Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 27 września 2014
14:39
Odcinek 32
Kiedy się przebudziłem na dworze było już ciemno. Kompletnie
straciłem poczucie czasu, nie wiedziałem, czy to już noc, i ile w ogóle spałem.
Odrzuciłem kołdrę razem z kocem, czując, że jestem cały mokry, tym razem dla odmiany
było mi gorąco. Chwyciłem komórkę z szafki, zaglądając, która godzina,
dochodziła dziesiąta wieczorem, spałem ponad sześć godzin. Strasznie chciało mi
się pić, usiadłem i chwycił mnie taki kaszel, że nie mogłem się opanować. Po
chwili do pokoju weszła mama, zapalając światło.
-
Usłyszałam, że już nie śpisz, zaraz przyniosę ci syrop.
Jakoś się opanowałem w końcu z tym kaszlem.
-
Nie wchodź tu, bo się naprawdę ode mnie zarazisz – wychrypiałem, nie było dobrze,
chyba przy okazji poszło mi na struny głosowe, bo ledwo byłem wstanie coś
powiedzieć.
Pokręciła tylko głową i lekceważąc moje słowa podeszła do
mnie, sprawdzając moje czoło.
- Nadal
masz gorączkę i cały spocony jesteś, zdejmij te bluzę dam ci coś suchego.
- Poradzę
sobie, czuję się już lepiej – z ledwością wydusiłem z siebie.
-
Lepiej?
-
Tak. Jest mi gorąco, a to oznacza, że lekarstwa
zaczęły działać.
Ona jednak wcale nie słuchała tego, co mówiłem, wyszukała
w szafie dla mnie świeżą koszulkę i podała mi ją, zmuszając, żebym się
natychmiast przebrał.
-
Dobrze, przykryj się, zaraz przyniosę ci coś do picia i lekarstwa, to już czas
byś zażył kolejną dawkę.
Nic nie odpowiedziałem, wolałem jej nie denerwować. Chociaż
nadal miałem temperaturę czułem się zdecydowanie mniej obolały niż kilka godzin
temu.
Chwyciłem z szafki swojego laptopa, byłem ciekawy, czy
Bill będzie na necie. Odpaliłem skypa – był. Jego zielony status aż świecił mi
po oczach. Jak tylko zobaczył, że wszedłem, napisał.
Bill.K
HEJ, JAK CI MINĄŁ DZIEŃ?
Tommy
NO
HEJ. Z RANA ZAŁATWIŁEM, TO CO MIAŁEM ZAŁATWIĆ, A RESZTĘ DNIA SPĘDZIŁĘM W ŁÓŻKU.
Nie odpisywał, na pewno pomyślał sobie, że kogoś
zbajerowałem, a idąc jego torem myślenia, to, że to była któraś z urzędniczek, więc
napisałem mu.
Tommy
JESTEM
CHORY, MAM ANGINĘ I MUSZĘ ŁYKAĆ TONĘ LEKÓW.
Bill.K
O
BOŻE, GDZIE SIĘ TAK ZAŁATWIŁEŚ?
Tommy
POJĘCIA
NIE MAM, ALE OKAZJI NIE BRAKOWAŁO. ODKĄD PRZYLECIAŁEM CIĄGLE PADA I WIEJE.
Bill.K
MÓWIŁEM
CI WCZORAJ, ŻE MOŻE JESTEŚ CHORY.
Tommy
TA…
WYKRAKAŁEŚ.
Bill.K
TO,
KTO SIĘ TERAZ TOBĄ OPIEKUJE?
Wiedziałem, że będzie o to pytał. Zwykle to on się mną
zajmował albo ja nim, co zdarzało się o wiele częściej, ale kiedy coś mi
dolegało, to ze strony Billa miałem naprawdę troskliwą opiekę.
Tommy
DOMYŚL
SIĘ GENIUSZU.
Bill.K
HMM…
POMYŚLMY, KOGO NAJCHĘTNIEJ WIDZIAŁBYŚ PRZY SOBIE, OPRÓCZ MNIE OCZYWIŚCIE… NA
PEWNO JAKĄŚ KOBIETĘ.
Tommy
CIEPŁO.
Bill.K
PIĘKNĄ
I TROSKLIWĄ. WIEM, ŻE TAKIE LUBISZ.
Uśmiechnąłem się. I kto mi powie, że on mnie nie zna
lepiej niż ja sam siebie?
Tommy
BARDZO
CIEPŁO.
Bill.K
ZNAM
JĄ?
Tommy
TAK.
Już widziałem oczami wyobraźni jego wkurwiony wyraz
twarzy. Wiedział, że jestem zdolny przyprowadzić sobie kogoś i pozwolić o
siebie zatroszczyć i wiedziałem, że teraz zżera go już ciekawość, kto to może być.
Bill.K
TYLKO
MI NIE MÓW, ŻE TO RIA.
Tommy
TO
NIE ONA. PUDŁO.
Bill.K
NIE?
TO JESZCZE GORZEJ, NIE POWINIENEŚ SPROWADZAĆ OBCYCH LUDZI DO DOMU.
Tommy
ONA
NIE JEST OBCA. I NIE PRZYPROWADZAŁEM JEJ, TYLKO SAMA DO MNIE PRZYSZŁA.
Bill.K
OCH,
JUŻ TO WIDZĘ. KOMU CHCESZ WCISNĄĆ TEN KIT?
Tommy
MÓWIĘ
PRAWDĘ.
Bill.K
A
TY OCZYWIŚCIE PRZYJĄŁEŚ JĄ Z OTWARTYMI RAMIONAMI.
Tommy
OCZYWIŚCIE,
POTRZEBUJĘ JEJ, GDYBY NIE ONA UMARŁBYM TU W SAMOTNOŚCI.
Powiedziałem jak było.
Bill.K
TY
SIĘ JEDNAK NIGDY NIE ZMIENISZ, NIC DZIWNEGO, ŻE SIĘ ZAWSZE W COŚ WPIEPRZYSZ.
Był wkurzony, a ja nie miałem już serca dłużej go
denerwować.
Tommy
TO
MAMA, DEBILU. NIE NAKRĘCAJ SIĘ JUŻ TAK.
Wcisnąłem enter.
Bill.K
MAMA?
Tommy
A
O KIM POMYŚLAŁEŚ?
Bill.K
O
NIKIM.
Tommy
TA
JASNE. ZACZEKAJ CHWILĘ.
Napisałem widząc, że mama właśnie wchodzi do mojego
pokoju, niosąc mi kubek gorącej herbaty i lekarstwa.
- Chyba
faktycznie czujesz się lepiej skoro siedzisz już przed komputerem. Z kim tak
piszesz?
- Z Billem
– wychrypiałem. Ledwo, co mogłem mówić, a mój głos brzmiał momentalnie tak
jakbym przechodził kolejny raz mutację.
-
Piszecie? Nie lepiej byłoby ze sobą porozmawiać przez telefon?
Oczywiście, że by było, gdyby ten kretyn chciał jeszcze ze
mną normalnie gadać.
-
Mamo, jak mam z nim rozmawiać w takim stanie? – końcówkę w ogóle nie wypowiedziałem,
bo straciłem głos.
- No
tak, może masz rację. Pozdrów go ode mnie i napisz mu, że jak wróci do Niemiec,
to się z nim rozmówię, że cię zostawił w takim stanie. Mieliście się sobą opiekować.
- To
nie jego wina, sam zdecydowałem, że to ja przylecę załatwić te papierkową sprawę.
Zresztą, jak tu przyleciałem byłem zdrowy, skąd miał wiedzieć, że się rozchoruję.
- Już
dobrze, dobrze - podniosła ręce w geście, że się poddaje. – Masz, wypij to i
zmierz gorączkę – podała mi lekarstwa i termometr, który póki co położyłem na komputerze,
a ona położyła mi rękę na czole. – Nadal jesteś rozpalony.
-
Tylko trochę.
-
Mimo wszystko zmierz ją – pójdę przynieść ci coś do jedzenia.
-
Okej.
Zostawiła mnie w końcu samego. Łyknąłem całą garść
tabletek na raz, popijając gorącą herbatą i wciskając pod pachę termometr, napisałem
do Billa.
Tommy
JESTEŚ
TAM JESZCZE?
Bill.K
JESTEM.
Tommy
MASZ
PRZEJEBANE U MAMY.
Bill.K
JA?
A ZA CO?
Tommy
ZA
TO, ŻE ZOSTAWIŁEŚ MNIE SAMEGO.
Bill.K
JA
CIEBIE?
Zaśmiałem się, wiedziałem, że pewnie teraz prychnął z ironią.
Tommy
NO.
Bill.K
CHYBA
BREDZISZ W GORĄCZCE.
Tommy
ZARAZ
CI POWIEM, ILE JEJ MAM.
Wyciągnąłem termometr i zerknąłem.
Tommy
38,5.
Bill.K
ŻARTUJESZ?
Tommy
NIE.
I TAK JUŻ SPADŁA, WCZEŚNIEJ MIAŁEM 39,6.
Chyba się zaniepokoił.
Bill.K
ZACZEKAJ,
ZARAZ WRACAM.
Tommy
OKEJ.
Usłyszałem po chwili, jak dzwoni telefon mamy. Zadzwonił
do niej! A ona powiedziała mu wszystko, łącznie z tym, że dom wygląda jak pobojowisko.
Jezu, jakby to on był moją matką. Oczywiście musiała go zapytać, czemu nie
przyjechał, ale widocznie ściema mojego bliźniaka musiała być podobna do mojej,
bo szybko zmieniła temat.
W między czasie napisał do mnie na skypie.
Bill.K
POWIEDZIAŁEŚ
JEJ COŚ?
Wiedziałem o co pyta, najwyraźniej zaczęła za bardzo
drążyć temat, a jako, że krążyła po całym domu
nie słyszałem całej rozmowy.
Tommy
MASZ
MNIE ZA WARIATA?
Bill.K
WŁAŚNIE
ZACZĄŁEM SIĘ NAD TYM ZASTANAWIAĆ. DZIWNE PYTANIA ZADAJE.
Tommy
TO
PO CO DO NIEJ DZWONIŁEŚ?
Bill.K
BO
SIĘ O CIEBIE MARTWIĘ, KRETYNIE!
Tommy
NIC
MI NIE BĘDZIE. SKOŃCZ Z NIĄ GADAĆ, BO JESTEM GŁODNY, A PRZEZ CIEBIE ZAMIAST
PRZYNIEŚĆ MI JEDZENIE BIEGA PO CAŁYM DOMU I SPRZĄTA, ZARAZ PEWNIE WEŹMIE NAMIAR
NA TWÓJ POKÓJ.
Wiedziałem, że to na pewno na niego podziała.
Bill.K
CHOLERA!
Zaśmiałem się.
Po chwili mama weszła do pokoju, najwyraźniej, żegnając
się już z Billem.
- I
uważaj na siebie, żebyś i ty się nie przeziębił… No nie ważne, wiem że w LA
jest gorąco, ale też się można przeziębić, wypijesz Cole z lodem i będzie
problem, i kto się tobą tam zaopiekuje, jak Tom na razie leży chory i na pewno nie
puszczę go z powrotem w takim stanie. Dobrze nie martw się, przypilnuje go.
Jezu, gadali o mnie jak o jakimś zwierzaku.
-
Czuję się już lepiej – odparłem chrypiąc.
-
Daj mi ten termometr – wyciągnęła po niego rękę. - No pięknie, po prostu
pięknie – pożaliła się Billowi, - 38,5 i jeszcze mi tu twierdzi, że czuje się dobrze,
masz pojęcie?
Widziałem, że próbuje wywołać w Billu poczucie winy, miała
obsesje na naszym punkcie. Była spokojna wtedy, gdy wiedziała, że jesteśmy
razem, i tak było odkąd pamiętam, ale i ja i on wiedzieliśmy, dlaczego jestem
tu tak naprawdę i nie było opcji, żeby Bill się tu pojawił, przynajmniej nie w
obecnych okolicznościach.
-
Mamo daj mu już spokój, nie mów mu tego, bo jeszcze tu przyleci. Chcesz, żeby
się ode mnie zaraził, przecież wiesz, jaki on jest delikatny i… - nie dałem
rady dokończyć, bo znowu chwycił mnie kaszel.
-
Dobrze, już dobrze, obaj nie dacie nic sobie powiedzieć, jeden gorzej przewrażliwiony
na punkcie drugiego. Popij herbatę – podała mi kubek i dalej rozmawiała z
Billem. – Dobrze kochanie, to całuję cię mocno i uważaj tam na siebie, postaram
się wykurować Toma jak najszybciej, żeby mógł wrócić do Stanów, a póki co uważaj
na siebie, proszę cię. Pa, pa. Ja ciebie też.
Nareszcie skończyli gadać. Zabrała ode mnie pusty kubek
po herbacie i poszła do kuchni.
Spojrzałem na laptopa, dostałem wiadomość od Billa.
Bill.K
BARDZO
BOLI CIĘ GARDŁO?
Tommy
NIE
PYTAJ. W OGÓLE CZUJĘ SIĘ OKROPNIE.
Bill.K
SŁYSZAŁEM,
LEDWO MÓWISZ.
Tommy
NO.
Bill.K
IDŹ
DO MOJEGO POKOJU, W SZUFLADZIE W BIURKU SĄ MOJE TABLETKI NA GARDŁO. SĄ
PRZECIWBÓLOWE, TYLKO UWAŻAJ, SĄ BARDZO SILNE, WIĘC NIE ZAŻYWAJ WIĘCEJ NIŻ
JEDNĄ, CO OSIEM GODZIN.
Tommy
DZIĘKI,
ZARAZ PÓJDĘ.
Bill.K
TYLKO
WIESZ, ONE NIE LECZĄ GARDŁA TYLKO JE ZNIECZULAJĄ, TAKŻE ŁYKAJ TEŻ TO, CO
PRZEPISAŁ CI LEKARZ.
Tommy
JASNE.
Martwił się o mnie, jakoś rozczuliło mnie to. Dlaczego to
właśnie nam musiało się przytrafić to dziwne niedorzeczne uczucie? Wiedziałem,
co Bill do mnie czuje i zastanawiałem się, czy ja czuję do niego to samo?
Wszyscy wokoło twierdzili, że zachowuję się i wyglądam, jak ktoś zakochany. Czy
to możliwe, że kochałem Billa? Wciąż uparcie twierdziłem, że nie, bo nie czułem
do niego tego, co czułem do swoich byłych dziewczyn, a było ich kilka. Tyle, że
Bill nie był dziewczyną, więc może odczuwałem to inaczej, ponieważ byliśmy ze
sobą od zawsze blisko? Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nawet jak na braci łączy
nas szczególna więź, ale mi to nie przeszkadzało, tylko że teraz nie potrafiłem
określić swoich prawdziwych uczuć w stosunku do Billa. Kompletnie pogubiłem się
w tym wszystkim.
Bill.K
DZIĘKI
CHOROBIE MASZ DOBRĄ WYMÓWKĘ, WZGLĘDEM POBYTU W NIEMCZECH, A CO POWIESZ, JAK JUŻ
WYZDROWIEJESZ?
Tommy
JESZCZE
SIĘ NAD TYM NIE ZASTANAWIAŁEM, ALE NIE MARTW SIĘ, COŚ WYMYŚLĘ.
Bill.K
NIE
PROŚCIEJ BYŁO BY WRÓCIĆ?
Cóż, spodziewałem się, że będzie próbował przy każdej nadarzającej
się okazji ściągnąć mnie do siebie, i to była właśnie kolejna taka jego próba.
Tommy
NIE!
Bill.K
NO
DOBRA, ZJEDZ COŚ I POŁÓŻ SIĘ SPAĆ, MUSISZ TERAZ DUŻO WYPOCZYWAĆ.
Tommy
JUŻ
UCIEKASZ?
Bill.K
JADĘ
NA ZAKUPY Z BROOKE. CHCE KUPIĆ KILKA DROBIAZGÓW DLA PRINCESSY, POPROSIŁA MNIE,
ŻEBYM JEJ TOWARZYSZYŁ I POMÓGŁ.
To dobrze, że nie siedział w domu tylko wychodził z przyjaciółmi,
trochę bałem się, zostawiając go tam, że przez to zamknie się w sobie, chcąc mi
zrobić na złość, ale najwyraźniej wyrósł już z tego.
Tommy
DOBRZE
TRAFIŁA. POZDRÓW JĄ ODE MNIE.
Bill.K
BĘDĘ
PÓŹNIEJ NA SKYPIE, JAKBYŚ MIAŁ OCHOTĘ POPISAĆ.
Tommy
OKEJ.
TO PRZYJEMNYCH ZAKUPÓW BILL.
Bill.K
ŚPIJ
DOBRZE TOM.
Zamknąłem laptopa i wstałem z łóżka, kierując się prosto
do pokoju brata. Zdziwiłem się, kiedy zastałem w nim idealny porządek. Dokumenty,
które jeszcze kilka godzin temu walały się po całym pokoju teraz leżały równo złożone
na brzegu biurka, mama musiała tu posprzątać, kiedy spałem. W salonie pewnie też
zrobiła porządek. Boże, co za wstyd. Westchnąłem i otwarłem szufladę w biurku
od razu, wypatrując tabletki, o których mówił Bill. Wsadziłem je do kieszeni i zamknąłem
szuflad, przyglądając się jednemu ze zdjęć stojących na biurku. Jakiś czas temu
mieliśmy sesje zdjęciową do jesiennej kolekcji, chyba H&M albo może to był…
- kurde nie pamiętam już, ale na tym zdjęciu obejmowałem Billa. Aż pokręciłem
głową, czemu ja wcześniej nie zauważałem takich rzeczy? Jak on musiał się czuć
w tym momencie? Po minie, pomijając, że to były zdjęcia, widać było, że jest w
siódmym niebie, nie trudno mi się teraz domyślić, co go tak uszczęśliwiało.
Zresztą, jak tak się teraz nad tym zastanawiam, na każdej naszej wspólnej
sesji, chętnie się do mnie przytulał i nigdy nie miał obiekcji, kiedy ja go do
siebie tuliłem.
- A
co ty tu robisz! – krzyknęła na mnie mama, aż podskoczyłem.
-
Jezu! Chcesz, żebym dostał zawału?
-
Masz leżeć w łóżku, nie słyszałeś, co mówił lekarz?
- Słyszałem,
wstałem do toalety.
- Do
toalety? Korzystasz z toalety Billa?
Słaba wymówka, ale nie zdążyłem wymyślić nic lepszego.
- Ostrzegam
cię Tom, żeby potem nie było, jak z Billem. Wiesz, jakie mogą być powikłania po
anginie? Chcesz, żeby padło ci na serce? Tego chcesz? Albo, żebyś wylądował,
jak Bill w szpitalu z cystą na strunach głosowych? Tego właśnie chcesz?
Ta to umiała człowiekowi przedstawić najgorszy możliwy
scenariusz, że aż się włosy na głowie jeżyły.
-
Bez obaw, ja nie zamierzam śpiewać – na potwierdzenie kichnąłem.
-
Uciekaj natychmiast do łóżka! Zaraz przyniosę ci jedzenie.
- Idę
już idę, pozwolisz, że tylko skorzystam – skinąłem głową na ubikację.
-
Ale szybko.
Wolałem jednak, kiedy Bill się mną opiekował, mama za
bardzo się nade mną trzęsła i to mi zaczynało działać na nerwy. Załatwiłem potrzebę
i wróciłem do łóżka, łykając ukradkiem jedną z tabletek Billa.
Po chwili przyszła z tacą jedzenia. Po mimo że nie czułem
smaku, a gardło nadal mnie bolało i z trudem przełykałem, zjadłem wszystko, od
wczoraj nie miałem nic w ustach, to cud, że mama się nie domyśliła.
Przyniosła mi też kolejny kubek gorącej herbaty.
- Pamiętaj o sprayu, bo już
zaczynasz pociągać nosem.
- Zaraz sobie popsikam.
Zrobiłem łyk wywaru i odstawiłem resztę na stolik obok łóżka,
psikając sobie jeszcze ten nieszczęsny spray. Nie cierpiałem tego, gdyby nie
fakt, że po tym nie ciekło mi z nosa i mogłem normalnie oddychać, w życiu bym
tego nie użył. W każdym razie chyba też w końcu zaczęła działać tabletka Billa,
bo zaczynał mi przechodzić ból gardła, za to zacząłem się robić strasznie śpiący.
Miałem jeszcze posiedzieć i pogrzebać sobie w sieci, ale z minuty na minutę
czułem, że coraz mniej kontaktuję z rzeczywistością i same zamykają mi się
oczy. Zacząłem podejrzewać, że to po tej tabletce. Pięknie się urządziłem,
jeśli tak mam spędzić resztę choroby, na spaniu, to chyba więcej jej nie zażyję.
Zamknąłem laptopa i odłożyłem na szafkę.
Do pokoju przyszła jeszcze mama.
-
Już wypiłeś?
-
Miałem to wypić? To jakieś lekarstwo?
-
Nie, zwykła herbata z sokiem malinowym, ale myślałam, że już wypiłeś.
-
Nie, trochę gorąca, wypije później jak przestygnie. Chyba się prześpię.
- To
dobry pomysł, sen ci dobrze zrobi.
I już ruszyła, żeby mnie nakrywać.
- Poradzę
sobie.
- Co,
wstydzisz się własnej matki?
-
Mamo, jesteś zmęczona, może ty też położysz się spać? Nie musisz nade mną czuwać,
nie umrę. Czuję się już lepiej. Na prawdę.
Westchnęła.
-
Niczego ci nie trzeba?
-
Nie, mam tu wszystko, picie, ciepłe łóżko, telefon, komputer, pełny brzuch, więc
jak widzisz wszystko mam pod ręką.
- No
dobrze, to położę się w pokoju Billa, nie będę wam już robić bałaganu w
salonie, chociaż to, co tam zastałam wyglądało, jakby przez dom przeszło
tornado. Co prawda poskładałam to, ale pochowasz to sobie, gdzie ma być już
sam.
- Dziękuję.
- To
dobranoc kochanie – podeszła i pocałowała mnie w czoło. – Nadal jesteś rozpalony,
przyniosę ci jeszcze kompres.
-
Nie chcę, będę miał mokrą poduszkę.
- Na
pewno?
-
Tak.
- To
dobranoc kochanie.
-
Dobranoc mamo.
Wyszła, gasząc światło i zamykając za sobą drzwi. Położyłem
głowę na poduszce i chyba momentalnie zasnąłem.
Miałem
dziwny sen. Widziałem w nim Billa i czułem jego dotyk, robił mi dokładnie to samo,
co w rzeczywistości, tyle że ja się w tym śnie nie opierałem. Chciałem więcej.
Chciałem, żeby był dla mnie bardziej stanowczy, czułem, że im bardziej zaciska
dłonie na moich nadgarstkach i sprawia mi ból, tym bardziej tego pragnę, to
wszystko było tak przyjemne i podniecające, że kiedy się ocknąłem miałem wzwód.
Rozejrzałem się po pokoju, nadsłuchując czy mama już wstała,
ale bębnienie talerzy oznaczało, że tak. Zerknąłem na zegarek, było kilka minut
po ósmej. Odrzuciłem kołdrę i wstałem z łóżka, kierując się prosto do łazienki.
Zamknąłem się na klucz. Musiałem zrobić coś ze swoim wzwodem, bo byłem tak
podniecony, że przeleciałbym teraz wszystko, co by mi się nawinęło na drodze i
wolałem, żeby mnie mama nie nakryła na tym, co właśnie robiłem, bo bym się
chyba spalił ze wstydu. Uwielbiałem seks, zwłaszcza rano, zwykle wtedy miałem największą
ochotę, a Ria zawsze narzekała, że nie daje jej spać, to mnie w niej najbardziej
drażniło. Bill był sprytny, wiedział, że kiedy się budzę jestem najbardziej
aktywny seksualnie. Wiedział, bo sam mu o tym, kiedyś tam powiedziałem, i
wykorzystał to w tym swoim planie miesiąca szansy, który zakończył się zaledwie
po dwóch tygodniach, ale przez te dwa tygodnie dawał mi to, czego
potrzebowałem, przyzwyczaił mnie do tego i teraz brakowało mi tego. Zrobił mi
już taki misz - masz w głowie, że teraz będąc w potrzebie zaczynałem rozważać
jego propozycje związku. Jednak, kiedy sobie ulżyłem, pozbywając się napięcia,
Bill znowu wrócił do rangi mojego braciszka.
Umyłem ręce i przemyłem jeszcze twarz, wracając w końcu do
łóżka.
Niedługo później mama przyniosła mi śniadanie i lekarstwa.
-
Kochanie, jadę na zakupy, bo w domu nie ma kompletnie nic do jedzenia. Nie wiem
jak ty żyjesz, jak wy obaj żyjecie.
- Nie
zdążyłem zrobić zakupów – wyjaśniłem. – Normalnie lodówka i szafki są pełne,
nie martw się, nie głodujemy.
- Jesteś
tu już tydzień i prócz mąki, makaronu i kilku jajek nie ma nic.
-
Nie zapominaj, że jak byłem u was, to mi napakowałaś cały bagażnik jedzenia. Po
co miałem robić zakupy?
- No
tak. Ale teraz lodówka świeci pustkami, więc jadę. Niedługo wrócę. Jakbyś
czegoś chciał, to dzwoń.
-
Nic mi nie trzeba.
Zostałem w domu sam.
Sięgnąłem po laptopa, odpalając od razu skypa. Bill znowu
siedział na necie. Co prawda tam był dopiero wieczór, ale sądziłem, że może
pojechał do Paradisea, tym czasem on najwyraźniej ślęczał przed komputerem.
Tommy
HELLO.
Zaczepiłem go.
Bill.K
NO
HEJ. JAK SAMOPOCZUCIE?
Tommy
LEPIEJ.
Bill.K
A
GARDŁO?
Tommy
NIE
BOLI, ALE PO TYCH TABLETKACH STRASZNIE SPAĆ SIĘ CHCE.
Bill.K
WIEM,
ALE TO TYLKO TAK NA POCZĄTKU, PO DWÓCH, TRZECH PRZEJDZIE CI.
Tommy
DOBRZE,
ŻE NAPISAŁEŚ, BO JUŻ ZACZĄŁEM ROZWAŻAĆ ODSTAWIENIE ICH, CHOCIAŻ NIE POWIEM, JAK
WCZORAJ ZAŻYŁEM JEDNĄ, TO DO TERAZ GARDŁO MNIE NIE BOLI. NIE WIEDZIAŁEM, ŻE
MASZ TAKIE SILNE LEKI.
Bill.K
MAM.
DOSTAŁEM JE PO OPERACJI. SPRAWDZAŁY SIĘ, WIĘC OD CZASU DO CZASU, KIEDY
POTRZEBUJE ŁYKAM JE.
Tommy
MASZ
JE JESZCZE OD TAMTEGO CZASU?
Bill.K
NO
CO TY ZGŁUPIAŁEŚ? DO TEJ PORY BYŁYBY JUŻ PRZETERMINOWANE. JAK SIĘ OSTATNIO
SZCZEPILIŚMY POPROSIŁEM LEKARZA, ŻEBY MI JE WYPISAŁ.
Tommy
BOLI
CIĘ GARDŁO?
Bill.K
CZASAMI.
ALE NIE MARTW SIĘ, NIC MI NIE JEST.
MAMA
W DOMU?
Tommy
NIE.
POJECHAŁA NA ZAKUPY. NIEDŁUGO WRÓCI. A TY NIE IDZIESZ DO PARADISEA?
Bill.K
NIE.
NIE CHCE MI SIĘ. NAŁAZIŁEM SIĘ Z BROOKE PO SKLEPACH, NIE MAM JUŻ SIŁY ANI
OCHOTY NA IMPREZĘ.
Tommy
WIESZ,
ŚNIŁEŚ MI SIĘ DZISIAJ.
Bill.K
TAK,
A CO CI SIĘ ŚNIŁO?
Tommy
A
NIE BĘDZIESZ SIĘ ŚMIAŁ?
Bill.K
:)
Wiedziałem, że mi wyśle tą mordkę.
Tommy
TO
SIĘ WYPCHAJ, NIE POWIEM CI.
Bill.K
CO
CI ROBIŁEM W TYM ŚNIE?
Tommy
A
SKĄD WIESZ, ŻE COŚ MI ROBIŁEŚ?
Bill.K
NIE
WIEM, CELUJĘ.
Eh! Podpuścił mnie, a ja znowu dałem się mu podejść,
nigdy się nie nauczę.
Tommy
PODPUŚCIŁEŚ
MNIE.
Bill.K
:)
Tommy
NIE
BĘDĘ Z TOBĄ PISAŁ, JESTEŚ ZBOCZONY I NIEZRÓWNOWAŻONY.
Bill.K
TAK
SAMO JAK TY, WIĘC OPOWIADAJ, CO CI ROBIŁEM? DOBIERAŁEM SIĘ DO CIEBIE?
Uśmiechnąłem się. Napalił się, i nie wiedzieć czemu ja
też
Tommy
OWSZEM.
Bill.K
JAK?
POROZBIERAŁEM CIĘ?
Tommy
NIE,
WŁAŚCIWIE BYŁEM JUŻ NAGI.
Bill.K
MRRR…
I CO DALEJ? DOTYKAŁEM CIĘ?
Tommy
TAK.
Bill.K
JAK
CIĘ DOTYKAŁEM?
Tommy
NIE
PAMIĘTAM.
Przecież nie napisze mu wprost, jak i gdzie mnie dotykał.
Bill.K
:)
Oczywiście nie uwierzył, nic dziwnego, jak się kogoś zna
od urodzenia, ale na pewno nie powiem mu tego wprost.
Tommy
NAPRAWDĘ
NIE PAMIĘTAM.
Bill.K
DOTYKAŁEM
CIĘ TAM?
Owszem - pomyślałem i aż oblizałem usta. Potrafił wyciągać
ode mnie informację za informacją, i robił to w taki subtelny sposób, że wcale
mi to nie przeszkadzało. Chciałem, żeby kontynuował, zwłaszcza, że znowu
poczułem się jakiś podniecony.
Tommy
TAK.
Bill.K
TYLKO
RĘKĄ?
Tommy
NIE.
ROBIŁEŚ TO DOKŁADNIE TAK JAK W RZECZYWISTOŚCI.
Bill.K
WZIĄŁEM
GO DO UST?
Tommy
TAK.
Bill.K
PODOBAŁO
CI SIĘ?
Jezu, głupie pytanie, skoro obudziłem się ze stojącą
pałą.
Tommy
…
Nie chciałem mu napisać wprost, że przez to, co mi się śniło
musiałem sobie zwalić.
Bill.K
ROZUMIEM,
ŻE TAK.
Tommy
NAWET,
JEŚLI, TO TAK NIE POWINNO BYĆ.
Bill.K
ALE
CI SIĘ PODOBAŁO.
Tommy
PRZEZ
TO, CO ZROBIŁEŚ, WIESZ, CO MAM NA MYŚLI? WIESZ, DLACZEGO WYJECHAŁEM?
Bill.K
TAK.
CHODZI CI O TEN SEKS, DO KTÓREGO CIĘ ZMUSIŁEM.
Tommy
NO.
PRZEZ CIEBIE CIĄGLE O TYM MYŚLĘ.
Bill.K
I?
Tommy
NIE
WAŻNE. ZAPOMNIJ! NIE POTRZEBNIE CI O TYM NAPISAŁEM.
Bill.K
ZACZEKAJ,
TOM.
Tommy
CZEGO
CHCESZ?
Bill.K
DLACZEGO
NIE CHCESZ ZE MNĄ SZCZERZE O TYM POROZMAWIAĆ?
Tommy
O
CZYM?
Bill.K
O
CZYM MYŚLISZ I CZUJESZ W ZWIĄZKU Z TYM, CO SIĘ MIĘDZY NAMI WYDARZYŁO.
Tommy
BO
NIE MA O CZYM.
Bill.K
ZNAM
CIĘ TOM, NIE ZAPOMINAJ O TYM. JUŻ DRUGI RAZ MNIE PROWOKUJESZ. JESTEM WSTANIE
CIĄGNĄĆ CIĘ ZA JĘZYK, JEŚLI TAK BĘDZIE CI ŁATWIEJ, ALE NIE ZAPRZECZAJ, ŻE NIE
POTRZEBUJESZ TEJ ROZMOWY.
Tommy
MOŻE
I POTRZEBUJĘ I MOŻE NAWET JEJ CHCĘ, ALE WIESZ, DLACZEGO SIĘ WZBRANIAM?
Bill.K
?
Tommy
BO
SIĘ BOJĘ, ŻE PO TYM, CO CI POWIEM ODWALI CI JESZCZE BARDZIEJ, A NIE TAKI BYŁ
PLAN.
Bill.K
PLAN?
SĄDZISZ, ŻE JEŚLI WYJECHAŁEŚ, TO MI TERAZ PRZEJDZIE?
Tommy
TAK.
Bill.K
NADAL
NIE ROZUMIESZ, ŻE TEN WYJAZD NICZEGO NIE ZMIENI? ROZUMIEM, ŻE SIĘ WKURZYŁEŚ NA
MNIE PO TYM JAK CIĘ ZMUSIŁEM DO SEKSU. PRZEMYŚLAŁEM TO SOBIE I WIEM, ŻE ŹLE TO
ROZEGRAŁEM, PRZEPRASZAM, CO WIĘCEJ MOGĘ W TEJ SYTUACJI ZROBIĆ? TA LISA WYTRĄCIŁA
MNIE Z RÓWNOWAGI, DOSZŁO JESZCZE KILKA INNYCH CZYNNIKÓW I PONIOSŁO MNIE. ŹLE ZROBIŁEM,
WIEM O TYM.
Tommy
BILL,
NIE CHODZI O LISĘ, CZY INNĄ DZIEWCZYNĘ, TY NADAL NIE DOPUSZCZASZ DO SIEBIE
FAKTU, ŻE JA NIE CHCĘ SIĘ Z TOBĄ WIĄZAĆ. NIE CZUJĘ TEGO SAMEGO, CO TY DO MNIE,
PO PROSTU.
Bill.K
CZYŻBY?
ROZMAWIAŁEM DZISIAJ Z GEORGIEM.
Tommy
I
CO?
Bill.K
PYTAŁ
SIĘ O TWOJĄ NOWĄ DZIEWCZYNĘ?
Zdziwiłem się.
Tommy
JAKĄ
DZIEWCZYNĘ?
Bill.K
NO
WŁAŚNIE… MÓWIŁ, ŻE JAK NA NIEGO, TO WYGLĄDASZ, JAK KTOŚ ZAKOCHANY PO USZY.
Tommy
PIEPRZENIE,
NIC WIĘCEJ.
Bill.K
TO
NIE PIEPRZENIE, JA NIE JESTEM CI OBOJĘTNY TOM I TY SAM ZACZYNASZ TO CZUĆ.
PROWOKUJESZ MNIE DO ŚWINTUSZENIA PRZEZ INTERNET, BO BRAKUJE CI TEGO. BRONISZ
SIĘ, BO TAK CI KARZE SUMIENIE, A NIE SERCE.
Tommy
SKOŃCZ
JUŻ Z TYM, DOBRZE?
Bill.K
JEŚLI
TY SAM JESTEŚ WSTANIE TO SKOŃCZYĆ.
Tommy
NIE
MAM, CO KOŃCZYĆ, BO NICZEGO NIE ZACZYNAŁEM. MIĘDZY NAMI NIC NIE MA, NIE BYŁO I
NIGDY NIE BĘDZIE!
Bill.K
ALE
CHCIAŁBYŚ, ZNALEŹĆ SIĘ ZNOWU WE MNIE ALBO WSUNĄĆ WE MNIE PALCE. PAMIĘTASZ,
JAKIE TO UCZUCIE?
Przełknąłem ślinę, jego słowa
działały na mnie, jak narkotyk. Pamiętam wszystko, o czym pisał, i to jak, opatrując
jego krwawiący tyłek włożyłem w niego palce – także. Wtedy byłem przerażony,
ale teraz… kiedy przywołuje w pamięci ten obraz i uczucie, jakie miałem, czuję
przyjemny skurcz w podbrzuszu.
Tommy
CO
NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE TO SIĘ NIE POWINNO BYŁO NIGDY WYDARZYĆ.
Bill.K
ALE
SIĘ WYDARZYŁO I OBOJGU SIĘ NAM TO PODOBAŁO. I BĘDĘ CI TO POWTARZAŁ TAK DŁUGO,
AŻ TO DO CIEBIE DOTRZE. NIE JESTEM CI OBOJĘTNY! PRAGNIEMY SIĘ NAWZAJEM. OBAJ
CHCEMY DOŚWIADCZYĆ CZEGOŚ NOWEGO, CZUĆ TO MOCNO, BEZ WSZELKICH MORALNYCH ZASAD
I OGRANICZEŃ, WIĘC PO CO SIĘ OSZUKUJESZ? CZEMU NIE WEŹMIESZ TO, CO CI DAJE?
CHCESZ DO KOŃCA ŻYCIA ZASTANAWIAĆ SIĘ, CO BY BYŁO GDYBYŚ ZARYZYKOWAŁ I SPEŁNIŁ
WSZYSTKIE SWOJE EROTYCZNE FANTAZJE?
Tommy
NIE
CHCĘ DO KOŃCA ŻYCIA ŻAŁOWAĆ, ŻE TO ZROBIŁEM.
Bill.K
A
ŻAŁUJESZ, ŻE DAŁEŚ SIĘ NAMÓWIĆ NA TEN MIESIĄC PRÓBY? TYLKO ODPOWIEDZ SZCZERZE.
Tommy
NIE.
Bill.K
JESTEŚ
ODE MNIE DALEKO, NIE MOGĘ CIĘ DOTKNĄĆ ANI ZNIEWOLIĆ, JESTEŚ BEZPIECZNY, JEDYNE,
CO NAS TERAZ ŁĄCZY, TO TEN KOMPUTER. WIEM, ŻE TO KIEPSKI SUBSTYTUT MNIE, ALE
SPRÓBUJ DAĆ SIĘ PONIEŚĆ PRAGNIENIOM, UCZUCIU, ZRÓB TO DLA SIEBIE, NIE MYŚL O
MNIE. NIE TRAKTUJ MNIE JAK BRATA. ZARYZYKUJ. PRZECIEŻ TYLE RAZY JUŻ TO ROBIŁEŚ,
TYM RAZEM ZARYZYKUJ DLA SIEBIE.
Usłyszałem, że mama wróciła.
- Wróciłam już! – krzyknęła.
- Słyszę! – odkrzyknąłem, znowu zanosząc się kaszlem.
Tommy
MAMA
WRÓCIŁA, ODEZWĘ SIĘ DO CIEBIE PÓŹNIEJ.
Bill.K
OKEJ.
POMYŚL NAD TYM, CO CI NAPISAŁEM.
Tommy
JASNE.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Tom momentami mnie wkurza, broniąc się przed tym uczuciem. Niby twierdzi, że nie chce być z Billem, bo go niby nie kocha, a takie rzeczy przez neta, to chce z nim pisać. Idiota. W tym wszystkim szkoda mi Billa, bo czasami Tom traktuję go jak jakąś zabawkę, ale wiem, że ma w tym swój cel i on też wie, że prędzej, czy później Tom będzie jego. Także jestem spokojna o ich wspólną przyszłość. :D
OdpowiedzUsuńTo teraz nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć weny i czekać na kolejną część.
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Zanim Tom w końcu się podda, Billa czeka na prawdę kawał syzyfowej roboty.
Usuń*_______* jakoś gorąco tu sie zrobiło, uhh :D
OdpowiedzUsuńGorąco, to dopiero będzie :D
UsuńTak coś czuję, że szybciej zrozumiem naszych polityków niż zachowanie Toma...
OdpowiedzUsuńSzczerze myślałam, że jak Bill się dowie, że Tom jest chory to wsiądzie w najbliższy samolot do Niemiec.
Nie wiem co jeszcze napisać. Widać, że Tom go kocha, tylko broni się przed tą myślą jak lew. Kiedy w końcu powie sam do siebie: Tak, kocham Billa.?
Pozdrawiam :*
Toma blokuje to, że uważa się za 100% faceta i nie dopuszcza do siebie myśli, że może pokochać drugiego faceta w tym wypadku akurat Billa.
UsuńCzemu trafilam na Twojego bloga dopiero teraz, hm?
OdpowiedzUsuńJuż wiem, jak spędzę dzisiejszą noc. Lecę czytać wszystko od początku!
A tymczasem zapraszam również do siebie na prolog nowego twincestu!
http://grzech-za-grzechem.blogspot.com/
No nie wiem, jestem już rok tutaj. W każdym razie cieszę się, że trafiłaś. Dziękuje także za linka zajrzę z przyjemnością do Ciebie.
UsuńJak miło wrócić z zajęć, odbębnić obowiązki i zobaczyć TAKĄ notkę. :D Normalnie wyszczerz z twarzy mi nie schodzi. Co Ty nam tu dosypujesz do tych literek... ^^
OdpowiedzUsuńA tak bardziej na serio to z Toma rzeczywiście jest mocny zawodnik, ale już się łamie. I tak... gorąco się jakoś tu tak zrobiło... ^^
:*
Ri
Łamie się łamie powoli, ale skutecznie :)
UsuńNo więc tak ... Tom ! Ogarnij się w końcu !
OdpowiedzUsuńOn gdzies tam w podświadomości wie, że jego uczucie do Billa staje się silniejsze, lecz on nie chce tego dopuścić do siebie, gdyż jego psychika jest za słaba ...
Jejku, no sama juz nie wiem. To dośc skoplikowane, ale Tom niech wkońcu przyzna się przed sobą, że kocha Billa !
Cudownie ;)
Buziaaaki i czekam na kolejny odcinek ;***
Spokojnie, jak się w końcu przyzna, to zadziwi to nawet samego Billa.
Usuń