Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 29 lipca 2015
21:00
Odcinek 34
Nigdy w życiu nie zastanawiałem się nad czymś dogłębnie.
Nie byłem typem człowieka, który potrafił całymi dniami analizować fakty i wyciągać
daleko idące wnioski, po prostu taki nie byłem. Przyjmowałem wszystko tak, jak
to widziałem. Zbyt wiele razy miałem powody, by utonąć w wspomnieniach przeszłości
i już tam na zawsze pozostać, a to zawsze była prosta droga do wpędzenia się w
stany depresyjne. Było kilka wydarzeń w moim życiu, nad którymi zastanawiałem
się wystarczająco długo, by doskonale teraz wiedzieć, że rozdzielanie włosa na
czworo niczego nie zmieni. Obrałem inną strategię w swoim życiu - po prostu godziłem
się z losem w mniejszym lub większym stopniu, i brnąłem dalej. Bill był moim
przeciwieństwem. On miał jakieś upodobanie w tym, by katować się wspomnieniami
i sytuacjami, których nie mógł i tak już zmienić. Czy robił źle? Nie wiem, w
każdym razie inaczej niż ja.
Pożegnania, to była kolejna rzecz, której nie znosiłem. Trzeciego
stycznia tuż przed południem pakowałem nasze walizki do samochodu. Czekała nas
kilkugodzinna droga do Berlina, a zważywszy, że śnieg znowu padał, droga zapowiadała
się na trudną.
Zoi obgadywała z Billem wyżebrany u niego wywiad do jej
czasopisma. Andy, jak zwykle kiedy wyjeżdżałem, zrobił się dziwnie milczący i ciągle
nasze spojrzenia spotykały się, kiedy tylko spojrzałem w jego stronę.
– Co jest? – zapytałem w końcu,
kiedy podał mi ostatnią walizkę.
– Nic. To co zawsze.
– Przecież nie wyjeżdżam na
zawsze i nie na koniec świata. No i
możesz do mnie dzwonić, kiedy chcesz.
– Wiesz, że to nie o to
chodzi.
Westchnąłem.
– Nie mamy już piętnastu lat.
Ty masz dziewczynę i własne życie.
– Tak, tak… – odparł
ironicznie.
Co roku wałkowaliśmy ten sam temat.
– Za rok znowu poszalejemy –
rzuciłem.
– Za rok? Wiesz, ile to czasu?
– Zleci, nawet nie będziesz wiedział
kiedy.
– Teraz, gdy masz Billa, może nawet
nie zechcesz tu przyjechać. Pojedziecie sobie gdzieś za granice na bezludną
wyspę i spędzicie tylko we dwóch święta.
Aż się wyprostowałem i spojrzałem na niego.
– Ale pieprzysz, Andy. Już
byłem z Billem na bezludnej wyspie i nigdy więcej nie chcę przeżyć tego, co
wtedy – odparłem, mając na myśli chorobę i strach o jego życie, kiedy byliśmy w
Tajlandii, a Bill się ciężko rozchorował. – Zresztą, Bill wcale nie jest taki
bez wad, jak myślisz. Czasami, a nawet dość często, działa mi tak na nerwy, że
mam ochotę wyciągnąć broń i wpakować mu kulkę w łeb.
Andy się roześmiał - w końcu, bo od rana chodził smętny.
– Ty świata poza nim już nie
widzisz.
Zerknąłem w stronę Billa - śmiał się, wciąż rozmawiając z
Zoi.
– No, ma „to coś” w sobie.
– Cieszę się, Tom, że w końcu
znalazłeś kogoś.
– Ja też. Boję się tylko, że
to się źle skończy.
– Co ma się źle skończyć?
– Ja jestem jego ochroniarzem.
– Dasz radę. Masz przynajmniej
teraz większą motywację, by mu włos z głowy nie spadł.
Pokręciłem głową.
– To nie jest takie proste,
jak ci się wydaje, Andy.
– A ty jesteś zbyt dobry w tym
co robisz, żebyś musiał się martwić na zapas.
– Obyś miał rację. Bo jeśli
jemu przeze mnie coś się stanie, ja też już nie będę miał po co żyć.
Andreas chwycił mnie za kurtkę
i szarpnął, przyciskając do maski samochodu. Bill i Zoi nagle przerwali swoją
dość energiczną dyskusję, uważnie obserwując, co dzieje się między mną a
Andreasem.
– Posłuchaj, Kaulitz, jeszcze
raz usłyszę tego typu tekst, to przyłożę ci prosto w twarz na opamiętanie. Już zapomniałeś,
co sam mi mówiłeś, i to tysiące razy? To ci przypomnę! Życie jest wartością
bezcenną! Bez względu na to, jakie ono jest.
– Życie w udręce też?
– KAŻDE!
Zmarszczyłem brwi. Andy zdenerwował się nie na żarty.
– Ok, dotarło, możesz mnie
puścić?
– Tom?! Wiem, że w tej chwili
Bill jest dla ciebie centrum wszystkiego, ale masz jeszcze mnie, moją mamę,
Zoi, Marka, Juliana i Beate, pamiętaj o tym.
Andy miał rację, w tej chwili tak bardzo byłem zakochany,
że choć miałem grupkę wspaniałych przyjaciół, nie byli dla mnie aż tak ważni
jak Bill. W ogóle nie rozumiałem tego uczucia, które się we mnie rozrastało jak
pnącza bluszczu. Kochałem Billa miłością, która wykraczała już poza uczucie do
drugiej osoby, jakby był dla mnie kimś więcej, niż tylko ukochanym, jakbym w
nim miał kogoś więcej, niż tylko partnera. To było okropnie dziwne uczucie i
nie potrafiłem tego nawet sprecyzować.
– Wiem i pamiętam o tym.
Andreas mnie puścił.
– Mam nadzieję.
Spojrzałem na Billa, który cały czas nie spuszczał ze mnie
wzroku.
– Wsiadaj – rzuciłem, otwierając
mu nawet drzwi. Nienawidziłem pożegnań, a co roku wyglądały mniej więcej tak
samo.
Bill pocałował jeszcze Zoi w policzek i ruszył w stronę
samochodu, żegnając się jeszcze tuż przy aucie z Andreasem. Resztę zdążyliśmy pożegnać
w domu. Wszyscy wiedzieli, że nienawidzę pożegnań i robię to bardzo szybko, więc
zostali w środku, obserwując całe zajście przez okno.
– Tylko jedźcie ostrożnie i
uważajcie na siebie – rzucił Andy.
– Jasne – odparł Bill.
Podszedłem do Andiego i wyciągnąłem do niego rękę, a on
jak zwykle chwycił ją stanowczo i objął mnie, przyciągając do siebie.
– Andy, zachowujemy się jak
dwie stare baby – stwierdziłem.
– Pieprzyć to – powiedział i
puścił mnie. – Zadzwoń, jak już dojedziecie. I uważaj na drodze, jest cholernie
ślisko.
– Ok – odparłem krótko i
wsiadłem do auta.
Spojrzałem na Billa. Miał dziwny wyraz twarzy, jakby miał
się za chwilę rozpłakać.
– Zapnij pas – upomniałem go,
po czym wsadziłem kluczyk do stacyjki i odpaliłem silnik.
W końcu ruszyliśmy w drogę.
Pierwsze kilkanaście minut jechaliśmy nie odzywając się
do siebie. Włączyłem muzykę, żeby cisza między nami nie była tak nieznośna.
Bill odwrócił głowę w stronę okna, obserwując widoki, chociaż wiem, że było mu cholernie
przykro z powodu rozstania.
– Dobrze się czujesz? –
odezwałem się w końcu pierwszy, kładąc rękę na jego nodze.
Odwrócił się od razu i położył swoją dłoń na mojej.
– Tak. Zawsze się tak
rozczulam, kiedy odjeżdżam skądś gdzie czułem się jak u siebie w domu.
– Jeszcze tam wrócisz, i to
nie raz.
– Wiem. Przepraszam, w tej kwestii
zachowuję się jak dziecko. – Wzruszył bezradnie ramionami.
– Jesteś po prostu wrażliwy –
stwierdziłem. – To dobrze, bo nie lubię, kiedy nikogo nic nie obchodzi.
– Tom?
– No?
– Dlaczego Andy złapał cię za kurtkę?
Pokłóciliście się?
Spojrzałem na Billa.
– Nie. Wkurzył się na mnie, bo
powiedziałem mu, że jeśli coś ci się stanie to nie tylko ciebie, ale i mnie
więcej już nie zobaczy.
– Co?! Oszalałeś?
Wzruszyłem ramionami.
– Przestań, Tom! Nie wolno ci
tak nawet myśleć.
– Wcale o tym nie myślę. To
realne rozwiązanie, jakie zastosuję, jeśli przeze mnie zginiesz.
– Zaraz to ty zginiesz przeze
mnie, a raczej z mojej ręki, jeśli nie przestaniesz opowiadać takich głupot. Musisz
mi obiecać, że gdyby…
– Nie! – wtrąciłem się mu w
słowo.
– Musisz!
– Nie, Bill!
– W takim razie zatrudnię
innego ochroniarza.
– To wyjadę.
– Po co?
– Jeśli dostanę nowe zlecenie,
będę musiał wyjechać.
Bill zrobił głęboki wdech. Zdenerwowałem go.
– Zaraz mnie chyba szlag tu
trafi. W takim razie co mam zrobić, żebyś nie wyjeżdżał i nie pieprzył mi
farmazonów o samobójstwie?
Spojrzałem znowu na niego i się uśmiechnąłem.
– Żyć.
Na chwilę między nami zapanowała cisza. Bill ciągle na mnie
patrzył, a ja z uwagi na to, że prowadziłem tylko od czasu do czasu zerkałem na
niego.
– Posłuchaj, Bill – zacząłem. – Zakładając hipotetycznie najgorszy scenariusz,
będzie to dla mnie równoznaczne z moją własną śmiercią, ale nie zabiję się.
Będę przychodził do ciebie na cmentarz i przynosił ci kwiaty i znicze. No, i opowiadał
różne głupoty. Może nawet będą tak idiotyczne, że będziesz miał już dosyć
słuchania ich i zmartwychwstaniesz. –
Bill uśmiechnął się lekko, wiedząc już, jakie głupoty
potrafię gadać. – Ale będę żył, jeśli w ogóle życie bez ciebie jest możliwe.
– Dziękuję – odparł, a ja
zauważyłem, że jego oczy zaszkliły się od łez.
– To było tylko hipotetyczne
założenie. Mam w planach dla nas diametralnie inny scenariusz.
– Tak? A jaki?
– Przecież mówię, że inny.
– No ale jaki?
Kolejna sprawa, w której byliśmy do siebie podobni, to
droczenie się. Gdyby ktoś nas teraz z boku widział i posłuchał, stwierdziłby,
że zachowujemy się jak dzieci.
– Inny.
– Czyli ślub i gromadka
dzieci. Adoptujemy jakieś, prawda?
– Hola, hola, nie to miałem na
myśli. Śluby są dobre dla niedowiarków, którzy potrzebują papierka na
potwierdzenie czyjegoś uczucia, a na gromadkę dzieci jestem jeszcze za młody – odparłem.
– W naszym przypadku ślub może
nie wchodzi w grę jako taki normalny, ale ciekawi mnie, czy gdybym był
dziewczyną, a nie chłopakiem, też byś tak powiedział?
– Tak.
– Nie wierzę.
– Poważnie. Bill, czy fakt, że
podpiszę z tobą kawałek papieru, między nami coś zmieni? Jeśli zechcę cię
zostawić, i tak to zrobię, i nie zatrzyma mnie żaden świstek. To tylko wymysł
człowieka.
– Zostawiłbyś mnie?
– Co to za pytanie? Jest nam
dobrze ze sobą, po co miałbym cię zostawiać?
– Na razie jest dobrze, ale
nie zawsze tak będzie.
– Owszem, nie zawsze –
potwierdziłem.
– A taki świstek papieru
skutecznie przypomina, że jest się ze sobą na dobre i złe.
– Nas to i tak nie dotyczy –
stwierdziłem – Bo jak się dotrzemy, będzie między nami jeszcze lepiej. – Uciąłem
tę rozmowę, zanim Bill zacząłby wymuszać na mnie jakieś deklaracje. Mimo wszystko
nadal był niepewny moich uczuć. Będę musiał pomyśleć nad tym, jak mu je udowodnić,
może nawet pojechać z nim do Vegas i wziąć ślub, by w końcu raz na zawsze
uwierzył w moją miłość i w to, że już do końca życia będziemy ze sobą związani.
Ta kwestia nadal pozostawała otwarta, jednego w każdym
razie byłem pewny - że upłynie jeszcze sporo czasu, zanim Bill bezgranicznie mi
zaufa. I byłem w stu procentach pewny, że jeszcze nie raz będę musiał mu udowadniać
swoje uczucia, ale już się pogodziłem z tym. Pretensje do tego, że był teraz
tak bardzo nieufny, mogłem mieć jedynie do Nika, i Bóg mi świadkiem, że gdybym
dorwał tego gościa, rozerwałbym go na strzępy gołymi rękami, powoli i w jak najbardziej
bolesny sposób.
Kiedy zbliżaliśmy się już do posiadłości Trumperów, zacząłem
się denerwować. Wyjechaliśmy stąd jako dwaj niezależni od siebie ludzie, a wróciliśmy
jako para. Co prawda nadal byliśmy odrębnymi jednostkami, ale teraz nie mogłem
już myśleć w kategorii „ja”, tylko „my”, i to właśnie to „my” przyprawiał o mnie
o ból żołądka.
Nie bardzo wiedziałem, jak mam się teraz zachowywać przy
służbie i ojczymie Billa. Obawiałem się nawet zapytać Billa, czy powiemy im o
nas, czy będziemy udawać, że nadal między nami jest tylko czysto przyjacielska
relacja. Bałem się, bo nie chciałem ani go urazić, ani cokolwiek na nim
wymuszać. Tak po prawdzie chciałem, żeby to on zdecydował w tej kwestii.
Kiedy podjechaliśmy przed dom, jak zwykle kazałem mu
zostać w samochodzie, dopóki nie upewnię się, że nikt nie czyha na jego życie.
Byłem jego partnerem, ukochanym, ale byłem też jego ochroniarzem i w tej kwestii
nic się nie zmieniło. No, może poza tym, że teraz był mi jeszcze bardziej
droższy, więc i moja czujność znacznie się wzmogła.
Podszedłem do auta od strony pasażera i otwarłem drzwi.
– Możesz wysiąść.
Chwycił tylko swoją torbę i pod moją eskortą wszedł do
domu.
– Witamy w domu – przywitała
nas Sonia i Anna.
– Witajcie – odparł Bill, a ja
wróciłem po bagaże do auta.
Sebastian podszedł do mnie, zabierając ode mnie walizki
Billa, kiedy wróciłem po chwili do domu, taszcząc cały ten majdan.
– Jak się udały święta? –
zapytała Sonia.
Bill spojrzał na mnie, po czym z uśmiechem na twarzy
westchnął z rozczuleniem.
– To był najlepszy tydzień w
moim życiu.
– Cieszymy się. Od razu jak
weszliście, domyśliłyśmy się, że musiało być wspaniale – odparła Sonia.
– Na pewno jesteście głodni po
podróży – odezwała się Anna.
– Umieramy z głodu – odparł
Bill.
– Tak myślałam, dlatego
ugotowałam coś, co chyba obaj lubicie.
– Cudownie – ucieszył się
Bill. – Pójdę tylko się przebrać i zaraz przyjdę.
– To ja nakryję w jadalni.
– Nie trzeba, zjemy w kuchni,
no nie, Tom?
Skinąłem tylko głową.
– Za pięć minut wracam – powiedział
i zostawiając mnie tam samego uciekł na górę do swojej twierdzy.
O ile w spojrzeniach Soni czy Anny nie dostrzegłem
podejrzenia, to czułem, że spotkanie z Sebastianem nie będzie należało do
przyjemnych. Ten majordomus od jakiegoś czasu mnie intrygował, i choć Bill
zapewniał mnie, że to tylko zwykła troska o niego, to nie umiałem pozbyć się
wrażenia, że gdyby tylko mógł, osobiście wywaliłby mnie z rezydencji na zbity
pysk, a Billa zamknął w szklanej bańce zdala, przede wszystkim, ode mnie. Za
cholerę nie potrafiłem go rozgryźć, jakby ten stary człowiek skrywał jakąś
tajemnicę, o której nie wiedzieli nawet Trumperowie. Chwyciłem swoją walizkę i
uciekłem do siebie, pod tym samym pretekstem co Bill, zapewniając Anne i Sonię,
że za chwile tu wrócę.
Gdy wszedłem do swojego pokoju i postawiłem walizkę na
podłodze, nie czułem się tu już jak u siebie.
Wystarczył tydzień bym stwierdził, że nie potrafię normalnie
funkcjonować nie mając Billa w zasięgu wzroku. Niby byliśmy w tym samym domu, a
przestrzeń, jaka nas w tej chwili dzieliła, była tak ogromna, że wydawało mi
się, że jestem od niego oddalony o tysiące kilometrów.
Przebrałem się i podobnie jak, Bill wróciłem do kuchni.
Jak tylko wszedłem, Trumper siedział już na stołku przy wyspie kuchennej w
takim rozanieleniu, że gdyby nie uszy, miałby uśmiech naokoło głowy.
Anna postawiła przed nami dwie porcje gorącego przysmaku.
– Smacznego.
– Dziękuję – odparliśmy niemal
jednocześnie, na co obie panie się roześmiały.
– Opowiadajcie, jak było? –
odezwała się Sonia.
– Tego się nie da opowiedzieć,
to trzeba przeżyć.
– Miałeś świetny pomysł, Tom,
że go zabrałeś ze sobą.
– Ja mam zawsze świetne
pomysły – odparłem.
Obie panie znowu się zaśmiały.
– Bill wygląda tak, jakby się zakochał
– stwierdziła Anna.
– On jest zakochany – rzucił
Sebastian, wchodząc do kuchni i taksując mnie tak lodowatym spojrzeniem, że
mało nie udławiłem się jedzeniem.
– To prawda? – zapytała Sonia.
– Tak – odpowiedział.
– Tak? A kto to jest? – zapytała
Sonia, a Bil objął mnie za szyję i pocałował w policzek.
– Tom – odparł zadowolony, zerkając
na mnie.
– Naprawdę? – zapytała Anna. O
ile Sebastian w ogóle nie wydawał się zaskoczony takim obrotem sprawy, to obie
panie nie mogły w to uwierzyć.
– Tak. Co prawda opierał się
długo, ale czy ktoś na dłuższą metę oprze się mojemu urokowi?
Prychnąłem, kręcąc głową, a Bill trącił mnie łokciem,
przez co część jedzenia spadła mi na spodnie.
– Dzięki – odparłem ironicznie,
odkładając widelec na talerz i zbierając resztki jedzenia ze spodni. – Możesz
mi podać ścierkę? – zwróciłem się do Soni, która śmiała się z tej sytuacji tak
bardzo, że aż się popłakała.
– To było za karę.
– Za jaką karę? – zdziwiłem
się.
– Że się wypierasz.
– Nie wypieram się, tylko o
ile dobrze pamiętam, to ja ciebie uwiodłem, a nie ty mnie – sprostowałem, na co
tym razem Bill prychnął.
– Tak, uwiódł mnie, jak go
spiłem prawie do nieprzytomności, i wtedy dopiero puściły mu hamulce i wreszcie
przyznał się, co do mnie czuje.
Poskrobałem się po czole, chcąc ukryć swoje zażenowanie.
Nie wstydziłem się swoich uczuć do Billa, ale przez to, że Sebastian usiadł na
krześle pod ścianą i bacznie mi się przyglądał, czułem się jakoś strasznie
niezręcznie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
To by bylo ciekawe- ślub tego jeszcze u ciebie nie było. A co do czającego się zagrożenia coraz bardziej nasówa mi się pomysł, że to łącz się zarówna z Nickiem jak i z Sebastianem.
OdpowiedzUsuńCo znaczy ten uśmieszek?
UsuńTo, że jeśli odpowiem za wiele się dowiesz. :)
UsuńNo,no... już rozmyślania na temat ślubu, zaczynają pełną parą xD Spodobała mi się akcja z Andreasem, a kwestie samobójstwa w przypadku śmierci jednego oraz zapinania pasów w samochodzie nadal niezmienne we wszystkich opowiadaniach :D
OdpowiedzUsuńNawet nie pomyślałam, że powiedzą reszcie służby tak szybko, ale może to i lepiej? Nie będą się ukrywać po kątach, chociaż braknie tego dreszczyku emocji przed przyłapaniem (pewnie i tak szybko ktoś by ich zobaczył :D)
Ach ten Sebastian i jego skrywane tajemnice, co tam się kłębi w jego głowie...
Pozdrawiam serdecznie i weny życzę ♥
PS.Tak, wiem, że już to pisałam, ale nurtuje mnie brak odpowiedzi, ale czy specjalnie dałaś "bliźniakowi" Toma imię William? (W końcu zdrobnienie to Bill...) Z góry przepraszam za powtarzanie się ^^"
Ach to ja przepraszam, że nie odpisałam, zwyczajnie mi to umknęło. Więc, tak specjalnie dałam imię bratu Toma - William. :)
UsuńO boże...
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Sebastian wie o tym, że Bill i Tom to bliźniacy. Gdy przeczytałam ten fragment: "Za cholerę nie potrafiłem go rozgryźć, jakby ten stary człowiek skrywał jakąś tajemnicę, o której nie wiedzieli nawet Trumperowie." przeszły mnie dreszcze i o mało nie udławiłam się wodą. Od początku on mi się nie podobał, coś w tym jest.
Co do reszty to jest mega słodkooo... Ale ja lubię gdy tak jest, podsumowując świetny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny :-D
Cóż, niedługo przekonasz się, czy Sebastian faktycznie coś wie, a jeśli tak to co i ile. Jadnak nie wyciągaj pochopnych wniosków na podstawie tylko spostrzeżeń Toma, bo to co jemu się wydaje to tylko jego subiektywne odczucia.
UsuńOdcinek świetny. Jak zwykle xD. Ale intryguje mnie postać Sebastiana. Są dwie opcje
OdpowiedzUsuń1.Albo jest bujnięty w Billu
2.Albo wie o tym że Billy i Tommy to bracia.
Myślę że niebawem dowiemy się ;) Mam też dziwne uczucie że niebawem coś się posypie. Pozdrawiam ~Himana
E no może nie tak niebawem :)
UsuńA ja chce ślub w Vegas! Niech będzie Happy End z takim obrotem sprawy... albo nie... po prostu nie mogę się doczekać Kiedy dowiedzą się o sobie. Czekanie no to jest torturą *^* Nadal nie lubię Sebcia. O co mu do jasnej choinki chodzi? Jakbym miała wgląd do jego mózgownicy... eh. Było po prostu cukierkowo ^^ weny kochana Kali.
OdpowiedzUsuńPs. A co do mojego poprzedniego komentarza było coś na rzeczy, sądząc po tym jak na niego odpisałaś?
Przekonasz się z czasem.
UsuńJezu , Jezu !!! Ja chcę ślub!!! Ślub w Vegas!!! <333 I potem gromadka dzieci w domku na plaży!!! Na Malediwach!!! Haha :DDD
OdpowiedzUsuńZ tym Sebastianem to naprawdę coś musi być na rzeczy . On musiał wiedzieć o tym że matka Billa oddaje jedno dziecko i pewnie też wie komu .
UsuńW końcu jest w tym domu odkąd Bill pamięta. Coś jest naprawdę na rzeczy.
UsuńWybacz że to nic konkretnego, po prostu piszę w urywkach kiedy wiem ,że uda mi się jeszcze złapać skrawek internetu. Naprawdę chciałabym napisać coś więcej.. :/
UsuńOch, to dla nich zbyt odległe plany i jeszcze wiele przed nimi.
Usuńja nadal obstawiam, ze sebastian wie o pokrewieństwie chłopaków, Nik chce sprzątnąć Billa w zemscie, a sb byłby super. Ju sobie wyobrazam minę Sebastiana, jak sie dowiaduje, ze się blixniaki chajtnęli i amen. Zastanawia mnie tylko, jak sie dowiedzą o tym, że są rodziną. Na to jest tysiac dwieście opcji i zadna mi nie pasuje do tego opowiadania, ale mam wrażwenie, ze wszystko wypłynie w najmniej oczekiwanym momencie, czyli jak zawsze u Ciebie.
OdpowiedzUsuńWeny
KOTEK
PS. Krótko, ale nie wiem, co pisac
To bezie coś ekstra, obiecuję wam :D
UsuńHm, co skrywa Sebastian... Od początku jakoś mi się nie podobał. Nie sądzę, żeby to on był zakochany w Billu, prędzej już bym podejrzewała go o to, że zna całą prawdę. Pewnie ma świadomość, że gdy powie im prawdę, to Bill i Tom się rozstaną i Bill znowu zamknie się w sobie, podobnie, jak to było w przypadku Nika. Jeśli natomiast nie powie będzie miał zapewne wyrzuty sumienia. W takim razie czekam na kolejny rozdział. Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńTak, zachowanie Sebastiana wzbudza podejrzenia, ale nie zastanawiałaś się dlaczego tylko Tom to dostrzega? Dla Billa on zachowuje się tak jak zawsze. Może Sebastian nic nie wie i tylko się o Billa troszczy tak, jak obiecał to mamie Billa. Wiem, że wam mieszam w głowach, no i fakt, że wszystko widzicie tylko z perspektywy Toma wcale nie ułatwia zadania, ale Bill coraz więcej opowiada Tomowi i z tych opowieści można wiele wyciągnąć :D Tyle z moich podpowiedzi. :P
UsuńNie powiem, zaskoczyłaś mnie teraz :D Może rzeczywiście Sebastian po prostu martwi się o Billa i nie ufa do końca Tomkowi :D cóż, zobaczymy
UsuńKochana, a może napiszesz jakieś odcinki też z perspektywy Billa? ♥
UsuńPomyśle nad tym, bo w sumie byłby jeden moment gdzie spokojnie mogłabym napisać odcinek z perspektywy Billa. Pomyślę,
UsuńA mnie się wydaje, że Sebastian jest ojcem Billa , dlatego tak bardzo stara się uchronić Billa przed cierpieniem...
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno co mi przyszło na myśl.. skoro chłopcy są do siebie tak bardzo podobni, to może są rodzeństwem, ale zostali pomyleni w szpitalu. Tom miał przecież bliźniaka, a Bill ma tyle samo lat co Tom.
Skoro Sebastian byłby ojcem Billa, a chłopcy zostaliby pomyleni w szpitalu to musiałby być także ojcem Toma .. Sebastian zna tę tajemnice dlatego nie podoba mu się relacja chłopaków ;p
No teoria ciekawa, ale Sebastian nie jest ojcem chłopców :)
UsuńMoim zdaniem Sebastian coś wie, a nawet jeśli nie, to podejrzewa. Jego zachowanie od samego początku było trochę na wyrost, reakcje nieadekwatne do jest statusu i tak dalej. Widać, że Tom i Bill szybko się zgrali, więc ogromnie mnie ciekawi, jak będą się zachowywać, kiedy już dowiedzą się, że są braćmi. Który z nich wymięknie i będzie chciał to przerwać, a który będzie usilnie walczył o te uczucie? Hmm, a moze obaj będą po jednej stronie barykady? :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać tego momentu.
Pozdrawiam!
Podejrzliwa jesteś jak Tom. Jaka będzie ich reakcja jak się dowiedzą? Choćbyście się nie wiem jak starali, nie domyślicie się :D Tak to wydumałam :D
Usuń