Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 25 listopada 2014
20:13
Witajcie kochani
Dzisiaj bardzo króciutko, bo jestem na wyjedzie i do końca tygodnia
jestem poza domkiem, dopiero w piętek wieczorem albo w sobotę rano będę wracać.
Dlatego kolejny odcinek ukaże się aż dopiero w sobotę. Wszyscy już czekacie na
twinceścik, wiem o tym, ale… wszystko musi być w swoim czasie :D Wykombinujecie
teraz, jak to będzie dalej.
Buziaczki Wasza Niki :*
Odcinek 6
- Przepraszam – zacząłem. –
Przepraszam, że nie dałem rady uciec.
- Domyślałem się, że nie
uciekłeś. Za dużo ich było.
- Uciekłbym, gdyby nie pies –
wyjaśniłem. W biegach nawet Tom mi nigdy nie mógł dorównać. Może nie umiałem
się bić, ale w bieganiu zawsze byłem dobry.
- Jaki pies?
- Poszczuli na mnie psa.
- Pogryzł cię?
- Trochę, ale nie martw się nie mocno.
- Gdzie?
- Na nodze – odsunąłem się, podwijając
nogawkę i pokazując mu zabandażowaną nogę.
- Zapłacą za to. Niech tylko się
stąd wydostanę. Banda wariatów, a ona to już w ogóle – Zdenerwował się. Od
zawsze, kiedy tylko ktoś mnie skrzywdził, wzbudzało to w nim agresję. To trochę
śmieszne, ale zawsze byłem dumny, że tak się o mnie troszczy.
- Myślę, że ona nie jest taka
zła. Da się z nią dogadać – powiedziałem spokojnie. Przez to, że miał ręce
przywiązane przynajmniej nie popuka mi w głowę.
- Zwariowałeś? Ona jest
najgorsza. To psychopatka.
- Nie mów tak. Poniekąd na własne
życzenie tu jesteśmy.
- Słucham?! Pranie mózgu ci
zrobiła czy jak?! – Wydarł się na mnie, że aż się cofnąłem.
- Sam przyznaj, że to nie było
miłe, jak ją zwyzywałeś od Tureckich dziwek.
- Bo to jest Turecka dziwka! Ile
razy prosiliśmy ją, żeby dała nam spokój? Albo Jost, też ją prosił. Saki i inni
ochroniarze także, i co? Dalej zamierzasz ją bronić?
- Nie bronie jej, tylko staram
się zrozumieć.
Tom prychnął.
- Z tobą tak zawsze, każdemu byś
wybaczył. Kiedy wreszcie zrozumiesz, że ludzie potrafią być podli, co? Jak
bardzo muszą cię skrzywdzić, żebyś w końcu przejrzał na oczy?! – Zaczął mnie
opieprzać, nie pierwszy raz w życiu. - Każdy normalny człowiek, kiedy się mu
mówi, że się nie chce mieć z nim nic wspólnego, daje sobie spokój, a ona nie
dość, że nie dała, to nas jeszcze porwała.
Nie mogłem zaprzeczyć, że to, co mówił, było nieprawdą,
jednak ja miałem inne wrażenie. Uważałem, że moglibyśmy ją jakoś udobruchać,
ale przy nastawieniu Toma już wiedziałem, że to będzie niemożliwe.
- Muszę cię umyć – powiedziałem,
zmieniając temat.
- Zaczekaj. Daj mi najpierw coś
do picia. Od wczoraj nic nie piłem, zaraz padnę tu z pragnienia – poprosił, a
mnie aż ścisnęło coś w środku. Jak można było zostawić kogoś w taki upał bez
wody? Boże, może Tom miał jednak rację, że to wariatka.
Podszedłem do stołu, który stał pod ścianą. Stał na nim duży
dzban z sokiem i koszyk pełen różnych owoców. Było tam też kilka jakiś
eterycznych olejków i mnóstwo różnych innych rzeczy przydatnych w łaźni, ale
nawet nie przyglądałem się im dokładnie. Nalałem całą szklankę soku i
podszedłem do brata.
- Może być sok? – zapytałem.
- Wszystko jedno, byle dużo.
Przyłożyłem szklankę do jego ust. Jeszcze nigdy nie widziałem,
żeby tak łapczywie pił. Ten sok pochłonął w dosłownie parę sekund.
- Daj jeszcze – powiedział, oblizując
usta.
Nalałem drugą szklankę, ale tym razem już więcej czasu
zajęło mu opróżnienie jej.
- Dzięki. Od razu lepiej –
powiedział. Widziałem, że mu ulżyło.
Jeśli nie dała mu nic do picia, to pewnie jedzenia też nie
dostał. Zaczynałem zmieniać o niej zdanie. Co prawda twierdziła, że daje mu
nauczkę, ale nawet coś takiego ma swoje granice.
- Dała ci przez ten czas coś do
jedzenia? – zapytałem.
- Tak, kebaba – rzucił z aluzją.
- Zjadłeś go? – zapytałem.
- Pół dnia dumałem czy go zjeść, ale
byłem tak głodny, że w końcu zjadłem.
- I to wszystko? – zdziwiłem się.
- A co myślałeś, że miałem takie
luksusy jak ty?
- Przez cztery dni nic więcej nie
dała ci do jedzenia?
- Nie!
Zamurowało mnie, stałem przez dobre parę sekund, patrząc mu
w oczy. Nie spuścił ich ani na moment, świdrował mnie spojrzeniem tak długo, aż
sam odwróciłem od niego wzrok.
- Sam już nie wiem, co mam o tym
wszystkim myśleć – przyznałem. - Kiedy byłem z nią sam na sam, wydawała mi się zupełnie
inną osobą. – Byłem zaskoczony tym, jak traktowała Toma.
- Powiem ci jedno, trzeba stąd wiać,
bo ona dopiero się rozkręca – stwierdził Tom.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem. A co ty masz na
szyi? – zapytał.
- Ach - dotknąłem mojej nowej
ozdoby. – To elektroniczna obroża. Dzięki niej mogę chodzić po całym domu. Ty
pewnie dostaniesz taką samą.
Skrzywił się, najwyraźniej zdegustowany tym faktem.
- A co się stanie, jak z niego wyjdziesz,
włączy się alarm?
- Zacznie mnie dusić – odpowiedziałem,
a Tom aż prychnął.
- Traktuje nas jak zwierzęta. Tobie
założyła obrożę jak psu, a mnie trzymała w jakimś chlewie jak świnie. Masz
pojęcie, że kazała mi się załatwiać do wiadra? Do tego przez cały ten czas nikt
nawet go nie wymienił. To nie jest człowiek, tylko chora psychicznie bestia.
Pokręciłem z niedowierzania głową. Nie mógł kłamać, bo to
się nawet od niego czuło.
- Tom, ona ma nasze kasety…
- Wiem – wtrącił, nie dając mi
nawet dokończyć.
- I co teraz?
- Jedyne, co można nam zarzucić,
to fakt, że kręciliśmy je bez zgody dziewczyn. Nic innego na nich obciążającego
nas nie było. Bardziej martwię się, jak stąd zwiać.
- Słuchaj, a może spróbujesz z
nią porozmawiać, przeprosić ją – zaproponowałem.
- Chyba sobie żartujesz! Nikogo
nie będę przepraszał. To ona powinna nas przeprosić.
W tym momencie byłem rozdarty. Wydawało mi się, że pokorą
więcej zyskamy, ale Tom nawet nie chciał o tym słyszeć.
Westchnąłem.
- Możesz mnie czymś zakryć, głupio
się czuję.
Spojrzałem na niego.
- Najpierw cię umyję –
stwierdziłem i chwyciłem wiaderko z wodą, mocząc w nim gąbkę i polewając go po
chwili wodą. Widziałem, jaką przyjemność
mu to sprawiło. Sam się źle czuł, będąc w takim stanie. Kiedy zacząłem go myć pięknie
pachnącym żelem, napinał w niektórych momentach mięśnie. Cóż, nigdy aż tak
daleko nie sięgały nasze kontakty. Nawet jeśli, większość myślała, że my się
siebie nie krępujemy, to jednak pewnych rzeczy nie robiliśmy i dotyk na całym
ciele był właśnie jedną z takich rzeczy. Prawdziwym wyzwaniem okazało się
golenie, ale Tom zniósł to dzielnie, starając się mi pomoc, jak tylko mógł w
tej sytuacji.
- Jest dobrze, nie zaciąłem cię –
powiedziałem, patrząc mu w oczy.
- To jest żałosne – skomentował.
- Sam bym to zrobił, gdyby mnie nie przywiązała. Lepiej, żeby była bardzo
daleko, kiedy to wszystko się skończy, bo jak ją dorwę, to rozszarpie gołymi rękoma.
Przysięgam.
- Nie mów tak – upomniałem go.
Znowu zaczynał, a to przez jego gadanie tu byliśmy.
- Bo co? Myślisz, że się jej boję?
Kiedy go opłukałem i wytarłem, zacząłem ubierać. Bluzka była
pomysłowo zrobiona, bo zawiązywana na bokach tak, że bez problemu mogłem mu ją założyć
po mimo jego przywiązanych rąk.
- Jesteś głodny? – zapytałem,
kiedy skończyłem go ubierać.
- Jeszcze się pytasz.
Pierwszy raz w życiu karmiłem brata. Czasami zdarzało się,
że dałem mu gryza czegoś, trzymając to w ręku, ale to było zupełnie inne
doświadczenie.
- Czemu nic nie mówisz? –
powiedział z pełną buzią. - Ja mam zajęte usta, bo jem, ale tobie nic nie stoi
na drodze.
- A co mam mówić? Nie wiem, co
robić.
- Jak to nie wiesz? Możesz chodzić
po całym domu, trzeba sprawdzić, co gdzie jest.
- Sprawdzałem.
- I co?
- Nic. Zwykły dom i tyle.
*
Nim zdążyłem z Billem porozmawiać, pojawiła się Muna. Uśmiechnęła
się, podchodząc do mnie.
- Zadziwiające, ile może zdziałać
odrobina wody – powiedziała i spojrzała na Billa. – Tam też go dobrze umyłeś? –
zapytała, patrząc sugestywnie na moje krocze.
Bill ściągnął brwi.
- Bo co? – warknął.
- Pięknie – parsknęła, patrząc
teraz w jej oczy. – Masz na niego zły wpływ - prawie mi to wysyczała w twarz. –
Kiedy byliście rozdzieleni, Bill był naprawdę miły, a teraz się stawia. I pomyśleć,
że to tylko godzina. – Co takiego mu mówisz, że masz na niego taki wpływ?
- Myślisz, że ci powiem? –
odparłem kąśliwie.
- Nie wiem, czy nie będziesz
musiał, bo Billego czeka poważne zadanie – Odwróciła głowę w jego stronę. – Wiesz,
o czym mówię, prawda?
- Nie – odparł i naprawdę było po
nim widać, że nie bardzo wie, o co jej chodzi.
- Och, jak ty szybko zmieniasz
zdanie. Znowu mam was rozdzielić, żebyś sobie przypomniał, co mi obiecałeś?
- Nic ci nie obiecywałem.
- Jak to nie. Powiedziałeś, że zrobisz
wszystko, co ci każę, byle bym tylko przywiozła tu Toma. Już go tu masz, teraz czas
spełnić swoją obietnicę.
Spojrzałem na brata, co za kretyn! I zostawić go na chwilę samego.
Boże!
- Przypomniałeś już sobie?
Nie odezwał się, więc faktycznie obiecał jej to.
- To, co mam zrobić? – zapytał.
- No – uśmiechnęła się. – Tak już
lepiej, bo już myślałam, że masz problemy z pamięcią – spojrzała na mnie i
podeszła, stając ode mnie zaledwie kilka centymetrów. Czułem na swojej twarzy
jej oddech.
- Masz piękne usta – powiedziała
do mnie.
- Ty ich i tak nie będziesz
smakować – odparłem.
- Ja może nie, ale Bill, tak.
Aż otwarłem szerzej oczy.
- Chyba na głowę upadłaś! – prychnąłem.
- Nie. Zanim obaj zrobicie coś
głupiego, powiem wam, jak przedstawia się wasza sytuacja. Jeśli Bill cię nie
będzie chciał pocałować, będziesz patrzył, jak na twoich oczach umiera z braku
powietrza. Już chyba zdążył ci powiedzieć, jakie właściwości ma jego nowa biżuteria
na szyi, prawda? – Spojrzała na Billa i znowu na mnie kontynuując. - Więc w twoim interesie leży przekonanie go do
tego. Jeśli zaś ty się będziesz migał przed jego pocałunkiem, to też się
będziesz patrzył, jak się dusi. Tak czy owak, jeśli tego nie zrobicie, on się udusi,
a ty będziesz miał go na sumieniu.
- Ty chyba oszalałaś! – wydarłem
się.
- Nie możesz nas do tego zmusić –
zaczął łagodniej Bill. Znowu próbował do niej dotrzeć łagodnością, ja jednak wiedziałem,
że to daremne. – Muna, Tom jest moim bratem. Jest mężczyzną.
- I co z tego? To nawet lepiej.
- Nie mogę. Po prostu. Zrozum.
- Szczerze mówiąc, mało mnie to obchodzi.
Po obejrzeniu waszych filmików zmieniłam o was zdanie. Miałam was za zupełnie
innych ludzi.
- A co, nigdy nie widziałaś
dobrej zabawy? – wtrąciłem.
- Dobrej zabawy? Co nazywasz
dobrą zabawą?
- Żadna się nie skarżyła. Co
więcej, każda z nich wyznawała nam miłość, były wniebowzięte. Jedyne, do czego możesz
się przyczepić, to fakt, że kręciliśmy to bez ich zgody, ale filmy były tylko
naszą prywatną sprawą, więc to nie powinno cię nawet obchodzić.
A może jesteś zazdrosna, co?
Też byś tak chciała? Rozczaruję cię. Ani ja, ani Bill nie tkniemy cię.
Tureckich dziwek takich jak ty, żaden z nas nie tknie.
Po tych słowach dostałem od niej w twarz. Trzeba przyznać, że
miała ciężką rękę, piekł mnie policzek jak cholera, ale to też oznaczało, że
trafiłem w jej czuły punkt.
- Zamknij się Kaulitz! Ty chyba
nadal nie rozumiesz, w jakiej sytuacji się znajdujecie. Co ty sobie myślisz, że
będziesz mi stawiał jakieś warunki?!
- W jakiej bym nie był sytuacji,
nie zmusisz mnie do zrobienia czegoś, czego nie chcę.
- Tak sądzisz? Ty chyba nie
rozumiesz jednej rzeczy. To ja tu żądze! – krzyknęła.
Spojrzałem na Billa, on na mnie. Wkurzyłem ją, tego jednego
byliśmy obaj pewni.
Po chwili wyciągnęła z kieszeni kluczyki i rzuciła je
Billowi.
-
Odepnij go. Tylko bez sztuczek Kaulitz – oczywiście, to było do mnie. –
Bo użyję tego – pokazała mi małe urządzenie przypominające pilota. – Chyba
wiesz, co to jest, prawda?
- Domyślam się – odpowiedziałem.
- Jeden głupi ruch, a Bill się
udusi. Pamiętaj o tym. Chyba nie chciałbyś mieć go na sumieniu.
Suka! To jedyne określenie, jakie nasuwało mi się cały czas
na myśl. Naprawdę zastanawiałem się, czy ona nie jest chora psychicznie. Zdrowy
na umyśle człowiek doskonale zdaje sobie sprawę, że za uprowadzenie kogoś, będą
go ścigać, a ona zachowywała się tak, jakby wszystko, co zrobi, miało ujść jej
bezkarnie.
Kiedy Bill mnie odpiął, roztarłem sobie obolałe nadgarstki.
A ona wyciągnęła komórkę i zaczęła do kogoś dzwonić.
- Proszę tu przyjść doktorze – rzuciła
tylko i rozłączyła się.
Po dosłownie dwóch minutach pojawił się jakiś mężczyzna z
walizeczką. Cofnąłem się, łapiąc za ramie brata i chowając go za sobą.
- Podaj im obu to, o czym
rozmawialiśmy.
- Jeśli mogę coś powiedzieć. To lepiej
nie podawać tego Billowi, już były problemy z wybudzeniem go. Nie wiem, jak
zareaguje jego organizm na narkotyk.
Popatrzyła na lekarza, najwyraźniej nad czymś myśląc.
- W porządku, ma obroże, będzie
posłuszny. Ile potrzeba dawek, żeby to zaczęło działać, tak jak chcę?
- Trzy wystarczą. Potem sam będzie
się o to prosił.
Uśmiechnęła się, a moje serce podeszło mi do gardła.
- Proszę zrobić mu zastrzyk – powiedziała.
- Nie ma mowy, nie będziesz mnie niczym
szprycować – zaprotestowałem, cofając się razem z bratem w głąb pomieszczenia.
- Co jest Tom, boisz się igieł? Taki
duży chłopiec.
- Nie boję się igieł, ale nie
będziesz mnie szprycować jakimś gównem. Co to ma niby być?
- Chyba nie chcesz mi teraz udowadniać,
że nigdy nie próbowałeś narkotyków.
Owszem, próbowałem, a kto nie próbował? Lubię dobrą zabawę i
uważam, że w życiu trzeba spróbować wszystkiego, oczywiście w granicach rozsądku,
więc raz czy dwa zdarzyło się. Tyle że, nie brałem ich dożylnie, a to zmienia postać
rzeczy.
- Trzymaj się z tym ode mnie z
daleka. Myślisz, że jak mnie naćpasz, to zrobię, co zechcesz? Próbowałaś
kiedykolwiek narkotyków? – zasypywałem ją potokiem słów, próbując coś ugrać,
chociaż sam nie wiedziałem co. Ciężko jest trafić w czułe miejsce drugiej
osoby, by móc mieć jakąkolwiek kontrole nad nią. Wiedziałem, że na pewno je ma,
każdy je ma. Moim był Bill i wszystko, co było z nim związane, no i mama. To
dwie najbliższe mi osoby, za które zabiłbym.
- Próbowałam.
- No to chyba wiesz, jakie mają działanie.
Nie zmusisz mnie przez naćpanie mnie, żebym zrobił coś wbrew własnej woli. To
tak nie działa.
Nie wiem, po co jej to tłumaczyłem. Lekarzyna zaczął do nas
podchodzić, a nam zabrakło już miejsca do ucieczki, bo za naszymi plecami była
już ściana.
- Daj rękę – poprosił mnie
grzecznie, na co prychnąłem. – Zrozum mnie, ja tu tylko pracuję.
- Dla tej psychopatki? – Nie
mogłem uwierzyć. Było w nim też coś dziwnego. Jego wzrok, kiedy starałem się mu
spojrzeć w oczy, był jakiś taki zrezygnowany. - Każdy z nas ma dla kogo żyć i
kogo chronić – powiedział, a ja zrozumiałem, że on też nie jest, a raczej nie
robi tego z własnej woli. Jednak to mnie wcale nie przekonało do oddania się w
jego ręce, wręcz przeciwnie.
- Trzymaj się ode mnie z daleka –
nastawiłem się bojowo. Byłem gotowy do bójki.
- Czy ty Kaulitz zawsze musisz
tak utrudniać? – westchnęła i podeszła do drzwi, zapraszając do środka dwóch
ochroniarzy.
Już wiedziałem, że przegram.
Obaj byli potężni, dobrze zbudowani, widać było po nich, że siłowni to
sobie nie żałowali. Połowa jednego wyglądała, jak ja cały, a co dopiero, jak
było ich dwóch.
- Przytrzymajcie go – powiedziała,
wskazując im mnie palcem. Mężczyźni zaczęli podchodzić do mnie, z braku miejsca
do ucieczki zacząłem rzucać w nich wszystkim, co znajdowało się pod ręką. Kiedy
mnie chwycili, nie odpuszczałem, szarpałem się z całych sił, wrzeszcząc i przeklinając
przy tym.
- Zapłacisz mi za to suko! Puszczajcie
mnie! – kopałem i szarpałem się, byłem już tak nieludzko zmęczony, a po nich
nawet nie było tego widać. Chwycili mnie w tak mocnym uścisku, że czułem się,
jakby moje ramiona zostały wkręcone w imadła.
- Doktorze, proszę mu zrobić ten
zastrzyk.
- Nie mogę, jeśli się nie
uspokoi.
- Uciekaj Bill! – krzyczałem do
brata, który powoli posuwał się w stronę drzwi.
- A ty dokąd! – zorientowała się,
że się rozdzieliliśmy.
- Tom, jeśli się nie uspokoisz, użyję
tego – powiedziała, pokazując mi pilota. Byłem pewny, że nie zrobi tego, za
bardzo zależało jej na nas. Jednak, kiedy znowu zacząłem walczyć, ona po prostu
użyła go, a Bill momentalnie upadł na kafelki, dusząc się i próbując w jakiś sposób
poluźnić obroże. Cały zesztywniałem, widząc go tak rozpaczliwie walczącego o
zaczerpnięcie choćby odrobiny powietrza, i w jednej sekundzie poddałem się, pozwalając
zrobić sobie ten cholerny zastrzyk.
Po wszystkim zabrano nas do jakiegoś pokoju, bez okien i mebli,
wyścielonego tylko grubą gąbką. Jak tylko rzucono nas tam, jak jakieś szmaciane
lalki, chwyciłem brata, tuląc go do siebie.
Płakał, był przerażony, ja zresztą też.
- Uspokój się, już wszystko dobrze.
Przepraszam Bill, byłem pewny, że nie zrobi tego.
- Ja chcę do domu, Tom –
wyszlochał.
- Wrócimy do domu, obiecuję ci
to.
- Teraz.
Jeszcze nigdy nie widziałem brata tak roztrzęsionego. Nie
mogłem go uspokoić przez dłuższy czas. Zastanawiałem się też, czemu nie odczuwam
żadnego działania narkotyku, bo nie czułem nic. Może doktorek wstrzyknął mi coś
innego? Widać było po nim, że robił to, bo musiał.
Bill zmęczony płaczem usnął w moich ramionach, ja czuwałem cały
czas, tuląc go i głaszcząc po plecach. W pewnym momencie ktoś otworzył drzwi, a
on aż podskoczył ze strachu.
- Woda dla was – powiedział
ochroniarz i rzucił butelkę na środek pokoju, po czym zamknął drzwi.
Chwyciłem ją, byłem znowu spragniony, odkręcając w pośpiechu,
przyssałem się do butelki, gasząc w końcu pragnienie.
- Masz, napij się.
- Nie, nie będę tego pił.
- To woda.
- A jeśli coś tam dosypała?
- Była zakręcona fabrycznie i
smakuje zupełnie normalnie. Napij się – jakoś go namówiłem. Chyba nawet był bardziej
spragniony niż ja, pewnie przez to, że płakał.
- Dobrze się czujesz? – zapytałem,
dotykając jego szyi. Obroża luźno zwisała, ale na szyi widniały siniaki po tym,
jak się zacisnęła.
- Tak, a ty?
- To chyba jakaś podpucha z tym
narkotykiem, bo czuję się zupełnie normalnie – przyjrzał mi się, patrząc mi w
oczy, na moje źrenice czy są powiększone, ale nie były.
- Co teraz, Tom?
- Musimy cierpliwie poczekać. Szukają
nas, więc to kwestia czasu, kiedy nas znajdą. Musimy tylko poczekać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Yay nowy odcinek :) jak ja cię kocham :* Odcinek świetny kilka rzeczy poszło w ruch a tylko ciekawi mnie co z tym narkotykiem, kilka podejrzeń mam i mam nadzieję że będą trafne, no ale teraz tylko czekac na następny :) Nam nadzieje na odcinek pelen akcji i wyjaśnienia tego narkotyku.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi chłopaków ale mam nadzieję, że przetrwają to jakoś, muszą. Czekam z niecierpliwością :)
Pozdrawiam i weny życzę :*
Kira <3
Ps. Jesteś wredna z tym czekaniem :P
Co za .... z tej Muny. Czego ona chce od nich !
OdpowiedzUsuńSzczerze ? Wydaje mi się, że przez te jej "eksperymenty" z chłopakami, między nimi narodzi się ta więź.
Wydaje mi się, że ten doktor pomoże im się stamtąd wydostać. Widać, że dobry z niego człowiek, a jeśli ma rodzine, to w taki sposób zarabia.
Hmmm.. jestem ciekawa co nowego ta dziewczyna wymyśli, a chłopcy muszą być dzielni i przetrwać to wszystko !
Ściskaam kochana :*
Aaaa .. i u mnie pojawił się nowy odcinek ;) Zapraszam Cię serdecznie do przeczytania :) :***
Doszłam do podobnych wniosków :D Tylko mnie najbardziej ten pomyslMuny z tym narkotykiem zajmuje hymmm...? A i twój rozdział przeczytałam i ślad zostawilam :)
UsuńOj zdziwicie się jeszcze do czego Muna się posunie.
UsuńNo i proszę, zakochałam się w Twoim blogu i tak oto zyskałaś nową cichą czytelniczkę (: Piszesz absolutnie fantastycznie! Przeczytałam wszystkie Twoje poprzednie opowiadania i z każdym miałaś coraz lepsze pomysły. Przykro tylko, że tak szybko się to wszystko czyta :( natomiast to opowiadanie jest według mnie najlepsze. Stosujesz genialne rozwiązania rozpoczętych wątków i potrafisz bardzo zaskakiwać. Wprost nie mogę się doczekać następnego rozdziału! (:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Miło mi Cię powitać. Bardzo się staram, żeby każde kolejne opowiadanie było lepsze od poprzedniego. Mam nadzieję, że każdy znajdzie tu opowiadanie, które najbardziej przypadnie mu do gustu.
UsuńSerdecznie pozdrawiam :*
Nie wiem, co mam myśleć o tej Munie. Nie wiem, jaki ona ma cel w przetrzymywaniu ich. Ale widać, że jest ustawiona, bo każdy się jej boi. Tylko zastanawiam się, gdzie są jej rodzice, bo chyba coś tam było, że to jej RODZICE są bogaci. No i ciekawi mnie, gdzie są te jej przyjaciółeczki. No i Tom zaczyna mnie denerwować. Widać, że ma charakterek, ale gdyby nie jego niewyparzona gęba, to nie byliby w tym miejscu, jakim się znaleźli, a Billowi by się nie obrywało tyle razy. I ciekawi mnie również to, jakie działanie będzie mieć ten narkotyk. Może najdzie go nagła ochota na brata? xD No nic, zobaczymy w następnym odcinku, na który niecierpliwie czekam.
OdpowiedzUsuńWeny. :*
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.