Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 28 sierpnia 2014
20:47
Witajcie kochani
W prawdzie odcinek miałam gotowy już wczoraj, ale jakoś
nie mogłam się zmobilizować do odpalenia kompa. Ta pogoda mnie normalnie
zabija, powoli zaczynam popadać w marazm, a jeszcze trochę zapadnę w sen zimowy,
jak niedźwiadki :) Żartuję,
ale tak poważnie, nic mi się nie chce, jeszcze dzisiaj dla rozrywki żeby mi się
nie nudziło musiałam zajrzeć do dentysty, taki szmat drogi przeszłam, a nawet 5
minut sobie nie posiedziałam, porażka, no i ledwo wróciłam do domu, normalnie
brak mi kompletnie energii, macie może jakieś sprawdzone sposoby na takie zmęczenie?
Wypróbuje każdego, jeśli sprawdzony i działa. Mam tyle do zrobienia i kończy
się to tym, że jak już odpalę komputer, to gapie się na ekran niewidzącym wzrokiem,
a myślami jestem, nawet nie wiem gdzie, bo też jakoś o niczym konkretnym nie myślę,
ehh…
Tak to właśnie wygląda… Ale co to ja chciałam Wam jeszcze
powiedzieć? A! Zastanawiacie się, jak to teraz będzie między bliźniakami? Co
zrobi Tom? Dziś przekonacie się, że jest mu naprawdę ciężko, chociaż się stara,
ale już w kolejnym odcinku będzie coś, co można by nazwać punktem zwrotnym? Chociaż
może nie zupełnie, ale na pewno początkiem punktu zwrotnego.
Wasza Niki
Odcinek 22
Wszedłem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi i otwarłem
na oścież okno wpuszczając rześkiego wieczornego powietrza. Zrzuciłem z siebie
spodnie, kładąc je na krzesło i poszedłem pod prysznic.
Stałem tak w tej kabinie i czekałem aż strumień wody bez
mojej pomocy spłucze ze mnie trudy dzisiejszego dnia, kompletnie nie chciało mi
się myć.
Pierwszy raz od bardzo dawna czułem się nikim. Miałem wszystko,
co dusza zapragnie, a czułem się, jakbym tak naprawdę nigdy nie sięgnął po to,
co dla mnie najcenniejsze, tylko za cholerę nie mogłem sobie uzmysłowić, czego chciałem,
czego mi tak właściwie brakowało.
Po tym bezowocnym rozmyślaniu, które i tak nie dało mi
żadnej odpowiedzi wyszedłem w końcu spod prysznica. Wytarłem się pobieżnie i
naciągając tylko same bokserki, wróciłem do pokoju.
Pogrzebałem w kieszeniach spodni, szukając papierosów i
gasząc światło położyłem się na łóżku, podkładając sobie pod głowę stertę
poduszek. Sięgnąłem jeszcze po popielniczkę, którą położyłem sobie na brzuchu i
w końcu odpaliłem papierosa, zaciągając się głęboko dymem.
Nad czym w tym momencie myślałem? Kompletnie nad niczym.
Leżałem tak i gapiłem się przez otwarte okno na księżyc.
Usłyszałem po chwili, jak klamka w drzwiach wydaje ten
charakterystyczny dźwięk, kiedy się ją naciska. Odwróciłem głowę, zerkając w
stronę drzwi. Oczywiście, wiedziałem, że to Bill. Zastanawiałem się tylko czy
chce jedynie zajrzeć, czy może palnąć mi kazanie, na które nie miałem
najmniejszej ochoty. Wybrał oczywiście opcję drugą. Wszedł do środka i zamknął
za sobą drzwi, tylko czekałem na to jego; Tom, musimy poważnie porozmawiać, bo to,
że nie spałem tylko leżałem z papierosem w ręce na pewno już zauważył. On
jednak podszedł powoli do łóżka, nie wiem, ile widział w tych ciemnościach, ale
moje oczy przyzwyczaiły się już do mroku i dokładnie widziałem jego zatroskany
wyraz twarzy. Powoli wszedł na łóżko i bez słowa położył się koło mnie, zabierając
mi po chwili papierosa, by tak jak ja chwilę temu zaciągnąć się nim głęboko.
Dawno nie było między nami takiej ciszy, zawsze dużo
gadaliśmy, ale potrafiliśmy też, tak jak teraz przebywać tylko w swoim towarzystwie
bez zbędnych słów.
Wypaliliśmy tego papierosa na spółkę. Bill zabrał
popielniczkę z mojego brzucha i odłożył ją na stolik obok łóżka. Usiadł po
turecku, przyglądając mi się.
- Mogę cię pocałować? – zapytał,
na co aż uniosłem brwi. Już byłem gotowy, że zacznie mi marudzić i wyciągać ode
mnie, co mi znowu jest, a on tak po prostu chciał mnie pocałować.
- Rób co chcesz, wszystko mi
jedno – odparłem.
- Tom, co się dzieje?
- Nic. Wszystko w porządku.
Położył rękę na moim nagim torsie, a ja instynktownie się
spiąłem. Znowu się przed nim broniłem. Przez myśl przeleciały mi jego słowa, że
nie liczę się z uczuciami innych i zawsze robię tylko to, co ja chcę. Czy taki naprawdę
byłem? Zgodziłem się dać mu szanse, a tak właściwie nie dawałem mu żadnego pola
manewru, bo to ja dzisiaj, jak do mnie przyszedł narzuciłem mu, co od niego
oczekuję.
Zamknąłem oczy, to chyba nic złego dać ponieść się
emocjom i poddać się chwili, przecież nic złego się nie dzieje, obaj się na to zgodziliśmy,
więc…
Poczułem, jak się poruszył i nachylił nade mną.
- Na pewno? – zapytał,
owiewając mnie swoim oddechem.
- Na pewno – odparłem.
O więcej mnie już nie pytał, musnął najpierw delikatnie
moje usta, a kiedy zorientował się, że nie bronię się przed tym, pogłębił
pocałunek. Co czułem? Ciężko to opisać, starałem się nie myśleć o tym, że całuję
się z bratem. Fakt, że miałem cały czas zamknięte oczy w jakiś sposób pomagał.
Nie twierdzę, że to było dla mnie okropne doświadczenie, bo nie było, po prostu
nie czułem do Billa tego, co on do mnie i ciężko było mi zmusić się do czegoś
więcej, ale zagryzłem się w sobie, postanawiając sobie, że chociaż raz nie będę
myślał tylko o swojej przyjemności.
Mimo wszystko dotyk Billa w jakiś sposób na mnie działał,
jeszcze nie rozgryzłem, dlaczego bez przerwy przechodziły mnie ciarki, a w moim
podbrzuszu narastało podniecenie po mimo że nie czułem do niego pociągu
fizycznego, ale faktem było to, że tym co robił podniecał mnie.
Kiedy zsunął rękę na moje krocze nawet nie zapytał, czy
może posunąć się dalej, oderwał się jedynie od moich ust i obserwował mnie po
chwili, wsuwając dłoń w moje bokserki. Nigdy wcześniej nie stoczyłem ze sobą
takiej walki, ledwo się powstrzymywałem, żeby nie odepchnąć jego ręki, w tym
momencie alkohol byłby wskazany i to w dużych ilościach, bo mimo wszystko przytępiał
moje rozsądne myślenie.
Bill jednak nie spieszył się, zachowywał się, jakby
oswajał dzikie zwierzę, powoli krok po kroku, posuwając się do przodu.
Kiedy jednak zaczął mi zsuwać bieliznę chwyciłem go za ręce.
- Zaczekaj – powstrzymałem go.
Popatrzył na mnie i dałbym sobie teraz rękę uciąć, że widziałem w tym
spojrzeniu, że poczuł się zawiedziony. – Sam to zrobię – powiedziałem wbrew
temu co czułem. Chciałem to przerwać, czułem, że to dla mnie za wiele, że się
nie przełamię, a mimo tego właśnie dałem mu przyzwolenie do kontynuowania. Ściągnąłem
z siebie bokserki i położyłem się na brzuchu, kiedy byłem pijany miałem to
gdzieś, że gapił mi się na krocze, teraz czułem, że twarz mi już płonie ze wstydu.
Bill zrzucił z siebie koszulkę i spodnie wraz z bielizną,
spojrzałem na niego, omiatając przy okazji wzrokiem jego dolną część ciała, nie
mogłem się jakoś powstrzymać, zachowywałem się teraz, jak jakiś napalony
zboczeniec, a przynajmniej tak się czułem.
- Lepiej? - zapytał.
- Co? – zdziwiłem się, nie
mając kompletnie pojęcia, o co pyta.
- Czy czujesz się mniej skrępowany,
kiedy ja też jestem nagi?
Aż mnie ścisnęło w środku, kiedy to powiedział, czy ja aż
tak bardzo dziwnie się zachowywałem, że on doskonale wiedział, co czuję?
- Yhm – mruknąłem tylko w
odpowiedzi, czując jego przesuwającą się po moich plecach dłoń, którą zsuwał ku
dołowi aż dotarł do pośladków. Znowu się spiąłem, chyba leżenie na brzuchu nie
było jednak najlepszym pomysłem, to zupełnie tak jakbym zachęcał go do… wolę
nawet nie kończyć tej myśli.
Odwróciłem się nerwowo z powrotem na plecy, a on tylko
uniósł obie brwi, nie mając kompletnie pojęcia co wyprawiam, a ja z dwojga
złego wolałem już, żeby macał mnie z przodu niż z tyłu.
- Myślałem, że nie chcesz – powiedział.
Znowu nie rozumiałem, o co chodzi, jakbyśmy rozmawiali w
dwóch różnych językach. Nie wiem już czy on tak niezrozumiale mówił, czy ja byłem
taki tępy, że nie rozumiałem, do czego dąży.
- Chcę, przecież ci obiecałem
– odparłem.
O czymkolwiek w tym momencie rozmawialiśmy, jedno było
jasne, chodziło cały czas o to, czego między nami nie było, a według Billa
mogłoby być.
- Chcesz, żebym go wziął do
ust? – zapytał.
- Obojętnie, ale jeśli nie chcesz,
to nie szkodzi, tak też jest dobrze – co miałem mu powiedzieć? Że gdyby to była
jakaś piękna dziewczyna, to nawet nie było by tej rozmowy? Bo to ja leżałbym
między jej nogami, doprowadzając jej ciało do ekstazy. A tym czasem świadomość,
że mężczyzna ma mi robić loda, do tego jeszcze własny brat, blokowała mnie, wyzwalając
we mnie wszelkie obronne odruchy.
- A ty chcesz? – zapytał.
- Przecież wiesz.
- Powiedz to Tom.
- Co mam ci powiedzieć?
- Powiedz, czego naprawdę
chcesz?
- Dobrze wiesz, czego chcę.
- Żebym przestał, prawda?
Spojrzałem mu w oczy.
- Bill…
- To, czemu tego nie powiesz?
- Bo ci obiecałem.
Nabrał gwałtownie powietrza i przez chwilę przytrzymał je
w sobie, jakby starał się nad sobą zapanować.
- Jeśli nie potrafisz się przemóc,
to powiedz.
- To nie tak Bill – zacząłem kręcić,
podnieciłem się już i właściwie chciałem czegoś więcej, tylko może nie
koniecznie, żeby to były usta Billa.
- A jak?
- Zrób to, ale ręką –
wyrzuciłem z siebie, czując jak szybko bije mi serce, nie mam pojęcia, czym się
tak denerwowałem.
- Dobrze. W takim razie
zamknij oczy i rozluźnij się.
Zamknąłem, klnąc w duchu sam na siebie i na moje genialne
pomysły. Kiedy poczułem rękę Billa, zaciskającą się na moim penisie myślałem, że
wyskoczę z własnej skóry, więc zacisnąłem dłonie na pościeli, starając się powstrzymać
odruch trzepnięcia go po rękach. Chwilę trwało zanim byłem na tyle podniecony,
by przestać myśleć nad tym, co wyprawiam, a skupić się nad zbliżającym się
wielkimi krokami orgazmie.
Nie wiem, jakim cudem wiedział, jak lubię najbardziej,
kiedy powinien zwolnić, a kiedy przyspieszyć i mocniej ścisnąć oraz w jaki
sposób, jakby czytał mi w myślach. Zacisnąłem z całej siły zęby, poddając się uczuciu,
które impulsem rozeszło się po całym moim ciele. Dlaczego na to pozwalałem? Przecież
to nienormalne i niezależnie jak blisko byliśmy, jako rodzeństwo, nie powinno
przejść nam obu nawet przez myśl, nie mówiąc już o realizacji. Starałem się
wyrównać oddech, zmęczyłem się podwójnie, bo do tego wszystkiego walczyłem
jeszcze ze swoimi odruchami, jednak powoli w końcu zacząłem się rozluźniać, wypuszczając
w końcu z rąk zmiętą pościel.
Otwarłem oczy, natykając się od razu na twarz Billa, przyglądał
mi się.
- Podobało ci się? – zapytał.
- A jak myślisz?
Uśmiechnął się, żaden z nas nie chciał znać prawdziwej
odpowiedzi na to pytanie. Bo co bym miał mu powiedzieć, że sam orgazm był zajebisty,
tylko szkoda, że nie doprowadziła mnie do niego jakaś piękna dziewczyna, na przykład
Lisa. Nie wiem, czemu akurat ona przyszła mi w takim momencie na myśl.
Zaintrygowała mnie swoją bezpośredniością i chociaż sprawiła, że poczułem się przynajmniej
dwa razy jak dupek, zaciekawiła mnie.
- Mogę dzisiaj spać z tobą? – zapytał.
- Dlaczego?
- Proszę. Masz takie duże łóżko,
że nawet mnie nie poczujesz.
- Bill, nie masz już dziesięciu
lat i z całą pewnością zajmiesz połowę.
Spuścił głowę.
- Kurwa, nienawidzę jak mi to
robisz! – zirytowałem się. – Jeszcze mi tylko powiedz, że chcesz ze mną spać,
jako zadość uczynienie za ten gwałt rano.
Spojrzał na mnie.
- Dlaczego się denerwujesz? Wystarczy,
że powiesz nie i pójdę sobie.
Jasne, a jutro będzie chodził z tą miną skrzywdzonego
szczeniaczka. Dobrze wie, że to na mnie działa jak mało co.
- Jeśli chcesz ze mną spać
najpierw idź umyj rękę i przynieś mi ręcznik.
Widziałem, że stara się nie uśmiechnąć. Boże, czemu ja
się ciągle daje mu podejść. Wstał z łóżka i poszedł do łazienki, po chwili wracając
z ręcznikiem, oczywiście dodam, że paradował cały czas nago.
Usiadłem, wycierając brzuch z resztek spermy i rzucając ręcznik
na krzesło w rogu naciągnąłem na tyłek bokserki.
- Załóż gacie – powiedziałem,
zerkając na niego i jego krocze.
- Krępuje cię to?
- Owszem.
Nie skomentował tego, jednak na jego szczęście nie
dyskutował nad sensem tego, o co go prosiłem, tylko po prostu to zrobił i raz
dwa wpakował się na łóżko. Zdążyłem jedynie poprawić poduszki i odrzucić kołdrę,
żeby po chwili wśliznąć się pod nią, a Bill od razu przylgnął do mnie.
- Musisz? – zapytałem.
- Chcę się do ciebie
przytulić.
- Jest gorąco, za chwilę się
ugotujemy w swoich objęciach.
- Nie szkodzi.
Super. Teraz, to nawet, jakby miał dostać udaru cieplnego,
to nie zrezygnuje.
- Jak chcesz – odetchnąłem
głęboko i zamknąłem oczy, jednak długo nie poleżałem spokojnie. – Kurwa! –
rzuciłem i otwarłem gwałtownie oczy. Bill od razu podniósł głowę, patrząc na
mnie. – Zapomniałem zamknąć okno, zanim wstaniemy będzie tu sauna.
- Nie ważne, nie wstawaj już,
olać to.
- Nie masz pojęcia, jak tu będzie
gorąco, w twoje okno słońce popołudniu nie świeci.
- Zamierzasz spać do południa?
- A ty nie?
Wzruszył tylko ramionami i położył głowę na mojej klatce
piersiowej, obejmując mnie ręką.
- Wygodnie ci? – zapytałem z
ironią.
- Tak.
- Ale mnie nie, gnieciesz mnie
w bok.
Podniósł głowę i chwycił jeden z jaśków i podłożył go, układając
się znowu.
- Przytul mnie Tom.
- Nie przesadzasz?
- Proszę.
- Boże, Bill, masz 25 lat.
- Mam to w dupie. Chcę, żebyś
mnie przytulił.
Przytuliłem go i zupełnie nie wiem czemu, ale pocałowałem
go jeszcze w czoło.
- Śpij już.
- Kocham cię Tom.
- Wiem.
Już nic więcej nie mówił, po prostu zasnął. Ja o dziwo
też, chociaż sądziłem, że przez to, że nie mogłem swobodnie się rozciągnąć na własnym
łóżku, będę miał problem z zaśnięciem, tak się jednak nie stało. Przy Billu
stawałem się jakiś dziwnie spokojny i zauważyłem to już na jachcie.
Spaliśmy do południa. I tak jak przypuszczałem, w pokoju
panował tropik. Ocknąłem się, czując, jak po ciele spływają mi kropelki potu. Byłem
cały mokry, nawet moje włosy były wilgotne. Przetarłem twarz ręką, a Bill się przeciągnął. Zerknąłem na niego, po skroni płynęła mu kropelka
potu, tak mnie intrygowała, że starłem ją palcem, a on natychmiast na mnie spojrzał.
- Mówiłem, że będzie sauna –
wyjaśniłem.
- Nie szkodzi.
- Zaraz umrę z pragnienia,
Bill. Trzeba było zamknąć wczoraj okno.
- Dlaczego w twoim pokoju nie
działa klimatyzacja?
- Działa, ale tylko wtedy, gdy
okno jest zamknięte.
Spojrzał na mnie jak na wariata.
- A kto tak wymyślił?
- Producent.
- Jaki bez sens – skomentował.
- Podnieś się, idę pod
prysznic.
Ale on tylko mocniej mnie przytrzymał, nie pozwalając
wstać.
- Nie. Pójdziesz później.
- Bill, jestem cały mokry,
kleje się i śmierdzę.
- Nie śmierdzisz.
- Sam siebie czuję, więc śmierdzę.
- Ale ja nie czuję, więc jest
okej.
Nie zamierzałem go jednak słuchać, wyswobodziłem się z jego
ramion i wstałem z łóżka, natychmiast zamykając okno. Klimatyzacja od razu włączyła
się, ale zanim ochłodzi się tu do ustalonej temperatury i tak minie parę minut.
Poszedłem do łazienki i czym prędzej wszedłem pod zimny prysznic. Kiedy poczułem
chłód wody aż odetchnąłem, jednak nie dane mi było dokończyć tej czynności w
samotności, poczułem rozpalone ciało bliźniaka, który objął mnie od tyłu, wtulając
się w moje plecy.
- Bill!
- Jesteś tak przyjemnie
chłodny.
- Za to ty gorący – odwróciłem
się do niego przodem.
Patrzył na moje usta, wiedziałem, że za chwilę zaatakuje
mnie.
- Masz ochotę? – zapytał, nie
musiałem nawet pytać, na co.
- Bill, posłuchaj – zanim
jednak zdążyłem rozwinąć myśl, on kucnął przede mną i ujął w dłoń mojego członka.
– Nie musisz… - urwałem, czując jak oblewa mnie fala podniecenia.
- Wiem, ale chcę to zrobić – powiedział
i tak po prostu wziął go do ust.
Mój Boże, mógłbym teraz tak umrzeć. To, co poczułem, to w
jaki sposób mnie pieścił tak cholernie mnie podnieciło, że podparłem się ręką o
ścianę kabiny, a drugą przytrzymałem za uchwyt prysznica, czując jednocześnie,
jak jego ręka sunie w stronę mojego pośladka, zaciskając się na nim. Spanikowałem,
że zrobi coś więcej, więc chwyciłem go za rękę, powstrzymując, ale zbliżającego
się wytrysku nie dałem rady już opanować. Jego język drażnił tak precyzyjnie główkę
mojego członka, że za cholerę nie byłem w stanie nad tym zapanować. Odkąd sięgam
pamięcią, jak zacząłem sypiać regularnie z dziewczynami, to żeby dojść, musiałem
się na tym skupić, samo podniecenie nigdy mi nie wystarczało, dziewczyny robiły,
co mogły, ale nie były na tyle dobre bym nie musiał im w tym pomóc, a Bill? On był
inny. Moje myśli były rozbiegane, co w innych okolicznościach prawdopodobnie
zadziałałoby tak, że moje podniecenie by opadło, a teraz czułem, że cokolwiek
zrobię i tak dojdę. Zacząłem uciekać myślami, by nie skupiać się na tym uczuciu,
ale to nie pomagało, nie wiem, co o on ze mną wyprawiał, ale nie potrafiłem
tego powstrzymać.
- Bill! – jęknąłem, puszczając
rękę, którą mu przytrzymywałem na swoim tyłku i złapałem go za włosy, przyciskając
jego głowę do swojego krocza. Nawet ze mną nie walczył, patrzyłem na to z góry
na wpół otwartymi z ekstazy oczami, na oczy Billa, które były zamknięte, dopiero,
kiedy doszedłem w jego ustach otworzył je, natychmiast zerkając do góry i przeszywając
mnie tym spojrzeniem na wskroś. Momentalnie puściłem jego głowę.
- Co ty wyprawiasz? – zapytałem,
w obronnym geście, ale nie odpowiedział, patrzyłem, jak przełyka moje nasienie
i miałem ochotę stamtąd uciec. Poczułem się osaczony przez niego. - Bill? –
znowu się do niego odezwałem, a on nadal nic nie mówił.
Wstał, a nasze twarze dzieliły teraz centymetry i
pomyślałem sobie, że jeśli mnie teraz pocałuje, porzygam się na pewno.
- Nie bój się, nie zamierzam
cię teraz całować – odezwał się w końcu.
- Po co to robisz?
- Już ci mówiłem, bo chcę. Nie
podobało ci się?
- Nie o to chodzi. Nie możesz
tak robić, bo masz na to ochotę. Ja tak nie potrafię. Jezu, Bill, proszę cię
przestańmy!
Uśmiechnął się, odgarniając mokre włosy do tyłu i
pokręcił przecząco głową.
- Dałeś mi słowo, Tom.
No tak, zapomniałem o tym nieszczęsnym miesiącu szansy.
Myślałem, że miesiąc przeleci, jak z bicza strzelił, tym czasem minęło zaledwie
dwa dni, a ja byłem wypompowany psychicznie przez te jego podchody. Nie wiem,
jak ja wytrzymam resztę.
- Wychodzę, wypuść mnie – przepchnąłem
się, otwierając drzwi kabiny i wychodząc zamknąłem je, zostawiając go tam samego.
Wytarłem się, naciągnąłem na siebie bokserki i spodnie
dresowe, przeczesałem mokre włosy upinając, jak zwykle w coś na kształt kucyka
i wyszedłem z pokoju. Nie chciałem już o tym myśleć ani minuty dłużej, jeśli
będę analizował każde nasze zbliżenie, niedługo zwariuję, muszę to po prostu przyjąć,
jak coś na porządku dziennym, przetrwać ten cholerny miesiąc i wszystko wróci
do normy. Poza moim pokojem w domu panowała przyjemna dla ciała temperatura.
Wszedłem do kuchni, włączając od razu ekspres i otwarłem lodówkę, zastanawiając
się, co zrobić do jedzenia.
- Czego szukasz? – usłyszałem
po chwili i spojrzałem na niego. Stał w samych bokserkach z turbanem na głowie.
- Na co masz ochotę? – zapytałem,
to była najprostsza metoda, zjem to samo co on i nie będę musiał myśleć co zrobić.
- A ty na co?
Skrzywiłem się, to było do przewidzenia, ale nie zamierzałem
odpuścić. Spojrzałem mu w oczy, dając mu do zrozumienia, że czekam na odpowiedź.
- Nie wiem Tom, może gofry z
bitą śmietaną?
- Gofry?
- Tak, zdecydowanie, mam
ochotę na gofry z bitą śmietaną.
Westchnąłem tylko i wyciągnąłem z lodówki jajka, ten to,
jak coś wymyśli, to zawsze w chuj roboty.
- Pójdę się ubrać i wysuszyć włosy.
Jasne, najlepiej zwalić na mnie najgorszą robotę i
spierdolić, a później przyjść na gotowe, normalka. Nie wiem nawet, czemu się w
tym momencie złościłem, przecież tak było zawsze.
Westchnąłem i zacząłem robić to ciasto na gofry.
W końcu usiedliśmy do stołu. Bill już ubrany i wyperfumowany,
jakby zaraz po śniadaniu, które właściwie powinno być już obiadem miał zamiar ulotnić
się z domu.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytałem.
- Tak.
- Gdzie?
- Jadę do fryzjera.
- Znowu?
- Zobacz, jakie mam odrosty, nie
mogę już patrzeć na siebie w lustro.
- To zafarbuj na czarne, nie
będzie tak widać.
- Już miałem czarne.
- No to co? Do twarzy ci w
czarnych.
- Lubię swój blond.
- Jak chcesz – wstałem od
stołu i zacząłem sprzątać naczynia.
- Biorę samochód, mam nadzieję,
że nie masz niczego w planach.
- Nie mam. Tylko nie siedź tam
cały dzień. Może byśmy pojechali dzisiaj do Paradisea, już dawno nie byliśmy – zaproponowałem,
może właśnie przez to, że ostatnio przystopowaliśmy z takimi imprezami Billowi
odwaliło na moim punkcie.
- Wrócę za jakieś trzy
godzinki, zadzwoń do Jamesa, może się z nimi spotkamy w Paradisea, ciekawe
jestem jak dają sobie radę z maluchem.
- Z maluchem? – spojrzałem na
niego.
- Ze szczeniakiem – sprostował.
- Z Prinsessą – poprawiłem go.
- Z Princessą? – teraz to on
się zdziwił.
- Tak jej dali na imię – wyjaśniłem.
- Skąd wiesz?
- Widziałem się wczoraj z Jamesem.
- I nic mi nie powiedziałeś?
- Nie było o czym.
- Wydaje mi się jednak, że
było. Co ci James nagadał, że się tak zdołowałeś?
I właśnie, dlatego mu wczoraj nic nie powiedziałem. Teraz
będzie mi dziurę w brzuchu wiercił.
- Nic, gadaliśmy o psie.
- Jasne, bo uwierzę, ale
dobrze, skoro nie chcesz powiedzieć, twoja sprawa.
Znowu zapanowała między nami cisza, patrzyliśmy sobie w
oczy, ale nie zamierzałem z niczego się mu tłumaczyć.
- A chociaż zadowoleni są z
prezentu? – zapytał taktownie, pozostawiając niewygodny temat w niedomówieniu.
Uśmiechnąłem się, przypominając sobie o tym, że przecież
wczoraj James przesłał mi cały plik zdjęć szczeniaka.
- Zaczekaj chwilę, coś ci pokaże
– poszedłem do pokoju po komórkę, a kiedy wróciłem wcisnąłem ją bratu w dłonie.
– Obejrzyj sobie.
Aż usiadł na krześle, kiedy to zobaczył.
- Boże, czy oni trochę nie przesadzają?
– spojrzał na mnie.
- Przynajmniej wiemy, że ją
kochają.
- Matko, ona z nimi śpi –
rozczulał się nad każdym zdjęciem.
- No. James mówił, że Brooke
oszalała na jej punkcie i teraz zaniedbuje go.
Bill wybuchł śmiechem.
- Nie było łatwo wymyślić
trafiony prezent, ale ten chyba zdecydowanie przypadł im do gustu.
- Z całą pewnością – potwierdziłem.
- Wyślij mi te zdjęcia.
- Sam se wyślij – rzuciłem i
tak tyle razy grzebał mi w telefonie, że nie miałem wątpliwości, że sobie
poradzi.
Po chwili oddał mi telefon.
- Dobra, to jadę. Niedługo
wracam. Jakby, co, jestem pod telefonem – podszedł do mnie i pocałował mnie w
usta.
Odskoczyłem od niego jak poparzony.
- Spokojnie, nie porzygasz się,
już myłem zęby – jakby wiedział, dlaczego tak zareagowałem.
Nie skomentowałem tego.
- Do później – rzucił.
- Uważaj na drodze – ostrzegłem
go.
- Okej.
Zostałem sam. Wróciłem do pokoju, w którym nareszcie panował
przyjemny chłód. Zmieniłem sobie pościel, bo wszystko było wilgotne od naszego
potu. Jednak mimo wszystko ciągle
wyczuwałem Billa zapach, zaczęło mnie to denerwować, zwłaszcza, że nigdy
wcześniej nie zwracałem na to uwagi, więc nie wiem, czemu akurat dzisiaj
wybitnie wszędzie go czułem. Kiedy spryskałem się perfumami i to w ilości dwa
razy większej niż zwykle, pozbyłem się w końcu tego zapachu, tyle, że to
wszystko, co robiłem i tak było mydleniem sobie oczu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Dzisiaj wybitnie nie mam nastroju do komentowania i powoli popadam w zimową depresję.
OdpowiedzUsuńMartwiłam się jak to teraz będzie u Billa i Toma, bo przecież Tom był ostatnio okropnie zdołowany wszystkim. Wszystko jednak idzie ku lepszemu, Tom pozwala bratu na więcej.
Nic tylko życzyć weny. Pozdrawiam.
Nie przejmuj się też mam spadek energii i może nawet jesienną depresje, aż strach pomyśleć co to będzie dalej, bo w sumie jeszcze mamy lato.
UsuńSuper. Podoba mi się, jestem ciekawa co w końcu zrobi Tom i czy Bill przystopuję...hmmmmm.... jedno jest pewne jak zwykle nasz zaskoczysz :D ~Lady Black
OdpowiedzUsuńBill konsekwentnie brnie do przodu, Tom co prawda zaczyna się poddawać, ale to bardziej wynika z egoistycznych pobudek, bo w końcu on ma z tego same przyjemności, niż z tego, że dał się przekonać, przynajmniej zaranie :D
Usuńciekawa jestem kiedy dojdzie do tego zbliżenia "dogłębnego" ze tak powiem haha :D
OdpowiedzUsuńSzybciej niż myślisz, ale to nie będzie dla nich nic miłego :D
Usuńahh no to jestem bardzo ciekawa co takiego wymyśliłaś :D dasz radę dodać dzisiaj po północy odcinek, czy nie bardzo?
UsuńNie, na pewno nie. Najwcześniej jutro po popołudniu.
Usuń