Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 8 lutego 2015


Witajcie kochani
Dziś dotarliśmy do odcinka, gdzie zostanie poruszona kwestia twincestu. Tak, wiem, wiem, że czekacie już na jakikolwiek wątek w tym temacie. I ja wiem, że z perspektywy czytania tego opowiadania trwa to już tak strasznie dłuuuugo, ale pomyślcie, że dla bliźniaków, to zaledwie ponad miesiąc po odzyskaniu wolności. Oni nadal żyją tym, co się stało. Do tego jeszcze Tom skupił się wyłącznie na narkotyku. No, więc bardzo proszę o więcej wyrozumiałości dla naszych słodziaków. Zresztą po dzisiejszym odcinku sądzę, że uśmiech nie zejdzie wam z twarzy przez jakiś czas. Zapraszam do czytania.
Wasza Niki.



Odcinek 29





Zaczęło się wielkie odliczanie.
Dwa dni później pojechałem z Billem do klinki zrobić wszystkie badania. Potrzebne były, jako punkt wyjściowy. Miałem teraz jasno wytyczony plan. Przede wszystkim musiałem przybrać na wadze ponad dziesięć kilo, bo tyle właśnie schudłem przez ten ostatni miesiąc.
Poprosiłem też Billa, żeby mi aplikował każdego wieczoru narkotyk, bo miał lekką rękę, był bardzo delikatny i nie robił mi kolejnych siniaków, które goiły się tygodniami. Zgodził się, chociaż widziałem, jak wahał się z tą decyzją. Byłem zdecydowany i zdeterminowany. Chciałem normalnie żyć, a fakt, że w końcu czułem się dobrze, napawał mnie optymizmem i utwierdzał każdego kolejnego dnia, że podjąłem dobrą decyzję.
Ale z wizyt u DJ’a nie zamierzałem zrezygnować. Nawet wtedy, kiedy Bill patrzył na mnie krzywo, gdy przebrałem się w stare ciuchy i wymknąłem się ukradkiem przed ochroną. Kiedy pojawiłem się u DJ’a po tygodniowej nieobecności, już w drzwiach zauważył różnice w moim wyglądzie.
- Hej – przywitałem się, a po chwili poczułem ciężar psa, który skoczył na mnie przednimi łapami, ciesząc się na mój widok.
- Witaj, Tom – uścisnął mi dłoń. - Już myślałem, że zmieniłeś dilera.
- Trochę się wydarzyło – rzuciłem. Miałem mu tyle do powiedzenia, kiedy tu szedłem, a teraz nie wiedziałem, od czego zacząć i co właściwie mu powiedzieć.
- Właź i rozgość się – powiedział, a ja siłując się z psem, który przyniósł mi swoją ulubioną zabawkę i szarpał się ze mną, nie chcąc mi jej oddać, dotarłem w końcu do jego pokoju, rozsiadając się wygodnie na kanapie. – Napijesz się czegoś? – zapytał.
- Nie, dzięki.
Usiadł na obracanym krześle, które odciągnął od biurka i przyglądał mi się.
- Lepiej wyglądasz – stwierdził.
- Tak, wiem. I właśnie o tym chcę z tobą pogadać – zacząłem. – Przychodziłem tu do ciebie głównie po towar, ale prawda jest taka, że oprócz tego polubiłem cię.
- Ja ciebie też.
- Posłuchaj, DJ, zdecydowałem się pójść na odwyk – powiedziałem.
- To świetna wiadomość. Tylko jakoś nie wyglądasz na szczęśliwego.
- Cholera, no – westchnąłem. – Nawet nie wiesz, jak mi ciężko mówić o takich rzeczach. Powiem bez ogródek, w końcu jesteś mężczyzną, no nie?
- No raczej. - Uniósł brwi w zdumieniu.
- Więcej nie będę u ciebie kupował towaru - oznajmiłem mu.
- Spoko, rozumiem. Jeśli zdecydowałeś się na odwyk, to nawet logiczne, tylko nie rozumiem…
- Zaraz ci wyjaśnię. – Wiedziałem, że nie rozumie, zdecydowałem się na odwyk, a przyszedłem tu do niego, jakbym miał nadal u niego kupować. Nic dziwnego, że patrzył na mnie, jak na wariata. Byłem mu winny jakieś wyjaśnienia, a przynajmniej tak czułem. – Zdobyłem pochodną, którą wcześniej zażywałem. Znaczy, nie ja ją zdobyłem, tylko moja druga połówka. Nie wiem skąd i nie chcę wiedzieć, bo zacząłbym kombinować, a tak podjąłem decyzję i chcę z tym skończyć. Dzięki tej substancji wracam do sił, a kiedy przytyję trochę i wszystkie badania będą dobre, poddam się detoksykacji. Choć szczerze mówiąc, boję się jak cholera.
- Cóż, jako diler powinienem teraz przekląć, bo tracę klienta, ale cieszę się, że chcesz z tym skończyć. To dobra decyzja, Tom.
- Wiem. No i DJ, nie jesteś dla mnie tylko dilerem. Kiedy to wreszcie do ciebie dotrze? Czas najwyższy, żebyś też z tym handlem skończył.
- Łatwo ci mówić. Ja nie mam żadnej szkoły ani znajomości. Nikt mnie nie przyjmie do normalnej pracy. Z czego będę żył? Z czego się utrzymam? W tej chwili to jedyne moje źródło utrzymania.
- No właśnie o tym też chcę z tobą pogadać. Już kilka razy rozmawialiśmy o twoim hip hopie. Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz, ale dałem twoją demówkę komuś, kto siedzi w branży muzycznej. – Nigdy jeszcze nie widziałem tak zaskoczonego wyrazu twarzy, jakim obdarował mnie DJ, ale ciągnąłem dalej. – Będzie ciężko i nie obiecuję ci, że nagle staniesz się sławny na cały świat, ale jeśli będziesz nadal miał do tego taki zapał i chciał coś osiągnąć, daję ci szansę na zmianę swojego życia.
- Mówisz poważnie? – Nie mógł uwierzyć. Zresztą, to było widać po jego minie.
- Tak – skinąłem głową. – Bardziej poważny nie byłem w życiu.
- Ale dlaczego? Po co sobie zawracasz mną głowę? Co cię obchodzi los jakiegoś biedaka, który do tego handluje prochami?
- Bo cię lubię! Czemu tak komplikujesz? Nie mogę ci powiedzieć nic więcej. Przepraszam. Powiem ci tylko, że ja kiedyś też nie miałem pieniędzy. Co prawda nie głodowałem i nie musiałem walczyć, by się utrzymać i przeżyć, ale też nie było kolorowo.
- I co się stało?
- Bardzo chciałem coś osiągnąć i zmienić swoje życie. Było ciężko i wiele wysiłku mnie to kosztowało, ale udało się. A głównie dlatego, że miałem wokół siebie osoby, które mnie wspierały i motywowały. Chcę ci pomóc i chcę, żeby ta znajomość przerodziła się w coś większego. Chciałbym ci w końcu pewnego dnia powiedzieć, kim jestem i czym się zajmuję.
Miał nietęgą minę. Ale po tym, jakimi sensacyjnymi wiadomościami go zawaliłem, nic dziwnego, bo kto by nie miał?
- Przyjaźnisz się z Andreasem, prawda? – zapytał.
- Tak, znamy się od dziecka. To mój najlepszy przyjaciel, ale nie staraj się wyciągnąć informacji na mój temat od Andreasa, bo on jest lojalny i nic ci nie powie.
- Nie zamierzam, pytam tak tylko z ciekawości. Przyznaj, Tom, że ty o mnie wiesz więcej niż ja o tobie.
- Przepraszam, za dużo w moim życiu ostatnio się wydarzyło, przez co może jestem zbyt ostrożny, ale jeśli masz czyste intencje i sam też chcesz, żeby ta nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń, nie będziesz drążył i pozwolisz, by czas sam rozwinął tę relację między nami.
Pokiwał twierdząco głową.
- Może jestem naiwny i pewnie chuj w życiu jeszcze przeżyłem, ale ufam ci, Tom. Nie wiem czemu, ale jakoś ci ufam.
- Dzięki, DJ. Ja w jakiś sposób też ci ufam, ale…
- Spoko. Wiem, wiem. Nie ma tematu.
- Dzięki. A co do narkotyków, jeśli to ci pomoże, mogę ci dać albo jak wolisz pożyczyć trochę kasy, dla mnie to naprawdę żaden problem.
- Nie trzeba. Zresztą nie chcę budować naszej przyjaźni na podłożu prochów, a tak bym się czuł.
- Jasne, rozumiem.
Siedziałem u niego do wieczora. Przedyskutowaliśmy jeszcze wiele tematów, ale najbardziej skupiliśmy się na muzyce. Chciałem mu pomóc wydać tę płytę. Jeśli nawet nie wybiłby się, jako raper, to może, gdzieś zahaczyłby się i tworzył bity i na tym zarabiał. Możliwości było wiele i, nawet jeśli nie sława, to przynajmniej lepsze życie, a z tego, co zauważyłem, DJ nie był jakiś specjalnie wymagający ani pazerny na pieniądze.
Nie ukrywam, jakie było zaskoczenie Josta, kiedy wcisnąłem mu płytkę z demem DJ’a. Prawie go tam zacząłem błagać, żeby postarał się coś z tym zrobić. Patrzył na mnie podejrzliwie i obiecał, oczywiście szantażując mnie w zamian wizytami u psychologa, że dopilnuje, żeby ktoś odpowiedni zainteresował się DJ’em.

Nieszczęsny piątek i wizyta u psychologa zbliżały się wielkimi krokami. W domu atmosfera się rozluźniła, a ja, jak tylko w nim byłem, większość czasu spędzałem w kuchni i non stop grzebałem za czymś do jedzenia. Ciągle odczuwałem głód i jak tylko znalazłem coś smacznego w lodówce albo w garnkach na kuchence, objadałem się do oporu. W ciągu tygodnia przybrałem na wadze całe trzy kilo, ale tyle czekolady ile pochłonąłem, to nic dziwnego.
Właśnie kończyłem wyjadać ostatnie resztki Nutelli ze słoika, gdy usłyszałem, jak Bill trzasnął drzwiami swojego pokoju i zszedł po schodach.
- Gdzie idziesz? – zapytałem, kiedy wszedł do kuchni, wstawiając pusty kubek po kawie do zmywarki. Skrzywił się na to pytanie.
- Do jebanej psycholożki – warknął.
- Umm! Zaczekaj, idę z tobą – odparłem, przełykając czekoladową papkę. Spojrzał na mnie, unosząc obie brwi.
- Do psychologa? – Był zaskoczony.
- Nie chce mi się słuchać zrzędzenia Josta. Już wolę posłuchać wymysłów tej baby. Poza tym ciekawi mnie, o czym jej opowiadasz. Nie idziesz tam zachwycony, więc wnioskuję, że musiała nadepnąć ci na odcisk.
- O niczym jej nie opowiadam. – Zaparł się, co jeszcze bardziej wzbudziło moją ciekawość.
- Przekonamy się. Zaczekaj na mnie, przebiorę się.
- Okej. Tylko się pospiesz.
- Pięć minut i jestem gotowy.
Kiedy zajechaliśmy na miejsce, a lekarka zobaczyła nas obu, aż nie mogła oderwać ode mnie wzroku.
- Cieszę się, że zdecydowałeś się tu jednak przyjechać, Tom. – Przywitała mnie, zapraszając gestem ręki, żebym sobie usiadł na kanapie.
- Żeby wszystko było jasne – wtrąciłem. -  Nie zamierzam uczestniczyć w tej rozmowie. Przyjechałem tu z bratem, żeby dotrzymać mu towarzystwa.
- To trochę nie fair – powiedziała.
- Dlaczego?
- Bo Bill będzie mówił otwarcie o swoich uczuciach, a ty będziesz się tylko przysłuchiwał.
- Bill się mnie nie wstydzi i doskonale wie, jakie są moje uczucia.
- Tak? To prawda, Bill?

*

Zwróciła się tym razem do mnie, a Tom rozsiadł się wygodnie na kanapie, rozglądając się po całym pokoju, zupełnie tak, jakby był tu po raz pierwszy.
- No, w sumie – wydukałem.
- W takim razie usiądź sobie, Bill. Wolisz na fotelu, czy usiądziesz obok Toma?
- Obojętne – odparłem, a Tom poklepał miejsce obok siebie, dając mi tym do zrozumienia, żebym usiadł koło niego.
- No dobrze - zaczęła lekarka. - W ostatni piątek się nie widzieliśmy, a jeszcze wcześniej musiałeś jechać do szpitala.
- Zgadza się – przytaknąłem, a Tom zaczął ściągać kurtkę, robiąc przy tym taki hałas, że oboje czekaliśmy, kiedy w końcu ją ściągnie i usiądzie spokojnie.
- Mam nadzieję, że przez te dwa tygodnie przemyślałeś sobie naszą ostatnią rozmowę.
- Trochę – odparłem.
- Mogę prosić szklankę wody? – zapytał Tom, wtrącając się do rozmowy.
- Oczywiście – odparła lekarka i nalała mu. – Tobie też nalać? – zapytała mnie, ale najwidoczniej i tak nie liczyła się z moim zdaniem, bo postawiła przede mną pełną szklankę.
- Proszę. A to dla ciebie, Tom. - Podała mu szklankę.
- Dziękuję – zabrał ją, od razu upijając kilka łyków i odstawiając resztę na stolik.
- Więc, wracając do tematu – pociągnęła dalej swój monolog.
- Przepraszam, czy te ciasteczka są dla pacjentów? – Tom znowu się odezwał. - Mogę się nimi poczęstować? – zapytał, a ja myślałem, że go za chwilę uderzę.
- Ciasteczka? – zdziwiła się lekarka.
- Chyba jednak nie – stwierdził, widząc jej zaskoczoną minę. Sam zerknąłem na biurko, któremu przyglądał się Tom, zauważając dopiero teraz, że leżała tam paczka jakichś ciastek.
- Właściwie – zaczęła. – A masz na nie ochotę? – zapytała go.
- Muszę przybrać na wadze jeszcze przynajmniej siedem kilo, zanim poddam się odwykowi – zaczął jej tłumaczyć. -  Teraz gdy w końcu mogę już normalnie jeść, bo chyba Bill pani powiedział, że prawie zagłodziłem się na śmierć, prawda? - Skinęła głową, a mnie dosłownie tam zamurowało. - No. Nawet zdobył dla mnie narkotyk, znaczy pochodną, którą dostawałem podczas porwania i w końcu mogę normalnie jeść, bo po heroinie ciągle wymiotowałem, przez co w końcu wylądowałem w szpitalu. – Zapadła na chwilę cisza. – Ale, do czego to ja zmierzałem? – Spojrzał na mnie, a ja patrzyłem na niego, nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. – Ach! Ciastka – wskazał palcem na pudełko. -  Wyglądają na bardzo smaczne, więc jeśli…
Psycholożka chwyciła ciastka z biurka i podała mu je.
- Nie ma sprawy. Częstuj się, jeśli masz ochotę – powiedziała, ale chyba Tom zdążył ją już lekko wyprowadzić z równowagi.
- Dziękuję.
Byłem ciekawy, czy robił to specjalnie, czy naprawdę nie wyczuwał momentu. W każdym razie mnie zaczynał tym już działać na nerwy.
- Na czym stanęłam? – zapytała, najwyraźniej starając się pociągnąć wątek dalej.
- Że musiałem jechać do brata – naprowadziłem ją. Chyba jednak zachowanie mojego brata wyprowadziło ją z równowagi bardziej, niż sądziłem.
- Tak. Może powiesz mi, co się wydarzyło w ciągu tych dwóch tygodni? Bo chyba wiele, skoro Tom nawet się tu pojawił.
- Cóż… - wydukałem. – W sumie, jak już pani wie, Tom zdecydował się na odwyk.
Popatrzyła na niego, a on jej tylko przytaknął kiwnięciem głowy.
- I to wszystko? – zapytała i spojrzała znowu na niego, a on tylko wzruszył ramionami, wpychając w siebie kolejne ciastko.
- Było ciężko. Trochę się wydarzyło, zanim udało mi się mu wytłumaczyć, że chcę, żeby uczestniczył w moim życiu, a nie powoli umierał.
- Czym cię przekonał? – zapytała tym razem Toma.
- Niczym. Po prostu przekonał – odparł. Wiedziałem, że kłamie. Złożyło się przecież na to tyle czynników, że gdybyśmy obaj zaczęli opowiadać, zeszłaby chyba godzina.
- Rozumiem, że to był jakiś układ i nie chcecie mi o nim mówić.
- Układ? – zdziwiłem się.
- Chcesz jedno? Są przepyszne – wtrącił się znowu Tom, podtykając mi przed nos pudełko z ciastkami.
- Cholera, Tom! – Nie wytrzymałem już. – Przestaniesz wreszcie? Po to tu ze mną przyjechałeś? Denerwować mnie?  
- Przepraszam. Co ja takiego zrobiłem?
Udawał i to tak perfekcyjnie, że prawie sam dałem się nabrać.
- Najpierw woda, później ciasteczka, teraz to! Co jeszcze wymyślisz? Nie możesz przez chwilę zachowywać się poważnie?
- Przecież ja jestem poważny.
- Mam dość! – powiedziałem i wstałem.
- Dokąd idziesz? – zapytał.
- Do domu. Obca osoba grzebie w naszym życiu, wybitnie mi się to nie podoba, tobie pewnie też, a, ty zamiast mi pomóc, jakoś przez to przejść, robisz wszystko, żeby mnie wkurzyć. Nie mam pojęcia, co chcesz tym zachowaniem osiągnąć. Chcesz, żeby nas wywaliła za drzwi, a Jostowi powiedziała, że więcej z nami nie będzie prowadzić terapii?! To ci powiem, że dużo jej już nie brakuje. - Wykrzyczałem. Lekarka nie wtrącała się, przyglądając się nam uważnie, a Tom najwyraźniej zrozumiał aluzję.
- Istotnie, robię to specjalnie.
- Dlaczego? – wtrąciła się psycholożka.
- Co by było, gdyby któryś z nas powiedział, że podobało się nam to, co kazano nam robić. Co więcej, że chcemy, żeby to wróciło? Albo, że robimy to nadal i wcale nie zamierzamy z tego zrezygnować? – Poczułem, jak coś zaciska się na mojej szyi. Tom chyba zwariował!
- Tom! – spojrzałem na niego z przerażeniem, a jeszcze bardziej się przestraszyłem, kiedy widziałem powagę na jego twarzy. On wcale nie żartował. – Przestań, proszę cię!
- Nie. Zaczekaj. Chcę wiedzieć, co by pani zrobiła w tym momencie? – Powstrzymał mnie gestem ręki, żebym milczał. Spojrzałem na psycholożkę, a ona na mnie, po czym znowu na Toma.
- Czy chcecie mi o czymś powiedzieć? - zapytała. - Ostatnio ty Bill, też zadałeś mi podobne pytanie.
- Tak? Zadałeś? – zaczął dopytywać się Tom.
- Nie. W każdym razie nie o to mi wtedy chodziło. – Kłamałem jak z nut i co gorsze czułem, że ona doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
- A o co? – zapytał Tom, natrętnie świdrując mnie wzrokiem.
- Bill powiedział, że wydaje mu się, że go pożądasz. Czy to prawda, Tom?
Poczułem, jak zalewa mnie fala gorąca, pewnie też zrobiłem się cały czerwony na twarzy, a już na pewno miałem wypieki na policzkach.
A Tom parsknął śmiechem.
- Naprawdę tak uważasz? – zapytał mnie.
- Przecież powiedziałem, że mi się wydaje, a nie, że tak uważam. Zresztą, to już nie ma znaczenia. Zmieńmy ten temat, dobrze? – Zdenerwowałem się. Powiedziałem jej o tym, zwalając winę na Toma, żeby nie powiedzieć jej wprost, że to chyba ja go zaczynam pożądać, a wszystko jak zwykle obróciło się przeciwko mnie.
- Nie. Dlaczego? To świetny temat. – Tomowi oczywiście zaczęło się to podobać. - Kurde, zaczynam żałować, że nie przychodziłem tu z tobą. Ta terapia zaczyna się robić coraz ciekawsza.
- No to, jak to jest w końcu? – zapytała mnie lekarka. – Nie odpowiedziałeś mi wtedy na moje pytanie.
- Jakie pytanie? – Kompletnie o nim zapomniałem.
- Zapytałam się ciebie, o czym myślisz, kiedy kładziesz się spać?
Westchnąłem, bez sensu były te pytania. Nie widziałem w tym większego sensu i zaczynałem utwierdzać się w przekonaniu, że Tom miał rację, ta terapia jest nam absolutnie nie potrzebna. Kręcimy się wciąż wokół tego samego tematu, a wałkowanie tego, o czym obaj chcieliśmy zapomnieć, w niczym nam nie pomaga.
- O wszystkim – odparłem. - O całym przeżytym dniu. O planach i zmartwieniach.
Pokręciła głową, najwyraźniej nie takiej odpowiedzi oczekiwała.
- A ty, Tom?
- Ja. Oczywiście, że myślę nad tym, co robiliśmy – odparł.
- O czym dokładnie myślisz? O samym stosunku?
- O wszystkim. O tym, co czułem, kiedy w niego wchodziłem. O tym, jak się zachowywał, kiedy mu dogadzałem.
- Przestań – syknąłem.
- Kiedy to prawda. I wiem, że ty też o tym myślisz. Nie rozumiem tylko, czemu nie chcesz tego powiedzieć wprost. Każdy normalny człowiek na naszym miejscu, myślałby o tym.
Lekarka pokiwała głową, że Tom ma rację.
- Ale ja się tego wstydzę! Tak ciężko to zrozumieć?
- Czego się wstydzisz? – zapytała mnie.
Wlepiłem wzrok w podłogę. Właściwie sam już nie wiedziałem czego. To było krępujące samo w sobie.
- No właśnie, czego się wstydzisz? – Tom powtórzył pytanie po psycholożce, odkładając też w końcu ciastka na stolik.
- Wszystkiego.
- A dokładnie? – Drążył. Nagle tak natrętnie chciał wiedzieć.
- A ty się nie wstydzisz?
- A niby, czego? Zmusiła nas. Obaj nie mieliśmy wielkiego wyboru, bo ceną było nasze życie.
- Uprawialiśmy seks, Tom! – Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Sądziłem, że nawet nie chce o tym myśleć, a on mówił teraz o tym, jakby nic wielkiego się nie stało.
- No i co z tego? – odparł w ogóle niewzruszony. Coś dziwnego się z nim działo. Jeszcze przed porwaniem zapierałby się rękami i nogami, nie chcąc o czymś takim rozmawiać nawet hipotetycznie, a teraz mówił o tym tak, jakby naprawdę sprawiło mu to przyjemność.
- Nie widzisz w tym nic złego? – zapytała go psycholożka.
- To zależy, jak się na to spojrzy.
- W takim razie powiedz, jak ty na to patrzysz – zaproponowała, nie spuszczając z niego wzroku. Sam byłem ogromnie ciekawy, jak wygląda w tej sprawie jego punkt widzenia.
Odetchnął głęboko, poprawiając się na kanapie.
- Nie wiem jak ty, Bill, ale ja seksu nie łącze z miłością – zaczął, wcale jakoś dogłębnie nad tym nie myśląc. - Zresztą doskonale o tym wiesz – dodał. - Potraktowałem to jak rozładowanie napięcia i tyle.
- I tyle? – Aż się zapowietrzyłem. - Dogadzałeś mi, to nie był tylko stosunek.
- Och Jezu, a co szkodziło, żeby dodać do tego odrobiny czułości? Mieliśmy się parzyć jak zwierzęta? W końcu przynajmniej odrobinę przyjemności w takiej sytuacji nam się należało.
Patrzyłem na niego w szoku, kompletnie już nic z tego nie rozumiałem. W szpitalu, kiedy spaliśmy razem, wariował, wiem to i nie przywidziało mi się. A teraz wychodziło na to, że sobie chyba coś uroiłem.
- No dobrze - wtrąciła się lekarka. – A dlaczego zapytałeś, co by było, gdybyście tkwili w takim związku dalej?
- Jak już powiedziałem, jestem ciekawy, co by pani wtedy zrobiła.
- Nic. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska i musiałabym zatrzymać to wyłącznie dla siebie.
- A co z nami? Nic by pani nie próbowała nam wmówić?
- Z punktu prawnego, kazirodztwo jest przestępstwem, ale dopóki się do tego oficjalnie nie przyznacie, nikt nic wam zrobić nie może. W takim razie może powiecie mi, jaka jest prawda? - Spojrzała na mnie, a potem na Toma, po czym znowu na mnie. Oczywiście, Tom milczał, jakby pozostawił tę decyzję wyłącznie mnie.
- Nic między nami nie ma – odparłem zgodnie z prawdą, ale poczułem się jakiś zawiedziony. Tom oczywiście nadal milczał i już sam nie wiedziałem, co on naprawdę o tym myśli. Miałem już dosyć tej terapii.
- Dobrze chłopcy, może na dzisiaj wystarczy.
Odetchnąłem z ulgą. Do następnego piątku, może ochłonę i się zdystansuję, bo na chwilę obecną zrobiła mi się woda z mózgu.
Całą drogę powrotną nie odezwałem się do nikogo ani jednym słowem. Tom rozmawiał z Sakim i gęba mu się nie zamykała. Oczywiście namówił go jeszcze na drobne zakupy po drodze i w końcu wróciliśmy do domu. Jak tylko Saki zaparkował przed bramą, wyskoczyłem z samochodu jak poparzony i czym prędzej uciekłem do domu, a potem do swojego pokoju.
Zadekowałem się w łazience i tkwiłem tam już od dłuższego czasu, zmywając twarz, zdejmując biżuterie i rozczesując włosy, które swoją drogą już bardziej rozczesane być nie mogły. Nie myślałem nad niczym konkretnym, taki miałem chaos w głowie, że jedyne, co mogłem teraz stwierdzić to fakt, że czułem się jakiś zdołowany. Może nawet zawiedziony. Sądziłem, że dla Toma coś to jednak znaczyło. Może myślałem teraz, jak jakiś zboczeniec, ale chyba się zakochiwałem w nim.
Tak się zamyśliłem, że nawet nie słyszałem, jak wszedł do mojego pokoju i stał w drzwiach, przyglądając mi się. Aż się wzdrygnąłem, kiedy odwróciłem mimowolnie głowę i zobaczyłem go.
- Co ty tu robisz? – zapytałem, a on wyciągnął tylko strzykawkę w moją stronę. Zupełnie zapomniałem o tym, że miałem zrobić mu zastrzyk.
Zabrałem ją od niego, a on zamknął klapę od sedesu i usiadł na niej, podwijając rękaw bluzy i czekając, aż się nim zajmę.
- Dobrze się czujesz? – zapytał. Nic dziwnego, że o to pytał, zwykle gadałem jak nakręcony.
- Głowa mnie boli – odparłem i znowu zapanowała między nami cisza.
Podszedłem do niego i zawiązałem mu pasek na przedramieniu. Nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja starałem się udawać, że nie widzę tego natrętnego spojrzenia.
- W porządku? – spytałem, kiedy wstrzyknąłem mu narkotyk i rozwiązałem pasek.
Pokiwał głową. Reagował zupełnie inaczej na tą pochodną, niż na heroinę, którą musiał zastępczo zażywać. To okropne, ale zachowywał się zupełnie jak przed porwaniem. Nie mogłem uwierzyć, jakie działanie ma ta substancja, a przecież to wszystko działo się na moich oczach.
- Dzięki. Mama kazała ci powiedzieć, żebyś zszedł na kolację – rzucił, ale odniosłem wrażenie, że to tylko pretekst, by zacząć zupełnie inny temat.
- Okej – odparłem.
Wstał i już miał wyjść z łazienki, gdy nagle odwrócił się i stanął za mną, patrząc na mnie w lustro.
- Bill?
Wiedziałem! Pewne zachowania nie zmieniają się nigdy.
- Hm? – odezwałem się, czując, jak się do mnie przysuwa i wyraźnie na mnie napiera. Przełknąłem ślinę, starając się nie dać po sobie poznać, że ta sytuacja mnie krępuje.
- Nie uprawiałem z tobą seksu jak zwierzę – zaczął, cały czas, patrząc mi w oczy. - Chciałem, żeby było ci przyjemnie. Doceniam także, że mi się oddałeś. – Przeniósł wzrok na moją szyję, intensywnie się jej przyglądając. Czułem na niej ciepło wydychanego przez niego powietrza, aż przeszedł mnie dreszcz. - Chcę, żebyś wiedział, że było mi z tobą dobrze. A ta baba, nie musi o tym wiedzieć, rozumiesz? - Kiwnąłem mu głową, chociaż nie do końca wiedziałem, co się właściwie dzieje. A jego spojrzenie… On już na mnie nie patrzył, tylko jak na brata i nikt mi nie wmówi, że źle to interpretowałem. – Zastanawiam się tylko nad jedną rzeczą – ciągnął dalej, znowu wlepiając we mnie swoje spojrzenie. – Kiedy twoim zdaniem pożądałem cię?
- No chłopcy! – Mama wparowała do łazienki. – Wołam was już od dobrych dziesięciu minut, nie słyszycie?
W tym momencie dziękowałem niebiosom, że się tu pojawiła. Serce podeszło mi do gardła i zwyczajnie w świecie ugotowałem się tam.
- Już idziemy – powiedziałem.
- No to chodźcie, bo wszystko wystygnie.
Wyszedłem z łazienki za mamą. Nie chciałem zostać tu z Tomem sam ani chwili dłużej. Wiedziałem, że on będzie mi wiercił dziurę w brzuchu tym pytaniem, ale może przez ten czas zdołam wymyślić jakąś sensowną odpowiedź, lub, jak mnie wkurzy wygarnę mu, co widziałem w szpitalu na monitorze, chociaż pewnie wymiga się i wyjdę na kretyna, jak zwykle.
Tej nocy nie mogłem zasnąć, myślałem – znowu i to wcale nie o planach na przyszłość czy o dzisiejszym dniu lub innych duperelach - myślałem o Tomie. Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad relacjami między nami, a wiele razy były dwuznaczne i jakoś żaden z nas nie robił z tego tytułu problemu. Teraz wszystko się poprzewracało do góry nogami, a ja pogubiłem się już w tym, co czułem. I sam już nie wiedziałem, czy ze mną jest coś nie tak, czy może z Tomem.


12 komentarzy:

  1. Odcinek super :) W końcu coś zaczyna sie pomiędzy nimi dziać na innej płaszczyźnie. Mam nadzieję, że Bill niedługo się przyzna co do uczuć go dręczących w stosumku do bliźniaka. Przez ciebie teraz będę tylko czekać aż Tom wyciągnie od Billa prawde.
    Już się nie mogę doczekać :)
    Kiruś <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie wzpaniałe <3 kocham twoje opowiadania alter ego przeczytalam 3 razy naprawde super piszesz jest to bardzo wciągające a akcje są idealnie dawkowane nie dzieje sie ani za dużo ani za mało i te emocje co czują chłopacy zawsze pieknie opisane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja uwielbiam przychodzić ze szkoły, położyć się do łóżka z herbatką i czytać kolejne odcinki :D Tez czekalam juz na bliższa relacje między bliźniakami, teraz to nie mogę doczekać się juz kolejnego odcinka <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Odcinek fajny. Powiem Ci że jak opisywałaś zachowanie Toma u psycholog, to i mnie zaczął irytować. :) Fajnie, że coś się zaczęło dziać miedzy nim i Billem ciekawa jestem jak będzie dalej. :) zastanawiam się tylko czemu to Bill zawsze musi być uległy. Ja bym chciała tak sobie czasem poczytać jak to on dominuje XD Ale wiadomo że to wszystko zależy od twórcy. ;) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rola dominatora kompletnie do Billa nie pasuje, no sorry :D

      Usuń
    2. Nigdy w życiu, że taka ciotka jak Bill ma dominować pięknego faceta MĘSKIEGO? Weź przestań, co najgorsze są takie opka -.- nie da się tego czytać..
      Twincest - seme i uke.
      Związek Kaulitzów - Tom i Bill

      Usuń
    3. A co jest złego w tym, że komuś się marzy to, aby Bill był osobą dominującą? Przyznam, że sama wolę Billa jako tego uległego, bo mi nie pasuje na dominatora, ale nikt nie może pozwolić człowiekowi pomarzyć... XD


      J.

      Usuń
  5. Nic nic nie poradzę ze mnie się widzi Bill dominujący. A i tak jak na złość jeszcze na takie opka nie trafiłam. Révolution, może mogłabyś mi podpowiedzieć gdzie je znajdę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj dominuje raz jeden, raz drugi :

      http://tokiohotel-promisemethat.blogspot.com/p/ich-bin-bei-dir.html

      Usuń
  6. Czemu każdy kończy w najciekawszym momencie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzień dobry :) Przypadkowo tutaj trafiłem i kochankowie bardzo mnie zaciekawiło. Opowiadanie jest ciekawie napisane i osobiście mnie zaskoczyłaś. Pozytywny zaskok, ale byłem pewny, że to Tom nie będzie chciał związku i to Bill będzie chciał ciągnąc ich związek dalej, a tutaj taka niespodzianka, że to Tom chce, a Bill unika tego jak ognia. Bardzo mnie śmieszyła terapia z Billem i Tomem. Pierw woda, potem ciastka, a potem może ktoś się poczęstuje. Ja jestem bardzo spokojną osobą i rzadko mnie ludzkie zachowanie drażni. Ja bym wziął ciastko i powiedział ,,Mmm tak Tom pycha'', ale Bill jest w gorącej wodzie kompany. To czekam na część następną czuje, że Tom nie odpuści i dobrze oni muszą być razem <3 Jeśli oczywiście masz czas zapraszam do siebie. Mam nadzieje, że opowiadanie ci się spodoba. Ja mogę odwdzięczyć się czytaniem opowiadań i pisaniem komentarzy :) Dziękuje za uwagę i zapraszam lowcy-wiatru.blogspot.com
    Hrabia Markiza

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*