Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
sobota, 3 października 2015
21:00
Odcinek 51
– Spokojnie, chcę z nim tylko
porozmawiać – odezwał się, nie spuszczając z Billa ani na moment wzroku.
– Czego ode mnie chcesz?
– Billy, ja wiem, że cię
skrzywdziłem, ale musisz mnie wysłuchać.
– Mam dosyć twoich kłamstw. Nie
chcę słyszeć już nic więcej.
– Nie kłamałem, kiedy mówiłem
ci, że cię kocham.
Bill prychnął, słysząc to.
– A twoja żona? Jej to samo mówiłeś?
– Nie jestem z nią już od
roku. Rozeszliśmy się.
– I tak dziwne, że tyle z tobą
wytrzymała.
Bill był bezlitosny. Miał do Nika tak ogromny uraz, że teraz,
mając w końcu okazję, nie zamierzał sobie żałować.
– Wiem, że masz do mnie żal,
ale musisz mi uwierzyć. Kocham cię, Bill.
– Przestań! Sądzisz, że ja w
to uwierzę? Oszukałeś mnie w tak perfidny sposób, że w ogóle nie powinienem z
tobą teraz rozmawiać.
– Dlaczego?
– Bo nie ma o czym.
– Nienawidzisz mnie?
– Nawet nie wiesz jak bardzo.
– A mimo tego pomagałeś mi.
Spojrzałem na Billa, ale on ani na chwilę nie zerknął w
moim kierunku.
– Nie tobie, tylko twojej
oszukanej żonie i dzieciom. Ciebie miałem gdzieś. Gdybym wiedział, że masz rodzinę,
nigdy do niczego by między nami nie doszło. A ty karmiłeś mnie opowieściami o twoim
kawalerskim życiu. Sądziłeś, że to się nigdy nie wyda?
– Nie tak to miało być.
– A jak?
– Na początku przyznaję,
chodziło mi głównie o kasę, ale naprawdę się w tobie zakochałem.
– I w związku z tym kłamałeś
mi prosto w oczy?
– A co miałem zrobić?
– Powiedzieć prawdę.
– Prawdę? A ty nigdy nie bałeś
się, że stracisz ukochaną osobę, gdy pozna prawdę?
Bill zamilkł, zerkałem raz na niego raz na Nika, nie
spuszczał z niego wzroku, ale też mu nie odpowiedział, jakby sam też coś
ukrywał, jakby te słowa trafiły do niego bardzo personalnie.
– Kto ci w ogóle powiedział? –
zapytał.
– Nikt. Sam się dowiedziałem.
Słyszałem każde twoje słowo, każdą obietnicę. Poznałem twoje plany i twoją rodzinę,
i uwierz mi na słowo, dobrze, że byłem w tamtym momencie w szoku, bo bym cię chyba
zabił.
– Przyznaję, okłamałem cię, nie
mówiąc ci prawdy o rodzinie, ale nigdy nie kłamałem, mówiąc ci, że cię kocham. Zresztą
nigdy nie przestałem. Zawsze mówiłeś, że każdy zasługuje na drugą szansę. Daj
mi szansę udowodnić ci, jak bardzo mi na tobie zależy.
– Po co?
– By być z tobą.
W tym momencie poczułem jak moje wnętrzności boleśnie
kurczą się. Widziałem, jak Bill patrzył na Nika i ten wzrok nie był
przepełniony nienawiścią, on wyraźnie rozważał taką opcję. W jednej sekundzie
zrozumiałem, że to, co ich łączyło było znacznie silniejszym uczuciem, niż to,
co łączyło nas.
– Sądzisz, że chciałbym być z tobą
po tych dwóch latach kłamstw, jakimi mnie karmiłeś?
– Jakie dwa lata? Jakie kłamstwa?
Bill pokręcił głową.
– Nik, ty nadal sądzisz, że ja
nic nie wiem? Kiedy poczęło się twoje drugie dziecko? Czy to nie było na olimpiadzie
w Budapeszcie? Wtedy, gdy rzekomo błądziłeś przez pół nocy, nie mogąc trafić do
hotelu?
– To nie tak.
– Dosyć! Ja już nic więcej nie
chcę od ciebie słyszeć. Wydawało mi się, że kiedy w Hamburgu zamknąłem ci drzwi
przed nosem, zrozumiałeś. Jesteś dla mnie przeszłością. Nie kocham cię już i
nie chcę mieć z tobą już nigdy więcej żadnego kontaktu.
– Masz kogoś?
– A to już nie twoja sprawa.
– Musi być kimś wyjątkowym, że
odrzucasz uczucie, które nadal jest między nami. Tylko nie zaprzeczaj. Miej przynajmniej
cywilną odwagę powiedzieć mi, że nadal coś do mnie czujesz.
– Już nic do ciebie nie czuję.
To się skończyło z chwilą, kiedy się wszystkiego dowiedziałem.
– Nie wierzę.
Bill wzruszył ramionami.
– To już twój problem.
– Billy… – Nik zrobił krok w
kierunku Billa. Kolejny raz zaszedłem mu drogę. Nasze spojrzenia spotkały się.
Jego oczy były jakieś dziwne, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że on do czegoś
zmierza, tylko nie wie jak sprowokować Billa.
– Zejdź mi człowieku z drogi –
odezwał się do mnie.
– On sobie nie życzy, żebyś do
niego podchodził – odezwałem się. Starałem się nie wtrącać do rozmowy, choć
przychodziło mi to z ogromnym trudem. Od dobrych paru minut zaciskałem dłonie w
pięści, ostatkiem sił, powstrzymując się, żeby mu nie przyłożyć, ale wiedziałem,
że muszę zachować się profesjonalnie. Nie mogłem pokazać mu, kim jeszcze jest
dla mnie Bill. W tym momencie dla niego i reszty świata musiałem pozostać tylko
osobistym ochroniarzem Billa Trumpera.
– Nie życzy? Dobre sobie – zaśmiał
się. – To niech mi to sam powie.
– Nie życzę sobie, byś się do
mnie w żaden sposób zbliżał. – Usłyszałem za sobą.
– Pięknie, w końcu nauczyłeś
się asertywności. Zawsze miałeś z tym problem.
– To było pięć lat temu, W
końcu dorosłem, a po związku z tobą opanowałem tę sztukę do perfekcji.
– I co chcesz teraz zrobić?
– Z czym?
– Z nami.
– Nas Nik, już dawno nie ma –
odparł krótko i spojrzał na mnie. – Jedziemy do domu, skończyłem tę żałosną
rozmowę. – Odezwał się tym razem do mnie. Skinąłem głową i otwarłem mu drzwi samochodu.
Bill odwrócił się, kierując się do auta, gdy Nik ruszył w jego stronę.
– Bill, zaczekaj! Daj… – nie dokończył,
bo odepchnąłem go.
– Nie słyszałeś? Bill nie chce z tobą rozmawiać. W ogóle nie
chce mieć już z tobą żadnego kontaktu, zrozumiałeś?
Nik zmarszczył brwi, patrząc mi prosto w oczy.
– Lepiej zejdź mi z drogi –
rzucił, świdrując mnie tym swoim spojrzeniem na wylot.
– To ty lepiej odejdź, bo za chwilę
przestanę być uprzejmy i pożałujesz.
Nik jednak nie potraktował mojego ostrzeżenia serio. Ruszył
w stronę samochodu, wymijając mnie. Wiedziałem, że tym razem nie powstrzymam go
bez użycia siły. Złapałem go za ramię, chcąc mu je wykręcić, jednak on
najwyraźniej znał podstawy samoobrony, bo wywinął się i odwracając wokół własnej
osi, zamachnął się, chcąc zadać mi cios w brzuch, jednak udało mi się go powstrzymać.
Po szkoleniu, kiedy oberwałem od przełożonego w żołądek i z bólu zwymiotowałem na
sali treningowej, nauczyłem się jak blokować lub unikać ciosu. Kilka szybkich
ruchów i chwilę później Nik leżał na ziemi z wykręconym ramieniem, jęcząc i wygrażając
się zemstą.
Piter i Kris, którzy do tej pory przyglądali się całej
akcji, w końcu wkroczyli, przejmując go i obiecując, że zajmą się nim, a ja miałem
zabrać stąd Billa. Tak też zrobiłem. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem, nie odzywając
się do Billa ani jednym słowem.
Jedna sprawa ciągle krążyła mi po głowię. Nawet jeśli
Bill powiedział mu, że go nie kocha i nie chce go więcej widzieć, wciąż dawał
mu pieniądze. Nie rozumiałem tego, jak po tym wszystkim mógł mu nadal dawać kasę.
Do tego nawet mi o tym nie powiedział.
– Tom? – odezwał się do mnie.
– Okłamałeś mnie – rzuciłem
wprost, nawet nie siląc się na wyjaśnianie, o co mi chodzi, doskonale wiedziałem,
że będzie wiedział i się nie pomyliłem.
– To nie ma znaczenia.
– Nie ma znaczenia? – zerknąłem
na niego. – Nic dziwnego, że cię nagabuje.
– Nie jemu pomagałem, tylko
jego rodzinie.
– Czy ty się czasem nie minąłeś
z powołaniem? Załóż caritas i zacznij rozdawać wszystkim pieniądze.
– To nie o pieniądze się
wściekasz, tylko o to, co powiedział Nik – odparł.
– A co on takiego powiedział?
– Że mnie kocha.
Prychnąłem.
– A ty go kochasz?
Tym razem to Bill prychnął.
– A jak sądzisz?
Zaparkowałem i nie chcąc mu odpowiadać na to pytanie,
czym prędzej wysiadłem. Rozejrzałem się po okolicy i obchodząc samochód,
otworzyłem mu drzwi.
– Odpowiedz – naciskał mnie.
– Pospiesz się, muszę jeszcze pojechać
na chwilę do miasta – odparłem. Jednak wcale nie miałem zamiaru niczego kupować
czy załatwiać. Czułem się tą sytuacją podenerwowany i chciałem po prostu się
przejechać i ochłonąć.
– W porządku. Jeśli możesz, wejdź
ze mną na górę, dam ci papiery dla Krisa i Pitera, dasz im je.
– Okej – odparłem i ruszyłem za
nim do domu.
Stopień po stopniu wspinaliśmy się wprost do jego
twierdzy, która od kilku miesięcy była także moją twierdzą – azylem, chociaż do
tej pory wolałem o tym miejscu myśleć jak o raju. Dziś jednak droga, która
zwykle była zbyt długa dla spragnionych siebie dwóch ciał, wydawała mi się zbyt
krótka. Po wejściu do środka zatrzymałem się koło drzwi, chcąc cierpliwie poczekać
na dokumenty. Bill jednak jak tylko drzwi się zamknęły, podszedł do mnie i pchnął
mnie z całej siły na ścianę.
– Co ty wyprawiasz!? – krzyknąłem
zdumiony jego reakcją.
– Ty zazdrosny idioto! Czy ty
nie widzisz, jak bardzo cię kocham i z kim chcę być? Czy mało razy dałem ci dowód
mojej miłości, że nadal wątpisz?
Otwarłem szeroko oczy, nie wiedząc, co powiedzieć, a Bill
wpił się w moje usta, całując mnie tak namiętnie, że w jednej chwili przeszła
mi cała złość i wątpliwości, a przyszła mi ochota na coś zupełnie innego.
Kochaliśmy się już w różnych miejscach tego apartamentu,
ale przy drzwiach na dywanie jeszcze nie.
Czułem, że moje uczucie do Billa wykracza poza wszystko,
co byłem w stanie wyrazić słowami i gestami. To było coś tak niesamowicie
wielkiego, że miałem wrażenie, jakby rozpierało mnie to od środka.
Zmęczeni tym nieplanowanym seksem, opadliśmy obok siebie
w ogóle, nie przejmując się, że leżymy nago pośród porozrzucanych ubrań,
zaledwie dwa metry od drzwi, które mogły się w każdej chwili otworzyć, a naszym
oczom ukazać się zakłopotany wyraz twarzy Sebastiana.
– Bill?
– Hm?
– Jaką tajemnice masz z
Sebastianem?
Bill uniósł się lekko, podpierając głowę na ręce i błądząc
palcami po mojej klatce piersiowej uśmiechnął się.
– Sebastian jest dla mnie kimś
więcej niż tylko majordomusem.
– Zauważyłem.
– Nie martw się, można mu
zaufać. To ktoś, kto był przy mnie, gdy przyjechałem tu i czułem się jak obcy.
Był przy mnie, gdy poznałem Nika i wtedy, gdy się rozeszliśmy. Był wtedy, gdy szalałem,
nie mogąc się odnaleźć, gdy piłem i wychodziłem z domu, mając świadomość, że mogę
do niego już nigdy więcej nie wrócić. Był, kiedy wracałem, kompletnie zalany
lub naćpany. Był, kiedy wyzywałem jego i wszystkich wokoło, szukając pretekstu,
żeby ze sobą skończyć.
Podniosłem się do siadu, marszcząc brwi. Zmroziły mnie
jego słowa.
– Chciałeś popełnić
samobójstwo?
– Powiedzmy, że nie zależało
mi już na życiu i tym, czy wrócę do domu.
Pokręciłem głową.
– Tom, ja się czułem jak
ostatni śmieć. Upokorzony, oszukany i skrzywdzony. Sądzisz, że nie miałem
wystarczających powodów, by chcieć ze sobą skończyć?
Nie odpowiedziałem, patrzyłem na niego cały czas, próbując
dostrzec na jego twarzy oznaki cierpienia, ale dla niego tamten okres naprawdę
wydawał się przeszłością. Nie widziałem, żeby każde wypowiedziane słowo,
wspomnienie, które rozgrzebywał, sprawiały mu ból. On rzeczywiście wyciągnął z
tamtego okresu lekcję.
Uśmiechnął się sam do swoich myśli.
– Wiesz, co jest
najśmieszniejsze?
– Co?
– Że im więcej ryzykowałem,
tym większe szczęście miałem. Teraz już wiem dlaczego.
– Dlaczego?
– Bo ty się miałeś pojawić.
– Wierzysz w przeznaczenie?
– Do tej pory nie wierzyłem,
ale chyba zmienię zdanie, bo z perspektywy czasu widzę, że wszystko, co nas
spotyka dzieje się po coś.
– A co ma z tym wspólnego
Sebastian?
– Sebastian pomaga mi. Załatwia
to, czego sam nie mogę załatwić, bądź nie chcę tego robić osobiście tak jak w
przypadku pieniędzy dla rodziny Nika.
– Nie rozumiem, po co mu
pomagasz?
– Pomagałem. Więcej kasy ode
mnie nie dostanie.
– Mimo tego nie rozumiem,
czemu do tej pory mu pomagałeś.
– Bo żal mi jego żony i
dzieci.
– Nie możesz odpowiadać za
całe zło tego świata.
– Wiem. I wiem, że ciężko ci
to zrozumieć, ale czułem taką potrzebę. Zrozum, Tom dla mnie te pieniądze to
żaden wydatek. Więcej wydaje na jednodobowy pobyt w hotelu w Paryżu, niż to, co
im dałem.
– Obawiam się, że przez twoje
miękkie serce Nik się od ciebie tak łatwo nie odczepi. To nie jest ktoś, kto szybko
rezygnuje. Ten jego wzrok...
– Tak, wiem, jego oczy mnie zawsze
fascynowały. Czasami wydawało mi się, że widzę w nich czyste zło.
– No, mniej więcej, tak by to
można określić.
– Ale nie martw się, Nik też
ma swoje granice. W końcu odpuści.
– Obyś miał rację, bo jeśli
będzie cię nagabywał, to przysięgam, że przestanę być uprzejmy i połamię mu wszystkie
kości.
– Może to zabrzmi dziwnie, ale
jeśli tego typu sytuacja będzie miała miejsce, to cię nie będę powstrzymywał.
– Chcesz, żebym go skrzywdził?
– Chcę.
– A gdybym go zabił, nie że
specjalnie, ale w obronie koniecznej?
– Nie będę miał do ciebie o to
żalu. Każdy jest kowalem własnego losu.
– Tak teraz mówisz, ale jeśli…
– Nie kocham go już. Jest mi obojętny,
zrozum to w końcu.
– Rozumiem.
Nagle usłyszeliśmy, że drzwi się rozsuwają, chwyciłem
nerwowo koszule Billa, która leżała najbliżej mojego zasięgu, zakrywając nią
swoje krocze. Sebastian stanął zaskoczony widokiem, a Bill świecąc gołym
tyłkiem centralnie wypiętym w stronę staruszka, uśmiechnął się, odwracając głowę
w drugą stronę.
– Przepraszam – wydusił z
siebie zakłopotany majordomus. – Bo… Znaczy…
W życiu nie słyszałem go tak dukającego. Spuścił głowę w dół, nie chcąc patrzeć na nas,
a jednocześnie próbował powiedzieć, po co tu przyszedł.
– Anna, prosiła przekazać, że
obiad jest już gotowy…, ale…
– Zaraz zejdziemy. Dziękuję,
Sebastianie – powiedział Bill. On jedyny wydawał się nie być tą sytuacją ani odrobinę
skrępowany.
Sebastian wyszedł, zostawiając nas samych. Bill wybuchł śmiechem,
a ja czułem się jak idiota.
– Z czego się śmiejesz? –
zapytałem.
– Widziałeś jego minę?
– Widziałem, ale co w tym dziwnego?
Każdy by taką miał, gdyby otworzył drzwi i od razu ujrzał w całej okazałości
twój goły tyłek.
– Już go widział i to setki
razy.
Spojrzałem zszokowany na Billa.
– Przecież ci mówiłem, że
wracałem do domu w różnym stanie. Jak sądzisz, kto się mną zajmował, kiedy ledwo
docierałem do swojego pokoju?
– Jakoś nie mogę sobie ciebie
wyobrazić zalanego w trupa czy naćpanego.
– Och. W Paryżu w hotelu
miałeś mały pokaz, na co mnie stać, nie pamiętasz?
– Nie było tak źle –
przyznałem, przypominając sobie jego totalnie bezwładne ciało i to, co sobie
wtedy myślałem, rozbierając go.
– Bo to była tylko mała próbka
tego, na co mnie stać.
– A na co cię jeszcze stać?
– Na wiele, na bardzo wiele.
– Aż taki zepsuty jesteś?
Wzruszył ramionami.
– Powiedzmy, że nikogo nie
zabiję dla czystej rozrywki, bo to nie moje klimaty, ale potrafię się upodlić i
mój kręgosłup moralny chyba już dawno przestał istnieć.
Pokręciłem głową.
– No co? Mówię prawdę.
– Nie wierze ci. Ty mi po prostu
do tego nie pasujesz.
– Co, wyglądam za świętoszkowato?
– Właśnie.
Bill parsknął śmiechem.
– Wiedziałem, że blond sprawia,
iż ludzie są inaczej postrzegani. Kiedyś miałem czarne długie włosy i nosiłem
skórzane ubrania. Gdybyś mnie takiego zobaczył, nie miałbyś już wątpliwości.
– Skórzane ubrania? To twój
fetysz? – Zaśmiałem się.
– Są bardzo przyjemne w
dotyku. Oczywiście te z dobrej skóry. Nigdy nie nosiłeś?
– Nie no, nosiłem, noszę – poprawiłem
się. – Mam kurtkę skórzaną, ale spodnie?
– Są bardzo wygodne, naprawdę.
Zaczęliśmy się śmiać, właściwie to nawet nie wiem, z
czego. Nasza wyobraźnia czasami sięgała dalej niż powinna i to sprawiało, że
wybuchaliśmy niekontrolowanym śmiechem, nakręcając się jeszcze bardziej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Liczyłam na coś innego XD ale może być. Wszyscy żyją więc jest dobrze :D czekam na ten magiczny rozdział w którym Tom dowie się prawdy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMówiłem, że muszę uśpić waszą czujność. A co do śmierci, to już wyszła na przeciw i podąża z ostrą jak brzytwa kosą w stronę aż 3 osób :) Poleje się krew i popłyną łzy, tego możesz być pewna.
UsuńO Boże... Jestem ciekawa kiedy Tom pozna prawdę i w jaki sposób tą prawdę pozna. Masz już to wszystko zaplanowane?
OdpowiedzUsuńTak, mam ta scenę już nawet napisaną :D
UsuńCholera, aż trzy osoby? Obstawiam Pitera i Krisa, ale ta trzecia osoba... nic mi nie przychodzi do głowy.
OdpowiedzUsuńPudło :D
UsuńSkórzane spodnie są zajebiste :D To pierwsze co mi przyszło do głowy :) Podejrzewam, że Nik za pewnie się poczuje i to on będzie jedną z osób, która zginie, jako drugą wyczuwam Sebastiana... Nie wiem czemu, po prostu tak czuje. A żeby nie było za kolorowo, to któryś z bliźniaków zostanie ranny. Nie mam pomysłu na trzecią osobę, która ma stracić życie. Daje max 3 odcinki, a Tom dowie się prawdy :P A...I... Powiesz w końcu co było napisane na tych głupich drzwiach do agencji?! :D
OdpowiedzUsuńNie, nie, to że na 3 osoby czai się śmierć nie znaczy, że wszystkie zginą. Ona sobie wybierze kogo zabrać. I zwykle zabiera tę osobę, na której najbardziej nam zależy. Co do napisu na drzwiach, będzie o nim jeszcze mowa, ale skoro nie możesz już wytrzymać, to napiszę. " Wybaczenie nie zmienia przeszłości, ale ma wpływ na przyszłość"
UsuńNo to nie wiem kogo chcesz uśmiercić... Nie może to być Bill ani Tom, bo po prostu nie... To nie miałoby sensu... Chyba, że Billowi faktycznie najbardziej zależy na Niku (w co mi się trochę nie chce wierzyć :D) i śmierć zabierze jego... hmmm... Pożyjemy- zobaczymy :)
UsuńDZIĘKUJĘ! Normalnie to zdanie męczyło mnie od odcinka, w którym napisałaś, że się pojawiło :D I spodziewałam się dokładnie czegoś w ten deseń :D
Weny kochana! :*
Muszę przyznać, że bardzo zaspokoiłaś mój głód na Twoje opowiadania. Dosyć długi odcinek i takie w nim wydarzenia sprawiły, że naprawdę jestem miło zaskoczona. Nie chodzi o to, że nie umiesz pisać, bo umiesz i to lepiej niż inny szary człowiek, ale tu chodzi mi o treść. Na prawdę. Nie spodziewałam się wczoraj spotkać tu tyle słów.
OdpowiedzUsuńCo do odcinka muszę przyznać, że ciekawią mnie myśli Billa o tej jego tajemnicy. Zastanawiam się również, czy pod wpływem słów Nika, Bill postanowi powiedzieć Tomowi o ich pokrewieństwie.
Hmmm Bill w tym opowiadaniu przypomina mi strasznie mnie i moją naiwność, to całe pomaganie rodzinie Nika i to, że nie potrafi wygarnąc mu wszystkiego tego co myśli to takie typowe dla mnie zachowanie. :)
Ogółem to nie mogę się doczekać następnego odcinka i mam nadzieję, że już nic się nie stanie z Twoim komputerem i 'będzie na czas'.
Pozdrawiam, god said no.
Hmmm. A co do wcześniejszych komentarzy to... jak to? Trzy osoby w tym pewnie jedną zginie? Coś się chyba nie zrozumiałyśmy... Ma być przecież 'happy end'. :)
UsuńNo muszę kogoś uśmiercić :D
UsuńBiedny Nik nic zwykłą rozmową nie wskórał... Co do wcześniejszych komentarzy to w tym opowiadania musi ktoś zginąć lub zostać ranny. Zamachy, tajemnice itp.... Brakuje jeszcze szantażu. Pewnie jeszcze nie raz nas zaskoczysz :) Czekam z niecierpliwością na następny odcinek. Klio
OdpowiedzUsuńPrzypomniała, mi się rozmowa Tom'a i Andreas'a o tym co zrobiłby Tom jakby Bill umarł... Klio
OdpowiedzUsuńBill ma do Nika zbyt wile żalu. I tak gdyby nie to, że czekał na niego przed bramą wjazdową, nigdy by z nim nie porozmawiał. Jednak to jeszcze nie koniec. Nik zauważył coś i będzie teraz prowokował Billa, bo już zna jego słaby punkt.
Usuń