Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

piątek, 17 lipca 2015

Odcinek 30






Gdy się obudziłem, byłem w pokoju sam. Nawet nie wiem, kiedy Bill się zwinął. Pomacałem ręką miejsce obok siebie, ale pościel była chłodna, więc nie było go tu już jakiś czas.
– Bill? – zawołałem go, rozglądając się po pokoju, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Ściągnąłem z czoła kompres i zerwałem się z łóżka, ubierając się w pośpiechu. Po czym jedynie w samych spodniach, na bosaka i bez koszulki, zbiegłem na dół, wparowując do salonu jak burza. Był! Siedział na kanapie i wyglądało na to, że świetnie się bawił.
Wszyscy, jak na komendę, kiedy tylko zorientowali się, że stoję w drzwiach, spojrzeli na mnie.
– Ło! – rzucił Andy, pijąc do tego, że gdyby nie spodnie, można by śmiało powiedzieć, że stałem tam nago. – A nie mówiłem, że Tom zawsze lubi robić mocne wrażenie.
– Przestań, Andy – skarciłem go. – W porządku, Bill? – zapytałem, w ogóle nie przejmując się, jak to zabrzmiało i jak reszta towarzystwa może to odebrać, a przecież mogłaby pomyśleć, że im kompletnie nie ufam.
– Tak – odpowiedział. – Pomyślałem, że najlepiej wypocznie ci się samemu w ciszy. Lepiej się już czujesz?
Zmarszczyłem brwi, zerkając po wszystkich. Coś tu było nie tak, wyraźnie coś było nie tak.
– Tom. – Zoi podeszła do mnie, łapiąc mnie pod rękę i ciągnąc na kanapę. – Bill jest naszym przyjacielem. Sądziłeś, że będziemy go tu maglować i przepytywać jak ucznia w szkole?
– Mniej więcej – odparłem szczerze.
Wszyscy zaśmiali się.
– Nikt go tu o nic nie wypytywał, no, chyba że wynikało coś z tematu naszych rozmów. Jeśli Bill zechce, to sam nam coś więcej o sobie powie – mówiąc to, zmusiła mnie, żebym usiadł na kanapie obok niego. Bill dotknął mimowolnie mojej dłoni, a ja zacisnąłem na jego ręce palce. Wszyscy uśmiechnęli się tylko, nie komentując tego na głos. Krępowałem się przy nich i nie było w tym nic dziwnego. Ostatni raz w związku byłem w liceum, a wtedy znałem tylko Andiego i Zoi, a przed nimi nie było mi jakoś niezręcznie obściskiwać się i całować z Kate. Bill to coś innego, chociażby już przez sam fakt, że był mężczyzną. Co, miałem całować go na oczach wszystkich? Może jeszcze uprawiać z nim seks na kanapie, żeby wszyscy mogli zaspokoić swoją ciekawość? Traktowałem ten związek bardzo poważnie i cholernie osobiście, a przede wszystkim prywatnie, i większość tego, co zrobiłbym, jako gówniarz, nie zrobiłbym teraz, bo to było przeznaczone tylko dla mnie i Billa.
– Jak twoja głowa, lepiej? – zapytała mnie kolejny raz.
– Tak. Już nie boli – odparłem, wyraźnie zauważając, że i tak wszyscy dziwnie mi się przyglądają.
– Co się tak patrzycie?
Julian pierwszy uciekł wzrokiem, a Mark zauważając to, szturchnął go w bok.
– Tom jest już zajęty – rzucił, na co Julian tylko prychnął.
– Kocham cię, Mark, ale gdybyś popracował trochę nad sylwetką, byłoby mi miło popatrzeć tak jak na Toma.
Aż przewróciłem oczami, słysząc to.
– Moglibyście się powstrzymać, naprawdę – stwierdziłem, próbując wstać z kanapy.
– Tom dba o formę, bo ma taką prace – tłumaczył się Mark.
– Dbam, bo lubię i to nie ma związku z moją pracą – wyjaśniłem.
– Gdzie idziesz? – zapytała Zoi.
– Ubrać się.
– Zaczekaj, Tom. – Bill ruszył za mną.
Jak tylko znaleźliśmy się w pokoju, trochę się uspokoiłem. Nie sądziłem, że tak się będę denerwował. Zaczynałem traktować swoich przyjaciół jak potencjalne zagrożenie, a przecież Bill mnie kochał. Tylko mnie. Szybkim krokiem podszedłem do niego i pchnąłem na drzwi, natychmiast dopadając jego ust. Jęknął i przez chwilę był trochę zaskoczony, ale zaraz poczułem, jak obejmuje mnie za szyję i chłonie moje ciepło.
Oblizał wargi, kiedy oderwałem się od jego ust.
– Wiesz, co w tym wszystkim jest najfajniejsze? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
– Co?
– Że jesteś strasznie o mnie zazdrosny.
Zmarszczyłem brwi.
– Bez przesady.
Uśmiechnął się.
– Dlatego się tak denerwujesz.
– Tak uważasz?
Skinął głową.
– Jeszcze nigdy tak bardzo nie czułem, że komuś na mnie zależy. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś był o mnie tak bardzo zazdrosny. I jeszcze nigdy nie czułem tyle miłości i pasji w pocałunku jak chwilę temu.
Bill potrafił pięknie mówić o tym, co ja także czułem. Nie wiem czemu, od tego momentu, gdy współżyliśmy, po prostu oszalałem na jego punkcie. To było jakieś niedorzeczne, ale o ile przed przyjazdem tu, choć z ciężkim sercem, dałbym radę wyjechać i jakoś żyć bez niego, o tyle po tym, co zrobiliśmy, i to już dwa razy, nie chciałem nawet myśleć, że kiedykolwiek się rozdzielimy. Kompletnie zwariowałem na jego punkcie. Bałem się tylko, że moje uczucie… Że kochałem go zbyt mocno i to wszystko zniszczę.
– Bill, jeśli przesadzam, to mi o tym powiedz. Nie chcę, żebyś się czuł osaczony.
– Nie żartuj. Jestem zachwycony tym, co się dzieje, i w jaki sposób się to dzieje. To najpiękniejsze chwilę między nami.
– Odnoszę wrażenie, że zachowuję się dziwnie, jeśli chodzi o ciebie.
Bill pokręcił głową.
– Tak zachowują się wszyscy zakochani.
– Tak? – zapytałem, unosząc tym razem tylko jedną brew.
– Yhym. – Przysunął się do mnie i położył dłoń na moim brzuchu, przesuwając nią po moich wyraźnie odznaczających się mięśniach. Uśmiechnąłem się, napinając je jeszcze mocniej.
– Podoba ci się mój sześciopak? – zapytałem, próbując się nie roześmiać.
– Yhym, ale to podoba mi się jeszcze bardziej – mówiąc to, wsunął mi dłoń w spodnie. A żebym nie zaczął jakoś werbalnie protestować, zaczął mnie całować.
– Umm – mruknąłem, czując jego palce na swoim przyrodzeniu.
– Yhym – odparł, przesuwając po nim dłonią i sprawiając, że z każdym ruchem mój członek bardziej sztywniał, a ja nabierałem ochoty na coś więcej, niż tylko pocałunki i niewinne pieszczoty.
  Umm – mruknąłem kolejny raz, chwytając go za twarz i odsuwając od siebie. – Bill, za chwilę nie będę taki opanowany i…
– No to mnie przeleć – powiedział, doskonale wiedząc, co mam na myśli. – A myślisz, że po co ja to robię? Chcę cię znowu poczuć w sobie. Mocno i głęboko.
Zadziwiał mnie. Nigdy bym go nie podejrzewał, że taki może być. Nie było w nim nic z porządnego i grzecznego panicza Trumpera.
– Od kiedy stałeś się taki wyuzdany?
– Zawsze taki byłem, tylko nie miałem z kim tego dzielić. Nikt nie był wystarczająco dobry, żeby mi dotrzymać kroku i mnie zainspirować.
Parsknąłem śmiechem.
– A ja cię inspiruję?
– Nawet nie wiesz jak bardzo. – Chwycił mnie za rękę i przyłożył do swojego krocza.
– Um, faktycznie mocno cię zainspirowałem. Aczkolwiek użyłbym tu innej terminologii.
– Na przykład?
– Podniecił. To zdecydowanie bardziej pasuje, nie sądzisz?
Zmarszczył brwi, uciekając na chwilę wzrokiem w bok, jakby nad czymś myślał, po czym kiwając głową przyznał mi rację.
– Faktycznie. Więc zrób coś z tym – powiedział, uśmiechając się zalotnie.
Pokręciłem głową. Nawet się nie zastanawiałem, jak to musi dziwnie z boku wyglądać. Oczywiście nie zamierzałem mu odmawiać. Nam obu zaczynała uwierać nasza namiętność i stało się jasne, w jaki najskuteczniejszy, a zarazem najprzyjemniejszy sposób można się pozbyć tego irytującego dyskomfortu.
– Odwróć się – powiedziałem do Billa, a on natychmiast to zrobił, przylegając twarzą do drzwi.
Przytuliłem się do jego pleców, oplatając go jedną ręką w pasie, a drugą, wsunąwszy pod jego koszulkę, powędrowałem do jednego z sutków. Aż westchnął, kiedy zacząłem go lekko pocierać. A kiedy wsunąłem mu rękę w spodnie, nie wytrzymał i głośno jęknął.
– O Boże!
– Cicho! – szepnąłem mu do ucha.
Przygryzł wargę, a ja aż się uśmiechnąłem. Podobało mi się to, jak próbuje się opanować. A fakt, że za drzwiami może stać i podsłuchiwać cała paczka naszych przyjaciół, tylko potęgował moje podniecenie.
Nagle wszystko wokół przestało istnieć. Świat, kierunek, myśli, to wszystko kręciło się, jak w kołowrotku. Nie panowałem już nad niczym i to było cholernie przyjemne wrażenie. Liczył się tylko Bill i to uczucie, które było między nami. To coś, czego nie umiałem nazwać słowami, a było właśnie w tej chwili i spalało nas, buzując w naszych lędźwiach w rytmie bijących serc i popychając nas coraz dalej, prosto do upragnionego celu.
– Tom, Bill?! – usłyszeliśmy wołanie Andreasa i wyraźne kroki na schodach. Momentalnie zastygliśmy w bezruchu.
– Kurwa – przekląłem szeptem.
– Jesteście tam? – zapytał i zapukał do drzwi.
– Co chciałeś?
– Beate zrobiła kolację, zejdźcie zjeść.
– Zaraz zejdziemy.
– Ok. Tylko szybko, bo czekamy na was. Później dokończycie to, co robicie.
Bill zasłonił ręką usta, żeby nie wybuchnąć na głos śmiechem.
– Zabiję go kiedyś – powiedziałem do Billa szeptem, po czym odezwałem się do Andiego już normalnym głosem. – Dotarło, zaraz zejdziemy.
– To czekamy – odparł Andy i odszedł od drzwi. Bill w końcu nie wytrzymał i zaczął się śmiać na głos.
A ja, choć byłem wściekły na Andiego, że nam przerwał, widząc taką radość na twarzy Billa, sam zacząłem się śmiać.
– Znowu się będą na nas gapić – stwierdziłem, uspokajając się w końcu i ubierając na siebie bluzkę oraz buty.
– Nie szkodzi. Wszyscy są tak życzliwi, że mi to nie przeszkadza.
– Tak?
– Yhym – skinął głową.
– No to idź pierwszy – chwyciłem za klamkę i otwarłem mu drzwi.
– Dlaczego ja?
– Śmiało – skinąłem mu głową.
Kolacja minęła spokojnie, choć nie umknęły mojej uwadze przelotne spojrzenia i uśmiechy. Wiem, że cieszyli się moim szczęściem, ale czułem się okropnie niezręcznie, czego nie można było powiedzieć o Billu. On najwyraźniej odnajdywał się w tym wszystkim bez najmniejszego problemu.
– Chciałbyś nam coś powiedzieć, Tom? – zapytał Andreas.
– Na przykład co?
Wszyscy się uśmiechnęli.
– No co? – Zmarszczyłem brwi.
– No daj spokój – wtrącił się Mark – Słyszeliśmy.
Bill momentalnie spuścił głowę, a ja przeleciałem wzrokiem po wszystkich.
– Nie słyszeliście – rzuciłem.
– Owszem, słyszeliśmy, a po reakcji Billa wiemy już, że to, co słyszeliśmy to…
– Dobra. Możemy zmienić temat? – rzuciłem. – Co na deser?
Beate podsunęła paterę z ciastem.
– Dziękuję – odparłem i udając, że nie widzę jak wszyscy natrętnie patrzą się na mnie, zacząłem nakładać sobie ciasto – Chcesz? – zapytałem Billa.
– No, Tom! – jęknął Andy.
– O co ci chodzi?
– Jesteście razem, prawda? – zapytała Zoi.
Znowu spojrzałem na Billa, który tylko poruszył brwiami. Tak, miał rację, nie było sensu udawać.
Westchnąłem. Zabrałem ciasto od Billa i odstawiłem na stół, chwytając go za rękę.
– Posłuchajcie – zacząłem.
– Tak? – pisnęła Zoi.  Popatrzyłem na nią, unosząc brwi w zdziwieniu. – No, jesteście parą, prawda?
Przez chwilę przestałem oddychać, wstrzymując przez dłuższą chwilę powietrze w płucach, i spojrzałem na nich. Przeplotłem palce przez palce Billa i wypuściłem głośno powietrze.
– No więc… Tak. – powiedziałem najkrócej jak się dało.
Zoi zaczęła piszczeć i klaskać, wszyscy zaczęli się cieszyć, jak gdyby to oni właśnie oświadczyli reszcie, że są w związku.
– Hej, hej! – podniosłem rękę, próbując ich uciszyć.
– Tom, tak się cieszę – zaczęła Zoi.
– Dzięki. Dajcie mi coś powiedzieć.
– Cicho! – krzyknął donośnie Mark.
– Dzięki. – Byłem mu wdzięczny za pomoc. – Posłuchajcie, ostatni raz w związku byłem w liceum, więc to kawał czasu. Nigdy nie myślałem, że to mi się jeszcze kiedyś przytrafi.
– Mówiłam ci, że jeszcze się zakochasz – powiedziała Zoi. Doskonale pamiętam, jak to mówiła, próbując mnie pocieszyć po rozstaniu z Kate.
– Wtedy powiedziałem, że ci wierzę, ale nie sądziłem, że to się tak naprawdę stanie. Bardzo was proszę, żebyście nie robili więcej uwag i nie rzucali komentarzy, i innych tego typu. I tak czuję się dziwnie, Bill zresztą też. To wszystko jest dla mnie nowe i… Jezu… Możecie po prostu traktować nas tak, jakbyśmy byli parą od kilku lat i nie zwracać na nas uwagi?
– Możemy – powiedział Andy. – Bardzo się cieszymy, że na twojej drodze stanął Bill. A tobie, Bill, naprawdę bijemy pokłony, że udało ci się zawładnąć jego sercem, bo już zacząłem powoli myśleć, że ma tam kamień.
– To nie było wcale takie trudne – odezwał się Bill. – Tom sam tego chciał, ja mu tylko uświadomiłem, że moje ramiona są dla niego szeroko otwarte.
– Bill, gdyby Tom odwalił jakiś numer, czy coś, dzwoń do mnie śmiało, a ja już się rozmówię z nim, jak trzeba będzie, to nawet ręcznie – powiedział Andy.
Parsknąłem śmiechem.
– Chcesz się ze mną bić? – zapytałem z rozbawieniem.
– Może nie mam takiego imponującego kaloryfera na brzuchu jak ty, ale w tych rękach jest moc.
Zacząłem się śmiać w głos.
– Śmiejesz się?  To rzucam ci wyzwanie – powiedział pewny siebie Andy.
– Jakie wyzwanie, Andy? Chcesz się skompromitować?
– A może to ty się skompromitujesz? Więc jak będzie? Pójdziemy zaraz wszyscy na dwór i zobaczymy, kto komu pierwszy natrze twarz śniegiem.
Kiedyś często się siłowałem z Andreasem. Odkąd kupił dom w górach i związał się z Beate, a ja wstąpiłem do akademii, już tego nie robiliśmy, ale miło by było sprawdzić, jak teraz rozkładają się siły. Wtedy zwykle to on wygrywał, bo był po prostu lepiej ode mnie zbudowany, ale to ja ciężko pracowałem na szkoleniu, by po ukończeniu akademii mieć takie ciało, o jakim zawsze marzyłem, więc z całą pewnością wygram z nim bez większego wysiłku.
– W porządku, przyjmuję wyzwanie.
I tak wszyscy poszliśmy się ubrać i wyszliśmy przed dom.
Śnieg delikatnie prószył, a mróz sprawiał, że skrzypiał przy każdym kroku.
– Kaulitz, za chwilę zmienisz się w świętego Mikołaja.
– A ty w Rudolfa – stwierdziłem, a reszta wybuchła śmiechem.
Andreas ulepił śniegową kulkę i rzucił ją we mnie. Ja się już nie bawiłem w rzucanie śnieżkami. Złapałem go za kurtkę i podkładając mu nogę, wywróciłem na śnieg. Wszyscy zaczęli nam dopingować, a my siłowaliśmy się, próbując sobie natrzeć twarz śniegiem. Pomyślałem przez chwilę, że zachowujemy się gorzej niż dzieci. Muszę też przyznać, że jak na takie lenistwo odstawiane przez Andreasa, to nadal był dość silny. Chyba że to rąbanie i noszenie drewna dawało mu taką krzepę. Tarzaliśmy się po śniegu i w pewnym momencie to, który będzie bardziej biały nie miało większego znaczenia, bo obaj wyglądaliśmy jak dwa bałwany. Udało mi się jednak w końcu natrzeć mu twarz śniegiem, ale przyznaję, że kosztowało mnie to trochę wysiłku.
– Dobra, przestań, Tom. Wygrałeś – bronił się Andy, wycierając twarz.
– No i co? Kto jest lepszy?
– Wygrałeś. Złaź ze mnie, bo mi zimno.
Spojrzałem na Billa, który uśmiechał się; był chyba ze mnie dumny. Wstałem, próbując się otrzepać. Andy uciekł do domu, twierdząc, że mu nawrzucałem śniegu za koszulę i nim się zorientowałem, na dworze został już tylko Julian i Mark, no i Bill.
– Zostawmy ich samych – powiedział Julian i pociągnął Marka w stronę domu.
– Zaczekaj, pomogę ci się otrzepać – powiedział Bill i zaczął strzepywać ze mnie śnieg.
– Ładna noc, co? – rzuciłem.
– Mroźna.
– Nie jest tak zimno – stwierdziłem. Odkąd oficjalnie staliśmy się parą, przebywanie z Billem sam na sam stało się dla mnie cholernie emocjonujące. Miałem ochotę ciągle go dotykać i całować, a nie chciałem, żeby sobie pomyślał, że jestem jakiś niewyżyty.  – Lepiłeś kiedyś bałwana? – zapytałem.
– Wieki temu.
– Chodź, ulepimy – zaproponowałem, zabierając się samemu za robienie pierwszej kuli.
Bill ubrał rękawiczki i zapiął kurtkę pod szyją, po czym zaczął robić drugą kulę. Zeszło nam to lepienie do północy. Co dziwniejsze, nikt nie wyszedł zobaczyć czy żyjemy, albo zapytać, kiedy wrócimy do domu.
– Niezły nam wyszedł – stwierdziłem, wtykając mu w bok starą miotłę, którą znalazłem w szopie na drewno.
– No. I wiesz, co?
– Co?
– Jest podobny do ciebie – powiedział Bill.
Spojrzałem na niego. Udawał poważnego, ale jego oczy go zdradziły.
– Ach tak. No to zobaczymy, kto bardziej będzie do niego podobny, jak zaraz natrę ci twarz śniegiem.
Złapałem go i bardzo szybko położyłem na śniegu, siadając na nim okrakiem. Krzyczał i zasłaniał twarz rękami, a ja łaskotałem go, żeby się odsłonił. W końcu przestałem, bo i tak był już oblepiony śniegiem. Zdjąłem rękawiczkę i dotknąłem jego zimnego policzka. Przymknął oczy, chłonąc ciepło mojej dłoni.
– Zmarzłeś.
– Tylko na twarzy.
Nachyliłem się, całując go w usta. Kiedy tylko zbliżałem się do niego fizycznie, wszystko wokoło przestawało istnieć. Cała moja uwaga skupiała się tylko na nim i na tym, co czułem, kiedy kolejny raz ocierałem się językiem o jego język.
Jak zwykle w takich momentach mój przyjaciel był niezawodny i miał wyczucie momentu.
– Hej! – krzyknął Andy, stojąc w drzwiach domu. – Może byście tak wrócili już do domu.  Jest minus dwadzieścia. Chyba nie chcecie tego robić na dworze. Tyłki wam odmarzną.
Bill parsknął śmiechem, a ja pokręciłem głową. Cały Andy.
– Już idziemy – krzyknąłem.
Wstałem, po chwili pomagając wstać Billowi. Otrzepaliśmy się z resztek śniegu i wróciliśmy do domu.
W kuchni siedział już tylko Andreas.
– Wszyscy poszli już spać. Myślałem, że wy także.
– Lepiliśmy bałwana – odparł Bill.
  W nocy?
Bill wzruszył bezradnie ramionami, a ja tymczasem zrobiłem nam gorącej herbaty z imbirem.
– Musisz uważać, bo Tom nie zna umiaru. Wkrótce przy nim padniesz z wycieczenia.
– Chyba mi to nie grozi, bo ja też jestem dość żywiołowy.
– Tak? – zdziwił się Andreas. – No to się dobraliście jak w korcu maku. Idę spać. Dorzuciłem już do kominka, więc będzie cieplutko. Wy też się kładźcie, i nie hałasujcie, reszta już śpi.
– Idź już spać, Andy – powiedziałem, wypychając go z kuchni.
– Idę, idę. Dobranoc, Bill.
– Dobranoc, Andreas.
Zostaliśmy w końcu w kuchni sami, ale dla mnie to był tylko atut.
– Bierz tę herbatę i idziemy na górę – rzuciłem. Dopiero zaczęła się noc, a ja miałem poważne plany na jej zagospodarowanie i były one związane z pewnym facetem, który szedł właśnie przede mną po schodach, jak mi się wydawało w zdecydowanie zbyt opiętych spodniach na tyłku.



18 komentarzy:

  1. Ach ta Beate ona jest wymówką dostatecznie dobrą by o czymś nie rozmawiać

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny odcinek, widać, że są szczęśliwi. Oby to szczęście potrwało jeszcze długo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och...
    Piękny rozdział, podczas gdy go czytałam usta same mi się uśmiechały. Miałam dziś okropny dzień, od rana chodziłam przybita, ale Tom i Bill, a tak właściwie Ty zawsze poprawiacie mi humor...
    Od naszych bliźniaków aż emanuje szczęście, oby to trwało jak najdłużej.
    Czekam na następny (tak wspaniały) rozdział, i życzę DUŻŻO WENY...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam, że jak przeczytam jakieś opowiadanie, zwłaszcza jak jest w nim tyle pozytywnych rzeczy, to mi się humor poprawia. Ciesze się, że mogłam Ci tym odcinkiem poprowadzić nastrój.

      Usuń
  4. Ojj .. Coś za pięknie jest... Po przeanalizowaniu twoich opowiadań mogę z pewnością stwierdzić że coś się szykuje... Coś ekstra... Nie chce spekulować bo nie da się przewidzieć co kombinujesz wiec jedyne co mogę zrobić to życzyć ci dużo weny i czekać na kolejne odcinki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak i teraz będziecie wyczekiwać, kiedy się coś spieprzy :)

      Usuń
  5. Do prawie drugiej w nocy oglądałam z bratem jakieś śmieszne filmiki na yt, a potem zaczęłam coś czytać i mnie olśniło. Zapomniałam o twoim opowiadaniu i dopiero teraz komentuję. Przepraszam. Chyba zaczynam cierpieć na bezsenność i coś moja trzustka się odzywa..., a ja nie chce znów do szpitala jechać o.O spać mi się chcę, A zasnąć nie mogę... ale z tematu schodzę bo miałam tu komentować opko, a nie pisać o moim stanie zdrowia i problemach psychicznych... więc tak dość szybko się czytało ten rozdział i był jak dla mnie trochę przesłodzony, ale to tylko moja opinia. Każdy odbiera to jak chce. Może mi się wydawało, ale krótki był nieco... czekam do następnego rozdziału i wiem, że szykuje się burza, bo ta cisza już lekko zaczyna robić się (znów jak dla mnie) niepokojąca. Najpierw trochę spokoju niby nic się ma nie wydarzyć, a Ty powalasz za każdym razem. Nie bierz do siebie moich przesadnch komentarzy, zawsze jak jestem nie wyspana, to mam zły humor i jestem markotna i nie do zniesienia :/ cóż każdemu może się zdarzyć.
    Weny. Twoja czytelniczka Kali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd te katastroficzne myśli. Ledwo co się przed sobą otwarli, znaczy głównie Tom się otworzył, w końcu, a Ty myślisz, że ja ich już rozdzielę ? Nic z tych rzeczy. :P

      Usuń
    2. To dobrze :D bo już myślałam, że chcesz to zrobić. Ale nadal nie rozumiem Billa. Dlaczego on boi się powiedzieć Tomowi co czuję. To przez tego Nika! Nie powinien wogole się zbliżać do Billa. Dziękuję. Kali

      Usuń
    3. W następnym odcinku wszystko się wyjaśni.

      Usuń
  6. Oooo ile tu szczęścia i miłości teraz <3
    Bill był od początku moim ulubieńcem tutaj, ale jeszcze trochę i takiego kochanego Toma polubię bardziej ;D Teraz zachowuje się tak jakbym zupełnie się po nim nie spodziewała.
    I wcześniej sie tak opierał, a teraz raz zasmakował Billa i by chciał cały czas, niewyżyty haha Ale ja wiedziałam,ja mówiłam, że tak będzie! Ze tak mu będzie dobrze, że nie będzie miał dość xD Ale ogólnie podoba mi się jak zachowuje się w stosunku do Billa i jak Bill na niego działa.. Gdyby on tylko mógł wiedzieć dokładnie to wszystko co czuje Tom, nie bałby się, że ten go porzuci tak jak Nik, czy tylko się nim bawi, wykorzystuje. No ale tak się nie da żeby mu czytał w myślach i wiedział o tym wszystkim.
    I tak sobie teraz myślę... jak Bill w poprzedniej części pytał Toma, czy może go pocałować itd Czy z Nikiem to tak nie było, że Bill nie mógł sobie tak pozwolić na jakieś czułości, wyznawanie uczuć ze swojej strony, anie nie mógł tego okazywać szczególnie przy innych i wszystko co się działo między nimi było tylko wtedy kiedy Nik chciał. W sumie skoro go nie kochał i tylko wykorzystywał mogło tak być, że nie miał ochoty na jakieś czułości ze strony Billa, czy okazywanie przy innych uczuć, skoro cały czas tak naprawdę w jego życiu był ktoś inny. No nie wiem... Może jeszcze przyjdzie czas na ujawnienie tego jakie wspomnienia Billa dręczą.
    I tak się zastanawiam teraz czy w kolejnym odcinku opiszesz to jak Tom zagospodarował tą noc z Billem czy opiszesz już poranek po tej, na pewno gorącej nocy xD No chyba że coś, czy znowu ktoś im przerwie haha Niech pamiętają żeby zamknąć drzwi!! xD

    Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym odcinku otrzymasz odpowiedź na swoje domysły. A Tom się opierał nie dlatego, że nie pragnął Billa, tylko dlatego, że boi się, że jak tylko się z nim zwiąże przestanie być czujny i Bill przez niego zginie. Zresztą on już kilka razy powiedział to też Billowi, ale w końcu magia świąt, przyjaciele i sam urok osobisty Billa zrobiły swoje i stało się. :)

      Usuń
  7. Dziękuję za ten rozdział ,był taki na poprawę nastroju,święta ,śnieg.Sama radość ,czytając usta same się śmieją.Chłopcy tacy sobą zafascynowani,chwilo szczęścia trwaj.Życzę weny.Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak i należy się im ta odrobina szczęścia za to co ich do tej pory spotkało w życiu.

      Usuń
  8. hahah Andreas jest świetny. Uwielbiam go. Albo coś palnie, albo w czymś przeszkodzi :D
    Aż miło się czyta, widać że są bardzo szczęśliwi. Bill przeżyje wiele niezapomnianych chwil z Tomem.
    Czytając to, nie mogę się doczekać świąt. Pewnie wtedy po raz kolejny to sobie poczytam. To jedno z takich opowiadań, do których chce się wracać nieskończoną ilość razy ;3
    Czekam na następny rozdział i weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andy to misiu kochany, jak go nie lubić. Dla Toma to prawie jak rodzony brat i choć czasem się droczą, to robią to tylko żartobliwie. Bill przeżywa teraz najcudowniejszy tydzień w swoim dotychczasowym życiu. Zyskał nowych przyjaciół i ukochanego, o którym może oficjalnie powiedzieć: mój facet. Na razie są szczęśliwi i cieszą się każdą wspólną chwilą, a przed nimi jeszcze sylwester. :)

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*