Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
poniedziałek, 3 listopada 2014
19:25
Witajcie kochani
Dziś trochę później, ale musiałam dopieścić tekst. Mam
nadzieję, że się wam odcinek będzie podobał i nie będzie zbyt wulgarny.
Żeby już nie kazać wam dłużej czekać zapraszam na odcinek.
Wasza Niki
Odcinek 44
Ubrałem się i zabierając dokumenty i kluczyki do auta,
ruszyłem do Paradise’a. Nie wiedziałem, w jakim stanie jest już Bill, miałem jednak
nadzieję, że nie topił żalów zbyt głęboko, bo w przeciwnym razie, zanim przejdę
do konkretów, będę musiał doprowadzić go do trzeźwości. Przez trzy dni
torturował mnie tą durną tajemnicą i już mi takie podejrzenia zaczęły
przychodzić na myśl, że w pewnym momencie stwierdziłem, że muszę się przyhamować,
bo zaczynam przesadzać, a trzeba przyznać, że moja wyobraźnia potrafiła daleko
sięgnąć.
Wjechałem na podziemny parking, parkując w naszym stałym
miejscu. Wejściówka Vipa ma tę zaletę, że nie trzeba się martwić o miejsce
parkingowe, ani zastanawiać się, czy się zostanie wpuszczonym do klubu. Byłem
już stałym bywalcem, więc przy drzwiach ochroniarz tylko posłał mi uśmiech, witając
się ze mną i otworzył mi drzwi, wpuszczając do środka.
Jak zwykle w środku panował zaduch, a w powietrzu dało
się wyczuć dym papierosowy i mnóstwo różnego rodzaju perfum. Skierowałem się w
kierunku loży, w której zwykle przesiadywaliśmy, z daleka, dostrzegając
bliźniaka oraz Jamesa i Brooke. Wszystkim było wesoło, ale kiedy Bill mnie
dostrzegł zmieszał się.
- Hej – przywitałem się.
- Tom, już myśleliśmy, że nie przyjedziesz.
Bill mówił, że źle się czułeś – odezwał się James, obejmując mnie na
przywitanie.
Łypnąłem na niego.
- Głowa mnie strasznie bolała,
wziąłem proszki, ale nie pomagało, dlatego Bill przyjechał sam. Zdrzemnąłem się
chwilę, a jak się ocknąłem czułem się już dobrze, no i jestem - wyjaśniłem. Mieliśmy
z Billem taki blef, zawsze mówiliśmy, że któregoś boli głowa, dlatego gdzieś
nie mógł się pojawić czy coś, i tym razem było podobnie.
- Siadaj, napijesz się czegoś?
Na co masz ochotę, może whisky?
- Nie, jestem tu samochodem,
nie będę pił. Weź mi jakiegoś soku albo Coli.
- Okej.
Usiadłem obok Billa, ocierając się specjalnie pod stołem kolanem
o jego kolano. Zerknął na mnie, a ja mu spojrzałem w oczy lekko się przy tym uśmiechając.
Widziałem, że nie zrozumiał, o co mi chodzi.
- Słyszeliśmy, że na święta jedziecie
do Niemiec – odezwała się Brooke.
- No. Nasz manager nas wrobił
– potwierdziłem.
- Szkoda, bo chcieliśmy was i waszych
rodziców zaprosić w drugi dzień świąt do nas.
- Gdyby nie ta zmiana planów
chętnie byśmy do was wpadli.
- Czy Jost, aby trochę nie przesadza
z tym zarabianiem kasy? Odkąd jest waszym managerem odnoszę wrażenie, że nie
liczy się z wami, tylko patrzy na zyski.
- My też mamy czasem takie wrażenie,
ale z drugiej strony, gdyby nie on prawdopodobnie nigdy nie poznalibyśmy się.
Brooke się zaśmiała.
- Co? Powiedziałem coś nie tak?
Zaczęła machać rękami, że nie, dopiero jak się opanowała powiedziała,
co ją tak rozśmieszyło.
- Czasami mam wrażenie, że wy
macie jeden mózg. Mówicie dokładnie to samo i to w taki sam sposób.
- Mówiłem ci, że my jesteśmy
jak jedna osoba w dwóch ciałach – powiedział Bill.
- Uwielbiam was.
James przyniósł mi Coli z lodem.
- To, kiedy jedziecie?
- Jeszcze nie wiem, do świąt
jeszcze dwa tygodnie, pewnie za jakiś tydzień. Jeśli mamy mieć święta w kratkę
to chyba trzeba będzie pojechać wcześniej, żeby spędzić je trochę z rodziną.
Bill pokiwał głową, że uważa tak samo.
- Szkoda. Naprawdę szkoda, że
tak się wam zmieniły świąteczne plany.
- Nie wszyscy mają takie
szczęście, jak wy, że kasa się wam sama mnoży na koncie – rzuciłem.
- Zawsze mogę cię wkręcić w
interes – powiedział James.
- Uważasz, że nadawałbym się?
- Na pewno, a salon byłby
oblegany głównie przez piękne kobiety.
- Pomyślę nad tym, bo to całkiem
kusząca propozycja. Zwłaszcza te kobiety.
Zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
Wsunąłem rękę pod stół i położyłem na udzie Billa. Poczułem
jak się spiął, a ja zacisnąłem palce i przesunąłem dłoń w górę jego uda ku
wiadomemu celowi.
- Tom… mogę się napić trochę
twojej Coli? – Jeśli sądził, że przez to zabiorę rękę, tylko po to, by mu
podsunąć szklankę przed nos, to był w tym momencie w błędzie. Chwyciłem szklankę
w drugą rękę i chodź ten manewr pewnie z boku wyglądał dość komicznie postawiłem
ją przed nim.
- Proszę bardzo.
- Dzięki – znowu nasze spojrzenia
spotkały się, tym razem patrzył na mnie z wyrazem twarzy; Co ty wyprawiasz?
- Masz już chyba na dzisiaj
dosyć – stwierdziłem.
- Ja? – zdziwił się.
- Oczy ci się błyszczą, a to
oznacza, że jeśli teraz nie przestaniesz pić, to jutro obudzisz się z wielkim
kacem, a ja nie chcę znowu cały dzień znosić twojego marudzenia.
Patrzył na mnie, robiąc coraz większe oczy, między innymi
dlatego, że delikatnie nadal ugniatałem jego krocze.
- Chcecie już wracać? – zapytała
Brooke.
- Chyba powinniśmy –
odpowiedziałem.
- Dopiero co przyjechałeś? –
stwierdził James.
- Nie wiem jak Bill, ale ja
się dzisiaj nie wyspałem. Jost przyjechał do nas z samego rana, ledwo co
zdążyłem zasnąć.
- Ja praktycznie codziennie
się nie wysypiam – oświadczył.
- Nie wiem jak ty
funkcjonujesz – stwierdziłem.
- Normalnie, cztery mocne kawy
i jestem rześki.
- Jeden dzień może by to
jeszcze zadziałało, ale tak bez przerwy, to by się to u mnie raczej nie
sprawdziło.
- Najpierw spróbuj, a potem
będziesz mówił.
- Wiesz, znam lepsze metody.
- Jakie?
- Wyspać się.
Machnął ręką, dając sobie już spokój z przekonywaniem
mnie.
- Zbieraj się Bill – szturchnąłem
go łokciem w ramie i zabrałem rękę z jego krocza. Od razu się rozluźnił, chodź
nie wiem ile zajmie mu czasu rozluźnienie tego, co miał w spodniach.
On jednak chwycił swoją kurtkę i zasłaniając nią krocze jak
gdyby po prostu ją trzymał, wstał. Odwróciłem głowę w drugą stronę, bo jeszcze
chwilę i wybuchłbym śmiechem i czuję, że tym razem oberwałbym za to od niego po
głowie.
- To trzymajcie się, my na
pewno będziemy tu jutro – powiedział James.
- Zdzwonimy się jeszcze -
rzuciłem i obejmując na pożegnanie najpierw Brooke, a potem Jamesa ruszyliśmy z
Billem do wyjścia.
Jak tylko wyszliśmy z clubu na podziemny parking, odezwał
się do mnie.
- Co ty odpierdalasz? Możesz
mi wyjaśnić? – był wkurzony, a to ja miałem więcej powodów, żeby być na niego wściekły.
- Przyjechałem po ciebie.
- Nie o tym mówię.
- Ach, to – zapił oczywiście
do tego, co robiłem mu pod stołem.
- Miałeś się zająć moją potrzebą
- powiedziałem bardzo cicho, na wypadek, gdyby ktoś jednak tu był. Aż przystanął
i spojrzał na mnie.
- Odbiło ci? Najpierw robisz w
domu fochy, a teraz nagle zmiana frontu?
Wzruszyłem ramionami, a on prychnął.
- Otwieraj szybciej te drzwi –
burkną niezadowolony, a ja je odblokowałem pilotem.
- Co taki wściekły jesteś? Czyżby
za mocno coś cię uwierało? – spojrzałem wymownie na jego krocze, które cały czas
zasłaniał kurtką.
- A co tobie tak wesoło? Wkurwiłeś
mnie, więc nie próbuj się teraz podlizywać.
Pokręciłem głową, chyba za bardzo go nakręciłem, bo zanim
go zmacałem pod stołem nie zionął do mnie taką nienawiścią.
- Jeśli chcesz ulżę ci,
wyluzujesz trochę – położyłem mu rękę na nodze.
- Zabieraj łapy, jeszcze ktoś
zobaczy. Jedź już do domu.
Uśmiechnąłem się tylko i odpaliłem silnik. Już
wiedziałem, że jak tylko przekroczymy próg domu pogadamy inaczej. W drodze do domu
nie odzywałem się do niego, dałem mu czas na ochłonięcie. Te piętnaście minut
drogi wystarczyło, by jego problem w spodniach przestał go uwierać, a co za tym
idzie on sam trochę się uspokoił, i kiedy na podjeździe nasze spojrzenia
spotkały się, już nie ciskał gromami w moją stronę. Za to w moich spodniach
zaczęło się robić ciasno, na samą myśl, co za chwilę z nim zrobię. Miałem tylko
nadzieję, że się nie pomyliłem i tego właśnie chce, bo jeśli źle coś
zinterpretowałem nie wybaczy mi tego pewnie do końca życia.
Jak tylko weszliśmy do domu Bill ruszył od razu do
swojego pokoju, a ja za nim. Położył komórkę na biurku, zatrzymując wzrok na laptopie,
nie mógł się zorientować, że go dotykałem, bo stał dokładnie tak samo jak go
zostawił. Zauważając jednak moją obecność odwrócił się.
- Chciałeś czegoś?- zapytał.
- Tak. Zajmij się mną.
Prychnął.
- Nie mów, że nadal się na
mnie gniewasz?
- Jest mi przykro – wyjaśnił.
- Uraziłem cię tym, że cię odepchnąłem?
- Owszem.
Odetchnąłem głęboko i podszedłem do niego.
- Przepraszam – to jedno słowo
z moich ust zawsze na niego cholernie mocno działało, bo rzadko, kiedy go przepraszałem
tak oficjalnie. Może to i dobrze, bo kiedy to robiłem miał właśnie taką minę
jak w tej chwili. – I przepraszam, że masz brata kretyna – Uniósł brwi. – Nigdy
nie mówiłem, że wiem, co ci w głowie siedzi. Widzisz, pewne rzeczy, jeśli widzisz,
że do mnie nie docierają musisz mówić wprost – jego wyraz twarzy był teraz
powalający. Założę się, że zastanawiał się czy to, co mówię to jest to, co ma
na myśli. czy za chwilę zejdę na zupełnie inny temat, a on spuści z
rozczarowaniem wzrok. – Przez te niedomówienia
pokłóciliśmy się, i po co nam to było.
- Nie nazwałbym tego kłótnią –
sprostował.
- Ale ty się zdenerwowałeś, a
ja chciałem ci zrobić na złość, tylko dlatego, że nie wiedziałem, nie rozumiałem
twoich potrzeb.
Otworzył szerzej oczy, był już prawie pewny, że się domyśliłem.
Widziałem to w jego oczach. – Boże, Bill, obiecaj mi, że zawsze będziesz mówił
wprost, co by to nie było. Jeśli mamy to ciągnąć dalej nie może być między nami
żadnych niedomówień, bo w przeciwnym razie nie tylko skończy się nasz związek,
ale także nasza braterska więź, a tego nie chcę.
- Ja też nie chcę.
- Więc powiedz jaką tajemnicę
skrywasz przede mną? – zapytałem chodź nie spodziewałem się, że mi powie. Wzdrygnął
się na to pytanie, ciągle miał w pamięci, co chwilę temu powiedziałem, między nami
nie może być żadnych tajemnic.
- Tom… - wypuścił zrezygnowany
powietrze, spuszczając też oczy w dół – Myślałem, że… - uciął. Zapanowała cisza.
Wiem, że myślał, że się domyśliłem, i tak w istocie było, ale podręczenie go w
takiej sytuacji sprawiało mi jakąś dziką satysfakcję.
- Zajmij się mną – odezwałem
się do niego, a on tylko podniósł głowę, mając w tej chwili zmieszany wyraz
twarzy. – No dalej, potrzebuję twoich pieszczot – uśmiechnąłem się lekko, na co
rozluźnił się nieco i podszedł do mnie, dotykając mojej twarzy.
- Masz jakieś specjalne
życzenia?
- Właściwie… - zamilkłem, świdrując
go wzrokiem. – Wiesz, co? Zmieniłem zdanie. Ja się zajmę tobą – zacząłem pchać
go w stronę łóżka.
- Co ty… - nie dokończył, bo wylądował
na nim plecami, a ja od razu wdrapałem się na niego i zacząłem dobierać się do
jego paska u spodni. Był zaskoczony, ale nie widać było, żeby był jakoś
przerażony tym, że dobierałem się do niego. To jeszcze nie była jego granica. Według
tego, co zaobserwowałem zaczynał uciekać, kiedy był już dobrze podniecony, więc
zamierzałem szybko go do tego stanu doprowadzić. Wsunąłem mu rękę w spodnie
kolejny raz, pastwiąc się nad jego kroczem.
- O Boże, Tom! – jego głośne
westchnienie aż przetoczyło się po mnie falą podniecenia, kumulując się w moim podbrzuszu.
W jednej chwili mnie samego, doprowadzając do tego upragnionego uczucia.
Wpiłem się w jego usta, żeby nie słyszeć jego jęków i nadal
pieściłem dłonią jego przyrodzenie, bardzo szybko zrobił się twardy. Zaczął się
wiercić i odpychać mnie od siebie, już nie odwzajemniał z takim zaangażowaniem
moich pocałunków. Zresztą wcale się nie dziwię. Zaczął szybciej oddychać i czułem
wyraźnie, że jego serce szybciej biło. Oderwałem się od jego ust.
- Tom, zaczekaj.
Wiedziałem!
- Co tym razem? Znowu drzwi
otwarte? – zapytałem, obserwując, jak szuka pretekstu zamiast powiedzieć mi: Pieprz
mnie i męcz, właśnie tego chce. Bądź dla mnie stanowczy.
- Ja… - wydukał, wiercąc się pode
mną.
- Już wszystko wiem i rozumiem,
Bill.
Otworzył szerzej oczy, a ja chwyciłem go za nadgarstki i rozłożyłem
jego ręce na boki, przyciskając je do łóżka. I znowu zacząłem go całować.
Bronił się, ale czułem, że nie walczy ze mną jak ktoś, kto naprawdę stara się
uwolnić. Kiedy wypchnął biodra w górę, ocierając się kroczem o mój brzuch, to
był znak, że mogę przejść do części dalszej. Puściłem jego ręce i chwyciłem za koszulkę,
drąc ją na nim. Jego wzrok, kiedy to zrobiłem… był zszokowany, a jednocześnie
widziałem jakąś dziką radość. Kiedy odrzuciłem strzępy jego koszulki na bok, zacząłem
ściągać mu spodnie, szarpiąc go przy tym, a on tylko chwytał mnie za ręce,
oczywiście bez jakichkolwiek szans na powstrzymanie mnie.
- Tom… - jęknął, kiedy dopadłem
jego bokserek.
- Cicho! - Krzyknąłem na
niego, co wywołało na jego twarzy lekki uśmiech. Jego policzki pokryły się czerwonymi
plamami, źrenice rozszerzyły się. To było to. Był mój! Szarpnąłem go za ramię, odwracając
na brzuch.
W pośpiechu zacząłem się rozbierać, a on zaczął podnosić
się na czworaka z zamiarem zwinięcia mi się, więc chwyciłem go za nogi, ściągając
z powrotem na wcześniejsze miejsce.
- A ty dokąd? – położyłem się
na nim, przylegając swoim nagim ciałem do jego nagiego ciała.
- Tom nie! Ja nie chcę.
- Ach, zamknij się! - zasłoniłem
mu usta ręką, a on natychmiast zacisnął na tej ręce swoje dłonie, ale nie próbował
odsunąć mojej ręki. Nie mogłem uwierzyć, że to robię, a zamierzałem posunąć się
jeszcze dalej. Co śmieszniejsze, ta zabawa zaczynała mi się strasznie podobać. Tak
się nakręciłem, że czułem pulsowanie w członku. – Rozsuń nogi – zażądałem.
- Y-y – zaprotestował. Więc strzeliłem
mu klapsa aż się wzdrygnął.
- Powiedziałem rozsuń!
- Y-y – kolejny raz mi się
sprzeciwił, więc dostał drugi raz, ale tym razem strzeliłem go naprawdę mocno,
że aż mnie ręka zapiekła, a na jego pośladku odbiło się wszystkie pięć moich
palców. Spiął się na chwilę, próbując opanować ból. Strasznie szybko oddychał. Jego
podniecenie rosło wprost proporcjonalnie do tego, jak mocno go krzywdziłem.
Jednak w końcu rozsunął nogi.
- No pięknie – pochwaliłem go.
– A teraz się rozluźnij, bo będzie bolało.
Szarpał się, mrucząc coś, ale że miał zasłonięte usta nie
rozumiałem, o co mu chodzi, choć wiedziałem, że pewnie protestuje.
Sięgnąłem drugą ręką do jego pośladków, zacisnął je.
- To ci nic nie da –
powiedziałem i zerknąłem na szafkę przy łóżku, stał na nim olejek, Bill często
po kąpieli wcierał go sobie w ciało. Nie wiem, czy się będzie nadawał zamiast lubrykantu,
ale w końcu to olejek, wystarczy, że będzie ślisko. Chwyciłem butelkę i
otwierając ją polałem obficie jego tyłek.
Jękną, znowu się szamocząc.
- Co, zimne? Zaraz się ogrzeje
- odrzuciłem butelkę na bok i zacząłem rozcierać go po całej jego pupie, udach
i plecach, zdecydowanie przesadziłem z ilością, ale to nie ważne. Po mimo że zaciskał
mocno pośladki wsunięcie między nie śliskich palców nie stanowiło jakiegoś większego
problemu, a kiedy wsunąłem oba palce naraz w jego odbyt, dopiero zaczął się szarpać.
Musiałem przygnieść go swoim ciężarem ciała, żeby się uspokoił. Zaciskał tak
mocno palce na mojej ręce, że już czułem, iż jutro będę miał tam pokaźne
siniaki, ale warto było. Atmosfera była tak podniecająca, że zacząłem żałować,
że nigdy wcześniej tego nie spróbowałem. Bill miał rację, że nie pożałuję
związku z nim. To, jak szalały teraz moje zmysły nie da się opisać żadnymi słowami.
Poruszyłem palcami w jego wnętrzu, był bardzo ciasny, będzie go bolało jak cholera,
kiedy w niego wejdę, ale sam tego chciał. Starłem się rozciągnąć go trochę
palcami, zawsze to coś, niż gdybym włożył mu mojego pokaźnego Tommiego od razu.
Nie usiadłby pewnie na dupie przez tydzień, a ja zamierzałem się z nim tak
zabawiać teraz każdego dnia, więc musiałem zadbać o jego seksowny tyłek.
Wyciągnąłem palce i wtarłem resztę olejku, jaki miałem na
dłoni w swój członek, a potem bez uprzedzenia przylgnąłem do jego pośladków i
wszedłem w niego jednym zdecydowanym pchnięciem. Wierzgną się dziko, stękając i
szybko oddychając, odsłoniłem mu usta.
- Kurwa, ty bydlaku, to boli!
– zaczął na mnie wrzeszczeć, więc zatkałem mu usta z powrotem.
- Cicho! Nie przeklinaj tak – wiedziałem,
że nie mówi tego z czystej złości, to była część zabawy. Gdyby naprawdę to było
dla niego aż takie bolesne, to już, wtedy, gdy wziąłem go przy ścianie w holu
zjebałby mnie. Dlatego, tylko się uśmiechnąłem na te jego wulgarne bluzgi.
Jeszcze chwilę stękał. W końcu poczułem, że już nie
obejmuje mnie w środku tak ciasno. Nareszcie się rozluźnił, więc zacząłem się
poruszać. Najpierw powoli, choć penetrowałem go bardzo głęboko, a później narzuciłem
ostrego tempa, nie żałując sobie, dokładnie tak jak zawsze chciałem to zrobić. Wsunąłem
rękę pod jego brzuch, zaciskając dłoń na jego członku i pocierając kciukiem
jego główkę pobudzałem go jeszcze bardziej, czując po chwili jak dochodzi. Dźwięki,
jaki z siebie wydawał, pomimo że cały czas zakrywałem mu usta dłonią, tak mnie podniecały,
że nie potrafiłem już dłużej się opanować i doszedłem w nim, opadając po chwili
na niego całym ciężarem ciała. Leżałem tak i starałem się wyrównać oddech. Po
chwili, odczuwając cholerny ból na ręce, którą zakrywałem mu usta, a on
zaciskał wcześniej na niej swoje dłonie. Odsunąłem ją, dając mu w końcu możliwość
zaczerpnięcia powietrza przez usta, i aż zaparło mi dech w piersiach, kiedy
zobaczyłem swoje przedramię, z którego leciała krew.
- O kurwa! – rzuciłem, jeśli
moja ręka była w takim stanie, to czy ja, aby nie przesadziłem i go naprawdę
nie skrzywdziłem? – Bill, wszystko w porządku? – zapytałem, wychodząc powoli z niego
i podniosłem się, odwracając go na plecy, jeszcze nigdy nie widziałem takiego
zadowolenia na jego twarzy.
Dyszał jeszcze, ale nie mógł się powstrzymać, żeby nie
zapytać.
- Powiedz mi – zaczął urywanym
oddechem – Jak się domyśliłeś?
- Zobaczyłem zdjęcia na twoim
laptopie.
- Wiedziałem – zaśmiał się. –
Wtedy jak poszedłem pod prysznic?
- Tak.
- Domyśliłem się. Twój puls na
szyi… strasznie waliło ci serce – zaśmiał się.
- Fuck!
- Tylko to cię zdradziło, bo
poza tym, to zachowałeś naprawdę pokerową twarz.
- Szkoda, że je skasowałeś –
rzuciłem.
- A co, chcesz je wszystkie przejrzeć?
- No, wtedy widziałem tylko
kilka. Mogłeś je zostawić.
- Zostawiłem.
- Nie ma ich – stwierdziłem.
- Są i to dokładnie w tym samym
miejscu, ale jako plik ukryty.
Przewróciłem tylko oczami, nawet mi to przez myśl nie przeszło,
ale ze mnie kretyn.
- I chcesz bym ci zrobił dokładnie
to samo, co było na tych zdjęciach?
- Nie. Bez przesady, aż taki
perwersyjny nie jestem. Wystarczy, że będziesz taki jak byłeś dzisiaj.
- Dlaczego uciekałeś?
- Myślałem, że jesteś na tyle
spragniony seksu, że mnie zatrzymasz, ale ty się powstrzymywałeś.
- Kurwa, gdybyś mi powiedział,
że tego chcesz, nie wypuściłbym cię ani z tej wanny ani na kanapie. Wziąłbym cię
i nie zważał na twoje protesty. Jesteś naprawdę porąbany.
- A ty nie domyślny.
- Bo się bałem, że przesadzę. Nie
taka była umowa. Obaj mamy czerpać z tego przyjemność.
- Powiedz, podoba ci się
dominowanie? Jakie to uczucie, kiedy ci się wyrywam, a ty bierzesz mnie na siłę?
- Cholernie podniecające, ale
ty to raczej niewiele przyjemności miałeś.
Zaśmiał się.
- Nawet nie masz pojęcia, jaką
rozkosz mi dałeś. Bolało, owszem, ale przez ból też można doznać satysfakcji.
- Wiem o tym – przyznałem.
- Ty też miałeś niezłą jazdę skoro
nie czułeś, jak wbijam ci do krwi paznokcie, spójrz na swoją rękę, trzeba to odkazić
i opatrzyć. Zaczekaj tu, zaraz wracam.
Zerwał się i pobiegł do łazienki. Jak na kogoś, kto wyrywał
się i darł jak w niego wszedłem, poruszał się dość swobodnie. Po chwili wrócił
z wodą utlenioną, gazą i bandażem
- Daj - usiadł przy mnie i zaczął
opatrywać mi rękę. Kiedy powycierał krew, aż się skrzywiłem na ten widok.
- Kurwa, jak mi zostaną blizny,
to cię zabiję.
- Nie zostaną, zagoi się i nie
będzie śladu.
- Mam nadzieję, bo jak
zostanie choćby jedna blizna, to pożałujesz – zastrzegłem poważnie.
Zawinął mi rękę bandażem i przysunął do mnie.
- Co? – zapytałem.
- Było już na ostro, a teraz
chcę twojej czułości.
Prychnąłem.
- Za to, co zrobiłeś mi z ręką
nie należy ci się.
- Ale ja cię tak ładnie proszę
– uśmiechnął się, przekrzywiając głowę w bok. Pieprzony lizus, dokładnie
wiedział jak mnie podejść.
- Mało ci było? Nie wiem czy zauważyłeś,
ale zaczyna coś z ciebie wyciekać.
- To twoje nasienie.
Jakbym nie wiedział. Pokręciłem tylko głową, ale ani na
chwilę nie spuściłem z niego oczu. Czułem wewnątrz coś dziwnego. Wiedziałem
już, że to miłość. To było bardzo dziwne uczucie, niedające się porównać do niczego,
co znałem. Bardzo przyjemne, ale jednocześnie irytujące, bo zmuszało do działania,
i właśnie w tej chwili rzuciłem się na niego, przewracając go na łóżko i zacząłem
całować. Tym razem bardzo subtelnie, z wyczuciem, delikatnie, obdarowując jego
ciało pocałunkami i znowu, zatapiając się w jego ustach, by po chwili znów muskać
jego szyję i obojczyki. A on tylko mruczał z zadowolenia, błądząc rękami po
moim ciele, dając mi tym ogromną przyjemność. Tak długo się nawzajem obdarowywaliśmy
pocałunkami, że w końcu zasnęliśmy ze zmęczenia, na łóżku w poprzek, kompletnie
nadzy, brudni od potu i nasienia, ale w swoich objęciach. Nigdy nie pomyślałem
nawet, że mając dwadzieścia pięć lat zaznam takiego uczucia. To była
najczystsza miłość, jaką kiedykolwiek odczuwałem. Nic od siebie nie żądaliśmy i
obaj chcieliśmy dać sobie nawzajem jak najwięcej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
oj oj oj! W końcu Billuś dostał to co ukrywał :3
OdpowiedzUsuńSuuupi odcineczek, poprawił mi dziś bardzo humor. Dziekuje Ci <3
Czekam z niecierpliwością na kolejny <3 Weeeny Kochana <3
Zajebiste...wybaczcie za wulgaryzm, ale nie mam pojęcia jak inaczej to opisać...
OdpowiedzUsuńAż mi się gorąco zrobiło. Podobało mi się, Bardzo. Bill jest taki...mimo wszystko nieśmiały. Dalej nie pokazał do końca swojego erotycznego oblicza. Przynajmniej tak mi się wydaje.
On jeszcze zadziwi Toma! ^^
WOW tego mi było trzeba *-*
OdpowiedzUsuńKocham takie opo <3
Coś mi się wydaje że Bill jest bardzo ale to bardzo zboczony ~
Tyle że jeszcze z tym czeka ^^
Rozdział super a te wulgaryzmy były potrzebne >u< tak myślę i świętego tam pasują ><
Czekam na nowy :*****
I życzę dużo weny ~~ <3333333
o boooziu, zajebiście Ci wyszedł ten odcinek! napewno będę do niego powracać :D
OdpowiedzUsuńNO I NIE WIEM, CO NAPISAĆ.
OdpowiedzUsuńZWALIŁAŚ MNIE TYM ROZDZIAŁEM Z NÓG.
A BILL-MASOHISTA MI SIĘ PODOBA. I TO BARDZO, NORMALNIE AŻ SIE ZACZEŁAM PODNIECAĆ.
WENY ZYCZE
KOTEK
Ożesz ! Dośc niegrzeczna ta zabawa, ale nie powiem, dość podniecająca ;p
OdpowiedzUsuńW końcu związek chłopaków jest w pełni udany, bez żadnych tajemnic.
Wiedzą czego chcą spełniają swoje potrzeby w 100%
Cudownie !
I powiem szczerze, że nasz słodki Billy jest okropnie zboczony ! :D
Świntuch jeden, takie rzeczy ! :D haha
Pisz szybciutko nowyyy odcinek !
Ściskaam :**
Widzę, że wygląd bloga jest trochę zmieniony - fajnie, fajnie. :D
OdpowiedzUsuńA co do samego opowiadania. No kamień z serca! Nie było tak źle, jak myślałam, że może być. I bardzo mnie to cieszy, bo nie wiem, czy dałabym radę czytać pornola, tak jak kiedyś mi się zdarzyło gdzieś tam, ale nie będę wspominać... xD I fajne jest w tym wszystkim to, że nadal są też dla siebie czuli... Wszystko idealnie... I wyczuwam, że albo coś się zjebie, albo koniec tego opowiadania jest coraz bliżej... No cóż - pożyjemy, zobaczymy.
Weny życzę.
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Masz dobrego czuja, opowiadanie powoli dobiega końca, nie widzę sensu sztucznie przedłużać go i wymyślać na siłę problemów. Już wspominam na początku, jak zaczęłam go pisać, że będzie krótsze niż dwa pierwsze , no i czas je zakończyć.
UsuńCo do grafiki strony, troszeczkę się zmienia, właściwie tylko tło i banerek uległy lekkiej metamorfozie, no i czcionka podstron pod banerem, jakoś tak się nudziłam i zainspirował mnie trochę Wasz szablon :)
Ach, jednak mnie moja intuicja tym razem nie zawiodła :D A co do szablonu - teraz mi się wydaje jeszcze fajniejszy, niż poprzedni, więc duży plus. Sama bym się zajęła szablonami, ale nie mam czasu nawet czytać opowiadań, więc co tu dużo mówić. :P
UsuńNo i mam nadzieję, że szykujesz nam jakieś nowe opowiadanie, bo znając mnie, to z tym będzie ciężko mi się rozstać. ;)
Nie wiem czy wszyscy będą chcieli kolnego opowiadania.
UsuńOCZYWIŚCIE, ŻE CHCEMY! <3
UsuńNo chyba sobie żartujesz! To chyba jasne, że każdy z nas będzie chciał nowe opowiadanie.
Usuń