Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
piątek, 12 września 2014
18:21
Witajcie kochani
Widzę, że wiele z Was jednak do końca wierzyło w to, że
Tom nie wyjedzie, no, ale stało się. Teraz boicie się, co będzie z Billem, czy
aby macie podstawy do obaw? Musicie wiedzieć jedno, że Bill wie o Tomie coś,
czego Tom nie chce do siebie dopuścić. Dzisiaj nocia trochę dłuższa, jakoś się rozpisałam,
ale chyba na to narzekać nie będziecie. Teraz będziecie dumać, jak to się może
dalej potoczyć, który pierwszy wymięknie? Myślicie, że Tom zobaczy się z Billem
dopiero na wiosnę, a może wcześniej? Który postawi na swoim? Pamiętajcie o
jednym Bill ma władze nad Tomem, ale w Toma naturze nie leży podporządkowywanie
się bratu, co też udowodnił mu wyjazdem :)
Lubię Wam mieszać. Kombinujcie i piszcie :)
Wasza Niki
Odcinek 27
Wypiłem kawę i postanowiłem wybrać się na jakieś zakupy. W
domu prócz mąki, kaszy i ryżu nie było nic do jedzenia. Ubrałem się i poszedłem
do garażu, zastanawiając się czy w ogóle uda mi się odpalić samochód, ale jakimś
cudem silnik zaskoczył. Więc pojechałem do pobliskiego sklepu kupić co nieco. Nie
miałem zamiaru robić jakiś większych zakupów, nie dzisiaj. Na razie chciałem kupić
tylko to, co jest mi niezbędne do przeżycia na czymś więcej niż zamówionej
pizzie.
Do wieczora czas przeleciał mi błyskawicznie. Wróciłem ze
sklepu, upychając wszystko w lodówce i szafkach. Dochodziła dwudziesta, a ja
byłem padnięty, mimo wszystko zmiana czasu dawała mi się we znaki. Stwierdziłem,
że nie będę się męczył i po prostu pójdę spać. Jutro zamierzałem zadzwonić do
Georga i Gustava i wyciągnąć ich do pubu na piwo, nie mieli pojęcia, że wróciłem
do Niemiec, więc to będzie dla nich ogromna niespodzianka.
Wziąłem szybki prysznic, na kolację zjadłem banana i
ułożyłem się wygodnie w łóżku, gasząc nocną lampkę.
Jeśli jeszcze kilka minut temu sądziłem, że jak tylko przyłożę
głowę do poduszki natychmiast zasnę, to teraz nie zapowiadało się na to. Ta pustka
w domu mnie przytłaczała. Nawet, jeśli było cicho sama świadomość, że Bill jest
w swoim pokoju sprawiała, że czułem się spokojny, a teraz jak na ironię leżałem
i nadsłuchiwałem wszystkich dobiegających z wewnątrz domu odgłosów, takich jak
trzask mebli, albo drewnianej podłogi, to normalne, kiedy przez jakiś czas dom
jest nieogrzewany i wszystko w środku robi się wilgotne, a potem, schnąc wydaje
różne dźwięki, tyle, że teraz jakoś dziwnie się czułem, będąc tu kompletnie
sam. Nie boję się jakiś duchów czy czegoś takiego, w ogóle nie wierze w taki
rzeczy, ale miałem jakiś dyskomfort. Co za ironia, uciekłem od Billa, a teraz chciałbym,
żeby tu był. Chwyciłem za komórkę i wybrałem do niego połączenie, rozmowa z nim
powinna mnie uspokoić, przy okazji dowiem się, jak sobie radzi beze mnie. Usłyszałem
jeden, potem drugi sygnał, trzeci, czwarty i piąty, po dziesiątym rozłączyłem
się. Czyżby nie słyszał? Spojrzałem na
zegarek, albo jeszcze spał, u niego dochodziło dopiero południe. Westchnąłem i
już miałem odłożyć komórkę na szafkę jak dostałem sms’a.
Spojrzałem na wiadomość, to od niego.
BILL:
Żyję, a ty kładź
się spać, bo jesteś pewnie zmęczony po podróży. Dobranoc Tommy.
Uśmiechnąłem się i z komórką w dłoni zasnąłem.
Na
drugi dzień, obudziłem się przed dziewiątą rano, spałem dwanaście godzin, ale
jakoś specjalnie wypoczęty się nie czułe. Całą noc dręczyły mnie jakieś dziwne
sny, oczywiście z Billem w roli głównej. Miałem się od niego uwolnić, a nawet
we śnie musiałem się z nim męczyć.
Zwlokłem się z łóżka i po porannej toalecie, udałem się do
kuchni zrobić sobie śniadanie no i przy okazji zadzwonić do chłopaków. Musiałem
ruszyć się z domu, bo zaczynało mi odwalać z tej samotności. Nigdy nie lubiłem
być sam, mogłem się do kogoś nie odzywać przez cały dzień, ale już sama
świadomość, że za drzwiami mojego pokoju był ktoś jeszcze dodawała mi pewności
siebie.
Siadając z kubkiem kawy zadzwoniłem do Geo.
- Cześć
Tom, co tam, masz problemy ze snem czy co, że dzwonisz w środku nocy?
-
Nie, właśnie wstałem i zastanawiam się, jakie masz plany na dzisiejszy dzień?
Na chwilę zamilkł, coś mu pewnie nie pasowało, ale
jeszcze się nie zorientował, że byłem w Niemczech.
- Jestem
umówiony z Gustavem w centrum.
- No
to świetnie się składa, a co chcecie kupować?
-
Gustav szuka nowego obiektywu do aparatu, a co tak dopytujesz, chcesz się z
nami wybrać na te zakupy? – zaśmiał się.
-
Wiesz, lepiej, żeby nas fani wszystkich razem nie przydybali, bo przyjdzie nam
znowu trenować biegi. Może spotkamy się w jakimś pubie?
- A
gdzie ty jesteś?
W końcu dotarło do niego.
- W
Hamburgu.
- A
co ty tu robisz? Dlaczego przylecieliście?
- Sprawy
urzędowe, ale jestem tu sam, Bill został w Stanach.
No tak, to naturalne, że się o to zapytał, w końcu do
wiosny nie planowaliśmy powrotu do kraju.
- A Internet?
- Nie
dało się tego załatwić przez Internet, któryś z nas musiał przylecieć tu osobiście,
padło na mnie - wziąłem winę na siebie, bo przecież i tak nie mogłem im powiedzieć
prawdy. – To jak, macie czas się spotkać?
-
Głupio się pytasz, pewnie, że mamy.
- To,
o której idziecie na te zakupy?
- Umówiłem
się z Gusem o dwunastej.
- To
jak już je zrobicie daj mi znać, nie chcę się kręcić po galeriach…
- Wiem,
wiem, dobra – zaśmiał się Geo.
- No
to do później – pożegnałem się i rozłączyłem. Wybrałem jeszcze połączenie do
brata, ale znowu nie odebrał. Spojrzałem na zegarek, dochodziła jedenasta,
odjąć dziewięć godzin, to była tam druga w nocy, Bill z całą pewnością jeszcze nie
spał. Ledwo odłożyłem komórkę na stół, a dostałem sms’a. Spojrzałem na
wyświetlacz, to od niego. Co za debil, sms’y mi pisze zamiast dzwonić.
BILL:
Tom, co z tobą,
chciałeś się ode mnie uwolnić, a teraz do mnie wydzwaniasz?
Kurwa! Więc jednak słyszy, kiedy do niego dzwonię, tylko
nie odbiera specjalnie. To ma być kara dla mnie? Odpisałem mu.
JA:
To tak teraz
zamierzasz ze mną rozmawiać, przez sms’y?
Sądziłem, że mimo wszystko jest dorosły, a w tym momencie
zachowywał się, jak dzieciak, któremu czegoś zabroniłem. Odpisał mi.
BILL:
Mogę w ogóle się nie
odzywać, jeśli tego sobie życzysz.
No ja pierdole!
Wcisnąłem połączenie i zacząłem natrętnie do niego wydzwaniać,
ale nie odebrał, więc napisałem mu kolejnego sms’a.
JA:
Odbierz ten pieprzony
telefon jak do ciebie dzwonie!
Po dosłownie kilku sekundach dostałem odpowiedź.
BILL:
Nie.
Tak mnie tym rozzłościł, że miałem ochotę rzucić
telefonem o ścianę, szkoda mi tylko było mojego iPhona.
Położyłem komórkę na stół i wyszedłem wkurwiony z kuchni,
biorąc namiar na swój pokój, ale nie doszedłem do niego, nie potrafiłem tego
tak po prostu zostawić, w jakimś sensie zachowywałem się dokładnie tak samo jak
on. Wróciłem się do kuchni i odpisałem mu.
JA:
To się kurwa wal
matole! Więcej do ciebie nie zadzwonię.
Po chwili otrzymałem odpowiedź.
BILL:
Hahahaha. Kocham cię
Tom jeszcze bardziej, niż kiedy tu byłeś, ale dopóki do mnie nie wrócisz, nie
usłyszysz mnie ani nie zobaczysz.
Prychnąłem. Tego było już za wiele. Wielmożny książę
będzie mi tu stawiał warunki, pięknie, po prostu pięknie. Nie odpisałem mu i
tak już podniósł mi ciśnienie. Nie wiem, jak on to robi, że potrafi mnie w
kilka sekund doprowadzić do wrzenia. Tak się nad tym zamyśliłem, w ogóle tak
mnie wybił z rytmu, który sobie narzuciłem, że ani się zorientowałem jak usłyszałem,
że dzwoni telefon. Czyżby przemyślał sprawę? W końcu nie odpisałem mu. Zerknąłem
na wyświetlacz, ale to nie Bill do mnie dzwonił, tylko Georg. Odebrałem.
- No,
co tam?!
- Ło!
Wiem, że nie jestem jakąś piękną dziewczyną, ale sam chciałeś, żebym dał ci znać
jak już zrobimy zakupy.
No tak, po moim głosie też wiele dało się wyczytać, zwłaszcza
to, że byłem wściekły.
-
Sorki Geo, Bill mnie wkurwił - wyjaśniłem kumplowi. - Już zrobiliście te
zakupy?
-
Tak, właśnie jedziemy do pubu.
- Dobra,
będę za jakieś pół godziny.
-
Okej, to do zobaczenia.
- Na
razie.
Przez tego cymbała mojego brata nawet gotowy do wyjścia
jeszcze nie byłem. Ubrałem się pospiesznie i wsiadając po chwili do samochodu
ruszyłem do dobrze znanego mi już pubu.
Kiedy w końcu dotarłem na miejsce i wszedłem do środka,
lokalizując chłopaków podszedłem do nich.
- No
proszę – zaczął Geo, jak tylko mnie zobaczył. – Wyglądasz jak młody Bóg.
Uśmiechnąłem się na ten komentarz.
-
Siadaj – rzucił Gustav, podsuwając się pod ścianę. – Piwko?
-
Tak, ale jedno, przyjechałem tu autem – powiedziałem, a Gustav tylko skinął
ręką do kelnerki.
-
Opalony, wypoczęty, co tam słychać Tom? – zapytał Georg.
- W sumie to nic nowego.
- Na
długo przyleciałeś?
- Jeszcze
nie wiem.
Wiedziałem, że padnie to pytanie i chociaż przez całą
drogę myślałem, jak na nie odpowiem, to nawet teraz nic dobrego nie
przychodziło mi do głowy.
- A
co na to Bill?
-
Jak to co, szczęśliwy nie był.
- To,
czemu nie przylecieliście razem? – drążył ten temat, jakby się czegoś domyślał.
-
Nienawidzi zimna. Poza tym ja tu jestem tylko chwilowo, załatwię, co muszę i
wracam. Wiesz, ja też nie specjalnie przepadam za tą pogodą.
Boże, w życiu większej głupoty nie wymyśliłem, jakby to
miało dla mnie większe znaczenie.
- Przyzwyczaiłeś
się już do życia w Stanach.
- Jest
inaczej, więcej swobody, nie muszę się tak pilnować, że jakaś fanka rzuci mi
się na szyję.
Geo wybuchł śmiechem.
-
Podobało ci się to kiedyś.
- Kiedyś
– przyznałem. - Wolałbym jednak, żeby bardziej skupili się na naszej muzyce, a
nie na nas, i tak tyle dajemy im od siebie.
- To
fakt – potwierdził Gustav.
Do stolika podeszła kelnerka, przynosząc piwo.
-
Dziękuję – uśmiechnąłem się do niej, a ona odpowiedziała mi uśmiechem i
odeszła.
-
Jak ty to robisz? – zapytał Gustav.
-
Ale co?
- Że
wszystkie na ciebie lecą?
- Ma
się ten magnetyzm – wyjaśniłem, upijając piwo.
- A
czego mnie brakuje? – drążył Gustav.
-
Nie jesteś mną – wyjaśniłem.
Georg wybuchł śmiechem, a Gustav jakby stracił rezon.
-
One wszystkie lecą na kasę i sławę, Gustav. Wiedzą, kim jestem, dlatego jest mi
łatwiej je bajerować. Jeśli chcesz wyrwać jakąś na jedną noc, to podejdź do
stolika, dosiądź się, postaw drinka, rzuć kilkoma frazesami, na przykład
powiedź, jaka jest piękna. Wspomnij, jeśli chcesz, kim jesteś i każda jest
twoja.
Gustav dziwnie na mnie patrzył.
- Ty
tak robisz? – zapytał.
Wzruszyłem tylko ramionami, kolejny raz upijając piwa.
-
Żartujesz, prawda? – dopytywał.
-
Puste laski szybko można zbajerować. Te wartościowe ciężko nawet znaleźć –
sprostowałem.
-
Racja – przyznał Georg. - A co poza tym, opowiadaj? – Georg zawsze był wszystkiego
ciekawy i zawsze umiał mnie podejść i wyciągać szczegół po szczególe, i chociaż
zawsze kręciłem, starając się nie powiedzieć czegoś albo nie powiedzieć zbyt
wiele, to i tak w efekcie końcowym wszystko wiedział.
-
Nic. Myśleliście nad nowymi piosenkami? – zmieniłem temat.
- Trochę
– odparł Geo. - Zastanawiam się czy dalej idziemy w tym samym stylu czy coś
zmieniamy? Nasi fani trochę kręcili nosem na nasz ostatni album.
-
Przejmujesz się tym?
- A
ty nie?
-
Geo, my już nie jesteśmy dzieciakami sprzed dziewięciu lat, jeśli byśmy mieli
tworzyć pod publikę, to zamiast się rozwijać cofalibyśmy się w tym, co robimy.
Poza tym, nawet, jeśli jest ktoś komu się to nie podobało, mamy wielu nowych
fanów, nie zapominaj o tym.
- Dokładnie
– potwierdził Gustav.
-
Jeśli ktoś nagle przestaje nas słuchać, bo styl w jaki poszliśmy mu się nie
podoba, to znaczy, że nigdy nie był naszym prawdziwym fanem.
- Nie
przesadzasz trochę? – zapytał Geo.
-
Nie. Zresztą rozmawialiśmy o tym po wydaniu ostatniego albumu. Doskonale wiedzieliśmy,
na co się decydujemy, kasa kasą, ale najważniejsze jest to, żebyśmy przede
wszystkim, to my byli zadowoleni z tego, co robimy, w przeciwnym razie, to nie
ma sensu.
-
Może masz rację – odparł Georg, upijając łyk piwa.
- Bill
już ma jakieś teksty? – zapytał Gustav.
-
Coś tam tworzy.
-
Bill zawsze tworzy – skomentował Gus. – Ja pytam o konkrety.
-
Nie wiem.
- Ty
nie wiesz? – zdziwił się Georg. – Myślałem, że gadacie ze sobą o wszystkim.
- Bo
gadamy, ale gdybym miał wiedzieć o każdym jego tekście, głowa by mi od tego
pękła. Już samo to, że muszę zgadywać jego zamysły, jeśli chodzi o muzykę,
wystarczy mi.
Zaczęliśmy się śmiać, przypominając sobie nagrywanie
ostatniego albumu.
- I
co znowu będzie, jak ostatnio, będziemy tworzyć na odległość, a potem latać do
siebie na zmianę? – rzucił Georg.
-
Tym razem przeniesiecie się do LA – zaśmiałem się.
- A
może wy wrócicie do Niemiec?
- Na
lato pewnie tak.
- Wiesz
Tom, tak na ciebie patrzę i cały czas się zastanawiam.
-
Hm? – uniosłem brwi, oczekując części dalszej tej rewelacji, bo już czułem, że
zaraz Geo mnie powali na obie łopatki.
- Jak
ona ma na imię? – zapytał, a ja spojrzałem na niego jak na wariata.
-
Kto?
-
Twoja nowa dziewczyna.
-
Oszalałeś czy za dużo wypiłeś? – zdębiałem, nie miałem pojęcia, o czym on mówił.
- Dobra,
nie wykręcaj się. Odkąd tu wszedłeś widać na kilometr, że jesteś zakochany po
uszy.
-
Co?!
Zmroziło mnie, poczułem się, jakbym w tym momencie dostał
kijem baseballowym w głowę, i nawet nie chodziło o to, że podejrzewano mnie o posiadanie
nowej dziewczyny, tylko o to, że w jednej sekundzie uświadomiłem sobie, że to
niedorzeczne odczucie, które towarzyszyło mi przez ostatni czas w stosunku do
Billa, to nie była złość, ani troska, tylko miłość. Czy to możliwe, żebym go
kochał? Nie czułem tego samego do niego, co na przykład do Rii. Doskonale wiem,
jak zwykle odczuwam miłość, a to zdecydowanie nie przypominało tego uczucia.
- Myślałem,
że po Rii dasz sobie trochę czasu, a ty widzę nie próżnujesz – klepnął mnie w
ramie.
- Przestań
się zgrywać, ja nikogo nie mam. Nie wiem, o co ci chodzi – zacząłem zaprzeczać.
-
Dobra spoko, wypytam Billa.
-
Bill powie ci dokładnie to samo – przynajmniej taką miałem nadzieję.
-
Lepiej powiedzcie, co tam u was – znowu starałem się zmienić temat, jednak
czułem się już rozdrażniony.
- No
jak wiesz nic specjalnego - odparł Georg. - Jak co piątek lądujemy tutaj.
Gustav podrywa tamtą kelnerkę – gestem głowy wskazał na dziewczynę, która
przyniosła mi przed chwilą piwo.
- Niczego
sobie – skomentowałem. – W Stanach też
poznałem fajną kelnerkę, ma na imię Lisa.
- To
w niej się tak bujnąłeś? – wypalił Georg, nie rezygnował, ale ja nie miałem
zamiaru niczego potwierdzać, bo czułem, że to by się znowu dla mnie źle
skończyło.
-
Nie, kurwa! Tobie to coś powiedzieć, zawsze po swojemu to zinterpretujesz –
opieprzyłem go. - Chodzi mi o to, że taka zadziorna jest.
- Myślałem,
że wolisz ładne, niż mądre.
-
Nie o to chodzi, po prostu ma to coś w sobie.
-
Dla ciebie to raczej dobra by była taka, która by wyczuwała twoje humorki,
wiesz, coś na kształt tego, jak na przykład Bill wie, kiedy na ciebie naskoczyć,
a kiedy odpuścić.
-
Nie ma takiej – stwierdziłem.
- A
jednak ja nadal twierdze, że ktoś zawładnął twoim sercem. Zbijasz mnie ciągle z
tematu, a to najlepszy dowód.
-
Zbijam, bo nie ma o czym gadać, a ty tworzysz jakieś fantastyczne historie.
-
Niech ci będzie, ale mam nadzieję, że w końcu przedstawisz nam ją.
Popatrzyłem tylko na niego, kręcąc ze zdumienia głową.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i wróciłem w końcu do domu.
Było
jeszcze dość wcześnie, a ja znowu nie mogłem znaleźć sobie w domu miejsca.
Sądziłem, że mogę bez problemu egzystować, jako
jednostka, a tym czasem okazało się, że absolutnie nie. Wszedłem do pokoju
Billa i położyłem się na jego łóżku, rozglądając się po pokoju. Moją uwagę przykuły zdjęcia, stojące na jednej
z półek. Na każdym z tych zdjęć byliśmy razem, przypadek? A może specjalnie takie
wybierał, bo przecież mieliśmy mnóstwo zdjęć osobno. Jedno, stojące w ścisłym centrum
było z przed parunastu lat, jeszcze wtedy nawet nie marzyliśmy o założeniu zespołu.
Byłem na nim z Billem i mamą, obejmowała nas, stojąc w środku. No właśnie,
mama! Miałem przecież oddać jej paczkę. Usiadłem i wygrzebałem z kieszeni
telefon, wybierając do niej połączenie.
-
Cześć kochanie – usłyszałem w słuchawce.
-
Cześć mamo, jesteś w domu?
- A
gdzie indziej o tej godzinie mogłabym być? Jestem w domu, a co się stało?
-
Mogę do ciebie wpaść?
- Wpaść,
a gdzie ty jesteś?
- W
Hamburgu.
- W
Hamburgu? I nic mi nie powiedzieliście, że przylatujecie?
-
Jestem tu sam, Bill został w Stanach.
-
Coś się stało? Pokłóciliście się znowu?
-
Nie, nie – zawsze wiedziała, zupełnie nie mam pojęcia, jak ona to robiła, że
potrafiła po dosłownie jednym zdaniu wiedzieć, co się tak naprawdę stało. – Formalności
mnie tu ściągnęły, któryś z nas musiał się poświęcić – okłamałem ją,
nienawidziłem tego robić i rzadko, kiedy naciągałem fakty, ale to było coś,
czego nie mogłem powiedzieć nikomu, nawet jej.
- No
to, na co czekasz, wsiadaj w samochód i przyjeżdżaj.
Uśmiechnąłem się.
- No
to wieczorem będę.
-
Tylko uważaj na drodze.
-
Dobrze, będę uważał – zawsze to słyszałem, ale nie przeszkadzało mi to.
Ruszyłem do swojego pokoju, wyciągnąłem z szafy sportową torbę,
do której zwykle zabierałem dresy i spakowałem kilka rzeczy, łącznie z paczką, którą
miałem dla mamy od Billa i wyruszyłem do rodzinnego domu.
Po trzech godzinach jazdy dotarłem na miejsce, jak tylko
podjechałem pod bramę, mama od razu otworzyła ją, wpuszczając mnie na posesję.
Ledwo wysiadłem z auta, a mama dopadła mnie.
-
Tom, kochanie - objęła mnie mocno tuląc.
-
Mamo udusisz mnie.
-
Ach! Już zaraz cię uduszę. Takiemu postawnemu mężczyźnie to nie grozi – zaczęła
się ze mnie śmiać. – Choć do domu, opowiadaj,
co tam u was, dlaczego przyleciałeś, co u Billa.
No i zaczęło się
przesłuchanie.
Skłamałem oczywiście, że jestem tu tylko chwilowo w
sprawach formalnych, nie wiem, jakim cudem ta ściema przechodziła, ale póki co
wszyscy ją kupowali, może dlatego, że jakoś specjalnie nie zależało mi na tym, żeby
brzmiała wiarygodnie.
-
Dobrze wyglądasz, przyznaj się, co ci tak służy, masz nową dziewczynę?
-
Mamo, nikogo nie mam – i znowu to samo.
-
Mnie możesz zdradzić, nikomu nie powiem.
-
Nikogo nie mam, naprawdę. Zresztą zapytaj Billa.
- Wyglądasz,
jakbyś był zakochany.
- Chyba
raczej wypoczęty – zbiłem ją z tropu. Kurwa, co z nimi wszystkimi. Zakochany?
Nie byłem zakochany, niby w kim? Bo na pewno nie w Billu. Lisa też odpadała. Zresztą
ona w ogóle nie była brana pod uwagę, znałem ją, a raczej widziałem w sumie
trzy razy na oczy, przy czym, pierwszy raz więcej patrzyłem na kieliszki, które
mi przynosiła, niż na nią.
- A Bill,
jak się czuje?
-
Dobrze.
-
Pewnie tęsknicie do siebie, zawsze razem latacie.
- To
tylko kilka dni, już nie raz się rozstawaliśmy.
Kilka dni? Dobre sobie.
Zapowiadało się, że przynajmniej do wiosny nie wrócę do Stanów, a
wciskałem wszystkim po kolej, że to tylko kilka dni. Czułem, że się pogrążam w
coraz większym kłamstwie, chociaż logiczne dla mnie było to, że nikomu nie
powiem o prawdziwym powodzie mojego przylotu, ale co w takim razie powiem im
powiedzmy za tydzień, kiedy będę tu nadal tkwił i zaczną się pojawiać pytania,
kiedy wracam?
- Wiem
– przyznała.
-
Mam coś dla ciebie, od Billa. Tak mi głowę o to suszył, że musiałem to wziąć.
Wygrzebałem z torby paczkę i dałem ją mamie.
- Co
to jest?
-
Nie wiem, nie chciał mi powiedzieć. Znaczy powiedział, że to niby cenny towar,
ale…
Mama zaczęła się śmiać, najwyraźniej domyślając się
zawartości.
- Naprawdę
nie wiesz, co to jest?
-
Nie mam pojęcia, ale chyba nie Heroina – popatrzyłem już teraz na mamę lekko zaniepokojony.
-
Zaraz zobaczysz – zaczęła rozwijać paczkę. W środku były jakieś paczuszki z
ziołami.
- Co
to, marihuana? – zdziwiłem się.
- Żadna
marihuana, tylko zioła, ale nie takie zwyczajne – powiedziała. – Zaraz ci pokaże
– otwarła jedną z paczek. – Powąchaj.
-
Nie otruję się?
-
Nie głuptasie.
Powąchałem. Zapach był bardzo intensywny, chyba jakiegoś
kwiatu, nie mam pojęcia.
- Co
to jest? – zapytałem.
- Vanesa
zrobi z tego kompozycje zapachową do nowych perfum. Tych ziół nie da się kupić nigdzie
w Europie. Prosiłam Billa, żeby poszukał chińskiego sklepu i kupił mi kilka
składników. Nie powiedział ci?
-
Nie.
- Widocznie
zapomniał. Ucałuj go za to ode mnie jak wrócisz.
-
Jasne.
Ucałuj? Gdybym miał to na prawdę zrobić, to bym tylko
dolał oliwy do ognia.
-
Kiedy wracasz do Stanów?
-
Nie wiem jeszcze, dopiero w przyszłym tygodniu jestem umówiony w urzędzie. Mam nadzieję,
że uda mi się to wszystko szybko załatwić.
-
Rozumiem. Ale dzisiaj zostaniesz tutaj.
-
Oczywiście, że zostanę.
Nawet nie miałem zamiaru protestować, po to tu
przyjechałem, nie chciałem spędzić kolejnej nocy sam w Hamburgu.
- No
to się cieszę – pocałowała mnie w policzek.
Niedługo później wrócił Gordon, zjedliśmy kolację i
poopowiadałem im trochę, co tam u nas w Stanach. Co robimy, jakie mamy plany,
ale oczywiście o tym, że odkąd tam wyjechaliśmy Billowi kompletnie odwaliło nie
wspomniałem ani jednym słowem. Mój brat był w ich oczach aniołem z nieskalanym
żadnymi kazirodczymi zapędami sumieniem.
Kiedy położyłem się spać dochodziła trzecia w nocy, ale
tak mi się dobrze rozmawiało z rodzicami, że straciłem kompletnie poczucie
czasu.
Ułożyłem się wygodnie w łóżku i chwyciłem telefon chcąc napisać
sms’a Billowi, że dostarczyłem jego przesyłkę, a mama mocno go całuje za te
ziółka, i prawie już mu go wysłałem, jak się zorientowałem, że szukam właśnie
pretekstu, żeby się do niego odezwać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
OMG
OdpowiedzUsuńTom!!!!!
Tak dobrze myślisz!!!!
Bill jest niezły ><
Fajnie to zrobiłaś ^^
Jestem ciekawa co tam jeszcze Tom wymyśli i do jakich wniosków dojdzie + pewnie też do myślenia da mu to że każdy mu mówi że jest w kimś zakochany a ta osoba jak myślę jest.........Bill <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
Czekam na kolejny rozdział życzę dużo weny i Hmmm szczęścia XD
P.S mam nadzieję że mi wybaczysz to że tak długo nie komentowałam ale postaram się poprawic
Wcześniej komentowałam jako Yume Mito ;D
Tak! No Tom, nareszcie. Ciekawa jestem dalszego zachowania Toma! Odcinek bardzo fajny. Czekam na następny!!!
OdpowiedzUsuń(Przepraszam, że tak krótko ale nie mam weny na dłuższy komentarz :P)
EEE... MOGŁAŚ TOMA WALNAĆ JEDNAK CZYMŚ CIĘŻKIM. DEBIL JEDEN!
OdpowiedzUsuńJAK ZATRYBI TO CHYBA BĘDZIE 40 ODCINEK. NO NIC, JAK BĘDZIE TAK BEDZIE, TRUDNO SIĘ MÓWI.
A BILLY MNIE ROZWALA. I GEO. CI TO SIĘ UDALI XD.
WIEMN, ŻE GŁUPOTY PISZĘ, ALE PÓŹNO JUŻ I MI SIĘ SPAC CHCE.
WENY ZYCZĘ
KOTEK
No pięknie ! I wreszcie ktoś powiedział Tomowi, że wygląda na zakochanego.
OdpowiedzUsuńHah Geoś prawdę Ci powie ;D Tom może w końcu zrozumie.
Popieram Billa, wkońcu to Tom chciał się od niego uwolnić, a teraz szuka pretekstu do kontaktowania się z nim.
Tomowi też powoli zaczyna, że tak powiem , odwalać i niech się ogarnie !
Na razie tyle, cóż więcej mogę powiedzieć .
Ściskam i całuję ;*****
KURWA MAĆ!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za taki wstęp, ale coś nacisnęłam i cały komentarz mi się usunął! -,-
Fuuuuuuuck! Dobra, jeszcze raz!
Każdy w Tomie zauważa zmianę, tylko on sam nie. Widocznie czuje coś do Billa, tylko ciągle odpycha od siebie tę myśl. A Bill naprawdę jest twardy. Swoim zachowaniem chce uświadomić Tomowi, że naprawdę go kocha. No, no. Teraz to jestem cholernie ciekawa, jak długo tak Tom wytrzyma i co to będzie, jak wróci do Billa.
Niecierpliwie czekam na dalszą część.
Weny życzę, czasu do pisania i tego, byś częściej dawała nam dłuższe rozdziały. :D
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Rzadko czytam blogi, tym bardziej z opowiadaniami, więc zdziwiło mnie że przeczytałam twoją notkę za jednym zamachem, bez znudzenia i przedwczesnego rezygnowania z lektury. Dłuższe opisy wciąż wydają się w niektórych miejscach niezgrabne, ale ogólnie nie mam się do czego przyczepić, więc po prostu mam nadzieję że będziesz pisać dalej, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHahaha... Biedny, zakochany Tom! :D
OdpowiedzUsuńBiedny Gustav, który podrywa jedną kelnerkę i nie może... xD
Poprawiłaś mi nastrój tym rozdziałem. :)
Dziękuję.
Od obstawiania na razie się powstrzymam. Bill jest zbyt zdeterminowany na razie, Tom – także. Poczekam, aż zamieszasz porządniej w tym kotle. ;)
:*
Ri