Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 6 listopada 2014
18:42
Witajcie moje kochane mordeczki.
Dziś szczególny dzień, bo to ostatni odcinek Alter ego.
Jak już pisałam na początku tego opowiadania, będzie ono krótsze niż poprzednie
dwa. Wielką frajdę sprawiło mi pisanie go, ale jak to w życiu bywa coś, co ma
początek musi mieć też koniec. Nie chcę niepotrzebnie przedłużać go i na siłę
pisać coś, co sami odczujecie, że jest już przeciąganiem. W każdym razie
podsumowując; Wszystko co chciałam napisać w tym opowiadaniu, napisałam, a
nawet trochę więcej, i zostawiam bliźniaków samym sobie, nie będę im już zaglądać
do sypialni, a niech tam, niech się już nie krępują chłopaki, kiedy siedzę
gdzieś w kącie z notesem w ręce i spisuję to co robią, mam nadzieję, że nie
spieprzą czegoś, jak już zostaną sami. :D
Co w związku z tym dalej? Cóż… w poniedziałek może się tu
pojawić nowe opowiadanie twincest, ale to zależy od Was, od tego czy podoba się
Wam na tyle moje pisanie, że chcecie czytać kolejne przygody Kaulitzów na
drodze do wzajemnej miłości. Napiszcie, co o tym myślicie, będę odpisywać Wam
na komentarze pod tym odcinkiem. Przekonajcie mnie, do napisania kolejnej
historii. Jesteście Wszyscy wspaniałymi czytelnikami i to dla Was mobilizuję
się do doskonalenia swojego warsztatu pisarskiego, i nawet nie wiecie, jak
wiele dla mnie znaczycie, ile pozytywnej energii mi dajecie, kiedy wracacie tu
i czytacie oraz zostawiacie komentarze. Dziękuję Wam wszystkim za to, że
jesteście. Kocham Was :*
A teraz zapraszam na ostatni odcinek Alter ego.
Wasza Niki
Odcinek 45 END
Pobudki, to zdecydowanie
najgorszy moment dnia, chociaż odkąd spałem z Billem, widok jego rozczochranej
czupryny, rozespanej twarzy i uśmiechu, którym mnie witał, jak tylko otworzył
oczy, wynagradzały nawet te dni, które wstawałem z kacem i bólem głowy.
Do wylotu zostało nam dwa dni.
Do świąt ponad tydzień, ale zaraz po dotarciu do Niemiec, byliśmy umówienie z
chłopakami w studiu, by poćwiczyć kilka nowych wersji naszych piosenek. Byliśmy
już profesjonalistami, więc nie potrzebne nam były jakieś długie próby, ale nie
wątpliwie trzeba było się spotkać i zagrać to kilka razy, by ewentualnie poprawić
to i owo, a zawsze coś się poprawiało. Prawda jest taka, że mogę sam napisać
piosenkę, ale to cały zespół odpowiada za jej wykonanie. Dlatego każda nowa
wersja musi odpowiadać wszystkim, nie tylko mnie, co czasem bywa wyzwaniem.
Przez te ostatnie kilka dni, posunęliśmy
się z Billem do takich zabaw erotycznych, że wstyd się nawet było do nich przyznać.
Przedyskutowaliśmy oczywiście każde zdjęcie z jego tajnego pliku na komputerze,
i zgodnie stwierdziliśmy, że bicie, duszenie czy jakieś okaleczania, odpadają,
bo to nie kręciło ani jego ani mnie, ale ostra dominacja, kiedy kolejny raz
wchodziłem w niego, jak gdybym go gwałcił, podobała się nam obu i akurat ten wątek
naszych zabaw, z każdą kolejną nocą udoskonalaliśmy o jakiś nowy element. Czułem,
że to najlepsze chwile w moim życiu. Żałowałem, że tyle czasu się przed tym
broniłem. Związek z bliźniakiem, z którym do tego tak doskonale się rozumiem,
każdego kolejnego dnia wznosił się na coraz wyższy poziom. Czułem w sobie takie
pokłady energii, że twórczy zapał do wszystkiego, dosłownie mnie roznosił.
- Nie wiem, którą kurtkę
zabrać – pomachał mi ciuchami, stając w drzwiach mojego pokoju. Zerknąłem na
niego z nad swojej własnej walizki.
- A czym się różnią? – wyglądały
tak samo.
- Ta ma wcięcie, a ta nie –
rzucił. Powiedzenie mu teraz, że to bez znaczenia, tylko by go rozzłościło. Na
puncie ciuchów miał obsesję. Czasami jeden szczegół, na który absolutnie nikt
by i tak nie zwrócił uwagi, potrafił doprowadzić go do furii.
- Weź obie – rzuciłem.
- Tak uważasz?
Kiwnąłem głową.
- Bo wiesz, tak właściwie, to
nikt nawet nie będzie widział różnicy między jedną, a drugą. Nawet, jeśli ubiorę
w jeden dzień tą, a w następny tą drugą, to i tak każdy będzie myślał, że to ta
sama. – Dobrze, że zdawał sobie z tego sprawę, ale nadal wolałem milczeć w tej kwestii.
- A w której lepiej się
czujesz?
Zamyślił się.
- W tej – wyciągnął rękę. –
Masz rację, powinienem wziąć po prostu to, w czym czuję się najlepiej. Dzięki, wiedziałem,
że ty mi zawsze dobrze doradzisz.
- Spoko – odezwałem się, nie
komentując tego. Przez dwadzieścia pięć lat, do pewnych rzeczy człowiek tak się
przyzwyczaja, że stają się one codziennością.
Dwa dni później, gdy wylądowaliśmy
na lotnisku w Hamburgu, już widziałem minę Billa, zwłaszcza wtedy, gdy uderzyło
w niego mroźne grudniowe powietrze, a kilka zabłąkanych płatków śniegu wylądowało
na jego twarzy, topiąc się na niej natychmiast, był wściekły.
- Kurwa, jaka piździawa –
rzucił pod nosem. – Po świętach natychmiast wracamy do LA. Nie zostanę tu ani
dnia dłużej niż to będzie konieczne.
Uśmiechnąłem się tylko. Zaraz po przejściu bramki
podeszli do nas nasi ochroniarze. O ile ja sam potrafiłem przemknąć niezauważony
przez całe lotnisko prosto do samochodu lub taksówki, to mojego bliźniaka nie
dało się nie zauważyć. Zresztą on zawsze lubił być w centrum uwagi, nawet wtedy,
gdy szedł i złościł się, że nikt nie daje mu spokoju.
- To musi być dla was szok termiczny
- stwierdził jeden z naszych ochroniarzy, kiedy wsiedliśmy już do samochodu.
- Straszny. Mam wrażenie, że trafiłem
na Syberię – odparł bliźniak.
- W tym roku jakoś wyjątkowo
zimno, ale na same święta ma się trochę ocieplić.
- Będzie trzydzieści? – zapytał
ironicznie Bill, na co ochroniarze zaśmiali się.
- Nie, koło pięciu.
- To żadna pociecha.
Zawieźli nas do domu. Przez przeskok czasowy, pomimo że
dochodziło dopiero południe, obaj zasnęliśmy w salonie na kanapie. Długo jednak
nie pospaliśmy, bo zaledwie trzy godziny później, Billa telefon rozdzwonił się.
- Halo, mam nadzieję, że to coś
ważnego - odezwał się. – Śpijmy… Geo, my jesteśmy po męczącej podróży i… Nie! Dzisiaj
nie ma mowy, chyba, że sam będziesz śpiewał… W domu, a gdzie mamy być…
Zwlokłem się, słysząc jego zaspany, ochrypnięty i przemęczony
głos i poszedłem do kuchni. Byłem okropnie głodny, Bill z pewnością też.
Otwarłem lodówkę, była pełna, tak jak o to prosiłem przed wylotem. Zacząłem wyciągać
produkty. Po chwili pojawił się Bill, od razu obejmując mnie od tyłu w pasie i przytulając
się do moich pleców.
- Co robisz? – zapytał,
całując mnie w kark.
- Próbuję zrobić nam coś
szybko do jedzenia.
- Ach, i co robisz?
- Na razie kanapki.
- Tylko mnie bez rzodkiewki.
- Myślałem, że lubisz?
- Lubię, ale chcę bez.
Nawet nie starałem się zrozumieć mojego brata. Jego ciągłe
zmiany były na porządku dziennym, więc po prostu zrobiłem mu kanapki bez rzodkiewki.
- Proszę – podałem mu jedną.
- Dziękuję.
- Siadaj, zaraz zrobię kawę. Nie
cierpię tej zmiany czasu – powiedziałem, rozcierając nadal zaspaną twarz i
oczy, czułem się kompletnie rozespany.
- Właściwie, to nie powinniśmy
narzekać, żyjemy i tak trybem europejskim. Nie wiem, czemu zawsze taki zmęczony
jestem jak tu wracamy.
- Wyspałeś się w samolocie? – zapytałem.
- No co ty.
- Właśnie dlatego tak się
czujemy. Do tego dochodzi jeszcze zmiana klimatyczna, jest ciemno i zimno, i
chyba też tu jest inne ciśnienie, niższe, o ile się nie mylę, dlatego tak się
właśnie czujemy. Minie z dzień lub dwa zanim względnie dojdziemy do siebie.
Westchnął tylko.
- A co chciał Geo? – spytałem.
- Spotkać się i zrobić próbę.
Prychnąłem, ledwo żyłem i ani w głowie mi było granie.
- Umówiłem się z nimi na jutro
wieczór.
- Jutro może być –
stwierdziłem i postawiłem przed nim kubek gorącej kawy.
- Masz ochotę na wspólną
kąpiel w wannie? – zapytał.
- Yhym. Czemu nie –
stwierdziłem.
- Świetnie, bo ja też i na coś
jeszcze – próbował powstrzymać się od uśmiechania się.
- W wannie? – zapytałem, upijając
łyk kawy.
- Yhym.
- Jest dużo mniejsza niż ta w
LA.
- No to co?
- Właściwie – stwierdziłem.
- To idę odkręcić wodę.
Kiedy wpakowaliśmy się obaj do tej nieco małej wanny, jak
na dwóch dorosłych facetów, ciasnota zrobiła się nagle bardzo przyjemna, zwłaszcza,
kiedy Bill usiadł na moim podbrzuszu, pochłaniając mojego Tommiego wewnątrz
swojego ciała.
- Boże… - jęknąłem, z rozkoszy
zamykając oczy.
- Przyjemnie ci?
- Jeszcze pytasz… Jesteś tak przyjemnie
ciasny, że to jest po prostu kosmos, i to za każdym razem. Muszę panować nad
sobą, bo ta przyjemność jest tak ogromna, że szybko bym skończył, gdybym tylko pozwolił
sobie na chwilę dekoncentracji.
- W takim razie nie wiem czy
mam być zadowolony, czy raczej zasmucony takim obrotem sprawy.
- Ja bym był zadowolony. Bo
trzeba ci wiedzieć, że żadna dziewczyna nie była wstanie w tak krótkim czasie doprowadzić
mnie do takiego stanu.
- Och, no to czuję się
zaszczycony – zaczęliśmy się śmiać.
Następnego dnia popołudniu
spotkaliśmy się z chłopakami w naszym studiu. Dobrze było znowu się zobaczyć,
mimo wszystko tęskniłem za nimi, a kiedy zbieraliśmy się całą paczką
stanowiliśmy mieszankę wybuchową i można się było spodziewać wszystkiego.
- Próbowaliśmy te wersje piosenek,
które nam wysłałeś, są świetne, ale nie wiem jak ty chcesz to zagrać na gitarze
– powiedział Georg.
- Zaraz ci pokaże – chwyciłem gitarę.
- Włącz wzmacniacz – poprosiłem. Bill rozłożył się na kanapie, popijając z
kubka kawę, którą kupiliśmy po drodze do studia. A ja zacząłem grać. Wersje,
które opracowałem były dość dynamiczne, ale chłopakom aż się oczy zaświeciły. I
co? - zapytałem przerywając.
- Dobre. Naprawdę dobre, tylko
nie wiem jak ty chcesz zagrać cały koncert w takiej wersji. I tobie i Gustavowi ręce odpadną – stwierdził
Georg.
- Bez przesady. Po pierwsze;
to nie będziemy grać całego koncertu, tylko dwie, trzy piosenki, a to bez
problemu jestem wstanie pociągnąć. To jak, robimy próbę czy wymiękacie?
- Mnie się podoba – odparł
Gustav. – Jeśli to będą trzy piosenki, to dam radę.
- No dobra - powiedział Georg
– To spróbujmy.
Billa na razie nie angażowaliśmy w śpiewanie, najpierw
musieliśmy się zgrać we trójkę. Jako, że zmodyfikowałem kilka naszych piosenek
do trochę innego brzmienia, znacznie szybszego, po pół godzinie grania
musieliśmy zrobić przerwę, bo ledwo z Gustavem zipałem.
W studiu zrobiło się gorąco jak w piekle i musiałem w
końcu zrzucić bluzę, odsłaniając przy okazji moje ślady na ręce, które chodź
już się prawie zagoiły nadal były dość dobrze widoczne.
- Łoooo, a co ci się stało w rękę?
– zauważył Gustav.
- A nic takiego.
- Pokaż – Georg chwycił mnie
za rękę. – Stary, kto cię tak podrapał? Musiała być naprawdę ostra w łóżku
skoro tak cię urządziła.
- To nie tak jak myślicie – zacząłem
się tłumaczyć.
- Dobra, dobra, wiedzieliśmy,
że długo sam nie będziesz.
- Ale ja nikogo nie mam – zacząłem
im tłumaczyć, ale nikt mnie nie słuchał, a Billa też to najwyraźniej mało
obchodziło, jak z tego teraz wybrnę.
- To jeszcze lepiej. Nie wiedziałem,
że w LA są takie drapieżne laski.
Spojrzałem na Billa z wyrazem twarzy: „Ratuj” i chwilę
później pożałowałem tego.
- To nie była żadna laska,
tylko ja – rzucił bez ogródek Bill, a ja cały zdrętwiałem.
- Co? – zdziwił się Georg.
Zaśmiałem się nerwowo. Poczułem jak serce podchodzi mi do
gardła.
- On żartuje – powiedziałem,
ale chłopaki już nawet nie patrzyli na mnie, tylko ich uwaga była skupiona na
Billu.
- Pobiliście się? - drążył
Georg.
- Nie. Kochaliśmy się. Tom wziął
mnie od tyłu, kurewsko bolało. Wiecie, że w tych sprawach on nie ma hamulców,
więc go podrapałem – z wrażenia zamiast na krzesło usiadłem prawie na ziemi,
tylko szybka reakcja Gustava, który złapał mnie za ramie, uchroniła mnie przed wylądowaniem
dupą na podłodze.
- Jezu, Tom. Uważaj! Nie widzisz
krzesła czy co? – zapytał, a Georg najwidoczniej zauważył moje zmieszanie, bo
teraz uważnie mi się przyglądał. Zabije za to Billa. Potrafię grać i udawać,
tak by wszyscy uwierzyli, w co chcę, ale oni mnie bardzo dobrze znali. Doskonale
wiedzieli, kiedy pieprze głupoty, a kiedy coś jest na rzeczy. Czułem, że grunt
pali mi się pod nogami. Starałem się zachować rozbawiony wyraz twarzy, że to
niby świetny dowcip, ale wszystko w środku mi się ścisnęło.
- Ten pobyt w LA wam nie służy.
Odwala wam już obu i to porządnie.
Żebyśmy was nie znali pomyślelibyśmy, że to prawda.
Bill spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy, a ja już
wiedziałem, że za ten numer policzę się z nim i to po swojemu. Zafunduje mu
taki ból dupy, że mu się odechce raz na zawsze stawiać mnie w takiej sytuacji.
Wzruszyłem ramionami.
- A tak naprawdę, kto cię
podrapał? – Georg dociekał dalej.
- Bill – odpowiedziałem, zerkając
wymownie na bliźniaka. Byłem ciekawy jak on wybrnie z tego. Nie sądziłem, że
powie, właściwie potwierdzi, to co było prawdą, ale ta sytuacja sprawiła, że w
moich żyłach krążyła teraz czysta adrenalina.
Georg z Gustavem spojrzeli na Billa.
- No co tak patrzycie, chyba nie
trudno się domyślić co się stało – obruszył się.
- Naprawdę go podrapałeś?
- No tak.
- Pobiliście się?
- To za duże słowo, ale mniej
więcej.
W przeszłości były sytuacje, kiedy się z Billem
poszarpałem przy chłopakach i nie raz mnie podrapał, więc kupili to.
- Nie za starzy jesteście na takie
kłótnie?
- Spróbuj z nim wytrzymać 24h -
rzuciłem.
- To z tobą nie da się
wytrzymać 24h – odgryzł się Bill. To było cholernie zabawne udawać kłótnie, zwłaszcza,
że chłopaki zerkali raz na mnie, raz na niego.
- Dobra, koniec! Kurwa, jak dzieci.
Wy to chyba nigdy nie dorośniecie – przerwał nam Geo.
- To nie o dorosłość chodzi,
tylko o poczucie humoru. Nie znacie się na żartach czy co? – zapytałem.
- Nie bawią mnie takie żarty.
Postawcie się w naszej sytuacji. Nie wiemy czy wy za chwilę nie rzucicie się na
siebie, to wcale nie jest przyjemne.
- Daj spokój Georg – wtrącił
się Bill. – Mówisz tak teraz, jakbyś znał nas pięć minut.
- To bez różnicy. Znam was
piętnaście lat, a nadal nie wiem, czy jak się kłócicie nie pozabijacie się.
- No dobra, wybacz, przystopujemy
– powiedział Bill. – Musicie chyba na trochę zamieszkać w Stanach, wyluzujecie.
Życie naprawdę jest zbyt krótkie, żeby wszystko brać tak na serio.
- Wy mieszkacie już tam za długo,
bo ze wszystkiego żartujecie.
Poderwałem się z krzesła i chwyciłem gitarę.
- Dobra, koniec tego gadania,
róbmy próbę z Billem – powiedziałem.
Siedzieliśmy do późna w studiu. Zrobiliśmy jeszcze kilka modyfikacji.
Dochodziła trzecia w nocy, jak wyszliśmy ze studia.
Pożegnaliśmy się z chłopakami i ruszyliśmy do domu.
- To było głupie – rzuciłem,
jak tylko wyjechaliśmy z parkingu.
- Co takiego?
- To co zrobiłeś.
- Chciałem zobaczyć jak
zareagujesz.
- Jak zareaguję? – zerknąłem
na niego. – Mało zawału nie dostałem.
- Widziałem. Nawet chłopaki
nie zareagowali tak jak ty.
- A co by było, gdyby uwierzyli?
- Nigdy w to nie uwierzą,
nawet gdybyśmy im powiedzieli. Wiedzą, że jest między nami ogromna więź, ale
nie, że łączy nas coś jeszcze silniejszego.
- Bill, obiecaj mi, że nigdy więcej
nikomu nawet w żartach o tym nie powiesz – zerknąłem znowu na niego.
- Czego się boisz?
Zatrzymałem się na światłach i spojrzałem na niego.
- Gdybyśmy nie byli rodzeństwem
miałbym to w dupie. Nie wstydzę się tego, że kocham i jestem kochany, ale nasza
sytuacja jest inna. Nie dość, że jesteśmy braćmi, to jeszcze osobami
publicznymi, zlinczowaliby nas w XXI wieku, a ja bym tego nie przeżył, gdyby
nas rozdzielili.
- Ja też nie – przyznał. -
Masz rację. To faktycznie nie było mądre z mojej strony. Nie po to walczyłem o
ciebie, żeby przez taką głupotę cię stracić. Przepraszam.
Położyłem mu rękę na dłoni, zaciskając ją.
- W porządku – powiedziałem i
ruszyłem na zielonym.
- Tom?
- Hm?
- Powiedz, co się stanie,
jeśli na naszych drogach pojawią się inne osoby, w których się zakochamy?
Myślałeś o tym?
Znowu łypnąłem na niego.
- To, kim jesteśmy dla siebie,
nigdy się nie zmieni, Bill. Nie wiem jak ty, ale ja nie rezygnuję z tego, żeby
kiedyś założyć rodzinę, mieć żonę i dzieci. I to nie oznacza, że przestane cię kochać,
że to, co nas łączy w tej chwili przestanie być ważne. Łączy nas tak szczególna
więź, że będę cię kochał do końca życia.
Uśmiechnął się.
- Czyli, nawet w tej kwestii myślimy
podobnie.
Przytaknąłem, jednocześnie odczuwając ulgę, że nie zamyka
się na inną przyszłość. A tego bałem się najbardziej, że wiążąc się z nim nie
będzie już nic poza nim. A jednak, mój bliźniak mnie zaskoczył, bo on także
brał pod uwagę to, że kiedyś mogą na naszych drogach pojawić się inne osoby,
które będą dla nas tak samo ważne jak w tej chwili my dla siebie.
- I co, będziemy zdradzać
nasze żony, sypiając ze sobą gdzieś w wynajętych pokojach hotelowych? –
zapytał.
- Dla mnie, to nie będzie
zdrada. Wierze, że można kochać więcej niż jedną osobę.
- Pięknie to powiedziałeś –
przyznał i odetchnął głęboko. – Masz racje Tom, jak zwykle masz rację. Nie ma
sensu zamykać się i zarzekać, że coś jest już na całe życie. Czas pokarze, co
będzie. A póki co, powinniśmy się cieszyć tym co mamy, sobą, i czerpać z tego
jak najwięcej.
- No. Kto wie, może gdzieś tam
są bliźniaczki, takie jak my, które tak samo, jak my kochają się ze sobą i marzą
o takich facetach jak my.
Zaczął się śmiać.
- Ale masz wyobraźnie –
skomentował.
- Nie śmiej się. Sądzisz, że
oprócz nas nie ma na tym świecie takich dwóch osób, które czują do siebie to,
co my. Do tego są rodzeństwem i prowadzą podobne życie jak my.
- Hmm, może są… Chciałbym,
żeby tak było. Stworzylibyśmy czworokąt – pociągnął moją fantazję dalej.
- Dlaczego nie – przyznałem. –
Póki co, jak tylko wrócimy do domu, zamierzam się z tobą kochać.
Zaśmiał się.
- Taki spragniony mnie jesteś?
- Nawet nie masz pojęcia, jak
bardzo – przyznałem.
- Ja ciebie też. Kocham cię
Tom.
- Ja ciebie też Billy.
Gdyby ktoś mi powiedział, zaledwie trzy miesiące temu, że
będę teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, nie uwierzyłbym mu. Mieć
brata i ukochanego w jednym, to jakby wygrać wszystkie losy na loterii. Nie wiem,
dokąd nas to zaprowadzi i jak wiele jeszcze przed nami, ale póki mam przy sobie
Billa, zmierzę się z każdym wyzwaniem i każdą przeciwnością, bo on jest dla
mnie wszystkim, całym światem i sensem wszystkiego, dopóki śmierć nas nie
rozłączy.
THE END
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Ależ oczywiście że chcemy nowe opowiadanie! Jesteś najlepszą pisarką, uwielbiam czytać twoje opowiadania i z niecierpliwością czekam na każdy kolejny rozdział! Chcę już czytać nowe opowiadanie i nie mogę się doczekać! Kocham czytać to co ty piszesz! Uwielbiam cię i twoje opowiadania! <3. Weny życzę i czekam niecierpliwie na nowe opowiadanie. Pozdrawiam cieplutko, Kanon. <3
OdpowiedzUsuńPewnie, że chcemy kolejne! Świetnie piszesz. Ciekawie, ze smakiem. Pisz dalej. Doskonal warsztat i idź dalej.
OdpowiedzUsuńJejku.. Cemu to koniec? :C
OdpowiedzUsuńAle od początku, to opowiadanie było.. Hm.. jedne z lepszych jakie czytałam :) Naprawdę super, i aż nie wiem w sumie co teraz powiedzieć, bo ile razy można mówić, że coś jest zajebiste?
Kochana dziękuje Ci za to opowiadanie, i naprawdę bardzo bardzo bardzo bardzo chcę kolejne! <33
Wielkiej weny Ci życzę na przyszłość :)
Jasne ze chcemy. Pisz nasteony odcinek ! / Alex483
OdpowiedzUsuńJeej. świetne, genialne, wspaniałe jest to opowiadanie! a dziś, mimo że to ostatni odcinek - uśmiechałam się do ekranu. Uwielbiam czytać to co piszesz i zawsze odliczam dni do kolejnej części ; ) i naturalnie, że PRAGNĘ kolejne Twe opowiadanie! ; )
OdpowiedzUsuńKurde to po prostu genialne :) Pewnie że chcemy kolejne opo :3
OdpowiedzUsuń~D
No tak żeście mnie tu zbombardowali komentarzami, że trochę się zszokowałam, zwłaszcza, że wyszłam z domu na dosłownie godzinkę i wracam, a tu tyle komentarzy :)
OdpowiedzUsuńJak tak dalej pójdzie, to będę musiała znacząc jutro opracowywać plan wydarzeń nowego opowiadania.
No przeczuwałam, że to już koniec, ale nie spodziewałam się, że to będzie już teraz. Ale o dziwo, jakoś nie było ciężko mi się rozstać z tym opowiadaniem. Może dlatego, że dobrze się to zakończyło. Chociaż to, jak mówili o rodzinach, które mieliby w przyszłości założyć... No nie wyobrażam sobie tego i nie chcę, więc w sumie dobrze, że tak to się zakończyło. A z tym, co było w studio... To było jasne, że im nie uwierzą, ale po tym wszystkim mogliby snuć jakieś domysły, no i Bill sporo ryzykował swoim zachowaniem. I jak mówiłam wcześniej - ja chcę dalej czytać twoje opowiadania, więc pisz i nie przestawaj! Bo uwielbiam cię czytać i wchodzić w stworzony przez ciebie świat. Niecierpliwie będę czekać na coś nowego.
OdpowiedzUsuńWeny, kochana.
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Pisz pisz pisz! Proszę pisz. Twoje opowiadania są bardzo ciekawe i każde jest inne, jest inna historia, intrygujesz każdym opowiadaniem, nie ma zbędnych słów, zdarzeń, wszystko jest przemyślane. I każde opowiadanie jest tak samo zajebiste(no nie mam innego słowa żeby określić jak bardzo mi się podobają twoje prace)! Pisz i życzę jak najwięcej weny!
OdpowiedzUsuńJeeej ! W tym momencie jak Bill powiedział chłopakom co się między nimi wydarzyło, to moje serce chciało mi z piersi wyskoczyć. Pierwsza moja myśl "Co on wyprawia ! " a później ' Kurde, co na to chłopaki?"
OdpowiedzUsuńAle jak zwykle wybrnęli z tego ;)
Szkoda,że to opowiadanie się już kończy , bo bardzo mi się podobało, z resztą jak każde Twoje twórczości dlatego PISZ KOLEJNE !!
Uwielbiam czytać Twoje opowiadania i niecierpliwie czekam na kolejne !
Buziaki kochana i dziękuję Ci za to opowiadanie, oraz już się niecierpliwię co do następnego ! :) :**
No jasne, że chcemy nowe opowiadanie !! Każde twoje dzieło czytałam z samą przyjemnością :) Dlatego masz nawet obowiazek napisać coś nowego :D Wszyscy liczymy na coś ekscytującego :*
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i nowych pomysłów :)
Kira <3
Juz nie moge doczrkac sie tego poniedzialkowego newsa ale jak zobaczylam ze to ostatni odc to prawie mi serce stanelo
OdpowiedzUsuńSzkoda że koniec no ale cóż ;)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie było jednym z lepszych dla mnie ponieważ bardzo lubie Toma i opo z jego perspektywy >u<
Ogólnie wszystko ładnie napisane i tak miło się to czyta <3
Czekam na kolejne i nawet nie wyobrażam sobie tego że nie pisałabyś czegoś nowego!!
Uwielbiam twoje opowiadania <3
Są to różne historie bardzo wyciągajace i interesujące ^^ mające tylko tych samych bohaterów ale różnie pokazanych XD
Będę czekać do poniedziałku na nowe
Opo <3333
Życzę weny i duuuużo pomysłów <3
To było piękne!
OdpowiedzUsuńLepiej nie mogłaś zakończyć!
Uzależniłaś mnie od tego bloga nie zmuszaj mnie do odwyku!!! Proszę!
Cudowne cudowne cudowne! Kocham! Pisz dalej proszeeeeeeeeee! Jesteś cudowna jak i twoje opowiadania! Kocham i życzę weny. <3
OdpowiedzUsuńWiecie co kochani? Rozwaliliście system, doszczętnie. Jestem w szoku z powodu Waszej reakcji, naprawdę. Coś czuję, że jutro czeka mnie pracowity dzień gromadzenia materiałów do nowego opowiadania.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiecie, jak jest mi miło, że podobają się Wam moje opowiadania, dziękuje Wam wszystkim. Kocham Was mocno :*
Płaczę ze szczęścia i przez to, że to już koniec.
OdpowiedzUsuńJutro napiszę więcej, bo teraz po prostu nie jestem w stanie.
To było takie cudowne! Tak będę tęsknić za tym opowiadaniem. :'(
OdpowiedzUsuńAle teraz jest coś o co będę cię męczyć.. ;) JAA CHCĘ NASTĘPNE OPOWIADANIE!!!!!! PROSZĘ PROSZĘ BŁAGAM!!!!
Wiesz co? Kiedyś zupełnie przypadkiem trafiłam na Twojego bloga i zwyczajnie się zakochałam w Twoich historiach. Piszesz tak fantastycznie, że nawet nie jestem w stanie tego opisać. Niecierpliwie wyczekuję kolejnej części i teraz z przykrością stwierdzam, że z jednej strony szkoda, że to już koniec tego opowiadania. Niemniej jednak nie byłoby sensu sztucznie go przedłużać, tak jak powiedziałaś. Z OGROMNĄ OCHOTĄ przeczytam Twoje kolejne dzieła, więc fajnie by było, gdybyś stworzyła coś nowego.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zostawiałam po sobie śladu, ale teraz postanowiłam w końcu to zmienić, aby jeszcze bardziej Cię zmotywować. Pozdrawiam.
Mordeczki kochane, Wasze komentarze sprawiły, że poleciły mi łzy. Żeby już się nie rozwodzić w temacie, to powiem krótko, że w takim razie w poniedziałek pojawi się pierwszy odcinek nowego opowiadania. W poniedziałek też w przedmowie dowiecie się czegoś więcej o tym opowiadaniu, teraz nie jestem wstanie napisać nic elokwentnego, bo jestem tak roztrzęsiona Waszymi komentarzami, że mam sto myśli na sekundę i muszę ochłonąć. Póki co wrzucam Wam tytuł i podstronę na bloga, pewnie teraz wasza wyobraźnia trochę poszaleje, ale o to mi właśnie chodzi. :D
OdpowiedzUsuńKurczę, żebyś wiedziała, że wyobraźnia dosłownie zacznie wariować na sam widok tytułu! Coś czuję, że będzie to kolejne opowiadanie w które się wciągnę tak samo, jak w poprzednie. I będzie niemal tak samo cudowne jak jego poprzedniki.
OdpowiedzUsuńCoś więcej o tym opowiadaniu dowiesz się w poniedziałek. Oczywiście nie opiszę fabuły, bo to by już później nie było ciekawe, a chcę żebyście przeżywali wszystko wraz z bliźniaka, ale ogólnie, takie wprowadzenie, skąd pomysł i takie tam...
UsuńCudo! Kocham! Szkoda, że to koniec. Ale cieszę się, że nie robisz przerwy pomiędzy opowiadaniami. :D
OdpowiedzUsuńNowe opowiadanie w moje urodziny!! Czekam! :*
Weny!
Tracheotomie
No to będziesz miała prezent na urodziny. :D
UsuńNie robię dłuższych przerw, bo to bez sensu. Sama nie lubię czekać na kolejne odcinki i myślę, że Wy także nie chcecie czekać.
O Boże, ryczę. Do każdefo takiego opowiadania strasznie mocno się przywiązuję. Choć nie było to moje ulubione z twoich opowiadań, będę zdychać. Nie skomentowałam pod poprzednim przyczytanym opowiadaniem, zapomniałam i przypomniałam sobie po miesiącu xd Mimo wszystko twoje opowiadania stają się dla mnie częścią dnia. Tak grasz na uczuciach, że leżę i ciągle mam w głowie 'no kiedy, no kiedy, no kiedy, ale czemu tak, czemu'.
OdpowiedzUsuńZachowanie Billa w niektórych momentach było wręcz chorobliwe! Zastanawiałam się, czy takie coś naprawdę się może zdarzyć. Dałaś nam w kość tymi wiadomościami, kiedy Tom wyjechał. Mimo wszystko bardzo ładnie operujesz czasem - nie nudzisz czytelnika, a jednocześnie akcja nie rozgrywa się migiem.
Uwielbiam twoje twincesty, w ogóle fanfici TH nie traktuję jak fanfici ale odrębną kategorię :v
<3
Hej hej, powracam po przerwie ("Lalka" :/). Powiem krótko, opko super, chyba nawet lepsze niż "Kochankowie". Tutaj akcja była bardziej dynamiczna, chociaż momentami miałam ochotę wydrzeć się na Toma i Billa, żeby przestali bawić się w podchody i przeszli do rzeczy xd Ale jak zwykle bardzo mi się podobała owa historia i jak tylko znajdę trochę czasu biorę się za następne opko ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda
Hej Billi oddał swoje ciało ...wszystko a Tom to brał wszystko a co dał Tom??....
OdpowiedzUsuń