Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 11 lutego 2015
20:13
Odcinek 30
Kolejnego dnia, Tom znowu szykował się do wyjścia.
Wystarczyło moje jedno spojrzenie, żebym wiedział, że znowu idzie do DJ’a. Nie wiedziałem,
po co on jeszcze tam chodzi, skoro nie kupuje już u niego narkotyków. A jedyna odpowiedź, jaka mi się nasuwała, to
taka, że ten chłopak przypadł mu do gustu i czymś go do siebie przyciągał.
Stałem od dobrych kilku minut w drzwiach jego pokoju,
obserwując, jak mocuje się z zasunięciem zamka w swoich spodniach. Zauważył
mnie w końcu.
- Chyba jednak nabrałem trochę
ciała, spodnie zrobiły mi się ciasne – rzucił z uśmiechem na twarzy,
najwyraźniej samemu będąc z tego faktu zadowolony.
- Nareszcie zaczynasz wyglądać
jak ty – odparłem.
- To i tak jeszcze przynajmniej pięć
kilo – powiedział.
- Jak będziesz tyle jadł, co w
tej chwili, to góra za tydzień dobijesz do swojej wagi.
- Cholera, ciasno mi –
powiedział, patrząc na mnie.
- Jak na moje oko, to nadal na
tobie wiszą.
- Ja nie lubię się tak ściskać,
jak ty. Muszę mieć luz tu i ówdzie – powiedział, naciągając spodnie w kroku.
- To ubierz inne.
- Racja – przytaknął i ściągnął
spodnie, rzucając je na łóżko i paradując w samych bokserkach, otwarł szafę, szukając
innych.
A ja w końcu wszedłem do jego pokoju i usiadłem na krześle
przy biurku, obserwując go, jak się szykuje.
- Tom?
- Hm?
- Jaki on jest? – zapytałem w
końcu. Już kilka razy chciałem się o nim czegoś więcej dowiedzieć. Tom nigdy
nic o nim nie mówił. Jedyne, co o nim wiedziałem to, w jaki sposób buduje
zdania i jaki ma głos, a muszę przyznać, że głos miał niezły.
- Kto?
- DJ.
Wzruszył ramionami.
- Zwyczajny. Czemu pytasz?
- Lubisz go?
Przekrzywił głowę w bok, robiąc grymas, który odczytałem jak:
„No daj spokój”.
- To diler.
- Raper - poprawiłem go, na co Tom
od razu prychnął, lekko się przy tym uśmiechając.
- Widziałeś gdzieś jego płytę?
Żaden z niego raper.
- Nie musisz udawać, Tom. Ja widzę,
że on jest dla ciebie kimś wyjątkowym.
Zmarszczył brwi.
- A czy to ważne, kim on dla mnie
jest?
- Dla ciebie chyba tak, bo to
pierwsza osoba, której nie chcesz mi przedstawić.
- Jesteś o niego zazdrosny?
- Nie. Nie o to chodzi. Po prostu
znam wszystkich twoich przyjaciół.
- Przyjaciół tak. – Wszedł mi w
słowa. - DJ jest dla mnie tylko dilerem.
- Przecież już nie kupujesz u
niego narkotyków, więc po co tam chodzisz?
- Tak sobie.
- Jasne – rzuciłem z ironią. - I dlatego tak sobie dałeś Jostowi jego demówkę?
– Wywaliłem się z argumentami. Jeśli sądził, że jestem ślepy i nie zauważę, jak
po kryjomu wciskał Davidowi płytę, to był w błędzie. Ten chłopak był dla Toma kimś
więcej niż tylko dilerem, a sądząc po tym, jak zaborczo trzymał go ode mnie na
dystans, był może nawet więcej niż przyjacielem. Nie wiem, co dokładnie ciągnęło
do niego Toma, ale potrafił spędzać u niego coraz więcej czasu.
- Nic mu nie dawałem. – Oczywiście
zaprzeczył.
- Niech ci będzie.
- O co ci chodzi, Bill? Czy ja
zawsze muszę mieć znajomych, których ty znasz? Nie mogę mieć kogoś wyłącznie dla
siebie?
- Możesz, jasne, że możesz, ale
to, że tak zaborczo trzymasz go ode mnie na dystans, jest dość dziwne.
- To ty dziwnie się zachowujesz?
Ile razy mam ci powtarzać, że nie chcę, żebyś miał z nim kontakt, bo to jest diler.
Gdyby cię ktoś poznał w jego towarzystwie, to od razu byłaby afera, że wokalista
Tokio Hotel utrzymuje kontakty z dilerem, a co za tym idzie pewnie ćpa.
- Mnie pozna, a ciebie to nie?
- Tak się składa, że kiedy ja
przebiorę się w jakieś stare ciuchy, nie ściągam na siebie uwagi. A ty niestety,
w co byś się nie ubrał, jesteś i tak rozpoznawany.
- Och!
Niby argumenty Toma były całkiem rzeczowe, ale mnie i tak
coś nie pasowało. A im bardziej się zapierał, tym bardziej chciałem poznać tego
DJ’a.
- On wie, kim jesteś?
Tom spojrzał na mnie.
- Nie.
- Zamierzasz mu powiedzieć?
- Jeszcze nie wiem, co zrobię.
- Robisz temu chłopakowi nadzieję.
Prychnął.
- Jaką nadzieję? Wiesz, jak to teraz
zabrzmiało? Jakbym spotykał się w jakimś innym celu niż… - urwał nagle.
- Niż?
- Nie ważne. Możesz dać już temu
spokój?
- Tylko pytam. Nie mogę?
- Nie ma o co ani o kogo. Wkrótce
pójdę na odwyk i moja znajomość z DJ’em zakończy się, więc nie ma potrzeby o
nim nawet dyskutować.
Szczerze mówiąc zaborczość Toma w tym momencie, tylko mnie utwierdzała
w przekonaniu, że ten chłopak stał się kimś ważnym w jego życiu. Rzecz jasna
nie zamierzałem leźć za Tomem, kiedy będzie znowu do niego szedł, choć
ciekawość zżerała mnie coraz bardziej, ale nie zrobiłbym mu tego. Gdyby się
zorientował, że poszedłem za nim, zabiłby mnie prędzej niż ci z gangu. Nie mniej
jednak musiałem się dowiedzieć, kim jest nowy przyjaciel mojego brata, bo w to,
że z chwilą pójścia na odwyk zerwie z nim wszelkie kontakty, szczerze wątpiłem.
*
Bill coraz bardziej
zaczynał interesować się DJ’em. Sam jeszcze nie wiedziałem, czy ta znajomość
rozwinie się i dlatego nie chciałem poznawać go z bratem. Bill zbyt szybko
przywiązywał się do nowych ludzi, obdarowywał ich zaufaniem, a potem zostawał z
niczym, bo kolejny raz ktoś go wykorzystał. Ja też się naciąłem wiele razy, ale
inaczej do tego podchodziłem. Zazwyczaj wybuchałem złością, dając upust emocjom
i po prostu zamykałem kolejny rozdział życia z dopiskiem - kolejna życiowa
lekcja. Natomiast Bill, szukał wytłumaczenia, próbował naprawić coś, co już na
samym starcie było skazane na porażkę. Długo nie dopuszczał do siebie myśli, że
został paskudnie oszukany i jedyne, co mu pozostaje w tej sytuacji, to wyciągnąć
wnioski, pogodzić się z tym i iść dalej. Tyle że, zanim dobrnął do tego etapu,
mijały tygodnie, a ja przez ten czas musiałem patrzeć się na jego smutną minę i
wymuszony uśmiech przed innymi. Nie chciałem, żeby DJ stał się kolejną osobą w
jego życiu, która sprawi, że znowu będzie cierpiał, dlatego tak zaborczo
trzymałem Billa na dystans.
Druga kwestia to sposób, w jaki Bill interpretował moją
znajomość z tym chłopakiem. To prawda, że nie miałem już powodu, żeby chodzić
do DJ’a, ale ten chłopak mnie fascynował, przy nim czułem się jak wtedy, gdy założyliśmy
zespół i staraliśmy się zostać zauważeni. To mnie kręciło. No i podobały mi się
piosenki DJ’a. Lubiłem hip hop i kiedy mu pomagałem w dopracowaniu piosenek na
demówkę, miałem z tego tyle radości, że energia mnie dosłownie rozpierała. A po
naszej ostatniej trasie, miałem muzyki, zespołu, zresztą wszystkiego, co z
muzyką było związane serdecznie dość i doszło już nawet do tego, że w przypływie
emocji - to było wtedy, gdy włamano się nam do domu, powiedziałem chłopakom i
Billowi, żeby zaczęli sobie szukać nowego gitarzysty, bo ja mam już tego dość. Georg,
jako jedyny zachował wtedy zimną krew. Powiedział, że wszyscy mamy już dość i w
tej chwili potrzebujemy odpoczynku. On widział, że ja nie żartowałem i jedyny
potrafił doprowadzić mnie do stanu, w którym z kategorycznego wycofuję się, powiedziałem,
że zastanowię się.
Teraz, po prawie trzech miesiącach, miałem nieco inne
problemy, nie myślałem akurat o zespole i trasie, a kiedy zastanawiałem się nad
tym, co bym teraz wolał czy zmęczenie trasą i fanami, czy tą narkotykową mękę i
odwyk, zdecydowanie wybrałbym zespół, ale niestety, w tym akurat momencie
wyboru nie miałem.
Kiedy doszedłem do mieszkania DJ’a, jak zwykle zapukałem do
drzwi, słysząc po chwili szczekanie psa i kroki chłopaka. Pies już tak dobrze
mnie znał, że wyczuwał mój zapach przez drzwi, bo skakał po nich i piszczał,
chcąc, żeby jak najszybciej je otworzyć.
W końcu skoczył na mnie przednimi łapami, witając się.
- Kurde, nawet nie muszę sprawdzać,
kto to. On ma normalnie świra na twoim punkcie. Właź. – Wpuścił mnie, w ogóle
nie przejmując się tym, że jego pies uniemożliwia mi normalne poruszanie się.
- Hej – przywitałem się, wyciągając
w jego stronę reklamówkę różnych łakoci.
- Ty znowu z wałówką?
- Jak się robi burzę mózgów,
dobrze jest mieć, co przegryźć – stwierdziłem.
- No fakt – przyznał.
- Mam coś jeszcze dla ciebie –
podałem mu płytkę.
- Co to jest?
- Program komputerowy do
tworzenia muzyki. To program studyjny, tego nigdzie z neta nie ściągniesz ani nie
kupisz na czarnym rynku.
- A ty skąd to masz?
- Zwinąłem – zaśmiałem się. A on stanął,
przyglądając mi się. – Nie no, żartowałem. Mam różne rzeczy. Wgraj go lepiej,
zobaczysz, jakie fajne bajery można nim robić. Na rynku jest dużo dobrych
programów do tworzenia muzyki, ale żaden nie dorówna temu, to jest po prostu
kombajn.
- Nie będziesz miał przez to
problemów? – zapytał, siadając przy biurku.
- Jeśli nikomu się nie pochwalisz
ani nie przekażesz dalej, to nie.
- No co ty.
- Ale z ciebie cykor, wgrywaj
lepiej. Masz coś do picia? – zapytałem. Czułem się u niego w domu tak swobodnie,
jakbym był w swoim własnym. Moja relacja z DJ’em przy każdym kolejnym spotkaniu
pogłębiała się i coraz mniej dzieliło nas tajemnic, oczywiście prócz tej jednej
- kim jestem. Nie będę ukrywał, że to mi nie ciążyło, ale jeszcze nie mogłem mu
powiedzieć.
- Taa, w kuchni, wiesz gdzie.
Poszedłem do kuchni w towarzystwie Cora, który bez przerwy trącał
mnie nosem, starając się skupić moją uwagę wyłącznie na sobie.
- Chcesz ciasteczko? – zacząłem
mówić do psa.
- Tylko nie karm go ciastkami, to
sportowiec, ma mieć górę mięśni, a nie górę tłuszczu.
- Nie karmie – odkrzyknąłem, a i
tak dałem psu kilka czekoladowych ciasteczek. Zabrałem w końcu z kuchni napój,
szklanki oraz wałówkę i wróciłem do pokoju, rozkładając to wszystko na ławie.
- Dałeś mu? – zapytał, kiedy
usiadłem wygodnie na kanapie.
- Nie – udałem głupiego.
- Dałeś, wiem, że dałeś. Może,
gdyby się tak nie oblizywał, uwierzyłbym.
Złapałem psa za pysk, starając się powstrzymać go przed
oblizywaniem się.
- Za późno i tak już widziałem. –
DJ zaczął się śmiać.
- I widzisz, co zrobiłeś – powiedziałem
do psa, a on jeszcze bardziej zaczął machać ogonem.
- Wgrałem – rzucił w końcu DJ.
- Odpal. Pokaże ci mniej więcej,
co i jak. – Poderwałem się z kanapy, stając za jego plecami.
Zacząłem mu pokazywać. Był zachwycony, kręcił się na krześle,
a tak się podekscytował, że zaczął mówić kilka tonów wyżej, zupełnie jak Bill.
- To na tym poprawiałeś mi bity?
- Tak. Widzisz? Zobacz, tu. Jak dodasz
jeszcze to…
- Noc mam dzisiaj z głowy –
stwierdził. – Ten program jest zajebisty, to zupełnie zmienia moje tworzenie
muzyki.
Tak się zaabsorbowaliśmy tą muzyką, że nawet nie zauważyłem,
że na dworze zrobiło się już ciemno, a ja siedzę tu już dobrych kilka godzin. I
pewnie jeszcze trochę czasu minęłoby, zanim bym się zorientował, że czas na
mnie, gdyby nie mój telefon, który rozdzwonił się.
- Przepraszam, muszę odebrać – powiedziałem,
widząc na wyświetlaczu, że to Bill.
- Spoko.
- No, co tam? – odebrałem.
- Tom, wracaj do domu. Saki cię
szuka. Już cała ochrona wie, że wyszedłeś z domu sam.
- Kurwa. Wiedzą gdzie jestem?
- Wiedzą, że poszedłeś w stronę
starego miasta.
- Kto im powiedział, ty?
- Nie, przysięgam, ale skojarzyli,
że się wymykasz. Znaleźli skrzynkę pod płotem i połamane krzaki. – Mówił tak
chaotycznie, że chyba wszystkiego i tak nie zrozumiałem, ale jedno było
oczywiste, mój czas tu właśnie dobiegł końca.
- Dobra, uspokój się. Zaraz
wracam – rozłączyłem się. – Muszę już wracać.
- Coś się stało?
- I tak i nie – odparłem.
- Twoja druga połówka się
stęskniła?
- Taaa.
- Odprowadzę cię, zrobiło się już
ciemno.
- Nie. Lepiej nie. - Mina DJ’a,
kiedy to powiedziałem była naprawdę nieciekawa. Widział, że coś jest nie tak.
- Jeśli masz kłopoty…
- To żadne kłopoty, wszystko załatwię,
ale nie chcę cię w nic mieszać. Pomyśl nad bitami, ja się odezwę, jeśli nie na
dniach, to niedługo.
- Okej. Jeśli będziesz
potrzebował pomocy, to wal śmiało.
- Dzięki, DJ – objąłem go,
klepiąc po plecach na pożegnanie.
Wyszedłem z bloku. To, jaki byłem wściekły, nie da się
opisać słowami. Od kilku minut mój telefon bez przerwy wibrował, Saki uparcie dobijał
się do mnie, ale nie zamierzałem odbierać. Wyciągnąłem papierosy i odpaliłem
jednego. Czułem, że jeśli nie wyłonią się tu zaraz za bloku, to znajdą mnie gdzieś
koło starej fabryki i będzie dym. Nie tyle martwiłem się, że będzie kazanie od
ochrony, ale że o wszystkim dowie się Jost. Jak tylko przelazłem przez dziurę w
płocie tuż za starym miastem, pojawili się.
- Tom! – zawołał mnie jeden z
ochroniarzy.
- Nie róbcie zamieszania –
odezwałem się, wywalając peta.
- Jest, znaleźliśmy go – powiedział
jeden z nich do reszty przez krótkofalówkę, podając lokalizację. Zanim się zorientowałem
Saki z jeszcze jednym ochroniarzem, podjechali samochodem.
- Na litość boską, co ci strzeliło
do głowy włóczyć się samemu i to w takiej dzielnicy – zaczął, ledwo co
wysiadając z samochodu.
- Nigdzie się nie włóczyłem,
byłem po fajki.
- Na starym mieście?
- Nie na starym, tylko szedłem na
skróty. – Kłamałem, ale i tak nie miałem już nic do stracenia, a zwykle wtedy, gdy
najmniej mi już zależało, udawało się.
- Przecież mogłeś kogoś poprosić,
pojechałby z tobą do sklepu, to żaden problem, albo nawet ktoś by ci zrobił
zakupy. - Wyflaczał się Saki.
- Nie jestem niewolnikiem. Jeśli chcę
wyjść, to wychodzę i nie muszę się nikomu z tego spowiadać.
- Mało jeszcze przeszedłeś?
- A pro po kto wam powiedział, że
w ogóle wyszedłem?
- Wasza sąsiadka.
- Sąsiadka? - zdziwiłem się.
- Powiedziała, że ktoś
notorycznie przełazi przez jej płot. Myślała, że to wasi fani. Sprawdziliśmy wszystko,
przyparliśmy też do muru twojego brata, który w końcu przyznał, że wyszedłeś.
- I będę nadal wychodził.
- Stawiasz nas w niezręcznej
sytuacji.
- To nie musicie nikomu mówić.
Gdyby nie ona, to byście nadal nie wiedzieli.
- Odpowiadamy za twoje bezpieczeństwo,
sam nam za to płacisz.
- I sam mogę decydować, kiedy chcę,
żebyście ze mną gdzieś szli, a kiedy nie. Dobra, nie róbmy już scen i wracajmy
do domu. – Uciąłem tę dyskusję.
Pod eskorta ochrony dotarłem do domu. Byłem wściekły i nie
wiem dlaczego, ale byłem prawie pewien, że to właśnie Bill im chlapnął, że
wychodzę. Tak natrętnie nie dopytywałby się o DJ’a. Nie mógł już dłużej znieść
tego, że mam nowego przyjaciela i zwyczajnie z zazdrości powiedział im.
Jak tylko wszedłem do domu, susami po dwa stopnie wbiegłem
na górę, po czym wparowałem prosto do jego pokoju. Wzdrygnął się na mój widok,
co mnie tylko upewniło, że maczał w tym palce, bo czego miałby się obawiać,
żeby aż tak podskoczyć?
- Jesteś zadowolony? – zapytałem,
zatrzaskując za sobą drzwi.
- O co ci chodzi?
- To ty im powiedziałeś, gdzie
chodzę.
- Nikomu nic nie mówiłem. Zapytaj
Gordona, jeśli mi nie wierzysz. Wszyscy na mnie naskoczyli, a i tak nie
powiedziałem im, gdzie poszedłeś.
- Jasne i myślisz, że tak łatwo
ci uwierzę? Masz mnie za idiotę?
- Mam gdzieś czy mi uwierzysz,
czy nie, mówię prawdę.
- Powiedz, czemu tak bardzo przeszkadza
ci moja znajomość z DJ’em?
- Nie przeszkadza.
- Chyba musimy w końcu przerobić
ten temat raz a dobrze – powiedziałem.
- Jaki temat?
- Zawsze dobrze jest tylko wtedy,
gdy jesteśmy razem, ale kiedy ja znajduję sobie jakiś inne, niż twoje
towarzystwo, nagle problemy zaczynają urastać do rangi niemożliwych do
przeskoczenia.
- O czym ty mówisz?
- Doskonale wiesz o czym. Zauważyłem
to już dawno, ale nie chciałem nic mówić, bo było mi przykro, że zawsze
zostajesz sam, podczas gdy ja, Georg czy nawet Gustav wyrywamy sobie dziewczyny.
Prychnął.
- Myślisz, że żal mi, że wy się
zabawialiście, a ja nie? – zapytał. A jednak doskonale wiedział, o czym mówię.
- A nie?
Znowu prychnął.
- Doskonale obaj wiemy, że miałbym
każdą.
- Ale nie masz. Więc pytanie
brzmi dlaczego?
- Bo mnie nie interesuje seks na
jedną noc.
- Och, proszę cię. Dużo o tobie myślałem.
Najpierw sądziłem, że może z tobą jest coś nie tak, może nie potrafisz
sprostać, no wiesz... – Zmarszczył brwi, uważnie mnie słuchając, a ja produkowałem
się dalej. - Jednak po pobycie w Turcji z całym przekonaniem muszę stwierdzić,
że w tych sprawach jesteś jak najbardziej sprawny, więc myślę, że twój problem
tkwi, tu – postukałem palcem w swoją skroń. – Nie wiem, jeśli nie dziewczyny,
może wolisz facetów.
- Tak uważasz?
- Zastanawiam się. Myślę, co jest
z tobą nie tak, że ciągle trzymasz się mnie. Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz.
Że wyrwę ci dziewczynę i jeszcze przelecę ją za ciebie, a potem opowiem, co
czułem? Właściwie do tej pory miałem to
gdzieś, chcesz szukać miłości, to szukaj. Twoje życie, twoja sprawa. Jednak dłużej
nie zdzierżę tego, że zaczynasz mnie ograniczać.
- Ja cię ograniczam?
- Tak.
Wstał, powoli podchodząc do mnie. Żebym wiedział, że poczuję
się po tym, co usłyszę, jak szmata nawet bym nie zaczynał tej rozmowy, ale
najwidoczniej było mi potrzebne kilka słów prawdy. Jedno w każdym razie
zrozumiałem, Bill nie jest słaby, nigdy nie był! To tylko maska, którą
przywdziewa i mąci wszystkim w głowach.
- Jaki właściwie masz problem,
Tom, co? Za każdym razem, kiedy zaliczysz wpadkę, pretensje masz do mnie. Podczas
gdy ja zawsze cię kryję i to wszędzie. Jost, już nawet nie chce słuchać moich wymówek,
kiedy próbuję wymyślić kolejny raz jakieś usprawiedliwienie dla ciebie. Zapytaj
chłopaków, jeśli mi nie wierzysz. A co do mojej rzekomej orientacji, to radziłbym
ci się raczej zastanowić nad sobą, bo to ty wariowałeś w szpitalu, kiedy
spaliśmy w jednym łóżku i chwyciłem cię za rękę. - Nabrałem powietrza, chcą od razu
zaprzeczyć, ale nie dał mi dojść do słowa. – Gapiłem się na monitor za twoimi
plecami i przez pół nocy zastanawiałem się, jak mam to rozumieć. Prawda jest
taka, Tom, że nie reagujesz na mnie normalnie. I następnym razem, kiedy
zechcesz insynuować mi, że to ja mam na twoim punkcie obsesję, odpowiedz sobie
na pytanie, czy ty nie masz na moim. Nie będę wymieniał, ile to razy wydzwaniałeś
do mnie lub pisałeś smsy, kiedy pojechałem sam do Nowego York’u na pokaz. Troska
troską, ale czasami to przechodziło już granice. – Nagle do pokoju wszedł
Gordon, najwyraźniej podniesiony ton głosu Billa zaniepokoił go i pewnie
kolejny raz pomyślał, że go atakuję.
- Co się tu dzieje? – zapytał, stając
w drzwiach.
- Nic, Tom właśnie wychodzi. –
Powiedział mi, wciskając mi na pożegnanie jakąś kopertę.
Zamurowało mnie tam, stałem i już sam nie wiedziałem, co się
tak właściwie stało. Tym, co powiedział, zgasił mnie, nie miałem żadnych
argumentów, a obecność Gordona już całkowicie ograniczyła mi możliwość obrony,
bo obaj zdecydowaliśmy, że co by się między nami nie działo, to o tym, że uprawialiśmy
seks, nikt więcej się nie dowie.
Gordon natrętnie patrzył na mnie, czekając, aż wyjdę. Więc, ściskając
kopertę w ręce, wyszedłem z jego pokoju i poszedłem do swojego, trzaskając drzwiami
tak mocno, że aż przewróciła się na półce ramka ze zdjęciem. Postawiłem ją na swoim
miejscu i usiadłem przy biurku, otwierając kopertę. Szybko zorientowałem się,
co to jest. Jost załatwił DJ’owi przesłuchanie. W środku był adres i cała rozpiska,
co powinien ze sobą zabrać oraz tymczasowa przepustka do studia, w którym miał
się pokazać za dwa tygodnie od dzisiaj. Kurwa! Znowu oskarżyłem brata o coś,
czego nie zrobił. Fakt, że Jost jeszcze do mnie nie wydzwaniał, oznaczał, że ktoś
jednak musiał zając się kryciem mnie, a któż inny mógłby chronić mi dupę, jak
nie Bill?
Westchnąłem. Znowu dałem dupy. Szkoda jeszcze, że go nie
zwyzywałem od pedałów. Zawsze gadałem, że nie wierze w prawdziwą miłość, ale to
tylko takie tam moje gadanie. Nigdy tak naprawdę nie byłem zakochany, dlatego
tak mówiłem. Bardziej niż na stworzeniu związku, skupiałem się na tym, by sobie
zapewnić seksualną rozrywkę, bez szukania kolejnej dziewczyny. Stała partnerka
była dotąd wygodna, dopóki mnie nie ograniczała, dlatego tyle dziewczyn przewinęło
się przez moje życie. Potem zwyczajnie dałem sobie spokój z dziewczynami na
stałe. Stwierdziłem, że jestem na tyle przystojny i popularny, że jeśli nie na urodę,
to na sławę wyrwę sobie jakąś dziewczynę na upojną noc. Jednak idea Billa, co
do miłości, bratniej duszy i tego, żeby w końcu przestać wszystko zaczynać od
początku, łudząc się kolejny raz, że to ta właściwa, wcale nie wydawała mi się
głupia. Coraz częściej przekonywałem się, że to ma sens, oczywiście dopóki
podniecenie nie zaczynało buzować w moich spodniach, bo wtedy, te wszystkie
dyrdymały miałem głęboko w poważaniu. Ale
teraz… Teraz coś się zmieniło…
Chwyciłem z półki fiolkę z narkotykiem i ruszyłem do jego
pokoju.
Zapukałem, nie chcąc go znowu straszyć.
- Proszę – usłyszałem, więc
wszedłem.
Siedział przy biurku, zawzięcie coś rysując, spojrzał tylko
przelotnie na mnie i zajął się swoim rysunkiem.
Podszedłem do niego, stawiając mu narkotyk na biurku. Spojrzał
na fiolkę, a potem zerknął na mnie.
- Przepraszam – wydusiłem z
siebie.
Westchnął, odkładając ołówek.
- Siadaj, pójdę tylko umyć ręce –
odparł, ani słowem nie odnosząc się do naszej wcześniejszej kłótni, jakby w
ogóle jej nie było. Zrozumiałem, obaj nie byliśmy jeszcze gotowi, by podjąć ten
temat i w końcu szczerze sobie o wszystkim porozmawiać.
Usiadłem na krześle przy biurku, przyglądając się jego
rysunkowi i czekając, aż przyjdzie i zajmie się mną. Czułem się żałośnie i
pewnie w tym momencie też byłem żałosny, ale miałem to już wszystko gdzieś.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
pewne kwestie są dla mnie niezrozumiałe, jak np. na początku było tak, że przecież Bill razem z Tomem zabawiali się z laskami i to nagrywali, a teraz ni stąd ni zowąd Tom zarzuca Billowi, że zachowuje się jak jakiś niepełnosprawny, który laski nie umie przelecieć (wtf) jakby całkowicie to co było przed porwaniem nie istniało (nawiązuje oczywiście do tych filmików z igraszkami), oh + Bill mówi, że przygody na jedną noc nie są dla niego, a przed tym jak byli w Turcji to przepraszam bardzo kto się zabawiał z laskami? no nie czaje troche :D
OdpowiedzUsuńTam nigdzie nie było napisane, że Bill uczestniczył w tych zabawach fizycznie. Równie dobrze Bill mógł robić tylko za kamerzystę. No i ten wywód Toma, to raczej aluzja, do tego że, zamiast zainteresować się laskami ciągle skupia uwagę na nim. Poza tym wydaje mi się, że Tom tu próbuje odwrócić kota ogonem i zrobić z Billa kalekę, żeby tylko nie okazało się, że to z nim jest coś nie w porządku. Tak ja to przynajmniej odbieram.
Usuń" - Obaj jesteście zboczeni. Zawsze sądziłam, że tylko ty jesteś takim erotomanem, ale po tym, co zobaczyłam na tych filmikach, zmieniłam o Billu zdanie. Oboje się tym jaracie, jeden bardziej od drugiego. Robiliście zawody między sobą czy jak? Wytłumacz mi to.
Usuń- Nie narzekały – odparłem. Cóż, nie byłem w tym momencie dumny z tego, jak czasami z Billem traktowaliśmy nasze fanki, ale zawsze to sobie tłumaczyłem, że nikt je do tego nie zmuszał, same pchały się w nasze ramiona, a że przy okazji kręciliśmy filmy, które zresztą były przeznaczone tylko dla naszych oczu, to już nieistotne" :)
Z tego tekstu wcale nie wynika, że Bill uprawiał z nimi seks i tak naprawdę nie wiemy, co tam robili. Każdy może snuć tylko domysły. Równie dobrze Bill mógł prowokować Toma na tych filmikach do różnych rzeczy stąd Muna tak powiedziała.
UsuńNadal uważam, że wszystko, co powiedział Tom, powiedział specjalnie, żeby zrobić na złość Billowi. Poza tym nie wiem czy zauważyłaś, ale cała ta ich kłótnia, była o DJa.
Bill jest zazdrosny! Inaczej nie czepiłby sie tak o DJ'a.
OdpowiedzUsuńTom sobie nie radzi z tą sytuacja, a jego reakcją obronną są kłótnie z bratem. czuje sie bezsilny i swoją flustrację, spowodowaną tym faktem, rozładowuje na bliźniaku.
Czekam na nexta
KOTEK
Ps. Przepraszam, że nie komentuję regularnie, ale nie mam czasu.