Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 19 kwietnia 2015
21:57
Witajcie mordeczki.
Dziś ostatni odcinek „Kochanków”
nie będę się rozpisywać, bo się zagadałam z fajną osóbką i kompletnie straciłam
poczucie czasu. Wybaczcie.
Mam nadzieję, że komuś przypadło do
gustu to opowiadanko. Pisanie z dwóch perspektyw to naprawdę wyzwanie, wam się to czyta pewnie lekko, ale
ja zawsze musiałam pamiętać, że z perspektywy danej osoby muszę czegoś nie
wiedzieć, co nie zawsze było mi na rękę.
Co dalej? Otóż, udumało mi się
nowe opowiadanko. Będzie to coś nieco innego, ale oczywiście twincest. Mówiąc,
coś innego mam na myśli, że nie będzie kompletnie związane z zespołem Tokio
Hotel.
Więcej dowiecie się we wtorek, bo
mam przyjemność zaprosić was właśnie we wtorek na pierwszy odcinek tego nowego opowiadania.
A póki co zapraszam was na ostatni
odcinek i liczę na wasze zdanie.
Wasza Niki
PS. Kochani
Chyba źle się wyraziłam i wszyscy myślicie, że to kolejne opowiadanko będzie jakieś z innej beczki. Będzie w nim Tom i Bill! Wrzucam wam zapowiedź przeczytajcie sobie. Chodzi mi o to, że nie będą w tym opowiadaniu tym kim są normalnie czyli zespołem Tokio Hotel.
Odcinek 50 END
*
Minęło trzy miesiące, od tamtego fatalnego dnia. Tom chyba
się już w końcu z tego otrząsnął.
DJ więcej się do nas nie odezwał. Dziwnie się z tym czułem.
Kilka razy nawet chciałem do niego zadzwonić albo, choć napisać mu smsa, ale
Tom powiedział, żebym tego nie robił, więc odpuściłem.
Wieczorem dostałem telefon od MTV z informacją, że nasz
zespół wygrał w konkursie MMM i że pod koniec tygodnia odbędzie się rozdanie
nagród.
Choć już nie byliśmy w trasie, nasi fani nadal o nas nie zapomnieli
i właśnie dali o sobie znać, dzięki czemu zdobyliśmy tę nagrodę. Tom zadzwonił
do Georga i Gustava, żeby pakowali manele i przylatywali, bo jako zespół nagrodę
musieliśmy odebrać razem.
Cieszyłem się, jak dziecko, kiedy przylecieli, bo strasznie
się za nimi stęskniłem. Przez dziesięć lat przebywaliśmy ze sobą praktycznie
non stop i chociaż nie raz mówiłem, że już nie mogę na nich patrzeć, to po tygodniu
nieobecności zaczynałem czuć się bez nich nieswojo.
Najbardziej, oprócz oczywiście ich, cieszyłem się, że
przywieźli nam chleb. Nie, że w Stanach nie ma chleba, bo jest, ale nie ma takiego,
jaki lubimy. Przez dwa dni zajadaliśmy się z Tomem głównie chlebem. Georg miał
z nas ubaw po pachy, ale chociaż kolejny dzień zapowiadał się, że na śniadanie,
obiad i kolację zjemy chleb z dodatkami, to nadal nie mieliśmy go dosyć.
Wieczorem w dniu rozdania nagród wyszykowaliśmy się wszyscy
i pojechaliśmy na galę rozdania MMM. Zupełnie się nie spodziewałem, że spotkamy
tam DJ’a, aż przyspieszył mi puls, kiedy go zobaczyłem i widziałem, że on także
nas zauważył.
- DJ – powiedziałem, na co Tom od
razu spojrzał w stronę, w którą patrzyłem. – Podejdziemy?
- Nie – odparł i usiadł na
kanapie, ciągnąc mnie za rękaw, żebym i ja usiadł. Przez co straciłem z oczu
DJ’a. Sądziłem, że już więcej się nie zobaczymy tego wieczoru, ale zaskoczył
mnie, gdy podszedł do nas, tuż po rozdaniu nagród, kiedy staliśmy całą paczką przy
samochodzie, zbierając się już do powrotu do domu.
- Chciałem wam pogratulować
nagrody. Macie naprawdę wspaniałych fanów – powiedział, wyciągając w stronę
Gustava dłoń.
- Dzięki – odparł krótko Gustav i
uścisnął mu rękę. Tak samo Georg. Kiedy wyciągnął
do mnie, byłem zaskoczony, uchwyciłem jego rękę, zaciskając i patrząc mu prosto
w oczy. Chciałem widzieć, jakie są jego odczucia. Czy brzydzi się nas? Ale
niczego takiego nie dostrzegłem. Kiedy uścisnął
dłoń Toma, sądziłem, że na tym się skończy i odejdzie, on jednak stał tam nadal.
- Teraz pewnie jedziecie to uczcić
– rzucił.
- Nie. Jedziemy prosto do domu,
bo o północy mamy samolot do Niemiec – wyjaśnił Georg.
- Tak szybko wracacie?
- Chleb się skończył, pora wracać.
- Chleb? - zdziwił się.
- Geo! – Uderzyłem go w ramie,
ale on nic sobie z tego nie zrobił i ciągnął dalej.
- Jeśli chcesz tym gościom
sprawić prezent, to przywieś im niemiecki chleb. Najlepiej całe dwie walizy.
- Nie słuchaj go, on przesadza. –
Nadal próbowałem go powstrzymać, bo ewidentnie nas kompromitował, choć to było
na swój sposób bardzo urocze.
- Wątpię – rzucił Gustav. - Od trzech dni jemy w kółko tylko chleb. Przyleciałem
tu, mając nadzieję, że objem się amerykańskimi fast-food’ami, a tymczasem czuję
się, jakbym był na chlebowej diecie.
DJ się zaśmiał. To było miłe usłyszeć jego śmiech.
- Zapamiętam to sobie. Nie będę
was zatrzymywał. – Zamyślił się nad czymś, po czym spojrzał na mnie i Toma. –
Macie jakieś plany na jutrzejsze popołudnie?
- Nie – odparłem, a Tom pokręcił jedynie
głową.
- Chciałbym się z wami spotkać i
pogadać, zanim wrócę do Niemiec.
Tom skinął głową.
- Może przyjdziesz do nas –
zaproponował.
- Jeśli dacie mi swój adres, to
chętnie.
Podałem mu.
- Dzięki, to wpadnę tak koło
piętnastej.
- Będziemy – powiedział Tom.
- No to spadam. Szczęśliwej podróży. – Pożyczył jeszcze
chłopakom i odszedł.
Byłem taki podekscytowany, że już nie potrafiłem skupić się
na niczym innym.
Odwieźliśmy przed północą Georga i Gustava na lotnisko. A w
drodze powrotnej w końcu mogłem dać upust wszystkiemu temu, co chodziło mi po głowie.
Gadałem na okrągło, nie dając praktycznie Tomowi szansy wtrącenia się do mojego
monologu.
- Czemu nic nie mówisz? – zapytałem,
kiedy dojeżdżaliśmy już do domu.
- Bo mi nie dajesz dojść do słowa
– powiedział. – Uspokój się. Nakręcasz się niepotrzebnie.
- Nie wiem, czego się spodziewać.
Chyba nie był zły, no nie?
- Nie sądzę.
- Jak myślisz, patrzył na nas z
obrzydzeniem?
- Nie.
- Skąd wiesz?
Tom westchnął.
- Coś czuję, że dziś w nocy to
nie zaśniesz, a ja przez ciebie też.
- Ty się nie denerwujesz?
- Nie.
- Nie zależy ci na jego
przyjaźni?
- Zależy, ale nie będę się jarał
na wyrost, kiedy nawet nie wiem, o co mu chodzi. Równie dobrze może jutro nas zaszantażować.
Spojrzałem na Toma, natychmiast milknąc. Przez ostatnie
cztery godziny ani razu nie dopuściłem do siebie myśli, którą Tom wypowiedział
tak gładko, burząc całkowicie mój spokój i grzebiąc wszelkie nadzieje.
- Dzięki - warknąłem na niego, wysiadając
z auta i trzaskając z całej siły drzwiami.
- O co ci chodzi?
- Potrafisz dobić. Jesteś w tym
mistrzem. Wystarczyło jedno zdanie, żeby mnie zdołować.
- To tylko domysły.
- Domysły?
- Tak. Takie same jak twoje.
- Dlaczego akurat twoje domysły
zawsze muszą iść w negatywnym kierunku?
- A twoje zawsze w pozytywnym?
Prychnąłem i wszedłem do domu.
Poszedłem pod prysznic, było już grubo po drugiej w nocy i mimo
wszystko czułem się jakiś zmęczony. Położyłem się do łóżka, ale jeszcze nie zdążyłem
się ułożyć, a Tom wszedł do mojego pokoju.
- Śpisz już? – zapytał.
- Tak.
Przysiadł na brzegu łóżka.
- Przepraszam. Nigdy nie bierzesz
sobie mojego czarnowidztwa do serca, czemu akurat dzisiaj tak cię to
zdenerwowało?
- Bo lubię DJ’a. Chciałbym, żeby
nas zrozumiał. Co w tym dziwnego?
- Ja też go lubię i chcę, żeby nas
zrozumiał.
- To, po co to powiedziałeś? – Usiadłem.
- Bo nie chcę sobie zrobić nadziei.
To takie zabezpieczenie. – Zmarszczyłem brwi. – Wiesz, lepiej się rozczarować w
pozytywnym kierunku niż założyć, że coś będzie dobrze, a wyjdzie źle.
- To głupie.
Wzruszył ramionami.
- Taki już jestem.
Palnąłem się z powrotem na poduszkę i ciężko odetchnąłem, uciekając
wzrokiem w stronę okna i żaluzji, których zapomniałem zasłonić. W pewnym sensie
Tom miał racje, ale co ja na to poradzę, że zawsze tak się ekscytuję i może jak
dziecko naiwni wyobrażam sobie same dobre rzeczy.
- Będzie dobrze – powiedział.
Spojrzałem na niego.
- Skąd wiesz?
- Bo to zwykle ty masz rację – uśmiechnął
się.
- Niby – przyznałem. - A co jeśli
ten jeden jedyny raz będzie wyjątek i racja będzie po twojej stronie?
- Trudno – powiedział.
- Tak po prostu?
- Tak po prostu. Daj już temu spokój.
Przez chłopaków mieliśmy post całe cztery dni. Mam na ciebie taką ochotę, że
już od wczoraj ledwo się powstrzymuję. – Odrzucił kołdrę, którą jeszcze chwilę
temu naciągnąłem prawie pod samą szyję.
- Tom…
- Wiesz, że wczoraj rano, kiedy
poszedłeś pod prysznic rozważyłem wśliźniecie ci się do łazienki i zrobienie
tego pod prysznicem?
- Żartujesz?
- Nie. Gdyby mi Georg dupy nie
zawracał i mnie nie zatrzymał, zrobiłbym to.
- Tom, wiesz, że mimo wszystko
musimy uważać? Nikt nie może się dowiedzieć, nawet oni.
- Przecież nic się nie stało.
- Ale myślałeś o tym.
- Nikt mi nie zabroni o tym myśleć.
Zresztą już od kilku dni myślę, co ci zrobię, kiedy w końcu zostaniemy sami.
Uniosłem brew.
- Jesteśmy sami – stwierdziłem.
- Nareszcie – powiedział i wsunął
dłonie pod moją koszulkę, a po moim ciele przeszło stado dreszczy.
- Tom... – Potrafił naprawdę w ciągu
jednej chwili przekierować moje myśli na zupełnie inne tory. Zawsze tak było. Nawet
wtedy, gdy nic nas jeszcze nie łączyło, oprócz braterskiej więzi. Jego usta sięgnęły
mojej szyi, atakując jej najwrażliwsze strefy. Zupełnie nie wiem, jak on to
robił, ale wariowałem przy każdym kolejnym pocałunku i dotyku na moim ciele. Nawet
nie wiem, kiedy wsunął dłoń w moje bokserki, wynosząc mnie na szczyt rozkoszy.
– Tom…
- Odwróć się na brzuch –
poprosił.
- Nie, nie chcę.
- No, odwróć. – Zaczął mnie
ciągnąć za rękę.
- Tom, jestem zmęczony, po prostu
zrób to i pozwól mi spać.
- O nie. Nie ma mowy. I co ty mi
tu z tym spaniem, do szóstej jeszcze sporo czasu.
- To co?
Położyłem się na brzuchu, wtulając się w poduszkę.
- Zaraz odechce ci się spać – powiedział
i zaczął podnosić mi tyłek, zmuszając, żebym wypiął się do niego.
- Nie mam siły, Tom – pożaliłem
się, ale w odpowiedzi poczułem tylko, jak wsuwa mi dwie poduszki pod brzuch i
zmusza mnie naciskiem ręki, bym położył się na nie. Dziwnie się czułem, pomimo
że leżałem swobodnie, to byłem wypięty i to mi się z niczym romantycznym nie
kojarzyło.
- Co ty wyprawiasz? – zapytałem
go w końcu.
- Rozluźnij się. Za chwilę zrobię
ci coś zajebiście przyjemnego.
- Jasne – bąknąłem pod nosem. -
Czuję się jak dziwka.
- A ja nie mogę się napatrzyć na
twój tyłek. – Położył na moich pośladkach dłonie i zatoczył nimi kilka razy kółka,
masując je. – Nie jedna laska mogłaby ci pozazdrościć takiego tyłka. Jest idealny.
Poczułem, jak jego zainteresowanie z moich pośladków przesunęło
się nagle między nie. Zaczął dotykać mojego wejścia, co cholernie mnie
podniecało. Robił to wiele razy wcześniej, ale teraz na tyle długo, że podniosłem
głowę i zerknąłem na niego. Był tak skupiony, że nawet nie zauważył, jak się na
niego patrzę.
- Tom? – odezwałem się, ściągając
na siebie jego spojrzenie. – Co ty wyprawiasz?
- Lubisz, kiedy cię tak dotykam?
- Lubię. Ale lubię cię też czuć w
środku.
- Do tego też dojdziemy.
Rozluźnij się – powiedział i zaczął się kłaść na mnie. Poczułem, jak bardzo
jest podniecony. Jego członek ocierał się o moje wejście i byłem prawie pewny,
że za chwilę we mnie wejdzie. Jednak zdziwiłem się, kiedy zaczął mnie całować
po karku i plecach, a dłońmi pieścił moje boki. Aż westchnąłem, czując, jak
przeszedł mnie dreszcz i wszystko skumulowało się w moim podbrzuszu.
Pocałunki Toma powoli schodziły w dół kręgosłupa. Czułem, że
zaczyna lizać moją skórę. Jego ciepły język dawał niesamowite odczucia, a kiedy,
w pewnym momencie, przejechał nim przez środek moich pośladków, skupiając się na
moim wejściu, nie wytrzymałem.
- Boże, Tom – stęknąłem, chcąc
się podnieść.
- Nie! Leż! – Powstrzymał mnie.
- Tom.
- Podoba ci się? – zapytał i
wcale nie czekał na moją odpowiedź, tylko kolejny raz zaczął mnie tam lizać.
Doznanie było tak intensywne, zwłaszcza kiedy naciskał językiem na wejście, że
uda mi zaczęły drżeć.
- Tom – zaskomlałem, a jego dłoń
pogłaskała mój nabrzmiały członek. – Przestań! Już nie mogę.
Czułem, że się zaśmiał, bo moje pośladki owiało ciepłe
powietrze.
- Mówiłem, że ci się spodoba.
Jęknąłem, ukrywając twarz w poduszce i zaciskając ręce na
pościeli. Dosłownie rozpływałem się teraz z rozkoszy. Podciągnąłem kolana, wypinając
tyłek jeszcze wyżej. Jego język drażnił moje wejście, ale nie wchodził do środka,
a ja chciałem go poczuć głęboko i mocno. W moim podbrzuszu podniecenie szalało.
Czułem, jak mój członek pulsuje, a Tom delikatnie go głaszczę, kontrolując,
żebym czasem za wcześnie nie doszedł.
- Chcesz, żebym ci wsadził palec
do środka?
- Tak. Nawet dwa albo trzy.
Znowu się zaśmiał.
- Jeden.
- Wsadź go, do cholery! – warknąłem,
czując, jak zaczynam cały dygotać z podniecenia, zupełnie jakby mi było zimno.
Jeszcze raz przejechał językiem przez środek moich
pośladków, zostawiając tam tyle śliny, że czułem jak spływa mi po jądrach i zaczął
wsadzać palec. Byłem tak napalony, że ledwo go poczułem.
- Tom, proszę, przestań się bawić.
Ja prawie tego nie czuję. Wsadź, chociaż dwa.
- Wsadziłem ci dwa – powiedział.
– Nie sądziłem, że tak cię to rozpali.
- To wejdź we mnie i nie żałuj
sobie, bo jeśli za chwilę tego nie zrobisz, to zwariuję.
- Mówiłem, że to będzie coś
ekstra, ale gdybym wiedział, jak bardzo będziesz na to reagował, zrobiłbym to
już wcześniej. Kto by pomyślał, że mój język doprowadzi cię do takiego stanu.
Poczułem, jak wysuwa palce i przykłada coś innego. Sięgnąłem
ręką, chcąc sprawdzić, co to. Jeśli miał zamiar wsadzić mi kolejny raz palce,
to go zjebię.
- Spokojnie, to mój Tommy –
usłyszałem i w tym samym momencie, będąc już pewny, że to jego członek, odchyliłem
się do tyłu, nabijając się na niego. I dopiero teraz poczułem się spełniony.
- Głębiej Tom – wyszeptałem, napawając
się tym doznaniem. Tom spełnił moją prośbę. Wchodził bardzo głęboko. Nie
specjalnie lubiłem kochać się od tyłu, bo w tej pozycji penetracja była bardzo głęboka
i to bolało. Jednak dzisiaj byłem tak podniecony, że zamiast bólu, odczuwałem
kolejne fale rozkoszy.
Pchnięcie za pchnięciem. Jego dłoń zaciskająca się na moim członku.
Usta sięgające mojego karku i szczyt rozkoszy. Nareszcie!
Opadłem na pościel zdyszany. Tom wyszedł ze mnie i położył
się obok mnie.
- To było niezłe – powiedział
zdyszany.
- Mówiłem ci ostatnio, że nie
będziemy się kochać w tej pozycji – przypomniałem mu, a on spojrzał na mnie. –
Zmieniłem zdanie. Jeśli za każdym razem doprowadzisz mnie do takiego stanu, to
będzie moja ulubiona pozycja.
Zaczął się śmiać.
- Postaram się wymyślić jeszcze
kilkadziesiąt innych, które polubisz.
Podniosłem się i pocałowałem go w usta.
- Mówiłem ci, że cię kocham?
- Hm… w ciągu ostatniej godziny,
nie – odparł.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. – Objął mnie, tuląc
do siebie.
Strasznie się denerwowałem, kiedy
punkt piętnasta DJ’a wciąż nie było. W końcu przyszedł. Dokładnie minutę
później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- No, co jest, nie otworzysz? – zapytał
Tom.
- Nie mogę. Ty idź. - Pokręcił
tylko głową i ruszył w stronę drzwi.
*
Nie wiem, czemu, ale w przeciwieństwie do Billa, ja byłem
wyjątkowo spokojny. Jakbym podświadomie wiedział, że DJ przyszedł tu w dobrej
intencji. Pod wieloma względami byliśmy do siebie podobni. I może, dlatego w
jakiś sposób wiedziałem, co myśli.
Kiedy otwarłem drzwi, nasze spojrzenia utkwiły w sobie.
- Hej – odezwał się pierwszy.
- Witaj. Wejdź – powiedziałem i odsunąłem
się z przejścia, zapraszając go do środka. Zatrzymał się jednak zaraz, jak tylko
przekroczył próg, spoglądając na mnie, a ja mu wskazałem ręką drogę prosto do
naszego salonu, gdzie na kanapie siedział Bill, blady jak ściana.
- Witaj, Bill.
- Cześć, DJ.
- Siadaj - powiedziałem, samemu stając
się zachowywać naturalnie, choć widziałem, że sam DJ jest zdenerwowany, a Bill
siedzi tak sztywno, jakby właśnie połknął kołek. – Napijesz się czegoś?-
zapytałem.
- Chętnie – odparł. – Właściwie
to nawet coś przyniosłem. – Wyciągnął spod kurtki butelkę whisky. – Myślę, że
będzie dobre na tę okazję.
Uśmiechnąłem się i skinąłem tylko głową.
- Przyniosę szklanki – powiedziałem
i poszedłem do kuchni, wracając po chwili ze szkłem.
- Strasznie się denerwuję – powiedział
i wypuścił głośno powietrze.
- My też - rzucił Bill, ale kiedy
na niego spojrzałem, sprostował. -
Znaczy ja, bo Tom…
- Ja też – dodałem jednak. Może nie
przeżywałem tego tak jak Bill, ale gdzieś tam odczuwałem lekki niepokój.
- Po tobie to nawet widać –
stwierdził DJ, patrząc na Billa. – Ale ty się dobrze maskujesz.
- Bill jest bardziej wrażliwy. A
kiedy mu na czymś w szczególności zależy, to wygląda właśnie tak, jak widzisz –
sprostowałem, nalewając do szklanek trunku. – Może wypijmy najpierw, to znacznie
ułatwi rozmowę – zaproponowałem.
- Tak, zwłaszcza, jak się upiję –
skomentował DJ. – Wtedy bywam wyjątkowo rozmowny.
Zaśmialiśmy się wszyscy i wypiliśmy po dwie kolejki. Alkohol
powoli zaczął robić swoje. Wszyscy nieco się rozluźniliśmy.
- Przede wszystkim chciałbym się
wytłumaczyć z mojego milczenia.
- Niczego nie musisz nam
tłumaczyć – powiedział Bill.
- Wiem, ale chcę. Znajomość z
Seleną, z Muną – poprawił się. – Ona oszalała po tym, jak jej rodzice zginęli w
zamachu na World Trade Center
z 11 września. To było zbyt wiele jak dla tak młodej osoby.
- To ją wcale nie usprawiedliwia -
powiedział Bill.
- Tak, wiem. Chciałem, żebyście
wiedzieli, jak do tego doszło.
- Okej – odparłem.
- Tak – mruknął pod nosem i wyciągnął
z kieszeni telefon komórkowy. – Chciałem też wam to oddać. To telefon Muny.
- Po co nam go dajesz? –
zapytałem.
- Nie oddałem go policji. Jest na
nim wasze nagranie z Turcji. Poznałem całą sprawę. Może nie ze szczegółami, ale
przez to, że przez przypadek byłem z nią związany, w jakiś sposób zostałem w to
też zamieszany. W każdym razie to, czego się dowiedziałem i tak mi wystarczyło.
Jest mi głupio, że wam nie uwierzyłem. Znaczy, wierzyłem, ale pewne rzeczy wydawały
mi się przekoloryzowane. Teraz już wiem, że obaj mówiliście szczerą prawdę.
I Szczerze mówiąc, nie odzywałem się, dlatego tak długo, bo
ta historia ogromnie mną wstrząsnęła. Nie wiedziałem, co wam powiedzieć i jak
się zachować. Nadal nie wiem. Przepraszam, ale oglądałem ten filmik wiele razy
i za każdym razem widziałem na waszych twarzach inny rodzaj cierpienia.
Spojrzałem na Billa, miał na twarzy wypieki, czuł się
zażenowany tą sytuacją. - Powiedziałeś Tom, że nadal to robicie.
- Tak – Potwierdziłem. – I nie przestaniemy,
dopóki sami nie zdecydujemy, że kończymy z tym.
- Rozumiem. Macie świadomość,
jaki sekret mi powierzacie?
- Nie wiem, dlaczego, ale ci ufam
– powiedziałem – Poza tym, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale poniekąd to właśnie
ty mi uświadomiłeś, co czuję do Billa.
- Ja?
- Tak. Kiedy przychodziłem do
ciebie po prochy, a Bill nie jednokrotnie pisał albo do mnie dzwonił, ty za każdym
razem mnie utwierdzałeś w przekonaniu, że zachowuję się stosunku do niego jak
zakochany.
- Bo tak wyglądałeś. Zresztą, ja
sądziłem, że ta twoja połówka, to kobieta. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że
to może być mężczyzna, a co dopiero brat.
- Jeszcze wtedy nie wiedziałem,
że to, co czuję, to miłość. Nie było to dla mnie, to całe uświadamianie sobie,
co czuję i co się ze mną dzieje, łatwe. Nawet wtedy, gdy byłem na odtruciu, między
nami nic jeszcze nie było.
- Więc kiedy?
- W sumie to dopiero, kiedy
przylecieliśmy do ameryki.
- Wasi rodzice wiedzą?
Bill pokręcił głową.
- Nikt nie wie, oprócz ciebie. O
tym, że zostaliśmy zmuszeni do współżycia w Turcji też wie tylko Jost i ty, no
i wasale Muny. Ale oni chyba nawet nie wiedzą, kim tak naprawdę byliśmy.
- Jak to? Naprawdę wasi rodzice
nie wiedzą? To, co im powiedzieliście?
- Tak zdecydowaliśmy, dla mamy
byłby to za duży cios. Powiedzieliśmy im, że po prostu nas tam przetrzymywała.
Tylko Jost wie, co się tam wydarzyło. Rozumiem, że to cię pewnie obrzydza. Każdego
zresztą pewnie by obrzydzało, gdyby się dowiedział, że jego przyjaciel posuwa
swojego rodzonego brata.
Pokręcił głową.
- To nie tak. Wielu moich
klientów, żeby zdobyć pieniądze na działkę, sprzedawało się. Wiecie, co mam na
myśli? - Obaj z Billem skinęliśmy głowami. - Właściwie jest mi to obojętne, co
robicie. Ja po prostu nie mogłem tego wszystkiego ogarnąć. Zrozumcie mnie, poznałem
szczegóły porwania. Jost też swoje dołożył, bo przyznał się w końcu, że wie. Do
tego to wszystko, co z wami przeżyłem, zanim wyjechaliście do Stanów i to ile
mi pomogliście. No i śmierć Seleny, znaczy Muny, to było dla mnie za wiele. Do
tego jestem skończonym idiotą, bo zakochałem się w niej.
- Nie jesteś idiotą – powiedział
Bill. – Muna była piękną dziewczyną, Tomowi też wpadła w oko. – DJ spojrzał na
mnie, a ja tylko przytaknąłem.
- No właśnie, ten stos rewelacji mnie
po prostu pokonał. Musiałem to sobie wszystko przemyśleć na spokojnie.
Zerknąłem na Billa, miałem ochotę mu teraz powiedzieć, a nie
mówiłem. Ale ugryzłem się w język. Ja czułem, że DJ się odezwie wcześniej czy
później. Po prostu to czułem.
- Znaczy, nie brzydzisz się nas?
– zapytał Bill.
- Nie. No, co wy. Jeśli się kochacie
i tego właśnie chcecie, to, co mi do tego?
Bill odetchnął, co nie uszło uwadze DJ’a.
- To aż takie ważne dla ciebie? –
zapytał.
- Polubiłem cię. Nawet nie wiesz,
jak brakowało mi rozmów z tobą.
- Mnie też. Poza tym, bez was
moja kariera leży i kwiczy, a Jost ciosa mi kołki na głowie. Tylko sobie teraz
nie pomyślcie, że właśnie dlatego tu przyszedłem.
W każdym razie miałeś rację, Bill. Sława to piętno. Jeszcze
nawet nie stałem się jakoś rozpoznawany, a już boleśnie się o tym przekonałem.
- Szczęście, że tylko tak to się skończyło
– powiedziałem.
- Szkoda, że Selena wybrała
śmierć, zamiast odkupienie swoich win i normalne życie.
- Szkoda – powiedziałem. Mnie też
jest przykro, zwłaszcza że chciałem ją uratować ze wszystkich sił. Myślę jednak,
że każdy jest kowalem własnego losu.
- Masz rację.
Nalałem do szklanek kolejną porcję alkoholu.
- No to może za przyjaźń – zaproponowałem
toast. DJ chwycił ochoczo za szklankę.
- Za przyjaźń! - Stuknęliśmy się we
trójkę i wypiliśmy toast do dna. – Tak już przy okazji, mogę zadać wam niedyskretne
i dość intymne pytanie?
- Wal – rzuciłem, odstawiając szklankę
na stolik.
- Jak to jest, robić to z własnym
bratem?
- Kierujesz to pytanie do mnie,
czy do Billa?
- Do obojga. Jeśli nie chcecie,
nie odpowiadajcie. Wybaczcie, chyba jestem już wstawiony, że w ogóle o to
pytam, ale dręczy mnie to i już nawet starałem się sobie wyobrazić, co bym
czuł, gdybym miał to zrobić z moją siostrą i… Dobra nie było pytania. Polej mi
lepiej jeszcze, bo jeśli nie uwale się, to nie spojrzę wam już więcej w oczy.
Zaśmiałem się i spojrzałem na Billa, widząc, jak skinął
lekko głową, dając mi przyzwolenie, bym mu powiedział.
- Nie zmienia się nic, prócz świadomości,
że to mój brat. Poza tym znam go tak dobrze, że to wiele ułatwia. Wiesz, każdy
grymas, mruknięcie, czy nawet foch, niczego przede mną nie ukryje.
DJ słuchał z uwagą, wlewając w siebie kolejną porcje
alkoholu.
- Więc tak to odczuwasz? – zapytał
Bill.
- A ty jak? – zaczęliśmy
dyskutować między sobą.
- Myślałem, że muszę ci wszystko
mówić.
Prychnąłem.
- Znam cię lepiej niż ty sam
siebie.
DJ pokręcił tylko głową.
- Wy naprawdę jesteście
odjechani.
- Kiedy wracasz do Niemiec? –
zapytałem, zmieniając temat.
- W przyszłym tygodniu. A co wy będziecie
robić?
- Na razie cieszymy się wolnością
i sobą.
- Należy się wam, po tym, co przeszliście.
Mimo że to, co robicie, jest zboczone to, kurwa zazdroszczę wam, że macie
siebie i możecie to wszystko przeżywać wspólnie.
Piliśmy do wieczora i przez prawie całą noc, wyciągnąłem z
barku jeszcze jedną butelkę. Po tym piciu dwa dni zdychałem, ale warto było. DJ
stał się jedyną osobą, która wiedziała o naszym związku, a ilekroć do nas przyjeżdżał,
zawsze wyskoczył z jakimś nietypowym pytaniem. Jednak tym razem to Bill mu wszystko
tłumaczył, przybierając przy tym taką gamę odcieni czerwieni, że jego twarz
spokojnie mogłaby służyć, jako wzorzec barw w Castoramie.
4 LATA PÓŹNIEJ.
Właśnie wylądowaliśmy w Berlinie. Dziś zaczynamy promocję
naszej nowej płyty „Kings of Suburbia”. Po tak długim czasie zdecydowaliśmy się
jednak wrócić na scenę, ale już bez Josta i wszystkich tych, którzy mówili nam,
co i jak mamy robić. Wróciliśmy tak, jak chcieliśmy i z piosenkami, które były tylko
naszym dziełem.
Odkąd wiedziałem, że przylecimy do kraju, nie potrafiłem się
pozbyć jednego głupiego pomysłu, a mianowicie odwiedzenia naszej pani
psycholog. Byłem cholernie ciekawe jej miny, gdybyśmy jej powiedzieli, że po
tym incydencie jesteśmy w związku. Tyle mnie ten pomysł dręczył, że namówiłem
Billa i jak tylko udało się nam znaleźć kilka godzin, wyłącznie dla siebie,
pojechaliśmy do jej gabinetu.
- O Boże, to naprawdę wy? – Przyglądała
się raz mnie raz Billowi. – Zapraszam. Wpuściła nas do swojego gabinetu. – Macie
jakiś problem?
- Nie, nie – zaczął nawijać Bill.
– Jesteśmy właśnie na promocji naszej nowej płyty. Wiele się w naszym życiu wydarzyło
przez ten czas.
- To wspaniale. Bardzo się cieszę,
że jesteście zadowoleni. Bo jesteście, prawda?
- Tak, bardzo – potwierdził Bill,
a ja zauważyłem na jej biurku ciasteczka, chyba to były nawet te same, co przed
laty.
- Te ciasteczka są dla pacjentów,
czy…- wtrąciłem się, na co Bill spojrzał na mnie z mordem w oczach.
- Tak, są dla pacjentów, ale wy
chyba nie jesteście już moimi pacjentami.
- Nie – przyznałem. - Szkoda, bo
zawsze mi smakowały, a takich w Stanach niestety nie ma.
Sięgnęła po paczkę i podała mi ją.
- Proszę, częstuj się.
- Dziękuję – odparłem, zapychając
buzie i pozwalając Billowi w końcu kontynuować.
- Widzę, że między wami się nic
nie zmieniło – powiedziała, a ja przełykając w pośpiechu, wtrąciłem.
- Konfiguracja nie. On jest na
dole ja na górze i to raczej nigdy się nie zmieni.
- Nie rozumiem – stwierdziła.
- I to twoim zdaniem było
elokwentne? – zapytał mnie Bill.
Wzruszyłem ramionami.
- Jak mam to rozumieć? –
zapytała.
- Najlepiej dosłownie – dorzuciłem.
- Uprawiacie ze sobą seks? - zapytała
wprost.
- Kochamy się, a seks jest tylko nieodzownym
elementem tego, co do siebie czujemy – wyjaśnił Bill.
- Dlaczego mi o tym mówicie?
- Bo wiemy, że obowiązuję panią
tajemnica lekarska i…
- To był mój pomysł - wtrąciłem.
– To chyba ma jakąś nazwę w psychologii,
w każdym razie chodzi o to, że wyjawienie tego sekretu cholernie nas kręci. –
Lekarka zamilkła. Pierwszy raz widziałem, żeby psycholog nie wiedział, co
powiedzieć, więc ciągnąłem dalej. - A pamięta
pani, jak byliśmy tu po raz pierwszy?
- Tak, zdenerwowałeś się i
wyszedłeś.
- Właśnie. A wie pani dlaczego?
- Bo powiedziałam, że wybrałeś to,
co dla ciebie było lepsze.
- Nie. Bo uświadomiłem sobie, że to,
co mu robiłem w pewnym momencie, zaczęło mi sprawiać przyjemność.
Lekarka spojrzała na Billa, po czym znowu na mnie.
- Niech sobie pani nie bierze tego
do serca. Jest pani dobrą lekarką. Billowi dobrze robiły te wizyty, ale przez
tą naszą szczególną bliźniaczą więź, była pani i tak na straconej pozycji.
- Tak – przyznał Bill. – Przyszliśmy
tu dzisiaj, bo chcieliśmy pani podziękować, mimo wszystko. Poniekąd pani rady
sprawiły, że odnaleźliśmy szczęście i spokój w swoich ramionach. Na nas już
pora, czas nas goni. Wpadliśmy tu tylko na chwilę. – Wstaliśmy obaj z kanapy.
Bill wyciągną do niej rękę, żegnając się z nią i ruszył w stronę drzwi. Kiedy ja jej uścisnąłem dłoń i już miałem
ruszyć za Billem do wyjścia, zatrzymała mnie jeszcze.
- Tom?
Odwróciłem się.
- To, co powiedzieliście, to
oczywiście był żart, prawda? – Stałem przez chwilę, patrząc jej w oczy. W końcu
jednak uśmiechnąłem się i puściłem jej oczko, dając jej wolną rękę do
zinterpretowania sobie tego, jak zechce.
- Do widzenia pani doktor –
powiedziałem i wyszedłem z gabinetu.
Czy dziś żałuję, że założyliśmy zespół? Nie. Wiele złego
spotkało nas, tylko dlatego, że chcieliśmy żyć tak, jak to sobie wymarzyliśmy. Ale
w całej tej komercji shit’u znalazłem też coś pięknego i czystego – miłość.
Prawdziwą miłość. Więc myślę, że warto było i niczego nie żałuję.
The end
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Cała twa twórczość jest dla mnie czymś niezwykłym myślę że powinnaś wydać książkę bo to co robisz jest po prostu piękne nie mam słów które opiszą to co czuje po każdym twoim opowiadaniu. Uwielbiam cię :**
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Postaram się na razie skupić na fikach i popracować jeszcze nad swoim warsztatem pisarskim, a późnej zobaczymy.
UsuńOpowiadanie zakończone, z jednej strony szkoda, bo mogła bym czytać i czytać to opowiadanie. Mogę tylko powiedzieć, że było fascynujące, momentami zabierało dech w piersiach, wzruszało i nawet rozśmieszało. Podziwiam Cię, że dałaś rade pisać z dwóch perspektyw i nie wyszedł z tego szajs, a już takie czytałam. Kochankowie jest genialne, dramat, akcja i romans w jednym, czego chcieć więcej.
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci za to, że tworzysz takie dzieła, które chwytają za serce i zapadają głęboko w pamięć. Twojej twórczości nie ma się dość i chce się jej więcej. Dobrze, że wtorek już nie długo, czym Nas teraz zaskoczysz?
Bliźniacy idą na bok, na zawsze, czy tylko na chwilę? Twincest bez Toma i Billa, zapowiada się interesująco.
Na koniec, jak zawsze życzę dużo weny, samych pozytywnej energii od czytelników oraz powodzenia, oby nowe opowiadanie przypadło wszystkim do gusty i podbiło ich serca, jak poprzednie.
Pozdrawiam Mona
Chyba mnie źle zrozumiałaś. Jak twincest bez Toma i Billa? Tylko z Tomem i Billem, kochana. To stonka o bliźniakach Kaulitz i żadne inne opowiadanie się tu nie znajdzie, tylko takie, które jest z nimi związane.
UsuńNie komentowałam tu wcześniej, gdyż po prostu..no, nie mam do tego talentu, ale musisz wiedzieć, że od początku czytałam "Kochanków" :D Dziś z całego serca chciałam ci podziękować za to co robisz, za te opowiadanie, które zdecydowanie jest jednym z najlepszych jakie czytałam ..jak nie najlepszym..(: Cieszę się, że wszytsko zakończyło się happy end'em i..co jeszcze..Życzę dalszych sukcesów i nie przestawaj pisać, gdyż robisz to znakomicie! Nie mogę sie też doczekać kolejnego opowiadania, które jak na razie pozostaje zagadką. Nie wiem czy coś nie o Tokio Hotel przypadanie mi do gustu, ale czuje, że tak, gdyż kocham wszystko co tworzysz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Opowiadanie nie będzie związane ze zespołem, ale Bill i Tom są głównymi jego bohaterami.
UsuńO, to bardzo miło to słyszeć :D
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny jak zwykle <3 Naprawdę szkoda, że to ostatni odc. Mam nadzieję, że kolejne opowiadania będą równie ciekawe c; Więc oczywiście życzę weny :* A tym czasem może wpadniesz ? ;) --- http://alienn483.blogspot.com/ --- dopiero się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam.
UsuńSzczerze, to nie wiem, co napisać. Mimo wszystko to opowiadanie był można jeszcze troche pociągnąć. Nie twierdzę, że to zakończenie jest złe, bo jest genialne, jak całe opowiadanie, jednak myślę, że dałabyś radę to kontynuwować. Oczywiście jest to twoje opowiadanie isama decydujesz, kiedy je zakońcysz, ale to ne zmienia faktu, że nieźle się na nie nakręciłam.
OdpowiedzUsuńPo DJ'u n8ie spodziewałam się takiej tolerancji. Sądziłam, że ta rozmowa będzie wyglądać trochę inaczej.
Szkoda, że kochankowie już się kończą, ale nie można ciągnąć opowiadań w nieskonczoność. cieszę się, że będzie nowy twc, bo nkocham twoje opowiadania. I osoba Anonimowa mav rację. Powinnaś książki pisać, na pewno bym wszystkie przeczytała.
Cóż mogę więcej napisać? Chyba tylko, że czekam na pierwszy rozdział nowego opka i życzę ci mnóstwa weny
Pozdrawiam
KOTEK
Każde z opowiadań na dobrą sprawę można pociągnąć dalej, ale zwykle robi się z tego pisanina na siłę i to już widać. DJ wiele w życiu przeszedł, a tacy ludzie zawsze mają wielką tolerancję dla innych, bo to właśnie doświadczenia uczą człowieka życia i pokory. Mnie samą życie postawiło kilka razy w sytuacji, której czegoś nie akceptowałam i musiałam coś z tym zrobić, a im bardziej się zarzekałam i trwałym w swoich przekonaniach, nie chcąc zaakceptować innej możliwości, tym częściej byłam w takich sytuacjach, jakby na złość.
UsuńAle nie martw się w nowym opowiadaniu seks też będzie :)
Rozumiem. Sama miałam kilka takich sytuacji.
UsuńCzy ja coś o seksie pisałam?
Mnie bardziej z tym nakręcaniem chodziło o wciagnięcie. Pochłonęło mnie to opowiadanie zupełnie i potrafiłam cała dużą przerwę odswiezac stronę, żeby sprawdzić, czy już dodałaś, czy nie.
To opowiadanie było boskie. Żadne inne jeszcze mnie tak nie wciagneło. Z kochankami może rywalizować jedynie poza granicami umysłów, choć reszta też jest znakomita.
I serio pomyśl nad napisaniem ksiażki.
Pozdrawiam
KOTEK
P.S, O której będzie nowe opowiadanie?
Wiedziałam, że DJ to mądry chłopak:) Zajęło mu to trochę, ale w końcu przetrawił to, co się stało i nawet zaczęło go to kręcić, jestem pod wrażeniem :D
OdpowiedzUsuńCałe opowiadanie równie dobre jak zawsze, lubię styl jakim piszesz i podziwiam, że masz czas, żeby dodawać rozdziały tak systematycznie. Od samego początku opowiadanie było wciągające i zaskakujące, pamiętam jak wszyscy się zastanawiali, jak bliźniaki się do siebie zbliżą:) Jedyne czego żałuję to że Tom ani razu nie pozwolił tomowi na bycie na górze w łóżku, jakoś jestem zwolenniczką równości w związkach i wiem, że Tom z reguły nie pasuje do roli osoby uległem, no ale raz czy dwa mógłby się skusić:) Namawiam do jakiegoś one-shota na ten temat:P
Nie przedłużając, opowiadania do tej pory były naprawdę dobre, więc tego samego oczekuję po kolejnym. Zapowiada się nieźle.
Pozdrawiam!
obsesja
Genialne opowiadanie, naprawdę jestem pod wrażeniem! Przeczytałam w mig i ani trochę się nie nudziłam, co zdarza mi się często nawet przy najlepszych utworach. Wizja pięćdziesięciu rozdziałów była trochę przerażające, ale chwalę ich długość! Była bardzo optymalna, nie męczyła i mogłam sobie w wybranym momencie zrobić przerwę, a nie zdychać przy ich kończeniu.
OdpowiedzUsuńNaprawdę potrafisz zająć się uczuciami bohaterów. Obraz uzależnionego Toma przedstawiony był bardzo dobrze. Prócz tego odeszłaś od schematu, m.in. gdzie albo Bill i Tom z początku się nie znają lub któryś z nich uświadamia sobie, że chce, aby łączyło ich więcej.
Widać, że włożyłaś w opowiadanie wiele pracy i opłacało się. Jeden z najlepszych fanficów TH jakie czytałam i jestem pewna, że wkrótce zabiorę się za kolejne opowiadania!
Ok, to jest pierwsze opowiadanie twincest jakie przeczytałam od początku do końca. Miałam wiele podejść do tego typu opowiadań,ale po pierwsze, obrzydzało mnie to, że są to bracia, a po drugie, fabuła była denna. Znalazłam ten blog przez przypadek i pierwsze co chciałam zrobić, kiedy dowiedziałam się jaka to tematyka, to go wyłączyć. Ale po przeczytaniu paru zadań pierwszego rozdziału doszłam do wniosku, że może jednak nie będzie tak źle. Twój styl pisanie jest spełnieniem moich marzeń, jest niezaprzeczalnie obłędny. Także tylko z tego powodu zdecydowałam się kontynuować czytanie. Po paru rozdziałach uzmysłowilam sobie,że fabuła wciąga mnie coraz bardziej i bardziej. Nie mogłam się doczekać, aby dowiedzieć się co stanie się z bliźniakami. Pochłonęłam to opowiadanie w 2 dni i 2 noce xd i śmiało mogę stwierdzić, że jest obłędne. Zaraz zabieram się za czytanie następnych opowiadań o Tomie i Billu. Jest tylko jeden problem, Twoje opowiadania są tak dobre, że jak skończę je wszystkie czytać, to nie znajdę już niczego dobrego. Nikt Ci nie dorówna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Magda
Dziękuję Ci Madziu za komentarz. Przyznam, że bardzo, ale to bardzo mnie ucieszył.
UsuńDla mnie związek między rodzeństwem też był na początku, czymś nie do pomyślenia, ale zagłębiając się w tematykę dostrzegłam coś chyba najistotniejszego w tej całej nagonce i niechęci do tego typu relacji między rodzeństwem, a mianowicie samo uczucie. Miłość, która jest przecież taka czysta sama w sobie, że chyba nie trzeba już żadnych więcej słów. Mam nadzieję, że każde z moich opowiadań sprawi Ci przyjemność czytania, a ja dziękuję Ci za komentarz i oczywiście zapraszam do śledzenia bloga na bieżąco, by z każdym odcinkiem dowiedzieć się, jak bliźniaki poradzą sobie z kolejnym problemem na ich drodze do szczęścia we dwóch.
Buziaczki :*
Witaj. Wczoraj trafiłam na ciebie ze strony Obsesji. I jak zobaczyłam całe opowiadanie postanowiłam przeczytać. Muszę przyznać że zrobiłaś na mnie duże wrażenie wątkiem kryminalnym i Muną. Przeczytałam niemal na jednym oddechu i wiem że będę wracać. Jeśli czas pozwoli zabiorę się za kolejne. Liczę że będzie równie porywające. Wielkie gratulacje. Myślałam że już nie zaskoczy mnie nic. A tobie się udało i zaskoczyć mnie i napisać wspaniałą historie. Czapka z gly
OdpowiedzUsuń