Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
piątek, 24 kwietnia 2015
21:00
Witajcie kochani
Jesteście gotowy na pełnowymiarowy odcinek? Ostatnio był króciutki
i właściwie powinnam napisać nie odcinek 1, tylko Prolog, ale ja zawsze robię
inaczej, więc przeczytaliście go, jako odcinek 1.
Dzisiaj konfrontacja Toma z Billem. Jak sądzicie, jakie wrażenie
Bill zrobi na Tomie i odwrotnie?
Zapraszam na drugi odcinek.
Wasza Niki
Odcinek 2
Siedząc przed gabinetem prezesa jednej z największych niemieckich
wytwórni muzycznych wyraźnie słyszałem, że za tymi drzwiami rozgrywa się dość
burzliwa dyskusja.
– I nie pokazuj mi się na oczy,
dopóki tego nie załatwisz. Zrozumiałeś?
– Tak – odparł mężczyzna.
– Świetnie. – Usłyszałem tylko,
zanim znowu zamknęły się drzwi. Mężczyzna, który wyszedł z gabinetu prezesa nerwowym
krokiem ruszył przez długi korytarz, ten sam, którym kilkadziesiąt minut temu
ja tu przyszedłem, podążając, prosto do windy. Odprowadziłem go wzrokiem, wychwytując
wszystkie jego nerwowe tiki.
Czekałem już tak chyba z godzinę. Z uwagi na wykonywaną przeze
mnie pracę, cierpliwość była moją niewątpliwie największą zaletą, choć zacząłem
się już zastanawiać, czy ktoś mnie tu w ogóle zauważa. W końcu jednak z
gabinetu wyszedł sam prezes.
Spojrzał na mnie, marszcząc w zamyśleniu brwi.
– Pan? – zapytał.
– Kaulitz – odezwałem się.
– Kaulitz – powtórzył, rozcierając
w zamyśle czoło. – Tak, pamiętam. – Znowu mnie zignorował, spoglądając tym
razem na sekretarkę. – Madlen, zadzwoń do Mailsa i zapytaj, jak daleko są z
nagrywaniem. I zarezerwuj stolik dla dwojga. – Tu spojrzał na nią bardzo
wymownie. – Na dziś wieczór – dodał z lekkim uśmiechem. Niby taki niewinny
gest, a dla bystrego oka oczywisty, że leciał na nią.
– Dobrze, panie prezesie – odpowiedziała
i uśmiechnęła się, dotykając złotego łańcuszka na szyi. Zdradziła się tym
gestem, że on także nie był dla niej tylko prezesem, a łańcuszek zapewne był
prezentem od niego. Drobiazg, który najwyraźniej bardzo się jej spodobał.
– Zapraszam pana – powiedział,
wskazując gestem ręki swój gabinet.
Wszedłem do środka, zatrzymując się przed jego biurkiem.
– Niech pan spocznie – powiedział
i sam zasiadł za wielkim dębowym biurkiem.
– Pan w sprawie wydania płyty,
tak?
– Nie.
– A, to pewnie w sprawie
pokazu Billa.
Uniosłem obie brwi. Ten facet nie miał pojęcia, kim
jestem, albo ja trafiłem nie tam, gdzie trzeba.
– Ja w sprawie ochrony.
Spojrzał na mnie, a jego spojrzenie jawnie wyrażało
zaskoczenie.
– Jest pan bardzo młody.
– A to jakiś problem?
– I tak i nie. – Uśmiechnął się,
czego nie zrozumiałem. – Słyszałem, że jest pan dobry w swoim fachu – rzucił
rzeczowo.
– Najlepszy – odparłem, równie
rzeczowo.
– Tak – potwierdził. – Tak się
właśnie wyraził o tobie John. - Ile masz lat?
– Dwadzieścia pięć.
– Och, no to się na pewno
dogadacie – bąknął zupełnie dla mnie niezrozumiale. – Tak się jednak
zastanawiam, czy będąc tak młody, jesteś wystarczająco doświadczony.
To oczywiste, że chciał mnie sprawdzić, wszyscy to robią.
Nie zamierzałem udawać ślepego, a jego romans z sekretarką wydawał się idealną
kartą przetargową.
– Mam nadzieję, że Madlen
będzie zadowolona z dzisiejszej kolacji w pana towarzystwie, bo łańcuszkiem
jest zachwycona – rzuciłem, obserwując rosnący uśmiech na jego twarzy.
– John miał rację, jesteś najlepszy.
Zatrudniam cię. Od kiedy możesz zacząć?
– Nawet od zaraz.
– Świetnie. Będziesz osobistym
ochroniarzem mojego pasierba. W ciągu ostatniego pół roku dwa razy próbowano
pozbawić go życia. Tylko dzięki poświęceniu pana kolegi po fachu, który został zraniony,
Bill nadal żyje. Myślę, że Billowi potrzebny jest ochroniarz taki jak ty, młody,
nadający na tych samych falach. Masz jakieś uprzedzenia, jeśli chodzi o
homoseksualistów? – zapytał, przyglądając mi się uważnie.
– Nie – odparłem.
– To dobrze. Wolę cię
uprzedzić, żebyś się nie zdziwił zachowaniem Billa. Jesteście w tym samym wieku,
a ty jesteś… – urwał, uśmiechając się jakoś dziwnie. – Bardzo przystojny –
dokończył.
– Rozumiem, że pana pasierb
może mi robić dwuznaczne propozycje? - Nie byłem homofobem i chociaż
preferowałem raczej damskie towarzystwo, to w moim życiu było też kilka
epizodów w męskim gronie.
Pokiwał twierdząco głową.
– Może się tak zdarzyć.
Chciałbym jednak, żebyś potraktował to z przymrużeniem oka.
– Tak będzie – potwierdziłem.
– Bill jest dość swobodny w
obyciu, a jeśli jego orientacja jest jakimś problemem, to od razu powiedz,
poszukam kogoś innego.
– Nie interesuje mnie jego orientacja.
Chce pan, żebym go chronił, więc jestem gotowy podjąć się tego zajęcia.
– W takim razie dobrze. Od tej
chwili stajesz się jego osobistym ochroniarzem. Będziesz na każde jego zawołanie.
Jeśli każe ci się pilnować podczas snu, zrobisz to. Chcę, żeby czuł się bezpieczny,
gdziekolwiek będzie. Wystarczy, że i tak w ostatnim czasie żyje w stresie. Będę
wdzięczny, jeśli sprawisz, że nie będzie się wzdrygał na każdy przesuwający się
cień. Madlen poda ci adres, pod który pojedziesz.
– Oczywiście.
Nie powiem, że nie zaskoczyło mnie to, ale suma, jaką
napisał na czeku, podając mi go po chwili złagodziła cios.
– To zaliczka – powiedział, widząc
moje zaskoczenie. – Masz jakieś mieszkanie?
– Wynajmuję, niewiele mi
trzeba i tak większość dnia jestem poza domem.
– To się dobrze składa, przeprowadzisz
się do rezydencji. Najlepiej jeszcze dzisiaj – powiedział.
– Nie ma problemu - odparłem,
chociaż moje zaskoczenie sięgało już zenitu. Gdybym nie potrafił ukrywać swoich
emocji pewnie teraz siedziałbym tam z szeroko otwartymi oczami i szczęką na ziemi,
bo tak właśnie się w tym momencie czułem.
– No dobrze. Właściwie, to wszystko
z mojej strony, resztę obgadasz z Billem, ja tu tylko płacę. – Zaśmiał się. – Możesz
odejść – powiedział.
Wyszedłem z czekiem w ręku, który na korytarzu schowałem
do kieszeni i podszedłem do sekretarki.
Uśmiechając się do niej bardzo serdecznie i w sposób, który
zawsze działał na kobiety, uzyskałem wszystkie informacje, jakie były mi
potrzebne. Dowiedziałem się nawet tego, że prezes bardzo kocha swojego pasierba,
mimo że nie jest on jego rodzonym synem. Ciekawy byłem, jakie jest nastawienie tego
drugiego.
Wróciłem do domu. Spakowałem się. Nie miałem wiele rzeczy,
tylko trochę ubrań i laptopa. W każdym razie cały mój dobytek mieścił się w
trzech dużych walizach. Zniosłem wszystko do samochodu i zamknąłem mieszkanie.
Do końca umowy najmu pozostało jeszcze kilka dni, więc z właścicielem
mieszkania zamierzałem się spotkać pod koniec miesiąca.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem pod wskazany adres.
Kiedy zajechałem pod rezydencję, zostałem skrzętnie
sprawdzony. Cóż, przynajmniej na bramie przykładali się do tego, by nikt niepożądany
jej nie przekroczył. Choć po tym, jak Bill został zaatakowany przed drzwiami własnego
domu, to nic dziwnego, że teraz tak dokładnie pilnowali wjazdu. Musiały posypać
się dość gęsto zwolnienia za brak kompetencji. Ja nie zamierzałem zostać
zwolniony z takiego powodu. Jeśli będzie trzeba, będę z nim spał w jednym łóżku.
Ostatnim razem spałem z pięciolatką, bo tak życzył sobie jej ojciec, więc już
nic mnie nie zdziwi, nawet fakt tulenia do snu dwudziestopięcioletniego faceta,
który podobno jest gejem. Byłem profesjonalistą i tak też zamierzałem podejść
do tego zadania - profesjonalnie i bez żadnych uprzedzeń.
W samej rezydencji powitał mnie majordomus - Sebastian. Mężczyzna
miał koło sześćdziesiątki, szpakowate włosy i najwyraźniej nie był Niemcem,
sądząc po jego dziwnym akcencie. Zaprowadził mnie w pierwszej kolejności do
mojego nowego pokoju, w którym miałem nawet swoją łazienkę. Pokój był tak
ogromny, że całe moje poprzednie mieszkanie nie było tak duże, jak to pomieszczenie. Później oprowadził mnie po całej rezydencji,
tak żebym się zorientował, gdzie co jest i jakie panują w tym domu zasady.
Poznałem też wszystkich pracowników. Nie powinienem być zaskoczony, że każdy
już wiedział, kim jestem, zanim tu przybyłem, ale dziwnie się czułem, kiedy
wszyscy witali się ze mną, doskonale, wiedząc po co tu jestem. Jednak póki co, samego zainteresowanego jeszcze
nie widziałem.
– A co znajduje się na ostatnim
piętrze? – zapytałem, bo tylko tam jeszcze nie weszliśmy.
– To piętro panicza Trumpera. Wejdziesz
tam dopiero, kiedy on ci na to zezwoli. Wtedy wszystko sobie obejrzysz.
Zaczynało się robić ciekawie. Najwyraźniej mój
podopieczny miał swoje humorki, a jako że był w moim wieku, co nieco wiedziałem
o temperamencie, jaki się ma, mając dwadzieścia pięć lat i czułem, że z
pewnością z nudów tu nie umrę.
– On wie, że przyjechałem? –
zapytałem.
– Został poinformowany.
– Nie zejdzie?
– Zrobi to, kiedy uzna za
stosowne.
– Świetnie – mruknąłem pod
nosem. – Może mi w takim razie powiesz, jak mam go chronić, kiedy nie wiem
nawet jak wygląda? – zapytałem, nie kryjąc się wcale ze zdumieniem dla
panujących tu zasad. Chroniłem różne osoby, nie było ich może wiele, ale były to
osoby wysoko postawione i też mające swoje przywary. Jednak jak do tej pory nie
spotkałem się z tak dziwnym sposobem traktowania swojej ochrony, bo zwykle
wręcz żądali, bym ich nie odstępował na krok.
– W tym domu nic mi nie grozi,
nie musisz za mnie nadstawiać karku. – Usłyszałem za plecami i natychmiast się
odwróciłem. Jedno moje spojrzenie wystarczyło, bym wiedział, że nie będzie
łatwo. Od niego aż biła pewność siebie. – Ty jesteś?
– Tom Kaulitz – przedstawiłem
się.
– Tom – powtórzył, mierząc
mnie z góry na dół i obchodząc wokoło. Spojrzałem na Sebastiana, ale on stał
jak posąg, jakby w ogóle ta sytuacja nie robiła na nim wrażenia. Pięknie - pomyślałem.
Chyba porwałem się z motyką na księżyc.
– Jestem Bill. – Wyciągnął w
moją stronę rękę.
– Miło mi poznać –
powiedziałem i uścisnąłem mu dłoń, ale on jej wcale nie puścił, wręcz
przeciwnie, zaciskając mocniej przekręcił ją wierzchem do góry. – Masz ładne ręce
– powiedział, spoglądając mi w oczy. Nieźle, jeszcze dobrze tu nie wszedłem, a
już mnie podrywał?
– Dziękuję – odparłem, udając jednak,
że w ogóle nie zrobiło to na mnie wrażenia. W końcu mnie puścił.
– Ile masz lat?
– Dwadzieścia pięć.
– Dwadzieścia pięć? – zdziwił
się. – Jesteś bardzo młody jak na ochroniarza.
– A to jakiś problem?
– Nie – odparł szybko. – Wręcz
przeciwnie, to nawet zaleta – dodał, a w mojej głowie zapaliła się czerwona
lampka. Przez to, co powiedział mi jego ojczym, ciągle wyłapywałem dwuznaczność
jego słów i gestów, chociaż może on wcale się z tym nie krył. W każdym razie Sebastian
w ogóle nie wydawał się być tym, co tu się właśnie działo, zaskoczony, a można
by nawet rzec, że był tym nawet lekko znudzony.
– Strzelał już ktoś do ciebie?
– zapytał.
– Tak.
– Byłeś ranny?
– Draśnięty.
– W pracy?
Co to za pytanie, czy on sądzi, że biegam z pukawką po
mieście i urządzam sobie strzelaninę?
– Tak – odpowiedziałem,
postanawiając, że nie dam się sprowokować choćby nie wiem jak się starał.
– A osoba, którą chroniłeś
żyje?
– Tak.
Uśmiechnął się.
– A ty zabiłeś już kogoś?
– Jeszcze nie.
– A zrobisz to?
– Jeśli będę musiał.
– Nie zawahasz się?
– Nie pozwolę, by osobie,
którą chronię, spadł włos z głowy, nieważne czy będę musiał kogoś zabić, czy
sam przy tym zginę.
– Ach – jęknął teatralnie. Najwyraźniej
coś mu się w mojej wypowiedzi nie spodobało. – Lepiej, żebyś nie ginął, szkoda
by było – skomentował. – No dobrze… Jak się już rozpakujesz, to przyjdź do mnie
na górę. Sebastian mówił ci, że całe piętro należy tylko do mnie?
– Tak, powiedział, że muszę
poczekać na zezwolenie, by tam wejść – odparłem z przekąsem.
Uśmiechnął się.
– Dziękuję Sebastianie –
zwrócił się do mężczyzny, pozwalając mu odejść. – W takim razie oczekuję cię u siebie.
– Mówiąc to, wyminął mnie i poszedł w stronę kuchni. Przyglądałem się mu, zanim
zniknął w labiryncie korytarzy tej rezydencji. Było w nim coś dziwnego,
tajemniczego. Nie wyglądał jakoś zjawiskowo, a jednocześnie nie mogłem oderwać
od niego wzroku. Naprawdę był jakiś dziwny.
Po urządzeniu się w swoim nowym pokoju, postanowiłem pójść
w końcu do Billa. Pewnie chciał omówić ze mną szczegóły mojej pracy, co było
oczywiste.
Sebastian poinformował mnie, że jego królestwo znajduje
się za czarnymi drzwiami, które od razu zauważyłem, jak tylko wszedłem na samą
górę rezydencji. „Drzwi”, to raczej było duże niedomówienie, bo to były wrota, ogromne,
czarne jak otchłań, która niewątpliwie dzieliła mnie od tego człowieka. No i nie
miały klamki. Zerknąłem w jedną i w drugą stronę, rozglądając się po korytarzu.
Cóż, na pewno to było tu, innych czarnych drzwi tu nie widziałem, więc nie
pozostało mi nic innego, jak zapukać, co uczyniłem.
Po chwili drzwi po prostu się rozsunęły.
– Wejdź. Śmiało, nie gryzę.
Rozejrzałem się dyskretnie po pomieszczeniu. Biurem tego
raczej nie można było nazwać. Gdzieś mniej więcej po środku stał duży szklany stolik,
a wokół niego biało-szary duży narożnik.
– Siadaj – wskazał ręką
miejsce. – Napijesz się czegoś?
– Nie, dziękuje – odparłem, przyglądając
się, jak chłopak nalewa sobie do kieliszka czerwonego wina.
– Ja się napiję. Po posiłku to
dobrze robi na trawienie – powiedział i z kieliszkiem w dłoni usiadł naprzeciwko
mnie, zakładając po chwili nogę na nogę. – Zastanawiasz się pewnie, czym się
zajmuję?
– To nie ma znaczenia – powiedziałem.
– Ale jesteś ciekawy, przyznaj
się, Tom.
Spuściłem na moment wzrok.
– Jesteś, oczywiście, że jesteś.
Wszyscy, którzy nie chcą powiedzieć wprost, że to ich właśnie interesuje
najbardziej, uciekają wzrokiem w ten specyficzny sposób, zupełnie tak, jak
zrobiłeś to ty w tej chwili.
Był niezły, a sądziłem, że mam do czynienia z jakimś pedałkowatym
snobem.
– Jestem właścicielem czterech
największych domów mody. - Spojrzałem na niego jak na wariata. – Tak, zajmuję
się modą. Czasami jestem też modelem. Moda to branża tak samo rentowna, jak na przykład
bankowość, handel czy branża muzyczna. Wszędzie liczą się najlepsi. Tu każdy
tylko czeka, żeby cię wygryźć. Odkąd przejąłem jedną z agencji, na moje życie ktoś
dybie. Co prawda policja próbuje go złapać, ale na razie wymyka się im z rąk, a
ja chciałbym jeszcze trochę pożyć, dlatego potrzebuję osobistej ochrony.
Lubiłem dobrze i markowo się ubrać, ale pojęcia nie
miałem, że za durne ciuchy można chcieć kogoś zabić.
– Od tego tu jestem –
stwierdziłem.
– W tym domu raczej nic mi nie
grozi, ale często też wychodzę i wtedy potrzebuję, by ktoś czuwał nad moim bezpieczeństwem.
– Tak też będzie, panie
Trumper.
– Bill – poprawił mnie. – Mów
mi, Bill. Stałem się teraz dla ciebie cenną osobą, więc mów mi po imieniu, tak
jakbym był dla ciebie naprawdę najdroższą osobą na świecie.
– Dobrze – odparłem. Zaczynało
robić się ciekawie. Zauważyłem już, że przy Billu z całą pewnością nie będę
narzekał na monotonię. Przykuwał moją uwagę nie tylko elokwencją i
spostrzegawczością, ale też wyglądem. Był mojego wzrostu, bardzo szczupły. Miał
krótkie blond włosy gładko zaczesane do góry i brązowe oczy. Jego oczy w szczególności
zwróciły moją uwagę, bo były zupełnie takiego samego koloru jak moje.
– I wyluzuj trochę, nie wyglądasz
mi raczej na milczka, a chcesz, żebym tak uważał.
– Mam cię chronić, a nie
zabawiać – odparłem.
Zaśmiał się.
– Widzę, że masz poczucie
humoru, to dobrze. Jak jeszcze trochę wyluzujesz, to myślę, że nasza współpraca
przypadnie nam obu do gustu.
Miałem syndrom profesjonalisty i lubiłem, jak wszystko
było tak jak być powinno - zwłaszcza w pracy. Uważałem, że pracownik powinien
zachowywać się jak pracownik, a szef jak szef, bo w przeciwnym razie, kiedy
zacierała się między tymi dwoma osobami granica, w pewnym momencie zaczynały
rodzić się problemy. Wiedziałem to i wiedziałem też, że Bill mi nie ustąpi, nie
wyglądał mi na taką osobę. Za to z całą pewnością był uparty i konsekwentny. Naprawdę
zaczynałem się zastanawiać, czy moja radość z nowej pracy nie była
przedwczesna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Boskie!
OdpowiedzUsuńNormalnie aż trzy razy przeczytałam.
Jak to jest początek to ja chcę już dalej! Uzależniłam sie po trzech pierwszysch zdaniach rozdziału I i nie mam zamiaru iść na odwyk.
"...preferowałem raczej damskie towarzystwo, to w moim życiu było też kilka epizodów w męskim gronie"
I ja padłam. Jedno wielkie WTF?!
To bedzie na pewno ciekawe, zwłaszcza biorąc pod uwage orientację Billa i fakt, że chyba mu sie Tom spodobał... znaczy wywarł dobre pierwsze wrażenie.
W końcu bez przesady. Na twc pewnie znowu będzie trzeba trochę poczekać, ale warto.
Czekam na next i życzę duzo weny
KOTEK
P.S. U mnie next
No wiesz, twc nawet jeśli będzie, to oni nie koniecznie będą mieli świadomość, że są braćmi, więc nie wiem jak to interpretować czy jako twc, czy zwykłe zbliżenie :)
UsuńInterpretacja dowolna, w końcu to twoje opowiadanie, a mi o yaoi chodziło. W końcu opowiadania gejporno to opowiadania i wszyctko jedno, czy świadome twc, czy zwykłe yaoi. Ja przyjmę wszystko, jakiem niewyżyta dusza.
UsuńPozdrawiam
KOTEK
zaczyna robić się bardzo ciekawie. już nie mogę się doczekać co takiego wymyśli Bill żeby poderwać Toma. będzie zabawnie ;PP
OdpowiedzUsuńOj będzie. Nasz Billi, to panicz z diabelskim charakterkiem. :)
UsuńWypowiem się! Przeczytałam 3 Twoje opowiadania i mówiłam, że są świetne, jedno mi się nie podobało... Tak Ci już pisałam kiedyś, ale teraz muszę powiedzieć, że stanowczo i bezdyskusyjnie to opowiadanie zaczyna się tak, że czytam je słowo po słowie, literka po literce - bardzo rzadko się zdarza, żebym się aż tak delektowała opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńSkradłaś moje serce swoim talentem. Sądzę, że nie tylko moje, po wypowiedziach jakie widzę na Twoim blogu jesteś dosyć dobrą pisarką - za bardzo zaplątałam wypowiedź i sama się w niej pogubiłam. Wracając, na pewno zyskałaś moje serce i jednego (dosyć upierdliwego i czepiającego się co prawda, ale jednak) czytelnika, ponieważ mam zamiar zaglądnąć tu jeszcze nie raz i nie dwa.
Może nawet się podpiszę moją nazwą, jednak nie mam żadnego bloga, oprócz tumblra, ale jednak (podam, jako mój identyfikator, ponieważ mi nic do głowy nie przychodzi, a nie będę przynajmniej taka anonimowa.)
and-god-said-no
Jej, aż się zarumieniłam. Dziękuje Ci bardzo :* Nie ma nic lepszego dla autora, jak dowiedzieć się, że jego wypociny komuś się podobają. I mam nadzieję, że do samego końca, to opowiadanie zyska Twoją sympatię.
UsuńPoczątek zawsze jest najważniejszy... To on sprawia, że książka/opowiadanie itd. wydaje nam się ciekawa lub mniej... a ja, aż czekam na następny rozdział. :D Zaciekawiłaś mnie i moją ciekawość.
Usuńand-god-said-no
Sebastian! *o* Jej!
OdpowiedzUsuńNo, to już musiałam skomentować. ^^
Bill jest fajny, chociaż na razie nie można za dużo o nim powiedzieć. Na pewno nie należy do drapieżnych osób, ale dzięki temu łatwiej będzie mu podejść Toma, który to z kolei jest dość ostrożny w kontaktach z klientelą. Nie wiem, jakie bajery szykujesz, ale jak na razie wszystko wygląda pięknie... :D
Jak znajdę trochę czasu, to po weekendzie pomęczę Cię na GG moimi uwagami do tekstu.
Trzymaj tak dalej, Kochana! :*
Ri
Heh, całkiem nieźle wyczułaś Billa, chociaż dopiero pierwsze lody zostały między nimi przełamane.
UsuńSebastian został Sebastianem, bo Alfredów, Alów jako majordomusów jest już trochę za dużo.
Co do GG, stukaj kiedy chcesz, wieczorem zawsze jestem. :*
(Jej moja Ri się odezwała :D Ale pauza jest, tak jak mówiłam, że będzie)
Ach, ja też jestem ciekawa co zrobi Bill, ale jestem pewna, że nudno nie będzie ;D i tak zdecydowanie zabawnie ;D
OdpowiedzUsuńTom będzie miał pewnie trochę kłopotów z okiełznaniem tego rumaka, bo widać że Billy sam się nie rzuci tylko zrobi wszystko by to jego seksowny ochroniarz rzucił się na niego. :D Ale chyba nikomu oprócz Toma nie jest przykro że Billy troszeczkę utrudnia to poważne zadanie ;D Zresztą jak już Tommy użyje swojego ogiera to też nie będzie narzekał! XD
Odcinek genialny i już umieram jak myślę ile czasu jeszcze mam czekać na kolejny!!
Dziewczyno jesteś niesamowita!!! <333
Pozdrawiam i życzę weny na nexta ;)
Całuski ;***
~GlamKinia~ <3333333333
Tego jeszcze w tym odcinku nie widać, bo to jest ich pierwszy kontakt, ale oni obaj nie raz nie dwa będą sobie nieźle zachodzić za skórę. Nic więcej nie powiem, choć nie ukrywam, że chciałbym, ale popsułbym wam czekanie i domysły. Buziaczki kochana :*
UsuńNie mogłam się wręcz doczekać pierwszej rozmowy głównych bohaterów i się nie zawiodłam:)
OdpowiedzUsuńCzytając odcinek, również odbierałam zachowania Billa dwuznacznie, zupełnie jak Tom. Ciekawi mnie, jak szybko ochroniarz ulegnie swojemu podopiecznemu.
Ściskam i życzę dużo pomysłów!
Tom już na stępie został uprzedzony przez Gordona, że Bill może mu robić dwuznaczne propozycje, więc będzie ostrożny, ale... no cóż :)
UsuńJuż pierwszy odcinek spodobał mi się ,po drugim wpadłam.Świetnie piszesz,z niecierpliwością czekam na następna odsłonę.Bill będzie kłopotliwym klientem i już się na to cieszę.Zamierzam regularnie tu zaglądać.Czekam na "Kochanków " w całości,ale chyba zacznę czytać w odcinkach,bo też mnie zainteresowały.Masz talent i cieszy mnie to niezmiernie.Życzę weny.Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńDzięki. Zapraszam Cię serdecznie na kolejne odcinki.
UsuńWłaśnie przeczytałam zdanie w zdanie te 2 pierwsze odcinki. I..?
OdpowiedzUsuńZaczyna mi sie to podobać :) Coś innego, coś fajnego i myślę, że będzie ciekawie :D Hahaha, ale jednak jest cos co mi nie przypada do gustu.. :/
A mianowicie wygląd Billa.. Raczej ja bym go tu wolała widzieć w czarnych krótkich włosach albo dłuższych a nie takiego jak jest teraz :///
Tom? Obojętnie jaki, każdego kocham! xD
I jeszcze jedno, mówiłaś/albo gdzieś było.. Że na końcu okażą się braćmi.. A w sumie, po co to? Jest mase TWC gdzie oni nie są braćmi, nawet zagubionymi.. Nie trzeba ich tu łączyć tylko dlatego, że to ma dosłownie znaczyć "twincest".
A! I licze też na to, że to opko będzie dość niegrzeczne ;>
Istotą tego opowiadania jest właśnie to, że to będą bracia. :)
UsuńCiekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
Dziękuję, również pozdrawiam.
UsuńNormalnie już mam to przed oczami jak Tom rzuca się na ratunek Billowi podczas jakiejś strzelaniny czy coś w tym stylu ;p tak moja bujna wyobraznia ale ten tytuł od razu mi się kojarzy z filmem Bodyguart z Kevinem Costnerem.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak to się potoczy ale mam nadzieje ,że zrobisz trochę dramatu z heppy endem oczywiście:D
Weny życzę i pozdrawiam , Katarina :)
Oczywiście, że będzie dramatycznie, musi być, bo co to by było za opowiadanie gdyby było tylko kolorowo i słodko. Widziałam ten film, ale zbieżność nazwy zupełnie przypadkowa. :)
UsuńDopiero zaczynam czytać twoje opowiadania i zaczyna się ciekawie :)
OdpowiedzUsuń