Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 2 lutego 2015


Witajcie kochani

Dziś ciąg dalszy męki Toma i nowego pomysłu Billa. No i w dzisiejszym odcinku wiele się wydarzy, przynajmniej dla Billa. Czeka go dość ciekawa rozmowa z Jostem; obstawialiście do tej pory, że Jost ma albo może mieć niecne zamiary. Jak myślicie bliźniaki powinny się go obawiać? No i jak sądzicie, jak zareaguje Tom na pomysł Billa?

Zapraszam na kolejny odcinek.
Wasza Niki.



Odcinek 27 


*

Ulotnienie się tak, by mnie ochrona nie dostrzegła, było niezwykle trudne, zwłaszcza że, każdy mój mięsień manifestował swoją obecność i głód heroiny. Dobrze, że postawiłem wczoraj pod płotem drewnianą skrzynkę, znacznie łatwiej było mi teraz wdrapać się na niego i przeskoczyć, by chwilę później zniknąć w tujach naszych sąsiadów, a potem została mi już tylko prosta droga do dzielnicy, którą kiedyś omijałem szerokim łukiem. Dzielnicy, pełnej podejrzanych elementów, gangów i  biedoty, która gotowa była zabić za jedno euro. Wiedziałem, że cholernie dużo ryzykuję. Za każdym razem, pojawiając się tu, byłem obserwowany. Nie wiedzieli, kim jestem, jedynie, po co tu przychodzę, a ja nie wdawałem się z nikim w dyskusje. Podejrzane grupki po prostu omijałem, podążając zawsze prosto do celu, szybko załatwiając swoją sprawę i tak samo szybko stamtąd znikając.
Czułem się zmęczony tą sytuacją i wiedziałem, że nie pociągnę tak długo. Billa wzrok, kiedy widział, jak się ubieram w jakieś stare ciuchy, mówił więcej, niżby wyraził to jakimikolwiek słowami, bał się o mnie. Zresztą czułem jego strach. Towarzyszył mi od wyjścia z domu, aż do jego powrotu i ujrzeniu mnie całego i zdrowego… No, może nie zupełnie zdrowego, ale żywego. Ja zresztą też się bałem… Bałem się każdego kolejnego dnia, bo już nie miałem żadnych marzeń ani celów, do których kiedyś dążyłem. Wszystkie moje myśli obracały się wokół kolejnej dawki heroiny i pozbyciu się tego cholernego bólu, który na głodzie rozrywał moje ciało na wskroś. Moje życie sprowadziłem do funkcjonowania od działki do działki i tylko to w tym momencie było dla mnie najważniejsze. I tak właśnie, ignorując spojrzenie brata, i mamy kolejny raz z fiolką czystej heroiny i paczką strzykawek zamknąłem się w swoim pokoju, by zaaplikować sobie kolejną dawkę, i w końcu otumanić się, a w efekcie pogrążyć we śnie, w którym wreszcie nie będę czuł żadnego bólu, ani nie myślał o tym, co się stało.

*

Stałem właśnie z mamą w kuchni, kiedy Tom wrócił do domu. Nasze spojrzenia spotkały się na kilka sekund, przekazując mi tę niemą prośbę, trzymania mamy z dala od jego pokoju. Z jednej strony cieszyłem się, że wrócił, a z drugiej chciało mi się płakać, wiedząc, co za chwilę będzie tam robił. Nie mogłem już tego znieść. Nie wiedziałem jak mu pomóc, a na dokładkę jeszcze mama obarczała mnie swoimi lękami.
- Bill, czy Tom znowu…-  nie dokończyła, ale ja wiedziałem, o co chce zapytać.
- Tak – odpowiedziałem.
- Nie mogę na to patrzeć. Nie zniosę tego dłużej – odwróciła się, chowając twarz w dłoniach.
- Mamo – objąłem ją, a ona rozpłakała się. Nigdy jej nie widziałem w takim stanie. To zawsze ona nas tuliła i pocieszała, a tym razem szlochała w moich ramionach kompletnie bezradna.
- Będzie dobrze, uspokój się.
- Synku, o czym ty mówisz? Co będzie dobrze?
- Tom się z tego wyplącze, to farciarz, zawsze udaje mu się ze wszystkiego wywinąć.
- To są narkotyki, z każdą kolejną dawką coraz mocniej się od nich uzależnia.
- Ja wierze w niego.
Jednak bardziej niż mamę, chciałem w tym momencie przekonać do tego siebie. Chciałem mu pomóc, ale nie wiedziałem jak to zrobić. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli zacznę go naciskać, to odsunie mnie od siebie, a tego cholernie się bałem. Nie zniósłbym, gdyby mnie od siebie odepchnął. Tylko dla niego to wszystko znosiłem i wytrzymałem to, co nas spotkało. Tylko myśl, że to on, trzymała mnie przy życiu, kiedy zmuszano nas do współżycia. On mógł… Tylko jemu wolno było robić ze mną te wszystkie rzeczy, tylko jemu…  I nawet jeśli to na początku okropnie bolało, jemu wybaczyłem, bo to mój bliźniak, którego kocham ponad własne życie, więc musiałem mu jakoś pomóc.
Po jakieś godzinie, kiedy uspokoiłem w końcu mamę, postanowiłem zajrzeć do Toma. Wszedłem na piętro, zatrzymując się pod drzwiami jego pokoju. Chwilę nadsłuchiwałem, ale nie słysząc żadnych dziwnych odgłosów, przekręciłem delikatnie klamkę, uchylając powoli drzwi i ostrożnie zajrzałem do środka. Zauważyłem go, leżał na łóżku, właściwie sądząc po oddechu, spał. Wiedziałem, że teraz po zażyciu narkotyku przez kilka godzin będzie spał, więc bez obaw wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi.
Zapaliłem lampkę na biurku i usiadłem na krześle. Przez dłuższy czas, przyglądałem się mu. Momentami zastanawiałem się, czy to jest jeszcze mój brat. Zapadnięte policzki, poszarzała skóra. Teraz gdy tak leżał w samym T-shircie, dokładnie widziałem pokłute i posiniaczone ręce. Strasznie też się pocił, zapewne z bólu i tym, że bez przerwy wszystko robił ponad swoje siły. Jak ja miałem mu pomoc? Wstałem z krzesła i kucnąłem obok łóżka, dotykając jego policzka, był bardzo ciepły, nie wiem, czy nie miał podwyższonej temperatury. Boże, jego śliczne usta, które zawsze były takie pełne i kuszące, były teraz strasznie spierzchnięte i blade.
Zastanawiałem się, jak daleko idące są jego uczucia do mnie, oczywiście, jako brata. Zawsze byłem dla niego ważny, wiedziałem to. Tylko czy to, co nas spotkało, zniszczyło, czy może jeszcze bardziej scementowało naszą wyjątkową więź? Musiałem się jakoś tego dowiedzieć. Niby byłem jedyną osobą, którą tolerował w swoim pobliżu, ale mógł to robić tylko dlatego, że miał poczucie winy, a nie wątpiłem, że coś takiego na pewno w nim tkwiło. W końcu uprawiał seks z własnym bratem, do tego jeszcze z mężczyzną. Dla Toma to musiała być większa trauma, niż dla mnie.
Psycholożka radziła mi, bym porozmawiał z Tomem i nakłonił go, żeby zgodził się na odwyk, ale ona nie rozumiała Toma tak bardzo, jak ja. Kiedy przez jakiś czas jest się skazanym na piekło, a potem to się w końcu kończy, za żadne skarby nie chce się zaznać kolejnego bólu, a taki odwyk będzie takim właśnie bólem.
Nie wiem, ile spędziłem czasu w jego pokoju. Położyłem się koło niego i usnąłem, chociaż powinienem wyjść, zanim się zorientuję, że od jakiegoś czasu zaglądam do niego, kiedy wiem, że nie zdaje sobie zupełnie z tego sprawy.
Kiedy się ocknąłem, poczułem, że ktoś mnie nakrywa. Otwarłem natychmiast oczy. W jednej sekundzie przypomniałem sobie, że jestem w pokoju Toma, a nie powinno mnie tu być i spojrzałem na niego.
- Tom? – odezwałem się, nie mogąc rozszyfrować po jego minie, w jakim jest humorze.
- Nie masz mnie jeszcze dosyć? – zapytał, zupełnie dla mnie niezrozumiale.
- Dosyć?
- Nie boisz się ze mną spać? Ja jestem nieobliczalny, kiedy się naćpam. Nawet teraz mogę cię skrzywdzić.
Zmarszczyłem brwi.
- Nie boję się. I wiem, że nic mi nie zrobisz. Poza tym, przy tobie czuję się bezpieczny.
Prychnął i poderwał się, siadając na łóżku, a po chwili wstając z niego.
- Gdzie idziesz? – zapytałem, wodząc za nim wzrokiem. Przyglądałem się mu jak w amoku, gdy podchodził do biurka i gasił lampkę, którą zapaliłem w nocy. Jak dopijał wczorajszą zimną już herbatę. I w końcu jak zmierzał w kierunku łazienki.
- Odlać się – odpowiedział i znikł za drzwiami łazienki. Nie dało się nie słyszeć, że rzeczywiście załatwia swoją potrzebę, bo nawet nie zamknął za sobą drzwi. Od porwania przestał w ogóle się mnie krępować. Szum spuszczanej wody w ubikacji, a potem w umywalce, zwiastował jego powrót. Nadal leżałem na jego łóżku, choć cały czas podpierałem się na ręce, oczekując na jego powrót. Kiedy wrócił, spojrzał na mnie.
- Jeszcze tu jesteś? – zdziwił się.
- Mam sobie pójść?
Wzruszył ramionami.
- Jak chcesz, jest mi to obojętne. Dopóki nie będziesz mi robił kazań, jak mama i się nade mną użalał, możesz tu sobie siedzieć.
Niby był dla mnie miły, dość miły, ale wyczuwałem, że to nie jest jego naturalna postawa i doskonale wiedziałem, że potrwa to jeszcze z kilka godzin, a potem zacznie odczuwać ból i przestanie być taki niedostępny, mający wszystko i wszystkich w dupie.
Westchnąłem.
- Chcesz coś do jedzenia? – zapytałem.
- Nie.
Nawet nie starałem się go namówić, że powinien coś zjeść. Musiałem być blisko niego i to najbliżej, jak się tylko dało, a w tym momencie jedzenie było tylko punktem zapalnym. Postanowiłem pozostawić dręczenie go jedzeniem mamie, chociaż po tym, jak ją potraktował, trzymała się z dala od niego i jego pokoju. Nie podobało mi się to wszystko. Zastanawiałem się, co sprawia, że Tom się zmienia, czy to zasługa narkotyku? Czy raczej tego nieustającego bólu, jaki mu towarzyszy? A może jednego i drugiego?
Dotarłem do takiego momentu, że w desperacji postanowiłem zrobić, może najgłupszą rzecz na świecie, ale musiałem spróbować.
Wróciłem do swojego pokoju i zadzwoniłem do Josta, prosząc go, żeby załatwił mi widzenie z lekarzem, który przez cały nasz pobyt w Turcji opiekował się nami. Wiedziałem, że po tym, jak nas odnaleziono, on i reszta ludzi, którzy w tym czasie przebywali na terenie posiadłości, została aresztowana. Część z nich została osadzona w areszcie w Turcji, a on, jako Niemiec został deportowany i przebywał obecnie w więzieniu. Na początku Jost był temu przeciwny, ale kiedy wyjaśniłem mu, co chcę zrobić, stwierdził, że choć to mu się nadal nie podoba warto spróbować. Trzy dni później, wysłał mi wiadomość, że popołudniu przyjedzie po mnie Saki i zabierze mnie do więzienia. Musiałem wymknąć się niespostrzeżenie, żeby Tom mnie nie przydybał i nie zaczął zadawać niewygodnych pytań. Bałem się, kiedy wychodził, zwłaszcza sam z domu, ale on jeszcze bardziej bał się, kiedy to ja wychodziłem, choć bez Sakiego nie ruszałem się z domu nawet na ulice przed dom rodziców. Tym razem jednak przyświecał mi zupełnie inny cel, więc orientując się, że Tom najwyraźniej uciął sobie drzemkę, wymknąłem się cichaczem z domu, prosząc w sms’ie Sakiego, żeby nie stawał autem przed domem, tylko kilkanaście metrów dalej i wyszedł po mnie pod bramę.
- W porządku? – zapytał mnie, jak tylko zamknąłem za sobą furtkę.
- Tak, chodźmy – powiedziałem, rozglądając się nerwowo po okolicy. Nie tyle obawiałem się kolejnego porwania, co wścibskich fanów. Póki co, to było jedyne miejsce, gdzie jeszcze nie koczowali pod domem, bo nie wiedzieli, że akurat tu przebywamy, ale i tak doskonale zdawałem sobie sprawę, że to też jest tylko kwestia czasu.
- Spokojnie, nikogo tu nie ma. Sprawdzaliśmy już teren – powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Przepraszam, aż tak to widać? – spojrzałem na niego, było mi trochę głupio, bo czułem, że zachowuję się zbyt asekuracyjnie.
- Trochę, ale rozumiem.
Spuściłem głowę i do samego samochodu więcej się nie odezwałem.
- Dokąd jedziemy? – zapytał, odwracając się do mnie.
- Do więzienia.
Kiwnął tylko głową i ruszyliśmy.
Na miejscu, jeden ze strażników odebrał mnie spod bramy i zaprowadził do sali widzeń. Denerwowałem się. Zobaczenie kogoś, kto, choć w jakiś sposób opiekował się nami, a jednak przyczynił się do uzależnienia się Toma od narkotyków, nie było tym, na co miałem ochotę, ale czekając tam na niego, powtarzałem sobie, że robię to dla Toma.
Po chwili do sali wprowadzono mężczyznę, który wcale nie krył swojego zaskoczenia, widząc mnie.
- Dzień dobry – przywitałem się.
- Dzień dobry – odpowiedział, siadając przy stole. – Dlaczego tu przyszedłeś? Powiedziałem policji wszystko, co wiem.
Przełknąłem ślinę, nerwy dosłownie mnie zżerały. Nie myślałem, że ujrzenie tego człowieka wywoła we mnie aż tak silne emocje.
- Muszę wiedzieć, co wstrzykiwałeś mojemu bratu – powiedziałem wprost.
- Nawet jeśli, ci powiem, to niczego nie zmieni. On już jest uzależniony, nie uwolni się od tego.
- Co to dokładnie za substancja? – Nie rezygnowałem.
Milczał przez chwilę, jakby zastanawiał się, czy warto mi powiedzieć, czy nie.
- To heroina, ale zmodyfikowana.
Tyle to już sam wiedziałem.
- Sam pan ją zmodyfikował?
- Tak.
- Proszę podać mi dokładny skład, a w zamian za tę przysługę postaram się, żeby pana rodzina nie ucierpiała. – Zagrałem w najbardziej perfidny sposób, jaki mogłem. Aż się zdziwiłem, że przeszło mi to przez usta tak gładko, ale Tom był dla mnie tak samo ważny, jak dla tego mężczyzny córka i żona.
- Mogę nawet tu zgnić. To, co zrobiłem, nie usprawiedliwia mnie, ale moja rodzina…
- Obiecuję, że zostaną objęte programem ochrony świadków. Zmienią im dane i wywiozą tam, gdzie nikt ich nie znajdzie i będą bezpieczne. Bo chyba pan wie, że Muna nadal jest gdzieś na wolności i w akcie zemsty może… - Nie musiałem kończyć, bo jego twierdzące kiwanie głową potwierdzało, że doskonale zdawał sobie sprawę, o czyn mówię. Oczywiście, to było gorzej niż świństwo z mojej strony, że zagrywałem takimi kartami, ale dla Toma zrobiłbym znacznie więcej. – Ale muszę dostać coś w zamian – powiedziałem.
Ukrył twarz w dłoniach. Myślał. Długo. Widać było, że czuł się rozdarty, ale miłość do rodziny go pokonała.
- Masz jakąś kartkę i długopis? – zapytał. Oczywiście nie miałem nic takiego przy sobie, bo wszystko musiałem zostawić w depozycie przed wejściem tu. Spojrzałem na strażnika, który cały czas stał przy drzwiach i pilnował nas.
- Można prosić o kartkę i coś do pisania? – Zwróciłem się do niego, a on tylko kiwnął głową i zapukał w drzwi, które po chwili uchyliły się i ktoś podął dużą białą kartkę i ołówek. Strażnik podszedł do nas, kładąc je na stole.
- Dziękuję – odpowiedziałem, podsuwając papier i ołówek w stronę mężczyzny.
- Nie wiem, po co ci to. Tom już nigdy nie uwolni się od tej substancji.
- A czy ja mówię, że chcę, żeby się uwalniał? Wystarczy, że będzie normalnie żył, a nie w tych mękach, jakie mu zafundowałeś. – Doskonale wiedział, o czym mówię.
- Wcześniej czy później, to go i tak zabije. Będzie powoli wyniszczać jego organizm. Zaczną wysiadać mu wszystkie organy jeden po drugim. Aż w końcu umrze.
- Ale na pewno nie umrze w przeciągu roku.
- Nie. W przeciągu roku nie. Jest młody i jego organizm się szybko regeneruje. To może potrwać lata. Jednak wyizolowanie i zmodyfikowanie czystej heroiny do tej postaci jest bardzo kosztowne. Zabraknie wam w końcu pieniędzy.
- A to już nie pana zmartwienie.
Mężczyzna zaczął pisać na kartce jakieś wzory i rozpisywać je. Żałowałem w tym momencie, że nienawidziłem w szkole chemii, bo przydałaby się teraz jak znalazł.
- Proszę - powiedział i podsunął mi kartkę. - Tyle mogę zrobić, ale nie przychodź tu więcej i dotrzymaj danego słowa – powiedział i wstał, podchodząc do strażnika i prosząc go, żeby go zabrał do celi. Kiedy skuto mu ręce i drzwi otwarły się, zatrzymał się jeszcze i odwracając się, spojrzał na mnie.
- Przepraszam – powiedział i odwrócił wzrok, znikając za drzwiami.
Czułem, że za chwilę będę miał chyba atak paniki. Serce biło mi strasznie szybko i miałem wrażenie, że obroża, którą miałem w czasie porwania znowu jest na mojej szyi i zaciska się, pozbawiając mnie możliwości swobodnego oddychania. To jednak było za wiele jak dla mnie. Chwyciłem kartkę, wciskając ją do kieszeni i poderwałem się z krzesła, by chwilę później opuścić bramę więzienia. Saki jak tylko brama otworzyła się, podszedł do mnie.
- Bill, dobrze się czujesz? Strasznie blady jesteś – powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu. Uważnie mi się przyglądał.
- Nie. Kręci mi się w głowie – powiedziałem.
- Chodź tutaj – chwycił mnie pod ramie, podtrzymując i otworzył drzwi auta, pomagając mi wsiąść do środka, ale nie zamykał ich, tylko kucnął, podając mi jeszcze butelkę wody. – Napij się. – Podał mi ją. – I spokojnie. Oddychaj głęboko.
Zrobiłem kilka łyków, uspokajając się i czując się już o wiele lepiej.
- Już mi lepiej. Nie denerwuj się – powiedziałem do Sakiego. – Myślałem, że to będzie prostsze.
- Podziwiam cię, że w ogóle chciałeś się z nim zobaczyć.
- Gdyby nie pewna informacja, która była mi potrzebna, nigdy w życiu bym tu nie przyjechał. Zrobiłem to dla Toma.
- Rozumiem.
- W porządku, możemy jechać – powiedziałem, nie mogłem sobie pozwolić na bezczynne siedzenie. Miałem jeszcze dwie sprawy do załatwienia i czas mnie gonił.
- Do domu? – zapytał.
- Nie. Do studia, muszę spotkać się z Jostem.
Ruszyliśmy w końcu. Po paru minutach dotarliśmy do studia. W drodze dzwoniłem do Davida, więc czekał już na mnie.
- Jak spotkanie? – zapytał, zachęcając mnie gestem ręki, żebym na chwilę usiadł i z nim porozmawiał.
- Było gorzej, niż myślałem, ale najważniejsze, że mam to, co potrzebowałem. – Wyciągnąłem kartkę z zapiskami. – David, tylko do ciebie mogę się z tym zwrócić. – Podałem mu kartkę.
- Co to jest?
- Narkotyk. Właściwie, to wzór jak go zrobić. To właśnie to, co podawali Tomowi. Proszę cię, znajdź kogoś, kto by to zrobił i to jak najszybciej. To bardzo ważne.
- Tom o tym wie? – zapytał od razu.
- No właśnie nie i nie chcę, żeby kiedykolwiek się dowiedział, rozumiesz? Możesz to dla mnie zrobić? Możesz zachować ten sekret dla siebie?
- Oczywiście. 
- Daj mi znać, jak już będziesz to miał. Tylko dyskretnie. Nikt nie może się o tym dowiedzieć, zwłaszcza Tom.
- Dobrze, nie martw się. Załatwię to.
Odetchnąłem.
- Chcesz wody?
- Nie, nic mi nie jest. Mam dziś ciężki dzień. Nienawidzę okłamywać brata, a muszę jeszcze porozmawiać z jego lekarzem i na jakieś zakupy, bo jak wrócę, będzie pytał, gdzie byłem, więc nie mogę wrócić z pustymi rękami. A szczerze mówiąc wybitnie nie mam dziś ochoty na jakiekolwiek zakupy – powiedziałem.
- No dobrze, to nie będę cię zatrzymywał. Odezwę się, jak tylko będę coś już miał – powiedział odnośnie narkotyku.
- Będę czekał. I jeszcze raz dziękuję za pomoc.
- Daj spokój, Bill. Jesteście dla mnie jak rodzina, a rodzina zawsze sobie pomaga. – Objął mnie, głaszcząc po plecach.
- Tak, a ty już tyle zrobiłeś dla nas, że chyba do końca życia ci się za to nie odpłacimy.
- Wiesz, Bill, poniekąd czuję się odpowiedzialny za to, co się wam przydarzyło – powiedział, czego nie zrozumiałem.
- Dlaczego?
- To ja was wciągnąłem w ten świat show-biznesu.
- Daj spokój, gdybyśmy sami nie chcieli, nic byś nie zrobił.
- A tak przy okazji, jak wizyty u psychologa?
- Nie pytaj – pokręciłem głową, a on stał, przyglądając się mi uważnie. – Czy te wizyty są naprawdę konieczne? – zapytałem.
- Powinniście na nie uczęszczać. Bill, współżyliście ze sobą i to nie raz, ani dwa.
Spuściłem głowę, czułem się okropnie skrępowany jego słowami. Do tego zdawałem sobie sprawę, że na pewno oglądał te nagrania. Spojrzenie mu teraz w oczy, nie wchodziło w grę.
- Te wizyty i tak niczego nie zmienią. Stało się.
- Wiem, że łączy was silna więź i nie chciałbym, żeby to, co się wam przydarzyło, poróżniło was.
- Nie poróżni.
- Na razie, ale takie rzeczy wcześniej czy później wychodzą.
Westchnąłem.
- Widziałem kilka z tych nagrań i boję się o was.
- Co się z nimi stało? – zapytałem.
- Kasetami?
Skinąłem głową.
- Spaliłem je. Gdyby to się wydostało, bylibyście skończeni.
- I tak plotkują – rzuciłem, mając na myśli te setki przerobionych zdjęć krążących w Internecie.
- To tylko fantazje. Nikomu nie szkodzą, a przez to też sprawiają, że jesteście jeszcze bardziej popularni.
- Przez to, że nie zareagowaliśmy, Muna nas porwała. Dla niej te wytwory czyjejś wyobraźni były na tyle realne, że kazała nam to robić. Więc nie wiem, czy to było dobre posunięcie udawanie, że nas to nie obchodzi.
- Przyznaję, że popełniłem błąd, ignorując to, ale kto by przypuszczał, że to będzie miało tak daleko idące konsekwencje. W każdym razie kasety przestały istnieć, a bez dowodów, nawet jeśli będą wypisywać czy robić fotomontaże z wami w roli głównej, to pozostaną to tylko wytwory wyobraźni fanów. Zadbałem o to, żeby pozacierać ewentualne ślady. Teraz martwię się tylko o was, żeby to nie odbiło się na waszej więzi.
- Poradzimy sobie.
- Ale do psychologa macie chodzić i to obaj. Bo wiem, że tylko ty chodzisz.
- Tom nie był w stanie być ostatnio. – Zacząłem go usprawiedliwiać.
- Nie chcę używać wobec was podstępu czy szantażu, bo jesteście już dorośli, ale nie ustąpię, jeśli chodzi o tego psychologa.
- Rozumiem. Postaram się wpłynąć na Toma i zaciągnąć go, ale niczego nie obiecuję – powiedziałem i wstałem, zbierając się. –  Muszę już iść. Trzymaj się, David.
- Ty też, Bill i uważaj na siebie.
- Bez Sakiego nie ruszam się z domu – rzuciłem i wyszedłem ze studia.
Byłem już zmęczony, nie wiem, czy bardziej fizycznie, czy psychicznie. Po tej wizycie w więzieniu i rozmowie z Jostem przez głowę ciągle przelatywały mi różne myśli. Musiałem się jeszcze spotkać i porozmawiać z lekarzem Toma. Miałem do niego kilka pytań, odnośnie odwyku brata, no i jeszcze te cholerne zakupy. Żałosne, że tak właśnie o nich teraz myślałem, ale byłem wściekły, kiedy szedłem z Sakim między tymi wszystkimi regałami, rozglądając się, co by tu kupić, by mieć pretekst dla Toma.
- Dobra, wystarczy. Jak się ma udać, to się uda – powiedziałem do Sakiego. Nawet, gdybym kupił nowy samochód, a nie zachował się naturalnie podczas rozmowy z Tomem, to on się od razu domyśli, że to był tylko pretekst, więc nie miało większego znaczenia, co i ile kupię.
Oczywiście po powrocie do domu, jak tylko przekroczyłem próg swojego pokoju, rzucając torbę z zakupami na łóżko, pojawił się Tom.
- Gdzie byłeś? – zapytał, siadając na łóżku i grzebiąc w torbie.
- Na zakupach.
- Sam?
- Z Sakim – odparłem i zacząłem się przebierać.
- Czemu nie powiedziałeś, że jedziesz na zakupy? Pojechałbym z tobą.
- Nie planowałem ich, a jak zaglądałem do ciebie, to spałeś. Nie chciałem cię budzić.
- Trzeba było. Chciałem sobie kupić słuchawki.
Pogrzebałem w torbie i podałem mu.
- Weź moje.
Spojrzał na mnie.
- A tobie niepotrzebne?
- Wziąłem na wszelki wypadek. Wiesz przecież, że ja zawsze swoje gubię albo przerywam, wolę mieć w zapasie, ale na razie nie są mi potrzebne, więc weź je sobie.
- Dzięki. - Odetchnąłem, kiedy zabrał pudełko i wyszedł z mojego pokoju. Najwyraźniej tym razem kupił moją ściemę. Nienawidzę go okłamywać, ale tłumaczyłem sobie to tym, że to w tym jedynym przypadku jest po prostu konieczne.
Dwa dni później, znowu siedziałem w pokoju Toma, dotrzymując mu towarzystwa i kończąc mu czytać ebooka. Niby miał zamknięte oczy, ale wiedziałem, że mnie słucha.

Wiele lat po wojnie, po małżeństwach, dzieciach, rozwodach, książkach, przyjechał do Paryża z żoną. Zadzwonił do niej. To ja. Poznała go po głosie. Powiedział: chciałem tylko usłyszeć pani głos. Powiedziała, to ja, dzień dobry. Był onieśmielony, bał się jak dawniej. Głos zadrżał mu nagle I wraz z tym drżeniem odnalazła chiński akcent. Wiedział, że zaczęła pisać książki, dowiedział się o tym od matki, którą spotkał w Sajgonie. I również o małym braciszku: zasmucił się tym z jej powodu. A potem nie wiedział już, co jej powiedzieć. A później powiedział to.
Powiedział, że było jak dawniej, że kocha ją jeszcze, że nigdy nie przestanie jej kochać, że będzie ją kochał do śmierci.
Neauphle-le-Chateau - Paris
luty — maj 1984

Kiedy tylko skończyłem czytać, otwarł oczy, patrząc na mnie.
- Koniec – powiedziałem.
- Niezłe – skomentował.
- Tak. Daje do myślenia.
- Powiedz Bill, czy gdybyś kogoś kochał, ale wiedziałbyś, że ta miłość jest zakazana, to wyparłbyś się jej, czy nie zwracał na nic uwagi i rzuciłbyś się w taką namiętność?
Aż przeszły mnie ciarki, kiedy tak natrętnie patrzył mi w oczy i dałbym sobie rękę uciąć, że to pytanie miało drugie dno.
- Przecież wiesz, jaki jest mój stosunek do uczuć.
- Jaki?
- Czy to nie wszystko jedno, kim jest osoba, którą kochasz, i która kocha ciebie? Jeśli uczucie jest odwzajemnione z obu stron, to czemu nie.
Uciekł wzrokiem w bok, jakby nad czymś właśnie myślał, a mnie w tym momencie rozdzwonił się telefon. Zerknąłem na wyświetlacz, to David, doskonale wiedziałem, dlaczego dzwoni. Mógłbym powiedzieć, że – nareszcie! Już od trzech dni wyczekiwałem na wiadomość od niego.
- To Jost – powiedziałem, gdy Tom natrętnie oczekiwał na tego typu informacje.
- Spław go. Nie chcę żadnych wywiadów, koncertów czy czegoś tam.
- Okej – powiedziałem i wyszedłem z Toma pokoju, odbierając połączenie.
- Tak słucham.
- Możesz rozmawiać? – Padło od razu pytanie.
- Tak.
- Mam to – rzucił. - Dałem to Sakiemu, odbierzesz to od niego tak, żeby Tom nie widział.
- Dziękuję – powiedziałem krótko.
- Powiem ci tylko, że wytworzenie jednej fiolki tego narkotyku jest bardzo kosztowne. Mam nadzieję, że to, co planujesz, wypali, bo jeśli przyjdzie to wytwarzać na dłuższą metę, zbankrutujemy.
- Mam nadzieję, że ta jedna fiolka wystarczy – rzuciłem. - Jeszcze raz dziękuję ci, David.
- Nie ma sprawy. Trzymaj się, Bill.
Zadzwoniłem do Sakiego, umawiając się z nim na przejęcie towaru.
Wszystko na razie szło po mojej myśli, ale czułem, że to była ta łatwiejsza część planu. Przeczuwałem, że kiedy dam to Tomowi, a on będzie się po tym czuł dobrze, nie będzie chciał poddać się leczeniu, ale jeśli miałem nadal patrzeć, jak zwija się z bólu, wolałem już zacząć toczyć z nim bój o odwyk. 

*W odcinku zostały wykorzystane fragmenty autobiograficznej powieści Marguerite Duras pt: „Kochanek”
 

9 komentarzy:

  1. rozdzial swietny, ciesze sie ze tak szybko dodajesz ;) jak zawsze czekam z niecierpliwoscia na nastepny:)!
    zycze duzo weny !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. jeśli mam czas napisać, to piszę i dodaję Wam, jak już coś mam, ale jak się zmienią moje życiowe plany, możne być rożnie, łącznie z tym, że już nic więcej tu nie opublikuje.

      Usuń
  2. Świetnie :) jak zwykle zresztą! Mam ogromny respekt dla Billa, że jednak zrobił co zrobił choć to wymagało ogromy odwagi by nie tylko spotkać się z tym doktorem ale i by okłamać Toma. Mam nadzieję, że później to się nie odbije psychicznie ani fizycznie na Billu bo z tego co piszesz może tak być, że w końcu on nie wytrzyma.
    Dla nich obojga to strasznie okropny okres w życiu ale jakoś to idzie cały czas do przodu.
    Jednak pomyliłam się co do Josta bo pomaga bliźniakom co trochu mi nie w smak ale jak uważasz :) W końcu to ty wszystkim sterujesz :P
    Ciekawi mnie co teraz Tom zrobi po odpowiedzi Billa ale pewnie coś niezwykłego. Proszę cię, nie katuj nas tutaj tylko niech coś miedzy nimi zaiskrzy, proszę.
    Bill na pewno nie podda się tak łatwo i będzie bardzo mocno walczył o Toma i pewnie wygra z bliźniakiem i ten pewnie pójdzie na odwyk, ale pewnie jeszcze wiele się wydarzy, co do tego nie mam wątpliwości.
    Liczę na coś extra w następnym :)
    Kiruś <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w swoim czasie. Cierpliwości. Nie samym seksem człowiek życie.

      Usuń
  3. jak dla mnie troszkę się ciągnie to opowiadanie a to bardzo smutne patrząc jak pisałaś wcześniejsze opowiadania :( ale.... mam nadzieję że to był taki plan i coś dla nas szykujesz :D pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągnie? Mamy dopiero 27 odcinek, a pisałam po 60, to nawet nie ma jeszcze połowy. Wiele się dzieje i między bliźniakami też i można to wyłapał od kilku odcinków.

      Usuń
  4. Świetne po prostu! Wszystko zaczyna się rozkręcać. Szczerze to nie mogę się już doczekać perspektywy Toma z reakcją na odpowiedź Billa. To pytanie było bardzo ważne i myślę, że może być fundamentem do wątku twincest. Bill odpowiedział szczerze i myślę, że dla Toma ta odpowiedź powinna być w stu procentach zadowalająca. Sądzę, że Bill dobrze wiedział o co Tomowi chodziło. Każdy od razu by się domyślił jakie jest to drugie dno pytania. To było wręcz oczywiste. A to świetnie. Podkręca się powoli tą ich relacja a ja już rączki zacieram ze szczęścia, nie mogę się doczekać tych poważniejszych uczuć między nimi. W ogóle niezłą atmosferę zrobiło to czytanie "Kochanka". Taka intymność między nimi się wytworzyła. Mrrr...tylko świeczki, winko i.... ;D Rozmarzyłam się trochę. xD No zaletą tej powieści jest także to, że skłoniła Toma do takiego pytania. Czyżby od nazwy powieści powstał tytuł opowiadania? :) Wydaje mi się, że ta książka była jakimś tam przełomem w ich relacji i teraz obaj będą ciągle o tym rozmyślać, a głównie to pytanie i odpowiedź. Może właśnie dlatego tak to opowiadanie się nazywa? Bo to ma duży wpływ na resztę wydarzeń? ;D Koniecznie musisz mi powiedzieć czy trafiłam. Zastanawia mnie też to... czy ta jedna odpowiedź Billa może być dla Toma podstawą do porzucenia narkotyków? Pewnie nawet jeśli to będzie musiał jeszcze się do tego lepiej przekonać, mieć pewność, że Bill coś do niego czuje. Jak dla mnie ta miłość mogłaby w tej chwili bardzo wiele zdziałać, zwłaszcza, że Toma męczą już tego typu pytania. Coś czuję, że w jego sercu uczucie do Billa zaczyna się rozrastać i to z sekundy na sekundę. To dobry znak. Pytanie tylko czy Bill też będzie teraz bardziej do tego dążył? Pewnie tak, mam przynajmniej taką nadzieję. Jak już mówiłam Tom musi się jakoś upewnić i jak dla mnie to tutaj kłania się DJ. Tylko zastanawiam się, czy Tom dowie się jednak od Billa, że zadbał o poprzedni narkotyk? W końcu jeśli Bill podłoży mu ten to napewno wyczuje różnicę. Aż tak głupi nie jest. Jak coś się zmieni to od razu będzie podejrzewać Billa, a on się pewnie wygada. Tylko jeśli Tom miałby odstawić mimo wszystko narkotyk, bo by się w końcu zgodził jakimś cudem ( np. po tłumaczeniach Billa że może tak już długo nie wytrzymać i umrzeć bo gadał z doktorem i on by nie zniósł jego śmierci) to co by było z DJ-em? Nadal by się z nim spotykał, ale jak z kumplem? W końcu raz rozmawiali, że może kiedyś Tom coś o sobie zdradzi. W końcu DJ nie może tak po prostu zniknąć bo ma jeszcze trochę roboty w tym opowiadaniu. :D Musi się przecież dowiedzieć, że Tom jest sławny. Moim zdaniem to mówi samo za siebie jeśli chodzi o ich przyjacielskie spotkania. Jestem też ciekawa, czy pozna Billa i czy Tom zaufa mu na tyle aby opowiedzieć jak złe skutki ma czasem sława? Czy opowiedziałby mu co Muna im zrobiła ale nie mówiąc, że czuje w rzeczywistości coś do brata? Jak dobrym kumplem będzie DJ? A może to on razem z Billem dopiero nakłoni Toma do odwyku? Coś czuję, że on może jeszcze im obu pomóc. Jestem jednak ciekawa czy w efekcie końcowym DJ zostanie poinformowany przez bliźniaków o ich związku? I czy w ogóle komuś to zdradzą? A jeśli tak to.. komu? Przez takie rozmyślania zatęskniłam za G&G. Może dobrze zrobiłoby chłopakom jak by się z nimi spotkali? Trochę może rozluźniliby tą ciężką atmosferę? A w sumie to może wszyscy będą kiedyś znali DJ-a, a no i także Andy. Jego nie może zabraknąć, bo w końcu to on pomógł Tomowi że znalezieniem dilera. Takie fajne męskie spotkania by były no..tyle męskości w jednym pomieszczeniu. :D Marzenie..mmm..xD No ale co ja.. Tak się rozmarzyłam, a oni nawet nie są jeszcze razem. :)
    To chyba wszystko. Sorry, że nie napisałam ostatnio komentarza, ale zwyczajnie się zagapiłam. :\
    Życzę weny i dużo dobrego humoru kochana! ;*
    Fanka Twych zagadkowych twincestów
    ~GlamKinia~ <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, Ty mnie zadziwiasz, a Twoje przemyślenia są świetne, uwielbiam je czytać. A już ostatnio za nimi tęskniłam, ale wybaczam Ci :* Więc może powiem tak, że w następnym odcinku wiele się wyjaśni, a jeszcze w następnym trochę się zadzieje :) Co do DJ'a to będzie ważną osobą w życiu bliźniaków. Pytasz czy ktoś jeszcze będzie wiedział o tym co kazała robić im Muna? Więc tak, ktoś jeszcze się dowie. Co do DJ'a, to powiem jeszcze, że dość szybko dowie się kim jest Tom, ale nie od samego Toma, tu zaś pozostaje Ci kombinowanie, kto będzie taki uczynny i mu powie :D
      Co do samego tytułu opowiadania, to owszem książka miała bardzo wiele wspólnego z nią, bo tak jak w tej książce autorka opowiada o swoim zakazanym związku, tak to co będzie łączyło bliźniaków jest zakazane, znaczy niemoralne, bo kto tu komu może coś zakazać, wiadomo o co chodzi. Bill na obecnym etapie ma większą świadomość, że już nie patrzy na brata jak kiedyś. Tom nie do końca rozumie swoje reakcje. On nie wierzy po prostu w miłość. Nigdy nie był tak na prawdę zakochany i nie łączy tego co momentami odczuwa do Billa z miłością, to też daje sprzeczne sygnały, doprowadzając niejednokrotnie do ciekawych sytuacji, a o tym będzie już w 29 odcinku :)

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*