Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 11 października 2015
21:00
Odcinek 53
Jedno musiałem przyznać, Bill miał ciężką nogę lub jak
kto woli lubił szybką jazdę. Jednak nie miałem żadnych obaw, bo choć rzadko
prowadził, robił to pewnie i bezpiecznie, nawet wtedy, gdy wymijał z zawrotną
prędkością kolejny samochód.
Po jakieś godzinie jazdy zorientowałem się, gdzie mnie
wlecze.
– Ciągniesz mnie nad morze?
Zerknął na mnie.
– Domyśliłeś się?
– Cóż, liczyłem na jakieś
szczere pole z niebem pełnym gwiazd.
– Gwiazdy też będą, nawet nie
wiesz jak piękne.
Uśmiechnąłem się. Danie Billowi wolnej ręki do działania
to tak, jakby włożyć rękę do ognia i liczyć na to, że się nie poparzy, ale
podobała mi się ta jego nieprzewidywalność.
Dwie godziny później dotarliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy
się na plaży. Wokół, jak sięgnąć wzrokiem nie było żywej duszy. Wysiedliśmy z
samochodu. Zimne morskie powietrze owiało nas.
– Właśnie tego potrzebowałem.
Czujesz to, Tom?
Zamknąłem drzwi i podszedłem do niego.
– Co?
– Zrób teraz głęboki wdech i
nasyć się tym.
Zerknąłem na niego, patrzył gdzieś w morze. Noc była
wyjątkowo ciemna, choć na niebie, nie było ani jednej chmurki i połyskiwały miliony
gwiazd, nie było na nim księżyca, który oświetlałby plażę. Zrobiłem głęboki
wdech, ale nadal nie wiedziałem, co miał na myśli.
– Czujesz? – zapytał.
– Czuję. Jest potwornie zimno
– odparłem.
Uśmiechnął się.
– Tak, zimno i tak swobodnie.
Tego mi właśnie było trzeba, wolności. Tak właśnie pachnie wolność.
– Jesteś wolny, Bill.
– Nie, dopóki nie złapią
mojego zamachowca i Nik nie zniknie z mojego życia.
A więc jednak. Sądziłem na początku, że to wszystko spływa
po nim jak po kaczce. W końcu żył jak panicz i obracał się wśród takich sfer,
że osaczenie nie robiło już na nim wrażenia, a jednak myliłem się. Bill
zdecydowanie był inny, niż wszyscy bogacze, których poznałem do tej pory. Był
jak słowik zamknięty w złotej klatce. Mimo że nie brakowało mu jedzenia, że był
bezpieczny, nie był wolny.
Zaszedłem go od tyłu i objąłem.
– Nie myśl już o tym. Dziś
jesteś tu i jesteś wolny.
– Gdyby nie ty, Tom, chyba bym
zwariował. Jesteś jedyną osobą, która sprawia, że chcę mi się rano wstać z
łóżka. Dzięki tobie nie postradałem jeszcze zmysłów.
– Daj spokój.
– Jesteś sensem mojego życia,
gdyby nie ty…
– To co? – zapytałem, choć
doskonale wiedziałem, co może mi odpowiedzieć.
– To wszystko nie miałoby
sensu.
– Wciąż myślisz o dzisiejszym
spotkaniu z Nikiem? – spytałem.
– Boję się.
– Czego?
– Że cię stracę.
– Nigdzie się nie wybieram –
odparłem i zacisnąłem mocniej ramiona, żeby poczuł, że nie zamierzam go
wypuścić.
– Wiesz?
– No?
– Słyszałem kiedyś, że miłość
boli. Zawsze myślałem, że to metafora, ale odkąd cię poznałem, wiem, że to
fizyczne odczucie.
– O czym ty mówisz? –
Zmarszczyłem brwi, odsuwając się od niego nieco i zaglądając mu w twarz.
– Tak bardzo cię kocham, że
czuję tutaj ból. – Położył ręce na klatce piersiowej. – Chyba umrę, jeśli cię
stracę.
– Bill – puściłem go i odwróciłem
do siebie przodem, chwytając jego twarz i zmuszając do spojrzenia mi w oczy. –
Nigdy mnie nie stracisz, słyszysz? Jesteśmy jak jedna dusza w dwóch ciałach. Do
tej pory obaj się miotaliśmy, ale odkąd się odnaleźliśmy, już nigdy się nie rozdzielimy.
– Wiem – przyznał. – Nigdy, bo
łączy nas coś więcej, niż tylko miłość – odparł.
– Tak – przyznałem. – Mamy
jedną duszę, która nie może normalnie funkcjonować w dwóch kawałkach.
Bill wtulił się we mnie, chłonąc
moje ciepło, domagając się więcej uwagi, niż potrafiłem mu w tym momencie dać.
– Jedźmy do hotelu – rzucił.
– Jakiego hotelu?
– Tu niedaleko jest hotel
Neptun. Przenocujemy tam, chcę się z tobą kochać.
– Bill… – pokręciłem głową i
pocałowałem go. Czasami nie rozumiałem tej jego melancholii. Co więcej,
przerażała mnie. Miałem wrażenie, jakby mówił, o czymś, o czym nie miałem
zielonego pojęcia i bał się jednocześnie, że się o tym dowiem. – Drżysz –
zauważyłem.
– Zimno mi.
– Jedźmy lepiej do tego
hotelu, zanim mi tu zmarzniesz na kość i się rozchorujesz.
Uśmiechnął się i pierwszy ruszył w stronę samochodu.
Wynajęliśmy pokój, a właściwie to apartament na
najwyższym piętrze z widokiem na morze, ale i tak z widoku nie korzystaliśmy,
bo jak tylko zamknęliśmy drzwi, Bill rzucił się na mnie, domagając się mojej
uwagi.
– Um – mruknąłem zachwycony
obrotem sprawy. – Zwolnij trochę. Przed nami cała noc.
– To i tak mało.
Jedno trzeba było mu przyznać, miał ogromne potrzeby
seksualne. Nie mogłem lepiej trafić, zważywszy na to, że sam nigdy nie przepuściłem
żadnej okazji. Upadliśmy na łóżko, rozbierając się nawzajem. Przeszedł mnie dreszcz,
gdy Bill wsadził mi zimne ręce pod koszulkę. Zaśmiał się, widząc moją reakcję.
– Trochę zmarzłem – wyszeptał.
– Zaraz cię rozgrzeję – odparłem
i wpiłem się w jego usta, błądząc dłonią po jego nagim biodrze.
Nie wiem jak to w ogóle możliwe, ale im częściej się
kochaliśmy, tym mocniej go pragnąłem i chciałem więcej. Jednak od jakiegoś
czasu zauważyłem coś dziwnego. Za każdym razem, gdy chciałem w niego wejść, był
tak cholernie spięty, jakby obawiał się bólu albo bronił przede mną. Wydawało
mi się, że na początku tak nie było i chociaż leżał z rozłożonymi nogami, i przyciągał
mnie zachłannie rękami, chcąc poczuć mnie, to nie mogłem oprzeć się wrażeniu,
że coś go na początku jakby blokowało.
– Rozluźnij się trochę, nie
chcę sprawiać ci bólu – wyszeptałem mu do ucha między pocałunkami. Te tuż pod
linią szczęki sprawiały mu największą przyjemność.
– Nie sprawiasz – odparł, zmieniając
nieco pozycję. Uśmiechnąłem się, kiedy oplótł mnie nogami w pasie.
– Co? – zapytał zdezorientowany.
– Czasami zachowujesz się jak dziewczyna.
– Ach! – trzepnął mnie po
głowie.
– Ał! Za co?
– Za tą dziewczynę.
– Powiedziałem prawdę.
Uciekł wzrokiem w bok, po czym spojrzał mi w oczy.
– Dziękuj Bogu, że nie jestem
dziewczyną, w przeciwnym razie nie byłoby tak łatwo.
Tym razem to ja spojrzałem na niego zdezorientowany. Widząc
jednak moją minę, roześmiał się.
– Żeby jakaś tak przed tobą
rozkładała nogi, jak ja, musiałbyś się nieźle na bajerować i nadwyrężyć swój
budżet na jakieś prezenty.
– No chyba sobie żartujesz?
Taki Bóg seksu jak ja nie musi nic robić i tak każda rozłoży przed nim nogi.
– Bóg seksu? – powtórzył pod
nosem, najwyraźniej nabijając się ze mnie. – A dużo ich było? – zapytał, świdrując
mnie swoim spojrzeniem.
– Nie żałowałem sobie –
odparłem szczerze.
– Zależało ci na którejś trochę
bardziej?
– Nie.
Znowu uciekł wzrokiem w bok, najwyraźniej nad czymś myśląc.
– One doskonale wiedziały, że
oprócz seksu nic więcej ode mnie nie dostaną. To był układ, Bill. Chodziło
tylko o jedno, rozumiesz?
– Rozumiem, przecież nic nie mówię.
– Ale wyglądasz tak, jakbyś je
żałował.
– Nie, to nie to. W moim życiu
też było kilka dziewczyn – zaczął. – Dokładnie trzy – dodał – I dopiero teraz
widzę, jaki byłem spragniony głębszego uczucia. Pewnie, gdyby nie to, nigdy nie
związałbym się z Nikiem, bo jak na ironię, tylko on chciał mnie na dłużej niż
jedną noc.
– Ja cię chcę na całe życie.
– I to jedno się nie zmieni,
Tom, nawet jakbyśmy się rozstali.
– Nie rozumiem – Zmarszczyłem
brwi, czasami kompletnie nie miałem pojęcia, o czym on mówi, jakbyśmy
rozmawiali w dwóch różnych językach.
Pokręcił głową, uśmiechając się.
– Chcę się z tobą kochać, a nie
rozmawiać.
Tym razem to ja się uśmiechnąłem. Bill potrafił walić prosto
z mostu. Zwłaszcza gdy czegoś chciał.
Sięgnąłem ręką do swojego członka, nakierowując go na
jego wejście i pchnąłem, powoli zanurzając się w jego wnętrzu. Gorąco i
przyjemnie oplatająca mnie ciasnota rozeszła się błogim uczuciem po moim ciele,
i skumulowała w podbrzuszu. Bill zamknął oczy, napawając się swoim doznaniem. Lubiłem
patrzeć na jego twarz w tym momencie, a jeszcze bardziej całować się z nim, bo
każde muśniecie z jego strony, było niecierpliwe i zachłanne, jakby wciąż było mu
mnie mało, wciąż chciał więcej.
Dwa ciała, złączone w jedną nierozerwalną jedność. Połączenie,
które stanowi całość nie tylko w formie, ale nareszcie wydawało się stanowić jedność
dla rozdzielonej duszy.
Jego szybki oddech, krople potu leniwie sunące po skroni,
nogi coraz mocniej zaciskające się wokół mojej tali i ciche prawie niesłyszalne
pojękiwania przy każdy moim pchnięciu. Nabrzmiałe od pocałunków usta i źrenice zakrywające
prawie całą tęczówkę oka, jak w jakimś transie zupełnie jak po zażyciu jakichś
prochów, tyle sobie dawaliśmy i temu nie było końca. Nasze oddechy stawały się
coraz głośniejsze i bardziej zmęczone, a doznania, jak drogowskazy prowadziły
nas prosto do spełnienia. Już nie było odwrotu. Poczułem, jak zaciska palce na moich
ramionach, a moja dłoń wypełnia się jego nasieniem, ostatnie pchniecie i ja
także doszedłem w nim. Chwilę później zdyszani patrzyliśmy sobie w oczy.
– Kocham cię, Tom.
– Ja ciebie też kocham.
Położyłem się na niego, przygniatając go sobą, nakrywając
szczelnie jak kołdrą, a on objął mnie, nie protestując. Choć planowaliśmy
trochę inaczej dzisiejszą noc, to usnąłem w jego ramionach, czując jego
delikatny dotyk na ramieniu. Przesuwał palcami od mojego barku do łokcia i
robił to w taki sposób, że moje powieki po prostu zamknęły się, a ja odpłynąłem.
Wydawało mi się jednak, że nie spałem długo. Ocknąłem się z tym samym uczuciem
na ramieniu, z jakim zasnąłem. Miałem wrażenie, że przysnąłem tylko na moment.
Otwarłem powoli oczy, od razu mrużąc je od nadmiaru światła. Dźwignąłem się na rękach,
czując, że jestem nakryty kołdrą. Spojrzałem na twarz Billa.
– Która godzina? – zapytałem.
– Dochodzi południe.
– Która?! – aż podniosłem
głos.
– Spałeś jak zabity.
– Na tobie?
Kiwnął głową.
– Jezu… Trzeba było mnie zbudzić
albo zrzucić. Przecież ja jestem ciężki.
– Nie przeszkadzało mi to. Chociaż
raz to ty się tuliłeś do mnie. To cholernie przyjemne uczucie.
Usiadłem, odkrywając nas. Nadal byliśmy nadzy, ale już nie
krępowało nas to.
– A kto nas nakrył?
– Ja. Jakoś udało mi się sięgnąć
do kołdry.
– Spałeś choć trochę?
– Oczywiście. Nawet nie wiesz
jak dobrze. Obudziłem się chwilę przed tobą.
Przetarłem twarz rękami.
– Kompletnie straciłem
poczucie czasu i miejsca.
– I dobrze, to znaczy, że było
ci ze mną dobrze.
– Zawsze jest mi z tobą dobrze
– sprostowałem. – Ale powinienem być czujny, nadal jestem twoim ochroniarzem, a
ty nadal jesteś w niebezpieczeństwie.
– Spałeś na mnie, więc byłem szczelnie
okryty tobą i nic mi nie groziło – wyjaśnił.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Obaj spojrzeliśmy w tę samą stronę.
– Obsługa hotelowa –
usłyszeliśmy.
– Chwileczkę – odezwałem się, ściągając
narzutę z łóżka i owijając się nią, ruszyłem do drzwi, powoli otwierając je.
– Dzień dobry – przywitał mnie
boj hotelowy.
– Państwa zamówienie na godzinę
dwunastą.
Zmarszczyłem brwi, po czym odwróciłem głowę, spoglądając
na Billa. Zaśmiał się jedynie i wzruszył ramionami. Pięknie, znowu robił coś za
moimi plecami. Pokręciłem tylko głową i otwarłem szerzej drzwi, wpuszczając
boja razem z wózkiem do środka. Jak tylko wyszedł, życząc nam smacznego,
zmierzyłem Billa wzrokiem, ale on oczywiście udał niewiniątko.
– Poproszę kawę do łóżka – rzucił.
Odruchowo prychnąłem.
– Nie jestem twoim służącym –
odparłem.
– Ładnie proszę – przekrzywił głowę
w bok, uśmiechając się tak słodko, że nie potrafiłem się na niego nawet gniewać.
– Kiedy w końcu przestaniesz
to robić? – zapytałem.
– Co takiego?
– Wszystko. Zamawiać posiłki za
moimi plecami. Uwodzić mnie i podpuszczać, co?
– Prawdopodobnie nigdy –
odpowiedział, w ogóle niewzruszony.
– Super – bąknąłem pod nosem.
– Taką mam już naturę i chyba będziesz
się musiał do tego przyzwyczaić.
– Ach tak?
– Yhym. To jak będzie z tą moją
kawą? Mam na nią ogromną ochotę.
– A ja mam ochotę na ciebie – rzuciłem
i chwyciłem jedną z pomarańczy przekrojoną na pół.
– Na mnie? – zapytał zdziwiony.
– Tak. Ciebie w polewie pomarańczowej
– mówiąc to, wszedłem na łóżko i ściskając pomarańczę, wycisnąłem na niego sok.
– Tom, nie! Proszę cię! – zaczął
się bronić. Ja jednak już nie zwracałem na to uwagi. Zlizywałem z jego ciała
sok, a on z każdą sekundą coraz mniej oponował, w końcu poddając się.
– Jesteś przepyszny w takim
wydaniu – odparłem, odrywając się od jednego sutka.
– A ty wariat jesteś. Przez
ciebie cały się lepię.
– W którym miejscu?
– Na przykład tu – wskazał na
swoją szyję. Uśmiechnąłem się i nachyliłem, przypuszczając atak na miejsce,
które wskazał. Kiedy przejechałem językiem po jego szyi, zlizując resztki soku,
aż jęknął.
– Przestań, Tom, to łaskocze.
Już dosyć.
Zaczęło się niewinnie, ale obaj wiedzieliśmy, jak to się skończy.
Parę porozumiewawczych spojrzeń. Kilka niewinnych gestów. On pode mną i jego
rozłożone nogi… Nie trzeba było być filozofem, żeby nie wiedzieć, do czego
zmierzamy.
Śniadanie, niestety już zimne zjedliśmy jakąś godzinę
później. Wiedzieliśmy, że pora się zbierać do domu.
Bill rozmawiał właśnie z Gordonem, kiedy wyszedłem z łazienki.
Ze strzępek rozmowy usłyszałem, jak zapewniał ojczyma o swoim bezpieczeństwie. Wyjechaliśmy wczoraj na przejażdżkę, a nie
było nas już całą noc i pół dnia. Nic dziwnego, że się zaczął martwić, nie mając
kompletnie pojęcia, gdzie pojechaliśmy.
– Martwi się? – zapytałem,
kiedy skończył z nim rozmawiać.
– Tak. Zwykle nie wydzwania,
ale odkąd ktoś na mnie poluje…
Kiwnąłem głową w geście zrozumienia.
– Jesteś gotowy? – zapytałem.
Czekał nas jeszcze kilkugodzinny powrót.
– Tak.
– No to proszę – wręczyłem mu
kluczyki do auta.
– Ja mam prowadzić? – zadziwił
się.
– A czemu nie? To ty nas tu
przywlokłeś, to teraz odwieź nas z powrotem.
Uśmiechnął się.
– Z wielką przyjemnością – odparł,
ściskając kluczyki w dłoni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Czy tylko ja tak mam, że nie chce mi się czytać twoich opowiadań ale jednocześnie chce? Czy tylko mnie te opowiadania tak wciągają, że czekam na nie z niecierpliwością? I jeszcze ten fakt, że mieszkasz bardzo blisko mojego miasta. Czekam na fragment w którym Tom dowie się wszystkiego. Weny kochana, weny ;)
OdpowiedzUsuńOho... Coś się stanie jak przerwałas w takim momencie, tego jestem pewna. Życzę dużo weny :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńJednak mam wrażenie, ze troche je przeciągasz po to zeby po prostu sie cos w nim znalazło. Za duzo wlasnie tego seksu, on pokrywa pol odcinka.. Dzisiejszy odcinek nie był najlepszy, polowe pominęłam. Po prostu za długo nic sie nie dzieje. Bill powinien byc czasem troche skromniejszy, mam wrazenie, ze to on tym Tomem tak troche rządzi, kiedy to powinno byc odwrotnie. On powinien troche czuć przed Tomem respekt i to wlasnie Tom powinien go jakos prowadzić. Byłoby ciekawiej na pewno niz teraz kiedy Bill robi wszystko. Uwielbiam naprawde ten blog i wchodze od razu kiedy tylko pojawi sie odcinek, nie pisze tego po to zeby Cie zniechęcić czy cos, po prostu tak czuje. Pozdrawiam i czekam na następny!
Wspaniały odcinek.... I ten moment na plaży...ohhh kocham cię dziewczyno!!! Jesteś wspaniała.... Niema takiego odc, w którym czytając go bym sie nie szczerzyła do laptopa z zachwytu i ze śmiechu.... Po prostu to opowiadanie ma na mnie ogromny wpływ..... śmieje się, płaczę, wzruszam, uczę się czegoś nowego, często, ale to często sie baaardzo podniecam..... No jak to mówią weny <3
OdpowiedzUsuń