Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

wtorek, 7 października 2014

Witajcie kochani

Wiem, że ucieszyliście się, że w końcu Tom zrozumiał, co czuje do Billa, ale… no właśnie. Ja po prostu nie byłabym sobą żebym pozwoliła być im razem J Ostatnio wspominałam wam, że mam stan nic mi się niechciejstwa i już wiem czym był spowodowany, a mianowicie, chyba się zaraziłam od Toma :/ no i zdycham, czuję się fatalnie, moje gardło - nawet nie wiem czy je jeszcze mam, w każdym razie masakra, niby jest się z czego cieszyć, nic nie trzeba robić można sobie poleżeć w łóżku, tyle że ten ból gardła i głowy jest gorzej upierdliwy niż zajęcia dnia codziennego, więc wybitnie mi nie na rękę ta choroba i dla was też, bo tak sobie leżałam i myślałam, w między czasie narzekając na swoje cierpienie i wydumałam, że nie uszczęśliwię ani was ani tym bardziej bliźniaków, tekstem typu Kocham cię Bill, ja ciebie też Tom. I żyli długo i szczęśliwie. Cóż, jak człowiek cierpi robi się złośliwy.

Zapraszam Was na kolejny odcinek tego co wydumałam. I całuje mocno, mam nadzieję, że nie zarażę nikogo.

Wasza Niki :*



Odcinek 35








Koło pierwszej w nocy poszedłem do swojego pokoju. Włączyłem laptopa i czekałem, krążąc po pokoju w te i z powrotem.
Kiedy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości, aż poczułem jakieś ukłucie w środku.

Bill.K
                HELLO.
Tommy
                HELLO.
Bill.K
                DŁUGO CZEKASZ?
Tommy
                NIE, GRAŁEM NA GITARZE.

Oczywiście skłamałem.

Bill.K
                MIAŁEM PROBLEM Z AUTEM.

Jezu, kiedy Bill mówił, że miał problem z autem, zakładałem od razu najgorsze.

Tommy
                NIC CI NIE JEST?
Bill.K
                MNIE NIE, ALE OPONA W STRZĘPACH.
Tommy
                CO SIĘ STAŁO?
Bill.K
                NIE MAM POJĘCIA. POJECHAŁEM NA ZAKUPY, JAK WRÓCIŁEM ZAPAKOWAŁEM ZAKUPY DO AUTA I ZACZĄŁEM COFAĆ, WTEDY OPONA EKSPLODOWAŁA.
Tommy
                CO TAKIEGO? JAK TO EKSPLODOWAŁA?
Bill.K
                ALBO NA COŚ NAJECHAŁEM ALBO Z UPAŁU, DZISIAJ JEST CZTERDZIEŚCI STOPNI. DOBRZE, ŻE TO SIĘ NIE STAŁO GDZIEŚ W DRODZE, TYLKO NA PARKINGU.
Tommy
                CHUJ Z AUTEM, DOBRZE, ŻE TOBIE SIĘ NIC NIE STAŁO.
Bill.K
                SPALIŁEM SIĘ NA SŁOŃCU. WIESZ ILE SIĘ NAMĘCZYŁEM, ŻEBY ODKRĘCIĆ ŚRUBY?
Tommy
                MOGŁEŚ WEZWAĆ POMOC DROGOWĄ.
Bill.K
                POTRAFIĘ ZMIENIĆ KOŁO. TYLKO ŚRUBY SIĘ ZASTAŁY I NIE MOGŁEM ICH RUSZYĆ.
Tommy
                TO JAK ODKRĘCIŁEŚ?
Bill.K
                JAKOŚ ODKRĘCIŁEM.
Tommy
                JESTEŚ PEWNY, ŻE NA COŚ NAJECHAŁEŚ?
Bill.K
                CHYBA TAK.
Tommy
                A MOŻE KTOŚ NACIĄŁ OPONĘ, NIKT ZA TOBĄ PODEJRZANY NIE JEŹDZIŁ ANI NIE CHODZIŁ?
Bill.K
                PRZESTAŃ TOM! NIKT MNIE NIE ŚLEDZI, WYLUZUJ. TO SIĘ MOGŁO PRZYTRAFIĆ KAŻDEMU.
Tommy
                A ZAWSZE PRZYTRAFIA SIĘ TOBIE.
Bill.K
                DLATEGO WOLĘ JAK TU JESTEŚ I TY PROWADZISZ.
Tommy
                ODDAŁEŚ TO KOŁO DO WULKANIZATORA?
Bill.K
                JESZCZE NIE, NIE MIAŁEM CZASU. WIEDZIAŁEM, ŻE BĘDZIESZ CZEKAŁ I SIĘ DENERWOWAŁ, JEŚLI MNIE NIE BĘDZIE.
Tommy
                MASZ KOMÓRKĘ, PRZECIEŻ MOGŁEŚ NAPISAĆ SMS’A.
Bill.K
                NIE WZIĄŁEM JEJ Z DOMU. KURDE TOM, ILE JEST DO TEGO SKLEPU? MIAŁEM WYSKOCZYĆ NA DZIESIĘĆ MINUT, A ZROBIŁO SIĘ Z TEGO TRZY GODZINY.
Tommy
                JAK TO MOŻLIWE, ŻE TY, WŁAŚNIE TY, NIE WZIĄŁEŚ TELEFONU? DO KIBLA SIĘ BEZ NIEGO NIE RUSZASZ.
Bill.K
                NORMALNIE, NIE WZIĄŁEM I TYLE. MIAŁO MNIE NIE BYĆ DZIESIĘĆ MINUT, A KOMÓRKA CAŁKIEM MI PADŁA, ZOSTAWIŁEM POD ŁADOWANIEM.

Przejąłem się. Bałem się o niego i to właśnie był moment, kiedy żałowałem, że wyjechałem i zostawiłem go tam samego.

Tommy
                NIE ZAWOŹ JEJ, TRZEBA TO ODDAĆ DO JAKIEGOŚ EKSPERTA, MOŻE TO ZAMACH ALBO COŚ.
Bill.K
                OSZALAŁEŚ? CZY ZNOWU MASZ GORĄCZKĘ?
Tommy
                ZOSTAW JĄ. NA ŚCIANIE W GARAŻU WISI JESZCZE JEDNA ZAPASOWA, ALE TĄ ZOSTAW.
Bill.K
                JAK CHCESZ, JA JEDNAK UWAŻAM TO ZA CZYSTY PRZYPADEK. NIE WIEM PO, CO ROBIĆ BURZE W SZKLANCE WODY.
Tommy
                PO PROSTU ZRÓB TO.
Bill.K
                MARTWISZ SIĘ O MNIE?
Tommy
                OCZYWIŚCIE, CO W TYM DZIWNEGO?
Bill.K
                A CO BYŚ ZROBIŁ, JAKBY MI SIĘ COŚ STAŁO?
Tommy
                ZNACZY, CO?
Bill.K
                GDYBYM ZGINOŁ.
Tommy
                PRZECIEŻ WIESZ, JUŻ CI TO KIEDYŚ POWIEDZIAŁEM.

Wytrąciła mnie ta opona z równowagi, to faktycznie mógł być przypadek, ale już nie potrafiłem o niczym innym myśleć, jak o tym jak go uchronić. Jeśli zabronię mu wychodzić albo nawet poproszę, to zrobi przeciwnie, tego jednego byłem pewny, zawsze tak było.

Bill.K
                UWOLNIŁBYŚ SIĘ W KOŃCU ODE MNIE.
Tommy
                ZAMKNIJ SIĘ JUŻ LEPIEJ! MOŻE JA WCALE NIE CHCĘ SIĘ OD CIEBIE UWOLNIĆ, PRZYSZŁO CI TO CHODŹ RAZ NA MYŚL!!!!!???
Bill.K
                CHCESZ SIĘ KŁÓCIĆ PRZEZ INTERNET?
Tommy
                POWIEDZIAŁBYM CI TO W TWARZ, ALE NIE MOGĘ. NIE MOGĘ NAWET NAGADAĆ CI, BO NIE ODBIERASZ ODE MNIE TELEFONÓW, WIĘC TAK, BĘDĘ SIĘ Z TOBĄ TERAZ KŁÓCIŁ PRZEZ INTERNET, CHOCIAŻ NIE WIEM, CZY ZA CHWILĘ SZLAK MNIE NIE TRAFI I NIE RZUCĘ TYM LAPTOPEM O PODŁOGĘ.
Bill.K
                DOBRA, PRZEPRASZAM, NIE CHCĘ SIĘ Z TOBĄ KŁÓCIĆ. NIE POTRZEBNIE TO NAPISAŁEM. NIE ZAMIERZAM JESZCZE UMIERAĆ.
Tommy
                MAM NADZIEJĘ, BO TERAZ TO RACZEJ MASZ WIĘCEJ POWODÓW DO ŻYCIA NIŻ UMIERANIA.
Bill.K
                NA PRZYKŁAD?

I już miałem mu napisać, że mnie, ale spanikowałem. Bałem się mu powiedzieć; Kocham cię. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłem.

TOMMY
                JEST WIELE OSÓB, DLA KTÓRYCH JESTEŚ WAŻNY.
BILL.K
                DLA CIEBIE?
TOMMY
                OCZYWIŚCIE, PRZECIEŻ WIESZ.
BILL.K
                TAK WIEM, KOCHASZ MNIE, ALE TYLKO JAK BRATA.

Już zacząłem pisać, że nie tylko jak brata, ale skasowałem to. Nie potrafiłem mu tego napisać. Boże, co się ze mną dzieje? Wiedziałem, że wpadłem po uszy, bo im bardziej mi na kimś zależało, tym trudniej było mi wyznać tej osobie uczucia. A teraz dosłownie spalałem się przy każdej próbie wyrzucenia tego z siebie, a on jak nigdy nie potrafił się domyślić.

Tommy
                NO WŁAŚNIE. WIESZ, CHCĘ CI COŚ POWIEDZIEĆ.
Bill.K
                CO?
Tommy
                NIE WIEM, OD CZEGO ZACZĄĆ, ALE NIECH TAM, POWIEM PROSTO Z MOSTU.

Odetchnąłem, albo mu to napiszę teraz albo będę się zbierał na odwagę kolejny tydzień.

Bill.K
                ZACZEKAJ TOM, KTOŚ DZWONI DO DRZWI, ZARAZ WRACAM, NIE UCIEKAJ NIGDZIE.

Kurwa! Właśnie teraz!

Tommy
                OK.

Czekałem z dobre dwadzieścia minut. Nerwy dosłownie zjadały mnie. Zastanawiałem się jak Bill zareaguje, kiedy napiszę mu to. Na pewno nie będzie wierzył. Pewnie pomyśli, że robię sobie żarty, wkręcam go, żeby go podrażnić. Często tak robiłem, więc to było całkiem prawdopodobne. Pierwszy raz żałowałem tego, bo teraz, kiedy zależało mi na tym, by zrozumiał mnie tak jak tego chcę, istniało ryzyko, że mnie wyśmieje.
W końcu odezwał się.

Bill.K
                TOM, PRZEPRASZAM CIĘ, PRZYJECHAŁ JAMES, MYŚLAŁ, ŻE COŚ MI SIĘ STAŁO, BO NIE ODBIERAŁEM TELEFONU, A JA JAK WIESZ ZOSTAWIŁEM GO W DOMU. CHCE, ŻEBYM Z NIM JECHAŁ DO PARADISE’A, NIE POGNIEWASZ SIĘ, JAK DZISIAJ SOBIE NIE POPISZEMY?

Myślałem, że naprawdę trzasnę tym laptopem o podłogę! Byłem wściekły, ale właściwie nie wiedziałem już na kogo. Czy na Billa, że jest tak tępy i nie potrafi się niczego domyśleć, a może na Jamesa, że się wpieprza wtedy, kiedy był najmniej potrzebny, czy na siebie, że się czaję z tym jak nastoletnia dziewica.

Tommy
                NIE, NIE POGNIEWAM, JEDŹ,. NIE SIEDŹ W DOMU SAM. POGADAMY JUTRO.

Mimo wszystko starałem się nie dać poznać, że to mnie wytrąciło z równowagi.

Bill.K
                NA PEWNO?  JEŚLI CHCESZ TO ZOSTANĘ.
Tommy
                W PORZĄDKU, JA I TAK KŁADĘ SIĘ ZARAZ SPAĆ, STRASZNIE ZMĘCZONY DZISIAJ JESTEM.

Oczywiście skłamałem, do spania to była jeszcze daleka droga. Teraz raczej myślałem, żeby się zebrać i wyjść z domu i się napić. Tak, miałem ochotę naprać się jak stodoła.

Bill.K
                NO TO OKEJ, TO BĘDĘ JUTRO NA SKYPIE, TAK JAK ZWYKLE.
Tommy
                TEŻ BĘDĘ.
Bill.K
                TO DO JUTRA.
Tommy
                UWAŻAJ NA SIEBIE.
Bill.K
                OK.
               
Nie wiedziałem, co mam teraz z sobą zrobić. Jak w końcu zdecydowałem się mu wyznać swoje uczucia, nic z tego nie wyszło. Jeśli będę teraz tu siedział i nad tym myślał, zwariuję! Muszę wyjść z domu i to w trybie natychmiastowym, zanim za chwilę nie odwale jakieś głupoty, której będę żałował do końca życia.
Nie namyślając się długo, chwyciłem za telefon i wybrałem numer do Georga.

                - Hej, no co tam Tom?
                - Jesteś zajęty? Może gdzieś wyskoczymy?
                - Już zdrowy jesteś?
                - No, w końcu.
                - Wiesz stary, chętnie, ale nie dzisiaj.
                - A co robisz? Nie daj się prosić, nie wyjdziesz ze mną się napić, jak za dawnych dobrych czasów. Ja stawiam.
                - Dzięki Tom, ale nie o to chodzi, może jutro. Dzisiaj jestem, jakby to powiedzieć, zajęty.
Zaświtało mi nagle.
                - Jesteś na randce?
                - No.
                - Ups. Dobra, sorki nie wiedziałem. Nie było tematu – oczywiście nie byłbym sobą, gdybym się nie wypytał o tą dziewczynę. – Ładna? Jak ma na imię?
                - Tom!
                - Dobra, dobra.
                - Zadzwoń do Gustava, wiesz, że jest w Hamburgu?
                - Nie wiedziałem.
                - No, u siostry. Będzie do poniedziałku, więc może on będzie miał ochotę wyjść, napić się i pogadać.
                - Dzięki, to zadzwonię do niego. To powodzenia na randce. Na razie.
                - Dzięki, na razie Tom.
Wybrałem numer do Gustava. Po trzech sygnałach odebrał.
                - Halo? – odezwał się zaspanym głosem.
                - Śpisz?
                - Tak, a co ?
                - A to sorki nie chciałem cię obudzić.
I czekałem tylko, kiedy zapyta, co się stało?
                - Coś się stało Tom?
Wiedziałem! Jak się kogoś zna tak długo, bez problemu można przewidzieć jego reakcje.
                - Chciałem się zapytać, czy nie wyszedłbyś ze mną gdzieś się napić i po prostu pogadać. Przez ostatni tydzień siedziałem w domu jak w więzieniu, ale to już nie ważne, nie sądziłem, że będziesz już spał.
Na moment zapanowała cisza.
                - Zaczekaj Tom. Która jest właściwie godzina?
                - Po drugiej.
                - Po drugiej… - słyszałem, jak wciąga głęboko powietrze do płuc i chyba wstał z łóżka, bo było słychać ten charakterystyczne dźwięk skrzypnięcia drewnianej podłogi, a potem kliknięcie światła oraz szum wiatraczka w łazience. - Przyjedź po mnie za pół godziny, jestem u siostry – rzucił.
                - Wiem. Dobra nie długo będę. Dzięki.
                - Spoko.
Taki właśnie był Gustav, nigdy mnie nie olał. Jakby wiedział, że skoro wyrywam go w środku nocy ze spania, mam ku temu jakiś powód.

                Zebrałem się i w końcu zamawiając taksówkę, pojechałem pod dom siostry Gustava. Zamierzałem pić, więc wolałem nie prowadzić na gazie.
Poprosiłem taksówkarza, żeby poczekał na mnie i poszedłem pod drzwi kumpla delikatnie pukając. Nie chciałem dzwonić, żeby nie budzić reszty domowników.
Po chwili otworzył, naciągając na siebie kurtkę.
                - Dzięki, że nie dzwoniłeś.
                - No wiem, reszta śpi.
                - No właśnie. Co cię tak nagle wzięło na to picie?
                - Siedzę od tygodnia w domu, bo chory byłem, szlag mnie już trafia.
                - To już wyzdrowiałeś?
                - Można tak powiedzieć.
                - Nadal słychać po twoim głosie, że cię trzyma.
                - To tylko katar, mam spray, ale nie cierpię go. Póki mogę oddychać i nie cieknie mi z nosa, to go unikam.
                - A gdzie twoje auto?
                - Jestem taksówką. Chyba nie myślisz, że po pijaku będę prowadził?
No i ruszyliśmy.
Jeśli każdy uważał, że Gustav jest milczkiem, to tylko, dlatego, że taka rola w zespole mu odpowiadała. Kiedy jednak byliśmy razem prywatnie, gęba mu się nie zamykała, a co śmieszne ja i Bill zawsze gadaliśmy głupoty, a Gustav przeciwnie, każde jego zdanie miało moc. Był cholernie dobrym obserwatorem i to, czego nie zauważyłem ja, Bill, czy nawet Georg, nigdy nie umknęło uwadze Gustava.
W każdym razie, po mimo że pierwotny plan był taki, że zadekujemy się gdzieś w pubie, to skończyło się na kupieniu butelki jakiegoś wina w pobliskim nocnym sklepie i piciu na ławce w parku.
                - Tu będzie dobrze – powiedziałem, upatrując ławkę.
                - Czuję się jak nastolatek – stwierdził Gustav, rozsiadając się.
                - Ja też. Brakowało mi tego. Otwieraj to wino – ponagliłem go.
Gustav rozejrzał się czy aby nikogo tu nie ma i siłując się przez chwilę z korkiem w końcu otworzył je.
Zabrałem mu butelkę i przyssałem się pierwszy.
                - O Boże, ale obrzydliwe – stwierdziłem. – Gorzej to już chyba nie mogliśmy wybrać.
                - To ty chciałeś się poczuć, jak za dawnych dobrych czasów. Kiedyś piliśmy i ci smakowało.
                - A to na pewno jest to samo wino?
                - Tak.
                - Wtedy wydawało mi się znacznie smaczniejsze.
Gustav zrobił łyka i też się skrzywił.
                - Faktycznie obrzydliwe. Jest za ciepłe.
                - No jak posiedzimy tu trochę to się schłodzi. Postaw na ziemi – powiedziałem.
Wygrzebałem z kieszeni papierosy i wyciągnąłem paczkę w stronę Gustava.
                - Właściwie nie pale.
                - To tak jak ja – stwierdziłem, nadal czekając, aż Gustav się poczęstuje. W końcu zapaliliśmy.
                - Co tam Tom, jakoś nie było okazji ostatnio pogadać.
                - Wybacz Gustav. Ostatnio to zaczyna mi brakować czasu nawet dla siebie. Niby nic nie robimy, a jakoś tak czas przecieka mi przez palce.
                - Poznałeś kogoś?
                - Nie i na razie nie chcę. Po tym numerze Rii zraziłem się do związków. Może kiedyś, ale na razie nie chcę się z nikim wiązać.
                - A co byś zrobił, jakby ona faktycznie była w ciąży?
                - A jak sądzisz?
Wzruszył ramionami.
                - A co ty byś zrobił? – byłem ciekawy, w końcu był starszy ode mnie. Nawet, jeśli to był tylko rok.
                - Myślałem nad tym, ale nie mam pojęcia. Czuję się jeszcze zbyt dziecinny, żeby zakładać rodzinę.
                - No ja też – przyznałem. – Na szczęście nie jest w ciąży.
                - Masz do niej o to żal?
                - O co?
                - Że cię okłamała.
                - Na początku miałem. Teraz poniekąd rozumiem to, co zrobiła.
                - Ty to naprawdę ryzykant jesteś, kochać się z nią bez zabezpieczenia.
                - No właśnie nie jestem, dlatego było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
                - Ale wiesz, niby rozstałeś się z Rią, ale ty naprawdę wyglądasz, jak ktoś zakochany po uszy.
Spojrzałem na Gustava i chwyciłem butelkę, pociągając z niej kolejny pokaźny łyk.
                - Wydaje ci się. Jestem po prostu wyluzowany.
                - A co Bill na to?
                - Na co?
                - Na to rozstanie z Rią? Wydawało mi się, że świetnie się dogadywali. Często chodzili razem na zakupy.
                - To ja z nią zerwałem nie Bill. Dla niego nic się nie zmieniło, mogą być przecież nadal przyjaciółmi. Zresztą są.
                - Nie przeszkadza ci to?
                - Nie.
                - To jak to, tak całkiem ci przeszło? Szalałeś za nią.
I w tym właśnie momencie uświadomiłem sobie druzgoczący fakt. Przestało mi zależeć na Rii, bo w moim zasięgu pojawił się ktoś inny, a tym kimś był Bill. On stał się nowym obiektem mojego pożądania. Tylko, w którym momencie to się mogło stać? Co takiego zrobił, że przestałem patrzeć na niego jak na brata? Kiedy on się zorientował, że i ja coś do niego czuję?
                - No tak jest. Nie umiem ci tego wyjaśnić. Sam tego nie rozumiem. Po prostu wypaliło się to co było między nami i tyle – znowu pociągnąłem łyk wina. – Obrzydliwe to wino. W życiu nie piłem gorszego gówna.
                - Ty Tom, a ty czasem nie powinieneś uważać z alkoholem?
                - Dlaczego?
                - Jesteś na antybiotyku.
                - Już nie.
Gustav kiwnął tylko głową, zmieniając znowu temat.
                - Fajki też już nie smakują jak kiedyś, zauważyłeś?
                - Nie tylko fajki – stwierdziłem. - Seks też już jakiś taki mniej podniecający.
                - Fakt.
                - Kiedyś nie byłem wstanie obejrzeć więcej niż dziesięć minut pornusa, bo było już po zabawie, a teraz potrafię się gapić i czasami w ogóle mnie to już nie rusza. – Spojrzałem na kumpla. – Myślisz, że coś ze mną nie tak?
                - Myślę, że po prostu za dużo tego wszystkiego. Przejadło ci się, po prostu. Mnie tam nadal kręcą pornusy.
                - Mnie też, ale to już nie jest to samo, co kiedyś. Brakuje mi wyzwań. Wszystkiego już próbowałem i jak na to wszystko patrzę, to nie mam już tego dreszczyku emocji, no wiesz, co mam na myśli, tej ciekawości jak to jest – pociągnąłem łyk wina.
                - Wszystkiego próbowałeś. To z facetem też?
Aż się zakrztusiłem.
                - Zwariowałeś?! Ja mówię o normalnym seksie, a nie czymś takim. Wyobrażasz sobie mnie z facetem?
                - Czasami ty i Bill zachowujecie się tak, jakby między wami coś było.
                - Przestań, bo się zaraz porzygam.
                - Serio.
                - To mój brat! Może faktycznie czasami nasze wygłupy trochę przekraczają granice dobrego smaku, ale uwierz mi, między mną a Billem nigdy nie było, nie ma i nie będzie nic prócz braterskiej miłości.
Gustav tylko kiwnął głową, ale nie podobało mi się to. On coś wiedział, czułem to. A jeśli nie wiedział, to coś podejrzewał.
                - No w sumie, ale pomijając całą resztę, to może być ciekawe doświadczenie.
                - Dzięki, ale nie skorzystam – zaparłem się. Gdyby tylko wiedział, co do tej pory zrobiłem już z Billem, aż strach pomyśleć, co by powiedział. Zresztą pewnie nic by nie powiedział, tylko zostawiłby mnie tu samego i wrócił do domu, a potem nigdy więcej się do mnie nie odezwał. Wolałem przemilczeć ten temat.
                - Tak w ogóle, co wy robicie w tych Stanach, poza imprezowaniem?
                - Imprezujemy – zaśmiałem się.
                - Nie nudzi cię to czasami?
                - Czasami tak. Ale wiesz, w Stanach jest inne życie. Ludzie kierują się innymi wartościami, są inni, bardziej wyluzowani, mają więcej poczucia humoru. Tam jakoś do wszystkiego podchodzi się z uśmiechem. Europejczycy czasami biorą sobie wszystko zbyt serio do serca.
                - Ty też jesteś Europejczykiem, czy tego chcesz czy nie.
                - Wiem, nigdy się tego nie wypierałem, ale podoba mi się podejście amerykanów. Podbili tym moje serce. Nie mniej jednak, jak widzisz mamy dom także w Niemczech.
                -  W którym mieszkacie dwa miesiące w roku.
                - Czepiasz się szczegółów – stwierdziłem, ale taka była niestety prawda. – Zapalisz jeszcze? – pomachałem paczką.
                - A niech tam, na coś umrzeć w końcu trzeba - stwierdził i wyciągnął papierosa.
                - Heh, mówisz teraz jak Bill.
                - A kiedy wracasz do Stanów?
                - Nie wiem, pewnie w przyszłym tygodniu, jak coś jeszcze nie wyskoczy.
                - Bill pewnie tęskni. Dawno nie rozstawaliście się na tak długi okres czasu, to już dwa tygodnie.
                - W sumie, to jeszcze nigdy, ale dobrze mu zrobi rozłąka – stwierdziłem.
                - Mówisz tak, ale się o niego martwisz.
                - Czasami się boję, że nie będzie mnie przy nim, kiedy będzie mnie potrzebował, ale to dorosły facet, poradzi sobie.
Chyba bardziej tym stwierdzeniem chciałem przekonać siebie niż Gustava. Ta opona nadal tkwiła w mojej głowie. Ciągle wyobrażałem sobie, co mogło się tak na prawdę stać.
Wypiliśmy to wino do końca, chociaż nie zdążyło się ochłodzić i teraz miałem tak obrzydliwy smak w ustach, że jedyne, o czym marzyłem, to napicie się choćby odrobiny wody, żeby się pozbyć tego kwaśnego posmaku.

Poszwendaliśmy się jeszcze po mieście. Tuż przed świtem rozstałem się z Gustavem i wróciłem do domu. Dobrze, że byłem zmęczony i lekko podpity, bo nie miałem już siły myśleć o Billu i o uczuciu do niego, które coraz bardziej rosło w moim sercu. Porozbierałem się do samych bokserek i położyłem się spać, z nadzieją, że po tym obrzydliwym winie nie będę miał jutro jakiś sensacji, bo coś nie najlepiej się czułem.

4 komentarze:

  1. Aaaaggrrr !! Chyba Cię uduszę !
    I kolejne dni spędzone na domysłach ! Ah ten Bill ! Mógł go wysłuchać noooo !
    Było tak blisko .. Tom się wkręcił i to bardzo i niech w końcu wraca do LA , do Billa.
    Zakochany po uszy i wreszcie to zrozumiał.
    Kurczę ... Niech oni pogadają i mu to wyjawi nooo !

    Czekam baaaaardzo zniecierpliwiona.
    Cudownie kochana ;**

    Trzymaj się cieplutko i szybkiego powrotu do zdrowia życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że to nie będzie takie proste :) Zaistniały pewne okoliczności które według Toma przekreślają szanse na to by być razem. I jakkolwiek to jest irracjonalne, Tomowi wydaje się to nieprzeskoczenia.

      Usuń
  2. Kocham, że im motasz <3! :D Inaczej byłoby zbyt nudno. ;)

    I Tom znów się pochoruje, tym razem od sikacza jadącego siarą. xD

    Zdrowia, Kochanieńka!
    :*
    Ri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak źle nie będzie, a chory to oni tak już jest, z miłości do Billa.

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*