Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

czwartek, 22 października 2015

Odcinek 55






Gdy Tom stracił przytomność, wpadłem w furię. Nie działałem już racjonalnie. Broń Toma leżała na wyciągnięcie ręki, a krążące w głowie myśli kazały zadać Nikowi tyle bólu, ile dam radę. Sięgnąłem po pistolet i wymierzyłem w stronę Nika. Zadziwiające było to, że w takim momencie nawet nie zadrżała mi ręka. Kiedy trzymałem palec na spuście, poczułem, jak ktoś chwyta mnie za nadgarstek, nie pozwalając strzelić. Pierwszy raz w życiu widziałem Gordona tak przerażonego. Nie pamiętam nawet, co do mnie mówił. Wszystko, co do mnie docierało, to jego kręcenie głową – prawdopodobnie próbował mi powiedzieć, że to nie jest dobre rozwiązanie.

Kiedy przyjechało pogotowie, całą swoją uwagę skupiłem wyłącznie na Tomie. Mało mnie obchodziło, co się stanie z Nikiem i nawet nie interesowało mnie to czy cierpi, bo w końcu kałuża krwi z jego przestrzelonego kolana powiększała się z każdą upływającą minutą. Naprawdę miałem to gdzieś. W życiu nie byłem tak obojętny na ludzką krzywdę, jak w tamtym momencie. Śmiało mógłbym powiedzieć, że upajałem się jego cierpieniem i gdyby nie okoliczności podszedłbym jeszcze do niego i skopał go. Tak bardzo czułem się w tym momencie przez niego skrzywdzony. I tu już nie chodziło tylko o to, że postrzelił miłość mojego życia. Byłem wściekły, bo próbował pozbawić życia mojego brata, a krzywd wyrządzonej rodzinie się nie wybacza!

Stan Toma w chwili, gdy przyjechało pogotowie, był już krytyczny i tylko to uchroniło Nika przed moim samosądem. Dla mnie w tej chwili najważniejszy był mój brat, mój ukochany, który tracił strasznie dużo krwi. Sanitariusze próbowali zatamować krwotok. Podłączyli mu dwie kroplówki, próbując utrzymać go przy życiu, zanim dojedzie do szpitala. Nawet nie dyskutowali ze mną, kiedy zabrałem się z nimi. I mimo grzechu, jakiego się dopuściłem, w pełni świadomie uprawiając seks z bratem, najwyraźniej ktoś na górze wciąż czuwał nad nami. Jednak gdzieś w połowie drogi do kliniki, serce Toma po prostu przestało pracować, nie mając wystarczającej ilości krwi do tłoczenia. Wiele tego dnia się wydarzyło, bo po raz drugi groziłem, tym razem sanitariuszom, utratą życia, jeśli natychmiast nie przetoczą Tomowi krwi ode mnie. Wiedziałem, że im nie wolno, istniało ryzyko, że mamy inną grupę krwi, w końcu nie wiedzieli, że jesteśmy bliźniakami, ale ustąpili, gdy powiedziałem im, że Tom jest moim bratem bliźniakiem i mamy taką samą grupę krwi. Fakt, że byliśmy do siebie podobni, też pomógł.  W każdym razie przeżyłem najdłuższe dwadzieścia minut drogi od rezydencji do kliniki, podczas której sanitariusze dwa razy reanimowali Toma. Zdążyłem nawet postanowić, że jeśli on umrze, to ja także skończę ze sobą, bo nie zniósłbym świadomości dalszego życia bez niego.

Kolejna godzina w poczekalni przed salą operacyjną dłużyła mi się niemiłosiernie. Do szpitala przyjechał Gordon i Sebastian, siedzieli razem ze mną w poczekalni. Gordon pocieszał mnie, zapewniając, że Tom jest zbyt uparty, by od tak odejść i zbyt mocno mnie kocha, by mnie zostawić. Trzymałem się tych słów, chociaż doskonale wiedziałem, jakie ma szanse na przeżycie.

Po jakieś godzinie z bloku operacyjnego wyszedł doktor. Nienawidziłem tego jego wzroku. Doskonale pamiętam to spojrzenie, kiedy mama umierała. Teraz patrzył na mnie dokładnie w ten sam sposób. Podszedłem do niego i zadałem mu tylko jedno pytanie. „Czy Tom umarł?” Odpowiedział krótko, chyba widział po mnie, że nie zniosę dłużej tej niepewności. Kiedy usłyszałem „Nie”, poczułem ulgę. Chociaż powiedział, że jego stan jest bardzo ciężki, a operacja była rozległa i nie gwarantuje, że Tom przeżyję. Czułem jednak, że wyjdzie z tego. Jedno było pewne, w tej chwili Tom potrzebował czasu i nie ważne jak długo będzie spał: dzień, dwa, a nawet tydzień, kiedy dojdzie do siebie, obudzi się i spojrzy na mnie tymi swoimi brązowymi oczami, identycznymi, jak moje, a jednak innymi i zapyta mnie „Nic ci nie jest”?

Jako że to prywatna klinika, postarałem się, bym mógł być przy Tomie cały czas.  Pielęgniarka pościeliła mi na drugim łóżku, ale nawet nie zamierzałem na nim usiąść, a co dopiero spać. Przysunąłem sobie duży fotel blisko łóżka Toma i chwyciłem go za rękę, gładząc ją. Miałem nadzieję, że w jakiś sposób czuje to i wie, że czekam tu na niego.

Minęła doba od operacji, a Tom nadal spał. Lekarz zaglądał do nas już kilka razy, uważnie przyglądając się parametrom na monitorze i zapewniając mnie, że wszystko jest w porządku. Czekałem.

Jestem z natury cholernie cierpliwym człowiekiem. Potrafię godzinami siedzieć nieruchomo i wpatrywać się w pustą przestrzeń przed sobą, wpadając w coś na kształt katatonii, ale oczekiwanie, na to kiedy Tom się obudzi, było ponad moje siły. Każda godzina wydawała mi się jak dzień, a ta doba, jakby minął co najmniej tydzień. Zdążyłem mu już nawet nagadać głupot i chyba nawet zagrozić, że jeśli się zaraz nie obudzi, to szlag mnie tu trafi, ale nie reagował. Ze zmęczenia w końcu przysnąłem na siedząco. Wyrwałem się ze snu kompletnie zdezorientowany, gdy poczułem, jak zaciska palce na mojej ręce.

Pierwszą rzeczą, jaką poczułem, to dotyk na ręce i ciepło czyjeś dłoni. Ktoś trzymał mnie za rękę. Następna rzecz, jaka do mnie dotarła, to dźwięki. Były okropnie głośne. To one sprawiały, że zaczynała wracać mi świadomość i w przytłaczającym tempie myśl: Co z Billem?
– Tom? – usłyszałem znajomy głos, ale nie potrafiłem skojarzyć, skąd go znam.
– Pójdę po lekarza – odparł jakiś kobiecy głos i robiąc okropny hałas, wyszła z pokoju.
– Tom, słyszysz mnie? To ja, Bill.
Bill? No właśnie, ten głos należy do Billa. Jeszcze na moment zapadałem się jakby w sen, ale dotyk na mojej ręce przyciągnął mnie do świata żywych. Z ogromnym wysiłkiem zdołałem otworzyć oczy, choć jeszcze zaledwie chwilę temu wydawało mi się to niemożliwe. Zacząłem mrugać, próbując wyostrzyć pole widzenia i dojrzeć jego twarz. Udało się, był tam. Był i uśmiechał się do mnie.
– Bill? – wyszeptałem.
– Jesteś w szpitalu. Wszystko będzie dobrze.
Szpital? No tak. Wspomnienia jak na komendę powróciły. Nik i to, że do niego strzeliłem też. Instynktownie dotknąłem rany na brzuchu.
– Nie dotykaj. – Bill zabrał moją rękę, całując jej wewnętrzną stronę. – Miałeś operacje, rana jest jeszcze świeża.
Operacja? Wszystko mi się zlewało w jedną całość.
– Bill… Nic ci nie jest? – To było dla mnie najważniejsze, nie gdzie jestem i co się ze mną stanie, tylko czy on jest cały i zdrowy.
– Nie. Chyba mnie okłamałeś, Tom.
– W czym?
– Powiedziałeś, że do ochroniarzy nikt nie strzela.
– On chciał zabić mnie, nie ciebie – powiedziałem, widząc jak brwi Billa ściągnęły się. – Czy ja go… – Nie wiedziałem jak się zapytać, czy Nik żyje. Postrzał w kolano raczej nie jest śmiertelny, ale, czułem, że mam luki w pamięci z tamtego konkretnego okresu.
– Nie. Nik żyje. Nie zabiłeś go. Jest w szpitalu, nic mu nie będzie. Wiem, że zrobiłeś to dla mnie. Dziękuję.
– Nie ma za co.
Z trudem przychodziło mi mówienie, żebym nie czuł się taki zmęczony… Normalnie walczyłem z przemożną chęcią zamknięcia oczu i pogrążenia się we śnie, tak bardzo chciało mi się spać i jednocześnie tak bardzo chciałem mieć Billa w zasięgu wzroku.
Do pokoju wszedł lekarz.
– Dzień dobry – przywitał się.
– Dzień dobry – odparłem, chociaż nie miałem kompletnie pojęcia, jaka jest pora dnia i godzina.
– Jak się czujesz?
– Zmęczony – odparłem, a on odkrył mnie i zaczął odlepiać opatrunek na moim brzuchu.
– To normalne. Straciłeś dużo krwi. Poza tym rana brzucha jest dość problematyczna i bardzo bolesna, dlatego dostajesz morfinę, a ona z kolei sprawia, że czujesz się senny.
Nie zaprzeczyłem.
– Boli, jak tu uciskam?
– Trochę.
– A tutaj?
– Nie.
– W porządku. Będzie dobrze. Przez kilka dni będzie jeszcze trochę bolało. W szpitalu będziesz dostawał morfinę, a jak cię wypiszemy, dostaniesz tabletki przeciwbólowe.
– Kiedy stąd wyjdę? – Zapytałem, wzbudzając uśmiechy na twarzach wszystkich tu obecnych, łącznie z pielęgniarką, która przykleiła mi świeży opatrunek i zaczęła nakrywać kołdrą.
– No myślę, że jak wszystkie badania będą w normie, to przed weekendem cię wypuścimy.
– Tak szybko? – zdziwił się Bill. – A to mu nie zaszkodzi?
– Bill… – jęknąłem. Wiem, że wolałby, żebym tu został jak najdłużej, ale ja nie znosiłem bezczynnego leżenia.
– Nie. Myślę, że lepiej będzie mu się dochodziło do zdrowia w domu.
I tu się z nim absolutnie zgadzałem.
– Odpoczywaj, zaraz pielęgniarka przyniesie morfinę.
Skinąłem głową, a lekarz klepną mnie po ręce.
– Dziękuję doktorze – odezwałem się jeszcze, gdy był już przy drzwiach.
– Nie ma za co, to mój obowiązek – odparł i wyszedł, zostawiając nas samych.
– Nigdy więcej mnie tak nie strasz – powiedział Bill i złapał mnie za rękę.
– Przepraszam.
– I koniec z twoją pracą.
– Bill…
– Nie, Tom! Nie zniosę myśli, że chroniąc kogoś, możesz zginąć.
– Już ci przecież powiedziałem; oberwałem, bo on chciał się mnie pozbyć, a nie dlatego, że cię chroniłem.
– Wszystko jedno. Koniec z tym. Przez ciebie postarzałem się o dziesięć lat i jeszcze do tego osiwiałem.
Zmarszczyłem brwi.
– Nie widać siwizny.
– Bo farbowane, ale uwierz mi, mało nie umarłem ze strachu o ciebie. Nigdy więcej mnie tak nie strasz.
– Przepraszam. Obiecuję. Ale z pracy nie zrezygnuję – dodałem, wzbudzając w nim złość.
– Nie musisz już pracować. Mamy tyle pieniędzy, że możemy miesięcznie wydawać setki tysięcy euro i do śmierci nam ich nie zabraknie.
– Ja tak nie potrafię, Bill. Poza tym to są twoje pieniądze – sprostowałem. Bill zrobił nagle głęboki wdech i otworzył usta, chcąc zaprzeczyć, ale nagle zamilkł.
– Co chciałeś powiedzieć? – zapytałem.
– Jeszcze o tym porozmawiamy.
– Bill…
– Nie, Tom. Odpoczywaj – odezwał się i poderwał z krzesła, poprawiając mi poduszkę. – Wygodnie ci?
– Tak – odparłem, przyglądając się mu. Był zdenerwowany, ale nie wiedziałem, czy to mój upór go tak wkurzył, czy coś innego.
Do pokoju weszła pielęgniarka i podeszła do mnie, wstrzykując w kroplówkę morfinę.
– Za chwilę zrobi się pan senny.
– Nich śpi jak najdłużej, najlepiej cały tydzień, bo najwyraźniej z jego głową nadal nie jest całkiem dobrze – powiedział podenerwowany.
Pielęgniarka spojrzała na niego potem na mnie. Poruszyłem tylko brwiami, dając jej do zrozumienia, że mamy małą wymianę zdań.
– Pan Kaulitz jest bardzo silny. Za kilka dni obaj panowie zapomną o tym całym zdarzeniu.
Uśmiechnąłem się. Za kilka dni wrócę do domu i będzie czekała mnie przeprawa z Billem. Doskonale wiedziałem, że będzie mi dziurę w brzuchu wiercił o moją pracę. Bałem się tylko, jakie ultimatum mi postawi, bo z pewnością to zrobi, żeby pozbawić mnie godności utrzymanie samego siebie.
– Przy takiej opiece, na pewno potrwa to krócej, niż kilka dni – rzuciłem komplementem. Dziewczyna speszyła się i zerknęła na Billa.
– Proszę nie zwracać uwagi na to, co gada. Plecie tak z bólu.
Pielęgniarka sprawdziła jeszcze raz kroplówkę na mojej ręce.
– Gdyby naprawdę zaczęło boleć, proszę wcisnąć ten czerwony guzik, zaraz przyjdę i podam kolejną dawkę leku.
– Dziękuję – odparłem, odprowadzając ją wzrokiem do wyjścia.
– Flirciarz – rzucił Bill, jak tylko drzwi pokoju zamknęły się.
– Zazdrośnik – odgryzłem się.
– Oczywiście, że jestem zazdrosny. Co w tym dziwnego?
Pokręciłem głową. Spojrzałem na stolik obok łóżka, strasznie chciało mi się pić. Chciałem się podciągnąć wyżej i dosięgnąć szklanki, ale jak tylko wykonałem ruch, poczułem przeszywający ból w okolicy brzucha, aż syknąłem.
– Tom, nie wolno ci wstawać! – krzyknął na mnie i podbiegł, przytrzymując mnie.
– Nie chcę wstawać, tylko się napić.
– Nie mogłeś powiedzieć? Boże, gorzej niż z dzieckiem.
– Nie masz zielonego pojęcia, co to znaczy wychowywać dziecko.
– A ty masz? – odgryzł się.
– Trochę – odparłem.
– Zachowujesz się jak dziecko, więc też mam już wprawę.
– Jasne – bąknąłem. Lekarstwo zaczęło działać i coraz bardziej robiłem się senny, przez co nie chciało mi się już nawet z nim przekomarzać. Bill to zauważył.
– Odpoczywaj – powiedział, widząc, że jestem tu i tak już tylko połowicznie. – Kocham Cię – szepnął, nachylając się do mojego ucha i całując mnie w policzek.
– Ja ciebie też – odparłem i zamknąłem na chwilę oczy. Chciałem jeszcze popatrzeć na Billa, ale nie dałem rady już unieść powiek. Zasnąłem.
Poranki w szpitalach zawsze są takie same. Szósta rano śniadanie, a o siódmej obchód. Jako że miałem postrzał w brzuch, nie wolno mi było jeść żadnych stałych posiłków. Na śniadanie jedyne co dostałem to malutki jogurt i szklankę mleka. Normalnie w życiu bym się tym nie najadł, nawet nie wiem, czy poczułbym, że coś zjadłem, ale nadal miałem podłączoną kroplówkę i chyba dzięki niej nie czułem głodu.
Bill oczywiście nocował ze mną w pokoju na drugim łóżku. Nawet nie pytałem, ile kosztuje dobowy pobyt w tej prywatnej klinice, po prostu wiedziałem, że to by był tylko pretekst do kłótni, a nie chciałem tego. Rozumiałem, że jestem dla niego ważniejszy, niż pieniądze i starałem się to uszanować, chociaż z moim charakterem było to bardzo trudne.
– Dzień dobry – przywitał mnie lekarz, a za nim weszła jeszcze pięcioosobowa grupka studentów. – Dzisiaj jestem z uczniami. Mam nadzieję, że to nie będzie przeszkadzało.
– Nie – pokręciłem głową.
– Jak się czujesz?
– Dużo lepiej.
– Dobrze. Obejrzymy teraz ranę – mówiąc to, podwinął mi koszulkę i zaczął odlepiać opatrunki. Studenci w tym dwie dziewczyny przyglądały mi się. Doskonale wiedziałem dlaczego. Choć poobijany i ranny moje mięśnie brzucha wyraźnie się odznaczały, co przyciągało spojrzenia dziewczyn, a Bill uśmiechał się, widząc to wszystko z boku, i tylko nie wiem, czy ten uśmiech oznaczał „Zabiję cię, jak tylko stąd wyjdą” czy raczej? „Patrzcie, jakiego przystojnego mam chłopaka”. W każdym razie czułem, że jak tylko stąd wyjdą, odpowiednio to skomentuje.


18 komentarzy:

  1. O boże,boże , Bożeno wiedziałam! Byłam tego pewna <3 żyje, to było pewne! Wspaniały rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się bałam, że będzie jak z Poza granicami umysłów xD Mogłabyś poprawić, bo zauważyłam, że zamiast ,,szósta rano" napisałaś ,,szusta rano" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kamień spadł z serca na wiadomość, że Tom żyje. Teraz nie wiem jak sprawy potoczą się z Nikiem, ale bardziej martwię się tym czy lekarz nie wspomni coś o "bliźniakach" i jaka będzie reakcja Toma i co najważniejsze co powie Bill. Rozdział trochę mi nie przypadł, ale to tylko moje zdanie... Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnego rozdziału :) Kali.

    OdpowiedzUsuń
  4. Automatycznie przesuwam już palcem po ekranie by włączyć następny odcinek z jękiem "Chcę więcej!". Uwielbiam ich, to opowiadanie, cudną autorkę... Za dużo o uczuciach chyba miałam na etyce, bo się rozklejać zaczynam. Ale szczerą prawdę mówię. ♡
    Tak strasznie się cieszę, że Tomowi względnie nic nie jest. A Bill... Kawaii >w<
    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom ma kocie życie. Za to Bill się nawet spodziewana jakie konsekwencje go czekają, kiedy Tom się wszystkiego dowie, a do tego już bardzo blisko.

      Usuń
  5. I trochę trafiłam z tą transfuzją :) Ale Tom jeszcze się nie dowiedział, jednak nie wykluczam, że lekarz może coś powiedzieć na ten temat, a wtedy rozmowa między bliźniakami będzie nieunikniona :) Jestem bardzo ciekawa reakcji Toma, na tą wiadomość :)
    Już myślałam, że może się coś wyrwać Billowi na temat "jego" pieniędzy, ale bardzo się pilnuje :) W sumie nie ma co się dziwić, sytuacja jest... cóż... ciężka :P
    Ciekawi mnie jeszcze kto umrze... Nie wiem czemu, ale stawiam na Gordona... Nie wiem, tak czuje, ale zobaczymy :)
    Odcinek- wzruszający. Czekam na nexta! Buziaki kochana! :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno mogę powiedzieć Bill do końca będzie ukrywał prawdę. Tom się dowie zupełnie przypadkiem. Wy musicie tylko pokombinować jak zareaguje :)

      Usuń
  6. Ojej.. Dziękuję dziękuję dziękuję bardzo ! Tom żyje :D Bardzo wzruszający rozdział. Kocham to opowiadanie. Zawsze trzymasz mnie w napięciu :-) Nie mogę się doczekać tego, jak rozegra się wszystko po wyjściu Toma z kliniki :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za kolejny rozdział :) Może po tym wypadku Tom trochę spokornieje jest strasznie pewny swoich umiejętności. Mam wrażenie, że przez swoją zazdrość, trochę zlekceważył zagrożenie jakim może być Nik. Okazuje się, że związek z Bill'em wpływa na jego pracę. Bill ma rację, Tom nie powinien być jego ochroniarzem. Jednak nie tylko ze względu na ryzyko z tym związane. Zastanawiałam się czy Tom po przebudzeniu przypomni sobie o czym myślał na chwilę przed utratą świadomości ("Jego oczy, zupełnie takie same jak moje, jak gdybyśmy byli bliźniakami. Usta, nos, nasze identyczne dłonie, ciała… My byliśmy bliź…") Niestety nic z tego... Dalej ciekawi mnie kto jest odpowiedzialny za zamachy na życie Bill'a ? pozdrawiam Klio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wy jeszcze o tym nie wiecie, ale Tom praca jako ochroniarz skończyła się bezpowrotnie. Dlaczego?
      Są ku temu aż 2 powody. Jakie? No jeden bardzo oczywisty z krwi i kości, a o drugim dowiesz się w następnym odcinku.

      Usuń
    2. Hej, no nie mów, że jesteś taka "okrutna" i Tom będzie miał problemy ze zdrowiem, które uniemożliwią mu pracę jako ochroniarza ? pozdrawiam Klio

      P.S. Super, że znajdujesz czas i siłę żeby odpisać na komentarze :)

      Usuń
    3. Dowiesz się wieczorem dlaczego to koniec kariery Toma.
      Co do odpisywani ana wasze komentarze, to ja uwielbiam z Wami dyskutować. Nie wyobrażam sobie, żeby wasze przemyślenia były tylko jednostronne, a skoro jest możliwość dodania odpowiedzi, to ja bym nie wytrzymała nie dodając jej, choćby sam uśmiech :D.

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*