Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

sobota, 6 września 2014

Odcinek 25




Nawet ze mną nie dyskutował, wiedział, że jakiekolwiek negocjacje przyniosą teraz odwrotny skutek.
Wstałem od stołu, wkładając brudny talerz do zmywarki.
- Idę spać – powiedziałem.
Nie odezwał się.
- Gdybyś się źle czuł, to powiedz – dodałem.
Przegiął, ale bałem się o niego.
- Źle się czuję – usłyszałem.
- Gdybyś się naprawdę źle czuł – zaznaczyłem, odwracając się w jego stronę.  Siedział ze spuszczoną głową i dziobał widelcem w resztkach jajecznicy. Przyglądałem się temu chwilę, dziwnie się czułem, patrząc na niego. Naszły mnie jakieś wątpliwości, ale nie wiedziałem, z jakiego powodu, więc tylko pokręciłem głową z politowania dla samego siebie i zostawiłem go tam samego.
Położyłem się do łóżka, ale nie po to, żeby spać, nie byłem jeszcze śpiący. Zapaliłem papierosa, zaciągając się dymem. Bez przerwy myślałem o tym, co się stało. Ciągle miałem wrażenie, że czuję, jak to robimy. Zastanawiałem się, czy mogłem jakoś temu zapobiec? Dlaczego w ogóle pozwoliłem się mu przypiąć kajdankami, czemu go nie odepchnąłem?
Nic nie zrobiłem, a czułem się winny i nie rozumiałem dlaczego.
Zgasiłem peta i odstawiłem popielniczkę na szafkę. Przymknąłem na chwilę oczy, chcąc dać wytchnienie rozszalałym myślom, zawsze tak robiłem, starając się w ten sposób uspokoić, jednak, jak tylko zamknąłem powieki i się odprężyłem zmorzył mnie sen i po prostu zasnąłem.

Kiedy się obudziłem na dworze było już jasno, leżałem dobrą chwilę, nadsłuchując odgłosów domu zanim chwyciłem komórkę i zerknąłem, która godzina. Bill pewnie jeszcze spał, dla niego to środek nocy.  Poderwałem się do siadu i natychmiast zgiąłem z bólu w pół. Moje krocze bolało, jakbym właśnie otrzymał kopa w jaja. Kurwa! Rozwiązałem sznurek w moich dresowych spodniach i zajrzałem do środka, i od razu zrobiło mi się niedobrze na widok mojego członka. Zrobiłem kilka głęboki wdechów i powoli wstałem, starając się nie skupiać na bólu i dojść jakoś do toalety. Załatwienie podstawowej potrzeby okazało się praktycznie niemożliwe, mało tam nie zemdlałem z bólu, jakbym sikał żyletkami, to była jakaś masakra, i mój członek też wyglądał, jak jedna wielka spuchnięta, do tego bliżej nieokreślonego koloru masakra, i jeszcze kurwa ten ból. Podszedłem do umywalki i spojrzałem w lustro, byłem na twarzy mokry, w ciągu tych kilku minut spędzonych przed kiblem cały się spociłem z bólu. Lepiej, żeby mi się w tej chwili Bill nie nawinął na drodze, bo go zajebie. 
Porozbierałem się i wszedłem pod prysznic. Zimna woda dała ukojenie mojemu kroczu, stałem tak chyba z pół godziny aż zmarzłem na tyle, że już dłużej nie dałem rady tam wystać. Ubrałem się, zakładając największe spodnie dresowe, jakie miałem, nawet nie ubierałem na tyłek bokserek, wolałem sobie dzisiaj podarować, i tak urażał mnie każdy najdelikatniejszy dotyk, a gdybym miał się jeszcze katować gaciami, chyba bym skonał.
Wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni, ku mojemu zdziwieniu Bill siedział przy stole. Zerknąłem odruchowo w kierunku jego tyłka, a moją uwagę przykuła poduszka, na której siedział. A więc jednak, ból dupy go nie ominął, i bardzo dobrze, jak pocierpi, może wywietrzeją mu z głowy te zboczone zapędy.
- Już nie śpisz? – zapytałem. Zwleczenie go przed dwunastą zawsze graniczyło z cudem, a on wstał zupełnie sam.
- Nie – odparł krótko i zerkną na mnie z nad gazety.
Byłem ciekawy, jak jego dupa, ale nie chciałem go o to pytać i pokazywać mu, że mnie to aż tak interesuje. Nalałem sobie kawy do kubka i otwarłem zamrażalnik, szukając w nim lodu. Przekopałem wszystkie szuflady, ale nie znalazłem choćby jednej kostki.
- Nie mamy już lodu? – zapytałem, zerkając na niego.
- Po co ci lód do kawy?
- Nie do kawy go potrzebuję. To mamy, czy nie?
- Jeśli nie ma w zamrażarce, to nie ma.
- Świetnie – rzuciłem pod nosem, wygrzebując z szafki pojemniki na lód. – Może byś tak czasem pamiętał, żeby go zrobić – rzuciłem i nalałem do nich wodę, umieszczając w zamrażarce.
Znowu zerknął na mnie z nad gazety.
- Możesz mi nalać kawy? – poprosił, wyciągając w moją stronę kubek.
- A sam sobie nie możesz nalać?
- Wolałbym dzisiaj ograniczyć jakiekolwiek ruch do niezbędnego minimum.
- Bo? – zapytałem, chociaż się domyśliłem, dlaczego.
- Bo mnie boli pewna część ciała – odpowiedział spokojnie i w taki sposób, że to ja poczułem się winny i odpowiedzialny za jego stan, no i puściły mi nerwy.
- Może mnie też boli! Myślisz tylko o sobie, pieprzony egoisto! – wykrzyczałem i wkurwiony wyszedłem z kuchni, by po chwili wyładować resztę swojej złości na drzwiach. To cud, że nie wyleciały razem z futryną.
Rzuciłem się na łóżko i odpaliłem papierosa. Co to miało być, do cholery? Może jeszcze mam go przepraszać za jego obolałą dupę?
Nie minęło długo, jak usłyszałem pukanie do drzwi. Jaki grzeczny się zrobił, jakoś wcześniej nigdy nie zawracał sobie głowy pukaniem.
- Czego chcesz? – zapytałem, ale nie odpowiedział, tylko otworzył drzwi.
- Zostawiłeś kawę, wystygnie ci.
- I co z tego, może wolę zimną.
On jednak wszedł powoli do środka i postawił kubek na biurku i trzymając w drugiej ręce jakieś zawiniątko, podszedł do łóżka.
- Twój lód – podał mi go.
- Już zamarzł? – teraz to się zdziwiłem.
- Nie, znalazłem jeszcze jeden worek w zamrażarce w garażu.
No tak, zupełnie o niej zapomniałem. Zabrałem od niego worek i nie zwracając uwagi, jak to wygląda z boku położyłem worek na swoim kroczu.
- Przepraszam – powiedział, przyznając mi się.
- Wiesz co? Wsadź sobie te swoje przeprosiny, wiesz gdzie…
- Jeśli to cię pocieszy, też cierpię.
- Cierpisz z własnej głupoty, a ja, że znowu dałem się namówić na te głupoty.
- Wynagrodzę ci to.
- Jak?
- Kiedy poczujesz się lepiej zajmę się tobą tak, że zapomnisz o tym dyskomforcie.
Prychnąłem. Powiedziałem mu, że to koniec, a on i tak swoje. To się nigdy nie skończy, już to wiedziałem. Kiedy Bill miał na jakimś punkcie obsesję, krążył wokół tego dotąd, aż dopiął swego.
- Chyba się wczoraj nie zrozumieliśmy, więc powtórzę. Nigdy więcej się mną nie zajmiesz, rozumiesz, co mówię? Koniec z tymi bzdurami, żałuję, że dałem się w to wciągnąć, to co się wczoraj stało to nauczka dla nas obu. Ty cierpisz, bo masz zaburzenia psychiczne na moim punkcie, a ja, bo jak zwykle ulegam ci.
- Nie mów tak.
- Mówię jak jest, chyba mi nie powiesz, że nie mam racji.
- Może nie do końca.
- Jasne.
- Każdy popełnia błędy, poniosło mnie wczoraj, przepraszam, co więcej mam powiedzieć lub zrobić?
- Jest coś, co możesz dla mnie zrobić – powiedziałem.
- Słucham.
- Skończ z tymi chorymi wygłupami i bądźmy znowu braćmi, jak kiedyś.
Westchnął.
- Nie potrafię. Przepraszam Tom, wiesz, że każde inne życzenie spełniłbym, ale tego jednego nie mogę. To zupełnie tak, jakbyś kazał mi wyciąć sobie serce i wyrzucić je. Jak mam żyć bez serca?
- Jezu, ty i te twoje porównania. Ile razy mam ci to jeszcze tłumaczyć? Jesteśmy braćmi. Chuj już z tym, że nie gustuję w mężczyznach, ale jesteśmy rodzeństwem, to jest chore! Nie chcę w to dalej brnąć, czy chociaż raz mógłbyś postawić się w mojej sytuacji?
- Nie jestem ci obojętny.
- Gdyby było tak jak mówisz, to w ciągu tych dwóch tygodni czułbym coś do ciebie, a nie zmieniło się kompletnie nic. Ja nadal wole dziewczyny, a ciebie traktuję tak jak wcześniej.
- Nie wierzę.
- Przykro mi Bill. Było mi dobrze, kiedy przychodziłeś do mnie, jeśli kiedyś znajdziesz dziewczynę i obdarujesz ją takimi czułościami chodź w połowie, to będzie ci wierna po grobową deskę. Jesteś w tym naprawdę dobry, przyznaję. I potraktuj to, jak komplement od starszego brata. Ale prawda jest taka, że wykorzystałem cię. Czerpałem z tego przyjemność fizyczną i ani trochę nie wzbudziło to we mnie głębszych uczuć.
Patrzył na mnie, jakby starał się zapamiętać każde wypowiedziane przeze mnie słowo.
- Mówię ci to, wprost, bo jesteś dla mnie najważniejszy na świecie, nie potrafię żyć, nie mając cię w pobliżu siebie, i nie wyobrażam sobie, że kiedyś się rozdzielimy, ale związku, takiego jakbyś chciał, nie mogę ci dać, rozumiesz?
- Rozumiem, powtarzasz mi to w kółko odkąd ci powiedziałem, co do ciebie czuję.
- Bo próbuję ci w końcu uzmysłowić, żebyś sobie odpuścił.
- Dla mnie to brzmi, jakbyś walczył sam ze sobą, jakbyś na siłę próbował przekonać siebie nie mnie, że nic z tego nie będzie. I tak jak ty w kółko to powtarzasz, ja też powtórzę, nie jestem ci obojętny.
Miałem już dosyć tej dyskusji.
- Zostaw mnie samego, chcę się jeszcze przespać, nie czuję się dzisiaj najlepiej.
- Jasne – bąknął. – Będę u siebie, jakbyś czegoś potrzebował.
- Okej.
Zostawił mnie, zamykając za sobą drzwi, a ja ułożyłem się wygodnie na łóżku i zmieniłem położenie woreczka z lodem na moim kroczu.
Tak jak byłem w kuchni na niego wściekły, tak w tej chwili było mi jakoś przykro. To jakaś niedorzeczność, powinienem czuć się dumny, że powiedziałem mu szczerze, jak się ma sytuacja, zawsze szczerze ze sobą rozmawialiśmy i zawsze wprost mówiliśmy sobie, co się nam podoba lub nie, a teraz, po mimo, że byłem z nim szczery źle się z tym czułem. Myślałem, że nie jestem romantykiem, ale jednak jakaś część mnie ubolewała nad tym. Widziałem, że Bill mnie kocha, tak zaangażowanego widziałem go, może ze dwa razy w życiu, i cholernie było mi przykro, że to akurat ja jestem sprawcą tego, jakby nie patrzeć pięknego uczucia.
To wszystko było bez sensu. Odłożyłem woreczek z lodem na bok i wstałem, sięgając po laptopa. Już dawno powinienem był to zrobić, a nie jeszcze w to brnąć.
Wyszukałem sobie najbliższy lot do Niemiec i zabukowałem bilet. Wybitnie nie było mi to na rękę, ale trudno, Bill był zakochany, więc mógł działać nierozsądnie, ale mnie to nie dotyczyło i jako starszy i w tym momencie mądrzejszy brat powinienem już dawno to zakończyć.
Pozostała jeszcze kwestia powiedzenia mu o tej decyzji. Czułem, że będzie, co najmniej zaskoczony, żeby już nie powiedzieć, że zdruzgotany albo rozczarowany, ale trudno, któryś z nas musiał to przerwać zanim zabrnęlibyśmy w miejsce, z którego nie było by już żadnego wyjścia.
Do wieczora wyszedłem ze swojego pokoju tylko raz, i to tylko po coś do jedzenia i picia. Opuchlizna na moim kroczu nieco zeszła, ale nadal miałem problemy z załatwieniem swojej potrzeby, chociaż już nie zwijałem się z bólu jak rano.
Słyszałem, jak Bill krząta się po domu, jego dupa najwyraźniej była w lepszym stanie niż mój członek, skoro chciało mu się sprzątać i gotować, bo w pewnym momencie doszły mnie tak smakowite zapachy, aż się zdecydowałem w końcu wyjść z pokoju.
- Co robisz? – zapytałem, stając w drzwiach kuchni.
- Pizzę – odparł. – Mam nadzieję, że jesteś głodny.
- Pytanie – od co najmniej godziny katował mnie tym zapachem i jeszcze głupio się teraz pytał.
- Zaraz będzie gotowa, siadaj.
Podszedłem do stołu, siadając na swoim miejscu.
- Nadal cię boli? – zapytał, widząc jak ostrożnie ważę każdy swój ruch.
- A jak myślisz?
- Może byłoby lepiej, żebyś poszedł z tym do lekarza.
- Pewnie by nie zaszkodziło, tylko powiedz mi, co twoim zdaniem miałbym mu powiedzieć, jak zapyta mnie, jak to się stało?
- Przecież nie musisz mówić prawdy.
- Oczywiście, tylko cokolwiek powiem, to w tej sytuacji i tak będzie brzmiało żałośnie, bo nawet małe dziecko wie, że zanim się pcha trzeba posmarować.
Puścił tą aluzję oczywiście mimo uszu.
- To nie wiem, co ci doradzić.
Zapanowała między nami cisza. Bill wyciągnął z piekarnika pizzę i podzielił na części, kładąc ją na środku stołu.
Była przepyszna, uwielbiałem jak ją robił, a robił ją zdecydowanie za rzadko, właściwie robił ją tylko na specjalne okazje albo wtedy, kiedy chciał mnie udobruchać.
Kiedy zjedliśmy postanowiłem mu w końcu powiedzieć o swoich planach.
- Wracam do Niemiec, Bill – wypaliłem, odstawiając pustą szklankę.
Spojrzał na mnie i dałbym sobie rękę uciąć, że widziałem na jego twarzy wymalowany szok.
- Żartujesz!
- Nie. Zabukowałem już bilet, jutro wieczorem lecę do Hamburga.
Nigdy nie zapomnę wyrazu jego oczu, jakbym w tym momencie zabił w nim wszystko, w co do tej pory wierzył. Jakbym zabił nas, chociaż przecież nas, jako pary nie było, bo przecież ja go wcale nie kochałem w taki sposób jak on mnie. A to, co w tym momencie poczułem, to musiała być po prostu reakcja na fakt, że się rozdzielimy, na Bóg jeden wie ile.

13 komentarzy:

  1. Nie ! nie wierzę .. Tom wyjeżdza ?
    Biedny Bill .. okropnie mi go szkoda .. boje się co on zrobi, gdy Toma nie będzie przy nim.
    Sama nie wiem co mam powiedzieć ...
    Sytuacja przerosła ich obydwóch , ale Bill jest uparty, choć teraz .. już sama nie wiem co mógłby zrobić ..
    Okropnie mi szkoda Billa ...

    Odcinek cudowny jak zwykle kochana ;) :*****

    Weny !
    Całuuski ;*****

    OdpowiedzUsuń
  2. Sytuacja przerosła Toma, Bill doskonale wie czego chce i uparcie do tego dąży, jedynie w tym popełnił błąd, to w tym, że posunął się w tym dążeniu za szybko i za daleko, ale cóż... zobaczysz co będzie dalej .

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże. Boję się, co będzie dalej. Martwię się o chłopaków. Mam nadzieje, że jakoś to będzie i nikomu nic się nie stanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W rzeczywistości bardzo rzadko używam przekleństw, ale tym razem cały czas ciśnie mi się na usta: O, k*! Ona zabiła Billa! 0.0

    (Rozjechało Ci się formatowanie na początku rozdziału. A właściwie to cały rozdział jakoś tak dziwnie się Ci porozjeżdżał... O.o)

    :*
    Ri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Nie no, jeszcze żyje, przynajmniej na razie :D Żartuję oczywiście.
      Co do formatowania, to nie mam pojęcia czemu się to tak rozjechało, już poprawiłam w każdym razie.

      Usuń
    2. (Powiem tak: Nienawidzę ciasteczek blogerra, bo zżera mi przez nie posty. Amen.)

      To o morderstwie odnosiło się do jego serca i duszy, ale jak Tomowi się uda wyjechać, to kto wie...

      Na szczęście zostało mniej niż 48h.

      Ri

      Usuń
    3. 48h? OMG! , a ja nawet jednego zdania jeszcze nią mam, coś czuję, że czeka mnie dziś siedzenie do 5 nad ranem i pisanie :)

      Usuń
    4. Hahaha... :D

      W takim razie powodzenia! :*

      Usuń
  5. OMG
    Jesteś okropna!
    Kilka łez poleciało pod Sam koniec...
    Jak...
    Jest mi bardzo przykro że tak to się potoczyło :(
    Mam nadzieję że później będzie już dobrze i Tom się trochę uspokoi , pomyśli i może wróci do Billa
    Myślę że Bill za szybko chciał wszystkiego od Toma
    Czekam na kolejny odcinek :***
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. No masz rację, Bill tak bardzo kocha Toma, że przesadził, a co za tym idzie pochłonął Toma do podjęcia tak dramatycznej decyzji. W krotce się przekonasz z jakim skutkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masakra. Ale podejrzewałam, że tak to może się skończyć. Jednak każdy z nas dobrze wie, że Tom długo nie wytrzyma bez swojego młodszego bliźniaka. Głupio postąpił. Bo teraz nie wiadomo co zrobi Bill. Przecież on się załamie. W końcu Tom, jakby nie patrzeć, jest dla niego pewnie całym światem... Ale może tam w Niemczech Tom zrozumie, że czuje do Billa więcej, niż by chciał.
    Czekam na kolejną część i życzę ci dużo weny i czasu.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze kombinujesz :) ale zobaczysz co i jak to będzie :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*