Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 6 września 2014
17:58
Odcinek 25
Nawet ze mną nie dyskutował, wiedział, że jakiekolwiek negocjacje
przyniosą teraz odwrotny skutek.
Wstałem od stołu, wkładając brudny talerz do zmywarki.
- Idę spać – powiedziałem.
Nie odezwał się.
- Gdybyś się źle czuł, to
powiedz – dodałem.
Przegiął, ale bałem się o niego.
- Źle się czuję – usłyszałem.
- Gdybyś się naprawdę źle czuł
– zaznaczyłem, odwracając się w jego stronę.
Siedział ze spuszczoną głową i dziobał widelcem w resztkach jajecznicy.
Przyglądałem się temu chwilę, dziwnie się czułem, patrząc na niego. Naszły mnie
jakieś wątpliwości, ale nie wiedziałem, z jakiego powodu, więc tylko pokręciłem
głową z politowania dla samego siebie i zostawiłem go tam samego.
Położyłem się do łóżka, ale nie po to, żeby spać, nie
byłem jeszcze śpiący. Zapaliłem papierosa, zaciągając się dymem. Bez przerwy
myślałem o tym, co się stało. Ciągle miałem wrażenie, że czuję, jak to robimy.
Zastanawiałem się, czy mogłem jakoś temu zapobiec? Dlaczego w ogóle pozwoliłem
się mu przypiąć kajdankami, czemu go nie odepchnąłem?
Nic nie zrobiłem, a czułem się winny i nie rozumiałem
dlaczego.
Zgasiłem peta i odstawiłem popielniczkę na szafkę.
Przymknąłem na chwilę oczy, chcąc dać wytchnienie rozszalałym myślom, zawsze
tak robiłem, starając się w ten sposób uspokoić, jednak, jak tylko zamknąłem
powieki i się odprężyłem zmorzył mnie sen i po prostu zasnąłem.
Kiedy się obudziłem na dworze
było już jasno, leżałem dobrą chwilę, nadsłuchując odgłosów domu zanim
chwyciłem komórkę i zerknąłem, która godzina. Bill pewnie jeszcze spał, dla
niego to środek nocy. Poderwałem się do
siadu i natychmiast zgiąłem z bólu w pół. Moje krocze bolało, jakbym właśnie
otrzymał kopa w jaja. Kurwa! Rozwiązałem sznurek w moich dresowych spodniach i
zajrzałem do środka, i od razu zrobiło mi się niedobrze na widok mojego
członka. Zrobiłem kilka głęboki wdechów i powoli wstałem, starając się nie
skupiać na bólu i dojść jakoś do toalety. Załatwienie podstawowej potrzeby
okazało się praktycznie niemożliwe, mało tam nie zemdlałem z bólu, jakbym sikał
żyletkami, to była jakaś masakra, i mój członek też wyglądał, jak jedna wielka
spuchnięta, do tego bliżej nieokreślonego koloru masakra, i jeszcze kurwa ten
ból. Podszedłem do umywalki i spojrzałem w lustro, byłem na twarzy mokry, w
ciągu tych kilku minut spędzonych przed kiblem cały się spociłem z bólu. Lepiej,
żeby mi się w tej chwili Bill nie nawinął na drodze, bo go zajebie.
Porozbierałem się i wszedłem pod prysznic. Zimna woda
dała ukojenie mojemu kroczu, stałem tak chyba z pół godziny aż zmarzłem na
tyle, że już dłużej nie dałem rady tam wystać. Ubrałem się, zakładając
największe spodnie dresowe, jakie miałem, nawet nie ubierałem na tyłek
bokserek, wolałem sobie dzisiaj podarować, i tak urażał mnie każdy
najdelikatniejszy dotyk, a gdybym miał się jeszcze katować gaciami, chyba bym
skonał.
Wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni, ku mojemu
zdziwieniu Bill siedział przy stole. Zerknąłem odruchowo w kierunku jego tyłka,
a moją uwagę przykuła poduszka, na której siedział. A więc jednak, ból dupy go
nie ominął, i bardzo dobrze, jak pocierpi, może wywietrzeją mu z głowy te
zboczone zapędy.
- Już nie śpisz? – zapytałem.
Zwleczenie go przed dwunastą zawsze graniczyło z cudem, a on wstał zupełnie
sam.
- Nie – odparł krótko i zerkną
na mnie z nad gazety.
Byłem ciekawy, jak jego dupa, ale nie chciałem go o to
pytać i pokazywać mu, że mnie to aż tak interesuje. Nalałem sobie kawy do kubka
i otwarłem zamrażalnik, szukając w nim lodu. Przekopałem wszystkie szuflady,
ale nie znalazłem choćby jednej kostki.
- Nie mamy już lodu? –
zapytałem, zerkając na niego.
- Po co ci lód do kawy?
- Nie do kawy go potrzebuję.
To mamy, czy nie?
- Jeśli nie ma w zamrażarce,
to nie ma.
- Świetnie – rzuciłem pod
nosem, wygrzebując z szafki pojemniki na lód. – Może byś tak czasem pamiętał,
żeby go zrobić – rzuciłem i nalałem do nich wodę, umieszczając w zamrażarce.
Znowu zerknął na mnie z nad gazety.
- Możesz mi nalać kawy? –
poprosił, wyciągając w moją stronę kubek.
- A sam sobie nie możesz
nalać?
- Wolałbym dzisiaj ograniczyć
jakiekolwiek ruch do niezbędnego minimum.
- Bo? – zapytałem, chociaż się
domyśliłem, dlaczego.
- Bo mnie boli pewna część
ciała – odpowiedział spokojnie i w taki sposób, że to ja poczułem się winny i
odpowiedzialny za jego stan, no i puściły mi nerwy.
- Może mnie też boli! Myślisz
tylko o sobie, pieprzony egoisto! – wykrzyczałem i wkurwiony wyszedłem z kuchni,
by po chwili wyładować resztę swojej złości na drzwiach. To cud, że nie
wyleciały razem z futryną.
Rzuciłem się na łóżko i odpaliłem papierosa. Co to miało
być, do cholery? Może jeszcze mam go przepraszać za jego obolałą dupę?
Nie minęło długo, jak usłyszałem pukanie do drzwi. Jaki
grzeczny się zrobił, jakoś wcześniej nigdy nie zawracał sobie głowy pukaniem.
- Czego chcesz? – zapytałem,
ale nie odpowiedział, tylko otworzył drzwi.
- Zostawiłeś kawę, wystygnie
ci.
- I co z tego, może wolę
zimną.
On jednak wszedł powoli do środka i postawił kubek na
biurku i trzymając w drugiej ręce jakieś zawiniątko, podszedł do łóżka.
- Twój lód – podał mi go.
- Już zamarzł? – teraz to się
zdziwiłem.
- Nie, znalazłem jeszcze jeden
worek w zamrażarce w garażu.
No tak, zupełnie o niej zapomniałem. Zabrałem od niego
worek i nie zwracając uwagi, jak to wygląda z boku położyłem worek na swoim
kroczu.
- Przepraszam – powiedział,
przyznając mi się.
- Wiesz co? Wsadź sobie te
swoje przeprosiny, wiesz gdzie…
- Jeśli to cię pocieszy, też
cierpię.
- Cierpisz z własnej głupoty,
a ja, że znowu dałem się namówić na te głupoty.
- Wynagrodzę ci to.
- Jak?
- Kiedy poczujesz się lepiej
zajmę się tobą tak, że zapomnisz o tym dyskomforcie.
Prychnąłem. Powiedziałem mu, że to koniec, a on i tak swoje.
To się nigdy nie skończy, już to wiedziałem. Kiedy Bill miał na jakimś punkcie
obsesję, krążył wokół tego dotąd, aż dopiął swego.
- Chyba się wczoraj nie
zrozumieliśmy, więc powtórzę. Nigdy więcej się mną nie zajmiesz, rozumiesz, co
mówię? Koniec z tymi bzdurami, żałuję, że dałem się w to wciągnąć, to co się
wczoraj stało to nauczka dla nas obu. Ty cierpisz, bo masz zaburzenia
psychiczne na moim punkcie, a ja, bo jak zwykle ulegam ci.
- Nie mów tak.
- Mówię jak jest, chyba mi nie
powiesz, że nie mam racji.
- Może nie do końca.
- Jasne.
- Każdy popełnia błędy,
poniosło mnie wczoraj, przepraszam, co więcej mam powiedzieć lub zrobić?
- Jest coś, co możesz dla mnie
zrobić – powiedziałem.
- Słucham.
- Skończ z tymi chorymi
wygłupami i bądźmy znowu braćmi, jak kiedyś.
Westchnął.
- Nie potrafię. Przepraszam
Tom, wiesz, że każde inne życzenie spełniłbym, ale tego jednego nie mogę. To
zupełnie tak, jakbyś kazał mi wyciąć sobie serce i wyrzucić je. Jak mam żyć bez
serca?
- Jezu, ty i te twoje
porównania. Ile razy mam ci to jeszcze tłumaczyć? Jesteśmy braćmi. Chuj już z
tym, że nie gustuję w mężczyznach, ale jesteśmy rodzeństwem, to jest chore! Nie
chcę w to dalej brnąć, czy chociaż raz mógłbyś postawić się w mojej sytuacji?
- Nie jestem ci obojętny.
- Gdyby było tak jak mówisz,
to w ciągu tych dwóch tygodni czułbym coś do ciebie, a nie zmieniło się
kompletnie nic. Ja nadal wole dziewczyny, a ciebie traktuję tak jak wcześniej.
- Nie wierzę.
- Przykro mi Bill. Było mi
dobrze, kiedy przychodziłeś do mnie, jeśli kiedyś znajdziesz dziewczynę i
obdarujesz ją takimi czułościami chodź w połowie, to będzie ci wierna po
grobową deskę. Jesteś w tym naprawdę dobry, przyznaję. I potraktuj to, jak
komplement od starszego brata. Ale prawda jest taka, że wykorzystałem cię.
Czerpałem z tego przyjemność fizyczną i ani trochę nie wzbudziło to we mnie
głębszych uczuć.
Patrzył na mnie, jakby starał się zapamiętać każde
wypowiedziane przeze mnie słowo.
- Mówię ci to, wprost, bo
jesteś dla mnie najważniejszy na świecie, nie potrafię żyć, nie mając cię w
pobliżu siebie, i nie wyobrażam sobie, że kiedyś się rozdzielimy, ale związku,
takiego jakbyś chciał, nie mogę ci dać, rozumiesz?
- Rozumiem, powtarzasz mi to w
kółko odkąd ci powiedziałem, co do ciebie czuję.
- Bo próbuję ci w końcu
uzmysłowić, żebyś sobie odpuścił.
- Dla mnie to brzmi, jakbyś
walczył sam ze sobą, jakbyś na siłę próbował przekonać siebie nie mnie, że nic
z tego nie będzie. I tak jak ty w kółko to powtarzasz, ja też powtórzę, nie
jestem ci obojętny.
Miałem już dosyć tej dyskusji.
- Zostaw mnie samego, chcę się
jeszcze przespać, nie czuję się dzisiaj najlepiej.
- Jasne – bąknął. – Będę u
siebie, jakbyś czegoś potrzebował.
- Okej.
Zostawił mnie, zamykając za sobą drzwi, a ja ułożyłem się
wygodnie na łóżku i zmieniłem położenie woreczka z lodem na moim kroczu.
Tak jak byłem w kuchni na niego wściekły, tak w tej
chwili było mi jakoś przykro. To jakaś niedorzeczność, powinienem czuć się
dumny, że powiedziałem mu szczerze, jak się ma sytuacja, zawsze szczerze ze
sobą rozmawialiśmy i zawsze wprost mówiliśmy sobie, co się nam podoba lub nie,
a teraz, po mimo, że byłem z nim szczery źle się z tym czułem. Myślałem, że nie
jestem romantykiem, ale jednak jakaś część mnie ubolewała nad tym. Widziałem,
że Bill mnie kocha, tak zaangażowanego widziałem go, może ze dwa razy w życiu,
i cholernie było mi przykro, że to akurat ja jestem sprawcą tego, jakby nie
patrzeć pięknego uczucia.
To wszystko było bez sensu. Odłożyłem woreczek z lodem na
bok i wstałem, sięgając po laptopa. Już dawno powinienem był to zrobić, a nie
jeszcze w to brnąć.
Wyszukałem sobie najbliższy lot do Niemiec i zabukowałem
bilet. Wybitnie nie było mi to na rękę, ale trudno, Bill był zakochany, więc
mógł działać nierozsądnie, ale mnie to nie dotyczyło i jako starszy i w tym
momencie mądrzejszy brat powinienem już dawno to zakończyć.
Pozostała jeszcze kwestia powiedzenia mu o tej decyzji. Czułem,
że będzie, co najmniej zaskoczony, żeby już nie powiedzieć, że zdruzgotany albo
rozczarowany, ale trudno, któryś z nas musiał to przerwać zanim zabrnęlibyśmy w
miejsce, z którego nie było by już żadnego wyjścia.
Do wieczora wyszedłem ze swojego pokoju tylko raz, i to
tylko po coś do jedzenia i picia. Opuchlizna na moim kroczu nieco zeszła, ale
nadal miałem problemy z załatwieniem swojej potrzeby, chociaż już nie zwijałem
się z bólu jak rano.
Słyszałem, jak Bill krząta się po domu, jego dupa
najwyraźniej była w lepszym stanie niż mój członek, skoro chciało mu się
sprzątać i gotować, bo w pewnym momencie doszły mnie tak smakowite zapachy, aż
się zdecydowałem w końcu wyjść z pokoju.
- Co robisz? – zapytałem,
stając w drzwiach kuchni.
- Pizzę – odparł. – Mam
nadzieję, że jesteś głodny.
- Pytanie – od co najmniej
godziny katował mnie tym zapachem i jeszcze głupio się teraz pytał.
- Zaraz będzie gotowa, siadaj.
Podszedłem do stołu, siadając na swoim miejscu.
- Nadal cię boli? – zapytał,
widząc jak ostrożnie ważę każdy swój ruch.
- A jak myślisz?
- Może byłoby lepiej, żebyś
poszedł z tym do lekarza.
- Pewnie by nie zaszkodziło,
tylko powiedz mi, co twoim zdaniem miałbym mu powiedzieć, jak zapyta mnie, jak
to się stało?
- Przecież nie musisz mówić
prawdy.
- Oczywiście, tylko cokolwiek
powiem, to w tej sytuacji i tak będzie brzmiało żałośnie, bo nawet małe dziecko
wie, że zanim się pcha trzeba posmarować.
Puścił tą aluzję oczywiście mimo uszu.
- To nie wiem, co ci doradzić.
Zapanowała między nami cisza. Bill wyciągnął z piekarnika
pizzę i podzielił na części, kładąc ją na środku stołu.
Była przepyszna, uwielbiałem jak ją robił, a robił ją
zdecydowanie za rzadko, właściwie robił ją tylko na specjalne okazje albo
wtedy, kiedy chciał mnie udobruchać.
Kiedy zjedliśmy postanowiłem mu w końcu powiedzieć o
swoich planach.
- Wracam do Niemiec, Bill –
wypaliłem, odstawiając pustą szklankę.
Spojrzał na mnie i dałbym sobie rękę uciąć, że widziałem
na jego twarzy wymalowany szok.
- Żartujesz!
- Nie. Zabukowałem już bilet,
jutro wieczorem lecę do Hamburga.
Nigdy nie zapomnę wyrazu jego oczu, jakbym w tym momencie
zabił w nim wszystko, w co do tej pory wierzył. Jakbym zabił nas, chociaż przecież
nas, jako pary nie było, bo przecież ja go wcale nie kochałem w taki sposób jak
on mnie. A to, co w tym momencie poczułem, to musiała być po prostu reakcja na
fakt, że się rozdzielimy, na Bóg jeden wie ile.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Nie ! nie wierzę .. Tom wyjeżdza ?
OdpowiedzUsuńBiedny Bill .. okropnie mi go szkoda .. boje się co on zrobi, gdy Toma nie będzie przy nim.
Sama nie wiem co mam powiedzieć ...
Sytuacja przerosła ich obydwóch , ale Bill jest uparty, choć teraz .. już sama nie wiem co mógłby zrobić ..
Okropnie mi szkoda Billa ...
Odcinek cudowny jak zwykle kochana ;) :*****
Weny !
Całuuski ;*****
Sytuacja przerosła Toma, Bill doskonale wie czego chce i uparcie do tego dąży, jedynie w tym popełnił błąd, to w tym, że posunął się w tym dążeniu za szybko i za daleko, ale cóż... zobaczysz co będzie dalej .
OdpowiedzUsuńO Boże. Boję się, co będzie dalej. Martwię się o chłopaków. Mam nadzieje, że jakoś to będzie i nikomu nic się nie stanie. :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie nikt na pewno nie umrze :)
UsuńW rzeczywistości bardzo rzadko używam przekleństw, ale tym razem cały czas ciśnie mi się na usta: O, k*! Ona zabiła Billa! 0.0
OdpowiedzUsuń(Rozjechało Ci się formatowanie na początku rozdziału. A właściwie to cały rozdział jakoś tak dziwnie się Ci porozjeżdżał... O.o)
:*
Ri
:) Nie no, jeszcze żyje, przynajmniej na razie :D Żartuję oczywiście.
UsuńCo do formatowania, to nie mam pojęcia czemu się to tak rozjechało, już poprawiłam w każdym razie.
(Powiem tak: Nienawidzę ciasteczek blogerra, bo zżera mi przez nie posty. Amen.)
UsuńTo o morderstwie odnosiło się do jego serca i duszy, ale jak Tomowi się uda wyjechać, to kto wie...
Na szczęście zostało mniej niż 48h.
Ri
48h? OMG! , a ja nawet jednego zdania jeszcze nią mam, coś czuję, że czeka mnie dziś siedzenie do 5 nad ranem i pisanie :)
UsuńHahaha... :D
UsuńW takim razie powodzenia! :*
OMG
OdpowiedzUsuńJesteś okropna!
Kilka łez poleciało pod Sam koniec...
Jak...
Jest mi bardzo przykro że tak to się potoczyło :(
Mam nadzieję że później będzie już dobrze i Tom się trochę uspokoi , pomyśli i może wróci do Billa
Myślę że Bill za szybko chciał wszystkiego od Toma
Czekam na kolejny odcinek :***
Pozdrawiam
No masz rację, Bill tak bardzo kocha Toma, że przesadził, a co za tym idzie pochłonął Toma do podjęcia tak dramatycznej decyzji. W krotce się przekonasz z jakim skutkiem :)
OdpowiedzUsuńMasakra. Ale podejrzewałam, że tak to może się skończyć. Jednak każdy z nas dobrze wie, że Tom długo nie wytrzyma bez swojego młodszego bliźniaka. Głupio postąpił. Bo teraz nie wiadomo co zrobi Bill. Przecież on się załamie. W końcu Tom, jakby nie patrzeć, jest dla niego pewnie całym światem... Ale może tam w Niemczech Tom zrozumie, że czuje do Billa więcej, niż by chciał.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część i życzę ci dużo weny i czasu.
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Dobrze kombinujesz :) ale zobaczysz co i jak to będzie :)
OdpowiedzUsuń