Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 12 października 2014

Witajcie kochane mordki moje.

Dzisiejszego obrotu sytuacji pewnie się nie spodziewacie. Heh i dobrze :) Mam nadzieje, że następny odcinek uda mi się napisać i dodać w planowanym terminie, bo mam awarie systemu.  Dziś musiałam wystartować z trybu awaryjnego i po godzinie walki i rzucaniu mięsem na prawo i lewo, jakoś się w końcu normalnie odpalił, ale to oznacza tylko jedno; muszę zrobić formata, którego nienawidzę robić, bo nie dość, że system mi się wgrywa ponad 2 godziny, to później mam chyba ze 30 różnych programów do zainstalowania, no płakać mi się chce, ale nie mam wyjścia. W każdym razie dzisiaj siedzę cały dzień i wszystko kopiuje, a trochę tego jest, bo 500 GB, straszny ze mnie chomik. No dobra, trzymajcie kciuki żeby mi się ten system udało szybko wgrać i zająć się kolejną częścią opowiadania, na którą na pewno będziecie czekać, a będzie się działo :D Co poniektórzy powiedzą pewnie; nareszcie! :)
To zapraszam do czytania

Buziaczki wasza Niki.



Odcinek 37





Tommy
                NIE CHCĘ DŁUŻEJ O TYM ROZMAWIAĆ.
Bill.K
                DLACZEGO? MYŚLAŁEM, ŻE NIE MAMY PRZED SOBĄ TAJEMNIC, ŻE SOBIE UFAMY.
Tommy
                TO NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z ZAUFANIEM. PO PROSTU NIE CHCĘ CIĄGNĄĆ TEGO TEMATU I TYLE.
Bill.K
                I TYLE?
Tommy
                TYLE!

Nie odpisywał przez jakiś czas. W ciągu tych kilku minut ciszy zdążyłem trochę ochłonąć, a on nadal nic nie pisał. Co znowu? Najpierw mi głowę zawraca; wejdź, wejdź, musimy pogadać, a teraz się nie odzywa?

Tommy
                JESTEŚ?
Bill.K
                JESTEM.
Tommy
                TO, CZEMU NIC NIE PISZESZ?
Bill.K
                CZEKAM AŻ SIĘ USPOKOISZ.

Aż prychnąłem.

Tommy
                TO MA BYĆ ZABAWNE?
Bill.K
                NIE WIEM, JA SIĘ NIE ŚMIEJĘ.
Tommy
                SĄDZISZ, ŻE WSZYSTKO WIESZ? ŻE WIESZ, CZYM SIĘ MARTWIĘ?
Bill.K
                NIE WIEM, PRÓBUJĘ SIĘ DOWIEDZIEĆ.
Tommy
                NO TO SIĘ NIE DOWIESZ! COŚ JESZCZE MASZ DO MNIE, BO CHCĘ SIĘ IŚĆ UMYĆ I POŁOŻYĆ?
Bill.K
                JESTEŚ NA MNIE ZŁY?
Tommy
                JESTEM ZMĘCZONY.
Bill.K
                CZYLI JESTEŚ NA MNIE ZŁY.
Tommy
                NIE JESTEM. CHCE MI SIĘ SPAĆ.
Bill.K
                TAK JAK WCZORAJ?
Tommy
                SKOŃCZMY ZANIM NAPRAWDĘ SIĘ POKŁÓCIMY.
Bill.K
                JA NIE MAM POWODU DO KŁÓTNI, TO TY WARCZYSZ NA KAŻDE MOJE SŁOWO.
Tommy
                MOŻE MAM POWÓD.
Bil.K
                JAKI?
Tommy
                I WIDZISZ, ZNOWU WRACAMY DO PUNKTU WYJŚCIA. TO NIE MA SENSU. DOBRANOC BILLY.

Zamknąłem laptopa i od razu wyłączyłem telefon, nie chciałem czytać od niego żadnych więcej wiadomości, ani na skypie ani tekstowych.
Wiedziałem, że to nie jest wyjście, ale musiałem zastanowić się na spokojnie, co zrobić, a jego pisanie na pewno mi w tym nie pomagało.
Poszedłem do jego pokoju - jego królestwa. Ogarnąłem wzrokiem pamiątki, zdjęcia i kupę innych jego ulubionych drobiazgów ułożonych równiutko na pułkach. Zapaliłem lampkę na biurku i usiadłem przy nim. Od razu w mojej głowie pojawił się obraz Billa pochylonego nad kartką, piszącego. Moją uwagę przykuły jego słuchawki, leżały na półce nad biurkiem, nawet nie będę próbował sobie przypomnieć, ile razy widziałem je na jego uszach, pewnie setki. Kiedy tu siedział zawsze je zakładał i odcinał się od wszystkiego, pogrążając się całkowicie we własnym świecie. W tym momencie miałem ochotę zrobić dokładnie to samo, odciąć się od całego świata i… ukryć się w jakimś miejscu, gdzie nikt by mnie… nas! nie znalazł, bo jak na ironie nie chciałem w tym odciętym świecie być sam. Myślałem i myślałem, i doskonale wiedziałem, że to nie Gustava podejrzenia mnie blokują, tylko to ja ciągle sam stanowiłem problem. Moje JA walczyło ze mną, bo ciągle miałem się za stuprocentowego heteryka i żadne jakiekolwiek relacje homoseksualne nie wchodziły w grę. Nie chodziło nawet o to, że Bill był moim bratem, to nie kazirodztwo mi przeszkadzało, tylko to, że był mężczyzną, a uczucie, jakim go darzyłem wciąż we mnie rosło, bez ustanku. Każdego dnia czułem to bardziej i głębiej, pragnąłem chwycić go w ramiona i poddać się namiętności, jaka mnie rozsadzała od środka, tylko, że kiedy już prawie pozwalałem mojemu drugiemu JA przejąć nad sobą kontrole, nachodziła mnie nagle refleksja i wszystko traciło sens, a przede wszystkim prawo bytu.
                Tej nocy źle spałem, niby nie miałem żadnego powodu do zmartwień czy nerwów, ale co chwilę budziłem się i doskonale wiedziałem, że to wina mojego bliźniaka. Odkąd wczoraj wyłączyłem komputer i telefon, nie włączałem ani jednego ani drugiego, on musiał się strasznie niepokoić, a przez tą naszą bliźniaczą więź wyczuwałem, że się denerwuje i kiedy rano wstałem, totalnie niewyspany miałem ochotę włączyć telefon i napisać mu drukowanymi literami, że jak nieprzestanie przeżywać mojego milczenia, to go zaraz palne, ale zanim zdążyłem dłużej nad tym pomyśleć usłyszałem dzwonek do drzwi. Podszedłem i zamaszyście je otwarłem.
                - No stary, co się z tobą dzieje? - Z jakąś dziwną ironią w głosie przywitał mnie Georg.
                - Nic, a co się ma dziać? Włazisz czy nie, bo zimno leci? – zostawiłem go w progu, a on wszedł, zamykając sam za sobą drzwi i rozbierając się, bo ja ruszyłem prosto do kuchni zaparzyć sobie mocnej kawy.
                - Telefon ci się popsuł? Próbuję się do ciebie od wczoraj dodzwonić, bez skutku – powiedział, wchodząc za mną do kuchni.
                - Nie, wyłączyłem go – sprostowałem. – Napijesz się kawy? – zapytałem, stojąc przed otwartą szafką.
                - Chętnie.
                - To może byś tak go włączył, nikt się do ciebie nie może dodzwonić.
                - Nikt, to znaczy kto, Bill? – doskonale wiedziałem, że Bill musiał prosić Georga, żeby sprawdził czy nic mi się nie stało. Przez cały czas wyczuwałem niepokój brata, a wizyta Georga tylko to potwierdzała.
                - Znowu się pokłóciliście?
                - Nie.
Westchnął.
                - O co tym razem wam poszło?
                - Nie powiedział ci? – zapytałem ciekawy, jaki wcisnął powód Georgowi, dla którego przekonał go do przyjazdu tutaj.
                - Znaczy, coś kręcił, w końcu nie wiem. Znasz Billa, zaczyna coś mówić, potem dorzuca kilka innych tematów, żadnego generalnie nie kończąc i w końcu nie wiesz, o co tak naprawdę chodzi. 
                - No widzisz, ja też nie wiem, dlatego miałem dosyć tego marudzenia i wyłączyłem telefon – wyjaśniłem, udając, że to zwyczajna rzecz i nie ma co z tego robić żadnej sensacji.
Postawiłem przed nim kubek z kawą.
                - Dzięki.
Sięgnąłem do drugiej szafki po pieczywo z zamiarem przyrządzenia sobie jakiś kanapek na śniadanie.
                - Bill był bardzo podenerwowany, więc uznałem, że dla świętego spokoju zajrzę do ciebie. Przynajmniej napisz mu, że nic ci nie jest. Już wczoraj wieczorem do mnie wydzwaniał, a dziś od piątej rano nie dał mi spać.
                - Dobra, później mu napiszę – odparłem zbywająco. - Chcesz kanapkę?
                - Nie dzięki, już jadłem – pomachał ręką, jednak po chwili zapytał. – A z czym?
                - Z serem, rzodkiewką, ogórkiem, pomidorem, sałatą, do wyboru – odwróciłem się do niego z nożem w ręce, czekając na jego decyzje.
                - To może jedną, ze wszystkim.
                - Się robi – uśmiechnąłem się, ruszając przy tym brwiami. Po przyrządzeniu postawiłem przed przyjacielem talerz z kanapkami, wiedziałem, że na jednej się nie skończy, za dobrze go znałem, więc postawiłem przed nim całą górę, samemu siadając i w końcu jedząc.
                - Um – Geo mruknął pod nosem. – To jest to – powiedział, machając kanapką i próbując przełknąć w pośpiechu i powiedzieć znacznie więcej na temat mojego gotowania. – Zawsze uważałem, że marnujesz się, jako gitarzysta. Powinieneś zostać kucharzem.
Zacząłem się śmiać.
                - Dobrze gotuje tylko wtedy, kiedy jestem głodny. Mam wtedy motywacje, ale w życiu nie chciałbym stać przed garnkami, zwłaszcza, że jestem wegetarianinem, a jako kucharz musiałbym o tym zapomnieć.
                - E tam. Ten wasz wegetarianizm, to przereklamowana sprawa. Nie wiem, jak można żyć tylko na samych warzywach i owocach. Nie żebym uważał, że trzeba jeść w kółko mięso, ale, no wiesz co mam na myśli, jakaś racjonalna równowaga.
                - Jakoś wpieprzasz teraz kanapki bez mięsa i ci smakują.
                - Dobra, punkt dla ciebie, ale i tak nie dołączę do was. Nie ma mowy.
                - Jeszcze zobaczymy – zacząłem się z nim droczyć, ale tak naprawdę wcale nie zamierzałem go namawiać do zostania wegetarianinem. Doskonale wiedziałem, że taką decyzję trzeba podjąć świadomie, a nie pod wpływem chwili czy namowy innych.
                Georg posiedział jeszcze trochę i w końcu poszedł, przypominając przed wyjściem o telefonie do brata. Telefonie, którego nawet gdybym chciał wykonać on by nie odebrał. Znowu zostałem sam, a to nie wróżyło nic dobrego. Znowu skupiłem się wyłącznie na Billu i tym, co do niego czułem i problemie, jaki sądziłem, że mam. Moje ciało pragnęło go, serce bolało z tęsknoty, ale umysł i logika cegła po cegle budowały mur, który odgradzał mnie od Billa, a ja nie miałem argumentu, którym mógłbym go zburzyć. Czułem się bezradny wobec swoich pragnień i oporów. Jakbym walczył z wiatrakami. Kiedy byłem gotowy machnąć na to ręką i wrócić do niego, i po prostu być szczęśliwy, nagle wyobrażałem sobie, jak to wszystko się może skończyć, jak nas ktoś nakryje i rezygnowałem ze wszystkiego. I wtedy po kilku minutach znowu myślałem, że to przecież nie możliwe, obaj jesteśmy dorośli, mieszkamy sami, to może być…, to będzie najwspanialsza rzecz, jaka się nam przydarzyła, i kiedy miałem już włączyć komórkę i napisać mu; wracam do ciebie, znowu przychodziły chwile zwątpienia, i tak w kółko. Po kilku godzinach takiej walki ze sobą, miałem już wszystkiego dość. Gdybym nie odwzajemniał jego uczucia byłoby prościej. Wcześniej, kiedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że go kocham, tak jak on mnie, kiedy zostawienie go tam samego, to była dla mnie prosta, spontaniczna i wydawało mi się, że dobra decyzja, nie toczyłem ze sobą takiej walki. A teraz? Za bardzo go kochałem, żeby podjąć jedną konkretną i dobrą decyzję. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji.  W takiej nietypowej sytuacji, i nie wiedziałem co zrobić, a czas nieubłaganie płynął. Godzina za godziną, a wskazówka jak na złość wydawała się przesuwać tak jakby nie odmierzała godziny a sekundy. Zanim się zorientowałem, zrobiło się znowu ciemno, a ja jak kołek siedziałem na kanapie w salonie, wpatrując się tępo niewidzącym spojrzeniem gdzieś w podłogę. Dopiero reflektory samochodu, które rzuciły słup światła w okno, oświetlając cały pokój, wyrwały mnie z letargu. Poderwałem się na równe nogi i podszedłem do okna, to nasz sąsiad, właśnie wrócił do domu i parkował na podjeździe. Podszedłem do ławy i chwyciłem w dłoń swoją komórkę, włączając ją. Doskonale wiedziałem, że Bill za chwilę otrzyma powiadomienie o dostarczeniu wiadomości, jak tylko moja komórka złapie zasięg z siecią, a ja najprawdopodobniej otrzymam od niego wiadomości. Tak też było. Po kilku sekundach przyszło do mnie pięć sms’ów i siedemnaści nieodebranych połączeń oraz pięć wiadomości głosowych. Wziąłem głęboki oddech, siadając na kanapie i sprawdzając wszystko po kolej, zaczynając od nieodebranych połączeń.
Georg, Georg, Gustav, Georg, Gustav, Gustav, Georg, Georg, Gustav, Andreas, Georg, Andreas, Bill, Bill, Bill, Bill, Bill, poczułem ukłucie w sercu. Dzwonił do mnie? Tego się nie spodziewałem. Oddzwoniłem na pocztę głosową.

Halo Tom, gdzie się włóczysz, czemu masz wyłączony telefon? Twój brat się martwi. Odzwoń, do mnie i do niego.To Georg.

Cześć Tom, jest już późno i pewnie śpisz, ale odezwij się jak to odsłuchasz, na razie.Gustav.

Jo Tommy, jesteś jeszcze w Hamburgu czy już w LA? Jak to odsłuchasz odzwoń, może wybierzemy się gdzieś, jeśli masz czas. – Andreas.

Kolejna wiadomość była od Billa, ale nie odzywał się, słychać było szum fal, najprawdopodobniej siedział na plaży, zawsze tam uciekał, mówił, że dobrze mu się myśli na plaży przy szumie oceanu.

I kolejna wiadomość także była od niego, spodziewałem się, że znowu nic nie będzie mówił, ale się zdziwiłem.

Przepraszam. Odezwij się do mnie, nie mogę normalnie oddychać, kiedy się na mnie gniewasz. Przysięgam, że więcej nie wspomnę o tym, że cię kocham, choć nadal kocham i będę kochał do końca życia, ale przysięgam nie wspomnę o tym. Odezwij się do mnie.

Słyszałem, że płacze. Boże, doprowadziłem go do łez. Już dawno nie zrobiło mi się tak przykro, aż zapiekły mnie oczy.
Sprawdziłem jeszcze sms’y, wszystkie były od Billa.

BILL
Daj spokój, wejdź na skypa.

BILL
Dlaczego wyłączyłeś telefon?

BILL
Tom, proszę odezwij się do mnie.

BILL
Martwię się, nic ci nie jest? Napisz mi tylko, że nic ci nie jest. Zaraz tu chyba oszaleje, nie wiedząc co się z tobą dzieje.

To dlatego nie mogłem spokojnie spać. Co ze mnie za brat…

BILL
Wolałbym, żebyś mnie pobił i wyzywał od pedałów, niż milczał jak teraz. Nie zniosę tego dłużej. Nie chce mi się już żyć. Bez ciebie, to wszystko nie ma sensu.

Jeszcze nigdy nie byłem taki roztrzęsiony, ręce zaczęły mi drżeć, po policzkach poleciały mi łzy, nie chciałem płakać, ale nie potrafiłem się powstrzymać łzy same mi płynęły. Wszystko w jednej chwili przestało być ważne, on był najważniejszy. Nie miałem już żadnych wątpliwości. Mój mur, którym nas dzieliłem legł w gruzach, jak domek z kart. Przetarłem rękawem oczy, wycierając łzy i napisałem mu sms’a.

TOM
Niech cię szlag, Bill.

I wysłałem, ruszając biegiem do swojego pokoju i wyciągając spod łóżka walizki. Niech się dzieje, co chce. Niech się wszystko wali i pali. Niech nas wyzywają od pedałów i kazirodczych zboków. Niech pochłonie nas piekło, jeśli tak ma być, ale nie dam rady ani minuty dłużej tkwić tu bez niego.

Otrzymałem odpowiedź, dość enigmatyczną.

BILL
?

Uśmiechnąłem się do niej. Nie rozumiał, mój braciszek mnie nie zrozumiał. Odpisałem.

TOM
Wygrałeś! Zabukuj mi lot do LA. Wracam do ciebie.

Nie zdążyłem nawet odłożyć telefonu, jak się rozdzwonił. Spojrzałem na wyświetlacz, to on. Pięknie, od prawie trzech tygodni ze sobą nie rozmawialiśmy, zarzekał się, że dopóki do niego nie wrócę nie usłyszę go ani nie zobaczę, a teraz dzwoni? Odebrałem.
- Jesteś zadowolony? – zapytałem na przywitanie.
- Jesteś pewien? – usłyszałem w odpowiedzi.
- Będziemy smażyć się w piekle, ale chuj tam. Nie potrafię bez ciebie żyć.

12 komentarzy:

  1. ooooooh przepiękny odcinek <3 aż mi łzy pociekły, naprawdę! i juz nie mogę się doczekać następnego, jezuu będzie sie działo *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż się popłakałam...ehhhh....
    I teraz znowu czekać do następnego odcinka i zastanawiać się jak to będzie. :) Przemęczyłaś nas, nie ma co, ale w końcu Tom wraca...ale nie sądzę, że to będzie koniec jego oporów i ich wspólnych problemów...

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu! Aaaaajj! ♥ Jaram sie.
    ja chce juz kolejny odcinek! nie zmuszaj nas do czekania xD

    OdpowiedzUsuń
  4. NO I SIĘ KOTEK PORYCZAŁA.
    TO BYŁO PIEKNE, NIE MAM SŁÓW, ŻEBY TO OPISAĆ.
    A TA ICH ROZMOWA NA POCZĄTKU TO NORMALNIE JAK Z MO9JEGO ŻYCIA WZIĘTA.
    PISZ SZYBKO NASTĘPNY, KOCHANA.
    WENY ŻYCZE
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko, Niki, to było cudowne! Omal się nie popłakałam, naprawdę... Przepraszam, że nie skomentowałam ostatnich dwóch odcinków, ale mi czas ucieka przez palce tak, jak Tomowi, ale jestem. Wróciłam tu z utęsknieniem i niemal od razu pochłonęłam te trzy, cudowne odcinki. Nie wiem, co mam powiedzieć. Brak mi słów. Cieszę się, cholernie się cieszę, że Tom w końcu zrozumiał... I jestem ciekawa, jak będzie wyglądało ich przywitanie, po niemalże miesięcznym rozstaniu. Niecierpliwie czekam na środę. Mam nadzieję, że znajdę czas, by tu wpaść.
    Weny życzę.

    Pozdrawiam,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww... :3 Nie ma to jak porcja romantycznych wyznań w stylu Toma. :D

    A ja już myślałam, że przyjdzie jeszcze trochę nam poczekać na tę decyzję i te słowa. Boję się tylko, żeby teraz Bill czegoś nie palnął... o.O

    :*
    Ri

    OdpowiedzUsuń
  7. Wypadałoby się ujawnić xD Przeczytałam na Twoim blogu wszystko i jestem absolutnie zachwycona. Zarywałam nocki, żeby czytać, odstawiłam na bok sprawdzian z historii, bo Twoje opowiadanie <3 To jest... inne. Ciekawe, wciągające, ale inne. W sumie rozumiem i jednego i drugiego tak osobiście i biorąc to personalnie. Być może dlatego, że jakimś dziwnym trafem Bill, w Twoich opowiadaniach jest taki sam, jak ja. Doczekałam się wreszcie momentu, w którym ten wariat doszedł do tego, że kocha Billa, więc mogę się cieszyć, alleluja i hosanna - czekam na ciąg dalszy <3
    Wena życzę :3
    Elain

    OdpowiedzUsuń
  8. Nooo nareszcie ! ile ja czekałam na ten moment !
    Ahhh biedny Bill, ile się on wycierpiaił, ile przeżył, a jeszcze to milczenie Toma.
    Tak bardzo sie o niego martwił, ale chyba warto było czekac.
    Tom wreszcie zrozumiał, że nic sie nie liczy oprócz Billa i niech szybko wraca do LA, bo ileż można noooo !
    Moje serce sie raduje ! Wreeeszcie oni będa razem !

    Kochana jak zwykle cudownie ! :****

    Ps. U mnie wreszcie nowy odcinek ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za ten rozdział, Niki. Jest dla mnie osłodą, dla mojego - ostatnio zadziwiająco gorzkiego - życia. Przez chwilę balam się, ze Bill coś sobie zrobił, kiedy napisał, ze nie potrafi już tak dłużej żyć.
    Poplakalam się że szczęścia, jejku! Powiedz, ze teraz już wszystko będzie dobrze... Staram się w to wierzyć, chociaż wiem, ze z pewnoscia czymś nas jeszcze zaskoczysz.
    Weny, kochana Niki i w wolnej chwili zapraszam do siebie. grzech-za-grzechem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Juz dziś piętnasty.. nowa notka! Liczę na jakąś akcje *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. ahh nie trzymaj nas tyle w niepewności!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana u mnie pojawił sie One Shot ;)
    Zapraszam do czytania ;)

    Aaaaa i kilka dni temu ukazał się 11 odcinek "Polsko - niemieckich marzeń" :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*