Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 15 marca 2015
21:35
Witajcie kochani
Przepraszam, że tak późno, ale położyłam się na chwilę, bo głowa mnie bolała i mi się przykimało prawie 3h :/ Czuję się okropnie rozespana, a głowa i tak mnie nadal boli.
Tuż przed południem, wróciłem z Tomem do domu. Od razu uciekł do swojego pokoju. Mama zajęła się robieniem obiadu, a Gordon przyniósł z samochodu torbę Toma.
Przepraszam, że tak późno, ale położyłam się na chwilę, bo głowa mnie bolała i mi się przykimało prawie 3h :/ Czuję się okropnie rozespana, a głowa i tak mnie nadal boli.
Odcinek 40
Na drugi dzień rano, pakowałem się do wyjścia, czekając
jedynie na wypis od lekarza. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu i
zamknąć się w swoim pokoju, usiąść na parapecie, uchylić lekko okno i zapalić.
Od kilku dni nie paliłem. Marzyłem teraz, by wciągnąć w płuca potężną dawkę
dymu i przytrzymać ją w sobie, pozwalając rozejść się po każdej komórce w moim
ciele. Tak się na tym skupiłem i zamyśliłem, że nie słyszałem nawet, jak Bill
coś do mnie mówił.
- Tom? – Dotknął mnie, zwracając
tym moją uwagę.
- Hm?
- Coś się stało?
- Nic, a co się miało stać?
- Wydajesz się nieobecny. Co cię dręczy?
- Wszystko w porządku, nie martw
się. Po prostu chcę już wrócić do domu.
- Boli cię? – zapytał, na co aż uniosłem
brwi.
- Co? – Nie wiedziałem, o co mu chodzi.
- Na pewno wszystko w porządku?
Ach, więc sprawdza mnie.
- Wszystko w porządku –
uśmiechnąłem się i szturchnąłem go w bok w miejsce, gdzie zawsze miał łaskotki.
Oczywiście odskoczył, zanosząc się śmiechem, a ja, nie mogąc
się powstrzymać, jeszcze bardziej zacząłem go podszczypywać. Tak się nad tym skupiliśmy,
że dopiero wizyta lekarza sprowadziła nas na ziemie.
- Widzę, że faktycznie czujesz
się dobrze – skomentował lekarz, a ja ostatni raz uszczypnąłem brata.
- Tom! – pisnął.
- A jak twoje zakwasy?
- Jeszcze trochę czuję na udach.
- Tutaj jest twój wypis – podał
mi kartkę. – To była naprawdę ciężka walka. - Zgodziłem się z nim. - Tak jak rozmawialiśmy
przed detoksykacją, musisz uważać na narkotyki do końca życia. Jeśli zażyjesz,
to wystarczy jedna dawka, żeby do tego wrócić.
- Wiem. Nie zamierzam jeszcze raz
przez to wszystko przechodzić.
- Jeszcze przez kilka dni
będziesz mieć uderzenia gorąca. No i mogą ci drżeć ręce, ale to wszystko minie.
Gdyby coś nietypowego się działo albo cokolwiek cię niepokoiło, jestem do twojej
dyspozycji o każdej porze dnia i nocy – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. –
Tu masz mój prywatny numer. Nie krępuj się dzwonić. Ty też, Bill.
Schowałem wizytówkę do kieszeni.
*
Tuż przed południem, wróciłem z Tomem do domu. Od razu uciekł do swojego pokoju. Mama zajęła się robieniem obiadu, a Gordon przyniósł z samochodu torbę Toma.
- Zaniosę mu ją – powiedziałem,
gdy tylko zauważyłem, że robi namiar na Toma pokój.
Wszedłem na piętro z torbą w ręku i zapukałem do drzwi.
- Proszę – usłyszałem i powoli
otwarłem drzwi. Siedział przy biurku.
- Przyniosłem twoją torbę – powiedziałem,
wślizgując się do środka.
- Połóż gdziekolwiek, później się
nią zajmę.
Postawiłem ją pod ścianą, gdzie zwykle Tom kład każdą ze swoich
toreb.
- Nareszcie w domu, co? –
zagadałem.
- No – bąknął.
- Nie wydajesz się specjalnie szczęśliwy
z tego powodu.
Spojrzał na mnie.
- Jestem szczęśliwy, po prostu do
tej pory moje myśli obracały się głównie wokół narkotyku, bólu i kolejnej działki,
a teraz nagle mam mnóstwo wolnego czasu, z którym nie wiem, co mam zrobić.
Usiadłem na brzegu jego łóżka i dopiero teraz zauważyłem, że
trzymał w ręku fiolkę z narkotykiem, aż mnie ścisnęło coś w środku.
- Może popracujemy nad nowymi piosenkami
na płytę? – zaproponowałem.
- Nie mam ochoty na tworzenie
nowej płyty. Poza tym ciężko mi grać z tymi drżącymi rękami.
- No to, może gdzieś pojedziemy?
- Gdzie? Kiedy ostatnio patrzyłeś
przez okno? – rzucił, a ja nie zrozumiałem, o co mu chodzi. – Już tu są –
powiedział.
- Kto?
- Fani. Ciekawe, kto im powiedział.
- Nie koniecznie ktoś musiał. Już
sam fakt, że koło domu ciągle kręci się ochrona sam za siebie mówi, że musimy
tu być, a plotki rozchodzą się z prędkością światła.
- Taa – przyznał, odstawiając fiolkę
na biurko.
- Co chcesz z tym zrobić? –
zapytałem, nie mogąc się w końcu powstrzymać.
Spojrzał na mnie.
- Nie martw się, nie zamierzam
tego zażywać.
- To, po co to trzymasz?
- Na pamiątkę.
- To cię tylko kusi.
- Nie brałem, dlatego, że to mi
dawało odlot. Chyba sam wiesz, że prócz bólu na głodzie, to nie miałem z tego
nic, więc nie ma mnie co kusić.
Westchnąłem, widziałem, że Tom się już zdenerwował, a nie
chcąc go jeszcze bardziej denerwować, wstałem z zamiarem opuszczenia jego
pokoju, ale mnie zatrzymał.
- Masz jakieś fajki?
Odwróciłem się.
- Mnie się skończyły, a mam ochotę
zapalić. Od pójścia do szpitala nie wypaliłem ani jednego – zaczął mi się
tłumaczyć.
- Mam – odparłem. – Zaraz ci
przyniosę. – Mówiąc to, wyszedłem. Kiedy wróciłem, nawet nie wchodziłem do
środka, tylko rzuciłem mu paczkę i zamknąłem drzwi, zostawiając go samego.
Czułem, że on potrzebuje tego. Potrzebuje spokoju, żeby wszystko sobie przemyśleć
i zebrać się w sobie. Pod tym względem idealnie wyczuwaliśmy swoje potrzeby i
nastroje, bo on także wiedział, kiedy odpuścić.
Wróciłem do swojego pokoju i spojrzałem na komórkę, miałem
jedną nową wiadomość.
Odczytałem ją, była od DJ’a. Pytał o Toma. Napisałem mu, że
fizycznie czuję się nie najgorzej, ale psychicznie potrzebuję trochę czasu.
Odpisał mi, żebym go zostawił na razie samemu sobie, że mówi
to z własnego doświadczenia, bo doskonale wie, co czuje Tom. Wymieniliśmy
jeszcze kilka smsów na ten temat, trochę się uspokoiłem. Aż w końcu dostałem
zaproszenie do domu DJ’a no i miałem przyjść z bratem, jeśli będzie oczywiście
chciał.
A nie chciał, usłyszałem tylko od Toma, żebym szedł sam,
jeśli chcę, bo on nie ma ochoty. Kazał mi przeprosić DJ’a i powiedzieć, że jest
zbyt zmęczony i będzie nie najlepszym towarzystwem, po czym, jak tylko zjedliśmy
obiad, znowu uciekł do swojego pokoju.
Zebrałem się. Idąc za przykładem Toma, ubrałem na siebie
jakieś stare spodnie i koniecznie bluzę z kapturem. Saki miał mnie odwieść do bramy
starej fabryki, a tam DJ miał mnie już odebrać, zapewniając mi bezpieczne dotarcie
do jego mieszkania.
Zanim wyszedłem z domu, zajrzałem jeszcze do Toma.
- Śpisz? – zapytałem, widząc, że
leży na łóżku odwrócony tyłem do drzwi, ale się nie odezwał. Zerknąłem na biurko,
na którym powinna stać fiolka, ale jej nie było. W jednej chwili cały
zdrętwiałem i szybkim krokiem podszedłem do niego, łapiąc go za rękę.
- Tom! - Wystraszył się i poderwał do siadu, wyciągając
z uszu słuchawki.
- Co się stało? – zapytał kompletnie
zdezorientowany, a ja poczułem, że mam nogi jak z waty.
- Przestraszyłeś mnie – zacząłem,
próbując opanować zbyt mocno bijące serce.
- Ja, ciebie?
- Myślałem, że wziąłeś – powiedziałem
szczerze.
Zmarszczył brwi.
- Ufasz mi? – zapytał.
- Oczywiście – odparłem.
- To uwierz mi, że ja nigdy
więcej nie wezmę tego świństwa. A fiolka stoi tam – kiwnął mi głową na półkę. Spojrzałem
na nią, stała. Ta sama i z tą samą ilością zawartości.
- Przepraszam. Strasznie się o
ciebie boję.
- Nic mi nie jest.
- Tom, jeśli coś ci się stanie pociągniesz
mnie za sobą, rozumiesz, o czym mówię? – powiedziałem. Może to nie było mądre z
mojej strony, ale ja naprawdę nie wyobrażam sobie bez niego dalszego życia.
Nawet jeśli, nie odwzajemniał moich uczuć, to nadal łączyła nas bardzo silna
bliźniacza więź i nie chciałem się z nim rozstawać ani na chwilę, nie mówiąc
już na zawsze.
- No, co ty.
- Mówię poważnie. Nie chcę żyć bez
ciebie, więc miej to na uwadze, jeśli kiedykolwiek przyjdzie ci coś głupiego do
głowy.
- Bill… - wstał z łóżka i objął mnie,
przytulając do siebie. - Najgorsze, co mogło nas spotkać już za nami. Zamierzam
żyć dalej, tworzyć nowe piosenki, nagrać kolejne płyty, choć może nie teraz, bo
na razie mam serdecznie dość tego zespołu. Zakochać się ze wzajemnością i żyć
pełnią życia. -Wtuliłem się w niego, tak ładnie pachniał. Jedno objęcie, taki
nic nieznaczący spontaniczny gest, a czułem się taki bezpieczny i spokojny. Czy
zaznam takiego uczucia, będąc z kimś innym w związku? Było mi przykro, że Tom
nie odwzajemnia moich uczuć. Żeby tylko wiedział, jak ja się czułem teraz w
jego ramionach. - To idziesz do DJ’a? – zapytał w końcu.
- Tak. Właśnie przyszedłem się
zapytać, czy mogę tak iść, no wiesz, o co mi chodzi.
Odsunął mnie od siebie, nadal jednak trzymając ręce na moich
ramionach.
- Jest okej. Co prawda do menela
jeszcze ci daleko, ale z DJ’em nic ci nie grozi.
Kiwnąłem głową.
- A tak przy okazji daj mu tę płytkę
– podał mi kopertę.
- Co to jest?
- Sample. Rozmawiałem z nim, że
zgram mu je.
- Okej. Tom?
- No?
- Może jednak pójdziesz?
- Nie dzisiaj. Dopiero wyszedłem
ze szpitala, jestem jeszcze skołowany, chcę trochę odpocząć. Następnym razem,
dobra?
- Jasne – odparłem. – No dobra,
to jadę. Nie chcę, żeby stał tam pod tą fabryką i czekał.
- Tylko uważaj na siebie i nie zapomnij
wziąć ze sobą komórki, chcę mieć pewność, że będę miał z tobą kontakt.
- Mam ją przy sobie – poklepałem
się po kieszeni, w której trzymałem aparat. – Naładowana i w pełni sprawna. Jakby
co, to dzwoń, albo pisz.
W końcu ruszyłem w umówione miejsce. Żeby wymknąć się niepostrzeżenie
musiałem położyć się na tylnym siedzeniu samochodu tak, by fani nie widzieli,
że oprócz ochroniarza ktoś jeszcze siedzi w tym aucie. Zaczynało mi to działać
już na nerwy. Do tej pory starałem się to rozumieć. Przez jakiś czas nawet mi
się to podobało. Ale teraz, gdy nie mogłem wyjść sam nawet za bramę posesji i
ewidentnie zostałem pozbawiony swobodnego poruszania się, a do tego została
naruszona moja prywatność, zaczynałem rozumieć frustrację Toma.
- Już możesz usiąść normalnie – powiedział
Saki, kiedy wyjechaliśmy z naszej ulicy i nikt nie mógł zobaczyć, że jestem w
środku. Odetchnąłem i usiadłem prosto, jednak kaptura ani okularów nie ściągnąłem,
wolałem nie ryzykować.
Kiedy podjechaliśmy pod bramę fabryki, zauważyłem DJ’a, już
czekał. Aż się uśmiechnąłem.
- Zadzwoń, jak będziesz chciał wracać
– powiedział Saki.
- Okej.
Nagle, jak tylko wysiadłem z samochodu, zauważyłem, że w moją
stronę biegnie pies. Był ogromny i wyglądał tak, jakby chciał się na mnie rzucić.
Cofnąłem się, opierając o samochód, chciałem chwycić za klamkę, ale w panice
nie mogłem na nią trafić.
- Nie bój się. - Usłyszałem głos
DJ’a. – Nic ci nie zrobi. – Pies zatrzymał się tuż przede mną. Dziwnie się zachowywał,
machał ogonem, ale też obwąchiwał mnie. DJ podszedł do mnie, zapinając go na
smycz. - Pomylił cię z Tomem. Nie bój się, nic ci nie zrobi. Jest zdezorientowany,
bo pachniesz tak samo.
- Boże, przeleciało mi już pół życia
przed oczami – odezwałem się w końcu, bo jak na ironię przypomniało mi się
porwanie. - Myślałem, że on jest mniejszy.
- Wiem, robi wrażenie, no nie?
- Mało powiedziane.
- Pogłaskaj go, śmiało, to ogromny
pieszczoch. W domu zacznie ci przynosić wszystkie swoje zabawki i będzie się domagał
twojej uwagi.
- Tomowi znosi?
- Tomowi? On ma fioła na punkcie
Toma. Sam widziałeś, jak zareagował na ciebie. Psy nie mają dobrego wzroku, a z
daleka wyglądałeś jak Tom, dlatego tak wystartował, ale za to węch mają
doskonały i przez to, że pachniałeś, jak twój brat czuł się zdezorientowany,
poznając, że to nie on.
Wyciągnąłem nieśmiało rękę w kierunku psa.
- Jak mi odgryzie rękę, to więcej
nie pomogę ci z tekstami – powiedziałem, a on zaczął się śmiać.
Jednak pies mnie obwąchał bardzo dokładnie i choć był nadal
trochę nieufny, pozwolił się pogłaskać.
- Pierwsze lody przełamane. Jak
zaczniesz go jeszcze przekupywać ciastkami, jak twój brat, to skradniesz jego
serce jeszcze dzisiejszego dnia. - Zaśmiałem się. - Idziemy?
- Tak – skinąłem głową. Przeszliśmy
przez dziurę w płocie i skracając drogę przez opuszczoną fabrykę, weszliśmy w głąb
starego miasta. Dotarliśmy też w końcu do dzielnicy i bloku, w którym mieszkał.
Od ostatniej mojej wizyty w tym miejscu, a było to jakieś dziesięć
lat temu, wiele się zmieniło. Przybyło mnóstwo nowych grafik. Wiele budynków zniknęło,
zapewne zawaliły się albo zostały wyburzone.
- Zapraszam, wejdź śmiało –
wpuścił mnie do środka.
- Jego mieszkanko, to kompletne przeciwieństwo
naszego domu. Nie wiem, czy cała jego powierzchnia łącznie z drugim pokojem,
kuchnią, łazienką i przedpokojem nie miała takiego metrażu jak mój pokój w domu
w Hamburgu. Ale choć każde z tych pomieszczeń było jak miniaturowa klatka, to właśnie
my żyliśmy w klatce, jakim stała się sława. I chociaż mieliśmy drogie
przedmioty, stać nas było na duży luksusowy apartament w najdroższym hotelu w
mieście, to tak naprawdę posiadaliśmy mniej niż on, bo on miał coś, czego my
już nigdy nie odzyskamy – wolność.
- Przepraszam, że tak tu ciasno,
ale sam rozumiesz.
- Podoba mi się, jest bardzo
przytulnie i…
- I cholernie ciasno. No powiedz
to, Bill.
- Mieszkasz tu sam, więc dla ciebie,
to idealne miejsce.
- Tak, masz rację, czuję się tu
naprawdę dobrze. Siadaj – wskazał ręką na kanapę.
- Ach, mam coś dla ciebie od
Toma. Wybacz, że nie udało mi się go wyciągnąć, ale kilka godzin temu wrócił ze
szpitala i jest jakiś zdezorientowany.
- Rozumiem, przecież mu pisałem,
że nie ma sprawy. Ja go rozumiem Bill i ty także powinieneś wyluzować i nie
przejmować się jego zachowaniem. On może jeszcze kilka dni być taki nie w sosie.
Jego życie nagle się wydłużyło. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale kiedy bierzesz,
masz zupełnie inne myślenie. Wszystko kręci się wokół prochów, kolejnej dawki,
godzin, pieniędzy, kupnie działki, to wszystko zajmuje tak wiele czasu, że
zaczyna ci brakować doby. Teraz kiedy to się skończyło, będzie potrzebował
przynajmniej kilku dni, żeby znaleźć sobie nowe zajęcie.
- Tak, wiem. Normalnie wiele
siedzi nad muzyką, on to kocha. Tylko że, teraz po odstawieniu jego dłonie drżą
i ciężko jest mu grać.
- To przejdzie. A ty daj mu trochę
odsapnąć. Ja wiem, jak reagowałem na moją siostrę. Wyrzuciłem ją nawet z domu.
- Jak to?
- Mieszkaliśmy tu razem. To był jej
pokój. Te czerwone ściany, to pozostałości jej wystroju, ale lubię je. Kiedy wróciłem
po odwyku, nie mogłem znieść ciągłego niańczenia. Wiesz, co mam na myśli? DJ, zjesz
to, a zjesz tamto? A może chcesz to albo masz ochotę na tamto? Może gdzieś
pójdziemy? A jak się czujesz? Pójdziesz ze mną do sklepu? Szlag mnie trafiał,
kiedy ciągle to słyszałem, a ona się po prostu o mnie bała, że po odwyku wrócę
do tego i gdybym ją nie wypieprzył z domu, pewnie bym wrócił.
- No nie mów, że wystawiłeś jej walizki
za drzwi i powiedziałeś do widzenia.
- Prawie. Ona ma faceta, więc zadzwoniłem
do niego i powiedziałem mu, że skoro są parą od dwóch lat, to czas najwyższy,
żeby zamieszkali razem. Powiedziałem mu szczerze, jaka jest sytuacja. Markos,
to równy gościu, przyjechał po godzinie, spakowaliśmy razem jej rzeczy, a kiedy
wróciła z pracy oczywiście w ciężkim szoku, widząc, że mieszkanie w połowie
jest już puste i to jej rzeczy w nim brakuje, zabrała się z Markosem. Dziś jest
mi za to wdzięczna, ale zanim zamknąłem za nią drzwi, zwyzywała mnie od
najgorszych. – Zaśmiał się, przypominając to sobie. Mnie tam do śmiechu nie
było. Kiedy wyobraziłem sobie, że Tom mógłby postąpić tak samo, odciąć się ode
mnie, aż mi ciarki przeszły po plecach. – No, a ja w końcu mogłem się zająć
Corem. Miał już prawie cztery miesiące, a to najlepszy czas do tresury psa.
Jakby na komendę pies przyszedł do pokoju, niosąc w pysku piłkę.
- No i przyniósł ci prezent – powiedział,
śmiejąc się z zachowania swojego psa. – Mówiłem ci, że ci zacznie znosić zabawki.
Teraz jest już twój, musisz się z nim pobawić.
Nadal jednak miałem pewną obawę.
- Napijesz się czegoś? – zapytał
w końcu.
- Chętnie – powiedziałem. - Najlepiej
czegoś mocniejszego dla odwagi. - Rzuciłem ironicznie.
- Pokaże ci zaraz jego nagrody,
mam je w drugim pokoju, tam cię nie zapraszałem, mam niezaścielone łóżko.
Zarwałem dziś całą noc, bo pisałem piosenkę i spałem do południa. Kiedy się z
tobą umawiałem, leżałem jeszcze w łóżku.
- My też długo śpimy – przyznałem,
kiedy poszedł do kuchni i zaczął grzebać w lodówce.
- Może być piwo? Nic innego nie
mam z alkoholem.
- Jezu – jęknąłem. – Ja
żartowałem z tym alkoholem. Może być nawet woda.
Stanął w drzwiach.
- Nie będziesz pił samej wody,
jesteś moim gościem. Lubisz kawę?
- Tak.
- To zrobię ci coś ekstra. Tego
nie wypijesz w żadnym Starbucksie.
- No, brzmi nieźle. W takim razie
poproszę.
Zostałem w pokoju sam. Pies poszedł po kolejną zabawkę, a ja
dopiero teraz zorientowałem się, jaki jestem spięty. Dziwnie się czułem przy
DJ’u, chociaż to może dlatego, że byłem u niego pierwszy raz i w dodatku nie
było przy mnie Toma.
Wyciągnąłem pospiesznie komórkę z kieszeni i napisałem mu
wiadomość, że u mnie wszystko w porządku i że Cor znosi mi wszystkie swoje
zabawki.
Odpisał, żebym się bawił dobrze i żebym zaczął rzucać mu je,
bo jak mu się skończą, przyciągnie mi swoje legowisko. Na co uniosłem aż brwi,
chyba mnie wkręcał.
Zanim wrócił DJ, skończyłem pisać z bratem.
- Proszę, to tajna mikstura. Spróbuj
i powiedz, co o tym sądzisz.
- Wyglądała nieźle. Pachniała
jeszcze lepiej. Byłem ciekawy czy będzie tak samo smakować, jak pachnieć.
Upiłem łyk i aż zamknąłem z przyjemności oczy. Tak pysznej kawy nie piłem
jeszcze nigdy.
- Umm – mruknąłem.
- Wiem, nic więcej nie musisz
mówić, widzę to po twojej minie. Jeśli nie wyjdzie mi z Hip Hopem zamierzam
opatentować kilka kawowych mikstur.
- To masz jeszcze jakieś?
- Tak.
- Jeśli są, choć w połowie tak
pyszne, jak ta, to stajesz się moim kawowym guru.
Zaśmiał się.
- Zapamiętam to sobie.
Siedziałem u niego do wieczora. Odprowadził mnie z Corem do
bramy starej fabryki, gdzie czekał już na mnie Saki. Kilka minut później byłem
już w domu.
Zanim wszedłem do swojego pokoju, zajrzałem do Toma.
Uchyliłem cicho jego drzwi, dostrzegając go leżącego pod kołdrą.
Wszedłem cicho do środka i podszedłem do łóżka.
- Tom, śpisz już? – zapytałem
szeptem, ale nie odpowiedział mi. Kucnąłem na chwilę, przyglądając się jego pogrążonej
we śnie twarzy. Oddychał spokojnie i miarowo. Lubię DJ’a, ale to Toma kocham i
choć kilka dni temu wydawało mi się, że DJ może mi zastąpić Toma, czułem, że to
może nie być takie proste. Ja nie potrafię żyć bez bliźniaka, a nie sądzę, żeby
DJ akceptował notoryczną obecność Toma w naszym życiu, a ja bez niego nie przeżyję.
Westchnąłem i poprawiając mu kołdrę, wyszedłem cicho z jego pokoju.
*
Otwarłem oczy, kiedy Bill wyszedł z mojego pokoju. Nie
spałem, nie mógłbym zasnąć, wiedząc, że jeszcze nie wrócił. Powoli będzie
musiał się przyzwyczaić do tego, że nasze życiowe drogi się rozejdą. Ja pewnie
też w końcu kogoś znajdę, a on nie może wiecznie do mnie przychodzić i
opowiadać mi swoich miłosnych podbojów. Bo o ile wcześniej chętnie tego
słuchałem i byłem ciekawy, o tyle teraz bolało mnie, że ktoś inny kręci się
wokół niego i może z nim być, może go mieć. Ktoś inny, a nie ja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
trochę odetchnęłam kiedy dowiedziałam się, że jednak dla Billa dalej Tom jest najważniejszy i wgl. DJ jest fajny, ale nadaje się raczej na przyjaciela. no cóż zobaczymy co będzie dalej się dziać, chociaż mam nadzieję że w miarę szybko sobie wyznają uczucia.
OdpowiedzUsuńNastąpi to szybciej niż myślisz.
UsuńWspaniały rozdział ;) jak zawsze :P
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńAle Tom wie że Bill go kocha! Nawet myślał o tym żeby mu powiedzieć a teraz nagle mu się odwidziało? "Powoli będzie musiał się przyzwyczaić do tego, że nasze życiowe drogi się rozejdą. Ja pewnie też w końcu kogoś znajdę, a on nie może wiecznie do mnie przychodzić i opowiadać mi swoich miłosnych podbojów." i co to wg za tekst? Boże Tom... Jesteś kompletnym kretynem....
OdpowiedzUsuńAle kocham twoje opowiadania!!! :D Weny, weny i jeszcze więcej weny! :P
~Mikojona
Ich problem polega na tym, że sobie szczerze nie mówią, co do siebie czują. Niby Tom wie, ale pojawił się DJ, który na chwilę zauroczył Billa i Tom pomyślał i przeanalizował jakby miał wyglądając ich związek. Wie, że to by była ciągła konspiracja i odpuścił, pragnąc szczecią brata. Znowu Bill nie ma zielonego pojęcia co czuje do niego Tom. Na chwilę zapomniał o bożym świecie, kiedy zobaczył DJ'a, ale pierwsze emocje opadły i zaczyna się miotać, czuje, że to uczucie do brata jest znacznie silniejsze niż fascynacja DJ'em i czuje się z tym wszystkim źle. Gdyby tylko wiedział, że Tom go kocha tak samo jak on jego, ale nie wie. I tu się rozgrywa teraz cały dramat. Ale nie martw się, choć Tom nie chce się zdradzić, Bill go zbyt dobrze zna. Posypie się ta wieża mistyfikacji jaką Tom utworzył i stanie się w końcu to na co wszyscy czekacie. I to już "soon" Naprawdę soon
UsuńMam tylko nadzieję, że to nie to tokiohotelowe soon :D
OdpowiedzUsuńNie, nie, to moje soon. :D
UsuńBill ty idioto przecież Tom cię kocha
OdpowiedzUsuńI w sumie Niki... Czemu piszesz często "otwarłem"? A nie powinno być "otworzyłem"? Czy taka i taka opcja jest? XD
OdpowiedzUsuńObie formy są poprawne. :)
UsuńNa początek zgłaszam skargę! TO MI NIE CHCE NA KOMÓRCE CHODZIĆ!!
OdpowiedzUsuńSiedzę sobie normalnie-legalnie na przerwie w szkole i chcę sobie poczytać rozdział, bo wiem, ze nowy dany, a tu mi sie strona otworzyć nie chce. Zatnie sie w połowie ładowania i mam jakąś odmowę dostepu, a zawsze (jak był tamten szablon) chodziło bez zarzutu.
Rozdział fajny, taki lekki. Niby nic niezwyklego nie wnosi, ale mnie wena naszła dzięki tobie. Bll próbuje coś krecić z DJ'em, żeby przestać o bracie myśleć, ale on nie potrafi bez niego życ. I jeszcze nie widzi, jak rani Toma swoim zachowaniem. W kńcu gitarzysta nie jest małym dzieckiem i widzi, jak Bill robi do DJ'a maślane oczka.
Nie wiem, co jeszcze napisać. Chyba tylko dużo weny i czekam na next.
KOTEK
Szczerze mówiąc nie wiem czemu nie chce Ci się otwierać. Właśnie sprawdziłam u siebie, a nie cierpię tego robić, bo mój net w fonie to jedna wielka porażka, ale u mnie otwera się bez problemu. Dziwna sprawa.
UsuńU mnie działa a zawsze czytam na telu
UsuńCzekam aż Tom zbierze się na odwagę i wyzna wszystko Billowi. Powinien dobrze znać brata i wiedzieć, że nie mówi "kocham cię" do każdego kto go zauroczy i że dalej jest dla niego najważniejszy. A myślę, że DJ może stać się nawet najlepszym przyjacielem bliźniaków ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny odcinek i czekam na kolejny :)
Na Toma nie ma raczej co liczyć, on się nie zdradzi. Jedynie co można zrobić to trzymać kciuki, że Bill będzie na tyle spostrzegawczy, że się domyśli i weźmie brata w obroty.
UsuńMi tak samo nie chce sie wlaczac. A jak byl ten stary szablon to wszystko dzialalo normalnie.. Odcinek switny blizniaki mogliby porozmwiac szczerze wreszcie... Mam nadzieje ze to "soon" to nie jest takie "soon" naszych chlopcow/ Alex483
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu nie chce się wam to wyświetlać na komórce. Ustawienia zrobiłam dla mobilnych powinno działać, w każdym razie u mnie na komórce się otwiera, może jakieś ustawienia wam trzymają, kompletnie się na tym nie rozeznaję. A co do słynnego "soon" to tak myślę, że doczekacie się hm... może nawet w ciągu 2 odcinków :) jak rozpisze je trochę dłuższe.
Usuń