Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 18 stycznia 2015
00:00
Odcinek 22
*
Nie sądziłem, że Bill tak szybko odpuści. Wyszedł z pokoju
jeszcze szybciej, niż do niego wszedł. Odczytałem jeszcze sms’a od DJ’a, który właśnie
otrzymałem. Odpisał, że będzie i mogę śmiało przyjść. Umówiłem się z nim na jutro
w południe, będę jednak musiał skoczyć gdzieś jeszcze do bankomatu po kasę, bo
oczywiście na bliźniaka nie mogłem liczyć.
W końcu, zostawiając komórkę na łóżku, wstałem. Czułem, że z
głodu burczy mi w brzuchu. Obiadu nie tknąłem, bo cały dzień mnie mdliło, ale
teraz nie zamierzałem sobie żałować, zwłaszcza że, na kolację miało być moje
ulubione spaghetti. Podszedłem do drzwi i już miałem je otwierać, jak
zauważyłem na szafce plik banknotów, aż mi się ścisnęły wnętrzności. Wiedziałem,
że to Bill je tu zostawił. Chwyciłem pieniądze, przeliczając je. Byłem naprawdę
zaskoczony, bo nie musiał aż tyle brać. Zrobiło mi się cholernie głupio.
Potraktowałem go naprawdę okropnie, a on mimo wszystko przywiózł mi te pieniądze,
choć prawdę mówiąc, tak jak powiedział, wcale nie musiał przykładać ręki do
mojego ćpania. Boże… Wściekam się na niego, a przecież powinienem mu wszystko wytłumaczyć.
Zlepki informacji, jakimi go obdarowywałem, były bezużyteczne. Nic dziwnego, że
nic nie rozumiał i drążył w kółko ten temat. Powinienem mu powiedzieć, co chce wiedzieć,
a nie się wyżywać na nim. I jeszcze wysłałem go samego do tej durnej psycholożki.
Pewnie wymęczyła go, może nawet zdołowała. Powinienem z nim pojechać, chociażby
po to, by pilnować, jakie informacje z niego wyciąga. Miałem do siebie żal. Postanowiłem,
że po kolacji, jak rodzice pójdą spać, pogadam z nim, no i podziękuję za
pieniądze.
Zszedłem na dół. Wszyscy siedzieli już przy stole, Bill
oczywiście prosił mamę, żeby włożyła mu więcej, jak zwykle.
- Zostanie coś dla mnie, czy ten
żarłok wszystko pochłonie? – zapytałem.
- Oczywiście, kochanie, zrobiłam
tyle, że przez dwa dni będziecie to jedli – powiedziała mama, nakładając i mnie
porcję.
- Nie żałuj sobie, powiedziałem,
a ona, uśmiechając się dołożyła mi górę makaronu.
Spojrzałem na Billa, patrzył na mnie, kompletnie zmieszany,
więc się uśmiechnąłem, co wzbudziło w nim jeszcze większe zaskoczenie.
Objadłem się tak, że miałem wrażenie, iż za chwilę pęknę. Wróciłem
do swojego pokoju i zerknąłem na telefon czy nikt do mnie w tym czasie nie dzwonił
lub pisał, ale nie.
Usiadłem, włączając komputer. Zamierzałem poszperać sobie trochę
po necie, zanim rodzice się położą. Nie wiem, ile tak siedziałem, może
kilkanaście minut, gdy nagle poczułem, że cała zawartość żołądka podchodzi mi
do gardła. Zerwałem się biegiem do łazienki i zwymiotowałem wszystko, co
zjadłem. W jednej chwili poczułem się
znowu chory i obolały. Cofnęło mnie jeszcze raz, ale już prawie nic w moim żołądku
nie zostało. To nie wróżyło nic dobrego. Od kilku dni, jak tylko zjadłem coś
więcej, zwracałem. Na samym chlebie długo nie pociągnę. Nie wiem, co się ze mną
działo, ale zacząłem przez to chudnąć, co przy moje i tak szczupłej budowie ciała
od razu było zauważalne, bo zacząłem zapinać pasek dziurkę dalej.
Cały mój plan pogadania z Billem szlag trafił. Jedyna rzecz,
o jakiej teraz myślałem, to położyć się i zasnąć. Nie dość, że czułem się
obolały przez narkotyk, który i tak nie działał tak, jak sądziłem, to jeszcze na
dokładkę bolał mnie żołądek. Przepłukałem usta wodą i położyłem się do łóżka.
Miałem nadzieję, że Bill nie wpadnie na genialny pomysł przyjścia tu. Nie chciałem,
żeby oglądał mnie w takim stanie. Przestraszyłby się i jeszcze narobił paniki, a
tego teraz nie potrzebowałem. Przewracałem się z boku na bok chyba z dobre dwie
godziny. Nie mogłem znaleźć sobie wygodnej pozycji, takiej, w której jak
najmniej doskwierałby mi ból. Czułem, że się już cały spociłem, ale nie miałem nawet
siły wstać i się przebrać. Jakoś w końcu zasnąłem, choć rano, kiedy się
obudziłem, miałem ochotę udać się prosto do sklepu z bronią, kupić ją i na miejscu
strzelić sobie w głowę.
Pierwsze swoje kroki skierowałem do łazienki. Załatwiłem się
i spuszczając wodę, zerknąłem w lustro nad umywalką. Nie wyglądałem dobrze. Miałem
sińce pod oczami, nie wiem, czy zamaskuje to nawet korektor, który zwinąłem
Billowi, jak go nie było. Szczerze, to wątpiłem w to. Usiadłem na podłodze i
jak już wiele razy zaaplikowałem sobie kolejną dawkę narkotyku, oczywiście
mniejszą, bo zamierzałem w południe iść do DJ’a, a gdybym wziął, całą pewnie
spałbym do południa, a potem do wieczora dochodził do siebie, nie mogłem sobie dziś
pozwolić na taką opcję. Musiałem się wziąć w garść.
Parę minut po wstrzyknięciu poczułem się trochę lepiej, a
przynajmniej na tyle dobrze, by wstać z tej podłogi, porozbierać się i wziąć
porządny prysznic.
Ogarnąłem się i ubierając się w dresy, zszedłem do kuchni.
- Już wstałeś? Co tak wcześnie? –
zapytała mnie mama.
- Zgłodniałem.
- Dopiero idę do sklepu po pieczywo.
Zostały tylko rogaliki z czekoladą.
- Mogą być – powiedziałem i kucnąłem
przed szafką, dogrzebując się do rogali. Starałem się nie patrzeć na mamę, bo
gdyby zobaczyła moje sińce pod oczami, natychmiast wysłałaby mnie do lekarza, a
ja doskonale wiedziałem, czemu wyglądam i czuję się coraz gorzej. Trudno, żebym
tryskał zdrowiem, kiedy przynajmniej od tygodnia ciągle wymiotuję, a to, co
dostarczam organizmowi, to zaledwie śladowe ilości substancji niezbędnych do
życia.
- To ja idę. Wrócę za jakąś godzinę.
- Okej.
Zostałem sam. Gordona też już nie było. Bill najwyraźniej
jeszcze spał, więc miałem całą kuchnię dla siebie.
Zjadłem tego rogala w takim tempie, jakby mnie ktoś gonił. W
międzyczasie zrobiłem sobie herbatę. Miałem ochotę na jeszcze jednego, ale
wiedziałem, że jak tylko najem się do syta będzie ryga, więc popiłem gorącą
herbatą i wróciłem do siebie.
Umówiłem się z DJ’em w południe, więc zacząłem się powoli
szykować. Przede wszystkim musiałem zamaskować te sińce pod oczami, co nawet
pod dwoma warstwami korektora nie wyglądało najlepiej, no ale trudno. Przebrałem
się w stare ciuchy i moją czarną bluzę z kapturem i tuż przed dwunastą wymknąłem
się z pokoju, natykając się na schodach na brata.
- Gdzie idziesz? – zapytał.
- Po narkotyk. Kryj mnie przed rodzicami.
Niedługo wrócę.
- Tom?
- Proszę – spojrzałem na niego
błagalnie.
- Dobrze. Tylko, jeśli miałoby
się to przedłużyć, daj mi znać.
- Okej – odparłem i wymknąłem się
cichaczem przez garaż z domu. I po raz kolejny, przechodząc przez płot do sąsiadów
niezauważony przez naszą ochronę, ruszyłem w wiadomym kierunku.
Kiedy zapukałem do drzwi mieszkania DJ’a, pies zaczął szczekać,
słyszałem jego ciężkie kroki i to jak nadsłuchuje pod drzwiami.
- Kto? – zapytał DJ.
- Tom – odpowiedziałem.
Otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Pies zaczął mnie
obwąchiwać. Choć wiedziałem, że raczej się na mnie nie rzuci, to sam jego widok
budził respekt.
- Chyba cię polubił – powiedział DJ
i wskazał gestem ręki, żebym wszedł do pokoju.
- Tak? – Kochałem zwierzęta, a
psy w szczególności, najwidoczniej one to wyczuwały. - Pogłaskałbym go, ale
chciałbym jeszcze zachować rękę, może się przyda – rzuciłem dowcipnie.
- Tak, do walenia sobie konia –
odparł równie dowcipnie. Wybitnie nadawaliśmy na tych samych falach. – Śmiało,
nie ugryzie cię.
Zaryzykowałem jednak i powoli wyciągając dłoń, pogłaskałem
psa. Zaczął machać ogonem, a to zdecydowanie świadczyło o tym, że nie ma zamiaru
odgryźć mi ręki.
- Kiepsko wyglądasz – rzucił,
przyglądając mi się.
- Mam ostatnio problem z
żołądkiem – powiedziałem.
- To od prochów.
- Skąd wiesz?
- Też tak miałem. Schudłem 17
kilo. A ty ile straciłeś?
- Nie wiem, ale pewnie kilka kilo
mi ubyło. Praktycznie wszystko, co zjem, zwracam. Masz na to jakiś sposób?
- Jedz częściej a małymi
porcjami. Najlepiej gotowanego kurczaka, dobrze wchodzi, jest syty i daje dużo
energii.
- Nie jem mięsa – odparłem.
- W ogóle?
Pokręciłem głową.
- Jesteś wegetarianinem?
Kiwnąłem głową.
- Nie wyglądasz mi na takiego.
Wzruszyłem ramionami.
- W każdym razie spróbuj jeść
małe porcje.
- Dzięki za radę.
- Tak właściwie, czym się
zajmujesz? – zapytał.
Spodziewałem się, że może w końcu o to zapytać. Nie chciałem go okłamywać, ale wiedziałem też,
że nie mogę mu powiedzieć prawdy, wciąż mógłby sprzedać taką informacje do
gazety. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałem, wolałem nie ryzykować, bo to by
była dopiero sensacja. Gitarzysta, Tom Kaulitz z niemieckiego boys bandu zaopatruje
się w narkotyki u jednego z dilerów.
- Jeśli nie chcesz, to oczywiście
nie mów – powiedział, widząc, że się waham.
- Właściwie, trochę muzyką. – To trochę
było wielkim niedomówieniem, ale…
- Poważnie?
- No.
- Też trochę tworze. Robię bity.
Wiesz, Rap i te sprawy.
- No znam.
- Masz czas, to ci pokarze kilka
moich kawałków. Powiesz, co o tym sądzisz.
- Spoko, nigdzie mi się nie
spieszy. Napiszę tylko mojej drugiej połówce, że dłużej mi zejdzie.
Wyciągnąłem komórkę i napisałem Billowi sms’a, żeby się nie
denerwował. Odpisał mi tylko OK, ale to, że tak mało napisał, było bardzo wymowne.
Wiedziałem, że on umierał ze strachu o mnie.
- Zła? – zapytał, kiedy
zamyśliłem się nad komórką?
- Kto?
- Twoja połówka?
- A! Nie - zaśmiałem się.
- Kochasz ją? – zapytał.
- Kogo?
- No, tą twoją drugą połówkę.
- To trochę skomplikowane, ale
tak. Kocham.
- Jak dla mnie, to ty żyć bez
niej nie możesz.
- Nie, nie. To nie tak – zacząłem
się śmiać i machać rękami.
- Dobra nie wypieraj się. Przecież
to widać jak na dłoni.
- Ale, to naprawdę, nie tak jak
myślisz.
- Niech ci będzie. Siadaj. – Podsunął
mi krzesło. – Ostatnio pracuję nad tym – powiedział. - Jestem amatorem, ale podobno
mam niezły głos do Rapu. – Klikał w komputerze, otwierając kolejne pliki. – Co
powiesz na to? Tylko się nie śmiej. – W końcu puścił muzykę. W pierwszej chwili
brzmiało to nieźle, ale kiedy wsłuchałem się, od razu wyłapałem, co jest nie
tak. Tekst utworu był dość mocny, nie trudno było mi się domyślić, że życie też
ostro nawaliło mu po dupę.
- I jak? – zapytał, natrętnie
patrząc mi w oczy.
- Tekst niezły, tylko te rymy,
coś z nimi nie tak – powiedziałem i zaraz ugryzłem się w język. Przyzwyczaiłem
się, że waliłem prosto z mostu, kiedy coś mi się nie podobało. Bill, Georg czy
Gustav nigdy nie mieli mi tego za złe. Właśnie w ten sposób staliśmy się
zgranym zespołem, poprzez szczerość. Tylko że, kiedy coś tyczyło się muzyki,
dostawałem dosłownie małpiego rozumu i w kilka sekund zatapiałem się w tym
świecie po czubek głowy, tracąc całkowicie poczucie, gdzie jestem. Tak właśnie
stało się teraz i przez to, że się zapomniałem, może zbyt szczerze wyraziłem
swoją opinie. Nie każdy traktuje krytykę konstruktywnie, a ja nie miałem
pojęcia, jaką osobą jest DJ.
- No wiem, ale nie mam pojęcia jak
to zmienić – przyznał. - A muzyka? Coś też jest nie tak, nie? Może zmienić stope?
Trochę odetchnąłem, że się nie obraził.
- Stopa jest w porządku. Wydaje
mi się, że to kwestia tempa. Spróbuj na 90. – DJ zmienił tempo muzyki. Brzmiała
zdecydowanie lepiej.
- No i teraz spróbuj to zarapować.
- Dobra, poczekaj. – Włączył
jeszcze raz zapisany bit i zaczął rapować. Był podobny do Billa, w ogóle się mnie
nie krępował. Widział mnie zaledwie kilka razy na oczy, a jakoś od początku
między nami nie było żadnej bariery.
- I jak?
- Lepiej – stwierdziłem.
- Tak, ale też inaczej muszę to
teraz rapować.
- Ale tak brzmi o wiele lepiej, a
tobie to chyba nie sprawia wielkiej różnicy.
- Przyzwyczaiłem się z tempem na
80. Teraz muszę to mówić szybciej, no i tu się będzie w tym momencie sypać tekst,
bo w takim tempie nikt mnie nie zrozumie.
- Wiesz co, może być na 80, ale
ja myślę, że ciut szybciej sprawia, że utwór nabiera zupełnie innego
charakteru, a tekst można poprawić.
- Trzeba najpierw wiedzieć jak.
- Potrzebujesz kilku rad odnośnie
pisania tekstów, bo nie są złe, tylko…
- Coś jest nie tak.
- No właśnie. Wiesz, ja do
pisania tekstów też się nie garnę.
- Ale powiem ci, że niezły jesteś
w te klocki, Tom. Powinieneś zostać muzykiem, masz dobry słuch.
- Jasne - zaśmiałem się.
- Mnie się marzy nagranie własnej
płyty, ale zostać zauważonym wśród tylu konkurentów, to jak szukanie igły w
stogu siana.
Jakbym w tym momencie słyszał siebie.
- Nigdy nic nie wiadomo. Jeśli będzie
ci bardzo zależało i będziesz uparcie do tego dążył, to w końcu ktoś cię
usłyszy.
- Mówisz to z własnego
doświadczenia? - zapytał, a przeze mnie aż przetoczyła się fala gorąca. Na
pewno nie wiedział, kim jestem. Znałem dobrze reakcje na swój widok, nawet
tych, którzy nie słuchali naszej muzyki, to sam fakt, że byliśmy sławni,
sprawiał, że zachowywali się przy nas inaczej, a on traktował mnie jak zwykłego
bogatego kolesia.
- No jasne – obróciłem to w żart,
ciągnąc dalej. - Sława nie jest wcale taka fajna. Wszędzie jesteś rozpoznawany,
bez ochrony nigdzie nie możesz się ruszyć, bo fani by cię rozszarpali.
Widziałeś w telewizji, jak wariują na koncertach? W pewnym momencie to
przechodzi wszelkie granice i można mieć dosyć.
- Mimo wszystko, to chyba
marzenie każdego. A ty byś nie chciał?
- I co, żyłbym w złotej klatce? –
Nie wierzyłem, że to mówię. Najbardziej uderzyło mnie, jak to określiłem, złota
klatka, tak właśnie żyliśmy z Billem. Mieliśmy pieniądze, byliśmy sławni, ale
nie byliśmy wolni.
- Zawsze można stąd wyjechać i żyć
jak człowiek, pomimo sławy.
- Gdzie? – zaskoczył mnie tym
stwierdzeniem.
- Na przykład w Los Angeles. Tam
tyle sław, że zgubiłbyś się w tłumie tych wielkich gwiazd.
- Opuściłbyś ojczyznę?
- Tom, dom jest tam, gdzie masz rodzinę
i przyjaciół. Naprawdę nie ma znaczenia czy jesteś w Niemczech, czy gdzie
indziej.
- Może masz rację – westchnąłem.
– No dobra, bo chyba się zasiedziałem – rzuciłem, zmieniając temat.
Nadszedł czas załatwienia interesu, dla którego tu
przyszedłem. Na stole pojawiły się dwie fiolki narkotyku i plik pieniędzy.
Czysty układ. Konkretna wymiana.
- Odezwę się, jak mi się skończy
– rzuciłem, chowając narkotyk do kieszeni.
- Jasne.
- Masz gdzieś zapisaną tę
piosenkę? Pomyślę nad nią w domu. Może dojdę, co z nią nie tak.
Popatrzył na mnie zupełnie tak, jak my przed kilkoma latami
na Josta, kiedy zapytał się czy chcemy z nim współpracować i stać się gwiazdami
muzycznymi.
- Naprawdę?
Wzruszyłem ramionami.
- Nie mam i tak nic lepszego do
roboty w domu.
- Czekaj – usiadł przy komputerze
i zgrał mi pliki na pendriva.
Wróciłem do domu, natykając się od
razu na Billa. Nic nie mówił, stał w drzwiach swojego pokoju i patrzył na mnie.
- Już jestem – odezwałem się, a on tylko kiwnął
mi głową. Wyraźnie trzymał się na dystans. Widziałem, że aż go skręca, żeby
zasypać mnie pytaniami, ale powstrzymywał się. Już miałem wejść do siebie, ale
zatrzymałem się w pół kroku i spojrzałem na niego. - Musimy chyba poważnie
porozmawiać – powiedziałem w końcu, widząc, jak szeroko otwierają się z
zaskoczenia jego oczy. – Ale to za chwilę. Muszę sobie najpierw… - urwałem,
patrząc mu prosto w oczy – No wiesz…
Kiwnął niepewnie głową. – Niedługo do ciebie przyjdę.
- Okej – odparł krótko, a ja odwróciłem
się i wszedłem do pokoju.
Pierwsze, co zrobiłem, to oczywiście zaaplikowałem sobie koleiną
dawkę narkotyku, nie pełną, bo miałem zamiar posiedzieć przed komputerem i
przesłuchać te piosenki DJ’a, no i porozmawiać w końcu z Billem. Właściwie ta
rozmowa była najważniejsza, a DJ’a piosenka miała być poniekąd pretekstem. Przebrałem się w dresy, zszedłem jeszcze do
kuchni po coś do picia i z butelką Coli wróciłem do swojego pokoju.
Włączyłem komputer i podłączyłem pendriva, przekopiowując wszystko
na dysk. Nałożyłem słuchawki i zacząłem przesłuchiwać. W pewien sposób lubiłem Rap.
Dobry, niemiecki, przesycony dosadnymi życiowymi tekstami. DJ miał do tego niewątpliwie
smykałkę, ale jako ktoś, kto siedział już w tej branży od kilku lat, wyłapałem od
razu, co jest nie tak i z muzyką i tekstem, chociaż o zajęcie się tekstem postanowiłem
poprosić brata.
Wydrukowałem mu tekst, który zgrał mi DJ i ruszyłem do jego
pokoju. Zapukałem do drzwi, słysząc po chwili zaproszenie.
- Jesteś zajęty? – zacząłem, choć
doskonale wiedziałem, że czeka na mnie.
- Nie. Przynajmniej nie niczym
konkretnym.
- To dobrze. – Wszedłem,
zamykając za sobą drzwi. Zacząłem kręcić się po pokoju, rozglądając się wokoło.
Nie bywałem tu często, zwykle przesiadywaliśmy u mnie, mój pokój był prawie połowę
większy i kiedy zebrało się w nim więcej osób, przynajmniej nikt się o siebie
nie obijał. Bill oczywiście nie był poszkodowany, może miał mniejszy pokój, ale
za to jego łazienka była ogromna, co dla kogoś jego pokroju było na wagę złota.
– Dzięki za kasę – wydusiłem w końcu z siebie.
- Nie ma sprawy.
- Oddam ci, jak tylko pojadę do
miasta.
- Nie musisz mi nic oddawać.
To było trudniejsze, niż sądziłem. Nie wiem jak dla niego,
ale dla mnie to, co się wydarzyło w Turcji, ciążyło i patrząc mu w twarz, wciąż
widziałem te same spojrzenia, którymi obdarowywał mnie, kiedy się kochaliśmy.
Położyłem kartkę, z którą tu przyszedłem na biurku i przetarłem twarz rękami. Musiałem
się zebrać w sobie i w końcu jakoś zacząć.
- Słuchaj, Bill – wydusiłem z
siebie pierwsze słowa. - Sorki za ten incydent ze strzykawką. Nie musiałeś się
bać, nie wstrzyknąłbym ci tego narkotyku. Chciałem cię tylko nastraszyć. Zdenerwowałeś
mnie i…
- W porządku, rozumiem. Ja też
cię przepraszam, że tak na ciebie najechałem z tym odwykiem. Po prostu nie
rozumiem i…
Kiwnąłem głową.
- Dlatego myślę, że powinienem ci
powiedzieć, co dokładnie czuję, a przynajmniej postarać się jakoś ci to
wytłumaczyć. Najważniejsze, co musisz wiedzieć to to, że ja nie udaję,
rozumiesz?
Pokiwał głową.
Zacząłem mu opowiadać, jakie są to uczucia. Czym się różni
jeden narkotyk od drugiego. Powiedziałem mu też, dlaczego tak bardzo ociągam
się z pójściem na odwyk. Czego się tak właściwie obawiam i nawet to, że ostatnio
coraz gorzej się czuję i że praktycznie od kilku dni wszystko, co zjem,
zwracam. Był przerażony, ale chyba w końcu zrozumiał.
- Przepraszam, Tom. Ty tak bardzo
cierpisz, a ja jeszcze wyładowuje się na tobie.
- Sam jestem sobie winien, bo
powinienem już dawno szczerze z tobą o tym porozmawiać. Jestem okropnie sfrustrowany
tą sytuacją, czasami…, to mało powiedziane, ostatnio w ogóle nie panuję już nad
nerwami, ale to nie ze złości, tylko z bólu.
Bill poderwał się z łóżka i rzucił mi się na szyję mocno się
do mnie przytulając.
- Tom, co się z nami dzieje? Czy
ty też czujesz, że coś jest nie tak? – zapytał, a ja odsunąłem go od siebie,
patrząc mu prosto w oczy.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem, ale odkąd wróciliśmy,
inaczej na ciebie reaguję – powiedział niepewnie. Ja czułem dokładnie to samo,
ale nie chciałem się już zagłębiać w to teraz, zwyczajnie byłoby tego
wszystkiego za wiele.
- Czujesz się tak, bo zawsze
byliśmy blisko, zawsze wszystkim się dzieliliśmy, a ja ostatnio odsunąłem cię
od siebie. Przepraszam, Bill, to moja wina.
Pokręcił głową.
- To nie jest ani twoja, ani moja
wina, tylko Muny. To przez nią to wszystko. Przez nią ty cierpisz i to przez nią
między nami nie jest tak jak kiedyś.
- To też, ale mnie się wydaje, że
my sami też już nie patrzymy na siebie jak przed porwaniem – powiedziałem
wprost.
- Cóż… – Bill odwrócił na chwilę
wzrok, po czym znowu spojrzał na mnie. – Obawiam się, że już nigdy nie będziemy
i tylko od nas samych zależy, co z tym dalej zrobimy.
- Zgadza się – potwierdziłem.
Miałem dziwne wrażenie, że to jego stwierdzenie jest jakieś dwuznaczne albo ja
się już nakręcałem. Odetchnąłem głęboko i zmieniłem temat, zanim wymyśle
kolejny pretekst do pokłócenia się.
- Mam prośbę – rzuciłem.
- Słucham.
- Mógłbyś ten tekst przejrzeć i poprawić. Wiesz, o co mi chodzi.
- A co to za tekst?
Podałem mu kartkę, a on natychmiast zaczął je czytać. Spojrzał
na mnie dziwnie.
- Ty to pisałeś? – zapytał, mając
uniesioną jedną brew, a to oznaczało, że jest naprawdę zaskoczony.
Uśmiechnąłem się.
- A co, podoba ci się?
- Twój? – Bill był naprawdę
zaskoczony, a ja nie wytrzymałem już.
- To nie mój. Znajomego.
- A ja już myślałem, że chcesz
mnie wygryźć z zespołu.
Parsknąłem.
- Wiesz, że mógłbym pisać teksty,
ale po co mam to robić, jak ty świetnie sobie z tym radzisz.
- Ach, no oczywiście – bąknął.
Szturchnąłem go w ramię.
- Chyba się nie obraziłeś? – zapytałem.
- Nie.
- Wcale – rzuciłem z ironią. Jak
na dłoni było widać, że strzelił focha. - Dobrze wiesz, że gdybym musiał,
napisałbym tekst do piosenki, ale wolę twoje, bo ty lepiej potrafisz przekazać
to, co czujemy. I nie mówię tego dlatego, żeby ci sprawić teraz przyjemność. Mówię
to, bo tak jest.
- Dziękuję. – Bliźniak speszył się, to było urocze. Reagował
na moje komplementy, jakby naprawdę sprawiały mu przyjemność, co było dla mnie
trochę dziwne, bo jakoś nigdy wcześniej nie zwróciłem uwagi, żeby tak reagował.
- Zaraz się za to wezmę –
powiedział.
- Dzięki. To ja pójdę do siebie. Jakby
co… - czułem się jakoś niezręcznie. Głupie uczucie, bo czułem, że zachowuje się
jakoś sztucznie. - … to wiesz, gdzie mnie szukać. – wydukałem, na co Bill kiwną
tylko głową.
Wróciłem do pokoju i usiadłem do komputera,
odpalając jeden z programów muzycznych.
Wrzuciłem wszystkie sample i zacząłem kombinować z tempem,
bo ewidentnie tu leżał problem, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Podskoczyłem jak poparzony, kiedy poczułem dotyk na ramieniu.
Natychmiast ściągnąłem słuchawki, spoglądając, kto to.
- Przepraszam, że cię
przestraszyłem, ale pukałem.
- Nie szkodzi.
- Poprawiłem ten tekst. Zastąpiłem
niektóre słowa innymi, bo uważam, że lepiej brzmią do całości. Znaczy nie, że je
zmieniłem, tylko dałem ich synonimy – podał mi kartkę.
Zacząłem czytać. Wiedziałem, że Bill ma do tego głowę.
Ciekawy byłem, co DJ na to powie.
- Ja też poprawiłem muzykę. Chcesz
posłuchać? – zapytałem, a on od razu kiwnął głową. Podałem mu słuchawki i
włączyłem muzykę. - To jest oryginał,
więc nie krzyw się na tekst – dodałem.
- Okej.
Bill wsłuchał się w piosenkę, kiwając pod takt głową.
- Niezły jest. Ma świetną barwę
głosu, idealnie pasuje do hip hopu.
- No, też tak uważam. Myślę
jednak, że to tempo się nie nadaje. Zmieniłem je trochę. Posłuchaj teraz. – Włączyłem
mu to, co przerobiłem. Od razu się uśmiechnął. Tak, znałem dobrze ten wyraz
twarzy, on też uważał, że jest lepiej.
- Zdecydowanie i to bez dwóch
zdań.
Podałem mu kartkę.
- Możesz to zaśpiewać? – zapytałem.
- To jest hip hop, tego się nie śpiewa.
- Nie ważne. Możesz?
- Spróbuję.
- Już? – zapytałem, chcąc mu włączyć
muzykę.
- Już – powiedział i zaczął
rapować. Uśmiechnąłem się, bo całkiem do rzeczy to brzmiało.
Gdzieś w połowie spojrzał na mnie i zamilkł.
- Co? Czemu przestałeś?
- Śmiejesz się ze mnie?
- Nie, po prostu… może kolejną
naszą płytę wydamy jako hip hop?
- Przestań, ja się nie nadaję do
czegoś takiego. Chyba że ty będziesz rapował, masz niższą barwę głosu i zdecydowanie
lepiej byś brzmiał.
- Nie ma takiej opcji, ja nie śpiewam.
Ale ogólnie, to ciekawie teraz ta piosenka brzmi, zupełnie inaczej.
- Mocniej – rzucił Bill, trafnie interpretując
to.
- Dokładnie. Dzięki za pomoc.
- Czyje to demo? – zapytał.
- Znajomego. – Nie chciałem mu
mówić, że oprócz kursowania do DJ’a po prochy, nasze relacje tak bardzo się
pogłębiły. To miał być tylko biznes, on sprzedaje, ja kupuje, ale DJ był inny i
od początku, od pierwszego spotkania na ławce wiedziałem, że mógłby być świetnym
kumplem.
- Mam nadzieję, że kiedyś poznam
go.
- Może kiedyś.
Nagle ktoś zapukał w drzwi.
- Proszę – odezwałem się, a w
drzwiach pojawił się Gordon.
- A, tu jesteście. Mama woła na
kolację.
- Już idziemy – powiedział Bill.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Świetnie! Nareszcie jakaś poprawa w relacjach między bliźniakami.
OdpowiedzUsuńNormalnie nie wierzę! Wreszcie zaczynają trybić co i jak!
OdpowiedzUsuńDługo im zajeło dojście do wniosku, ze teraz już nic nie bedzie takie samo. Ale oni chyba obydwoje nie chcą, żeby było. Znaczy ja tak to zrozumiałam, bo nadal nie mogę ich do kona rozgryść. Ale kocham takie zawłości i niedomówienia. Bo w końcu zawsze zostaje to uwielbiane przezemnie "A może...".
Wiem, że paplam jak porąbana, ale naogladałam sie za dużo live"ów i yaoi, więc sie nie dziw.
Coś czuję, że ktoś coś weźnie i zaraz odwali, tylko nie wiem kto, co itd.
Obstawiam, ze Bill bedzie śledził brata i cos mu się stanie. Po cholerę za nim pójdzie to nie wiem, ale tak jakoś. To pierwsze, co mi wpadło do głowy, wiec musi być bez sensu.
Opcja nr. 2 DJ sie dowie kim tak naprawdę jest Tom i coś odwali.
Mam jeszcze trzeci wariant, ale go nie napiszę, bo mnie rozszarpiecie.
W każdym razie coś sie spierdoli i bedzie jazda.
Weny życzę
KOTEK
Niewątpliwie DJ dla Billa będzie dość intrygującą osobą. Zwłaszcza, że Tom nic mu nie będzie chciał o nim powiedzieć.
UsuńJejku nareszcie! W końcu wracają nasze bliźniaki! Dziękuję Ci kochana, jestem taka szczęśliwa! Jesteś boska!
OdpowiedzUsuńNaprawdę cieszę się, że Tom przejrzał wreszcie na oczy. Zrozumiał po tak długim czasie, że Bill ciągle jest po jego stronie i niepotrzebnie się od niego odsunął. Oczywiście gdyby nie sam Billy i pani psycholog, to jestem wręcz pewna, że nie pomyślałby tak. Bill musiał dać mu tą kasę na prochy i dopiero coś się w nim ruszyło, ale przynajmniej dobrze, że podziałało. Jak już wspomniałam psycholożka też bardzo się do tego przyczyniła. Jakby nie patrzeć to ona sprawiła, że Bill zaczął poważniej myśleć nad sytuacją. Moim zdaniem Billy powinien jej podziękować przy najbliższej wizycie. Małym czynem bardzo pomogła ich relacji.
Mimo wszystko jeszcze nie do końca naprawili swoją więź. Jestem pewna, że każdy kto uważnie przeczytał odcinek wykrył tą granicę, której jeszcze nie przekroczyli. Ich zaufanie nie jest w pełni odbudowane na to na pewno potrzeba im więcej czasu. Fajnie, że już się dogadują, nawet na podłożu muzycznym. W sumie muzyka często łączy ludzi, może w tym przypadku też pomoże. Ucieszył mnie też fakt, że chłopcy na tyle przyzwyczaili się do swojej obecnej sytuacji, że rozmawiali o stworzeniu nowej płyty bez żadnych problemów. To znaczy, że czują się już o wiele pewniej na wolności bo są w stanie myśleć o muzyce, trasie, ponownym wyjściu na scenę.
Tom ukrywa przed Billem DJ-a. Nie wiem czemu.. Może nie chce, żeby Bill miał kłopoty? Albo boi się, że Billy będzie chciał chodzić razem z nim po narkotyki i nie będzie miał go kto kryć przed rodzicami? A może w ogóle o to, że nie chce stracić tego niewielkiego zaufania DJ-a które zyskał? Bo może się obawiać, że brat wyda chłopaka policji? Chociaż mało prawdopodobne, że Bill by to zrobił. Wtedy wydałby też brata, a tego na pewno nie chce zrobić.
Wydaje mi się, że Tom już naprawdę polubił DJ-a. Cieszę się bo dla mnie wydaje się być naprawdę spoko. Poza tym to on ma być sprawcą twincestu. :D Niekoniecznie świadomym, ale jednak. Aż mi się gęba śmieje że szczęścia. :D Tak myślę, że już powoli zaczyna wpływać na naszego Toma. No bo np. tekst typu, że nie może wytrzymać bez "swojej drugiej połowy" xD. Jakoś tak mam wrażenie, że nie był zbytnio przekonany jak zaprzeczał. No i jeszcze jak Bill strzelił tego dwuznacznego teksta jak gadali w jego pokoju. Tom się nakręcił. xD Billy z resztą też, jestem ciekawa jaka jest teraz jego reakcja na zgodę z bratem. Myślę, że niedługo się dowiemy. :)
No i jeszcze tekst o LA. Myślę, że Tom zacznie nad tym myśleć i zaproponuje bratu przeprowadzkę, żeby uciec przed sławą i Muną. Mimo wszystko czuję, że to zdarzy się dopiero wiele, wiele później. Tom będzie musiał rzucić prochy, a do tego potrzebny doktorek. Trzeba też znaleźć Munę, za długo jest na wolności. Dawno nie pisałaś nic o Davidzie więc prawdopodobnie niedługo się pojawi i to pewnie z jakąś wiadomością o Munie albo nawrzeszczy na Toma bo nie chodzi z Billem do psychologa. Chłopaki jak przeprowadzą się do LA, o ile w ogóle to zrobią to pewnie już będą coś do siebie czuli i będą chcieli to bardziej ukryć przed światem i rodzicami. Mam nadzieję, że Tom szybko rzuci te narkotyki. Coraz bardziej po nim widać, że źle się czuje i chudnie, a sposób od DJ-a raczej za bardzo mu nie pomoże bo przecież nie je mięsa, a żeby to nie było podejrzane to musi jeść też normalnie przy rodzicach. Mam nadzieję, że Bill będzie starał się mu z tym pomóc.
Co do wątku twincest to prawdopodobnie Tom dostanie świra jak DJ będzie mu wysuwał te swoje powalające teksty, a Billy już chyba coś do niego czuje, bo nawet wysunął się z tym dwuznacznym tekstem. Ewentualnie teraz Tom jak już ogarnął, że niepotrzebnie jest niemiły dla brata to pójdzie z nim do psychologa i tamta babka im to uświadomi, a DJ tylko Toma upewni. Jakby nie patrzeć mamy tu dwóch sprawców twincestu i to wygląda trochę tak jakby każdy z bliźniaków miał własnego. xD
Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka. :D
Pozdrawiam i życzę weny :*
Ociekająca łzami szczęścia dla Ciebie i Twoich odcinków
~GlamKinia <333
Och, nareszcie powróciła dawna ja! Dzisiaj się rozpisałam! Przepraszam tylko, że znowu na ostatnią chwilę, ale jakoś wcześniej nie umiałam poskładać odpowiednio myśli. Mam nadzieję, że jeszcze zdążysz mi odpisać. :)
OdpowiedzUsuń~GlamKinia :*
DJ się przyczyni, ale w ogóle nie będzie o tym wiedział. To się wydarzy bardziej między bliźniakami, a raczej ich niedomówieniami, ale to już niedługo :)
Usuń