Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

środa, 15 października 2014

Witajcie kochane mordeczki.

A więc może od początku. Format zrobiony, laptopik w pełni sprawny i gotowy do tworzenia dla Was zboczonych opowiadań - pójdę się smażyć w piekle, razem z bliźniakami, ale niech tam.
Jestem naprawdę bardzo zaskoczona waszą reakcją na ostatni odcinek. Wasze komentarze prawie doprowadziły mnie do łez szczęścia oczywiście, z powodu waszej reakcji na wyznanie Toma.  Naprawdę przeszło to moje najśmielsze oczekiwania. Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna za wszystkie wasze komentarze, mocno Was za to wszystkich ściskam i całuję : * , i jeszcze raz dziękuję, że jesteście i dajecie znać o sobie. A teraz kończę te marudzenie, bo nie to chcecie czytać, tylko, co było dalej.  Tak że zapraszam na kolejny odcinek. :D

Wasza Niki


Odcinek 38







Zaśmiał się, ale to nie był śmiech, którym obdarzał każdego, kiedy coś zabawnego zostało powiedziane. On się zaśmiał tak radośnie, że czułem, iż się cieszył z mojej decyzji.
- Mam nadzieję, że wszystko sobie przemyślałeś, że wszystko masz zaplanowane, że…
- Mam – przerwał mi.
- To dobrze, bo ja już nigdy więcej nie chcę być w takiej sytuacji. To nie na moje nerwy. Nigdy w życiu nie miałem takiego dylematu.
- Wiem.
Westchnąłem. Teraz, gdy go słyszałem, w końcu się uspokoiłem, jakbym przez ten czas był na głodzie i w końcu dostał swoją działkę, tak się właśnie czułem. Co za niedorzeczne uczucie. Nasza bliźniacza więź sięga znacznie dalej niż sądziłem.
- Ta rozłąka była ci potrzebna, sam musiałeś to zrozumieć.
- I dlatego pozwoliłeś mi wyjechać – bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Tak. To dla mnie też nie była łatwa decyzja, uwierz mi.
- Ani dla mnie – przyznałem. - Dopóki byłem na ciebie wkurzony, jakoś to szło, ale kiedy tylko emocje opadły i usiadłem sam w domu… W każdym razie, to nie jest uczucie, które chcę czuć, rozumiesz?
- Rozumiem. Ja też bardzo tęskniłem. Masz włączony komputer? – zapytał.
- Nie. Zaraz włączę – mówiąc to sięgnąłem po laptopa i włączyłem go, czekając na wznowienie  systemu.
- A zdążysz się zebrać i dostać na lotnisko w ciągu czterech godzin?
- Jasne.
- To za cztery godziny masz samolot.
Cztery godziny? Więc tak właściwie mam ich ponad dwie, bo na lotnisku muszę być wcześniej, ale to i tak wystarczy. Spakowany już prawie jestem. Zejdę jeszcze tylko do piwnicy wyłączyć centralne ogrzewanie, zadzwonię do mamy powiedzieć jej, że wylatuję i ruszam w drogę.
- Wysyłam ci linka, wydrukuj sobie bilet.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Wyjadę po ciebie na lotnisko.
- Koniecznie. Trzeba maksymalnie skrócić czas, w którym się już nie widzimy.
- Sam tego chciałeś.
- Nie przypominaj mi tego – skrzywiłem się. Ja i te moje pomysły. Zachciało mi się prostować psychikę Billa, powinienem wiedzieć, że on jest niereformowalny, że jego psychiki i jego samego, nie da się już zmienić. Taki już po prostu jest i takimi uczuciami mnie obdarzył, szczerymi, prostymi i bardzo, bardzo głębokimi. Czułem, że tak zakochany to on nie był jeszcze nigdy, a zdarzało mu się już kilka razy twierdzić, że kocha.
- Tom?
- Hm?
- Kocham cię.
- Wiem – chciałem mu powiedzieć, że ja też, ale postanowiłem, że powiem mu to prosto w twarz, nie przez telefon, skypa czy inne takie. Chciałem zobaczyć i poczuć, jak zareaguje, kiedy mu to powiem. – No dobra, to kończymy to gadanie, bo muszę jeszcze zadzwonić do mamy powiedzieć jej że lecę.
- Pozdrów ją ode mnie.
- Dobrze.
- To co, do później?
- Do później – odparł i rozłączyliśmy się.
Kiedy zadzwoniłem do mamy szykowała się już spać. Była chyba w lekkim szoku, gdy usłyszała, że zaraz wyjeżdżam na lotnisko, ale powiedziała, że się wszystkim zajmie, głównie chodziło mi o to, by zadzwoniła do naszych gospodarzy, którzy opiekowali się domem, kiedy nas nie było, sam nie chciałem już dzwonić z uwagi na dość późną porę.
- Tom, na pewno dobrze się już czujesz?
- Tak mamo, jestem już zdrowy, nie martw się.
- Ciągle słyszę, że mówisz przez nos.
- To tylko katar, mam spray.
- Którego nie używasz.
- Używam, zaraz sobie popsikam. Nie martw się, nic minie będzie.
- No dobrze, w końcu jesteś już dorosły.
- Ale zawsze będę twoim małym synkiem.
Zaśmiała się.
- Oj ty komplemenciarzu. Kto cię tego nauczył, co?
- No jak to kto? Ty. To ty zawsze mi mówiłaś, co należy mówić kobietom, żeby sprawić im przyjemność.
- A ty to teraz perfidnie wykorzystujesz na matce.
- Nie prawda. Na tobie nigdy tego nie stosuję. Ty jesteś inna.
Znowu się zaśmiała.
- Dobrze słoneczko, tylko ubierz się ciepło i koniecznie zadzwoń jak już dolecisz, słyszysz?
- Dobrze, zadzwonię, albo wyślę sms’a.
- Może być sms, byle bym wiedziała, że wszystko w porządku i jesteście już razem.
Razem…, żeby wiedziała jak to razem będzie wyglądało, przeżegnałaby się nad nami trzy razy, a potem może nawet zamówiła dla nas egzorcystę, żeby wypędził z nas szatana, który nas opętał.
- Napiszę, jak tylko wyląduję.
- No to dobrze. To szczęśliwej podróży.
- Dziękuję.
- Pa kochanie.
- Pa mamo. Kocham cię.
- Ja ciebie też synku.
Tak, mamę miałem już z głowy, jeszcze centralne ogrzewanie. Zostawiłem telefon na łóżku i pobiegłem do piwnicy. Dobrze, że wystarczyło tylko wciśnięcie jednego guzika, żeby to ustrojstwo wyłączyć.
Wróciłem do pokoju i wydrukowałem sobie jeszcze bilet.
Kiedy spojrzałem, gdzie będę siedział pokręciłem głową, ulokował mnie w biznes klasie? Nawet nie chciałem patrzeć ile zapłacił.
Chwyciłem telefon i napisałem mu sms’a.

TOM
Biznes klasa?

Wiedziałem, że zrozumie, nigdy nie musiałem pisać całym zdaniem.
Otrzymałem odpowiedź.

BILL
Przed świętami, w weekend, na już? – tylko to było wolne.

No tak. Po co w ogóle pytałem.

TOM
Dzięki.

Spakowałem resztę rzeczy, zadzwoniłem jeszcze po taksówkę i po jakieś pół godzinie wyjechałem na lotnisko.
Wyleciałem w końcu z Hamburga. Na pokładzie biznes klasy leciał tylko jakiś starszy gość, chyba biznesmen, bo ciągle klikał coś w laptopie, a wykres, jaki z daleka na nim dojrzałem, tylko to potwierdzał. Zgasiłem lampkę i podłożyłem sobie poduszkę pod głowę. Miałem nadzieję, że jakoś zasnę, ale nic z tego. W mojej głowie działa się istna gonitwa myśli. Nie myślałem nad niczym konkretnym, ale wszystko, przez co przelatywałem myślami było związane z Billem. Poczułem, jak szybko bije mi serce. Właściwie czułem to już odkąd wyszedłem z domu i wsiadłem do taksówki, już wtedy to zauważyłem, ale sądziłem, że to ze zmęczenia, bo wszystko robiłem w biegu. Teraz jednak leżałem wygodnie z wyciągniętymi nogami, zrelaksowany, a przynajmniej tak sądziłem, a moje serce pędziło jak w maratonie. Byłem cholernie podekscytowany i podniecony, i im bliżej Ameryki byłem, tym bardziej się denerwowałem.  Setki pytań kłębiło mi się w głowie, od tak prozaicznych, jak; Czy będzie na mnie czekał? Do tych; Co się stanie, kiedy wrócimy do domu i zamkną się za nami drzwi? Nie zamierzałem z nim rozmawiać o tym co robił przez ten czas, kiedy mnie nie było. Ani oglądać cokolwiek kupił w ciągu tej rozłąki, a z pewnością przybyło masę nowych rzeczy. Bill, kiedy go nie pilnowałem, kupował ciągle mnóstwo różnych pierdół, miał na tym punkcie obsesje. W każdym razie nie to było dla mnie ważne. Po zamknięciu drzwi i postawieniu walizek na podłodze, zamierzałem rzucić się na niego i kochać się z nim, ale tak, jak jeszcze nigdy w życiu tego nie robiłem, bez żadnych ceregieli, gier wstępnych, czułych słówek, kolacji przy świecach czy innych duperel. W tym jednym konkretnym momencie chciałem go posiąść i chciałem, żeby mi uległ, poddał się, żeby był po prostu tylko mój. Ten obraz, jego leżącego na łóżku pode mną, przesuwał się w mojej głowie i dokładnie to wszystko widziałem, fragment po fragmencie odtwarzałem to sobie, nakręcając się z każdą upływającą godziną coraz bardziej.
Nie zmrużyłem oka przez cały lot. Wierciłem się z boku na bok, byłem śpiący, ale przez ten natłok kołaczących się myśli nie byłem wstanie zasnąć. Czułem zmęczenie i jednocześnie ogromną radość. Cały czas się uśmiechałem. Miałem nadzieję, że stewardesa sobie czegoś głupiego nie pomyślała, bo dziwnie się na mnie patrzyła, kiedy przyszła tu kilka razy, ale nie mogłem się opanować. Ciekawiło mnie, co w tym momencie robi Bill, czy już czeka? Na pewno wyjechał już z domu, na lotnisko miał ponad godzinę jazdy, a o tej godzinie przebicie się przez miasto, to bite trzy godziny w korku. Na pewno musiał już wyjechać i będzie, byłem tego pewny, będzie na czas i będzie na mnie czekał, nie przepuści takiej okazji.
Kiedy wylądowałem i przeszedłem przez odprawę, zobaczyłem go. Stał tam i patrzył na mnie, tak jakoś inaczej niż zwykle. Z jego twarzy nie schodził uśmiech, dobrze wiedziałem dlaczego. Podszedłem do niego i postawiłem torby na ziemi, patrząc mu teraz prosto w oczy.
- Witaj w domu, Tom – odezwał się pierwszy.
- Witaj – objęliśmy się. Idealny moment bym mu powiedział coś bardzo ważnego. Coś, czego mu jeszcze nie mówiłem, a w każdym razie nie tak. Poczułem, że zwalnia uścisk, a ja w tym momencie zacisnąłem ramiona jeszcze mocniej. Wyczuł to, bo cały się spiął.
- Tom, co ty wyprawiasz? – wyszeptał tuż do mojego ucha.
- Muszę ci coś powiedzieć – odparłem.
- To puść mnie i powiedz.
- Nie, zanim ci tego nie powiem.
Zamilkł, czułem jak szybko bije mu serce.
- Kocham cię – wyszeptałem mu do ucha. – Ale nie jak brata – poczułem jak drgnął. - Zrozumiałeś, co powiedziałem?
Wciągnął gwałtownie powietrze i zacisnął pięści na mojej bluzie.
- Jesteś tego pewien? – zapytał drżącym głosem.
- Gdybym nie był, nie było by mnie tu – rozluźniłem uścisk. Nikt na nas nie zwracał uwagi, wyglądaliśmy z boku jak dwoje witających się ludzi.
Spojrzałem na niego, miał oczy pełne łez.
- Teraz będziesz płakał? – zapytałem.
- Przepraszam – wytarł dłonią łzy, ale po chwili po jego policzkach popłynęły kolejne.
- Chcesz, żebym i ja się rozpłakał?
- Wybacz, zaraz się pozbieram. To ze szczęścia.
- Mam nadzieję, bo jeszcze nic ci nie zrobiłem, żebyś miał powód do płaczu – miałem oczywiście na myśli, że nie będę wcale delikatny, kiedy będę się z nim kochał.
- Z tego powodu na pewno nie będę płakał. Chcę tego, jak niczego innego na świecie. Wzruszyłem się, bo nie sądziłem, że kiedykolwiek w życiu usłyszę od ciebie takie wyznania.
- To radzę ci się przyzwyczaić, bo od teraz będziesz to słyszał dość często – nachyliłem się do jego ucha i szepnąłem mu to kolejny raz. - Kocham cię.
Był zmieszany, kompletnie rozbity. Widziałem, że stara się opanować, żeby się tu nie rozpłakać na dobre. Wiedziałem, że gdyby nie okoliczności i miejsce, w którym byliśmy rzuciłby mi się na szyję i dopiero by się działo. Może nawet, sam uroniłbym kilka łez. Tak, mam też uczucia i też się potrafię wzruszyć. Bill doskonale o tym wie, a reszta, która mnie nie zna nie musi wiedzieć.
- Gdzie masz okulary?  - zapytałem po chwili. - Masz teraz czerwone oczy. Wiesz, jak śmiesznie wyglądasz?
- Nie wziąłem, spieszyłem się i zostawiłem w kuchni na stole.
- Masz na razie moje i opanuj się, bo wszyscy będą się na nas gapić – podałem mu okulary, które do tej pory miałem przewieszone pod szyją na dekolcie bluzy.
- Dzięki – założył je.
- No, teraz lepiej – uśmiechnąłem się.
- Idziemy? – chwycił jedną z moich walizek.
- Gdzie zaparkowałeś? – zapytałem.
- Na dworze, będzie sauna w aucie, ale na podziemnym nie było ani jednego wolnego miejsca.
- Trudno.
Ruszyliśmy na parking. O ile na lotnisku była przyjemna temperatura, bo działała klimatyzacja, to kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz, uderzyło mnie gorące powietrze i poczułem, że za chwilę spłonę z gorąca w tej bluzie.
- Zaczekaj – zatrzymałem go, podając mu podręczną torbę i kurtkę, której po wyjściu z samolotu już nawet nie ubierałem, żeby nie ściągać na siebie głupich spojrzeń, i zdjąłem z siebie bluzę. – Od razu lepiej. Znowu będę się przyzwyczajał kilka dni. Wiesz, że w Niemczech spadł śnieg?
- Dlatego nie ma mowy, żebym się tam pojawił wcześniej niż na wiosnę.
Dotarliśmy do samochodu. W środku, tak jak się spodziewałem panował skwar, ale to i tak nie było ważne. Nareszcie byliśmy razem. Dopiero teraz zauważyłem, że poczułem się spokojny, jakby wreszcie wszystko było na swoim miejscu, jakby wszystko zostało szczelnie domknięte i w moim życiu nie panował już żaden przeciąg. Jeszcze tylko jedna sprawa nie została załatwiona.
Wygrzebałem telefon z kieszeni i wybrałem połączenie do mamy. Co prawda miałem zadzwonić albo napisać wcześniej, ale to ją chyba znacznie bardziej ucieszy.
- Masz – podałem telefon Billowi.
- Po co mi to dajesz?
- Powiedz jej, że masz mnie już przy sobie.
Uśmiechnął się i zabrał ode mnie komórkę, przystawiając do ucha.
- Tom, już jesteś na miejscu?
- To ja, mamo. Tom jest już na miejscu, cały i zdrowy, właśnie go odebrałem z lotniska.
- Billy, kochanie, nawet nie wiesz jak się cieszę. Nareszcie będę spokojna. Tylko musisz uważać, żebyś się od niego nie zaraził, bo wiesz, że miał anginę, może jeszcze roznosić zarazki, ciągle mówi przez nos.
Bill się dziwnie na mnie popatrzył, aż uniosłem brew nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Nie wygląda na chorego i wcale nie mówi przez nos, może jest trochę zmęczony, ale na pewno zdrowy. A katar przejdzie mu całkiem, jak się tu wygrzeje.
- Chyba jak się zapale, włącz silnik i odpal klimatyzację, bo jestem już cały mokry – wtrąciłem się.
- Słyszałaś? - zapytał mamę.
- Słyszałam. Najważniejsze, że jesteście już razem. Jestem już teraz spokojna. Uważajcie na siebie i pilnujcie się wzajemnie. No i nie kłóćcie się, jesteście w końcu braćmi, pamiętajcie o tym.
- Wiem mamo.
- No, to dobrze.
- Zadzwonię do ciebie niedługo, a teraz ruszamy do domu.
- Jeszcze raz uważajcie na siebie i czekam na telefon.
- Dobrze. Pa mamo.
- Pa kochanie.
Oddał mi komórkę, dziwnie na mnie patrząc.
- Co? – zapytałem.
- Mamy się nie kłócić i trzymać razem, bo jesteśmy braćmi.
Skrzywiłem się.
- No co?- tym razem on się zapytał.
- Nie chcesz wiedzieć, o czym sobie pomyślałem.
- Pewnie o tym samym, co ja. Jak myślisz, do którego księdza, by poszła prosić o pomoc?
- Jak to, do którego? Pewnie do Krystiana – stwierdziłem. To proboszcz w parafii, do której chodzi mama, a kiedyś za dziecka jeszcze my.
Obaj wybuchliśmy śmiechem, nie zagłębiając się już nad danym tematem. Jeśli miłość do drugiego człowieka, nie zależnie, jakiej jest płci i pokrewieństwa, jest grzechem, to nasz grzech był śmiertelny, i z całą pewnością będziemy smażyć się za to w piekle, ale miałem to gdzieś. Dla mnie miłość zawsze była najczystszym i najbardziej szczerym i głębokim uczuciem, i pod żadnym względem nie była zła niezależnie, do kogo była kierowana. A nasze uczucie, było tym bardziej czyste, bo obaj czuliśmy do siebie dokładnie to samo.
W drodze do domu, mało rozmawialiśmy, za to oboje ciągle na siebie zerkaliśmy, ja oczywiście bardziej z uwagi, na to, że nie prowadziłem. Przyglądałem się mu, jego rysom twarzy, ustom, błyszczącej w słońcu biżuterii na jego szyi, prześwitującej przez cienki, prawie przezroczysty materiał klatce piersiowej i schodząc wzrokiem znacznie niżej, jego wybrzuszeniu na…
- Możesz przestać!? Zaraz przez ciebie spowoduję wypadek.
Oderwałem wzrok, który od kilku chwil utkwiłem na jego kroczu i spojrzałem mu w oczy.
- A co ja takiego robię?
- Gapisz się na mnie.
- A gdzie się mam gapić?
- Na drogę.
- To ty prowadzisz.
- To mnie rozprasza – zaprotestował. – Zwłaszcza, że od kilku minut gapisz się na moje krocze.
A jednak zauważył, gdzie się patrzyłem.
- Nawet nie wiesz, jak ty mnie rozpraszasz – stwierdziłem.
- Przecież ty nic nie robisz.
- Jak to nie? Powstrzymuje się przed rzuceniem się na ciebie.
Zaśmiał się.
- Chcesz to zrobić u siebie czy u mnie w pokoju?
Aż się uśmiechnąłem, dlaczego on myślał o tym samym co ja?
- Wszystko mi jedno. Mogę to zrobić nawet tu i teraz.
Aż na mnie spojrzał.
- Już przestało cię obchodzić, co powiedzą inni?
- Całkowicie. Chcę w końcu być szczęśliwy. Kto mi tego zabroni?
Aż pokręcił głową. Cóż, nic dziwnego, to w końcu ja ciągle się broniłem i ciągle mówiłem mu nie. Nie powinno mnie w ogóle dziwić, że teraz moje słowa wywołują prawie szok na twarzy Billa.
- Wiesz, może jednak wstrzymamy się. Do domu już blisko, a ja polubiłem to miasto i chciałbym tu dalej mieszkać. Mam już dosyć przeprowadzek.
Zacząłem się śmiać. Nie sądziłem, że weźmie moje słowa na poważnie, przecież nie rzuciłbym się na niego w biały dzień na środku ulicy, w dodatku w jadącym aucie, ale wyobraźnia mojego bliźniaka zawsze mnie bawiła.
- Z czego się śmiejesz? Wkręcasz mnie znowu, tak?
- Nie – wybuchłem już takim śmiechem, że aż mi łzy stanęły w oczach ze śmiechu.
- Wiedziałem. Ale ty sobie nie żartuj, bo po drodze mamy kilka zjazdów. Najwyżej dotrzemy do domu nieco później, a jakieś ustronne miejsce, gdzieś na parkingu się znajdzie.
- Umm – zamruczałem, to była kusząca myśl, ale wolałem zrobić to w domu, mimo wszystko.
Dojechaliśmy w końcu do domu. Cały czas nie mogłem spuścić z niego wzroku. Pożerałem go nim. Kompletnie już nie panowałem nad swoimi uczuciami i pożądaniem, które coraz bardziej dawało znać w moich spodniach.
Bill to zauważył, uciekał wzrokiem, peszył się, a im bardziej się wstydził tym bardziej go pragnąłem.
Wyciągnął walizki z bagażnika, a ja zaszedłem go od tyłu, przyciskając ciałem do samochodu, że niby to przypadkiem nie mogę sięgnąć tylnej klapy samochodu, by ją zamknąć. Odwrócił się do mnie przodem, ocierając się. Spojrzeliśmy sobie w oczy, to było to! Czyste pożądanie, bez zbędnych słów, bez zbędnych gestów, obaj wiedzieliśmy, czego od siebie chcemy i obaj właśnie do tego zmierzaliśmy.
Odsunąłem się od niego, gdyby nie okoliczności, rzuciłbym się na niego w tej chwili. Patrzyłem na jego usta, ledwo powstrzymując się przed zatopieniem się w nich. Boże, jeszcze nigdy w życiu nie musiałem się tak hamować, a im bliżej celu byłem tym bardziej spalałem się w pożądaniu.
Chwyciłem obie walizki i ruszyłem za Billem do domu. Kiedy w końcu znaleźliśmy się w środku, a on zamknął za nami drzwi. Rzuciłem torby na podłogę, i to był koniec. Koniec dzielącego nas dystansu.

12 komentarzy:

  1. Jeszcze nie czytałam, a już sie jaram xD Mam nadzieję, że.. że notka będzie cudowna *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *klęka* błagam na kolanach, nie każ nam czekać 3 dni! Ja chce już już! I prosze tak ładnie o jakąs mega hot akcje *.*

      Weny Kochana weny! Odliczam minuty xD

      Usuń
    2. Mam nadzieje, że w ciągu tych 3 dni napiszę, więc trzymaj kciuki :)

      Usuń
  2. Zabije cię! W takim momencie kończyć!? Jak możesz! Ale odcinek jest cudowny! *.* Kobieto kocham cię! Chcę więcej i więcej i więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, wiem, ale gdybym pociągnęła to dalej zrobił by się baaardzo długi odcinek. Wiem, że na to byście nie narzekali, ale napisanie dalszej części zajęło by mi trochę czasu, a to by oznaczało, że dziś nie dostalibyście nic.

      Usuń
  3. Oo matko !! Ale się cieszę, że oni w końcu sa razem .
    Ah jacy oni muszą być szczęśliwi ;)
    Gdy spotkali się na lotnisku, miałam łzy w oczach, a później uśmiech nie schodził mi z twarzy ;)
    Jeeeejku !! Wreszcie mogą żyć bez zmartwień i problemów !
    Uwielbiam Cię ! Piękny odcinek i już niecierpliwie czekam na kolejny ;)

    Ściskaam ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w końcu połączyłam ich. Ale proszę mi tu nie płakać, bo jedyną osobą, która będzie mieć powód do płaczu, to Bill nad swoim obolałym tyłkiem :)

      Usuń
  4. zaraziłam się od nich tym głupawym uśmiechem radości ; D
    kocham Cię! nie wiem jak dotrwam do kolejnego.
    wenywenywenywenywenywenywenywenyweny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział wywolal ogromny uśmiech na mojej twarzy, naprawdę:D
    Oby teraz wszystko było dobrze, żeby już zawsze byli szczesliwi..
    Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdział!
    i zapraszam do siebie na 3 rozdział: ) g

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały :D
    Właśnie skończyłam nadrabiać rozdziały <3
    Ten odcinek wywołał na mojej twarzy wielki uśmiech :D
    Na poprzednim rozdziale płakałam tak samo jak na tym XD
    Cieszę się że w końcu Tom się ogarnał
    ^u^
    W końcu!
    Teraz tylko czekać na płacz Billa :3
    Życzę ci dużo weny i ogólnie wszystkiego dobrego >w<

    OdpowiedzUsuń
  7. YEAH!
    NO I WRESZCIE TO, NA CO NAJBARDZIEJ CZEKAŁAM, CZYLI ZACZYNAJĄ SIĘ GORĄCE AKCJE MIĘDZY BLIŹNIAKAMI.
    A ZA KONCZENIE W TAKICH MOMENTACH TO POWINNA JAKAS KARA ISTNIEĆ (MÓWI TA, CO SAMA TAK KOŃCZY).
    JA CHCE HOT SCENKĘ! CHCE, CHCE, CHCE! *TUPIE NOGĄ JAK ROZPIESZCZONY PIECIOLATEK*
    SORRY, JUŻ MI TROCHĘ DZISIAJ ODWALA.
    WENY KOCHANA I PISZ SZYBKO NOWY ROZDZIAŁ
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochanaa ! z wielką przyjemnością informuję Cię, że powstało u mnie nowe opowiadanie !
    Ukazał się już pierwszy odcinek ! :)
    Zapraszaaam ;**

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*