Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 19 kwietnia 2015


Witajcie mordeczki.
Dziś ostatni odcinek „Kochanków” nie będę się rozpisywać, bo się zagadałam z fajną osóbką i kompletnie straciłam poczucie czasu. Wybaczcie.
Mam nadzieję, że komuś przypadło do gustu to opowiadanko. Pisanie z dwóch perspektyw to naprawdę  wyzwanie, wam się to czyta pewnie lekko, ale ja zawsze musiałam pamiętać, że z perspektywy danej osoby muszę czegoś nie wiedzieć, co nie zawsze było mi na rękę.
Co dalej? Otóż, udumało mi się nowe opowiadanko. Będzie to coś nieco innego, ale oczywiście twincest. Mówiąc, coś innego mam na myśli, że nie będzie kompletnie związane z zespołem Tokio Hotel.
Więcej dowiecie się we wtorek, bo mam przyjemność zaprosić was właśnie we wtorek na pierwszy odcinek tego nowego opowiadania.
A póki co zapraszam was na ostatni odcinek i liczę na wasze zdanie.
Wasza Niki


PS. Kochani 
Chyba źle się wyraziłam i wszyscy myślicie, że to kolejne opowiadanko będzie  jakieś z innej beczki. Będzie w nim Tom i Bill! Wrzucam wam zapowiedź  przeczytajcie sobie. Chodzi mi o to, że nie będą w tym opowiadaniu tym kim są normalnie czyli zespołem Tokio Hotel.

Odcinek 50 END



*

Minęło trzy miesiące, od tamtego fatalnego dnia. Tom chyba się już w końcu z tego otrząsnął.
DJ więcej się do nas nie odezwał. Dziwnie się z tym czułem. Kilka razy nawet chciałem do niego zadzwonić albo, choć napisać mu smsa, ale Tom powiedział, żebym tego nie robił, więc odpuściłem.
Wieczorem dostałem telefon od MTV z informacją, że nasz zespół wygrał w konkursie MMM i że pod koniec tygodnia odbędzie się rozdanie nagród.
Choć już nie byliśmy w trasie, nasi fani nadal o nas nie zapomnieli i właśnie dali o sobie znać, dzięki czemu zdobyliśmy tę nagrodę. Tom zadzwonił do Georga i Gustava, żeby pakowali manele i przylatywali, bo jako zespół nagrodę musieliśmy odebrać razem.
Cieszyłem się, jak dziecko, kiedy przylecieli, bo strasznie się za nimi stęskniłem. Przez dziesięć lat przebywaliśmy ze sobą praktycznie non stop i chociaż nie raz mówiłem, że już nie mogę na nich patrzeć, to po tygodniu nieobecności zaczynałem czuć się bez nich nieswojo.
Najbardziej, oprócz oczywiście ich, cieszyłem się, że przywieźli nam chleb. Nie, że w Stanach nie ma chleba, bo jest, ale nie ma takiego, jaki lubimy. Przez dwa dni zajadaliśmy się z Tomem głównie chlebem. Georg miał z nas ubaw po pachy, ale chociaż kolejny dzień zapowiadał się, że na śniadanie, obiad i kolację zjemy chleb z dodatkami, to nadal nie mieliśmy go dosyć.
Wieczorem w dniu rozdania nagród wyszykowaliśmy się wszyscy i pojechaliśmy na galę rozdania MMM. Zupełnie się nie spodziewałem, że spotkamy tam DJ’a, aż przyspieszył mi puls, kiedy go zobaczyłem i widziałem, że on także nas zauważył.
- DJ – powiedziałem, na co Tom od razu spojrzał w stronę, w którą patrzyłem. – Podejdziemy?
- Nie – odparł i usiadł na kanapie, ciągnąc mnie za rękaw, żebym i ja usiadł. Przez co straciłem z oczu DJ’a. Sądziłem, że już więcej się nie zobaczymy tego wieczoru, ale zaskoczył mnie, gdy podszedł do nas, tuż po rozdaniu nagród, kiedy staliśmy całą paczką przy samochodzie, zbierając się już do powrotu do domu.
- Chciałem wam pogratulować nagrody. Macie naprawdę wspaniałych fanów – powiedział, wyciągając w stronę Gustava dłoń.
- Dzięki – odparł krótko Gustav i uścisnął mu rękę.  Tak samo Georg. Kiedy wyciągnął do mnie, byłem zaskoczony, uchwyciłem jego rękę, zaciskając i patrząc mu prosto w oczy. Chciałem widzieć, jakie są jego odczucia. Czy brzydzi się nas? Ale niczego takiego nie dostrzegłem.  Kiedy uścisnął dłoń Toma, sądziłem, że na tym się skończy i odejdzie, on jednak stał tam nadal.
- Teraz pewnie jedziecie to uczcić – rzucił.
- Nie. Jedziemy prosto do domu, bo o północy mamy samolot do Niemiec – wyjaśnił Georg.
- Tak szybko wracacie?
- Chleb się skończył, pora wracać.
- Chleb? - zdziwił się.
- Geo! – Uderzyłem go w ramie, ale on nic sobie z tego nie zrobił i ciągnął dalej.
- Jeśli chcesz tym gościom sprawić prezent, to przywieś im niemiecki chleb. Najlepiej całe dwie walizy.
- Nie słuchaj go, on przesadza. – Nadal próbowałem go powstrzymać, bo ewidentnie nas kompromitował, choć to było na swój sposób bardzo urocze.
- Wątpię – rzucił Gustav.  - Od trzech dni jemy w kółko tylko chleb. Przyleciałem tu, mając nadzieję, że objem się amerykańskimi fast-food’ami, a tymczasem czuję się, jakbym był na chlebowej diecie.
DJ się zaśmiał. To było miłe usłyszeć jego śmiech.
- Zapamiętam to sobie. Nie będę was zatrzymywał. – Zamyślił się nad czymś, po czym spojrzał na mnie i Toma. – Macie jakieś plany na jutrzejsze popołudnie?
- Nie – odparłem, a Tom pokręcił jedynie głową.
- Chciałbym się z wami spotkać i pogadać, zanim wrócę do Niemiec.
Tom skinął głową.
- Może przyjdziesz do nas – zaproponował.
- Jeśli dacie mi swój adres, to chętnie.
Podałem mu.
- Dzięki, to wpadnę tak koło piętnastej.
- Będziemy – powiedział Tom.
- No to spadam.  Szczęśliwej podróży. – Pożyczył jeszcze chłopakom i odszedł.
Byłem taki podekscytowany, że już nie potrafiłem skupić się na niczym innym. 
Odwieźliśmy przed północą Georga i Gustava na lotnisko. A w drodze powrotnej w końcu mogłem dać upust wszystkiemu temu, co chodziło mi po głowie. Gadałem na okrągło, nie dając praktycznie Tomowi szansy wtrącenia się do mojego monologu.
- Czemu nic nie mówisz? – zapytałem, kiedy dojeżdżaliśmy już do domu.
- Bo mi nie dajesz dojść do słowa – powiedział. – Uspokój się. Nakręcasz się niepotrzebnie.
- Nie wiem, czego się spodziewać. Chyba nie był zły, no nie?
- Nie sądzę.
- Jak myślisz, patrzył na nas z obrzydzeniem?
- Nie.
- Skąd wiesz?
Tom westchnął.
- Coś czuję, że dziś w nocy to nie zaśniesz, a ja przez ciebie też.
- Ty się nie denerwujesz?
- Nie.
- Nie zależy ci na jego przyjaźni?
- Zależy, ale nie będę się jarał na wyrost, kiedy nawet nie wiem, o co mu chodzi. Równie dobrze może jutro nas zaszantażować.
Spojrzałem na Toma, natychmiast milknąc. Przez ostatnie cztery godziny ani razu nie dopuściłem do siebie myśli, którą Tom wypowiedział tak gładko, burząc całkowicie mój spokój i grzebiąc wszelkie nadzieje.
- Dzięki - warknąłem na niego, wysiadając z auta i trzaskając z całej siły drzwiami.
- O co ci chodzi?
- Potrafisz dobić. Jesteś w tym mistrzem. Wystarczyło jedno zdanie, żeby mnie zdołować.
- To tylko domysły.
- Domysły?
- Tak. Takie same jak twoje.
- Dlaczego akurat twoje domysły zawsze muszą iść w negatywnym kierunku?
- A twoje zawsze w pozytywnym?
Prychnąłem i wszedłem do domu.
Poszedłem pod prysznic, było już grubo po drugiej w nocy i mimo wszystko czułem się jakiś zmęczony. Położyłem się do łóżka, ale jeszcze nie zdążyłem się ułożyć, a Tom wszedł do mojego pokoju.
- Śpisz już? – zapytał.
- Tak.
Przysiadł na brzegu łóżka.
- Przepraszam. Nigdy nie bierzesz sobie mojego czarnowidztwa do serca, czemu akurat dzisiaj tak cię to zdenerwowało?
- Bo lubię DJ’a. Chciałbym, żeby nas zrozumiał. Co w tym dziwnego?
- Ja też go lubię i chcę, żeby nas zrozumiał.
- To, po co to powiedziałeś? – Usiadłem.
- Bo nie chcę sobie zrobić nadziei. To takie zabezpieczenie. – Zmarszczyłem brwi. – Wiesz, lepiej się rozczarować w pozytywnym kierunku niż założyć, że coś będzie dobrze, a wyjdzie źle.
- To głupie.
Wzruszył ramionami.
- Taki już jestem.
Palnąłem się z powrotem na poduszkę i ciężko odetchnąłem, uciekając wzrokiem w stronę okna i żaluzji, których zapomniałem zasłonić. W pewnym sensie Tom miał racje, ale co ja na to poradzę, że zawsze tak się ekscytuję i może jak dziecko naiwni wyobrażam sobie same dobre rzeczy.
- Będzie dobrze – powiedział.
Spojrzałem na niego.
- Skąd wiesz?
- Bo to zwykle ty masz rację – uśmiechnął się.
- Niby – przyznałem. - A co jeśli ten jeden jedyny raz będzie wyjątek i racja będzie po twojej stronie?
- Trudno – powiedział.
- Tak po prostu?
- Tak po prostu. Daj już temu spokój. Przez chłopaków mieliśmy post całe cztery dni. Mam na ciebie taką ochotę, że już od wczoraj ledwo się powstrzymuję. – Odrzucił kołdrę, którą jeszcze chwilę temu naciągnąłem prawie pod samą szyję.
- Tom…
- Wiesz, że wczoraj rano, kiedy poszedłeś pod prysznic rozważyłem wśliźniecie ci się do łazienki i zrobienie tego pod prysznicem?
- Żartujesz?
- Nie. Gdyby mi Georg dupy nie zawracał i mnie nie zatrzymał, zrobiłbym to.
- Tom, wiesz, że mimo wszystko musimy uważać? Nikt nie może się dowiedzieć, nawet oni.
- Przecież nic się nie stało.
- Ale myślałeś o tym.
- Nikt mi nie zabroni o tym myśleć. Zresztą już od kilku dni myślę, co ci zrobię, kiedy w końcu zostaniemy sami.
Uniosłem brew.
- Jesteśmy sami – stwierdziłem.
- Nareszcie – powiedział i wsunął dłonie pod moją koszulkę, a po moim ciele przeszło stado dreszczy.
- Tom... – Potrafił naprawdę w ciągu jednej chwili przekierować moje myśli na zupełnie inne tory. Zawsze tak było. Nawet wtedy, gdy nic nas jeszcze nie łączyło, oprócz braterskiej więzi. Jego usta sięgnęły mojej szyi, atakując jej najwrażliwsze strefy. Zupełnie nie wiem, jak on to robił, ale wariowałem przy każdym kolejnym pocałunku i dotyku na moim ciele. Nawet nie wiem, kiedy wsunął dłoń w moje bokserki, wynosząc mnie na szczyt rozkoszy. – Tom…
- Odwróć się na brzuch – poprosił.
- Nie, nie chcę.
- No, odwróć. – Zaczął mnie ciągnąć za rękę.
- Tom, jestem zmęczony, po prostu zrób to i pozwól mi spać.
- O nie. Nie ma mowy. I co ty mi tu z tym spaniem, do szóstej jeszcze sporo czasu.
- To co?
Położyłem się na brzuchu, wtulając się w poduszkę.
- Zaraz odechce ci się spać – powiedział i zaczął podnosić mi tyłek, zmuszając, żebym wypiął się do niego.
- Nie mam siły, Tom – pożaliłem się, ale w odpowiedzi poczułem tylko, jak wsuwa mi dwie poduszki pod brzuch i zmusza mnie naciskiem ręki, bym położył się na nie. Dziwnie się czułem, pomimo że leżałem swobodnie, to byłem wypięty i to mi się z niczym romantycznym nie kojarzyło.
- Co ty wyprawiasz? – zapytałem go w końcu.
- Rozluźnij się. Za chwilę zrobię ci coś zajebiście przyjemnego.
- Jasne – bąknąłem pod nosem. - Czuję się jak dziwka.
- A ja nie mogę się napatrzyć na twój tyłek. – Położył na moich pośladkach dłonie i zatoczył nimi kilka razy kółka, masując je. – Nie jedna laska mogłaby ci pozazdrościć takiego tyłka. Jest idealny.
Poczułem, jak jego zainteresowanie z moich pośladków przesunęło się nagle między nie. Zaczął dotykać mojego wejścia, co cholernie mnie podniecało. Robił to wiele razy wcześniej, ale teraz na tyle długo, że podniosłem głowę i zerknąłem na niego. Był tak skupiony, że nawet nie zauważył, jak się na niego patrzę.
- Tom? – odezwałem się, ściągając na siebie jego spojrzenie. – Co ty wyprawiasz?
- Lubisz, kiedy cię tak dotykam?
- Lubię. Ale lubię cię też czuć w środku.
- Do tego też dojdziemy. Rozluźnij się – powiedział i zaczął się kłaść na mnie. Poczułem, jak bardzo jest podniecony. Jego członek ocierał się o moje wejście i byłem prawie pewny, że za chwilę we mnie wejdzie. Jednak zdziwiłem się, kiedy zaczął mnie całować po karku i plecach, a dłońmi pieścił moje boki. Aż westchnąłem, czując, jak przeszedł mnie dreszcz i wszystko skumulowało się w moim podbrzuszu.
Pocałunki Toma powoli schodziły w dół kręgosłupa. Czułem, że zaczyna lizać moją skórę. Jego ciepły język dawał niesamowite odczucia, a kiedy, w pewnym momencie, przejechał nim przez środek moich pośladków, skupiając się na moim wejściu, nie wytrzymałem.
- Boże, Tom – stęknąłem, chcąc się podnieść.
- Nie! Leż! – Powstrzymał mnie.
- Tom.
- Podoba ci się? – zapytał i wcale nie czekał na moją odpowiedź, tylko kolejny raz zaczął mnie tam lizać. Doznanie było tak intensywne, zwłaszcza kiedy naciskał językiem na wejście, że uda mi zaczęły drżeć.
- Tom – zaskomlałem, a jego dłoń pogłaskała mój nabrzmiały członek. – Przestań! Już nie mogę.
Czułem, że się zaśmiał, bo moje pośladki owiało ciepłe powietrze.
- Mówiłem, że ci się spodoba.
Jęknąłem, ukrywając twarz w poduszce i zaciskając ręce na pościeli. Dosłownie rozpływałem się teraz z rozkoszy. Podciągnąłem kolana, wypinając tyłek jeszcze wyżej. Jego język drażnił moje wejście, ale nie wchodził do środka, a ja chciałem go poczuć głęboko i mocno. W moim podbrzuszu podniecenie szalało. Czułem, jak mój członek pulsuje, a Tom delikatnie go głaszczę, kontrolując, żebym czasem za wcześnie nie doszedł.
- Chcesz, żebym ci wsadził palec do środka?
- Tak. Nawet dwa albo trzy.
Znowu się zaśmiał.
- Jeden.
- Wsadź go, do cholery! – warknąłem, czując, jak zaczynam cały dygotać z podniecenia, zupełnie jakby mi było zimno.
Jeszcze raz przejechał językiem przez środek moich pośladków, zostawiając tam tyle śliny, że czułem jak spływa mi po jądrach i zaczął wsadzać palec. Byłem tak napalony, że ledwo go poczułem.
- Tom, proszę, przestań się bawić. Ja prawie tego nie czuję. Wsadź, chociaż dwa.
- Wsadziłem ci dwa – powiedział. – Nie sądziłem, że tak cię to rozpali.
- To wejdź we mnie i nie żałuj sobie, bo jeśli za chwilę tego nie zrobisz, to zwariuję.
- Mówiłem, że to będzie coś ekstra, ale gdybym wiedział, jak bardzo będziesz na to reagował, zrobiłbym to już wcześniej. Kto by pomyślał, że mój język doprowadzi cię do takiego stanu.
Poczułem, jak wysuwa palce i przykłada coś innego. Sięgnąłem ręką, chcąc sprawdzić, co to. Jeśli miał zamiar wsadzić mi kolejny raz palce, to go zjebię.
- Spokojnie, to mój Tommy – usłyszałem i w tym samym momencie, będąc już pewny, że to jego członek, odchyliłem się do tyłu, nabijając się na niego. I dopiero teraz poczułem się spełniony.
- Głębiej Tom – wyszeptałem, napawając się tym doznaniem. Tom spełnił moją prośbę. Wchodził bardzo głęboko. Nie specjalnie lubiłem kochać się od tyłu, bo w tej pozycji penetracja była bardzo głęboka i to bolało. Jednak dzisiaj byłem tak podniecony, że zamiast bólu, odczuwałem kolejne fale rozkoszy.
Pchnięcie za pchnięciem. Jego dłoń zaciskająca się na moim członku. Usta sięgające mojego karku i szczyt rozkoszy. Nareszcie!
Opadłem na pościel zdyszany. Tom wyszedł ze mnie i położył się obok mnie.
- To było niezłe – powiedział zdyszany.
- Mówiłem ci ostatnio, że nie będziemy się kochać w tej pozycji – przypomniałem mu, a on spojrzał na mnie. – Zmieniłem zdanie. Jeśli za każdym razem doprowadzisz mnie do takiego stanu, to będzie moja ulubiona pozycja.
Zaczął się śmiać.
- Postaram się wymyślić jeszcze kilkadziesiąt innych, które polubisz.
Podniosłem się i pocałowałem go w usta.
- Mówiłem ci, że cię kocham?
- Hm… w ciągu ostatniej godziny, nie – odparł.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. – Objął mnie, tuląc do siebie.
               
Strasznie się denerwowałem, kiedy punkt piętnasta DJ’a wciąż nie było. W końcu przyszedł. Dokładnie minutę później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- No, co jest, nie otworzysz? – zapytał Tom.
- Nie mogę. Ty idź.  -  Pokręcił tylko głową i ruszył w stronę drzwi.

*

Nie wiem, czemu, ale w przeciwieństwie do Billa, ja byłem wyjątkowo spokojny. Jakbym podświadomie wiedział, że DJ przyszedł tu w dobrej intencji. Pod wieloma względami byliśmy do siebie podobni. I może, dlatego w jakiś sposób wiedziałem, co myśli.
Kiedy otwarłem drzwi, nasze spojrzenia utkwiły w sobie.
- Hej – odezwał się pierwszy.
- Witaj. Wejdź – powiedziałem i odsunąłem się z przejścia, zapraszając go do środka. Zatrzymał się jednak zaraz, jak tylko przekroczył próg, spoglądając na mnie, a ja mu wskazałem ręką drogę prosto do naszego salonu, gdzie na kanapie siedział Bill, blady jak ściana.
- Witaj, Bill.
- Cześć, DJ.
- Siadaj - powiedziałem, samemu stając się zachowywać naturalnie, choć widziałem, że sam DJ jest zdenerwowany, a Bill siedzi tak sztywno, jakby właśnie połknął kołek. – Napijesz się czegoś?- zapytałem.
- Chętnie – odparł. – Właściwie to nawet coś przyniosłem. – Wyciągnął spod kurtki butelkę whisky. – Myślę, że będzie dobre na tę okazję.
Uśmiechnąłem się i skinąłem tylko głową.
- Przyniosę szklanki – powiedziałem i poszedłem do kuchni, wracając po chwili ze szkłem.
- Strasznie się denerwuję – powiedział i wypuścił głośno powietrze.
- My też - rzucił Bill, ale kiedy na niego spojrzałem, sprostował.  - Znaczy ja, bo Tom…
- Ja też – dodałem jednak. Może nie przeżywałem tego tak jak Bill, ale gdzieś tam odczuwałem lekki niepokój.
- Po tobie to nawet widać – stwierdził DJ, patrząc na Billa. – Ale ty się dobrze maskujesz.
- Bill jest bardziej wrażliwy. A kiedy mu na czymś w szczególności zależy, to wygląda właśnie tak, jak widzisz – sprostowałem, nalewając do szklanek trunku. – Może wypijmy najpierw, to znacznie ułatwi rozmowę – zaproponowałem.
- Tak, zwłaszcza, jak się upiję – skomentował DJ. – Wtedy bywam wyjątkowo rozmowny.
Zaśmialiśmy się wszyscy i wypiliśmy po dwie kolejki. Alkohol powoli zaczął robić swoje. Wszyscy nieco się rozluźniliśmy.
- Przede wszystkim chciałbym się wytłumaczyć z mojego milczenia.
- Niczego nie musisz nam tłumaczyć – powiedział Bill.
- Wiem, ale chcę. Znajomość z Seleną, z Muną – poprawił się. – Ona oszalała po tym, jak jej rodzice zginęli w zamachu na World Trade Center z 11 września. To było zbyt wiele jak dla tak młodej osoby.
- To ją wcale nie usprawiedliwia - powiedział Bill.
- Tak, wiem. Chciałem, żebyście wiedzieli, jak do tego doszło.
- Okej – odparłem.
- Tak – mruknął pod nosem i wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy. – Chciałem też wam to oddać. To telefon Muny.
- Po co nam go dajesz? – zapytałem.
- Nie oddałem go policji. Jest na nim wasze nagranie z Turcji. Poznałem całą sprawę. Może nie ze szczegółami, ale przez to, że przez przypadek byłem z nią związany, w jakiś sposób zostałem w to też zamieszany. W każdym razie to, czego się dowiedziałem i tak mi wystarczyło. Jest mi głupio, że wam nie uwierzyłem. Znaczy, wierzyłem, ale pewne rzeczy wydawały mi się przekoloryzowane. Teraz już wiem, że obaj mówiliście szczerą prawdę.
I Szczerze mówiąc, nie odzywałem się, dlatego tak długo, bo ta historia ogromnie mną wstrząsnęła. Nie wiedziałem, co wam powiedzieć i jak się zachować. Nadal nie wiem. Przepraszam, ale oglądałem ten filmik wiele razy i za każdym razem widziałem na waszych twarzach inny rodzaj cierpienia.
Spojrzałem na Billa, miał na twarzy wypieki, czuł się zażenowany tą sytuacją. - Powiedziałeś Tom, że nadal to robicie.
- Tak – Potwierdziłem. – I nie przestaniemy, dopóki sami nie zdecydujemy, że kończymy z tym.
- Rozumiem. Macie świadomość, jaki sekret mi powierzacie?
- Nie wiem, dlaczego, ale ci ufam – powiedziałem – Poza tym, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale poniekąd to właśnie ty mi uświadomiłeś, co czuję do Billa.
- Ja?
- Tak. Kiedy przychodziłem do ciebie po prochy, a Bill nie jednokrotnie pisał albo do mnie dzwonił, ty za każdym razem mnie utwierdzałeś w przekonaniu, że zachowuję się stosunku do niego jak zakochany.
- Bo tak wyglądałeś. Zresztą, ja sądziłem, że ta twoja połówka, to kobieta. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że to może być mężczyzna, a co dopiero brat.
- Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to, co czuję, to miłość. Nie było to dla mnie, to całe uświadamianie sobie, co czuję i co się ze mną dzieje, łatwe. Nawet wtedy, gdy byłem na odtruciu, między nami nic jeszcze nie było.
- Więc kiedy?
- W sumie to dopiero, kiedy przylecieliśmy do ameryki.
- Wasi rodzice wiedzą?
Bill pokręcił głową.
- Nikt nie wie, oprócz ciebie. O tym, że zostaliśmy zmuszeni do współżycia w Turcji też wie tylko Jost i ty, no i wasale Muny. Ale oni chyba nawet nie wiedzą, kim tak naprawdę byliśmy.
- Jak to? Naprawdę wasi rodzice nie wiedzą? To, co im powiedzieliście?
- Tak zdecydowaliśmy, dla mamy byłby to za duży cios. Powiedzieliśmy im, że po prostu nas tam przetrzymywała. Tylko Jost wie, co się tam wydarzyło. Rozumiem, że to cię pewnie obrzydza. Każdego zresztą pewnie by obrzydzało, gdyby się dowiedział, że jego przyjaciel posuwa swojego rodzonego brata.
Pokręcił głową.
- To nie tak. Wielu moich klientów, żeby zdobyć pieniądze na działkę, sprzedawało się. Wiecie, co mam na myśli? - Obaj z Billem skinęliśmy głowami. - Właściwie jest mi to obojętne, co robicie. Ja po prostu nie mogłem tego wszystkiego ogarnąć. Zrozumcie mnie, poznałem szczegóły porwania. Jost też swoje dołożył, bo przyznał się w końcu, że wie. Do tego to wszystko, co z wami przeżyłem, zanim wyjechaliście do Stanów i to ile mi pomogliście. No i śmierć Seleny, znaczy Muny, to było dla mnie za wiele. Do tego jestem skończonym idiotą, bo zakochałem się w niej.
- Nie jesteś idiotą – powiedział Bill. – Muna była piękną dziewczyną, Tomowi też wpadła w oko. – DJ spojrzał na mnie, a ja tylko przytaknąłem.
- No właśnie, ten stos rewelacji mnie po prostu pokonał. Musiałem to sobie wszystko przemyśleć na spokojnie.
Zerknąłem na Billa, miałem ochotę mu teraz powiedzieć, a nie mówiłem. Ale ugryzłem się w język. Ja czułem, że DJ się odezwie wcześniej czy później. Po prostu to czułem.
- Znaczy, nie brzydzisz się nas? – zapytał Bill.
- Nie. No, co wy. Jeśli się kochacie i tego właśnie chcecie, to, co mi do tego?
Bill odetchnął, co nie uszło uwadze DJ’a.
- To aż takie ważne dla ciebie? – zapytał.
- Polubiłem cię. Nawet nie wiesz, jak brakowało mi rozmów z tobą.
- Mnie też. Poza tym, bez was moja kariera leży i kwiczy, a Jost ciosa mi kołki na głowie. Tylko sobie teraz nie pomyślcie, że właśnie dlatego tu przyszedłem.
W każdym razie miałeś rację, Bill. Sława to piętno. Jeszcze nawet nie stałem się jakoś rozpoznawany, a już boleśnie się o tym przekonałem.
- Szczęście, że tylko tak to się skończyło – powiedziałem.
- Szkoda, że Selena wybrała śmierć, zamiast odkupienie swoich win i normalne życie.
- Szkoda – powiedziałem. Mnie też jest przykro, zwłaszcza że chciałem ją uratować ze wszystkich sił. Myślę jednak, że każdy jest kowalem własnego losu.
- Masz rację.
Nalałem do szklanek kolejną porcję alkoholu.
- No to może za przyjaźń – zaproponowałem toast. DJ chwycił ochoczo za szklankę.
- Za przyjaźń! - Stuknęliśmy się we trójkę i wypiliśmy toast do dna. – Tak już przy okazji, mogę zadać wam niedyskretne i dość intymne pytanie?
- Wal – rzuciłem, odstawiając szklankę na stolik.
- Jak to jest, robić to z własnym bratem?
- Kierujesz to pytanie do mnie, czy do Billa?
- Do obojga. Jeśli nie chcecie, nie odpowiadajcie. Wybaczcie, chyba jestem już wstawiony, że w ogóle o to pytam, ale dręczy mnie to i już nawet starałem się sobie wyobrazić, co bym czuł, gdybym miał to zrobić z moją siostrą i… Dobra nie było pytania. Polej mi lepiej jeszcze, bo jeśli nie uwale się, to nie spojrzę wam już więcej w oczy.
Zaśmiałem się i spojrzałem na Billa, widząc, jak skinął lekko głową, dając mi przyzwolenie, bym mu powiedział.
- Nie zmienia się nic, prócz świadomości, że to mój brat. Poza tym znam go tak dobrze, że to wiele ułatwia. Wiesz, każdy grymas, mruknięcie, czy nawet foch, niczego przede mną nie ukryje.
DJ słuchał z uwagą, wlewając w siebie kolejną porcje alkoholu.
- Więc tak to odczuwasz? – zapytał Bill.
- A ty jak? – zaczęliśmy dyskutować między sobą.
- Myślałem, że muszę ci wszystko mówić.
Prychnąłem.
- Znam cię lepiej niż ty sam siebie.
DJ pokręcił tylko głową.
- Wy naprawdę jesteście odjechani.
- Kiedy wracasz do Niemiec? – zapytałem, zmieniając temat.
- W przyszłym tygodniu. A co wy będziecie robić?
- Na razie cieszymy się wolnością i sobą.
- Należy się wam, po tym, co przeszliście. Mimo że to, co robicie, jest zboczone to, kurwa zazdroszczę wam, że macie siebie i możecie to wszystko przeżywać wspólnie.
Piliśmy do wieczora i przez prawie całą noc, wyciągnąłem z barku jeszcze jedną butelkę. Po tym piciu dwa dni zdychałem, ale warto było. DJ stał się jedyną osobą, która wiedziała o naszym związku, a ilekroć do nas przyjeżdżał, zawsze wyskoczył z jakimś nietypowym pytaniem. Jednak tym razem to Bill mu wszystko tłumaczył, przybierając przy tym taką gamę odcieni czerwieni, że jego twarz spokojnie mogłaby służyć, jako wzorzec barw w Castoramie.

4 LATA PÓŹNIEJ.

Właśnie wylądowaliśmy w Berlinie. Dziś zaczynamy promocję naszej nowej płyty „Kings of Suburbia”. Po tak długim czasie zdecydowaliśmy się jednak wrócić na scenę, ale już bez Josta i wszystkich tych, którzy mówili nam, co i jak mamy robić. Wróciliśmy tak, jak chcieliśmy i z piosenkami, które były tylko naszym dziełem.
Odkąd wiedziałem, że przylecimy do kraju, nie potrafiłem się pozbyć jednego głupiego pomysłu, a mianowicie odwiedzenia naszej pani psycholog. Byłem cholernie ciekawe jej miny, gdybyśmy jej powiedzieli, że po tym incydencie jesteśmy w związku. Tyle mnie ten pomysł dręczył, że namówiłem Billa i jak tylko udało się nam znaleźć kilka godzin, wyłącznie dla siebie, pojechaliśmy do jej gabinetu.
- O Boże, to naprawdę wy? – Przyglądała się raz mnie raz Billowi. – Zapraszam. Wpuściła nas do swojego gabinetu. – Macie jakiś problem?
- Nie, nie – zaczął nawijać Bill. – Jesteśmy właśnie na promocji naszej nowej płyty. Wiele się w naszym życiu wydarzyło przez ten czas.
- To wspaniale. Bardzo się cieszę, że jesteście zadowoleni. Bo jesteście, prawda?
- Tak, bardzo – potwierdził Bill, a ja zauważyłem na jej biurku ciasteczka, chyba to były nawet te same, co przed laty.
- Te ciasteczka są dla pacjentów, czy…- wtrąciłem się, na co Bill spojrzał na mnie z mordem w oczach.
- Tak, są dla pacjentów, ale wy chyba nie jesteście już moimi pacjentami.
- Nie – przyznałem. - Szkoda, bo zawsze mi smakowały, a takich w Stanach niestety nie ma.
Sięgnęła po paczkę i podała mi ją.
- Proszę, częstuj się.
- Dziękuję – odparłem, zapychając buzie i pozwalając Billowi w końcu kontynuować.
- Widzę, że między wami się nic nie zmieniło – powiedziała, a ja przełykając w pośpiechu, wtrąciłem.
- Konfiguracja nie. On jest na dole ja na górze i to raczej nigdy się nie zmieni.
- Nie rozumiem – stwierdziła.
- I to twoim zdaniem było elokwentne? – zapytał mnie Bill.
Wzruszyłem ramionami.
- Jak mam to rozumieć? – zapytała.
- Najlepiej dosłownie – dorzuciłem.
- Uprawiacie ze sobą seks? - zapytała wprost.
- Kochamy się, a seks jest tylko nieodzownym elementem tego, co do siebie czujemy – wyjaśnił Bill.
- Dlaczego mi o tym mówicie?
- Bo wiemy, że obowiązuję panią tajemnica lekarska i…
- To był mój pomysł - wtrąciłem. –  To chyba ma jakąś nazwę w psychologii, w każdym razie chodzi o to, że wyjawienie tego sekretu cholernie nas kręci. – Lekarka zamilkła. Pierwszy raz widziałem, żeby psycholog nie wiedział, co powiedzieć, więc ciągnąłem dalej. -  A pamięta pani, jak byliśmy tu po raz pierwszy?
- Tak, zdenerwowałeś się i wyszedłeś.
- Właśnie. A wie pani dlaczego?
- Bo powiedziałam, że wybrałeś to, co dla ciebie było lepsze.
- Nie. Bo uświadomiłem sobie, że to, co mu robiłem w pewnym momencie, zaczęło mi sprawiać przyjemność.
Lekarka spojrzała na Billa, po czym znowu na mnie.
- Niech sobie pani nie bierze tego do serca. Jest pani dobrą lekarką. Billowi dobrze robiły te wizyty, ale przez tą naszą szczególną bliźniaczą więź, była pani i tak na straconej pozycji.
- Tak – przyznał Bill. – Przyszliśmy tu dzisiaj, bo chcieliśmy pani podziękować, mimo wszystko. Poniekąd pani rady sprawiły, że odnaleźliśmy szczęście i spokój w swoich ramionach. Na nas już pora, czas nas goni. Wpadliśmy tu tylko na chwilę. – Wstaliśmy obaj z kanapy. Bill wyciągną do niej rękę, żegnając się z nią i ruszył w stronę drzwi.  Kiedy ja jej uścisnąłem dłoń i już miałem ruszyć za Billem do wyjścia, zatrzymała mnie jeszcze.
- Tom?
Odwróciłem się.
- To, co powiedzieliście, to oczywiście był żart, prawda? – Stałem przez chwilę, patrząc jej w oczy. W końcu jednak uśmiechnąłem się i puściłem jej oczko, dając jej wolną rękę do zinterpretowania sobie tego, jak zechce.
- Do widzenia pani doktor – powiedziałem i wyszedłem z gabinetu.
Czy dziś żałuję, że założyliśmy zespół? Nie. Wiele złego spotkało nas, tylko dlatego, że chcieliśmy żyć tak, jak to sobie wymarzyliśmy. Ale w całej tej komercji shit’u znalazłem też coś pięknego i czystego – miłość. Prawdziwą miłość. Więc myślę, że warto było i niczego nie żałuję.

The end



17 komentarzy:

  1. Cała twa twórczość jest dla mnie czymś niezwykłym myślę że powinnaś wydać książkę bo to co robisz jest po prostu piękne nie mam słów które opiszą to co czuje po każdym twoim opowiadaniu. Uwielbiam cię :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Postaram się na razie skupić na fikach i popracować jeszcze nad swoim warsztatem pisarskim, a późnej zobaczymy.

      Usuń
  2. Opowiadanie zakończone, z jednej strony szkoda, bo mogła bym czytać i czytać to opowiadanie. Mogę tylko powiedzieć, że było fascynujące, momentami zabierało dech w piersiach, wzruszało i nawet rozśmieszało. Podziwiam Cię, że dałaś rade pisać z dwóch perspektyw i nie wyszedł z tego szajs, a już takie czytałam. Kochankowie jest genialne, dramat, akcja i romans w jednym, czego chcieć więcej.
    Dziękuje Ci za to, że tworzysz takie dzieła, które chwytają za serce i zapadają głęboko w pamięć. Twojej twórczości nie ma się dość i chce się jej więcej. Dobrze, że wtorek już nie długo, czym Nas teraz zaskoczysz?
    Bliźniacy idą na bok, na zawsze, czy tylko na chwilę? Twincest bez Toma i Billa, zapowiada się interesująco.
    Na koniec, jak zawsze życzę dużo weny, samych pozytywnej energii od czytelników oraz powodzenia, oby nowe opowiadanie przypadło wszystkim do gusty i podbiło ich serca, jak poprzednie.
    Pozdrawiam Mona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mnie źle zrozumiałaś. Jak twincest bez Toma i Billa? Tylko z Tomem i Billem, kochana. To stonka o bliźniakach Kaulitz i żadne inne opowiadanie się tu nie znajdzie, tylko takie, które jest z nimi związane.

      Usuń
  3. Nie komentowałam tu wcześniej, gdyż po prostu..no, nie mam do tego talentu, ale musisz wiedzieć, że od początku czytałam "Kochanków" :D Dziś z całego serca chciałam ci podziękować za to co robisz, za te opowiadanie, które zdecydowanie jest jednym z najlepszych jakie czytałam ..jak nie najlepszym..(: Cieszę się, że wszytsko zakończyło się happy end'em i..co jeszcze..Życzę dalszych sukcesów i nie przestawaj pisać, gdyż robisz to znakomicie! Nie mogę sie też doczekać kolejnego opowiadania, które jak na razie pozostaje zagadką. Nie wiem czy coś nie o Tokio Hotel przypadanie mi do gustu, ale czuje, że tak, gdyż kocham wszystko co tworzysz.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie nie będzie związane ze zespołem, ale Bill i Tom są głównymi jego bohaterami.

      Usuń
  4. O, to bardzo miło to słyszeć :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Odcinek świetny jak zwykle <3 Naprawdę szkoda, że to ostatni odc. Mam nadzieję, że kolejne opowiadania będą równie ciekawe c; Więc oczywiście życzę weny :* A tym czasem może wpadniesz ? ;) --- http://alienn483.blogspot.com/ --- dopiero się zaczyna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze, to nie wiem, co napisać. Mimo wszystko to opowiadanie był można jeszcze troche pociągnąć. Nie twierdzę, że to zakończenie jest złe, bo jest genialne, jak całe opowiadanie, jednak myślę, że dałabyś radę to kontynuwować. Oczywiście jest to twoje opowiadanie isama decydujesz, kiedy je zakońcysz, ale to ne zmienia faktu, że nieźle się na nie nakręciłam.
    Po DJ'u n8ie spodziewałam się takiej tolerancji. Sądziłam, że ta rozmowa będzie wyglądać trochę inaczej.
    Szkoda, że kochankowie już się kończą, ale nie można ciągnąć opowiadań w nieskonczoność. cieszę się, że będzie nowy twc, bo nkocham twoje opowiadania. I osoba Anonimowa mav rację. Powinnaś książki pisać, na pewno bym wszystkie przeczytała.
    Cóż mogę więcej napisać? Chyba tylko, że czekam na pierwszy rozdział nowego opka i życzę ci mnóstwa weny
    Pozdrawiam
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde z opowiadań na dobrą sprawę można pociągnąć dalej, ale zwykle robi się z tego pisanina na siłę i to już widać. DJ wiele w życiu przeszedł, a tacy ludzie zawsze mają wielką tolerancję dla innych, bo to właśnie doświadczenia uczą człowieka życia i pokory. Mnie samą życie postawiło kilka razy w sytuacji, której czegoś nie akceptowałam i musiałam coś z tym zrobić, a im bardziej się zarzekałam i trwałym w swoich przekonaniach, nie chcąc zaakceptować innej możliwości, tym częściej byłam w takich sytuacjach, jakby na złość.
      Ale nie martw się w nowym opowiadaniu seks też będzie :)

      Usuń
    2. Rozumiem. Sama miałam kilka takich sytuacji.
      Czy ja coś o seksie pisałam?
      Mnie bardziej z tym nakręcaniem chodziło o wciagnięcie. Pochłonęło mnie to opowiadanie zupełnie i potrafiłam cała dużą przerwę odswiezac stronę, żeby sprawdzić, czy już dodałaś, czy nie.
      To opowiadanie było boskie. Żadne inne jeszcze mnie tak nie wciagneło. Z kochankami może rywalizować jedynie poza granicami umysłów, choć reszta też jest znakomita.
      I serio pomyśl nad napisaniem ksiażki.
      Pozdrawiam
      KOTEK
      P.S, O której będzie nowe opowiadanie?

      Usuń
  7. Wiedziałam, że DJ to mądry chłopak:) Zajęło mu to trochę, ale w końcu przetrawił to, co się stało i nawet zaczęło go to kręcić, jestem pod wrażeniem :D
    Całe opowiadanie równie dobre jak zawsze, lubię styl jakim piszesz i podziwiam, że masz czas, żeby dodawać rozdziały tak systematycznie. Od samego początku opowiadanie było wciągające i zaskakujące, pamiętam jak wszyscy się zastanawiali, jak bliźniaki się do siebie zbliżą:) Jedyne czego żałuję to że Tom ani razu nie pozwolił tomowi na bycie na górze w łóżku, jakoś jestem zwolenniczką równości w związkach i wiem, że Tom z reguły nie pasuje do roli osoby uległem, no ale raz czy dwa mógłby się skusić:) Namawiam do jakiegoś one-shota na ten temat:P
    Nie przedłużając, opowiadania do tej pory były naprawdę dobre, więc tego samego oczekuję po kolejnym. Zapowiada się nieźle.
    Pozdrawiam!
    obsesja

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne opowiadanie, naprawdę jestem pod wrażeniem! Przeczytałam w mig i ani trochę się nie nudziłam, co zdarza mi się często nawet przy najlepszych utworach. Wizja pięćdziesięciu rozdziałów była trochę przerażające, ale chwalę ich długość! Była bardzo optymalna, nie męczyła i mogłam sobie w wybranym momencie zrobić przerwę, a nie zdychać przy ich kończeniu.
    Naprawdę potrafisz zająć się uczuciami bohaterów. Obraz uzależnionego Toma przedstawiony był bardzo dobrze. Prócz tego odeszłaś od schematu, m.in. gdzie albo Bill i Tom z początku się nie znają lub któryś z nich uświadamia sobie, że chce, aby łączyło ich więcej.
    Widać, że włożyłaś w opowiadanie wiele pracy i opłacało się. Jeden z najlepszych fanficów TH jakie czytałam i jestem pewna, że wkrótce zabiorę się za kolejne opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ok, to jest pierwsze opowiadanie twincest jakie przeczytałam od początku do końca. Miałam wiele podejść do tego typu opowiadań,ale po pierwsze, obrzydzało mnie to, że są to bracia, a po drugie, fabuła była denna. Znalazłam ten blog przez przypadek i pierwsze co chciałam zrobić, kiedy dowiedziałam się jaka to tematyka, to go wyłączyć. Ale po przeczytaniu paru zadań pierwszego rozdziału doszłam do wniosku, że może jednak nie będzie tak źle. Twój styl pisanie jest spełnieniem moich marzeń, jest niezaprzeczalnie obłędny. Także tylko z tego powodu zdecydowałam się kontynuować czytanie. Po paru rozdziałach uzmysłowilam sobie,że fabuła wciąga mnie coraz bardziej i bardziej. Nie mogłam się doczekać, aby dowiedzieć się co stanie się z bliźniakami. Pochłonęłam to opowiadanie w 2 dni i 2 noce xd i śmiało mogę stwierdzić, że jest obłędne. Zaraz zabieram się za czytanie następnych opowiadań o Tomie i Billu. Jest tylko jeden problem, Twoje opowiadania są tak dobre, że jak skończę je wszystkie czytać, to nie znajdę już niczego dobrego. Nikt Ci nie dorówna.
    Pozdrawiam serdecznie
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Madziu za komentarz. Przyznam, że bardzo, ale to bardzo mnie ucieszył.
      Dla mnie związek między rodzeństwem też był na początku, czymś nie do pomyślenia, ale zagłębiając się w tematykę dostrzegłam coś chyba najistotniejszego w tej całej nagonce i niechęci do tego typu relacji między rodzeństwem, a mianowicie samo uczucie. Miłość, która jest przecież taka czysta sama w sobie, że chyba nie trzeba już żadnych więcej słów. Mam nadzieję, że każde z moich opowiadań sprawi Ci przyjemność czytania, a ja dziękuję Ci za komentarz i oczywiście zapraszam do śledzenia bloga na bieżąco, by z każdym odcinkiem dowiedzieć się, jak bliźniaki poradzą sobie z kolejnym problemem na ich drodze do szczęścia we dwóch.
      Buziaczki :*

      Usuń
  10. Witaj. Wczoraj trafiłam na ciebie ze strony Obsesji. I jak zobaczyłam całe opowiadanie postanowiłam przeczytać. Muszę przyznać że zrobiłaś na mnie duże wrażenie wątkiem kryminalnym i Muną. Przeczytałam niemal na jednym oddechu i wiem że będę wracać. Jeśli czas pozwoli zabiorę się za kolejne. Liczę że będzie równie porywające. Wielkie gratulacje. Myślałam że już nie zaskoczy mnie nic. A tobie się udało i zaskoczyć mnie i napisać wspaniałą historie. Czapka z gly

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*