Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 14 kwietnia 2015
21:30
Witajcie kochani
Przepraszam ze dzisiaj nie naskrobie
wam jakieś sensownej przedmowy, ale lecę na twarz i nie chce wam marudzić na wszystko
wokoło.
Zapraszam was na odcinek i liczę na
wasze przemyślenia.
Wasza Niki
Odcinek 48
Nie wiem na, ile straciłem przytomność,
ale chyba nie trwało to zbyt długo, skoro nikt mnie tu jeszcze nie znalazł.
Czułem chłód kafelek, na których leżałem, a moje serce okropnie szybko biło,
doskonale wiedziałem dlaczego. W moim organizmie krążył narkotyk i choć nie
zdążyła mi wstrzyknąć wszystkiego, to nawet ta niewielka ilość była dla mojego
organizmu jak płonąca lawa. W uszach słyszałem rytmiczne dudnienie, a na czole
czułem pulsujący ból i to wszystko w rytmie szaleńczo szybko bijącego serca.
Boże, dźwignąłem się trochę, dopiero teraz zauważając, że strasznie krwawię.
Cała moja bluzka była przesiąknięta krwią, a i ta kałuża krwi na podłodze nie
była mała. Do tego wszystko ciągle wirowało. Nie było ze mną dobrze.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wcisnąłem
tylko jeden guzik, by ustalone wybieranie połączyło mnie z Billem. Odebrał po
pierwszym sygnale.
- Tom, wszystko
w porządku? Mam strasznie złe przeczucia.
- Nie. –
odparłem. – Przyjedź po mnie. – Nawet nie zapytał, co się stało. Na kilka
sekund zaniemówił.
- Gdzie jesteś?
Coś ci grozi?
- W toalecie w
Starbucksie, niedaleko tego marketu. Jestem tu sam.
- Już jadę –
powiedział krótko.
- Pospiesz
się. – Rozłączyłem się, próbując wstać, ale jak tylko się podnosiłem, miałem takie
zawroty głowy, że nie było mowy, żebym nawet usiadł. Wytarłem dłonią krew,
która cały czas spływała mi po twarzy. Miałem chyba rozwalony łuk brwiowy. Nie
mogłem nawet sięgnąć do tych cholernych papierowych ręczników, żeby zatamować krwotok.
Nagle do łazienki wszedł jakiś mężczyzna, chyba pracownik, sądząc po ubraniu.
- Matko, co ci
się stało? – zapytał, natychmiast kucając przy mnie.
Nie mogłem mu powiedzieć prawdy,
więc skłamałem.
- Zasłabłem i upadając,
chyba uderzyłem się o coś.
- Pewnie o
kant umywalki. Wezwę pogotowie.
- Nie! Nic mi
nie będzie. Dzwoniłem już po brata, zaraz po mnie przyjedzie. Możesz mi tylko
podać kilka tych papierowych ręczników.
- Zaczekaj, przyniosę
apteczkę. – Wyszedł, zostawiając mnie samego dosłownie na minutę. Kiedy wrócił,
nie był sam, przyszła z nim jeszcze jakaś kobieta, zapewne też pracownica.
- O Jezu, ale się
urządziłeś – powiedziała i kucnęła obok mnie. - Możesz usiąść?
- Nie – odpowiedziałem.–
Kręci mi się w głowie.
- Pewnie masz
wstrząs mózgu. Pomóż mi go posadzić, muszę mu opatrzyć ranę – zwróciła się od
kolegi.
Oboje oparli mnie o ścianę. Nadal
wszystko wokoło wirowało, ale starałem się mieć zamknięte oczy. Trochę
pomagało.
- Uwaga, będzie
szczypać – ostrzegła mnie.
- Okej – odezwałem
się.
- Musisz jechać
z tym do szpitala. Rozcięcie jest bardzo duże i trzeba to zszyć. Jesteś na coś
chory? Kolega mówił, że zemdlałeś.
- Nie, nie
jestem na nic chory. To chyba przez ten upał. – Kłamałem dalej.
- Nie mogę
zatamować krwawienia, musisz jechać do szpitala.
- Brat tu po
mnie za chwilę przyjedzie i zawiezie mnie.
- W porządku. Uciskaj
tu – nakierowała mi rękę.
- Mogę prosić
o szklankę wody? – Tak strasznie chciało mi się pić, że gdybym miał możliwość wypiłbym
chyba wiadro wody.
- Idź
przynieść – zwróciła się do kolegi, zostając przy mnie. - Może przejdziemy do sali?
– zapytała, cały czas czuwając przy mnie.
- Nie. Nie chcę
straszyć gości. Jestem cały brudny od krwi.
Ledwo co ugasiłem pragnienie, a
do łazienki wparował Bill.
- Nieczynne. Proszę
skorzystać z łazienki służbowej – powiedziała, biorąc go za jednego z klientów.
- To mój brat
– wyjaśniłem.
- Tom… - Bill
ledwo, co wydusił z siebie moje imię. Chwilę stał, ogarniając całą sytuację, ale
kiedy wszędzie wokół zobaczył pełno krwi, spanikował.
- O Boże, Tom.
Co ci się stało?
- To ja sam
się uderzyłem – zacząłem mu tłumaczyć, zanim wpadnie w jeszcze większą histerię.
- Musisz go
zabrać do szpitala. Ma zawroty głowy, to może być wstrząs mózgu. Do tego rana
jest bardzo głęboka i nie mogę zatamować krwotoku, tu trzeba założyć szwy.
- Jasne. Tom,
możesz wstać?
- Nie – odparłem
szczerze. Nie miałem pojęcia, czemu byłem taki słaby i strasznie kręciło mi się
w głowie. Znaczy, przypuszczałem, że pewnie teraz inaczej mój organizm reaguje
na narkotyk. A sądziłem, że nie zmieni się nic, jeśli bym go znowu zażył. Chyba że, ta substancja była zupełnie inną
pochodną. Tamta była wytwarzana z heroiny, ale jest wiele innych narkotyków, które
pewnie też można wyizolować. Skoro jej doktorek siedział w więzieniu, pewnie
znalazła sobie innego, który robił, co mu kazała.
- Gdzie
zaparkowałeś? – zapytał mnie po chwili.
- Przed centrum,
po drugiej stronie ulicy.
- Daj
kluczyki, podjadę tu samochodem. Pomożecie mi zaprowadzić go do samochodu?
- Oczywiście –
zgodziła się. – Idź. Zostanę tu z nim.
Bałem się mu powiedzieć o tym
narkotyku. Zresztą sam się bałem, co się teraz stanie. Ledwo co się uwolniłem
od tego gówna i doskonale wiedziałem, że nawet najmniejsza dawka, może spowodować,
że wrócę do punktu wyjścia. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego tak strasznie kręci
mi się w głowie.
Bill dość szybko wrócił. Razem z pracującym
tam chłopakiem, chwycili mnie pod ręce i podnieśli z podłogi. Miałem nogi jak z
waty, zupełnie nie wiem co się ze mną działo. Zaprowadzili mnie do samochodu.
*
Czułem, że to się źle skończy. Odkąd
Tom wyjechał z domu, miałem złe przeczucia, a im dłużej nie dzwonił, tym bardziej
byłem przekonany, że coś złego się stało. Obserwowałem, ten cholerny punkt na komputerze
i wychodziłem z siebie, nie wiedząc, co tam się dzieje. A kiedy zadzwonił i powiedział,
żebym po niego przyjechał, mało nie dostałem zawału. Jednak to było i tak nic,
w porównaniu z tym, co poczułem, jak go zobaczyłem w tej łazience. Teraz jednak,
gdy byliśmy już w samochodzie, mogłem śmiało wypytać go, co się stało i przede
wszystkim zawieść do szpitala, żeby obejrzał go lekarz.
- Tom, co się tam
tak naprawdę stało?
- Powiedziałem
DJ’owi.
- No i co? On
cię tak urządził?
- Nie.
Zwariowałeś? On nie jest przekonany, co do prawdziwości tej historii.
- Powiedziałeś
mu, co kazała nam robić?
- Nie. O tym mu
nie mówiłem. Ledwo co mu opowiedziałem o porwaniu, a ona zaczęła do niego
wydzwaniać. Pomyślałem, że to może być dobra okazja, żeby ich zwabić do domu,
tak jak to planowaliśmy, ale ona nie jest taka głupia, jak sądziliśmy. Nie
zwabimy ani jego, ani jej.
- Dlaczego?
- Ona się zorientowała,
że coś jest nie tak. Jeśli DJ się wygada, będzie po nim.
- Boże.
- To nie wszystko.
Zerknąłem na niego.
- A co
jeszcze?
- Wstrzyknęła
mi narkotyk.
- Co!? - Aż przyhamowałem.
- Uważaj! – Krzyknął
na mnie.
- Jaki
narkotyk? O czym ty mówisz?
- Nie cały. Poszedłem
jeszcze do toalety, a ona za mną. Zaskoczyła mnie, nie myślałem, że za mną
polezie. Zaczęła się dopytywać, co mu powiedziałem, a jak powiedziałem, że nic,
to tak bez niczego zamachnęła się i wkuła mi igłę, mówiąc coś, że po tym
rozwiąże mi się język. Zdążyłem ją wyciągnąć, ale chyba trochę dostało się do
mojego organizmu.
- Jak dużo?
- Nie mam
pojęcia, nie wiele. Bill, ja nie wiem co się ze mną dzieje. Po tym czymś strasznie
kręci mi się w głowie. Kiedy poczułem ukłucie, nogi się pode mną ugięły i runąłem
jak długi, uderzając o umywalkę, stąd ta rozwalona głowa.
- A co ona na
to?
- Jak upadłem,
jakaś dziewczyna weszła skorzystać z toalety, Muna się chyba wystraszyła, że
będzie miała kłopoty i udała, że mnie nie zna, wyprowadzając tę laskę z
łazienki, a ja straciłem przytomność.
- Boże, Tom, zostawiła
cię samego?
- Tak.
- Co za suka. Mogłeś
się tam wykrwawić na śmierć.
- Wiem.
- Musimy powiedzieć
o tym narkotyku w szpitalu.
- Nie! Nie
chcę, żeby mnie tam znowu przetrzymywali? Nie chcę kolejnego odwyku, rozumiesz?
– Zaczął panikować. Chwyciłem go za rękę.
- Uspokój się.
Dobrze wiesz, że nie pozwolę, żebyś cierpiał. Po pierwsze: trzeba założyć szwy.
A po drugie: przebadać twoją krew. Musimy wiedzieć, jak dużą ilość zdołała ci
wstrzyknąć.
- Bill, ja drugi
raz nie poddam się odwykowi. Nie namówisz mnie. Wolę już umrzeć niż przechodzić
przez to kolejny raz.
- Możesz przestać
opowiadać takie rzeczy? Jesteś silny, możesz znieść o wiele więcej, niż ci się
wydaje.
- Nie –
pokręcił głową. – Wtedy tam, dobrnąłem do swojej granicy – powiedział, próbując
powstrzymać się od płaczu. Wiedziałem, że mówi prawdę. – Boję się, Bill. Nie chcę
przechodzić przez to kolejny raz.
Po jego policzkach popłynęły łzy.
- Tom… -
włączyłem kierunkowskaz i zatrzymałem się na poboczu. Musiałem najpierw go
uspokoić. Przysunąłem się do niego i objąłem go.
- Nie bój się,
poradzimy sobie. Coś wymyślę, przecież wiesz. Nie płacz.
- Obiecaj mi –
zażądał.
- Obiecuję.
Bardziej niż zmartwiony, byłem
teraz wściekły na Munę. Popełniła ogromny błąd, podnosząc rękę na Toma. Jestem,
zawsze byłem uważany za słabszego. I może faktycznie jestem słabszy fizycznie,
ale jestem bardzo pamiętliwy i potrafię być okropnie mściwy, a krzywdy, jaką zrobiła
Tomowi, nie wybaczę jej. Zapłaci mi za to i to z nawiązką.
W końcu Tom się trochę uspokoił i
mogliśmy ruszyć dalej. Kiedy podjechałem pod szpital, zaparkowałem tuż przed
izbą przyjęć.
- Zaczekaj tu,
zaraz wracam.
- Okej –
powiedział.
Poszedłem do recepcji, mówiąc, w
czym problem. Jeden z dyżurujących lekarzy wyszedł ze mną na parking. Kiedy zobaczył
Toma i wstępnie go obejrzał, świecąc mu także latarką w oczy, powiedział, że
koniecznie musi zrobić tomografie głowy, bo jego źrenice nie reagują prawidłowo
i może mieć uraz głowy. Do tego od razu stwierdził, że jego szybka akcja serca,
to wynik dużej utraty krwi i bezzwłocznie trzeba podłączyć go do kroplówki,
może nawet przetoczyć mu krew, jeśli to nie wystarczy. Nawet nie czekał na to,
czy obaj się zgadzamy, by przyjąć Toma na oddział. Zawołał dwóch sanitariuszy,
którzy wyciągnęli Toma z samochodu i położyli na łóżku, zawożąc go prosto do sali
zabiegowej, gdzie mieli się nim dokładnie zająć.
Opowiedziałem lekarzowi o
narkotyku, prosząc go, żeby dokładnie przebadał jego krew pod tym kątem. Powiedziałem
mu prawdę o tym, że niedawno był na odtruciu i że ktoś go zaatakował, próbując
mu wstrzyknąć narkotyk. Wszystko dokładnie zanotował. Był bardzo skrupulatny,
prosił nawet o jakiś kontakt z lekarzem, który prowadził Toma detoksykację, dałem
mu numer.
Przeżyłem dwie kolejne godziny
stresu, oczekując na jakiekolwiek wieści. Wydeptałem chyba ścieżkę na
korytarzu, chodząc w te i z powrotem, a czas jak na złość dłużył się
niemiłosiernie.
Kiedy w końcu zobaczyłem się z
Tomem, wyglądał nieco lepiej. Siedział na wózku z nowym opatrunkiem na głowie i
podłączoną kroplówką.
- Jak się czujesz?
– Kucnąłem przed nim.
- Lepiej.
- Kręci ci się
w głowie?
- Tylko, kiedy
wykonuję gwałtowne ruchy.
- A twoje
serce?
- Już bije
normalnie. Nie denerwuj się. Już mi lepiej, naprawdę.
Trochę odetchnąłem.
Czekaliśmy jeszcze z godzinę,
zanim pojawił się lekarz z plikiem wyników Toma. Usiadł przy nas, przyglądając
się uważnie Tomowi.
- Jak się
teraz czujesz? – zapytał go.
- Dobrze,
tylko boli mnie głowa.
- To od
uderzenia. A zawroty głowy?
- Tylko jak
się gwałtownie poruszę.
- Daj rękę, zmierzę
ci jeszcze puls.
Przyglądałem się temu uważnie.
- W porządku.
Jeszcze tylko sprawdzę reakcję źrenic na światło. – Nachylił się, świecąc mu w
oczy latarką. - Też w normie.
- A jak wyniki?
– zapytałem w końcu. Już od kilku godzin czekaliśmy. O ile Tom czuł się już
lepiej, to ja miałem wrażenie, że z nerwów zejdę tu zaraz na zawał, jeśli natychmiast
nie poznam prawdy.
- Spokojnie –
powiedział, zapraszając mnie gestem ręki, żebym sobie usiadł. - Zacznę może od tego,
co widać – powiedział. - W tomografii nic nie wyszło. Co do łuku brwiowego, to założyliśmy
cztery szwy. Za tydzień będą do zdjęcia. Szybkie bicie serca było spowodowane
utratą dużej ilości krwi, ale na szczęście udało się to w porę opanować i obyło
się bez transfuzji. Chyba nawet po podaniu płynów poczułeś się lepiej. - Tom skinął
głową. - To nawet było widać, od razu twoje usta zrobiły się różowe. Jeśli zaś chodzi
o narkotyk, oczywiście rozmawiałem z twoim lekarzem, ale to nie było konieczne,
bo nie znaleźliśmy w twojej krwi obecności narkotyków.
- Jak to? – zapytał
Tom. - Ja to poczułem, musiało się coś dostać.
- Miałeś ogromne
szczęście, a to, że nagle twoje nogi odmówiły posłuszeństwa, to wynik stresu. Musiałeś
doznać ogromnego chwilowego szoku tym, co się stało, bo na pewno nie było to spowodowane
obecnością nawet śladowych ilości narkotyku. Nie musisz się martwić, jesteś
czysty. -Aż odetchnąłem z ulgą. - Możecie wracać do domu. Dam ci jeszcze leki
przeciwbólowe i zalecam, żebyś przez dwa, trzy dni poleżał w łóżku, chodzi mi
głównie o głowę. Uderzenie było dość mocne, skoro straciłeś przytomność. Gdyby
bóle się nasilały albo nie przechodziły po lekach, natychmiast musisz się do mnie
zgłosić. Poza tym możesz się jeszcze trochę czuć osłabiony po utracie krwi.
Dobrze by było pić dużo soków i jeść owoce i warzywa bogate w żelazo. To chyba wszystko
z mojej strony. Widzę, że kroplówka już się prawie skończyła, zawołam pielęgniarkę,
żeby ją wyciągnęła i mam nadzieję, że widzimy się dopiero za tydzień na zdjęciu
szwów.
- Dziękuję
doktorze – powiedzieliśmy równocześnie, na co, aż się uśmiechnął.
- Jesteście
bliźniakami?
- Tak - odpowiedziałem.
- Jednojajowe?
Skinąłem głową.
- Też mam,
córeczki. Życzę zdrowia – powiedział i wyszedł, zostawiając nas.
- Masz więcej
szczęścia niż rozumu, wiesz? – powiedziałem.
- Wiem.
- Na pewno
dobrze się czujesz? Może jednak zostaniesz, choć na jeden dzień? Będę tu z tobą.
- Nie ma mowy.
Wracamy do domu.
Po chwili przyszła pielęgniarka i
odłączyła go od kroplówki, zalepiając mu plastrem rękę. W końcu wróciliśmy do
domu. Z moją pomocą zaprowadziłem go do pokoju na łóżko i pomogłem się mu porozbierać
z tych pokrwawionych ubrań. Obaj nie doceniliśmy Muny. Tom miał ogromne
szczęście, że nie udało się jej wstrzyknąć mu tego narkotyku.
Jednak i tak się o niego martwiłem,
zwłaszcza że strasznie się pocił. Nawet jeśli lekarz mówił, że to normalne,
bałem się o niego.
- Martwisz się
– stwierdził, kiedy siedziałem koło niego na brzegu łóżka i wycierałam go
wilgotnym ręcznikiem.
- Nawet nie
wiesz jak bardzo.
- Nic mi nie
będzie, prześpię się i jutro będę jak nowy. – Chwycił mnie za rękę i
przybliżając do swojej twarzy, pocałował.
- Wiem. Myślę też
o Munie, chyba nie doceniliśmy jej. Boję się, co teraz będzie z DJ’em.
- Jeśli nie
będzie dobrze grał, to…
- Nie chcę
tego słyszeć! – Wszedłem mu w słowa. - Może, to był zły pomysł mówić mu –
stwierdziłem.
- Za późno.
Zresztą wcześniej czy później i tak by się dowiedział, choć nie wiem, czy i tak
nie jest już za późno.
- Jak to za
późno?
- On ją kocha,
Bill.
- Skąd wiesz?
- Ze sposobu, w
jakim o niej mówił. Nawet nie wiesz, ile ona zdążyła zrobić przez ten czas. Naprawdę
nie próżnowała, nawet poznała go z rodzicami.
- Widział jej
rodziców? – Nie mogłem w to uwierzyć.
- No, co ty!
Chyba nie myślisz, że to byli jej prawdziwi rodzice.
Boże, wiedziałem, że jest
szalona, ale ta obsesja posiadania nas na własność za wszelką cenę, zakrawała
już na psychozę.
Westchnąłem. Właśnie sobie
uświadomiłem, jak mało brakowało, żeby doszło do nieszczęścia. Gdybym to był ja,
a nie Tom i gdyby nawet Muna wstrzyknęła mi narkotyk, nic by mi się nie stało,
ale Tom…
- Pójdę po
lekarstwo, powinieneś zażyć i przy okazji przyniosę trochę lodu, spuchłeś z
jednej strony.
- Dzięki.
Po chwili wróciłem, Tom leżał z
zamkniętymi oczami, ale kiedy poczuł, że siadam na łóżku, otwarł je.
- Proszę – podałem
mu tabletkę i szklankę soku. Wypił całą, ciągle chciało mu się pić. – Przyniosę
cały karton, pewnie to dlatego, że straciłeś dużo krwi. Twój organizm
potrzebuje teraz dużo płynów.
- Chyba tak, ale
to za chwilę. Posiedź tu ze mną trochę.
- Miałem zamiar
wziąć szybki prysznic i położyć się koło ciebie, ale…
- Co?
- Nie, nic.
- To bardzo
dobry pomysł, zwłaszcza że już trzy dni się nie kochaliśmy.
Zmarszczyłem brwi. O czym on
myślał?
- Ty chyba nie
myślisz… - nie dokończyłem, bo jego uśmiech i twierdzące kiwanie głowy w zupełności
mi wystarczyło.
- Nie możesz,
jesteś ranny.
- Ranny? Zabrzmiało
to tak, jakbym co najmniej stracił rękę i nogę. Nic mi nie jest.
- Jesteś cały
opuchnięty po jednej stronie.
- No właśnie,
daj ten lód, przyłożę sobie. Zanim wrócisz spod prysznica, opuchlizna mi
zejdzie.
Pokręciłem tylko głową z
niedowierzaniem.
- Idę, zaraz
wracam – powiedziałem.
Kiedy wróciłem, Tom leżał, przytrzymując
ręką woreczek lodu po jednej stronie twarzy, a w drugiej ręce trzymał komórkę,
zawzięcie coś przeglądając.
- Jak tam? – zapytałem,
stawiając jeszcze karton soku, który zgarnąłem z kuchni po drodze.
- Szybko się uwinąłeś.
- Starałem
się. Pokarz ten woreczek.
- I co, zeszła
trochę? – zapytał.
- Nie bardzo.
- Olać to.
Chodź do łóżka. - Odrzucił kołdrę.
- Nie
powinniśmy, to może ci zaszkodzić.
- Ale ja nie zamierzam
cokolwiek robić - powiedział, wzbudzając we mnie ogromne zaskoczenie. Musiałem
chyba wyglądać na tyle głupio, że aż się uśmiechnął i dodał. - To ty się
dzisiaj mną zajmiesz.
- Aha, więc
tak to sobie wykombinowałeś. – Stanąłem, kładąc ręce na biodra.
- Mnie nie
wolno się wysilać, jestem ranny.
- Zaraz, zaraz
- przerwałem mu. - Czy mi się tylko wydaję, czy kilka minut temu mówiłeś, że
nic ci nie jest.
- No, wiesz, z
urazami głowy nie ma żartów. Pewnie nie powinienem wykonywać żadnych gwałtownych
ruchów, a już na pewno mieć dużego wysiłku.
- Rozumiem -
przytaknąłem, robiąc poważną minę i starając się ze wszystkich sił nie
roześmiać się.
- No, co to za
mina? Jestem twój, możesz dzisiaj zrobić ze mną, co zechcesz.
- Phi – fuknąłem.
- Wiem, że
chcesz. No chodź tu do mnie – poklepał miejsce koło siebie.
Patrzyłem na niego i miałem ochotę
rozpędzić się i rzucić się na niego, ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić w
jego stanie.
- Kocham cię –
powiedział, doskonale wiedząc, jak mnie podejść i zachęcić. – Uczcijmy to, że
mimo wszystko wyszedłem z tego cało.
Pokręciłem głową i wdrapałem się na
łóżko, atakując od razu jego usta. Aż mruknął, obejmując mnie. Zacząłem
schodzić z pocałunkami poprzez szyję i zadzierając jego koszulkę do góry przez całą
klatkę piersiową w dół. Wstrzymywał momentami powietrze, zwłaszcza gdy przygryzałem
i ssałem jego sutki. Kiedy przesunąłem dłonią po jego kroczu, zrozumiałem,
dlaczego naglę, zaczął się tak wiercić.
- Ale się
nakręciłeś – rzuciłem.
- To twoja
wina.
- Nie
wiedziałem, że masz tak wrażliwe sutki. – Uśmiechnąłem się. Byłem z siebie
dumny. Uwielbiałem się kochać z Tomem, ale on nigdy nie pozwalał mi się sobą zająć.
Zanim się rozkręciłem, on przejmował inicjatywę. Oczywiście nie narzekałem,
byłem w siódmym niebie, bo kto by nie był, kiedy ktoś go pieści i daje mu przy
tym nieopisaną przyjemność, ale ja też chciałem się mu odwdzięczyć tym samym.
- I to ma być według
ciebie zabawne? – zapytał z wyrzutem.
- To jest zabawne,
bo nigdy mi na to nie pozwalasz. Dlaczego?
Wzruszył ramionami.
- Trzeba to koniecznie
zmienić.
- Po co? Nie
lubisz, gdy cię pieszczę?
- Lubię. Mało
powiedziane, ja to uwielbiam. Jednak obserwowanie, jak ty na to reagujesz, to dopiero
ogromna frajda.
Stęknął tylko, gdy ściągnąłem mu bokserki.
- Ale jesteś wyposzczony
– powiedziałem, przyglądając się jego nabrzmiałemu penisowi.
- Co się
dziwisz? Trzy dni, to szmat czasu.
- Biedactwo,
zaraz się tym zajmę – powiedziałem i chwyciłem w dłoń jego członek, przysuwając
nią po całej długości. Tyle że pobudzać to ja go już wcale nie musiałem. Był
tak podniecony i gotowy, że nie pozostało mi nic innego jak przejść do meritum.
- Boże… -
jęknął, przełykając głośno ślinę.
- Przyjemnie?
- Przestań się
nade mną pastwić.
- W porządku, rozwiązałem
pasek szlafroka, pod którym nie miałem kompletnie nic i zrzuciłem go, obserwując,
jak Tom skupił swój wzrok już tylko na moim ciele, a jego język zupełnie nieświadomie
przemknął po dolnej wardze.
- Wiedziałeś?
– zapytał, nadal przyglądając się głównie mojej dolnej części ciała.
- Nie trudno
się było domyślić.
- Usiądziesz
na nim? – Wydusił z siebie niepewnie, siląc się, by w końcu spojrzeć mi w oczy.
- A chcesz?
Skinął głową.
Zrobiłem to, obserwując, jak
rozpływa się w błogiej przyjemności, a przy każdym ruchu bioder wzdychał i
zaciskał dłonie na moich pośladkach, próbując mimo wszystko narzucić mi swoje
tempo, ale ja nie ustępowałem. Dzisiaj to ja decydowałem, jak i kiedy pozwolę
mu skończyć, i to chyba też działało na Toma pobudzająco. Na początku obrałem sobie
za cel doprowadzenie go do szaleństwa, ale kiedy przejechałam dłonią wzdłuż
jego klatki piersiowej, orientując się, że jest cały mokry od potu, zrozumiałem,
że w ogóle nie powinienem się z nim dzisiaj kochać. Niedawno wróciliśmy ze szpitala,
powinien odpoczywać, a nie poddawać się mimo wszystko takiemu wysiłkowi. Wiedziałem,
że gdybym tylko wspomniał o tym, nawet jednym słowem, zaparłby się rękami i
nogami, twierdząc, że nic mu nie jest. I może faktycznie psychicznie nic mu nie
było i mógłby nawet o wiele więcej, i nawet chciał, bo już kilka razy próbował przejąć
inicjatywę, ale jego ciało potrzebowało odpoczynku. Na szczęście obaj byliśmy
już tak podnieceni, że wiele nie trzeba było z mojej strony starania, by
doprowadzić nas do finału. Uwielbiałem obserwować jego twarz, kiedy dochodził. Było
w niej coś fascynującego. Chyba nigdy nie znudzi mi się ten widok.
- Wykończyłeś
mnie – powiedział, próbując złapać oddech. Był zmęczony bardziej niż zwykle.
- Ty mnie też
– stwierdziłem, przytulając się do niego. Wiem, że to ja miałem dziś się nim
zatroszczyć, ale tak bardzo chciałem, żeby mnie objął. Zrobił to, zamykając
mnie w prawie żelaznym uścisku. – Jesteś cały mokry. Chyba przesadziliśmy – stwierdziłem.
- Nie przejmuj
się, nic mi nie jest. Poza tym tu jest strasznie gorąco.
- Tu wcale nie
jest gorąco. To ty jesteś osłabiony, a ja jestem niewyżyty.
- Z jednym i drugim poniekąd się zgadzam. Ale
na jedno i drugie mam usprawiedliwienie.
- Jakie?
- Chorego
najlepiej leczyć tym, co mu sprawia największą przyjemność, a to, co zrobiłeś,
było najlepszym lekarstwem pod słońcem. Już czuję się zdrowy.
- Jasne –
rzuciłem ironicznie, ale on to zignorował, ciągnąc dalej.
- Co do
twojego niewyżycia… To w twoim wieku, powiedziałbym, że to normalne i nie
powinieneś się czuć winny zwłaszcza że to ja cię sprowokowałem.
No tak, dopiero teraz to do mnie
dotarło. Faktycznie to przecież Tom wyjechał z tym seksem.
Podniosłem się, uwalniając z jego
ramion.
- W takim razie,
teraz… - Poprawiłem mu poduszkę. – Masz zamknąć oczy i spać.
- To jest
rozkaz?
- Tak.
Uśmiechnął się.
- Coraz bardziej
mi się to podoba.
- Podoba ci
się, jak ci rozkazuję?
- Tak i w
ogóle, kiedy przyjmujesz inicjatywę. To fajne, gdy staram się ci przeszkodzić,
a ty mnie powstrzymujesz, jasno pokazując, kto tu rządzi.
- Nie przesadzaj.
Wiele razy ją przyjmowałem.
- Tak, ale bardzo
szybko ją traciłeś. A dziś mi się postawiłeś i to było zajebiste.
- Dobrze wiedzieć,
że tak cię to kręci.
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Mam nadzieję,
że nie wziąłeś sobie tego zbyt serio.
- Wziąłem to
sobie bardzo serio.
- Fuck! – przeklął
i obaj wybuchliśmy śmiechem.
Jeszcze jakiś czas leżeliśmy obok
siebie, co jakiś czas, rzucając jakimiś pojedynczymi zdaniami i śmiejąc się. Kompletnie
na ten czas zapomniałem o Munie i o tym, co się dzisiaj wydarzyło, ale to miało
się wkrótce zmienić. W pewnym momencie Tom po prostu zasnął. Nawet nie czuł,
gdy go jeszcze wycierałem wilgotnym ręcznikiem. Musiał być wykończony, bo nawet
nie reagował, gdy wycierając go, dotykałem jego krocza. Był teraz taki bezbronny,
że aż podnieciła mnie sama myśl, że mógłbym w tej chwili zrobić z nim wszystko.
Czy właśnie tego typu uczucie kręciło Munę, że posunęła się do porwania nas?
Odgoniłem szybko te chore myśli. Przykryłem go i położyłem się koło niego.
Wczesnym
rankiem obudził mnie telefon. Co prawda, dźwięk miałem wyłączony, ale
wibracyjne pomruki na nocnym stoliku dostatecznie szybko wyrwały mnie ze snu.
Poderwałem się z łóżka i chwyciłem komórkę, zaglądając na wyświetlacz, to DJ. Zerknąłem
na Toma, nadal spał, telefon na szczęście go nie obudził. Odebrałem i
pospiesznie wyszedłem z pokoju, żeby go nie obudzić rozmową.
- Halo – odezwałem
się zachrypnięty.
- Bill?
- Tak – odchrząknąłem.
- Musimy się
spotkać – powiedział. Brzmiał jakoś dziwnie, jakby był zły. – W czwórkę – dodał,
a po moim ciele przetoczył się lodowaty chłód. Już chyba wiedział więcej, niż
mu powiedział Tom. Tylko, co? Czyżby Muna mu powiedziała, że nas porwała? Niemożliwe!
- Coś się stało?
– zapytałem ostrożnie.
- Tak, mam
dosyć tych mistyfikacji. Chcę wam wszystkim spojrzeć w oczy i poznać prawdę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Genialny odcinek!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Muna naopowiadała DJ'owi jakichś bzdur i biedny już sam nie wie w co wierzyć. Może będzie musiał wybrać -czy wierzyć przyjaciołom, czy niedawno poznanej dziewczynie?
Pozdrawiam. :)
Nawet nie wiesz jak dobrze trafiłaś :)
OdpowiedzUsuńMam szczerą nadzieję, że uwierzy chłopakom :D
UsuńNawet nie chodzi o kwestie czy im uwierzy, ale o to, co zrobi poznając całą prawdę.
UsuńPrzetrzymałam się prawie dwa tygodnie, żeby nie czytać tutaj nic i oszczędzić sobie nerwów, wiedząc czym skończy się każdy odcinek, wczoraj pękłam, przeczytałam i mam ochotę się zastrzelić, że nie wytrzymałam jeszcze kilku dni :(
OdpowiedzUsuńUgh, DJ to nie głupi chłopak, życie go nieźle nakopało po dupie, więc mam nadzieję, że nie da się nabrać na sztuczki Muny i uwierzy chłopakom. Tyle dla niego w końcu zrobili, nie oczekując nic w zamian. Tom nie miał żadnych powodów, żeby mu nakłamać i wiem, że to nie takie proste, ale mógł mu powiedzieć, do czego Muna ich zmusiła. No ale cóż, pozostaje mi czekać do następnego rozdziału i mieć nadzieję, że DJ będzie trzymał stronę chłopaków i że ta wariatka nikomu nie zrobi krzywdy. Zastanawia mnie też to, czy naprawdę Muna nic Tomowi nie wstrzyknęła i chciała go nastraszyć, czy o co chodzi? Ugh, tyle niewiadomych!
No nic... Wracam do nauki, może wtedy szybciej poleci mi czas.
PS: Widziałam, że po jednym z postów pisałaś, że Ria raczej nie zniknie z życia Toma. Ja w sumie już od dawna się zastanawiałam, jak to między nimi jest, bo ona chyba nic wielkiego nie robi, prawda? Po prostu się przy nim ustawiła i tyle. Po przeczytaniu chyba z setki wywiadów z bliźniakami, skupiających się glównie na Billu, ja jeszcze wierzę, że Tom ją rzuci. Bo jakoś jest z nią i w ogóle, ale... za każdym razem jest coś w stylu, że powtarza Billowi, że za dużo oczekuje, że nie ma czegoś takiego jak miłość o jakiej pisze się w książkach itd., więc myślę, że on jej nie kocha. Może jest przywiązany, pewnie się dobrze dogadują, ale nie byłabym taka pewna, że ją kocha. Kto wie? Może po prostu musi zakręcić się koło niego ktoś inny, przy kim straci głowę?
Uhm, dobra, starczy tego marudzenia.
Czekam na nowy rozdział i pozdrawiam!
obsesja
Muna zmaściła sprawę, chciała Toma naprawdę naćpać, a on miał po prostu szczęście, że tak szybko zareagował. DJ właśnie przez to, że wiele już w życiu przeszedł będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Co zrobi przeczytasz w następnym odcinku.
UsuńCo do samej Rii, to ja szczerze mówiąc mam mieszane uczucia. Na dobrą sprawę nikt nie wie czym ona się teraz zajmuje. Bazowaniem na tym, że się było mis Wietnamu wiele już nie ugra, bo lata lecą. Tym, że była fryzjerką, cóż, za wielkich ambicji zawodowych to nie miała, nic dziwnego, że Tomowi ciągle włosy wyłażą z kitki, założę się, że to jej dzieło, biedny :) Ciężko wywnioskować jaka relacja jest między nimi, ale fakt jest taki, że ciągle kreci się wokół Toma, a on mówi wprost, że jest w związku. My możemy spekulować czy to jest układ czy coś więcej. Laska nie jest brzydka, tego nie można powiedzieć, może się podobać facetom, no i na pierwszy rzut oka jest łudząco podobna do Jassicy Alby, tej która tak się Tomowi podoba, więc może to też jakiś jego sentyment. Cóż zobaczymy, jak to będzie. Jeśli to tylko układ, to wcześniej czy później znajdzie się dziewczyna, która naprawdę zawładnie jego sercem.
Jessica Alba jest słodka, wygląda mega sympatycznie i miło (nigdy się nie interesowałam, nie wiem jaka jest naprawdę), podczas gdy Ria wygląda trochę sukowato... nie wiem, nie chcę jej oceniać, bo kompletnie nie wiem, co na ten temat myslec, ale ma sukowaty wyraz twarzy :P
UsuńTacy jak oni mogą mieć na pęczki pięknych kobiet, dlatego uroda nie jest do końca wyznacznikiem. Faceci pokazują się z pięknymi kobietami, ale nie koniecznie z tymi samymi biorą ślub, więc jest nadzieja :P
Teraz pozostaje mi wierzyć, że DJ zalicza się do tej grupy, która ma mój szacunek.
Pozdrawiam!
Co się dziwisz Rii, złapał dobrą partię, już jej nawet nie poprzeszkadza, że jest od niej sporo młodszy. Gdzie ona się tak ustawi? Są sławni, a ona przy okazji możne ugrać coś dla siebie, a w dzisiejszych czasach kontakty to podstawa. Ja też mam nadzieje, że Ria jest tylko na pokaz. Na prawdę życzę sobie i wszystkim kochającym Toma tego z całego serca. Z samym Tomem jest ten problem, że nie wiemy czego on dokładnie szuka u kobiety, bo to co on mówi w wywiadach to jedno, a może być coś jeszcze albo zupełnie co innego.
UsuńWidze akcja sie rozkreca <3 :3
OdpowiedzUsuńJejku to jest takie świetne!!!! Nie mogę się doczekać!!! Błagam Cię, kochana wstaw szybko bo nie wytrzymam!!!! <3333
OdpowiedzUsuń