Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 22 listopada 2014
19:30
Witajcie kochani.
Mam dzisiaj nieprzespaną noc i przespany praktycznie cały dzień.
Wstałam po 16 i było ciemno, głupie uczucie :/ W każdym razie mój laptop postanowił
mi podziałać na nerwy i cały system mi się rozje*ał i za żadne skarby nie chciał
mi się odpalić Windows. Windosowskie dziadostwo! Naprawdę zaczynam się zastanawiać,
czy następny komputer, jaki kupię nie będzie maciem. W każdym razie, mało tego,
że mi się system nie chciał uruchomić, to mój cdrom stwierdził, że zastrajkuje
i nie będzie czytał płytek, a bez płytki nie mogłam zrobić formata i wgrać Windowsa. Straciłam pół wieczoru i prawie całą noc zanim jakimś cudem udało mi
się to badziewie zrobić. Jak to się ma do opowiadania? Na szczęście dla was ni
jak. Nigdy nie zapisuję tekstów na dysku C i zawsze mam dwie kopie, jedna na
pendrivie, a druga w kompie na innej partycji (zboczenie zawodowe). W każdym
razie wgrałam Office i dziś udało mi się poprawić tekst i wrzucić go Wam. I idę
jeszcze na shopping do Tesco, przez to spanie cały dzień mi się poprzestawiał, mówię Wam dziwne się czuję, no, ale…
Odnośnie opowiadania, bo jak zwykle od tematu muszę odbiec,
ehhh… Jak Was denerwuje, to moje
pieprzenie, to napiszcie nie będę go
więcej pisać. No, ale odnośnie opowiadania… Oczywiście kilka osób wysunęło już
swoje domysły. GlamKinia namachała mi taki komentarz, że mi szczęka opadła na
ziemie - pół strony A4 jak nic :D (sami zobaczcie) Dzięki kochana :* Dziś
zobaczycie, jak całe to porwanie wyglądało z perspektywy Billa i mini bonusik
na koniec. I pewnie znowu zapałacie chęcią mordu na mojej osobie :) Ale wiecie co Wam
powiem, jest takie mądre przysłowie „ Apatyt rośnie w marę jedzenia”
Zapraszam.
Wasza Niki.
Odcinek 5
*
Kiedy Tom krzyknął, żebym
uciekał, rzuciłem się sprintem, nawet nie oglądając się za siebie. Odkąd
pamiętam, Tom zawsze precyzyjnie potrafił ocenić nasze szanse na ocalenie
tyłka. Od zawsze nadstawiał za mnie karku, to on bił się z innymi, kiedy mi
dokuczali i nie dawałem sobie sam rady, ale kiedy krzyczał - Uciekaj!
Wiedziałem, że mam biec do domu ile sił w nogach i pod żadnym pozorem nie oglądać
się za siebie. Zasada była prosta, obaj biegliśmy w przeciwnych kierunkach,
tylko to, zawsze ratowało nam skórę. Jednak nie tym razem, bo kiedy dzieliły
mnie od wyjścia z parku jakieś kilkanaście metrów, upadłem jak długi, powalony
przez psa, którego na mnie poszczuli.
Był ogromny, czarny i wściekły. Powalił mnie i zaczął szarpać
za nogę. Bolało, jak cholera, ale mimo to, starałem się na czworakach dalej
uciekać, a pies szalał.
Gdy w końcu odciągnęli go ode mnie, wiedziałem, że jestem
otoczony i dalsza walka nie ma najmniejszego sensu.
- Zwariowałaś? – zapytałem,
patrząc na dziewczynę, która właśnie podeszła, zapewne ocenić, co ze mną. –
Wiesz, że szczucie psa jest karalne?
- Nie trzeba było uciekać.
- Ty chyba chora jesteś. Pogryzł
mnie, rozumiesz to? Czy ten pies jest szczepiony?
- Nie był szkolony, żeby gryźć,
tylko powalać, co jak widać, wykonał bardzo dobrze.
Podwinąłem nogawkę, pokazując jej zakrwawioną nogę.
- To się przyjrzyj! Może mi
jeszcze zechcesz wmówić, że sam się pogryzłem?
- Nie przesadzaj, to drobne
zadrapanie, nic ci nie będzie. Zabierzcie go do vana.
- Nigdzie nie idę! – zacząłem się
wyrywać, kiedy chwycili mnie za ręce i podnieśli z ziemi.
- Oddaj mi swoją komórkę –
powiedziała.
- Nie mam – odpowiedziałem ani
myślałem się nawet przyznać, że ją mam, a co dopiero ją oddać.
Prychnęła.
- I myślisz, że ci w to uwierzę?
- Naprawdę nie mam, nie wziąłem.
– Oczywiście kłamałem, ale nie zawadziło spróbować.
- Przeszukajcie go.
- Nie! – zacząłem się szarpać,
ale wykręcili mi ręce do tyłu, bardzo szybko, odnajdując komórkę w mojej
kieszeni.
- Nie masz? – powiedziała,
patrząc mi w oczy. Nie odezwałem się, bo co miałem powiedzieć? – Zabierzcie go.
Zaczęli mnie ciągnąć w stronę samochodu. Pomimo że, pozbawiła
mnie telefonu, jedynego mojego ratunku nie zamierzałem poddać się bez walki.
- Ratunku! Niech mi ktoś pomoże!
– zacząłem krzyczeć, mając nadzieję, że może jednak ktoś będzie przechodził w
pobliżu i mnie usłyszy. Jednak natychmiast zostałem uciszony, czując na ustach
zapach skórzanej rękawiczki.
- Po co te krzyki? I tak nikogo
tu nie ma.
Mimo wszystko szarpałem się do samego samochodu, aż w końcu
wrzucili mnie brutalnie do środka, a zaraz w następnej kolejności nim zdążyłem
podnieść się, przywalili mnie nieprzytomnym Tomem, aż cały zdrętwiałem, kiedy
się zorientowałem, że się nie rusza.
- Tom, Jezu, Tom, co ci jest?! – drzwi
nagle z wielkim hukiem zostały zamknięte i ruszyliśmy. Ja jednak nie zwracałem
już na to uwagi. W tym momencie najbardziej niepokoił mnie stan brata. Odwróciłem
go na wznak, sprawdzając jego puls i oddech – żył, ale nadal był nieprzytomny,
chociaż zacząłem go klepać po twarzy i wołać, bez rezultatu. Ułożyłem sobie
jego głowę na kolanach, nie chciałem, żeby się uderzył podczas jazdy, cały czas
próbowałem go jakoś ocucić.
Nie ujechaliśmy jakoś daleko, bo po kilku minutach
zatrzymaliśmy się. Czułem, jak szybko bije mi serce, bałem się jak cholera.
Drzwi się otworzyły.
- Koniec przejażdżki – powiedział
jeden z mężczyzn, łapiąc Toma za nogę i zsuwając go z moich kolan.
- Zostaw go! – złapałem mocno bliźniaka,
jednak po chwili drugi z mężczyzn złapał mnie za rękę, wyciągając mnie z vana. –
Dokąd nas zabieracie?
Rozglądałem się nerwowo, próbując zorientować się, gdzie
jestem. Kiedy jednak zobaczyłem płytę lotniska, a na niej stojący niewielki samolot,
moje przerażenie sięgnęło zenitu. – Nie!
Nigdzie nie lecę, puśćcie mnie! – Zacząłem znowu krzyczeć i szarpać się,
ale nikt nie zwracał na to uwagi. Wnieśli na pokład nieprzytomnego Toma, a tuż
za nim mnie. Posadzili mnie na fotelu, zapinając pasy bezpieczeństwa.
Rozglądałem się nerwowo, co robią Tomowi, ale jego także posadzili
na fotel, przypinając jego bezwładne ciało pasami. Do samolotu weszła Muna, a
zaraz za nią zamknięto drzwi.
- Startujemy – powiedziała.
- Dokąd nas zabierasz? – Byłem
przerażony, wszystko działo się w tak błyskawicznym tempie, że nie potrafiłem
się skupić na żadnej swojej myśli. Nie otrzymałem jednak odpowiedzi, zresztą,
jak i wcześniej. Moje pytania odbijały się tylko głuchym echem.
- Doktorze proszę się nimi zająć
– powiedziała do jakiegoś faceta, który najpierw podszedł do mojego brata,
aplikując mu jakiś zastrzyk, a potem do mnie.
- Co to jest? – zapytałem. Wiedziałem,
że nie ominie mnie to, ale chciałem wiedzieć, co to jest.
- Narkoza – wyjaśnił lekarz.
- Jaka narkoza, ja nie chcę! Zwariowaliście?
Tomowi też to daliście? Przecież to mu może zaszkodzić!
- Spokojnie – powiedział lekarz i
przecierając mi rękę wacikiem, zrobił mi zastrzyk.
- Proszę obejrzeć jeszcze jego nogę
- powiedziała, a ja powoli zaczynałem odczuwać działanie leku, bo zaczynało mi
się kręcić w głowie i głosy docierały do mnie, jakby z daleka. Po czym urwał mi
się film.
Kiedy
się ocknąłem, leżałem w jakimś pokoju na wielkim łóżku z baldachimem. Podniosłem
się na łokciach, czując zawroty głowy. Rozejrzałem się. Do ręki miałem podłączoną
kroplówkę, a nogę tam gdzie pogryzł mnie pies zabandażowaną. Miałem na sobie
tylko bokserki i jakąś białą długą bluzę - nie moją. Usiadłem, rozglądając się
za Tomem. Do pokoju wszedł mężczyzna, który w samolocie podał mi narkozę.
- Jak się czujesz? – zapytał, podchodząc
do mnie.
- Gdzie ja jestem? – zapytałem.
- W Turcji?
- Gdzie? – Nie mogłem w to
uwierzyć.
- Masz alergie na jakieś leki?
- Nie wiem, raczej nie –
odparłem. – Gdzie jest Tom?
- Spokojnie, nic mu nie jest. Odłączę
ci kroplówkę. Muna ci wszystko zaraz wyjaśni – powiedział i zaraz jak tylko
mnie odłączył, wyszedł.
Do pokoju po chwili przyszła Muna. Zamknęła za sobą drzwi i
podeszła do łóżka.
- Nastraszyłeś nas – rzuciła, na
co uniosłem brwi, nie wiedząc, o co jej chodzi. – Mało nam nie umarłeś. Zaczęło ci strasznie spadać
ciśnienie i nie mogliśmy go ustabilizować. Chyba anestetyki ci jednak nie służą.
Miałem to jednak w dupie, w tej chwili martwiłem się o brata.
- A Tom? Co z Tomem, gdzie on
jest?
- Tom, właśnie kruszeje, kilka
kilometrów stąd. Jego los jest teraz w twoich rękach.
Aż poczułem uścisk w żołądku.
- Co chcesz z nami zrobić?
- Właściwie jeszcze nie wiem.
- Będą nas szukać.
- Już szukają, ale nie sądzę, że domyślą
się, a przynajmniej nie prędko, że tu jesteście.
- Przyjechaliśmy do parku autem,
poza tym dzwoniłaś na komórkę brata, szybko ustalą czyj to numer. A kiedy znajdą
nasz samochód domyślą się, że to porwanie.
Zaczęła się śmiać.
- Dedukcja godna detektywa, ale
rozczaruję cię. Po pierwsze dzwoniłam do Toma z numeru, który kupiłam w kiosku
i po skończonej rozmowie wyrzuciłam kartę. Po drugie, wiem, że przyjechaliście samochodem,
który też zniknął wraz z wami. Niedługo może znajdą go na dnie rzeki. Nie
jestem taką idiotką, jak sądzisz, Bill.
- Nie powiedziałem tego.
- Ale tak uważasz. Tom zresztą
też.
- To nie tak – zacząłem
zaprzeczać, chociaż w tym przypadku działałem na swoją niekorzyść, to był po
prostu odruch. Prawdę mówiąc, bez Toma czułem się totalnie zagubiony. To
okropne, ale w jednej sekundzie uświadomiłem sobie, jak wiele sobie dajemy,
kiedy jesteśmy razem. Nawet jeśli, ja nic nie mówię, to Tom zawsze coś odpowie
i na odwrót. Zawsze się wspieramy w takich nietypowych sytuacjach, a teraz
byłem zdany wyłącznie na siebie i czułem, że popełniam błąd za błędem,
pogrążając siebie i Toma jeszcze bardziej. - Nie wierze, że zrobiłaś to tylko,
dlatego, że Tom cię obraził.
- Obaj macie w tym udział. Tom
mnie obraził, ale ty także nie byłeś lepszy, bo dawałeś mu na to przyzwolenie.
Kiedy mnie wyzywał ani razu nie zwróciłeś mu uwagę.
- Jak to nie? Mówiłem, żeby się
przymknął.
- Tak, bo klapał jadaczką
zdecydowanie za dużo, ale mnie nie o to chodzi.
Nie wiedziałem, jak z nią rozmawiać. Już wiedziałem, że jest
zdolna do wszystkiego i jest bardzo inteligentna, bardziej niż sądziłem.
Czasami miałem wrażenie, że dosłownie czyta mi w myślach. Musiałem coś
wymyślić, z pewnością już nas szukają, więc do tego czasu muszę ją jakoś
udobruchać. I w sumie brak bliźniaka w tych okolicznościach był mi nawet na rękę,
bo znając Toma, nawciskałby jej drugie tyle i obaj mielibyśmy jeszcze gorzej przewalone.
Nie mniej jednak bałem się o niego.
- Co z Tomem, dlaczego go tu nie
ma?
- Już ci powiedziałam, że ponosi
konsekwencje swojej niewyparzonej gęby.
- On nie chciał tego powiedzieć,
był zdenerwowany. Posłuchaj Muna, przecież możemy usiąść we trójkę i spokojnie
pogadać.
Zaśmiała się.
- Teraz obiecasz mi wszystko,
żebym tylko nie zrobiła wam krzywdy. – Chwyciła szklankę ze stołu i nalała do
niej soku, podchodząc z nią do mnie.
- Masz, pij. Odwodniłeś się. Byłeś
długo nieprzytomny.
- Długo?
- Prawie dwa dni. Źle zareagowałeś
na narkozę.
- A Tom?
- Nic mu nie jest, ale pewnie nie
jest zachwycony swoim nowym lokum. Myślę jednak, że to utemperuje trochę jego charakter.
Nie mogłem przestać myśleć o Tomie. Nie wiedziałem, gdzie
jest i w jakich warunkach. Tak mnie dręczyła ta myśl, że to aż bolało.
- Proszę, pozwól mi go chociaż
zobaczyć.
- Zobaczycie się w swoim czasie. Natomiast
póki co, chętnie porozmawiam z tobą na temat filmików z udziałem tych biednych
nieświadomych dziewczyn.
Aż mnie zmroziło. Skąd o tym wiedziała? No tak… Już wiem, co
zginęło z naszego domu.
- Filmy były tylko naszą prywatną
sprawą. Nikt o tym nie wiedział.
- Nie zmienia to faktu, że zachowaliście
się… nawet nie wiem jak to nazwać. Najbardziej jednak ty mnie zaskoczyłeś. Po
Tomie mogłam się tego spodziewać, ale po tobie…
- To tylko zabawa.
- Zabawa? Powiedz Bill, czy między
tobą a Tomem nie ma czegoś więcej?
Aż się zakrztusiłem sokiem.
- Zwariowałaś?
- Kiedy baraszkowałeś z dziewczynami,
ciągle patrzyłeś w kamerę, którą trzymał zapewne Tom dlaczego? Takie masz
parcie na szkło, czy może ta gra była bardziej przed Tomem albo dla niego, żeby
podsycić coś, co zrobiliście między sobą później, jak to było, Bill, co?
- Nie sypiam z moim bratem, jeśli
o to chodzi. Źle to wszystko interpretujesz.
- Zdenerwowałeś się –
stwierdziła. Cały czas bacznie mnie obserwowała.
- Tak, bo to już nie pierwsza
tego typu aluzja jakobym był gejem.
- A jesteś?
- Nie! Oczywiście, że nie. Filmik
nie był dość sugestywny?
- Nie.
Widziałem przerabiane zdjęcia w necie mnie i Toma. Ignorowałem
to, bo uważam, że gdybyśmy zaczęli na to reagować, tylko pogorszylibyśmy
sytuację, jakby podpisując się pod tym, że właśnie to nas łączy, a nigdy nawet
przez myśl mi nie przeszło, żebym zbliżył się do Toma w ten sposób. Kochałem
go, czasami przytulałem się do niego, ale nie czułem do niego żadnego głębszego
tego typu uczucia i wiem, że Tom do mnie tak samo.
- Odpocznij, przyjdę do ciebie
później – rzuciła w pewnym momencie, nie drążąc tego tematu dalej. – Ach, byłabym
zapomniała – podeszła do mnie i zapięła mi na szyi jakąś metalową obręcz. Zanim
się zorientowałem, poczułem, jak to coś zaciska się na mojej szyi.
- Co to jest? - chwyciłem to
oburącz, wpychając pod obręcz palce i próbując poluzować.
- Spokojnie, za chwilę się poluzuje.
To elektroniczna obroża. Możesz chodzić po całym domu, ale jeśli przekroczysz z
tym choćby próg domu, obroża zacznie się zaciskać, a co za tym idzie udusisz
się. Rozumiesz, o czym mówię?
- Jestem tu niewolnikiem? – To
było głupie pytanie.
- Wydawało mi się, że to oczywiste.
I zjedz coś, nie chcę używać siły i karmić cię.
- A Tom?
- Co Tom?
- Kiedy się z nim zobaczę?
- Pójdę do niego zobaczyć czy nie
umarł jeszcze z pragnienia i głodu. Jak myślisz, będzie mu smakować kebab? Mamy
tu najlepsze kebaby na świecie.
- My nie jemy mięsa – wydusiłem z
siebie.
Zaśmiała się.
- Wiem, właśnie dlatego. Ciekawe
na ile głodny jest twój brat i czy będzie rozsądny i zje nawet mięso, czy dalej
będzie się stawiał i zgrywał bohatera. Zobaczymy się później. Bądź grzeczny,
Bill - mówiąc to, zostawiła mnie samego.
Podszedłem do okna, chcąc się zorientować, co to za miejsce.
Jednak okno prowadziło akurat na jakiś niewielki ogród.
Nie miałem pojęcia, co robić. Poczułem, jak obroża się
poluzowała, aż odetchnąłem głębiej. Wiele razy oglądałem film o niewolnikach i zastanawiałem
się, jak to jest być na łasce kogoś. Teraz żałowałem, że mi w ogóle przez głowę
przeszła taka myśl. Zjadłem trochę owoców, które leżały w misie na stole i
wyszedłem z pokoju. Musiałem się rozejrzeć, może wpadnie mi jakiś pomysł, jak stąd
uciec. Trzeba przyznać jedno - dom był ogromny, jak zamek, chociaż powinienem
chyba w tych okolicznościach powiedzieć, jak pałac. Na dziedzińcu była ogromna
fontanna. Muna musiała być obrzydliwie bogata, że było ją stać na takie marnotrawstwo,
aż poczułem złość na samą myśl, że może gdzieś tuż za murami tej posiadłości
ktoś umiera z pragnienia, albo nawet mój brat, a ja w pewnym sensie daje na to
przyzwolenie. Mówiła, że mogę chodzić po całym domu, ale kilka drzwi było zamknięte,
a byłem ciekawy, co się za nimi znajduje.
Nie wiem, jak długo łaziłem, ale obszedłem wszystko i w
końcu wróciłem do pokoju, który najwyraźniej był tymczasowo moim.
Niedługo później przyszła Muna. Oczywiście, jak ją tylko
zobaczyłem, zasypałem ją pytaniami o brata.
- Co z Tomem?
- Żyje.
- Dlaczego nas rozdzieliłaś?
- Już ci mówiłam, żeby dać mu
nauczkę. Powiem ci, że to nawet skutkuje. Może nawet nie tyle to gdzie jest, a
to, że martwi się o ciebie.
- Mogłaś mu powiedzieć, że nic mi
nie jest.
- Po co?
- On zawsze się o mnie martwi,
taki już jest. Jest starszy i poczuwa się do obowiązku opieki nade mną.
- Starszy? Dziesięć minut.
- Wystarczy.
- Naprawdę jesteście dziwni.
- Ja nie widzę w tym nic dziwnego.
- Wiesz, że on liczy na to, że
udało ci się uciec. Miałam go rozczarować?
Spuściłem głowę - zawaliłem, właśnie to jedyne przyszło mi
teraz do głowy. Znosił to wszystko tylko dlatego, że miał nadzieję, że udało mi
się uciec.
- Co musiałbym zrobić, żebyś
pozwoliła nam być tu razem? – zapytałem podchwytliwie. Zaskoczyłem ją, bo przez
chwilę patrzyła na mnie ze zdumieniem.
- Dlaczego nie potraficie żyć bez
siebie? Jesteście przecież niezależnymi jednostkami.
- Masz rodzeństwo?
- Nie – odpowiedziała.
- To nie zrozumiesz tego. Proszę cię…
wiem, że nas lubisz mimo wszystko. Nawet po tym, jak zachował się Tom w
stosunku do ciebie. Wiem, że moglibyśmy we trójkę nieźle się bawić. – Teraz to
już plotłem trzy po trzy, ale musiałem odwołać się do jej uczuć, wcale nie
wątpiłem, że je ma. To miłość popchnęła ją do porwania nas, więc musiałem
chociaż spróbować.
- Nie sądzę, żeby Tom był taki
chętny do zabawy jak ty.
- Przekonam go.
- Ach tak – zamyśliła się.
- Proszę.
Spojrzała na mnie.
- Dobrze, przywiozę go tu jutro,
a ty umyjesz go, ubierzesz, a potem zrobisz wszystko, co ci każe.
Wszystko, co mi każe? Nie podobało mi się to, ale jeśli będę
już z Tomem, to w jedności siła.
- Dobrze - zgodziłem się.
- Chyba nie do końca sobie to przemyślałeś
- stwierdziła.
- Rozumiem, czego chcesz.
- Okaże się jutro – powiedziała i
śmiejąc się, wyszła.
Dziwnie się czułem, jakbym faktycznie nie wiedział, na co
się zgodziłem. Tom by mnie zabił. Zawsze mnie opieprzał, że się w ślepo na coś godzę,
a potem on musi wszystko odkręcać. Miałem to w tym momencie gdzieś, abyśmy
tylko byli razem.
Tego dnia nie przyszła już do mnie.
Ktoś przyniósł mi tylko kolację, ale nie byłem w stanie się dogadać z tą osobą,
bo nie odezwała się ani jednym słowem, kiedy zasypywałem ją pytaniami. Albo
mnie nie rozumiała, albo bała się odpowiedzieć, co po przemyśleniu było całkiem
prawdopodobne.
Odwiedził mnie jeszcze lekarz, zmieniając mi opatrunek na
nodze. Po raz pierwszy od pogryzienia zobaczyłem, jak to naprawdę wygląda.
- Boli, jak tu dotykam? – pytał, macając
całą ranę wokoło.
- Nie. Trochę swędzi.
- A jak chodzisz, odczuwasz ból?
- Nie.
- W porządku.
Rana goiła się bardzo dobrze i faktycznie nie wyglądała tak źle,
jak sądziłem na początku. Ten bandaż był całkowicie zbyteczny, ale najwyraźniej
lekarz uważał inaczej, bo po posmarowaniu mi czymś nogi, zawinął mi go z
powrotem.
- Staraj się tego nie dotykać
nawet, jak będzie cię swędziało – powiedział, zanim opuścił pokój i zostałem znowu
sam.
Nastała noc, a ja nie mogłem zasnąć. Leżałem na łóżku ciągle,
zastanawiając się, gdzie jest Tom. Czy w tej chwili też o mnie myśli? Czy nie
jest chory, głodny i spragniony? W końcu przysnąłem, ale takie koszmary mi się śniły,
że przebudziłem się, zrywając od razu do siadu.
Było już jasno, a za drzwiami usłyszałem, jak ktoś się zbliża
do pokoju. Chwilę później okazało się, że to Muna.
- Cześć Bill, jak się spało? –
zapytała wyjątkowo zadowolona.
- Nie specjalnie – odparłem, ale
najwidoczniej, mało ją to obchodziło, bo nawet nie skomentowała tego.
- Ubierz się w to – rzuciła. - Jadę po Toma, będę za dwie godziny. Jak
wrócimy, chcę, żebyś się nim zajął, więc ogarnij się trochę.
Zajął? To co ona mu zrobiła?
- Coś mu dolega? – zapytałem
ostrożnie.
- Tak, strasznie śmierdzi.
Uniosłem brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Nawet nie pomyślałem,
że mogłaby go przetrzymywać przez kilka dni w jakimś lochu.
- Sam zobaczysz – mówiąc to,
położyła rzeczy na łóżku i zostawiła mnie.
Zacząłem się przebierać. Nie powiem, całkiem gustowne było
to wdzianko, no i przynajmniej miałem w końcu długie spodnie, bo trochę głupio
się czułem, paradując tylko w bokserkach i jakieś długiej bluzie, która ledwo
co zakrywała mi tyłek. Kiedy ubrałem się
i spojrzałem na siebie w lustro, musiałem przyznać, że wyglądałem całkiem do
rzeczy. Biała bluzka z czarnymi oblamówkami, do kompletu spodnie, jak już zdążyłem
zauważyć, to typowy męski strój tego kraju. Podobał mi się, pomijając już fakt,
że raczej powinienem w tych okolicznościach gardzić tym wszystkim.
Przez pozostałą godzinę łaziłem nerwowo po pokoju, nadsłuchując
czy ktoś idzie, to była najdłuższa godzina oczekiwania w moim życiu.
W końcu przyszła po mnie.
- Ładnie wyglądasz, pasuje ci – powiedziała,
obdarowując mnie tak ciepłym i serdecznym uśmiechem, że aż sam jej go oddałem.
- Przywiozłaś Toma? – zapytałem jednak
otrząsnąwszy się.
- Tak, czeka na ciebie. Zdziwi
się zapewne, jak cię zobaczy, ale nie z powodu tych ubrań, tylko faktu, że tu jesteś.
Wiesz, że cały czas ma nadzieję, że udało ci się uciec.
I cały czar tej wydawałoby się miłej chwili, prysnął.
Zrobiło mi się przykro, a jednak liczył na mnie, a ja znowu
dałem dupy. Westchnąłem.
Zaprowadziła mnie do jakiegoś pomieszczenia i kazała
poczekać. Nie trwało to jakoś długo, ale wystarczająco, żebym zaczął się już niecierpliwić.
Kiedy wyszła podeszła do mnie.
- Umyjesz go i przebierzesz w to,
co leży na krześle. Zostawiam was na godzinę samych. Mam nadzieję, że nie będę
tego żałować i nie będę musiała zmienić o tobie zdania. Porozmawiajcie sobie i
obyście nie mieli głupich pomysłów. Przypominam ci Bill o twojej obroży. Jeśli
będziesz niegrzeczny albo Tom, to ty będziesz za to płacił, zrozumiałeś?
Wariatka! To jedyne cisnęło mi się na myśl.
- Tak – odparłem krótko.
- Dobrze. To powodzenia w
rozmowie.
Ruszyłem do drzwi. Chciałem, jak najszybciej zobaczyć się z
bratem. Pchnąłem je, a kiedy otwarły się, zamarłem na moment, widząc go
przywiązanego i nagiego.
- Bill? – odezwał się pierwszy, a
jego głos zabrzmiał, jakby on sam nie wierzył, że mnie widzi.
- Boże, Tom – rzuciłem się do
niego biegiem, obejmując go po chwili za szyję i mocno się do niego przytulając.
Istotnie śmierdział, ale miałem to gdzieś. Żył. Był cały i w końcu byliśmy
razem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Podejrzewam, co takiego Bill obiecał w ciemno i aż się nie mogę tego doczekać;). Przez to, że ktoś zgadł, co będzie dalej, ciągle się zastanawiam w jaki sposób to opiszesz.
OdpowiedzUsuńCóż, nie będę się tutaj rozwodzić nad tym, co się stało w tym rozdziale, napiszę Ci tylko, że bardzo mi się podobało i nie mogę się doczekać "akcji właściwej", że tak to ujmę:P. weny kochana i jak najwięcej takich opowiadań.
Pozdrawiam!
No wiesz, to co tu pewna osóbka naświetliła, to w sumie taki ogólny zarys tego co się wydarzy, bardzo ogólny, a wiadomo, że diabeł tkwi w szczegółach, mam nadzieję, że uda mi się właśnie te szczegóły wyłuskać. :*
Usuńja cos czuje ze ta Turecka S*ka jak to pieknie okreslil nasz kochany Tom kaze Billowi macac go. i widze to tak ze Jost w koncu sie skapnie ze tam sa i wparuje tam z wojsiem FBI policja brygada anty terrorystyczna i wgl postawi caly narod Niemiec zeby blizniakow z tamtad wyciagnac. A Tom w koncu sie nauczy okraniczac swoje gadanie w sytuacji kiedy trzeba byc cicho i nie wyywac takich psycholi jak ta cana Muna(boze jak ja jej niecerpie popieram Toma w ukatrupieniu jej!) / Alex483
OdpowiedzUsuńJeszcze się zdziwisz co ona wymyśli.
UsuńWiedziałam że to będzie Billy! A no i jeszcze to, że będzie potraktowany lepiej od Toma, w tej sytuacji można by powiedzieć że nawet luksusowo, pomijając jedynie to fakt że na szyi ma to duszące cholerstwo. Skubana się dobrze zabezpieczyła nie ma co. Może i z niej s*ka ale sprytniejsza niz myślałam. (znowu przeklinam XD)
OdpowiedzUsuńW sumie jekby na to nie patrzeć Bill miał znacznie lepiej od Toma; miał jedzenie, picie, zajmował się nim lekarz, mógł w miarę możliwości robić co chciał, chociaż powiem ci że trochę niepokoją mnie te zamknięte drzwi. Czy słusznie? Tego nie wiem. Co mogłoby się kryć w takich pomieszczeniach? Nie mam zielonego pojęcia, ale mi na myśl od razu przychodzą rzeczy typu maszyn do zażynania i krojenia ludzi.....zazwyczaj właśnie w taki sposób słodkie bajkowe miejsca tracą swój urok i nagle staja się najgorszym możliwym więzieniem na ziemi, czyż nie? Brrrrr......okropieństwo....w tym kierunku to chyba jednak odpuszczę sobie domysły.
Świetne było to jak Muna wypytywała Billa o te filmiki XD Billy pewnie musiał mieć niezłą minę jak zapytała czy sypia z bratem :D Szczerze to nie spodziewałam się po Billu tego co było na tych filmikach i zaczynam przypuszczać że podświadomie wzajemnie z Tomem nakręcali się tym że patrzyli się prosto w kamerę. To trochę tak jakby patrzyli sobie w oczy, jakby jeden chciał drugiemu spojrzeniem przekazać: "Popatrz jak świetnie to robię, patrz jak jej się podoba. Żałuj że to nie ty." albo "Chciałbym żebyś to ty był pode mną. Wyobraź to sobie. Niesamowicie prawda?" lub jeszcze "Kręci cię to? Wiem że tak." XD
Jak już teraz wiadomo Billowi udało się trochę tą laskę udobruchać i przywiozła Toma. I bardzo dobrze. Poza tym jak to wcześniej odkryłam (i bardzo się z tego cieszę :D) to Bill musi się Tommym zająć i zrobić mu jeszcze to co będzie chciała Muna. Mrrrraśnie XD Nie mogę się tego doczekać. (ZBOCZUCH XD)
Odcinek był świetny. Jak zawsze zresztą. :)
P.S. Kochana ja uwielbiam jak ty piszesz notki nawet można powiedzieć że kocham. <3 Nie przestawaj ich pisać bo naprawdę lubię poczytać trochę tego co tam u Ciebie w realu. :) Nawet jeśli dzieje się coś co sprawia, że się wściekasz albo smucisz. To jest praktycznie dla mnie taka świętość. Lubię jak opisujesz nam swoje problemy, to sprawia że mogę się dowiedzieć czegoś więcej o Twoim życiu. <3 czasami trzeba się wygadać i każdy to zrozumie, w końcu nie jesteś robotem prawda? ;D Po to tu dla Ciebie jesteśmy, chcemy wiedzieć o swojej idolce jak najwięcej. :D Pisz dalej te notki, bo to jest dla mnie i możliwe że dla wielu osób przyjemne, jestem zadowolona że ufasz nam na tyle żeby zwierzać nam się ze swoich codziennych spraw. To naprawdę miłe. :*****
To chyba tyle. Pozdrawiam, życzę weny i od razu informuję, że będę usychać czekając na nexta :D
~GlamKinia <3 <3 <3 :***
Spokojnie za tymi zamkniętymi drzwiami nie ma nic strasznego. A ten opis co myśleli kręcąc się kamerką podczas zabaw z dziewczynami, idealnie to odpisałaś, aż to widziałam oczami wyobraźni.
UsuńCo do tych notek, to czasem muszę się z Wami podzielić przemyśleniami, ale jakby ktoś miał jakieś pytanie, to może pisać też na Asku, prócz tego co tam sama coś od siebie napisze można mnie zapytać o inne sprawy. :)
Może kiedyś skorzystam w razie potrzeby :) Mimo wszystko Twoje notki (jak dla mnie może nie dla wszystkich) dodają opowiadaniu takiej słodkości, szczerości i prawdziwości. Trochę jak taka magiczna przyprawa która sprawia że danie jest idealne. :D Dzięki temu opowiadanie jest po prostu takie magiczne. :')
Usuń~GlamKinia <3<3<3<3 :****
W sumie myślałam, że będzie już coś dalej xD No ale cóóż, zobaczymy jak to dalej będzie. Pewnie Billy zacznie twinceścika. Mraw...
OdpowiedzUsuńAch, ale cię tu przetrzymuję.
UsuńNooo, widzisz jakaś Ty wredna? xDDD <3
UsuńJeeeju, jak mogłaś w takim momencie skończyć! Powiem Ci ze nie mam pojęcia co będzie dalej, tym razem nie mam żadnych pomysłów :) Szkoda mi Billa, bo obwinia się za to, że przez niego Tom cierpi... Ahh..
OdpowiedzUsuńKochana jak zwykle wspaniale:)
Buziaki:****
Ja... Mówiłam ci już kiedyś, że genialnie piszesz? Nie? To mówię jeszcze raz. Jesteś zajebista w tym, co robisz, więc błagam cię - nie przestawaj! Z każdym kolejnym odcinkiem mam wrażenie, że jesteś coraz lepsza... Ale już nie będę cię tak zachwalać. :D Do rzeczy:
OdpowiedzUsuńWidać, że ta cała Muna jednak ma jakieś uczucia, bo przejęła się tym, że Bill źle zareagował na narkozę. I dobrze, przynajmniej choć trochę się wystraszyła, że może mu coś się stać, więc mam nadzieję, że jednak nie będzie taka zła dla nich... W sumie, to sama nie wiem, co o niej myśleć. Ale przynajmniej Bill miał lepiej, niż Tom. No i jestem cholernie ciekawa, co ta wariatka DOKŁADNIE wymyśliła w stosunku do chłopaków. No nic. To tyle z mojej strony. Czekam na kolejną część.
A, co do twoich wstępów z życia prywatnego; mi to osobiście nie przeszkadza. :D W sumie to zawsze lubiłam rozmawiać z osobami, których blogi czytam, choć teraz w sumie nie mam takiej okazji.
Weny, kochana. :*
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Kochana u mnie pojawiła się wiadomość, dlatego też bardzo proszę o opinie :) :*
OdpowiedzUsuńNO I NIE WIEM, CO NAPISAC.
OdpowiedzUsuńOCZYWIŚCIE POMIJAJĄC A NIE MÓWIŁAM!
ZREZTA, WSZYSCY BYLI PEWNI, ŻE TO BILL. TYLKO JA Z JAKIMIŚ KOSMITAMI WYSKOCZYŁEM. MÓWIŁEM JUŻ, ZE SIĘ NIE PRZYZNAJE DO TAMTYCH KOMÓW? JAK TAK, TO MÓWIĘ JESZCZE RAZ.
STANEŁAS W TAKIM MIEJSCU, ZE NI8E MAM POJĘCIA CO DALEJ. ALE NADAL OBSTAWIAM, ZE BĘDZIE NIEDŁUGO TWC!
WENY ŻYCZE
KOTEK
PS. SORRY, ŻE TAK PÓŹNO, ALE NIE MIAŁAM KOMPA.