Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
piątek, 2 stycznia 2015
19:08
Witajcie kochani.
Jak tam po sylwestrze? Ja jeszcze dochodzę do siebie. Myślałem,
że dziś będzie się czuła o wiele lepiej niż wczoraj, ale, czuję się jakoś tak…
Chyba przesadziłam z %. Trudno, jak to się mówi „cierp ciało coś chciało”.
Co do opowiadania dziś mały przełom w relacji miedzy
bliźniakami, i to przez głupi incydent. Jaki? Sami przeczytajcie.
Wasza Niki
Odcinek 17
Miałem inne sprawy na głowie, niż rozwlekanie na czynniki
pierwsze tego, co i tak już się nie dało cofnąć. Teraz musiałem się niespostrzeżenie
wymknąć z budynku i moja dwustronna kurtka była idealnym kamuflażem. Zdjąłem ją
i przewróciłem na drugą stronę, zmieniając kolor kurtki z szarego na czarny. Wyciągnąłem
z kieszeni czarną czapkę i założyłem ją. Nałożyłem jeszcze ciemne okulary i
zapinając zamek w kurtce, wyszedłem z budynku. Saki oczywiście spojrzał na
mnie, ale nawet przez myśl mu nie przeszło, że to ja. Ruszyłem do umówionego
miejsca. Miałem jeszcze trochę czasu, więc się nie spieszyłem, a po drodze kupiłem
sobie jeszcze papierosy i zapaliłem jednego. Kiedy dotarłem na miejsce,
usiadłem na ławce, tak jak napisał mi w sms’ie. Nie siedziałem tam jednak długo,
bo nagle ktoś dosiadł się, kładąc między nami papierową torebkę.
- Ty jesteś, Tom? – zapytał.
- Tak.
- W torebce masz to, co chciałeś,
ale to drogi towar – powiedział.
- Nie martw się, mam kasę. Tak
jak się umawialiśmy.
- To dobrze – stwierdził, a ja aż
się uśmiechnąłem i położyłem paczkę papierosów, w której były pieniądze obok
torebki, tak jak ustaliłem to z nim w sms’ach. To było prostsze, niż sądziłem. Wszystko
tak właściwie sprowadzało się do ceny, a konkretniej do kasy, tylko to się
liczyło, kasa nic więcej. Żałosne. W każdym razie z boku wyglądaliśmy, jak
dwóch kumpli, którzy spotkali się i siedzieli na ławce, rozmawiając. Kompletnie
nikt nie zwracał na nas uwagi, chociaż trochę ludzi się tu kręciło.
- Powiedz, Tom, można ci zaufać?
- Ty chcesz sprzedać, a ja chcę kupić.
– Rozwiałem jego wątpliwości.
- Zamierzasz częściej się zaopatrywać,
czy może to jednorazowa rozrywka?
- Myślę, że częściej będziemy się
widywać. – Tym razem, to on się uśmiechnął.
- Wydajesz się w porządku. Następnym
razem dam ci adres, pod który będziesz przychodził na stałe. Nie chciałem ci go
teraz dawać, bo cię nie znam. No, wiesz…
- Spoko, rozumiem.
- Tylko uprzedzam, to dość niebezpieczna
dzielnica. Tej kurtki i butów z adidasa radziłbym nie zakładać.
- Dzięki za radę. Ten towar to
czysta postać? – zapytałem.
- Najczystsza, jaką można kupić.
- Próbowałeś?
- Nie biorę twardych narkotyków. Mam
to już na szczęście za sobą.
Zaintrygowała mnie jego odpowiedź. Chciałem nawet przez
chwilę wypytać go o wszystko, ale stwierdziłem, że to nie miejsce ani czas.
Obaj widzieliśmy się pierwszy raz na oczy, trochę głupio tak od razu wypytywać
zwłaszcza o takie sprawy. Pomyślałem, że zapytam go o to innym razem.
- Jednak handlujesz – rzuciłem
refleksją.
- Z czegoś żyć trzeba – odparł
krótko.
- Racja – przyznałem. Zawsze
gardziłem takimi ludźmi. Teraz czułem, że przyjdzie poznać mi ich świat i
spojrzeć na to, co robią i dlaczego to robią, z nieco innej perspektywy.
- A ty, co brałeś do tej pory?
- Znasz się na tym?
- Trochę się wie.
- Wiesz coś o pochodnych heroiny?
- Uuu, słuchaj, jeśli zażywałeś
coś pochodnego, to po tym będziesz miał odlot, więc uważaj. Nie wstrzykuj sobie
całej dawki na raz, bo sobie zafundujesz złotego strzała.
- Dzięki za ostrzeżenie.
- Dbam o swoje interesy – odparł.
- No tak, w końcu nie codziennie
trafia się koleś z plikiem banknotów.
- Właśnie.
- Masz jakieś imię? – zapytałem.
- DJ.
- Tak po prostu?
Kiwnął głową.
Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni,
zerkając na wyświetlacz. To Bill.
- Przepraszam - powiedziałem i odebrałem.
- Co jest?
- Tom, gdzie ty jesteś?
- Niedługo będę w domu.
- Saki jest na ciebie wściekły. Jak
ci się udało wyjść niezauważonym?
- Normalnie. Nie mogę teraz
gadać. Muszę kończyć, Pogadamy w domu – powiedziałem i rozłączyłem się.
- Kobieta?
- Taaa. Moja druga, lepsza połowa
– odparłem, wcale nie kłamiąc, o tej lepszej połowie, ale on oczywiście nie wiedział,
kim jestem, więc się nawet nie domyślił, że chodzi mi o bliźniaka. - No dobra,
DJ – przerwałem, zanim zacznie zadawać zbyt wiele pytań. Miałem robić z nim interesy,
a nie się zaprzyjaźniać. – Niebawem się odezwę.
- Jasne. Tylko, wiesz, zachowaj dyskrecję.
- Nie martw się. Obaj mamy coś do
ukrycia, więc jeśli o mnie chodzi, możesz być spokojny.
- Okej.
Uścisnęliśmy sobie ręce na do widzenia. Zabrałem torebkę, a on
paczkę papierosów i rozeszliśmy się.
Jak tylko dotarłem do bramy domu, Saki mnie przydybał.
- Tom, czy ty nie masz rozumu? Przecież
mogłem cię zawieść, gdzie potrzebowałeś. Wiesz, jakie miałbym nieprzyjemności,
gdyby Jost się o tym dowiedział?
- Wybacz, ale wiem, że byś nie ustąpił,
a ja naprawdę musiałem to załatwić sam.
- Skąd ty masz tę kurtkę? – zapytał,
patrząc na mnie.
- To ta sama - odpiąłem zamek,
pokazując mu, że od spodu ma inny kolor.
Pokręcił tylko głową.
- Nie gniewaj się. Nic mi nie
jest, jak widzisz. Nikt na mnie nawet nie zwracał uwagi. Tak jak ty mnie nie
poznałeś, a znasz mnie przecież już jakiś czas, tak też wszyscy, których
mijałem, nawet nie zwracali na mnie uwagi.
- Gdyby się Jost o tym dowiedział…
- Ode mnie się tego nie dowie. Od
Billa na pewno też nie, więc jeśli ty sam mu nie powiesz, to zostanie to tylko między
nami.
- W porządku. Tylko nie stawiaj mnie
więcej w takiej sytuacji.
- Jasne – powiedziałem, klepiąc
go po ramieniu.
Jak tylko wszedłem do domu, zauważyłem, że nie ma mamy ani
Gordona, więc udałem się prosto do swojego pokoju. Jednak tuż przed drzwiami
dopadł mnie Bill.
- Masz? – zapytał, pakując się
razem ze mną do pokoju.
- Gdzie mama? – Zignorowałem jego
pytanie i zacząłem się rozbierać.
- Pojechała z Gordonem do babci.
Wrócą wieczorem.
Czyli pewnie koło północy. Świetnie się składa, będę miał mnóstwo
czasu, żeby w spokoju zaaplikować sobie swój nowy narkotyk, nie obawiając się,
że w trakcie ktoś zacznie mi się dobijać do pokoju. Nie miałem pojęcia, jak
będę się czuł, więc wolałem być sam, jakby działo się ze mną coś dziwnego.
- Masz? – Bill ponowił swoje
pytanie. Dotąd będzie pytał, aż mu odpowiem.
- Mam – odparłem.
- I co teraz?
Spojrzałem na niego, wyciągając z kieszeni kurtki papierową
torebkę z narkotykiem i paczkę strzykawek, które kupiłem w aptece po drodze do
domu.
- A co ma być?
Położyłem to wszystko na biurku, obserwując, jak bardzo
przykuły uwagę Billa.
- Nie podoba mi się to, Tom.
- Nie musisz na to patrzeć. Wystarczy,
że wyjdziesz. – A on podparł się ręką o szafkę i czułem, że teraz dopiero się zacznie.
- Coś jeszcze? – zapytałem, prowokując go. Im szybciej zaczniemy tę kłótnię,
tym szybciej ją skończymy, bo tego, że za chwilę zacznie mi robić wywody, byłem
absolutnie pewien.
- Zostawiłeś mnie samego z tą
psycholog.
No tak, mogłem się domyślić, że zacznie od psychologa.
- A no właśnie. Jak tam, pogadaliście
sobie? Czujesz się lepiej?
- Nie pogadaliśmy. Nie chcę chodzić
do niej sam.
- To nie chodź. W czym problem?
- W Joście.
Prychnąłem.
- Czego się boisz? – zapytałem,
podchodząc do niego bliżej. Nie rozumiałem, czemu tak szybko zgodził się na te
wizyty. Widziałem wyraźnie, że sam nie chciał o tym rozmawiać. A jak tylko Jost
rzucił tym tematem, zgodził się, w ogóle nie mając żadnych zastrzeżeń. -
Myślisz, że wszystkim powie? Nawet gdyby chciał, to tego nie zrobi.
- Skąd wiesz?
- Głupi jesteś, czy taki niedomyślny? Nie zapominaj, że to dzięki nam kupił sobie
dom w Los Angeles. To dzięki naszemu wylanemu potowi stać go na Ferrari. To dzięki
nam mógł otworzyć nowe studio w Berlinie. Mam mówić dalej, czy już rozumiesz,
do czego zmierzam?
- Może ma już tyle, że mu
wystarczy.
- Nie sądzę. Im się więcej ma,
tym się więcej chce. Taka jest ludzka natura, Bill.
- Mówisz o sobie?
- Jesteśmy tacy sami jak wszyscy.
Zmieniają się tylko priorytety.
- Twoim stały się narkotyki.
Wiedziałem, że zejście na temat narkotyków, to była tylko
kwestia czasu, i się doczekałem, ale nie zamierzałem z nim o tym dyskutować.
Podszedłem do drzwi i otwarłem je.
- Możesz? – kiwnąłem mu głową, żeby
wyszedł.
- Oczywiście. Teraz się zamkniesz
i będziesz ćpał.
- A to już nie powinno cię obchodzić.
- Myślałem, że jesteś silniejszy.
Spodziewałem się, że to powie. Będzie teraz próbował wjechać
mi na ambicję, ale nie zamierzałem dać się sprowokować. Zbyt wiele razy już to
przerabiałem, żebym nie wiedział, że tak naprawdę to on czuje się bezsilny. Nie
może, nie ma pomysłu, żeby na mnie wpłynąć, więc chwyta się wszystkiego, co
może.
- Jestem silny.
- To nie bierz tego świństwa.
Masz dobrą okazję, żeby to rzucić.
- Po to tu przyszedłeś? Takie
rady chcesz mi teraz dawać? – zapytałem, patrząc mu prosto w oczy.
Nie miał pojęcia, o czym mówił. Jemu się wydawało, że to
jest jak rezygnacja z mięsa. Po prostu postanawia się tego więcej nie jeść i
tyle. Tylko że chęć zjedzenia kurczaka czy kiełbasy ma się nijak do bólu, jaki
się odczuwa na głodzie.
- Wyjdź, Bill, chcę zostać sam.
Chwilę jeszcze stał, natrętnie gapiąc mi się w oczy, jednak
w końcu zrobił tą swoją niezadowoloną minę i wyszedł, a ja usatysfakcjonowany
zamknąłem za nim drzwi.
Chwytając z biurka torebkę z narkotykiem i strzykawki udałem
się do łazienki.
Długo się nie namyślałem, zaczynałem już odczuwać,
delikatnie mówiąc dyskomfort spowodowany głodem narkotycznym, więc nabrałem do
strzykawki odpowiednią ilość, chociaż nieco mniejszą, jak sugerował mi DJ i
zawiązując pasek na przedramieniu, przysiadłem na brzegu wanny. Trochę się
bałem, ale wielkiego wyboru i tak nie miałem, więc odetchnąłem głęboko i wkułem
się w żyłę, wstrzykując zawartość. Jak tylko rozwiązałem pasek, poczułem
opanowujące mnie gorąco. Momentalnie świat mi zawirował i zrobiło mi się czarno
przed oczami, no i już wiedziałem, że to był błąd. Chwyciłem się półki, ale jak
tylko ją złapałem, nie utrzymała mojego ciężaru i wszystko runęło na podłogę
razem ze mną. Nie wiele zdążyłem zapamiętać, bo wszystko pogrążyło się w
totalnej ciszy i ciemności. Jedyne, co zaabsorbowało moją uwagę to, że coś
ciepłego spływało po mojej twarzy. Przemknęło mi przez myśl, że ten ból w
okolicy skroni ma coś z tym wspólnego i to było wszystko, co na wpół świadomie zdążył
zarejestrować mój umysł, zanim całkiem odpłynąłem.
- Tom! Tom!
Nagle gdzieś w oddali ktoś mnie wołał. Słyszałem wyraźnie
swoje imię, ale czułem się taki zmęczony, że nie chciało mi się nawet myśleć, z
której strony dobiega do mnie to wołanie. Jednak w pewnym momencie do moich
nozdrzy dotarł także znajomy zapach perfum, które doskonale znałem. Nie
pomyliłbym ich z niczym innym, były bardzo unikatowe i można było je kupić
tylko na zamówienie. Wiedziałem to, bo sam mu je kupiłem w prezencie, ale bez jakieś
konkretnej okazji, więc doskonale wiedziałem, że gdzieś w pobliżu musiał być
mój brat.
- Tom! Słyszysz mnie? Proszę,
otwórz oczy.
Kiedy uświadomiłem sobie, do kogo należy znajomy zapach,
poznałem też jego głos i coraz wyraźniej go słyszałem. Zacząłem też czuć, że ktoś
mnie obejmuje i wyciera mi ręcznikiem twarz, uciskając mi skroń, która tak
cholernie bolała, że natychmiast przywróciło mi świadomość. Syknąłem i
chwyciłem go za rękę, odsuwając od swojej głowy wraz z ręcznikiem.
- Boże, Tom, ale mnie przestraszyłeś.
Zemdlałeś – wyrzucał z siebie, a ja usiłowałem spojrzeć na niego. Wszystko
nadal wirowało, a jego twarz, choć z tej odległości powinna być bardzo dobrze widoczna,
rozmazywała się. Mrugałem, próbując wyostrzyć sobie widzenie, ale i tak po
chwili wszystko się rozmazywało. - Rozciąłeś sobie skroń. Strasznie krwawisz. –
Przyłożył znów ręcznik, a ja znowu syknąłem. – Przepraszam. Wiem, że boli, ale inaczej
nie zatamuję ci krwawienia. Powiedz coś, Tom. Może zadzwonić po karetkę?
- Żadnej karetki – odezwałem się.
Słowo karetka podziałało na mnie pobudzająco. – Nic mi nie jest - zacząłem się podnosić,
ale, jak tylko podparłem się na ręce i uniosłem, miałem taką karuzelę w głowie,
że nawet po największym piciu, jakie sobie zafundowałem nie kręciło mi się tak
w głowie jak w tej chwili. Opadłem z powrotem o Billa.
- Leż spokojnie. To pewnie po tym
narkotyku. – Domyślił się. – Co czujesz? Boże, boję się o ciebie.
- Kręci mi się strasznie w głowie
– odparłem. – Długo byłem nieprzytomny?
- Chwilę. Usłyszałem straszny
rumor i przyszedłem zobaczyć, co się stało. Jak cię znalazłem i zacząłem
wycierać ci twarz z krwi ocknąłeś się. Nie wiem, czy zemdlałeś przez narkotyk,
czy przez to, że się uderzyłeś. Może masz wstrząs mózgu.
- Nawet jeśli mam, to nie pójdę
do żadnego szpitala. Pomóż mi wstać. Muszę tu posprzątać, zanim mama wróci –
powiedziałem.
- Nie ma mowy. Najpierw muszę cię
opatrzeć.
- To drobiazg. - Złapałem za ręcznik,
którym cały czas uciskał moją rozciętą skroń i zerknąłem na niego. Był cały zakrwawiony.
– Kurwa. Pomóż mi usiąść. – Złapałem go za rękę. A on oparł mnie w końcu o wannę.
- W porządku? Jak się czujesz?
- Kręci mi się w głowie, a poza
tym, chyba dobrze. – Bill kucał przede mną i cały czas mi się przyglądał, a ja
uciskałem ręcznikiem moją krwawiącą skroń.
- Masz okropnie duże źrenice.
- Podobno to seksowne. – Wypaliłem
pierwsze, co przyszło mi na myśl. Drętwy dowcip mnie nie opuścił, więc chyba
nie było ze mną aż tak źle.
- Bardzo śmieszne – skomentował i
wstał, grzebiąc po szafce i wyciągając z niej środki opatrunkowe. – Zabierz ten
ręcznik – powiedział, klękając przede mną i starając się opatrzyć moją ranę.
- Ał! Kurwa, to boli. Zabieraj to
świństwo! – krzyknąłem na niego, kiedy zaczęło mnie potwornie szczypać.
- To tylko woda utleniona. Muszę
ci to odkazić.
- Chuj z tym.
- Nie bądź dzieckiem, Tom.
- Nie chcę tego. Naklej plaster i
tyle – powiedziałem, czując, jak cieknie mi coś po policzku. Wytarłem ręką, orientując
się, że to krew.
- Dalej zamierzasz się na mnie wydzierać,
czy pozwolisz, że się tym zajmę?
Westchnąłem, poddając się. Zacisnąłem zęby, znosząc to nieprzyjemne
uczucie.
- Nie jest tak źle. Krwotok
opanowany, na szczęście rana nie jest głęboka. Nalepie ci specjalne ściągające plastry.
Ale nie wiem, jak ty się teraz z tym pokażesz mamie.
- Zawiąże sobie bandamke.
- I co będziesz chodził w niej cały
czas?
- Wiecznie goić się nie będzie.
- A spanie?
- No chyba mama nie zagląda nam
do pokoju, kiedy śpimy. – Spojrzałem na niego.
- Jesteś tego pewien? – rzucił.
- No nie mów mi, że zagląda.
- Nie wiem, kiedyś zaglądała, jak
byliśmy mali.
- Kiedyś… Kiedyś wiele rzeczy
robiła.
- Jak uważasz. No, gotowe - powiedział.
- Dzięki – podparłem się o wannę,
próbując wstać. Wszystko wirowało. Dopóki siedziałem, było, jako tako, ale
kiedy wstałem, czułem, że ciągnie mnie do tyłu i tylko szybka reakcja Billa uchroniła
mnie od wylądowania, tym razem w wannie.
- Powoli. Chodź do pokoju, musisz
się położyć.
- Nie mogę się położyć, muszę to
posprzątać.
- Posprzątam, nie przejmuj się
tym teraz.
Zaprowadził mnie do pokoju i pomógł mi się położyć na łóżku.
Czułem się kompletnie skołowany i cholernie śpiący. Wprawdzie ból, jaki odczuwałem
na głodzie, zniknął, ale to jak się czułem teraz, było beznadziejnym uczuciem.
W takim stanie nie mogłem normalnie funkcjonować. Byłem ociężały, czułem, że
każdy mój ruch jest dla mnie ogromnym wysiłkiem. Do tego jeszcze ta karuzela w
głowie. Zamknąłem oczy, żeby zapanować nad tym i chyba przysnąłem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Życzę dalszej weny :) jesteś świetna nie przestawaj robić tego w czym jesteś dobra :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńOjj jak od sylwka cię trzyma do dzisiaj to musiało być grubo :) Ale sylwek udany a to się liczy nie?
OdpowiedzUsuńCo do odcinka to ciekawy i relacje bliźniaków przechodzą na nowy etap po tych ich awanturach ale cieszę się z tego, w końcu może się coś zadzieje :)
Krótki trochę ale może to tylko moje odczucia a tak btw. to odcinek świetny znowu się coś zadziało i to ma same pozytywy. Boję się trochę o Toma jak to będzie teraz z ta herą ale ma Billa to nic strasznego nie powinno się zdarzyć.
Czekam na kolejną porcję mojego narkotyku, którym jest twoje opowiadanie i mam nadzieję mój głód nie będzie mnie długo trzymał bo głupiej :D
Życzę poprawy samopoczucia i następnego świetnego odcinka :)
Weny, weny
Kiruś <3
Miało być zgłupieje ale pisze z tela :/
UsuńU mnie sylwester też udany kacyk był ale się zmył :) Nie ma to jak impra z przyjaciółmi :D
No kaca dość szybko wyleczyłam, ale jakoś takie ogólne złe samopoczucie mnie trzymało.
UsuńObawiam się, że Twoje obawy o Toma są całkiem uzasadnione. Ale nic więcej nie powiem :P
Przepraszam, ze przez tyle czasu nic nie komentowalam, ale ostatnio jakos stracilam serce do czytania blogow. O pisaniu nawet nie wspomne. Ale jestem w koncu.
OdpowiedzUsuńUch... Nie wiem, co napisac. Zachowanie Toma strasznie mnie drazni. Jest taki obojetny, ciagle odpycha od siebie brata, ktory wyraznie chce mu pomoc... I mam nadzieje, ze po tym wypadku Tomowi odechce sie cpania.
Weny, kochana. ;*
Pozdrawiam serdecznie,
Joll
Czasami przychodzą takie dni, że człowiek nie ma ochoty nawet na to co mu zwykle sprawia przyjemność i radość. Ja miałam taki czas przed samymi świętami. Jakoś straciłam zapał do wszystkiego. Dopiero na święta, które spędziłam w górnie przyjaciół i rozmowy z nimi dodały mi energii. Wiele spraw sobie przemyślałem. Polały się też łzy - frustracji na wiele spraw, które nie mogę przeskoczyć z własnego lenistwa. I powiem ci to co ja usłyszałam. NIC NA SIŁĘ to na prawdę najlepsza rada jaką można usłyszeć.
UsuńCo do Toma i Billa, to ten drugi nie da się tak łatwo spławić, a serce Toma, choć będzie się wydawało, że jest chyba z kamienia, w końcu pęknie, ale wszystko w swoim czasie. :)
Oo kurcze, w co ten Tom się wpakował ?
OdpowiedzUsuńCóż, ja odnoszę wrażenie, że Tom jest dla Billa taki niemiły, bo gdzieś w podświadomości zbliżenia, do których zmuszała ich Muna, podobały mu się , a teraz wraz z Billem próbuje odtrącić, ale całe szczęście że Bill był przy nim, bo jak wyrżnął po tym narkotyku to się nim zajął, nie wiem co by się z nim stało jakby nie było przy nim Billa.
Ahh biedny ten nasz Bill, zawsze ratuje tyłek Tomowi..
Hmm.. nie wiem co mam jeszcze pisać, zostaje nam czekanie do następnego odcinka :)
Świetnie kochana :) :**
PS. Mnie trzymało jeszcze wczoraj, zabalowałam nieźle i co najlepsze, zostałam narzeczoną :) Ale dziś już mi o wiele lepiej :) :*
Wkrótce się przekonasz, ile prawdy w Twojej teorii :)
UsuńKurde to też musiało być nieźle, jak zostałaś narzeczoną. Mam nadzieję, że chociaż obie strony pamiętają co i jak :D
Tom jest strasznym idiotą. Żeby taką jazdę sobie zafundować to trzeba mieć nasrane we łbie równo.
OdpowiedzUsuńA Billy taki kochany, martwi się i w ogóle.
Tylko, że nic się nie chce ruszyć z twincewstem i ni cholery nie mam pomysłu, co dalej. Jakby co to podtrzymuję swoją wersję zdarzeń (ćpa, bo jak co to przez herę), ale im dłużej czytam to opko od początku to mam coraz więcej wątpliwości. Teraz jedynie muszę rozkminić, jakie jest stanowisko Billa w tej sprawie, ale mam wrażenie, że on stara się zachowywać tak, jak wcześniej. Jedyne, co mi w tym wszystkim nie pasuje, to Jost, bo mam wrażenie, że coś się zadzieje z jego udziałem.
I ta psycholożka. Po cholerę, ja się do kurwy nędzy pytam, oni tam poleźli, jak żaden tego nie chciał. Może ewentualnie Bill by coś tam na tym skorzystał, bo go coś gryzie i nie ma się komu wygadać, bo Tom, cholera jedna, nie chce z nim o tym pogadać. Zresztą nie koniecznie muszą o porwaniu rozmawiać. Z postawy Billa wnioskuję, że on po prostu potrzebuje obecności brata na takim poziomie, jak wcześniej, w relacji brat-brat. No chyba, że coś mnie ominęło, ale wątpię, bo staram się twojego bloga mieć na świeżo.
W każdym bądź razie nie mogę się doczekać następnej części i jestem cholernie ciekawa, co jeszcze wymyślisz.
Zgadzam sie z Kirą, że krótki.
Weny życze i dobrego samopoczucia.
pozdrawiam
KOTEK
PS. A co do tego, że moja teoria jest szalona, to się nawpieprzałam za dużo czekolady i sernika na zimno. XP
UsuńOj krótki - 5 stron było. Za szybko czytacie :P
UsuńNiedługo rozumiesz czemu Tom jest taki uparty. No i zapewniam cię, że jeszcze wiele razy się zdziwisz. Ale odnośnie psycholog i Billa trafiłaś w 10. O tym też już niedługo będzie, może jeszcze nie w tym odcinku, ale całkiem szybko.
Co do szalonych teorii, to ja je uwielbiam. Sama też czasami takie wysnuwam, że głowa mała.
Wydaje sie krótki, bo za dobrze piszesz, a ja sie od twojego bloga uzależniłam.
Usuńtom mnie zaczyna wkurzać tym swoim uporem, szczerze mówiąc. I niech przestanie odpychać od siebie Billa, bo tylko go krzywdzi i siebie przy okazji też. Jeszcze dojdzie do tego, że Bill zacznie sie czuć temu wszystkiemu winny.
Przynajmniej coś sensownego wymyśliłam. I nich sie jeszcze okaże, że ta psycholog stwierdzi, że Bill się w bracie zakochał, to już będzie totalna masakra. Teraz jeszcze zostaje Jost, ale w sumie to kit z nim. Chyba już zaczynam przesadzać.
wiadomo, szalone teorie najlepsze. Jak masz jakieś na temat mojego opka, to pisz u mnie. Przyjmuję wszystkie bez wyjątku. Może uda mi sie dzięki temu coś dalej naskrobać ciekawego.
KOTEK