Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 21 maja 2015
21:00
Odcinek 11
To może głupie, ale pracowałem tu już trzy tygodnie, nie
cały miesiąc, to tak krótki okres, że w ogóle, nie powinienem czuć tego, co
czułem w tej chwili, a czułem się dziwnie, kiedy nie było obok mnie Billa.
Jeśli miałem takie bliżej nieokreślone wrażenie, to sam już nie wiem, jakie
miałbym, mając świadomość, że więcej go już nie zobaczę, bo tak by było, gdyby
Gordon przyjął moje wymówienie. Czasami działam pod jakimś impulsem, a ta rezygnacja
to był właśnie jeden z takich momentów. Prawda była taka, że życie Billa wydawało
mi się cholernie kuszące. Mógł robić, co chciał i jak chciał, było go na to wszystko
stać, niczego nie musiał kalkulować i planować. Bawił się w tę swoją modę, ale
to chyba bardziej z nudów niż z potrzeby zarobienia na życie. A ja? Szczerze mówiąc,
byłem wściekły na tych wszystkich bogaczy, że to nie mnie tak się ułożyło życie,
że muszę codziennie rano wstać, choć uwielbiam długo sobie pospać i jeszcze
narażać swoje życie, bo oni sami nie potrafią się o siebie zatroszczyć. Owszem,
mogłem wybrać sobie inny zawód, ale czy wtedy miałbym perspektywę, że mając
dwadzieścia pięć lat być bliski zgromadzenia tyle kapitału, by móc przejść na „emeryturę”
i pojechać gdzieś do jakiegoś ciepłego egzotycznego kraju, kupić sobie mały
domek blisko plaży, rozłożyć sobie leżak i gapić się całymi dniami na ocean? Nie.
Po tej aferze z Billem i tej gigantycznej podwyżce byłem już całkowicie przekonany,
że jeśli popracuję tu jakieś pół roku, on będzie moim ostatnim klientem. A moje
marzenia, były w zasięgu ręki. Tylko nie wiem, czemu ciągle w mojej głowie
pojawiał się obraz Billa. Z jednej strony, chciałem się od niego uwolnić, a z
drugiej cieszyłem się, że mi się nie udało. To było jakieś głupie.
Wycisk, jaki dałem sobie na siłowni, z pewnością sprawi,
że będę się jutro czuł, jak Bill po strzelnicy, ale lubiłem to uczucie.
Sportowcy zawsze powtarzają, że jeśli na drugi dzień nie odczuwa się bólu
mięśni, to znaczy, że trening był do dupy, więc im bardziej czułem się obolały,
kiedy wracałem z ćwiczeń, tym mocniej byłem z nich zadowolony.
Po drodze zrobiłem jeszcze zakupy i tuż po ósmej
wieczorem przekroczyłem bramę rezydencji Trumperów, podjeżdżając przed front i
parkując na jednym z miejsc parkingowych. Jak tylko wyszedłem z auta, zerknąłem
w okna Billa. Światło paliło się we wszystkich pokojach, co oznaczało, że nadal
pracuje. Wszedłem do środka i skierowałem się prosto do swojego pokoju.
Chciałem do niego zajrzeć, ale postanowiłem, że najpierw wezmę prysznic, żeby
nie gorszyć go swoim zapachem.
Kiedy wyszedłem spod prysznica, odświeżony i pachnący,
ubrałem na siebie dresowe spodnie i jakąś koszulkę bez rękawów, po czym
ruszyłem do twierdzy Billa.
Wszedłem do środka bez większych problemów, chociaż nie ukrywam,
że kolejny raz, kładąc dłoń na skanerze, obawiałem się, że drzwi się nie otworzą.
Denerwowało mnie to urządzenie, nie byłem go pewny, a przede wszystkim nie
miałem nad tym cholerstwem kontroli, co chyba najbardziej mnie wkurzało. W salonie
na kanapie leżało pełno porozkładanych projektów. Paliło się chyba wszelkie
możliwe światło w tym pomieszczeniu, oświetlając najbardziej centrum pokoju i
stół, na którym stał włączony laptop a obok niego duża wielofunkcyjna drukarka
ze skanerem oraz ryza papieru, ale samego zainteresowanego nie widziałem. Nawet
taca z jedzeniem stała na końcu stołu. Widocznie Sebastian musiał mu przynieść
kolację.
Przyjrzałem się kilku projektom, on naprawdę miał do tego
talent. Widać było, że ciężko nad tym pracował. Każdy szczegół wydawał się
dopracowany: wzór, kolor, materiał. Odłożyłem kartki i zawołałem go.
– Bill?
– Jestem w sypialni. – Usłyszałem,
więc skierowałem się w kierunku schodów, wchodząc na górę. Pomieszczenie tonęło
w ciemności, jedynie jakieś dwa malutkie światełka przy podłodze minimalnie
oświetlały drogę, zapewne, by w nocy po drodze na coś nie wpaść. Bill leżał na
środku łóżka z papierosem w ręce, obserwując niebo przez otwarte na oścież okno
w poddaszu. Stanąłem naprzeciwko jego łóżka, opierając się o ścianę.
– Nie wiedziałem, że palisz –
odezwałem się.
– Ja też nie wiedziałem, że ty
palisz, a już kilka razy czułem od ciebie papierosy.
– Próbuję rzucić –
sprostowałem. – Czasami jednak są chwile, że po prostu muszę zapalić.
– A ja nie palę. Czasami
tylko, kiedy brakuje mi już pomysłów, lubię sobie zapalić.
– To chyba przyszedłem nie w
porę. Zaraz sobie pójdę. Chciałem ci tylko powiedzieć, że wróciłem już, jakbyś
mnie szukał, czy chciał gdzieś jechać. – Zacząłem, nerwowo wymachując rękami. Nie mam pojęcia, czemu czułem się jakiś
podenerwowany. Co najmniej jakbym się obawiał, że powiem coś, co go urazi. Kiedy
usiadł, gasząc peta w popielniczce, zamilkłem, przyglądając się mu.
– Byłeś na basenie? Masz mokre
włosy.
– Nie. Kąpałem się. Byłem na siłowni
i wolałem się najpierw odświeżyć, żebyś nie patrzył na mnie, jak ta ekspedientka
w sklepie.
– To gdzieś ty był na tej
siłowni?
– Na mieście.
– Nie szkoda ci było marnować
tyle czasu?
– No, wiesz, pompki w pewnym momencie
przestają wystarczać, a ja muszę być w formie, jeśli mam cię ochraniać.
– Rozumiem, ale myślałem, że
korzystasz z naszej siłowni – sprostował.
– A tu jest jakaś siłownia? – Zdziwiłem
się, bo choć wydawało mi się, że znam ten dom to o tym, że jest tu coś takiego,
jak miejsce do ćwiczeń nie miałem zielonego pojęcia.
– Zaraz koło basenu.
– Nie wiedziałem.
– Kiedyś, jak pływałem
zawodowo, trochę na niej ćwiczyłem. Oczywiście, nie pomyśl sobie, że podnosiłem
ciężary. Biegałem na bieżni. Dla pływaków ważny jest trening cardio, a nie
siłowy. Jeśli chcesz, to możesz śmiało korzystać. Powiem Sebastianowi, żeby
otworzył i kazał przetrzeć tam kurze, bo odkąd skończyłem z pływaniem, nikt tam
nie zagląda.
Odnosiłem wrażenie, że z tym znudzeniem się zdobywaniem
nagród to nie była prawda. Czułem, że jego rezygnacja była z innego powodu, ale
nijak było mi się go zapytać.
– Byłoby świetnie. To by mi
zaoszczędziło masę czasu no i poprawiłbym trochę swoją sylwetkę.
– Ja uważam, że niczego nie
brakuje twojej sylwetce. Lubisz mieć mięśnie jak kulturyści?
– Nie, ale kiedy przestaje się
ćwiczyć, to mięśnie też się kurczą.
– Widzę, że to dla ciebie ważne,
żeby dobrze wyglądać.
– Lubię tak wyglądać. Podoba
mi się to – powiedziałem szczerze.
– Rozumiem. To przynajmniej twój
problem mamy rozwiązany, bo ja jestem daleko w… - powstrzymał się przed
wypowiedzeniem ostatniego słowa. Bill miał tę cechę, że nigdy nie przeklinał,
przynajmniej ja jeszcze nie słyszałem. Ja byłem jego przeciwieństwem. Kiedy się
zdenerwowałem, kompletnie nie panowałem nad językiem. Chociaż myślę, że to i
tak dobrze, bo kolejnym stadium, jeśli nie mam ulgi z dość ekspresyjnym
wyrażeniu swojej myśli lub frustracji, posuwam się do rękoczynu, a to z kolei
nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.
– Widziałem projekty na dole.
– To nie są projekty, tylko śmieci.
Zmarnowałem tylko czas. Nic z tego się nie nadaje.
– Chyba sobie żartujesz?
– Nie.
– Mówisz o tych, które leżą w salonie?
– zapytałem, bo nie wierzyłem, że mówił o tych samych projektach, które widziałem
chwilę temu.
– Tak, o tych samych. To tylko
sterta makulatury. Beznadzieja. To wszystko się nie nadaje.
– Przestań się wygłupiać, są świetne.
– Podobało ci się coś z tego?
– Owszem – przyznałem, a on
poderwał się na równe nogi.
Chwilę przyglądał mi się, marszcząc brwi, a ja z sekundy
na sekundę, robiłem coraz większe oczy. Nie wiedziałem, o co mu chodzi.
– Chodź na dół i pokaż mi, co
ci się podobało.
Zeszliśmy.
– Wybierz te, które byś ubrał
– powiedział, nerwowo przechadzając się po całym salonie.
– Mówisz poważnie? Wiesz, nie chciałbym
cię urazić. W sumie to ja się na modzie nie znam i…
– Wybierz. Nie obrażę się,
jeśli coś ci się nie spodoba. Możesz nawet mnie skrytykować i powiedzieć, co ci
się nie podoba.
– Wolałbym nie. Sam wiesz, jak
to ostatnio się skończyło.
– To tak chcesz teraz ze mną
postępować? – zapytał wprost. Wcale się nie krył, z tym że zauważył, iż traktuję
go inaczej niż do tej pory.
– Nie rozumiem?
– Nie chcę, żebyś starał mi
się przypodobać. Bądź szczery tak, jak do tej pory.
Podrapałem się po czole. Wahałem się.
– Spokojnie. Nie żałuj sobie
krytyki. Po prostu powiedz, co myślisz.
– Nie podoba mi się ten
pomysł.
– Dla mnie one i tak są wszystkie
do bani, więc śmiało – zebrał wszystkie rysunki do kupy i podął mi pokaźną stertę
projektów, zapraszając jeszcze gestem ręki, żebym usiadł na kanapie. – Przejrzyj
je i wybierz te, które byś ubrał.
Westchnąłem, dałem się znowu wrobić. Twierdziłem, że Bill
nie ma instynktu samozachowawczego, ale ja go również nie miałem. Miałem się
nie mieszać do jego pracy i unikać wszystkich możliwych sytuacji, w których mieliśmy
odmienne zdania. Jednak on, wydawał się mieć to gdzieś. Naciskał mnie i nie chcąc
sprawić mu przykrości, zgodziłem się.
Zacząłem przeglądać i na jedną stronę odkładałem to, co
bez wahania ubrałbym, a na drugą te, które przy jakieś zmianie mogłyby także dołączyć
do mojej garderoby. Te, które nie przypadły mi pod żadnym względem do gustu, odłożyłem
na stół.
– Już – rzuciłem. – Te ubrałbym
bez niczego, nawet tu i teraz. A te tutaj, po drobnej poprawce.
Zerknął na trzecią kupkę, a ja wyjaśniłem.
– Miało być szczerze. – Kiwnął
mi głową. – To szczerze, te do mnie nie przemawiają.
Co nie oznacza, że są złe. Mówię ci, że ja się nie znam na modzie, więc nie bierz
sobie tego do serca.
– Nie biorę – powiedział i
usiadł koło mnie, biorąc do ręki te, które wybrałem. – Te są w porządku, tak? –
zapytał, a ja skinąłem mu głową. – A co w tych ci nie pasuje? – Chwycił w rękę
te, które uznałem, że wymagają drobnej korekty.
– Na przykład tu. Ta
kolorystyka. Jaki facet ubierze na siebie taką soczystą czerwień? – zapytałem,
patrząc mu prosto w oczy.
– Ja – rzucił ani na moment,
nie odwracając ode mnie wzroku.
– Wybacz, że to powiem, ale ty
chyba nie masz żadnej czerwonej rzeczy, bo jakoś nigdy nie zauważyłem, żebyś
miał na sobie cokolwiek w tym kolorze.
– Spostrzegawczy jesteś –
stwierdził.
– Nie, to nie to. Ten kolor po
prostu przyciąga.
– No dobrze. Więc, jaki twoim
zdaniem?
– Nie wiem, może jakiś… jak to
się mówi, taki zielono szary.
– Khaki?
– Właśnie.
– Okej. A tu? – podsunął
kolejny rysunek.
– To samo. Właściwie w wielu przypadkach chodzi o kolor.
– Wiesz, Tom, to, że ty nie
lubisz ubierać się w żywe kolory, nie oznacza, że inni nie lubią.
– Pytałeś mnie o zdanie, więc
ci mówię. Przecież nie musisz niczego zmieniać. Albo, chociaż ten tu –
wskazałem na kolejny z projektów, który ja od ręki bym zmienił. – Kropki?
– Groszki – poprawił mnie.
Pokręciłem głową.
– Gdyby te projekty były dla kobiet
to, to byłby strzał w dziesiątkę, ale jeśli zamierzasz taką propozycję dać dla
męskiej części populacji, to wybacz, ale ja bym czegoś takiego na siebie nie założył.
– Może masz rację.
– Czyli co, wszystko w
stonowanych kolorach? Berze, szarości, zielenie.
– Nie. Dlaczego? Na przykład
to – przerzuciłem kilka kartek. – Ten niebieski jest świetny.
– Lazurowy – poprawił mnie.
– Lazurowy – powtórzyłem, a on
uśmiechnął się, odwracając głowę tak, bym tego nie zauważył. Śmieszyłem go, ale
wcale nie miałem mu tego za złe. – Kiedy ta kolekcja ma wejść do sprzedaży?
– Ma? Jeśli w ogóle wejdzie,
to na wiosnę.
– Dopiero?
– No, to długotrwały proces.
Moje projekty to nie masówka w sieciówkach.
– To, bym kupił od ręki.
Podoba mi się – podałem mu projekt.
– I nic byś tu nie zmieniał?
– Absolutnie nic.
Westchnął i oparł się, przeciągając się.
– Mam nadzieję, że pomogłem.
– Być może, Tom, być może.
– No dobra – wstałem z kanapy.
– To nie będę ci przeszkadzał. Jutro o siódmej jak zwykle? – zapytałem.
– Nie. Jutro będę pracował w
domu. Zresztą nie zamierzam się w ogóle dzisiaj kłaść. Więc jutro też masz dzień
wolny.
Stałem w lekkim szoku. Takiego go jeszcze nie widziałem. Całkowicie
pozwalał się pochłonąć tym swoim projektom.
– Jesteś tego pewien?
– Tak.
– Tak czy siak, zajrzę do
ciebie.
– Dobrze.
– No to dobranoc – powiedziałem,
na odchodne.
– Dobranoc, Tom.
Wyszedłem. Czy on naprawdę zamierzał ślęczeć nad tym
przez całą noc? Też byłem ambitny, ale z doświadczenia wiem, że kiedy człowiek
jest zmęczony i przepracowany, nie stworzy niczego konkretnego.
Zanim jednak zdecydowałem się wrócić do siebie,
zahaczyłem o kuchnię.
– O, Tom, nie wiedziałam, że
wróciłeś. Pewnie głodny jesteś. Na co masz ochotę? – zapytała Sonia.
– Na nic. Nie fatyguj się.
– Na pewno?
Skinąłem głową i usiadłem przy kuchennej wyspie.
– Bill zawsze tak siedzi nad
tymi swoimi projektami? – zapytałem bez ogródek.
– Tak. Potrafi całymi dniami
nad nimi ślęczeć. Sebastian tylko donosi mu posiłki, bo gdybyśmy o nim nie
pamiętali, pewnie nie jadłby w ogóle i padł tam z wycieczenia.
Chwyciłem mandarynkę z patery i zacząłem ją obierać.
– Coś się stało? – zapytała.
– Nie. Po prostu się zdziwiłem,
jak mi powiedział, że będzie nad tym siedział całą noc i że jutro też nie jedzie
do agencji.
– To nic niezwykłego, Tom. Bill
już taki jest. Kiedy za coś się zabiera, poświęca się temu całym sobą.
Pokręciłem głową ze zdumienia i wpakowałem połowę
mandarynki do buzi.
– Martwisz się o niego?
– A powinienem?
– Kiedy cię nie było, tuż
przed kolacją przyszedł do kuchni i pytał się czy już wróciłeś.
Tym razem uniosłem brwi.
– Stałeś się dla niego bardzo
ważną osobą.
– Tak, zdążyłem już zauważyć.
Nie wiem tylko, czy niezbyt ważną.
– Co masz na myśli? –
pociągnęła mnie za język.
– Nic takiego – pokręciłem
głową, pochłaniając drugą połowę mandarynki.
– Pójdę już. Jakby mnie ktoś
szukał, jestem u siebie.
– Dobrze.
– Dobranoc – pożegnałem się i zgarniając
jeszcze butelkę wody, poszedłem do siebie.
Gdzieś chyba do pierwszej w nocy oglądałem telewizor. Jak
tylko skończył się film, położyłem się spać. Leżałem jednak dobre kilka minut,
zanim zasnąłem, zastanawiając się, co zrobię z jutrzejszym dniem. Bill miał dziwny
tryb życia. Albo miałem urwanie głowy przez cały dzień, bo musiałem maksymalnie
wyostrzyć swoją czujność i go pilnować, albo miałem wolne. Nie przywykłem do
tego, by kolejny dzień z rzędu nic nie robić, zwłaszcza że miałem płacone za
ochronę, a nie za obijanie się, a tak się właśnie czułem. Prawda była taka, że
będąc ochroniarzem, żyłem poniekąd życiem moich podopiecznych, więc jak miałem żyć
życiem Billa, skoro on zamykał się w tej swojej twierdzy i pochłaniał się tym,
co mnie w ogóle nie interesowało? W końcu zasnąłem. Jednak gdzieś w środku nocy
ktoś wyrwał mnie ze snu, szturchając mnie w ramię.
Poderwałem się, nerwowo łapiąc tego kogoś za rękę, aż syknął
z bólu.
– Tom, to ja – prawie wyjęczał
mi tam z bólu.
– Bill? Co ty tu robisz? – zapytałem,
puszczając go.
– Musisz mi pomóc. To bardzo
ważne.
– Co? – usiadłem, mrużąc oczy.
Światło z korytarza wpadało do pokoju prostym słupem, oświetlając akurat
centralnie całe łóżko.
– Jesteś ojcem tego projektu i
musisz mi pomóc.
– Oszalałeś? Która godzina?
– Nie wiem. – Spojrzał na
zegarek. – Dochodzi czwarta.
– Czy to nie może poczekać do
rana?
– Nie – powiedział i podszedł
do drzwi, włączając światło w pokoju. Aż zasłoniłem oczy, a on w ogóle niewzruszony
podszedł do łóżka i usiadł koło mnie, podając mi plik kartek. – Obejrzyj i powiedz,
które podobają ci się takie, jakie są, a w których coś byś zmienił i co.
Spojrzałem na niego. To był chyba jakiś żart. Byłem
rozespany, do tego to światło wciąż mnie raziło w oczy i całkowicie nie miałem
ochoty na oglądanie a tym bardziej doradzanie, w jakiejkolwiek sprawie, a zwłaszcza
w sprawie mody.
– I to nie może poczekać do
jakiś ludzkiej pory?
– Nie może.
– Boże – jęknąłem i przetarłem
twarz ręką. Trzy razy tyle? Powinienem od Gordona zażądać przynajmniej pięć
razy tyle. Doradcy biorą sowite wynagrodzenia za wyrażanie swoich opinii, a ja
miałem to robić gratis, do tego wyrwany ze snu w środku nocy?
– Tylko na ciebie mogę liczyć,
Tom.
Podniosłem rękę, nie musiał już mnie czarować. Nienawidziłem,
jak ktoś w tak perfidny sposób na mnie wpływał. Te słowa były, jak zobowiązania
i zmuszały mnie do stanięcia na wysokości zadania a ja, jak każdy normalny
człowiek, unikałem odpowiedzialności i zbędnego wysiłku umysłowego i
fizycznego.
– Jak coś mi się nie spodoba, znowu
będziesz nad tym ślęczał całą noc?
– Oczywiście.
– Powinieneś się położyć, wyglądasz
strasznie.
– Nie szkodzi. Jak to już
skończę, pojedziemy na weekend do SPA. Wynagrodzę ci wszystko.
– Nie wątpię. Dobra, skupmy się
może na tych projektach – rzuciłem i zacząłem przeglądać je. On naprawdę musiał
nad tym ślęczeć, bo wszystko zmieniło się diametralnie i było dobre. Naprawdę
nie miałem się, do czego przyczepić. Jedynie przy dwóch zasugerowałem zmianę
odcienia koloru na nieco ciemniejszy.
– Myślałem, że poprawisz tamte,
a ty na nowo wszystko rysowałeś?
– Tak. Mam elastyczny umysł i
wolę coś zrobić od początku, mając na uwadze wszystkie spostrzeżenia, niż coś poprawiać.
– Ale z ciebie dziwak.
Uśmiechnął się na te słowa.
– Odbieram to, jako komplement
– powiedział. – W takim razie idę do siebie, a ty możesz spać dalej.
– Dzięki za pozwolenie. I nie krępuj
się następnym razem wyrwać mnie w środku nocy ze snu – powiedziałem z ironią.
– Nie będę – uśmiechnął się i
wstał z łóżka, kierując się do wyjścia. – Zgasić? – zapytał, odwracając się w
drzwiach.
– Jakbyś mógł.
Zgasił, dając wytchnienie moim oczom.
– Dobranoc, Tom.
– Dobranoc – odparłem, tylko
nie wiem, po co skoro on z pewnością spać nie pójdzie.
Chociaż wydawało mi się, że przez niego wybudziłem się na
dobre i już nie zasnę, to leżałem i jakoś zmorzył mnie sen, a przez tę nocną pobudkę,
spałem do dziewiątej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Witam ponownie. :)
OdpowiedzUsuńOdcinek naprawdę dobry, aż mi banan nie schodził z buzi jak go czytałam. Widzę, że do serca wzięłaś sobie biadolenie wszystkich czytelników i chłopaki już dzisiaj mieli dobre relacje między sobą, aż miło się czyta. Chłopaki są jak ogień i woda. Aż miło się czyta o takiej braterskiej symfonii. I Czemu mi to robisz, że następny odcinek będzie dopiero w niedzielę, skoro będę go mogła przeczytać dopiero w poniedziałek. XD
Pozdrawiam i polecam, Janusz Gajos - hehehe, nie.
and-god-said-no
Nie, nie, w ogolę nie biorę sobie biadolenia czytelników do serca, tak po prostu mam w zamyśle, ale to nie oznacza, że między chłopakami będzie już teraz wyłącznie dobrze. Tom obiecał sobie przymykać oko na pewne zachowania Billa, a ten nie będzie sobie też żałował, kiedy się zorientuje, że może sobie pozwolić na więcej.
UsuńNo to się porobiło. Nasze ptaszki zaczynają jakoś się dogadywać. Dzisiejszy odcinek był dość ciekawy. I te Billa projekty. Byłam ciekawa czy Tom powie coś złego na ich temat, a on tylko odpowiedział szczerze co by poprawił. Ciekawe. Ah i ta pobudka w środku nocy coś mi się wydaję, że to nie koniec. Jak zwykle zaskakujesz. Weny kochana.
OdpowiedzUsuńAlieNKa
Trochę świata Billa, ale niedługo Tom pokaże mu jak żyją normalni ludzie.
UsuńŚwietny odcinek,co nie jest niespodzianką.Lubię czytać to co napiszesz,ale niestety mam kłopoty z wolnym czasem,wredota jestem ,bo nawet nie podziękowałam za Twój trud co teraz czynię.Dobrze ,że Tom nie zrezygnował z pracy,podwyżka dobra ,rzecz,ale przede wszystkim dobrze ,że nie zostawił Bila ,przyjaźń zobowiązuje.Tom jako doradca modowy-to było zabawne .Dziękuję i weny życzę.Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńTom został po prostu perfidnie wepchnięty w rolę doradcy.
UsuńHmm, odcinek jak każdy - super. Rady Toma ... Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńWidzę, że tutaj schemat może wyglądać tak - docieranie się, przyjaźń, pożądanie, miłość; chociaż powiem szczerze, ze wersja trochę odwrócona, czyli - pożądanie, docieranie się, przyjaźń, miłość również mogłaby być interesująca ♥ tak tylko mówię, po prostu nie mogę się już doczekać hahaha
OdpowiedzUsuńTobie życzę mnóstwo weny, a nam cierpliwości w czekaniu i dłuuuugich odcinków ♥ buziaczki kochana ♥
M.
Schematy zawsze są takie same. To niego tyko dochodzi coś zakazanego o czym obaj jeszcze nie wiedzą.
UsuńNie mogę się doczekać, kiedy Bill i Tom dowiedzą się, że są bliźniakami i ciekawi mnie, w jakich okolicznościach się to stanie. Szczerze mówiąc, to Bill jest trochę taką chodzącą zagadką. :P
OdpowiedzUsuńNaprawdę podziwiam Cię, że w przeciągu tych trzech dni jesteś w stanie napisać odcinek, wcale nie taki krótki w dodatku.
Życzę Ci, kochana, jeszcze więcej weny i wyczekuję kolejnego odcinka :)
Jeszcze nie znacie wszystkich tajemnic Billa, Tom też nie i będzie to dla niego zaskoczenie, kiedy się dowie zupełnie przez przypadek.
UsuńNapisanie odcinka nie zajmuje mi wiele czasu, pod warunkiem, że ten czas mam. Dodatkową zaleta jest też to, że umiem pisać bez wzrokowo, czyli nie patrzę w ogolę na klawiaturę i mogę całkowicie skupić się na tekście, więc samo pisanie idzie piorunem, pewnie dlatego wyrabiam się z terminami. W każdym razie, na razie jakoś daję radę usiąść i napisać, ale jeśli coś się zmieni, to pewnie odcinki będą ukazywać się rzadziej. Mam jednak nadzieję, że nie. Wiem, że Wy byście tego nie chcieli.
No po prostu Cię wielbię!!! Eh..dzisiaj miałam tak paskudny humor...a Twój odcinek mnie uratował! Normalnie dzień od razu piękny się zrobił! :D
OdpowiedzUsuńOdcinek super, bo chłopaki już trochę się dogadują i to mi się podoba. :)
Kocham pomysły Billa, serio xD Ustanowił Toma swoim unikalnym, jedynym w swoim rodzaju i nieprzeciętnie przystojnym doradcą modowym haha ;) Może niedługo Tom będzie nie tylko doradcą modowym ale i modelem, hm? :D Bill mógł by sobie bezkarnie go pooglądać z każdej strony co by chciał, a z takimi możliwościami to może nawet wprowadzić nową kolekcję bielizny... ;D
Hah, rozwaliło mnie jak Billy douczał Toma w sprawach mody; "groszki", "lazurowy" haha xD
No i ta pobudka w nocy...Coś czuję, że to nie będzie pierwszy raz. :) W ogóle jak na razie ich relacja jest po prostu piękna, patrząc na ich charaktery to prawdopodobnie niedługo tak ja mówiłaś, Bill coś odstrzeli. Rzeczywiście widać, że Bill może już sobie na coraz więcej pozwolić w kontaktach z Tomem i jestem ciekawa co on tam znowu wymyśli żeby podnieść mu ciśnienie. Bill jest naprawdę dziwaczny z tymi swoimi zwyczajami i nie mam pojęcia jakim cudem on potrafi w ten sposób funkcjonować. Jest bardzo ambitny, ale przede wszystkim uparty i obie te cechy można zauważyć także u Toma. :)
Hmm, powiedziałaś że niedługo Tom pokaże Billowi jak żyją normalni ludzie.. ciekawe w jaki sposób..xD
Instruktor Tom Kaulitz, dwuosobowy kurs prawidłowego funkcjonowania :
Lekcja pierwsza: Należy regularnie uprawiać se...yhym..sport xD
Szczerze mówiąc to Tom też powinien lepiej przykładać się do tej lekcji pierwszej, bo chyba dawno nie pracował w duecie, if you know what i mean xD
Niestety nadal nie umiem rozgryźć co sprawi, że chłopaki dowiedzą się o swoim pokrewieństwie, za mało informacji, aczkolwiek podejrzewam, że może to częściowo wypłynąć przy jakiejś opowieści związanej z przeszłością Billa. Jestem też ciekawa czy podejrzenia Toma względem tej rezygnacji z pływania są słuszne. Pewnie za jakiś czas się tego dowiemy :D
Świetny odcinek, naprawdę <3
Pozdrawiam i życzę weny kochana :*
Twoja Wierna
~GlamKinia~ <333333 <333333
Na razie Bill wciąga Toma w swój świat, ale Tom choć nie stać go na te wszystkie luksusy potrafi dobrze się bawić i pokaże to Billowi.
OdpowiedzUsuńCo do lekcji Toma, to już na przestrzeni 2 kolejnych odcinków przekonasz się, ile samozaparcia będą go kosztowały pomysły Billa. No i pojawią się pierwsze sygnały o tym, że coś ich łączy. Jak zareagują chłopacy? Przekonasz się już niedługo. :)
A jeśli chodzi o pływanie, to kryje się za tym pewna historia, bardzo bolesna dla Billa. Poznacie ją w swoim czasie.
Kiedy będą sexy?
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
Wszystko w swoim czasie :)
UsuńTom wydaje się być bardzo odpowiedzialny i... Nie wiem jak to ująć..
OdpowiedzUsuńDorosły? Życzę weny. Wiem że masz już prawie 50 odcinków ale zaczęłam czytać od wczoraj i chcę czytać od początku :)