Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 11 czerwca 2015
21:00
Odcinek 18
– Nie mam nic przeciwko.
– Może w innych
okolicznościach skorzystałbym – odparłem.
– Jakich innych?
– Gdybyśmy się nie znali.
Gdybym nie był twoim ochroniarzem, wtedy może.
– Dlaczego gdybyśmy się nie
znali?
– Już ci przecież mówiłem. – Zmarszczył
brwi. – W mojej pracy nie ma miejsca na miłość.
– Proponuję ci seks, a nie
miłość.
– To też nie wchodzi w
rachubę.
– Dlaczego?
– Bo numerki zaliczam tylko z
nieznajomymi, a ciebie już dość dobrze znam – mówiąc to, puściłem mu ręce i
zszedłem z niego, siadając obok na trawie.
Natychmiast usiadł, poważniejąc. W ogóle zrobiło się
jakoś poważnie.
– Czasami nie wiem, co siedzi
w tej twojej głowie – powiedział. – Tak, jak na przykład teraz.
– A mnie się wydaje, że
czasami lepiej ode mnie wiesz, o czym myślę.
Westchnął i wygrzebując z kieszeni pieniądze, podał mi
je.
– Po co mi to dajesz?
– Nie chcę cię do niczego
zmuszać. I nie chcę, żebyś czuł, że wrabiam cię w jakąś randkę. Żartowałem
tylko.
Prychnąłem.
– Zabierz te pieniądze.
– Nie. Weź je. Za każdym
razem, kiedy zabierasz mnie gdzieś na jedzenie, ty płacisz. To trochę nie fair.
– Jeszcze mnie stać na
zapłacenie tych kilku euro za jedzenie.
– Nie wątpię, ale ja się
zaczynam z tym źle czuć. Weź.
– Schowaj je, zapłacisz za
hotel, skoro nagle chcesz się zrehabilitować.
Był tak zaskoczony, że miałem wrażenie, iż był gotów
wracać do domu nawet na piechotę, byleby tu nie zostać. Zdążyłem się już zorientować,
że Bill źle się czuł w nowych zupełnie obcych mu miejscach. W tym wypadku
jedyną znajomą rzeczą, a raczej osobą, byłem ja. Ciekawiło mnie czy wymięknie i
karze mi wracać do domu niezależnie od późnej pory, czy może zagryzie się w
sobie i będzie chciał mi udowodnić, że poradzi sobie w kompletnie obcym mu
miejscu.
– Hotel? To nie wracamy do
Berlina?
– Nie. Zaskoczony?
– Owszem. Ja nie mam żadnych
ubrań na zmianę ani kosmetyków, ani nawet szczoteczki do zębów.
– Czego jeszcze, pięciu
walizek i dwóch pokojówek? – Zaśmiałem się.
– To nie jest śmieszne, Tom.
– Ja też niczego nie mam. – Wyszczerzyłem
się do niego.
– I oczywiście dla ciebie to
żaden problem.
– Żaden.
Na chwilę zapanowała cisza.
– Myślisz, że jestem tak
rozpieszczonym snobem, że bez swoich rzeczy i luksusów nie poradzę sobie?
– Wybacz, ale sam to
powiedziałeś.
– Dobra, udowodnię ci, że
świetnie poradzę sobie w każdej sytuacji.
– Tak?
– Tak. I zabierz nas do
jakiegoś motelu, bo raczej na hotel nie wystarczy tych pieniędzy.
Odwróciłem głowę w drugą stronę, żeby nie parsknąć mu
śmiechem w twarz. Kiedy się już opanowałem, spojrzałem na niego.
– Dobrze. Tu niedaleko jest
motel, ale uprzedzam, warunki będą naprawdę skromne. Może lepiej pojedziemy do
hotelu? Dołożę się.
– Nie. Nie trzeba.
Aż uniosłem brwi ze zdumienia. Nie wiem, co mi chciał tym
udowodnić, ale zrobiłem, jak chciał.
– To wstawaj, wracamy do auta.
Parę minut później byliśmy na miejscu. W recepcji
dostaliśmy klucz do jednego pokoju z dwoma łóżkami i łazienką. Kiedy weszliśmy
do naszego pokoju mina Billa była tak zabójcza, że znowu musiałem odwrócić
głowę w drugą stronę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
– No cóż… – zaczął dość
elokwentnie, rozglądając się. – Skromne, ale ważne, że ciepło i sucho. W końcu
nie zostaniemy tu na zawsze.
– Tak – potwierdziłem.
– Ale te łóżka to duże
niedomówienie.
– Przecież są dwa. O co ci
chodzi?
– To są dwie kozetki, a nie
łóżka.
– Sam tego chciałeś –
wyjaśniłem.
– Nie przypominaj mi, dobrze?
Sprawdzę łazienkę – powiedział i otwarł ją, zapalając światło. Kiedy tak stał w
progu, omiatając wszystko wzrokiem, podszedłem do niego.
– I co?
– Jest w porządku, są nawet
dwa czyste ręczniki. Szkoda tylko, że nie dali jakichś szczoteczek do zębów.
– Zaczekaj tu – powiedziałem i
wyszedłem jeszcze na chwilę z pokoju na parking do samochodu, wygrzebując z
bagażnika pastę i dwie nowe szczoteczki do zębów. Zawsze woziłem kilka takich
bibelotów na wszelki wypadek. Rzadko z tego schowka korzystałem, ale jak widać przydał
się. – Proszę – podałem mu szczoteczkę, zamykając pokój na klucz.
– Skąd ją masz?
– Wożę ze sobą kilka
zapasowych drobiazgów.
– Jesteś przewidujący.
– No, można tak to nazwać. – O
tym, że miałem zapas dlatego, że czasami zdarzało mi się nocować u jakieś nowo
poznanej panienki, nie miałem zamiaru mu nawet wspominać. – W takim razie,
skoro masz już wszystko, co ci potrzebne, idź pierwszy. – Kiwnąłem mu głową na
łazienkę.
– Okej.
Myślałem, że zajmie mu to znacznie więcej czasu, a uwinął
się błyskawicznie.
– Już? – Zdziwiłem się, kiedy
zobaczyłem go wychodzącego z łazienki.
– Tak.
– No to moja kolej – odparłem.
Sam fakt, że byliśmy w motelu, nastrajał mnie na coś
zupełnie innego. Nie będę nawet wymieniał, ile razy wynajmowałem pokój w motelu
i lądowałem w łóżku z jakąś panienką. Co prawda Billowi do panienki było
daleko, ale kusił tak samo jak one, a może nawet bardziej. Porozbierałem się
szybko i wskoczyłem pod prysznic, mając nadzieję, że ochłonę trochę, kiedy puszczę
sobie na głowę strumień zimnej wody. Trochę pomogło, jednak jak tylko wyszedłem
spod prysznica i wytarłem się, zorientowałem się, że nie wziąłem z pokoju
swojej szczoteczki. Bill chyba też to zauważył, bo zapukał nagle do drzwi.
– Tom?
– Zaraz wyjdę.
– Nie musisz się spieszyć, ale
chyba zapomniałeś szczoteczki do zębów.
Spojrzałem na siebie w lustro, kręcąc do samego siebie
głową. Trzeba być idiotą, naprawdę, żeby zapomnieć jednej jedynej rzeczy, o
której powinienem pamiętać.
– Mogę wejść? – zapytał.
Przekręciłem zamek w drzwiach i uchyliłem je.
– Proszę – usłyszałem i
zobaczyłem jego wyciągniętą rękę wraz ze szczoteczką.
– Dzięki – odparłem i zabrałem
ją od niego, jednak on zamiast wyjść stał w drzwiach i przyglądał mi się. Nie
wiem, na co tak patrzył, bo zdążyłem już naciągnąć na siebie spodnie i raczej
nie było czego podziwiać.
– Coś jeszcze chciałeś?
– Tak.
Uniosłem brwi, oczekując, co wymyślił.
– Mój zegarek – rzucił i wskazał
palcem na półkę pod lustrem.
Odsunąłem się.
– Weź go sobie, mam mokre ręce
– wyjaśniłem. Nie spodziewałem się jednak, że kiedy zabierze już swój zegarek, odwróci
się do mnie przodem i przypuści atak na moje usta.
W jednej chwili przetoczyły się przez moje ciało potężne
dreszcze. Pragnąłem go bardziej, niż sądziłem. Poczułem jego ciepłe i miękkie
usta, a po chwili język, którym przejechał po moich wargach.
– Nie, Bill – przerwałem mu,
będąc bardziej pod wrażeniem tego, że dałem radę go odepchnąć, niż tego, co
zrobił.
– Dlaczego? Nie jestem w twoim
typie?
– Nie o to chodzi.
– Nigdy nie robiłeś tego z
mężczyzną?
Zaśmiałem się.
– Aż taki święty nie jestem.
– To o co chodzi?
– Ja dla ciebie pracuję.
– Nie dla mnie, tylko dla
mojego ojczyma.
– Jestem twoim ochroniarzem,
nie mogę być też twoim kochankiem.
– Dlaczego nie?
– Bo takie mam zasady.
– Ach! Czyli co, mam znaleźć
sobie innego ochroniarza, żebyś mnie tknął?
– Jeśli przestanę dla ciebie
pracować, wyjadę.
– Czyli cokolwiek zrobię, nawet
nie spróbujesz?
– To nie tak. Daj spokój,
Bill. To nie ma sensu.
– Dlaczego?
Co miałem mu powiedzieć? Że dzieli nas więcej niż łączy? Gdyby
tylko wiedział, jaką miałem na niego ochotę. Jeszcze nigdy nie walczyłem tak z pożądaniem
i rozsądkiem, jak robiłem to w tej chwili. A Bill nie rezygnował, być może wyczuwał
moje wahanie. Kolejny raz musnął moje usta i tym razem nie cofnąłem się.
Cholera, chciałem go chociaż spróbować. Jeden jedyny raz. Ten jeden pocałunek chyba
niczego między nami nie zmieni. Bill doskonale wiedział, jakie są moje zasady.
To tylko jeden pocałunek. Chwyciłem go oburącz za twarz i wpiłem zachłannie w
jego usta, aż wciągnął gwałtownie powietrze.
To chyba jednak nie był najlepszy pomysł. Jego usta
smakowały lepiej, niż sądziłem. Było tak dobrze, że nie mogłem przestać, a on
bez problemu wychodził naprzeciw każdemu mojemu muśnięciu. Nawet wtedy, gdy wepchnąłem mu język do ust,
bez problemu poddawał się temu, co mu robiłem. Boże, chciałem, powinienem
przestać, a nie mogłem. Cholera jasna, jeśli całował tak dobrze, to jaki był w
łóżku? Musiał mieć spore doświadczenie. Na pewno miał, skoro sypiał ze swoim
trenerem.
Oderwałem się od niego jak poparzony, kiedy przypomniały
mi się słowa Sebastiana.
– Przepraszam – wydusiłem z
siebie, uciekając wzrokiem. – To się więcej nie powtórzy, poniosło mnie.
– Nie, nie Tom. Za co mnie
przepraszasz?
– Nie powinniśmy. Ja dla
ciebie pracuję.
Westchnął ciężko.
– A ty znowu swoje. A było tak
romantycznie.
– Było.
– I może być dalej.
– Nie. Ja nie mogę.
Przepraszam, Bill.
– Nie chcę twoich przeprosin. Do
cholery, Tom! Czy ty ślepy jesteś? Podobało mi się i chcę więcej.
Pokręciłem głową i uciekłem z łazienki. Jak ja mogłem być
taki głupi? Prawie go zaciągnąłem do łóżka, po tym jak został potraktowany
przez tego Nika, ja zrobiłem mu niemalże to samo.
– O co chodzi, Tom? – Przyszedł
za mną, zatrzymując się na środku pokoju kompletnie zdezorientowany.
– Zapomnijmy o tym, co się stało,
dobrze?
– Nie.
– Kładź się. Jutro rano
wracamy do Berlina. – Udawałem, że nie słyszę jego protestów.
– Powiedziałem nie!
– Co nie?
– Najpierw porozmawiamy i mi powiesz,
o co tak naprawdę chodzi, albo…
– Albo co? Powiedziałem ci
przecież, że pracuję dla ciebie. Jestem twoim ochroniarzem i nie będę
kochankiem. Koniec tematu.
Milczał, nie spuszczając ze mnie wzroku ani na moment. A
ja czułem serce w gardle. Zupełnie nie rozumiałem, co się ze mną działo. To był
przecież zwykły pocałunek, jeden z wielu w moim życiu i z całą pewnością nie
ostatni, a czułem się teraz tak, jakbym przekreślał szansę na coś znacznie
większego. Gdyby się teraz na mnie rzucił, gdyby zignorował to, że go odpycham
i mówię nie, choć w duszy krzyczałem tak, uległbym mu i dostałby to, czego tak
pragnął. Tymczasem staliśmy naprzeciwko siebie zawieszeni w jakieś dziwnej
atmosferze i nie wiedziałem, co dalej. On chyba też nie.
– Połóżmy się lepiej. Obaj
mamy na dzisiaj dosyć wrażeń – rzuciłem, rozpraszając w końcu tę dziwną
atmosferę między nami.
– O ile będziesz w stanie zasnąć.
– Jestem bardzo zmęczony, więc
zasnę.
– W porządku. Na którym łóżku
chcesz spać? – Zapytał jak gdyby nic.
W udawaniu, że nic się nie stało, był mistrzem. Jednak
akurat ta jego cecha była mi w tej chwili wybitnie na rękę. Jakby nie patrzeć
coś między nami zaszło i wcześniej czy później wrócimy do tego tematu.
– Obojętne. Oba są takie same.
– To jeśli dla ciebie to bez
różnicy, wezmę to od okna.
– Okej.
Położyliśmy się. Zgasiłem światło i odwróciłem się do
Billa tyłem. Nie dlatego, że miałem go w dupie, ale dlatego, że nie było mowy,
abym po tym pocałunku ot tak zasnął i nie chciałem, żeby widział, że leżę z
otwartymi oczami. Bo choć zgasiłem światło, to lampa na parkingu stała akurat
naprzeciwko okna, oświetlając cały pokój. Tak że leżałem, udając, że śpię i
ciągle miałem wrażenie, że czuję jego smak i usta na swoich. Boże, miałem taką
okazję go przelecieć, prawie mnie tam błagał, żebym to zrobił, a odmówiłem. Ja
chyba byłem niespełna rozumu, zważywszy na to, że nigdy nie odmawiałem, jeśli
chodziło o seks. Więc dlaczego w tym przypadku było inaczej? Co takiego miał w
sobie Bill, że jednak patrzyłem na niego inaczej? Dlaczego liczyłem się z jego
uczuciami i miałem na uwadze to, że ktoś w przeszłości go zranił? Co mnie to w
ogóle obchodziło? Każdy miał jakieś doświadczenia. Mnie także ktoś zranił i
długo lizałem swoje rany. Wylizałem się, dopiero gdy wstąpiłem do akademii na
szkolenie. To tam przekierowali moje myśli i zbudowali mój system wartości
niemalże od podstaw. I nikt się nade mną nie litował. Dlaczego ja przejmowałem
się uczuciami Billa? To dorosły facet,
poradzi sobie. Zamknąłem w końcu oczy,
próbując zmusić się do snu, ale nie było szans. Choć zwykle mogłem leżeć
nieruchomo przez dłuższy czas, teraz było mi niewygodnie i czułem, że zdrętwiał
mi cały bok. W końcu wstałem najciszej jak umiałem i po cichu wymknąłem się z
pokoju, zostawiając Billa samego. Poszedłem do auta i wyciągnąłem ze schowka
papierosy. Z zapalniczką i całą paczką fajek usiadłem pod ścianą, tuż przy drzwiach
pokoju, w którym spał Bill i odpaliłem jednego, wciągając w siebie potężną
dawkę dymu. Noc miałem z głowy, tego jednego byłem pewny. Nawet nie zdążyłem
wypalić do połowy, gdy usłyszałem otwierające się obok mnie drzwi. Nie musiałem
nawet zerkać, kto to. Doskonale wiedziałem, że to Bill.
– Dlaczego nie śpisz? –
zapytałem pierwszy.
– A ty?
– Palę.
– Też mam ochotę zapalić.
Poczęstujesz mnie? – zapytał, a ja wyciągnąłem paczkę w jego stronę.
– Nie powinieneś palić –
rzuciłem, podając mu zapalniczkę.
– Ty też. Myślałem, że mnie
zostawiłeś – powiedział, siadając obok mnie.
– Nawet gdybym chciał, nie
mogę.
– No tak, musisz mnie chronić
– stwierdził.
– No właśnie.
– Powiedz, jak daleko musiałbym
się posunąć, żebyś mnie zostawił?
Spojrzałem na niego.
– Co to za pytanie?
Wzruszył ramionami, zaciągając się dymem.
– Jeszcze wiele ci trzeba,
żebyś mnie wyprowadził naprawdę z równowagi.
– Ostoja spokoju z ciebie, co?
– Zaśmiał się.
– No, staram się. W moim
zawodzie to najważniejsza cecha.
– W twoim zawodzie… Ciągle
zasłaniasz się swoim zawodem. Jak długo jesteś ochroniarzem?
– Pięć lat.
– Pięć lat? A zachowujesz się,
jakbyś był nim całe życie.
Nie skomentowałem tego.
– Wiesz, co myślę?
– Co?
– Że traktujesz tę swoją pracę
jak tarczę, kiedy jest ci to na rękę.
Znowu na niego spojrzałem.
– Do czego zmierzasz? – zapytałem
wprost.
– Powiedz, kiedy jutro wrócimy
do domu, znowu pójdziesz do mojego ojczyma, składając kolejny raz wymówienie?
– Nie. Postaram się zapomnieć
o tym, co się stało.
– I zapomnisz?
– Postaram się.
– Nie sądzę.
– O co ci znowu chodzi? – zapytałem,
rzucając peta na ziemię i zadeptując go butem.
– Próbuję zrozumieć, co siedzi
w tej twojej głowie.
– A co ma siedzieć? Tak trudno
to zrozumieć, że nie mogę, że nie chcę?
– Kiedy mnie całowałeś, wcale
nie odniosłem wrażenia, że mnie nie chcesz.
– To nie o to chodzi.
– A o co?
– Możemy o tym już nie
rozmawiać?
– Możemy. Oczywiście, że możemy,
tylko unikanie tego tematu niczego między nami nie zmieni.
Spojrzałem znowu na niego.
– Jakie między nami, Bill?
Jakie między nami?! – powtórzyłem krzycząc. – Nie ma żadnego między nami,
rozumiesz?
– Ciszej! Chcesz pobudzić
wszystkich ludzi?
– Normalnie, jak widać, do
ciebie nie dociera. – Wyciągnąłem drugiego papierosa i zapaliłem. Trzeba
przyznać, że Bill potrafił wyprowadzić mnie z równowagi w dosłownie kilka
sekund. Był zupełnie jak te wszystkie laski, wystarczył jeden pocałunek, żeby
nagle mówić „my”, jakbyśmy byli już parą. Jezu!
– A jak twoim zdaniem miałem
to ująć? – zapytał, ciągnąc tę dyskusję dalej.
– Nie wiem, ale żadne „nas”
nie wchodzi w rachubę. Rozumiesz to, prawda?
– Rozumiem.
– Mam nadzieję. Potem się dziwisz,
że wszyscy cię zostawiają.
– To nie było uprzejme.
– Nie miało być. Powinieneś
być mi wdzięczny, że cię nie wykorzystałem i mówię ci wprost, jak wygląda
sytuacja.
Tym razem on pokręcił głową.
– Kładę się spać – rzucił.
– Dobranoc – odparłem
ironicznie, chcąc się go już pozbyć. Musiałem ochłonąć, a jego towarzystwo
wcale mi w tym nie pomagało.
– Szkoda tylko, że tak bardzo
boisz się własnych uczuć – powiedział i trzasnął drzwiami, doprowadzając mnie
tym do szału. Rzuciłem do połowy wypalonego papierosa i wstałem pośpiesznie,
zadeptując go po drodze. Wszedłem do pokoju, też trzaskając za sobą drzwiami.
Spojrzał na mnie.
– Chcesz się pieprzyć? Mam cię
potraktować jak zabawkę?
– Nie. – Pokręcił głową. –
Chcę, żebyś przestał zasłaniać się pracą i udawać, że nic dla ciebie nie
znaczę. Ja nie jestem ślepy, Tom. I nie jestem nastolatkiem, który żyje jakimiś
wyidealizowanymi marzeniami. Wiem, czego chcę i widzę, że ty szukasz tego
samego.
– To niczego by i tak nie zmieniło
– stwierdziłem.
– Niczego nie trzeba zmieniać.
– Nie będziemy parą, Bill! – Kolejny
raz mu to tłumaczyłem.
– A czy ja mówię coś o
związku?
– Ty do tego dążysz.
– Wszystko w swoim czasie.
– Słucham? – Nie mogłem w to
uwierzyć. Miałem rację, on ciągle dążył do obranego wcześniej celu.
– Spokojnie. Chodzi mi o to,
że powinniśmy pozostawić wszystko własnemu biegowi i zobaczyć, co z tego
będzie.
– Bill… - zacząłem, ale
powstrzymał mnie.
– Zaczekaj. Tylko się nie
wściekaj, daj mi powiedzieć do końca.
– Okej.
– Pocałowałeś mnie i podobało
ci się to, nie zaprzeczaj.
Przewróciłem oczami, ale powstrzymałem się przed
komentarzem.
– Odpowiedz mi szczerze,
gdybyś mnie nie chronił, gdybyś nie był ochroniarzem kogokolwiek innego, miałbym
u ciebie szansę?
– Bill…
– Odpowiedz, tak albo
nie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
O Boże! O Boże! co za rozdział. Okej długo mnie nie było... brak internetów, no ale nowy pakiet i mogę dalej zagłębiać się w twoją niesamowitą lekturę. Jezu jakie było u mnie zaskoczenie jak Bill pocałował Toma. Nie wiem przed czym on się broni, ale raczej tak długo nie pociągnie, skoro jego myśli idą w kierunku Billa myśląc o jednym, ale też nie chcąc co ranić. Czytając poprzedni odcinek myślałam, że po tej Billa wiadomości coś między nimi dojdzie ale lekko się zawiodłam, no cóż jednak odcinek był świetny resztą jak wszystkie. Wracając do dzisiejszego szok. Co więcej powiedzieć. Czekam na następny. Ostatnio ciekawość mnie zżera i tak sobie myślałam czy może Tom nie pokazał by Billowi życia z jego punktu widzenia i na przyklad nie zabrał by go do matki Andresa tak, aby pokazać mu jak żył przez tę wszystkie lata, a tu nagle matka Andresa pokazuje Billowi zdjęcia Toma jak był takim słodkim bobasem. Tak, tak wiem to głupie, ale tak jakoś mine na właśnie takie głupie rozkminki wzięło... no ale mając tak zryty mózg jak ja nie ma co się dziwić. Dobra nie będę się rozpisywać więcej tylko życzyć weny kobieto i to sporej.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie zmieniam nazwę z AlieNKa na cos normalniejszego. No to teraz będę się podpisywać KaLIxo
Muszę przyznać, że dobrze kombinujesz :) Bill pozna mamę Andreasa i nie tylko, ale to nie ona uświadomi im, że są rodzeństwem.
UsuńHmm. I co dalej, tak czy nie?
OdpowiedzUsuńBoże, jak mnie teraz zdenerwowałaś tym Tomem. Ja chyba mam jakaś schizę na punkcie Billa. dla mnie on jest tak niesamowicie zajebisty, że nie wiem. xD Wkurzam się teraz na Toma jak on może być takim nieuczuciowym draniem. I nie wiem skąd u mnie to "Och Bill taki cudowny." XD
Boże. zaraz się zabiję, w ten weekend sesja a ja czytam opowiadania o Tokio Hotel.. Moje życie to całe: NIE MA SPINY SĄ DRUGIE TERMINY. :D
Czekam na następny odcinek (który odbędzie się... po przedostatnim egzaminie. Nagroda za to, że zdam. :D) W każdym razie myślę, że Tom i tak odpowie, że nie. na przekór sobie, prawda? Tom ostatnio robi wszystko na przekór sobie. Taki niegrzeczny. :D Liczę na to, że między nimi (dobra, Billem a Tomem) się coś zmieni niebawem. Obrażą się na siebie na wieki wieków, albo wskoczą sobie do łóżka. To napięcie rośnie jak w jakimś telekonkursie na TVNie! :D Hahahaa
Pozdrawiam.
and god said no
Kochana, nie jesteś sama z tą schizą. Dla mnie Bill też jest absolutnie i niezaprzeczalnie zajebisty... A do tego jaki piękny... ♥♥♥
UsuńOdcinek cudowny, mam nadzieję, że Bill w końcu dopnie swego! (I lepiej wcześniej niż później haha)
Bill jest bardzo sprytny, wie kiedy dać Tomowi złapać oddech i uśpić jego czujność a potem zaatakować, kiedy tamten będzie bezbronny jak dziecko. Wie też, że nie jest Tomowi obojętny, nie rozumie tylko jego uporu, ale tego nie rozumie nawet sam Tom. Nie wie dlaczego choć chce coś go blokuje. My wszyscy oczywiście wiemy, że Tom po prostu ma przeczucie i blokuje go "moralność", o której jeszcze nie ma pojęcia, ale dowie się, obaj się dowiedzą.
UsuńNie mogę się doczekać tego aż wszystko wyjdzie na jaw. Po prostu czekam zastanawiając się jak, gdzie, dlaczego, po co i tak dalej. Co do Billa, to w większości opowiadań właśnie on jest tym, który i tak doprowadzi do tego co chce. Tom przy nim wydaje się taki lelijowaty, może to tylko moje spostrzeżenie, ale właśnie większość blogów z opowiadaniami w tym temacie pokazuje Bila właśnie w takim wydaniu, albo jako taką laleczkę bezbronną, zaś Tom wydaje się nie mieć do końca takiego charakterku.
UsuńWiesz, wczoraj w nocy zerknęłam na Twojego bloga, zobaczyłam datę 14 czerwiec i przeraziłam się jak ten czas ucieka... To jest straszne. Starość nie radość. :D
Dla mnie czas to pojecie względne, nie patrzę na kalendarz. Nie chcę żyć ze świadomością, że jeszcze tyle czasu mi zostało lub, że tylko tyle czasu mi zostało. Po prostu żyję. :D
UsuńPodstępna bestia z tego Billa. Już nieźle nakręcił Toma i to widać. Nie wiem, czy Tom odpowie zgodnie z prawdą, ale Bill miałby u niego szanse. Cóż, Bill nie jest osobą, obok której można przejść obojętnie:) Już nie mogę się doczekać sytuacji, kiedy dojdzie między nimi do czegoś więcej. Dobrze widać, że jest między nimi chemia i że coraz bardziej na siebie działają. Zakazany owoc w końcu smakuje najlepiej :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kontynuację.
Pozdrawiam!
Oj tak, ciągnie ich do siebie bardzo, ale Tom się przed tym broni, choć sam nie wiem dlaczego. Stara się to sobie wytłumaczyć na różne osoby i trzymać się zasad, które na dobrą sprawę ma gdzieś, ale Bill go za bardzo kusi, a on jest bardzo ciekawy tego co mógłby z Billem dzielić.
UsuńO Boże! O Boże! Pocałowali się! W końcu!!!! Ale się ciesze i aż nie wiem co chcę napisać xD
OdpowiedzUsuńWczułam się już tak w tą historię, że tak to przeżywam haha
Nie pocałowali się w tamtym momencie, bo tak jak przypuszczałam Tom się wycofał, ale ta sytuacja w łazience... to było takie niespodziewane, w ogóle nie myślałam, że Bill coś takiego zrobi i byłam w pierwszej chwili zaskoczona tak jak sam Tom ;D Ale później jak już Tom go pocałował to były takie emocje i śmiałam się do tego monitora jak głupia czytając to i dalej tak jest. I nawet ta końcówka przerwana w takim momencie nie jest straszna, ani to, że Tom ostatecznie się powstrzymał i odmówił. Uszczęśliwiłaś mnie tą jedną sceną xD
I te emocje Toma, jak Bill na niego działa och... Jak w końcu całkowicie się temu podda to będzie się działo, oj będzie haha czekam na to, ale na razie pocałunek mnie usatysfakcjonował, bo tyle wyczekiwałam na cokolwiek.
Ale Tom był bardzo niemiły mówiąc te słowa do Billa o tym, że wszyscy go zostawiają, trochę przesadził myślę w tym momencie. I w sumie to dziwne, że Bill jeszcze z nim rozmawia po takich słowach.
No zobaczymy co będzie się działo dalej. Już chcę niedzielę! I więcej takich scen ciekawych przyjemnych ;D
Życzę dużo weny ;-)
Można by rzec - nareszcie. Teraz kolejny etap przed nimi, bo w końcu czym, że jest sam pocałunek bez seksu. Obaj są siebie ciekawi i tego co mogliby sobie dać. No tylko Tom się trochę stawia, ale Bill zawsze dopina swego, to tylko kwestia czasu.
UsuńW sumie końcówka nie jest tak straszna jak myślałam.. W ogole to w głowie mialam to, ze zakonczysz to przed scena lozkową XD Ale tak.. mmm buziaczek był.. idziemy powoli dalej! Czekam! :D
OdpowiedzUsuńNo tak, bo ten buziak nieco złagodził cios i odwrócił uwagę.
UsuńCiekawa jestem co Tom odpowie.
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
A jak myślisz?
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńNa wstępie powiem, że jestem strasznie leniwym człowiekiem i dlatego nie pisałam wcześniej. Zaczynałam pisać komentarz, lecz zawsze zdawał mi się nie być na tyle konstruktywny, aby go wstawić. No i to tłumaczy dlaczego komentuje dopiero pod rozdziałem 18.
Stosunkowo niedawno zauroczyłam się Tokio Hotel, więc też niezbyt dawno zaczęłam czytać twincesty z Billem i Tomem. Ale to już inna historia mojego odkrywania uwielbienia yaoi (a potem twincestów). :D No, ale cóż. Trafiłam na Twojego bloga. Wiem, że to może głupie, ale jednym z przyczyn dlaczego zostałam i postanowiłam czytać Twoje długie opowiadania (nigdy nie pakowałam się w 60 rozdziałowe!) to wygląd bloga. Jednak jest coś w tym, że jesteśmy po części wzrokowcami, a Twój blog bardzo ładnie wygląda i choć treść jest ważniejsza to jednak ten wygląd zachęca. Nie wiem czy stworzyłaś go sama, czy ktoś Ci pomagał, ale muszę przyznać, że naprawdę mi się podoba. :P
Jak już się napatrzyłam na Billa i Toma to postanowiłam zerknąć na Twoje opowiadania. No cóż, jesteś mi winna parę nieprzespanych nocy i zawalonych sprawdzianów. Nie żałuję! :D Boże, pod jakim ja jestem wrażeniem tych opowiadań. Masz bardzo lekki styl, żeby nie rzec, że po prostu lekkie pióro. Nie dajesz wielkich opisów ani nie przesadzasz z treścią. Lubię się wgłębiać w poznawanie stylu autorów, a Ty piszesz zupełnie inaczej ode mnie i to mi się spodobało. Nadajesz bardzo ciekawą barwę swoim opowiadaniom i to się chwali. ;)
Każde Twoje opowiadanie jest wyjątkowe. Podziwiam Twoją pomysłowość i to jak potrafisz zgrać cały tekst w piękną całość. Nie zostawiasz przypadkowo żadnych pytań ani wątpliwości, wszystko dopinasz na ostatni guzik. To imponujące.
Bardzo lubię Toma i Billa, coraz częściej oglądam z nimi wywiady i ich filmy na yt. I muszę przyznać, że w każdym opowiadaniu Twoja wizja ich charakteru jest jak najbardziej trafna i do mnie przemawia. No cóż, kolejnym powodem, aby Cię pochwalić jest narracja opowiadań. Bezbłędna i zawsze ciekawa. Widać, że lubisz pisać w pierwszej osobie (ja też!), a przynajmniej idzie Ci w takiej narracji świetnie.
Oczywiście, błędy się zdarzają. Czasami zauważyłam błędy ortograficzne. Jak tylko wyłapię gdzieś wspomniane byki to napiszę - chyba, że sobie tego nie życzysz. W takim razie przepraszam. O interpunkcji się nie wypowiadam, bo akurat sama nie wiem kiedy stawiać te cholerne przecinki. Zawsze zdaje mi się, że jest ich za dużo bądź za mało. :/
Ogólnie rzecz biorąc Twoje opowiadania są świetne. Nie mam zamiaru rozpisywać się o każdym z osobna, bo musiałabym jeszcze raz przeczytać i przeanalizować tekst, bo dopiero wtedy pozwoliłabym sobie na pisanie jakiekolwiek dogłębniejszego komentarza. Jednakże myślę, że zdajesz sobie doskonale o tym sprawę, że każdy tekst jest inny, na każdy miałaś inny pomysł i mimo, że dążysz w nich do tego samego celu (twincest! twincest!) to wychodzą Ci fenomenalnie. Wiesz, chciałam Ci napisać, które opowiadanie jest moim zdaniem najlepsze i uwierz mi - nie potrafię wybrać! Są tak różnorodne, w każdym podoba mi się coś innego... "Alter ego" - od niego zaczęłam, podoba mi się w nim strasznie Bill i ukazanie jego uporu. No i końcówka... Miód dla mego serca. "Przeznaczeni sobie" ma po prostu to coś. To opowiadanie, no po prostu jest cudowne. ;) "Poza granicami umysłu" - sam pomysł jest genialny. Chociaż od początku wiedziałam jak wybudzić Toma ze śpiączki to i tak byłam ciekawa jak chłopcy do tego dojdą. "Kochankowie" to chyba najbardziej emocjonalne opowiadanie. Dałaś w nim wycisk bohaterom. Jego klimat i otoczka porwania, zmuszania do seksu, narkotyków jest dość ciekawa i intrygująca. Natomiast "Bodyguard"... Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Chcę więcej i więcej. Co prawda nie ma tutaj Tokio Hotel, lecz przedstawienie Billa i Toma w innych wcieleniach Ci się udało, więc Twoje grzechy zostają Ci odpuszczone. Strasznie szkoda mi Billa i jego samotności. Niby jest bogaczem, jego zachowanie czasami jest denerwujące, lecz mam wrażenie, że pod tym wszystkim skrywa się delikatny, wrażliwy Bill, który jest zraniony. Nie wiem czy poprawnie interpretuje to, lecz po prostu mam takie wrażenie. A Tom... Ech. Uparty osioł. Już dawno powinien wziąć Billa w obroty. Chociaż ten pocałunek w tym rozdziale mam nadzieję, że zwiastuje już teraz tylko coraz więcej tego typu akcji. ^^ No cóż, miałam nie pisać o każdym opowiadaniu osobno. Nie wyszło. :D
UsuńTwoje opowiadania są świetne i gratuluję Ci stylu pisania oraz talentu. Uwielbiam Twoje teksty i z jednej strony jestem zadowolona, że dodajesz nowy rozdział co trzy dni, a z drugiej chciałabym czytać od Ciebie coś nowego codziennie. Tylko powiększasz mi apetyt, a kończąc rozdziały tak niepewnie... Moja wyobraźnia jest bogata, więc tylko siedzę i tworzę swoje wymysły co może być dalej. :P
Pozdrawiam i życzę dużo weny,
malinka9166
http://opowiadania-harrypotter.blogspot.com/
http://pieknie-zlamany.blogspot.com/
P.S Przepraszam, że trochę się rozpisałam i zanudzam. :P
OMG! No, to chyba rekord długości komentarza. Pobiłaś GlamKinie :)))
UsuńBardzo mnie on jednak ucieszył i czytałam go z zapartym tchem, zresztą wszystkie wasze komentarze tak czytam, bo ja uwielbiam z wami rozmawiać (pisać) i ogromnie mnie cieszy, kiedy piszecie mi o swoich odczuciach i przemyśleniach.
Szablon do bloga robiłam sama, naszło mnie natchnienie i przez dwa wieczory powstało to co widać. Szata graficzna, co jakiś czas się u mnie zmienia, więc i ten zostanie za jakiś czas zastąpiony czymś nowym.
Co do stylu mojego pisania, to wydaje mi się, że piszę tak jak sama najlepiej lubię czytać. Kiedy chcę konkretnie narzucić czytelnikowi, co ma widzieć w swojej wyobraźni i jak ma myśleć, to opisy stają się automatycznie dłuższe, co czasami bywa zwodnicze, bo celowo mieszam wam w głowach i wręcz zmuszam do kombinowania, a tak to pozostawiam każdemu swobodę snucia domysłów i wizji, być może dlatego tekst wydaje się taki lekki. Ja sama nie do końca jestem zadowolona z takiego stylu. Podoba mi się styl kilku innych autorek opowiadań, ale ni cholery nie potrafię choćby minimalnie pisać tak jak one, choć już próbowałam.
Co do spójności w opowiadaniach to kluczem, przynajmniej u mnie, jest rozpisanie sobie choćby w punktach, co będzie w całym opowiadaniu. Nie wiem jak piszą inni, ale kiedy ja decyduję się na napisanie jakiegoś opowiadania, wiem jak się zacznie, jak się będzie toczyło i jak się zakończy. Wypisuje to wszystko w punktach, a w trakcie pisania dodaje jeszcze różne wątki, które przyjdą mi do głowy, ale myślę, że jeśli się wie mniej więcej jak ma wyglądać opowiadanie, to łatwiej jest utrzymać ciągłość i jakiś sens, no i się nie zamotać. No, to taka mała tajemnica mojego pisania. Nic wielkiego.
Jeśli chodzi o błędy, to zdaję sobie sprawę, że są. Wiele razy już o tym pisałam, ale pewnie nie czytałaś wszystkich komentarzy, no bo i po co, więc napiszę kolejny raz. Musicie mi wybaczyć ewentualne byki. Pracuję nad poprawieniem się w gramatyce i interpunkcji pod czujnym okiem pewnej osóbki, którą serdecznie pozdrawiam :* i mam nadzieję, że w końcu będę w stanie pisać przynajmniej w 90% bezbłędnie. W każdym razie liczę na to, było by super i dla mnie i dla was czytelników.
Co do samych opowiadań, każdy ma swoje ulubione, ale chyba „ Przeznaczeni sobie” podoba się każdemu. Najśmieszniejsze jest to, że jest to moje pierwsze opowiadanie twincest z TH gdzie musiałam sobie na kartce napisać ich imiona i na czym który gra, głównie miałam problem z Gustavem i Georgiem, nie mogłam zapamiętać, który gra na perkusji, a który na basie, no i który z nich jest najstarszy, to było naprawdę upierdliwe. Może Cię to zdziwi, ale nie jestem fanką Tokio Hotel, znaczy, nie pomyśl sobie teraz, że nie lubię tego zespołu, ja po prostu nie jestem fanką żadnego zespołu czy wykonawcy. Podobają mi się różne, ale nie na tyle żebym jakoś krążyła wokół ich muzyki, chodziła na koncerty, kupowała wszystkie płyty, itd. Wiadomo, o co chodzi. Podobają mi się ich piosenki, chętnie ich słucham, chętnie też poszłabym na koncert, ale 400 zł za bilet, jak w przypadku TH nie dam, może jak wygram w totolotka to tak :D, ale nie mogę się nazwać fanką. Dlatego kiedy ktoś mnie pyta o mój ulubiony zespół lub wykonawcę, to ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć, bo lubię wielu różnych artystów.
Dlaczego więc twincest, zapytasz pewnie? Tak właściwie to sama nie wiem. Yaoi zawsze było mi bliskie, ale mangi mają tę wadę, że powstają nowe i te, które jeszcze miesiąc temu były wielkim hitem odchodzą do lamusa. Wkurza mnie to strasznie. Okropnie ubolewam nad Full Metal Alchemist, pewnie wiesz o czym piszę, bo choć wtajemniczeni wiedzą, że był, to komu się chce czytać o kolejnym romansie Roya Mustanga i Edwarda Elrica? Dlatego zaczęłam szukać czegoś innego. Przypadek sprawił, że trafiłam na opowiadanie o Kaulitzach. Było na tyle specyficzne i niemoralno zajebiste, że złapałam bakcyla, no i dalej poszło już jak burza. No i niezaprzeczalnie oni istnieją naprawdę, zmieniają się, ciągle coś się w ich życiu dzieje. Myślę, że twincest w ich wydaniu nie umrze tak szybko jak mangowe yaoi.
Co do nieprzespanych nocy z powodu opowiadań, to wyobraź sobie, że ja też mam takie. Jedne zarwane nocki zawdzięczam Czoko, drugie Nikoli Dichter – to opowiadanie od drugiego albo trzeciego odcinka rozwaliło mnie totalnie, no i Obsesji. Te trzy panie sprawiły, że szłam na wykłady po nieprzespanej nocce, a na samych wykładach myślałam tylko o tym, co się tam dalej wydarzy. Ale napiszę to samo, co Ty: Warto było! :)))
UsuńMatko, ale się rozpisałam. No, ale tak jak już pisałam wyżej, uwielbiam z wami dyskutować. Wiem, że bardzo byście chcieli codziennie przeczytać odcinek, ale nie dam rady napisać. Żebym nie musiała chodzić do pracy, pewnie byłoby to wykonalne, ale teraz jak z niej wracam to bardziej mam ochotę legnąć na łóżko i beznamiętnie gapić się w sufit, niż usiąść do komputera i pisać. Mam nadzieję, że te terminy nie są jednak aż tak odległe i dają wam też czas na przemyślenie sobie każdego odcinka.
Dobra, kończę i biorę się do pisania kolejnego odcinka. Jutro znowu do pracy i nie będzie czasu, więc trzeba trochę nadgonić.
Więc kończąc ten epistoł, jedyne co mi pozostaje to podziękować Ci jeszcze raz za komentarz i zachęcić do pisania ich częściej, nawet jeśli wydają ci się jakieś dziwne czy coś, to się nie przejmuj, tylko pisz :)))
Ściskam Cię mocno :*