Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 6 maja 2015
21:24
Odcinek 6
Kiedy
dojechaliśmy, akurat na zmianie był Marcus. Okropnie lubiłem tego gościa. Był
starszy ode mnie i przez piętnaście lat służył w wojsku, a teraz, bardziej z
nudów niż potrzeby, pracował tutaj.
– Siema, Kaulitz – odezwał się i uścisnął mi dłoń. – Dobrze znowu cię widzieć.
Myślałem, że jesteś w Meksyku.
– Niedawno wróciłem.
– Sprawa już zamknięta?
– Tak.
– Przyszedłeś postrzelać czy popatrzeć?
– Właściwie – zacząłem, czując jak Bill szturchnął mnie w ramię. – Chcę
go nauczyć strzelać.
– A kto to, jeśli można wiedzieć?
– Kolega – odezwał się Bill, zanim zdążyłem nawet zacząć myśleć, jako
kogo go przedstawić.
– Myślałem, że twój nowy podopieczny.
– Nie – zaprzeczyłem, ciągnąc kłamstwo Billa dalej. Zupełnie nie rozumiem,
czemu zmyślanie jakiś historyjek przy Billu szło mi tak gładko. - Przyjaźnimy
się już jakiś czas.
– Właśnie. – Bill znowu wtrącił mi się w słowo. – Ostatnio rzadko bywam w
kraju i dawno się z Tomem nie widziałem, jakoś nie było okazji. – Kłamał, że aż
mnie zatkało. – Dużo podróżuję w interesach po świecie i dlatego chcę kupić sobie
broń, tak dla bezpieczeństwa, ale wypadałoby najpierw nauczyć się strzelać, więc
poprosiłem Toma o pomoc, a on się zgodził.
– Dobrze trafiłeś. On ma sokole oko, jeśli chodzi o strzelanie.
– Kwestia treningu – odparłem. Miałem jednak ochotę trzasnąć Marcusa po
głowie. Owszem, byłem dobry w strzelaniu, ale nie chciałem się tym chwalić. Po
prostu miałem do tego talent i tyle. W końcu każdy do czegoś ma, a on tak mnie
chwalił, że czułem, iż Bill znowu to wykorzysta. Jeśli nawet nie dzisiaj, to
przy kolejnej nadarzającej się okazji.
– Dobra, to idźcie się przebrać do szatni. Zajmiecie stanowisko dziesiąte.
Przygotuję dla was broń.
– Dla Billa wybierz coś lekkiego – rzuciłem. – Może Glocka.
– Dwudziestkę czwórkę?
– Tak.
– A dla ciebie? Berette?
– Jak zawsze.
– Dobra, robi się.
Poszliśmy z
Billem do szatni. Przede wszystkim, żeby zostawić gdzieś kurtki i ubrać
słuchawki, oraz specjalne ochronne okulary. Nie było mowy, żeby wejść na
strzelnicę bez tych gadżetów.
– Nadal chcesz spróbować? – upewniłem się, kiedy ubrał słuchawki.
– Co? – zapytał. No jasne, mogę sobie gadać, jeśli na głowie ma te
wytłumiające słuchawki. Ściągnąłem mu je z jednego ucha i powtórzyłem.
– Nadal chcesz spróbować?
– Oczywiście.
– No to idź przodem. – Wskazałem mu drogę gestem ręki. Gdy doszliśmy do
wyznaczonego stanowiska, Bill uważnie się wszystkiemu przyglądał. Mieliśmy
szczęście, że akurat nikogo nie było, bo zwykle ktoś tu jeszcze trenuje.
– Okej, macie po pięć magazynków – powiedział Marcus, rozkładając wszystko
na stole. – Który pierwszy? – zapytał.
– Tom! Najpierw chcę zobaczyć na własne oczy to jego sokole oko – odezwał
się Bill.
– Oooo. – Zaśmiał się Marcus. - To masz chłopie wyzwanie.
– Będzie ci głupio, Bill. – Spojrzałem mu w oczy.
– O ile trafisz – zadrwił. – Jeśli trafisz w tę czerwoną kropkę trzy razy
pod rząd, to…
– To nie będziesz chciał się uczyć strzelać.
– Nie! To nie fair – zaprotestował.
– Przecież nie wierzysz, że trafię. Zawsze mogę spudłować albo trafić
zbyt daleko od punktu i przegrać zakład.
– Właściwie, to masz rację. Dobrze, niech tak będzie. Ktoś w końcu musi
ci utemperować tę twoją pewność siebie.
Nawet mnie nie obeszły
jego słowa. Nie było w ogóle opcji, żebym nie trafił. Akurat w tym byłem
mistrzem.
– W porządku, więc patrz uważnie –
powiedziałem i załadowałem magazynek, mierząc w czerwony punkt, który z tej odległości
był ledwo co widoczny. Oczywiście trafienie trzech razy pod rząd w to samo
miejsce nie było dla mnie jakimś większym wyzwaniem. Kiedy tarcza podjechała do
stanowiska, Bill zaczął się cieszyć, że wygrał, bo widział tylko jeden otwór,
co w jego mniemaniu oznaczało, że dwa pozostałe posłałem w kosmos.
– Chyba spudłowałeś. Miało być trzy razy, a tu widać tylko jeden otwór,
więc dwa razy chybiłeś.
Nawet się nie
odezwałem, czekałem aż go Marcus uświadomi.
– Nie spudłował. Wszystkie kule przeszły dokładnie w tym samym miejscu.
– Niemożliwe.
Poruszyłem tylko brwiami,
starając się nie komentować tego słownie.
– Jeszcze raz! To na pewno był przypadek. Niemożliwe, żebyś z takiej odległości
trafił w to samo miejsce. Ten punkt ledwo co widać. – Był pod wrażeniem, a mnie
to schlebiało. W końcu byłem w czymś od niego lepszy. Zresztą, nie tylko od
niego.
– W porządku, spróbuję wpakować w środek
cały magazynek, piętnaście kul, w samą dziesiątkę
tarczy. Pasuje ci taki układ? – zaproponowałem.
– Próbuj – powiedział krótko, poprawiając słuchawki.
Im dłużej tam byliśmy,
tym więcej przyjemności miałem z tego strzelania, a Bill pogrążał się coraz bardziej.
Wystrzelałem już cały przydział amunicji i stanęło na tym, że przegrał i powinniśmy
podziękować i wyjść stamtąd, ale nie chciałem mu tego robić. Postanowiłem, że
ten jeden raz przecież mu nie zaszkodzi. Niech zobaczy jak to jest.
– Teraz twoja kolej – rzuciłem, na co spojrzał na mnie zaskoczony.
– Ale przecież ja…
– Skoro tu już jesteśmy, to chyba głupio by było, żebyś chociaż nie spróbował,
no nie? - Uśmiechnąłem się. – No, stawaj.
– Tom, ale ja nie wiem jak.
– Spokojnie, wszystko ci pokażę. Przede wszystkim stań w lekkim rozkroku.
– Mówiłeś, że pozycja nie ma znaczenia.
– Jesteś na strzelnicy, a nie na ulicy, gdzie chodzi o twoje życie. Tu
trzeba zachować jakiś zasady.
– Dobra, rozumiem. - Wykonał moje polecenie.
– Teraz weź pistolet i wyciągnij ręce przed siebie, tak jak ci wczoraj
pokazywałem. – Wykonywał wszystkie moje polecenia. – Niżej rękę. Teraz dobrze.
- Stanąłem za nim, obejmując go i zaciskając dłonie na jego rękach.
– Przez pierwsze parę strzałów pomogę ci, żebyś poczuł, jak to jest. Z prawej
strony będą wypadały łuski, są gorące, musisz uważać, żeby nie poparzyły ci
dłoni.
– Okej. Mocno będzie szarpać?
– To lekka broń, tylko trochę. Nie bój się, pomogę ci. Pamiętaj, by w chwili,
kiedy naciskasz spust, napiąć mięśnie. To zamortyzuje odrzut. I nie bój się
tego uczucia.
– Okej. Denerwuję się – przyznał.
– Ja też. – Zaśmiałem się.
– Tom! Wcale mi tym nie pomagasz.
– Dobra, przepraszam. Skup się teraz.
– Jestem skupiony, o ile można się skupić w czyiś objęciach – rzucił.
Wiedziałem, że wcześniej czy później z czymś mi wyskoczy.
– Mogę cię puścić.
– Nie! Wybacz, to była głupia uwaga.
– Zważywszy na to, że staram się pomóc ci, to nawet bardzo głupia.
– Przepraszam.
– W porządku, a teraz naprawdę się skup.
– Okej.
– Wyceluj, gdzie chcesz trafić.
– Aha.
– Nie spuszczaj wzroku z tego miejsc ani na sekundę. A teraz, nie odrywając oczu od tego punktu,
postaraj się wycelować tak, jakbyś końcem lufy chciał dotknąć tego punktu,
rozumiesz?
– Yhym.
Nawet nieźle mu
szło. Ciekaw byłem, ile z tego będzie pamiętał, jak już zacznie strzelać.
– Dobrze. To kiedy będziesz gotowy, pociągnij za spust.
– Raz?
– Jak chcesz, masz w magazynku trzynaście naboi.
– No dobra, tylko trzymaj mi ręce, nie chciałbym wrócić do domu z
podbitymi oczami.
Uśmiechnąłem się.
Wiedziałem, że raczej takim rodzajem broni byłoby to niemożliwe, ale Bill mógł
mieć do tego talent. W każdym razie dobrze,
że stałem za nim, bo ledwo co się powstrzymałem od wybuchnięcia śmiechem na
głos.
– Trzymam.
– Okej, na trzy będę strzelał. Jesteś gotowy, Tom?
– Jestem. Strzelaj.
– Raz… - zaczął odliczanie, ja, nawet gdyby nie liczył, byłem gotowy. Wiedziałem,
jak zachowuje się broń i czego się spodziewać. – Dwa… i trzy! – Nacisnął spust,
nawet nie musiałem mocno trzymać mu rąk, najwyraźniej posłuchał moich rad i sam
był w stanie zapanować nad odrzutem. Wystrzelał cały magazynek. Po czym na sam koniec
aż krzyknął z radości.
– Ale zabawa. Nie wiedziałem, że to takie fajne. Jak mi idzie? – zapytał,
kiedy wypuściłem go z objęć.
– Zaraz zobaczymy. – Wcisnąłem guzik, a tarcza, do której strzelał,
przysunęła się. – No, na trzynaście strzałów, siedmioma trafiłeś nawet w
tarcze. Jak na pierwszy raz, to całkiem niezły wynik.
– Denerwowałem się, bo nie wiedziałem, czego się spodziewać. Teraz będzie
lepiej, skupię się bardziej na celowaniu.
– Okej – zgodziłem się. Wieszając nową papierową tarczę, przeładowałem
Billowi drugi magazynek i dałem mu broń.
– Spróbujesz sam? – zapytałem.
– Myślisz, że dam radę?
– Pod koniec praktycznie cię nie trzymałem, więc śmiało możesz spróbować
sam.
– Okej – powiedział i ustawił się do strzału. Długo skupiał się na celu. Ja
jednak widziałem, że jeśli trafi choć raz w tę papierową tarczę, to będzie cud.
Zaczął w końcu strzelać, ale już nie pociągał za spust raz za razem, musiał sam
korygować odrzut broni, a to jednak wymagało zwolnienia tempa. Tak jak się spodziewałem,
nie trafił ani razu w swoją tarczę.
– Ah! Dlaczego spudłowałem? Wcześniej przynajmniej kilka razy trafiłem.
– Jak ci idzie? – zapytał Marcus, podchodząc do nas.
– Dobrze – powiedziałem, a Bill się wtrącił, mówiąc coś zupełnie innego.
– Bzdura! Idzie mi fatalnie. Wcześniej trafiłem kilka razy, a teraz, jak
sam strzelam, ani razu. Jak to możliwe, że za pierwszym razem poszło mi lepiej,
niż za drugim?
– Pewnie dlatego, że za pierwszym Tom cię trochę nakierował. – Marcusowi
naprawdę się zbierało. To prawda, że go nakierowałem, ale nie musiał mu tego mówić.
Chciałem, żeby poczuł satysfakcję, a nie się od razu zraził porażką.
– To prawda, Tom? – zapytał mnie Bill, zerkając na mnie.
– Ja ci tylko trzymałem ręce, po prostu byłeś bardziej skupiony.
– Jasne. Nie jestem dzieckiem, nie musisz mnie pocieszać. Trafię sam,
dajcie mi tylko tę tarczę bliżej. Nie jestem zawodowcem, żeby trafić z takiej odległości
w punkt, którego na dobrą sprawę prawie w ogóle nie widzę.
– Bardzo dobre podejście – skomentował Marcus i zwinął się, znowu zostawiając
nas samych.
– Proszę - podałem mu pistolet z nowym magazynkiem.
– Teraz trafię – powiedział, przyjmując kolejny raz pozycję i skupiając
się na wycelowaniu, po czym zaczął strzelać. Cóż, jego trafność nie powalała,
ale trafił przynajmniej raz, więc miałem szansę być uratowanym, jeśli będzie
miał dostatecznie dużo kul w magazynku.
– Nie rozumiem, co robię źle? – Podrapał się pod głowie. Przeładowałem broń, podając mu ją.
– Pokażę ci jeszcze raz. Ustaw się. – Zrobił to. Kolejny raz zaszedłem go
od tyłu i objąłem rękami. – Wyceluj w środek.
– Celuję w sam środek – powiedział.
– Nie. Celujesz za wysoko. – Skorygowałem jego ręce.
– Hm – mruknął. Był uważny, nic dziwnego, że tak daleko zaszedł.
Umiejętność słuchania i jednocześnie dostosowywania się do instrukcji to cecha
dość rzadka, a Bill niewątpliwie ją posiadał.
– Wystrzel raz – powiedziałem. I
puściłem go. Zrobił to, trafiając całkiem blisko środka.
– Trafiłem – Bill pisnął z ekscytacji.
– No, prawie idealnie. Jeszcze raz wyceluj w środek – powiedziałem.
– Celuję.
– Troszeczkę w prawo i w górę.
– Mam.
– Zapamiętaj, co widzisz. Powinieneś teraz trafić w dziesiątkę, więc
dobrze się przyjrzyj. Twój wzrok jest przedłużeniem lufy, a jej koniec musi
mentalnie dotykać środka tarczy.
– Okej.
– Ruszyłeś ręką – powiedziałem. – Przesuń nieco w górę.
– Aha – mruknął, korygując ustawienie.
– Jeśli teraz nie trafisz w dziesiątkę, to rzucam robotę ochroniarza.
– Mam nadzieję, że to miał być żart, Tom.
– Strzelaj!
Pociągnął za
spust, trafiając idealnie w środek. Aż ściągnął okulary.
– Trafiłem! – Ucieszył się. – Obawiam się Tom, że będziesz musiał się
jeszcze ze mną pomęczyć – zapił do mojej decyzji, jakobym miał przestać być już
ochroniarzem.
Jeszcze z pół godziny
Bill szalał. Spodobało mu się to. W
końcu jednak wyszliśmy stamtąd.
– Gdzieś jeszcze chcesz jechać czy do domu?
– Jezu, ręce mi drżą – powiedział, próbując zapiąć pasy.
– Ups – skomentowałem.
– Co ma znaczyć, to ups?
– Będą cię jutro bolały mięśnie.
– Cudownie – skomentował.
– Sam tego chciałeś, ja byłem przeciwny.
– Jedź do domu.
Odpaliłem silnik
i ruszyliśmy.
– Wiesz, Tom? – zaczął, jak tylko wyjechaliśmy z parkingu.
– Hm?
– Cieszę się, że cię poznałem.
– Gdybym nie był ochroniarzem, to byśmy się nie poznali.
– No to się cieszę, że jesteś moim ochroniarzem – powiedział.
– Tak?
– Ile się już znamy? Dwa tygodnie?
– Niecałe – sprostowałem.
– Niecałe – powtórzył. – A w ciągu
tych niecałych dwóch tygodni przeżyłem tyle wspaniałych chwil, że w całym moim
dotychczasowym życiu tylu ich nie miałem.
– Nie przesadzaj.
– Nie przesadzam, Tom. Jeszcze nikt nigdy tyle dla mnie nie zrobił i to
tak zupełnie bezinteresownie.
Zerknąłem na
niego.
– Jesteś pewny, że zrobiłem to bezinteresownie?
Teraz to on
spojrzał na mnie.
– A jakie korzyści chciałbyś z tego mieć?
– Pomyślmy… – Zastanowiłem się przez chwilę. – A ty jak uważasz, czego mógłbym
od ciebie chcieć?
– Pewnie tego, co wszyscy - pieniędzy. Ale to nie w twoim stylu. Ty
pewnie posunąłbyś się dalej.
– Znacznie dalej – pociągnąłem jego fantazję. – Właściwie, to już to robię.
– Co takiego? – zdziwił się.
– Jeszcze się nie zorientowałeś?
Zmarszczył brwi i
pokręcił przecząco głową.
– Podrywam cię. Mam plan cię uwieść i wykorzystać – rzuciłem, na co Bill
parsknął śmiechem. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby aż tak się śmiał, aż się
popłakał.
– Nie no, tym mnie rozwaliłeś, Tom. Trzeba ci przyznać, że jesteś
oryginalny.
– Ale ja mówię poważnie. Chcę cię uwieść i zaciągnąć do łóżka. Tam na
strzelnicy, kiedy cię objąłem… - zerknąłem na niego. – Ładnie pachniesz – dodałem,
puszczając mu oczko.
– Oczywiście – zironizował. – Szkoda, że tylko tak mówisz, bo oddałbym ci
się, gdybyś poprosił, nawet tu i teraz.
– Tak?
Kiwnął głową, a ja
gwałtownie odbiłem na pobocze i zatrzymałem samochód, włączając awaryjne światła.
– Co ty wyprawiasz? – zapytał zaskoczony, a ja odpiąłem swój pas bezpieczeństwa
i usiadłem bokiem, sięgając do zapięcia jego pasa.
– Rozbieraj się, mam na ciebie ochotę – rzuciłem.
– No co ty! Ja żartowałem – zaczął się bronić, łapiąc mnie za rękę.
Jego oczy zrobiły
się tak duże, że pierwszy raz w życiu widziałem u kogoś tak ogromne
zaskoczenie. Tak komicznie to wyglądało, że nie potrafiłem dłużej zachować
powagi i parsknąłem śmiechem.
– Wiedziałem. Mocny to ty jesteś, ale tylko w słowach – stwierdziłem.
– Idiota! – mruknął i uderzył mnie pięścią w ramię.
– Nie obawiaj się, nic ci nie zrobię. Mam taką złotą zasadę, że nie wiąże
się z osobami dla których pracuję.
– Dlaczego? – zapytał, a ja zapiąłem swój pas i włączyłem się z powrotem
do ruchu.
– Bo wtedy nie potrafię efektywnie pracować.
– Pierwsze słyszę o takiej zasadzie. Wielu ochroniarzy wiążę się ze swoimi
klientami.
– Być może, nie wnikam. Ja w każdym razie tego nie robię.
– Nie rozumiem, dlaczego? Przecież jeśli kogoś kochasz, to jeszcze bardziej
chcesz tę osobę chronić.
– To nie do końca działa tak, jak myślisz. Kiedy kogoś kochasz, skupiasz
uwagę tylko na tej osobie. W tej pracy nie możesz sobie pozwolić na choćby
chwilę nieuwagi. Jeśli nie dostrzeżesz zagrożenia, bo będziesz się przyglądał ukochanej
osobie, to po zabawie, rozumiesz?
– Wydaje mi się jednak, że można to połączyć.
– Ja nie potrafię – odparłem krótko.
– A próbowałeś?
– Wiem to, nie muszę nawet próbować.
– Ah. – Westchnął z dezaprobatą, milknąc dosłownie tylko na moment. – Całe
szczęście, że ty akurat dla mnie nie pracujesz – rzucił z uśmiechem na twarzy.
– Jak to nie?
– Nie, bo to mój ojczym cię zatrudnił, a nie ja. – Wyszczerzył perfidnie
rząd białych zębów, nie spuszczając ani na sekundę ze mnie wzroku.
Prychnąłem tylko,
kręcąc ze zdumienia głową.
Dojechaliśmy w
końcu do domu. Wypuściłem go z samochodu tuż przed drzwiami rezydencji i
odjechałem, parkując na jednym z wolnych miejsc parkingowych.
Dziś położyłem się wcześniej spać, musiałem sobie
odbić wczorajszą zarwaną nockę
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
No i powiem, że znów mnie zaskoczyłaś. Znów najpierw się przygotowałaś wystarczająco dobrze, aby napisać rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym, bardzo podobał mi się ten rozdział i czekam na dalszy rozwój opowiadania. Pozdrawiam serdecznie.
and-god-said-no
Dziękuję Ci bardzo. Tym razem ,to nie było nic trudnego, bo akurat z bronią mam od czasu do czasu styczność, to się trochę wie.
UsuńOoo. To mnie troszkę zaskoczyłaś, czym się zajmujesz jeśli można wiedzieć? :)
UsuńJa tylko od czasu do czasu chodzę na strzelnicę... Mam zadatki na seryjnego mordercę. :D
and-god-said-no
Ja raczej nie jestem pasjonatką broni, ale mój mężczyzna tak i wszystko co jest z nią związane, stąd moja wiedza.
Usuńhahah chyba Bill juz powoli zaczyna kusić Toma. nie no, rozdział był boski. mam nadzieję, że Tom niedługo wykaże się ''w terenie'' ( nie żebym chciała żeby Billowi coś się stało. Tom i tak by go pewnie obronił ). i teraz następne 3 dni męczarni, ale warto ♥♥♥ wenyy :D
OdpowiedzUsuńTak, będzie miał okazję się wykazać, a najpierw trochę się zamiesza w ich relacjach. :D
UsuńCzekałam żeby się dowiedzieć jak to będzie z nimi na tej strzelnicy ^^ W sumie to dlaczego Bill chciał być przedstawiony jako kolega? I skąd on potrafi tak kłamać >.> Oni oboje coś lubią ze sobą rywalizować i się zakładać. Wydaje mi się, że jeszcze nie raz to się wydarzy haha. Ale tym razem Tom zaimponował Billowi ^^ No a Bill biedny jak mógł się skupić kiedy dotykał dłoni Toma, które jak przyznał podobały się mu? Taki radosny po tym strzelaniu był :3 Później Tom bardzo otwarty się zrobił ;D Nie sądziłam, że zaczną ze sobą flirtować a przez chwilę myślałam, że naprawdę ma niecne zamiary xD. No cóż, jeszcze trochę i nie będą to tylko żarty. Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek :)
OdpowiedzUsuńWy jeszcze praktycznie nic nie wiecie o życiu Billa, ale niedługo poznacie jego tajemnice. Bill wcale nie jest taki święty, za jakiego chce uchodzić.
UsuńJak ja wytrzymam te 3 dni, no jak?? Rozdział świetny zresztą jak zawsze, co tu więcej mówić ;) Pozderki i spokojnej nocki życzę ♥♥
OdpowiedzUsuńTo tylko 3 dni. Właściwie to już 2 :)
UsuńCześć, kochana! Czytam Cię już od jakiegoś czasu, ale jeszcze nigdy tu nie komentowałam. Chciałabym podziękować Ci za cały trud i wysiłek włożony w opowiadania, są naprawdę prześwietne i jestem nimi po prostu oczarowana! Nie trać weny i rób dalej to co robisz. Tymczasem życzę miłej nocy ♡
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy Twój komentarz, zresztą wszystkie, które się tu pojawiają. Teraz może jeszcze nie dziej się zbyt wiele. Dopiero poznajecie charaktery bohaterów i ich tajemnice, ale z każdym odcinkiem będzie tego coraz więcej i mam nadzieję, że pokochacie ich.
UsuńŚciskam i całuję Cię mocno :*
Kocham twoje opowiadania. Ciekawa jestem co stanie sie dalej. Wrzucisz w pdf "Kochankowie"/Alex483
OdpowiedzUsuńDzięki kochana. Przepraszam, że to tyle trwa, nie wyrabiam się. pdf "Kochankowie" wrzucę w po niedzieli.
UsuńCudownie kochana, to było boskie! Tom i Bill tak bilisko siebie przy strzelaniu ;D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię ,że nie wcześniej ten komentarz, kompletnie wyleciało mi z głowy :\
Całuski kochana :**
~GlamKinia~ <3333