Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 21 kwietnia 2015
21:07
Witajcie kochani.
Dziś zapraszam was na pierwszy odcinek nowego powiadania.
Nie będzie on długi, chcę wam zrobić przedsmak tego co wymyśliła moja
głowencja.
Mam nadzieję, że chodź w opowiadaniu nie pojawi się wątek
Tokio Hotelowy, zyska ono waszą sympatię. No, bo jakżeż tu nie kochać naszych
słodzików? Oni przecież w każdej sytuacji wnoszą tyle radości i mają tyle
uroku, że normalnie chce się ich żywcem schrupać.
Dobra, tyle tytułem wstępu, a teraz zapraszam.
Wasza Niki
Odcinek 1
Bodyguard – żywa tarcza.
Wbrew pozorom, żadnemu z zamachowców nie zależy na
zabiciu ochroniarza i rzadko zdarza się, by jakikolwiek zginął. Często zostają
ranni, ale rzadko zastrzeleni z premedytacją. Ochrona wysoko postawionych osób,
celebrytów czy cennych świadków, wiąże się z dużym profitem, bo nikt nie pcha
się w oblicza śmierci, jeśli nie jest sowicie za to wynagrodzony. Dlatego
właśnie zdecydowałem się zostać osobistym ochroniarzem, jednym z najlepszych w
kraju.
Co czyni człowieka dobrym w tym fachu?
To, jak bardzo jest on zaangażowany w swoją pracę.
A kiedy ochroniarz jest najbardziej efektywny?
Kiedy nie ma nic do stracenia.
To zasady, jakie wpajano mi podczas szkolenia.
Byłem najmłodszy w swojej grupie i zarazem najlepszy, bo
posiadałem wszystkie cechy, które czyniły mnie doskonałym materiałem na
osobistego ochroniarza. Byłem młody, wysportowany, pełen energii i byłem na tym
świecie sam. Nie miałem już nikogo, dla kogo cokolwiek bym znaczył. Dla kogo miałbym
po co żyć i do kogo wracać. Mój ojciec zginał w wypadku podczas jednej z tras,
miałem wtedy czternaście lat. Był kierowcą, jeździł po całym świecie ogromnymi
tirami. Ale nigdy nie byłem jakoś mocno z nim związany. Rzadko też bywał w
domu. W sumie, mogę śmiało powiedzieć, że wychowywała mnie ulica i nasi
sąsiedzi. U nich spędzałem więcej czasu niż z własnym ojcem. Nie był złym rodzicem,
starał się zapewnić mi dach nad głową, jedzenie i pieniądze na naukę. Zawsze mi
mówił, że mam się uczyć, żebym kiedyś nie siedział za kółkiem 24 godziny na
dobę, przez 365 dni w roku, tak jak on, ale nigdy się nie dowiedziałem,
dlaczego mając do dyspozycji mnóstwo innych ofert pracy, wybrał właśnie tę. Za
wszelką cenę chciał mnie jednak uchronić przed takim losem. Matki nie znałem.
Wiem, że umarła kilka lat temu, ale nigdy jej nawet nie poznałem. Miałem też
dziewczynę, prawie narzeczoną, poznałem ją na ostatnim roku liceum. To była
wielka i szalona miłość. Mając zaledwie osiemnaście lat byłem bliski
oświadczenia się jej, ale rozstaliśmy się, tak samo burzliwie, jak się poznaliśmy.
I właśnie wtedy postanowiłem, że zostanę
ochroniarzem. Tuż po swoich dziewiętnastych urodzinach wstąpiłem do akademii i
przeszedłem roczne, bardzo intensywne szkolenie. Zaczynaliśmy jako dwudziestopięcioosobowa
grupa, a na końcu zostało nas tylko troje. Trójka najlepszych.
Przez ostatnie cztery lata chroniłem wiele znanych osób, głównie
kobiety. One chętnie widziały mnie u swojego boku. Moim wielkim atutem było to,
że byłem bardzo przystojny, a to przyciągało do mnie kobiety, niezależnie czy je
chroniłem, czy się z nimi zabawiałem.
Można powiedzieć, że żyło mi się całkiem dobrze. Nie
narzekałem na brak pieniędzy i mogłem sobie pozwolić na dość wysoki standard życia.
I chociaż nie miałem własnego domu czy chociażby mieszkania, to nie posiadałem
tych dóbr, tylko dlatego, że miałem zlecenia w całym kraju i sprzedaż oraz
zakup nowego lokum byłoby po prostu czasochłonne i dość kłopotliwe. Za to pozwoliłem
sobie na drogi luksusowy samochód.
Oczywiście fakt, że nie posiadałem już rodziny nie oznaczał,
iż nie miałem przyjaciół. Jednym z nich był Andreas. Był mi bliski jak brat, bo
to głównie u niego spędzałem czas, kiedy ojciec jeździł w trasę. Po śmierci
ojca jego mama została moim prawnym opiekunem i przygarnęła mnie, wychowując i troszcząc
się o mnie jak o własnego syna. Traktuję ją właściwie jak mamę, której nigdy nie
miałem i chociaż rzadko się ostatnio widujemy, to często do niej dzwonię. Na
przestrzeni lat poznałem jeszcze kilka innych osób, które zyskały miano moich najlepszych
przyjaciół. Obowiązkowo spotykamy się co roku na święta u Andreasa w domku w
górach, to taka nasza wielka tradycja. Rzecz jasna nie jestem tradycjonalistą i
to pod żadnym względem, ale to chyba jedyna rzecz, której się trzymam, to chęć
zobaczenia ich wszystkich razem raz do roku, i przez jeden szalony tydzień
bycia po prostu zwariowanym, wciąż niedojrzałym Tomem Kaulitzem.
Ten dzień, kiedy go poznałem,
mojego nowego podopiecznego, nie różnił się od tych, w których poznawałem innych,
których chroniłem. Stałem w gigantycznym korku w swoim czarnym BMW X6 w
godzinie szczytu, na głównej ulicy Berlina, próbując oszacować przybliżony czas
dojechania na miejsce. Znałem to miasto bardzo dobrze, dwa lata temu mieszkałem
tu jakiś czas. Poza tym, na tutejszym cmentarzu pochowany był mój ojciec i brat
bliźniak. Tak, miałem brata, niestety nawet go nie pamiętam, bo zmarł tuż po
operacji, rozdzielenia nas. Niewiele o nim wiem, ojciec unikał tego tematu.
Jedyna pamiątka, jaka mi po nim została, to niewielka blizna na żebrach, ale to
już zupełnie inna historia.
W każdym razie, stojąc w Berlińskim korku pewnego
popołudniowego dnia, spojrzałem na zegarek na ręce. Byłem umówiony na
czternastą. Było siedem minut po trzynastej, a ja mogłoby się wydawać, utknąłem
tu na dobre. Byłem może setną osobą w samochodzie, czekającą na zielone światło.
Obliczyłem, że każda zmiana świateł trwająca tu dziewięćdziesiąt sekund, plus czas,
w którym dopuszczony zostaje ruch poprzeczny i czas, w jakim pomniejszy się korek,
skazuje mnie na tkwienie tu jeszcze przez około pół godziny, ale wiedziałem, że
mimo to, spokojnie zdążę. To była jedna z moich codziennych kalkulacji.
Liczenie i planowanie. Uważna obserwacja. Dostrzeganie rzeczy, na które normalny
człowiek nie zwraca uwagi, a wszystko tylko po to, by zapobiegać niechcianym
sytuacjom, a także, by osoba, która powierzy mi swoje życie, czuła się przy
mnie bezpieczna. Taką miałem właśnie pracę i choć byłem młody, to w tym co
robiłem, byłem naprawdę dobry.
Zajechałem na parking pod siedzibę firmy i zaparkowałem
na pierwszym wolnym miejscu. Wysoki,
trzydziestopiętrowy budynek wydawał się tonąć w chmurach, które tamtego dnia sunęły
wyjątkowo nisko, zwiastując zmianę pogody. W takie dni wiele ludzi jest
drażliwa i łatwo podejmuje pochopne decyzje. Pogoda, wbrew pozorom, to jeden z
czynników, który decyduje, jakie kroki podejmuje dany człowiek, często daleko
idące i bez możliwości ich odwrócenia. Sprawdziłem znowu godzinę i wszedłem do
środka budynku. Na parterze zostałem zatrzymany przez ochronę i dokładnie
sprawdzony. Miałem broń służbową, ale kiedy akurat nikogo nie chroniłem, nie
nosiłem jej przy sobie, dlatego sprawdzony dostałem tymczasową przepustkę i
ruszyłem korytarzem prosto do windy, po chwili, wjeżdżając nią na samą górę
budynku.
Sekretarka, jak tylko się pojawiłem poinformowała prezesa,
że przyszedłem, a mnie poprosiła, żebym sobie usiadł i poczekał.
Siedziałem na czarnej skórzanej sofie, oczekując na
rozmowę w sprawie pracy. Duża pozłacana czcionka dość dokładnie informowała,
kto znajduję się za tymi dębowymi drzwiami. Gordon Trumper, prezes i założyciel
obecnie największej wytwórni fonograficznej w Niemczech, ale to nie jego miałem
chronić. Z nim miałem się tylko spotkać i podjąć decyzję czy piszę się na ochronę
jego pasierba, czy nie. Gdybym wtedy wiedział, to, co wiem dzisiaj, nigdy nie odebrałbym
tego telefonu od Johna Wolfa - mojego przełożonego ze szkolenia, z prośbą bym
wziął to zlecenie. Ten telefon sprawił, że moje życie wywróciło się do góry
nogami i wszystko przestało, a zarazem zaczęło mieć sens. Zmieniły się
wszystkie moje priorytety i cele, ale… Może zacznę wszystko od początku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
No, no poczatek ciekawy :) bedzie to z perspektywy Toma, bardzo fajnie.... widze, ze pojawia sie historie z przeszlosci, zapewne ich obu.... krotkie i przyjmne, zostawiajace mily niedosyt, co bedzie dalej:)
OdpowiedzUsuńMilego wieczoru i weny Kochana zycze <3 XD
Odcinek krótki, bo to bardziej taki Epilog, ale kolejny będzie już normalnej długości.
UsuńRannnyyy....!!! Boskie! *.* Nawet nie wiem co powiedzieć...od razu czuję, że to opowiadanie bardzo przypadnie mi do gustu :D Jejuniu no! Tak mnie zaciekawiłaś i skończyłaś! No jak tak mogłaś! ;D
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to chyba mi się przegrzał mózg, bo pierwsze co mi się ukazało w głowie po przeczytaniu odcinka to wyobrażenia gorących scenek między Billem i Tomem! Jezuuu...jestem totelnie niewyżyta! Aż wstyd no! Ale co tu poradzić, właśnie tak działają na mnie Twoje twincesty.. :)
Już nie mogę doczekać się następnego i tylko tyle Ci powiem: wszystko co robisz wynosi Cię na sam szczyt mojej listy ulubionych opowiadań <3
Życzę weny :D
Całuski kochana!!! <3 :*
~GlamKinia~ <3333
:) Z pewnością doczekasz się na ich bara bara :)
UsuńBardzo podoba mi się ta wizja czegoś nowego (poza tematyką zespołu) i ciekawi mnie, jak to wszystko pociągniesz:) No i Tom-ochroniarz, brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następną część!:)
Zaufaj mi czasami warto coś zmienić i może z tego wyjść coś naprawdę ekstra. Mam nadzieję, że spodoba się wszystkim to opowiadanie.
UsuńTo chyba bardziej należy do kategorii Prologu, prawda?
OdpowiedzUsuńZbyt krótkie jak na rozdział, jednak zawiera dużo potrzebnych informacji.
Cóż mogę dodać? Zaciekawiłaś mnie.
Pozdrawiam i życzę weny ~
Tak, bardziej jest to prolog.
UsuńWow! Zapowiada się ekstra.
OdpowiedzUsuńBedzie chronił Billa, mogę się założyć.
Szczerze? Trochę dziwnie się czuje, jak czytam jakieś opowiadania poza zespołem. No nic, można przywyknąć.
Tom pracuje jako ochroniarz chłopaka, który okaże sie jego nieżyjacym bratem blixniakiem. Tak banalne i proste do przewidzenia, ze aż absuradlnościa jest to, że chce jeszcze. Naprawdę, niby to jest do przewidzenia, a jednak zostaje ta niepewność, jak to się wszystko potoczy.
Czekam na następny i życzę weny
KOTEK
Ta ciekawość, jak to będzie, jest chyba najlepsza :)
UsuńŚwietnie się zaczyna :) Fajna odmiana z taką fabułą i jestem pewna, że ciekawie to wszystko napiszesz. Czekam na następny odcinek ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńZaciekawił mnie początek,lekko napisany,świetnie się czyta.Fabuła niebanalna,ochroniarz,bez rodziny,tylko przyjaciele.Ciekawi mnie postać ochranianego pasierba .Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńW kolejnym odcinku dowiesz się o nim więcej.
OdpowiedzUsuńO której godzinie odcinek wstawiasz kochana? :D <333
OdpowiedzUsuńo 21.00 :)
UsuńOooo to będzie coś innego niż dotychczasowe opowiadania. Tom jaki poukładany heh jak nie on ;p wiedziałam ,że to będą blizniaki ale syjamski jeżeli dobrze zrozumiałam , to ciekawe :) miałam zacząć czytać już będą wszystkie części ale nie mogę się powstrzymać więc lecę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńKatarina
Prawie wszystkie zdania pasują do Toma xD
OdpowiedzUsuńSuper się zapowiada, bardzo zaintrygowala mnie ta czecc ze zmarłym blizniakiem, kto mu takie coś wcisnął i dlaczego? Zabieram sie!
OdpowiedzUsuń