Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

środa, 22 października 2014


Witajcie kochani :*

Serdecznie Wam dziękuje za wszystkie komentarze. Wiedziałam, że będziecie się cieszyć z decyzji Toma. Bill też się cieszy, tylko, że… No właśnie…
Ciekawa jestem jakie teraz domysły wysnujecie. :D



Odcinek 40




        


Pierwszą rzeczą, jaka do mnie dotarła, kiedy tylko zarejestrowałem świadomie, co się wokół mnie dzieje, to dotyk na klatce piersiowej. Jeszcze chwilę ignorowałem go, momentami pogrążając się jeszcze we śnie, ale kiedy poczułem ból na jednej z brodawek sutkowych, natychmiast otwarłem oczy, natykając się na dwoje natrętnie gapiących się na mnie oczu. Syknąłem, krzywiąc się i marszcząc nos.
- Co robisz? – zapytałem, rozcierając bolące miejsce.
Uśmiechnął się.
- Wcześniej mruczałeś i uśmiechałeś się przez sen, kiedy bawiłem się twoimi brodawkami, zwłaszcza, kiedy je przygryzałem.
- Wcześniej? – zdziwiłem się. Wcześniej niczego nie czułem, spałem jak zabity. Nawet nic mi się nie śniło, a przynajmniej nie pamiętam tego. - Która godzina?
- Dochodzi osiemnasta.
Spojrzałem na niego, miałem kompletny mętlik w głowie, totalnie straciłem poczucie rzeczywistości.
- Która?
- Spałeś piętnaście godzin – wyjaśnił.
- O Jezu – jęknąłem, przecierając twarz rękami.
- Byłeś padnięty. Zasnąłeś wczoraj momentalnie, nawet nie czułeś jak cię nakrywałem.
Patrzyłem na niego zdumiony, zwykle czuję takie rzeczy, nawet, jeśli ktoś robi mi coś przez sen, natychmiast się budzę. - Mama do ciebie dzwoniła. Powiedziałem jej, że śpisz. Pogadałem z nią trochę.
Podciągnąłem się wyżej, opierając się o zagłówek łóżka, nadal byłem skołowany, za długo spałem.
- Mogłeś mnie obudzić wcześniej. Jak to możliwe, żeby spać tyle godzin? – zerknąłem na niego, trzymał w dłoni butelkę z wodą. - Daj tej wody trochę – wyciągnąłem rękę.
- A po co miałem cię budzić? Do pracy nie musiałeś wstawać, a odpoczynek każdemu się należy. Spałeś tyle, bo widocznie tyle potrzebował twój organizm, żeby się zregenerować. Nie żałowaliśmy sobie wczoraj.
- No właśnie – przypomniałem sobie od razu, co wczoraj robiliśmy. – Jak twój tyłek?
- Przeżyję – uśmiechnął się. - Powiedzmy, że wolałbym dzisiaj tego nie powtarzać. -
Skrzywiłem się.
- Co to za mina? Mnie się podobało. Po prostu muszę się przyzwyczaić. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, oprócz tamtego razu, no wiesz…
- Jesteśmy zdrowo porypani – stwierdziłem. Ale to, co powiedział zastanowiło mnie. Jak to możliwe, że nie pociągali go inni mężczyźni, tylko ja. Zresztą…, myślę o nim, a sam jestem nie lepszy. Dlaczego tylko on mnie pociąga, jako mężczyzna, a nie inni? Przecież w LA jest tylu przystojnych facetów, że można przebierać do woli, a nigdy, ale to nigdy, nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby z którymś nawiązać innego rodzaju relacje niż czysto koleżeńskie.
- Żałujesz? – zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie.
- A podobało ci się?
- Nie pytaj – uśmiechnąłem się na samo wspomnienie i złapałem go za rękę, ciągnąc na łóżko. Upadł na mnie całym ciężarem ciała. - Cholera, ciężki jesteś – stwierdziłem.
- Myślałem, że kochasz ten słodki ciężar.
- A czy ja mówię, że nie? Stwierdzam tylko, że zdecydowanie przybrałeś na wadze.
- To mięśnie.
Teraz dopiero parsknąłem śmiechem.
- Nie śmiej się, ćwiczyłem.
- Gdzie, pokaż – zacząłem obmacywać go, łaskocząc przy tym. Nie widzę żadnej różnicy, ale już chyba wiem, jaki mięsień masz na myśli, chociaż ku woli ścisłości, to nie mięsień.
- Jesteś zboczony.
- Wyskakuj z gaci, obejrzę sobie ten twój mięsień.
- Nie ma mowy. Dziś szlaban na seks.
- Tak się nie robi Bill – chwyciłem go za rękę i wsunąłem ją pod kołdrę, lokując na swoim przyrodzeniu. – Widzisz, co narobiłeś. Chcesz mnie teraz zostawić w takim stanie?
- Kiedy ty się zdążyłeś tak nakręcić?
- Ty tak na mnie działasz.
Odrzucił kołdrę, odsłaniając moje nagie ciało. To, jak lubieżnie oblizał usta i patrzył na moje krocze, tylko wzmogło moje podniecenie.
- Nieźle, naprawdę nieźle - ujął go w dłoń i zaczął mnie pieścić, po chwili, nachylając się i biorąc go do ust.
Zamknąłem z przyjemności oczy. Jeśli istnieje raj, to właśnie w nim byłem. Nie wiem, czego do tej pory szukałem, skoro wszystko, co było potrzebne mi do szczęścia miałem całe czas przy sobie.
Kiedy byłem w takim stanie jak teraz, nie krępowałem się przed nim w ogóle. Poruszyłem biodrami, pokazując mu tym gestem, żeby wziął mnie głębiej. Zrobił to. Mój oddech przyspieszył, wszystko zaczęło kumulować się w jednym miejscu i kręcić się w podbrzuszu coraz mocniej i intensywniej, aż w końcu doszedłem. Nie cofnął głowy, przyjmując wszystko i połykając potem.
Bez granic, tak mogę opisać jak traktował mnie Bill. Jego żadna część mojego ciała nie brzydziła, nawet moje nasienie. Mimo tego, że czułem, że go kocham, nadal były we mnie pewne hamulce. Kiedy podniósł głowę i spojrzał mi w oczy, a potem na usta wiedziałem, że chce mnie pocałować. Im dłużej patrzył tym bardziej się spinałem. Czułem, że to będzie pierwsza rzecz, o którą za chwilę się pokłócimy.
Gorączkowo starałem się wymyślić jakieś usprawiedliwienie, ale im intensywniej nad tym myślałem, tym większą pustkę w głowie miałem. Zacząłem się zastanawiać czy nie pomyliłem miłości z tęsknotą. Wiele razy robiłem Rii minetkę i wcale mnie to nie obrzydzało, lubiłem to, smak i zapach jej waginy podniecał mnie, a Bill? Cóż, prawda była taka, że ja z tego układu miałem same korzyści. Posuwałem go i do tego on robił mi jeszcze loda, na dodatek z połykiem. A co ja mu od siebie dałem? Ręki nie liczyłem, bo to było nic w porównaniu z tym, co on mi dawał. Przyglądałem się mu, uśmiechał się lekko i dałbym sobie teraz rękę obciąć, że na coś czekał.
- Wiesz – zacząłem. – Chyba wezmę długą kąpiel – powiedziałem, widząc i czując, jak na chwilę kompletnie znieruchomiał.
- Przyda ci się. A potem jakaś obiadokolacja, na pewno jesteś głodny – dodał po chwili.
- Szczerze, mówiąc, to już od dawna umieram z głodu – przyznałem.
- No to rusz się z tego wyrka – klepnął mnie w udo i poderwał się, znikając po chwili w korytarzu.
Odetchnąłem. Ale doskonale widziałem, że się domyślił. Nie wiedziałem tylko jak dalekie są jego domysły.
Zerwałem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Odkręciłem wodę we wannie i stanąłem przed lustrem. Przyglądałem się swojemu odbiciu dość długo. Niczego nie żałowałem, ale zadawałem sobie pytanie, co dalej? Dokąd to wszystko prowadzi? Czy mimo wszystko powinniśmy…?
Przejechałem dłonią po zaroście i chwyciłem nożyczki leżące na szklanej półce. Zacząłem podcinać brodę i wąsy, zauważając po chwili w lustrze stojącego w drzwiach bliźniaka.
- Co mi się tak przyglądasz? – zapytałem.
- Jest na co – rzucił.
No tak, w końcu stałem zupełnie nago. Odwróciłem głowę w jego stronę, żeby nie patrzeć na niego poprzez lustro.
- Mógłbym to samo powiedzieć o tobie.
Uśmiechnął się.
- Woda ci się przeleje – rzucił.
- Możesz zakręcić?  - poprosiłem, walcząc z bokiem brody.
Wszedł i zakręcił, podchodząc do mnie bliżej, a mnie przez jego bliskość już całkiem nie szło to strzyżenie.
- Kurwa, jutro pojadę kupić sobie podświetlane lustro, takie jak ty masz – rzuciłem. – Albo nawet dwa, i zamontuję je tu, i tu - wskazałem ręką na ścianę. - Nie będę się już dłużej męczył i w końcu wszystko widział.
- Pomogę ci. Odwróć się – powiedział, zabierając ode mnie nożyczki.
Obróciłem się do niego przodem, łypnął na moje krocze, co tylko wywołało uśmiech na mojej twarzy, ale zaraz uważnie przyjrzał się mojemu zarostowi.
- Daj grzebień – poprosił.
- Tylko nie za krótko – zastrzegłem, ale to było zbędne, wiedziałem, że zrobi to tak jak należy.
- O tym lustrze mówiłem ci jak się urządzaliśmy, pamiętasz? Nie chciałeś.
- Yhym. Mogłeś olać moje gadanie i je wtedy wziąć.
- Mogłem.
- Nie miałem pojęcia, że jest takie przydatne – stwierdziłem cały czas, przyglądając się jego twarzy.
- Już – rzucił, na co ja oderwałem w końcu od niego wzrok i odwróciłem się, przyglądając się sobie w lustrze. Przejechałem dłonią przez brodę i kręcąc na wszystkie strony głową przyglądałem się jej. Była doskonała.
- Dzięki – odparłem i sprzątnąłem resztki włosów, które były dosłownie wszędzie. – Może wykąpiesz się ze mną, skoro już tyle wody mi się nalało.
- Chętnie, o ile nie będziesz znowu narzekał, że zajmuję ci tyle miejsca w wannie.
- Bo zajmujesz, ale ta wanna jest o wiele większa, więc nie będę marudził.
Zrzucił z siebie bokserki i pierwszy wpakował się do wody.
- Ach, znowu ukrop – syknął. – Jak ty możesz się kąpać w takiej gorącej wodzie? Zwłaszcza, że na dworze upał.
- Lubię - wszedłem zaraz za nim, siadając naprzeciwko niego.
Chwilę nic do siebie nie mówiliśmy, uśmiechaliśmy się tylko. Nie czułem się speszony, ale sytuacja była jakaś dziwna. - Co na obiadokolacje? – przerwałem zmowę milczenia.
- Spaghetti i pieczywo czosnkowe.
- Mm, ale mi smaka robisz.
- Tak sobie pomyślałem, może wybierzemy się dziś do Paradise’a? – zaproponował.
- Czemu nie.
I znowu zapanowała między nami cisza. Patrzyliśmy na siebie, od czasu do czasu, uśmiechając się do siebie. To było strasznie dziwne, po raz pierwszy nie mieliśmy, o czym rozmawiać, a może zbyt wiele było do powiedzenia i nie wiadomo było, od czego zacząć? Sam już nie wiem. W każdym razie, z każdą upływającą minutą robiło się to coraz bardziej niezręczne.
- Mogę ci umyć włosy? – zapytał znienacka.
- Włosy? – aż uniosłem brwi.
- Tak. I tak są już mokre z panującego tu gorąca.
- W porządku – zgodziłem się.
- To odwróć się do mnie tyłem.
Odwróciłem się. A on sięgnął do mojego koka, rozpuszczając je.
- Urosły ci – powiedział, polewając mi głowę wodą.
Mruknąłem tylko w odpowiedzi, ale kiedy nalał szamponu i zaczął je myć, masując mi przy tym głowę, prawie odleciałem. Jego długie smukłe palce dokładnie wiedziały, co robić.
- Bill…
- Hm?
- Może już wystarczy…
Zaśmiał się.
- Tylko mi nie mów, że to cię podnieciło – zsunął dłonie po moje szyi na ramiona, zmysłowo masując je.
- Nie, ale zaczynam się robić senny, nie chciałbym się tu za chwilę utopić – wykręciłem się i odwróciłem do niego przodem, ale już nie usiadłem, tylko klęknąłem przed nim, między jego nogami.
Znowu mierzyliśmy się wzrokiem, a ja powoli zmniejszałem dystans dzielący nas, aż w końcu musnąłem jego usta. Natychmiast zarzucił mi ręce na szyję, oddając każdy mój pocałunek.
Sięgnąłem ręką do jego krocza. Poczułem jak się wzdrygnął i jak cholernie był już podniecony. Co go tak pobudziło, mycie mi włosów, czy moje pocałunki?
- Tom… - chwycił mnie za rękę, kiedy przesunąłem wzdłuż jego członka. Popatrzyłem mu w oczy.
- Nie chcesz?
- Chcę…
- No to zabierz rękę, bo chcę ci zrobić dobrze – zabrał, ale zachowywał się dziwnie. Był jakiś speszony. Zamknął oczy. Oparł się o wannę, poddając się moim pieszczotom, ale czułem, że coś jest nie tak.
Podparłem się na ręce obok jego głowy i pocałowałem go. Mruknął, oddając pocałunek.
- Kocham cię – szepnąłem mu tuż do ucha, obserwując jak na jego ciele pojawia się gęsia skórka. Reagował na moje słowa i pieszczoty, bo nie przestałem dalej pieścić jego krocza, a mimo tego nie patrzył na mnie, jakby się wstydził…
Nie powiem, że to mnie nie zastanowiło. Najpierw ta jego dziwna obawa zaraz po przyjeździe o to, czy mnie do czegoś nie zmusza. Potem, kiedy sądziłem, że się pokłócimy o to, że nie chcę go pocałować, kiedy właśnie chwilę temu zrobił mi loda. A teraz to. Na pewno mnie kochał, bo widziałem to i czułem, zbyt intensywnie na mnie reagował, więc tu nie miałem wątpliwości, ale coś było nie tak, i to bardzo nie tak.
- Tom…
- Odpręż się – był bardzo podniecony, i na granicy, ale z jakiegoś powodu powstrzymywał się.
Spojrzał w końcu na mnie, chwytając mnie znowu za rękę, kiedy prawie udało mi się go doprowadzić do szczytowania.
- Nie mogę. Nie dam rady, Tom.
- Co się dzieje, Bill? – odepchnął moją dłoń od swojego krocza.
Wyprostowałem się, chodź nadal klęczałem między jego nogami, obserwując co zamierza zrobić.
- Możesz podać mi ręcznik? – wyciągnął dłoń, oczekując, że mu go podam. Sam mógł wstać i sięgnąć po niego, ale wtedy byłoby widać jego pokaźny wzwód, a to najwyraźniej chciał przede mną ukryć.
- Wychodzisz?
- Tak.
- Zrobiłem coś nie tak? – zapytałem, bo już byłem pewny, że to ja przyczyniłem się do tego jego dziwnego zachowania i ucieczki.
- Nie. To nie twoja wina.
Zgłupiałem totalnie.
- To, czemu uciekasz?
- Nie uciekam.
- Owszem uciekasz? Wstydzisz się mnie?
Parsknął, siląc się na grymas przypominający uśmiech.
- Wczoraj też się zacząłeś wycofywać. Już mnie nie chcesz? – zapytałem. Zawsze waliłem prosto z mostu, to naprawdę wiele ułatwiało, chociaż wiem, że nie zawsze było to dobrym rozwiązaniem, ale Bill mnie znał, dlatego akurat w jego przypadku kręcenie nie miało najmniejszego sensu.
- Chcę. To nie o ciebie chodzi. Nie dręcz się tym, okej? – spojrzał mi w oczy. - Kocham cię Tom, bardzo i to się nigdy nie zmieni.
Wyskoczył z tej wanny jak poparzony.
- Bill? – próbowałem go zatrzymać, ale on obwiązał tylko ręcznik wokół bioder i spojrzał na mnie.
- Czekam na ciebie w kuchni. I pospiesz się, bo spaghetti wystygnie – mówiąc to zostawił mnie.
Usiadłem. Gdybym powiedział, że byłem zaskoczony tym wszystkim, to byłoby to wielkim niedomówieniem. Byłem w totalnym szoku. Nie rozumiałem, co się tak właściwie stało. Do pewnego momentu było dobrze, dopóki go tam nie dotknąłem.
Odkręciłem prysznic, płucząc włosy i całe ciało z piany i wyszedłem z wanny.
Cały czas próbowałem to sobie jakoś wytłumaczyć. Do tej pory sądziłem, że to ja mam problem z bliskością, bo chodź pragnąłem go i nie zaprzeczałem temu, to pewnych granic łączących nas nie chciałem przekroczyć. Czyżby to właśnie przez to tak zareagował? Wiedziałem, że mam z tym drobny problem, ale to, co się wydarzyło w wannie wydawało się być dużo większym problemem.
Wyszedłem z wanny, wycierając się w pośpiechu. Rozczesałem włosy i nawet ich nie związując narzuciłem na siebie szlafrok i poszedłem do kuchni.
Jak tylko pojawiłem się w drzwiach spojrzał na mnie.
- Tak zamierzasz iść do Paradise’a? – zapytał.
Nie odpowiedziałem.
- Czemu uciekłeś?
- Jestem głodny, jeszcze chwilę, a umarłbym tam z głodu.
- Prawie doszedłeś, nie zbawiłoby cię te kilka sekund.
- Na głodnego zabawa jest do bani. Siadaj. Jemy i jedziemy.
Ewidentnie unikał tego tematu.
- Jedziemy autem czy taksówką, chciałbym się trochę napić – zapytał.
- Autem, nie zamierzam pić, a przynajmniej nie dużo, mogę prowadzić – odpowiedziałem i usiadłem przy stole, od razu zostając obdarowany porcją pachnącego spaghetti i pieczywem czosnkowym.
Jedliśmy jakiś czas w milczeniu, ale w mojej głowie panowała gonitwa myśli, w końcu nie wytrzymałem.
- Nie lubisz jak cię dotykam?
- Słucham? – spojrzał na mnie, unosząc brwi.
- Pytam czy nie lubisz, kiedy cię dotykam?
- Lubię. Nawet uwielbiam.
- No to, o co chodzi?
- O nic.
- No właśnie widziałem to nic. To przez to, że nie chciałem cię pocałować po tym jak mi obciągnąłeś, tak? Zauważyłeś to, że nie chcę tego zrobić, prawda?
- Zauważyłem, ale to nie o to chodzi Tom. A co do tego pocałunku, to rozumiem, przecież nie mam do ciebie o to pretensji.
- Ale…
Nie dał mi jednak dokończyć.
- Zrobisz to, kiedy będziesz na to gotowy.
- Kurwa Bill, nie traktuj mnie jak jakiś cnotki niewydymki. Nie takie rzeczy robiłem.
- Skończmy ten temat, dobrze?
- Nie! Muszę wiedzieć, o co chodzi. Dlaczego mnie odtrąciłeś?
- Nie odtrąciłem cię, po prostu nie chciałem dojść. Potrafisz to zrozumieć?
- Nie potrafię. Każdy facet w takim momencie tylko do tego dąży.
- Widocznie ja jestem inny.
- Bill, jeśli mamy w to brnąć dalej, nie może być między nami takich tajemnic. I tak to, co robimy jest niemoralne. Jeśli zaczną nas dzielić jakieś niedomówienia, problemy czy obawy, to zamiast się do siebie zbliżać będziemy się od siebie oddalać. Zaczniemy obarczać się poczuciem winy, a na końcu się znienawidzimy, tego chcesz?
Pokręcił przecząco głową.
- No to powiedz mi, co cię dręczy, nie będę zły. Nawet, jeśli powiesz, że się rozmyśliłeś i nie chcesz już tego.
- Tego nie powiem nigdy. Kocham cię Tom i chcę być z tobą.
Westchnąłem.
- Wiesz, że ci nie odpuszczę. Wyciągnę to z ciebie. Obiecuję ci, że sam nad sobą też popracuję. Nie brzydzę się, po prostu… Tak właściwie, to nie wiem co mnie blokuje, ale mówię ci to szczerze. Co nie znaczy, że tak będzie zawsze. Daj mi tylko trochę czasu. Weź pod uwagę, że w pełni świadomy swoich uczuć do ciebie jestem od kilku dni. Muszę się w tym wszystkim odnaleźć. Nie chcę żeby to, co nas łączy opierało się wyłącznie na seksie.
- Ale…
Pokręciłem głową, nie dając mu skończyć.
- Wiem, co mówiłeś. Wiem, że na początku miał być zupełnie inny układ, ale obaj wiemy, że nie był. Ty robiłeś wszystko kierowany uczuciem, więc to już od początku nie był tylko układ – spuścił wzrok, co tylko potwierdziło to, co mówiłem. – Teraz, gdy i ja wiem, co do ciebie czuję, tym bardziej nie potraktuję tego jak zabawy. Nie mogę. Nie potrafię Bill. Wiesz przecież, że nie jestem wylewny, jeśli chodzi o mówienie o uczuciach. U mnie się to przejawia w czynach, nie w gadce, ale do ciebie jest mi jakoś łatwiej to powiedzieć – na chwilę zamilkłem, czekając, aż Bill znowu na mnie spojrzy, a kiedy to zrobił kontynuowałem. – Kocham cię i chcę ci się odwdzięczyć za wszystko, co mi do tej pory dałeś, i zrobię to, dobrze o tym wiesz, tylko daj mi trochę czasu.
- Tom, ale ja to wszystko wiem i rozumiem, i będę czekał na każdy twój gest tyle ile trzeba będzie. Przecież ja nie mam o to do ciebie pretensji. Rozumiem, że nie jestem kobietą, że przyzwyczaiłeś się do kobiecego ciała i wszystko, co jest z nim związane. Ja to rozumiem, nie dręcz się tym, to nie chodzi o ciebie, tylko o mnie. Możesz to uszanować i nie drążyć tego tematu?
- Nie mogę, bo widzę, że to cię dręczy, i to bardziej ciebie niż mnie. Chcę ci pomóc.
- Nie pomożesz mi.
- Skąd wiesz?
- Bo wiem.
- Wiesz, że nie odpuszczę? – odwrócił ode mnie wzrok, patrząc gdzieś za moje plecy. – Jeśli za każdym razem masz się bronić przed moim dotykiem.
- Nie bronie się.
- Wiesz, o czym mówię. Ty dajesz mi przyjemność, ja też chcę ci ją dać.  A co byś zrobił gdybym chciał ci zrobić loda?
Spojrzał natychmiast w moje oczy.
- No odpowiedz… Też byś mnie odepchnął?
- Wyciągasz zbyt daleko idące wnioski.
- A dziwisz się? Próbuję zrozumieć, co się dzieje. Dlaczego to tylko ty masz mi dawać przyjemność?
- Dałeś mi już przyjemność wiele razy.
- Aż tak wiele to ich nie było. I o ile dobrze pamiętam, to raczej nie miałeś w tamtych chwilach zbyt wiele do powiedzenia.
W tym momencie rozdzwonił się mój telefon. Ale zignorowałem go, czułem, że zapędziłem Billa w kozi róg i za chwilę powie mi, o co chodzi.
- Telefon ci dzwoni – zwrócił mi uwagę.
Pokręciłem głową, że to nieważne.
- Odbierz, ja pójdę się wyszykować do wyjścia – wstał od stołu i zostawił mnie w kuchni samego. Poderwałem się z krzesła i poszedłem odebrać ten cholerny telefon.
- Halo!
- Co jest Tom, ile można czekać?! – odezwał się Georg.
- Toś se moment wybrał – rzuciłem zgryźliwie.
- A co, w czymś ci przeszkodziłem?
- Nie ważne. Co chciałeś?
- Gdzie się podziewasz, masz czas, może wyskoczymy gdzieś czy coś?
- Jasne, czemu nie, właśnie się szykuję do Paradise’a z Billem – zapanowała cisza, zrobiłem na nim wrażenie, nikt nie wiedział, oprócz mamy, że wróciłem do Stanów.
- Jesteś w LA?
- Tak.
- Od kiedy?
- Od wczoraj.
- Ale co tak nagle? Czemu nie zadzwoniłeś, odwiózłbym cię na lotnisko, kurde Tom.
- Sorki Geo, nie planowałem tego, po prostu tak się złożyło. Sam miałem dwie godziny, żeby się zebrać.
- Nie no, spoko, ja się nie gniewam, po prostu jestem zaskoczony. Bill pewnie szczęśliwy, co?
- No cieszy się, a ja wreszcie jestem spokojny i mam go na oku.
Zaśmiał się.
- Ty jego, czy on ciebie?
- Oj.
- Obaj jesteście odjechani. Czyli ze wspólnego wypadu nici.
- Nie koniecznie, wsiadaj w samolot i przylatuj, wybierzemy się wszyscy razem.
- Chętnie, ale może nie dzisiaj. Niedługo święta, przylecicie do Niemiec?
- Raczej nie. Rodzice do nas przylatują, byłoby miło gdybyście z Gustavem też do nas wpadli.
- Święta w LA? – zdziwił się.
- A co?
- Bez śniegu, mrozu i choinki, to już nie są prawdziwe święta.
- Choinka się znajdzie, a śnieg można zrobić, załatwię to specjalnie dla ciebie, jeśli tylko przylecicie.
Georg zaczął się śmiać.
- Wiem, że cię stać na to Kaulitz. Dzięki za zaproszenie, ale myślę, że święta spędza się najlepiej w rodzinnym gronie.
- Należycie do naszej rodziny – sprostowałem.
- Wiesz, co mam na myśli.
- Wiem, wiem, ale mimo wszystko zastanów się.
- Dzięki. No dobra, to jak się zbieracie, to nie będę ci przeszkadzał.
- Nie ma sprawy, to na razie.
- Na razie Tom.
Rzuciłem komórkę na łóżko i zacząłem ubierać się. Parę minut później byłem już prawie gotowy, a Bill stał w drzwiach mojego pokoju oparty bokiem o futrynę. Spojrzałem na niego.
- Już jestem prawie gotowy – rzuciłem.
- Pojedziemy jeszcze po Jamesa i Brooke – powiedział. Nie było to niczym niezwykłym, czasami tak robiliśmy.
- Spoko – odparłem i zacząłem wiązać włosy. Rozejrzałem się jeszcze po pokoju, czy aby czegoś nie zapomniałem. – Dobra, możemy jechać – rzuciłem, wsadzając telefon do kieszeni.
Przez Georga straciłem szanse wyciągnięcia prawdy od Billa. Teraz nie będzie tak łatwo znowu go sprowokować do podjęcia dyskusji właśnie na ten temat. Bill będzie się pilnował i zrobi wszystko, żeby nie doszło do powtórnej konfrontacji.

8 komentarzy:

  1. Brakuje mi odcinka z perspektywą Billa. A tak poza tym... to pochłonęłam tenże odcinek. Wydawać by się mogło, że teraz będzie już tylko lepiej, ale nie. Byłoby za prosto. Ciekawi mnie, co siedzi w Billa główce. Będę o tym myśleć.
    A Tobie życzę weny i uśmiechu. ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celowo nie ma perspektywy Billa, żeby pozostawić wiele niedomówienia i zmusić czytającego do zastanawiania się w czym problem :D
      A poza tym, ja nie obiecywałam że będzie z górki.

      Usuń
  2. A nawet nie chodzi mi o wyjaśnienie problemu, tylko po prostu o jego zdanie na temat tych wydarzeń, poznać jego uczucia, troski. Niemniej jednak brak tego dodaje też oryginalności opowiadaniu, gdyż większość zawiera właśnie obie perspektywy.
    Oj, ja wiem. Wiem, że lubisz namieszać.

    OdpowiedzUsuń
  3. O, no i byłam pewna, że coś pójdzie nie tak. Wiedzialam, kurczę, ze nie bedzie juz do konca jak w bajce, chociaz obaj sporo juz wycierpieli. Tylko w czym jest problem, dlaczego Bill się tak zachowuje? Dlaczego tak reaguje na dotyk? Czy... ktoś go skrzywdzil, czy chodzi o coś zupełnie innego? Problem jest widocznie istotny i mam nadzieję, ze w następnym rozdziale okaże się, co nim jest. Może coś wydarzy się w Paradise, co nakieruje nas na odpowiednie wnioski?
    Kochasz trzymać nas w niepewnosci. Czuję wewnętrzny niepokój, boję się, o co może chodzić. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdzialu i, cholera, nie wytrzymam tych trzech dni :)

    Weny, Niki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo nie ! Nie tak miało być !
    Czyżby pod nieobecność Toma , Bill został skrzywdzony ?
    Może spotkał kogoś na swej drodze i dużo się zmieniło w życiu Billa ?
    Co go tak dręczy ?
    Mam nadzieję, że dowiem się w najbliższym odcinku :)

    Kochana ściskam i czekam niecierpliwie na nowy odcinek :***

    OdpowiedzUsuń
  5. I ZNOWU NIE WIEM, CO MAM MYŚLEĆ. TY TO NORMALNIE KOCHASZ, MIESZAĆ LUDZIOM W GŁOWACH I KOMPLIKOWAĆ ŻYCIE BLIŹNIAKOM. JESTES OKRUTNA, ALE I TAK CIĘ KOCHAM.
    CIEKAWE, CO SIĘ STAŁO BILLOWI, ZE MU TAK ODWALA. PEWNIE ZNOWU SIĘ RIA WTRĄCA. ZGADŁAM? NIE WIEM, SKĄD ONA MI SIE NAGLE WYTRZASNĘŁA, ALE TO BY NIE BYŁO GŁUPIE, SWOJA DROGĄ.
    ZNAJĄ NASZĄ KOCHANĄ NIKI, TO ZNOWU WSZYSTKO BĘDZIE SIE KILKA ODCINKÓW WYJASNIAC I NA KOŃCU I TAK BEDZIE WIELKIE ZDZIWKO.
    OK, MI JUŻ DZISIAJ ODBIJA, WIEC JAKBY CO TO PRZEPRASZAM.
    WENY ZYCZE I PISZ SZYBKO NASTEPNY ODCINEK
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli mam być szczera... Ja nie mam pojęcia o co chodzi Billowi... Zachowuje się zupełnie nielogicznie.
    Coś się stało jak nie było Toma w Stanach?
    Odcinek jak zwykle zmuszający do myślenia. ^^ Świetny.

    Całuję. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm odcinek ciekawy i to zachowanie Billa mam dziwne wrażenie że Billy coś może zrobił? Może kogoś spotkał i używał jako substytut Toma? Nie mam pojęcia ale jakoś tak myślę że to zachowanie i odpychanie Toma, musi być czymś spowodowane...
    Ogólnie odcinku super i bardzo się cieszę że Tom wie co czuje i zaczyna się martwić w końcu kto by się nie martwił , jak osoba która kochasz nad życie robić ci takie coś...
    Życzę weny i...więcej świetnych pomysłów ;***

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*