Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 3 listopada 2014

Witajcie kochani

Dziś trochę później, ale musiałam dopieścić tekst. Mam nadzieję, że się wam odcinek będzie podobał i nie będzie zbyt wulgarny.
Żeby już nie kazać wam dłużej czekać zapraszam na odcinek.

Wasza Niki
 


Odcinek 44




Ubrałem się i zabierając dokumenty i kluczyki do auta, ruszyłem do Paradise’a. Nie wiedziałem, w jakim stanie jest już Bill, miałem jednak nadzieję, że nie topił żalów zbyt głęboko, bo w przeciwnym razie, zanim przejdę do konkretów, będę musiał doprowadzić go do trzeźwości. Przez trzy dni torturował mnie tą durną tajemnicą i już mi takie podejrzenia zaczęły przychodzić na myśl, że w pewnym momencie stwierdziłem, że muszę się przyhamować, bo zaczynam przesadzać, a trzeba przyznać, że moja wyobraźnia potrafiła daleko sięgnąć.
Wjechałem na podziemny parking, parkując w naszym stałym miejscu. Wejściówka Vipa ma tę zaletę, że nie trzeba się martwić o miejsce parkingowe, ani zastanawiać się, czy się zostanie wpuszczonym do klubu. Byłem już stałym bywalcem, więc przy drzwiach ochroniarz tylko posłał mi uśmiech, witając się ze mną i otworzył mi drzwi, wpuszczając do środka.
Jak zwykle w środku panował zaduch, a w powietrzu dało się wyczuć dym papierosowy i mnóstwo różnego rodzaju perfum. Skierowałem się w kierunku loży, w której zwykle przesiadywaliśmy, z daleka, dostrzegając bliźniaka oraz Jamesa i Brooke. Wszystkim było wesoło, ale kiedy Bill mnie dostrzegł zmieszał się.
- Hej – przywitałem się.
- Tom, już myśleliśmy, że nie przyjedziesz. Bill mówił, że źle się czułeś – odezwał się James, obejmując mnie na przywitanie.
Łypnąłem na niego.
- Głowa mnie strasznie bolała, wziąłem proszki, ale nie pomagało, dlatego Bill przyjechał sam. Zdrzemnąłem się chwilę, a jak się ocknąłem czułem się już dobrze, no i jestem - wyjaśniłem. Mieliśmy z Billem taki blef, zawsze mówiliśmy, że któregoś boli głowa, dlatego gdzieś nie mógł się pojawić czy coś, i tym razem było podobnie.
- Siadaj, napijesz się czegoś? Na co masz ochotę, może whisky?
- Nie, jestem tu samochodem, nie będę pił. Weź mi jakiegoś soku albo Coli.
- Okej.
Usiadłem obok Billa, ocierając się specjalnie pod stołem kolanem o jego kolano. Zerknął na mnie, a ja mu spojrzałem w oczy lekko się przy tym uśmiechając. Widziałem, że nie zrozumiał, o co mi chodzi.
- Słyszeliśmy, że na święta jedziecie do Niemiec – odezwała się Brooke.
- No. Nasz manager nas wrobił – potwierdziłem.
- Szkoda, bo chcieliśmy was i waszych rodziców zaprosić w drugi dzień świąt do nas.
- Gdyby nie ta zmiana planów chętnie byśmy do was wpadli.
- Czy Jost, aby trochę nie przesadza z tym zarabianiem kasy? Odkąd jest waszym managerem odnoszę wrażenie, że nie liczy się z wami, tylko patrzy na zyski.
- My też mamy czasem takie wrażenie, ale z drugiej strony, gdyby nie on prawdopodobnie nigdy nie poznalibyśmy się.
Brooke się zaśmiała.
- Co? Powiedziałem coś nie tak?
Zaczęła machać rękami, że nie, dopiero jak się opanowała powiedziała, co ją tak rozśmieszyło.
- Czasami mam wrażenie, że wy macie jeden mózg. Mówicie dokładnie to samo i to w taki sam sposób.
- Mówiłem ci, że my jesteśmy jak jedna osoba w dwóch ciałach – powiedział Bill.
- Uwielbiam was.
James przyniósł mi Coli z lodem.
- To, kiedy jedziecie?
- Jeszcze nie wiem, do świąt jeszcze dwa tygodnie, pewnie za jakiś tydzień. Jeśli mamy mieć święta w kratkę to chyba trzeba będzie pojechać wcześniej, żeby spędzić je trochę z rodziną.
Bill pokiwał głową, że uważa tak samo.
- Szkoda. Naprawdę szkoda, że tak się wam zmieniły świąteczne plany.
- Nie wszyscy mają takie szczęście, jak wy, że kasa się wam sama mnoży na koncie – rzuciłem.
- Zawsze mogę cię wkręcić w interes – powiedział James.
- Uważasz, że nadawałbym się?
- Na pewno, a salon byłby oblegany głównie przez piękne kobiety.
- Pomyślę nad tym, bo to całkiem kusząca propozycja. Zwłaszcza te kobiety.
Zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
Wsunąłem rękę pod stół i położyłem na udzie Billa. Poczułem jak się spiął, a ja zacisnąłem palce i przesunąłem dłoń w górę jego uda ku wiadomemu celowi.
- Tom… mogę się napić trochę twojej Coli? – Jeśli sądził, że przez to zabiorę rękę, tylko po to, by mu podsunąć szklankę przed nos, to był w tym momencie w błędzie. Chwyciłem szklankę w drugą rękę i chodź ten manewr pewnie z boku wyglądał dość komicznie postawiłem ją przed nim.
- Proszę bardzo.
- Dzięki – znowu nasze spojrzenia spotkały się, tym razem patrzył na mnie z wyrazem twarzy; Co ty wyprawiasz?
- Masz już chyba na dzisiaj dosyć – stwierdziłem.
- Ja? – zdziwił się.
- Oczy ci się błyszczą, a to oznacza, że jeśli teraz nie przestaniesz pić, to jutro obudzisz się z wielkim kacem, a ja nie chcę znowu cały dzień znosić twojego marudzenia.
Patrzył na mnie, robiąc coraz większe oczy, między innymi dlatego, że delikatnie nadal ugniatałem jego krocze.
- Chcecie już wracać? – zapytała Brooke.
- Chyba powinniśmy – odpowiedziałem.
- Dopiero co przyjechałeś? – stwierdził James.
- Nie wiem jak Bill, ale ja się dzisiaj nie wyspałem. Jost przyjechał do nas z samego rana, ledwo co zdążyłem zasnąć.
- Ja praktycznie codziennie się nie wysypiam – oświadczył.
- Nie wiem jak ty funkcjonujesz – stwierdziłem.
- Normalnie, cztery mocne kawy i jestem rześki.
- Jeden dzień może by to jeszcze zadziałało, ale tak bez przerwy, to by się to u mnie raczej nie sprawdziło.
- Najpierw spróbuj, a potem będziesz mówił.
- Wiesz, znam lepsze metody.
- Jakie?
- Wyspać się.
Machnął ręką, dając sobie już spokój z przekonywaniem mnie.
- Zbieraj się Bill – szturchnąłem go łokciem w ramie i zabrałem rękę z jego krocza. Od razu się rozluźnił, chodź nie wiem ile zajmie mu czasu rozluźnienie tego, co miał w spodniach.
On jednak chwycił swoją kurtkę i zasłaniając nią krocze jak gdyby po prostu ją trzymał, wstał. Odwróciłem głowę w drugą stronę, bo jeszcze chwilę i wybuchłbym śmiechem i czuję, że tym razem oberwałbym za to od niego po głowie.
- To trzymajcie się, my na pewno będziemy tu jutro – powiedział James.
- Zdzwonimy się jeszcze - rzuciłem i obejmując na pożegnanie najpierw Brooke, a potem Jamesa ruszyliśmy z Billem do wyjścia.
Jak tylko wyszliśmy z clubu na podziemny parking, odezwał się do mnie.
- Co ty odpierdalasz? Możesz mi wyjaśnić? – był wkurzony, a to ja miałem więcej powodów, żeby być na niego wściekły.
- Przyjechałem po ciebie.
- Nie o tym mówię.
- Ach, to – zapił oczywiście do tego, co robiłem mu pod stołem.
- Miałeś się zająć moją potrzebą - powiedziałem bardzo cicho, na wypadek, gdyby ktoś jednak tu był. Aż przystanął i spojrzał na mnie.
- Odbiło ci? Najpierw robisz w domu fochy, a teraz nagle zmiana frontu?
Wzruszyłem ramionami, a on prychnął.
- Otwieraj szybciej te drzwi – burkną niezadowolony, a ja je odblokowałem pilotem.
- Co taki wściekły jesteś? Czyżby za mocno coś cię uwierało? – spojrzałem wymownie na jego krocze, które cały czas zasłaniał kurtką.
- A co tobie tak wesoło? Wkurwiłeś mnie, więc nie próbuj się teraz podlizywać.
Pokręciłem głową, chyba za bardzo go nakręciłem, bo zanim go zmacałem pod stołem nie zionął do mnie taką nienawiścią.
- Jeśli chcesz ulżę ci, wyluzujesz trochę – położyłem mu rękę na nodze.
- Zabieraj łapy, jeszcze ktoś zobaczy. Jedź już do domu.
Uśmiechnąłem się tylko i odpaliłem silnik. Już wiedziałem, że jak tylko przekroczymy próg domu pogadamy inaczej. W drodze do domu nie odzywałem się do niego, dałem mu czas na ochłonięcie. Te piętnaście minut drogi wystarczyło, by jego problem w spodniach przestał go uwierać, a co za tym idzie on sam trochę się uspokoił, i kiedy na podjeździe nasze spojrzenia spotkały się, już nie ciskał gromami w moją stronę. Za to w moich spodniach zaczęło się robić ciasno, na samą myśl, co za chwilę z nim zrobię. Miałem tylko nadzieję, że się nie pomyliłem i tego właśnie chce, bo jeśli źle coś zinterpretowałem nie wybaczy mi tego pewnie do końca życia.
Jak tylko weszliśmy do domu Bill ruszył od razu do swojego pokoju, a ja za nim. Położył komórkę na biurku, zatrzymując wzrok na laptopie, nie mógł się zorientować, że go dotykałem, bo stał dokładnie tak samo jak go zostawił. Zauważając jednak moją obecność odwrócił się.
- Chciałeś czegoś?- zapytał.
- Tak. Zajmij się mną.
Prychnął.
- Nie mów, że nadal się na mnie gniewasz?
- Jest mi przykro – wyjaśnił.
- Uraziłem cię tym, że cię odepchnąłem?
- Owszem.
Odetchnąłem głęboko i podszedłem do niego.
- Przepraszam – to jedno słowo z moich ust zawsze na niego cholernie mocno działało, bo rzadko, kiedy go przepraszałem tak oficjalnie. Może to i dobrze, bo kiedy to robiłem miał właśnie taką minę jak w tej chwili. – I przepraszam, że masz brata kretyna – Uniósł brwi. – Nigdy nie mówiłem, że wiem, co ci w głowie siedzi. Widzisz, pewne rzeczy, jeśli widzisz, że do mnie nie docierają musisz mówić wprost – jego wyraz twarzy był teraz powalający. Założę się, że zastanawiał się czy to, co mówię to jest to, co ma na myśli. czy za chwilę zejdę na zupełnie inny temat, a on spuści z rozczarowaniem wzrok. –  Przez te niedomówienia pokłóciliśmy się, i po co nam to było.
- Nie nazwałbym tego kłótnią – sprostował.
- Ale ty się zdenerwowałeś, a ja chciałem ci zrobić na złość, tylko dlatego, że nie wiedziałem, nie rozumiałem twoich potrzeb.
Otworzył szerzej oczy, był już prawie pewny, że się domyśliłem. Widziałem to w jego oczach. – Boże, Bill, obiecaj mi, że zawsze będziesz mówił wprost, co by to nie było. Jeśli mamy to ciągnąć dalej nie może być między nami żadnych niedomówień, bo w przeciwnym razie nie tylko skończy się nasz związek, ale także nasza braterska więź, a tego nie chcę.
- Ja też nie chcę.
- Więc powiedz jaką tajemnicę skrywasz przede mną? – zapytałem chodź nie spodziewałem się, że mi powie. Wzdrygnął się na to pytanie, ciągle miał w pamięci, co chwilę temu powiedziałem, między nami nie może być żadnych tajemnic.
- Tom… - wypuścił zrezygnowany powietrze, spuszczając też oczy w dół – Myślałem, że… - uciął. Zapanowała cisza. Wiem, że myślał, że się domyśliłem, i tak w istocie było, ale podręczenie go w takiej sytuacji sprawiało mi jakąś dziką satysfakcję.
- Zajmij się mną – odezwałem się do niego, a on tylko podniósł głowę, mając w tej chwili zmieszany wyraz twarzy. – No dalej, potrzebuję twoich pieszczot – uśmiechnąłem się lekko, na co rozluźnił się nieco i podszedł do mnie, dotykając mojej twarzy.
- Masz jakieś specjalne życzenia?
- Właściwie… - zamilkłem, świdrując go wzrokiem. – Wiesz, co? Zmieniłem zdanie. Ja się zajmę tobą – zacząłem pchać go w stronę łóżka.
- Co ty… - nie dokończył, bo wylądował na nim plecami, a ja od razu wdrapałem się na niego i zacząłem dobierać się do jego paska u spodni. Był zaskoczony, ale nie widać było, żeby był jakoś przerażony tym, że dobierałem się do niego. To jeszcze nie była jego granica. Według tego, co zaobserwowałem zaczynał uciekać, kiedy był już dobrze podniecony, więc zamierzałem szybko go do tego stanu doprowadzić. Wsunąłem mu rękę w spodnie kolejny raz, pastwiąc się nad jego kroczem.
- O Boże, Tom! – jego głośne westchnienie aż przetoczyło się po mnie falą podniecenia, kumulując się w moim podbrzuszu. W jednej chwili mnie samego, doprowadzając do tego upragnionego uczucia.
Wpiłem się w jego usta, żeby nie słyszeć jego jęków i nadal pieściłem dłonią jego przyrodzenie, bardzo szybko zrobił się twardy. Zaczął się wiercić i odpychać mnie od siebie, już nie odwzajemniał z takim zaangażowaniem moich pocałunków. Zresztą wcale się nie dziwię. Zaczął szybciej oddychać i czułem wyraźnie, że jego serce szybciej biło. Oderwałem się od jego ust.
- Tom, zaczekaj.
Wiedziałem!
- Co tym razem? Znowu drzwi otwarte? – zapytałem, obserwując, jak szuka pretekstu zamiast powiedzieć mi: Pieprz mnie i męcz, właśnie tego chce. Bądź dla mnie stanowczy.
- Ja… - wydukał, wiercąc się pode mną.
- Już wszystko wiem i rozumiem, Bill.
Otworzył szerzej oczy, a ja chwyciłem go za nadgarstki i rozłożyłem jego ręce na boki, przyciskając je do łóżka. I znowu zacząłem go całować. Bronił się, ale czułem, że nie walczy ze mną jak ktoś, kto naprawdę stara się uwolnić. Kiedy wypchnął biodra w górę, ocierając się kroczem o mój brzuch, to był znak, że mogę przejść do części dalszej. Puściłem jego ręce i chwyciłem za koszulkę, drąc ją na nim. Jego wzrok, kiedy to zrobiłem… był zszokowany, a jednocześnie widziałem jakąś dziką radość. Kiedy odrzuciłem strzępy jego koszulki na bok, zacząłem ściągać mu spodnie, szarpiąc go przy tym, a on tylko chwytał mnie za ręce, oczywiście bez jakichkolwiek szans na powstrzymanie mnie.
- Tom… - jęknął, kiedy dopadłem jego bokserek.
- Cicho! - Krzyknąłem na niego, co wywołało na jego twarzy lekki uśmiech. Jego policzki pokryły się czerwonymi plamami, źrenice rozszerzyły się. To było to. Był mój! Szarpnąłem go za ramię, odwracając na brzuch.
W pośpiechu zacząłem się rozbierać, a on zaczął podnosić się na czworaka z zamiarem zwinięcia mi się, więc chwyciłem go za nogi, ściągając z powrotem na wcześniejsze miejsce.
- A ty dokąd? – położyłem się na nim, przylegając swoim nagim ciałem do jego nagiego ciała.
- Tom nie! Ja nie chcę.
- Ach, zamknij się! - zasłoniłem mu usta ręką, a on natychmiast zacisnął na tej ręce swoje dłonie, ale nie próbował odsunąć mojej ręki. Nie mogłem uwierzyć, że to robię, a zamierzałem posunąć się jeszcze dalej. Co śmieszniejsze, ta zabawa zaczynała mi się strasznie podobać. Tak się nakręciłem, że czułem pulsowanie w członku. – Rozsuń nogi – zażądałem.
- Y-y – zaprotestował. Więc strzeliłem mu klapsa aż się wzdrygnął.
- Powiedziałem rozsuń!
- Y-y – kolejny raz mi się sprzeciwił, więc dostał drugi raz, ale tym razem strzeliłem go naprawdę mocno, że aż mnie ręka zapiekła, a na jego pośladku odbiło się wszystkie pięć moich palców. Spiął się na chwilę, próbując opanować ból. Strasznie szybko oddychał. Jego podniecenie rosło wprost proporcjonalnie do tego, jak mocno go krzywdziłem. Jednak w końcu rozsunął nogi.
- No pięknie – pochwaliłem go. – A teraz się rozluźnij, bo będzie bolało.
Szarpał się, mrucząc coś, ale że miał zasłonięte usta nie rozumiałem, o co mu chodzi, choć wiedziałem, że pewnie protestuje.
Sięgnąłem drugą ręką do jego pośladków, zacisnął je.
- To ci nic nie da – powiedziałem i zerknąłem na szafkę przy łóżku, stał na nim olejek, Bill często po kąpieli wcierał go sobie w ciało. Nie wiem, czy się będzie nadawał zamiast lubrykantu, ale w końcu to olejek, wystarczy, że będzie ślisko. Chwyciłem butelkę i otwierając ją polałem obficie jego tyłek.
Jękną, znowu się szamocząc.
- Co, zimne? Zaraz się ogrzeje - odrzuciłem butelkę na bok i zacząłem rozcierać go po całej jego pupie, udach i plecach, zdecydowanie przesadziłem z ilością, ale to nie ważne. Po mimo że zaciskał mocno pośladki wsunięcie między nie śliskich palców nie stanowiło jakiegoś większego problemu, a kiedy wsunąłem oba palce naraz w jego odbyt, dopiero zaczął się szarpać. Musiałem przygnieść go swoim ciężarem ciała, żeby się uspokoił. Zaciskał tak mocno palce na mojej ręce, że już czułem, iż jutro będę miał tam pokaźne siniaki, ale warto było. Atmosfera była tak podniecająca, że zacząłem żałować, że nigdy wcześniej tego nie spróbowałem. Bill miał rację, że nie pożałuję związku z nim. To, jak szalały teraz moje zmysły nie da się opisać żadnymi słowami. Poruszyłem palcami w jego wnętrzu, był bardzo ciasny, będzie go bolało jak cholera, kiedy w niego wejdę, ale sam tego chciał. Starłem się rozciągnąć go trochę palcami, zawsze to coś, niż gdybym włożył mu mojego pokaźnego Tommiego od razu. Nie usiadłby pewnie na dupie przez tydzień, a ja zamierzałem się z nim tak zabawiać teraz każdego dnia, więc musiałem zadbać o jego seksowny tyłek.
Wyciągnąłem palce i wtarłem resztę olejku, jaki miałem na dłoni w swój członek, a potem bez uprzedzenia przylgnąłem do jego pośladków i wszedłem w niego jednym zdecydowanym pchnięciem. Wierzgną się dziko, stękając i szybko oddychając, odsłoniłem mu usta.
- Kurwa, ty bydlaku, to boli! – zaczął na mnie wrzeszczeć, więc zatkałem mu usta z powrotem.
- Cicho! Nie przeklinaj tak – wiedziałem, że nie mówi tego z czystej złości, to była część zabawy. Gdyby naprawdę to było dla niego aż takie bolesne, to już, wtedy, gdy wziąłem go przy ścianie w holu zjebałby mnie. Dlatego, tylko się uśmiechnąłem na te jego wulgarne bluzgi.
Jeszcze chwilę stękał. W końcu poczułem, że już nie obejmuje mnie w środku tak ciasno. Nareszcie się rozluźnił, więc zacząłem się poruszać. Najpierw powoli, choć penetrowałem go bardzo głęboko, a później narzuciłem ostrego tempa, nie żałując sobie, dokładnie tak jak zawsze chciałem to zrobić. Wsunąłem rękę pod jego brzuch, zaciskając dłoń na jego członku i pocierając kciukiem jego główkę pobudzałem go jeszcze bardziej, czując po chwili jak dochodzi. Dźwięki, jaki z siebie wydawał, pomimo że cały czas zakrywałem mu usta dłonią, tak mnie podniecały, że nie potrafiłem już dłużej się opanować i doszedłem w nim, opadając po chwili na niego całym ciężarem ciała. Leżałem tak i starałem się wyrównać oddech. Po chwili, odczuwając cholerny ból na ręce, którą zakrywałem mu usta, a on zaciskał wcześniej na niej swoje dłonie. Odsunąłem ją, dając mu w końcu możliwość zaczerpnięcia powietrza przez usta, i aż zaparło mi dech w piersiach, kiedy zobaczyłem swoje przedramię, z którego leciała krew.
- O kurwa! – rzuciłem, jeśli moja ręka była w takim stanie, to czy ja, aby nie przesadziłem i go naprawdę nie skrzywdziłem? – Bill, wszystko w porządku? – zapytałem, wychodząc powoli z niego i podniosłem się, odwracając go na plecy, jeszcze nigdy nie widziałem takiego zadowolenia na jego twarzy.
Dyszał jeszcze, ale nie mógł się powstrzymać, żeby nie zapytać.
- Powiedz mi – zaczął urywanym oddechem – Jak się domyśliłeś?
- Zobaczyłem zdjęcia na twoim laptopie.
- Wiedziałem – zaśmiał się. – Wtedy jak poszedłem pod prysznic?
- Tak.
- Domyśliłem się. Twój puls na szyi… strasznie waliło ci serce – zaśmiał się.
- Fuck!
- Tylko to cię zdradziło, bo poza tym, to zachowałeś naprawdę pokerową twarz.
- Szkoda, że je skasowałeś – rzuciłem.
- A co, chcesz je wszystkie przejrzeć?
- No, wtedy widziałem tylko kilka. Mogłeś je zostawić.
- Zostawiłem.
- Nie ma ich – stwierdziłem.
- Są i to dokładnie w tym samym miejscu, ale jako plik ukryty.
Przewróciłem tylko oczami, nawet mi to przez myśl nie przeszło, ale ze mnie kretyn.
- I chcesz bym ci zrobił dokładnie to samo, co było na tych zdjęciach?
- Nie. Bez przesady, aż taki perwersyjny nie jestem. Wystarczy, że będziesz taki jak byłeś dzisiaj.
- Dlaczego uciekałeś?
- Myślałem, że jesteś na tyle spragniony seksu, że mnie zatrzymasz, ale ty się powstrzymywałeś.
- Kurwa, gdybyś mi powiedział, że tego chcesz, nie wypuściłbym cię ani z tej wanny ani na kanapie. Wziąłbym cię i nie zważał na twoje protesty. Jesteś naprawdę porąbany.
- A ty nie domyślny.
- Bo się bałem, że przesadzę. Nie taka była umowa. Obaj mamy czerpać z tego przyjemność.
- Powiedz, podoba ci się dominowanie? Jakie to uczucie, kiedy ci się wyrywam, a ty bierzesz mnie na siłę?
- Cholernie podniecające, ale ty to raczej niewiele przyjemności miałeś.
Zaśmiał się.
- Nawet nie masz pojęcia, jaką rozkosz mi dałeś. Bolało, owszem, ale przez ból też można doznać satysfakcji.
- Wiem o tym – przyznałem.
- Ty też miałeś niezłą jazdę skoro nie czułeś, jak wbijam ci do krwi paznokcie, spójrz na swoją rękę, trzeba to odkazić i opatrzyć. Zaczekaj tu, zaraz wracam.
Zerwał się i pobiegł do łazienki. Jak na kogoś, kto wyrywał się i darł jak w niego wszedłem, poruszał się dość swobodnie. Po chwili wrócił z wodą utlenioną, gazą i bandażem
- Daj - usiadł przy mnie i zaczął opatrywać mi rękę. Kiedy powycierał krew, aż się skrzywiłem na ten widok.
- Kurwa, jak mi zostaną blizny, to cię zabiję.
- Nie zostaną, zagoi się i nie będzie śladu.
- Mam nadzieję, bo jak zostanie choćby jedna blizna, to pożałujesz – zastrzegłem poważnie.
Zawinął mi rękę bandażem i przysunął do mnie.
- Co? – zapytałem.
- Było już na ostro, a teraz chcę twojej czułości.
Prychnąłem.
- Za to, co zrobiłeś mi z ręką nie należy ci się.
- Ale ja cię tak ładnie proszę – uśmiechnął się, przekrzywiając głowę w bok. Pieprzony lizus, dokładnie wiedział jak mnie podejść.
- Mało ci było? Nie wiem czy zauważyłeś, ale zaczyna coś z ciebie wyciekać.
- To twoje nasienie.
Jakbym nie wiedział. Pokręciłem tylko głową, ale ani na chwilę nie spuściłem z niego oczu. Czułem wewnątrz coś dziwnego. Wiedziałem już, że to miłość. To było bardzo dziwne uczucie, niedające się porównać do niczego, co znałem. Bardzo przyjemne, ale jednocześnie irytujące, bo zmuszało do działania, i właśnie w tej chwili rzuciłem się na niego, przewracając go na łóżko i zacząłem całować. Tym razem bardzo subtelnie, z wyczuciem, delikatnie, obdarowując jego ciało pocałunkami i znowu, zatapiając się w jego ustach, by po chwili znów muskać jego szyję i obojczyki. A on tylko mruczał z zadowolenia, błądząc rękami po moim ciele, dając mi tym ogromną przyjemność. Tak długo się nawzajem obdarowywaliśmy pocałunkami, że w końcu zasnęliśmy ze zmęczenia, na łóżku w poprzek, kompletnie nadzy, brudni od potu i nasienia, ale w swoich objęciach. Nigdy nie pomyślałem nawet, że mając dwadzieścia pięć lat zaznam takiego uczucia. To była najczystsza miłość, jaką kiedykolwiek odczuwałem. Nic od siebie nie żądaliśmy i obaj chcieliśmy dać sobie nawzajem jak najwięcej.

12 komentarzy:

  1. oj oj oj! W końcu Billuś dostał to co ukrywał :3
    Suuupi odcineczek, poprawił mi dziś bardzo humor. Dziekuje Ci <3

    Czekam z niecierpliwością na kolejny <3 Weeeny Kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste...wybaczcie za wulgaryzm, ale nie mam pojęcia jak inaczej to opisać...
    Aż mi się gorąco zrobiło. Podobało mi się, Bardzo. Bill jest taki...mimo wszystko nieśmiały. Dalej nie pokazał do końca swojego erotycznego oblicza. Przynajmniej tak mi się wydaje.

    On jeszcze zadziwi Toma! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW tego mi było trzeba *-*
    Kocham takie opo <3
    Coś mi się wydaje że Bill jest bardzo ale to bardzo zboczony ~
    Tyle że jeszcze z tym czeka ^^
    Rozdział super a te wulgaryzmy były potrzebne >u< tak myślę i świętego tam pasują ><


    Czekam na nowy :*****
    I życzę dużo weny ~~ <3333333

    OdpowiedzUsuń
  4. o boooziu, zajebiście Ci wyszedł ten odcinek! napewno będę do niego powracać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. NO I NIE WIEM, CO NAPISAĆ.
    ZWALIŁAŚ MNIE TYM ROZDZIAŁEM Z NÓG.
    A BILL-MASOHISTA MI SIĘ PODOBA. I TO BARDZO, NORMALNIE AŻ SIE ZACZEŁAM PODNIECAĆ.
    WENY ZYCZE
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
  6. Ożesz ! Dośc niegrzeczna ta zabawa, ale nie powiem, dość podniecająca ;p
    W końcu związek chłopaków jest w pełni udany, bez żadnych tajemnic.
    Wiedzą czego chcą spełniają swoje potrzeby w 100%
    Cudownie !
    I powiem szczerze, że nasz słodki Billy jest okropnie zboczony ! :D
    Świntuch jeden, takie rzeczy ! :D haha

    Pisz szybciutko nowyyy odcinek !
    Ściskaam :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że wygląd bloga jest trochę zmieniony - fajnie, fajnie. :D
    A co do samego opowiadania. No kamień z serca! Nie było tak źle, jak myślałam, że może być. I bardzo mnie to cieszy, bo nie wiem, czy dałabym radę czytać pornola, tak jak kiedyś mi się zdarzyło gdzieś tam, ale nie będę wspominać... xD I fajne jest w tym wszystkim to, że nadal są też dla siebie czuli... Wszystko idealnie... I wyczuwam, że albo coś się zjebie, albo koniec tego opowiadania jest coraz bliżej... No cóż - pożyjemy, zobaczymy.
    Weny życzę.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz dobrego czuja, opowiadanie powoli dobiega końca, nie widzę sensu sztucznie przedłużać go i wymyślać na siłę problemów. Już wspominam na początku, jak zaczęłam go pisać, że będzie krótsze niż dwa pierwsze , no i czas je zakończyć.
      Co do grafiki strony, troszeczkę się zmienia, właściwie tylko tło i banerek uległy lekkiej metamorfozie, no i czcionka podstron pod banerem, jakoś tak się nudziłam i zainspirował mnie trochę Wasz szablon :)

      Usuń
    2. Ach, jednak mnie moja intuicja tym razem nie zawiodła :D A co do szablonu - teraz mi się wydaje jeszcze fajniejszy, niż poprzedni, więc duży plus. Sama bym się zajęła szablonami, ale nie mam czasu nawet czytać opowiadań, więc co tu dużo mówić. :P
      No i mam nadzieję, że szykujesz nam jakieś nowe opowiadanie, bo znając mnie, to z tym będzie ciężko mi się rozstać. ;)

      Usuń
    3. Nie wiem czy wszyscy będą chcieli kolnego opowiadania.

      Usuń
    4. OCZYWIŚCIE, ŻE CHCEMY! <3

      Usuń
    5. No chyba sobie żartujesz! To chyba jasne, że każdy z nas będzie chciał nowe opowiadanie.

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*