Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
piątek, 17 lipca 2015
21:00
Odcinek 30
Gdy się obudziłem, byłem w pokoju sam. Nawet nie wiem,
kiedy Bill się zwinął. Pomacałem ręką miejsce obok siebie, ale pościel była chłodna,
więc nie było go tu już jakiś czas.
– Bill? – zawołałem go, rozglądając
się po pokoju, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Ściągnąłem z czoła
kompres i zerwałem się z łóżka, ubierając się w pośpiechu. Po czym jedynie w
samych spodniach, na bosaka i bez koszulki, zbiegłem na dół, wparowując do
salonu jak burza. Był! Siedział na kanapie i wyglądało na to, że świetnie się
bawił.
Wszyscy, jak na komendę, kiedy tylko zorientowali się, że
stoję w drzwiach, spojrzeli na mnie.
– Ło! – rzucił Andy, pijąc do tego,
że gdyby nie spodnie, można by śmiało powiedzieć, że stałem tam nago. – A nie mówiłem,
że Tom zawsze lubi robić mocne wrażenie.
– Przestań, Andy – skarciłem
go. – W porządku, Bill? – zapytałem, w ogóle nie przejmując się, jak to zabrzmiało
i jak reszta towarzystwa może to odebrać, a przecież mogłaby pomyśleć, że im
kompletnie nie ufam.
– Tak – odpowiedział. –
Pomyślałem, że najlepiej wypocznie ci się samemu w ciszy. Lepiej się już
czujesz?
Zmarszczyłem brwi, zerkając po wszystkich. Coś tu było
nie tak, wyraźnie coś było nie tak.
– Tom. – Zoi podeszła do mnie,
łapiąc mnie pod rękę i ciągnąc na kanapę. – Bill jest naszym przyjacielem. Sądziłeś,
że będziemy go tu maglować i przepytywać jak ucznia w szkole?
– Mniej więcej – odparłem
szczerze.
Wszyscy zaśmiali się.
– Nikt go tu o nic nie wypytywał,
no, chyba że wynikało coś z tematu naszych rozmów. Jeśli Bill zechce, to sam
nam coś więcej o sobie powie – mówiąc to, zmusiła mnie, żebym usiadł na kanapie
obok niego. Bill dotknął mimowolnie mojej dłoni, a ja zacisnąłem na jego ręce
palce. Wszyscy uśmiechnęli się tylko, nie komentując tego na głos. Krępowałem
się przy nich i nie było w tym nic dziwnego. Ostatni raz w związku byłem w
liceum, a wtedy znałem tylko Andiego i Zoi, a przed nimi nie było mi jakoś
niezręcznie obściskiwać się i całować z Kate. Bill to coś innego, chociażby już
przez sam fakt, że był mężczyzną. Co, miałem całować go na oczach wszystkich? Może
jeszcze uprawiać z nim seks na kanapie, żeby wszyscy mogli zaspokoić swoją ciekawość?
Traktowałem ten związek bardzo poważnie i cholernie osobiście, a przede
wszystkim prywatnie, i większość tego, co zrobiłbym, jako gówniarz, nie zrobiłbym
teraz, bo to było przeznaczone tylko dla mnie i Billa.
– Jak twoja głowa, lepiej? – zapytała
mnie kolejny raz.
– Tak. Już nie boli – odparłem,
wyraźnie zauważając, że i tak wszyscy dziwnie mi się przyglądają.
– Co się tak patrzycie?
Julian pierwszy uciekł wzrokiem, a Mark zauważając to,
szturchnął go w bok.
– Tom jest już zajęty – rzucił,
na co Julian tylko prychnął.
– Kocham cię, Mark, ale gdybyś
popracował trochę nad sylwetką, byłoby mi miło popatrzeć tak jak na Toma.
Aż przewróciłem oczami, słysząc to.
– Moglibyście się powstrzymać,
naprawdę – stwierdziłem, próbując wstać z kanapy.
– Tom dba o formę, bo ma taką
prace – tłumaczył się Mark.
– Dbam, bo lubię i to nie ma
związku z moją pracą – wyjaśniłem.
– Gdzie idziesz? – zapytała
Zoi.
– Ubrać się.
– Zaczekaj, Tom. – Bill ruszył
za mną.
Jak tylko znaleźliśmy się w pokoju, trochę się uspokoiłem.
Nie sądziłem, że tak się będę denerwował. Zaczynałem traktować swoich przyjaciół
jak potencjalne zagrożenie, a przecież Bill mnie kochał. Tylko mnie. Szybkim
krokiem podszedłem do niego i pchnąłem na drzwi, natychmiast dopadając jego ust.
Jęknął i przez chwilę był trochę zaskoczony, ale zaraz poczułem, jak obejmuje
mnie za szyję i chłonie moje ciepło.
Oblizał wargi, kiedy oderwałem się od jego ust.
– Wiesz, co w tym wszystkim jest
najfajniejsze? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
– Co?
– Że jesteś strasznie o mnie
zazdrosny.
Zmarszczyłem brwi.
– Bez przesady.
Uśmiechnął się.
– Dlatego się tak denerwujesz.
– Tak uważasz?
Skinął głową.
– Jeszcze nigdy tak bardzo nie
czułem, że komuś na mnie zależy. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś był o mnie tak
bardzo zazdrosny. I jeszcze nigdy nie czułem tyle miłości i pasji w pocałunku
jak chwilę temu.
Bill potrafił pięknie mówić o tym,
co ja także czułem. Nie wiem czemu, od tego momentu, gdy współżyliśmy, po
prostu oszalałem na jego punkcie. To było jakieś niedorzeczne, ale o ile przed
przyjazdem tu, choć z ciężkim sercem, dałbym radę wyjechać i jakoś żyć bez
niego, o tyle po tym, co zrobiliśmy, i to już dwa razy, nie chciałem nawet myśleć,
że kiedykolwiek się rozdzielimy. Kompletnie zwariowałem na jego punkcie. Bałem się
tylko, że moje uczucie… Że kochałem go zbyt mocno i to wszystko zniszczę.
– Bill, jeśli przesadzam, to
mi o tym powiedz. Nie chcę, żebyś się czuł osaczony.
– Nie żartuj. Jestem
zachwycony tym, co się dzieje, i w jaki sposób się to dzieje. To najpiękniejsze
chwilę między nami.
– Odnoszę wrażenie, że
zachowuję się dziwnie, jeśli chodzi o ciebie.
Bill pokręcił głową.
– Tak zachowują się wszyscy
zakochani.
– Tak? – zapytałem, unosząc
tym razem tylko jedną brew.
– Yhym. – Przysunął się do
mnie i położył dłoń na moim brzuchu, przesuwając nią po moich wyraźnie odznaczających
się mięśniach. Uśmiechnąłem się, napinając je jeszcze mocniej.
– Podoba ci się mój sześciopak?
– zapytałem, próbując się nie roześmiać.
– Yhym, ale to podoba mi się
jeszcze bardziej – mówiąc to, wsunął mi dłoń w spodnie. A żebym nie zaczął
jakoś werbalnie protestować, zaczął mnie całować.
– Umm – mruknąłem, czując jego
palce na swoim przyrodzeniu.
– Yhym – odparł, przesuwając
po nim dłonią i sprawiając, że z każdym ruchem mój członek bardziej sztywniał,
a ja nabierałem ochoty na coś więcej, niż tylko pocałunki i niewinne pieszczoty.
– Umm – mruknąłem kolejny raz, chwytając go za
twarz i odsuwając od siebie. – Bill, za chwilę nie będę taki opanowany i…
– No to mnie przeleć – powiedział,
doskonale wiedząc, co mam na myśli. – A myślisz, że po co ja to robię? Chcę cię
znowu poczuć w sobie. Mocno i głęboko.
Zadziwiał mnie. Nigdy bym go nie podejrzewał, że taki
może być. Nie było w nim nic z porządnego i grzecznego panicza Trumpera.
– Od kiedy stałeś się taki
wyuzdany?
– Zawsze taki byłem, tylko nie
miałem z kim tego dzielić. Nikt nie był wystarczająco dobry, żeby mi dotrzymać
kroku i mnie zainspirować.
Parsknąłem śmiechem.
– A ja cię inspiruję?
– Nawet nie wiesz jak bardzo.
– Chwycił mnie za rękę i przyłożył do swojego krocza.
– Um, faktycznie mocno cię zainspirowałem.
Aczkolwiek użyłbym tu innej terminologii.
– Na przykład?
– Podniecił. To zdecydowanie
bardziej pasuje, nie sądzisz?
Zmarszczył brwi, uciekając na chwilę wzrokiem w bok,
jakby nad czymś myślał, po czym kiwając głową przyznał mi rację.
– Faktycznie. Więc zrób coś z
tym – powiedział, uśmiechając się zalotnie.
Pokręciłem głową. Nawet się nie zastanawiałem, jak to
musi dziwnie z boku wyglądać. Oczywiście nie zamierzałem mu odmawiać. Nam obu zaczynała
uwierać nasza namiętność i stało się jasne, w jaki najskuteczniejszy, a zarazem
najprzyjemniejszy sposób można się pozbyć tego irytującego dyskomfortu.
– Odwróć się – powiedziałem do
Billa, a on natychmiast to zrobił, przylegając twarzą do drzwi.
Przytuliłem się do jego pleców,
oplatając go jedną ręką w pasie, a drugą, wsunąwszy pod jego koszulkę, powędrowałem
do jednego z sutków. Aż westchnął, kiedy zacząłem go lekko pocierać. A kiedy wsunąłem
mu rękę w spodnie, nie wytrzymał i głośno jęknął.
– O Boże!
– Cicho! – szepnąłem mu do
ucha.
Przygryzł wargę, a ja aż się uśmiechnąłem. Podobało mi
się to, jak próbuje się opanować. A fakt, że za drzwiami może stać i podsłuchiwać
cała paczka naszych przyjaciół, tylko potęgował moje podniecenie.
Nagle wszystko wokół przestało istnieć. Świat, kierunek,
myśli, to wszystko kręciło się, jak w kołowrotku. Nie panowałem już nad niczym
i to było cholernie przyjemne wrażenie. Liczył się tylko Bill i to uczucie, które
było między nami. To coś, czego nie umiałem nazwać słowami, a było właśnie w
tej chwili i spalało nas, buzując w naszych lędźwiach w rytmie bijących serc i popychając
nas coraz dalej, prosto do upragnionego celu.
– Tom, Bill?! – usłyszeliśmy
wołanie Andreasa i wyraźne kroki na schodach. Momentalnie zastygliśmy w
bezruchu.
– Kurwa – przekląłem szeptem.
– Jesteście tam? – zapytał i
zapukał do drzwi.
– Co chciałeś?
– Beate zrobiła kolację, zejdźcie
zjeść.
– Zaraz zejdziemy.
– Ok. Tylko szybko, bo czekamy
na was. Później dokończycie to, co robicie.
Bill zasłonił ręką usta, żeby nie wybuchnąć na głos śmiechem.
– Zabiję go kiedyś – powiedziałem
do Billa szeptem, po czym odezwałem się do Andiego już normalnym głosem. –
Dotarło, zaraz zejdziemy.
– To czekamy – odparł Andy i odszedł
od drzwi. Bill w końcu nie wytrzymał i zaczął się śmiać na głos.
A ja, choć byłem wściekły na Andiego, że nam przerwał,
widząc taką radość na twarzy Billa, sam zacząłem się śmiać.
– Znowu się będą na nas gapić
– stwierdziłem, uspokajając się w końcu i ubierając na siebie bluzkę oraz buty.
– Nie szkodzi. Wszyscy są tak życzliwi,
że mi to nie przeszkadza.
– Tak?
– Yhym – skinął głową.
– No to idź pierwszy –
chwyciłem za klamkę i otwarłem mu drzwi.
– Dlaczego ja?
– Śmiało – skinąłem mu głową.
Kolacja minęła spokojnie, choć nie umknęły mojej uwadze
przelotne spojrzenia i uśmiechy. Wiem, że cieszyli się moim szczęściem, ale
czułem się okropnie niezręcznie, czego nie można było powiedzieć o Billu. On
najwyraźniej odnajdywał się w tym wszystkim bez najmniejszego problemu.
– Chciałbyś nam coś powiedzieć,
Tom? – zapytał Andreas.
– Na przykład co?
Wszyscy się uśmiechnęli.
– No co? – Zmarszczyłem brwi.
– No daj spokój – wtrącił się
Mark – Słyszeliśmy.
Bill momentalnie spuścił głowę, a ja przeleciałem wzrokiem
po wszystkich.
– Nie słyszeliście – rzuciłem.
– Owszem, słyszeliśmy, a po reakcji
Billa wiemy już, że to, co słyszeliśmy to…
– Dobra. Możemy zmienić temat?
– rzuciłem. – Co na deser?
Beate podsunęła paterę z ciastem.
– Dziękuję – odparłem i udając,
że nie widzę jak wszyscy natrętnie patrzą się na mnie, zacząłem nakładać sobie ciasto
– Chcesz? – zapytałem Billa.
– No, Tom! – jęknął Andy.
– O co ci chodzi?
– Jesteście razem, prawda? – zapytała
Zoi.
Znowu spojrzałem na Billa, który tylko poruszył brwiami.
Tak, miał rację, nie było sensu udawać.
Westchnąłem. Zabrałem ciasto od Billa i odstawiłem na
stół, chwytając go za rękę.
– Posłuchajcie – zacząłem.
– Tak? – pisnęła Zoi. Popatrzyłem na nią, unosząc brwi w zdziwieniu.
– No, jesteście parą, prawda?
Przez chwilę przestałem oddychać, wstrzymując przez dłuższą
chwilę powietrze w płucach, i spojrzałem na nich. Przeplotłem palce przez palce
Billa i wypuściłem głośno powietrze.
– No więc… Tak. – powiedziałem
najkrócej jak się dało.
Zoi zaczęła piszczeć i klaskać, wszyscy zaczęli się
cieszyć, jak gdyby to oni właśnie oświadczyli reszcie, że są w związku.
– Hej, hej! – podniosłem rękę,
próbując ich uciszyć.
– Tom, tak się cieszę – zaczęła
Zoi.
– Dzięki. Dajcie mi coś powiedzieć.
– Cicho! – krzyknął donośnie
Mark.
– Dzięki. – Byłem mu wdzięczny
za pomoc. – Posłuchajcie, ostatni raz w związku byłem w liceum, więc to kawał
czasu. Nigdy nie myślałem, że to mi się jeszcze kiedyś przytrafi.
– Mówiłam ci, że jeszcze się
zakochasz – powiedziała Zoi. Doskonale pamiętam, jak to mówiła, próbując mnie pocieszyć
po rozstaniu z Kate.
– Wtedy powiedziałem, że ci
wierzę, ale nie sądziłem, że to się tak naprawdę stanie. Bardzo was proszę, żebyście
nie robili więcej uwag i nie rzucali komentarzy, i innych tego typu. I tak
czuję się dziwnie, Bill zresztą też. To wszystko jest dla mnie nowe i… Jezu… Możecie
po prostu traktować nas tak, jakbyśmy byli parą od kilku lat i nie zwracać na
nas uwagi?
– Możemy – powiedział Andy. –
Bardzo się cieszymy, że na twojej drodze stanął Bill. A tobie, Bill, naprawdę
bijemy pokłony, że udało ci się zawładnąć jego sercem, bo już zacząłem powoli
myśleć, że ma tam kamień.
– To nie było wcale takie
trudne – odezwał się Bill. – Tom sam tego chciał, ja mu tylko uświadomiłem, że
moje ramiona są dla niego szeroko otwarte.
– Bill, gdyby Tom odwalił
jakiś numer, czy coś, dzwoń do mnie śmiało, a ja już się rozmówię z nim, jak
trzeba będzie, to nawet ręcznie – powiedział Andy.
Parsknąłem śmiechem.
– Chcesz się ze mną bić? – zapytałem
z rozbawieniem.
– Może nie mam takiego
imponującego kaloryfera na brzuchu jak ty, ale w tych rękach jest moc.
Zacząłem się śmiać w głos.
– Śmiejesz się? To rzucam ci wyzwanie – powiedział pewny
siebie Andy.
– Jakie wyzwanie, Andy? Chcesz
się skompromitować?
– A może to ty się
skompromitujesz? Więc jak będzie? Pójdziemy zaraz wszyscy na dwór i zobaczymy,
kto komu pierwszy natrze twarz śniegiem.
Kiedyś często się siłowałem z Andreasem. Odkąd kupił dom
w górach i związał się z Beate, a ja wstąpiłem do akademii, już tego nie
robiliśmy, ale miło by było sprawdzić, jak teraz rozkładają się siły. Wtedy
zwykle to on wygrywał, bo był po prostu lepiej ode mnie zbudowany, ale to ja
ciężko pracowałem na szkoleniu, by po ukończeniu akademii mieć takie ciało, o
jakim zawsze marzyłem, więc z całą pewnością wygram z nim bez większego
wysiłku.
– W porządku, przyjmuję
wyzwanie.
I tak wszyscy poszliśmy się ubrać i wyszliśmy przed dom.
Śnieg delikatnie prószył, a mróz sprawiał, że skrzypiał
przy każdym kroku.
– Kaulitz, za chwilę zmienisz
się w świętego Mikołaja.
– A ty w Rudolfa –
stwierdziłem, a reszta wybuchła śmiechem.
Andreas ulepił śniegową kulkę i rzucił ją we mnie. Ja się
już nie bawiłem w rzucanie śnieżkami. Złapałem go za kurtkę i podkładając mu nogę,
wywróciłem na śnieg. Wszyscy zaczęli nam dopingować, a my siłowaliśmy się, próbując
sobie natrzeć twarz śniegiem. Pomyślałem przez chwilę, że zachowujemy się
gorzej niż dzieci. Muszę też przyznać, że jak na takie lenistwo odstawiane
przez Andreasa, to nadal był dość silny. Chyba że to rąbanie i noszenie drewna
dawało mu taką krzepę. Tarzaliśmy się po śniegu i w pewnym momencie to, który
będzie bardziej biały nie miało większego znaczenia, bo obaj wyglądaliśmy jak
dwa bałwany. Udało mi się jednak w końcu natrzeć mu twarz śniegiem, ale
przyznaję, że kosztowało mnie to trochę wysiłku.
– Dobra, przestań, Tom. Wygrałeś
– bronił się Andy, wycierając twarz.
– No i co? Kto jest lepszy?
– Wygrałeś. Złaź ze mnie, bo
mi zimno.
Spojrzałem na Billa, który uśmiechał się; był chyba ze mnie
dumny. Wstałem, próbując się otrzepać. Andy uciekł do domu, twierdząc, że mu nawrzucałem
śniegu za koszulę i nim się zorientowałem, na dworze został już tylko Julian i
Mark, no i Bill.
– Zostawmy ich samych – powiedział
Julian i pociągnął Marka w stronę domu.
– Zaczekaj, pomogę ci się
otrzepać – powiedział Bill i zaczął strzepywać ze mnie śnieg.
– Ładna noc, co? – rzuciłem.
– Mroźna.
– Nie jest tak zimno –
stwierdziłem. Odkąd oficjalnie staliśmy się parą, przebywanie z Billem sam na
sam stało się dla mnie cholernie emocjonujące. Miałem ochotę ciągle go dotykać
i całować, a nie chciałem, żeby sobie pomyślał, że jestem jakiś niewyżyty. – Lepiłeś kiedyś bałwana? – zapytałem.
– Wieki temu.
– Chodź, ulepimy –
zaproponowałem, zabierając się samemu za robienie pierwszej kuli.
Bill ubrał rękawiczki i zapiął kurtkę pod szyją, po czym
zaczął robić drugą kulę. Zeszło nam to lepienie do północy. Co dziwniejsze, nikt
nie wyszedł zobaczyć czy żyjemy, albo zapytać, kiedy wrócimy do domu.
– Niezły nam wyszedł – stwierdziłem,
wtykając mu w bok starą miotłę, którą znalazłem w szopie na drewno.
– No. I wiesz, co?
– Co?
– Jest podobny do ciebie – powiedział
Bill.
Spojrzałem na niego. Udawał poważnego, ale jego oczy go
zdradziły.
– Ach tak. No to zobaczymy,
kto bardziej będzie do niego podobny, jak zaraz natrę ci twarz śniegiem.
Złapałem go i bardzo szybko położyłem na śniegu, siadając
na nim okrakiem. Krzyczał i zasłaniał twarz rękami, a ja łaskotałem go, żeby
się odsłonił. W końcu przestałem, bo i tak był już oblepiony śniegiem. Zdjąłem rękawiczkę
i dotknąłem jego zimnego policzka. Przymknął oczy, chłonąc ciepło mojej dłoni.
– Zmarzłeś.
– Tylko na twarzy.
Nachyliłem się, całując go w usta. Kiedy tylko zbliżałem
się do niego fizycznie, wszystko wokoło przestawało istnieć. Cała moja uwaga
skupiała się tylko na nim i na tym, co czułem, kiedy kolejny raz ocierałem się językiem
o jego język.
Jak zwykle w takich momentach mój przyjaciel był
niezawodny i miał wyczucie momentu.
– Hej! – krzyknął Andy, stojąc
w drzwiach domu. – Może byście tak wrócili już do domu. Jest minus dwadzieścia. Chyba nie chcecie
tego robić na dworze. Tyłki wam odmarzną.
Bill parsknął śmiechem, a ja pokręciłem głową. Cały Andy.
– Już idziemy – krzyknąłem.
Wstałem, po chwili pomagając wstać Billowi. Otrzepaliśmy
się z resztek śniegu i wróciliśmy do domu.
W kuchni siedział już tylko Andreas.
– Wszyscy poszli już spać. Myślałem,
że wy także.
– Lepiliśmy bałwana – odparł
Bill.
– W nocy?
Bill wzruszył bezradnie ramionami, a ja tymczasem
zrobiłem nam gorącej herbaty z imbirem.
– Musisz uważać, bo Tom nie
zna umiaru. Wkrótce przy nim padniesz z wycieczenia.
– Chyba mi to nie grozi, bo ja
też jestem dość żywiołowy.
– Tak? – zdziwił się Andreas.
– No to się dobraliście jak w korcu maku. Idę spać. Dorzuciłem już do kominka,
więc będzie cieplutko. Wy też się kładźcie, i nie hałasujcie, reszta już śpi.
– Idź już spać, Andy – powiedziałem,
wypychając go z kuchni.
– Idę, idę. Dobranoc, Bill.
– Dobranoc, Andreas.
Zostaliśmy w końcu w kuchni sami, ale dla mnie to był
tylko atut.
– Bierz tę herbatę i idziemy
na górę – rzuciłem. Dopiero zaczęła się noc, a ja miałem poważne plany na jej
zagospodarowanie i były one związane z pewnym facetem, który szedł właśnie
przede mną po schodach, jak mi się wydawało w zdecydowanie zbyt opiętych
spodniach na tyłku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Ach ta Beate ona jest wymówką dostatecznie dobrą by o czymś nie rozmawiać
OdpowiedzUsuń:D
UsuńCudny odcinek, widać, że są szczęśliwi. Oby to szczęście potrwało jeszcze długo.
OdpowiedzUsuńNie popsuję im tych świąt :)
UsuńOch...
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział, podczas gdy go czytałam usta same mi się uśmiechały. Miałam dziś okropny dzień, od rana chodziłam przybita, ale Tom i Bill, a tak właściwie Ty zawsze poprawiacie mi humor...
Od naszych bliźniaków aż emanuje szczęście, oby to trwało jak najdłużej.
Czekam na następny (tak wspaniały) rozdział, i życzę DUŻŻO WENY...
Też tak mam, że jak przeczytam jakieś opowiadanie, zwłaszcza jak jest w nim tyle pozytywnych rzeczy, to mi się humor poprawia. Ciesze się, że mogłam Ci tym odcinkiem poprowadzić nastrój.
UsuńOjj .. Coś za pięknie jest... Po przeanalizowaniu twoich opowiadań mogę z pewnością stwierdzić że coś się szykuje... Coś ekstra... Nie chce spekulować bo nie da się przewidzieć co kombinujesz wiec jedyne co mogę zrobić to życzyć ci dużo weny i czekać na kolejne odcinki.
OdpowiedzUsuńTak i teraz będziecie wyczekiwać, kiedy się coś spieprzy :)
UsuńDo prawie drugiej w nocy oglądałam z bratem jakieś śmieszne filmiki na yt, a potem zaczęłam coś czytać i mnie olśniło. Zapomniałam o twoim opowiadaniu i dopiero teraz komentuję. Przepraszam. Chyba zaczynam cierpieć na bezsenność i coś moja trzustka się odzywa..., a ja nie chce znów do szpitala jechać o.O spać mi się chcę, A zasnąć nie mogę... ale z tematu schodzę bo miałam tu komentować opko, a nie pisać o moim stanie zdrowia i problemach psychicznych... więc tak dość szybko się czytało ten rozdział i był jak dla mnie trochę przesłodzony, ale to tylko moja opinia. Każdy odbiera to jak chce. Może mi się wydawało, ale krótki był nieco... czekam do następnego rozdziału i wiem, że szykuje się burza, bo ta cisza już lekko zaczyna robić się (znów jak dla mnie) niepokojąca. Najpierw trochę spokoju niby nic się ma nie wydarzyć, a Ty powalasz za każdym razem. Nie bierz do siebie moich przesadnch komentarzy, zawsze jak jestem nie wyspana, to mam zły humor i jestem markotna i nie do zniesienia :/ cóż każdemu może się zdarzyć.
OdpowiedzUsuńWeny. Twoja czytelniczka Kali.
Skąd te katastroficzne myśli. Ledwo co się przed sobą otwarli, znaczy głównie Tom się otworzył, w końcu, a Ty myślisz, że ja ich już rozdzielę ? Nic z tych rzeczy. :P
UsuńTo dobrze :D bo już myślałam, że chcesz to zrobić. Ale nadal nie rozumiem Billa. Dlaczego on boi się powiedzieć Tomowi co czuję. To przez tego Nika! Nie powinien wogole się zbliżać do Billa. Dziękuję. Kali
UsuńW następnym odcinku wszystko się wyjaśni.
UsuńOooo ile tu szczęścia i miłości teraz <3
OdpowiedzUsuńBill był od początku moim ulubieńcem tutaj, ale jeszcze trochę i takiego kochanego Toma polubię bardziej ;D Teraz zachowuje się tak jakbym zupełnie się po nim nie spodziewała.
I wcześniej sie tak opierał, a teraz raz zasmakował Billa i by chciał cały czas, niewyżyty haha Ale ja wiedziałam,ja mówiłam, że tak będzie! Ze tak mu będzie dobrze, że nie będzie miał dość xD Ale ogólnie podoba mi się jak zachowuje się w stosunku do Billa i jak Bill na niego działa.. Gdyby on tylko mógł wiedzieć dokładnie to wszystko co czuje Tom, nie bałby się, że ten go porzuci tak jak Nik, czy tylko się nim bawi, wykorzystuje. No ale tak się nie da żeby mu czytał w myślach i wiedział o tym wszystkim.
I tak sobie teraz myślę... jak Bill w poprzedniej części pytał Toma, czy może go pocałować itd Czy z Nikiem to tak nie było, że Bill nie mógł sobie tak pozwolić na jakieś czułości, wyznawanie uczuć ze swojej strony, anie nie mógł tego okazywać szczególnie przy innych i wszystko co się działo między nimi było tylko wtedy kiedy Nik chciał. W sumie skoro go nie kochał i tylko wykorzystywał mogło tak być, że nie miał ochoty na jakieś czułości ze strony Billa, czy okazywanie przy innych uczuć, skoro cały czas tak naprawdę w jego życiu był ktoś inny. No nie wiem... Może jeszcze przyjdzie czas na ujawnienie tego jakie wspomnienia Billa dręczą.
I tak się zastanawiam teraz czy w kolejnym odcinku opiszesz to jak Tom zagospodarował tą noc z Billem czy opiszesz już poranek po tej, na pewno gorącej nocy xD No chyba że coś, czy znowu ktoś im przerwie haha Niech pamiętają żeby zamknąć drzwi!! xD
Weny ;)
W następnym odcinku otrzymasz odpowiedź na swoje domysły. A Tom się opierał nie dlatego, że nie pragnął Billa, tylko dlatego, że boi się, że jak tylko się z nim zwiąże przestanie być czujny i Bill przez niego zginie. Zresztą on już kilka razy powiedział to też Billowi, ale w końcu magia świąt, przyjaciele i sam urok osobisty Billa zrobiły swoje i stało się. :)
UsuńDziękuję za ten rozdział ,był taki na poprawę nastroju,święta ,śnieg.Sama radość ,czytając usta same się śmieją.Chłopcy tacy sobą zafascynowani,chwilo szczęścia trwaj.Życzę weny.Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńTak i należy się im ta odrobina szczęścia za to co ich do tej pory spotkało w życiu.
Usuńhahah Andreas jest świetny. Uwielbiam go. Albo coś palnie, albo w czymś przeszkodzi :D
OdpowiedzUsuńAż miło się czyta, widać że są bardzo szczęśliwi. Bill przeżyje wiele niezapomnianych chwil z Tomem.
Czytając to, nie mogę się doczekać świąt. Pewnie wtedy po raz kolejny to sobie poczytam. To jedno z takich opowiadań, do których chce się wracać nieskończoną ilość razy ;3
Czekam na następny rozdział i weny ♥
Andy to misiu kochany, jak go nie lubić. Dla Toma to prawie jak rodzony brat i choć czasem się droczą, to robią to tylko żartobliwie. Bill przeżywa teraz najcudowniejszy tydzień w swoim dotychczasowym życiu. Zyskał nowych przyjaciół i ukochanego, o którym może oficjalnie powiedzieć: mój facet. Na razie są szczęśliwi i cieszą się każdą wspólną chwilą, a przed nimi jeszcze sylwester. :)
Usuń