Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
poniedziałek, 22 grudnia 2014
19:28
Odcinek 14
Na drugi dzień rano, przyjechała
do nas mama z Gordonem. Przywieźli nam ubrania i kilka drobiazgów takich jak: pasta,
szczoteczki do zębów, kosmetyki, i jeszcze kilka innych rzeczy, jednym słowem, wszystko
to, co potrzebne w takim miejscu.
Spędziliśmy tu dobę i szczerze mówiąc, obaj liczyliśmy na to,
że wrócimy dzisiaj do domu.
Przed południem przyszedł do nas lekarz z wynikami naszych
badań.
Oczywiście, najpierw wypytał się, jak się czujemy i znowu zasugerował,
że może ściągnąć dla nas psychologa, na co Tom od razu go zbył, twierdząc, że
jeśli zajdzie taka potrzeba, to sami się do niego zgłosimy, więc nie nalegał
więcej. Za to w ogóle nie krył się z tym, co znalazł jeszcze w krwi Toma.
Nie ukrywał, że nie jest w stanie ustalić dokładnie składu
owej substancji, jednak powiedział, że to prawdopodobnie pochodna heroiny.
Mama była wstrząśnięta, a Tom pytał się w kółko czy możemy stąd
wyjść. W końcu lekarz wydał zgodę.
Pozostała tylko kwestia tego, gdzie się teraz zatrzymamy. Po
włamaniu do naszego domu przenieśliśmy się do hotelu, ale, jako że nie było nas
tam miesiąc, rodzice zabrali wszystkie nasze rzeczy i wymeldowali nas. Co prawda,
mogliśmy wrócić do naszego domu w Hamburgu, ale on z całą pewnością nadal stał
w takim samym stanie, jak go opuściliśmy, czyli z porozrzucanymi rzeczami.
Oczywiście, nie zamierzaliśmy tam wrócić, bo teraz, gdy wiedzieliśmy, że to
Muna stała za tym włamaniem, tym bardziej by się nam ten dom kojarzył z piekłem,
z którego wydostaliśmy się zaledwie dwie doby temu. Westchnąłem, jeszcze nie podjęliśmy
decyzji odnośnie domu, a przyszło nam teraz podjąć decyzję, gdzie w ogóle będziemy
mieszkać.
- Zamieszkajcie tymczasowo w Loitsche
– powiedział Gordon.
Spojrzałem na Toma, wiązał właśnie adidasy. Podniósł głowę,
kiedy zorientował się, że ta nagła cisza, to dlatego, że wszyscy czekamy na to,
co powie. Omiótł nas wszystkich spojrzeniem i wzruszył obojętnie ramionami.
- Tylko tymczasowo – rzucił i zapiął
zamek w torbie. – To co, jedziemy? – zapytał, a Gordon uśmiechając się i próbując
rozładować tę dziwną atmosferę. Nie trudno było zauważyć, że teraz wszyscy
skupiliśmy się na Toma problemie. Jedynie on sam wydawał się go ignorować i udawać
przed nami, że problem z uzależnieniem wcale go nie dotyczy.
Kiedy dojechaliśmy do domu, Tom uciekł do pokoju, który,
zanim się wyprowadziliśmy na swoje, był jego. Mama, jak tylko się zorientowała,
że zniknął, ruszyła w kierunku jego pokoju, ale ją zatrzymałem, prosząc, żeby
na razie dała mu spokój. Zgodziła się, chociaż naprawdę musiałem się natrudzić,
żeby jej wytłumaczyć, że tak będzie lepiej.
Wszedłem do swojego pokoju. Pod ścianą stały kartony z naszymi
rzeczami, które zabraliśmy z domu w Hamburgu do hotelu. Każde z pudełek było
dokładnie opisane, więc nie miałem najmniejszego problemu ze znalezieniem
potrzebnych rzeczy. Wiedziałem, że zostaniemy tu jakiś czas, więc zająłem się
też częściowym urządzaniem się na nowo w swoim dawnym pokoju. Ubrania powiesiłem
do szafy, a bluzki i spodnie, układając z przesadną pedantycznością do komody.
Przez cały ten czas zastanawiałem się, co zrobić z Tomem.
Zawsze, po prostu do niego szedłem i z nim rozmawiałem, nie było między nami żadnych
sekretów czy zakazów. To, co należało do mnie, należało też do niego i na odwrót.
Nigdy też się ode mnie nie odgradzał, a teraz czułem wyraźnie, że nie życzył sobie
niczyjego towarzystwa i zamknięte drzwi jego pokoju jasno dawały mi to do zrozumienia.
Do kolacji nie wyszedłem ze swojego pokoju. Kiedy mama zawołała,
byśmy zeszli, w drodze do kuchni zapukałem w drzwi jego pokoju.
- Tom, kolacja na stole –
powiedziałem przez drzwi.
- Zaraz zejdę – usłyszałem.
Chwilę jeszcze stałem pod jego drzwiami, nadsłuchując i zastanawiając się, czy
nie wejść, ale odpuściłem.
Gdy już wszyscy usiedli do stołu, pojawił się Tom.
- Siadaj – odezwała się mama. –
Chcesz do tego bułki czy chleb?
- Bułki – odpowiedział i
wyciągnął rękę po koszyk z pieczywem.
- Jak tam stare śmieci? – zapytał
Gordon, przerywając tę upiorną ciszę. – Wspomnienia pewnie wróciły, co?
- Tak – odparłem, zapychając usta
jedzeniem.
- Mama starała się opisać wam wszystkie
pudełka, żebyście się nie męczyli z szukaniem, co w którym macie – ciągnął
dalej.
- Zauważyłem – stwierdziłem. – Dziękuję
mamo, jesteś kochana. - Dzięki tym opisom szybko poszło mi rozpakowywanie i urządzanie
się.
- Nie ma za co – odparła. – A ty,
Tom, rozpakowałeś się już? – zapytała.
- Prawie – bąknął pod nosem, ale
ja wiedziałem, że nawet nie dotknął tych pudełek.
- Cieszę się – powiedziała.
- Dzwonił Jost – Gordon zmienił
temat. - Jutro tu przyjedzie i przywiezie wasze komórki. Znaleźli je, jak
przeszukiwali dom, w którym byliście.
- Nie musi się fatygować i tak nie
wezmę do ręki czegoś, co dotykała ta suka – odparł ze złością Tom.
Spojrzałem na niego, a potem na mamę i Gordona. Tom w ogóle
nie zwracał na nich uwagi ani na to, jak to zabrzmiało, a oni patrzyli na niego
z przerażeniem.
- Zrobisz z nią, co zechcesz –
powiedział Gordon.
- Możecie ją od razu wyrzucić do
kosza. Kupię sobie drugą i zmienię od razu numer – dodał. – A co z samochodem?
– zapytał, w końcu zerkając na Gordona.
- Został wyłowiony z rzeki, ale
raczej nie nadaje się już do użytku.
- Czyli czekają mnie poważne zakupy
– stwierdził.
- Chcesz kupić samochód? – zapytałem.
Ledwo tu przyjechaliśmy, a on myślał o zakupach.
- Nie zamierzam siedzieć całymi
dniami w domu – rzucił. – Nie jestem tu w niewoli – dodał, a mnie aż ukuło coś
w piersi.
- Jost prosił, żebyście przez
kilka dni nie pokazywali się w Loitsche, zanim nie załatwi wam ochrony.
- Czyli nadal jesteśmy więźniami
– powiedział złośliwie.
- Tom! – Upomniałem go, ale on
tylko zerknął na mnie znad talerza i odłożył sztućce.
- Dokładkę? – zapytała mama, próbując
udawać, że nie zauważyła, że właśnie wywiązała się tu niezręczna sytuacja.
- Nie, dziękuję. Najadłem się.
Mamy w domu jakąś Cole? – zapytał.
- Tak. Wczoraj kupiłam całą
zgrzewkę, jest w garażu. Przynieść ci?
- Sam znajdę – odparł i wstał od
stołu, kierując się do drzwi, które przez dom prowadziły do garażu. Wszyscy siedzieliśmy zdenerwowani. Widziałem,
że mama zaciska nerwowo dłoń na serwetce, a Tom w tym czasie wrócił z garażu z butelką
Coli pod pachą. Zatrzymał się w drzwiach kuchni, zwracając na siebie naszą uwagę.
- Kładę się spać, więc nie
zawracajcie mi głowy – rzucił tylko i ruszył do swojego pokoju.
A my w trójkę nadal siedzieliśmy przy stole, nadsłuchując,
jak wchodzi po schodach na piętro, a po chwili jak zamyka się na klucz w swoim
pokoju. Dopiero teraz Gordon odezwał się.
- Co się z nim dzieje? – zapytał,
patrząc na mnie.
- Nie wiem – przyznałem.
- Bill, jak to jest z tym
narkotykiem? Tom bierze?
Spuściłem wzrok, nie chciałem wkopać brata, bo to będzie
oznaczało, że będą go naciskać, żeby odstawił, a to nie takie proste. Mimo
wszystko musiałem stać po jego stronie. Byłem jedyną osobą, która wiedziała,
przez co przeszedł i tylko ja potrafiłem zrozumieć, co czuł.
- Kiedy nas tam przywieziono, to żebyśmy
nie uciekli, mnie założyli elektroniczną obroże, która miała mnie dusić, jeśli chciałbym
uciec z domu, a Tomowi podano narkotyk, po to, by go uzależnić i za kolejną dawkę
móc nim manipulować. On nie zaczął brać sam, musicie to zrozumieć.
Mama zasłoniła sobie usta ręką. Była w szoku, słysząc to.
- Czy ona was tam torturowała? –
zapytał Gordon.
- Nie. Nic z tych rzeczy. Ona po prostu
chciała mieć nas tylko dla siebie. – Nie powiedziałem im o tym, co tak naprawdę
się wydarzyło.
- Jak często Tom musi zażywać ten
narkotyk?
- Raz na dobę.
- Odkąd was uwolniono, minęło
prawie trzy dni, czy on…?
- Tak, ma go. Chociaż to i tak rozwiązanie
tymczasowe, bo zostało tego zaledwie na kilka razy.
- I co dalej?
Westchnąłem, sam nie wiedziałem. Chciałem o tym pogadać z
bratem, ale on odciął się nawet ode mnie. Najprawdopodobniej miał mnie już serdecznie
dość.
- Proszę, nie naciskajcie go. Ja
z nim o tym porozmawiam i spróbuję namówić na odwyk, ale potrzebuję do tego
czasu.
Gordon pokiwał głową, że rozumie. Mama się nie odzywała,
była totalnie zdruzgotana.
- Jeśli nie macie nic przeciwko,
też się pójdę położyć.
- Jasne – odezwała się w końcu. –
Gdybyś czegoś chciał albo Tom, to mówcie śmiało.
- Dziękuję, na razie potrzebujemy
tylko trochę spokoju – powiedziałem i wstałem od stołu. – Dobranoc.
- Dobranoc synku – powiedziała, a
tuż po niej Gordon, życząc mi dobrej nocy.
Wszedłem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi, chociaż
nie na klucz, tak jak to zrobił Tom.
Niby byliśmy w tym samym domu i dzieliła nas zaledwie ściana,
a czułem się tak, jakby go tu w ogóle nie było.
Westchnąłem tylko i jakiś czas później położyłem się w końcu
spać.
Z samego rana przyjechał do nas Jost. Zszedłem pierwszy
przywitać się z naszym managerem. Tom pojawił się długo później i to z miną, że
bez kija do niego lepiej było nie podchodzić.
- Twoja komórka, Tom – powiedział
David, podając mu telefon. Tom spojrzał na nią.
- Wyrzuć ją do kosza. - Wskazał
gestem głowy w stronę szafki ze śmieciami.
David spojrzał na mnie, oczekując odpowiedzi, o co chodzi,
ale nie odezwałem się, bo jak?
- Jak to? – zapytał.
- Tak to. Kupię sobie drugą.
- Ale tej nic nie jest – zaczął tłumaczyć,
oglądając ze wszystkich stron aparat. Tom nie wytrzymał i zabrał ją, po czym wszedłem
do kuchni i otwierając szafkę na śmieci, po prostu wywalił telefon do kosza.
- Co ty wyprawiasz? Odbiło ci? – Oburzył
się David.
- Nie odbiło. Nie chcę mieć żadnych
rzeczy, które ta dziwka dotykała. Zrozumiałeś? Jeśli jeszcze nam tu coś
przywieziesz, to też wyląduje w koszu.
Jost znowu zerknął na mnie, a ja stałem praktycznie w bezruchu,
trzymając w dłoni swoją komórkę. Przez to zachowanie Toma, już sam nie wiedziałem,
czy nie zrobić dokładnie tego samego. Znaczy, nie miałem zamiaru go zatrzymać,
pomyślałem, że po prostu komuś go podaruję, ale nie żeby od razu wyrzucać.
- Słuchajcie, wiele przeszliście,
myślę, że powinniście porozmawiać z psychologiem – powiedział, a Tom spojrzał
na niego, jakby miał za chwilę mu przywalić.
- Po co?
- Dobrze wiesz, co mam na myśli.
Nie chcę, żebyście się przez to zaczęli nienawidzić.
- Między mną a Billem jest tak
jak było przed porwaniem - powiedział, a Jost znowu na mnie spojrzał. Milczałem.
- Nie sądzę. Zresztą to nie jest
jedyny powód, dla którego powinniście się z nim spotkać, zwłaszcza ty, Tom.
- Co masz na myśli? – zapytał,
natrętnie świdrując go spojrzeniem.
- Rozmawiałem z lekarzem w
klinice, jesteś uzależniony od narkotyków, Tom.
Tak wściekłego spojrzenia w wykonaniu mojego bliźniaka, to
już dawno nie widziałem.
- A co to ma wspólnego z
psychologiem?
- Nie możesz dalej tak żyć, musisz
pójść na odwyk.
- Nadal nie rozumiem, po co mi do
tego psycholog.
- Potrzebujesz wsparcia.
Tom prychnął i podszedł do mnie, obejmując mnie za szyję i
mocno do siebie przytulając.
- Po co mi? Ja już mam wsparcie –
odparł i pocałował mnie w policzek. – Prawda, Bill? – dodał.
Cały się spiąłem i tylko patrzyłem na Josta, jak mięśnie na jego
twarzy nerwowo drgały. Widziałem, że się powstrzymuje, żeby nie wybuchnąć.
- Pójdziecie do tego psychologa i
nie obchodzi mnie to czy to ci odpowiada, czy nie – uniósł się już. - Taka jest
moja decyzja – dodał stanowczo.
- Bez sensu – bąknął Tom i
odpuścił. Tak po prostu. Mimo wszystko nadal w jakiś sposób odczuwał respekt przed
Jostem. – Jeśli to cię uszczęśliwi, to pójdę, ale to strata czasu, to niczego nie
zmieni. No, chyba że znasz takiego, który potrafi cofać czas albo wymazywać
przeszłość – zadrwił, ale Jost to puścił mimo uszu.
- Dam wam znać, jak znajdę kogoś
odpowiedniego.
To były ostatnie słowa, jakie wypowiedział, prócz tych na do
widzenia. Znowu zostaliśmy sami. Tom, oczywiście szybko uciekł do swojego
pokoju, a ja spojrzałem na Gordona i mamę siedzących przy stole w kuchni. Rzecz
jasna, wszystko słyszeli, w końcu kuchnia sąsiadowała z salonem. Kolejny raz
głęboko odetchnąłem, nie wiedziałem, co teraz zrobić, bo co miałem im
powiedzieć? Jak się zachować? A przede wszystkim, co myśleć o Tomie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Świetny odcinek!! Nie dziwię się Tomowi, że tak zareagował bo gdybym to ja była na jego miejscu pewnie też bym tak się zachowywała. Jost mnie wkur**a grrrr.. nie mówię, że źle robi z tym psychologiem ale po co on tak na to nalega, ja się pytam?? Denerwuje mnie, że nie chce z tego zrezygnować bo to tak jakby miał coś do ukrycia i wgl.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Billa bo on w tym momencie ma prawdziwy dylemat wewnętrzny, co myśleć, robić, a także jak postępować z Tomem :/ Tommy też musi sobie poukładać różne rzeczy w głowie i przez to pewnie odsuwa od siebie wszystkich raniąc przy tym ich.
Jestem podekscytowana i niezmiernie ciekawa jak dalej to będzie ale już na 100% wiem, że Jost nie będzie tu dobrym charakterem, wnioskując po tych dwóch rozdzialikach.
Z niecierpliwością czekam na kolejną dawkę twincestu od ciebie i niech się moje przeczucia co do Davida spełnią - nie lubię go grrr...
Wszystkiego najlepszego i wesołych świąt :*
Pozdrowionka śle Kiruś <3
Kurczę, nie wiem co napisać. Tom ewidentnie ucieka przed Billem i wydaje mi się, że jego zachowanie spowodowane jest bardziej brakiem narkotyku, którego zapewne nie zostało mu dużo.
OdpowiedzUsuńJost ma racje, oni muszą porozmawiać z psychologiem, ponieważ to co się stało bardzo odbiło się na ich psychice, on wcale nie chce źle.
Widać, ze Bill sam nie wie jak pomóc Tomowi i powoli ma tego dość.
Dobrym rozwiązaniem byłoby gdyby Tom poszedł na odwyk, ale znając jego silny charakter, na pewno się nie zgodzi, dlatego Bill pewnie wymyśli coś, co ich zbliży do siebie :D
Kochana czekam niecierpliwie na kolejny odcinek ! :):*
Ściskam :**
Kochana u mnie pojawił się nowy odcinek ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie :) :*
Na początku to sorcia że tak długo nie pisałam komentarzy i tak wiem pisałam że nie będę przepraszać za każdym razem ale najwyraźniej nie potrafię. xD Odcinek świetny ale taki bolesny że nawet nie wiem co powinnam napisać. Tom paskudnie izoluje się od wszystkich! Nawet od Billa....
OdpowiedzUsuńTo okropna sytuacja chłopaki przez całe życie się wspierają nawet jak od innych się izolują to tylko od siebie nie, a teraz.... :( To jak rozdzielenie jabłka na dwie połowy nożem a w tym przypadku nożem jest Muna >.<
To wszystko jej wina a ona jeszcze sobie gdzieś zniknęła i ślad po niej zaginął! Nie potrafię sobie nawet wyobrazić co będzie jak Tomowi skończy się narkotyk. Nawet lekarze nie wiedzą co to dokładnie było, nie wiedzą jak go leczyć! On tego nie wytrzyma przecież to będą męczarnie! Co on teraz zrobi? Jak nie bierze tego świństwa to zachowuje się jak wariat i dupek, jeszcze Billy na tym cierpi. Naprawdę nie wiem jak oni mają z tego wybrnąć bo oddalają się od siebie a oddzielnie są o połowę słabsi. To nam już udowodniłaś na samym początku. Chcę żeby schwytali Munę. Tak na prawdę tylko ona może teraz im powiedzieć co to było chociaż przy sporych trudnościach bo nie sądzę żeby tak łatwo dała to z siebie wyciągnąć. Chociaż kiedy tak o tym myślę to mam wrażenie że chłopakom może jeszcze pomóc ten cały doktorek który mu to przygotował. oże to jego znajdą i może on im wszystko powie bo mi się od początku wydaje że ona tylko go tak kontroluje ale on wcale nie ma ochoty zgadzać się na jej zachcianki ki chętnie wbiłby jej nóż w plecy tylko coś go powstrzymuje. To czym ona mu zagroziła musiało być jakąś poważną sprawą. Nie wiem może chodzi o rodzinę? W każdym razie wydaje mi się że doktorek może mieć sporą rolę w całym tym opowiadaniu. Może to on jest kluczem do rozwiązania problemów naszych kochanych bliźniaków? Nie wiem ale staram się kombinować.
Przy okazji to mam wrażenie że Tom naprawdę nie jest sobą. Oni muszą znaleźć psychologa bo to się źle skończy. Wydaje mi się że chociaż Tommy zgrywa twardziela to w rzeczywistości Bill lepiej to znosi. Tom po prostu jest strasznie zawistny i rozumiem go ale Bill jakoś panuje nad sobą a on nie. Chociażby ten telefon. Bill nie chciał go wywalić do śmieci tylko komuś oddać a Tom wpadł w jakąś paranoję i od razu komóra fru do kosza. Powiedzmy szczerze on wie że coś z nim nie tak i właśnie dlatego nie chce iść do psychologa bo boi się że on mu to uświadomi bo on wcale nie chce tego do siebie dopuścić. Stara się być męski, silny i w ogóle ale on nie jest wiarygodny. Wszyscy to widzą i on też tylko nie chce się do tego przyznać, że '' wielki Tom Kaulitz" z czymś sobie nie radzi. No taka prawda. Podłamał się chłopak psychicznie i potrzebuje pomocy. Nie ma co zgrywać bohatera panie Kaulitz. xD
Żal mi tylko biednego Billa. On z jednej strony chce być w porządku z bratem a z drugiej strony w porządku z rodzicami. Jeszcze walczy razem z Jostem o to żeby przekonać Toma że muszą iść do psychologa. Wiem że chciałby Toma wspierać ale to nie jest dobry pomysł bo on teraz wariuje. Ale z drugiej strony jak nie będzie stał po stronie brata to ten się od niego odsunie i nici. Ciężki wybór. I tak źle i tak nie dobrze. W dodatku to na niego spadnie teraz obowiązek tłumaczenia wszystkiego rodzicom i zaraz jeszcze się wyda to czego ich Muna zmuszała. A rodzice będą rzygać jak się dowiedzą. xD Same problemy. Billy ma teraz ciężki life. To nie fair ale trudno zdarza się. Tylko że ja to Billa kocham najbardziej. <3
Dziękuję Ci za poświęcony nam w święta czas. <3 Jesteś wielka Niki. :D Nawet w największe smutki poprawisz mój humor. :D Pamiętaj że wszyscy Cię kochamy i wspieramy w tym co robisz. <3
Przepraszam bo nie mam jak Ci wysłać prezentu czy coś ale chciałabym Ci życzyć wesołych świąt. :D Pod choinkę masz naszą miłość i wdzięczność oraz wszystkie emocje które u nas wywołujesz pod czas czytania Twoich opowiadań (oczywiście same pozytywne). :****
Uśmiechu, weny i buziaczków pod jemiołą życzy:
Twoja oddana czytelniczka i fanka
~GlamKinia <3 <3 <3 :*****