada iść tam z pustymi rękami.
Bill odłożył długopis i odwrócił się na krześle w moją stronę.
- Masz jakiś pomysł?
- No właśnie nie.
Podrapał się po głowię. Problem z nami bogaczami polega na tym, że my już wszystko mamy, i ciężko wymyślić coś oryginalnego na prezent.
- Może kupimy im jakieś drogie wino? – rzuciłem.
- To nie są urodziny Tom.
- No to nie wiem, a w ogóle, co się kupuje na takie okazje?
- Zwykle, to jakieś wyposażenie, drobiazgi ozdobne, takie tam.
- Nie sądzę, żeby przydało się im na przykład krzesła, zapewne kupią sobie sami i to takie, jakie będą im odpowiadało.
- A może jakąś roślinę? – rzuciłem kolejnym pomysłem.
- Z roślinami bym uważał, niektóre mogą powodować alergię, może któreś z nich ma uczulenie.
- No to nie wiem.
- To musi być coś, co będzie przypominało im nas.
- Toś wymyślił – stwierdziłem. – Myśl, ty lubisz takie rzeczy, więc zdaję się na ciebie.
- Znowu się wymigujesz Tom.
- A tobie to odpowiada – wykręciłem się na pięcie i czym prędzej się zwinąłem stamtąd zanim zacznie protestować. Wiedziałem, że Bill coś wymyśli, miał do tego szósty zmysł, a ponad to, to go przynajmniej zaabsorbuje i przestanie myśleć o głupotach i o mnie.
Dwa dni przeleciało jak z bicza strzelił, Bill znikał na całe dnie, a kiedy wracał rzucał mi tylko spojrzenie pod tytułem zapłacisz mi za to, ale kiedy w sobotę popołudniu przytaszczył prezent dla Brooke i Jamesa aż mnie zamurowało.
- Co to za koszyk?
- Cicho, bo ją przestraszysz.
- Ją? – zdziwiłem się.
Uśmiechnął się tylko, nie spuszczając ze mnie ani na moment wzroku.
- Co to ma być?
- Zobacz.
- Co jest w środku? - robił z tego taką tajemnicę, że zacząłem mieć obawy przed zajrzeniem do środka. Dotknąłem wieczka z zamiarem otwarcia go.
- Ostrożnie! – Podniósł głos, a ja cofnąłem rękę.
- Kurwa sam se to otwieraj – zirytowałem się, a on wybuchł śmiechem.
- Ale tchórz z ciebie – powiedział i otworzył koszyk, wyciągając ze środka szczeniaczka.
Przewróciłem tylko oczami.
- O Jezu, daj mi go – zabrałem mu pieska, był śliczny.
- Pamiętasz jak mówili, że kiedy kupią dom chcą wziąć sobie psa? Białego długowłosego chihuahua?
Ten to ma pamięć, ale tak było, oboje uwielbiali psy, ale ze względu na to, że do tej pory wynajmowali mieszkanie, a właściciel nie zezwolił na trzymanie w nim zwierząt, powstrzymywali się.
- Wiedziałem, że coś wymyślisz.
- Myślisz, że się im spodoba?
- Nie żartuj, jeśli nie, to my go przygarniemy – rozczuliłem się.
- Gdzie ty go znalazłeś?
- Nie pytaj. Jeździłem aż do San Diego.
- Czekaj, może zawiążemy mu czerwoną kokardkę? – rzuciłem.
- Dobry pomysł – wstał z podłogi i poszedł do kuchni szukać. – Tom? Usłyszałem po chwili wołanie.
- Co?
- Gdzie jest to niebieskie pudło z napisem Fragile?
- Wyniosłem do garażu.
Pobiegł do garażu, po chwili, wracając ze szpulką czerwonej wstążki.
Zawiązaliśmy małej na szyi kokardkę, a wierciła się przy tym strasznie, była taka malutka, a sprytna, że ledwo udało się nam ją przystroić.
- No i teraz wyglądasz jak prawdziwa dama – powiedział.
- Za to tobie wiele brakuje, żeby wyglądać jak człowiek.
Zerknął na zegarek.
- Cholera. Zajmij się nią, idę się wyszykować.
- A ja? – nikt się w tym domu, jak zwykle ze mną nie liczył, a ja przecież też jeszcze gotowy nie byłem.
- Ty zawsze dobrze wyglądasz – rzucił i zniknął mi za ścianą. Ale to było miłe, że zawsze w jego mniemaniu dobrze wyglądam. Uśmiechnąłem się, pogrążając w jakieś dziwnej zadumie, na ziemie sprowadził mnie szczeniak, który zaczął mnie gryźć, a że jego ząbki były, jak szpileczki otrzeźwiałem natychmiast.
- Ał! Czemu mnie gryziesz?
Zabrałem szczeniaka ze sobą do pokoju i zrobiłem z kilku rzeczy, jakie znalazłem w pokoju, jakby kojec i zostawiłem tam małą, biorąc szybki prysznic.
Kiedy wróciłem bawiła się grzecznie piłką tenisową, od której była może połowę większa, ale nic innego nie miałem pod ręką.
Uczesałem się, ubrałem, jeszcze trochę perfum i w końcu gotowy chwyciłem szczeniaka i wyszedłem z pokoju, kierując się zobaczyć, jak daleko z ubieraniem jest mój bliźniak. Stanąłem w drzwiach jego pokoju. Nie było tak źle, był już prawie gotowy. Stał przed lustrzanymi drzwiami swojej szafy, mierząc się wzrokiem z góry na dół. Taki był tym zaabsorbowany, że mnie nawet nie zauważył, a przecież, jak na dłoni widział mnie w tym lustrze.
- Długo jeszcze? – zapytałem, a on aż podskoczył.
- Jezu, Tom! Chcesz, żebym dostał zawału? Przestań się tak skradać.
- Nie skradałem się, to ty bujasz w obłokach.
- Już prawie jestem gotowy. A jak nasza kruszynka? – podszedł do nas, zaczepiając szczeniaka, ale jako, że była zajęta gryzieniem mojego kciuka w ogóle nie zwróciła na Billa uwagi.
- W porządku. A, słuchaj Bill – przypomniało mi się coś. - Damy im szczeniaka, a może trzeba by po drodze kupić, chociaż z jedną puszkę jedzenia? Brooke jutro pewnie pojedzie na zakupy i obkupi ją, ale przecież nie pojedzie na zakupy w nocy, a mała będzie na pewno głodna.
- Pomyślałem o tym. W samochodzie mam torbę z jedzeniem i zabawkami. Kupiłem jej też kocyk, taki fajny w psie łapki.
Nie wiem, po co pytałem, mogłem się domyślić, że Bill na pewno o takich duperelach będzie pamiętał.
- No dobra, to co gotowy?
- Tak – wsadził do kieszeni swoją komórkę. – Daj mi ją, ty się już nacieszyłeś.
Oddałem mu szczeniaka i zacząłem grzebać w kieszeni.
- Czego szukasz?
- Dokumentów, dam ci je teraz, bo z powrotem ty będziesz prowadził, nie wiem czy później będę pamiętał gdzie je wsadziłem.
- Słucham?
- Jest impreza, chcę się napić – wyjaśniłem.
- Ja też – odparł.
- Świetnie – zironizowałem. - To sobie podaruj może tym razem, co? Ja się muszę napić, mam co świętować, chyba sam rozumiesz.
- Ja też mam co świętować - spojrzał mi wymownie w oczy.
Westchnąłem. Już nawet nie chciałem drążyć, co takiego chce świętować, gdzieś tam pierwszą moją myślą, którą oczywiście zepchnąłem, jak najszybciej w kąt mojej świadomości, był fakt, że jestem wolny i już nic mu nie stoi na drodze, żeby mnie mieć, ale nie było teraz czasu, by mu po raz kolejny walnąć kazanie, dlatego wyciągnąłem telefon z kieszeni, wyszukując w liście kontaktów odpowiedni numer.
- Dzwonie po taksówkę – rzuciłem.
- Świetny pomysł – skomentował, a ja tylko spojrzałem na niego z politowaniem.
Kiedy dotarliśmy na imprezę było parę minut po dwudziestej. Zanim zadzwoniliśmy do drzwi omietliśmy wzrokiem dom i całą posesję.
- Niezły, co ? – odezwał się Bill. – Na tyłach jest basen – dodał, wiedział o tym, bo przecież pomagał Jamesowi wybierać dom. – Idziemy?
Mruknąłem tylko pod nosem i ruszyliśmy do drzwi.
Kiedy zadzwoniłem w drzwiach pojawił się James, a tuż za nim Brooke.
- Kaulitzowie, no nareszcie jesteście – przywitał nas. – A co to za dodatkowy gość? – zauważył szczeniaka.
- A to – zaczął Bill. - Nie jest gość, tylko mieszkanka tego domu.
Brooke pisnęła.
- Żartujecie sobie? – zapytał James, patrząc raz na mnie raz na Billa.
- Nie – odparłem.
- Kupiliście nam psa?
- Mówiliście, że kiedy będziecie mieć własny dom chcecie mieć psa, białego długowłosego chihuahua, więc dom już macie, a ona nie ma jeszcze rodziny, która mogłaby ją do takiego domu przyjąć.
- O Boże, Bill – Brooke już prawie płakała ze szczęścia.
- Jeśli nie trafiliśmy z prezentem, to oczywiście powiedzcie, zabierzemy ją – powiedziałem, bo oboje byli w lekkim szoku.
- Oszalałeś? – odezwał się James.
- Dziewczynka? – zapytała Brooke, podchodząc do Billa i zabierając ją od niego.
- Tak.
- Moja mała księżniczka – pocałowała ją. – Witaj w domu kochanie.
Zaśmialiśmy się wszyscy. Nie było już wątpliwości, że mała została właśnie oficjalnym członkiem rodziny.
- Jeszcze to – powiedziałem i podałem Jamesowi ogromną torbę.
- A to co?
- Becikowe dla małej.
- Boże, co wyście tam nakupili? – James był zaskoczony, przede wszystkim rozmiarem torby, bo niezaprzeczalnie była ogromna.
- Billa pytaj.
- Obaj jesteście naprawdę oryginalni. Rozgośćcie się. Tam jest salon i centrum imprezy.
- Dzięki – odparłem i ruszyliśmy z Billem do salonu.

13 komentarzy:

  1. Odcinek bardzo interesujący. Ten mail od Rii...Ja kogoś takiego jak ona, skreśliłabym od razu.
    W głowie Toma już powoli coś tam, względem Billa, zaczyna się rozwijać... Ale kiedy Bill dopnie swego?


    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No jest odcinek. Nie mogłam się doczekać ^^
    Widzę, że Tom zaczyna sobie powolutku uświadamiać, że Bill nie jest mu obojętny. A Wg. to bardzo podobało mi się to, jak zachowała się Ria. Widać, że Tom wiele dla niej znaczył.
    I świetny pomysł na prezent ten psiak. Wszystko powoli się rozwija i jest świetnie. Czekam na kolejny odcinek. Całuski :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom jest homofobem, nie ma co prawda oprzędzeń jakiś bezpośrednich do otaczających go homoseksualistów,ale jeśli w jakimś stopniu zaczyna to dotykać jego osoby, zapiera się rekami i nogami. Z jednej strony czuje pociąg do brata, a jednocześnie w tym samym momencie odrzuca go sama tylko myśl, że mogłoby być między nimi coś więcej. Obaj zostali wychowani w kanonie moralności i ciężko mu po prostu to olać, a Bill już dawno korzysta i bierze co tylko może, ale spokojnie, do tego też go przekona :)

      Usuń
  3. Akcja zmierza we właściwym kierunku na szczęście :D Oby Bill w końcu dopiął swego.. Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością! ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  4. No i ja wiedziałam, że ta kobieta to wszystko zmyśliła ! To było od razu wiadome !
    No ale ważne, że przeprosiła i wytłumaczyła wszystko, widocznie Tom był dla niej ważniejszy niż sądziliśmy. No a teraz do bliźniaków .. jak przeczytałam,że Ria dzwoniła to Billa to aż się przeraziłam. Bill nie był ostatnimi czasy dobrze nastawiony do Rii, więc myślałam, że nieźle ją zjedzie za te akcje z dzieckiem, a tu nie ;p Hmmm .. Tom nadal nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłoby coś być miedzy nim a Billem, a sam wiele razy przyłapał się na tym, że jego zachowanie wobec brata nie jest stosowne do jego słow. Widać, że Bill ma nad nim wielką przewagę :)
    Teraz tylko czekać, aż Tom zrozumie, że jego uczucie do Billa nie jest typowo braterskie ;)
    Aaaa ! psiak na prezent ? Ooo matko, też bym tak chciała! Bill to jednak ma pomysły !

    Odcinek świetny, jak wszystkie zresztą ;)
    Czekam niecierpliwie ;)

    Ps. U mnie wczoraj pojawił się nowy odcinek, lecz nie miałam kiedy poinformować ;)

    Buuziaaki ;*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom, to przypadek beznadziejny, ale Bill jest wytrwały i dopnie swego wcześniej czy później.

      Usuń
  5. A jednak się myliłam co do tego... Jednak Ria okłamała Toma, a ja okazałam się być do dupy detektywem. :( Nie wiem, gdzie podział się ten mój kobiecy, szósty zmysł, no po prostu nie wiem. :( xD W cholerę nie wiem, co mam napisać, bo padnięta jestem i mój mózg już dawno przestał myśleć. ;-; Ale widać, że Bill coraz bardziej dąży do swego celu, a samą prostą taktyką jest to, że na Toma nie naciska i tylko go podpuszcza. :P A ten pomysł z psiakiem - nieźle, nieźle. Jednak Bill jest naprawdę kreatywny. :D I może coś na tej imprezie się wydarzy? =^.^=
    To ja czekam na dalszą część i weny życzę.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz możliwości było wiele, więc głowa do góry. Najgorzej trafił w zamysł piszącego, Wy mnie też zawsze zaskoczycie.

      Usuń
  6. pojawi się coś wreszcie? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto mi się tu niecierpliwi już? Hę : ) ?

      Usuń
    2. miłośniczka twojej twórczości! a ty jesteś taka okrutna i nas tak długo przetrzymujesz, jak możesz? :(

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*