Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 31 sierpnia 2014
Odcinek 23






Od czasu, kiedy zgodziłem się na ten chory eksperyment minęło prawie dwa tygodnie, a dokładnie całe dwanaście dni. Nic szczególnego nie działo się w moim życiu, tak samo jak i w życiu Billa, można by powiedzieć, że popadliśmy w rutynę dnia codziennego. Byliśmy kilka razy w Paradisea, raz się urżnąłem i Bill sobie nie żałował, męczył mnie tak długo, że ze zmęczenia zasnąłem, mając już wszystko gdzieś. Dopiero na drugi dzień wydarłem się na niego, ostrzegając go, że jeszcze raz wykorzysta sytuację, to koniec z umową, ale mam wrażenie, że spłynęło to po nim jak po kaczce, jak zwykle. Byliśmy też kilka razy na korcie i właściwie wszystko wyglądało, tak jak zawsze, z małym wyjątkiem, którym był nasz nieszczęsny układ. Nazywam go nieszczęsnym, bo on się starał i widać było entuzjazm i zaangażowanie, jakie w to wkładał, a ja nie zmieniłem do niego nastawienia ani odrobinki, no może z tym małym wyjątkiem, że się chyba mniej broniłem. Po prostu zaczynałem się przyzwyczajać, bądź co bądź orgazm zaraz po przebudzeniu, to naprawdę świetna sprawa, zwłaszcza, że w ogóle nie musiałem nic robić, jak na przykład w przypadku Rii, która owszem chętnie się ze mną kochała, ale to ja zawsze musiałem to inicjować. W każdym razie, pomijając to wszystko, jedyna sprawa, która mnie niepokoiła to fakt, że kiedy się budziłem zaczynałem na niego wyczekiwać i denerwowałem się, kiedy leżałem już z godzinę, a on nie przychodził po mimo że doskonale wiedział, że już nie śpię.  W każdym razie zacząłem myśleć, że jednak dam radę przetrzymać ten cały miesiąc, ale nie sądziłem, żeby te jego starania miały sens, i że to coś między nami zmieni, bo nadal nie czułem do niego zupełnie nic. Dla mnie nadal był tylko bratem bliźniakiem, świetnym kumplem, któremu bezgranicznie ufałem i kochałem go, ale tylko jak brata.
Dzisiaj oczywiście też do mnie przyszedł, jak zawsze, zrobił mi dobrze, ale widziałem, że myślami był zupełnie gdzie indziej, czyżby naszły go wątpliwości? Albo zorientował się, że to niczego między nami nie zmienia? Kiedy ja starałem się uspokoić oddech po przeżytym orgazmie, on usiadł po turecku i najwyraźniej miał zamiar ze mną o czymś dyskutować.
- Co jest? – zapytałem. - Masz już dosyć?
Pokręcił głową.
- Tak sobie właśnie myślę, że może przeszlibyśmy do kolejnego etapu – rzucił, na co uniosłem brew, nie wiedząc, co mu chodzi po głowie.
- Co masz na myśli?
- Odkąd zerwałeś z Rią, nie byłeś z żadną dziewczyną.
Aż mi ciśnienie skoczyło.
- A co to ma do rzeczy?  I co cię to w ogóle obchodzi? Może byłem, tylko o tym nie wiesz – podniosłem na niego głos, a on uśmiechnął się tylko.
- Zaczekaj, nie krzycz, daj mi coś powiedzieć.
Zamilkłem, ale i tak już wiedziałem, wszystko jedno, co mi zaproponuje, moja odpowiedź będzie brzmiała nie!
- Obiecałeś mi, że mam miesiąc, żeby cię przekonać.
- No – przytaknąłem.
- Właśnie, i przez ten miesiąc tylko ja mam dać ci przyjemność na tyle silną, żebyś dał się przekonać do tego związku.
Prychnąłem.
- A po miesiącu zamiana? – rzuciłem aluzję.
Popatrzył na mnie lekko podenerwowany, ale kontynuował dalej.
- Tego nie powiedziałem, zresztą mniejsza o to. Chcę, żebyśmy czegoś spróbowali.
- Czego? Seksu? – zapytałem, doskonale wiedziałem, do czego zmierza i nie zamierzałem udawać idioty.
Pokiwał twierdząco głową.
- To będzie może trochę inne odczucie niż z dziewczyną, ale myślę, że ci się spodoba, chociażby, dlatego, że to będzie coś innego.
- Innego? Oszalałeś?
- Ty będziesz miał z tego same korzyści, więc nie powinieneś narzekać.
- Sądzisz, że moim marzeniem jest pieprzyć własnego brata?
- To wyobrazisz sobie, że to ktoś inny.
Zamilkłem, zabrakło mi słów. Chyba zrobiłem błąd, godząc się na ten miesiąc przekonywania. Miało mu przejść po tym, jak go ciągle zlewałem i tylko wykorzystywałem, a jemu nie dość, że wcale nie przeszło, to jeszcze się pogłębiło to niedorzeczne uczucie.
- Po co to robisz? - zapytałem go.
- Bo chcę.
- Chcesz, żebym ci wsadził?
- Tak.
- Chyba sobie żartujesz? – aż usiadłem z wrażenia.
- Nie. Chcę tego naprawdę.
Zamarłem tam, dosłownie. Nie miałem pojęcia, co robić. Skoro pojawił się już ten pomysł, Bill nie zrezygnuje dopóki nie dopnie swego. Nawet, jeśli chciałbym mu wybić to z głowy i przelecieć go tak, żeby go dupa bolała przez tydzień, to nie dam rady! Nie byłem wstanie nawet sobie tego wyobrazić, bo mną telepało na samą myśl o zrobieniu tego z mężczyzną, a co dopiero, gdyby do tego miało dojść. Wiele kosztowało mnie, by pozwolić mu się dotykać. Szczerze mówiąc nadal z tym walczyłem i rozluźniałem się dopiero, kiedy moje podniecenie osiągało pewien punkt, ale seks?
- Widzę, że się wahasz – powiedział. – Ja to zrobię, będziesz miał czyste sumienie.
Owszem wahałem się, zupełnie nie wiem dlaczego, gdzieś tam drążyła mnie w myślach ciekawość, jak to jest? No i właśnie miałem okazję spróbować i mieć gwarancję, że Bill nikomu się nie wygada, tylko, że to był do cholery mój brat! Jestem zboczony i nigdy nie zaprzeczałem temu, ale tego rodzaju perwersje, to już zupełnie co innego, nawet jak dla mnie.
- Nie mogę Bill, sorki, ale nie mogę – po mimo że czułem się podenerwowany jego propozycją, starałem się zapanować nad sobą i spokojnie mu wyjaśnić, że z tego pomysłu będzie musiał zrezygnować.
Spojrzał mi w oczy tak cholernie przenikliwie.
- Nie chodzi o ciebie, po prostu nie przeskoczę tego, nie dam rady.
- W porządku – przerwał mi, widząc, że zaczynam uciekać wzrokiem, czułem się osaczony i nie wiedzieć, czemu miałem jakieś irracjonalne poczucie winy, że coś niszczę, a przecież niczego nie było i nie miało być. – Nic na siłę – powiedział i odsunął się ode mnie, jakby widział, że jeśli teraz zrobi jakikolwiek ruch w moją stronę, to przekreśli wszystko, co udało mu się do tej pory między nami zbudować. – Jeszcze do tego wrócimy.
- Nie wrócimy, Bill. Zapomnij o tym, bo nigdy w życiu między nami nie dojdzie do takiego zbliżenia.
- Dlaczego? Brzydzisz się mnie?
- Jesteś moim bratem, to wystarczający powód.
- Chodzi o to, że jesteśmy spokrewnieni, czy że jestem mężczyzną?
- Jedno i drugie. W ogóle, co ci chodzi po tej głowie? Wiesz, że to jest niemoralne? Już samo to co robimy jest chore, a jeszcze seks?
- Mam w dupie moralność. Wiesz, że w starożytności matki wychodziły za mąż za swoich synów i rodziły im dzieci? Że rodzeństwa brały śluby, a mężczyźni uprawiali ze sobą seks i nikogo to nie gorszyło?
- Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a nie starożytność, jakbyś jeszcze tego nie zauważył.
- Mamy chore wyobrażenia o pewnych sprawach. Coś, co kiedyś było normą, teraz nagle jest czymś niemoralnym i to jest właśnie chore, a nie uczucie czy pociąg fizyczny do swojego rodzeństwa, czy matki.
- Co ty mi tu za głupoty wciskasz Bill? – popukałem mu palcem w czoło. – Wyobraź sobie, jakbyś się poczuł, jakby do seksu zaczęła zmuszać cię nasza mama. Chciałbyś mieć z nią dzieci?
Skrzywił się.
- Ja mam na myśli uczucia, na które godzą się obie strony.
- Dobrze powiedziane, godzą się obie strony. Posłuchaj, Bill, męczysz mnie już dwa tygodnie, czy ty nie widzisz, że z tego nic nie będzie? Ile jeszcze dasz się przeze mnie poniżać, żebyś to w końcu zrozumiał i dał sobie spokój?
- Ja to widzę zupełnie inaczej.
- Jak?
- Na początku nie pozwalałeś mi się nawet dotknąć, później pocałować, a teraz czekasz na mnie i denerwujesz się, kiedy do ciebie nie przychodzę.
- Ale pierdolisz – odwarknąłem, ale tak właśnie było.
- Nie. Sprawdzałem cię już kilka razy. Wiedziałem, że już nie śpisz i specjalnie nie przychodziłem, a ty albo zrzucałeś coś, umyślnie robiąc hałas tak, żebym zajrzał, co się stało albo celowo włączałeś dzwonek w komórce, że niby ktoś do ciebie dzwoni, żebym usłyszał, że już nie śpisz.
- Nie prawda – zaprzeczyłem, ale tak właśnie było.
- Prawda, dobrze wiesz, że mówię prawdę. Możesz sobie mówić, co chcesz, ale widzę, jak reagujesz na mnie, nie jestem ci już obojętny, pragniesz mnie i wciąż myślisz o tym, jakby to było gdybyś mógł spełnić swoje fantazje.
- Skończ już!
- I denerwujesz się, to kolejny dowód. Kompletnie sobie z tym nie radzisz, Tom. Rozumiem, że potrzebujesz więcej czasu. W porządku, jak już powiedziałem, nic na siłę, ale nie będę pewnych rzeczy odwlekał w nieskończoność.
- Jakich rzeczy?
- Chcę spróbować, jakie to uczucie kochać się z facetem.
- To poszukaj sobie jakiegoś.
- Już znalazłem, ciebie Tom. Wybrałem cię, bo tylko tobie ufam na tyle, żeby to zrobić.
- Chcesz to zrobić, bo mnie kochasz, czy dlatego, że jesteś ciekawy jak to jest?
Uśmiechnął się.
- Nie źle, Tom – pogratulował mi. Pewnie, że potrafiłem łapać za słówka, byłem tak samo w tym dobry jak on, tylko rzadziej się z tym talentem ujawniałem. – Powiem tak; sam sobie odpowiedz na to pytanie - rzucił.
- Nie muszę, nie zamierzam rozważać czegoś takiego, więc też nie zamierzam myśleć nad tym, jakimi powodami się kierujesz.
- Jeszcze zobaczymy – powiedział i wstał z łóżka, po chwili wychodząc z mojego pokoju.
Jak zwykle namieszał mi w głowie i spierdolił.
Wstałem z łóżka i nagi, jak zresztą każdego dnia odkąd zgodziłem się na ten miesięczny eksperyment, poszedłem do łazienki, zgarniając po drodze swoje bokserki. Czułem, że chyba zrobiłem najgłupszą rzecz w całym moim życiu, godząc się na ten eksperyment, bo dla mnie to był jakiś pojebany układ i  nic więcej.
Po południu zdecydowałem się przejść na plaże. Jak tylko Bill zorientował się, że się zbieram do wyjścia natychmiast zasypał mnie pytaniami.
- Wybierasz się dokądś?
- Tak.
- Dokąd?
- Idę się przejść.
- Sam?
- A co to przesłuchanie?
- Tak tylko pytam.
Westchnąłem, kurwa spuści głowę, robiąc tą swoją pokrzywdzoną minę i doskonale wie, że pęknę.
- Idę się przejść na plażę. Chcesz iść ze mną? – zapytałem.
- Mogę?
Wzruszyłem ramionami.
- Zaraz będę gotowy – mówiąc to zwinął się do swojego pokoju przebrać.
Kiedyś czekałbym przynajmniej godzinę, teraz wystarczyło mu dziesięć minut. Zanim sam się zebrałem on był już gotowy i stał w drzwiach mojego pokoju, obserwując mnie.
Zerknąłem na niego.
- Czapki nie bierzesz? – zapytałem, a on tylko wyciągnął rękę, którą trzymał za sobą i pomachał mi czapką. – Spoko, no to idziemy.
Wyszliśmy.
Kiedy doszliśmy do plaży na horyzoncie klarował się cudowny zachód słońca. Szliśmy tak linią brzegu, w kompletnej ciszy, obserwując, jak słonce chowa się za horyzont. Bałem się trochę, że zamiast szumu fal będę słuchał jego paplaniny, ale tym czasem on doskonale wyczuwał, kiedy być cicho, a kiedy zasypywać mnie setką swoich pomysłów i przemyśleń.
- Pić mi się chce – rzucił po chwili.
- Zerknąłem od razu w stronę przybrzeżnych lokali, dostrzegając także ten z bambusowym dachem.
- Chodźmy tam – kiwnąłem mu głową, pokazując, który mam na myśli.
- Okej.
Jak tylko weszliśmy do środka od razu uśmiechem przywitała mnie moja znajoma kelnerka. Nie wiem czy Bill ją pamiętał, ale ona najwyraźniej jego tak.
- Witam.
- Cześć Lisa – przywitałem się, sadowiąc tyłek na barowym krześle, a Bill tuż za mną.
- Dziś z bratem?
- Mieliśmy tu niedaleko spotkanie biznesowe i tak po drodze wstąpiliśmy się czegoś napić – Bill spojrzał na mnie jak na wariata, co ja plotę, ale na szczęście nie skomentował tego.
- A już myślałam, że specjalnie tu przyszedłeś.
Zaśmiałem się. Była bezczelna, sądząc, że mi się podoba, ale miała coś w sobie, to trzeba było przyznać.
- Może mnie przedstawisz – odezwał się mój bliźniak. – Chyba, że chcesz, żebym pomyślał, że podrywasz tą piękną dziewczynę i wolisz, żebym nie miał z nią nic wspólnego. – Aż mi się gorąco zrobiło. Kretyn! Nie podrywałem jej, a on najwyraźniej poczuł się zagrożony. Hm, chociaż to może i dobry pomysł. Dziewczyna była ładna, ale nie chciałem się z nikim wiązać. Mógłbym się z nią bliżej zaprzyjaźnić, może nawet raz czy dwa z nią przespać, ale w żadnym wypadku stały związek, ale Bill oczywiście o tym nie wiedział i w tym momencie była dla niego rywalką, a jednocześnie może uświadomi sobie w końcu, że ja nadal jestem sobą i wole kobiety i to się nigdy nie zmieni.
- Wybacz, gdzie się podziały moje maniery – zaśmiałem się.
- Lisa – zwróciłem się do dziewczyny. – To jest Bill, mój bliźniak, ale to już chyba wiesz.
- Wiem - zaśmiała się.
Spojrzałem na Billa, robił dobrą minę do złej gry, ale widziałem, że zaciska zęby, więc starał się właśnie nie palnąć czegoś.
- To jest Lisa, to z nią rozmawiałeś, jak… no wiesz.
- Najebałeś się jak stodoła? – powiedział, specjalnie ujmując to w taki sposób, żeby pokazać dziewczynie, że tylko na to mnie stać.
- No właśnie – przytaknąłem jednak, starając się to obrócić mimo wszystko w żart. - Ująłbym to nieco mniej dobitnie, ale…
Lisa wyciągnęła dłoń w kierunku Billa, uśmiechając się serdecznie, a on uścisnął ją.
- Miło mi cię poznać – powiedziała.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział. Ta jego wyuczona taktowność, dobrze, że nikt tego nigdy nie widział, źle dla mnie, bo znałem to, aż za dobrze i denerwowało mnie to.
- Czego się napijecie?
Spojrzałem na brata i poruszyłem brwiami, dając mu do zrozumienia, żeby sam wybrał.
Wypiliśmy po dwa drinki, nie siedzieliśmy tam zbyt długo. Do lokalu zaczęli schodzić się goście, była sobota, więc każdy po całym tygodniu pracy chciał się napić, rozerwać i spotkać ze znajomymi.
Obaj wiedzieliśmy, że powinniśmy się stąd ulotnić zanim ktoś nas pozna i się zacznie, pozowanie do zdjęć, i autografy. Co innego, kiedy byłem na to gotowy, ale nie znoszę, kiedy ktoś nie szanuje mojego prywatnego czasu. Bill zresztą miał na ten temat podobne zdanie.
Pożegnaliśmy się z Lisą i wyszliśmy z lokalu, kierując się w stronę domu. Znowu szliśmy w milczeniu i tylko czekałem, kiedy Bill zacznie mi robić wyrzuty z tytułu Lisy, ale całą drogę milczał, dopiero, kiedy doszliśmy do domu wybuchł.
- Podoba ci się? – zapytał.
- Kto?
- Lisa.
- Jest ładna.
- I to wszystko?
- O co ci chodzi Bill?
- Chciałbyś ją przelecieć?
- A ty nie?
- Sądziłem, że zaspokajam twoje potrzeby, a jednak widzę, że nie, że ciągle jest ci mało. Zaproponowałem ci seks, a ty mnie zaprowadziłeś do jakieś laski. Co mi chciałeś pokazać, co udowodnić? Że jest lepsza ode mnie? Co ona ma takiego, czego nie mam ja?!
Wściekł się. Krzyczał i wymachiwał rękami, typowe.
- Co ma? To chyba oczywiste, co ona ma, czego ty mieć nigdy nie będziesz – odparłem, z całą pewnością, raniąc go tym, ale powiedziałem tylko szczerą prawdę, o której sam doskonale wiedział.
- Nigdy nie zaznasz z żadną kobietą tego, co poczułbyś ze mną.
- Przestań już! - tym razem ja podniosłem głos. - Idź do lekarza, bo ci już odbija, będę naprawdę wdzięczny.
- Ty idź, bo najwyraźniej zbyt popędliwy jesteś, a to też nie jest normalne.
- Chyba razem z tobą, bo jakbyś nie zauważył, to każdy mój wytrysk inicjowany jest przez ciebie.
- I jak widać, to ci jednak nie wystarcza.
- Wiesz, co? Idź spać, bo zaczynasz gadać już od rzeczy – zacząłem go pchać do jego pokoju. – I następnym razem dobrze ci radzę w ogóle nie pij, bo po alkoholu zaczyna ci później odbijać i szukasz dziury w całym. Tylko z nią gadałem, jeśli nie zauważyłeś tego.
Kończąc tym zdanie skierowałem się do wyjścia, ale zaszedł mi drogę.
- Czego jeszcze chcesz? – zapytałem, nie miałem dzisiaj nastroju nawet się z nim kłócić.
- Kochać się z tobą.
- Nigdy!
- To pozwól mi się, chociaż tobą zająć.
- Daj spokój, zajmowałeś się mną już rano, nie mam ochoty, rozumiesz?
- Ale jej byś pewnie nie odmówił.
Podniósł mi tym tekstem ciśnienie, bo laska zwyczajnie mnie nie interesowała, tak jak sądził Bill. Była miła i krnąbrna, intrygowała mnie, bo mi się stawiała i to wszystko.
- Wiesz dlaczego wpadła mi w oko? – zapytałem, najwyżej się wścieknie.
- No dawaj.
- Bo w przeciwieństwie do ciebie nie gadała w kółko o seksie.
- Ach i to cię tak urzekło?
- Właśnie tak.
- Czyli nie lubisz gadania, wolisz konkretne działanie. To szkoda, że wcześniej nie powiedziałeś, zamiast się ciebie pytać i prosić cię, po prostu powinienem to z tobą zrobić.
- Nie, Bill, nie o to chodzi.
- Nie? Jakoś, ile razy do ciebie przychodzę nie odmawiasz.
- Bo ci obiecałem, dlatego! – już się wkurwiłem.
Prychnął, miał to daleko gdzieś, cokolwiek bym teraz powiedział i tak miałby to gdzieś. Już widziałem to po jego minie i nastawieniu do mnie.
- Skończmy to gadanie i tak prowadzi to donikąd.
- Masz rację, pora przystąpić do działania – mówiąc to pchnął mnie z całej siły na łóżko i od razu rzucił na mnie, przygniatając mnie swoim ciężarem ciała.
- Przestań! – zaczęliśmy ze sobą walczyć, próbowałem go z siebie zrzucić, ale przez to, że nie chciałem go uderzyć albo zrobić krzywdę, nie mogłem sobie z nim poradzić, a on wykorzystał moją słabość. Szarpaliśmy się dobrą chwilę, jak na to, że miałem go za słabeusza, to wcale taki słaby nie był. Już miałem obrócić to wszystko w żart i pogratulować mu, że jednak widać postępy po tym jak zaczął chodzić ze mną na siłownie, kiedy chwycił mnie za rękę i podnosząc mi ją nad głowę przypiął kajdankami do ramy łóżka. Zszokowało mnie to, dosłownie.
- Co ty kurwa robisz? Odepnij to! – zacząłem szarpać rękę, wciąż miałem wolną drugą rękę, chciałem go odepchnąć od siebie i zacząć kopać, wszystko jedno, byle nie pozwolić mu na zapięcie drugiej pary kajdanek, z którą się na mnie zaczaił, ale on najwyraźniej to sobie wszystko przemyślał, siedział na mnie okrakiem i w ogóle nie zważał na moje przekleństwa, uchwycił moją drugą rękę i chociaż, starałem się z całych sił nie dać się przypiąć, to po chwili walki po prostu skapitulowałem z braku siły, a on mnie przypiął.
- Po co te krzyki i tak nikt ci nie pomoże.
- Co ty chcesz zrobić? – spanikowałem, leżałem tam przypięty do łóżka kajdankami, z których bez kluczyka się nie uwolnię, a Bill zadowolony z siebie zaczął się rozbierać.
- Odepnij mnie kurwa, słyszysz?!
- Cicho, bo cię zaknebluję.
- Pojebało cię już do reszty? Nie daruję ci tego, przysięgam!
- Na razie jesteś zdany na moją łaskę, więc na twoim miejscu uważałbym na słowa. A jeśli chcesz się uwolnić - pomachał mi kluczykami przed nosem. – Tu je kładę – położył na nocnej szafce. – Są twoje, jeśli sięgniesz – uśmiechnął się i zszedł ze mnie. Podkuliłem nogi, starając się podciągnąć do góry, ciężko było mi to zrobić, bo zapiął mi ręce na krzyż, co ograniczało mi jakiekolwiek pole manewru.
Patrzyłem na niego, jak się rozbiera, rzecz za rzeczą, aż w końcu zostały mu tylko same bokserki.
- Teraz twoja kolej – powiedział do mnie, robiąc w moją stronę krok.
- Nie zbliżaj się do mnie!
- Tom, daj spokój, przecież wiesz, że to i tak nic nie da, i tak to zrobię, a od ciebie tylko zależy, czy będziesz współpracował i miał z tego przyjemność czy nie.
- Nie weźmiesz mnie żywcem – byłem w tym momencie święcie przekonany, że chce mnie przelecieć, w przeciwnym razie, po co by mnie przykuwał?
- Wyprostuj nogi.
- Pierdol się!
- Mam ci nogi też przywiązać?
- Spróbuj, życzę powodzenia – w tym momencie nie zamierzałem się poddać bez walki, będę kopał, nawet, jeśli zrobię mu krzywdę.
Westchnął.
- Dlaczego wszystko musisz tak utrudniać, Tom?

13 komentarzy:

  1. Jejku ja już chce następną część! *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniałe ja tez czekam na next i nie moge sie doczekac:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego odcinka, ale nie wiedziałam o nim! Nie wiem, jakim cudem... I dopiero dzisiaj przeczytałam dwa odcinki. I widzę, że Bill coraz bardziej dąży do osiągnięcia swego celu. A Tom coraz bardziej mnie irytuje. Doskonale widzi, jak Bill na niego działa, a i tak się przed tym wszystkim broni, idiota... No cóż, zobaczymy, co to będzie dalej. Nie wiem, co mogę jeszcze napisać, więc to tyle. Weny życzę i mam nadzieję, że kolejny odcinek pojawi się w miarę szybko.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co Bill kombinuje? O nie! Tak przerywać? Mam jakieś dziwne przeczucie... ale nie będę pisać. Zobaczę, czy stanie się to co myślę.
    Tom nadal się wypiera, a Bill jest uparty. Ciekawe co z tego wyniknie!
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurde ! Robi się gorąco ..
    Cóż ja mogę powiedzieć ... denerwuje mnie troche zachowanie Toma, chociaż Bill też mnie denerwuje ..
    Tom mógł dobrze przemyśleć proponowany układ Billa, a Bill zachowuje się dość dziwnie ..
    Tom tak czy siak zrozumie, że kocha Billa ..

    nie wiem co jeszcze powiedzieć .. noo nic, czekam na nowy odcinek ;)

    Buziaaki ;*****

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętasz może, jak gdzieś pod pierwszym rozdziałem wspominałam, że jak Bill jeszcze się nie bujnął, to będzie to Tom...? Sprawdziło się - tyle mogę rzec... ^^

    Teraz domyślam się, że Bill spełnia gadanie Toma o zdobyciu nad nim dominacji w łóżku. Ja jednak nie będę chłopaka żałować: Nie powinien mówić Billowi, że chce tego, skoro nie chciał. - Dostanie za swoje. Amen. ;)

    Cała fabuła zalatuje mi troszeczkę naszym Billo-opornym, gdzie "biedny" Tom "nie chce" się przyznać, że leci na swojego bliźniaka. Twoje opowiadanie jest o wiele łagodniejsze i wygładzone, bo przede wszystkim piszesz je sama - modelujesz styl, jak chcesz. No i my bardziej pisałyśmy to "na wariackich papierach", czyli nie przejmując się psychologią postaci czy logiką. xD Aczkolwiek zarysy są bardzo podobne. :) (Aż mi się żal robi, że Nerisa nie ma czasu na pisanie... ;.; Biedne, niedokończone nasze dzieUko... :( ).

    Jak dobrze, że dziś kolejny odcinek ma być. :D Akurat będzie na poprawę nastroju. ;)

    :*
    Ri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno Cię nie było. Co do fabuły to może na tym etapie trochę tak to wyglądać, ale zapewniam, że to czysty przypadek.
      Cóż, bardzo żałuję, że się nie dogadałyście i nie dokończyłyście tego opowiadania, było ostre, ale takie miało i mnie się podobało. Tak samo, jak to drugie z Andym, ale cóż, dlatego też podziwiam tych, którzy piszą opowiadania razem, ja się zawsze obawiam, że ktoś straci ochotę do pisania i opowiadanie będzie niedokończone, a jestem takim typem człowieka, który by się tym dręczył, bo ja zawsze, jak coś zaczynam, to muszę to skończyć, cholernie upierdliwa przypadłość, ale tak już mam.
      Ciekawa też jestem, jak Twoje plany o których rozmawiałyśmy na gg, pisałaś, że prawdopodobnie od czerwca coś będzie, a tu wrzesień i cisza :)

      Usuń
    2. Ano, minęło trochę czasu. Jakoś tak nie mam powodu, by zaglądać często na bloga z Nerisą, skoro nowe rozdziały nie powstają, a tam właśnie mam wklejone wszystkie blogi TWC w czytnik...
      Będę musiała pokombinować, by przenieść je pod swoje własne blogi. Albo poczekam, aż skończę takie jeszcze jedno FF. "dzieuko" i założę mu bloga. ;) Będzie jak znalazł. :D

      Mam nadzieję, że odejdziesz od naszej wersji jedynie z tego powodu, iż byłoby nudno czytać coś bardzo podobnego. xD No i naturalnie masz większe szanse, by to skończyć.

      Ja także żałuję, ale nie zanosi się na dalsze pisanie z Nerisą. Jakoś tak z dwa tygodnie temu napisała mi parę słów, a ostatnią odpowiedź do BO z miesiąc (?) temu... :| Na moje nieszczęście jestem taka sama, jak ty: Nie znoszę niedokończonych opowieści. Niestety Nerisa mnie trzyma. Ignoruje moją propozycję, bym napisała sama resztę (jakoś pewnie dałabym radę, bo wiem co i jak) pod naszym wspólnym szyldem. W końcu mamy tę opowieść praktycznie rozplanowaną... Ech... Smutne to, ale nie jestem jedyną właścicielką tych blogów i nie mogę się porządzić wedle własnego uznania. Wy, niestety, z tej przyczyny musicie czekać chyba na cud... :/

      Plany się rozjeżdżają, bo aktualnie czekają mnie dwa ostatnie semestry i dwa egzaminy zewnętrzne. Tymczasem jeszcze ja (szalona Ri xD), szarpnęłam się z motyką na słońce i zabrałam się za pisanie "na poważnie", czyli redaguję stare opowiadania do strawnej formy i próbuję się wydać, poza tym że piszę tę drugą rzecz, o której mówiłam Ci wtedy. ;) (Na pocieszenie dodam, że jest tegoż już ponad 200 stron, czyli ~ 15-20 rozdzialików, ale ostateczną formę nadamy temu dopiero po napisaniu słowa koniec. Zostało nam jeszcze około 100 -150 stron do napisania. ;) A później się zobaczy... :D)

      Mam też jeszcze jedną informację, która (mam nadzieję się Ci do czegoś przyda):
      http://poradnikpisaniabyaphroditearaven.wordpress.com/
      Ten link powyżej, to mój blog dotyczący pisania. Na razie są tam treści dla osób baardzo początkujących (czyli takich z zerem na koncie), lecz powoli będę się zagłębiać w większe zawiłości. Zapraszam! :)

      :*
      Ri

      P. S. Odpisałam Ci 3. wieczorem na komentarz, po czym blog zeżarł mi moją odpowiedź. Nie miałam siły pisać jeszcze raz.

      Usuń
    3. Jak zauważyłaś wątek "Billo opornego" był tu tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności i dalej historia idzie innym torem, więc mam nadzieje, że nie będziesz się czuła zawiedziona dalszą częścią opowiadania. No i liczę jednak na ten cud, że uda w się Wam dokończyć historie Billo opornego.
      No i cieszę się, że to o czym rozmawiałyśmy posuwa się jednak do przodu, strasznie ciekawa jestem tego :)
      Twojego nowego bloga oblukałam, fajny pomysł. Ciekawe jestem co tam jeszcze wrzucisz, będę śledzić na bieżąco, może dowiem się czegoś nowego, czego nie wiedziałam albo nie zwrociłam uwagi, bo w końcu człowiek uczy się przez całe swoje życie i przez całe życie trzeba pracować nad swoim warsztatem pisarskim.

      :*

      Usuń
    4. Ja też bym tego chciała, ale jakoś straciłam nadzieję na to w te wakacje. :|
      Poza tym nikogo do niczego nie zmuszę, nieprawdaż...?

      Na razie muszę opracować w miarę przystępnie podstawy, tak, by każdy załapał, co jest jadalne i jak to ugryźć, by zębów sobie nie połamać. ;) Także szaleństw nie będzie na początku, ale jakby coś Ci się nasunęło, to nie wahaj pisać na blogu lub na GG (sprawdzam je praktycznie codziennie wieczorem). ;)

      Posuwa się... - Tak, zdecydowanie lubię ten czasownik zwrotny. ^^
      A lubisz poezję?

      :)

      Usuń
    5. Hahah, kiedy napisałam to"posuwam" pomyślałam sobie, że brzmi to...no właśnie tak... Ale zaraz pomyślałam, że może jednak nie nasunie Ci się takiego rodzaju spostrzeżenie, a jednak :D Nie jest dobrze kochana z nami, tyle ci powiem.

      Co do poezji, to zależny jaką, ale mimo wszystko bardzo mało jej czytam.

      Usuń
    6. :D Spostrzeżeń mi nie nasunie więcej niż ma mój standardowy pakiet "kojarzenia wszystkiego ze wszystkim"... ^^ Aczkolwiek zawsze miło wytknąć paluchem i poudawać szczeniaka, który myśli tylko o jednym. ;)

      O, ok. To nie będę swoją Cię męczyć. xD Tym bardziej, że ona specyficzna jest i mało strawna. :)

      :*

      Usuń
    7. Jak to Twoja twórczość, to chętnie poczytam. Ciekawa jestem co tam tworzysz :D

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*