Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 30 września 2014
18:13
Odcinek 33
Myślałem nad tym co najmniej, jakby od tego zależało moje
życie. To była jakaś paranoja. Niekończące się godziny dręczenia i wręcz katowania
się, co zrobić? Koło południa po wzięciu kolejnej tabletki Billa zmorzył mnie
sen, na szczęście spałem po niej tylko jakieś trzy godziny. Sądziłem, że kiedy
się obudzę jakoś inaczej będę o tym wszystkim myślał, jak to mówią; Prześpij
się z problemem, a jak wstaniesz rozwiązanie samo przyjdzie, ale nie przyszło,
i nie zmieniło się nic, ani moje odczucia względem całej tej sytuacji, ani przekonania.
Nawet mama zaczęła się dopytywać czy coś się stało, bo kilka razy coś do mnie
mówiła, a ja, jakbym był w innym świecie. Najgorsze jednak nie było samo to,
nad czym myślałem, a to, że nic konstruktywnego nie wymyśliłem, żadnych
wniosków nie wyciągnąłem, a na domiar złego kończył mi się czas. Wiedziałem, że
o ile Bill już nie wstał i czeka, to wstanie lada chwila i jego pierwsze
pytanie, jakie padnie będzie brzmiało; I co, przemyślałeś sobie to, o czym
pisaliśmy? Bałem się włączyć komputer, a każdy sms, który do mnie przychodził
podnosił mi ciśnienie, bo każdy mógł być od niego. Zachowywałem się, co
najmniej tak, jakbym czekał na jakiś wyrok, a przecież zawsze mogłem powiedzieć,
że owszem przemyślałem to sobie, ale mówię nie. Tak po prostu NIE! Tyle że, nie
mogłem! Im dłużej rozważałem wycofanie się ze wszystkiego, tym bardziej czułem
się przygnębiony, jakbym musiał z czegoś zrezygnować. Z czegoś bardzo dla mnie istotnego,
być może najważniejszego w życiu.
Po kolacji mama przyniosła mi jeszcze leki i gorącą herbatę.
- Masz, wypij
lekarstwa i zmierz temperaturę.
Połknąłem znowu całą garść tabletek i wsadziłem pod pachę termometr.
- Mamo, nie musisz
tu ze mną siedzieć, zrobiłaś mi zakupy, mogę z domu nie wychodzić przez tydzień.
- Wyrzucasz mnie?
- Nie, tylko zostawiłaś
Gordona samego.
- Gordonowi nic nie
będzie. Poza tym wie, że jesteś chory.
Westchnąłem.
- Kochanie, nie wyjadę
stąd dopóki nie będę wiedziała, że czujesz się już lepiej.
- Czuję się już
lepiej. Gdybym był w Stanach z pewnością już dzisiaj wyszedłbym z domu.
Termometr dał sygnał, że koniec pomiaru.
- Daj – wyciągnęła rękę,
a ja oddałem go jej. - 37,2. No, tylko stan podgorączkowy.
- Widzisz, możesz wrócić
jutro do Loitsche.
- Ty mnie już nie zagaduj.
- Nie zagaduję.
- Zobaczymy.
Jeśli nawet, to najpierw nagotuję ci na kilka dni, żebyś miał co jeść.
Nie chciała ustąpić, aż się skrzywiłem.
- No i czemu się krzywisz?
- Ja?
Będę musiał chyba bardziej panować nad sobą.
- Co, źle, że przyjechałam?
- Przecież ja tego nie
powiedziałem.
- Nie powiedziałeś,
ale jak mówię, że zostanę u ciebie kilka dni to aż wstrzymujesz powietrze.
- Nie prawda.
-
Prawda, prawda. Myślisz, że ja nie wiem jak wy żyjecie? To, że ja nic nie mówię
nie znaczy, że nie wiem.
-
Mamo.
- Co
mamo? Nie martw się, nie zostanę tu dłużej niż to będzie konieczne. Zobaczymy,
jak się będziesz jutro czuł. Jak dobrze, to pojadę do domu, a jak nie, to zostanę
jeszcze z dzień. Wytrzymasz tyle?
-
Jezu, przecież możesz tu zostać, ile chcesz. Nawet na zawsze. Nie o to mi chodziło
– teraz czułem się, jak wyrodny syn.
-
Dobrze, dobrze, nie umiesz kłamać. Billowi, może bym uwierzyła, ale ty nie
potrafisz kłamać.
To była prawda, potrafiłem każdemu wmówić, co chciałem,
tylko nie mamie.
- Pójdę
się położyć, chcę jutro wcześniej wstać i nagotować ci jedzenia.
Uśmiechnąłem się.
- A
ty pewnie będziesz siedział.
-
Chcę pogadać z Billem.
-
Ach, zapominam ciągle o tej zmianie czasu. Która tam teraz godzina?
Zerknąłem na komórkę, ustawiłem sobie aplikacje, która
pokazywała mi dwie godziny, tą w Stanach i Niemczech.
-
Dochodzi trzynasta.
- To
już pewnie wstał.
- Albo
i nie – zaśmiałem się. Nie było sensu udawać, że wstajemy rano i prowadzimy
normalny tryb życia. Mama doskonale zdawała sobie sprawę, o której chodzimy spać
i o której wstajemy, dlatego też nigdy rano do nas nie dzwoniła.
-
Ech – westchnęła. – Dobranoc kochanie – powiedziała i podeszła do mnie, całując
w policzek.
-
Dobranoc mamo. Kocham cię.
- Ja
ciebie też.
Zostałem w pokoju sam - rzekłbym – nareszcie.
Byłem cholernie zdenerwowany i naprawdę wiele wysiłku
kosztowało mnie ukrycie tego przed mamą, bo doskonale wiedziałem, że nie ominie
mnie rozmowa z Billem. Jeśli nawet nie wejdę na neta, będzie męczył mnie sms’ami.
Odetchnąłem głęboko i chwyciłem swojego laptopa, kładąc
go na kolanach i włączyłem.
Zdziwiłem się jednak, że nie ma go na skypie. Z jednej strony
odetchnąłem, a z drugiej jeszcze bardziej czułem napięcie. Będę teraz czekał
jak idiota, czekał i się denerwował. Boże!
Tommy
PUK,
PUK!
Napisałem. Nigdy nie uciekałem przed problemami ani
wyzwaniami. Nawet wtedy, kiedy wiedziałem, że coś mnie przerasta. Miałem swoją
godność i ten cholerny upór, i tym razem dokładnie tak samo postępowałem.
Czekałem aż odpisze, ale nie dawał znaku życia. Na pewno
jeszcze spał albo dogorywał w łóżku, zawsze tak robił, obudził się i dosypiał
jeszcze przez godzinę, więc postanowiłem poczekać, a w między czasie sprawdzić pocztę
i pogrzebać trochę w sieci.
Była gdzieś pierwsza w nocy, jak Bill się do mnie
odezwał.
Bill.K
KTO
TAM? :D
Uśmiechnąłem się, to ciekawe, że pamięta jeszcze tę
głupią zabawę z dzieciństwa. Odpisałem ciągnąc
to dalej.
Tommy
CO
KTO TAM?
Bill.K
A
CO PUK, PUK?
Tommy
HAHAHA.
JESTEŚ WARIAT.
Bill.K
ALE
SPRAWIŁEM, ŻE SIĘ UŚMIECHASZ.
Tommy
SKĄD
WIESZ, ŻE SIĘ UŚMIECHAM?
Bill.K
PO
PROSTU WIEM.
I
WIEM, ŻE JESTEŚ ZDENERWOWANY.
Aż uniosłem brwi. Skąd wiedział? Na pewno nie mógł czuć?
Może się domyślał, pocelował, zna mnie, więc pewnie po prostu celuje jak
zwykle.
Tommy
SKĄD
TEN POMYSŁ?
Bill.K
ŻARTUJESZ,
A TO DOWÓD NA TO, ŻE STARASZ SIĘ ROZŁADOWAĆ NAPIĘCIE.
No tak, zawsze, kiedy jestem zdenerwowany, stroję sobie
żarty. Staram się udawać wyluzowanego i pewnego siebie, ale Bill mnie doskonale
zna, wie, że to moja maska. Wie, że tak naprawdę im bardziej wyszukane są moje
żarty, tym mocniej się denerwuję.
Tommy
A
NIBY CZYM MAM SIĘ DENERWOWAĆ?
Bill.K
POPROSIŁEM
CIĘ, ŻEBYŚ SOBIE PRZEMYŚLAŁ NASZĄ WCZEŚNIEJSZĄ ROZMOWĘ, PAMIĘTASZ?
Tommy
TAK.
I CO W ZWIĄZKU Z TYM?
Bill.K
PRZEMYŚLAŁEŚ?
Tommy
OWSZEM.
Bill.K
TO
SUPER.
Tommy
I TO WSZYSTKO, TYLKO TYLE
NAPISZESZ, SUPER?
Bill.K
A
CO CHCESZ, ŻEBYM CI NAPISAŁ?
Tommy
NO
NIE WIEM, NIE JESTEŚ CIEKAWY, DO JAKICH WNIOSKÓW DOSZEDŁEM?
Bill.K
NIE.
TO ZNACZY JA WIEM, DO JAKICH WNIOSKÓW DOSZEDŁEŚ.
Tommy
TAK?
A TO CIEKAWE, NO SŁUCHAM.
Bill.K
DO
TAKICH, KTÓRYCH JA NIE CHCĘ CZYTAĆ, A TY BĘDZIESZ ŻAŁOWAŁ, JEŚLI JE NAPISZESZ.
DLATEGO NIE CHCĘ W OGÓLE PISAĆ NA TEN TEMAT.
Zdziwiłem się teraz. To ja się męczyłem cały dzień, stresowałem
się, zastanawiając się, jak wybrnąć z tego impasu, a on mi teraz pisze; Nie chcę
o tym pisać. No kurwa mać!
Tommy
JAK
TO NIE CHCESZ?
Bill.K
NORMALNIE.
Tommy
CHYBA
SOBIE ŻARTUJESZ.
Bill.K
NIE.
LEPIEJ POWIEDZ, CO DZISIAJ ROBIŁEŚ?
Wkurzył mnie. Chwyciłem laptopa z kolan i położyłem obok
na pościeli. Nie odpisywałem mu, nawet nie patrzyłem w stronę komputera,
poczułem się zawiedziony, zupełnie tak jak, wtedy, gdy chciałem umówić się z dziewczyną
ze szkoły, a ona mnie olała. Dokładnie to samo czułem teraz, chociaż to śmieszne,
bo to było kilkanaście lat temu, ale doskonale pamiętam to uczucie. Wkurzyłem
się wtedy na nią, a potem uciekłem z lekcji i poszedłem pod wiadukt, pod którym
często rysowałem grafiki na ścianach. Było mi tak cholernie przykro, że się popłakałem,
Bill mnie wtedy tam znalazł, pierwszy raz płakałem w jego ramionach, jak małe
dziecko, a on nic nie mówił, obejmował mnie mocno, pozwalając mi wyrzucić z
siebie cały żal. To chyba od tamtego razu przestaliśmy ze sobą rywalizować,
tamto wydarzenie zmieniło nas, on zobaczył, jaki jestem wrażliwy, a ja zrozumiałem,
że mogę mu zaufać i mieć w nim oparcie. Coś się między nami zmieniło, wojna,
którą do tej pory toczyliśmy nagle się skończyła.
Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości, zerknąłem na komputer.
Bill.K
TOM,
JESTEŚ TAM?
Nie chciało mi się już z nim pisać, zignorowałem go.
Bill.K
TOM?
Po chwili dostałem sms’a
BILL
Przepraszam, odezwij się.
Westchnąłem. Chwyciłem laptopa i napisałem mu.
Tommy
NIE
MASZ, ZA CO MNIE PRZEPRASZAĆ, TO JA SAM NIE WIEM, CZEGO CHCĘ.
Bill.K
CHCIAŁEŚ
POROZMAWIAĆ O TYM, A JA CIĘ ZBIJAM Z TEGO TEMATU.
Tommy
W
SUMIE. WŁAŚCIWIE TO NAWET NIE O TO CHODZI. MAM TAKI CHOLERNY MĘTLIK W GŁOWIE.
Bill.K
ROZUMIEM.
NAPISZ, CO TERAZ CZUJESZ.
Tommy
DAJ
SPOKUJ.
Nie potrafiłem mu napisać tego, co czułem, bo ja sam do
końca nie wiedziałem, co czuję.
Bill.K
UFASZ
MI?
Tommy
CO
ZA DURNE PYTANIE, PRZECIEŻ WIESZ, ŻE TAK.
Bill.K
TO
ZASTANÓW SIĘ PRZEZ CHWILĘ, CO CIĘ TAK WŁAŚCIWIE POWSTRZYMUJE.
Tommy
NIE
KOCHAM CIĘ! WYSTARCZAJĄCY POWÓD?
On naprawdę lubił być raniony, dziesięć lat kariery zrobiły
swoje, nauczył się jak sobie z tym radzić, ciekawe, jak poradzi sobie z tym jak
ja go będę ranił.
Bill.K
I
TYLKO TO?
Tommy
A
NIE? WŁAŚNIE TEGO ODE MNIE CHCESZ.
Bill.K
NIE
PROPONOWAŁEM CI ZWIĄZKU, TYLKO SEKS.
Tommy
PRZECIEŻ
CAŁY CZAS MI PISZESZ I MÓWISZ O MIŁOŚCI.
Bill.K
BO
JA NIE JESTEM CI OBOJĘTNY, A TO CO DO MNIE CZUJESZ, TO NIE JEST TYLKO BRATERSKA
MIŁOŚĆ.
Tommy
JASNE
– zironizowałem.
Bill.K
ZAPOMNIJ
NA RAZIE O TYM, BO TO NIE TO JEST PROBLEMEM I TO NIE TO CIĘ DRĘCZY. ZASTANÓW
SIĘ, CO TAK NAPRAWDĘ CIĘ BLOKUJE.
Zastanów! Łatwo powiedzieć, a co ja innego robię odkąd
się to wszystko zaczęło? Nie wiem, czemu po prostu nie mogę iść na ten układ,
same korzyści bym z niego miał, a zrobiłem się nagle jakiś wrażliwy i martwię się
o jego psychikę. On się moją głową wcale nie przejmuje.
Tommy
KURWA,
NIE WIEM.
Bill.K
NIE
PODOBAŁO CI SIĘ TO, CO CI ROBIŁEM PRZEZ TE DWA TYGODNIE?
Tommy
NIE
O TO CHODZI.
Bill.K
ODRZUCA
CIĘ MÓJ ZAPACH, SMAK, WYGLĄD?
Tommy
NIE,
OCZYWIŚCIE, ŻE NIE.
CHOCIAŻ…
Zastanowiłem się, było coś, co spychałem w podświadomość.
Bill.K
CO
TO TAKIEGO?
Tommy
NIE
JESTEŚ DZIEWCZYNĄ. A JA NIE JESTEM GEJEM.
Bill.K
JA
TEŻ NIE JESTEM GEJEM.
Tommy
NIE?
Bill.K
NIE!
Tommy
A
TO CIEKAWE. TO, KIM JESTEŚ? NIE WIDZISZ, ŻE JA JESTEM MĘŻCZYZNĄ, NIE
DOSTRZEGASZ TEGO DO CHOLERY BILL!?
Bill.K
WIDZĘ
I TY TAKŻE, A JEDNAK POZWOLIŁEŚ SIĘ DRUGIEMU MĘŻCZYŹNIE DOTYKAĆ, WIĘC JEŚLI
UWAŻASZ, ŻE JESTEM GEJEM, TO TY TAKŻE NIM JESTEŚ.
Skrzywiłem się. Nie miałem nic do gejów, dopóki żaden
mnie do niczego nie namawiał ani nie robił jakiś podtekstów. Ale Bill, wiele
można było mu zarzucić, ale na pewno nie to, że był gejem. Postanowiłem
pociągnąć go za język.
Tommy
NIE
INTERESUJĄ CIĘ INNI MĘŻCZYŹNI?
Bill.K
NIE.
Tommy
W
OGÓLE?
Bill.K
W
OGÓLE. TYLKO TY MNIE INTERESUJESZ.
Znowu się zamyśliłem i nie odpisywałem mu.
Bill.K
WIEM,
ŻE TO DZIWNE, SAM TEGO NIE ROZUMIEM, I NIE WIEM, DO JAKIEGO RODZAJU DEWIACJI
MOŻNA BY TO ZALICZYĆ, ALE KOCHAM I PRAGNĘ TYLKO CIEBIE.
Tommy
PROSZĘ
CIĘ, NIE PISZ MI TEGO.
Bill.K
DLACZEGO?
NIE NAPISAŁEM CI NIC, CZEGO NIE POWTARZAM CI OD KILKU TYGODNI.
Tommy
ZNOWU
MIESZASZ, BILL. NAJPIERW TWIERDZISZ, ŻE PROPONUJESZ MI TYLKO SEKS BEZ ZWIĄZKU,
A TERAZ MI PISZESZ O MIŁOŚCI. GDZIE TU LOGIKA?
Bill.K
CZY
TO WAŻNE? TY MASZ Z TEGO SAME KORZYŚCI.
Tommy
MOŻE
JA NIE CHCĘ MIEĆ Z TEGO SAMYCH KORZYŚCI! POMYŚLAŁEŚ O TYM, CHOĆ PRZEZ CHWILĘ?
MOŻE UCHODZĘ ZA KOBIECIARZA I FACETA, KTÓRY OBRACA PANIENKAMI, ALE JA TEŻ MAM
UCZUCIA.
Bill.K
WIEM
I NIGDY W TO NIE WĄTPIŁEM.
Tommy
NO
TO, DLACZEGO? PRZEKONAJ MNIE, DLACZEGO MAM CIĘ PO PROSTU WYKORZYSTAĆ?
Bill.K
A
UFASZ MI?
Tommy
OCZYWIŚCIE,
CHYBA NAWET BARDZIEJ NIŻ POWINIENEM, SKORO PISZE Z TOBĄ NA TAKIE TEMATY.
Bill.K
TO
NIE ZADAWAJ WIĘCEJ TEGO PYTANIA I ZGÓDŹ SIĘ NA MOJĄ PROPOZYCJĘ, A PRZYSIĘGAM,
ŻE NIEDŁUGO DAM CI ODPOWIEDŻ NA TWOJE PYTANIE I WSZYSTKO ZROZUMIESZ.
Prychnąłem. Kombinator, obieca mi teraz wszystko byle
dopiąć swego.
Usłyszałem, że mama wstała, zerknąłem na godzinę w
komputerze, była szósta rano. Jezu, pisałem z nim pół nocy.
Tommy
ZAŁÓŻMY
HIPOTETYCZNIE, ŻE SIĘ ZGODZĘ NA TO PISANIE, JAK TY TO SOBIE WYOBRAŻASZ?
Bill.K
NORMALNIE,
JA BĘDĘ ZADAWAŁ PYTANIA, A TY ODPOWIADAŁ.
Aż prychnąłem, jeśli będzie się tak dopytywał, jak dziś
rano, to to się nie skończy dobrze.
Bill.K
TO
JAK, ZGADZASZ SIĘ?
Tommy
ALE,
PO CO? DO CZEGO TO MA PROWADZIĆ?
Bill.K
A
CZY WSZYSTKO MUSI DO CZEGOŚ PROWADZIĆ? PO PROSTU SOBIE POPISZEMY.
Tommy
TO
TROCHĘ GŁUPIE, NIE UWAŻASZ?
Bill.K
TO
NIE CHCESZ?
Tommy
TEGO
NIE POWIEDZIAŁEM.
Bill.K
TO
ZASTANÓW SIĘ. POGADAMY O TYM PÓŹNIEJ.
Tommy
UCIEKASZ
JUŻ?
Bill.K
TOM,
JEST JUŻ SZÓSTA RANO, NIE POWINIENEŚ CZASEM SPAĆ?
Tommy
OD
DWÓCH DNI GNIJE W ŁÓŻKU, NIE JESTEM ŚPIĄCY, A TY WYBIERASZ SIĘ GDZIEŚ, ŻE MNIE
SPŁAWIASZ?
Bill.K
J
Tommy
WIEDZIAŁEM.
DO
PARADISE’A?
Bill.K
TAK.
Tommy
SAM
IDZIESZ?
Bill.K
NIE.
JAMES Z BROOKE PO MNIE PODJADĄ.
Tommy
AUTEM
NIE JEDZIESZ?
Bill.K
ZAMIERZAM
WYPIĆ KILKA DRINKÓW.
Tommy
OKEJ.
Bill.K
TAK
WIĘC ZNIKAM Z NETA. JAKBYŚ MIAŁ JAKĄŚ DRĘCZĄCĄ MYŚL PISZ NA KOMÓRKĘ.
Dręczącą myśl? Dobre sobie.
Tommy
W
PORZĄDKU, IDŹ, BĘDĘ NA NECIE TAK JAK DZISIAJ.
Bill.K
OKEJ,
TO KOLOROWYCH SNÓW TOMMY. MAM NADZIEJĘ, ŻE ZNOWU CI SIĘ PRZYŚNIE J.
Debil, ale uśmiechnąłem się do tego tekstu.
Tommy
SPADAJ
JUŻ.
Bill.K
CU
Zamknąłem komputer, odkładając go na bok i ułożyłem się
wygodnie na poduszce. Nagle poczułem się śpiący, całą noc przesiedziałem, musiałem
złapać, chociaż kilka godzin snu, o ile mama mnie wcześnie nie zbudzi.
Spałem
do południa, mama mnie o dziwo nie zbudziła, ale nie wiem czy nie zajrzała do
pokoju, pewnie tak, tyle że nie słyszałem. Wstałem z łóżka i poszedłem do
kuchni, zaczynałem wyczuwać zapachy, a to oznaczało, że moja angina powoli
przechodzi.
- Dzień
dobry – przywitałem się. – Ale zapachy.
- Dzień
dobry śpiochu.
Usiadłem przy stole.
- Zaglądałam
do ciebie wcześniej, ale tak twardo spałeś, że nawet nie czułeś jak cię przykrywam.
Faktycznie, nic nie czułem.
- Długo
siedziałeś w nocy?
- Trochę,
zagadałem się z Billem.
Postawiła przede mną kubek kawy i talerz z kanapkami.
- Dziękuję.
- I
co tam u Billa, pewnie tęskni.
- Trochę.
Ale nie jest tam sam. James i Brooke dotrzymują mu towarzystwa.
- To
miła para, zżyliście się z nimi bardzo.
- Są
normalni, jak na snobów. Mówił ci Bill, że się zaręczyli?
-
Nie. Naprawdę? To świetnie, dobrana z nich para.
- No,
teraz tylko czekać, kiedy się pobiorą.
-
Tom, nie pytałam, bo jakoś nie było okazji – usiadła naprzeciwko mnie. – Z Rią
to już definitywnie koniec?
-
Tak – odpowiedziałem krótko.
-
Wydawała się miłą dziewczyną i kochała cię, to było widać.
- Ja
też ją kochałem, ale nie wyszło.
-
Szkoda. Myślałam, że przynajmniej ty ułożysz sobie życie.
-
Mamo, ja nie narzekam na swoje życie, jest mi dobrze, na prawdę. No i jestem
jeszcze młody, mam czas na żonę i dzieci.
-
Tak ci się tylko wydaje. Dni mijają jeden po drugim, dopiero prowadziłam was do
szkoły, a już jesteście dorosłymi przystojnymi mężczyznami.
-
Wcale się nie czuję dorosły. Czasami mam wrażenie, że myślę i postępuje jak
dziecko.
Zaśmiała się.
- To
normalne, każdy ma czasem takie wrażenie, nawet ja.
- No
co ty, mamo.
- No
tak, mam swoje lata, ale tak czasami jest. I myślę, że człowiek ma tyle lat na
ile się czuje.
- O,
to w takim razie ja ledwie raczkuję.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po śniadaniu dostałem znowu garść prochów i standardowo termometr,
chociaż czułem, że to mierzenie jest zbyteczne.
Łyknąłem wszystko, popijając resztką kawy, a po chwili oddając
termometr mamie.
- No,
wygląda na to, że nie masz już temperatury, to dobrze. A jak się w ogóle
czujesz?
- No
prawie normalnie. Trochę osłabiony jestem, ale nie jest źle.
-
Wieczorem pojadę do domu, nagotowałam ci już. A tutaj – zerknęła jeszcze na garnek
na kuchni, który cały czas bulgotał. Dochodzi jeszcze, twoja ulubiona potrawka,
za godzinę będzie gotowa, na tydzień powinno ci to wystarczyć. Nie wiem, kiedy będziesz
leciał do Stanów. Mam nadzieję, że wykurujesz się najpierw, żebyś Billa nie
zaraził.
- Na
pewno nie polecę w tym tygodniu. Zobaczę w przyszłym.
- No,
to dobry pomysł. Billowi pewnie będzie przykro, ale…
-
Już z nim o tym pisałem, jest tego samego zdania.
- No
to dobrze. Upiekę ci jeszcze jakieś ciasto.
- Nie
musisz, i tak ślęczysz nad tymi garnkami od rana.
-
Brakuje mi tego, wiesz, że ja to robię z przyjemnością.
-
Mimo wszystko.
- Martwię
się tylko, co Bill tam je, kiedy ciebie nie ma.
-
Fast foody – zaśmiałem się, a ona popatrzyła na mnie z przerażoną miną. – Mamo,
nie umrze, on doskonale potrafi sobie sam poradzić, i ugotować też, podszkoliłem
go w tej dziedzinie.
-
Uczyłeś go gotować?
-
Pewnie.
- Nie
wiedziałam.
- Poradzi
sobie, nie martw się.
Chociaż sądziłem, że przez cały dzień będę rozmyślał nad nocną
rozmową z Billem, to przez mamę nie miałem nawet na to czasu. Zagadywała mnie i
skończyło się na tym, że aż do jej wyjazdu nie pomyślałem o tym ani przez chwilę.
-
Tom, tylko nie łaź po dworze. Posiedź w domu jeszcze ze dwa dni.
- Dobrze,
nigdzie nie będę łaził.
- Ja
nie żartuję.
Dobrze mnie znała, jeśli na wszystko się zgadzałem, było
to od razu podejrzane.
-
Wiem, będę siedział w domu, obiecuję.
- Na
lodówce przyczepiłam ci kartkę, jak masz zażywać lekarstwa, masz je brać
jeszcze przez trzy dni, żebyś nie zapomniał.
- Nie
zapomnę, mnie też zależy na tym, żeby jak najszybciej wyzdrowieć.
Westchnęła. Widziałem, że walczyła ze sobą, nie chciała
mnie zostawiać, jednak też miała swoje życie, swoją pracownie krawiecką, którą musiała
nadzorować i tak była tu ze mną aż trzy dni.
-
Jedź, bo robi się już późno i będzie ślisko na drodze.
- No
dobrze. Jak dojadę, zadzwonię.
-
Będę czekał.
Wyprawiłem ją w końcu, zamykając drzwi i opierając się o
nie plecami. Znowu zrobiło się cicho. Przerażająco cicho. Za cicho jak dla mnie.
Dopadłem pilota i nastawiłem tv, a potem udałem się do łazienki, wziąć długą
kąpiel, już dwa dni się nie kąpałem przez tą chorobę. Czułem sam siebie i do
tego jeszcze wszystko mnie swędziało.
Kiedy wyszedłem z wanny czułem się, jak nowo narodzony.
Poszedłem jeszcze do kuchni zjeść kolację i zażyć lekarstwa. Kiedy odpaliłem komputer
było kilka minut po północy. Nie miałem żadnego konkretnego pomysłu, jak rozmawiać
z Billem i co mu powiedzieć. Starałem się w ogóle o tym nie myśleć, iść na żywioł.
Gdybym, choć na chwilę zagłębił się nad sensem tego wszystkiego, w ogóle nie włączyłbym
dzisiaj tego komputera, a komórkę najprawdopodobniej wyłączył, a to nie było
ani mądre ani sensowne.
W między czasie zadzwoniła do mnie mama, że dojechała do
domu cała i zdrowa, i oczywiście wypytała czy wziąłem lekarstwa i czy już
jadłem. Już wolałem marudzenie Billa, naprawdę, a pod tym względem był
cholernie do niej podobny.
Przyniosłem sobie jeszcze picie i usadowiłem wygodnie na
łóżku, podpierając się poduszkami.
Poszperałem jak zwykle w sieci, co chwilę zerkając czy
Bill już wszedł na Skypa, ale jak zwykle pojawił się wtedy, gdy najmniej się go
spodziewałem.
Bill.K
ZASKOCZYŁEŚ
MNIE.
Spojrzałem na wiadomość, wyrwana z kontekstu trochę, może
się pomylił i napisał do mnie, nie do kogoś innego.
Tommy
?
Bill.K
ŻE
JESTEŚ.
Prychnąłem, jednak się nie pomylił.
TOMMY
A
CZEMU MA MNIE NIE BYĆ? PRZECIEŻ PISAŁEM, ŻE BĘDĘ.
BILL.K
ILE
SIĘ Z TYM ZMAGAŁEŚ?
TOMMY
Z
CZYM?
Postanowiłem grać na zwłokę.
Bill.K
Z
DECYZJĄ?
Tommy
DECYZJĄ
W ZWIĄZKU, Z CZYM?
Bill.K
:)
Tommy
?
Bill.K
BYŁEM
PRAWIE PEWIEN, ŻE NIE BĘDZIE CIĘ NA SKYPIE, A TELEFON WYŁĄCZYSZ.
Aż mnie ścisnęło w środku. To było aż niemożliwe, żeby dokładnie
wiedział, co chciałem zrobić.
Tommy
ZGŁUPIAŁEŚ?
CZY UPAŁ CI MÓZG PRZEGRZAŁ?
Bill.K
:)
Wiem, to było słabe, ale nie chciałem, żeby myślał, że mnie
przejrzał, że dokładnie odgaduje moje myśli.
Tommy
NIE
WIEM, O CO CI CHODZI.
Bill.K
OKEJ,
NIECH TAK BĘDZIE. NIE BĘDĘ CI UDOWADNIAŁ COŚ, CO SAM DOSKONALE WIESZ.
POWIEDZMY, ŻE KUPUJE TĄ TWOJĄ TEORIE, ŻE WCALE NIE PRZYSZŁO CI NA MYŚL OLANIE
MNIE.
Prychnąłem.
Tommy
MYŚL
SOBIE, CO CHCESZ.
Bill.K
W
PORZĄDKU.
MAMA
W DOMU?
Zmienił temat, kolejna z jego sztuczek, którą przez te wszystkie
lata wypracował sobie i doskonale wiedział, że w moim przypadku działa bez zarzutu,
rozładowywała moje napięcie i w ogóle odciągała mnie od bieżącego problemu.
Tommy
POJECHAŁA
DO LOITSCHE. JESTEM TU SAM.
Bill.K
JUŻ
ZDROWY JESTEŚ?
Tommy
JESZCZE
NIE. ALE MAMA MA SWOJE OBOWIĄZKI A JA
NIE JESTEM MAŁYM DZIECKIEM, KTÓREGO TRZEBA PILNOWAĆ. NAGOTOWAŁA MI JEDZENIA NA
CAŁY TYDZIEŃ, ŻEBYM NIE MUSIAŁ WYCHODZIĆ Z DOMU. NA KARTCE ROZPISAŁA MI JAK MAM ZAŻYWAĆ LEKARSTWA, I CHOĆ Z WIELKIMI OPORAMI, POJECHAŁA WIECZOREM DO DOMU.
Bill.K
TO NARESZCIE
MASZ WOLNĄ CHATĘ, MOŻESZ ROBIĆ CO CHCESZ.
Tommy
NA
PRZYKŁAD, CO?
Bill.K
SPROWADZIĆ
JAKIEŚ LASKI I UŻYWAĆ ŻYCIA. NIKT CI NIE BĘDZIE DZWONIŁ NAD USZAMI.
Tommy
NA
PRZYKŁAD, KTO NIBY MIAŁBY MI DZWONIĆ NAD USZAMI?
Bill.K
NA
PRZYKŁAD JA.
Tommy
AH,
A JA MYŚLAŁEM, ŻE MIELIŚMY POPISAĆ NA DZIWNE TEMATY. ZMIENIŁEŚ ZDANIE?
Zapanowała cisza. Chyba go zaskoczyłem.
Bill.K
ZDECYDOWAŁEŚ
SIĘ?
Tommy
POWIEDZMY,
ŻE JADĘ NA SPONTANIE.
Bill.K
CZYLI
NADAL CIĘ NIE PRZEKONAŁEM.
Tommy
PRZEKONAŁEŚ.
JESTEM CIEKAWY, DO CZEGO JESTEŚ WSTANIE SIĘ POSUNĄĆ.
WIESZ, TAK SOBIE TERAZ MYŚLĘ, ŻE MOŻE TO NAWET NIE JEST
GŁUPI POMYSŁ. MOŻE TY MÓWISZ TYM WSZYSTKIM LASKOM COŚ NIE TAK, ŻE NIE MOŻESZ
ZNALEŹĆ SOBIE TEJ JEDYNEJ. CHCĘ TO ZOBACZYĆ.
Napisałem to specjalnie, z premedytacją chcąc go zdenerwować.
Bill.K
TO
NIE ZE MNĄ JEST COŚ NIE TAK, TYLKO Z NIMI. SAME NIE WIEDZĄ, CZEGO CHCĄ.
Tommy
?
Bill.K
PISZĄ
O ROMANTYZMIE, A KIEDY ZABIERAM JE NA RANDKĘ I ROBIĘ DOKŁADNIE TO, O CZYM
PISAŁY, ONE CIĄGNĄ MNIE DO KIBLA NA NUMEREK.
Tommy
TAKIE
SĄ DZIEWCZYNY.
Bill.K
TAKIE
SĄ DZIEWCZYNY, KTÓRE SIĘ NIE SZANUJĄ I W OGÓLE NIE MAJĄ POJĘCIA, CO TO JEST
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ. MÓWIĄ O NIEJ, ALE TO DLA NICH TYLKO PUSTE SŁOWA. CHCĘ, ŻEBY
MOJA DZIEWCZYNA BYŁA TAKŻE MOJĄ NAJLEPSZĄ PRZYJACIÓŁKĄ. ŻEBY MIĘDZY NAMI BYŁA
TAKA WIĘŹ, JAKA JEST MIĘDZY MNĄ A TOBĄ TOM. WTEDY SEKS JEST TYLKO DOPEŁNIENIEM
I SPRAWIA NAJWIĘCEJ PRZYJEMNOŚCI.
Tommy
A
SKĄD WIESZ, PRZECIEŻ TY NIGDY NIE BYŁEŚ W PRAWDZIWYM ZWIĄZKU.
Bill.K
MOŻE
NIE BYŁEM, ALE WIEM, CO CZUJĘ I JESTEM PEWNY, ŻE NIE TYLKO JA MYŚLĘ I CZUJĘ
PODOBNIE. JEŚLI DZIEWCZYNA WIĄŻE SIĘ ZE MNĄ TYLKO DLA SEKSU, POMIJAJĄC KASĘ, TO
WOLĘ DO KOŃCA ŻYCIA ZOSTAĆ SAM.
Tommy
NIE
PRZESADZAJ, JESZCZE NIE RAZ ZMIENISZ ZDANIE. JUŻ CI MÓWIŁEM KIEDYŚ, ŻE
POWINIENEŚ UŻYWAĆ. SKORO TEGO CHCĄ, TO WYKORZYSTUJ JE. PRETENSJE BĘDĄ MIAŁY DO
SIEBIE. WIESZ JAK TO SIĘ MÓWI; LEPIEJ ŻAŁOWAĆ, ŻE SIĘ COŚ ROBIŁO, NIŻ ŻAŁOWAĆ,
ŻE SIĘ NIE ROBIŁO NIC.
Bill.K
TO
TWOJA LIGA TOM, JA TAKI NIE JESTEM.
Tommy
BILL,
W MOIM ŻYCIU BYŁO WIELE KOBIET, NIE ZAPRZECZAM, ALE PO DRODZE, BYŁEM TEŻ KILKA
RAZY W ZWIĄZKU.
Bill.K
PAMIĘTAM,
ZWŁASZCZA TEN OSTATNI. JEDYNE CO MI SIĘ CIŚNIE TO POGRATULOWAĆ CI, TRAFIŁEŚ NA
PRAWDĘ IDEALNIE.
Tommy
TAK
CZASAMI BYWA.
Bill.K
PRZEZ
TE WSZYSTKIE LASKI, CORAZ MNIEJ W TOBIE SPONTANICZNOŚCI. WSZYSTKO SPROWADZASZ
TYLKO DO JEDNEGO.
Tommy
NIE
PRAWDA, BARDZO WIELE JEST WE MNIE SPONTANICZNOŚCI.
Bill.K
AKURAT.
Tommy
NAPRAWDĘ.
Bill.K
TAK,
TO UDOWODNIJ MI.
Tommy
JAK?
Bill.K
W
CO JESTEŚ UBRANY?
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
Tommy
W
KOSZULKĘ Z KRÓTKIM RĘKAWKIEM I BOKSERKI.
Bill.K
TYLKO
TYLE?
Tommy
TAK,
A CO?
Bill.K
GDZIE
JESTEŚ?
Tommy
W
SWOIM POKOJU NA ŁÓŻKU, LEŻE, WŁAŚCIWIE SIEDZĘ PODPARTY O PODUSZKI Z LAPTOPEM NA
KOLANACH. MOŻESZ TO SOBIE WYOBRAZIĆ, CZY MAM TO JESZCZE BARDZIEJ SZCZEGÓŁOWO
OPISAĆ?
Zironizowałem, nie wiedziałem, do czego zmierza.
Bill.K
MOGĘ
I WIDZĘ TO W SWOJEJ WYOBRAŹNI AŻ NADTO.
Tommy
TO
SUPER. WIĘC, CO W ZWIĄZKU Z TYM?
Bill.K
ODŁÓŻ
LAPTOPA NA BOK, ALE TAK, ŻEBYŚ WIDZIAŁ, CO PISZĘ I MÓGŁ MI ODPISYWAĆ.
Teraz to się dopiero zdziwiłem. Co on kombinował? Położyłem
komputer na pościeli i zsunąłem się niżej, przekręcając się na bok i
podpierając jedną ręką głowę, a drugą wolną napisałem mu.
Tommy
NO
ODŁOŻYŁEM, TYLKO BĘDĘ TERAZ WOLNIEJ PISAŁ, BO JEDNĄ RĘKĄ.
Bill.K
OKEJ.
W
TAKIM RAZIE, DOTKNIJ SIĘ TERAZ.
Mina, jaką miałem, kiedy to przeczytałem była pewnie
zabójcza. Powinienem się spodziewać, że dzisiejsza rozmowa poleci w tym
kierunku, ale nie przewidziałem, że każe mi coś robić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
przerywać w takim momencie to skandal!!!! :D i jeszcze czekać 3 dni na kolejną część!? podwójny skandal!! tak się nie robi!
OdpowiedzUsuńWczoraj ledwo przeczytałam ten odcinek. Nie, że źle, czy coś, nie, nie! Tylko ciągle mi brak czasu na cokolwiek, to dołujące. D: Ale na szczęście jestem! Chociaż tutaj udaje mi się coś komentować XD Ale to chyba tylko dlatego, że tak bardzo lubię twoje opowiadanie. ;>
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy - szczerze, to nie wiem co napisać. Na razie akcja nie ruszyła jakoś do przodu, więc za wiele to ja tu nic nie napiszę. Tylko teraz jestem cholernie ciekawa, czy Tom zrobi to, o co poprosił go Bill. Musiałaś przerywać w takim momencie?! D:
No nic. Wrócę tu w piątek. :D
Weny życzę.
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Oj Tom, Tom.. Widać, że i jego ta sytuacja dobija i męczy.
OdpowiedzUsuńMusi mu być naprawdę ciężko. To jest takie zmaganie się samego z sobą.
Hmmmm ... widze, że Tom co raz częściej pisze z Billem na dośc pikantne tematy ..
Ojj zżera mnie ciekawość czy Tom wypełni prośbę Billa.
Hmmmm .. cóż jeszcze mogę powiedzieć ?
Raczej tyle, czekam na dalsze losy :)
Ściskam i całuję ;******
NIE BARDZO WIEM, CO NAPISAĆ.
OdpowiedzUsuńOCZYWISCIE NI9E BĘDĘ POWTARZAĆ TEGO, CO OSOBY WCZESNIEJ KOMENTUJASCE, CZYLI, ŻE W TAKICH MOMENTACH SIE NIE KONCZY.
A TOM NADAL SIE GUBI WE WŁASNYCH ZEZNANIACH. NIE WIEM, CZY ON SIĘ TEGO BOI, CZY CO, ALE DZIWNIE MI SIĘ CZYTA, JAK JEST NAPISANE, ŻE ON ABSOLUTNIE I NIEZAPRZECZALNIE SIĘ NIE ZGADZA NA ZWIĄZEK Z BILLEM, A ZA CHWILĘ ROZKRĘCA GORĄCE TEMATY.
NAJLEPSZA KONCÓWKA
WENY ŻYCZĘ, KOCHANA
KOTEK
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW dwie doby przeczytałam prawie całego bloga, "Przeznaczonych sobie" przerwałam przy 44 rozdziale jak na razie, bo Angela zbyt bardzo działała mi na nerwy i muszę trochę po tym odsapnąć, ale obiecuję, że to skończę, a "Poza granicami umysłów" aktualnie czytam, jestem przy 43 rozdziale i jestem w ogromnym podziwie dla ciebie. Twoje opowiadania są cholernie przyjemne, lekko się je czyta i strasznie pochłaniają. Zarwałam przez ciebie całą noc, bo nie mogłam się oderwać od "Poza granicami umysłów", po prostu uwielbiam tę historię, całkowicie mnie nią kupiłaś. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego w twincestowym światku, przysięgam. Jest naprawdę niesamowita, sądzę, że nie ma słów, którymi mogłabym opisać, jak bardzo mi się podoba. Cholernie żałuję, że na twojego bloga natknęłam się dopiero kilka dni temu, nie wiem, jak to się mogło stać, chociaż z drugiej strony cieszę się, bo nie muszę czekać na kolejne rozdziały, skoro prawie wszystko mam w gotowcu :D
OdpowiedzUsuń"Poza granicami umysłu" podbiło moje serce. Uwielbiam wątki fantastyczne wplecione w relację bliźniaków, zaznaczanie ich magicznej więzi i tego, jak bardzo są ze sobą blisko, a ty potrafisz to cudownie opisać, sprawnie operując językiem.
Cóż, żeby nie było, że tylko cię chwalę, powiem również, że jest kilka zgrzytów, niektórych dość rażących w oczy. Po pierwsze zbyt często zapominasz o końcówkach "ę" w pierwszej osobie, ale wierzę, że to z pośpiechu :) Drugą rzeczą, która naprawdę mnie razi, bo kiedy tylko to zobaczę, nie mogę się skupić już do końca tekstu, jest fakt, że zawsze piszesz "puki" i to już raczej nie jest z pośpiechu, bo zdarza ci się to zawsze ^^. Poprawna forma to "póki". Czasem wstawiasz przecinki w niewłaściwych miejscach, a w niektórych ich brakuje. Widzę, że wstawiasz wcięcia przy dialogach, jednak przy każdej nowo-zaczętej myśli narratora również powinno się je wstawiać, jednak aż tak ważne to nie jest; kiedy tekst jest tak dobry, tak pochłaniający, kompletnie nie zwraca się na to uwagi.
O, zapomniałabym jeszcze, że czasem zdarzało ci się tworzyć zbyt długie i zawiłe zdania, co dość męczy i przeszkadza w skupieniu się na tekście, bo czasem trzeba przeczytać jedno zdanie dwa razy, żeby się nie pogubić i wiedzieć, o co dokładnie chodzi. Jednak zauważyłam to w zasadzie w kilku pierwszych rozdziałach tego opowiadania, jeśli znów to zauważę, dam ci znać, jeśli oczywiście zechcesz. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła za te drobne uwagi, a uważam, że pomogą ci w podszkoleniu twojego warsztatu, który i tak jest bardzo imponujący ;)
Co do rozdziału - Tom jest strasznie niezdecydowany; w poprzednim rozdziale sam bawił się z Billem w ten sam sposób, każąc mu zaspokoić się na jego łóżku, a teraz zachowuje się jak zawstydzona dziewica. Chociaż jestem w stanie go zrozumieć - brat od dłuższego czasu po prostu tak mu miesza w głowie, że biedny już sam nie wie, które uczucia naprawdę są jego, a które być może wpoił mu Bill. Chociaż myślę, że zaczyna naprawdę do niego docierać, że czuje do brata o wiele więcej, niż sądzi. Jestem pewna, że Bill niedługo dopnie swego. O, i jak to fajnie, że Tom chorował na anginę razem ze mną, teraz nawet zdrowiejemy w tym samym czasie, haha :D
Ach, przy okazji jesteś odpowiedzialna za moje biedne płuca, bo praktycznie po każdym kolejnym pochłoniętym rozdziale koniecznie muszę zapalić z nadmiaru emocji i myśli kotłujących się w mojej głowie ^^
Już cię dłużej nie męczę - lecę dalej czytać "Poza granicami umysłu", czterdziesty trzeci rozdział skończyłam ledwie pół godziny temu, a już zaczynam tęsknić za tym opowiadaniem. Pewnie znów przez ciebie zarwę nockę, ale raczej ci to wybaczę, bo warto :D
Pragnę cię jeszcze zaprosić do mnie na pierwszy rozdział "Zabić wspomnienia". :) http://grzech-za-grzechem.blogspot.com/2014/10/1-zabic-wspomnienia.html
Weny, kochana Niki.