Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

sobota, 27 września 2014
Odcinek 32




Kiedy się przebudziłem na dworze było już ciemno. Kompletnie straciłem poczucie czasu, nie wiedziałem, czy to już noc, i ile w ogóle spałem. Odrzuciłem kołdrę razem z kocem, czując, że jestem cały mokry, tym razem dla odmiany było mi gorąco. Chwyciłem komórkę z szafki, zaglądając, która godzina, dochodziła dziesiąta wieczorem, spałem ponad sześć godzin. Strasznie chciało mi się pić, usiadłem i chwycił mnie taki kaszel, że nie mogłem się opanować. Po chwili do pokoju weszła mama, zapalając światło.
                - Usłyszałam, że już nie śpisz, zaraz przyniosę ci syrop.
Jakoś się opanowałem w końcu z tym kaszlem.
                - Nie wchodź tu, bo się naprawdę ode mnie zarazisz – wychrypiałem, nie było dobrze, chyba przy okazji poszło mi na struny głosowe, bo ledwo byłem wstanie coś powiedzieć.
Pokręciła tylko głową i lekceważąc moje słowa podeszła do mnie, sprawdzając moje czoło.
                - Nadal masz gorączkę i cały spocony jesteś, zdejmij te bluzę dam ci coś suchego.
                - Poradzę sobie, czuję się już lepiej – z ledwością wydusiłem z siebie.
                - Lepiej?
                - Tak.  Jest mi gorąco, a to oznacza, że lekarstwa zaczęły działać.
Ona jednak wcale nie słuchała tego, co mówiłem, wyszukała w szafie dla mnie świeżą koszulkę i podała mi ją, zmuszając, żebym się natychmiast przebrał.
                - Dobrze, przykryj się, zaraz przyniosę ci coś do picia i lekarstwa, to już czas byś zażył kolejną dawkę.
Nic nie odpowiedziałem, wolałem jej nie denerwować. Chociaż nadal miałem temperaturę czułem się zdecydowanie mniej obolały niż kilka godzin temu.  
Chwyciłem z szafki swojego laptopa, byłem ciekawy, czy Bill będzie na necie. Odpaliłem skypa – był. Jego zielony status aż świecił mi po oczach. Jak tylko zobaczył, że wszedłem, napisał.

Bill.K
                 HEJ, JAK CI MINĄŁ DZIEŃ?
Tommy
                NO HEJ. Z RANA ZAŁATWIŁEM, TO CO MIAŁEM ZAŁATWIĆ, A RESZTĘ DNIA SPĘDZIŁĘM W ŁÓŻKU.

Nie odpisywał, na pewno pomyślał sobie, że kogoś zbajerowałem, a idąc jego torem myślenia, to, że to była któraś z urzędniczek, więc napisałem mu.

Tommy
                JESTEM CHORY, MAM ANGINĘ I MUSZĘ ŁYKAĆ TONĘ LEKÓW.
Bill.K
                O BOŻE, GDZIE SIĘ TAK ZAŁATWIŁEŚ?
Tommy
                POJĘCIA NIE MAM, ALE OKAZJI NIE BRAKOWAŁO. ODKĄD PRZYLECIAŁEM CIĄGLE PADA I WIEJE.
Bill.K
                MÓWIŁEM CI WCZORAJ, ŻE MOŻE JESTEŚ CHORY.
Tommy
                TA… WYKRAKAŁEŚ.
Bill.K
                TO, KTO SIĘ TERAZ TOBĄ OPIEKUJE?

Wiedziałem, że będzie o to pytał. Zwykle to on się mną zajmował albo ja nim, co zdarzało się o wiele częściej, ale kiedy coś mi dolegało, to ze strony Billa miałem naprawdę troskliwą opiekę.

Tommy
                DOMYŚL SIĘ GENIUSZU.
Bill.K
                HMM… POMYŚLMY, KOGO NAJCHĘTNIEJ WIDZIAŁBYŚ PRZY SOBIE, OPRÓCZ MNIE OCZYWIŚCIE… NA PEWNO JAKĄŚ KOBIETĘ.
Tommy
                CIEPŁO.
Bill.K
                PIĘKNĄ I TROSKLIWĄ. WIEM, ŻE TAKIE LUBISZ.

Uśmiechnąłem się. I kto mi powie, że on mnie nie zna lepiej niż ja sam siebie?

Tommy
                BARDZO CIEPŁO.
Bill.K
                ZNAM JĄ?
Tommy
                TAK.

Już widziałem oczami wyobraźni jego wkurwiony wyraz twarzy. Wiedział, że jestem zdolny przyprowadzić sobie kogoś i pozwolić o siebie zatroszczyć i wiedziałem, że teraz zżera go już ciekawość, kto to może być.

Bill.K
                TYLKO MI NIE MÓW, ŻE TO RIA.
Tommy
                TO NIE ONA. PUDŁO.
Bill.K
                NIE? TO JESZCZE GORZEJ, NIE POWINIENEŚ SPROWADZAĆ OBCYCH LUDZI DO DOMU.
Tommy
                ONA NIE JEST OBCA. I NIE PRZYPROWADZAŁEM JEJ, TYLKO SAMA DO MNIE PRZYSZŁA.
Bill.K
                OCH, JUŻ TO WIDZĘ. KOMU CHCESZ WCISNĄĆ TEN KIT?
Tommy
                MÓWIĘ PRAWDĘ.
Bill.K
                A TY OCZYWIŚCIE PRZYJĄŁEŚ JĄ Z OTWARTYMI RAMIONAMI.
Tommy
                OCZYWIŚCIE, POTRZEBUJĘ JEJ, GDYBY NIE ONA UMARŁBYM TU W SAMOTNOŚCI.

Powiedziałem jak było.

Bill.K
                TY SIĘ JEDNAK NIGDY NIE ZMIENISZ, NIC DZIWNEGO, ŻE SIĘ ZAWSZE W COŚ WPIEPRZYSZ.

Był wkurzony, a ja nie miałem już serca dłużej go denerwować.

Tommy
                TO MAMA, DEBILU. NIE NAKRĘCAJ SIĘ JUŻ TAK.

Wcisnąłem enter.

Bill.K
                MAMA?
Tommy
                A O KIM POMYŚLAŁEŚ?
Bill.K
                O NIKIM.
Tommy
                TA JASNE. ZACZEKAJ CHWILĘ.

Napisałem widząc, że mama właśnie wchodzi do mojego pokoju, niosąc mi kubek gorącej herbaty i lekarstwa.

                - Chyba faktycznie czujesz się lepiej skoro siedzisz już przed komputerem. Z kim tak piszesz?
                - Z Billem – wychrypiałem. Ledwo, co mogłem mówić, a mój głos brzmiał momentalnie tak jakbym przechodził kolejny raz mutację.
                - Piszecie? Nie lepiej byłoby ze sobą porozmawiać przez telefon?
Oczywiście, że by było, gdyby ten kretyn chciał jeszcze ze mną normalnie gadać.
                - Mamo, jak mam z nim rozmawiać w takim stanie? – końcówkę w ogóle nie wypowiedziałem, bo straciłem głos.
                - No tak, może masz rację. Pozdrów go ode mnie i napisz mu, że jak wróci do Niemiec, to się z nim rozmówię, że cię zostawił w takim stanie. Mieliście się sobą opiekować.
                - To nie jego wina, sam zdecydowałem, że to ja przylecę załatwić te papierkową sprawę. Zresztą, jak tu przyleciałem byłem zdrowy, skąd miał wiedzieć, że się rozchoruję.
                - Już dobrze, dobrze - podniosła ręce w geście, że się poddaje. – Masz, wypij to i zmierz gorączkę – podała mi lekarstwa i termometr, który póki co położyłem na komputerze, a ona położyła mi rękę na czole. – Nadal jesteś rozpalony.
                - Tylko trochę.
                - Mimo wszystko zmierz ją – pójdę przynieść ci coś do jedzenia.
                - Okej.
Zostawiła mnie w końcu samego. Łyknąłem całą garść tabletek na raz, popijając gorącą herbatą i wciskając pod pachę termometr, napisałem do Billa.

Tommy
                JESTEŚ TAM JESZCZE?
Bill.K
                JESTEM.
Tommy
                MASZ PRZEJEBANE U MAMY.
Bill.K
                JA? A ZA CO?
Tommy
                ZA TO, ŻE ZOSTAWIŁEŚ MNIE SAMEGO.
Bill.K
                JA CIEBIE?

Zaśmiałem się, wiedziałem, że pewnie teraz prychnął z ironią.

Tommy
                NO.
Bill.K
                CHYBA BREDZISZ W GORĄCZCE.
Tommy
                ZARAZ CI POWIEM, ILE JEJ MAM.

Wyciągnąłem termometr i zerknąłem.

Tommy
                38,5.
Bill.K
                ŻARTUJESZ?
Tommy
                NIE. I TAK JUŻ SPADŁA, WCZEŚNIEJ MIAŁEM 39,6.

Chyba się zaniepokoił.

Bill.K
                ZACZEKAJ, ZARAZ WRACAM.
Tommy
                OKEJ.


Usłyszałem po chwili, jak dzwoni telefon mamy. Zadzwonił do niej! A ona powiedziała mu wszystko, łącznie z tym, że dom wygląda jak pobojowisko. Jezu, jakby to on był moją matką. Oczywiście musiała go zapytać, czemu nie przyjechał, ale widocznie ściema mojego bliźniaka musiała być podobna do mojej, bo szybko zmieniła temat.
W między czasie napisał do mnie na skypie.

Bill.K
                POWIEDZIAŁEŚ JEJ COŚ?

Wiedziałem o co pyta, najwyraźniej zaczęła za bardzo drążyć temat, a jako, że krążyła po całym domu  nie słyszałem całej rozmowy.

Tommy
                MASZ MNIE ZA WARIATA?
Bill.K
                WŁAŚNIE ZACZĄŁEM SIĘ NAD TYM ZASTANAWIAĆ. DZIWNE PYTANIA ZADAJE.
Tommy
                TO PO CO DO NIEJ DZWONIŁEŚ?
Bill.K
                BO SIĘ O CIEBIE MARTWIĘ, KRETYNIE!
Tommy
                NIC MI NIE BĘDZIE. SKOŃCZ Z NIĄ GADAĆ, BO JESTEM GŁODNY, A PRZEZ CIEBIE ZAMIAST PRZYNIEŚĆ MI JEDZENIE BIEGA PO CAŁYM DOMU I SPRZĄTA, ZARAZ PEWNIE WEŹMIE NAMIAR NA TWÓJ POKÓJ.

Wiedziałem, że to na pewno na niego podziała.

Bill.K
                CHOLERA!

Zaśmiałem się.
Po chwili mama weszła do pokoju, najwyraźniej, żegnając się już z Billem.
                - I uważaj na siebie, żebyś i ty się nie przeziębił… No nie ważne, wiem że w LA jest gorąco, ale też się można przeziębić, wypijesz Cole z lodem i będzie problem, i kto się tobą tam zaopiekuje, jak Tom na razie leży chory i na pewno nie puszczę go z powrotem w takim stanie. Dobrze nie martw się, przypilnuje go.
Jezu, gadali o mnie jak o jakimś zwierzaku.
                - Czuję się już lepiej – odparłem chrypiąc.
                - Daj mi ten termometr – wyciągnęła po niego rękę. - No pięknie, po prostu pięknie – pożaliła się Billowi, - 38,5 i jeszcze mi tu twierdzi, że czuje się dobrze, masz pojęcie?
Widziałem, że próbuje wywołać w Billu poczucie winy, miała obsesje na naszym punkcie. Była spokojna wtedy, gdy wiedziała, że jesteśmy razem, i tak było odkąd pamiętam, ale i ja i on wiedzieliśmy, dlaczego jestem tu tak naprawdę i nie było opcji, żeby Bill się tu pojawił, przynajmniej nie w obecnych okolicznościach.
                - Mamo daj mu już spokój, nie mów mu tego, bo jeszcze tu przyleci. Chcesz, żeby się ode mnie zaraził, przecież wiesz, jaki on jest delikatny i… - nie dałem rady dokończyć, bo znowu chwycił mnie kaszel.
                - Dobrze, już dobrze, obaj nie dacie nic sobie powiedzieć, jeden gorzej przewrażliwiony na punkcie drugiego. Popij herbatę – podała mi kubek i dalej rozmawiała z Billem. – Dobrze kochanie, to całuję cię mocno i uważaj tam na siebie, postaram się wykurować Toma jak najszybciej, żeby mógł wrócić do Stanów, a póki co uważaj na siebie, proszę cię. Pa, pa. Ja ciebie też.

Nareszcie skończyli gadać. Zabrała ode mnie pusty kubek po herbacie i poszła do kuchni.
Spojrzałem na laptopa, dostałem wiadomość od Billa.

Bill.K
                BARDZO BOLI CIĘ GARDŁO?
Tommy
                NIE PYTAJ. W OGÓLE CZUJĘ SIĘ OKROPNIE.
Bill.K
                SŁYSZAŁEM, LEDWO MÓWISZ.
Tommy
                NO.
Bill.K
                IDŹ DO MOJEGO POKOJU, W SZUFLADZIE W BIURKU SĄ MOJE TABLETKI NA GARDŁO. SĄ PRZECIWBÓLOWE, TYLKO UWAŻAJ, SĄ BARDZO SILNE, WIĘC NIE ZAŻYWAJ WIĘCEJ NIŻ JEDNĄ, CO OSIEM GODZIN.
Tommy
                DZIĘKI, ZARAZ PÓJDĘ.
Bill.K
                TYLKO WIESZ, ONE NIE LECZĄ GARDŁA TYLKO JE ZNIECZULAJĄ, TAKŻE ŁYKAJ TEŻ TO, CO PRZEPISAŁ CI LEKARZ.
Tommy
                JASNE.

Martwił się o mnie, jakoś rozczuliło mnie to. Dlaczego to właśnie nam musiało się przytrafić to dziwne niedorzeczne uczucie? Wiedziałem, co Bill do mnie czuje i zastanawiałem się, czy ja czuję do niego to samo? Wszyscy wokoło twierdzili, że zachowuję się i wyglądam, jak ktoś zakochany. Czy to możliwe, że kochałem Billa? Wciąż uparcie twierdziłem, że nie, bo nie czułem do niego tego, co czułem do swoich byłych dziewczyn, a było ich kilka. Tyle, że Bill nie był dziewczyną, więc może odczuwałem to inaczej, ponieważ byliśmy ze sobą od zawsze blisko? Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nawet jak na braci łączy nas szczególna więź, ale mi to nie przeszkadzało, tylko że teraz nie potrafiłem określić swoich prawdziwych uczuć w stosunku do Billa. Kompletnie pogubiłem się w tym wszystkim.

Bill.K
                DZIĘKI CHOROBIE MASZ DOBRĄ WYMÓWKĘ, WZGLĘDEM POBYTU W NIEMCZECH, A CO POWIESZ, JAK JUŻ WYZDROWIEJESZ?
Tommy
                JESZCZE SIĘ NAD TYM NIE ZASTANAWIAŁEM, ALE NIE MARTW SIĘ, COŚ WYMYŚLĘ.
Bill.K
                NIE PROŚCIEJ BYŁO BY WRÓCIĆ?

Cóż, spodziewałem się, że będzie próbował przy każdej nadarzającej się okazji ściągnąć mnie do siebie, i to była właśnie kolejna taka jego próba.

Tommy
                NIE!
Bill.K
                NO DOBRA, ZJEDZ COŚ I POŁÓŻ SIĘ SPAĆ, MUSISZ TERAZ DUŻO WYPOCZYWAĆ.
Tommy
                JUŻ UCIEKASZ?
Bill.K
                JADĘ NA ZAKUPY Z BROOKE. CHCE KUPIĆ KILKA DROBIAZGÓW DLA PRINCESSY, POPROSIŁA MNIE, ŻEBYM JEJ TOWARZYSZYŁ I POMÓGŁ.

To dobrze, że nie siedział w domu tylko wychodził z przyjaciółmi, trochę bałem się, zostawiając go tam, że przez to zamknie się w sobie, chcąc mi zrobić na złość, ale najwyraźniej wyrósł już z tego.

Tommy
                DOBRZE TRAFIŁA. POZDRÓW JĄ ODE MNIE.
Bill.K
                BĘDĘ PÓŹNIEJ NA SKYPIE, JAKBYŚ MIAŁ OCHOTĘ POPISAĆ.
Tommy
                OKEJ. TO PRZYJEMNYCH ZAKUPÓW BILL.
Bill.K
                ŚPIJ DOBRZE TOM.

Zamknąłem laptopa i wstałem z łóżka, kierując się prosto do pokoju brata. Zdziwiłem się, kiedy zastałem w nim idealny porządek. Dokumenty, które jeszcze kilka godzin temu walały się po całym pokoju teraz leżały równo złożone na brzegu biurka, mama musiała tu posprzątać, kiedy spałem. W salonie pewnie też zrobiła porządek. Boże, co za wstyd. Westchnąłem i otwarłem szufladę w biurku od razu, wypatrując tabletki, o których mówił Bill. Wsadziłem je do kieszeni i zamknąłem szuflad, przyglądając się jednemu ze zdjęć stojących na biurku. Jakiś czas temu mieliśmy sesje zdjęciową do jesiennej kolekcji, chyba H&M albo może to był… - kurde nie pamiętam już, ale na tym zdjęciu obejmowałem Billa. Aż pokręciłem głową, czemu ja wcześniej nie zauważałem takich rzeczy? Jak on musiał się czuć w tym momencie? Po minie, pomijając, że to były zdjęcia, widać było, że jest w siódmym niebie, nie trudno mi się teraz domyślić, co go tak uszczęśliwiało. Zresztą, jak tak się teraz nad tym zastanawiam, na każdej naszej wspólnej sesji, chętnie się do mnie przytulał i nigdy nie miał obiekcji, kiedy ja go do siebie tuliłem.
                - A co ty tu robisz! – krzyknęła na mnie mama, aż podskoczyłem.
                - Jezu! Chcesz, żebym dostał zawału?
                - Masz leżeć w łóżku, nie słyszałeś, co mówił lekarz?
                - Słyszałem, wstałem do toalety.
                - Do toalety? Korzystasz z toalety Billa?
Słaba wymówka, ale nie zdążyłem wymyślić nic lepszego.
                - Ostrzegam cię Tom, żeby potem nie było, jak z Billem. Wiesz, jakie mogą być powikłania po anginie? Chcesz, żeby padło ci na serce? Tego chcesz? Albo, żebyś wylądował, jak Bill w szpitalu z cystą na strunach głosowych? Tego właśnie chcesz?
Ta to umiała człowiekowi przedstawić najgorszy możliwy scenariusz, że aż się włosy na głowie jeżyły.
                - Bez obaw, ja nie zamierzam śpiewać – na potwierdzenie kichnąłem.
                - Uciekaj natychmiast do łóżka! Zaraz przyniosę ci jedzenie.
                - Idę już idę, pozwolisz, że tylko skorzystam – skinąłem głową na ubikację.
                - Ale szybko.
Wolałem jednak, kiedy Bill się mną opiekował, mama za bardzo się nade mną trzęsła i to mi zaczynało działać na nerwy. Załatwiłem potrzebę i wróciłem do łóżka, łykając ukradkiem jedną z tabletek Billa.
Po chwili przyszła z tacą jedzenia. Po mimo że nie czułem smaku, a gardło nadal mnie bolało i z trudem przełykałem, zjadłem wszystko, od wczoraj nie miałem nic w ustach, to cud, że mama się nie domyśliła.
Przyniosła mi też kolejny kubek gorącej herbaty.
- Pamiętaj o sprayu, bo już zaczynasz pociągać nosem.
- Zaraz sobie popsikam.
Zrobiłem łyk wywaru i odstawiłem resztę na stolik obok łóżka, psikając sobie jeszcze ten nieszczęsny spray. Nie cierpiałem tego, gdyby nie fakt, że po tym nie ciekło mi z nosa i mogłem normalnie oddychać, w życiu bym tego nie użył. W każdym razie chyba też w końcu zaczęła działać tabletka Billa, bo zaczynał mi przechodzić ból gardła, za to zacząłem się robić strasznie śpiący. Miałem jeszcze posiedzieć i pogrzebać sobie w sieci, ale z minuty na minutę czułem, że coraz mniej kontaktuję z rzeczywistością i same zamykają mi się oczy. Zacząłem podejrzewać, że to po tej tabletce. Pięknie się urządziłem, jeśli tak mam spędzić resztę choroby, na spaniu, to chyba więcej jej nie zażyję. Zamknąłem laptopa i odłożyłem na szafkę.
Do pokoju przyszła jeszcze mama.
                - Już wypiłeś?
                - Miałem to wypić?  To jakieś lekarstwo?
                - Nie, zwykła herbata z sokiem malinowym, ale myślałam, że już wypiłeś.
                - Nie, trochę gorąca, wypije później jak przestygnie. Chyba się prześpię.
                - To dobry pomysł, sen ci dobrze zrobi.
I już ruszyła, żeby mnie nakrywać.
                - Poradzę sobie.
                - Co, wstydzisz się własnej matki?
                - Mamo, jesteś zmęczona, może ty też położysz się spać? Nie musisz nade mną czuwać, nie umrę. Czuję się już lepiej. Na prawdę.
Westchnęła.
                - Niczego ci nie trzeba?
                - Nie, mam tu wszystko, picie, ciepłe łóżko, telefon, komputer, pełny brzuch, więc jak widzisz wszystko mam pod ręką.
                - No dobrze, to położę się w pokoju Billa, nie będę wam już robić bałaganu w salonie, chociaż to, co tam zastałam wyglądało, jakby przez dom przeszło tornado. Co prawda poskładałam to, ale pochowasz to sobie, gdzie ma być już sam.
                - Dziękuję.
                - To dobranoc kochanie – podeszła i pocałowała mnie w czoło. – Nadal jesteś rozpalony, przyniosę ci jeszcze kompres.
                - Nie chcę, będę miał mokrą poduszkę.
                - Na pewno?
                - Tak.
                - To dobranoc kochanie.
                - Dobranoc mamo.
Wyszła, gasząc światło i zamykając za sobą drzwi. Położyłem głowę na poduszce i chyba momentalnie zasnąłem.

                Miałem dziwny sen. Widziałem w nim Billa i czułem jego dotyk, robił mi dokładnie to samo, co w rzeczywistości, tyle że ja się w tym śnie nie opierałem. Chciałem więcej. Chciałem, żeby był dla mnie bardziej stanowczy, czułem, że im bardziej zaciska dłonie na moich nadgarstkach i sprawia mi ból, tym bardziej tego pragnę, to wszystko było tak przyjemne i podniecające, że kiedy się ocknąłem miałem wzwód.
Rozejrzałem się po pokoju, nadsłuchując czy mama już wstała, ale bębnienie talerzy oznaczało, że tak. Zerknąłem na zegarek, było kilka minut po ósmej. Odrzuciłem kołdrę i wstałem z łóżka, kierując się prosto do łazienki. Zamknąłem się na klucz. Musiałem zrobić coś ze swoim wzwodem, bo byłem tak podniecony, że przeleciałbym teraz wszystko, co by mi się nawinęło na drodze i wolałem, żeby mnie mama nie nakryła na tym, co właśnie robiłem, bo bym się chyba spalił ze wstydu. Uwielbiałem seks, zwłaszcza rano, zwykle wtedy miałem największą ochotę, a Ria zawsze narzekała, że nie daje jej spać, to mnie w niej najbardziej drażniło. Bill był sprytny, wiedział, że kiedy się budzę jestem najbardziej aktywny seksualnie. Wiedział, bo sam mu o tym, kiedyś tam powiedziałem, i wykorzystał to w tym swoim planie miesiąca szansy, który zakończył się zaledwie po dwóch tygodniach, ale przez te dwa tygodnie dawał mi to, czego potrzebowałem, przyzwyczaił mnie do tego i teraz brakowało mi tego. Zrobił mi już taki misz - masz w głowie, że teraz będąc w potrzebie zaczynałem rozważać jego propozycje związku. Jednak, kiedy sobie ulżyłem, pozbywając się napięcia, Bill znowu wrócił do rangi mojego braciszka.
Umyłem ręce i przemyłem jeszcze twarz, wracając w końcu do łóżka.
Niedługo później mama przyniosła mi śniadanie i lekarstwa.
                - Kochanie, jadę na zakupy, bo w domu nie ma kompletnie nic do jedzenia. Nie wiem jak ty żyjesz, jak wy obaj żyjecie.
                - Nie zdążyłem zrobić zakupów – wyjaśniłem. – Normalnie lodówka i szafki są pełne, nie martw się, nie głodujemy.
                - Jesteś tu już tydzień i prócz mąki, makaronu i kilku jajek nie ma nic.
                - Nie zapominaj, że jak byłem u was, to mi napakowałaś cały bagażnik jedzenia. Po co miałem robić zakupy?
                - No tak. Ale teraz lodówka świeci pustkami, więc jadę. Niedługo wrócę. Jakbyś czegoś chciał, to dzwoń.
                - Nic mi nie trzeba.
Zostałem w domu sam.
Sięgnąłem po laptopa, odpalając od razu skypa. Bill znowu siedział na necie. Co prawda tam był dopiero wieczór, ale sądziłem, że może pojechał do Paradisea, tym czasem on najwyraźniej ślęczał przed komputerem.

Tommy
                HELLO.

Zaczepiłem go.

Bill.K
                NO HEJ. JAK SAMOPOCZUCIE?
Tommy
                LEPIEJ.
Bill.K
                A GARDŁO?
Tommy
                NIE BOLI, ALE PO TYCH TABLETKACH STRASZNIE SPAĆ SIĘ CHCE.
Bill.K
                WIEM, ALE TO TYLKO TAK NA POCZĄTKU, PO DWÓCH, TRZECH PRZEJDZIE CI.
Tommy
                DOBRZE, ŻE NAPISAŁEŚ, BO JUŻ ZACZĄŁEM ROZWAŻAĆ ODSTAWIENIE ICH, CHOCIAŻ NIE POWIEM, JAK WCZORAJ ZAŻYŁEM JEDNĄ, TO DO TERAZ GARDŁO MNIE NIE BOLI. NIE WIEDZIAŁEM, ŻE MASZ TAKIE SILNE LEKI.
Bill.K
                MAM. DOSTAŁEM JE PO OPERACJI. SPRAWDZAŁY SIĘ, WIĘC OD CZASU DO CZASU, KIEDY POTRZEBUJE ŁYKAM JE.
Tommy
                MASZ JE JESZCZE OD TAMTEGO CZASU?
Bill.K
                NO CO TY ZGŁUPIAŁEŚ? DO TEJ PORY BYŁYBY JUŻ PRZETERMINOWANE. JAK SIĘ OSTATNIO SZCZEPILIŚMY POPROSIŁEM LEKARZA, ŻEBY MI JE WYPISAŁ.
Tommy
                BOLI CIĘ GARDŁO?
Bill.K
                CZASAMI. ALE NIE MARTW SIĘ, NIC MI NIE JEST.
                MAMA W DOMU?
Tommy
                NIE. POJECHAŁA NA ZAKUPY. NIEDŁUGO WRÓCI. A TY NIE IDZIESZ DO PARADISEA?
Bill.K
                NIE. NIE CHCE MI SIĘ. NAŁAZIŁEM SIĘ Z BROOKE PO SKLEPACH, NIE MAM JUŻ SIŁY ANI OCHOTY NA IMPREZĘ.
Tommy
                WIESZ, ŚNIŁEŚ MI SIĘ DZISIAJ.
Bill.K
                TAK, A CO CI SIĘ ŚNIŁO?
Tommy
                A NIE BĘDZIESZ SIĘ ŚMIAŁ?
Bill.K
                :)

Wiedziałem, że mi wyśle tą mordkę.

Tommy
                TO SIĘ WYPCHAJ, NIE POWIEM CI.
Bill.K
                CO CI ROBIŁEM W TYM ŚNIE?
Tommy
                A SKĄD WIESZ, ŻE COŚ MI ROBIŁEŚ?
Bill.K
                NIE WIEM, CELUJĘ.

Eh! Podpuścił mnie, a ja znowu dałem się mu podejść, nigdy się nie nauczę.

Tommy
                PODPUŚCIŁEŚ MNIE.
Bill.K
                :)
Tommy
                NIE BĘDĘ Z TOBĄ PISAŁ, JESTEŚ ZBOCZONY I NIEZRÓWNOWAŻONY.
Bill.K
                TAK SAMO JAK TY, WIĘC OPOWIADAJ, CO CI ROBIŁEM? DOBIERAŁEM SIĘ DO CIEBIE?

Uśmiechnąłem się. Napalił się, i nie wiedzieć czemu ja też

Tommy
                OWSZEM.
Bill.K
                JAK? POROZBIERAŁEM CIĘ?
Tommy
                NIE, WŁAŚCIWIE BYŁEM JUŻ NAGI.
Bill.K
                MRRR… I CO DALEJ? DOTYKAŁEM CIĘ?
Tommy
                TAK.
Bill.K
                JAK CIĘ DOTYKAŁEM?
Tommy
                NIE PAMIĘTAM.

Przecież nie napisze mu wprost, jak i gdzie mnie dotykał.

Bill.K
                :)

Oczywiście nie uwierzył, nic dziwnego, jak się kogoś zna od urodzenia, ale na pewno nie powiem mu tego wprost.

Tommy
                NAPRAWDĘ NIE PAMIĘTAM.
Bill.K
                DOTYKAŁEM CIĘ TAM?

Owszem - pomyślałem i aż oblizałem usta. Potrafił wyciągać ode mnie informację za informacją, i robił to w taki subtelny sposób, że wcale mi to nie przeszkadzało. Chciałem, żeby kontynuował, zwłaszcza, że znowu poczułem się jakiś podniecony.

Tommy
                TAK.
Bill.K
                TYLKO RĘKĄ?
Tommy
                NIE. ROBIŁEŚ TO DOKŁADNIE TAK JAK W RZECZYWISTOŚCI.
Bill.K
                WZIĄŁEM GO DO UST?
Tommy
                TAK.
Bill.K
                PODOBAŁO CI SIĘ?

Jezu, głupie pytanie, skoro obudziłem się ze stojącą pałą.

Tommy
               

Nie chciałem mu napisać wprost, że przez to, co mi się śniło musiałem sobie zwalić.

Bill.K
                ROZUMIEM, ŻE TAK.
Tommy
                NAWET, JEŚLI, TO TAK NIE POWINNO BYĆ.
Bill.K
                ALE CI SIĘ PODOBAŁO.
Tommy
                PRZEZ TO, CO ZROBIŁEŚ, WIESZ, CO MAM NA MYŚLI? WIESZ, DLACZEGO WYJECHAŁEM?
Bill.K
                TAK. CHODZI CI O TEN SEKS, DO KTÓREGO CIĘ ZMUSIŁEM.
Tommy
                NO. PRZEZ CIEBIE CIĄGLE O TYM MYŚLĘ.
Bill.K
                I?
Tommy
                NIE WAŻNE. ZAPOMNIJ! NIE POTRZEBNIE CI O TYM NAPISAŁEM.
Bill.K
                ZACZEKAJ, TOM.
Tommy
                CZEGO CHCESZ?
Bill.K
                DLACZEGO NIE CHCESZ ZE MNĄ SZCZERZE O TYM POROZMAWIAĆ?
Tommy
                O CZYM?
Bill.K
                O CZYM MYŚLISZ I CZUJESZ W ZWIĄZKU Z TYM, CO SIĘ MIĘDZY NAMI WYDARZYŁO.
Tommy
                BO NIE MA O CZYM.
Bill.K
                ZNAM CIĘ TOM, NIE ZAPOMINAJ O TYM. JUŻ DRUGI RAZ MNIE PROWOKUJESZ. JESTEM WSTANIE CIĄGNĄĆ CIĘ ZA JĘZYK, JEŚLI TAK BĘDZIE CI ŁATWIEJ, ALE NIE ZAPRZECZAJ, ŻE NIE POTRZEBUJESZ TEJ ROZMOWY.
Tommy
                MOŻE I POTRZEBUJĘ I MOŻE NAWET JEJ CHCĘ, ALE WIESZ, DLACZEGO SIĘ WZBRANIAM?
Bill.K
                ?
Tommy
                BO SIĘ BOJĘ, ŻE PO TYM, CO CI POWIEM ODWALI CI JESZCZE BARDZIEJ, A NIE TAKI BYŁ PLAN.
Bill.K
                PLAN? SĄDZISZ, ŻE JEŚLI WYJECHAŁEŚ, TO MI TERAZ PRZEJDZIE?
Tommy
                TAK.
Bill.K
                NADAL NIE ROZUMIESZ, ŻE TEN WYJAZD NICZEGO NIE ZMIENI? ROZUMIEM, ŻE SIĘ WKURZYŁEŚ NA MNIE PO TYM JAK CIĘ ZMUSIŁEM DO SEKSU. PRZEMYŚLAŁEM TO SOBIE I WIEM, ŻE ŹLE TO ROZEGRAŁEM, PRZEPRASZAM, CO WIĘCEJ MOGĘ W TEJ SYTUACJI ZROBIĆ? TA LISA WYTRĄCIŁA MNIE Z RÓWNOWAGI, DOSZŁO JESZCZE KILKA INNYCH CZYNNIKÓW I PONIOSŁO MNIE. ŹLE ZROBIŁEM, WIEM O TYM.
Tommy
                BILL, NIE CHODZI O LISĘ, CZY INNĄ DZIEWCZYNĘ, TY NADAL NIE DOPUSZCZASZ DO SIEBIE FAKTU, ŻE JA NIE CHCĘ SIĘ Z TOBĄ WIĄZAĆ. NIE CZUJĘ TEGO SAMEGO, CO TY DO MNIE, PO PROSTU.
Bill.K
                CZYŻBY? ROZMAWIAŁEM DZISIAJ Z GEORGIEM.
Tommy
                I CO?
Bill.K
                PYTAŁ SIĘ O TWOJĄ NOWĄ DZIEWCZYNĘ?

Zdziwiłem się.

Tommy
                JAKĄ DZIEWCZYNĘ?
Bill.K
                NO WŁAŚNIE… MÓWIŁ, ŻE JAK NA NIEGO, TO WYGLĄDASZ, JAK KTOŚ ZAKOCHANY PO USZY.
Tommy
                PIEPRZENIE, NIC WIĘCEJ.
Bill.K
                TO NIE PIEPRZENIE, JA NIE JESTEM CI OBOJĘTNY TOM I TY SAM ZACZYNASZ TO CZUĆ. PROWOKUJESZ MNIE DO ŚWINTUSZENIA PRZEZ INTERNET, BO BRAKUJE CI TEGO. BRONISZ SIĘ, BO TAK CI KARZE SUMIENIE, A NIE SERCE.
Tommy
                SKOŃCZ JUŻ Z TYM, DOBRZE?
Bill.K
                JEŚLI TY SAM JESTEŚ WSTANIE TO SKOŃCZYĆ.
Tommy
                NIE MAM, CO KOŃCZYĆ, BO NICZEGO NIE ZACZYNAŁEM. MIĘDZY NAMI NIC NIE MA, NIE BYŁO I NIGDY NIE BĘDZIE!
Bill.K
                ALE CHCIAŁBYŚ, ZNALEŹĆ SIĘ ZNOWU WE MNIE ALBO WSUNĄĆ WE MNIE PALCE. PAMIĘTASZ, JAKIE TO UCZUCIE?

Przełknąłem ślinę, jego słowa działały na mnie, jak narkotyk. Pamiętam wszystko, o czym pisał, i to jak, opatrując jego krwawiący tyłek włożyłem w niego palce – także. Wtedy byłem przerażony, ale teraz… kiedy przywołuje w pamięci ten obraz i uczucie, jakie miałem, czuję przyjemny skurcz w podbrzuszu.

Tommy
                CO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE TO SIĘ NIE POWINNO BYŁO NIGDY WYDARZYĆ.
Bill.K
                ALE SIĘ WYDARZYŁO I OBOJGU SIĘ NAM TO PODOBAŁO. I BĘDĘ CI TO POWTARZAŁ TAK DŁUGO, AŻ TO DO CIEBIE DOTRZE. NIE JESTEM CI OBOJĘTNY! PRAGNIEMY SIĘ NAWZAJEM. OBAJ CHCEMY DOŚWIADCZYĆ CZEGOŚ NOWEGO, CZUĆ TO MOCNO, BEZ WSZELKICH MORALNYCH ZASAD I OGRANICZEŃ, WIĘC PO CO SIĘ OSZUKUJESZ? CZEMU NIE WEŹMIESZ TO, CO CI DAJE? CHCESZ DO KOŃCA ŻYCIA ZASTANAWIAĆ SIĘ, CO BY BYŁO GDYBYŚ ZARYZYKOWAŁ I SPEŁNIŁ WSZYSTKIE SWOJE EROTYCZNE FANTAZJE?
Tommy
                NIE CHCĘ DO KOŃCA ŻYCIA ŻAŁOWAĆ, ŻE TO ZROBIŁEM.
Bill.K
                A ŻAŁUJESZ, ŻE DAŁEŚ SIĘ NAMÓWIĆ NA TEN MIESIĄC PRÓBY? TYLKO ODPOWIEDZ SZCZERZE.
Tommy
                NIE.
Bill.K
                JESTEŚ ODE MNIE DALEKO, NIE MOGĘ CIĘ DOTKNĄĆ ANI ZNIEWOLIĆ, JESTEŚ BEZPIECZNY, JEDYNE, CO NAS TERAZ ŁĄCZY, TO TEN KOMPUTER. WIEM, ŻE TO KIEPSKI SUBSTYTUT MNIE, ALE SPRÓBUJ DAĆ SIĘ PONIEŚĆ PRAGNIENIOM, UCZUCIU, ZRÓB TO DLA SIEBIE, NIE MYŚL O MNIE. NIE TRAKTUJ MNIE JAK BRATA. ZARYZYKUJ. PRZECIEŻ TYLE RAZY JUŻ TO ROBIŁEŚ, TYM RAZEM ZARYZYKUJ DLA SIEBIE.

Usłyszałem, że mama wróciła.

                - Wróciłam już! – krzyknęła.
                - Słyszę! – odkrzyknąłem, znowu zanosząc się kaszlem.

Tommy
                MAMA WRÓCIŁA, ODEZWĘ SIĘ DO CIEBIE PÓŹNIEJ.
Bill.K
                OKEJ. POMYŚL NAD TYM, CO CI NAPISAŁEM.
Tommy
                JASNE.

12 komentarzy:

  1. Tom momentami mnie wkurza, broniąc się przed tym uczuciem. Niby twierdzi, że nie chce być z Billem, bo go niby nie kocha, a takie rzeczy przez neta, to chce z nim pisać. Idiota. W tym wszystkim szkoda mi Billa, bo czasami Tom traktuję go jak jakąś zabawkę, ale wiem, że ma w tym swój cel i on też wie, że prędzej, czy później Tom będzie jego. Także jestem spokojna o ich wspólną przyszłość. :D
    To teraz nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć weny i czekać na kolejną część.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim Tom w końcu się podda, Billa czeka na prawdę kawał syzyfowej roboty.

      Usuń
  2. *_______* jakoś gorąco tu sie zrobiło, uhh :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak coś czuję, że szybciej zrozumiem naszych polityków niż zachowanie Toma...

    Szczerze myślałam, że jak Bill się dowie, że Tom jest chory to wsiądzie w najbliższy samolot do Niemiec.
    Nie wiem co jeszcze napisać. Widać, że Tom go kocha, tylko broni się przed tą myślą jak lew. Kiedy w końcu powie sam do siebie: Tak, kocham Billa.?


    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toma blokuje to, że uważa się za 100% faceta i nie dopuszcza do siebie myśli, że może pokochać drugiego faceta w tym wypadku akurat Billa.

      Usuń
  4. Czemu trafilam na Twojego bloga dopiero teraz, hm?
    Już wiem, jak spędzę dzisiejszą noc. Lecę czytać wszystko od początku!
    A tymczasem zapraszam również do siebie na prolog nowego twincestu!
    http://grzech-za-grzechem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, jestem już rok tutaj. W każdym razie cieszę się, że trafiłaś. Dziękuje także za linka zajrzę z przyjemnością do Ciebie.

      Usuń
  5. Jak miło wrócić z zajęć, odbębnić obowiązki i zobaczyć TAKĄ notkę. :D Normalnie wyszczerz z twarzy mi nie schodzi. Co Ty nam tu dosypujesz do tych literek... ^^

    A tak bardziej na serio to z Toma rzeczywiście jest mocny zawodnik, ale już się łamie. I tak... gorąco się jakoś tu tak zrobiło... ^^

    :*
    Ri

    OdpowiedzUsuń
  6. No więc tak ... Tom ! Ogarnij się w końcu !
    On gdzies tam w podświadomości wie, że jego uczucie do Billa staje się silniejsze, lecz on nie chce tego dopuścić do siebie, gdyż jego psychika jest za słaba ...
    Jejku, no sama juz nie wiem. To dośc skoplikowane, ale Tom niech wkońcu przyzna się przed sobą, że kocha Billa !

    Cudownie ;)
    Buziaaaki i czekam na kolejny odcinek ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, jak się w końcu przyzna, to zadziwi to nawet samego Billa.

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*