Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 16 grudnia 2014
20:10
Witajcie mordki.
Kolejny dzień z rzędu śpię po 12h na dobę. Zaczynam się zastanawiać,
czy nie zapadam w sen zimowy. Miałam w planach pomyć sobie dzisiaj okna, ale
dupa wyszła, bo jak wstałam, pomijając już fakt, że i tak było ponuro, to zanim
wypiłam kawkę, potem drugą, zjadłam na śniadanie, którego nigdy nie jem - pół
pudełka słonych paluszków, zrobiło się ciemno, więc z mycia okien nici. Dochodzi
już 20:00, za niedługo do wanny, ukąpać się i spać i znowu pewnie będę spać do
południa, ehhh… Czuję się jak w tej reklamie; jestem zmęczona swoim zmęczeniem
:XD ( śmieje się sama z siebie. Nie martwcie się nie mam depresji, ja po prostu tak
źle znoszę zimę) Do tego byłam wczoraj zmuszona wyruszyć na łowy kozaków. Jakiś
miesiąc temu kupiłam sobie na allegro kozaczki, takie na jeden sezon. Nie łudziłam
się, że za 30 zł wytrzymają dłużej niż do wiosny, ale nie wytrzymały nawet miesiąca,
nie mówiąc już o całym sezonie… Nie powiem, że nie wydało mi się to trochę dziwne,
że wystawiają buty na licytację i za takie śmieszne pieniądze sprzedają, (ale
tak mi się podobały, że musiałam je mieć) teraz już wiem dlaczego. Cóż, buty
kupiłam sobie wczoraj w Deichmannie za 119 zł, mam nadzieję, że wytrzymają do
wiosny. Chyba już nigdy więcej nie kupię butów na allegro.
Dobra, bo ja wam tu o doczesności, a was tu bardziej
obchodzi, co z bliźniakami.
A! Jednak jeszcze wam potruję. Dziś przedmowa będzie dłuższa
:XD muszę sobie do was pogadać. Kilka dni temu obudziłam się w nocy (no dobra nad
ranem, ale było jeszcze ciemno, więc trzymajmy się wersji, że w nocy) i tak leżałam,
czekając, aż znowu przyjdzie sen, i jak to zwykle u mnie bywa, przewijały mi się
różne myśli przez głowę, i wydumałam dla was nowe opowiadanie. :XD Tak że, jak skończy
się obecne, możecie liczyć na to, że pojawi się kolejne :XD Na razie nic więcej wam
o nim nie powiem, oprócz tego, że to oczywiście twincest. Mam nadzieję, że się wam
spodoba. Będzie inny niż dotychczasowe opowiadania. Dlaczego? Przekonacie się, jak
przyjdzie czas.
No dobrze, ale wracając do „Kochanków”, bo ja jak zwykle
odbiegam od tematu. W dzisiejszym odcinku Muna posunie się do kolejnego szantażu,
tym razem, każąc dokonywać wyboru Billowi. Jak myślicie, co zrobi nasz Billy?
Zapraszam was do czytania, i na kolejny odcinek za 2, a nie
3 dni :)
Wasza Niki.
Odcinek 12
Obserwowałem Toma, jak podąża wzrokiem za strzykawką, którą
położyła na stole. Zachowywał się teraz jak wygłodniałe zwierzę.
- Przywiążcie go. – Wskazała
gestem głowy na Toma.
- Co chcesz zrobić? - Ruszyłem na
ratunek bratu, ale jeden z ochroniarzy powstrzymał mnie.
- Spokojnie, Bill. Zaraz będzie
cały twój.
Tom cały się najeżył, nie zamierzając wcale ułatwiać im
zadania.
- Ty nadal walczysz? Myślałam, że
na głodzie będziesz bardziej posłuszny. Wiesz, że zawsze mogę cię ukarać i nie dać
ci kolejnej dawki? Chcesz tego? – zapytała, podchodząc do niego bliżej.
- Wal się! Nigdy mnie nie
złamiesz! – wykrzyczał do niej. – Myślisz, że dzięki temu masz nade mną władze?
- Każdy ma jakieś granice. A twoją
nie jest głód narkotyku, tylko Bill. Zgadłam? – Nastała cisza. Tom zamilkł,
tylko potwierdzając tym jej teorię. Co za kretyn. W tym momencie powinien mówić
i robić wszystko na odwrót, nawet jeśli się domyślała, to na chwilę zbiłoby to
ją z tropu, a tymczasem teraz miała go, nas, jak na patelni. - Już dawno cię
przejrzałam. Dzisiaj zabawimy się inaczej – powiedziała i spojrzała na mnie.
- Dzisiaj, to ty Bill, odegrasz główną
rolę.
Spojrzałem na nią, nie mając pojęcia, o co jej chodzi.
- Przywiążcie mu też nogi, żeby
czasem nie zaczął kopać. Bill mógłby nieźle oberwać, a tego przecież nie
chcemy.
Spojrzałem na Toma, który zaciskał zęby, powstrzymując się,
żeby nie wywrzeszczeć więcej obelg pod jej adresem. Tylko trochę późno
postanowił trzymać język za zębami, o wiele za późno.
- Pięknie – powiedziała,
podchodząc pod filary, pomiędzy którymi był przywiązany zupełnie tak, jak to
miało miejsce kilka dni wcześniej w łazience, w której go myłem. Jedyną różnicą
było to, że teraz był ubrany i na dokładkę miał przywiązane nogi w lekkim
rozkroku. – Jesteś piękny. - Dotknęła jego policzka, a on odwrócił głowę, nie
chcąc czuć tego dotyku.
- Zabierz te łapska – warknął.
- Wiem, wolisz, jak dotyka cię
Bill. W porządku, rozumiem. – Zaśmiała się.
Tyle razy jej nawciskał, tego, jakimi epitetami mówił jej w
twarz, nawet nie będę wspominał, a ona w ogóle nie przejmowała się tym. To nie
było normalne. Każdy by na coś takiego zareagował. Każdy normalny człowiek, co
tylko mnie utwierdzało, że ona ma coś z głową i jej sposób działania nie będzie
się trzymał logiki. To źle dla nas wróżyło. Zaczynałem się coraz bardziej
obawiać każdej kolejnej jej wizyty.
– Podejdź tu Bill.
Podszedłem. Gdybym nie bał się o Toma, nawet bym się nie
ruszył ze swojego miejsca o centymetr, ale przez fakt, że Tom był teraz unieruchomiony
i nie miał się jak bronić, do tego cierpiał, odczuwając coraz większy ból z
braku narkotyku, nie miałem wyjścia.
- Kochasz swojego brata? – zapytała.
- Co to za pytanie? – odpowiedziałem
pytaniem.
- Wiem, głupie. Dobrze wiem, że
go kochasz.
- Jak brata – sprostowałem, na co
tylko się uśmiechnęła.
- Widzisz, jak cierpi? – zapytała,
przesuwając palcami po jego skroni. - Zaczyna się strasznie pocić. Wiesz
dlaczego?
Pokręciłem głową.
- Z bólu. Mówił ci, jakie brak
narkotyku daje objawy?
Spojrzałem na Toma, a on uciekł spojrzeniem, co tylko
utwierdziło mnie w przekonaniu, że było gorzej, niż mi mówił.
- Powinieneś mu powiedzieć –
spojrzała na niego, po czym znowu na mnie.
- Nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić, Bill.
- To, czemu nie dasz mu tego
narkotyku, tylko robisz te durne wywody? – uniosłem się.
- To, czy go dziś dostanie, będzie
zależało wyłącznie od ciebie. Masz okazję odpłacić się mu za to, co ci zrobił.
Prychnąłem.
- Kazałaś mu to zrobić.
- Miał wybór.
Tym razem to Tom prychnął.
Spojrzałem na niego, zastanawiając się, czego mi nie
powiedział. Musiałem odstawić emocje na bok i przeanalizować wszystko, co się
do tej pory wydarzyło i wyciągnąć wnioski. A jedyny wniosek, jaki mi się w tym
momencie nasuwał to, że ona chciała nas przeciwko sobie nastawić. Szczuła nas
na siebie, wykorzystując przeciw nam nasze własne uczucia. Jeśli myślała, że w
ten sposób nas nastawi przeciw sobie, to choć twierdziła, że nas dobrze zna,
nie znała nas w ogóle.
- Co mam zrobić? – zapytałem.
- Chcę, żebyś mu zrobił loda.
- Chyba sobie żartujesz!
- Ani się waż godzić! – warknął
na mnie Tom. – Bo przerżnę ci dupę, że nie usiądziesz na niej przez tydzień!
Muna zaniosła się śmiechem.
- Zaczyna się robić ciekawie.
Jesteście tak przewidywalni, że to aż przestaje być już zabawne.
- Lepiej niech będzie po staremu.
Niech Tom się ze mną kocha, ale nie każ mi tego robić.
- Bo co?
- Nie mogę, zrozum – tłumaczyłem
jej.
- A może potrzebujesz motywacji?
- Nie o to chodzi. Ja po prostu
nie mogę, nie dam rady.
- Czyli masz w dupie jego
cierpienie. On się szybciej zdecydował, żeby cię pieprzyć. A ty chcesz patrzeć,
jak umiera na twoich oczach?
Słowo „umiera” podziałało na mnie jak kubeł lodowatej wody.
- O czym ty mówisz, jak to umiera?
- Sądzisz, że wytrzyma odstawienie
narkotyku? Aż taki pewny jesteś, że jego serce to wytrzyma?
Zaniemówiłem. Ciężko było mi wywnioskować czy blefuję, czy może
mówi prawdę.
- Nie waż mi się godzić,
słyszysz! – Tom się na mnie wydzierał, przez co nie mogłem się dostatecznie
skupić.
- Zamknij się! - wrzasnąłem na
niego w nerwach. Najpierw sam robi przede mną tajemnice, a teraz próbuje
wpłynąć na moją decyzję. Jebane dziesięć minut starszy i ciągle chce rządzić. –
Jeśli to zrobię, dasz mu ten narkotyk? – zapytałem.
- Leży na stole. Wystarczy, że to
zrobisz, a należy do niego.
Widziałem, że oddech Toma zrobił się krótki i przyspieszony.
Nie wiem, co tak naprawdę czuł, ale faktycznie strasznie się pocił, być może rzeczywiście
z bólu, bo raczej nie z gorąca, pomieszczeni było klimatyzowane i przyjemnie
chłodne.
- Dobrze, zrobię to.
- Pojebało cię?! – Tom znowu zaczął
na mnie krzyczeć. – Ani się waż nawet do mnie podchodzić!
Jednak i tak podszedłem. Był wściekły. Patrzył mi w oczy,
ciskając gromami. Tego, co krzyczał, nie słuchałem, ale przewinęło się wiele
epitetów.
Kiedy klęknąłem przed nim i zsunąłem mu spodnie do kolan,
zamilkł.
- Proszę, nie rób tego –
wyszeptał teraz łagodnie.
Próbował zmienić taktykę, ale ja i tak się już zdecydowałem,
a rozmówię się z nim później, jak zostaniemy sami.
- Zaczekaj, Bill – powstrzymała mnie,
kiedy miałem ująć w dłoń jego przyrodzenie. W tym momencie pomyślałem, że
jednak mi odpuści. Poczułem nawet coś na kształt ulgi, jednak… - Włóż w to trochę
serca, chcę widzieć w tym miłość – powiedziała, rujnując tymi słowami moje nadzieję.
Spojrzałem na nią niezrozumiałym wzrokiem.
- Zrób to z uczuciem tak, jakby
Tom był najukochańszą ci osobą.
Nabrałem głęboko powietrza do płuc, chwilę je w sobie przytrzymując.
Miłością? Pierwszy raz będę go dotykał w tym miejscu. Pierwszy
raz będę robił mu loda. W ogóle pierwszy raz będę robił facetowi loda. Może byłem
podejrzewany o to, że jestem gejem, ale daleko mi do geja było, a już w
szczególności do robienia tego z własnym bratem. Zastanawiałem się jak to zrobić,
widziałem setki filmików, jak dziewczyny robią loda facetom, ale widzieć coś, a
mieć okazję zrobić to samemu, to dwie różne sprawy.
Dotknąłem jego penisa, czując, jak się cały spiął i przestał
na moment oddychać.
Spojrzałem do góry na niego, marszczył brwi, ale nie w
grymasie złości, tylko chyba przerażenia na to, co chcę zrobić. Ciężko mi
określić jak to wyglądało. On sam chyba nie do końca wiedział, czy ma się rozpływać
pod przyjemnym doznaniem mojej dłoni, która pobudzała go? Czy zapaść się pod ziemię
ze wstydu, widząc po chwili, jak po jego członku sunie się mój język - od samej
nasady, aż po czubek?
Stęknął, kiedy przejechałem kulką w języku po główce jego
penisa. Zerknąłem do góry, ale miał zamknięte oczy i przygryzał dolną wargę. Jego
penis zrobił się bardzo twardy, to musiało go cholernie podniecać, że tak zareagował.
- Zaczekaj – powstrzymała mnie
Muna, najwyraźniej widząc, że Tom może za chwilę dojść. - Połóż ręce na jego
pośladkach i ściśnij je – powiedziała, na co obaj na nią spojrzeliśmy.
Jednak zrobiłem to, zaciskałem dłonie na jego pośladkach,
masując je i uciskając, a on cały czas napinał je. Bronił się przed każdym moim
gestem.
- Dobrze, a teraz rozepnij mu bluzkę
i całuj jego klatkę piersiową.
Zrobiłem to, co chciała. Zacząłem delikatnie, muskać skórę
na jego brzuchu. Czułem, jak napina mięśnie,
a ja sukcesywnie posuwałem się do góry, aż w końcu wstałem, dochodząc pocałunkami
aż do szyi. Czułem, jak szybko bije mu serce. Oddychał też ciężko, na jego
ciele pojawiła się gęsia skórka. Czy ja naprawdę go podniecałem? Spojrzałem mu
w twarz, ale miał zamknięte oczy. Pięknie! Czy ja dla niego znaczę jednak
więcej, niż twierdził? Nawet jeśli, byliśmy zmuszeni do tego, to chyba nie
powinien aż tak na mnie reagować. Zacząłem mieć już wątpliwości.
- A teraz pocałuj go – rozkazała.
Nasze spojrzenia spotkały się. Co prawda Tom mnie już całował,
ale on zawsze był w tych sprawach ode mnie śmielszy.
- Pospiesz się, on cierpi – rzuciła,
widząc, że się zastanawiam. Wiedziała doskonale jak mnie zmusić. Widziałem krople
potu, spływające po skroniach brata, i to mi już wystarczyło bym wiedział, że
nie kłamie.
- Zamknij oczy – wyszeptałem do
niego.
- Nie mów mi, co mam robić.
- Choć raz zrób to, o co cię
proszę – odparłem stanowczo, i na tyle zdecydowanie to zabrzmiało, że zamknął.
Uchwyciłem w dłonie jego twarz i z szybko bijącym sercem, musnąłem jego usta.
Nie walczył ze mną, ale też nie pomagał, przyjął postawę obojętnego. Munie się
to nie podobało, ale choć upomniała go, żeby pamiętał, co jej obiecał, nadal miał
to gdzieś.
- Przykro mi, Bill, ale Tom nie
daje mi wyboru. Chciałam na tym poprzestać, ale skoro on nie chce odwzajemnić twojego
pocałunku, to nie wiem, czy zasługuje na narkotyk.
- Daj spokój. Przecież to ja mam robić,
co chcesz, nie on. – Starałem się wybrnąć z tego impasu.
Stała przez chwilę nad czymś myśląc.
- No dobrze – odezwała się w
końcu. – Masz szczęście, Tom. Taki brat to skarb. Powinieneś się od niego
uczyć.
- Czego? Uległości? Nie jestem taki jak on.
- Widzę. Współczuję ci, Bill. Przez
niego musisz cierpieć. Jeśli nadal ci zależy na bracie i chcesz zapracować na
narkotyk dla niego, chociaż po tym, jak się zachował ja na twoim miejscu, miałabym
to gdzieś, to chcę, żebyś doprowadził go do wytrysku. Ustami. A potem połknął
jego nasienie.
Aż zrobiło mi się niedobrze, jak to usłyszałem.
Boże, żebym nie wiedział, jak cierpi, i żebym nie wiedział,
jaki naprawdę jest Tom, może i miałbym go gdzieś. Tyle że ja wiedziałem, iż
poddanie się komuś pokroju Muny, nie leży w jego naturze. W mojej też nie leżało,
ale ja wolałem takie rzeczy załatwiać inaczej, miałem inną taktykę, a Tom wszystko
zawsze psuł.
- Więc jaka jest twoja decyzja?
- Zrobię to – odparłem, kolejny
raz klękając przed nim.
Już wiedziałem, że moja kulka w języku może szybko zakończyć
zabawę. Obawiałem się tylko czy się nie porzygam, kiedy poczuję w ustach jego
nasienie. Mimo wszystko przystąpiłem do
działania. Tak jak myślałem, zareagował na moją stymulację. Szybko też poczułem
w ustach słonawy posmak, co zwiastowało, że za chwilę dojdzie. Wziąłem głęboki
oddech, Tom się szarpnął, chcąc się odsunąć, ale chwyciłem go za pośladki,
mocno zaciskając na nich palce i pochłaniając w ustach jego męskość aż do
samego gardła. Wykonałem ostatni ruch, doprowadzając go w końcu do wytrysku. Stęknął
i napiął wszystkie mięśnie, a ja poczułem, jak ciepła sperma zalewa moje
gardło. Połknąłem to, starając się nie skupiać na smaku.
Tom szybko oddychał. Sam orgazm z pewnością sprawił mu nieopisaną
przyjemność, co do tego nie miałem żadnych wątpliwości. Pozostała jedynie
kwestia, jak to teraz wpłynie na relacje między nami.
- Brawo, Bill – powiedziała Muna,
uśmiechając się.
Podniosłem się, naciągając Tomowi spodnie na tyłek. Spojrzał
na mnie bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy. Zastanawiał się pewnie, co czuję,
a ja właśnie zacząłem walczyć z odruchem wymiotnym. Nawet nie ze względu na sam
smak, ale faktu, co zrobiłem. Kiedy jeszcze klęczałem, nie skupiałem się na tym,
komu i co robię, ale teraz, kiedy Tom tak na mnie patrzył, nie wytrzymałem i
rzuciłem się biegiem do łazienki, zwracając.
Czy to możliwe, że on doskonale wiedział, że tak się to właśnie
skończy, i nie chciał, żebym przez to przechodził? Boże, okropne uczucie. Żeby robić
takie rzeczy, to albo trzeba być pozbawiony wszelkich hamulców, albo bardzo kochać
osobę, której się to robi. Ja oczywiście kochałem Toma, ale jak brata i nigdy
nie wyobrażałem sobie, że mógłbym dotknąć jego członka, a co dopiero zrobić mu
loda z połykiem. Westchnąłem i wstałem, spuszczając
wodę w muszli. Przepłukałem jeszcze usta i wróciłem do pokoju. Tom spojrzał na
mnie. Widać było po jego minie, że się o mnie martwi, ale ja nie byłem taki
delikatny, jak mu się wydawało. To prawda, zwymiotowałem, ale to dlatego, że
zrobiłem to właściwie wbrew własnej woli, i tylko po to, żeby zdobyć dla niego
ten cholerny narkotyk. Zauważyłem jednak, że w pokoju został tylko jeden ochroniarz,
reszta najwidoczniej została odesłana. Tom jednak nadal był przywiązany, a
sądziłem, że w końcu odwiąże go i da mu tę strzykawkę, na której właśnie
skupiał swój wzrok.
- Co z narkotykiem? – zapytałem w
końcu?
- Zasłużyłeś, chociaż powinnam cię
ukarać za to, że zwymiotowałeś.
Aż mi serce stanęło na moment, kiedy to powiedziała. Gdyby
się rozmyśliła, to sam bym ją chyba udusił gołymi rękami. - Ale powiedzmy, że
uszanuję to, że to twój pierwszy raz. I tak więcej zrobiłeś dla Toma, niż on dla
ciebie.
- To dlaczego go nie rozwiążesz?
- Później. Czeka cię jeszcze jedno
zadanie, Bill. To za ten kibelek.
- Jakie? – spytałem od razu. Tego
było już za wiele. Zrobiłem, co chciała, a ona jeszcze wymyślała.
- Sam mu zrobisz ten zastrzyk.
Aż otwarłem szerzej oczy. Nigdy nikomu nie robiłem
zastrzyku. Co więcej, mnie samemu słabo się robiło na ten widok, więc jak do cholery
miałem mu zrobić zastrzyk? A co jeśli coś źle zrobię i go zabiję?
- Miłej zabawy – powiedziała i ruszyła do
wyjścia.
- Zaczekaj. Ja nie potrafię – zacząłem.
- Tom ci powie jak. Postaraj się,
nie narobić mu więcej siniaków, niż on sam sobie zrobił. To proste, zobaczysz. Wystarczy
trafić w żyłę. Powodzenia, Bill - mówiąc to, zostawiła nas.
Spojrzałem na brata.
- Nie musiałeś tego robić –
powiedział, pijąc do loda, którego mu zrobiłem.
- Ale zrobiłem i nie chcę więcej
o tym dyskutować.
- Tylko ją prowokujesz. Jej właśnie
o to chodzi, żebyśmy robili wszystko, co każe.
- Ciekawe – zironizowałem. – A ty
to nie tańczysz, jak ci zagra? Może w końcu powiesz mi, czym cię zaszantażowała,
że wolałeś mnie wydymać niż…
- Po co ci to wiedzieć? – Wszedł
mi w słowa.
- Zaczynasz mnie wkurzać, Tom! Mieliśmy
umowę, a kiedy przychodzi moment, że powinniśmy trzymać się jak najbardziej
razem, ty ciągle wszystko psujesz!
- Nieprawda.
- Prawda. Na tej wojnie nie ma
czegoś takiego jak bliźniacza więź, i syndrom starszego brata. Teraz jesteśmy sobie
całkowicie równi. Nie ma silniejszy i słabszy. Starszy i młodszy, rozumiesz? Teraz
musimy współpracować, a ty przestań mnie w końcu niańczyć. I gadaj, czym cię zaszantażowała.
Westchnął.
- Jeśli nie powiesz, nie
wstrzyknę ci narkotyku. Zobaczymy, jak długo będziesz taki nieugięty.
Tak zdumionego spojrzenia w jego wykonaniu, to jeszcze nie
widziałem, aż przez ten moment poczułem się dumny z siebie. Choć raz poczułem
się silniejszy od Toma, i to było nawet przyjemne.
Jednak widocznie ból był większy, niż sądziłem, bo szybko
się zdecydował powiedzieć mi.
- Za posłuszeństwo obiecała mi,
że nie wstrzyknie i tobie tego narkotyku – powiedział.
- Chciała mnie też tym gównem szprycować?
- Tak. Podobno, kiedy nas porwali
i uśpili, nie mogli cię później wybudzić z narkozy.
- Podobno. – Przyznałem.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- A czy to ważne? Ja spałem, skąd
mam wiedzieć, co się tak naprawdę ze mną działo w tym czasie. Może dali mi za dużą
dawkę. Może wcale nie mieli problemu z wybudzeniem mnie, tylko mnie w tym stanie
utrzymywali. Obudziłem się, tyle wiem, ale wcale się nie czułem jak ktoś, kto jedną
nogą był po drugiej stronie. Wydzierasz się na mnie, że ja jej wierze i daję
sobą manipulować, ale ty także założyłeś z góry, że ten narkotyk mógłby mnie
zabić i zdecydowałeś się mnie pieprzyć, zamiast zaryzykować.
- Kurwa, boję się o ciebie! Może
źle wybrałem, ale chyba lepiej, żebym cię pieprzył, niż żebyś musiał znosić tę męki
na głodzie.
- Szkoda tylko, że mnie o zdanie
nie spytałeś, wiesz. Zawsze decydujesz za mnie, jakbyś wiedział, co będzie dla
mnie lepsze. Zaczynam mieć już tego dość.
- Przepraszam. Nie robię tego
złośliwie. Ja się o ciebie naprawdę boję. Jeśli coś by ci się stało, chyba bym
umarł.
Nawet nie potrafiłem się na niego długo wściekać.
- Zastrzyk! - przypomniało mi
się. – Tom, ja nie dam rady ci go zrobić.
- Musisz, Bill. To nic trudnego.
Chwyciłem strzykawkę ze stołu i podszedłem do niego.
Zdjąłem osłonkę z igły, przyglądając się jej. Była króciutka
i bardzo cienka.
- To nie boli – powiedział.
- Akurat – bąknąłem.
- Igła jest tak cienka, że to
naprawdę nie boli. Musisz tylko trafić w żyłę.
- Nie potrafię, Tom.
- Potrafisz.
- Nie dam rady, nie skrzywdzę cię.
- Posłuchaj, Bill. W tej chwili
to mnie już tak wszystko boli, że tego ukłucia nawet nie poczuję.
Czułem, jak serce szybko mi bije. Wiedziałem, że muszę to zrobić,
ale strasznie się bałem, że zrobię mu tylko krzywdę, zamiast pomóc.
- Proszę, Bill. – Popatrzył na mnie
takim wzrokiem, że aż mnie ścisnęło coś w gardle.
- Gdzie mam ci to wstrzyknąć,
masz przypięte ręce.
- Spróbuj na szyi.
- Zwariowałeś?
- Nie. Nie bój się. Zobacz, kiedy
odwrócę głowę będziesz miał żyłę na wierzchu. - Odwrócił głowę, a żyła na jego szyi
wyraźnie się odznaczyła.
- Boże – jęknąłem. - Nie dam
rady, Tom. Niedobrze mi. – Przyznałem się.
- Spokojnie. Oddychaj głęboko.
Posłuchaj uważnie. - Spojrzał na mnie. – Kiedy wkłujesz igłę, w strzykawce pojawi
się krew. To normalne, nie przejmuj się tym. Powoli zacznij wstrzykiwać,
rozumiesz? Bardzo powoli. Jeśli zrobisz to za szybko.
- Umrzesz?
- Mogę stracić przytomność.
Czułem, jak trzęsą mi się ręce.
- No, śmiało – powiedział, odwracając
na bok głowę i uwydatniając mi żyłę. Starał się, żebym miał jak najbardziej
ułatwione zadanie. – Będzie dobrze. Nie bój się. To nie boli, naprawdę. – Przekonywał
mnie, ale ja i tak swoje wiedziałem.
- Dobra, ale zamknij się i nie
ruszaj się. Nawet nie drgnij.
- Okej.
Zapanowała cisza. Tom zacisnął zęby i ręce w pięści. Spojrzałem
mu w twarz ostatni raz. Miał zamknięte oczy i bardzo dobrze, bo nie zniósłbym
teraz jego wzroku. Przyglądałem się dłuższą chwilę żyle, by wbić czubek igły w
upatrzone miejsce. Wziąłem ostatni głęboki wdech, starając się nie skupiać na
tym, że to mój brat, że jego skóra jest ciepła, że to żywy człowiek, i że właśnie
sprawiam mu ból. Doskonale wiedziałem, że ukłucie boli, starałem się odsunąć te
myśli od siebie i powoli wkułem się w wybrzuszenie żyły. Nie miałem pojęcia, że
igła wejdzie tak gładko. Płyn w strzykawce zaczął zabarwiać się krwią, czyli
trafiłem. Przycisnąłem tłoczek strzykawki, bardzo powoli wstrzykując
zawartość. Zerknąłem na twarz Toma. Po
jego skroni spłynęła kropla potu, ale nawet jego oddech był bardzo powolny. Robił
wszystko, by mnie nie zdekoncentrować, żebym tylko miał ułatwione zadanie. Wyciągnąłem
igłę, przyciskając palcami miejsce ukłucia.
- Dobrze się czujesz? – zapytałem,
obserwując jego twarz.
Otworzył powoli oczy. Jego źrenice zakrywały prawie całą tęczówkę
oka. Narkotyk właśnie rozszedł się po całym jego organizmie, był na haju.
- Dziękuję. Powoli przestaje boleć,
Nie bój się, czuję się dobrze.
- Na pewno?
- Tak, a ty?
- Nie wiem, boję się o ciebie.
Uśmiechnął się.
- Mam dosyć, Tom – powiedziałem
szczerze.
- Ja też, trzeba dopracować twój
plan ucieczki.
Teraz gdy, nic go już nie bolało, znowu zaczynał rozsądnie
myśleć. A ja musiałem usiąść na ziemi i oprzeć się o filar. Czułem, że z tych
emocji nogi mi się zrobiły jak z waty i dałbym sobie teraz rękę uciąć, że
pewnie byłem blady jak ściana.
Nie siedziałem tam jednak długo, bo wkrótce do pokoju
przyszedł jeden z ochroniarzy, kładąc na stole kluczyki do kajdanek Toma.
- Możesz go odpiąć - powiedział i
wyszedł.
Podbiegłem do stołu, chcąc jak najszybciej uwolnić
brata.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Odcinek jest zarąbisty!!! Kiedyś się nawet zastanawiałam kiedy Muna do czegoś Billa zmusi, a tu proszę :D Akcja w tym rozdzialiku mi się podobała, było fantastycznie :3 Myślę, że jednak i Bill i Tom zachowują się tak samo, choć może Billy jest bardziej racjonalny w rozumieniu sytuacji. Wydaje mi się, że jednak Billa sytuacja jak do tej pory jest taka.... hymm bardziej realna do spełnienia??? sama nie wiem.... W ogóle rozdział super i pewnie będę go czytać jeszcze kilka razy bo na prawdę przypadł mi do gustu, ta sytuacja chłopaków i to co się zadziało wg. mnie było taki realistyczne, że achhh już sama nie wiem :)
OdpowiedzUsuńYay jestem pierwsza :D
OdpowiedzUsuńNie martw sie ja ostatnio tez bym tak spala ale do piatku musze jeszcze do szkoły chodzić :/ a co do tych butów to ja mam jeszcze lepiej, w tamtym roku kupiłam, a teraz nie mogę ich znaleźć :/ To dopiero ironia losu nie :)
Ps. Pozdrowionka i weny życzę :*
Kira <3
Ps2 kocham ten rozdział :3
Właściwie, to oni obaj nie odnajdują się w tej sytuacji. Robią wszystko co każe im Muna, żeby przeżyć. Tom jest w tej gorszej sytuacji, bo jest już uzależniony i jego myśli na głodzie krążą głównie wokół narkotyku, W ogolę cała ta sytuacja jest dla niech koszmarem. Starają się skupić niby na planie ucieczki, próbują jakoś odnaleźć się w tej sytuacji i wyciągnąć dla siebie jakieś korzyść, ale... o tym przeczytasz już w następnym odcinku :D
UsuńWOW!
OdpowiedzUsuńNO TO SIĘ DZIAŁO. NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ, ŻE TA SUKA WYMYSLI COŚ TAKIEGO. NIUE MÓWIĄC JUŻ NAWET O TYM, ŻE BLIŹNIACY SIĘ ZGODZA.
WEDŁUG MNIE BILL SIĘ ZA BARDZO PRZEJMUJE.
WENY ŻYCZĘ
KOTEK
Nasz Billy zawsze się wszystkim przejmuje. U niego co w sercu, to na języku, ale w sumie przyznaj sama, co Ty byś zrobiła na jego miejscu? Nie wiem czy masz rodzeństwo, ale wyobraź sobie taką sytuację, że Ty i twój brat lub siostra jesteście zmuszani do seksu, a nic oprócz braterskiej miłości do siebie nie czujecie. Ja sobie nie wyobrażam, jakbym musiała robić z bratem takie rzeczy i to jeszcze na rozkaz, bo w przeciwnym razie ktoś by mnie szantażował, że zrobi krzywdę mojemu bratu czy siostrze.
UsuńRODZEŃSTWO MAM I NIE POTRAFIĘ SOBIE TEGO WYOBRAZIĆ. ZWŁASZCZA ZE STARSZYM BRATEM. WCALE NIE POTRAFIĘ SOBIE WYOBRAZIĆ, CO TRZEBA MIEĆ W GŁOWIE, ŻEBY ZROBIĆ KOMUKOLWIEK DOBRZE W TAKI SPOSÓB. NIE MÓWIĄC JUŻ O TYM, CO TRZEBA MIEĆ W GŁOWIE, ŻEBY KOGOŚ DO TEGO ZMUSZAĆ, PRZETRZYMYWAĆ I SZPRYCOWAĆ JAKIMŚ GÓWNEM SZANTAŻUJĄC W TAK NIELUDZKI SPOSÓB. PO PROSTU OPISAĆ SIĘ NIE DA.
UsuńNIE MAM NAWET POMYSŁU, CO DALEJ, A ZAWSZE MIAŁAM JAKIEKOLWIEK WYOBRAŻENIA, ALE NIE PISAŁAM ICH ZA DUŻO, BO NIC SIĘ NIE ZGADZAŁO.
NORMALNIE NIE WIEM, CO MAM O TYM OPKU MYŚLEĆ. I OCZYWIŚCIE CZEKAM NA PRAWDZIWY TWC!
POZDRAWIAM
KOTEK
Najlepiej cierpliwie czytaj, zapewniam Cię, że doczekasz się tego na co czekasz :D
UsuńŁaaa, sama już nie wiem, co myśleć. Cieszę się, że wreszcie szczerze ze sobą pogadali. No, w sumie to już nie zostało wiele rzeczy, do których Muna mogłaby ich zmusić, a przynajmniej tak mi się wydaje. Chciałabym, żeby faktycznie Tom ukatrupił tą wredną jędzę. Mam nadzieję, że przygotowałaś dla niej coś ekstra i chociaż szkoda mi chłopaków, to sami są sobie winni, a zwłaszcza Tom, któremu przyda się lekcja pokory. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i cieszę się, że masz już pomysł na kolejne opowiadanie. Ja też ich mam tysiące, ale znaleźć czas, żeby to napisać... Uch.
OdpowiedzUsuńWeny!
Ps.: Cieszę się, kiedy jestem zaskakiwana, nie lubię tekstów, które są przewidywalne, więc jeśli moje myśli podążyły w zupełnie innym kierunku niż Twoje, to jeszcze lepiej :)
Pozdrawiam!
Powiem Ci tylko tyle, że prawdziwy koszmar, to ich dopiero czeka :)
Usuń