Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 13 sierpnia 2014
18:16
Witajcie kochani.
Dawno do Was nic nie pisałam, ale sami wiecie dlaczego.
Jeszcze nie jestem w 100% w formie, ale nie jestem też człowiekiem, który umie się
długo dołować. Wybaczcie też, że wrzucam odcinek tak późno, znaczy w sumie to wcale
nie późno, bo nadal jest dzień, no ale zwykle robię to zaraz po 00:00 a dzisiaj
nie, tak dzisiaj wyszło, wiedziałam, że się nie ogarnę z tym wczoraj, miałam i
nadal mam kilka innych spraw na głowie i nie udało mi się wrzucić tego wcześniej.
Wybaczcie.
No dobrze, co jeszcze chcę wam powiedzieć...
Ja wiem, że już nie możecie się doczekać, kiedy będzie coś
więcej między bliźniakami, ale wszystko w swoim czasie. Musicie też zrozumieć,
że Tom w moim opowiadaniu musi rozwiązać najpierw sprawy, które w jego
mniemaniu są najważniejsze, czyli w tym przypadku Ria, którą kochał i planował
wspólną przyszłość, dlatego nie będzie między nimi nic więcej dopóki pewne sprawy
w swoim życiu nie zamknie. Ale spokojnie, dzisiejszy odcinek wiele spraw
naprostuje, więc można powiedzieć, że powoli zbliżamy się do celu, znaczy Bill
się zbliża. :)
Co
do Billa, musicie wiedzieć też, dlaczego Bill nie jest bardziej konsekwentny w
tym co robi. To bardzo proste, on doskonale zna mechanizm działania psychiki Toma
i doskonale zdaje sobie sprawę, że i tak już zaszczepił w bracie tak ważną dla niego
idee, że nie jest Tomowi obojętny i wcale nie chodzi o czysto braterskie
uczucie. Poza tym Bill go kocha i nie zależy mu wyłącznie na seksie, dlatego
nie wykorzystuje każdej nadarzającej się okazji żeby było między nimi coś
więcej, doskonale wie, że pośpiech tylko wszystko zniszczy, ale konsekwentnie i
coraz śmielej mówi i pokazuje to Tomowi. Tak że, trzymajcie kciuki za Billa i zapraszam
Was na kolejny odcinek.
Wasza Niki
Odcinek 17
Natknąłem się na niego w kuchni.
- Może mi łaskawie odpowiesz
na moje pytanie?
- Jakie pytanie? – udał
głupka, ale nie zamierzałem odpuścić tak łatwo.
- Czego się obawiasz?
- Czy to nie wszystko jedno?
- Nie, nie wszystko jedno.
Zaczynasz jakiś temat, robisz mi wodę z mózgu, a potem zostawiasz. Mam już
dosyć, nic nie rozumiem i zaczynam się denerwować, a to dla ciebie nic dobrego nie
wróży.
- Może właśnie o to mi chodzi,
żeby cię sprowokować – powiedział, wlepiając we mnie swoje spojrzenie.
- Do czego?
- Do jakieś reakcji. Kiedyś byłeś
inny Tom. Od czasu, kiedy związałeś się z Rią, zrobiłeś się strasznie uległy.
- Uległy? – teraz to już kompletnie
nie wiedziałem, o co mu chodzi. – Przecież ci nie uległem. O co ci chodzi?
- Nie o tym mówię.
- A o czym? To, że potrafię
odpuścić, że nie wszczynam niepotrzebnie kłótni ani się nie biję, nazywasz
uległością? – zapytałem, ale nie odpowiedział mi, więc kontynuowałem. – Otóż
nie Billy, to się nazywa dojrzałość.
- Niech ci będzie. Nie mam już
siły Tom, kładę się spać. Pogadamy o tym jutro, dobra?
- Jutro? Tak jak ostatnim
razem, będę czekał na ciebie cały dzień, a na koniec i tak mnie spławisz? –
zastawiłem mu wyjście ręką.
- Przepuść mnie – położył rękę
na moim ramieniu, próbując się przepchać.
- Odpowiedz mi i możesz iść spać.
Uśmiechnął się.
- Więc jednak potrafisz się
postawić.
Zmarszczyłem brwi.
- A już myślałem, że całkiem straciłeś
pazury.
Przycisnąłem go sobą do ściany, aż przymknął na chwilę
oczy. Czy mi się wydawało, czy on czerpał z tego przyjemność?
- Posłuchaj mnie uważnie. Mam
wystarczająco dużo zmartwień na głowie, jesteś dla mnie najważniejszy, zawsze
tak było i zawsze tak będzie. To znaczy, mam nadzieję, że będzie – dodałem,
żeby zrozumiał, że tymi niedorzecznościami zaczyna niszczyć to, co jest między
nami. – Teraz potrzebuję twojego wsparcia, a nie dodatkowego problemu. Rozumiesz,
o czym mówię? I patrz do cholery na mnie, jak do ciebie mówię! - wrzasnąłem na niego, ale wreszcie otworzył
oczy i spojrzał na mnie.
- Rozumiem.
- Dobrze – przytaknąłem,
przynajmniej tyle. – Jeśli nie będziesz mi odwalał jakiś szopek, nie masz podstaw do jakichkolwiek obaw, że między
nami coś się zmieni, a to co się już stało potraktuję jak wygłup. Sam nie byłem
lepszy i odwalałem różne durne numery, to i to można podpiąć pod tego typu
wygłupy, pasuje ci taki układ?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie? Dlaczego nie? – zapytałem,
czując na twarzy jego oddech. Patrzyłem mu w oczy, co jakiś czas, zerkając na jego
usta, błyszczały w nich dwa złote kolczyki, otaczając swoim kształtem ich
wydatną fakturę i w jakiś sposób kusiły mnie.
- Kocham cię Tom. Chcesz,
żebym do końca życia udawał, że mi przeszło, kiedy każdy twój dotyk sprawia, że
moje ciało płonie?
Odskoczyłem od niego jak poparzony, orientując się, że
nasze usta dzieliły zaledwie centymetry, a jego ciało było szczelnie przyciśnięte
moim. Przez cały ten czas czułem jego ciepło i ruch unoszącej się klatki
piersiowej i było mi wygodnie, chodź nie powinno. Ciężko było mi to przyznać,
ale nasze ciała pasowały do siebie, jak dwie połówki całości. Przeraziło mnie
to co poczułem i w nerwach zacząłem na niego krzyczeć.
- Wypieprzaj spać! - wskazałem
mu ręką kierunek.
Uśmiechnął się tylko, widząc jak zareagowałem. Spuszczając
głowę ruszył do swojego pokoju, nie odzywając się już do mnie ani jednym
słowem.
Patrzyłem za nim, nawet nie byłem zły. Martwiłem się o
niego. Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że nie miałem nawet z kim o tym
porozmawiać, bo co bym powiedział? Mój bliźniak się we mnie zakochał i proponuje
mi związek. Już widzę tę reakcję. Zostałem z tym problemem kompletnie sam. W
tym momencie Bill miał nade mną druzgoczącą przewagę i czułem, że przegrywam. Cokolwiek
zrobię i powiem on mi nie odpuści, doskonale to wiedziałem. Chodziły mi już różne
myśli po głowie, łącznie z tą, żeby go tu zostawić samego i wrócić do Niemiec,
ale nie wytrzymałbym bez niego. Może dzień, dwa, co najwyżej tydzień, ale nie dłużej.
Nawet, jeśli miałbym się do niego nie odzywać miesiącami, musiałem go widzieć,
słyszeć, czuć jego obecność. Przegrałem i on doskonale o tym wiedział.
W każdym razie, następnego dnia nie miałem ochoty z nim o
czymkolwiek gadać, nawet ten wczorajszy niedokończony wątek miałem daleko gdzieś.
Złapałem znowu jakiegoś doła i leżałem w łóżku z planem, że pozostanę w nim
cały dzień. Przewróciłem się na drugi bok tyłem do drzwi i leżałem, nie spałem,
chociaż oczy miałem cały czas zamknięte, po prostu pogrążyłem się, jakby w
letargu na pograniczu jawy i snu, gdzie docierały do mnie dźwięki z poza mojego
pokoju, a jednocześnie przysypiałem, tracąc orientację czy to, co słyszę, to
jeszcze jawa, czy może już sen. Jednak w pewnym momencie usłyszałem pukanie do
drzwi i wiedziałem doskonale, że to mi się nie śni, domyślałem się, że to z
całą pewnością Bill, ale nie miałem ochoty z nim gadać, zresztą w ogóle z nikim
nie miałem ochoty dziś gadać, nawet komórkę wyłączyłem, co w moim przypadku podchodziło
już pod depresję. Bill, nie czekając na moje zaproszenie otworzył powoli drzwi.
- Tom, mogę wejść?
- Nie – zaprotestowałem. –
Śpię, nie widzisz?
- Już prawie piętnasta – powiedział,
wchodząc w głąb pokoju. – Boże, jak tu gorąco – podszedł do okna z zamiarem
otwarcia i z całą pewnością podniesienia rolet i wpuszczenia tu światła,
którego nie chciałem widzieć.
- Nie wpuszczaj mi tu żadnego światła!
W ogóle niczego nie dotykaj! Zostaw mnie. Dziś nie wstaję z łóżka.
- Źle się czujesz? Jesteś
chory?
- Tak, źle się czuję –
potwierdziłem.
Zrezygnował z ataku na moje okno i przypuścił go na mnie,
siadając na brzegu łóżka akurat po tej stronie, w którą byłem odwrócony.
- Co ci jest? – dotknął mojego
czoła. – Jesteś spocony, ale nie wydaje mi się, żebyś miał gorączkę.
- Bo nie mam. Chcę odpocząć,
po prostu.
Domyślił się, że mam chandrę.
- Chcesz o tym pogadać?
- O czym?
- Wszystko jedno. O tym, co
cię dręczy?
- Masz na myśli na przykład
siebie? – spojrzałem na niego, a on tylko wzruszył ramionami.
- Mam to już gdzieś. Ode
chciało mi się gadać na ten temat. Mam póki co inne zmartwienia.
- Jakie? - zapytał.
- Rie i dziecko.
- Ach, no właśnie. Wyłączyłeś
telefon?
- A co?
- Jeśli chodzi o Rię, to ten
problem masz już z głowy.
- O czym ty mówisz? – poderwałem
się do siadu.
- Nie mogła się do ciebie dodzwonić,
więc zadzwoniła do mnie. Powiedziała mi o dziecku.
- I co? – patrzyłem na niego z
przerażeniem.
- Powiem ci tylko tyle, że ma
ci napisać maila.
- Co jej powiedziałeś Bill? –
chwyciłem go za bluzę, żeby mi nie zwiał.
- Czy to ważne? Jesteś wolny
Tom.
- Jak to wolny? – nie
rozumiałem, to znaczy rozumiałem, ale nie wiedziałem, jakim cudem.
- Zwyczajnie. W każdym razie
miałem ją za zupełnie inną osobę. Co tak patrzysz? Oszukała nie tylko ciebie, ale
i mnie, ale to już koniec.
- A dziecko?
- Jakie dziecko? – zapytał.
- No moje.
- Nie ma żadnego dziecka i
nigdy nie było, reszty dowiesz się od niej z maila.
- Bill, coś ty narobił? Co jej
powiedziałeś?
- Prawdę. Ja w przeciwieństwie
do niej posługuję się prawdą.
Bałem się. Nie miałem pojęcia, co jej powiedział. Nadal
pewne fakty do mnie nie docierały.
- Co jej kazałeś zrobić,
gadaj!?
- Zapomnieć o tobie, tylko
tyle – uśmiechnął się. – Jesteś wolny Tom, ciesz się tą wolnością.
Zerwałem się z łóżka. Ode chciało mi się już leżenia. Włączyłem
pospiesznie komórkę, natychmiast przyszło kilkanaście sms’ów, w tym dwa od Rii.
Jeden treści; Dlaczego się nie odzywasz i masz wyłączony telefon? A drugi, bardzo
krótki; Przepraszam. Popatrzyłem na Billa, siedział nadal na moim łóżku i przyglądał
mi się.
- Przepraszam? – powiedziałem
na głos, co to miał oznaczyć? – Kiedy z nią rozmawiałeś?
- Rano. Miała ci wszystko wyjaśnić
w mailu, sprawdź pocztę może ci już napisała.
Chwilę patrzyłem z niedowierzaniem na niego, ale
chwyciłem laptopa z półki i rzuciłem go na łóżko, włączając. Odpaliłem pocztę, ściągając
wszystkie wiadomości w tym tą, jedną dla mnie w tym momencie najważniejszą, od
niej. Otwarłem ją.
Drogi Tomie
Wszystko co chciałabym
ci powiedzieć, to przepraszam. Tak bardzo cię kocham i za Tobą tęsknie, że
okłamałam cię, wmawiając ci, że jestem w ciąży. Nie wiem, na co liczyłam, bo
doskonale zdawałam sobie sprawę, że przecież to i tak się szybko wyda, jednak miałam
nadzieję, że to nas do siebie zbliży, a stało się inaczej. Wybacz mi, jeśli
potrafisz. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała, szkoda, że zrozumiałam
to dopiero, kiedy cię straciłam. Jeśli, kiedyś…, jeśli w ogóle, zechcesz się do
mnie jeszcze odezwać, to wiedz, że na mnie możesz zawsze liczyć w każdej
sytuacji. Jeszcze raz przepraszam i wybacz mi.
Ria.
Gapiłem się na ten list, będąc w szoku. Przeczytałem go
chyba ze trzy razy, kompletnie nie zwracając uwagi na wciąż obecnego tu brata.
Dopiero teraz spojrzałem na niego.
- Co jej powiedziałeś? – zapytałem.
- To, o czym wczoraj
rozmawialiśmy. Zapytałem się jej, jakim cudem jest w dziewiątym tygodniu ciąży
skoro przed bankietem miała okres.
Patrzyłem na niego, oczekując ciągu dalszego.
- Rozpłakała się, więc tylko
potwierdziła moje przypuszczenia.
- I to wszystko? – jakoś
wierzyć mi się w to nie chciało.
- Nie, nie wszystko, ale ta część
rozmowy pozostanie pomiędzy mną a Rią.
- Zabroniłeś się jej ze mną
kontaktować, tak?! Przyznaj się! – zacząłem na niego krzyczeć.
- Nie Tom, niczego jej nie
zabraniałem, pragnę tylko twojego szczęścia.
- Wpieprzając się w moje
życie? Robiąc coś za moimi plecami? Wyjdź z mojego pokoju. Chcę zostać sam – powiedziałem.
A on tylko wstał bez słowa i wyszedł z pokoju, zamykając
za sobą drzwi.
Wybrałem natychmiast numer do Rii, czekając na połączenie,
ale nie odebrała, próbowałem jeszcze kilka razy, ale nie odbierała ode mnie.
Nie wiedziałem, co się tak naprawdę dzieje. Bill nigdy
mnie nie oszukał, ale zachowanie Rii mnie zdziwiło, nie odpuściła by tak
szybko. Czyżby Bill powiedział jej, że mnie kocha? Niemożliwe! Na pewno nie,
poprzestawiało mu się w głowie, ale nie był idiotą.
Podenerwowany wyszedłem z pokoju i lokalizując go po dźwiękach
wparowałem do jego pokoju.
- Daj mi swoją komórkę.
- Po co ci?
- Dawaj! – nie czekając na
jego pozwolenie sam ją sobie wziąłem i wybrałem od razu do niej numer.
Tym razem odebrała, ale tylko dlatego, że sądziła, że to
Bill.
- Ria?
- Tom?
- Nie odkładaj słuchawki!
- Tom, przepraszam, tak bardzo
cię przepraszam – rozpłakała się.
- Ria powiedz mi, dlaczego to zrobiłaś?
- Bo cię nadal kocham, ale wiem,
że ty mnie już nie, i rozumiem. Przepraszam. Bill ma rację, jeśli kiedykolwiek
cię kochałam powinnam pozwolić ci odejść. Zmarnowałam swoją szanse, wiem to. Proszę
cię tylko, żebyś nie skreślał mnie, jako człowieka, przyjaciółkę, jeśli jeszcze
w ogóle potrafisz mi zaufać.
Słuchałem tego i nie wiedziałem właściwie, co powiedzieć.
Już nawet nie byłem na nią zły, ale jedno wiedziałem z całym przekonaniem, nic
już do niej nie czułem.
- Posłuchaj, to co zrobiłaś
było naprawdę głupie.
- Wiem.
- Ale nadal cię lubię, mimo wszystko.
- Dziękuję – pociągnęła nosem.
- Na razie mam tu trochę innych
spraw na głowie – nie powiedziałem, że chodzi mi o Billa, ale on się uśmiechną,
doskonale wiedząc, że mam na myśli właśnie jego. – Jak się z tym wszystkim
ogarnę, zadzwonię do ciebie i jeszcze pogadamy.
- Dobrze.
- Wiesz, rozeszliśmy się, ale
to nie oznacza, że mamy ze sobą już nigdy więcej nie rozmawiać. Spędziliśmy
razem kilka lat, których nie żałuję, bo było mi z tobą dobrze, po prostu ja
jestem zbyt swobodny, że tak to ujmę, a ty zbyt zaborcza, a te dwie cechy nie idą
ze sobą w parze, rozumiesz mnie?
- Rozumiem. Gniewasz się na
mnie?
- W tej chwili nie wiem co czuję,
mam skrajne uczucia, muszę ochłonąć. Ta wiadomość o dziecku…
- Rozumiem, domyślam się, że
to był dla ciebie cios.
Cios? Mało powiedziane.
- W każdym razie, za jakiś
czas odezwę się do ciebie i odbierz ode mnie połączenie, nie chciałbym używać znowu
podstępu, żeby się z tobą skontaktować.
- Dobrze. Przepraszam Tom.
- Już dobrze, uspokój się i
przestań płakać, co się stało już się nie odstanie.
- Zapłacę też za to, że zniszczyłam
ci samochód.
Aż uniosłem brwi. To było ładnie z jej strony, miałem
szczerą nadzieję, że to ją czegoś nauczyło i więcej nikomu takiego numeru nie
odwali.
- Nie przejmuj się tym teraz,
jeszcze pogadamy, a teraz muszę już kończyć.
- Trzymaj się Tom.
- Ty też. Na razie – rozłączyłem
się i rzuciłem telefon bratu.
- Trzeba było powiedzieć jej jeszcze,
że ją kochasz – zironizował.
- Nie jestem, taki jak ty.
- Znaczy, jaki?
- Że nie daje drugiej szansy.
- Chcesz się z nią z powrotem związać?
- Chcę się z nią przyjaźnić.
- Jeszcze się nie nauczyłeś
Tom? Ile razy jeszcze ktoś cię będzie musiał zranić, żebyś się w końcu nauczył?
- A tobie, ile razy jeszcze
będę musiał powtórzyć, że nigdy nie będziesz mnie miał?
Prychnął i odwrócił się w stronę biurka, zajmując się tym,
co dotychczas robił.
- Dobrze, że się zrozumieliśmy
- powiedziałem i wyszedłem z jego pokoju.
Sprawdziłem pozostałe sms’y. Znalazł się też od Jamesa,
który podał adres i oficjalnie zapraszał nas na parapetówkę w sobotę o
dwudziestej. Mieliśmy dwa dni z Billem, żeby kupić im coś w prezencie do ich
nowego gniazdka. Westchnąłem i poszedłem z powrotem do brata.
Spojrzał na mnie, kiedy wparowałem do jego pokoju.
- Przemyślałeś sprawę, że
wróciłeś? – wiedziałem, o co pytał, ale udałem, że nie usłyszałem tego pytania.
- W sobotę o dwudziestej jest
parapetówka u Jamesa, trzeba im coś kupić, bo nie wypada iść tam z pustymi rękami.
Bill odłożył długopis i odwrócił się na krześle w moją stronę.
- Masz jakiś pomysł?
- No właśnie nie.
Podrapał się po głowię. Problem z nami bogaczami polega
na tym, że my już wszystko mamy, i ciężko wymyślić coś oryginalnego na prezent.
- Może kupimy im jakieś drogie
wino? – rzuciłem.
- To nie są urodziny Tom.
- No to nie wiem, a w ogóle,
co się kupuje na takie okazje?
- Zwykle, to jakieś
wyposażenie, drobiazgi ozdobne, takie tam.
- Nie sądzę, żeby przydało się
im na przykład krzesła, zapewne kupią sobie sami i to takie, jakie będą im odpowiadało.
- A może jakąś roślinę? –
rzuciłem kolejnym pomysłem.
- Z roślinami bym uważał,
niektóre mogą powodować alergię, może któreś z nich ma uczulenie.
- No to nie wiem.
- To musi być coś, co będzie
przypominało im nas.
- Toś wymyślił – stwierdziłem.
– Myśl, ty lubisz takie rzeczy, więc zdaję się na ciebie.
- Znowu się wymigujesz Tom.
- A tobie to odpowiada –
wykręciłem się na pięcie i czym prędzej się zwinąłem stamtąd zanim zacznie
protestować. Wiedziałem, że Bill coś wymyśli, miał do tego szósty zmysł, a
ponad to, to go przynajmniej zaabsorbuje i przestanie myśleć o głupotach i o
mnie.
Dwa dni przeleciało jak z
bicza strzelił, Bill znikał na całe dnie, a kiedy wracał rzucał mi tylko
spojrzenie pod tytułem zapłacisz mi za to, ale kiedy w sobotę popołudniu przytaszczył
prezent dla Brooke i Jamesa aż mnie zamurowało.
- Co to za koszyk?
- Cicho, bo ją przestraszysz.
- Ją? – zdziwiłem się.
Uśmiechnął się tylko, nie spuszczając ze mnie ani na
moment wzroku.
- Co to ma być?
- Zobacz.
- Co jest w środku? - robił z tego
taką tajemnicę, że zacząłem mieć obawy przed zajrzeniem do środka. Dotknąłem
wieczka z zamiarem otwarcia go.
- Ostrożnie! – Podniósł głos,
a ja cofnąłem rękę.
- Kurwa sam se to otwieraj – zirytowałem
się, a on wybuchł śmiechem.
- Ale tchórz z ciebie –
powiedział i otworzył koszyk, wyciągając ze środka szczeniaczka.
Przewróciłem tylko oczami.
- O Jezu, daj mi go – zabrałem
mu pieska, był śliczny.
- Pamiętasz jak mówili, że kiedy
kupią dom chcą wziąć sobie psa? Białego długowłosego chihuahua?
Ten to ma pamięć, ale tak
było, oboje uwielbiali psy, ale ze względu na to, że do tej pory wynajmowali
mieszkanie, a właściciel nie zezwolił na trzymanie w nim zwierząt,
powstrzymywali się.
- Wiedziałem, że coś wymyślisz.
- Myślisz, że się im spodoba?
- Nie żartuj, jeśli nie, to my
go przygarniemy – rozczuliłem się.
- Gdzie ty go znalazłeś?
- Nie pytaj. Jeździłem aż do
San Diego.
- Czekaj, może zawiążemy mu czerwoną
kokardkę? – rzuciłem.
- Dobry pomysł – wstał z
podłogi i poszedł do kuchni szukać. – Tom? Usłyszałem po chwili wołanie.
- Co?
- Gdzie jest to niebieskie
pudło z napisem Fragile?
- Wyniosłem do garażu.
Pobiegł do garażu, po chwili, wracając ze szpulką
czerwonej wstążki.
Zawiązaliśmy małej na szyi kokardkę, a wierciła się przy
tym strasznie, była taka malutka, a sprytna, że ledwo udało się nam ją
przystroić.
- No i teraz wyglądasz jak
prawdziwa dama – powiedział.
- Za to tobie wiele brakuje,
żeby wyglądać jak człowiek.
Zerknął na zegarek.
- Cholera. Zajmij się nią, idę
się wyszykować.
- A ja? – nikt się w tym domu,
jak zwykle ze mną nie liczył, a ja przecież też jeszcze gotowy nie byłem.
- Ty zawsze dobrze wyglądasz –
rzucił i zniknął mi za ścianą. Ale to było miłe, że zawsze w jego mniemaniu dobrze
wyglądam. Uśmiechnąłem się, pogrążając w jakieś dziwnej zadumie, na ziemie
sprowadził mnie szczeniak, który zaczął mnie gryźć, a że jego ząbki były, jak
szpileczki otrzeźwiałem natychmiast.
- Ał! Czemu mnie gryziesz?
Zabrałem szczeniaka ze sobą do pokoju i zrobiłem z kilku rzeczy,
jakie znalazłem w pokoju, jakby kojec i zostawiłem tam małą, biorąc szybki
prysznic.
Kiedy wróciłem bawiła się grzecznie piłką tenisową, od
której była może połowę większa, ale nic innego nie miałem pod ręką.
Uczesałem się, ubrałem, jeszcze trochę perfum i w końcu
gotowy chwyciłem szczeniaka i wyszedłem z pokoju, kierując się zobaczyć, jak
daleko z ubieraniem jest mój bliźniak. Stanąłem w drzwiach jego pokoju. Nie było
tak źle, był już prawie gotowy. Stał przed lustrzanymi drzwiami swojej szafy, mierząc
się wzrokiem z góry na dół. Taki był tym zaabsorbowany, że mnie nawet nie
zauważył, a przecież, jak na dłoni widział mnie w tym lustrze.
- Długo jeszcze? – zapytałem,
a on aż podskoczył.
- Jezu, Tom! Chcesz, żebym dostał
zawału? Przestań się tak skradać.
- Nie skradałem się, to ty
bujasz w obłokach.
- Już prawie jestem gotowy. A
jak nasza kruszynka? – podszedł do nas, zaczepiając szczeniaka, ale jako, że była
zajęta gryzieniem mojego kciuka w ogóle nie zwróciła na Billa uwagi.
- W porządku. A, słuchaj Bill
– przypomniało mi się coś. - Damy im szczeniaka, a może trzeba by po drodze
kupić, chociaż z jedną puszkę jedzenia? Brooke jutro pewnie pojedzie na zakupy i
obkupi ją, ale przecież nie pojedzie na zakupy w nocy, a mała będzie na pewno
głodna.
- Pomyślałem o tym. W
samochodzie mam torbę z jedzeniem i zabawkami. Kupiłem jej też kocyk, taki
fajny w psie łapki.
Nie wiem, po co pytałem, mogłem się domyślić, że Bill na
pewno o takich duperelach będzie pamiętał.
- No dobra, to co gotowy?
- Tak – wsadził do kieszeni
swoją komórkę. – Daj mi ją, ty się już nacieszyłeś.
Oddałem mu szczeniaka i zacząłem grzebać w kieszeni.
- Czego szukasz?
- Dokumentów, dam ci je teraz,
bo z powrotem ty będziesz prowadził, nie wiem czy później będę pamiętał gdzie je
wsadziłem.
- Słucham?
- Jest impreza, chcę się napić
– wyjaśniłem.
- Ja też – odparł.
- Świetnie – zironizowałem. -
To sobie podaruj może tym razem, co? Ja się muszę napić, mam co świętować,
chyba sam rozumiesz.
- Ja też mam co świętować -
spojrzał mi wymownie w oczy.
Westchnąłem. Już nawet nie chciałem drążyć, co takiego
chce świętować, gdzieś tam pierwszą moją myślą, którą oczywiście zepchnąłem,
jak najszybciej w kąt mojej świadomości, był fakt, że jestem wolny i już nic mu
nie stoi na drodze, żeby mnie mieć, ale nie było teraz czasu, by mu po raz
kolejny walnąć kazanie, dlatego wyciągnąłem telefon z kieszeni, wyszukując w
liście kontaktów odpowiedni numer.
- Dzwonie po taksówkę –
rzuciłem.
- Świetny pomysł –
skomentował, a ja tylko spojrzałem na niego z politowaniem.
Kiedy dotarliśmy na imprezę było parę minut po dwudziestej.
Zanim zadzwoniliśmy do drzwi omietliśmy wzrokiem dom i całą posesję.
- Niezły, co ? – odezwał się
Bill. – Na tyłach jest basen – dodał, wiedział o tym, bo przecież pomagał Jamesowi
wybierać dom. – Idziemy?
Mruknąłem tylko pod nosem i ruszyliśmy do drzwi.
Kiedy zadzwoniłem w drzwiach pojawił się James, a tuż za
nim Brooke.
- Kaulitzowie, no nareszcie
jesteście – przywitał nas. – A co to za dodatkowy gość? – zauważył szczeniaka.
- A to – zaczął Bill. - Nie jest
gość, tylko mieszkanka tego domu.
Brooke pisnęła.
- Żartujecie sobie? – zapytał James,
patrząc raz na mnie raz na Billa.
- Nie – odparłem.
- Kupiliście nam psa?
- Mówiliście, że kiedy
będziecie mieć własny dom chcecie mieć psa, białego długowłosego chihuahua, więc
dom już macie, a ona nie ma jeszcze rodziny, która mogłaby ją do takiego domu
przyjąć.
- O Boże, Bill – Brooke już prawie
płakała ze szczęścia.
- Jeśli nie trafiliśmy z
prezentem, to oczywiście powiedzcie, zabierzemy ją – powiedziałem, bo oboje
byli w lekkim szoku.
- Oszalałeś? – odezwał się James.
- Dziewczynka? – zapytała
Brooke, podchodząc do Billa i zabierając ją od niego.
- Tak.
- Moja mała księżniczka – pocałowała
ją. – Witaj w domu kochanie.
Zaśmialiśmy się wszyscy. Nie było już wątpliwości, że mała
została właśnie oficjalnym członkiem rodziny.
- Jeszcze to – powiedziałem i
podałem Jamesowi ogromną torbę.
- A to co?
- Becikowe dla małej.
- Boże, co wyście tam
nakupili? – James był zaskoczony, przede wszystkim rozmiarem torby, bo
niezaprzeczalnie była ogromna.
- Billa pytaj.
- Obaj jesteście naprawdę oryginalni.
Rozgośćcie się. Tam jest salon i centrum imprezy.
- Dzięki – odparłem i
ruszyliśmy z Billem do salonu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Odcinek bardzo interesujący. Ten mail od Rii...Ja kogoś takiego jak ona, skreśliłabym od razu.
OdpowiedzUsuńW głowie Toma już powoli coś tam, względem Billa, zaczyna się rozwijać... Ale kiedy Bill dopnie swego?
Pozdrawiam ;*
Szybciej niż myślisz :D
UsuńNo jest odcinek. Nie mogłam się doczekać ^^
OdpowiedzUsuńWidzę, że Tom zaczyna sobie powolutku uświadamiać, że Bill nie jest mu obojętny. A Wg. to bardzo podobało mi się to, jak zachowała się Ria. Widać, że Tom wiele dla niej znaczył.
I świetny pomysł na prezent ten psiak. Wszystko powoli się rozwija i jest świetnie. Czekam na kolejny odcinek. Całuski :D
Tom jest homofobem, nie ma co prawda oprzędzeń jakiś bezpośrednich do otaczających go homoseksualistów,ale jeśli w jakimś stopniu zaczyna to dotykać jego osoby, zapiera się rekami i nogami. Z jednej strony czuje pociąg do brata, a jednocześnie w tym samym momencie odrzuca go sama tylko myśl, że mogłoby być między nimi coś więcej. Obaj zostali wychowani w kanonie moralności i ciężko mu po prostu to olać, a Bill już dawno korzysta i bierze co tylko może, ale spokojnie, do tego też go przekona :)
UsuńAkcja zmierza we właściwym kierunku na szczęście :D Oby Bill w końcu dopiął swego.. Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością! ♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńNo i ja wiedziałam, że ta kobieta to wszystko zmyśliła ! To było od razu wiadome !
OdpowiedzUsuńNo ale ważne, że przeprosiła i wytłumaczyła wszystko, widocznie Tom był dla niej ważniejszy niż sądziliśmy. No a teraz do bliźniaków .. jak przeczytałam,że Ria dzwoniła to Billa to aż się przeraziłam. Bill nie był ostatnimi czasy dobrze nastawiony do Rii, więc myślałam, że nieźle ją zjedzie za te akcje z dzieckiem, a tu nie ;p Hmmm .. Tom nadal nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłoby coś być miedzy nim a Billem, a sam wiele razy przyłapał się na tym, że jego zachowanie wobec brata nie jest stosowne do jego słow. Widać, że Bill ma nad nim wielką przewagę :)
Teraz tylko czekać, aż Tom zrozumie, że jego uczucie do Billa nie jest typowo braterskie ;)
Aaaa ! psiak na prezent ? Ooo matko, też bym tak chciała! Bill to jednak ma pomysły !
Odcinek świetny, jak wszystkie zresztą ;)
Czekam niecierpliwie ;)
Ps. U mnie wczoraj pojawił się nowy odcinek, lecz nie miałam kiedy poinformować ;)
Buuziaaki ;*****
Tom, to przypadek beznadziejny, ale Bill jest wytrwały i dopnie swego wcześniej czy później.
UsuńA jednak się myliłam co do tego... Jednak Ria okłamała Toma, a ja okazałam się być do dupy detektywem. :( Nie wiem, gdzie podział się ten mój kobiecy, szósty zmysł, no po prostu nie wiem. :( xD W cholerę nie wiem, co mam napisać, bo padnięta jestem i mój mózg już dawno przestał myśleć. ;-; Ale widać, że Bill coraz bardziej dąży do swego celu, a samą prostą taktyką jest to, że na Toma nie naciska i tylko go podpuszcza. :P A ten pomysł z psiakiem - nieźle, nieźle. Jednak Bill jest naprawdę kreatywny. :D I może coś na tej imprezie się wydarzy? =^.^=
OdpowiedzUsuńTo ja czekam na dalszą część i weny życzę.
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Wiesz możliwości było wiele, więc głowa do góry. Najgorzej trafił w zamysł piszącego, Wy mnie też zawsze zaskoczycie.
Usuńpojawi się coś wreszcie? :(
OdpowiedzUsuńA kto mi się tu niecierpliwi już? Hę : ) ?
Usuńmiłośniczka twojej twórczości! a ty jesteś taka okrutna i nas tak długo przetrzymujesz, jak możesz? :(
Usuń:) Zaraz będzie.
Usuń