Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 11 stycznia 2015
00:00
Witajcie kochani.
Przepraszam, że dzisiaj odcinek wybitnie krótki, ale
szczerze mówiąc dałam dupy na całej linii i zwyczajnie nie wyrobiłam się z
pisaniem, bo mam ostatnio życie poprzewracane do góry nogami i zabrakło mi
czasu, żeby dopisać część dalszą tego, co zamierzałam napisać. Mam nadzieję, że
mi to wybaczycie.
Wasza Niki.
Odcinek 20
Jak tylko wyszedłem z bloku zauważyłem, jak mnie obserwują.
Nie zamierzałem jednak stać tam i czekać, aż ktoś podejdzie i mnie zaczepi. Narzuciłem
kaptur i szybkim krokiem ruszyłem przed siebie.
Jak już wyszedłem z dzielnicy starego miasta, odetchnąłem.
Nie czułem się tam pewnie, zwłaszcza że, sam nie czułem się dobrze fizycznie. Gdybym
musiał stanąć do walki, to szybko bym przegrał, a gdybym próbował uciec, to nie
wiem, czy przebiegłbym 300 metrów. Gdy dotarłem już do posesji naszych sąsiadów,
a potem do płotu na tyłach ich domu, pozostało mi tylko przeskoczenie go, by znaleźć
się już na naszym podwórku.
- Tom, to ty? – Usłyszałem, kiedy
miałem się już zacząć wdrapywać na ogrodzenie.
- Co ty tu robisz? – zapytałem.
Miałem nadzieję, że nie stał tu tak cały czas, czekając na mnie.
- Jezu, miało cię nie być
godzinę.
-
A ile mnie nie było?
- Godzinę.
- No to, w czym problem?
- Denerwowałem się.
Złapałem się ogrodzenia i zacząłem wdrapywać. Jedną nogę oparłem
na płocie, a drugą na drzewie, które akurat rosło dość blisko płotu i
przełożyłem nogę przez płot. W tę stronę było mi znacznie łatwiej przejść.
- Co ty wyprawiasz? - Bill się przyglądał
moim wyczynom.
- Odsuń się, będę skakał.
- Uważaj.
Zeskoczyłem.
- Masz? – zapytał.
- Mam. Wiedzą, że wyszedłem? –
zapytałem, mając na myśli rodziców.
- Nie. Gordon pojechał do miasta,
a mama robi obiad.
- To dobrze, bo umieram z głodu –
stwierdziłem.
- No to chodźmy.
- Zaczekaj – zatrzymałem go,
wygrzebując z kieszeni papierosy. – Masz ochotę? – Bill się rozejrzał, jakby
mama nie wiedziała, że palimy i sięgną po jednego. Kucnęliśmy pod domem, opierając
się plecami o ścianę.
- Lepiej się już czujesz po tym
narkotyku?
- Wziąłem mniejszą dawkę.
- I?
- Zaczynają mi drżeć ręce. – Wyciągnąłem
dłoń przed siebie, pokazując mu. - Więc
za niedługo będę musiał wziąć kolejną.
- Znowu?
- Niestety. – Wzruszyłem
ramionami.
- Nie podoba mi się to.
- Mnie też nie, ale co mam zrobić.
- Żuć to. Proszę cię, Tom.
- Tobie się wydaje, że to ot,
tak? – Pstryknąłem palcami. – Jakbyś był na moim miejscu myślałbyś dokładnie
tak samo, jak ja.
- Chyba jednak nie. Wiesz, że mam
silną wolę i jeśli sobie coś postanowię, potrafię z dnia na dzień wcielić to w
życie.
- Więc uważasz, że mnie brakuje
silnej woli?
Tego było za wiele. A kto go motywował i pocieszał, jak coś
nie szło po naszej myśli? Jak nasz pierwszy kontrakt przestał być ważny i nam
obu świat się zawalił. Pamiętam dobrze, jak to było. Jak zamknął się w swoim
pokoju i przez dwa dni nie chciał jeść i nie wstawał z łóżka. Doskonale
pamiętam, co mu mówiłem i jak kazałem się mu wziąć w końcu w garść i walczyć o
swoje, bo ja nie zamierzałem tak łatwo odpuścić. I on teraz chciał mi wmówić,
że to ja nie mam silnej woli.
Wkurzył mnie tą gadką. Wyrzuciłem do połowy wypalonego
papierosa i wstałem, zostawiając go tam samego, kierując się prosto do domu.
Jak tylko wszedłem do środka, poczułem smakowity zapach. Mama zauważyła, że
stoję w progu.
- Co, głodny już jesteś? –
zapytała.
- Trochę.
- Siadaj, zaraz nałożę. A gdzie
Bill?
- Na dworze. Już idzie.
- Znowu palicie? - Nie skomentowałem
tego. - Nie podoba mi się to.
- Już o tym rozmawialiśmy –
powiedziałem.
- Tak, wiem. Jesteście pełnoletni
i sami decydujecie, co jest dla was dobre a co złe.
W tym momencie w kuchni zjawił się Bill.
- Co się stało? – zapytał, zauważając
pewnie po mojej minie, że coś jest na rzeczy.
- Nic. Rozmawiamy sobie i właśnie
mówię Tomowi, że nie podoba mi się to, że palicie.
Bill od razu na mnie spojrzał.
- Mamo… - jęknął. Już wiele razy
jej obiecywał, razem obiecywaliśmy, że rzucimy i jak na razie tylko na
obietnicach się kończyło.
- Tak, tak. Jak zwykle próbujesz
mnie wziąć na litość. – Westchnęła tylko, najwyraźniej odpuszczając ten temat.
Podała nam w końcu obiad i zaczęliśmy jeść. Coraz bardziej czułem,
że stężenie narkotyku w moim organizmie maleje. Zaczynałem odczuwać narastający
ból w każdej partii mojego ciała. Bill ciągle zerkał na mnie, przez co zarobił
kopa pod stołem, bo ściągał tylko uwagę mamy.
- Dziękuję, było bardzo smaczne –
odsunąłem pusty talerz.
- Cieszę się, że ci smakowało.
- Pójdę do siebie – powiedziałem
i prawie natychmiast zwinąłem się do pokoju. Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi,
w pośpiechu ściągnąłem z siebie bluzę. Zamknąłem się w łazience i usiadłem na
podłodze pod wanną. Kolejny raz tego dnia wstrzyknąłem sobie narkotyk, tym
razem jednak większą dawkę.
Ścięło mnie prawie natychmiast, ledwo doszedłem do łóżka. Padłem
jak długi w poprzek.
Nie potrafiłem znaleźć złotego środka z tym braniem. Normalna
dawka wystarczała na dłużej, ale kompletnie nie nadawałem się do życia.
Mniejszą za to, musiałbym aplikować jeszcze częściej, co mi się nie podobało,
bo i tak kułem się już dwa razy na dobę, a kłucie się co sześć godzin wybitnie nie
było mi na rękę. Ocknąłem się, czując, jak ktoś mnie dotyka i najwyraźniej próbuje
obudzić.
- Tom?
Słyszałem wołanie jak za ścianą, zanim dotarło do mnie, co
się wokół mnie dzieje. Otwarłem oczy. W pokoju
było ciemno, jedyne światło, jakie dostawało się do mojego pokoju, było z
korytarza i padało wąskim słupem z niedomkniętych drzwi.
- Co chcesz? – odezwałem się, orientując
się, że to Bill.
- Kolacja na stole.
Przekręciłem się na plecy. Czułem się okropnie. Było mi
jakoś niedobrze, zupełnie tak jakbym miał kaca, tylko bez bólu głowy.
- Nie będę jadł – powiedziałem.
- Mamie będzie przykro –
powiedział.
Pięknie. Ten to umiał we mnie wzbudzić poczucie winy jak
mało kto.
- Jezu – jęknąłem i odrzuciłem
koc, którym ktoś mnie nakrył. Znowu byłem spocony, a moja koszulka aż się do
mnie przykleiła. – Zaraz zejdę. Idź już.
Zostawił mnie. A ja wstałem, zataczając się po całym pokoju.
To był jakiś koszmar. Jeśli brałem mniejszą dawkę, po kilku godzinach musiałem wziąć
następną. Kiedy wziąłem normalną, przesypiałem kilka godzin, a potem byłem
kompletnie skołowany. Beznadzieja. Przebrałem bluzkę i przemyłem w łazience
twarz. Wyglądałem źle. Miałem podkrążone oczy, rozszerzone źrenice i sińce na rękach.
Choć już tyle razy się kłułem, wciąż nie potrafiłem zrobić tego tak, by nie
robić sobie siniaków. Ubrałem na siebie zapinaną na zamek bluzę, było mi
gorąco, ale lepiej, żeby mama tego nie widziała, zaczęłaby lamentować, a tego
bym już nie zniósł.
Zszedłem do kuchni.
Wszyscy siedzieli już
przy stole i jedli.
- Smacznego - powiedziałem i
usiadłem. Nie mogłem nawet patrzeć na jedzenie. Czułem, że wszystko mi staje w gardle,
kiedy próbuję to przełknąć.
- Nie smakuje ci? – zapytała mnie
w końcu mama.
- Smakuje. Nie jestem jakoś
specjalnie głodny. Nie pogniewasz się, jak nie zjem? – zapytałem, patrząc na
nią. Widziałem, jak mi się przygląda. Przerażał ją mój wygląd. Najbardziej pewnie te podkrążone oczy i duże źrenice.
- Nie. Jeśli nie możesz, to nie jedz.
- Dzięki – odparłem i wstałem od stołu,
uciekając do swojego pokoju.
Nie wiem, dlaczego, ale ledwo dałem radę dobiec do łazienki
i zwymiotowałem te pół kromki, które na siłę zjadłem. Czułem się fatalnie. Nie wiedziałem,
co się ze mną dzieje. Obiad zjadłem i nic mi nie było, a teraz dosłownie byłem
chory. Zacząłem się zastanawiać czy to nie przez to, że wziąłem całą dawkę.
Bill oczywiście musiał przyleźć. Co prawda na szczęście nie widział,
jak rzygam, ale zorientował się, że źle się czuję i chyba postanowił właśnie
teraz zacząć mnie dręczyć. Stanął w drzwiach mojej łazienki, obserwując, jak
myję zęby.
- Chciałeś czegoś? – zapytałem.
- Mama się o ciebie martwi –
rzucił.
- Miałeś mi pomóc i trzymać ją z
daleka ode mnie, i moich problemów.
- A co ja robię?
- No właśnie nie wiem, skoro
patrzyła na mnie, jakbym za chwilę miał się rozpaść na kawałki.
- Trudno, żeby nie patrzyła, skoro
tak właśnie wyglądasz. Spójrz na siebie w lustro. Ślepy by zauważył, że dzieje
się z tobą coś złego.
Odłożyłem szczoteczkę i zakręciłem wodę, wycierając twarz w ręcznik.
- A mnie się wydaje, że ty chcesz,
żeby się martwiła. Chcesz, żeby Gordon spełnił swoje groźby i żeby mnie stąd
wyjebali.
- Chyba zwariowałeś! Martwię się o
ciebie. Przyszedłem do ciebie po obiedzie, a ty leżałeś na środku łóżka i cały
się trząsłeś. Nie wiem, czy z zimna, czy z bólu. W łazience leżała strzykawka
na podłodze. Gdyby zamiast mnie mama to zobaczyła, pomyślałeś o tym?
- To co? Myślisz, że ona nie wie,
co robię?
- Wie, oczywiście, że wie, ale
wiedzieć to jedno, a widzieć, to zupełnie, co innego.
- To się postaraj.
- Nie mogę się już bardziej postarać.
Kryję cię na każdym kroku. Wiesz, co myślę?
- No?
- Że robię źle. Jestem nawet
przekonany, że kryjąc cię i pomagając ci, robię źle. Ja ci nie pomagam, tylko
daje na to wszystko przyzwolenie. Jesteś moim bratem, kocham cię jak nikogo
innego i nie chcę cię stracić. I mówię ci szczerze, mam już tego dość, Tom.
- To znaczy, co? – Doskonale
wiedziałem, co Bill chce mi powiedzieć, znałem ten schemat już na wylot.
- To znaczy, że więcej nie będę
cię krył. Koniec. Rodzice mają rację. Powinniśmy olać prawo i na siłę wysłać na
odwyk.
Zdenerwował mnie tym tekstem. To, co zrobiłem, było po prostu
impulsem. Pchnąłem go z całej siły na ścianę i chwytając strzykawkę, która leżała
na szafce. Zdjąłem z niej osłonkę i przystawiłem igłę do jego twarzy tak, żeby
kontem oka widział ją.
- Masz pojęcie, co mówisz?! – wysyczałem
coraz mocniej, napierając swoim ciałem na niego. Był przerażony. Odwrócił wzrok
ode mnie, śledząc cały czas igłę.
- Tom, nie.
- Nie? Też tak mówiłem, jak nas
porwali. Pamiętasz, ile razy mówiłem nie? I nikogo nie obeszło, czy chcę, czy nie.
Nie miałem żadnego wyboru. Tylko tobie mogę zaufać i mieć oparcie, a ty mi
pieprzysz takie rzeczy? Jak możesz, Bill?
A może wstrzyknę ci trochę i poczujesz, jakie to uczucie, kiedy zaczyna
ci brakować narkotyku, co? Może w końcu zrozumiesz, że dla mnie to nie jest
zabawa, że nie mam z tego ani odrobiny przyjemności.
- To boli, Tom. Robisz mi krzywdę
– mamrotał, ale ani na moment nie spuścił wzroku z igły.
- Mam to zrobić?
- Nie, proszę.
Puściłem go, łapiąc za bluzkę i szarpiąc go, wypchnąłem z łazienki.
- Wynoś się z mojego pokoju. I zastanów
się, czy jesteś po mojej, czy ich stronie – dodając jeszcze na koniec w dość
ironiczny sposób - Braciszku. - I trzasnąłem za nim drzwiami tak głośno, że słyszałem,
jak Gordon dopytywał się z dołu, co się stało, ale nie wiem, co mu Bill
odpowiedział.
*
Tom się wkurzył. Przez chwilę myślałem,
że wstrzyknie mi ten narkotyk. Pierwszy raz nie byłem pewny czy tego właśnie
nie zrobi. Te prochy mieszały mu w głowie. Nadal czułem, jak szybko bije mi
serce, przestraszyłem się. To chyba pierwszy raz w życiu bałem się własnego
brata i nie wiedziałem, co mam teraz zrobić. Pojutrze kolejna wizyta u
psychologa, nawet nie liczyłem na to, że Tom pójdzie na nią razem ze mną, choć
może to i dobrze. Pomyślałem, że porozmawiam o tym z psychologiem, być może ja
źle do tego wszystkiego podchodziłem, może za bardzo naciskałem Toma, albo
właśnie za mało? Postanowiłem zostawić go przez te dwa dni w spokoju. Miał
towaru na kilka dni, więc się nie obawiałem, że polezie znowu na stare miasto,
a ja będę umierał ze strachu, że ktoś mu coś zrobi, jak się zorientuje, kim tak
naprawdę jest.
Jednak zabolało mnie to, jak Tom powiedział, że nie jestem
po jego stronie, bo to nie była prawda. Choć nie podobało mi się to, co robił,
do upadłego zamierzałem trzymać jego stronę i w życiu nie pozwoliłbym na to, żeby
rodzice oddali go na odwyk. Ale za to, jak mnie potraktował, zamierzałem dać mu
nauczkę i pozwolić mu pożyć trochę w niepewności.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
OdpowiedzUsuń- Żuć to. Proszę cię, Tom. (Rzuć - czymś, coś) (żuć gumę)
Zmień to szybko, skarbie
Faktycznie rozdział krótki, ale fajny.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Tom sam zaczyna mieć dosyć dragów. i dobrze, przynajmniej zacznie myśleć nad odwykiem.
Nie strasz ludzi po nocy takimi akcjami, proszę cie. Myślałam, że Tom serio bratu narkotyk wstrzyknie.
Ciekawe, ile Bill powie pani psycholog. Az sie nie mogę doczekac nexta.
Weny życzę
KOTEK
Ps. Miałam wymyslona teorię do poprzedni9ego rozdziału, tylko że mi nie opublikowało, nie wiem czemu.
ps2. U mnie new
Obawiam się, że jeszcze nie raz zamieszam i ciężko będzie domyślić się co jednemu lub drugiemu chodzi po głowie.
UsuńNie martw się kochana nie dałaś dupy. Odcinek był krótszy, ale i tak cudny jak zawsze.
OdpowiedzUsuńCo do odcinka...Coraz bardziej martwię się o Toma. On coraz więcej bierze, a nawet nie czuje się lepiej po narkotyku, możnaby powiedzieć, że gorzej. Chyba rzeczywiście tego narkotyku nie da się niczym zastąpić, prawda? W dodatku Tommy już przestaje nad sobą panować. Naprawdę mnie przeraziłaś tym momentem z igłą. Ja myślałam, że serio zrobi zastrzyk Billowi i obaj będą w tym siedzieć. Jeszcze ta kłótnia. :( To mnie zabolało tak bardzo jakbym to ja była jednym z nich albo nawet dwoma na raz. Okropne uczucie. Jakby ktoś nakłuwał mnie nożem w serce i to z każdą chwilą coraz mocniej. Zawsze tak mam jak oni się kłócą, a tym bardziej wtedy gdy są już parą i się rozstają. To jest najgorsze. Wtedy to ja już płaczę. :'(
Okropne jest to jak Tom potraktował Billa. Może i Bill nie powiedział, czegoś miłego, ale moim zdaniem on chciał tylko zachęcić Toma do rzucenia narkotyków. Tommy powinien wiedzieć, że Bill i tak mimo tego co mówi i tak będzie zawsze po jego stronie. Wiem, że Ton teraz nie jest sobą, szybko się denerwuje i mało zastanawia się nad swoim zachowaniem, ale i tak to... po prostu przykre. :\
Fajnie, że to DJ będzie sprawcą twincestu. Przez dwa odcinki w których o nim wspomniałaś zdążyłam go naprawdę polubić. Nie mam pojęcia z czego to wynika, może po prostu równy z niego gość. Ty powinnaś to wiedzieć najlepiej. No więc jeśli możesz to...podszepnij mu kilka miłych słówek o mnie. ;) Możesz też powiedzieć mu, że chętnie bliżej go poznam, bo w mojej wyobraźni to niezły z niego przystojniaczek. :D
Co do tego jak potoczy się twincest to zabrakło mi jak na razie pomysłów. Nie wiem też co takiego DJ może doradzić Tomowi, że ten będzie z bratem. No jak na razie po prostu pustka. :/ Ale jeśli coś szalonego wymyślę to oczywiście się tym podzielę. ;D
Nie mogę się już doczekać kolejnego wspaniałego odcinka. Życzę weny :**
Wielbicielka Twoja i Twojego talentu
~GlamKinia <333
I sorcia, że dziś krótki komentarz. Nie miałam weny twórczej na dłuższy. xD
UsuńKrótki komentarz? Proszę Cię, namachałaś epistoł i mówisz, że to krótko? :)
UsuńPowoli wszystko zacznie się prostować i w końcu wszyscy zaczną wyciągać wnioski, ale nie gwarantuje, że trafne :) W każdym razie więcej będzie się działo. A chłopcy zaczną w końcu rozumieć siebie na wzajem.
A co do DJ, to wkrótce dowiesz się o wiele więcej.