Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
poniedziałek, 26 października 2015
21:00
Odcinek 56
Przez kolejne dwa dni Bill nie odstępował mnie na krok.
Jak tylko nie spałem, a praktycznie większość czasu tak właśnie było, siedział
na brzegu mojego łóżka i gładził mnie po ręce, uśmiechając się przy tym tak, jakby
widział mnie po raz pierwszy w życiu. Dziwnie się z tym czułem.
W międzyczasie zdążyła mnie też odwiedzić Sonia i Anna, przynosząc
mi w końcu coś dobrego do jedzenia. No i nawet dwa razy był tu Gordon i
Sebastian.
Trzy dni przed wypisem zacząłem dostawać mniejsze dawki morfiny,
przez co zacząłem w końcu uczestniczyć w życiu, a nie tylko je przesypiać. Nie
spodziewałem się, że odwiedzi mnie sam komisarz, ale jak tylko pojawił się w
drzwiach, obaj z Billem wlepiliśmy w niego wzrok, jakbyśmy zobaczyli co
najmniej ducha.
– Dzień dobry. Przeszkadzam? –
zapytał, stojąc na wpół otwartych drzwiach.
– Nie – odparłem. – Proszę.
Wszedł, zamykając za sobą drzwi i podszedł bliżej, przewieszając
swój płaszcz przez oparcie krzesła.
– Jestem komisarz Radke – przedstawił
się, wyciągając dłoń w kierunku Billa.
– Bill Trumper, miło mi pana poznać,
komisarzu.
– Mnie również.
Mnie także uścisnął dłoń, ale nie przedstawił się, bo już
mieliśmy przyjemność się poznać.
– Jak się czujesz, Tom?
– Dobrze. Niedługo wychodzę.
– Cieszę się, że tak to się
skończyło. Przyszedłem osobiście, bo
muszę z wami porozmawiać o Niku.
Bill aż wciągnął gwałtownie powietrze.
– Coś się stało? – zapytał.
– Nie. To znaczy, to co wam
powiem, pewnie was zaskoczy. Przedwczoraj przewieźliśmy go ze szpitala do
aresztu. Przesłuchiwaliśmy go w sprawie usiłowania morderstwa.
– Morderstwa? – zdziwiłem się,
marszcząc brwi.
– Strzelał do ciebie. Ma
postawiony zarzut usiłowania zabójstwa. Poza tym przyznał się do czegoś
jeszcze.
– Do czego?
– To on jest odpowiedzialny za
zamachy na Billa.
– Słucham? – Bill aż
podskoczył. – Nie wierze!
– Dla nas to też było
zaskoczenie.
– Ale… – dukał Bill. Widziałem,
że ta wiadomość go przytłoczyła.
– Zeznał, że nie chciał cię
zabić, tylko skłonić do powrotu.
Bill prychnął.
– Wiem, że do brzmi
absurdalnie, ale tak powiedział. Liczył na to, że będziesz czuł się zagrożony i
zwrócisz się do niego o pomoc.
– On chyba upadł na głowę. Ja
już nie mam dwudziestu lat. Nie jestem tą samą osobą, co pięć lat temu.
– Wiem, ale jego psychika
zatrzymała się właśnie na tym okresie. Zresztą to nie wszystko. Nie wiem, czy
wiecie, że Nik leczył się psychiatrycznie, a ponad rok temu nie zakończył
terapii i opuścił szpital na własne życzenie.
– Rok temu?
– Tak. Dokładnie wtedy, kiedy zaczęły
się zamachy – powiedział, patrząc na Billa. – Wszystko sobie przemyślał i zaplanował.
Byłem wczoraj w tym szpitalu i rozmawiałem z lekarzem Nika, on się leczył już
od jedenastu lat. Wiedziałeś o tym?
– Nie. Nie miałem pojęcia.
Nigdy nie zauważyłem, żeby coś dziwnego się z nim działo, czy zachowywał się jakoś
nietypowo. Wydawało mi się nawet, że jest jedyną osobą, która potrafi zachować spokój,
podczas gdy wszyscy wokoło panikowali.
– To efekt leków, Nik cały
czas je zażywał. Tego też nie zauważyłeś?
– Nie. – Bill spuścił głowę.
Dotarło do niego jak mało wiedział o Niku, choć z nim był.
– A jego żona, wiedziała o tym?
– zapytałem.
– Nie. Kiedy się dowiedziała, zażądała
rozwodu, na tej też podstawie otrzymała go. Nik poddał się leczeniu, chcąc ją odzyskać,
ale kiedy zorientował się, że to już przegrana sprawa obrał sobie za cel Billa.
– Co go czeka za to, co zrobił?
– zapytał Bill.
– No, sprawa w sądzie i
odsiadka.
Bill skinął tylko głową.
– Dla ciebie w każdym razie
skończyła się obawa o własne życie. Możesz żyć tak jak żyłeś, zanim się to
zaczęło.
– Nie wiem, czy jeszcze
potrafię – bąknął pod nosem.
– Bill… - złapałem go za rękę.
– Przepraszam. Muszę się po prostu
na nowo przyzwyczaić do życia na wolności.
– Nastąpi to szybciej, niż
myślisz – odparł komisarz. —A ty, Tom jak już wyjdziesz ze szpitala, pokaż się na
komendzie. Mamy w depozycie twoją broń, na pewno chciałbyś ją odzyskać.
– Tak – potwierdziłem.
– No dobra, to będę uciekał.
Szybkiego powrotu do zdrowia.
– Dziękuję – odparłem, ściskając
dłoń komisarza.
– Do widzenia – pożegnał się też
z Billem i zgarniając po drodze swój płaszcz z krzesła, wyszedł.
Zapanowała cisza. Bill uciekł wzrokiem gdzieś w stronę
okna. Czekałem przez dłuższą chwilę sądząc,
że może sam coś powie, jednak on milczał.
– Dobrze się czujesz? —
zapytałem.
– Tak – odpowiedział, ale nawet
na mnie nie spojrzał.
– Nie myśl już o nim. Było
minęło.
– Jak mam nie myśleć, Tom? – W
końcu zerknął na mnie, ale znowu uciekł wzrokiem w stronę okna. – Żyłem z nim
przez trzy lata, nie mając pojęcia, że jest chory psychicznie.
– Dobrze się maskował, to nie
twoja wina.
Westchnął głęboko.
– Czuję się jak idiota.
– Przestań. Nie tylko ciebie
oszukiwał. Swoją żonę też. I pewnie jeszcze wielu innych ludzi.
– Jasne.
– Zapomnij o nim. Lepiej pomóż
mi wstać, muszę iść się załatwić. – Nadal wstawanie z pozycji leżącej było dla
mnie bolesne i potrzebowałem pomocy albo czegoś, czego mógłbym się chwycić i
podciągnąć się, by nie napinać mięśni brzucha.
Bill podszedł do mnie, łapiąc mnie za rękę i pomagając usiąść.
– Dzięki – odparłem i spuściłem
nogi z łóżka, nakładając kapcie i chwilę później, znikając za drzwiami toalety.
Kiedy wróciłem, Bill stał przy oknie, obserwując okolice. Podszedłem do niego
od tyłu i przytuliłem się, kładąc mu głowę na ramieniu. – Wiem, że nie ma ze mnie
teraz pożytku, ale jak tylko stąd wyjdę, zajmę się tobą tak, że zapomnisz o
Niku i tym, co było między wami.
– Tom…– odwrócił się do mnie
przodem, sięgając do mojej twarzy i odgarniając mi włosy za ucho. – Niczego nie
musisz robić. To, co czuję do ciebie, to kosmos w porównaniu do tego, co czułem
do Nika. Nawet nie ma co porównywać. Wkurzam się tylko, że taki naiwny byłem,
że przeze mnie jesteś w szpitalu.
– Bill…
– Daj mi dokończyć. Cieszę się
jednak, że przynajmniej mogę w końcu zacząć normalnie żyć, a ty nie musisz narażać
za mnie życia.
– No tak. – Spuściłem głowę.
To też oznaczało, że Bill już nie potrzebuje ochroniarza, a tym samym będę
musiał poszukać sobie nowego zlecenia. Wiedziałem, że to mu się nie spodoba.
– Co? – zapytał.
– Nie, nic.
– Wiem, o czym myślisz i nie
zgadzam się.
Spojrzałem mu w oczy.
– Nie! Rozumiesz? Dla nikogo
więcej nie będziesz narażał życia. Masz dla kogo żyć.
– Bill… życie kosztuje, a
fundusze, które mam nie wystarczą na długo, nawet jeśli będziemy żyć skromnie.
– A moje pieniądze? – zapytał
spokojnie.
– O nie! Nie interesują mnie
twoje pieniądze. To ja jestem głową w tym związku i to moim obowiązkiem jest
zapewnić ci stabilne i bezpieczne życie.
Aż prychnął. Wiedziałem, że w tej kwestii się pokłócimy,
bo ani ja nie chciałem ustąpić, ani on.
– Czy ty nie rozumiesz, że wszystko,
co należy do mnie, należy też do ciebie? Łącznie z moimi pieniędzmi.
– Nikowi też tak powiedziałeś?
– Nie. Między mną a Nikiem nie
było takiej więzi, jaka jest między nami.
– Zaraz, zaraz – zmarszczyłem
brwi. – Czegoś tu nie rozumiem. Czyli w imię, czego te pieniądze są tak samo
moje, jak twoje?
– W imię… – urwał, wstrzymując
na chwilę w sobie powietrze.
– No? – ponagliłem go.
– Nie ważne. Zresztą nie wiem,
jak ci to wyjaśnić.
– Co?
– To naprawdę pokręcone.
– To ty jesteś pokręcony – podsumowałem.
– No i na razie nie musisz się martwić. I tak nie podejmę się żadnej ochrony,
dopóki nie będę w pełni sprawny, a minie pewnie jeszcze kilka tygodni, zanim przestanę
odczuwać skutki postrzału.
– Czyli mam kilka tygodni,
żeby ci skutecznie wybić ten pomysł z głowy.
– Od razu mówię ci, żebyś
sobie odpuścił, bo nie będę żył na twój rachunek.
– Nasz rachunek, jak już co –
poprawił mnie.
– Twój, Bill.
– Boże, czemu to taki problem
dla ciebie?
– Bo taki już jestem.
– Uparty osioł. W takim razie
nadal pozostaniesz moim ochroniarzem.
– O nie, Bill. Nie będziemy udawać.
Ty już nie potrzebujesz ochrony.
– Właśnie, że potrzebuję.
Nadal czuję się zagrożony i obawiam się nawet wyjść sam z kliniki.
– Przestań, proszę cię.
– Będziesz musiał ustąpić,
Tom.
– Nie ma mowy! – Usiadłem na łóżku,
ale nie byłem w stanie podnieść nóg i położyć się.
– Nie zawsze musi być po
twojemu. Może ja też chcę mieć poczucie, że jestem w stanie ci pomóc w
jakikolwiek sposób.
– Cały czas mi pomagasz –
sprostowałem.
– Kiedy? – zapytał, podpierając
ręce na biodrach.
– Na przykład teraz. Możesz mi
podnieść nogi na łóżko? – spojrzałem na niego, starając się nie roześmiać z
jego postawy.
Westchnął tylko i podszedł do mnie.
– Ja tu mówię całkiem
poważnie, a ty sobie jaja robisz.
– Wcale nie. Poważnie, nie
jestem w stanie sam tych nóg unieść.
– Ja nie o nogach mówię – sprostował
i pomógł mi się położyć.
– Daj już temu spokój.
– Nie. Nie, dopóki moje nie
będzie na wierzchu.
Pokręciłem głową z niedowierzania.
– Czasami zastanawiam się, czy
ty się nie cofasz w rozwoju.
– W tym konkretnym wypadku
mogę się cofnąć nawet do epoki człowieka pierwotnego.
– Dobrze, już dobrze, bo teraz
będziesz mi wiercił dziurę w brzuchu. Zastanowię się nad tą pracą jeszcze, ok?
Odpowiada ci taki układ?
– Wstępnie tak.
– Super. Więc może zmieńmy
temat – zaproponowałem. Przez kilka tygodni i tak będę potrzebował rekonwalescencji.
Muszę zacząć biegać. Potem stopniowo dorzucać do tego ćwiczenia siłowe. Zanim
podejmę się choćby myślenia o powrocie do zawodu muszę być w 100%, a nawet 101%
sprawny, a to trochę potrwa. Być może w ciągu tego czasu Bill odpuści albo wymyślę
coś, żeby pogodzić moją pracę z jego obawami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Odcinek bardzo mi się podobał! :) Chciałabym kiedyś w rękach trzymać Twoją książkę :) Czekam z niecierpliwością na następny odcinek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :*
UsuńWiedziałam, że to Nik. To było do przewidzenia. Nie sądziłam tylko, że wie więcej niż się innym wydaje.
OdpowiedzUsuńBill strasznie sie miota. Niech zacznie wreszcie cos działac, bo jak tak dalej pójdzie, to ktoś inny wyśpiewa Tomowi prawde i będzie po zawodach.
Czekam na więcej
KOTEK, która zawsze nie ma czasu somentowac
Bill nie zamierza powiedzieć Tomowi, a przynajmniej nie wprost. Postanowił, że zachowa to dla siebie do końca życia i tego będzie się trzymał.
UsuńNik już nie będzie nękał Billa i z pozoru sprawa została wyjaśniona. Ale! Skoro trafił do aresztu, to Bill może czuć się wolny, jednak nie pokoi mnie, to, że tak nagle cała sprawa została wyjaśniona.
OdpowiedzUsuń"– Dla ciebie w każdym razie skończyła się obawa o własne życie. Możesz żyć tak jak żyłeś, zanim się to zaczęło." Mam dziwne przeczucie, że ktoś jeszcze brał w tym udział. Bo od tak przecież Nik nie mógłby się przyznać, że to on stoi za atakami na Billego. Musi być ktoś jeszcze. Bo nie uwierzę, że teraz zrobisz Niki kolejną ciszę przed burzą. Rozuniem niepoczytalność tego idioty i leczenie się, ale mimo wszystko niepoki mnie dalszy rozwój akacji tego opowiadania.
A sprawa z ich pokrewienstwem nadal nie wyjaśniona choć czuję, że już niedługo dowiemy się, kiedy to wyjdzie na jaw.
Pozdrawiamyczę weny. Kali. :)
Dobrze, że Cię niepokoi, bo to jeszcze nie koniec.
UsuńYey.. ale to zakręcone. Moje pierwsze przypuszczenia padły na Nika ale zwątpiłam. Rozdział mi się podobał, fajnie się czyta Twoje opowiadanie. Coraz bardziej mnie to wciąga :) Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńHa! Wiedziałam, że to Nik! Teraz jeszcze jestem ciekawa, jak Tom dowie się prawdy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!