Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 25 sierpnia 2015
21:00
Odcinek 42
Tak jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Było coś po drugiej w
nocy, kiedy skończył się film. Wyłączyłem telewizor i zakradłem się po cichu do
sypialni Billa. Obejmował kurczowo moją poduszkę – pewnie pachniała mną. Pokręciłem
głową i powoli wśliznąłem się pod kołdrę. Choć Bill nadal spał, jak tylko
wyczuł moją obecność i ciepło mojego ciała zaczął się do mnie przytulać.
Rozłożyłem ręce, czekając, kiedy się wygodnie ułoży. Starałem się go nie
dotykać, żeby go nie zbudzić, bo gdyby tylko się ocknął wylądowałbym na
podłodze, a potem został odesłany na kanapę w salonie, a tego nie chciałem. Zdecydowanie
wolałem wygodne łóżko Billa i jego wtulającego się we mnie.
Zasnąłem prawie natychmiast, ale kiedy się obudziłem od razu
dostałem opieprz.
– Tom, czy ja mówiłem niewyraźnie?
Spojrzałem na niego, w pierwszej chwili nie wiedząc nawet
gdzie jestem.
– Co?
– Co?! To ja się pytam, co tu
robisz?
– Śpię z tobą.
– Widzę. A gdzie miałeś spać?
Usiadłem, przecierając twarz rękami.
– Traktujesz mnie jak psa.
– Troszczę się o twoje
zdrowie.
– Ja sam chyba lepiej wiem, co
jest dla mnie dobre a co nie. A ty mój drogi na chorego w ogóle nie wyglądasz.
– Wydaje ci się, że wiesz o
mnie wszystko? – Zaczął krzyczeć.
– Powiedzmy, że wystarczająco
dużo.
Prychnął.
– Kiedy mówię, że śpisz w
salonie, to masz spać w salonie, a nie zakradać się w nocy do naszego łóżka.
Dobrze, że użył słowa „naszego”, bo zdążył mnie już na
tyle zdenerwować, że gdyby nie to jedno słowo wybuchłbym.
– Nie wiem, co się z tobą dzieje
od kilku dni. Ale jeśli faktycznie jesteś chory może powinieneś pójść do lekarza?
– Może masz rację, więc ubieraj
się, za godzinę jedziemy do mojego lekarza.
Nie wierzyłem własnym uszom.
– Nie żartuj.
– Nie żartuję. Nie czuję się
najlepiej, chyba dobrze będzie jak obejrzy mnie lekarz.
Chwilę się mu przyglądałem, naprawdę nie wyglądał jak
ktoś, kto jest chory, ale już nie chciałem z nim dyskutować, w końcu chyba sam
lepiej wiedział jak się czuje.
– W porządku, to za godzinę
jedziemy.
Skinął tylko głową i uciekł do łazienki.
Wyjechaliśmy z domu zgodnie z planem, ale zanim udaliśmy
się do lekarza, Bill kazał się zawieść do Urzędu Stanu Cywilnego, czego już nie
potrafiłem przemilczeć i wtrąciłem swoje przysłowiowe trzy grosze.
– Bill, nie udzielą nam ślubu,
choćbyś zapłacił im krocie – rzuciłem, choć doskonale wiedziałem, że zdaje sobie
z tego sprawę. Jednak zdążyłem poznać go już na tyle, by wiedzieć, że dla niego
rzeczy niemożliwe, to tylko kwestia ilości zer na czeku. Spojrzał na mnie z politowaniem.
– Ach, więc jednak nie chcesz się ze mną wiązać. – Zacząłem go prowokować.
– Muszę coś sprawdzić. –
Oczywiście puścił moją uwagę mimo uszu.
– Co chcesz sprawdzać? Mam kolegę
w wywiadzie, poszuka ci to znacznie szybciej.
– To rodzinne sprawy. I aż
takich informacji nie potrzebuję, by zawracać głowę twojemu przyjacielowi. To,
czego chcę się dowiedzieć powiedzą mi na miejscu.
– Jednak jakby co, to wiesz…
– Dzięki.
Do środka weszliśmy razem, zresztą nawet nie było opcji,
żebym z nim tam nie poszedł. Jednak do samego archiwum nie wpuszczono mnie, ale
te pancerne szyby i kilkuosobowa ochrona urzędu sprawiły, że puściłem go samego,
obserwując go jednak cały czas przesz szklane drzwi.
Nie zabawiliśmy tam długo, najwidoczniej Bill albo nie
znalazł tego czego szukał, albo to faktycznie była jakaś drobnostka i po zasięgnięciu
informacji po prostu stamtąd wyszedł.
– Już? – zapytałem zaskoczony.
Miał jakiś dziwny wyraz twarzy.
– Już. Jedziemy do kliniki.
Wsiedliśmy do auta. Bill zaczął grzebać za czymś w torbie,
kompletnie ignorując mnie i to, co do niego mówiłem.
– Bill? – Złapałem go za rękę,
przeszkadzając w przeszukiwaniu torby. Spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
– Do Charité, chyba wiesz gdzie
to jest?
– Wiem, nie o to mi chodzi.
– A o co?
– Mówię do ciebie, a ty w
ogóle mnie nie słuchasz.
– Przepraszam. Nie gniewaj
się, strasznie boli mnie głowa.
– Czego szukasz w tej torbie?
– Tabletek przeciwbólowych.
Westchnąłem i sięgnąłem do schowka, wyciągając z niego aspirynę.
– Proszę.
– Dziękuję. Jedźmy już, chcę
szybko to załatwić i wracać do domu.
– Aż tak źle się czujesz?
– Nie najlepiej.
– Niepotrzebnie przyjechaliśmy
do tego urzędu.
– To bez znaczenia. Jedź.
Ruszyłem. Nie powiem, zaniepokoiłem się jego stanem. Nie wyglądał
na chorego, ale też nie zachowywał się normalnie.
Po kilku minutach byliśmy już pod kliniką. Kolejny raz musiałem
poczekać na Billa przed gabinetem.
Kiedy wyszedł w ręku trzymał recepty a na ramieniu przewieszoną
kurtkę.
– Wracamy do domu —rzucił, podając
mi recepty i zaczął się ubierać.
– Co powiedział ci lekarz? To
coś poważnego? – Zasypałem go oczywiście pytaniami.
– Jeszcze się mnie nie pozbędziesz,
ale przez kilka dni musimy odpuścić sobie seks i czułości. – Zmarszczyłem brwi.
– No i śpisz na kanapie. – Dodał. –
Jeśli jeszcze raz wśliźniesz się do mnie do łóżka, to osobiście załatwię ci leczenie
zastrzykami.
– I myślisz, że zastrzyki mnie
odstraszą?
– Nie boisz się?
Prychnąłem.
– Nie.
– Ale to bolesne zastrzyki.
– Odpuść sobie, nie boję się
zastrzyków. Lepiej powiedz, co stwierdził lekarz?
– Infekcję i takie tam.
– Jakie takie tam?
– O Jezus… Co ja lekarz
jestem? W życiu ci nie powtórzę tych dziwnych nazw, ale nic groźnego dla życia.
– Jakich nazw?
– Chodźmy już. – Złapał mnie
za rękaw, ciągnąc do wyjścia.
– Zaczekaj – zaparłem się. – Pójdę
i spytam go.
– Po co? Znasz się na medycynie?
– Nie, ale… - nie dokończyłem,
czując jak wciska mi znowu swoje recepty.
– Wykup mi lepiej lekarstwa.
Wróciliśmy do domu.
Jak tylko odprowadziłem go do środka rezydencji,
pojechałem jeszcze do apteki. Nie odpuściłem sobie i dokładnie wypytałem farmaceutkę,
na co są te leki. Trochę mi ulżyło, kiedy mi powiedziała, że to nie są żadne silne
leki, a tego typu infekcje o tej porze roku to normalna rzecz i sądząc, że to
dla mnie kazała mi kilka dni poleżeć w łóżku. Podziękowałem, nie wyprowadzając
jej z błędu i wróciłem do domu. Parkując na podjeździe przed domem zauważyłem kurierski
samochód, a w holu Sebastiana, który przekazywał jakąś dużą kopertę, za pewne
dokumenty, a z tego, co usłyszałem z podsłuchanej rozmowy, to przesyłka od
Billa. Już mi podniósł ciśnienie, miał się położyć do łóżka i odpoczywać, całą powrotną
drogę rozmawialiśmy o tym, a tymczasem ledwo spuściłem go z oka dosłownie na
chwilę, a on wydziwiał. Ruszyłem do kuchni, prosząc Annę, by przygotowała
posiłek dla Billa. W oczekiwaniu na tacę, którą miałem mu zanieść do pokoju,
sam zjadłem obiad w kuchni i nawet zdążyłem wypić coś ciepłego. W końcu z
torebką leków i tacą pełną jedzenia ruszyłem do jego twierdzy.
Nie powiem, że nie byłem zaskoczony, gdy znalazłem go w
łóżku. A już się przyszykowałem na puszczenie mu wiązanki.
– Śpisz? – zapytałem szeptem,
na co od razu otworzył oczy.
– Nie. Czekałem na ciebie.
– Przyniosłem ci obiad.
– Nie jestem głodny.
– Musisz coś zjeść. Tych leków
jest cała torba, jeśli połkniesz je na pusty żołądek zrobi ci się niedobrze.
Powoli usiadł, pozwalając postawić sobie tacę na
kolanach.
– Widziałem na dole kuriera –
rzuciłem.
– To z agencji. Przywieźli
dokumenty do podpisu, bez nich nie mogli nic zrobić. Nie martw się, nawet się z
nim nie widziałem, Sebastian przyniósł mi dokumenty i zaniósł je kurierowi.
– Widziałem – odparłem,
niespecjalnie zadowolony.
Przysiadłem na brzegu łóżka, podjadając mu z talerza
zieloną fasolkę, była pyszna, a Bill tak dzióbał, że wiedziałem, iż całej nie
zje, więc podkradałem mu co jakiś czas jedną, przyglądając się jak stara się
zignorować moje zachowanie. To było nawet zabawne, gdy jego lewa brew lekko
drgała a on szykował się do ataku na mnie i wytknięcia mi mojego
nieodpowiedniego zachowania. Jednak, choć z każdym kolejnym łupem denerwowało
go to coraz bardziej, najwyraźniej postanowił dzisiaj udać, że tego nie widzi.
– Wiesz, nic ci nie mówiłem,
ale prosiłem kumpla, by powęszył w sprawie tych zamachów. Już prawie rok jak
ktoś na ciebie poluje, a policja jakoś stoi w miejscu.
– I co, są jakieś wieści?
– Jeszcze nie, ale jak tylko trafi
na jakiś trop, da mi znać.
– Masz mnie już dosyć, co,
Tom?
– Dlaczego?
– Kiedy go złapią już nie
będziesz moim ochroniarzem.
– To chyba dobrze, prawda?
Spuścił głowę i odłożył widelec na talerz.
– Co się stało?
– Nic.
– Nie chcę być twoim
ochroniarzem, tylko twoim partnerem. Nie chcę bać się o twoje życie, kiedy
wychodzimy z domu. Nawet nie wiesz jak przeraża mnie sama myśl, że coś nas może
rozdzielić.
– Zabierz tę tacę – poprosił.
– Musisz jeszcze wypić
lekarstwa. Pytałem farmaceutki, jak należy to brać, bo pewnie dawkowania nie pamiętasz.
Pokręcił głową.
– Tak myślałem.
– Więc daj mi te tabletki, połknę
je i kładę się spać, za chwilę chyba mi głowa pęknie.
Dotknąłem jego czoła, nie był rozpalony, ale jego
marudzenie i nerwowość uświadamiały mnie, że z całą pewnością zdrowy nie jest.
– Proszę – podałem mu garść
tabletek i szklankę soku.
– Dziękuję.
– A teraz kładź się i spróbuj
się przespać.
– A ty?
– Będę w salonie. Poszperam
trochę po Internecie, obejrzę telewizję. Gdybyś się obudził albo czegoś potrzebował
zawołaj.
– Ok.
Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem go w usta, nie
bronił się, ale też nie odwzajemnił mojego pocałunku. Przykryłem go jeszcze i
zostawiłem samego.
Jako, że zapowiadało mi się popołudnie tylko w swoim własnym
towarzystwie postanowiłem, że się ogarnę. Wykąpie się, przytnę trochę zarost,
ostatnio przez wojaże z Billem nie miałem nawet czasu, a raczej ochoty zadbać
porządnie o siebie. Może, dlatego Bill zaczynał ode mnie stronić, bo zaczynam
mu przypominać menela spod śmietnika, a nie przystojniaka, którym byłem.
Wszedłem do łazienki i napuściłem sobie gorącej wody do
wanny. Kiedy wyszedłem z wanny i chciałem zaczesać włosy zanim zajmę się strzyżeniem
swojego zarostu zauważyłem, że ktoś wyciągnął włosy z mojej szczotki. Niby nic
takiego, ale zdziwiło mnie to. Wiem, że Bill raczej tego nie zrobił, w każdym
razie nie przeszkadzało mu to, że moja szczotka ma w sobie tyle włosów, co ja
na głowie, i odkąd mieszkałem z nim w jego twierdzy nawet nie zwrócił mi na to
uwagi, więc kto ją wyczyścił? Sebastian? Jeśli nawet, dlaczego? Zajrzałem do
kosza obok szafki, ale nie znalazłem tam żadnych włosów. Dziwna sprawa. Pomyślałem
jednak, że może Bill w pośpiechu czesał się nią i po prostu usuną wszystkie
włosy, w każdym razie szybko o tym zapomniałem.
Leżałem w swoim łóżku - naszym, ale już chyba nie powinienem nawet tak
myśleć, i łzy same spływały mi po policzkach.
W urzędzie Stanu Cywilnego
dowiedziałem się tylko tego, co już wiedziałem, czyli, że Toma brat nie żyje, a
w rubryce imię matki pisze: nieznana, zupełnie tak samo jak u mnie ojciec.
Byłem prawie pewny, że jesteśmy rodzeństwem. Serce tłukło się w mojej piersi i
marzyłem o tym, by to był tylko jakiś koszmarny sen, z którego za chwilę się obudzę
i odetchnę z ulgą. Nie mając jednak 100% pewności o naszym pokrewieństwie pod pretekstem
złego samopoczucia poprosiłem Toma, by zawiózł mnie do kliniki. Lekarz, który mnie
przyjął był przyjacielem domu, o czym Tom oczywiście nie miał pojęcia, więc bezproblemowo
mogłem mu mniej więcej przedstawić, w czym tak naprawdę mam problem. Rzecz
jasna nie uświadomiłem mu, że podejrzewam, że mam brata. Powiedziałem mu, że
potrzebuję pomocy w ustaleniu pokrewieństwa kogoś z bliskich mi znajomych. Zasugerował
mi badania DNA. Powiedział, że wystarczy nawet próbka włosów, by coś takiego
ustalić, a zdobycie dla mnie kilku włosów Toma nie stanowiło problemu.
Nakłamałem też, jeśli chodzi o leki na przeziębienie. Często łapałem infekcje,
więc przepisał mi to, co przepisywał mi zwykle, nawet nie badając mnie i umówiliśmy
się na to, że jeszcze dzisiaj prześle mu kurierem włosy, a on obiecał, że postara
się, by te badania trwały najkrócej jak to możliwe i odezwie się do mnie jak
dostanie wyniki.I choć istniał cień nadziei, że to wszystko, to tylko ogromny zbieg okoliczności nie potrafiłem czerpać żadnej przyjemności z obecności Toma, ani jego czułego dotyku. Widziałem, że się o mnie martwił. Ze zdenerwowania nie byłem wstanie nawet zjeść obiadu. Kiedy mnie pocałował ledwo się powstrzymałem, żeby nie wybuchnąć płaczem. Nie wiem, co zrobię, jeśli wyniki badań potwierdzą, że jesteśmy rodzeństwem. Przeklinam sam siebie, że musiałem go zapytać o tę cholerną bliznę. Widziałem ją wcześniej tyle razy i nie byłem ciekawy skąd ją ma, a tego przeklętego dnia coś mnie podkusiło. Przewracałem się z boku na bok, próbując zasnąć – bezskutecznie, bo jedyna choroba, jaka mnie męczyła, to świadomość, że Tom jest moim bratem i kiedy będę miał na to dowód będę musiał powiedzieć mu o tym, a to z kolei oznacza, że nigdy więcej mnie nie pocałuje. Nigdy więcej mnie nie przytuli tak jak przytula się ukochaną osobę, a nie rodzeństwo. I nigdy więcej nie będziemy się kochać…
Ukryłem twarz w poduszkę, by stłumić szloch. Dlaczego, kiedy kogoś pokocham los tak okrutnie musi mnie karać? Czy jestem aż takim złym człowiekiem?
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
O co chodzi z tą blizną? Przecież Bill takiej nie ma...
OdpowiedzUsuńMa, ale ukryta pod tatuażem. To też wyjdzie jeszcze w trakcie opowiadania.
UsuńO matko... Miałam dziwne uczucie w środku, które przybierało na sile z każdym kolejnym zdaniem. Okropnie wczuwam się w postaci z opowiadania i strasznie mnie to boli... Kiedy oni tak cierpią... Błagam, skończ tę torturę jak najszybciej... Niech już będzie tak jak być powinno...
OdpowiedzUsuńQueen T
Obawiam się, że to niestety dopiero początek :)
UsuńCzytam to i czytam... I przez ciebie o mało co nie wyrzuciłam komputera przez okno!!! Nie no żartuję, ale powiedz mi, dlaczego w każdym opowiadaniu musisz im coś popsuć??? Dlaczego choć raz nie może być przez całe opowiadanie dobrze??? Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i dużo weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńBo ja uwielbiam jak się martwicie :D
UsuńPłaczę. . Ten rozdział jest przytłaczający, znaczy smutny :( Mimo to trzymasz mnie w niepewności. Super pomysł z dodaniem opisu z perspektywy Bill'a :) Mam wielką nadzieję, że wszystkosię niedługo wyjaśni i Bliźniacy będą ze sobą bardzo szczęśliwi tak jak dotychczas :) Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie :) Jedne z najlepszych, które czytałam kiedykolwiek :-* Życzę Ci duuuuużo pomysłów na dalsze rozdziały xx
OdpowiedzUsuńDziękuję, aczkolwiek uważam, że są dużo lepsze od moich, no ale nie mnie to oceniać.
UsuńNie prawda. Twoje jest bezbłędne xx
Usuń:D Dziękuję :*
UsuńCzytając przemyślenia Billa popłynęły mi łzy. Mało co mnie wzrusza, a to mnie mocno chwyciło za serce...
OdpowiedzUsuńTen odcinek był niesamowity. Dziękuję.
Czyli cel osiągnęłam :D
UsuńNa samym poczatku bylam ogromna przeciwniczka jakichkolwiek twincestow, ale gdy przez przypadek weszlam tutaj i zaczelam czytac, to nie moglam sie powstrzymac. To bylo tak cholernie wciagajace i intrygujace, ze zostalam na dluzej. Twoje opowiadania sa cudowne Masz naprawde ogromny talent. Idealnie potrafisz opisac wszystkie uczucia I emocje. Przyznam sie, ze poplakalam sie na tym odcinku. Chyba za bardzo empatyzuje z postaciami fikcyjnymi.
OdpowiedzUsuńZycze weny i przepraszam za brak polskich znakow, niestety telefon nie posiada polskiego slownika.
Dziękuję. :* Wiesz, kiedy ja pierwszy raz przeczytałam twincest miałam identyczne odczucia jak Ty, ale miała to szczęście, że trafiłam na takie, które był tak pięknie napisane, że się przekonałam i tak to się zaczęło.
UsuńCo do talentu i umiejętności zgadzam się całkowicie z przedmówczynią. Jak ja bym chciała, żeby te opowiadania zostały wydane jako książki, bo po przeczytaniu "Ostatniej Spowiedzi" popadłam w rozpacz. Jak to jest, że na twoim blogu jest tyle opowiadań i co jedno to lepsze a takich chłam został wydany. Czytał ktoś tę książkę? Czy dla was taż była beznadziejna czy to tylko moje subiektywne odczucie.
OdpowiedzUsuńDlaczego "chłam"? Dla mnie ta książka to jedna z lepszych pozycji jeśli chodzi o typowe romansidła na długie leniwe wieczory. Przyjemnie się czytało tę książkę, fajny język, dobre opisy, ale u mnie to też czysto subiektywna opinia.
UsuńDziękuję za uznanie, choć z mojej perspektywy... Uważam, że są o wiele lepsze opowiadania w tej tematyce na innych blogach, ale jeśli podobają się wam moje, to miód dla mojego serca, i dziękuję Wam.
UsuńCo do książki "Ostatnia spowiedź" to oczywiscie ją, a właściwie je przeczytałam. Mnie się podobały, choć zakończenie nie do końca, każdy kto czytał będzie wiedział dlaczego.
Czytałam Ostatnią spowiedź" i mam wrażenie, że nagromadziło się w niej mnóstwo typowych dla ff przeszkadzaczy no proszę was to takie typowe przeciętne ff
Usuń:) Jak to ktoś kiedyś powiedział o gustach się nie dyskutuje.
UsuńJezus Maria i Bóg wie co jeszcze! Co Ty robisz kobieto? Bill nie będzie ciągle przecież wciskać kitu Tomowi, że albo źle się czuje, to głowa boli czy po prostu powie "Dzisaj nie Kochanie". Ta wizyta w Urzędzie Stanu Cywilnego mnie zaskoczyła. Nie powiem akcja robi się coraz ciekawsza. Zastanawiam się dlaczego w Toma i Billa rubryce gdzie powinien być wpisany drugi z rodziców jest wpisane tylko "Nieznane"?! Czytając to Co napisałaś z Billa perspektywy przez moment chciałam sama sobie wmówić, że jednak nie są rodzeństwem... eh marzenia. Ta próbka włosów do badania DNA przecież nie musiała być spora, ale chyba Bill chciał się upewnić czy na 100% są spokrewnieni. Sielanka się skończyła i teraz wszystko będzie im się psuć. Czy w kolejnym rozdziale będzie coś o wynikach badań? Dowiemy się kto może stać za zamachami na Billa? Wciąż obstawiam Nika. I teraz mam wątpliwości co do tego kto o kogo walczył będzie. Czy Bill o Toma, czy na odwrót??? Przy ostatnich zdaniach wypowiedzi Billa się wzruszyłam :( Skoro ma być tak, że będą już tym rodzeństwem Bill będzie cierpieć. Kocha Toma, ale teraz nie wie co robić. Czy już nigdy Tom go nie pocałuje i nie przytuli jak kiedyś? I czy po mimo świadomości i tej cholernej moralności będą razem, a jeśli nie co będzie dalej z nimi. Czy jako bracia będą mimo wszystko kochać się czy jedno z nich ucieknie?
OdpowiedzUsuńTo chyba wszystko na dziś. Czekam z zapartym tchem na kolejny rozdział. Życzę weny do pisania kolejnych wyciskaczów łez. Mocno pozdrawiam i całuję :) Kali.
W następnym odcinku Bill dowie się, czy Tom jest jego bratem. Czy mu powie? Sama zobaczysz. No i rzecz jasna, że Tom długo nie da się zbywać wymówkami Billa i zrobi coś, co popchnie Billa do pojęcia pewnej decyzji :) No i teraz wam zamieszałam, ale sami zobaczycie. W każdym razie zaczniecie snuć kolejne domysły, bo skoro wyjdzie jak wyjdzie, to jakim cudem... ?
Usuń