Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

środa, 17 września 2014


 Witajcie kochani

Takiego mi powera komentarzami dodaliście, że mam już napisane dwa odcinki. Bardzo Wam kochani wszystkie dziękuję za każdy Wasz komentarz. Przepraszam, że nie odpisałam wszystkim, postaram się pooprawiać. No i żeby już nie przedłużać zapraszam na kolejny odcinek. Ciekawa jestem co teraz powiecie :D

Całuję Was wszystkich. Niki


Odcinek 29 


                - Zaczekaj Tom, gdzie się tak spieszysz?  Złapał mnie za rękaw, zatrzymując. – Co się stało?
                - Często tu przychodzisz?
                - Kilka razy byłem, a co?
                - To jakaś melina, a nie dyskoteka. Nie czułeś, jak tam waliło marychą?
                - Czułem, ale co z tą laską?
                - Daj sobie z nią spokój.
                - Ale dlaczego? Coś z nią nie tak?
                - Jeśli gustujesz w naćpanych i nieprzytomnych laskach, to nie. Ja jednak wolę, żeby dziewczyna, z którą to robię była przytomna i kreatywna.
Zaniemówił na chwilę, nie rozumiejąc najwyraźniej tego co mówiłem.
                - Odleciała po dragach, zostawiłem ją w kiblu nieprzytomną.
                - Żartujesz?
                - Nie. Znajdź sobie inne miejsce na imprezowanie, a teraz jedziemy do miasta na pizzę.
                - A gdzie ty w Loitsche o tej godzinie czynną pizzerie znajdziesz?
                - W Loitsche może nie, ale w Magdeburgu na pewno coś się znajdzie.
                - No dobra, jak chcesz.
Ruszyliśmy. Po niecałej godzinie siedzieliśmy już w pizzerii, czekając na jedzenie i rozmawiając o pierdołach, jak zwykle.
Kiedy w końcu zaczęliśmy jeść dostałem wiadomość od Billa.

BILL:
Tom, wszystko w porządku, mam dziwne przeczucia?

                - Co tam? – zapytał Andy.
                - To Bill.
                - A właśnie! Kiedy wracasz do Stanów?
                - Jak załatwię to, co mam do załatwienia, a tak prawdę mówiąc, to nie wiem. Mam nadzieję, że szybko.
                - Wy to żyć bez siebie nie możecie.
Skrzywiłem się na ten komentarz.
                - Został tam sam, więc się martwię.
                - Ty o niego, czy on o ciebie?
                - Po prostu zazdrościsz nam, że mamy ze sobą taki dobry kontakt.
                - Jasne, nie będę nawet wspominał waszych bójek i twojej pseudo braterskiej miłości do Billa.
                - Jakich bójek? – udałem głupiego. – A zresztą, kiedy to było.
                - Ja to doskonale pamiętam. A żeby zdechł, nienawidzę go! – coś ci to przypomina?
                - E tam, znasz jakieś rodzeństwo, które nigdy się ze sobą niekłuci?
                - Nie ważne – uciął. Pod tym względem byliśmy do siebie podobni, kiedy rozmowa zaczynała zachodzić za daleko lub nie wnosić nic konstruktywnego do dyskusji, ucinaliśmy ją, tak jak w tej chwili. - Jedz, bo ci wystygnie – rzucił.
                - Odpiszę mu tylko.

JA:
Wszystko w porządku, impreza okazała się beznadziejna. Jestem z Andym w Magdeburgu na pizzie.

BILL:
Na pewno? Jeśli coś złego się dzieje, to powiedz.

Westchnąłem.
                - Zrób mi zdjęcie – powiedziałem do przyjaciela i podałem mu komórkę.
                - Co, braciszek nie wierzy?
                - No.
                - Czekaj zrobimy sobie razem, posuń się – dosiadł się koło mnie. - Uśmiechnij się Tom.
Jezu, jak on mnie czasem denerwował. Zrobił nam zdjęcie, zaglądając na wyświetlacz.
                - Zobacz, jakie mam oko, zajebistą fotę strzeliłem, nawet w tle logo pizzerii widać.
Spojrzałem na wyświetlacz, faktycznie.
                - Pozdrów go ode mnie – powiedział Andy.
                - Okej.
Zacząłem pisać do Billa wiadomość.

JA:
Nie musisz się niczym martwić. Masz pozdrowienia od Andreasa.

Dołączyłem zdjęcie w załączniku i wysłałem.

BILL:
Podziękuj za pozdrowienia i też mu przekaż ode mnie. Umówiłem się z Jamesem w Paradisea, zaraz wychodzę. Odezwę się jak wrócę do domu.

JA:
Tylko uważaj na siebie.

BILL:
Będę. Ty też.

Dobrze, że nie byłem tu sam i nie miałem czasu na rozmyślania, jak w tym momencie zachowujemy się z Billem w stosunku do siebie. Bo stwierdziłbym, że zawiało tu starym dobrym małżeństwem.

                Wróciłem do domu koło siódmej rano. Na dworze zaczęło już świtać. Na szczęście mama nic nie powiedziała, kiedy natknąłem się na nią w kuchni, szukając czegoś do picia.
                - Nie jestem pijany – powiedziałem, kiedy stanęła mi za plecami.
                - Widzę – odparła. – Ale śmierdzi od ciebie papierosami.
                - To tylko papierosy.
                - Nie pochwalam tego, że palisz, tak samo Bill.
                - Mamo.
                - Wiem, wiem, jesteście już dorośli i nie mam nic do gadania.
                - Nie prawda, twoje rady są bardzo cenne, zobaczysz rzucę to palenie, Bill też.
                - Kiedy?
                - Wkrótce.
Westchnęła tylko, chyba doskonale wiedziała, że to wkrótce, może w ogóle nie nadejść.
                - Pójdę się położyć, lecę na twarz. Nie budź mnie na obiad, odgrzeje go sobie na kolację.
Nie odpowiedziała. Pewnie nawet nie chciała wiedzieć, jaki naprawdę z Billem prowadzimy tryb życia. Nawet, jeśli przyjeżdżaliśmy do niej i tu nocowaliśmy dzień lub dwa, starając się z Billem nie drażnić ją naszymi nawykami, to i tak odnosiłem wrażenie, że ona doskonale wie jak żyjemy.
Podszedłem do nie i objąłem ją, całując w policzek.
                - Kocham cię mamo.
                - Ja ciebie też synku.
Spałem do wieczora. Wstałem z łóżka akurat wtedy, gdy mama i Gordon kładli się spać.
                - Wyspałeś się? – zapytała, chowając jakieś garnki do lodówki.
                - Tak.
                - Zaraz ci odgrzeję jedzenie – sięgnęła z powrotem do lodówki.
Chwyciłem ją za rękę.
                - Zostaw to mamo, sam sobie odgrzeję. Kładź się spać, widzę, że jesteś już zmęczona.
Popatrzyła na mnie.
                - Poradzę sobie, jestem już dużym chłopcem – uśmiechnąłem się do niej.
Pokręciła głową.
                - Jak wy żyjecie w tych Stanach?
                - Nie martw się, wszystko jest dobrze.
                - Dobrze… A co ty teraz będziesz robił?
                - Zadzwonię do Andreasa, może pójdę do niego, a jak nie będzie miał czasu, to pooglądam telewizję. Nie musisz się martwić, znajdę sobie zajęcie, naprawdę.
Westchnęła tylko. Wiem, że się martwiła, ale ja nie narzekałem, odpowiadał mi taki tryb życia, mama nie rozumiała, że w dzień w LA temperatura dochodzi do czterdziestu stopni i nikt normalny w taki skwar nie łazi po dworze - turystów nie liczę. Życie w Stanach zaczyna się dopiero późnym popołudniem i w nocy, i nikogo tam nie dziwi, że spotyka cię na ulicy w środku nocy.
                - No dobrze, w szafce masz chleb, jakbyś chciał, a w komórce powidła. Zresztą… - zamyśliła się. – zresztą sam dobrze wiesz, gdzie co leży – powiedziała. – Kładę się spać.
                - Jasne, poradzę sobie. Dobranoc mamo – objąłem ją.
                - Może jednak położysz się i spróbujesz się przespać? Jutro będziesz wracać do Hamburga, jak ty chcesz poprowadzić będąc śpiący? Sądzisz, że pozwolę ci w takim stanie jechać?
                - Może masz rację, zjem coś, obejrzę jakiś film i spróbuję się położyć.
Uśmiechnęła się.
                - Dobranoc kochanie – pocałowała mnie w policzek i zostawiła samego w kuchni.
Otwarłem lodówkę i zacząłem grzebać, zaglądając po garnkach, na co tak właściwie mam ochotę się skusić. Tak mnie to zaabsorbowało, że nawet nie słyszałem, jak ktoś wszedł do kuchni.
                - Mama się martwi o was – usłyszałem i aż podskoczyłem, natychmiast prostując się.
                - Gordon, przestraszyłeś mnie.
                - Ja, a czym?
                - Zamyśliłem się, a ty się skradasz.
                - Powiedz, co cię tak naprawdę trapi.
Kurwa, jemu jedynemu nigdy nie dało się wcisnąć kitu, być może dlatego, że kiedyś był niespokojnym duchem i wiele ma za uszami, może widział w tym co robiliśmy siebie, dlatego tak łatwo było mu wyłapać, kiedy mieliśmy jakiś problemy.
                - Mnie? – udałem jednak głupka.
                - Dlaczego tak naprawdę przyjechałeś do Hamburga? Bo nie wierze, że w sprawach urzędowych.
                - To są naprawdę sprawy urzędowe – trzymałem się jednak swojego. Wyciągnąłem z lodówki garnek i postawiłem na kuchence, włączając płytę grzewczą.
                - Spotkałem Rię, jak byłem w Hamburgu sprawdzić czy wszystko w porządku w domu  – rzucił, a mnie aż coś ścisnęło w środku.
                - No i?
                - Wspomniała coś o tym, że chyba jest w ciąży.
Teraz to dopiero mnie zatkało.
                - A kiedy z nią rozmawiałeś?
Zamyślił się.
                - Jakiś czas temu, w każdym razie byliście już w Stanach.
                - Ona nie jest w ciąży.
                - Na pewno?
                - Przynajmniej nie ze mną – dodałem, bo doskonale wiedziałem, do czego zmierza.
                - A mnie się wydaje, że jesteś tu, dlatego, żeby namówić ją do aborcji.
Znowu poczułem ten nieprzyjemny uścisk w środku.
                - Gordon, nie jestem święty i wiele można mi zarzucić, ale gdyby ona była w ciąży i nosiła moje dziecko, to nigdy nie poprosiłbym ją o to, żeby zabiła część mnie.
Patrzył mi w oczy, starając się wywnioskować czy mówię prawdę.
                - Mam nadzieję, że mówisz prawdę, bo wiesz, że ja się dowiem.
                - Mówię prawdę. Mama wie? – zapytałem, bo o to bałem się najbardziej.
                - Nie.
                - Widziałeś się już z Rią?
                - Nie.
                - A spotkasz się z nią?
                - Po co?  Nie jesteśmy już razem, przecież wiesz.
                - Byliście parą prawie cztery lata.
                - Wiem, że ją lubiłeś, ale ona i ja to już zamknięty rozdział. I jeśli się z nią spotkam, to tylko na stopie koleżeńskiej.
Pokiwał głową, że rozumie, ale widziałem, że to mu jednak nie wystarczało. Ria w tym momencie była idealną tarczą dla prawdziwego powodu mojego przyjazdu. Zaczynałem się jednak zastanawiać, jak to będzie dalej, byłem tu zaledwie kilka dni, a czułem się tak, jakby każdy chciał, żebym wrócił do Stanów, Billa nie liczę. Przylatując tu liczyłem na to, że problemy jeden po drugim zaczną się rozwiązywać, a wychodziło na to, że jeden za drugim zaczynają się piętrzyć.
                - Posłuchaj Tom, wiesz, że gdybyś miał jakieś problemy to…
                - Wiem Gordon, ale wszystko jest w porządku. Załatwię to, po co tu przyleciałem i wracam do Stanów.
                - No dobra – odparł, ale wiedziałem, że nie kupił tego, co mu wciskałem. – Pomieszaj, bo ci się przypali – powiedział, zerkając w stronę garnka na kuchni. – Kładę się spać.  Ty też spróbuj się zdrzemnąć, jak chcesz jutro wracać do Hamburga, bo mama cię nie puści.
                - Słyszałem.
                - To dobrej nocy Tom.
                - Dzięki, na wzajem.
Boże! Odetchnąłem. Jednak przyjazd do rodziców był kiepskim pomysłem, mogłem zostać w Hamburgu, co z tego, że dziwnie się tam sam czułem. Jutro z rana, a najdalej w południe wracam.
Zjadłem obiadokolacje i zadekowałem się w swoim pokoju. Włączyłem sobie telewizor i próbowałem nie zanudzić się na śmierć, w każdym razie jakoś dotrwać do rana, bo już sobie odpuściłem spotkanie z Andreasem i jakieś wychodne. W tym momencie chciałem, jak najszybciej wrócić do Hamburga. Gdzieś po czwartej dostałem od Billa sms’a

BILL:
Cześć, śpisz czy imprezujesz?

JA:
Leże na łóżku przed telewizorem.

BILL:
Nie poszedłeś nigdzie z Andreasem?

JA:
Nie. Chcę z rana wrócić do Hamburga.

BILL:
Coś się stało?

Zawsze wiedział po sposobie mojego pisania, że coś jest nie tak albo, że coś ukrywam.

JA:
Gordon się domyślił, że nie przyjechałem tu ze względów formalnych.

BILL:
To było oczywiste, że się domyśli.

JA:
Dlaczego?

BILL:
Bo to ja zawsze zajmuję się papierkową robotą.

Prychnąłem.

JA:
Super.

BILL:
Ile wie?

JA:
O nas? To znaczy o tym… no wiesz… Nic. Myśli, że chodzi o Rię. Że przyleciałem tu, żeby namówić ją do aborcji.

BILL:
Przecież ona nie jest w ciąży!

JA:
Nie wiedział.

BILL:
A w ogóle to skąd wiedział, że była, to znaczy udawała, że jest?

JA:
Rozmawiał z nią. Spotkali się przypadkiem i powiedziała mu, że chyba spodziewa się dziecka. Gordon sobie sam dopowiedział resztę.

BILL:
Suka.

JA:
Nie mów tak, ja ją naprawdę kochałem.

BILL:
Nienawidzę jej za to, że cię skrzywdziła.

JA:
Było minęło, zapomnij o tym.

BILL:
Wracaj do Stanów Tom.

JA:
Nie Bill i dobrze wiesz, dlaczego.

BILL:
Głupi jesteś.

JA:
Dzięki za słowa otuchy.

BILL:
Otuchy zaznasz w moich ramionach.

JA:
Ja w twoich, a może ty w moich.

BILL:
O niczym innym nie marze.

Znowu prychnąłem.

JA:
Nie idziesz dzisiaj do Pradisea?

BILL:
Chcesz się mnie pozbyć?

JA:
Po prostu pytam, nie mogę?

BILL:
Idę. Czekam na Jamesa, ma po mnie przyjechać.

JA:
To dobrze.

BILL:
Wolę z Tobą chodzić na imprezy.

JA:
Przykro mi Bill. Zawsze możesz nie iść.

BILL:
Za późno, właśnie przyjechał.

JA:
No to miłej imprezy Ci życzę.

BILL:
Idę tylko dlatego, żeby nie siedzieć tu sam. Odezwę się, jak wrócę. A ty uważaj na drodze, jak będziesz jechał do Hamburga.

JA:
Jasne, ty też nie szalej.

19 komentarzy:

  1. ooo jaka miła niespodzianka! :) jestem bardzo ciekawa co takiego nastąpi, bądź wydarzy się, że Tom wróci do Billa, hmmm....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś pewna, że to Tom wróci do Billa? A może, to Bill przyleci do Niemiec ? :D

      Usuń
    2. nie no jak zwykle lubisz mieszać w naszych głowach! :D

      Usuń
  2. No i blogger zeżarł mi komentarz, to będzie krócej po raz drugi, ale może za to bardziej konkretnie:

    Martwię się o Billa, bo on spokojnie zachowuje się. Za spokojnie... (1) A wiesz, co działo się, kiedy zachowywał się tak na początku. (2)
    No i zdecydowanie te kilka SMS-ów to za mało, by wybadać, który do którego wróci. Bill na razie nie przyleci, bo będzie się bał, że znów wkurzy Toma. Poczeka, aż tamten będzie praktycznie wisiał na słuchawce i usychał z tęsknoty za nim...

    Z drugie strony byłoby ciekawie zobaczyć poprzedni rozdział oczami Billosza. ^^ Z jakiejś racji mam wrażenie, że to Tom był bardziej podjarany Billem w swoim łóżku, niż w drugą stronę... :P Bill mimo wszystko jest bardziej romantycznym typem.

    :*
    Ri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę o następnym opowiadaniu żeby napisać je właśnie z dwóch perspektyw Billa i Toma. Zobaczymy co z tego będzie, mam już wstępny pomysł o czym by to było, ale puki co skupiam się na tym obecnym, do końca jeszcze trochę zostało, więc nie myślę o następnym żeby się nie rozpraszać.

      Usuń
    2. Dobrze myślisz. :D Bo jak nie, to... patelnia i grób. ;)

      Czyli chcesz ciągnąć dalej pierwszoosobową narrację, tylko w dwóch wydaniach?
      Powodzenia. Ja na razie piszę wprawkę w 2. osobie i jak mi się nie odmieni, to ta 2. zostanie na chwilę ze mną. Ale już mnie kusi wskoczyć w 3. albo pierwszą. Znając mnie zmiksuję wszystkie. xD

      Wrzucę na moje opowiadania, jak skończę. (Do dwóch tygodni... Jakoś tak...)
      Ale nie będzie to TWC, ani żadne ff, tylko "poważna pisanina" ;) i na razie zalatuje horrorem. ;) Ale tylko zlatuje.
      Nieważne... Zmęczona jestem to plotę nie na temat. xD

      Ok, to ja zmykam spać. :* Jutro szkoła... ;.; (5:30)
      Dobranoc :*

      Ri

      Usuń
    3. Szkołą w sobotę? Współczuję.
      Ja normalną, własną książkę też piszę, ale do końca to daleka droga jeszcze, trochę mi się ostatnio spraw na głowę zwaliło i nie mam czau na pisanie, staram się nie dać dupy z termami "Alter ego" dlatego nie publikuje co 2 tylko 3 dni. Ale chętnie poczytam, jak już wrzucisz swoją :)

      Usuń
  3. Okk .. Tom co raz bardziej miesza się w swych uczuciach .
    Bill jest cierpliwy ,więc poczeka na decyzję Toma ..
    Już sama nie wiem co mam myśleć .. nie wiem który gdzie wróci ;p
    Nie będę się rozpisywać, bo zbytnio nie wiem co napisać ..
    Czekam na dalszy rozwój akcji ;)

    Wspaniałe jak zwykle ;**
    Ściskam i ślę buziaki;*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym odcinku właściwe ciężko jest coś wywnioskować, jest taki trochę przejściowy, że tak to ujmę do czegoś większego:) W następnym zobaczysz mały przełom.

      Usuń
  4. Weszlam na Twojego bloga tak tylko zajrzec ;) a tu nowy odcinek! Ekstra, ucieszylam sie. Mam metlik w glowie, co do tego, ktory pierwszy wroci do ktorego. Czuje, ze to Tom, ale wiem, ze lubisz namieszac, wiec bede czekac z utesknieniem na kolejne, genialne odcinki.
    Pozdrawiam i sciskam mocno za to, ze jestes i piszesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci kochana też mocno Cię ściskam. Czasami odcinki wrzucam tuż po 00:00 o czym informuje na stronie pod terminem kolejnej publikacji.
      A co do mojego mieszania wam, to owszem, uwielbiam Wam to robić. :)

      Usuń
  5. ZACZYNAM SIĘ GUBIC. SAMA NIE WIEM W CZYM, ALE SIĘ GUBIĘ.
    I NIE ROZUMIEM, PO KIEGO RIA POWIEDZIAŁA GORDONOWI?
    A TE SMS-Y... TO JEST NAJLEPSZE. TOM PODŚWIADOMIE JUŻ ZACZYNA COŚ TAM DWUZNACZNEGO PISAĆ. ZNACZY JA TAK MOMENTAMI TO ODBIERAM.
    PODEJRZEWAM, ZE JAK JUZ TOM ZACZNIE JARZYĆ, CO CZUJE DO BRATA TO ZNOWU WLECI RIA I NAMIESZA.
    WENY CI ZYCZĘ KOCHANA
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ria chciała Toma odzyskać, wiedziała jak ważne jest dla chłopaków zdanie ojczyma, więc jak nadarzyła się jej okazja, to powiedziała, w tym momencie trochę robiąc Tomowi przysługę. Gordon nie miał z nią już więcej okazji porozmawiać, więc nie wie, że okłamała Toma i że wszystko jest już nie ważne. Takie są alaski, jak chcą zdobyć faceta albo go przy sobie zatrzymać, posuną się do wszystkiego.

      Usuń
  6. Lubisz zmuszać czytelników do zastanawiania się nad uczuciami bohaterów, podoba mi się to, miło jest poczuć ekscytację na myśl kolejnych wydarzeń. To że spotkają się wkrótce, jest raczej oczywiste, ale bardziej ciekawe od tego w jaki sposób, jest to co tym razem się między nimi wydarzy.

    Tom nieświadomie (a może podświadomie) prowokuję brata, jakby bał się wykonać kolejny krok, ale chciał by ten jednak nastąpił. Albo Bill wykorzysta sytuacje aby mu udowodnić jego uczucia, albo z litości, będzie wciąż brał pełną winę na siebie za to co ich łączy. Cóż, pozostaje mi czekać na kolejny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wkładam w to opowiadanie wiele serca, żeby właśnie było ciekawe zmusiło czytelnika do zastanowienia się i jak to teraz będzie dalej :)

      Usuń
  7. Nie wiem co napisać. Nie mam siły na komentarz. xD Ale mam nadzieję, że to rozumiesz. Bo czasami, to nie wiadomo co napisać, zwłaszcza, że wszystko już zostało napisane powyżej. :D
    Jednak zawsze staram się zostawić po sobie ślad, byś wiedziała, że masz dla kogo pisać!
    A nad tym, kto do kogo przyjedzie, to.... nie no, pogdybam sobie trochę. :D Szybciej stawiałabym na to, że to Tom wróci do Billa. Źle się czuje w Niemczech, a poza tym każdy go o coś wypytuje, bo się domyślają, że zwyczajnie zmyśla. I tęskni za Billem. Ale z drugiej strony, Bill też tęskni za swym starszym bratem i może z tej tęsknoty nie wytrzymać i go "odwiedzić", chociaż wtedy przegrałby tę walkę, która toczy się miedzy Tomem, a jego zdrowym rozsądkiem - o ile tak to można nazwać. Mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi :D No. To tyle z mojej strony. Miałam coś jeszcze napisać, ale zapomniałam co. Boże, ta skleroza.... XD
    Weny, kochana!

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że jeszcze trochę potrzymam Was w niepewności, który wymięknie.
      Dziękuje że zaglądasz i jednak zostawiasz po sobie ślad.
      Buziaczki:*

      Usuń
  8. Hmmm no to mnie tym odcinkiem kompletnie zniszczłaś bo z jednej strony Tom a z drugiej Bill który bardziej cierpi i chce żeby znowu byli razem?
    Tom tam gdzieś w głębi duszy a Bill na zewnątrz i w środku
    No no ciekawie
    Nadal nie wiem którzy wymieknie ale to nic nowego przy twoich opowiadaniach ^^

    To wspomnienie o opowiadaniu które chcesz napisać z dwóch perspektywy sądzę że to bardzo dobry pomysł ! :)
    Po tym opowiadaniu wręcz idealny ;)
    Pozdrawiam :***
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe co powiesz w następnym odcinku :)
    Co do pisanie nowego opowiadania z dwóch perspektyw, to będzie ciekawe doświadczenie, będę musiała przestawić tryb myślenia raz na jednego raz na drugiego, mam nadzieje, że uda mi się to tak zrobić jakbym chała.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*