Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 24 stycznia 2015
18:37
Odcinek 24
Gdzieś nad ranem Tom przebudził się. Zaczął się wiercić, próbując
się podnieść, ale kable na jego ciele trochę mu to uniemożliwiały.
- Pić – wyszeptał, zaciskając dłoń
na mojej rękę. Poderwałem się z krzesła i nalałem do kubka wody, podając mu. Przyssał
się, wypijając duszkiem całą zawartość. – Dzięki.
- Jak się czujesz?
- Trochę skołowany. Długo tu
jestem? Która godzina?
Wyciągnąłem komórkę, sprawdzając godzinę.
- Kilka minut po czwartej. Pamiętasz,
co się stało?
- Mniej więcej. Zemdlałem w kuchni,
tak?
Kiwnąłem głową.
- Kto wpadł na pomysł wywiezienia
mnie do szpitala, mama czy Gordon?
- Mama. Długo nie odzyskiwałeś
przytomności. Rodzice zobaczyli, jaki jesteś chudy. Tom, dlaczego nie powiedziałeś,
że tak bardzo schudłeś? Wystają ci wszystkie żebra.
- Trochę się to wymknęło spod
kontroli - stwierdził.
- Dlaczego się głodzisz?
- Nie głodzę się.
- Lekarz powiedział, że jesteś
skrajnie niedożywiony. Boję się, co jeszcze powie, jak otrzyma wszystkie twoje
wyniki badań.
- Nie mogę jeść, bo kiedy najem
się do syta wszystko zwracam. Dlatego jem małe porcje, a kiedy czuję, że mnie mdli
nie jem w ogóle. Chyba lepiej, żebym jadł mniej, niż żebym ciągle wymiotował.
Co prawda mówił mi o tym, że boli
go żołądek, ale nie sądziłem, że aż tak źle to wszystko wygląda.
- To nie jest rozwiązanie –
stwierdziłem.
- Innego nie mam. Kiedy mnie stąd
wypuszczą?
- Nie wiem.
Dopiero rano miały być wyniki wszystkich badań i to głównie
od nich zależało, co będzie z Tomem dalej. Nie było z nim chyba jednak
najlepiej, skoro podłączyli go pod aparaturę monitorującą.
- Mam nadzieję, że przed południem.
- Wątpię, żeby mama się na to zgodziła.
Nawet nie wiesz, co się działo, kiedy byłeś nieprzytomny.
- No właśnie, a gdzie rodzice? –
zorientował się, że oprócz mnie nikogo tu nie ma.
- Pojechali do domu.
- A ty tu siedzisz przez cały ten
czas?
- Tak i nie zamierzam się ruszyć,
nawet jak mnie będziesz wyrzucać.
- Masz czerwone oczy ze
zmęczenia. Powinieneś się przespać.
- Nie zasnę teraz, choćbym nawet
chciał.
Zmarszczył brwi, nie mając pojęcia, o co mi chodzi.
- Wypiłem trzy mocne kawy –
wyjaśniłem.
Pokręcił głową.
- No co? Ty też czuwałeś, kiedy
miałem operację.
- To była zupełnie inna sytuacja.
- Dokładnie taka sama.
Westchnął i zaczął się przesuwać.
- Co ty wyprawiasz?
- Robię ci miejsce.
- Nie będę z tobą spał – zaprotestowałem.
- Mało mnie to obchodzi. Jeśli
się nie położysz koło mnie, to ja też nie zasnę.
- To nie fair.
Uśmiechnął się.
- Teraz wiesz, jak ja się czułem,
kiedy ty mnie postawiłeś w takiej samej sytuacji. Nigdy nie zapomnę miny pielęgniarki,
kiedy przyszła z rana i zastała nas razem w jednym łóżku.
- Jeśli się położę i zaśniemy,
ktoś z rana też będzie miał taką samą minę, jak nas zobaczy razem.
- No – bąknął, uśmiechając się. Ten
wyraz twarzy oznaczał tylko jedno.
- I oczywiście chcesz się o tym
przekonać?
Pokiwał głową.
- No już, wskakuj – powiedział,
podnosząc kołdrę.
Nie zastanawiałem się jednak długo, już dawno nie było między
nami takiej bliskości, brakowało mi tego, a fakt, że Tom sam mi to zaproponował,
tym bardziej ośmielił mnie.
- Ściągnę tylko buty.
- I sweter też – rzucił.
Spojrzałem zdziwiony na niego.
- Chcę czuć ciepło twojej skóry,
a nie swetra. Poza tym nie lubię, jak go ubierasz.
- A co ci się w nim nie podoba? Mówiłeś,
że dobrze mi w nim i pasuje mi ten kolor.
- Bo pasuje, ale tu się kończą
jego zalety, bo tak między nami mówiąc, on strasznie drapie.
Przekrzywiłem ironicznie głowę. Myślałby kto, że taki
delikatny się zrobił. Ściągnąłem sweter i rzuciłem go na krzesło, a tuż obok krzesła
wylądowały także buty. Wdrapałem się na łóżko i ułożyłem na boku, twarzą do
Toma.
- Prawie jak w domu –
skomentował. – Zgaś jeszcze to światło nad łóżkiem – poprosił.
Sięgnąłem do włącznika, gasząc.
- Ciemno – stwierdziłem. Przez chwilę
nic nie było widać.
- I o to chodzi. Jest jak w domu. Czuję twój
zapach i ciepło, które dobrze znam. Nie widzę, gdzie jestem, więc mam wrażenie,
że jestem w domu.
No, ja tam dostrzegałem jeszcze monitor za jego plecami,
który świecił różnymi kolorami i pokazywał parametry życiowe Toma. Na szczęście dźwięk pikania był wyłączony, bo
chyba przez to by nas obu szlag trafił. Tom poczuł się tak swobodnie, że chyba zapomniał
o tym urządzeniu, a ja wyraźnie widziałem, że jego puls nagle przyspieszył.
- Wygodnie ci? – zapytał.
- Może być. Trochę ciasno, ale przynajmniej
będzie nam ciepło – zaśmiałem się.
- To przysuń się bliżej mnie, bo
za chwilę spadniesz.
Przysunąłem się, dotykając pod kołdrą jego ręki. Pogładził mnie
opuszkami palców po dłoni, a ja przeplotłem nasze palce, obserwując na
monitorze, jak jego puls znowu przyspiesza. Dało mi to do myślenia. Nie reagowałby
tak, gdyby ta sytuacja nie była dla niego krępująca, chociaż słowo krępująca
trochę mi tu nie pasowało. Może go podniecałem? Ostatnio tak blisko siebie
byliśmy w Turcji, kiedy się kochaliśmy. Nie, nie możliwe, to na pewno nie o to chodziło.
- Jeśli nie chcesz, to…
- Chcę – odparł, choć nie
dokończyłem myśli, że mogę zabrać rękę.
- Okej.
- Spróbuj zasnąć – powiedział.
O ile przez pierwsze kilka minut, nie było mowy o spaniu, bo
ciągle moją uwagę przykuwał puls na monitorze za plecami Toma, to w końcu jakoś
zasnąłem.
Było tuż przed ósmą, jak do sali wszedł lekarz z kompletem
badań w ręce. Podniosłem głowę totalnie rozespany.
- Przepraszam za to – zacząłem
się tłumaczyć.
- Nic nie szkodzi – odparł. – Do sali
weszła jeszcze pielęgniarka, zmieniając kroplówkę.
- Jak się dzisiaj czujesz? – zapytał
lekarz, uważnie przyglądając się Tomowi.
- Dobrze. Kiedy mogę stąd wyjść?
- Obawiam się, że nie dzisiaj ani
nie jutro. Mam komplet twoich badań. Nie są najlepsze.
- Umieram? – zapytał.
- Tak, śmiercią głodową i to dosłownie.
Jak długo się głodzisz?
- Nie głodzę się. Ograniczyłem trochę
jedzenie i to wszystko.
- Po co?
- Powiedz mu, Tom. On i tak wie,
że bierzesz narkotyki – powiedziałem. Mama wszystko mu wygadała, więc nie było
sensu kręcić.
- Tak, wiem – potwierdził lekarz,
patrząc Tomowi w oczy.
Przez chwilę Tom się zastanawiał, ale w końcu spojrzał na
mnie i znowu na lekarza, i zaczął mówić.
- Ograniczyłem jedzenie, bo kiedy
zjem normalnie, wymiotuje. Stwierdziłem, że lepiej, żebym jadł mniej, ale coś zostało,
niż żebym miał po każdym posiłku wszystko zwracać.
- No, to było dobre posunięcie,
tylko że, nie na dłuższą metę. Nie wiem, czy wiesz, że heroina w twoim
organizmie powoduje, że dwa razy szybciej spalasz wszelkie kalorie i substancje
odżywcze. Dlatego w tak krótkim czasie tak szybko schudłeś i osłabłeś. Twoi
rodzice, mama, chce, żebyś poddał się otruciu. Postaramy się doprowadzić twój
organizm do równowagi i odstawimy narkotyki.
Tom prychnął.
- To już za mnie zdecydowali?
- Nie. I nikt nic nie zrobi bez
twojej zgody, ale to dobra okazja.
- Kiedy będę mógł stąd wyjść?
- Jako lekarz wolałbym cię tu
potrzymać przez kilka dni. Twój organizm jest bardzo wycieńczony, jeśli go nie
zregenerujemy, to takie omdlenia będą się powtarzały coraz częściej. Jeśli
nawet nie zdecydujesz się na przeprowadzenie odtrucia, to i tak powinieneś tu
zostać kilka dni, by postawić cię na nogi. W przeciwnym razie w takim stanie
nie przeżyłbyś odtrucia.
- Nie mogę tu tyle zostać – powiedział
Tom, a ja doskonale wiedziałem dlaczego. Być może w tej chwili odczuwał już ból
spowodowany brakiem narkotyku.
- Doktorze, Tom musi zażyć
kolejną dawkę narkotyku – powiedziałem, ściągając obu spojrzenia na siebie.
- Odczuwasz już głód? – zapytał się
Toma?
- Trochę.
- Nie podamy ci heroiny, bo czymś
takim nie dysponujemy, ale dostaniesz morfinę, to ma podobne działanie. Tyle że,
po takiej dawce będziesz cały czas spał.
- To wracam do domu – powiedział
Tom. – Niech mnie pan odłączy od tego.
- Bądź rozsądny, Tom. Te kilka
dni cię nie zbawi, a poczujesz się o wiele lepiej.
- Proszę, Tom – zacząłem go błagać.
Tom opadł z powrotem na poduszkę. Widziałem, że nie czuł się
wcale dobrze, może trochę lepiej, ale na pewno nie tak dobrze, jak twierdził.
- Nie będziemy cię tu trzymać dłużej,
niż to będzie konieczne. Codziennie będziemy robić badania krwi, monitorując,
jak regeneruje się twój organizm.
- To zabrzmiało, jakbym miał tu
zostać miesiąc – powiedział.
- Kilka dni.
- No dobra. Tylko niech pan
pamięta o tej morfinie, bo naprawdę nie czuję się komfortowo.
- Zaraz każe ci ją podać.
Odetchnąłem. Tom mi ostatnio fundował coraz więcej stresu. Czułem,
że w końcu odchoruję to.
Pielęgniarka przyszła po chwili z zastrzykiem i wstrzyknęła
zawartość w rurkę. Szybko zadziałało, bo Tom momentalnie zrobił się ospały.
- Lepiej się czujesz?
- Przestało boleć, tylko strasznie
śpiący jestem.
- Prześpij się. Ja skocze, do
bufetu, zgłodniałem. Zostaniesz tu chwilę sam?
- Pewnie. Idź, kup mi przy okazji
Coli i jakiegoś batona.
- Okej – pocałowałem go w
policzek i zostawiłem samego.
Jak tylko wyszedłem z pokoju, wyciągnąłem komórkę i zadzwoniłem
do rodziców. Oczywiście nie powiedziałem im, że raczej na odwyk Tom się nie
zgodzi, choć mama pytała mnie o to kilka razy, to zgrabnie zmieniałem temat
albo odpowiadałem, że musi najpierw odzyskać siły, a o reszcie będziemy myśleć
później. W końcu chyba się zorientowała, ale już nie chciała tego poruszać
przez telefon.
Zjadłem w bufecie grecką sałatkę, bardzo mi smakowała. Pomyślałem,
że Tomowi pewnie też będzie, zawsze ją lubił, więc kupiłem też porcje dla niego.
Były tak małe, że na pewno ją zje. Kupiłem mu też dużą butelkę Coli i kilka różnych
owoców oraz batona, o który mnie prosił, i wróciłem do niego. Nadal spał, ale
jak tylko zacząłem wszystko układać na szafce ocknął się.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić.
- W porządku. Co tam nakupiłeś?
- Kilka drobiazgów. Pomarańcze,
banana, dwie mandarynki, Snikersa, cole i… - urwałem, obserwując, jak unosi się
jego jedna brew.
- I?
- Sałatkę grecką. Niebo w gębie.
Dawno takiej dobrej nie jadłem, oczywiście oprócz tej, którą robi mama.
- Kupiłeś ją dla mnie, czy dla
siebie?
- Ja już swoją zjadłem, ta jest
dla ciebie. – Pokazałem mu przeźroczyste pudełko.
- Taka mała?
- No chyba większych porcji i tak
na razie nie jadasz. A jak będzie ci smakować kupię ci więcej.
- W sumie racja.
- To jak, masz ochotę?
- Pytanie.
Dorwał się do zawartości, pochłaniając ją chyba w takim
samym tempie, jak ja pochłonąłem swoją.
- Faktycznie dobra – przyznał,
oddając mi pusty pojemnik.
- A nie mówiłem. Tylko żeby ci
się teraz niedobrze nie zrobiło.
- Nie powinno. Nie czuję się syty,
więc powinno być dobrze. Daj mi jeszcze Coli – poprosił.
Niedługo później
przyjechali rodzice. Oczywiście przywieźli Tomowi kupę jedzenia, na co spojrzał
na mnie wymownie.
- Wzięłaś moją komórkę? – zapytał.
- Jezu, nie pomyślałam o niej. Przepraszam
kochanie.
- Spoko, najwyżej umrę tu z nudów.
- Jest tu przecież telewizor.
- Nie chcę telewizji, tylko swoją
komórkę.
- Jutro ci ją przywiozę.
- Dzisiaj. Potrzebuję jej dzisiaj.
Zrobiło się niezręcznie.
- Pójdziemy do lekarza porozmawiać
– zmieniła temat.
- Po co? Już z nim rozmawiałem. Zostaję
tu kilka dni i wracam do domu – oznajmił Tom, na co rodzice spojrzeli na mnie.
- Zobaczymy – powiedziała mama. -
Zaraz wracamy – mówiąc to, wyszła razem z Gordonem.
- O żarciu nie zapomniała, a
przywieść mi pieprzony telefon tak – wkurzył się.
- Pojadę do domu i ci go
przywiozę, nie denerwuj się. Masz odpoczywać i szybko wracać do zdrowia, nerwy
nie są ci tu potrzebne.
- No, jak mam się nie denerwować?
– wskazał gestem ręki na drzwi, co miało wymownie pokazać, że chodzi mu o rodziców,
którzy chwilę temu stąd wyszli. – Dobrze wie, jak ważny jest dla mnie ten
jebany telefon, to zapomniała. Dobre sobie. Traktuje mnie, nas jak małe dzieci.
Nie widzisz tego?
- To, co mam zrobić?
- Nie wiem, Bill. Mieszkaliśmy już
sami ponad rok i było nam dobrze. Odwiedzała nas i tak stosunkowo często i
chyba w końcu widziała, że jesteśmy już wystarczająco samodzielni, a teraz wszystko
wróciło. Znowu nam matkuje, jakbyśmy mieli po dziesięć lat. Nie wiem, Bill,
tobie może to nie przeszkadza, ale mnie doprowadza to do białej gorączki.
Zobacz - kiwnął głową na stolik. – Wałówka jak dla pułku wojska. Nawet wcześniej
tyle nie jadłem. Czy ona myśli, że teraz wszystko to zjem? Jak będziesz jechał do
domu, zabierzesz to ze sobą.
- No co ty! Chcesz, żeby mi łeb
urwała?
Westchnął.
- Mam już tego dosyć. Jedź do
domu, Bill. Odpocznij. Nie musisz tu ze mną siedzieć dwadzieścia cztery godziny
na dobę.
- Nie chcę jechać do domu. Nie
zostawię cię tu samego. Mama zaraz przyjdzie i będzie marudzić o tym, że nie
chcesz się poddać odwykowi.
- Poradzę sobie. Jedź do domu, proszę
cię. Przyjedziesz tu później, okej?
Nie wiem, dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, żebym
zostawił go samego z rodzicami, ale nie chciałem już naciskać, by mi powiedział.
Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i zadzwoniłem do Sakiego, prosząc
go, by po mnie przyjechał pod szpital. Powiedział, żebym za kwadrans zszedł, bo
jest niedaleko.
- Dobra, to jadę do domu. Będę tu
wieczorem. – Chwyciłem go za rękę, kładąc mu swój telefon. – Zostawiam ci swoją
komórkę. – Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ale…
- Wieczorem przywiozę ci twoją.
Chcesz coś jeszcze?
- Nie.
- No to idę.
- Dzięki, Bill.
Pożegnałem się z nim i wyszedłem.
W samochodzie całkowicie pogrążyłem się w rozmyślaniach. Wszystko
się znowu poprzestawiało do góry nogami. Wydawało mi się, że wiem, co chcę osiągnąć,
a teraz czułem, że już nic nie wiem. Że sam potrzebuję pomocy.
Wróciłem do domu. Wziąłem prysznic i położyłem się, musiałem
złapać kilka godzin snu, bo zamierzałem znowu czuwać przy nim w nocy, choć czułem,
że znowu wyląduję w łóżku obok niego.
Spałem ze cztery godziny. Jak na tak małą ilość snu czułem
się dość wypoczęty.
Zszedłem na dół, rodzice siedzieli w salonie przed
telewizorem.
- Już wstałeś? – zapytała mama,
kiedy tylko zorientowała się, że zmierzam w stronę kuchni.
- Tak – odparłem, widząc, jak
wstaje z kanapy i idzie za mną.
- Podgrzeje ci obiad. Nie chciałam
cię budzić, tak smacznie spałeś.
- Dzięki – usiadłem przy stole, czekając
na obiad.
- Rozmawialiśmy z lekarzem. To dobra
okazja, żeby Tom poddał się detoksykacji.
- On nie jest na to gotowy – powiedziałem
stanowczo.
- Nigdy nie będzie. Im dłużej zażywa
to świństwo, tym ciężej będzie mu to rzucić.
- On nie zażywa tego dla
przyjemności. Mamo, czy ty nie widzisz, że on nie ma z tego tytułu żadnej
korzyści?
- Widzę, dlatego nie rozumiem.
Wydaje mi się, że musimy mu wszyscy pomóc podjąć tę decyzję.
- Na mnie nie licz – skwitowałem
krótko. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Tom najbardziej liczy się z
twoim zdaniem.
- Dlatego powiedziałem, że na mnie
nie licz. Nie będę mówił Tomowi, co ma robić. Jest dorosły i sam wie co dla
niego dobre.
- Bill, na litość Boską, on
umrze, jeśli coś z tym nie zrobimy.
- Daj mu czas.
- Od miesiąca to słyszę. Sam widziałeś,
do jakiego stanu się doprowadził. Jak można w przeciągu miesiąca tak się zagłodzić?
- Ty nic nie rozumiesz.
- To mi wytłumacz! On mówi dokładnie
tak samo, że nic nie rozumiem. Jestem waszą matką, kocham was i zrobię dla was wszystko,
ale nie wiem, co się dzieje i martwię się. Obaj coś przede mną ukrywacie i to
musi być coś naprawdę wielkiego, skoro tak zaborczo bronicie dostępu to tej
wiedzy. Nie chcę was stracić, więc proszę cię Bill, powiedz mi.
- Nie mogę mamo. To są sprawy,
które zostaną tylko między mną a Tomem i nie ma potrzeby, żeby ktoś jeszcze o
nich wiedział.
- I to dlatego on zaczął brać?
- Tom nie zaczął brać z własnej
woli. Został do tego zmuszony siłą. Tej psychopatce zależało na tym, żeby mieć nad
nim kontrole, a tylko za kolejną dawkę narkotyku była wstanie wyegzekwować u Toma
względne posłuszeństwo.
- Boże. Co ona wam tam robiła?
- Nic. Nie martw się. Nie biła
nas ani nie torturowała. Ona chciała nas tylko dla siebie – powiedziałem i
akurat w tej kwestii nie kłamałem. Ona chciała mieć nas wyłącznie dla siebie.
Chciała żebyśmy byli, jak żywe lalki, żebyśmy spełniali jej każdą zachciankę,
każdą fantazję i poniekąd tak robiliśmy.
- Wiesz o tym, że nie wiadomo, co
się z nią stało?
- Słyszałem.
- Policja rozesłała list gończy,
ale zniknęła i nikt nie wie, gdzie może być. Boję się, że ujawni się, kiedy
znowu nie będziecie na to gotowi.
- Drugi raz nas już nie porwie.
- Okazji jej nie brakuje. Tom wychodzi
ciągle bez ochrony.
- Tam gdzie chodzi, nie może, ciągnąc
za sobą ogonka goryli. Wiesz, co by z nim zrobili, jakby zauważyli, że idzie z
ochroną?
- A bez ochrony pewnie nic mu nie
grozi – powiedziała z ironią w głosie.
- Wbrew pozorom stwarza dla
siebie mniejsze zagrożenie, niż sądzisz. Nikt go tam nie tknie, bo wiedzą, że
idzie do dilera po towar, a koleś, który sprzedaje mu narkotyki, nie jest
pierwszym lepszym, więc poniekąd to chroni Toma.
- Co to za człowiek, ten diler?
- Nie wiem.
- Tom ci nic o nim nie mówił?
- Nie.
- Jak mu się udało znaleźć tego handlarza?
- Nie wiem mamo. Nie rozmawiam z
Tomem o narkotykach.
- Jak to?
- On nie chce mnie w to mieszać i
ja to szanuję.
Mama postawiła przede mną talerz z odgrzanym jedzeniem i
usiadła przy stole, dotrzymując mi towarzystwa.
- Jedziesz zaraz do Toma? – zapytała
po chwili.
- Tak.
- Zawieziesz mu coś do jedzenia.
- Nic nie będę zawoził. Nie
zmuszaj go do jedzenia na siłę. Jak będzie głodny, sam poprosi. Skaczesz nad
nim i tylko go tym denerwujesz.
- Musi dużo jeść, żeby odzyskać
siły i przytyć.
- Nie rozumiesz, że on nie może jeść,
bo każdy obfity posiłek zwraca.
- Jak to?
- Tak to.
- Lekarz o tym wie?
- Wie. Nie potrzebnie tak się
martwisz, jest przecież w szpitalu, tam się nim zajmą.
Mama już o nic więcej nie pytała, wstała od stołu i zajęła
się zmywaniem naczyń, choć zwykle po prostu wkładała je do zmywarki. Ja odstawiłem pusty talerz do zlewu i
poszedłem na górę przygotować się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
najlepszy moment, gdy leżą obok siebie na szpitalnym łóżku <3 MEGA ODCINEK! :)
OdpowiedzUsuńMartwię się o Toma. Im dłużej bierze, tym robi sobie większą krzywdę. Zastanawiam się kiedy pójdzie na odwyk, ale myślę, że nawet jeśli, to nie zrobi tego dla siebie, a dla Billa. Ciekawi mnie jeszcze, czy ich rodzice dowiedzą się o tym do czego ich zmuszano.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam ;*
P.S. Zapraszam do przeczytania epilogu "Ich bin bei dir". ^^
Genialny odcinek. Niby wydaje się długi, ale jest w nim więcej dialogów, niż opisów, haha... xDD Co oczywiście mi nie przeszkadza! Podobało mi się to, jak bliźniacy leżeli razem w tym łóżku... Jezu... Widać, że ich do siebie cholernie ciągnie i już nie potrafią zapanować nad tym. I podobało mi się również to, jak Bill rozmawiał z matką. Szczerze, to zaczyna mnie ona trochę denerwować... Rozumiem, że martwi się o swojego syna, ale Bill ma zwyczajnie racje. Jest dorosły i za cholerę żadna siła na niego nie wpłynie, o ile on nie będzie tego chciał. Huh, to chyba wszystko, co miałam do przekazania.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część.
Weny, kochana. :*
Pozdrawiam serdecznie,
Joll.
Bill zmienił taktykę:) Widzę, że powoli zaczyna się coś dziać. Jestem tylko ciekawa, kiedy Muna wróci i co takiego wykombinuje, żeby im uprzykrzyć życie, bo w to, że mogłaby chociaż po części odpuścić, to ja nie wierzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O Boże! Ale super!!!! :DDD Aż mi serduszko skacze że szczęścia, normalnie je zaraz wypluję. xD
OdpowiedzUsuńTom reaguje na Billa i to tak bardzo, bardzo! Nie ma co udawać, powiedz Tomowi, że nic przed nami nie ukryje, a tym bardziej przed Billem. ;D Jezu to było niesamowite. Tak bardzo było widać jak desperacko Tom próbował przybliżać się do Billa:
1.Bill ma zdjąć sweter. Dlaczego? Po drapie. Jak Bill zauważył wcześniej Tom nie był taki delikatny.
2. Bill ma przysunąć się bliżej Toma. Dlaczego? Bo jak nie to spadnie z łóżka. Błagam przecież wszyscy wiemy, że Bill miał miejsca wystarczająco. :D A Tom co? Bill jest bliżej i jemu podskakuje tętno. W dodatku, to Bill bez koszulki! Więc daje jeszcze większego kopa. ;D
3. Bill dotyka ręki Toma. Tom gładzi jego dłoń,a Bill przeplata ich palce. Bill widzi jak tętno mu przyspiesza. Chce zapytać czy ma zabrać rękę, ale Tom szybko zaprzecza. Za szybko. :D Czy to nie piękne? W dodatku Billy to zauważył, bo tętno Toma przyspieszało na jego oczach.
Podobało mi się to jak Bill rozmyślał nad reakcją Toma. I to stwierdzenie, że może go podnieca. Potem Bill próbował cofnąć tą myśl, twierdził że to na pewno nie o to chodzi. Może coś w tym jest? Może Tom bał się zniszczyć to że znowu zbliża się do brata tak jak kiedyś? Może to było od stresu, bo bał się coś sknocić? Może tak. Ale jak dla mnie bardziej prawdopodobne jest to, że Billowi to puls skakał tak samo mocno jak Tomowi tylko on nie zdawał sobie z tego sprawy, bo nie miał takiej maszyny. Pewnie nawet nie zauważył jak sam zareagował na bliskość Toma albo nie chciał tego dopuścić do siebie. No bo gdyby Bill nie reagował tak na Toma to chyba nie przeplatał by znim palców, prawda? On chciał po prostu być bliżej Toma. Tak samo jeśli chodzi o wyrzucanie z myśli stwierdzenia, że podnieca Toma, moim zdaniem jest związane ze świadomością, że jest przecież jego bratem. Myślę, że tak naprawdę w głębi duszy, chciałby podniecać Toma i cieszy go własne stwierdzenie, dlatego ukrywa je, żeby jego odczucia względem Toma nie wyszły na jaw. Wie, że związek z bratem jest niemoralny, ale boi się także, że brat go odrzuci, nie odwzajemni jego uczuć i znowu się od niego oddali. Dlatego biedny Billy dusi wszystko w środku, bo niby widzi, że Tom na niego bardzo reaguje, ale nie wie dokładnie z jakiej przyczyny i boi się popełnienia błędu i odrzucenia. Mimo wszystko czasami jego uczucia wypływają kiedy nie umie ich dobrze utrzymać. Na przykład to przeplatanie palców, pocałunek w policzek przed wyjściem do bufetu. Moim zdaniem obaj tworzą dwuznaczne sytuacje tak na próbę, aby zobaczyć na ile mogą sobie w tej relacji pozwolić. Wykonują tylko takie gesty, które nie mogą być w pełni uznawane za niebraterskie. Jednocześnie chcą i nie chcą ujawniać swoich uczuć. Można by nawet stwierdzić, że bliźniaki że sobą flirtują. ;D
Powoli zaczynają mnie wkurzać rodzice, a głównie mama. Strasznie histeryzuje i na siłę próbuje pomóc. Zaczynam nie lubić bab i stwierdzam, że męska rasa jest lepsza niż te kobiety, wieczne panikary (proszę tylko mnie za to nie zabijcie xD).
Lepiej, żeby mimo wszystko chłopcy nie zdradzili rodzicom do czego zmuszała ich Muna. Cieszę się, że obaj mają pod tym względem takie samo zdanie. Ewentualnie mogli by powiedzieć Gordonowi jeśli obiecałem nie zdradzić mamie, ale to i tak ryzykowne.
Co do wątku twincest to nadal mam w głowie pustkę. Niby coś się między nimi kroi ale nie wiem jak ich związek ma dojść do skutku, nie wiem co może go spowodować. Masakra Dziewczyno, znowu mydlisz mi oczy. ;D
Pozdrawiam i życzę weny
Twoja niezrównoważona czytelnika
~GlamKinia <333
A zapomniałam. Mam do Ciebie jedną nietypową prośbę. Coś czuję, że jak to przeczytasz to się uśmiejesz, ale muszę wiedzieć czy się na to zgodzisz czy nie. xD Zawsze warto próbować.
OdpowiedzUsuńCzy jak bliźniaki będą już razem to możesz stworzyć w jednym odcinku taką scenkę z wyuzdanym Billem, który zrobi dla Toma niespodziankę: striptiz (a będzie miał stringi pod spodniami xD) i namówi Toma na ostro niemoralną zabawę typu "Tom będziesz dzisiaj moim panem a ja będę wykonywał twoje polecenia". Wiesz taka zabawa z kajdankami i innymi fajnymi zabawkami. Możesz coś takiego napisać? xD Jezu jaki wstyd ale cóż...kto pyta nie błądzi. xD
Nie zabijaj mnie za to błagam. Wiem, że wyszło ze mnie zwierze, przepraszam... :D
Napisz swoje zdanie na temat temat bo naprawdę ja musiałam o to zapytać nie dawało mi to spokoju, no przepraszam wybacz mi i to zrozum... Proszę!!! ;D
Pozdrawiam
~GlamKinia~
Hahah, ej też bym chciała taką scenkę! XD
UsuńHeh mam wsparcie dzięki. :D :**
Usuń~~GlamKinia~ <333
Wy mnie zadziwiacie, wiecie napisać to nie problem, tylko że na necie jest już tego typu opowiadanie, więc nie wiem czy byłby sens pisać coś takiego jeszcze raz.
Usuń