Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 5 lipca 2015

Odcinek 26





Wypiliśmy wszystkie piwa. Nawet jeśli nie było ich wiele, a zawartość procentowa dość niska, to trochę nas siekło i zrobiło się nam wesoło. Gadaliśmy o takich głupotach, że połowy już nawet nie pamiętam. W każdym razie, nie było to nic istotnego. Godzenie się z Billem zaczynało wchodzić mi w krew, zresztą tak samo jak kłócenie się z nim, choć zwykle kiedy naprawdę się z kimś kłóciłem, wychodziłem i nie wracałem, a w przypadku Billa nie mogłem tego zrobić, przynajmniej dopóki dla niego pracowałem. To miało niewątpliwie ogromną wadę, ale też zaletę. Uczyłem się mierzyć z problemami, nie uciekając od nich. Tak, zawsze uciekałem. Wybuchałem niekontrolowaną złością, wyrzucałem z siebie cały jad, jaki leżał mi na wątrobie i uciekałem, nie dając szansy ani sobie, ani osobie, z którą się pokłóciłem, na jakiekolwiek wyjaśnienia, i to było złe. Przy Billu zaczynałem uczyć się konfrontacji tuż po „burzy”. Nie było łatwo, ale byłem zadowolony z efektów, jakie przynosiła.
Za niecałe dwa tygodnie święta – Boże narodzenie. Zbliżały się wielkimi krokami, w końcu. Dowiedziałem się, że mama Billa umarła dzień przed wigilią, więc wreszcie zrozumiałem, jakie prawdziwe podłoże ma jego melancholia.  Trochę mi ulżyło, wiedząc, co się z nim tak naprawdę dzieje, bo przywykłem już do tego, że wiecznie o czymś dyskutowaliśmy, licytując się na racje, a on ostatnio odpuścił sobie nawet kokietowanie mojej osoby. Zaczynałem już myśleć, że jednak nadal ma do mnie żal, a jednak okazało się, że jego zachowanie ma zupełnie inną przyczynę.
Andreas, mój najlepszy przyjaciel i przyszywany brat, bo jego mama po śmierci ojca przygarnęła mnie i stała się moim prawnym opiekunem, jak co roku, tydzień przed świętami upewniał się, że nie zapomniałem o naszej tradycji i że przyjadę. Nie wiem, po co mi o tym przypominał, skoro czekałem na ten tydzień w roku, jak na zbawienie. W końcu mogłem zapomnieć, kim jestem i wyszaleć się. Choć w moim wieku to już raczej nie wypadało, ale to właśnie wtedy stawałem się dzieckiem, lepiącym największego bałwana przed domem Andreasa, podjadającym najlepsze na świecie wypieki cioci – tak kazała do siebie mówić mama Andiego, – i w dzień wigilii z całą paczką wyruszającym do lasu po najpiękniejsze drzewko, jakie byliśmy w stanie znaleźć, a potem przy wigilijnym stole, siedzącym przez całą noc, objadającym się i pijającym prawie do nieprzytomności. Cholera, jak ja na to czekałem, a Andy tylko mnie denerwował, zawsze dzwoniąc wcześniej i sprawiając, że ten ostatni tydzień ciągnął mi się niemiłosiernie długo.
Kolekcja Billa nabrała „rumieńców”. Przynajmniej na chwilę, każdego dnia podjeżdżaliśmy do agencji, by mógł skontrolować, czy wszystko idzie zgodnie z planem. Wyciągnąłem go dwa razy na El Diablo, próbując rozweselić. Ciągle miałem na uwadze to, czego dowiedziałem się od służby o jego mamie i pilnowałem się, żeby przy nim czegoś przykrego nie powiedzieć.  Dla mnie święta to najlepszy okres, a dla Billa z całą pewnością koszmar, do tego odtwarzany od kilku lat, rok po roku.
W końcu doczekałem się i nadszedł dzień mojego wyjazdu na Bawarię. Trochę niefortunnie, bo był to  akurat dzień, w którym umarła mama Billa. Z samego rana poprosił mnie, żebym zawiózł go na cmentarz. Oczywiście nawet nie podlegało to żadnej dyskusji. Kiedy dotarliśmy, cmentarz zionął dosłownie pustkami, nie licząc tysięcy grobów, między którymi podążaliśmy prosto na miejsce spoczynku jego mamy. Bukiet czerwonych róż w jego ręce i dwa ogromne znicze to tylko symbole, które pozwalały psychicznie poczuć, że coś się tym zmarłym po sobie zostawia, kiedy odejdzie się od ich grobu. Zatrzymaliśmy się tuż przed pomnikiem. Nie znałem tej kobiety, więc nie chciałem zachowywać się tak, jakby była moją rodziną. Co chwilę rozglądałem się po okolicy, bo jeśli ktoś wiedział, kiedy umarła jego matka i wiedział, że Bill przyjdzie odwiedzić w ten dzień jej grób, mógł czyhać tu gdzieś w ukryciu i tylko czekać, by pozbawić go życia. Bill położył róże na marmurowej płycie i zapalił znicz, przez chwilę pogrążył się w zadumie, zapewne modląc się. Nigdy nie byłem wierzący, więc prócz przeżegnania się i wypowiedzenia w myślach „Wieczny odpoczynek”, nie potrafiłem wykrzesać z siebie nic więcej. Poczułem nagle, jak Bill chwyta mnie za rękę i ciągnie bliżej grobu.
– Chodź – powiedział i zmusił mnie, bym kucnął koło niego. – Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi, ale kucnąłem. – Mamo, chciałbym, żebyś poznała Toma.
Spojrzałem na jego policzki, po których spłynęły łzy. – Tak bardzo żałuję, że nie mogłaś go poznać za życia. Jest wspaniałym człowiekiem i bardzo o mnie dba.
– Bill – mruknąłem. Przecież ja go tylko pilnowałem, ale on nie zwrócił na to uwagę i kontynuował dalej.
– Odnalazłem w nim sens swojego dalszego życia bez ciebie i zrozumiałem, co znaczy prawdziwa miłość.
Poczułem się jakoś niezręcznie, jakby to, co mówił, nie powinno było mieć w ogóle miejsca, było jakieś zakazane. Oderwałem wzrok od nagrobka, spuszczając go na ziemię, a zaraz po tym znowu rozejrzałem się po okolicy.
Bill przysiadł na nagrobku, pogrążając się w zadumie. Nie widziałem tu nikogo, więc postanowiłem, że zostawię go tu na chwilę samego i z daleka będę obserwował, czy nic złego się nie dzieje.
– Bill? – położyłem mu rękę na kolanie. Spojrzał na mnie, ocierając łzy.
– Nic mi nie jest. Nie potrafię się po prostu pogodzić z jej śmiercią.
Wyciągnąłem chusteczki z kieszeni, podając mu je.
– Rozumiem – odparłem. – Chcesz zostać na chwilę sam? – zapytałem, a on skinął mi tylko głową. – Dobrze. Wrócę za dziesięć minut. Będę miał cię cały czas na oku, niczego się nie bój.
– Dziękuję, Tom.
Poklepałem go po kolanie i wstałem, odchodząc.
Na tym cmentarzu nie tylko spoczywało ciało jego matki, ale także mojego ojca i brata bliźniaka. Ich groby nie były oddalone od siebie zbyt daleko, więc postanowiłem przy okazji zajrzeć do nich.
Co chwilę zerkając w oddali na Billa i omiatając okolicę wzrokiem, podążyłem do grobu ojca. Nie wiem, dlaczego za każdym razem, kiedy tu przychodziłem, miałem nadzieję, że będzie wyglądał inaczej, albo że go w ogóle nie będzie. Zerknąłem w stronę grobu mojego bliźniaka, był oddalony zaledwie dwie alejki dalej. Podszedłem do niego.
– Cześć Wiliam. Co tam u ciebie? – Wygrzebałem z kieszeni zawieszkę do kluczy, którą dostałem gratis do zakupów na stacji benzynowej. Była z pieskiem, więc pomyślałem, że mu się spodoba. – Mam coś dla ciebie. – Położyłem ją na grobie. – Pewnie wyśmiałbyś mnie, gdybyś żył i powiedział, że wolisz coś bardziej odpowiedniego dla twojego wieku, ale… – Znowu zerknąłem w stronę Billa. – No nic, pójdę już. Wiesz, jestem tu w pracy. Zostawiłem swojego podopiecznego samego i muszę już wracać. Trzymaj się.
Nigdy nic nie mówiłem do ojca, nie wiem dlaczego, jakoś nie potrafiłem. Za to z Wiliamem rozmawiałem zawsze.
Ruszyłem w kierunku Billa. Zauważyłem w połowie drogi, że zaczyna się za mną rozglądać, pewnie chciał już wracać. Podszedłem do niego.
– Wracamy? – zapytałem.
– Tak.
Spojrzałem jeszcze raz na grób jego matki i zdziwiłem się, że stoi na nim tylko jeden znicz. Dałbym sobie rękę uciąć, że Bill miał ich ze sobą dwa. Rozejrzałem się po okolicznych grobach, ale na kilku paliły się podobne, więc trudno było mi stwierdzić, czy jeden z nich zapalił Bill, a jeśli tak, to komu i dlaczego? Normalnie po prostu bym go o to zapytał, ale widząc go w takim stanie, postanowiłem nie drążyć tematu.
Wróciliśmy do domu. Byłem już prawie spakowany do wyjazdu. Chciałem wyruszyć do Andiego zaraz po obiedzie. To, że Bill był bardziej przygnębiony, niż sądziłem zauważyłem na obiedzie, na który nie zszedł. Zaczynałem mieć dylemat. Miałem jechać i cieszyć się świętami jak co roku, a wiedziałem, że będę myślał cały czas o Billu. Gordon kazał służbie znieść swoje walizki, najwyraźniej świąt jednak nie spędzą w domu, może to i dobrze. Zgarnąłem mały prezent, właściwie nawet nie prezent, a coś, co miało rozweselić Billa i nadać kolorów jego salonowi, i ruszyłem do jego twierdzy.
Wszedłem na górę, spodziewając się między innymi pięciu przygotowanych do zniesienia walizek, a zastałem go siedzącego na kanapie, jak zwykle z laptopem na kolanach pogrążonego w wirtualnym świecie i coś mnie boleśnie ukuło w piersi.
Postawiłem na stole choinkę, włączając światełka.
– Co to jest? – zapytał w końcu, choć przyglądał mi się odkąd tu wszedłem.
– Choinka. To taki drobny upominek ode mnie.
Drzewko świeciło różnokolorowymi światełkami, odbijając światło we wszystkich szklanych powierzchniach w tym pokoju. Widziałem, jak Bill aż zrobił głębszy wdech, nie wierząc, jak kilka kolorowych lampek może aż tak zmienić to pomieszczenie.
– Za godzinę wyjeżdżam i chciałem ci życzyć wesołych świąt.
– Dziękuję, Tom. Nawzajem.
– Mój zastępca będzie tu za godzinę. To dobry ochroniarz, możesz mu zaufać – powiedziałem. To było oczywiste, że jeśli ja biorę tydzień urlopu, to potrzebny jest mu na ten czas inny ochroniarz. Poprosiłem o przysługę kumpla, który nie miał rodziny, więc chętnie się zgodził. Wiedziałem, że Bill będzie przy nim bezpieczny.
– A gdzie twoje walizki? Nie widziałem ich w holu.
– Walizki? – zdziwił się.
– Tak. Gordon już prawie gotowy do wyjazdu, a ty? Dokąd się wybieracie?
– Kto?
– No ty i twój ojczym?
– Ja nigdzie nie jadę.
– Jak to? A on? Widziałem jego walizki, myślałem, że jedziecie na święta razem.
– Gordon wyjeżdża jak co roku. A ja zostaję jak co roku, i spędzę te święta sam w swoim pokoju. Chociaż w tym roku, dzięki tobie, będę miał choinkę.
Stałem jak wryty, nie mogłem uwierzyć, że spędzi te święta sam.
– Myślałem, że mimo wszystko w święta jesteście, albo choć udajecie, że jesteście rodziną.
– Nie wiń o nic Gordona, on chciał, ale po śmierci mamy powiedziałem, że nigdy więcej nie usiądę przy wigilijnym stole. Bo do Wigilii siada się z rodziną, a ja już jej nie mam.
– Gordon jest twoją rodziną.
– Mam na myśli prawdziwą rodzinę, wiesz: mama, tata, rodzeństwo, jeśli jest, a nie ojczym, z którym de facto w ogóle nie jestem spokrewniony.
– Nie przesadzasz trochę?
Pokręcił głową.
– Ja też nie mam prawdziwej rodziny, a na każde święta nie mogę się już doczekać. Co roku spotykamy się u Andreasa całą paczką i to jest najbardziej zwariowany tydzień w roku.
Bill wzruszył tylko ramionami. Byłem pewny, że on i Gordon jadą gdzieś razem. Gdybym od początku wiedział, że każde święta spędza sam, już dawno bym mu zaproponował, by pojechał ze mną. No właśnie! W jednej sekundzie podjąłem decyzję.
– Pakuj się.
– Słucham?
– Powiedziałem, żebyś się pakował. Nie spędzisz tych świąt sam, nie ma mowy. Jedziesz ze mną.
– Nie Tom. To twoja rodzina, a ja jestem obcą osobą. To nie wypada. Ja naprawdę miło spędzam każde święta sam.
– To nie jest moja rodzina, tylko przyjaciele.
– Nie mogę.
– Chcesz mnie znowu zdenerwować? Mało mnie to obchodzi, jakie masz teraz dylematy. Albo pojedziesz ze mną, albo ja też zostaję i spędzę te święta sam w swoim pokoju.
– Co najwyżej ze mną – uśmiechnął się.
– Sam, bo nie przyjdę do ciebie, ani nie wpuszczę cię do siebie i dzięki tobie to będą najgorsze święta w moim życiu. A kiedy jestem zły, a za to będę, pożałujesz, że się urodziłeś, więc zacznij się pakować.
Widziałem, że chciał jechać, ale coś go blokowało.
– Mam ci pomóc, czy sam to zrobisz?
– To nie wypada.
– Dlaczego?
– Bo pracujesz dla mnie.
– Nie dla ciebie, tylko dla twojego ojczyma.
To śmieszne, że traktowaliśmy moją pracę jak jakąś tarczę, której każdy z nas używał wtedy, kiedy była wygodna.
– Ale mnie chronisz.
– I co z tego? Może to nawet lepiej, nie będę myślał podczas świąt, czy jeszcze żyjesz.
Parsknął śmiechem.
– No dalej, Bill, pakuj się.
– To naprawdę kiepski pomysł. Ja ich nie znam. Oni nie znają mnie, wszyscy będą skrępowani.
Spojrzałem na niego z politowaniem.
– Jak wymyślisz coś mądrzejszego, to może rozważę, czy zabrać cię ze sobą, ale na razie twoje argumenty są słabe. Masz pół godziny na spakowanie się. I radzę ci się spieszyć, bo jak przyjdę tu po twoje walizki, a nie będziesz jeszcze gotowy, to będzie z tobą źle. Idę w tym czasie zadzwonić do kumpla i powiedzieć mu, żeby nie przyjeżdżał.
– Tom, zaczekaj.
– To już postanowione – rzuciłem tylko i wyszedłem z pokoju, zostawiając go samego.
Wróciłem do niego trochę później, niż po pół godziny. Wiedziałem, że pewnie nie będzie i tak spakowany. To nie był typ człowieka, który łatwo ulegał presji, i nie pomyliłem się. Jednak bałagan, jaki zobaczyłem w pokoju oznaczał, że naprawdę się starał.
Spojrzał na mnie, widząc, że się przyglądam.
– Wiem, że zabrzmi to teraz głupio, ale nie mam się w co ubrać i nie wiem, co ze sobą zabrać. Nie jadę, Tom.
– Widzę – przyznałem, a on usiadł na łóżku, podpierając głowę na rękach.
Podszedłem do jego szafy, przeglądając ją i wyciągając kilka rzeczy. Położyłem je obok niego na łóżku.
– Przebierz się w to – rzuciłem i podszedłem znowu do szafy i wyciągnąłem kilka innych rzeczy. – A to spakuj.
Nie odzywał się, patrząc na mnie z zaskoczeniem.
– Bielizny i kosmetyków chyba nie muszę ci szukać?
– Nie – odpowiedział. – Tom…
– Co znowu?
– Może lepiej będzie, jeśli jednak zostanę. Ja nie pasuję do twojego świata.
– Pasujesz bardziej, niż ci się wydaje. Pospiesz się, bo zanim dojedziemy, będzie środek nocy i będziesz musiał mnie zagadywać, żebym nie zasnął za kółkiem. No, chyba że ty poprowadzisz.
– I tak nie znam drogi, więc daleko bym nie zajechał.
– Mam GPS, więc to nie problem.
– Nie lubię prowadzić. Wolę, jak ty to robisz.
– W takim razie zagęszczaj ruchy. Tym razem to ja usiadłem na łóżku, czekając na niego.
Nie powiem, nie spodziewałem się, że tak szybko uwinie się z pakowaniem tego wszystkiego do torby. Widziałem, jak z każdą rzeczą, którą wrzucał do walizki, walczył ze sobą. Zerkał na mnie, a ja tylko uśmiechałem się i kiwałem mu głową.
W końcu znikł w łazience i wyszedł z niej już przebrany w to, co mu przygotowałem.
– I co, jesteś zadowolony? – zapytał, mając na myśli to, w co kazałem mu się ubrać.
– Świetnie wyglądasz, tylko to… – Podszedłem do niego, poprawiając kilka szczegółów. – No, teraz lepiej. Pewnie też lepiej się czujesz.
– Przyzwyczaiłem się, więc dla mnie to żadna różnica.
– No tak, ale to nie jest oficjalne spotkanie, tylko święta w gronie przyjaciół, więc wyluzuj.
– Denerwuję się.
– Czym?
– A co jeśli nie spodobam się twoim przyjaciołom?
Parsknąłem śmiechem.
– Nie ma takiej opcji. Zoi pierwsza nie odstąpi cię na krok, a reszta to zbiór największych dziwaków, jakich kiedykolwiek będziesz miał okazję poznać. Nie będziesz się w ogóle wśród nich wyróżniał. Zaufaj mi.
– Dzięki. Nie wiedziałem, że uważasz mnie za dziwaka.
– A ja nie wiedziałem, że ci to przeszkadza.
– W sumie, normalnie mam to gdzieś, nawet podoba mi się to, że się wyróżniam, ale dla ciebie… Chciałbym, żebyś mnie lubił. – Spojrzał mi w oczy.
– Lubię cię, Bill. Nawet bardzo. W przeciwnym razie nie zabierałbym cię ze sobą na święta.
– Zawsze możesz robić to z litości.
Znowu parsknąłem śmiechem.
– Jeśli tak uważasz, to mało mnie jeszcze znasz.  
Podszedłem do jego walizki, chwytając ją w rękę.
– To jedziemy – powiedziałem i ruszyłem pierwszy do drzwi. Bill, nic nie mówiąc, szedł za mną.
Sonia widząc, że Bill jedzie ze mną, uśmiechnęła się tylko i skinęła mi głową, najwyraźniej zadowolona z tego powodu. Wszyscy w tym domu martwili się o niego, a to, z jakim rozczuleniem żegnali go i życzyli mu wesołych świąt, tylko utwierdziło mnie, jak bardzo się cieszą, że tych świąt nie spędzi sam w swoim pokoju, tylko ze mną, choć nie mieli pojęcia, że nie spędzimy tych świąt tylko we własnym towarzystwie.
Zamknąłem za nim drzwi w aucie i obchodząc je wokoło, usiadłem za kółkiem. Włączyłem nawigację GPS, wklepując dobrze znany sobie adres. Znałem drogę na pamięć, ale dzięki nawigacji miałem szanse pojechać drogą najmniej zakorkowaną.
Ruszyliśmy w końcu. Bill był zdenerwowany, bo siedział w milczeniu i tylko odpowiadał „tak” lub „nie”, kiedy go o coś pytałem. 
– Za pięć godzin poznasz moją zwariowaną rodzinkę – powiedziałem, wyjeżdżając w końcu na autostradę.
– Denerwuję się – odparł.
– Zupełnie niepotrzebnie. Staniesz się jej częścią, zanim zdążysz to sobie uświadomić.
Bill odetchnął głęboko, a ja uśmiechnąłem się.
Podróż minęła nam bezproblemowo. Dopiero pod koniec drogi było tyle śniegu, że musiałem trochę zwolnić, ale dojechaliśmy bez większych przygód.
– No i jesteśmy – powiedziałem, wyciągając kluczyki ze stacyjki.
Bill nadal siedział, wpatrując się w domek Andiego.
– Już jesteśmy – powtórzyłem. – Nikt tu do nas nie wyjdzie, bo nas nie słyszą. Wszyscy pewnie siedzą w salonie i tak są zagadani, że nawet gdyby kosmici tu wylądowali, nie mieliby o tym zielonego pojęcia.
– To był kiepski pomysł, Tom. Strasznie się denerwuję, a to oznacza, że…
– Że to będą najlepsze święta w twoim życiu. – Szturchnąłem go w ramię i otwarłem drzwi, wpuszczając mroźne powietrze do środka. – Sporo śniegu napadało – stwierdziłem i wysiadłem zamykając za sobą drzwi. Podchodząc do bagażnika, zacząłem wyciągać nasze walizki.
Tu się nie obawiałem, że ktoś Billa zabije. Nikt nie miał pojęcia, że zabrałem go ze sobą. Całą drogę uważnie pilnowałem, czy ktoś podejrzany za nami nie jedzie, ale ostatnie dwie godziny jechaliśmy sami, mijając się zaledwie z kilkoma innymi pojazdami.
Bill wysiadł z samochodu i zapiął kurtkę. Spojrzał na mnie, po czym znowu na domek.
  Będzie dobrze, zobaczysz – powiedziałem i wskazałem mu gestem głowy, żeby szedł do domu.
Na progu zapukałem i zacząłem tupać, próbując pozbyć się śniegu z butów.
Usłyszałem za drzwiami czyjeś zbliżające się kroki, a potem zobaczyłem w nich Andreasa.
– No nareszcie, Kaulitz! Ty jak zwykle musisz robić wielkie wejście. – Przywitał mnie Andy, gospodarz domu.
– Nie wiem, czemu w ogóle się dziwisz – odparłem i objęliśmy się na powitanie. – Nareszcie jesteś, Tom. Dobrze cię widzieć. A twój gość? – zapytał, odsuwając się ode mnie. – Jezu, to twój brat bliźniak? – rzucił, na co tylko zrobiłem ironiczny grymas.
– Bardzo śmieszne, Andy. To Bill, – przedstawiłem go kumplowi. – Bill? To jest właśnie Andreas, mój najlepszy przyjaciel, można nawet powiedzieć, że brat, no i gospodarz tego domu.
– Miło mi cię poznać. – Bill wyciągnął rękę, a Andy ją uścisnął.
– Na pewno czujesz się nieswojo, ale zapewniam cię, że do gwiazdki będziemy dla ciebie jak druga rodzina. No nie, Tom?
– Dokładnie. To samo mu mówiłem.
– Sorki, że tak się gapię na ciebie, ale, gdyby Tom zgolił zarost, to bylibyście do siebie podobni jak dwie krople wody.
Bill się uśmiechnął i wyjaśnił.
– Mamy podobne rysy twarzy i ten sam kolor oczu, ale to czysty przypadek, że wyglądamy podobnie.
W ostatnim czasie tyle razy słyszeliśmy ten tekst z podobieństwem, że przestaliśmy się w ogóle nim dziwić.
– Dobra, rozbierajcie się, bo nahajcowałem i zrobiło się tu trochę za gorąco – przyznał. – I rozgośćcie się. Czujcie się, zwłaszcza ty, Bill, jak u siebie w domu.
– Czuję właśnie – zaśmiałem się, zdejmując kurtkę i wieszając ją. – Ty nigdy umiaru z ogrzewaniem nie miałeś.
– A ty jakoś nigdy nie narzekałeś.
– A kto by narzekał.
– No pewnie, zwłaszcza jak można paradować po domu w trzydziestostopniowym mrozie za oknem w samych majtkach – rzucił Andreas, a Bill spojrzał na mnie.
– Nie słuchaj go. On ściemnia, zawsze miał wybujałą wyobraźnie.
– Słyszałem to, Kaulitz, i nie ściemniam. Mam na to świadków – powiedział, po czym krzyknął do wszystkich, oznajmiając, że przyjechałem. – Ludzie, Kaulitz przyjechał! – i dodał jeszcze – z prezentem.
– Jakim prezentem? – zapytał Bill.
– Ma na myśli ciebie – wyjaśniłem z szerokim uśmiechem.
– Słucham?
– Wyluzuj.
Nagle wszyscy się zeszli, wlepiając w nas swoje spojrzenia, i o ile ja rozpływałem się ze szczęścia, że znowu ich widzę, o tyle Bill ukrył się za mną, starając się w tym momencie zniknąć.
– Tom! – Zoi zaczęła piszczeć i rzuciła mi się na szyję. Objąłem ją mocno, tuląc i robiąc z nią kilka obrotów wokół własnej osi. – Boże, jak ja za tobą tęskniłam. Właśnie nie tak dawno o tobie mówiliśmy, że święta bez ciebie to nie święta.
– Bez przesady.
Wszyscy zaczęli mnie po kolej witać, a ja zerkałem tylko na Billa, który stał okropnie skrępowany. Zachowywał się zupełnie jak nie on. Aż nie mogłem uwierzyć, gdzie się podziała ta jego pewność siebie.
– Zaczekajcie, bo chcę wam kogoś przedstawić. – Złapałem Billa za bluzę i wepchałem przed siebie.
– Ja wiem, kto to jest – rzuciła Zoi. –  Bill Trumper? – Prowadziła gazetę z modą, więc to było pewne, że go pozna, a przynajmniej powinna.
– Tak – odparł nieśmiało Bill.
  O Jezu! To naprawdę ty?
– Tak – odpowiedział, zerkając z zakłopotaniem na mnie.
– Tom, mówiłeś, że…
Złapałem ją i położyłem rękę na ustach.
– Wiem, co mówiłem. Mam nadzieję, że nie wzięłaś tego na poważnie.
– Co mówiłeś? – zaczął dopytywać się Bill.
– Nic.
– Co mówił? – skierował pytanie do Zoi.
Zoi zabrała moją rękę ze swojej twarzy i spojrzała na mnie, a ja na nią tak wymownie, że już bardziej się nie dało.
– Że – zaczęła, zerkając to na mnie to na Billa – dobrze mu się z tobą pracuje.
Zamknąłem oczy. Wiedziałem, że Bill w to nie uwierzy. Nie po tym, co się wydarzyło, odkąd go chroniłem.

29 komentarzy:

  1. Prawie cały odcinek ryczałam. Od czasu kiedy Bill przedstawiał Toma swojej matce, do końca. Nie mam pojęcia, ale to wszystko wydawało mi się takie smutne...Mam wrażenie, że dzięki Zoi chłopcy zbliżą się do siebie i to już nie długo. Zdaje mi się, iż będzie ich dopingować, może nawet nieświadomie ;) Pozdrowionka i miłego wieczorku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze to przeczucie Toma, że to co powiedział Bill jest zakazane. Robi się coraz ciekawiej, a Ty każesz czekać trzy dni. Męczarnia.

      Usuń
  2. O cholera, teraz mnie zagięłaś, serio. Bo skoro była akcja na tym cmentarzu, myślałam, że nie będzie grobu bliźniaka Toma, no bo jak? Przecież Bill żyje, nie? Coś sądzę, że również i rodzice Billa puścili mu taką samą bajkę o bracie bliźniaku (akcja ze 'znikającym zniczem'). Chociaż jakby to wytłumaczyć? Byliby w stanie zrobić dwa pogrzeby bez ciał, czy może zakopali inne dzieciaki. Cholera już nie mogę się doczekać, aż wszystko po kolei zaczniesz wyjaśniać, ponieważ na razie nic mi się nie zgadza.
    Dziwne wydaje mi się, że Gordon wyjeżdża na święta. Nie wiem, czy masz zamiar rozwijać ten wątek, czy zostawiasz go takim, jakim jest, jeśli zostawiasz, to nie rozumiem, czemu on wyjeżdża? Niby gdzie? Napisałaś tak - jakby wyjeżdżał zanim mama Billa umarła, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
    Oprócz tego, czekam na dalszą opowieść o świętach w domu Andreasa. Wydaje mi się, że następna część opowiadania będzie niezmiernie wesoła.
    W sumie to zazdroszczę im zimy. Przecież ja niemiłosiernie palę się na słońcu, "skwarzę" się niczym wampir, a oni mają tam moją ulubioną porę roku...
    Pozdrawiam, god said no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom też nie rozumie dlaczego Gordon wyjeżdża bez Billa, ale dowie się i wy także tylko na tę informacji musicie jeszcze trochę poczekać :) Na razie z każdym kolejnym odcinkiem biedą pojawiały się kolejne zagadki.

      Usuń
    2. Pojawiały się kolejne zagadki... A co z rozwiązaniami zagadek, tych, które były już postawione nieco wcześniej?

      Usuń
  3. Przeraziłaś mnie tym rozdziałem. No nie powiem jak czytałam, to gdzie Bill przedstawia swojej zmarłej mamie Toma, a później jak Tom rozmawia z bliźniakiem to byłam bliska płaczu... późnej ten znikający znicz. To mnie trochę zaskoczyło, bo gdzie on mógł zniknąć? Czy może Bill go postawił przy innym grobie??? A gdyby został sam na święta, to jeszcze bardziej byś mnie przybiła. I to, że Gordon wyjeżdża na święta sam bez Billa, dlaczego? Mam nadzieję, że następny rozdział będzie o wiele weselszy :) Rozumiem trochę opór Billa w stosunku z tym, że nie chciał jechać razem z Tomem, bo sama bym czuła się niezręcznie w towarzystwie obcych mi osób, które zna tylko jedno z moich znajomych... Wierzę jednak, że Bill stanie się częścią tej całej pokreconej aczkolwiek niesamowitej rodziny (przyjaciół) Toma. I tak mnie to ciekawi, gdzie Bill będzie spać o.O Wenyyyy kochana ;) Kali

    OdpowiedzUsuń
  4. Bill dowie się o Tomie kilku śmiesznych rzeczy, będzie wesoło, jak to w takiej grupie zwariowanych osób. No a co do snu, to domyśl się gdzie a raczej z kim Bill będzie spał, skoro domek Andreasa nie jest hotelem i ma ograniczoną liczbę pokoi. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda Billa,jego smutek w święta,brak rodziny,Gordona nie liczył,tylko czemu?Przecież opiekował się nim,to rozdzielenie się na świeta jest dziwne,ale może Gordon ma jakąś rodzinę lub przyjaciół,albo jak wiele osób teraz wybiera "wypoczynek w kurorcie"(czego nie popieram,ale kto co lubi).Ja też odwiedzam moich bliskich ze stroikiem i zniczem i rozmawim z nimi(zwłaszcza z bratem)to dla mnie norma.Też zaintrygowało mnie ,gdzie zapalił Bill,ten drugi,pewnie nam wyjaśnisz potem(poczekam).Dobrze ,że Tom zareagował i zorganizował błyskawicznie ich wspólny wypad do jego rodziny,tylko co on nagadał Zoi o Billu,ciekawie będzie w następnym odcinku.Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to dziwnie teraz wygląda, zwłaszcza dla Gordona, co z niego, że rodzić. Pomijać to, że Bill nie jest jego rodzonym synem, a jednak już kilka razy było widać, że bardzo kocha Billa, a tu nagle coś takiego. Z czasem dowiecie się dlaczego Gordon nie pojechał na święta z Billem. Ale musicie jeszcze trochę poczekać.

      Usuń
  6. Hmm... sprawa ze znikającym zniczem..może Bill zapalił znicz na grobie ojca Toma i szybko się ulotnił z jego okolicy? W końcu Tom podszedł do grobu Williama i "zagadał się" z nim. Mówił o tym, ze nigdy nie rozmawia z ojcem, więc zbytnio nie przyglądał się chyba jego grobowi.. Jest jeszcze inna opcja.. Sam Bill wie gdzie jest grób jego "bliźniaka" i tak zostawił drugi znicz dla niego. No albo już nie wiem co, bo bardzo to pokręciłaś. :)
    Tak samo ze sprawą pokrewieństwa wszystko nam pokręciłaś i teraz nie za bardzo się to zgadza. Nie wiem może zostali pomyleni w szpitalu, bo w tym czasie jakieś dwa inne bliźniaki się narodziły, ale miały oba jakąś chorobę i dlatego obaj chłopcy zmarli? To chyba dla mnie jedyna prawdopodobna wersja jaką mogę w tej chwili wymyślić do tej pokręconej sytuacji bliźniaków. Nie wiem, naprawdę nie wiem co jeszcze można by do tego wymyślić. Jeśli to nie to to ty jesteś Bogiem. :D
    Bardzo mnie poruszyła ta scenka z Billem, który przedstawił swojej mamie Toma. To było takie piękne, a jednocześnie kiedy próbowało się na to patrzeć ze strony Toma jakby niezręczne, bo Bill całkowicie objawił się także przednim ze swoimi prawdziwymi uczuciami, a wcześniej chociaż trochę się tego wypierał. To musiało być dla Toma coś lekko szokującego. W dodatku poczuł, że znowu jest coś nie tak, że w tej sytuacji jest coś niedorzecznego. Znowu podświadome przebłyski ich pokrewieństwa.
    Na początku myślałam, że będziesz dalej toczyć akcję w pokoju Billa i na początku nie wiedziałam co Ty kombinujesz, że tylko w streszczeniu opisałaś w przemyśleniach Toma co się stało. Dopiero potem skumałam, że zbliża się moment wyjazdu świątecznego no i wiadomo czego jeszcze. No i wtedy od razu mi się humorek poprawił, i to jak się poprawił. ;D
    Cieszę się z tego, że Tom zabrał Billa ze sobą no i do tego praktycznie nie dał mu wyboru. Ach, Bill nie miał się w co ubrać. To taka sentymentalna rzecz dla mnie jako czytelniczki twincestu, ponieważ w większości opowiadań jakie czytałam Bill ma problemy z wybraniem ciuchów bo jest straszną strojnisią. ;D Jak widać Bill, nie ważne w jakim jest wcieleniu zawsze ma ten sam problem. xD
    No dodatkowo ja też nie bardzo wiem po co Gordon wyjeżdża i jak widać po Twojej odpowiedzi na jeden z komentarzy jest to jakaś grubsza sprawa.
    No, a jak Tom wspomniał o tym swoim koledze - ochroniarzu który nie ma rodziny - było mi tak strasznie przykro bo tak to jak Tom go odwołał to nie wiadomo czy spędzi te święta sam czy z kimś, a tak to miałby przynajmniej zapewnione czyjeś towarzystwo. Nawet w postaci takiej marudy jak Billy. Szkoda, że Tom nie zaprosił także tego swojego kolegi na święta do Andy'ego. Teraz mi tak jakoś smutno. :(
    No, ale mimo wszystko cieszę się, że Bill spędzi święta z Tomem i jego porąbaną "rodzinką". :D Nie dziwię się, że Bill martwił się tym czy przyjaciele Toma go zaakceptują. Sama bym się na jego miejscu przejmowała. Zresztą Bill w pewnym sensie ciągle walczy o serce Toma, a żeby byli razem, fajnie by było gdyby mógł się zaaklimatyzować w towarzystwie z jakim Tom lubi spędzać czas. Jakby na to nie patrzeć to tez jest ważne jakie zdanie o Twojej sympatii mają ludzie, z którymi się przyjaźnisz i którym ufasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Rozwaliła mnie scena z Andreasem, który także jako kolejna osoba strzelił tekst, że Bill jest jego bratem bliźniakiem. Czuję, że chcę jak najdalej odsunąć ten moment kiedy poznają prawdę o swoim pokrewieństwie. Dlatego nie lubię kiedy ktoś o tym wspomina. Po prostu boję się tego momentu, bo nie wiem jak zareagują chłopaki. Martwi mnie to, że po takiej wiadomości przez długi będą zranieni i będzie im ciężko znowu być razem. Mam wrażenie, że Bill będzie bardziej z tego powodu cierpiał niż Tom. Moim zdaniem Bill będzie Toma błagał, aby ten go nie zostawiał, a Tom znowu będzie się zapierał chociaż w rzeczywistości nadal będzie kochał Billa i będzie chciał z nim być. Boję się, że zacznie uciekać. Wydaje mi się, że Bill jest bardziej elastyczny w takich sprawach, a Tom trochę bardziej zwraca uwagę na moralność. Sądzę, że nawet jeśli Bill ma jakieś przeczucia, że ich związek będzie czymś niedorzecznym to przymyka na nie oko, a Tomowi idzie to znacznie gorzej i dlatego tak ciągle waha się. Czuję, że to jest coś przez co Bill będzie bardziej cierpiał. :(
      Widzę, że jednak Zoi do czegoś się tu przyczyni. I bardzo dobrze! Mam tylko nadzieję, że w dobry sposób. :D
      W końcu lepiej, żeby Bill dowiedział się jedynie o tej części rozmowy telefonicznej w której Zoi wyczaiła, że Tom się w nim zakochał, a nie ten moment kiedy powiedział o nim tyle niepochlebnych rzeczy. ;D
      No i fajnie, że chłopcy będą się mimo wszystko jak nam już wiadomo dobrze się bawili. Może nawet trocha "za" dobrze he he. xD
      No i Bill dowie się Tomie sporo ciekawych i śmiesznych rzeczy. Na przykład jak to o chodzeniu w samych gatkach po domu jak Andy tyle ciepła nawali na święta. hahahaha :D
      No i chłopcy będą spać razem. Będzie się działo. ;D Ciekawe tylko do którego dnia świątecznej przerwy będziesz nas przetrzymywać z tym seksem. Pewnie specjalnie jak najdłużej. :)
      Już totalnie nie mogę się doczekać co dla nas przygotujesz w następnym odcinku. :DDD
      Pozdrawiam i życzę ogrom weny kochana :D
      Całuski i przytulaski :**
      Twoja wiecznie nienasycona czytelniczka

      <333333 <33333 <3333 <333 ~GlamKinia~ <333 <3333 <33333 <333333

      Usuń
    2. No i znowu w dwóch komentarzach :D Chyba dawna ja powróciła!!!! :D

      Usuń
    3. Moje kochanie, znowu mi tu cały epistoł napisało :* No to tak: Bill nie ma pojęcia, że na tym cmentarzu leży ojciec i brat bliźniak Toma. Wie, że ojciec Toma umarł, ale nie ma pojęcia, że Tom miał brata. Rodzice chłopców zostawili dla nich ogromną życiową zagadkę, zwłaszcza, że choć dowiedzieli by się za jakiś czas o swoim istnieniu nigdy nie byliby ze sobą w związku.
      Wiem, że wiele spraw w tej chwili jest pootwierana i zostawia wam mętlik w głowie, ale taki właśnie był mój zamysł, i to jeszcze nie koniec. Dziwne sprawy zaczną się mnożyć jak grzyby po deszczu.
      Zgadzam się z Tobą, że Tom ma większe poczucie moralności i no cóż gdyby tylko wiedział kim dla niego jest Bill na pewno nie dopuściłby to tego, żeby wylądowali w łóżku, ale stanie się. I to nie raz nie dwa. Kiedy Bill zdoła przebić się przez barierę Toma nie do końca zrozumiałem mu zasad Toma, nie będą mogli się od siebie odkleić. A kiedy bieda tkwili w tej swojej idylli, planując dalsze wspólne życie, będę złośliwa i zepsuję im wszystko :D ale jak to będzie wyglądało i co z nimi będzie dalej, na to będziesz musiała jeszcze kilka odcinków poczekać. :)

      Całuję Cię mocno :*

      Usuń
  7. Ten rozdział jest wyjątkowy i choć na pozór nie dzieje się w nim nic aż tak szczególnego to łapie za serce, więc postanowiłam napisać komentarz i pokazać, że nadal jestem, czytam i uwielbiam Twoje opowiadania. ;)
    Aż trzy dni musimy czekać na kolejny rozdział. To niby krótko, bo ostatnio trochę mnie nie było i mogłam przeczytać dwa rozdziały za jednym zamachem, ale z drugiej strony jest to nieznośnie długo. Ciekawość mnie zżera od środka, a sam fakt, że jestem niecierpliwa... Uch. Dlatego też nigdy nie czytam opowiadań aktualizowanych, bo nienawidzę czekać. Za bardzo wczuwam się w bohaterów, a tutaj Bill, Tom... Kochani moi.
    Cieszę się, że Tom poszedł po rozum do głowy i potrafił wyjaśnić sobie wszystko z Billem, pogodzili się i jest dobrze. Uciekanie od problemów to zły wybór, a przynajmniej teraz To m uciekać nie może. ;)
    Kurczę, tak bardzo żal mi Billa. To on zdaje się być taki delikatny, kruchy i wrażliwy, choć charakterek posiada. I jakoś tak z punktu psychicznego to właśnie Bill jest bardziej narażony na to wszystko... Ta jego samotność, brak przyjaciół... Współczuję mu, bo mimo, że Tom też najlepiej nie ma to jakoś funkcjonuje - potrafił się dostosować do nowej "rodziny", ma przyjaciela-brata, a Bill cały czas odczuwał skutek samotności. To przykre. Nikt nie powinien być samotny (tym bardziej w święta Bożego Narodzenia!), bo nawet, gdy ludzie mówią o tym, że chcą być niezależni od innych to i tak potrzebują drugiego człowieka. Taka jest natura ludzka. A sam moment, gdy oni poszli na cmentarz... Trudno wymusić ze mnie łzy, ale tutaj byłabym skłonna napisać, że naprawdę blisko mi do nich było, do tego, abym się popłakała. Rozmowa Billa z mamą i przedstawienie Toma, same słowa Billa były naprawdę piękne i gratuluję przemyślenia tej sceny. Naprawdę genialny pomysł z takim wzruszającym momentem. ;)
    Tak jak już wcześniej w komentarzach został poruszony ten temat - cały czas pojawiają się nowe zagadki; Gordon, historia Billa i Toma jako bliźniaków, Wiliam, rodzice głównych bohaterów. No cóż, moja cierpliwość (a raczej jej brak) domaga się odpowiedzi, ale wiem, że ta przyjdzie w swoim czasie. ;)
    Uwielbiam to, że Tom potrafi nakłonić Billa, a wręcz zmusić do wyjazdu czy czegokolwiek. Owszem, mógłby to użyć przeciwko niemu, ale ponieważ ich relacja dąży do miłości, uważam, że jest to na swój sposób urocze.
    Ach, liczyłam na to, że w aucie przed domem będzie chociaż drobny całus na uspokojenie! Przeliczyłam się.
    Mimo, że to nie jest istotne to bardzo polubiłam Andy'ego. Wydaje się być naprawdę sympatyczny i te święta wydają się być zabawne.
    "– Słyszałem to Kaulitz i nie ściemniam. Mam na to świadków – powiedział, po czym krzyknął do wszystkich oznajmiając, że przyjechałem. – Ludzie, Kaulitz przyjechał! – dodając jeszcze – Z prezentem.
    – Jakim prezentem? – zapytał Bill.
    – Ma na myśli ciebie – wyjaśniłem z szerokim uśmiechem.
    – Słucham?"
    Już widzę minę Billa. To też było urocze, chociaż chyba słowo "urocze" względem dorosłych mężczyzn nie jest wskazane, ale cóż... Trudno. Urocza scena. :P
    Sam fakt, że Bill był taki nieśmiały spowodowało, że się uśmiechałam do ekranu jak głupia. Moja wyobraźnia jest ogromna, więc widziałam już całą tę sytuację. No a końcówka jak Zoi próbowała się wykręcić ze swoich słów... Super! ;)
    Świetny rozdział. Tylko pogratulować pomysłów, weny, stylu pisania...
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i tych świąt. Mam nadzieję, że będzie jakaś akcja z jemiołą! :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    Malina
    http://pieknie-zlamany.blogspot.com/
    http://opowiadania-harrypotter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. W święta będzie śmiesznie, zwłaszcza, że Andy to kawalarz i najlepiej lubi nabijać się z Toma. A jemioła? Zobaczymy, zobaczymy :D

      Usuń
    2. Z tą jemiołą było by cudnie! (n.n) Proszę, proszę, prooszę... ^^ :D

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  8. Hah i najlepiej to, żeby ktoś (Andreas albo Zoi xD) to zauważył (że stoją pod jemiołą xD) i żeby był jakiś doping (wszyscy znajomi Toma xD) !!! Proszę? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jemioły nie będzie, ale Andy... no cóż on zna Toma w końcu najlepiej. Jutro sama się przekonasz co zrobi :D

      Usuń
    2. Szkoda... No ale wiem że kto jak kto ale Ty to nam to dobrze wynagrodzisz. :D

      Usuń
    3. No ba :) Jak już pisałam, jak zaczną ciężko będzie ich ściągnąć z siebie, znaczy Toma z Billa :)

      Usuń
    4. Ach..a może grupowa gra w butelkę? xD

      Usuń
    5. Nie nie, to pójdzie znacznie szybciej i trochę winnym kierunku.

      Usuń
    6. Okej, chyba jedyne co mi pozostało to czekać. ;*

      Usuń
    7. to już tylko kilka godzin :D Dasz radę.

      Usuń
  9. Strasznie mi się szkoda zrobiło Billa, ale coś czuję, że to będą najlepsze Święta w jego życiu i, że bliźniacy się bardziej "zbliżą" do siebie xD Tylko na to czekam :D Weny kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że już tak czekacie na ten moment. Jeszcze odrobinę cierpliwości, tylko odrobinę :D

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*