Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
piątek, 27 lutego 2015
20:13
Witajcie moi kochani.
Dzisiaj czeka was bardzo ciężki
odcinek, tylko nie zlinczujcie mnie, a wrażliwi, może lepiej, żeby go sobie
podarowali. Zresztą jak chcecie. Długo myślałam, jak go wam podzielić i za ten podział
też mnie pewnie zabijecie, ale trudno. W każdym razie ci, którzy są ze mną od
początku albo prawie od początku, będą wiedzieli, bo już trochę mnie znają i
będą wiedzieli, co się stanie dalej, a przynajmniej będą się domyślać, a
reszcie, której popsuje tym odcinkiem humor, mogę powiedzieć tylko jedno -
Gomen'nasai.
Zapraszam na odcinek.Wasza Niki.
Odcinek 35
*
Tom chłonął mój dotyk, tak jakby w tym momencie pragnął czegoś
więcej niż tylko tej odrobiny czułości. Już sam nie wiedziałem, co mam o tym
wszystkim myśleć. Do głowy przychodziły mi skrajnie różne myśli, od takich, że
Tom też coś do mnie czuje, do takich, że on coś złego przeczuwa i chce mi dać
na koniec, choć namiastkę uczuć, na tyle, na, ile było go stać, nie przekraczając
własnych granic.
Starałem się nie myśleć o tym, co mu wyznałem, przynajmniej
nie teraz. Nie żałowałem tego, chociaż liczyłem na trochę inną reakcję. Cóż, to
nie pierwszy raz, kiedy powiedziałem mu coś naprawdę powalającego. Zawsze przyjmował
wszystko z wyrozumiałością i nie robił z tego nigdy problemu ani karty
przetargowej, i za to byłem mu wdzięczny. Jednak, to wyznanie, było dla mnie
czymś wielkim i, nawet jeśli, Tom potraktował je jak zwykle, ja będę musiał z
tym żyć, a co gorsze spróbować się w nim odkochać. Będzie ciężko, zwłaszcza że,
przebywamy ze sobą prawie 24 godziny na dobę.
Tuż przed szóstą, już nie był w stanie uleżeć. Twierdził, że
ma wrażenie, jakby coś świdrowało jego kości i mięśnie od środka, i nie może spokojnie
uleżeć. Oczywiście ja doskonale wiedziałem, że to tylko subiektywne odczucie,
bo tak naprawdę nic się z jego kośćmi ani mięśniami nie działo, ale chodził po
całym pokoju, bo tylko w ten sposób był w stanie rozchodzić to. Przed siódmą przyszedł
lekarz, a kilka minut wcześniej pielęgniarka pobrała mu kolejny raz krew.
- Jak się czujesz? – zapytał, uważnie
się mu przyglądając.
- Dziwnie. Zaczynam się
denerwować.
- Narkotyk prawie został wydalony
z twojego organizmu. Teraz zacznie się najgorszy etap. Twoje ciało będzie
manifestować, by dostarczyć mu narkotyk. Zabierzemy cię do innego pokoju, tu
możesz zrobić sobie krzywdę.
Spojrzeliśmy z Tomem na siebie. Dla mnie oczywiste było, że
co by się nie działo, wejdę do tego specjalnego pokoju razem z bratem.
- Za chwilę po was przyjdę – powiedział,
zostawiając nas samych. Widziałem, że Tom się denerwuje, bał się, a kiedy rozdzwonił
się jego telefon, spojrzeliśmy znowu na siebie.
- Kurwa, to David – syknął, zaglądając
na wyświetlacz.
- Odbierz, bo będzie się dobijał
– powiedziałem, doskonale znając naszego managera.
- Masz, ty z nim pogadaj. Ja pójdę
jeszcze do ubikacji – rzucił i wcisnął mi telefon do ręki.
- Halo? – odebrałem.
- To ty Bill? – David
najwyraźniej nie był pewny, z kim rozmawia.
- Tak, to ja.
- A gdzie Tom?
- W łazience. Jesteśmy w
szpitalu.
- Co się stało?
- Nic, nie denerwuj się. Tom
zdecydował się na odwyk.
- Ach – Zaskoczyłem go. - I jak
mu idzie?
- Na razie chyba nieźle. Trzyma
się, ale to dopiero początek.
- Rozumiem. Mogliście powiedzieć.
- To była spontaniczna decyzja i
nie chcieliśmy tego wszystkim rozgłaszać. Martwiliby się tylko na darmo.
- No tak, masz rację. Kiedy będzie po wszystkim?
- Najdalej za dobę, tak mi się
wydaje, ale później raczej z Tomem też nie porozmawiasz, bo będzie odpoczywał.
Lekarz mówił, że może spać nawet dwa dni.
- Cholera, to nie dobrze – powiedział
wyraźnie czymś zmartwiony.
- A co się stało?
- Chodzi o tego przyjaciela Toma,
DJ’a – zaczął, a ja aż się cały spiąłem.
- O co chodzi?
- Miał mieć przesłuchanie w
poniedziałek, a nastąpiła zmiana planów i będzie w piątek o siedemnastej. Nie
mam się jak z nim skontaktować. W sumie Tom nie dał mi nawet namiarów do tego
chłopaka.
Zmarszczyłem brwi, słysząc, jak Tom spuścił wodę w toalecie.
- Kiedy to przesłuchanie? –
zapytałem jeszcze raz, bo mi jakoś umknęła ta informacja.
- W piątek o siedemnastej.
- W tym samym miejscu?
- Tak. Dobrze by było, żeby ktoś
go wprowadził. Myślałem, że zrobi to Tom, dlatego też między innymi dzwonie. Ja
niestety nie mogę tego zrobić. Nie będzie mnie. Lecę do stanów na kilka dni. W piątek
rano mam wylot. – Tłumaczył mi Jost, a ja nie miałem teraz głowy do takich
spraw.
- Przyjdę z nim – powiedziałem.
- Na pewno? A co z Tomem?
- Będzie odpoczywał, moje
towarzystwo w niczym mu nie pomoże.
- No dobrze. Daj znać, jak już
będzie po wszystkim. Powiedz Tomowi, że trzymam za niego kciuki i ma być silny
tak jak zawsze. Wierze w niego.
- Przekaże.
- To trzymajcie się. Ty też bądź dzielny,
on cię teraz naprawdę potrzebuje.
- Wiem, David – spojrzałem na
drzwi łazienki, jak się otwierają i Tom z niej wychodzi tylko w samej koszulce
i spodniach dresowych, a w ręce trzyma bluzę, którą rzucił na łóżko.
- To na razie.
- Na razie. – Rozłączyłem się.
- Co tak patrzysz? – spytał.
- Co się tak porozbierałeś?
- Gorąco mi.
Mnie tam wcale ciepło nie było. Byłem niewyspany i przez to
ciągle było mi zimno, do tego stopnia, że patrząc na nagie ramiona Toma, zasunąłem
zamek w swojej bluzie pod samą szyję.
- Czego chciał? – zapytał, kiedy oddałem
mu jego komórkę.
- Dowiedział się o odwyku –
trochę skłamałem, nie chciałem mu teraz mówić o DJ’u. Tom zawsze dziwnie
reagował, jak nawet padało jego imię, a jeśli bym mu powiedział o zmianie
terminu przesłuchania, zdenerwowałby się jeszcze bardziej. Ten drobny problem
rozwiązałem sam, nie zawracając już tym głowy Tomowi. Teraz musiał się skupić
na odtruciu, bo to dla niego było najważniejsze. - Pytał, jak ci idzie. Kazał przekazać, że
wierzy w ciebie i masz się trzymać.
Tom prychnął.
- Ciekawe, od kogo się dowiedział?
- Może od rodziców. Ostatnio
często wydzwania do domu – powiedziałem.
- Skąd wiesz?
- Słyszałem kilka razy. Wypytuje mamę
i Gordona, jak się czujemy? Czy gdzieś chodzimy? Jak wizyt u psychologa?
- Czemu mi o tym nie powiedziałeś?
- A po co? Jakie to ma znaczenie?
Wzruszył ramionami. Zanim zaczęliśmy dyskutować, rozkładając
jak zwykle każdy problem na czynniki pierwsze, przyszedł po nas lekarz, przerywając
nam.
Kiedy szliśmy tak korytarzem do windy, miałem totalną pustkę
w głowie. Nie wiem, który z nas w tym momencie stresował się bardziej, ale ostatni
raz bałem się tak chyba…, kiedy nas porwali? W każdym razie to, co czułem w tej
chwili, przypominało tamto uczucie i wcale nie było mi lżej. Znając ten rodzaj
lęku. Wiedziałem, że nie zwiastuje nic dobrego i cholernie bałem się o Toma.
Weszliśmy w końcu do jakiegoś pomieszczenia, w którym był
jeszcze jeden pokój z szybą na pół ściany.
- To lustro weneckie - powiedział
lekarz. - Będziemy cię obserwować. Pod sufitem są zamontowane jeszcze dwie
kamery. No i tu, jak widzisz monitorujemy prace twojego serca. Masz podwyższone
tętno od kilku godzin.
- Zawsze tak mam, kiedy nie zażyję
kolejnej dawki – wyjaśnił Tom, choć wydaje mi się, że lekarz doskonale o tym
wiedział.
- Tak, wiemy o tym. Poza tym wszystko
na razie jest w normie.
- Czego mam się spodziewać? – zapytał.
- Bólu – odparł krótko lekarz.
- Jak wielkiego? – Tym razem ja zapytałem.
- Na to pytanie nie jestem w stanie
odpowiedzieć. To indywidualna kwestia, ale nie będzie lekko, zwłaszcza że, to
co brałeś jest substancją, o kompletnie nieznanym mi podłożu działania.
- Ale on uwolni się od tego,
prawda? - Patrzyłem natrętnie lekarzowi w oczy. Jeśli skłamie, będę wiedział i
przerwę to, póki był jeszcze czas.
- Ze wszystkich uzależniających środków
można się odtruć, ten nie różni się niczym wyjątkowym. Jedyne, czego nie jestem
w stanie przewidzieć, to sposób, w jakim się to odbędzie.
Tom wypuścił ze świstem powietrze.
- Co ma być, to będzie – powiedział.
– Tam mam iść? – zapytał, wskazując na pokój za nami.
- Tak – potwierdził lekarz.
Ruszył pierwszy, a ja, ostatni raz zerkając na lekarza za
nim.
Kiedy wszedłem, pierwsze, co od razu rzuciło mi się w oczy, to,
że podłoga i ściany były obite gąbką przykrytą jakimś skurzanym białym
materiałem. Boże, po co to? Wyglądało zupełnie jak pomieszczenie dla wariatów, w
których zamyka się ich, żeby nie zrobili sobie krzywdy. Nie było tam kompletnie niczego ani krzesła,
ani łóżka, żadnych mebli.
- Czy to naprawdę konieczne? – zapytałem,
zanim zamknięto nas w środku.
- Ja wiem, że Tom będzie się starał
nad sobą panować, ale przyjdzie taki krytyczny moment, że…
- Że? – zapytał Tom.
- Miejmy nadzieję, że nie…
- Zrobię Billowi krzywdę? To chce
pan powiedzieć? – Drążył.
Lekarz zamilkł, patrząc raz na mnie raz na Toma.
- Nie zostawię cię tu samego,
nawet o tym nie myśl – zaparłem się, kiedy Tom na mnie spojrzał.
- Jeśli będzie źle, niech mi pan doktorze
obieca, że zabierze stąd Billa.
- Nie ma mowy, Tom! – Nie
chciałem nawet tego słuchać.
- Zamknij się! – Wrzasnął na mnie.
– Nie będziesz ryzykował dla mnie życiem.
- Właśnie, że będę. To moje życie
i mogę z nim zrobić, co mi się podoba.
- Billy – zaczął spokojnie. – Wiem,
że chcesz dobrze, ale ja bym sobie do końca życia nie wybaczył, jeśli bym cię skrzywdził.
Zresztą i tak już cię skrzywdziłem, mało ci było? – dodał, a ja doskonale wiedziałem,
że chodzi mu o seks w Turcji.
- Zmusili nas, to nie był
świadomy, a już na pewno przyjemny wybór.
- Obiecuję ci, Tom, że zabiorę
stąd twojego brata, jeśli zrobisz się nieobliczalny – odezwał się lekarz.
- Zaraz! Ja się nie zgadzam – zaprotestowałem,
ale najwyraźniej mojego zdania nikt już nie brał pod uwagę.
- Dziękuję – powiedział Tom,
chyba tylko dlatego, godząc się, żebym był tu z nim. Tylko ta świadomość
pozwalała mu wierzyć, że w ten sposób mnie chroni przed samym sobą.
Drzwi zamknęły się. Nie było odwrotu. Śnieżnobiałe obicie aż
dźgało w oczy. Wysoko pod sufitem wisiał wiatrak, który cały czas chodził, dając
przyjemny podmuch świeżego powietrza. W dwóch rogach pod sufitem wisiały kamery,
a szyba, która była weneckim lustrem, odbijała nas tu w środku, stwarzając iluzję
intymności, pomimo że, do tego było nam bardzo daleko. Brak okien, jedynie
jasne, wręcz zbyt jasne halogenowe światła oświetlały całe pomieszczenie,
kompletnie dezorientując, jaka jest pora dnia lub nocy.
Nie wiem, ile tu już byliśmy, Tom obszedł pokój już chyba z
tysięczny raz, a mały nie był. Strasznie
się pocił, a ja siedziałem pod jedną ze ścian z podkulonymi pod brodę nogami i obserwowałem
go. Co jakiś czas, wymieniałem z nim jakieś nic nieznaczące zdania, choć głównie
interesowało mnie, jak się czuje.
Kiedy zaczął zaciskać ręce w pięści i chodząc, co jakiś czas
uderzał nimi w ścianę, widziałem, że robi się coraz ciężej.
- Tom, bardzo cię boli? Może mogę
ci jakoś pomóc?
- Poradzę sobie – odparł krótko,
jakby nie chcąc wdawać się w dyskusję, a jedynie skoncentrować się na sobie i
na swoim bólu, z którym zaczął już walczyć.
Wstałem i podszedłem do niego, zatrzymując go na chwilę.
Wyrwał się nerwowo.
- Zostaw mnie - syknął.
- Jeśli powiesz mi co cię boli,
może spróbuję ci to rozmasować – zaproponowałem. Widziałem, że od czasu do
czasu rozcierał mięśnie rąk lub nóg, mogłem mu przecież w tym pomoc. Po to też
z nim tu byłem.
- Nie trzeba. Usiądź lepiej i się
nie odzywaj. Dekoncentrujesz mnie – odparł chłodno.
Nie przejmowałem się tonem tych słów. Wiedziałem, że tak
mówi, bo cierpi. Liczyłem się z tym nawet, że będzie jeszcze gorzej, byłem na
to gotowy i nie zamierzałem w ogóle brać sobie tego do serca.
Po upływie kilku kolejnych godzin, choć tak naprawdę nie
wiem, ile ich minęło, bo tu wszystko wydawało się trwać wieki, sytuacja się
pogorszyła. Tom zaczął dobijać się do drzwi, żądając, by go wypuścili.
- Przestań i uspokój się. Nikt cię
stąd nie wypuści – tłumaczyłem mu.
- Chcę stąd wyjść. Mam dosyć, słyszysz?
Każ im otworzyć te drzwi!
- Nie – odparłem twardo, a on
chwycił mnie za nadgarstek, zaciskając tak mocno rękę, że miałem wrażenie, iż
za chwilę zmiażdży mi kość. Nie miałem
pojęcia, skąd było w nim tyle siły.
- To boli, Tom. Proszę, puść mnie
– jęknąłem i złapałem go za rękę, próbując się uwolnić, a on pchnął mnie z całej
siły na ścianę, aż się od niej odbiłem. Dobrze, że wszystko było wyłożone gąbką,
bo takie zderzenie z gołą ścianą zakończyłoby się dla mnie fatalnie. Mimo tego
i tak mnie na chwilę zamroczyło, a zanim zareagowałem, Tom chwycił mnie za
bluzę, odciągając od ściany i znowu, próbując rzucić mnie na nią.
- Przestań! - złapałem się jego
koszulki, szarpiąc się z nim.
- Każ im otworzyć te pierdolone
drzwi, bo cię zabije, rozumiesz?! – Zaczął na mnie krzyczeć.
- To będziesz miał mnie na
sumieniu, bo nie zamierzam ani jednym słowem o tym wspomnieć.
Zamachnął się na mnie, gdybym w porę nie zasłonił się ręką,
dostałbym w twarz. Tom zrobił się agresywny i najwyraźniej ja byłem teraz jego
celem. Pierwszy raz zobaczyłem, co mogą zrobić z człowieka narkotyki. To było
straszne, wszystkie złe cechy, jakie Tom nosił w sobie, wyszły na wierzch. Nie
mogłem uwierzyć, nie byłem pewny czy on postradał zmysły, czy nie wiedział już,
kim jestem, ale jedna myśl mi tylko krążyła po głowie, niech mnie bije i maltretuje,
jeśli to pomaga mu znieść ból, byle tylko lekarz, który nas obserwował, nie pękł
i mnie stąd nie zabrał. Tylko o to prosiłem w myślach, kiedy kolejny raz
zaciskał rękę na moim nadgarstku, szarpiąc mnie i popychając do drzwi, każąc mi
powiedzieć im, żeby go wypuścili.
- Nie – odparłem hardo.
Zostawił mnie, krzycząc i dając upust złości. Tak się darł,
że zasłoniłem uszy rękami. Krzyczał i uderzał pięściami w ścianę. Zrobił wokół
pokoju znowu kilka rund, omijając mnie, a kiedy trochę się uspokoił, znowu skupił
uwagę na mnie. Chwycił mnie za bluzę i podnosząc z podłogi, przycisnął twarzą
do drzwi.
- Gadaj – wysyczał mi do ucha. - Albo
zaczniesz za chwilę żałować, że tu ze mną wlazłeś i wtedy sam zaczniesz ich
błagać, żeby otwarli te jebane drzwi.
- Nie - odparłem, a on odciągnął mnie
od drzwi i z impetem uderzył mną o nie kolejny raz, wykręcając mi rękę do tyłu.
Tym razem zacząłem już krzyczeć. Byłem prawie pewny, że mi ją zaraz złamie. Nie
miałem pojęcia skąd w nim tyle siły. Ciskał mną jak szmacianą lalką. Pewnie,
gdybym tylko poprosił o otwarcie drzwi skończyłaby się moja męka, ale obiecałem
mu, obiecałem, że choćby nie wiem co, nie pozwolę mu zażyć więcej tego
narkotyku, bez względu na to, co będzie mówił i robił.
Przywarł do mnie całym ciałem. Czułem, jak się trzęsie i
jaki jest spocony. Ocierał się policzkiem o mój, wycierając we mnie cały pot. Wsunął
kolano między moje nogi.
- Lubisz to uczucie? – zapytał,
szepcząc mi do ucha.
Milczałem. Czułem, jak szybko bije jego serce, był zmęczony.
Ciekawe, ile czasu trzeba było, żeby to świństwo całkiem z niego zeszło.
Szczerze mówiąc, miałem już dosyć. Zachowanie Toma przeszło moje wszelkie
oczekiwania. Nie wiedziałem, jak daleko się może jeszcze posunąć. Gwałtu, co
prawda się nie obawiałem, wystarczyło moje jedno słowo, żeby mi pomogli, ale
nie to było moim celem. Chciałem, żeby nie czuł się tu samotnie i żeby wiedział,
że ja też przechodzę to razem z nim. Może nie cierpię aż tak jak on, ale jego ból
w jakiś sposób ja też odczuwam.
- No dalej, powiedz, żeby
otwarli.
- Nie mogę. Obiecałem ci. Pamiętasz?
- Daj spokój, zapomnij o tamtym. Sądziłem,
że to będzie mniej bolesne. Masz pojęcie, co ja w tym momencie czuję?
- Nie – odpowiedziałem szczerze.
- No właśnie. Wolę umierać latami
niż znosić to, choćby minutę dłużej. Dlatego powiedz im, że koniec z tym.
- Nie mogę, Tom.
- Gadaj!
- Złamiesz mi rękę, Tom –
wyjęczałem.
Kiedy drugą ręką objął mnie za szyję i zaczął dusić, spanikowałem.
Ręka, którą mi wykręcał, potwornie mnie bolała, a drugą nie potrafiłem się
uwolnić z jego uścisku. Jezu, udusi mnie albo złamie mi rękę – pomyślałem. A
już na pewno za chwilę wpadną tu pielęgniarze i wszystko pójdzie na marne.
- Kocham cię, Tom. Dla ciebie nawet
umrę, żeby ci pomóc – wyszeptałem na tyle, na ile zdołałem, nawet nie licząc,
że to coś pomoże, ale on nagle oderwał się ode mnie jak poparzony i odskoczył w
tył. Odwróciłem głowę, patrząc, co robi, a przy tym rozmasowując swoją szyję. Druga
ręka potwornie mnie rwała, nie mogłem nią w ogóle poruszać, czując jakiś dziwne
mrowienie, a on stał i patrzył na mnie, jakby miał się za chwilę rozpłakać.
- Zabierzcie go stąd! – krzyknął.
- Zabierzcie stąd Billa.
- Jesteś tego pewien? – usłyszeliśmy
przez interkom.
- Tak. Natychmiast!
- Nie, nie ma mowy! – Zaparłem
się, a kiedy drzwi się otwarły i w nich zobaczyłem dwóch pielęgniarzy, wpadłem
w histerię. – Nie, nie możecie! Doktorze, ja nie mogę. Ja muszę tu zostać, Tom
mnie potrzebuje.
- Nie potrzebuję cię! Zabierajcie
go! - Darł się na pielęgniarzy.
Chociaż słowa, które mówił raniły, widziałem po jego minie,
że robi to ostatkiem sił, zanim pozwoli się całkowicie opanować furii. Pielęgniarze
wyprowadzili mnie, choć szarpałem się i krzyczałem. Kiedy zamknęli drzwi na
zamek, puścili mnie, pozwalając jedynie obserwować go za szyby weneckiego
lustra.
- Tom! – uderzyłem pięścią w szybę.
Spojrzał na nią, słyszał moje stukanie, patrzył dokładnie w miejsce, w którym
stałem, choć mnie nie widział.
- Doktorze, co się z nim dzieje?
– zacząłem dopytywać się gorączkowo.
- Nie mam pojęcia. Tak gwałtownego
procesu nie widziałem jeszcze nigdy.
Spojrzałem niepewnie na lekarza, przypominając sobie jednocześnie
słowa doktora z więzienia. Powiedział mi wtedy, że Tom nigdy się już od tego
nie uwolni. Zaczynałem dopuszczać powoli do siebie myśl, że to może być prawda,
a przez mój upór, jedyne, co zyskam, to martwego brata. Tak, bo to ja mu
marudziłem od miesiąca o odwyku. Właśnie przeze mnie tu był. Gdyby nie ja, nadal
by brał i żył. A tymczasem, może właśnie stał jedną nogą w grobie.
Zastanawiałem się, czy nie przerwać tego.
Po kolejnej godzinie jego furia sięgnęła zenitu. Od kilku minut
dobijał się do szyby, próbując ją rozbić.
Jego kostki na rękach były pokrwawione, a on wydawał się w ogóle tego nie
czuć. Wyzywał wszystko i wszystkich, i ciągle
krzyczał. Co jakiś czas upadał na podłogę i wił się w jakiś dziwnych
konwulsjach.
- Co się z nim dzieje? –
zapytałem przerażony tym, co widziałem.
- Ma skurcze mięśni, to normalne.
Nie panuje nad tym, to nic groźnego. Jednak martwię się o jego serce. Tętno
coraz bardziej wzrasta, miał już kilka mini epizodów migotania przedsionków.
- Co to znaczy?
- Serce, to też mięsień, jeśli
się zatrzyma, już nic nie będziemy mogli zrobić, nawet podać mu adrenaliny. To
będzie koniec, Bill.
Zdrętwiałem cały, kiedy to usłyszałem. Patrzyłem na monitor
i nagle dostrzegałem same nierówne uderzenia jego serca i ciągle rosnący puls.
Spojrzałem znowu na niego, jak kolejny raz upada i znowu wije się na podłodze,
krzycząc przeraźliwie z bólu. Nie mogłem już tego dłużej znieść. Na białych ścianach
wszędzie, gdzie sięgnął, widniały ślady rozmazanej krwi z jego poranionych rąk.
Boże, daj mu siłę, zacząłem się modlić i w tym samym momencie włączył się alarm
na jednym z urządzeń, a krzyk Toma nagle ucichł i osunął się bezwładnie na
podłogę.
- Tom! – Uderzyłem pięściami w
szybę. – Tom! - Nie ruszał się. - TOM! TOM! NIE! TOM! – Krzyczałem, nie mogąc
oderwać od niego wzroku. Wiedziałem, że to się źle skończy. Wiedziałem, że on
tego nie przeżyje. Czułem to! Nic już do mnie nie docierało. Nic już nie miało
sensu. Patrzyłem tylko na jego ciało, leżące tam w samotności. - Wpuście mnie
tam! Chwyciłem za klamkę, ale jeden z pielęgniarzy próbował mnie powstrzymać. –
Puszczaj mnie! Chcę tam wejść!
- Bill, uspokój się, nie pomożesz
mu – zaczął tłumaczyć mi lekarz.
- A co ty możesz wiedzieć… Co wy
wszyscy możecie wiedzieć! – Rozpłakałem się. – To mój brat – powiedziałem szeptem.
- Wpuście go – powiedział lekarz,
a ja słysząc to, rzuciłem się do drzwi, wbiegając do środka, dopadając do Toma.
Odwróciłem go na wznak, był taki ciepły.
- Tommy. O Boże, Tommy… –
przytuliłem go do siebie. Nie tak to miało być. Miało się udać, sam tak mówił.
Do pomieszczenia wszedł lekarz. Kucając przy mnie i podwijając
Tomowi koszulkę, przyłożył stetoskop do jego klatki piersiowej.
- Po co pan to robi? – zapytałem,
wycierając łzy. Nic nie rozumiałem. Urządzenie w sąsiednim pokoju wyło, oznajmiając,
że Tom nie żyje, a on musiał to jeszcze sprawdzić? Jakiego dowodu jeszcze
potrzebował? Cholerne konowały, hieny, nawet po śmierci nie dadzą nikomu
spokoju. Dla nich życie ludzkie, jego ciało, to tylko mięso, które można kroić
i badać. Nie mają żadnego szacunku ani dla żywych ani dla umarłych. Nie
potrafią uszanować nawet tego, że straciłem najcenniejszą osobę w moim całym
popieprzonym życiu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Uduszę Cię! Rozpłakałam się jak głupia i do tej pory płacze. Tom nie może umrzeć! Czemu skończyłaś w takim momencie?! Czułam wszystko to co czuł Bill. Matko boska, naprawdę świetnie piszesz. Chcę już następny odcinek.
OdpowiedzUsuńZaraz sie przez ciebie poryczę. Wiem, wiem, że ostrzegałaś, ale jha musiałam to przeczytać.
OdpowiedzUsuńJak Tom wpadł w szał i zaczął robić bratu krzywde, to byłam przerażona. A moją pierwsza myslą było, żeby go jeszcze wział i zgwałcił.
Ale Tom przeżyje, tak? Bedzie kolejnym przypadkiem przeżytej smierci klinicznej, czy jak to sie tam zwie. Przecież on musi zyć!
szczerze, to wolę nie myślec, jak beznadziejnie dziwny komentarz mi wyszedł, ale to wszystko od tego płaczu, który próbuję powstrzymac.
Weny życzę
KOTEK
Ps. dałam notkę na bloga.
Przykro mi, ale żadnej śmierci klinicznej czy śpiączki tu nie będzie.
Usuńnie wiem co powiedzieć, łzy mi ciekną ciurkiem...
OdpowiedzUsuńjak mogłaś zabić nam Toma...
"- Miał mieć przesłuchanie w poniedziałek, a nastąpiła zmiana planów i będzie w SOBOTĘ o siedemnastej. Nie mam się jak z nim skontaktować. W sumie Tom nie dał mi nawet namiarów do tego chłopaka.
OdpowiedzUsuńZmarszczyłem brwi, słysząc jak Tom spuścił wodę w toalecie.
- Kiedy to przesłuchanie? – zapytałem jeszcze raz, bo mi jakoś umknęła ta informacja.
- W PIĄTEK o siedemnastej."
chyba małe zaćmienie co? :D:D:D:D:D:D
~Karla
Taaaa. hehehe :)
UsuńJak mogłaś ?!?!?? :'( :'(
OdpowiedzUsuńFOCH 4 EVER :O
Kiruś (która właśnie przestała cię lubić)
Ps Nadal przez ciebie rycze :'(
OMG!!! tego sie nie spodziewalam, jak to Tom niezyje ? tak nie moze byc, co bedzie z Billem? No chyba mi nie powiesz, ze DJ bedzie pocieszal Billa i cosik z tego wyjdzie ?.... No, ale dlaczego Tom musial odejsc? nie przeboleje tego buuu ;(;(;(;( Gdzie jest Happy End ?
OdpowiedzUsuńTo jeszcze nie koniec opowiadania.
UsuńZasmucil mnie ten rozdzial, nawet bardzo ;( ale czuje tez niedosyt i ekstytacjie co dalej bedzie. Potrafisz wzbudzic w czlowieku skrajne emocje, uklony i szacynek dla Ciebie ....
UsuńSorli za bledy, prawie spie .... a no i duzo weny, czasu i inspiracji zycze:)
Jestes The Best !!<3
Chora jestem, głowa mnie boli, a tu jeszcze taki rozdział! No nie mogę no. Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Inni czują to co czuł Bill, a ja czułam wszystko co Tom (ał ał oko mnie zaczęło szczypac idk dlaczego), ale mam nadzieje, ze ten stetoskop pomoże. No bo co to, by był za twc jeśli tom, by umarł, a przecież jeszcze się Muna nie pojawiła. A co z Simone? Gordonem?! Omg GUSTAV I GEORG!! No co ty halo halo. Ja tu się troszkę opanowałam, ale pewnie będę myśleć nad dalszym losem całą noc.
OdpowiedzUsuńJeśli go ukatrupisz to ja ciebie ukatrupie, a mieszkam blisko Katowic, wiec uważaj.
Ugh ty.
#483
*za błędy przepraszam
Gratuluję dedukcji godnej samego Sherlocka Holmesa :D
Usuńskoro śmierci klinicznej ani śpiączki nie będzie to może przeszczep serca? tonący brzytwy się łapie :D Nie wyobrażam sobie dalszych części bez Toma...
OdpowiedzUsuńPrzeszczepu też nie będzie. :)
UsuńBoże! Jedni czuli to co Bill, inni to co Tom, a ja to co obaj! Mam teraz takie rozwichrowanie emocjonalne, czuję się jakbym miała jakieś rozdwojenie jaźni! Tak beczałam przez połowę odcinka, że ledwie widziałam litery. Jestem bardzo wrażliwa, ale w życiu bym nie pozwoliła sobie na opuszczenie chociażby jednego odcinka Twojego opowiadania! Chyba mam jakieś odruchy masochistyczne ale ten ból mi się podobał, już zdążyłam się opanować ale było ze mną cholernie źle. Takie rzeczy doprowadzają moją wrażliwość do granicy! Ja... Umarłam razem z Tomem, przez chwilę.. czułam to, potem moje uczucia przeniosły się automatycznie na Billa i zmieniłam się od razu w dziurawą butlę wody... Nie żebym nie płakała już wcześniej ale po tym to już była masakra. Najbardziej na moje łzy działają takie rzeczy jak: " -Tom! - Uderzałem pięściami w szybę. - Tom! - Nie ruszał się. - TOM! TOM! NIE! TOM!"
OdpowiedzUsuńMatko kochana takie krzyki rozpaczy związane z utratą ukochanej osoby zawsze po prostu przełamują tą granicę i łzy po prostu ciemną ze mnie ciurkiem! Ale i tak nie potrafię być na cb zła. Tak samo bardzo chcę dalszej części, teraz będzie mnie ta sytuacja męczyć dzień i noc.. To będzie katastrofa co mi się będzie śniło i tak już mi się ostatnio jakieś kataklizmy z Billym i Tommym śnią po nocach, jestem raz Billem raz Tomem na zmianę!
No kochana załatwiłaś mnie tym odcinkiem, poważnie.. Ja nawet nie wiem przez to co mam napisać, a co dopiero sklecić jakieś konkretne wypowiedzi! Po prostu mnie zniszczyłaś tymczasowo...
Co teraz z Tomem? On musi jeszcze jakoś żyć.. Tylko co może go uratować? Jeśli chodzi o przeszczep serca ..to.no.. możliwe, ale kto to miałby być? 100% że Bill by to zrobił, ale to już chyba zbyt późno. Bill prędzej zabije się, żeby być z Tomem. Co natomiast będzie z Muną? Może znajdzie Billa i razem z tym doktorkiem opracują jakieś antidotum do ożywienia zmarłych? Cholera, teraz to już same szalone pomysły mam w głowie, teraz to już dla mnie wszystko jest możliwe.. A co z DJ-em? Bo on miał nieświadomie pchnąć Toma w ramiona Billa, ale czy on już to zrobił? No bo Tom sam chciał już być z Billem..nie wiem jakoś rozjechał mi się ten moment. Może z tym pchnięciem w ramiona to miało być jakoś inaczej? Może ona ma martwego Toma pchnąć w ramiona brata jakimiś swoimi voodoo zdolnościami i w sensie że przywrócić go do życia? Rany, ja już poważnie świruję, ale wiesz chyba chwilowo straciłam poczucie rzeczywistości.. Chyba jeszcze nigdy nie wymyśliłam aż takich teorii i szczerze, przegrzewa mi się właśnie mózg.
Mamuniu, co ty potrafisz zrobić z człowiekiem kochana.
No dobra, czekam na kolejny odcinek, bo chyba bardzo źle ze mną..Sorry ale w takim stanie to ja nie dam rady dzisiaj nic więcej w tym komentarzu napisać, po prostu... zmiotło mnie.
Pozdrawiam i życzę weny, a i proszę o przytulaska od ciebie bo inaczej dziś nie usnę, czekam :*
~GlamKinia~
<333
Może Muna odda mu swoje serce czy coś xDDDD
UsuńHeh. Jesteście wszyscy bardziej zdesperowani niż sam Bill. Przeszczep serca nie wchodzi w grę, vooodoo także. Myślę, że na tym etapie i to z perspektywy Billa on sam nie wie co zrobić. Trzyma w ramionach ukochaną osobę i jedyna myśl jaka chodzi mu po głowie to, że on bez niego nie chce żyć. Ale od razu wam powiem, że żadne cuda się tu nie zadzieją. Najbliżej prawdy jest #483 i to właśnie to, powinno wam dać do myślenia. Kochani, przecież to takie oczywiste.
UsuńMaszyna nawaliła, a stetoskop jednak pokaże prawde, że Tom żyje tylko serce ma słabe.. :D
UsuńMaszyna działa prawidłowo.
UsuńChwilowe zatrzymanie akcji serca..? *z nadzieją*
UsuńBoże, jak ja was kocham za te wasze domysły :) Ale nie, to nie jesteś chwilowe zatrzymanie akcji serca.
Usuńczyli co, definitywny koniec Toma? nie ma już nadziei?
UsuńCóż... Podobno nadzieja zawsze umiera ostatnia, więc...
Usuńhaha, uwielbiam Cię za to, że tak nam mieszasz w głowach! :D
UsuńTo mieszanie wam w głowach... Ja się nie mogę po prostu powstrzymać. :D
UsuńTom zmartwychwstanie!! xD
UsuńPs. Spróbuj czytając właśnie ten z Twoich odcinków, łącząc
OdpowiedzUsuńgo z piosenką Placebo - Running Up That Hill. Normalnie masz efekt jakbyś wsłuchiwała się bicie serc naszych bliźniaków. Normalnie dla mnie totalna psychdeliczna schiza, polecam. ;D
No i czekam na tego przytulaska pamiętaj! :*
~GlamKinia~ <333
Boska jest ta nuta *o*
UsuńO tak, utwór idealnie pasujący do odcinka. Znam tą piosenkę i kocham ją. :*
UsuńNie wierzę w to ze Tom umrze. Jezeli umrze to Bill sobie nie poradzi. W pierwszym momencie pomyslalam ze ten caly sprzet sie odkleil albo przestal dzialac bo to prototyp. Przeszczep serca nic nie da w tym przypadku bo nie ma wady serca. Moze jak mu podadza narkotyk to zacznie bić. Mysle ze ich wieź może zadziałać na nich, ale nie wiem jak. Tego bym sie spodziewala.
OdpowiedzUsuńTracheotomie
No coś jest w tym Twoim domyśle. Ale żadne podanie narkotyku, to by i tak nic nie dało. Zresztą Bill mu obiecał, że choćby błagał, płakał i wyzywał nie pozwoli mu go podać. Pamiętacie?
UsuńJedno czym mogę was trochę naprowadzić to, żebyście spróbowali nie patrzeć na to zdarzenie oczami Billa.
Wrażliwość, Serio?Obwiam się, że nie trafiłaś, ale naprawdę mocno mnie rozbawilaś!
OdpowiedzUsuńCo do odcinka, to jakos zupelnie mnie nie martwi. Oczami Toma, powiadasz? Cóż Ja zapewne, zrobiłam to co zawsze- wzięła sobie to czego chce, za wszelką cenę. W tym wypadku, stawiam więc na symulacje. Bill niczego tak nie boi się jak śmierci, Toma. Nastraszmy go że nie żyje, i zrobi wszystko czego tylko Tom, od niego zarząda. Tym bardzej, że juz wcześniej pokazał, że asertywności nie jest jego mocną stroną.
Co do rozważanego, wątku medycznego, to nie bardzo rozumiem, po co przwszczepiać serce denatowi... Ale jak to mówią fikcja, rządzi się swoimi prawami...
A Ja po sześciu godzinach w prosektorium, z lekarzem idiotą, jestem dziś sklona uwierzyć, nawet we wroźke zembszke, ewentualnie koszmar, który jest częstym elementem wprawiani czytelnika w stan przedzawalowy. Tak czy siak, czekam na twoją kreatywność.
Pozdrawiam N
Nie chodziło mi, żeby patrzeć oczami Toma, bo raczej ciężko, by było na to teraz spojrzeć jego oczami, ale nie patrzeć na cały odcinek oczami Billa. W każdym razie Tom nie udaje.
UsuńJak mogłaś skończyć w takim momencie? Chociaż i tak wiem, że Tom przeżyje.
OdpowiedzUsuńCudny rozdział.
Dużo weny.
Pozdrawiam.
W poniedziałek wszystkiego się dowiecie :)
OdpowiedzUsuńNo i całe szczęście bo ja już tutaj umieram. :D
OdpowiedzUsuńHah, Jezu jak to wygląda: ja już tutaj umieram ":D".
Ale z czego tu się cieszyć? XD Chyba mi odbija. ( ale nowość)
A tak myślę, może musi się tutaj pojawić taki pocałunek w stylu Śpiącej Królewny? Może Billy pocałuje brata, więź zadziała i bum! Tom ożywiony? :D
Usuńahahah made my day <3 :D
UsuńHahaha. Nie, nie, nie żadnego pocałunku nie będzie. Boże, im dłużnej kombinujecie tym bardziej ekstremalne pomysły do głowy wam przychodzą.
UsuńA szkoda ;D
UsuńWiesz, Bill i tak sobie nie będzie żałował :P
UsuńJej :D och, to już niedługo, na pewno, wierzę w to ;)
UsuńMoże Muna mu jakoś pomoże? Skoro ma się pojawić w nieoczekiwanym momencie, to bardziej nieoczekiwanego już być chyba nie może :P
OdpowiedzUsuńCóż, wiemy już, że Tom nie umrze i to jest najważniejsze. Na dalszy rozwój akcji jakoś wytrzymam do jutra.
Pozdrawiam!
obsesja
Nie Muny tu nie będzie, to jeszcze nie czas na nią :)
UsuńMoja kumpela miała pewien pomysł: czy Tom ma zawał?
OdpowiedzUsuńNie, to nie zawał. Boże, przecież to takie proste, że też nie możecie na to wpaść. :D
OdpowiedzUsuńJeżeli to proste, to może Tom udaje, ale to nie miałoby sensu. Jeżeli ma jakąś zapaść, cokolwiek to mogą go odratować jeszcze, te elektrowstrząsy i wgl. Ale to też mało prawdopodobne... Hmmmm. Bill mógłby się zabić i żyliby szczęśliwie po drugiej stronie, ale wiem, że to nie jest to. A tak w ogóle... Może to nie przez odstawienie narkotyku jego serce ma zawał... Czyżby umierał z miłości do Billa...? A może zapadł w śpiączkę? A może ten gościu co stworzył narkotyk stworzy jakąś odtrutkę? Albo Tom kazał wyprowadzić Billa bo wiedział że coś się stanie... Ale wtedy musiałby się otruć czy coś... Jedyne o czy myślę to jakieś dziwne nieporozumienie i to jak Oliwer Queen z serialu Arrow umiał zrobić tak żeby człowiek wydawał się martwy, a wcale nie był...
UsuńJesteś okrutna pisząc takie rzeczy. Jedyna z czego się cieszę to fakt że rozdział pojawi się w poniedziałek, a nie później. Bosz... Jestem taka ciekawa, co tam wymyśliłaś!
Tracheotomie
To nie zawał, nie śpiączka, nie udawanie umarłego, yyy... co tam się jeszcze przewinęło? Nie pomoże tu też żadna odtrutka ani elektrowstrząsy, ani pocałunek, ani więź czy miłość. Wrzucę wam odcinek jutro o 18.00, więc jak ktoś ciekawy, to zapraszam o 18.
UsuńCholera no xD niby takie proste a tak cholernie trudne :D
OdpowiedzUsuńTrudne, bo cały czas patrzysz na sytuację oczami Billa.
UsuńTo może Tom niby chwilowo umarł z braku Billa w pobliżu a kiedy Bill pojawi się, Tom z powrotem ożyje, będzie jego jedynym istniejącym lekiem. Tylko najpierw musi odsunąć tego cholernego lekarza od naszego trupka ;D
OdpowiedzUsuńNah... Bill był przy Tomie pierwszy, już by zadziałało. Tak poza tym to nierealne nawet jak na opowiadanie :P
UsuńNie kochane, to nie ta ścieżka. Będziecie się wszyscy śmiać z prostoty tego. Odcinek na jutro napisałam, jeszcze tylko muszę poprawić go i jutro się dowiecie WTF :)
UsuńNie każ nam czekać aż do 18! :( Nikt przez Ciebie nie będzie mógł spać :P
Usuńobsesja
Czy on po prostu zemdlał?
Usuńobsesja
Jezuuuu noooo...! Umieram tutaj z ciekawości!!! Wykończysz nas dziewczyno!!! I wiem że zaprzeczam sama sobie, ale co mam poradzić na to że właśnie za to Cię ubóstwiam? :D
UsuńWcześniej nie dam rady wrzucić. Musicie się uzbroić w cierpliwość :)
UsuńMoja kochana Obsesjo widzę, że pomyślałaś nie oczami Billa :P
UsuńMoże te elektrody które kontrolowały prace serca się odkleiły albo sam Tom je odpioł co by wyjaśniało "zachowanie" maszyny, a Tommy po prostu stracił przytomność z wycieńczenia czy coś. Widzę że Obsesja wpadła na podobny pomysł:)
OdpowiedzUsuńSetsuna
Ciepło, bardzo ciepło :)
UsuńJuż nic prostrzego do głowy mi nie przychodzi. Może opadł z sił albo się potknął? Ewentualnie nagłe wpadł na pomysł żeby pójść spać; ) Jak ja wytrzymam do 18...
UsuńTak, jutro się dowiesz. :D
UsuńA może oderwał te elektrody i opadł zwyczajnie z sił albo udawał bo na pewno oderwał je aby dali mu wreszcie narkotyk. Jeśli udawał to lekarz go nieźle przyszpili. xD
UsuńElektrody są na swoim miejscu :) Tom też nie udaje.
UsuńWOW !! weszła tu tylko na chwilę, tak dla oderwania się od pracy, a tu taka wrzawa, aż nie mogłam i przeczytałam rozdział kolejny raz .... te wszystkie domysły i przypuszczenia dają do myślenia, oczywiście też mam swoją ..... Przecież ten sprzent, który monitorował funkcje życiowe Toma był eksperymentalny, to może być tak, że nie wychwytuje wolnego i słabego bicia serca Toma. Każda elektronika zawodzi, nieprawdaż ? I doktorek ze swoim "magicznym" stetoskopem usłyszy, że Tom jednak żyje!
OdpowiedzUsuńPrzecież, Oni nawet nie stali się kochankami!
I jak tu wytrzymać do wieczora, no jak ? Wierze tylko, że nasz Tommy z tego wyjdzie, i z Billem będą mieli chwile szczęścia, zanim nie pojawi się ta wredna, mała wiedźma Muna wrrrr...!!!
Pozdrawiam serdecznie, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:D i wracam do pracy hi hi :)
Tu się ostatnio cuda dzieją :)
UsuńJak będziesz prywatyzować bloga, to prosiłabym zaproszenie. ( masakra że każdy musi prywatyzować blogi o treści +18)
OdpowiedzUsuńNa dniach podam informacje odnośnie tego problemu.
UsuńCZEKAM NA TĄ 18 XD <3
OdpowiedzUsuń